Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-06-2016, 21:42   #21
 
Kejmur's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodze


Marcus ruszył w kierunku domu Jakuba jako pierwszego punktu jego śledztwa. Cóż, jeśli to można było tak nazwać. Baggins wiedział, że realistycznie rzecz ujmując ledwo mógł się załapać na amatorskiego detektywa nawet jeśli lubił czytać przyzwoite kryminały. Bezdomny jednak wiedział, że w tym przypadku musiał polegać głównie na samym sobie. Pewnie że ludzie podrzucili mu dobre wskazówki i tropy, jednak musiał przyznać że oficjalne władze prawdopodobnie by porzuciły śledztwo po najdłużej paru miesiącach. Tak, Marcus rzeczywiście nie miał zbyt wielkiego zaufania do oficjalnych służb oraz pismaków śledczych. Zresztą jeśli jego rodzice czegoś pożytecznego go nauczyli to tego, że jeśli chcesz na kimś polegać w takich momentach polegaj na sobie. Jasne, był otwarty i towarzyski, jednak w poważnych sprawach wolał ograniczać się do wybranych tylko osób.

Gdy dotarł na miejsce i włamał się bez problemu do środka, zaczął szukać śladów lub jakichkolwiek wskazówek. Jednak co go najbardziej zdziwiło to był wszechobecny kusz. To było dziwne. Tym bardziej, że podobno zniknął niedawno, a dom wygląda na opuszczony od dłuższego czasu. To nie miało kurwa sensu ! Nikt... nawet nie odwiedził tego domu, żaden znajomy, rodzina pewnie też nie. Chociaż w tym przypadku Marcus musiał przyznać, że o prywatnym życiu Jakuba nie wiedział zbyt wiele, absolutne wręcz minimum. Jeśli go odnajdzie, to tym razem postara się poznać swojego kumpla. Nie, napewno go odnajdzie, Marcus zawsze miał pozytywny widok na życie i nie pozwoli by ta cała sprawa zachwiała jego wiarą.

Nagle Marcus usłyszał dźwięk i nerwowo zaczął się rozglądać. Gdy miał problem z namierzeniem celu, nagle dostrzegł jakiś podejrzany ruch. Jednak Marcus nie zdążył zareagować i napastnik powalił go wytrącając z ręki jego latarkę. Jedyne co mu pozostało to zakląć jak szewc i szybko chwycić za latarkę, podążając także za celem.

1. Marcus spróbuje najpierw dogonić dziwnego gościa w masce. Dla ułatwienia spróbuje zapachem mięsa wywabić jakiegoś bardziej spokojnego psa i spróbować go wykorzystać by złapał jego trop. Jeśli uda się kogoś zrekrutować ze znajomych po drodze to byłoby dobrze. Baggins zaatakuje tylko w przypadku, gdy się upewni, że nic mu nie zagraża. Jeśli jednak tak, to się wycofa.
2. Jeśli to nic nie da, to ruszy natychmiast do Bena i spyta czy mają kogoś podejrzanego lub czy jakaś sprawa (lub sprawy) są powiązane z dziwną maską. Bo Marcus miał wrażenie, że sama dziwna charakterystyczna maska może już coś zasugerować.
3. Jeśli Ben nic konkretnego nie powie, to spróbuje coś się dowiedzieć od Katie lub Kena.
 
