Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-08-2017, 12:23   #1
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
[Steampunk 18+] Origo

Cytat:
Drodzy poddani,

To trudne czasy dla wszystkich królestw Origo, tym trudniejsze Wakafield, z uwagi na zniszczenia jakich doświadczyło podczas Wielkiej Wojny. Cieszy mnie więc siła i hart ducha z jakim stajecie do walki z dniem codziennym, budując w sposób uczciwy nasze królestwo.

Niestety już od wielu lat wszystkim królestwom zagrażają ludzie, którzy za nic mają chęć budowania świata na twardych i słusznych fundamentach. Banici są między nami, podróżują między miastami grabiąc i niszcząc coś na co tak długo wszyscy pracowaliśmy. Armia w pocie czoła przeszukuje okoliczne lasy i pozostałości dawnej świetności, by zapewnić nam wszystkim bezpieczeństwo. Jednak, widząc że proceder banicji nadal jest i wzrasta w sile, proszę Was, moi drodzy Poddani.

Proszę, byście zachowywali baczność, opuszczając swe domostwa po zmroku i udając się do lasów. Proszę byście zgłaszali przedstawicielom Armii, podejrzane grupy zbliżające się, bądź przebywające w mieście. Razem budujmy piękne, trwałe i bezpieczne królestwo.

Jej wysokość
Królowa Wakafield Katherine Marleigh

Wakefield było jak zwykle przepiękne pod wieczór. Wybrali się jak zwykle na spacer gdy temperatura lekko spadła. Miranda nie lubiła gdy było zbyt gorąco poza tym o tej porze ożywało całe miasto. Ulice wypełniały się zmierzającymi do klubów, restaracji lub teatrów parami. Wokół Scarlet wirowały wielobarwne tkaniny, którym towarzyszył lśniący lustrzany błysk stali i liczne klejnoty.
- Witaj Tristan.

Podniosła oczy na mężczyznę, który zagrodził im drogę. Zobaczyła przepiękną czerwoną apaszkę, spiętą broszą wypełnioną charakterystycznym kamieniem, nie dającym się pomylić z niczym innym.


Wpatrywała się w cruor jak oczarowana i nagle kamień zafalował i zaczął się topić. Wokół zrobiło się potwornie gorąco. Ktoś krzyczał, ktoś podawał sobie ją z rąk do rąk. Zobaczyła lecącą w swoim kierunku rozrzażoną deskę. Oślepiło ją, pojawił się potworny ból, a z nim przyszła ciemność.


Scarlet otworzyła szeroko oczy. Znów ten sen. Trzask pękającego drewna zastąpiony został przez szum deszczu na tropiku swojego namiotu. Powitała ją ciemność i szelest przy wejściu. Nałożyła na nos okulary i nagle cały świat zamajaczył w odcieniach szarości. W drzwiach stała Roma.


- Blind… - Przyjaciółka przypatrywała się jej uważnie, upewniając się, że się obudziła. Za nią dostrzegła krzątającego się przy zwijaniu obozu Igo. - … jest mały problem z Donovanem.
 
Aiko jest offline  
Stary 15-08-2017, 12:57   #2
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

“A kiedy z nim nie było problemu?” - chciała zapytać Scarlet, podnosząc się ciężko z posłania. Ta odrobina snu, którą udało jej się uszczknąć została znów zmącona przez koszmar, nie dając ani odrobiny odpoczynku od ciągle trawiącego ją uczucia zmęczenia. Czuła, że potrzebuje przytulić się gdzieś na kilka dni, odsapnąć. Wszyscy potrzebowali... no może poza golemem, choć i on wydawał się ostatnio strapiony trudami podróży.

- Co się dzieje? - zapytała na głos, a słysząc swój charczący głos odruchowo sięgnęła po manierkę i przepłukała gardło wodą.
- A skąd ja mam wiedzieć, leży u siebie i jęczy. Weź zerknij bo mnie zaraz cholera strzeli. - Roma wycofała się, nasuwając na głowę kaptur. Obróciła się w stronę Igo. - Wrzuć to na mój motor!
- A co ja jestem, niańka?
- warknęła w odpowiedzi Blind, ale już sięgnęła po kurtkę, by ją narzucić. Czuła się trochę zobowiązana wobec starego wojaka. Kiedyś on ryzykował życie, by pomóc jej i jej ojcu. Teraz ona spłacała długi opiekując się nieco świrującym weteranem.

Żwawym krokiem wyszła na zewnątrz namiotu i zaciągnęła się powietrzem. Rozejrzała się. Od razu jej głowę zaatakowała fala wody, lejąca się z nieba. Polana zaczynała pomału podsiąkać. Igo zwinął już większość obozowiska, pomachał jej i zabrał się za jej rzeczy rzucając wszystko inne, co spotkało się z siarczystym przekleństwem Romy. Donovan siedział owinięty płaszczem pod drzewem i gdyby nie wulgaryzmy, które rzucał raz na jakiś czas przed siebie Scarlet mogłaby uznać, że jest martwy.

Blind nie lubiła deszczu - pogarszał jej i tak już specyficzny sposób widzenia otoczenia. Nałożyła kaptur na głowę, okryła się szczelniej kurtką, po czym podeszła do starego wiarusa.


- Co tam Mc’Corgay? - zagadała jakby nigdy nic - Zbieramy się stąd, nie?
- Chciałbym… do szału mnie doprowadza ta okolica. Tylko jest problem malutka. Naparza mnie lewy bok jakby ktoś sprzedał mi tu kulkę.
- Mężczyzna klepnął się w lewą pierś. - I tracę czucie w lewej nodze.
- Jak chcesz Igo może cię rozprostować. Nieraz pomagał tak mojemu ojcu przy problemach z kręgosłupem. A ja zaraz znajdę coś na ból. Gdzieś tu widziałam Matricarie.
- Jasne malutka, byle byśmy mogli się stąd zabrać.
- Donovan uśmiechnął się do niej z wdzięcznością, po czym wydobył fajkę i ten swój śmierdzący tytoń z za pazuchy. - Jakby co możesz mnie po prostu przywiązać do siodła.
- Nie podpowiadaj mi tego dwa razy.
- zagroziła z uśmiechem Blind, po czym znów narzucając kaptur, podeszła do Igo.
- Zrób ćwiczenia rozciągające z panem Donovanem, tak jak... jak z moim tatą. Pamiętasz, prawda?
Golem przytaknął.
- Tak. - Odpowiedział lekko metalicznym głosem i ruszył w kierunku starca.

Scarlet zaś z westchnieniem zaczęła zagłębiać się w zarośla w poszukiwaniu Matricarii. Liść tej niepozornej rośliny w trakcie żucia skutecznie uśmierzał wszelkie bóle. W większej ilości lub zażywany zbyt często wykazywał jednak właściwości narkotyzujące. Przez pół życia wmawiano jej, że liście mają też charakterystyczny błękitnawy kolor, co znacznie ułatwia ich odnalezienie pośród leśnego runa. Ale to była tylko jedna z setek niepotrzebnych informacji, które starano się wsadzić jej do głowy.

