Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-05-2016, 18:28   #11
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Jason pokiwał tylko głową. zaparkował w tylnej uliczce i zabrał ją na rekach, owiniętą w jego sweter i marynarkę, tylnym wejściem. Maher trzymał ją nawet otwierając drzwi do jej apartamentu. postawił ją ostrożnie dopiero na progu łazienki, gdzie też zostawił ją samą.


Biorąc kąpiel, Tamara stwierdziła, że po zmyciu brudu i zaschłej krwi. Na jej ciele nie ma zupełnie żadnych ran! nic. Pamiętała przecież, że wcześniej była podrapana i pokaleczona. Teraz, gdy dotykała kolan czy pleców, czuła jedynie ukucia bólu, w miejscach gdzie powinny być rany. A może tylko jej się wydawało że miała jakieś rany? Zauważyła jednak, że jej skóra jest bledsza niż wcześniej. Uczucie chłodu ucichło gdy znajdowała się w gorącej kąpieli (nie tknęła nawet kurka z zimną wodą. Ale przecież niemożliwym było by kąpać się we wrzątku - zapewne hotelowy bojler po prostu nie wyrabiał przy tak niskich temperaturach za oknem). Jednak gdy tylko wynurzyła się z wanny, nieprzyjemny chłód zaczął powracać. Zupełnie jak w czasie grypy - ciepło zdawało się uciekać z niej przy każdej nadarzającej się okazji, niczym para z termosu.

Z łazienki były drzwi do garderoby, więc Tamara mogła ubrać się w co tylko chciała, zanim weszła do pomieszczenia w którym znajdował się Maher. Mężczyzna siedział rozparty na fotelu z marsową miną. na stoliku obok leżał pistolet, dwie szklanki i butelka.

Kiedy mężczyzna usłyszał, że kobieta się zbliża, napełnił obie szklanki, swoją opróżnił do połowy niemal natychmiast.


W czasie gdy Maher niósł cię przez hotel, przyszedł do ciebie sms z numeru Vadima:
Ma$a? z ni#m nie rozm@wiaj! jest^m cał# t*lko zimno jak ch\j. Po`taram s]ę by- jutro. A+e jak mnie nie bed9e, n7c nie mów O;cu.



Jeśli pokażesz wiadomość Maherowi, ten zauważy, że nie wiesz nawet czy to napisał Vadim.
Pozostaje cie zdecydować co zrobisz z tą wiadomością, możesz pozwolić by Jason zawiadomił menagera tak jak mu poleciłaś, możesz też zmienić zdanie.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 30-05-2016 o 18:30.
Amon jest offline  
Stary 02-06-2016, 15:20   #12
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Wtulona w ramiona Jasona, odpisała na smsa trzęsącymi się rękoma:
Cytat:
Zadzwoń do mnie. Dzisiaj. Chcę pogadać.
Po drodze wcisnęła twarz w zagłębienie szyi Mahera i wtuliła się w ochroniarza jak dzieciak.
- Jesteś taki ciepły - zaskrzeczała rozoranym gardłem.

Rozkoszowała się gorącą kąpielą aż poczuła, że marszczą się jej koniuszki palców. Błogostan, wyciszenie, ukojenie rozbieganych myśli sprawił, że odetchnęła z ulgą. Namydloną gąbką leniwie i ostrożnie przemywała poobijane ciało. Pozostwiała na skórze szybko pękające bańki i ślady po pianie. Naraz gwałtownie usiadła. Ochlapała się gwałtownie wodą.
Jeszcze kilka chwil temu tu była rana, a tu dość głębokie zadrapanie. Jak to możliwe?
Wstała z wanny gwałtownie rochlapując wodę na podłogę łazienki.
Obróciła się wokół własnej osi by zobaczyć swe odbicie w lustrze.
Jedno...
Drugie...
Trzecie...
- Jak to możliwe? Przecież tu były rany, siniak wielkości sporego jajka, rozcięcia. - mruczała do siebie nic nie rozumiejąc i… stygnąc.
Ze zmarszczonymi brwiami wyskoczyła z wanny by szybko się osuszyć i ubrać. Nie chciała, tak bardzo nie chciała odczuć ponownie tego przenikliwego zimna.
Ciepłe spodnie treningowe, ciepłe skarpetki, koszulka, gruby, jasny golf.
Wszystko to nie pomogło ani trochę. Znowu nią zatelepało.
Otuliła się ramionami i ruszyła do salonu.