Kejmur jest offline  
Stary 05-06-2016, 20:23   #22
 
Demogorgon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znany
Duncan O’Malley, Jimmy Deep
Parę osób odwróciło się na zawołania Duncana, gotowa spuścić lanie domniemanemu pedofilowi. Sytuacja nie wyglądała dobrze dla Jimmy’ego…. gdy nagle punkowiec zaczął wołać, że żartował. Goście baru wrócili do swoich zajęć. Ktoś wybuchnął śmiechem. Ktoś rzucił parę wyzwisk pod adresem autora fałszywego alarmu. Napięcie, które powstało przez tę krótką chwilę, równie szybko uszło, jak powietrze z przekłutego balonika.
Sam Duncan czuł się dziwnie. Ogarnęło go nagłe uczucie braku orientacji, jakby trudno mu było powiedzieć, co właściwie zaszło. Czuł, że już kiedyś to mu się przytrafiło, ale jednocześnie czuł, że coś tu jest nie tak. Rozejrzał się za nieznajomym, ale ten zdążył już zniknąć w tłumie.
- Wszystko w porządku? – Zapytała Emily. – W jednej chwili kłócisz się z tym kolesiem, a w drugiej pozwalasz mu odejść od tak. Kto to w ogóle był?
Rozglądając się, Duncan nie mógł nigdzie znaleźć Remiego. W czasie gdy tamten koleś zagadał do niego, on i jego dziewczyna najwidoczniej ulotnili się gdzieś.
- Kate była na dzisiaj zmęczona, wiec Remi zaoferował się ją odprowadzić do domu. – Emily musiała pochwycić spojrzenie Duncana i od razu zrozumiała, kogo szuka. –Gentleman jak jego brat. Chociaż muszę ci przyznać, że nie za bardzo podoba mi się ta dziewczyna. – Wzdrygnęła się odrobinę. –[i] Wiem, nie powinnam osądzać po pozorach ale….kurde, źle jej z oczu patrzy.
Tymczasem Jimmy zniknął w tłumie. Ale teraz pamiętał aby nie spuszczać tego punkowca z oczu i śledzić go. Póki co, pozostawał niewykryty.
Marcus Baggins
Marcus poderwał się i rzucił w pościg za nieznajomym. Człowiek w masce miał przewagę odległości, ale też wyraźną nadwagę i nie za dobrze mu szło bieganie. Marcus pomimo lat zbliżał się coraz bardziej. Zaczął go doganiać. Mógł go prawie dotknąć. Chwycił go za rękę i zmusił do zatrzymania. Wówczas jednak mężczyzna odwrócił się i zdzielił go w twarz. To był silny cios, na tyle, by Baggins upadł na ziemię. Zaświtało mu przed oczyma, a potem stracił przytomność.
Obudził się na śmietniku. Jego napastnik najwidoczniej przeciągnął go tutaj i zostawił. Oczywiście nie tak łatwo było zgubić kogoś takiego jak Marcus Baggins. Nie potrzebował wiele aby zwabić do siebie jakiegoś psa i podać mu próbkę zapachu mężczyzny. Nie była nazbyt dokładna, musiał ją odtworzyć z tego, co zdołał przechwycić z zapachu pozostałego na jego rękach, wielokrotnie wzmocnionego. Ale dla psa powinno wystarczyć. Po podaniu wzmocnieniu zapach ten przypominał orzechowe perfumy.
Pies kluczył bardzo długo ulicami, często gubiąc trop. W końcu dotarł na skrzyżowanie dwóch ulicy i zatrzymał się. Po przeciwnej stronie stał mężczyzna przy kości w czarnym płaszczu i okularach, obgryzając kawałek pieczonego kurczaka, na widok którego piesek zaskamlał żałośnie. Człowiek nie zauważył Marcusa. Marcus już zamierzał podejść, gdy właśnie podjechała do nieznajomego limuzyna. Wsiadł do środka i odjechała. Ale Marcus zdołał zapamiętać numery rejestracyjne.
Phoebe Duncan
Mięśniak wpatrywał się w Zmorę, a z każdą chwilą wyraz jego twarzy coraz bardziej zmieniał się na zaniepokojony. Gdy skończyła, wydawał się wręcz wstrząśnięty.
-Na rany Chrystusa, co za popieprzone dzieciaki… – Nie dokończył, gdy nagły atak Phoebe zmusił go do uniku. Atak minął go dosłownie o włos. Podobnie kolejny. I następny. Kolejny lekko zadrasnął lewą dłoń. I wtedy następny przebił prawą na wylot. Kontratakował, kopnął od dołu. Ale Zmora uskoczyła w ostatniej chwili. Rzuciła się do przodu, ale drań uskoczył przed jej noże. Próbował chwycić jej rękę, ale uchyliła się. Ostrze przejechało wzdłuż ramienia. Potem cięła znowu. I znowu, lecz tym razem chybiła. Mięśniak wykorzystał to do kontrataku. Rzucił się na nią całym ciałem. Ale znowu była szybsza. Cięła mocno. I tym razem lepiej trafić nie mogła. Dwa palce zbira poleciały w powietrze. Mężczyzna krzyknął jak mała dziewczynka i w ataku paniki rzucił aby je złapać. Ale Phoebe już na niego czekała. Kolejne cięcie, Wzdół drugiej dłoni. Głebsze. Krew trysnęła mocno na wszystkie strony.
Stanęła nad nim triumfalnie, mroczny kształt o szaleńczym uśmiechu, wypełniający cały świat. To jeszcze nei był koniec, oj nie.
Zostawiła dwóch Nazistów żywych. Wezwała im nawet karetkę. Dwóch chłopców gdzieś uciekło w tym wszystkim, zapewne bardziej przerażonych swoją wybawicielką, niż oprawcami.
Phoebe wyciągnęła od Nazistów adres meliny, gdzie się spotykają. Ale było już późno, jeśli chciała tam pójść, ryzykowała, że nie zdąży wrócić na czas do domu.
 
Demogorgon jest offline  
Stary 07-06-2016, 21:11   #23
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
James był zły na siebie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak nieroztropnie postąpił. Gdyby nie moc, skończyłby poobijany na bruku albo gorzej. Nie czuł satysfakcji z tego powodu. Fuks, to wszystko. Jimmy jednak wolał polegać na planowaniu niż na ślepym szczęściu. Tylko to gwarantowało przeżycie w ciemnych strefach Glasgow. "Skup się Jimmy! I nawet nie próbuj tracić oczu z tego cymbała". Deep nie musiał się motywować dodatkowo, acz ta chaotyczno-narkotyczna atmosfera tego klubu, nie wpływała dobrze na trzeźwość myślenia. Dobrze tyle tylko, że tamci koledzy Duncana nie byli zbytnio przejęci jego sprawami. Cóż, może nie był do końca ich towarzyszem? W każdym bądź razie, Deep czekał aż Duncan wyjdzie szukać braciszka. Nie była to optymalna kombinacja, wolałby bowiem sam Sugarowi wyperswadować co trzeba. W tej sytuacji jednak nie mógł wybrzydzać...
 
