lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Miecze, mechanika i magia. Ścieżka awanturnika. (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/16609-miecze-mechanika-i-magia-sciezka-awanturnika.html)

psionik 17-11-2016 12:18

Nie podoba mi się to. W zasadzie nikomu nie podoba się sytuacja, gdy ktoś przywłaszcza sobie coś, co nie jest jego.
Dopóki jednak jesteśmy w powietrzu, jest pewność, że ów ktoś nadal znajduje się na pokładzie i mój wycior razem z nim. Wzdycham i przypalam papierosa. Gong. ~ Oho, pewnie obiad ~ myślę poprawiając włosy i sprawdzając, czy ubranie leży jak należy.
Wychodzę zamykając za sobą drzwi. Do mesy kieruję się krokiem energicznym, lecz nie pośpiesznym. Mechaniczna ręka pracuje cichutko 'tyk, tyk, tyk'. Jestem chyba przewrażliwiony, albowiem zdaję się być jedynym, który słyszy cichą pracę mechanizmu.
Zostawiam za sobą kajutę i ślad dymu ciągnący się leniwie za mną.

-Panie Lato, będę miał za chwilę sprawę do Was.
- Po jedzeniu proszę Pana -
odpowiadam ciepłym basem.

Jedzenie nie należy do najlepszych jakie jadłem, ale gentelmen nie wybrzydza. Obserwuję przelotnie pozostałych członków załogi. Gdzieś wśród nich jest poszukiwany przeze mnie złodziej. Może siedzi koło mnie? Może uśmiecha się przyjaźnie? Może razem piliśmy?
Może....

Ryo 17-11-2016 15:42

Dostaję pytanie, co zrobić ze złodziejem. Mnie jednak na obecną chwilę bardziej zastanawia dewastacja statku, wyglądająca na swoistego rodzaju zdradę. To jest dla mnie większy problem na obecną chwilę, to że wśród nas ukrywa się ktoś, komu zależy na fiasku wyprawy.

Próbuję zjeść obiad w spokoju, ale nie jest to proste. Królewska kuchnia to to nie jest, ale nie ma nic lepszego do jedzenia na obecną chwilę. To nie jest jednak największy problem.
Kapitan nawet podczas jedzenia musiał myśleć nad wieloma rzeczami. Musiał też panować nad sytuacją. Nawet jeśli musiał przy tym przerwać posiłek, żeby rozwiązać problem.
- To zależy czego to jest złodziej - pytam się faceta, który już raz kiedyś chciał gapić mi się do biustu. Widać po nim, że chce komuś spuścić manto, ale ja nie chcę rozrób na pokładzie. Jeszcze mi tego brakuje, żeby załoganci mi się bili, jakby problemów nie było wystarczająco dużo.

- Ale nie chcę widzieć tutaj rozrób na statku - dodaję, patrząc gościowi w oczy. Słowa te kieruję nie tylko do niego, ale też do reszty. - Od rozstrzygnięcia sporu będę ja. I nikt inny, chyba że kogoś wyznaczę do tego celu.

Pan Elf 17-11-2016 16:11

Znajdując się za sterami naszego pięknego statku, staję i rozglądam się po zebranych.
- Dobra, moi drodzy! Czas zacumować! - oznajmiam entuzjastycznie, obdarzając każdego radosnym uśmiechem i bielą ostro zakończonych kłów.
Potem rozdzielam zadania pomiędzy odpowiednich ludzi. Faktycznie chcę, by cztery kotwice zaczepić o pobliskie drzewa, gdzieś niedaleko starorzecza i bagna, zgodnie ze wszystkimi zaleceniami. Chyba. Tak przynajmniej wnioskuję z bazgrołów w dzienniku. Ach, nigdy nie pisałam zbyt ładnie!
Nie rozporządzam całkowitego osiadania na ziemi, bo nie widzę takiej potrzeby - są przecież drabinki!
Jeśli wszystko idzie zgodnie z planem, zapisuję sobie w dzienniku wszystkie niezbędne dane i radosnym krokiem zabieram się z resztą załogantów na posiłek.

Najpierw badawczo przyglądam się zawartości jedzenia, które mam przed sobą. Jeśli nie ma tam żadnego mięsa i nie pachnie podejrzanie padliną, to zjadam w pośpiechu. Jeśli natomiast znajduję jakieś martwe zwierzaki w swoim talerzu, oddaję wszystko Ghorbashowi, oczywiście ładnie się do niego uśmiechając i szczerze życząc smacznego.