- Będziemy grać w rosyjską ruletkę? - wychrypiała wskazując na pistolet obok flaszki. - Czy co? Opowiedz mi, co to za obserwatorzy byli? - gardło wciąż bolało. Wychyliła nalaną wódkę i skrzywiła się strasznie. Zapiekło jak cholera. Czekała aż poczuje przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele. Czekała...
 
corax jest offline  
Stary 02-06-2016, 20:11   #13
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Maher nawet nie zareagował na twoje zaczepki i schował pistolet do kabury, poza twój zasięg. Przyglądał ci się uważnie przez chwilę i chyba uznał iż nic ci jednak nie jest gdyż burknął tylko
- Ty teraz odpoczywasz, a ja pracuję. - wstał i podszedł do okna, uchylił zasłoniętą żaluzję tylko na tyle by móc wyjrzeć na ulicę. Zaczął mówić nie odwracając na ciebie wzroku:
- To nie policja, czy tajniacy, chodzą inaczej. Wyglądają raczej na mendy z półświatka, jak twoja rodzinka. Pierwsze pytanie to: czy to ludzie Mogilewicza czy ktoś inny, może konkurencja. Drugie pytanie to: która odpowiedź na pytanie pierwsze jest gorsza?

Wódka spływająca przez gardło mogła smakować tylko w jeden sposób - jak wódka. Zamiast palenia, ssania w żołądku pozostawało jedynie uczucie czegoś obcego, nieswojego, jakby napić się wody z mydłem. Tamara mogła przysiąc, że dokładnie czuje miejsce w którym znajduje się teraz wlany alkohol. Nie było rozgrzania jedynie lekka zgaga. Najcieplejszym miejscem w pomieszczeniu wciąż wydawał się być Maher. Tamara dokładnie widziała jak pod jego skórą poruszają się ścięgna i mięśnie.

Za jakiś czas zadzwonił telefon, wyświetlił się numer Vadima.

- Mara! nic ci nie jest? - jego głos był naturalny. - gdzie jesteś? przyjadę i zabiorę cię w bezpieczne miejsce. - w tle słyszałaś dźwięk zamiatania potłuczonego szkła, wiertarek i młotków.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 07-06-2016, 00:41   #14
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
- Jeśli konkurencja to i na pewno Dziadek ma swoje czujki wystawione. Ilu ich widziałeś? - próbowała myśleć, rozcierając dłonie. Jednak… nie zastanawiając się wiele, Tamara podeszła do Jasona stojącego tyłem do pokoju i objęła go ramionami w pasie.
Nigdy wcześniej nie bawili się w taki układ. Bliskość fizyczna w sytuacji, gdzie Twoja prywatność to puste pojęcie, zupełnie nie było tym, co kręciło Marę. Poza tym do tej pory dziewczyna wcale nie była przekonana na 100% do Mahera. Teraz… teraz jednak te wszystkie zahamowania i logiczne argumenty wzięły w łeb.
Chciała by przestało jej być zimno.
- Przytul mnie. - powiedziała nie odsuwając się od pleców ochroniarza. Wsunęła dłonie pod jego ubranie by chociaż w ten sposób poczuć, że się rozgrzewa.
Chciała zamknąć oczy i znowu poczuć się wygodnie we własnym ciele.


Przychodzące połączenie zaskoczyło ją całkowicie.
- Vadi? Jestem bezpieczna. Gdzieś Ty? Nic Ci nie jest? - dopytywała Mara ze zmarszczonymi brwiami. Coś zaczynało jej w tym wszystkim nie pasować. Spojrzała na zegarek odliczając czas połączenia. - Co się tam dzieje?
 
corax jest offline  
Stary 07-06-2016, 20:43   #15
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
- Wszystkich? odkąd przylecieliśmy? z trzydziestu...
Maher wzdrygnął się w pierwszej chwili. nie dla tego że coś mu się nie podobało, po prostu nie spodziewał się, po Tamarze takiego zachowania. Obrócił się jednak i przytulił ją. Jak brat.
- Ej Mara… już ok. - Jason najwyraźniej uznał, że kobieta po prostu się niepokoi.