__________________
Something is coming...
Rebirth jest offline  
Stary 10-06-2016, 20:19   #24
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Zakręciło mu się w głowie i zaczął się śmiać jak naćpany kretyn dopiero Emilie wyrwała go z tego stanu - O kurwa! Hipnotyzer jakiś... Pstryknął palcami i musiałem powiedzieć to, co mi kazał myślałem, że mam silniejszą wolę... - Próbował wyjaśnić wciąż skołowany.

- Remi chyba handluje narkotykami tamten chujek uparł się, że ma jakąś większą kasę dla młodego jak kazałem mu spierdalać to się zrobił agresywny i mówił, że jak nie wypełni zadania to jego zabiją a resztę sama widziałaś - Opowiedział Duncan wyraźnie zmartwiony.

- Sądzę, że młody zaczął sprzedawać swoje leki przed egzaminami żeby dorobić do kieszonkowego i zaimponować tej dziewczynie. Rodzice mają kasę, ale nie lubią się nią dzielić. Pewnie ktoś go na tym złapał a potem wciągnął w dillerkę mocniejszych rzeczy ma nawet durną ksywę Sugar - Podzielił się swoimi zmartwieniami.

Słysząc, co Emi mówi o oczach Kate energicznie pokiwał głową - Nie chciałem nic gadać, bo myślałem, że mam zwidy z gorąca albo, co? Ale faktycznie w jednej chwili dobrze się bawi tańcząc, ale jak spojrzałem się w jej oczy to miałem wrażenie, że chcę mnie zabić za to, co gram. Jakby miała Rozdwojenie osobowości.
- To stara i nieprawidłowa nazwa Zaburzeń dysocjacyjnych tożsamości wciąż mocno rozpowszechniana przez cholerne Hollywood.

Duncan uśmiechnął się i delikatnie ucałował ją w policzek - Jestem głąbem a ty taka inteligentna, dlatego się tak dobrze uzupełniamy. Wieczór zaczął się super, miał zgniły środek to, chociaż zakończmy go miłym spacerem przez noc we dwoje odprowadzę cię pod same drzwi twojego domu jak w komedii romantycznej

Tak też zrobili, okazało się, że młody zapłacił rachunek, ale Punka to nie ucieszyło, bo smark szastał kasą, czyli faktycznie mógł być dilerem. Po odprowadzeniu dziewczyny wrócił, na Squat postanowił, że jutro zadzwoni do Remiego i powie, że jakieś facet w klubie szukał Sugara i zostawił dla niego u O'Malleya parę tysiaków, bo to podobno ktoś, kogo młody zna.
Jak już uda się brata złapać na tą przynętę to Dunck użyje swoich mocy, aby nakłonić go do powiedzenia prawdy o całej sytuacji było to przekroczenie pewnego tabu przestrzeni osobistej, ale tu nie chodziło o jakieś pamiętnik, ale o interesy z półświatkiem, które mogą go zabić!

Uspokojony postanowieniem zaakceptowanym przez sumienie muzyk zasnął.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 10-06-2016 o 20:44.
Brilchan jest offline  
Stary 11-06-2016, 11:20   #25
 
KaDwakus's Avatar
 
Reputacja: 1 KaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie coś
Phoene Duncan

Phoebe z uczoną miną przyjrzała się obu powalonym oponentom. Wyglądali potwornie i zdecydowanie nie byli w stanie kontynuować dalszej walki. Lub czegokolwiek innego, tak na dobrą sprawę. -Chyba pora zakończyć naszą małą zabawę i podliczyć punktację. Możecie mi trochę pomóc? Mam problem z tym, jak policzyć to kolano. To na pewno był sztych, ale w sumie, wygląda na pogruchotane. Jak ty to oceniasz, Chudy? Boli jak rana kłuta, czy złamanie?

Doczekawszy się odpowiedzi, jedynie w formie zbolałego jęku, westchnęła ciężko. -No dobra, już dobra, wezwę wam karetkę! Ale z was delikatne królewny, ja nie mogę... Jestem prawie pewna, że nie uszkodziłam wam niczego przesadnie witalnego!

Pogrzebała chwilę po kieszeniach obu zbirów i zabrała im telefony i portfele. Następnie od Chudzielca, zadzwoniła po karetkę. Oczywiście udawała spanikowaną, przerażoną obywatelkę, która przypadkiem, natrafiła na rannych i potrzebujących. Nawet rozpłakała się do telefonu - była w tym na serio dobra! Doświadczenia wyniesione z domu, w końcu się na coś przydawały.

Dopiero po chwili, przypomniała sobie o bliźniakach. Bardzo chciała zadać im kilka pytań - skoro szukali zaginionego pieska, możliwie, że wiedzieli coś o tych tajemniczych atakach. Niestety, najwyraźniej walka ich spłoszyła i uciekli. Mówi się trudno, jakoś poradzi sobie sama.

Posiedziała ze swoimi ofiarami jeszcze kilka minut, ale było to dość nudne. Starała się znaleźć jakiś temat do rozmowy, ale ta nijak się nie kleiła. Więc z nudów, narobiła im fotek, telefonem mięśniaka.

-O, proszę, na mnie już czas - stwierdziła, gdy gdzieś w oddali rozległy się syreny karetki i radiowozu. -Do zobaczenia, trzymajcie się. Na pewno jeszcze to powtórzymy. Cześć! - Pomachała obu zbirom i umknęła w labirynt ciemnych uliczek. Miała straszną ochotę udać się do ich meliny i chociaż zobaczyć, jak miejscówka wygląda. Niestety robiło się już dość późno, więc wypadało zacząć wracać. Wolała, żeby Phil i Charlie nie odkryli jej nieobecności. Nie lubiła się tłumaczyć.