Na Matricarie trafiła kilkanaście metrów od obozu. Niestety nie tylko na nią. Spora kępka została już naruszona na dwojaki sposób. Częściowo nadgryziona przez jakiegoś kopytnego zwierzaka, co powiedzmy było dosyć nieszkodliwe o ile nie była to jakaś locha z małymi. Niestety drugie uszkodzenie ewidentnie wskazywało na rękę ludzką. Może bardziej nogę. Dokładnie niewielki podkuty but kogoś kto ewidentnie nie rozumiał jak pożyteczna jest to roślina.

- Roma! - zawołała koleżankę, rozglądając się przy tym czujnie. Odcisk w taką pogodę musiał być świeży, jednak poza tym Blind niewiele umiała o nim powiedzieć. Co innego jednak ruda zwiadowczyni.
- Rusz dupę i zerknij na to! - krzyknęła, przy okazji oceniając czy coś z ziółka uda się jednak odratować.
Co nieco liści nadawało się jeszcze do użytku. Może nie była w stanie zapewnić Donovanowi rozrywki, ale na uśmierzenie bólu mogło wystarczyć. Zerwała więc kilka pomiętych i niekompletnych listków.
Po chwili obok pojawiła się Roma.
- Co jest znowu? - Widać było że jej pogoda też doskwiera. - Tamtych dwóch się gimnastykuje, ty się drzesz na cały las. Chcę gorącą kąpiel i dobrego wina!
- Na tę chwilę mogę dać ci odcisk buta.
- powiedziała na to bez uśmiech Blind. Wskazała przyjaciółce znalezisko.
Roma podeszła szybko i obejrzała ślad.
- Jak żeś to znalazła? - kobieta przyłożyła dłoń do śladu i rozejrzała się po okolicy. Po chwili miała kolejny. - Ktoś nas podglądał… - Obejrzała się na Blind - Gadałaś ze staruszkiem? Możemy jechać?
- Chciałam zerwać trochę zielska dla niego żeby uśmierzyć ból. Jak skończą gimnastykę możemy jechać. Myślisz, że to ktoś... od Jednookiego?
- Po butach tego nie rozpoznam.
- Roma rozprostowała się. - Mam nadzieję, że nie. Chodź, wsadzimy go na konia i zabieramy się stąd.

Scarlet skinęła głową i ruszyła w kierunku Donovana, by wręczyć mu liście do przeżuwania. Na wszelki wypadek broń miała przygotowaną do strzału. Nikt im nie przeszkadzał ale Roma znalazła jeszcze kilka innych śladów. Gdy wróciły do obozu zobaczyły Donovana kopiącego Igo. Robot ze spokojem powtarzał swoje.
- Pomoc. Panienka, pomoc.
- Ja ci dam pomoc!
- chciałeś mnie zabić.
Z nogą staruszka było ewidentnie lepiej jednak był bledszy a jego ruchom brakowało siły.
- Mc’Corgay zostaw go. - rzuciła Blind bez złości - Mamy obserwatora. Spieprzamy stąd. Tu masz coś na ból. Żuj po kawałku. Najwyżej 5 razy dziennie.
Staruszek sięgnął po liść i wsadził go do ust.
- To nie tytoń. - Rzucił marudnym głosem, ale ruszył w stronę konia. Ido chyba osiodłał go nim zaczął zbierać razy za pomoc. Donovan mógł iść ale noga nadal nie była w pełni sprawna.
- Spadamy stąd. - powtórzyła kobieta, zabierając swój kapelusz i nasadzając na kaptur. Wyglądało to zabawnie, ale już nawet Roma przestała szydzić z powodu starego cylindra - jedynej pamiątki po ojcu Scarlet.

Poczekała aż Igo dokończy pakowanie, po czym, gdy golem stanął na czterech odnóżach, wsiadła na jego grzbiet. Była tam dwa uchwyty, dzięki którym mogła utrzymać się nawet podczas biegu oraz charakterystyczne wypustki - po dwie na każdym boku na nogi kobiety.

Poruszali się dosyć szybko mimo, iż motor Romy miał lekkie problemy ze śliską nawierzchnią, a Donovan musiał się trzymać łęku by jechać. Kruger odezwała się dopiero gdy odjechali większy kawałek. Podjechała na motorze jak najbliżej biegnącego Igo.
- Co robimy Blind? Nie wydaje się by ktoś nas gonił, a Mc’Corgay wygląda za to jakby planował się przekręcić. - Wskazała podbródkiem na chwiejącego się w siodle staruszka.
- Przydałoby nam się trochę cywilizacji, co? - westchnęła Scarlet. Po prawdzie sama marzyła o tym od kilku nocy, by wykąpać się, a potem zasnąć w prawdziwym nawet najstarszym i najbardziej trzeszczącym łóżku. Jedyne co ją powstrzymywało, to zdrowy rozsądek.
- Kojarzysz te okolice? Jest tu gdzieś jakiś targ?
- Słyszałam o osadzie drwali niedaleko. Nic wielkiego ale chyba mają karczmę i jakiegoś konowała
. - Roma zamyśliła się. - Jest tylko problem. Słyszałam o niej od tego dupka, Jednookiego.

Blind powstrzymała się od przekleństwa. Nieraz zastanawiała się na ile ich ucieczka zaszła za skórę Tomowi. To, że jego ludzie spróbują ich pochwycić/zabić przy pierwszej okazji było pewne jak to, że za kilka godzin wszystkie ich rzecz będą przemoknięte od wody. Pytanie brzmiało, czy Jednooki nie wysłał kogoś za nimi - tropiciela lub co gorsza zabójcę... albo kilku.

Osiedle drwali mogło być oczywiście jednym z takich punktów, gdzie informacja o nich dotrze do Toma, z drugiej strony jaką miała pewność, że już teraz nie wiedział, gdzie są?

Grunt to poruszać się w miarę szybko, a do tego potrzebowali odzyskać siły.
Zwróciła twarz w stronę Romy, przecierając gogle z kropli wody, by lepiej ją widzieć.

- Myślę, że jedną noc możemy tam spędzić. Ale potem narzucimy szybsze tempo. - powiedziała, zerkając też na Donovana.
Staruszek ewidentnie był kimś komu odpoczynek się przyda. Chwiał się lekko w siodle ale jechał. Scarlet widziała jak żuje liście, które mu dała.
- Dobra, kąpiel jest warta ryzyka. - Roma uśmiechnęła się na myśl o odpoczynku. - Zboczymy lekko na północ. - Odbiła motorem w prawo.