Dotyk męskiego ciała niemal parzył, w pozytywnym znaczeniu. Tamarę natychmiast zaczęło ssać w żołądku. Z jednej strony pchało ją w objęcia mężczyzny, z drugiej strony męczył głód.

Głos Vadima w słuchawce odpowiedział:
- Ciągle w klubie, ekipa sprząta,rozumiesz co się stało? był zamach na grubą rybę… - Maher wyrwał ci telefon z ręki rozłączył się.
- Blać!, jest gorąco... - Odsunął cię od okna, ale kątem oka zdążyłaś jeszcze zobaczyć przez szparę w żaluzjach cztery czarne BMW zatrzymujące się właśnie pod hotelem. Jason wsadził ci w rękę pistolet który wcześniej zabrał. Sam wyciągnął drugi z szafki.
- Spierdalamy stąd! - chwycił cię za rękę. Pospiesznie wybiegliście na korytarz.
- Dach! - zakomunikował ochroniarz, biegliście po schodach przeciwpożarowych. Za chwilę Tamara mogła usłyszeć odgłosy wielu obutych stóp tuczące się po schodach jakieś dwie kondygnacje pod nimi.. Jason wyważył z kopniaka drzwi prowadzące na dach. Pędziliście w stronę krawędzi, kamienice w centrum miasta przylegały do siebie i dla kogoś w dobrej kondycji jak wy nie było jakiegoś specjalnego problemu by przemieszczać się z miedzy nimi. Oczywiście gdyby nie fakt iż było pełno śniegu… .
Strzał, kolejne cztery. wiatrówka? Po kilku metrach Maher padł na śnieg, jakimś cudem zatrzymał się przy rynnie i nie spadł. Z jego łydki wystawała czerwona strzałka tranquillizera.

Ciałem mężczyzny targały konwulsje a z ust toczyła się ślina. Tamara poczuła ukucie na plecach, w biegu obejrzała się za siebie, wystawały z niej aż trzy podobne strzałki. Kiedy spowrotem spojrzała przed siebie zobaczyła lufę pistoletu dziesięć centymetrów on swojego czoła.

Kobieta nie dała ci żadnej szansy na reakcję, zamachnęła się bronią i uderzyła roztrzaskując ci twarz. Wtedy wszystko zgasło.


Obudziłaś się w białym pokoju, szpitalu, laboratorium, celi, sali przesłuchań.

Twoje ciało było przytwierdzone do łóżka stalowymi klamrami, zupełnie jakbyś miała co najmniej móc wybuchnąć. Towarzyszyło ci znane już uczucie chłodu i głodu. Twarz w którą zostałaś uderzona nie sprawiała ci natomiast żadnego bólu. W koło ciebie kręciło się trzech mężczyzn w białych fartuchach. Gdy jeden z nich złapał twój wzrok, uśmiechnął się podle.
- Ujmę to najprościej jak się da - wyciągnął z kieszeni strzykawkę z czerwonym płynem - zostałaś zainfekowana - zdjął osłonkę z igły - nie ma lekarstwa - podszedł krok bliżej i przyłożył igłę do jej skroni. - ale jest to - poczułaś jeszcze jak cienka strużka metalu zagłębia się w twojej głowie a potem w czaszce rozlała się błogość. Ciepło penetrowało twój organizm, idąc od głowy w dół aż do stóp, uczucie głodu również przestygło.
- Kooperacja oznacza życie… - mężczyzna przerwał wywód gdy Tamara zaczęła się krztusić, z jej ust wylała się ciecz, zapach nie pozostawiał wątpliwości - alkohol który wypiła w hotelu.
- those russians… - wtrącił mężczyzna do swoich towarzyszy z dezaprobatą, po czym kontynuował po rosyjsku:
- Ogranicz spożywanie płynów do minimum, powiedzmy szklaka wody dziennie. Staraj się prowadzić wieczorny tryb aktywności. To znacząco spowolni… “postępy” infekcji. - Mężczyzna podszedł do konsolety i włączył intercom
- Grupa wsparcia proszę. - do pomieszczenia weszło pół tuzina komandosów.