Do domu wróciła okrężną drogą, cały czas klucząc między uliczkami. Zawsze tak robiła, po udanych łowach. Tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś ją śledził. Oczywiście solidnie nadkładała drogi, dlatego całą trasę, pokonała biegiem. Nie była pewna, jak to działało, ale kryształ zapewniał jej niespożyte ilości energii. Gdyby chciała, mogłaby stoczyć jeszcze 10 takich potyczek i biegać do południa. Dopiero wtedy, być może, złapałaby zadyszkę.

Po drodze, dla zabawy wysłała krwawe zdjęcia obu neonazistów, każdemu, kogo znalazła na liście ich kontaktów. To powinno wywołać całkiem przyjemne zamieszanie! Może nawet przyprawi kogoś o zawał? To byłoby super! Następnie zniszczyła oba telefony, a ich resztki, oraz portfele, wyrzuciła do studzienki kanalizacyjnej. Pieniądze oczywiście zachowała dla siebie - opiekunowie dawali jej nie najgorsze kieszonkowe, ale to nie znaczy, że nie powinna dorabiać na boku. Lubiła myśleć o sobie, jako o przedsiębiorczej młodej damie.

Gdy w końcu dotarła na miejsce, już prawie świtało. Wdrapała się po rynnie i weszła do pokoju oknem. Przed lustrem, uważnie przestudiowała stan swojego ekwipunku. Bardzo starała się go nie pobrudzić, ale niestety tu i ówdzie, odnalazła plamki krwi. Niepocieszona, upchała ubranie do plecaka i wrzuciła go pod łóżko. Lepiej, żeby Charlie tego nie zobaczyła. Następnie, przebrała się w piżamę i poszła umyć zęby i twarz. Nie pozostało jej już wiele snu, ale prawdę powiedziawszy, nie przeszkadzało jej to. Nie była zmęczona ani odrobinę. Położyła się głównie dla niepoznaki, by ładnie wyglądać, gdy Charlie przyjdzie obudzić ją do szkoły.
 

Ostatnio edytowane przez KaDwakus : 11-06-2016 o 13:48.
KaDwakus jest offline  
Stary 12-06-2016, 11:31   #26
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
James nie był zadowlony z rozwoju sytuacji. Sugar był na wyciągnięcie ręki, lecz z powodu jego naiwności umknął mu sprzed nosa. Wdał się w pyskówkę z jakimś głąbem, który okazał się jego bratem. A teraz musiał śledzić tego gościa i jego lasencją, cierpliwie nudząc się gdy ci się miziali podczas spaceru. W pewnym momencie był gotów użyć moc na tej pannie, by zasugerowała swojemu gachowi że może już pora nunu, lecz ona sama poczuła się najwidoczniej zmęczona, skoro byli już przy jej domu, i doszło do rozdzielenia się tej dwójki. Na szczęście Duncan nie wlókł się już tak, i jak Deep domyślał się udał się w kierunku squatu. Tu Jimmy wolał być ostrożny. Gdy punk znalazł się wewnątrz, wykonał krótki telefon do Weed'ego, swego informatora z ulicy.

- Yo Weedy, jesteś tam? Mam sprawę, a w zasadzie pytanie...
- Yoooooo, braaaachu. Co?! Ej, ale... ten... mów powoli. Bo my tu płyniemy powoli...
- Kurwa, Weedy czy nie możesz choć sekundy poza spaniem i jedzeniem, nie spędzić na jaraniu blantów?
- Yo gościu, wpadaj do nas, straciliśmy Yorka, potrzebujemy sternika...

Atmosfera po drugiej stronie słuchawki faktycznie sugerowała, że albo byli na jakiejś łajbie, albo towar był wyjątkowo dobry. Co chwila ktoś stękał, nawoływał, czy śpiewał: "hej hooo!".

- Weedy kurwa, skup się na moment! Potrzebuję wiedzieć, jak nazywa się gość z seledynowym irokezem, popylający w niebieskiej kurtce. Mieszka w squacie na 220 High Street!
- Seledynowym imprezem? O ja cię, to musi tam dopiero strasznie piździć...
- Irokezem kurwa, Weedy. Błagam, muszę to wiedzieć!
- Chwila, daj mi chwilę. Muszę... to... ogarnąć. Ale syf. Czekaj, daj mi minutę...

Minęło kilka minut, a Jimmy stracił nadzieję na to że Weedy ogarnie się tego wieczoru. Lecz na moment przed rzuceniem telefonem, w jego głośnikach odezwał się ponownie Weedy:

- Pewnie chodzi Ci o Duncana O'Malleya. Tylko on mi się nasuwa. Ma na pewno brata, a poza tym jest członkiem jakiejś kapeli, która rzępoli na tych swoich gitarkach, i nie wie co to dobra muzyka natchniona miłością.
- Ok, dzięki Weedy. Wracaj do swoich marynarzy.
- O chuj, faktycznie! Nasz statek bez kapitana!