Siedząca na grzbiecie Igo Blind ruszyła za nią, zerkając co jakiś czas na weterana, czy ten nadąża.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 19-08-2017, 11:53   #3
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Staruszek dawał sobie jako tako radę, ale musiały jechać dużo wolniej niż zwykle jeśli nie chciały go zgubić. Blind widziała jak wyciąga kolejny liść i wsadza go do ust nie wyjmując pierwszego. Stanowczo za szybko jak miał ich spożyć tylko 5 w ciągu doby.

Po ponad trzech godzinach Scarlet zorientowała się, że zbliżają się do osady, słysząc oddalone dudnie upadającego drzewa. Słyszała ten huk wielokrotnie podczas swych wędrówek. Zazwyczaj zwiastował on obecność wioski drwali, rzadziej - obecność zapomnianego golema, który nadal wykonywał zadanie powierzone mu jeszcze przed wojną. Chwilę później w strugach deszczu dostrzegła opuszczoną chatę, która świadczyła o tym jak duża była to osada kilkanaście lat temu.


- No to zbliżamy się do Polany. - Roma wskazała przejaśnienia na między drzewami, wskazujące miejsce gdzie wycięto więcej drzew.
- Zrób zwiad, Roma. Wypatruj zasadzki. - poinstruowała ją Blind, która z jakiegoś powodu pełniła rolę nieformalnego dowódcy ich niewielkiej drużyny. Może dlatego, że była najbliżej Jednookiego? Co by nie powiedzieć o tym skurczybyku, dowódcą był zdolnym. Aż za bardzo.
- Ta jest. - Roma zasulotowała żartobliwie, wzięła broń i zeszła z motoru.

Z tego co Scarlet zdążyła się zorientować większość osad drwali nazywała się albo Polana albo Kamień. Na ścianie opuszczonego budynku Blind dostrzegła mocno sfatygowany i przemoczony kawałek papieru, ukryty pod resztkami dachu.
Podjechała bliżej żeby mu się przyjrzeć. Portret był zamazany, ale już widząc przesłonięte jedno oko miała podejrzenie kogo dotyczy list gończy. Potwierdził to napis, który był już całkiem czytelny.

Cytat:
Za schwytanie jednookiego 10 000 sztuk w złocie.
Niezła kwota, równowartość domku.
- Miejmy nadzieję, że faktycznie nie jesteś tu mile widziany... - szepnęła cicho Blind, po czym skierowała się w stronę Polany, dołączając do Donovana.

Po chwili dołączyła do nich Roma.
- Wydaje się, że jest spokój. Nie widziałam, też żadnych śladów, ale przy tym deszczu to nie wiadomo. - wjechali na utwardzoną drogę. - Coś ciekawego?
- Znalazłam list gończy. Szukają Toma. - odparła krótko Blind, trzymając na wodzy emocje.
- Oby. - Roma jakoś nie wydawała się przekonana.

Osada nagle wyłoniła się z lasu. Od drzew oddzielał ją szeroki pas wyciętej, wysypanej korą i gruzem ziemi. Budynki były ustawione ciasno, a ulice między nimi wybrukowane, tak by uniemożliwić zieleni jakikolwiek dostęp. Wzdłuż głównej ulicy paliły się lampy alchemiczne.


Padało nadal, więc na ulicy nie było zbyt wielu osób. Raz na jakiś czas dostrzegały przemykającą w cieniu wysuniętych dachów, zakapturzoną postać.
- Rozglądajcie się za jakimś szyldem. Muszą gdzieś tu pić. - poleciła Blind, również rozglądając się na boki.

Karczmę rozpoznali nie tyle po szyldzie, co po lekkim gwarze i szerszym wjeździe, prowadzącym na podwórze. Po chwili znalazł się też szyld obwieszczający, że lokal nazywa się Złoty Garniec.
- No to zobaczmy co tam mają. Igo, przypilnuj konia i motora, a my pójdziemy sprawdzić czy mają wolne pokoje... - powiedziała Blind, po czym dodała cicho, poprawiając kaburę pod obszernym płaszczem - I czy nie chcą nas zabić.

Gdy weszły osoby siedzące najbliżej drzwi obejrzały się w ich stronę. W środku wisiał kolejny list gończy, teraz jednak bez trudu rozpoznała twarz Toma. Na dwóch sąsiednich arkuszach były twarze znanych jej osób z Boltsów. Poza tym karczma wypełniona była głównie kobietami. Nie rozpoznawała jednak nikogo.

Blind zdjęła kaptur, a potem nasadziła na głowę cylinder w taki sposób, jakby witała się z miejscowymi.
- Poczekajcie tutaj - poleciła towarzyszom, by ci zostali przy drzwiach, jakby trzeba było uciekać.

Następnie wolnym krokiem skierowała się do szynku.
Za kontuarem siedziała starsza kobieta. Gdy Scarlet zbliżyła się, zauważyła, że jej plecy trzymają pion tylko dzięki specjalnemu mechanizmowi.


Staruszka podniosła na nią wzrok i uśmiechnęła się eksponując kilka sztucznych zębów.
- Nadal pada, panienko? - Spytała z zainteresowaniem.
Blind uśmiechnęła się półgębkiem, ścierając z twarzy krople deszczu.
- Nie da się zaprzeczyć - powiedziała - Jestem Scarlet. - celowo nie podała pseudonimu, bo któś mógłby go jednak skojarzyć z Boltsami - Ja i dwójka moich towarzyszy jesteśmy bardzo zmęczeni podróżą... i przemoczeni. Znajdziesz dla nas mateczko nieco ciepłej strawy i jakiś nocleg? Dla nas i dla konia.
- Ho, ho, konik. Rzadkość wśród przyjezdnych. - Staruszka zamyśliła się. - Miejsce na tyłach na pewno będzie, dla konia ma się rozumieć. - Na chwilę jej wzrok odpłynął, po czym sięgnęła po spory zeszyt. - Coś się znajdzie, jeśli dwójka z was może spać z razem. Jest jeden pokoik pojedynczy na piętrze i podwójny na poddaszu. Chyba Anna nadal sprząta ten na górze, ale niebawem powinien być wolny.
- Pasuje. - powiedziała z niekrytym zadowoleniem Blind - Jeszcze jakby się dało ciepłą kąpiel zorganizować... to już w ogóle będziemy cię wielbić, mateczko. No i oczywiście pytanie ile nas policzysz za te przyjemności. W razie, jakby coś trzeba było pomóc przy obejściu lub naprawić, to też możemy się dogadać.
- 20 sztuk srebra od łebka, jeśli chcecie coś zjeść. Jeśli chodzi o kąpiel, to na każdym piętrze jest łazienka wspólna. - Staruszka machnęła ręką. - Nie wyrobiłabym tu jakby gości się nie myli. Jeśli jest wolna to korzystajcie, jakiś ręcznik będzie w pokoju.
- Drogo, mateczko, drogo. W taką pogodę, gości innych raczej nie uświadczysz. Po 15 za głowę i obiecujemy, że na nic nie będziemy marudzić, a i polecimy was dalej w świecie.