Mężczyzna nacisnął coś na konsoli, po czym wraz z towarzyszami usunął się z pola widzenia, kryjąc się za komandosami. W tym czasie, pasy trzymające Tamarę w pozycji leżącej zaczęły się odpinać. Zanim kobieta podniosłą się i usiadła, wszyscy zdążyli opuścić już pomieszczenie. Poza jedną osobą.

Vadim Mogilewicz we własnej osobie stał oparty o ścianę i przyglądał ci się.
- No wreszcie Mara, muszę przyznać, miałaś wejście… - zaśmiał się - no i gratulację z okazji zostania pełnoprawną, czarną owcą rodziny. Twój ojciec będzie wściekły...
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 13-06-2016, 19:22   #16
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Tamara zamrugała powiekami, zupełnie nie mogąc ogarnąc tego wszystkiego co się dzieje.
Zimno, głód, karkołomna ucieczka z Jasonem po petersburskich dachach przypominająca… polowanie?
Przyglądała się i przysłuchiwała słowom “Kitla” czując rosnącą irytację:
- Jest co? - dopytywała, próbując unieść głowę - Jakiej infekcji? Gdzie Jason? - szarpnęła się w uwięzach. - Kooperacja z kim i w czym?

Widząc wpadającą ekipę komandosów szeroko otworzyła oczy:
- Ochujało was już? O co tu chodzi?

Widząc Vadima poczuła coś na kształt ulgi i rosnącego wkurwu. Leniwie usiadła po to by przez chwilę rozglądać się po pomieszczeniu i ocenić gdzie jest. Tak, jak uczył ją Jason szacowała zabezpieczenia miejsca, liczbę kamer i wyjść. W końcu zeskoczyła i rozprostowała się w końcu czując ciepło… no może nie ciepło ale raczej brak chłodu.
Zeskoczyła z fotela i podeszła do zadowolonego z siebie mężczyzny.
- A więc zostawili konika trojańskiego, byś mnie oświecił w sytuacji. Jakie wejście? I co z tym wspólnego ma mój nieżyjący ojciec? Gdzie jest mój ochroniarz? I co to za szopka? - stanęła na wprost młodszego Mogilewicza - Gdzie Dziadek? - zaczęła podejrzewać, że ten ostatni jednak jej umknął, co spowodowało kolejny podskok zimnej furii.
 
corax jest offline  
Stary 13-06-2016, 22:51   #17
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Ubrany w biały fartuch mężczyzna nie był w najmniejszym stopniu zainteresowany udzielaniem jakichkolwiek odpowiedzi.

Pomieszczenie stylizacją przypominało szpital lub jakieś laboratorium, choć ściany, drzwi i wszelkie wykończenia wyglądały znacznie solidniej, niż zwyczajowa plastikowa tandeta. Wszystko było zimno białe. Wszelkie styki konsolety, łóżka, paneli czy świateł były idealnie dopasowane, nie posiadały żadnych szpar, zagłębień, śrubek - nic taniego. Do uszu Tamary nie dochodziły też żadne dźwięki tła, czy zapachy.
Było tylko jedno wejście, trudne do odróżnienia od ściany gdy pozostawało zamknięte (jak teraz).
Tamara nie widziała, żadnego standardowego typu kamer, lecz pod panelami sufitowego oświetlenia mogła by się znajdować dowolna ich ilość.