Weedy rozłączył się w panice, a Duncan postanowił udać się do swojemu domu, by przespać choć parę godzin, by z rana wrócić pod squat Duncana i poczekać aż ten znowu wyjdzie. A nuż, może spotka i brata...
 
__________________
Something is coming...
Rebirth jest offline  
Stary 12-06-2016, 23:43   #27
 
Demogorgon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znany
6 Maja 2015
Duncan O’Malley
Remi nie odbierał. Duncan dzwonił już trzy razy, ale jego brat w dalszym ciągu nie podnosił słuchawki. Było już południe (bo kto przy zdrowych zmysłach by dzwonił rano?), więc nie powinien spać. Ale Duncan był daleki od zmartwień. Może być masa powodów, dla których młody chłopak nie odbiera komórki. Niestety, jak dowodził nagły telefon od ojca późnym południem, ich rodzice nie byli tacy wyrozumiali.
- Gdzie jest Remi? – Powiedział ojciec. Jak zawsze, jego głos był bardzo surowy. –Miał się uczyć u kolegi. Mieli pójść razem do szkoły. Nie wrócił po lekcjach do domu. Nie odbiera telefonu. Kolega go na oczy nie widział. Jeśli go w coś wpakowałeś to przysięgam na Boga…..

Jimmy Deep
Dzień na obserwacji można streścić jednym zdaniem. Nudny jak cholera. Nudny i bezowocny, nieważne gdzie nie polazł za Duncancem, który zresztą prawie tego dnia nie wychodził, najwyżej do sklepu, nie dało Jimmy’emu to nic. Żadnej wskazówki, choćby śladu Sugara. Zero, null, nada.
Nie, była jedna rzecz, którą zdołał zauważyć. Wpadło mu to w oko parę razy. A raczej wpadł. Punkowiec z blizną. Zawsze kręcił się gdzieś blisko, ale na tyle daleko, aby trudno go było zauważyć. Nie odzywał się do Duncana, wręcz wyglądało jakby ukrywał się przed nim. Parę razy Jimmy próbował do niego podejść, ale wówczas się wycofywał i znikał przy pierwszej okazji.

Phoebe Duncan
King’s Park Secondary School, pora przerwy obiadowej. Phoebe zazwyczaj siedzi sama przy stole, o ile trafi sięjakiś wolny. Tak było też dzisiaj. Spokojny posiłek. Otwierała właśnie pudełko śniadaniowe, zastanawiając się co Phil (bo dzisiaj była jego kolej), jej przygotował, gdy poczuła jak pada na nią czyjś cień.
-P-prze…przepraszam? – Zapytał jakiś słabowity głosik. Podnosząc głowę, Phoebe ujrzała rówieśniczkę z tacą z jedzeniem ze stołówki, patrząca na nią niepewnym wzrokiem.
-C-czy….Czy to miejsce jest wolne? – Zapytała, pokazując na resztę stołu. Wyglądała jakby rozmawianie z kimś stanowiło dla niej problem.
-Patrzcie, Robal znalazła sobie kolejną ofiarę! – Rozległo się wołanie jakiegoś chłopaka z innego stołu, którego Phoebe nie mogła dojrzeć bez odwracania się.
-Uciekaj, dziewczyno, inaczej cię czymś zarazi! – Zawołał dziewczęcy głos.
-Za późno! Znam tę drugą. To straszny odludek i wyżywa się na wszystkich na PE! Jest jakaś psychiczna! – Zawołał drugi.
-Dziwadła się zaprzyjaźniły. Ohyda! – Odpowiedział tamten głos.
Dziewczyna spuściła głowę, zawstydzona.
-P-przepraszam. Pójdę już. – Wymamrotała jakby to ona tu czemuś zawiniła i zaczęła się wycofywać.
 
Demogorgon jest offline  
Stary 15-06-2016, 22:16   #28
 
Kejmur's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodzeKejmur jest na bardzo dobrej drodze


Marcus jedyne co mógł zrobić to rzucić się w pogoń za sukinkotem, który prawdopodobnie albo pracował dla odpowiedzialnego za ten cały burdel i prawdopodobnie seryjne zaginięcia porwanych osób. Dobrze, że bydlak nie był w najlepszej formie, bo z łatwością go dogonił. Gdy Baggins już się zastanawiał jak go zneutralizować, to musiał przyznać, że chłop miał przysłowiowe "kopyto" w pięści i Marcus poczuł silny ból w szczęce. Na tyle silny, że upadł na ziemię i stracił przytomność. Bezdomny zdołał później się otrząsnąć z niespodziewanej drzemki oraz szybko ustalił plan działania.

- Kurwa... łeb mi nawala. Dobra, trzeba szybko coś wykombinować, bo koleś ucieknie. Kundle powinny go wytropić...

Gdy udało się jakiegoś zwabić i pomóc mu namierzyć trop, Marcus nie tylko musiał znaleźć gnoja, ale jeszcze próbować walczyć z mdłościami i cholernym bólem głowy. Musiał przyznać, że cios był celny. Aż za bardzo.

Gdy udało się namierzyć napastnika, Baggins zaklął pod nosem gdy zobaczył, że nieznajomy zdążył ruszyć się z miejsca zdarzenia, gdy zabrała go jakaś limuzyna. Bezdomny nie był zadowolony i to z pewnością nie był jego dzień... Ale coś z tego miał - numer tablicy rejestracyjnej.