Staruszka wyszczerzyła się w bezzębnym uśmiechu.
- Lubię cię. Po 15 za dwójkę i 20 za jedynkę.

Scarlet westchnęła ciężko, ale również odpowiedziała uśmiechem.
- Umowa stoi.
- Niech ktoś wprowadzi tego konika na tył i siadajcie. - Wskazała jedną z ław. - Podam coś ciepłego.

Blind skłoniła się kobiecie, po czym podeszła do pozostałej dwójki.
- Siadajcie i jak dadzą jeść, zostawcie coś dla mnie - powiedziała, po czym zakładając znów kaptur, dodała - Powiem Igo gdzie ma zaprowadzić Donka. Postaram się też ustawić motor tak, żeby golem miał na niego oko. Donovan, ty masz osobny pokój, my śpimy razem, Roma. Jak podejdzie gospodyni, zagadajcie o konowała. - poleciła, po czym dodała ciszej - Jak coś ja jestem Scarlet. I nic nas nie łączy z Boltsami.
- Jasne. Nie siedź tam za długo, dobrze? - Roma wzięła pod ramię Staruszka i poprowadziła go do pierwszych lepszych wolnych miejsc. Musiało być słabo, skoro Mc’Corgay w ogóle pozwolił na coś takiego.

Gdy wyszła Igo czekał, trzymając Donka za wodze. Blind pokazała im miejsce na tyłach, o którym mówiła staruszka, po czym podprowadziła pod ścianę budynku motor Romy, okrywając go wielkim, zniszczonym kocem.
- Pilnuj ich. Jeśli ktoś spróbuje ich dotknąć, poinformuj, że są własnością panny Scarlet i bez jej pozwolenia nie wolno tych przedmiotów dotykać. Jeśli ktoś zignoruje to ostrzeżenie... możesz przestać być miły. Tylko nie zabijaj. Rozumiesz? Twoim celem jest przegonić rabusiów.
- Tak, Pani. - Przytaknął golem i zajął miejsce na jakiejś ławie, lekko ukryty od deszczu. Widziała jak porusza mechanicznymi stawami by nie uszkodził ich nadmiar wilgoci.
- Czegoś ci potrzeba? - zapytała Blind, po czym dodała - Jak chcesz, możesz wziąć pled z moich juków.
Niby wiedziała, że golem to nie człowiek, a Igo też nie należał do tych “czujących”, lecz przez to ile razem przeżyli czasem postrzegała go bardziej jako personę niż użyteczne narzędzie.
- Nic. - Golem pokręcił głową. - Nasmarować. Jutro.
- Tak zrobimy. Spokojnej nocy. - powiedziała i skierowała się z powrotem do środka karczmy.

Gdy szła odniosła wrażenie, że deszcz nabrał na sile. Ciemno była jakby był już późny wieczór, a z tego co pokazywały wszechobecne zegary była zaledwie po drugiej.

W karczmie było coraz więcej ludzi. Jej towarzysze ulokowali się przy jednej z ław. Donovan oparty o ścianę, a Roma u szczytu stołu, by móc obserwować wejście. Gdy Scarlet weszła, przyjaciółka pomachała do niej wesoło, wskazując na stojącą na stole, parującą strawę.

Blind rozejrzała się idąc do towarzyszy, a gdy nic jej nie zaalarmowało, zdjęła płaszcz i przemoczone buty i zabrała się za pałaszowanie posiłku. Gdy przechodziła do stołu cały czas miała dziwne wrażenie, że rozpoznaje którąś z kobiet. Jednak gdy skupiała na niej wzrok okazywało się, że się myliła. Ta cała ucieczka robiła swoje, cała trójka mimo woli rozglądała się, szukając kogoś z Boltsów.

Gulasz, który podano był dobry, sycący. Do tego Roma zgodnie z porannymi protestami, zamówiła wino, które zaraz wylądowało między miskami, wraz z trzema kubkami.
- Staruszka powiedziała, że pośle po po lekarkę. Podobno jakaś młoda ale nawet ogarnięta. - Przyjaciółka gdy tylko skończyła jeść polała wina sobie i Scarlet, po czym spojrzała na Donovana. - Ty nie dostaniesz kropli, póki cię lekarz nie zobaczy.

Staruszek prychnął, wydobywając tytoń.
- Dziecko, dla mnie wino to jak woda, nic mi nie będzie. - Zapalił fajkę i kobiety wyczuły znajomy lekko gryzący zapach. - Poza tym to nie lekarz tylko jakaś pielęgniareczka.
- Macie za dużo siły? To może jednak spędzicie noc w siodle? - prychnęła na nich Blind, choć nie było w jej głosie złości - Roma, jedna szklanka staruszkowi nie zaszkodzi. A ty stary uważaj, bo jeśli ktoś tu poczuje się obrażony, to nikt twoich starych gnatów nie podleczy.

Uniosła swoją szklaneczkę w górę.
- Za nas. Żebyśmy jutro mieli siły jechać dalej.

Roma coś burknęła pod nosem, ale nalała staruszkowi. We trójkę unieśli kubki i wypili toast.
- Powinnaś wyluzować Blind. W końcu mamy chwilę dla siebie. - Przyjaciółka nalała sobie i Scarlet kolejny kubek. - Ja mam plan odpocząć, a najchętniej wziąć kąpiel w miłym towarzystwie. - Wskazała ruchem podbródka, na jedną z kobiet siedzącą przy innej ławie, która wyraźnie zerkała w ich kierunku.
- Nie krępuj się. - odparła na to Blind. Wiedziała, że Roma ma racje i powinna dać sobie na wstrzymanie z obsesją Jednookiego, ale wpierw te ślady, teraz listy gończe z jego podobizną... mógł tu być, mógł na nią polować.
- Ja trochę posiedzę z ludźmi. Posłucham o czym gadają. Tylko nie siedź w tej łazience za długo. Też będę chciała się wykąpać.

Roma podniosła się i stanęła za nią. Po chwili nachyliła się i szepnęła jej prosto do ucha.
- Łazienki są dwie cwaniaczku. Po prostu zgarnij kogoś i skorzystaj. - Poklepała ją ramieniu i ruszyła w kierunku swojej ofiary, po chwili zobaczyli jak bezceremonialnie obejmuje ciemnowłosą dziewczynę od tyłu i szepcze jej coś do ucha. Wyraźnie tamta nie była tym zrażona.

