lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Miecze, mechanika i magia. Ścieżka awanturnika. (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/16609-miecze-mechanika-i-magia-sciezka-awanturnika.html)

Ardel 12-08-2017 11:40

- Cześć, Musa. Dziwna ta wodna panienka, ale z pewnością łatwiej jej uwierzyć niż głowie demona.

I od razu ruszam za Ghorbashem. Czarne kwiatki to pewnie róże, chcę się im przyjrzeć. Może się okazać, że będą tam i sadzonki, które podobno są drogocenne. Jak są, to plądruję, głupio (a może i mądrze) wierząc w słowa Ussy.

dzemeuksis 16-08-2017 19:20

Zniechęcony widokiem retort oraz temu podobnych naczyń niewiadomego przeznaczenia i niedostrzegalnej dla orczego oka wartości Ghorbash w pierwszym odruchu wraca do pomieszczenia ze stawem. Przemierzając je w kierunku drzwi dostępnych na wschodniej ścianie wbija szpilę w Ussę, na co najada tylko prycha.

Drzwi ustępują odsłaniając pomieszczenie jakoś tak dwukrotnie dłuższe niż poprzednie, przez co stanąwszy w progu ork nie dostrzega przeciwległej ściany zbyt wyraźnie. Ale co innego przykuwa uwagę Ghorbasha, który zauważa ruch na podłodze! Ta okazuje się być wielkim polem bitwy, pośrodku którego wznosi się warowny, otoczony fosą i sięgający... gdzieś do kolan zamek, zaciekle oblegany przez miniaturowych ołowianych rycerzyków.

Kiedy udaje się w końcu oderwać wzrok od niezwykłego widowiska i spojrzeć w górę, ork dostrzega, że komnata ta, podobnie jak poprzednie jest dość wysoka a nad drzwiami, którymi wszedł, wznoszą się drugie drzwi, lecz wyrastające od sufitu. Na środku bliźniaczego pomieszczenia na górze znajduje się szeroki, kwadratowy otwór, którego dno, jeśli je ma, ginie w mroku.

Zdaje się, że z obu pomieszczeń - i tego na podłodze i tego na suficie, prowadzą jeszcze kolejne dwie pary położonych nad sobą drzwi, umieszczonych na północnej ścianie, jednak nie na środku, lecz bliżej wschodniej, niewyraźnie widocznej ściany.

Tymczasem Ryo próbuje zacieśnić znajomość z Ussą, dopytując o nazwanie jej biesią córą. Odpowiedź najady jak zwykle jest mało konkretna, rzec by można enigmatyczna.
- Przecież to widać, jak na dłoni, złociutka - perlisty śmiech Ussy zaczyna już co poniektórym działać na nerwy. - Nic nie ujdzie spojrzeniu wodnej panienki...

Pozostali członkowie drużyny rozdzielają się. Merkon zerknąwszy pierw przez drzwi laboratorium, później przez ramię Ghorbasha na rycerzyki, z rosnącym frasunkiem próbuje przenieść układ tego szalonego labiryntu na papier. Yuteal przysłuchuje się rozmowie Ryo z Ussą. Musa przetrząsa laboratorium. A Xsavery wykorzystując siłę mechanicznej ręki pomaga We przezwyciężyć grawitację i dostać się na stronę czarnych róż.

We znajduje się po stronie róż, które są wszędzie dookoła, we wszystkich możliwych stadiach rozwoju od ledwo kiełkujących sadzonek, brakuje tylko przekwitłych. Niektóre z donic są puste. W pomieszczeniu unosi się łagodny, słodkawy zapach. Wtem!

Barbarzyńca dostrzega, że większą część podłogi pomieszczenia, która z dołu, w słabym świetle, wydawała się po prostu ciemna, zajmuje poskręcany wokół donic czarny wąż o cielsku grubości dwóch silnych ramion. Drgnął! Otworzył powiekę, odsłaniającą żółte, gadzie ślipie i przesuwa się powoli, wprawiając w ruch całe swoje jestestwo, nie porusząjąc jednak przy tym żadnego kwiatu.

Ardel 18-08-2017 20:23

Ale długi pytong! - myślę, chwilkę po tym, jak zastanawiałem się nad efektywnym wykorzystaniem przestrzeni. Po co komu sufit, jak może mieć dwie podłogi? Genialne!

W każdym razie - długi pytong jest ważniejszy niż efektywne wykorzystanie powierzchni płaskich. Uważając, żeby nie potrącić kwiatów, wyszarpuję miecz i chcę wbić go w łeb paskudy. Przy okazji krzyczę do reszty:

- Tu jest cholernie wielki wąż!

Campo Viejo 21-08-2017 04:06

- A tu cholernie małeludki! - odkrzykuję i obracam się, żeby popatrzyć na węża i mam nadzieję, że prawdziwy a nie jakaś figura kamienna z dżodżownica długa niczym pyton.

Ryo 23-08-2017 07:34

- A szkoda gadać, szkoda strzępić ryja. Ciebie powinno się jebać - stwierdzam do wkurwiajacego bytu. Idę pomóc chłopakom.

Zerkam na Yuta, jakoś mi się przeoczyło, że się gapi na mnie.

- Olejmy to piździelstwo i róbmy swoje, tak jakby jej tu nie było. Czas i nerwy oszczędzimy - mówię do niego, będzie chciał wyjaśnień - spoko, ale nie teraz, musi z tym poczekać i handlować.