- Oby ten numer rejestracyjny był kurwa autentyczny i tablica nie została na "lewo" zmieniona. Ale mam numer rejestracyjny i widziałem gębę tego grubego gnoja...

Nie mając innego wyjścia i wiedząc, że na tą chwilę pościg był bezcelowy, Marcus ruszył przed siebie by załatwić to co mógł.

1. Marcus postanawia iść do Bena (policjanta) i złożyć zawiadomienie. Poda w tym przypadku numer tablicy rejestracyjnej oraz wygląd napastnika.
2. Gdy już to załatwi, spróbuje ponownie szczęścia z jakimś kundlem. Jak to nic nie da...
3. Spróbuje zastawić pułapkę w jednej z dzielnej (najpierw z kundlami, a później z bezdomnymi) chowając się w śmieciach lub innej kryjówce, chowając swój zapach (jednak musi mieć swobodę ruchu) i tym razem złapać kolesia na gorącym uczynku i ewentualnie odprowadzić go do Bena.
 
Kejmur jest offline  
Stary 16-06-2016, 15:39   #29
 
KaDwakus's Avatar
 
Reputacja: 1 KaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie coś
Phoebe Duncan

Gdy tylko się obudziła, wzięła długi, odświeżający prysznic, który zmył brud i pot, jej nocnej eskapady. Spędziła też trochę czasu przed lustrem, starając się wywołać swojego Standa. Był to już swojego rodzaju rytuał. W końcu, skoro posiadała najróżniejsze magiczne moce, to, kto powiedział, że nie może wykształcić następnej?
Lubiła wyobrażać sobie, samą siebie w objęciach ogromnego, spektralnego wojownika, takiego jak Za Warudo, lub Star Platinum! Byłaby jeszcze groźniejsza i jeszcze potężniejsza! I mogłaby na nim latać! Byłoby tak cudownie!
Niestety i tym razem, "zły duch" postanowił nie odpowiedzieć na jej wezwania. Aczkolwiek była przekonana, że już jest bardzo bliska przełomu! Lada dzień się pojawi!

Śniadanie zjadła w kuchni, razem z Duncanami. Nie rozumiała w sumie, czemu, ale najwyraźniej bardzo im zależało, na wspólnych posiłkach.
Oboje wydawali się zmęczeni i niewyspani, nawet bardziej, niż zazwyczaj. Mimo to, zasypali ją masą pytań, o rzeczy, które lubi oglądać, lub czytać. Było to, co najmniej podejrzane.
-czemu pytacie? - zmierzyła opiekunów badawczym spojrzeniem.
-po prostu chcemy wiedzieć, czym się interesujesz - wyjaśniła Charlie, skryta za ogromnym kubkiem kawy. Była potężnie zbudowaną kobietą, ale wyczerpana i zaspana, wyglądała doprawdy żałośnie.
"Ktoś najwyraźniej powinien był iść spać, zamiast przesiadywać do późna i tracić mój czas" pomyślała Phoebe, z wyrzutem, ale i odrobiną mściwej satysfakcji.
-To co? Masz jakiś ulubiony serial, albo książkę?
-Tak. Nazywa się JoJo's Bizarre Adventure.
-Ciekawy tytuł. Czy to coś przygodowego? Powiedz coś więcej.
-Opowiada o walce między dwoma przyrodnimi braćmi. Ten pierwszy, Dio, jest super potężnym wampirem i potrafi robić zombie! Za to ten drugi, Jonathan, jest pedziowatym karateką na baterie słoneczne(...)

Musiała przyznać, że sprawiło jej to niemałą przyjemność. Nigdy wcześniej, dorośli nie interesowali się tym, co lubiła. A Duncanowie wyglądali na faktycznie zaciekawionych i z uwagą wysłuchali jej opowieści. To było miłe. Chociaż podejrzewała, że jedynie udawali i mieli w tym wszystkim jakiś ukryty cel.

Była już gotowa do wymarszu, gdy Phil zatrzymał ją jeszcze w drzwiach -Hej, prawie zapomniałem. Proszę, to dla ciebie. - Wręczył jej niewielką paczuszkę obwiązaną fioletową wstążką. -Obiecaj, że otworzysz to dopiero na przerwie śniadaniowej, dobrze?
Phoebe przyjrzała się zawiniątku z każdej strony i potrząsnęła nim z zainteresowaniem. Zagrzechotało satysfakcjonująco, zdradzając obecność przynajmniej kilku oddzielnych elementów.
-Hej, wyluzuj! Nie trzęś tym tak bardzo! Zawartość jest dość delikatna. Trochę się nad nią napracowałem, mam wrażenie, że ci się spodoba.
Dziewczynka przyłożyła paczuszkę do ucha. -Czy to bomba? - zapytała z absolutną powagą, po paru chwilach wytężonego nasłuchiwania. Nie ufała Duncanom i była przygotowana na to, że jeśli kiedykolwiek odkryją jej prawdziwą naturę, mogą podjąć próbę zgładzenia jej. Zaś poranek niecodziennych pytań, pobudził jej wyobraźnię i podejrzliwość.
-Nie do końca, ale zdradzę, że oczekuję... BOMBAstycznej reakcji z twojej strony! - mężczyzna uśmiechnął się szeroko.
-Nie najgorzej. Dopisuję punkt na pana konto, panie Duncan. PUNS'uje pan w moich oczach! - Phoebe odwzajemniła uśmiech. "Poza tym, wątpię, by taki mały ładunek mógł mnie zabić. Ale fajnie będzie to sprawdzić" dodała w myślach.