Agape 17-11-2016 19:43

Wynosimy gar do mesy. Już mam wyjść na pokład żeby zwołać załogę, ale dziwnym trafem zjawiają się sami, z małą Ryo w przydużym kapitańskim kapeluszu na czele. Mimo wszystko wychodzę i walę parę razy chochlą w pokrywę żeby przywołać maruderów. Potem raz dwa zabieram się za wydawanie strawy, leję gęstą zupę do mich i dodaję po kawałku chleba. Trochę się przy tym ubrudziłam toteż oblizuję dłoń i każdy kogo to interesuje może zaobserwować, że nie mam rozdwojonego języka, czy jest szorstki nie widać.

Kiedy wszyscy mają już swoje porcje dosiadam się do jednego ze stołów i wypytuję Gandę o to co działo się na apelu. Tak jak się spodziewałam lądujemy, zaskakuje mnie za to zmiana na stanowisku kapitana i prawdopodobny sabotaż olinowania.

-Pani kapitan. Co z racjami? Zapasów zostało jeszcze na jutro.- zwracam się do nowej przełożonej, niech decyduje.

Potem pójdę zanieść jedzenie Yutealowi i czuwającej przy nim byłej już kapitan Wąż.

Ryo 17-11-2016 21:03

Czarna wspomina o zapasach jedzenia, że zostało porcji jeszcze na jutro.
- A później byłyby pustki? - upewniam się.
Będzie najpewniej kolejna decyzja do podjęcia. Na pewno nie spodoba się załodze, a zwłaszcza jej bardziej leniwej części.

-Tak. Jeśli jutro jemy normalnie to na pojutrze, nic nie zostanie.- wyjaśnia Czarna.
- Dobrze, dzięki za poinformowanie. Później ogłoszę decyzję, co w tej sprawie, z pewnością jeszcze dziś to zrobię - odpowiadam Czarnej. Duża idzie gdzieś z jedzeniem, pewnie do Yuteala. Nie zdążyłam jej jeszcze przekazać jednej rzeczy, ale może zrobię to potem.
Teraz korzystam z chwili przerwy. Muszę poukładać sobie w głowie, co potem wszystkim ogłosić i przygotować się do ewentualnego buntu załogi. A przede wszystkim zastanawiam się, co zrobić z puczystą, a wpierw - jak go złapać na gorącym uczynku.

skomand92 17-11-2016 23:24

-Wracając do rozmowy, będę potrzebował na jutro rano ileś granatów standardowych z lądem nietopkiem lub innym zabezpieczeniem do wody. Ewentualnie odpowiednio większej liczby mniejszych ładunków.
Przez chwilę patrze na wypłowiały kawałek mięsa na swojej łyżce zastanawiając się czym wcześniej był.
- Łowiliście już może kiedyś ryby na wybuch?

psionik 18-11-2016 11:38

Spoglądam na rozmówcę ze zdziwieniem. Ani dzień dobry, ani innych uprzejmości.
Taksuję go nie przerywając jedzenia.
- Ja na przykład nie pogardziłbym dobrą whisky, cygarem i dobrą książką - odpowiedziałem - Niestety, ciężko tu o każdą z tych rzeczy. -

Campo Viejo 18-11-2016 19:28

- Ryby na wybuchi? - wtrącam się zdziwiony, ale zainteresowany pałaszując dokładkę od kochanej Rudej. - I co z tych ryb zostanie? Miazgi-miazgi? Czy to jakieś malutkie wybuszki, czy na jakie rzeczne lewiatany chcesz wybuchać? Nie lepiej na sieci, po wielkiemu cichu?

skomand92 18-11-2016 19:35

Mrużę oczy nie wiedząc czy ma on pretensje do witania się trzy czy cztery razy dziennie, czy o coś innego. W końcu mnie oświeca.
- Książki z mojego bagażu są do pana dyspozycji. Z ładunkami wyrobicie się do jutra rana, jeśli niema ich w gotowej postaci? Jak zasłyszałem zapasów starczy nam jeszcze na jutro wolałbym jednak by następny obiad był już z tego co złowimy.
W końcu przełykam zawartość łyżki.

-Mmmm- przełykam.
-Wrzuca się w wodę ładunek, ten wybucha i ryby ogłuszone same dookoła wypływają. Bardzo skuteczna i przyjemna metoda acz po niektórych krajach dziwnym prawem zakazana. Z siecią można by było ale bez porównania dłużej i mniej wydajniej.

Campo Viejo 18-11-2016 19:49

- O! - zdumiewam się. - Same wypływają, bo głuche? Takie durne?! Podoba mnie się to! Jam bym na wybuchi nie brał tylko spierdalał!

Mam wyraźnie poprawiony nastrój.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:26.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172