- Kto to widział. - żachnął się Donovan. - Za moich czasów nie było tak, że kobiety robiły to razem!
- Za twoich czasów było więcej facetów. - odparła Blind, wyjmując zza pazuchy, troskliwie zapakowane zawiniątko. Po chwili wyjęła z niego grube, krótkie cygaro. - A potem wyginęli. Pewnie przez swoją mądrość, roztropność i opanowanie. - dodała cynicznie, odpalając cygaro i zaciągając się nim z nieukrywaną przyjemnością.
- Wiesz, że ojciec nigdy nie dowiedział się, że palę? A paliłam już wtedy, gdy mieszkaliśmy razem w buszu, tylko kryłam się przed nim. - westchnęła - Głupia sprawa.

Mc’Corgay parsknął.
- Za moich czasów w ogóle byli faceci! - Staruszek zaciągnął się fajką. Jego wzrok powędrował odruchowo w stronę drzwi. - Teraz są tylko taki sukinsyny jak ten. - Machnął dłonią nie mówiąc imienia, ale Scarlet wiedziała o kogo chodzi. - Albo dzieci. Chyba nadchodzi pielęgniareczka. - Szepnął ciszej.

Do pomieszczenia weszła kobieta i gdy tylko zsunęła płaszcz, bez trudu zobaczyli lekarskie atrybuty.


Chwilę rozglądała się po pomieszczeniu i na chwilę nawet zatrzymała na nich wzrok. Podeszła jednak do staruszki, która wskazała jej dopiero, przyszłego pacjenta. Scarlet zobaczyła jak na twarz kobiety wypłynął lekko szyderczy uśmiech, przejęła jakiś przedmiot od karczmarki i ruszyła w ich stronę.
- Podobno coś ci dolega staruszku.
Donovan wyraźnie się obruszył.
- Może choćby odrobinę szacunku dla wieku co? - Powiedział cicho. - Nic mi nie dolega.

Blind westchnęła ciężko.
- Przepraszam za wuja. - powiedziała gładko, trzymając cygaro przed sobą - Nazywam się Scarlet, ten starszy jegomość ma na imię Donovan. A pani...
- Helen Seymour. - Kobieta uśmiechnęła się życzliwiej do Scarlet.
- Mój wuj jest starej daty. Jeden z tych co zaciskają zęby i prą naprzód. Dlatego przeżył. Niemniej owszem, pomocy mu trzeba. Dziś rano nie potrafił ruszyć tyłka, tak go w kościach łupało.
- Hm… w kościach? - Helen spojrzała na staruszka. - Maria powiedziała, że Pana pokój jest gotowy. - Pokazała staruszkowi klucze. - Obejrzałabym Pana i chciałabym by się Pan przyznał co dokładnie bolało, dobrze?
- Ta… ta.. - Donovan podniósł się powoli opierając się o stół. Widać było, że jego noga znowu zesztywniała. Lekarka uważnie przyglądała się mężczyźnie. - Potem cię znajdę Scarlet, dobrze?
- Jasne, postaram się być w pobliżu. - odparła, po czym spojrzała wymownie na Donovana - jakby wuj sprawiał problemy, to też proszę mnie zawołać. Zawsze możemy oddać pokój i położyć Z-D-R-O-W-E-G-O w stajni przy koniu. - zagroziła, nalewając sobie wina.

Helen mrugnęła do niej i podała ramię staruszkowi. Ten odburknął coś pod nosem pod adresem Scarlet ale o dziwo nawet skorzystał z pomocy przy wejściu na piętro. Roma w tym czasie najwyraźniej dogadała się ze swoją wybranką, bo chwilę potem pomachała Blind, obejmując brunetkę i wchodząc na te same schody.

Została więc sama. O ile można tak powiedzieć w sali pełnej gości. Delektując się palonym cygarem, Blind wsłuchała się w tutejsze rozmowy. Słuch bowiem był najlepszym z jej zmysłów. To dzięki niemu i dzięki dotykowi funkcjonowała, nim ojciec stworzył dla niej google z cruorem.
Do sali przychodzili kolejni ludzie, najwyraźniej kończąc pracę na dzisiaj. Typowy dla powojennych obszarów kobiecy gwar wypełniał salę. Słyszała rozmowy głównie dotyczące pogody i opóźnień z nią związanych. Do jej uszu dotarło już nawet kilka gadek na podryw bardziej podpitych kobiet.
To uspokajało Blind, odprężyła się i znów nalała sobie szklaneczkę wina. Po jakichś 5-10 minutach naprzeciwko niej, idealnie na miejscu Donovana usiadła elegancko ubrana kobieta. Nie pasowała do tego miejsca, a co gorsza wydawała się Scarlet znajoma.


- Dzień dobry. Jak ci smakuje winko naszej starej Marii? - Spytała uśmiechając się szyderczo.

Blind nachyliła się lekko w stronę stołu, chowając rękę pod blat i kłądąc na biodrze, gdzie miała przypiętą kaburę.
- To chyba samą panią Marię powinno interesować, prawda? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, po czym dodała szorstko - Jaki jest pani interes, by się tego dowiadywać?

Kobieta wzruszyła ramionami. Ten gest też znała, ruch chudych ramion, bezczelny wzrok. Blind powoli zaczynała nabierać obaw skąd.
- Po prostu miałam być miła. - Kobieta położyła na stole kopertę w której Scarlet zobaczyła lekkie uwypuklenie. - Miałam też przekazać to i powiedzieć byś nie robiła głupot… - Jej rozmówczyni podniosła się i pochyliła nad stołem. - … Blind.

Chwilę milczała, pozwalając myślom wirować. Twarz kobiety w okularach zastygła jednak w wyrazie lekkiego rozbawienia.
- Grzeczna suka - odparła cicho, nijak nie reagując na kopertę - Wiadomość dostarczona. Wracaj do pana. Może da ci coś wylizać w nagrodę.
- A co zazdrościsz malutka? Czy może ten stary kundel cię posuwa? - Kobieta wyprostowała się i pomachała Scarlet. - Do zobaczenia. - Z uśmiechem ruszyła w stronę wyjścia z lokalu.
- Nie masz ty jego finezji w budowaniu ripost... - powiedziała cicho Blind, nie dbając o to czy adresatka usłyszała jej wypowiedź i czy zrozumiała o czyjej finezji mówiła. Kiedy kobieta wyszła z tawerny, Scarlet schowała kopertę pod pazuchą. Następnie dopiła szklaneczkę wina i powoli skierowała się na piętro. Jako że nie chciała przeszkadzać przyjaciółce w schadzce, przysiadła na parapecie w wąskim korytarzyku i dopiero tutaj otworzyła liścik.

Wewnątrz koperty znajdował się nabój. Scarlet doskonale wiedziała do czyjej broni pasował.


Do tego dołączony został krótki liścik:

Cytat:
Zapraszam na wino do kamienicy Pod Pieńkiem. Zalecam lekki pośpiech.
- Kurwa... - zaklęła. Nie zamierzała jednak grać według zasad Jednookiego, jeśli nie miał na nią faktycznie haka.
- Roma! Roma, Donovan! - zaczęła wrzeszczeć, biegnąc wpierw do łazienki, gdzie miała brać kąpiel jej przyjaciółka.