W drodze do szkoły, wstąpiła jeszcze do swojej ulubionej cukierni. Było to dość szykowne miejsce z wielką wystawą i ogródkiem, w którym klienci mogli przesiadywać pod rozłożystymi parasolami. Szczególnie lubiła zamawiać tutaj lody w wielkim pucharku, z owocami, waflem i najróżniejszymi polewami. W normalnych warunkach jej kieszeń na pewno nie wytrzymałaby regularnych odwiedzin w takim miejscu, ale dodatkowe zasoby, pozyskiwane dzięki polowaniom, pozwalały jej sobie dogadzać. Kupiła dwa wymyślne ciastka z kremem, polewą i orzechami. Postanowiła zjeść je natychmiast, musiała, więc uważać, by nie ubrudzić mundurka bitą śmietaną.

Dzień szkolny potwornie jej się dłużył. Osiem długich godzin lekcyjnych. Siedem samotnych, nudnych przerw. Cholerny środek tygodnia! Nie mogła się już doczekać weekendu!
W poprzednich szkołach potrafiła bez problemu zagospodarować sobie czas. Wdawała się w bójki i prowokowała waśnie, dbała, by inni uczniowie bali się jej i nienawidzili. Doskonale się bawiła. Nigdy nie doskwierała jej ani samotność, ani nuda.
Jednak odkąd pozyskała swoje moce, rówieśnicy przestali jej wystarczać. W zasadzie, to po prostu zaczęli ją nudzić. Nawet najbrutalniejsze szkolne burdy, nie mogły się równać ze smakiem prawdziwej ulicznej walki!
Duncanowie też nie pomagali. Ich dom był cudowną bazą wypadową i głupio byłoby go stracić. Wolała, więc nie dawać im zbyt wielu powodów, do oddania jej do sierocińca.
Odcięta od źródeł rozrywki, zmuszona zachować niski profil, Phoebe nudziła się. Przerwy z każdym dniem, robiły się coraz dłuższe, a ona nie była pewna, jak sobie z tym poradzić. Z drugiej strony, jej oceny znacząco się poprawiły - zamiast myśleć o zadymach, dla zabicia czasu, słuchała nauczycieli.
Zadziwiające, ale zaczynała czuć się lepiej na lekcjach, niż w czasie przerwy! Było to przerażające i przygnębiające odkrycie.

"Może powinnam jakoś wkupić się w łaski innych uczniów?" przeszło jej przez myśl, gdy wychodziła z klasy, po lekcji matematyki. Prawdę powiedziawszy, chodziło jej to po głowie już od kilku dni. Nawet takie odludki jak Vegeta czy Jotaro Kujo, mieli JAKIEŚ towarzystwo.
To nie powinien być dla niej żaden problem. Nowa szkoła, nowy start - tutaj nie dorobiła się jeszcze opinii groźnego zabijaki. Ani nie planowała tego robić. "Niski profil, Zmoro! Pracujesz teraz pod przykrywką!" przypominała sobie, zawsze, gdy nachodziła ją ochota, by komuś przylać.

W ciągu kolejnych paru przerw, obeszła szkołę, uważnie rozglądając się po korytarzach. Wszędzie dookoła panował radosny zgiełk. Mniejsze lub większe grupy uczniów przemieszczały się z miejsca na miejsce, śmiejąc się i rozmawiając. Kilka razy zatrzymywała się w pobliżu i przysłuchiwała najróżniejszym rozmowom. Rozważała przyłączenie się, ale za każdym razem nie mogła się przemóc. Nie, żeby bała się zagadać. Po prostu nie była pewna, o czym. Ci wszyscy ludzie, wydawali się tacy nudni i nieistotni. Jak żwir, pod podeszwą buta. Powoli zaczynało ją to irytować.

W końcu nadeszła przerwa obiadowa. Phoebe przechadzała się kilka chwil między stolikami, starając się znaleźć sobie jakieś miejsce. Niestety żadne nie przypadło jej do gustu. W końcu natrafiła na cichy, pusty stolik, gdzieś na uboczu. Była niepocieszona, ale wyglądało na to, że i tę przerwę spędzi sama. Usiadła, więc i wyjęła pudełko śniadaniowe, oraz tajemniczą paczuszkę. To odrobinę poprawiło jej humor, w końcu dziś pichcił Phil. Jedzenie Charlie nie było złe, ale można je było opisać, jako najwyżej... uchodzące.

Jeszcze raz dokładnie obadała pudełeczko. Było trochę większe od jej dłoni, owinięte w zielony papier w kropki. W ciągu ostatnich kilku lekcji, nabrała przekonania, że to chyba jednak nie była bomba. Ale na wszelki wypadek, uznała, że lepiej otworzyć je w jakimś bardziej ustronnym miejscu. Może w jakimś zaułku, za szkolą? Albo w domu? W końcu, jeśli paczuszka faktycznie wybuchnie i tak będzie musiała pozbyć się Duncanów.