Vadim był w dobrym humorze, ale zrobił minę wskazującą zrozumienie. Machnął teatralnie ręką.
- Maher stracił swoją przydatność. - stwierdził przedmiotowo bardziej do siebie po czym złapał twój wzrok i uśmiechnął się - nie przejmuj się mała, nic mu nie będzie. - Vadim minął cię, podszedł do łóżka i stolika, które były jedynymi meblami w pomieszczeniu. Usiadł na brzegu tego pierwszego, zakładając nogę na nogę. Wyjął złotą papierośnicę i zaproponował ci papierosa - Insignia.
- Pal bo ci płuca zarosną… - zaśmiał się i odpalił własnego - Nikt nie planował “tego” w najbliższym czasie, mój stary miał cię ostukać w interesach, przez parę lat - zaciągnął się - tak jak sobie tego życzył “Juryj ” - Vadim wyraźnie akcentował słowo jakby imię było nie na miejscu. - chciałem zwyczajnie pogadać a tu te komplikacje w klubie… - odniósł się do ich pierwotnego spotkania w Pierestrojce, spojrzał na Tamarę z uśmiechem - coś ci pokaże… - trzymając peta w ustach, zdjął marynarkę i rozpiął koszulę.

- Nieźle mi dojebał a i tak miałem największego farta. Jestem nosicielem od czterech lat, zagojenie się czegoś takiego zajmie mi chyba z miesiąc. Za to ty moja droga - kiwnął na ciebie brodą zakładając spowrotem ubranie - nie masz nawet złamanego paznokcia. Bydle zainfekowało cię osobiście.

Vadim wstał, bezceremonialnie zagasił peta o wyświetlacz lcd na stoliku i pstryknął go na bok.

- Jak cię jakoś strasznie gna do mojego starego to jasne, możesz wpaść do niego rano, ale już chyba tylko na kielicha i to on będzie pił. Są pilniejsze, ważniejsze sprawy. “To” co narobiło zamieszania w Pierestrojce nie zainfekowało tylko ciebie, wiemy o tuzinie biegającym teraz po mieście. To robi złą reklamę, zresztą niedługo zrozumiesz.

Mężczyzna ruszył w stronę wyjścia.
- Chodź, ta sekta medyków działa mi na uzębienie. - zanim drzwi się otworzyły spojrzał jeszcze na ciebie spod oka:
- Acha Mara, cokolwiek głupiego przyjdzie ci do głowy… zapomnij. “Juryj”, odkąd “martwy” jest tu Czerwonym Carem, a fakt, że ktoś mu cię zakapił wkurwił go na amen. To że jeszcze jeszcze żyjesz nie oznacza że będziesz teraz jaśnie panną. Odpierdol coś a rozjebią ci łeb, panimajesz?
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 13-06-2016 o 23:03.
Amon jest offline  
Stary 14-06-2016, 15:57   #18
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
- Vadi, nie pierdziel, tylko mów normalnie. Nie pytam, czy stracił przydatność czy nie. Pytam, gdzie jest. No i oczywiście gdzie jest. - Mara przyjęła papierosa i poczekała aż Vadim szarmancko go jej odpali. Zaciągnęła się dymem i mało co nie zakrztusiła słysząc kolejne słowa mężczyzny.
- Vadim - powiedziała niemal czule wyciągając dłoń do jego czoła - czegoś Ty się nażarł w tej Pierestrojce? Mój ojciec nie żyje… - słowa utknęły jej w gardle, gdy zobaczyła rany na ciele Mogilewicza. - Jak to zagoić? Przecież do szpitala to trzeba. Jak Ty w ogóle funkcjonujesz?! Co zainfekowało? Czym?

Nabrała w końcu powietrza by stwierdzić:
- Vadim - znowu powtórzyła jego imię i siliła się na spokój chociaż irytacja zaczynała grać w niej pierwsze skrzypce - Zacznij od początku.
Kolejne słowa Vadima znowu sprawiły, że zapomniała o trzymanym w dłoni fajku i ruszyła za mężczyzna posłusznie. Drepcząc dopytywała znowu:
- Czerwonym Carem? Jaśnie panną? KTO?! KTO ma mi rozjebać łeb?
Zanim wyszli złapała w końcu Vadima za ramię - to zdrowe - i odwróciła do siebie.
- Junior!!! - wysyczała - Gadaj z sensem, bo chore ramię za chwile będzie najmniejszym problemem! - zdawała sobie sprawę, że te przepychanki przypominają ich “rozmowy” z czasów dzieciństwa, gdy Vadim zazwyczaj wygrywał przewyższając ją samymi rozmiarami. Zdarzyło się jednak kilka razy, gdy żałował droczenia się z nią. Teraz miała za sobą trening Mahera i ciężki wkurw na koncie. Szanse mogły być wyrównane. Próbując z niego wycisnąć informacje ruszyła w końcu za nim.
 