Pod drzwiami stała uśmiechnięta dziewczyna, z którą Roma wybrała się na kąpiel.
- Cześć Blind. - Powiedziała i mrugnęła do nadbiegającej Scarlet. - Chyba powinnaś biec gdzie indziej.
- Ty... ty... - kobieta zatrzymała się, odruchowo dobywając broni. W pierwszej chwili chciała wziąć ją na zakładniczkę, ale zaraz potem sobie przypomniała, że Tom i tak nie dbał o życie “maluczkich”, za to wyraźnie chciał zabawić się z nią.
- Te listy gończe to bujda, co? - zapytała z niespodziewanym spokojem.
- Wiesz jakie są zasady Blind. - Kobieta wzruszyła ramionami. - To szef gada. Ale bym się radziła pospieszyć. Wolałabym jeszcze dopieścić Rome a nie ją pochować.

Komu mogła ufać? Nikomu. A jednak, jeśli nie znajdzie szybko sojuszników, będzie musiała tańczyć tak, jak jej zagra Jednooki. Nie tracąc jednak czasu, zbiegła po schodach na dół i nie rozglądając się, chwyciła płaszcz i wybiegła na zewnątrz. Zamiast jednak wprost do miejsca spotkania, podbiegła do Igo. Golem siedział tam gdzie go zostawiła. Oparty o ścianę.
- Pani?
- Igo, potrzebuję twojej pomocy... - urwała zastanawiając się jak wydać golemowi polecenie - Gdy odejdę, masz znaleźć największy dom w tej wiosce i zapukać do drzwi. Gdy ci otworzą, powiedz “JEDNOOKI TOM POD PIEŃKIEM”. Jeśli nie otworzą, idź do pierwszego domu na prawo. I masz tak chodzić, dopóki ktoś ci nie otworzy. Potem spróbuj mnie znaleźć. Powinnam być w budynku, gdzie narysowany będzie pieniek gdzieś... - zgadywała - Albo obok będzie pień drzewa. A teraz powtórz: “JEDNOOKI TOM POD PIEŃKIEM.”
- Jednooki pod pieńkiem. - Powiedział metalicznym głosem i wstał. - Tak, Pani.
- Dodaj jeszcze “ważne”. “JEDNOOKI TOM POD PIEŃKIEM. WAŻNE.” - powiedziała i ruszyła biegiem, by znaleźć ową winiarnię. Nie chciała, by Tom wyczuł, że zrobiła coś więcej, poza zorientowaniem się, że przyjaciółka została porwana.

Już po chwili gdy wybiegła z bramy i ruszyła ulicą usłyszała za sobą głos Igo, powtarzający przekazaną kwestię. Było już dosyć ciemno i nadal padało, ale na szczęście główna trakt oświetlony był latarniami. Już po minięciu kilku pierwszych budynków zorientowała się, że niemal wszystkie mają nad wejściami wyryty w kamieniu jakiś znak. Zazwyczaj jakieś zwierze, czasem zębatkę lub inny element. Na ten właściwy trafiła po minięciu kilku przecznic.
 
Aiko jest offline  
Stary 20-08-2017, 11:58   #4
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Nie było sensu bawić się w subtelności. Jednooki na pewno obstawił okna swoimi ludźmi. Blind po prostu pchnęła główne drzwi i weszła do środka.
Na dole czekała na nią kobieta, która wręczyła jej list. Była wyraźnie w dużo gorszym nastroju.

- Jednak przyszłaś… - Przewróciła oczami. Scarlet dostrzegła przy tej okazji kilka osób, patrzących na nią. W paru rozpoznała starych członków Boltsów. - Zostaw tutaj kaburę i zapraszam na górę.

Scarlet posłuchała bez słowa. Nie było sensu się wykłócać. Następnie skierowała się we wskazanym kierunku. Na piętrze było sporo pokoi ale bez trudu odnalazła ten, do którego miała się udać. Za otwartymi drzwiami rozpościerał się widok na sporą sypialnię, oświetloną alchemicznym światłem. Scarlet bez trudu rozpoznała fioletowy blask cruoru w lampach.


Pomieszczenie było ciepłe i przytulne. Jak przystało na pokój szefa, jednego z największych gangów w tym regionie. Zresztą samego Jednookiego także znalazła bez problemu. Siedział rozwalony na jednym z foteli, a obok stały dwa kieliszki wina.


- Cześć suczko. - Powiedział z tym swoim szyderczym uśmiechem. Z roli partnerki została najwyraźniej zdegradowana do roli psa takiego jakim miał być Donovan. - Zamkniesz za sobą drzwi?
- Chcę najpierw wiedzieć co z Romą.
- odparła szorstko - Wtedy zagram w jaką tam chcesz gierkę. Na razie jednak nie wiem do kogo mówisz. No chyba, że chodzi o tę dupcię na dole. - uśmiechnęła się krzywo.
- Skoro tu jesteś pewnie ktoś już skoczył by zanieść dziewczynom odtrutkę. - Powiedział nie przerywając uśmiechu. Scarlet wiedziała, że jest zirytowany. Coś w tej całej sytuacji nadal było mu nie na rękę. - Trochę się ociągałaś, mam nadzieję że to nie odbije się za bardzo na zdrowiu tego starego kundla. I chodzi cały czas o ciebie.
- Chciałam wiać.
- powiedziała tonem oczywistej oczywistości - W wiadomości nie było jasno napisane, że zajebałeś mi kumpele. I... wciąż oczekuję dowodu. Potem mogę dla ciebie zaszczekać. - prychnęła.
- Trzeba było posiedzieć dłużej i sprawdzić. - Tom podniósł się i wziął ze stolika oba kieliszki, podszedł z nimi do Scarlet i wysunął oba do przodu. W jego oczach nie było wrogości. Miała nawet wrażenie, że im dłużej na nią patrzył tym mniej widziała tam irytacji, a więcej dobrze sobie znanego pożądania. - Możesz wybrać Blind. Pogadamy?
Zmarszczyła brwi.
- Wiesz, że po tym wszystkim... nie powinnam ci wierzyć nawet, gdy mówisz, że słońce świeci w dzień? - zapytała, lecz zamiast czekać na odpowiedź, zdjęła płaszcz, rzuciła niedbale na pobliski fotel i wzięła jeden z kieliszków. Nie było sensu wkurzać Toma bez potrzeby. Na razie mogła zagrać w jego grę. Usiadła na łóżku, zakładając nogę na nogę. Przyjrzała się dawnemu kochankowi.