Wyciągnęła z plecaka MP3 i założyła słuchawki. Już miała włączyć sobie jakąś muzykę i zabrać się za jedzenie, gdy nagle wyczuła czyjąś obecność.

Zmierzyła nieznajomą badawczym spojrzeniem. Była mała, anemiczna i wyglądała na zastraszoną. Miała też kłopoty z wysławianiem się - bełkotała coś pod nosem tak cicho, że Phoebe ledwie ją słyszała. Może była opóźniona w rozwoju? Żenujący przykład słabości, na jaką stać gatunek ludzki. Obrzydliwość!

"JEST SAMOTNA!" Ta myśl spadła na nią, niczym bomba atomowa! "Jest taka żałosna, że najwyraźniej nie ma żadnych przyjaciół! Jest idealna! Jeśli okręcę ją sobie wokół palca, będzie biegała za mną, niczym mały piesek! Wydaje się zamknięta w sobie, więc będzie słuchała i potakiwała, zamiast zawracać mi dupę swoimi problemami! No i sprawia wrażenie przygłupiej! Może przy odrobinie szczęścia, nauczę ją wykonywać jakieś polecenia?" Phoebe nie mogła uwierzyć we własne szczęście! To było tak głupie, że mogło się udać! "Zrobię z niej mojego pierwszego, mrocznego służalca!"

-Jasne, że wolne. Siadaj. - uśmiechnęła się ciepło i wykonała zapraszający gest w kierunku wolnych krzeseł. Jednak nim zdążyła powiedzieć cokolwiek więcej, do jej uszu dotarły wyzwiska i drwiny pod adresem jej przyszłego pionka. Dziewczynka wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać. Phoebe mogłaby przysiąc, że widziała, jak kolejne szyderstwa wbijają się w nią, niczym noże. Jakby sprawiały jej fizyczny ból.

"Co za kretyni! Wszystko mi zepsują!" zasyczała w myślach, widząc jak dziewczynka odwraca się zawstydzona i odchodzi. -Czekaj! - zawołała, dopadając do niej. Starała się, brzmieć sympatycznie i wyluzowanie, mimo to, w jej głosie wyczuwalna była ostra nuta rozkazu.
-Hej, nie pozwolisz chyba, żeby takie śmiecie, zepsuły ci dzień, co? Nie przejmuj się nimi. Chciałaś tutaj usiąść, a ja nie mam nic przeciwko. Jestem Phoebe, miło mi - delikatnie, lecz stanowczo poprowadziła nową koleżankę do stolika.

Phoebe zrobi wszystko, by przekonać nieznajomą do tego, by z nią usiadła. A gdy jej się to uda, spróbuje nawiązać przyjacielską konwersację, by zdobyć jej zaufanie. Spróbuje też wybadać, z którego jest domu i na którym roku, oraz czym podpadła swoim kolegom. No i przyjrzy się im dobrze, tak na wszelki wypadek.
 

Ostatnio edytowane przez KaDwakus : 16-06-2016 o 17:07.
KaDwakus jest offline  
Stary 17-06-2016, 20:41   #30
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
James był zmęczony. Spał może z trzy godziny. Spędził kolejne na kompletnie znużającym zadaniu gapienia się w wyjątkowo nieatrakcyjną ruderę i jej nieciekawą okolicę. Teraz jeszcze bawił się w ciuciubabkę z jakimś dzieciakiem. Tego było za wiele! Po serii porażek i remisów, chciał w końcu wyrwać jakiś zwycięski punkt grającemu wyjątkowo podle i niefair losowi. Przypomniał sobie, że nie jest już do końca zwykłym człowiekiem. Miał odłamek w sobie. I to dawało mu przewagę nad chłoptasiem w sukience. W takich chwilach nie było mowy o skrupułach. Przez moment zastanowił się co podsunąć młokosowi, lecz zdał sobie sprawę że zależy mu tylko na tym, by się do niego zbliżyć. Jeśli jego moc oprócz podsuwania sugestii, wywoływała także pewne skołatanie jej zaimplikowaniem, to wystarczyło. Sugestia musiała być po prostu na tyle głupia, że punk wystarczająco długo głowiłby się skąd w ogóle coś takiego pojawiło się w jego głowie. James uśmiechnął się, pstryknął palcami patrząc uważnie na punka, w momencie gdy ten znowu się pokazał.

- Różowe chrupki! - rzucił dobitnie, po czym nie tracąc ani chwili ruszył w stronę ofiary.

Jeśli użycie mocy powiodło się, a punk skołatany będzie w miejscu próbował ogarnąć się, Jimmy będzie już obok.

Korzystając z chwilowej dezorientacji młodego mieszkańca squatu, rzucił prosto z mostu:

- Nie takie znowu różowe. Szukam młodego O'Malleya, brata niejakiego Duncana. Jeśli go nie znajdę, to macie przesrane wszyscy, bo młody wpakował siebie i was w niezłe gówno. Mogę mu pomóc, bo ja też w tym trochę tkwię. Więc bądź miły i po dobroci powiedz mi gdzie go mogę teraz znaleźć, albo pierdol się i żałuj potem gdy przyjdą po ciebie. A przyjdą na pewno, jak i po mnie kiedyś. I wiesz o kim mówię, bo oni trzęsą tą okolicą...
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 17-06-2016 o 20:44.
Rebirth jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172