corax jest offline  
Stary 15-06-2016, 11:09   #19
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Vadim machnął uspokajająco ręką.
- Maher śpi, jak się obudzi za kilkanaście godzin, dostanie nową robotę a o tobie ma z nikim nie gadać. A ty dla jego dobra nie kontaktuj się z nim… - popatrzył na ciebie wnikliwie - nie kontaktuj się z nim za często. Spędziłaś z nim za dużo czasu, za dużo o tobie wie, łatwo się czegoś domyśli jeśli pojawią się jakieś zamiany… powiedzmy w twoim zachowaniu lub nawykach. - wyciągnął z kieszeni marynarki twój nieźle już sfatygowany telefon i podał ci go. - Tu i tak nie ma zasięgu.

- A ty w szpitalu byłaś?... - zauważył z przekąsem po czym spoważniał - Mara słuchaj ja wiem, jak to wszystko teraz dla ciebie wygląda, wszyscy to przechodziliśmy. Może niektórzy nie tak brutalnie jak ty, ale przechodziliśmy. - poprawił mankiety - jak będzie czas poznam cię z kimś kto może ci dać więcej detali.

- Ja o tym myślę jak o wirusie. Żyje w twoim ciele i ponieważ sam nie chce umrzeć, za wszelką cenę nie daje też umrzeć twojemu ciału. - poczekał trochę pozwalając ci przyswoić informację - tylko się kurwa nie śmiej - dodał. - Twój szczep jest starszy i działa jak torpeda. Nawet będąc zainfekowana powinnaś wykitować w klubie. Jednak wirus zdążył skanibalizować twoją krew i jakieś organy, żeby cię przytrzymać przy życiu. Zimno i głodno może ci było? no to właśnie dlatego. Jeszcze parę godzin i zaczęła byś się dusić a wtedy… - zatrzymał się w wywodzie - chuj wie co byś zrobiła. Musieliśmy cię złapać dla twojego i wszystkich w około bezpieczeństwa.

- I na tym się teraz skup. Twój stary “stary” też ma tego wirusa, a cały zamach to był jego pomysł. - kiedy złapałaś go za ramię odpowiedział:
- Ktoś z zarządu, może nawet na plecenie Cara - tak twojego tatusia. Car trzyma rękę na tym kto ma być zainfekowany, gdzie jak i przez kogo. Bo większość szczepów wirusa jest ciężka, lub wręcz niemożliwa do kontroli. Ty jesteś “zakapiona na dziko” a to jest zazwyczaj jak wyrok śmierci. Chuj wie co komuś takiemu odbije więc się ich tępi żeby nie zwrócili na siebie uwagi społeczeństwa. Polujemy teraz na całą resztę twojego “rodzeństwa” z Pierestrojki i jak się przy tym wykażesz zostaniesz zaakceptowana. - poprawił garnitur - I wyluzuj trochę młoda, ja jestem po twojej stronie.

Wyszliście na korytarz - biały i sterylny jak właśnie opuszczona przez was sala.
Z tą różnicą że ściany były jednak pomalowanym na biało żelbetonem a nie jakimś drogim kosmiczne bajerem. Korytarz był wystarczająco szeroki i wysoki by swobodnie mogła przejechać nim ciężarówka. Doszło do ciebie, że kompleks musi być starym zimnowojennym schronem atomowym, zagospodarowanym do nowego celu.