- Chodzi o coś więcej niż zemsta... - zgadywała.
- Gdybym się mścił po prostu kazałbym poderżnąć gardła twojej bandzie na tamtej polanie. - Powiedział spokojnie, upijając łyk wina.
Ona również się napiła, przyglądając się mężczyźnie. Niewiele się zmienił. Ten sam sposób chodzenia, postawa ciała, te same gesty, ten uśmiech... tylko oczy wydawały się nieco bardziej zmęczone niż pamiętała. A właściwie oko.
- Wyobraź sobie, że wpadłam na to. Ale musiałeś to podkreślić, żebym czuła twoją łaskę, którą mnie dotknęła. Pewne rzeczy się nie zmieniają, co Tom? - odparła, lekko się uśmiechając i nie czekając na odpowiedź, dodała - Masz więc ofertę nie do odrzucenia. Zamieniam się w słuch.
Jednooki odstawił swój kieliszek i podszedł do siedzącej na łóżku Scarlet. Uśmiechnął się przyglądając się jej z góry.
- Chcesz przejść od razu do interesów?- Sięgnął do jej cylindra i powoli zdjął jej go z głowy.

Podniosła powoli głowę, by spojrzeć na niego. Odmówić mu to jak wydać wyrok na siebie i Romę, z drugiej strony mógł się tylko z nią bawić.
- A co, mam dać ci powody do nazywania mnie suczką? - wytknęła mu powitanie - Masz dość wielbicielek. Zawsze miałeś. Nie ma więc co budzić dawnych sentymentów. Przejdźmy do rzeczy. - powiedziała spokojnie bez złośliwości w głosie, a wręcz z jakimś takim tonem smutku.
Tom rzucił jej nakrycie głowy na jeden z foteli.
- Od kiedy przejmujesz się tym, jak cię nazywam? - Zobaczyła jak zaczyna rozpinać kamizelkę, cały czas się jej przyglądając. W jego spodniach pojawiła się lekka wypukłość.
Nie poruszyła się, znów upijając łyka wina.
- Chyba od czasu, kiedy brzydkie określenia w naszych relacjach przestały być rodzajem smaczku, a stały się po prostu... brzydkimi określeniami. - odparła, przyglądając mu się - Czyli od dziś.

Kamizelka opadła na podłogę. Tom rozpiął koszulę, wiedziała że jej nie zdejmie z uwagi na zamontowany na wierzchu mechanizm. Kiedyś pomagała mu się przebierać, teraz musiał to robić ktoś inny. Zamiast tego sięgnął do spodni.
- Blind, bądź rozsądna. Oboje wiemy, że też chcesz bym cię zerżnął. - Powiedział z zawadiackim uśmiechem. - Pomyśl jaki pozytywny wpływ może to mieć na nasze relacje.
Coraz trudniej było jej udawać niewzruszoną. Ten dziwny magnetyzm między nimi wciąż był. Mimo całego syfu, który ich dzielił, wciąż przyciągali się, uwodzili...
- Myślę, że rozsądek nie ma tu nic do rzeczy. - odparła Scarlet odwracając wzrok i kierując go na najbliższy obrazek. Znów upiła łyk wina.
- Chcesz żebym ci uległa ze strachu? A może z powodu czystej kalkulacji? To trochę nie w twoim stylu. - rzekła, nie patrząc na mężczyznę.
Usłyszała jak jego spodnie opadły na ziemię. A tuż przed jej oczami pojawiła się dłoń, która chwyciła kieliszek. Drugą musiał oprzeć się o materac, tuż za jej plecami.
- A co jeśli interesuje mnie tylko byś mi uległa? - Szepnął tuż przy jej uchu. Delikatnie spróbował jej wyjąć kieliszek z dłoni.
Pozwoliła mu na to, po czym znów spojrzała mu w oczy. Jego usta były tak niebezpiecznie blisko... odruchowo rozchyliła swoje wargi. Po chwili jednak przełknęła ślinę i zacisnęła je w wąską kreskę.
- W takim razie mój opór nie ma znaczenia, czyż nie? Ba, nigdy nie lubiłeś kłód w łóżku... ale może coś się zmieniło w tym temacie?
Jednooki z uśmiechem na twarzy odstawił kieliszek. Delikatnie pocałował zaciśnięte wargi, po czym zszedł niżej i zaczął całować szyję Scarlet, jednocześnie rozpinając jej ubranie.
- Ty, kłodą w łóżku? - W jego głosie pojawiło się zaskoczenie, pomieszane z rozbawieniem. Poczuła jak pod wpływem jego zwinnych palców pierwsza z warstw opada na łóżko. - Jeszcze powiedz, że specjalnie dla mnie będziesz tam sucha.
- Chciałabym...
- powiedziała cicho, odsłaniając szyję na jego pocałunki - Ale oboje wiemy, że nie potrafię. Tak jak ty nie potrafisz zapanować nad tym, że ci staje na sam mój widok. - zaśmiała się cicho, rozkoszując jego dotykiem.
Nagle objęła jego kark ręką i przyciągnęła do siebie gwałtownie, całując z pasją jego usta.
- Dupek... - wymruczała przy okazji krótkiej przerwy na złapanie oddechu, po czym znów go pocałowała, uwalniając tlący się w niej płomień.

Tom przestał się cackać i przyspieszył rozbieranie Blind, niemal zrywając z niej ubrania. Popchnął ją na materac i zszarpnął spodnie razem z bielizną. Patrzył na nią znanym jej bardzo dobrze uśmiechem, dumnego posiadacza. Widziała jak jego członek niemal drży na sam jej widok.
- Obróć się i wypnij ten swój zgrabny tyłeczek. - Patrzyła jak chwyta swoją męskość i zaczyna się nią bawić.
Dziewczyna zaś, mając na sobie tylko rozpiętą koszulę, spod której kusiła nagością dawnego kochanka, zaśmiała się. Oparła stopę na nagiej piersi mężczyzny. On również był odziany teraz jedynie w rozchełstaną koszulę i mechanizm, dzięki któremu poruszał ręką.
- Najpierw powiedz po co mnie tu ściągnąłeś. - rzekła twardo, zapierając się nogą o jego pierś, przez co nie mógł się zbliżyć.
Tom przerwał zabawę i chwycił jej nogę.
- Powiem… w swoim czasie. - Jego uścisk wzmocnił się. Była niemal pewna, że jeśli się nie obróci Jednooki jej w tym pomoże. Nagle jednak spojrzał w stronę okna. - Ciekawe. Brzmi zupełnie jak nasz stary dobry Igo. - Spojrzał podejrzliwie na leżącą w łóżku Scarlet. - Co kombinujesz Blind?
- To mam się obracać czy spowiadać?
- rzuciła prowokacyjnie, wciąż zapierając się na łóżku. Gdyby jeszcze nie miała takiej ochoty na tego faceta, pewnie wykręciłaby mu gorszy numer. Po trochu jednak chciała się z nim zabawić, chciała żeby znów zagrali w jakąś niegrzeczną gierkę na granicy namiętności i nienawiści. Niestety, oboje ich to kręciło.