Wódkę wylewam do jeziorka, żeby ta głupia flądra zamknęła mordę i nie wnerwiała. A może jej zaszkodzi, zdechnie i nie będzie nas więcej wkurwiać.

Węża uznaje za groźniejsze ciulostwo, ale widzę że idzie tam już Ork. No nic nie szkodzi, bo pomóc mogę tak czy siak. Cisnę nożem prosto w gadzi łeb tak, żeby go zdekapitować. Jak okaże się hydrą, to mogę osobiście to chujostwo załatwić metodą Herkulesa.

Jak nie będzie potrzebna moja pomoc, to zostaje na warcie, cholera wie co z tą całą piczą. Zawsze o to można się zapytać później Neqa.
Albo tą całą Imupameaz.

dzemeuksis 30-08-2017 21:04

We skacze w kierunku wznoszącego się wężowego łba wielości małego arbuza. Nad głową dzierży trzymaną oburącz i skierowaną ostrzem do dołu rękojeść swego olbrzymiego miecza.

Ze starcia gigantów zwycięsko wychodzi wąż - głowa błyskawicznie zmienia położenie, przez co ostrze trafia w pustkę. Jednocześnie potężne sploty owijają się wokół kolan barbarzyńcy i pociągają go do góry, jak szmacianą lalkę.

Tymczasem z pomocą bieży Musa a raczej ciśnięta przez nią włócznia, która ześlizguje się po grubym cielsku, drasnąwszy je tylko nieznacznie. Gadzina widać jednak nie nawykła do bólu, bo trafiona odruchowo rozluźnia chwyt i wypuszcza barbarzyńcę.

W tym momencie do pomieszczenia z laboratorium na dole i różanym ogrodem na górze wpada Ghorbash i Ryo. Jeśli chcą We przyjść w sukurs, to muszą albo jakoś przedostać się na górę (barbarzyńca wcześniej wykorzystał do tego Xsaverego, który stoi osłupiały), albo użyć broni dystansowej.

Ardel 01-09-2017 12:10

- Cholera - krzyczę, gdy po moim hańbiącym ataku, gad oplata mnie ciasno zawojami swojego cielska. Szczęśliwie chwilę później, uwolniony, ląduję na ziemi, próbując się otrząsnąć z dziwnego, miażdżącego bólu.

Nie ma sensu atakować łba potwora, jest zbyt szybki. Skupiam się na obronie, co oznacza nic innego, jak cięcie mieczem każdego kawałka węża, który postanowi się do mnie zbliżyć.

Campo Viejo 01-09-2017 14:17

To ja go tne!

Kiedy już zeskoczę do góry podsadzony przez Xawego się ma rozumieć rzecz jasna.

Ryo 01-09-2017 23:40

A ja przeciągam We na drugą stronę sufitu.
Czy tam podłogi.
Jeden chuj.
Znaczy się, przeciągnę, jak Xav mi pozwoli skorzystać z jego asekuracji.
Jak nie pozwoli, to ciskam nożem w gadzi łeb. Na tyle silnie, żeby najlepiej łeb gadzinie odpadł. Jak łeb poleci w moją stronę, to tnę go mieczem na pół w iście zajebistym stylu.

dzemeuksis 06-09-2017 21:35

Ostatnie krople wódki zapuściły się z flaszki do stawiku, kiedy zamieszanie w sąsiednim pomieszczeniu przykuło uwagę Ryo. Dziewczyna zerwała się na równe nogi gotowa przyjść z pomocą krewkiemu kompanowi, który znalazł się w nielichych opałach.

Ryo szybkim rzutem oka oceniła sytuację i powzięła sprytny plan ratunku. Nie zdążyła jednak niczego zdziałać, bowiem coś zimnego, bardzo zimnego przebiło jej plecy i wyszło mostkiem.

Przez kilka mgnień wpatrywała się w wystający z trzewi lodowy szpikulec i zanim okrutne boginie losu przecięły jej nić żywota w uchu zabrzmiały wysyczane przez zaciśnięte zęby słowa Ussy:
- To. Nie było. Śmieszne.

We bierze potężny zamach i spuszcza miecz na pełzające wokół gadzie sploty, co wymaga znacznie mniejszej precyzji niż trafienie głowy i przynosi efekt! Oto szerokie ostrze zagłębia się w grubaśne cielsko i kiedy wydaje się, że przepołowi wężysko na dwoje, utyka gdzieś pod koniec drogi.

Wiedziony odruchem rozwarty pysk z wystającymi kłami i rozdwojonym językiem szybuje w kierunku barbarzyńcy, który w ostatniej chwili zwinnym skrętem tułowia unika kontrataku.

Szarpnięcie gadziny do skoku w połączeniu z nie puszczającym miecza We sprawiło, że ostrze kończy dzieła i monstrum składa się teraz z dwóch części, połączonych jeszcze przez chwilę płatem skóry nim przedśmiertny spazm położy i temu kres.

W ferworze walki i przez wrodzoną odporność na ból barbarzyńca nie poczuł ukłucia wywołanego przez wbity w zamieszaniu w podudzie kolec czarnej róży. Kiedy go spostrzega, jest już za późno - śmierć przychodzi szybko i cicho a Ghorbash dociera na górę już tylko po to, by zamknąć mu oczy.

- Jasna cholera... - mówi Yuteal.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:43.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172