Co chwile mijały was patrole uzbrojonej ochrony. czasem towarzyszyli im cywile. Cywile ubrani byli jak różnie, jedni w garnitury inni jak na koncert rockowy, przeważali bardzo młodzi ludzie. Vadim zdawał się znać ich wszystkich bo co raz kiwał komuś głową lub odpowiadał na czyjeś powitanie. Na ciebie natomiast patrzyli z zainteresowaniem lub nie patrzyli wcale.
- Sami nosiciele - skomentował cywilów Vadim, jakby miało cię to podnieść na duchu.

Po kilkunastu minutach spaceru, mundurowych i uzbrojonych było już niewiele, dominowali cywile.



Miejsce wyglądało teraz jak tętniący życiem budynek korporacyjny czy biurowy, a może archiwum? liczne stanowiska komputerów, banki danych. Vadim prowadził cię w stronę czegoś w rodzaju pracowniczej kantyny.


Zajęliście wolny stolik na uboczu. Vadim wziął do ręki leżące przed sobą menu:
- Dobra, mały kurs żywienia. Wirus w pewnym zakresie dostosowuje się do nosiciela. Nie jest wstanie przyswajać żadnego zielska więc powinnaś przejść na wegetarianizm… - zawahał się - nie kurwa, cofnij, na weganizm. - szybko dodał z wyjaśnieniem - nie jesz po to żeby się najeść tylko dla smaku- nie jedz za dużo… przemiana materii nie jest za dobra. przy tępię tej twojej adsorpcji dobrze że chociaż kielicha możesz wychylić - wskazał na twój dekolt mokry od zwróconej wódki. - Nie tykaj mięsa.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 19-06-2016, 18:41   #20
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Tamara przestała zadawać pytania. Bała się, że chaotyczny i nieskładny sposób opowiadania Mogilewicza w końcu wytrąci ją całkowicie z równowagi.

Nie wiedzieć czemu w głowie zapętlił jej się kawałek:

"Ojciec żyje..
Jego pomysł…
Czerwony Car…
Korporacja?"


Z każdym zdaniem Vadima, które miało być wyjaśnieniem, pojawiało się więcej pytań.
Mijała ludzi zupełnie ich nie zauważając próbując sobie poukładać te wszystkie nowości we łbie.
Oglądała za to mijane miejsca, odruchowo sprawdzając zabezpieczenia. Liczyła mijanych strażników…

W połowie radosnego wykładu na temat zmiany sposobu żywienia, przerwała mężczyźnie.
- Vadi… stój. Idziesz jak czołg, bez ładu i składu. - warknęła. Westchnęła i rozpoczęła prawniczym tonem, który przez lata studiów niemal stał się naturalnym odruchem:
- Podsumujmy: zostałam zarażona jakimś tajemniczym wirusem, w zamachu sfingowanym przez mojego ojca. Ojca, który do tej pory wierzyłam, że nie żyje, ale tak naprawdę jest Czerwonym Carem działającym zza kurtyny, również zarażonym wirusem i zarządzającym całym bagnem innych zarażonych. Działa na zlecenie korporacji. Ja zostałam zarażona nieautoryzowanym szczepem, który jest kontrolowany przez rzeczoną korporację, nierdzenną dla Rosji. Każdy nowy ma się wykazać biorąc udział w łapance na innych zarażonych. Zgadza się do tej pory?

Odczekała na reakcję Mogilewicza po czym kontynuowała:
- Z jakiegoś powodu wirus nie pozwala na jedzenie co samo w sobie jest bzdurą. Jeśli wirusowi zależy na podtrzymywaniu gospodarza przy życiu, ten ostatni musi coś jeść. Chcesz mi powiedzieć, że żywimy się raz na czas pęczkiem pietruszki? Co się dzieje, gdy zjem mięso?

Przez chwilę mierzyła Vadima spojrzeniem, zakładając nogę na nogę:
- Nadal mam pytania i proszę byś się postarał na nie odpowiedzieć: co to za korporacja, kto ją finansuje, kto zasiada w zarządzie, co to dokładnie za wirus? Oraz dodatkowo: Ilu jest zarażonych nieautoryzowanym szczepem? I o co chodziło z tym całym szwadronem śmierci w gabinecie? A na koniec: kiedy spotkam się z ojcem?
 
corax jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172