Tom odepchnął jej nogę i pochylił się nad nią. Chwycił ją boleśnie za dłoń i przyciągnął do siebie.
- Nie wiem czemu jedno miałoby wykluczać drugie. - Obrócił ją do siebie plecami, boleśnie wyginając trzymaną rękę do tyłu i tak poprowadził do okna. Czuła jak jego męskość ociera się o jej pośladki.

Mocno popchnął ją na szybę i oparł głowę o jej ramię. Na dole stał Igo, wraz z grupą zdziwionych ludzi i grupą całkiem rozbawionych Boltsów, między którymi Scarlet odnalazła kobietę, która przekazała jej wiadomość.
- Chytre. - Szepnął jej prosto w ucho. Poczuła na swoim udzie znajomy gorąc. - Gdyby nie było to jedno z moich miast, mogłoby nawet zadziałać. - Wbił się w nią mocno, dociskając jej ciało do chłodnej szyby.
Poza okrzykami Igo usłyszała teraz jeszcze kilka innych, bardzo entuzjastycznych.

Scarlet jęknęła boleśnie. Cholerny samiec... jak on mógł ją tak potraktować? Tak... upokorzyć? Zagryzła zęby, by zdusić kolejny krzyk i chociaż tę satysfakcję odebrać mężczyźnie, który brał ją teraz na oczach tych wszystkich gapiów. Oczywiście, karał ją. W ten sposób odgrywał się za numer, który chciała mu wywinąć z Igo.
- Przegiąłeś... - szepnęła tylko.
- Nie podoba ci się? - Wysunął się prawie do końca, pozostawiając w jej wnętrzu sama końcówkę. Obok jej twarzy pojawiła się jego dłoń. Nacisnął na klamkę i otworzył szeroko drugą połowę okna. - Powiesz mu by przestał, albo ja powiem swoim ludziom by go rozwalili. - Wbił się w nią znów mocno, podkreślając ostatnie zdanie.
Tym razem jednak spodziewała się tego. Mimo to zawyła nawet głośniej niż za pierwszym razem ku uciesze gawiedzi na dole.
- Powiem... tylko przestań... - zachlipała, a gdy już miał coś na to odpowiedzieć, Blind kopnęła go z całej siły w goleń. Wyswobodzona, wspięła się w mgnieniu oka na okno i skoczyła.

- IGO, ŁAP MNIE! - krzyknęła, spadając.
Wylądowała wprost w ramionach golema.
- Pani? - Metaliczny głos Igo wyraził zaskoczenie. Usłyszała charakterystyczny szelest i gdy rozejrzała się wokół, wszyscy ludzie z Boltsów celowali do niej z broni. W oknie stał oparty Tom, z wyraźnym zaciekawieniem obserwując co teraz zrobi Blind.
- Tryb biegowy! Wiejemy! - poleciła obejmując golema za szyję i mocnym wyrzutem ciała przemieszczając się na jego plecy, by mógł przyjąć “czworonożną” postawę. Praktycznie naga kobieta, przyczepiona do pleców stalowego olbrzyma doprawdy musiała wyglądać niezwykle... niezwykle głupio. Gdzieś tam po cichu Blind liczyła jednak na to, że Jednooki będzie chciał ją schwytać, a nie zabić. Szczególnie teraz - nienasycony.

Kilku Boltsów zagrodziło drogę Igo, celując nie w Scarlet, ale wprost w głowę golema. Dwie na trzy z tych broni, rzeczywiście mogły mu ją rozwalić. Tom nie reagował. Pytanie czy naprawdę był gotów ją wypuścić, po tym numerze.

Pierwszy strzał trafił w “rękę” Igo, mimo to golem wyminął napastników i ruszył dalej, starając się biec na trzech kończynach. Jednak po chwili Scarlet usłyszała kolejny wystrzał i golem przewalił się na bok, zrzucając ją z siebie. Jeden ze stawów kolanowych też był w drzazgach.

- NIEEEEE!!! - krzyknęła przerażona, z trudem zbierając się z ziemi - Przestańcie! Zostawcie go! Zostawcie!!!

Igo nawet, gdy nie mógł się podnieść przebierał członkami, jakby chciał biec. Widząc jego nieporadność, Scarlet poczuła jak do jej oczu napływają łzy.
-Wygrałeś chuju! - wydarła się - Wygrałeś, słyszysz?!!!

Z gardła jej wyrwał się szloch, gdy brodząc w błocie podpełzła do golema. Choć sama miała pełno otarć, a z rozbitej wargi sączyła się krew, przytuliła się do Igo, jakby chciała go ochronić.
- Ciii... już. Już nie musisz biec. Jesteś ranny. Musisz oszczedzać siły. Naprawimy cię... obiecuję... - chlipała.
Golem zatrzymał się.
- Pani. - Igo podniósł na nią wzrok. - To nie rana. - Powiedział spokojnie.

Scarlet usłyszała, że ktoś podszedł. Tuż obok golema stanęły znajome buty. Tom miał na sobie jedynie pospiesznie wciągnięte spodnie i rozpiętą koszulę. Jednooki przyglądał się im, jednak nie widziała na jego twarzy satysfakcji. Był raczej rozczarowany. Rzucił Scarlet, jej własny płaszcz.
- To nie zabawa Blind. - Powiedział obracając się do niej tyłem. - Moi ludzie go wniosą, a my… musimy porozmawiać.

 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 20-08-2017 o 12:41.
Mira jest offline  
Stary 21-08-2017, 22:43   #5
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Uniosła na chwilę gogle, by otrzeć łzy z oczu, po czym nałożyła niezwykłe okulary, dzięki którym w ogóle widziała. Powoli, jakby mechanicznymi ruchami, założyła płaszcz i okryła się nim. Następnie bez słowa ruszyła za Jednookim. Przegrana. Tom nie poprowadził jej jednak do sypialni, a do sąsiedniego pomieszczenia. Był to salon kąpielowy, na środku którego stała wanna. Były też fotele i stolik, na którym znalazło się wino.


Ktoś musiał już puścić wodę. Czyżby był to sam Jednooki? Mężczyzna podszedł do wanny i zakręcił kurek, po czym sam zajął miejsce w fotelu z dobrym widokiem na wannę.
- Ogarnij się. - Wskazał na wannę i sięgnął po jeden z kieliszków.
Tak bardzo przegrała... Scarlet bez słowa zaczęła rozpinać płaszcz. Nie patrzyła na niego. Następnie zdjęła koszulę, czy raczej jej strzępy i niezgrabnie weszła do wanny, siadając w niej z głośnym pluskiem. Czuła jak ją obserwuje, jak śledzi każdy jej ruch. Słyszała jak raz na jakiś czas upija łyk wina.
- Obok wanny jest gąbka i mydło. - Jego głos przerwał dziwną ciszę.
Wychyliła się, by je zobaczyć. Niestety, wanna była dość wysoka, toteż albo musiałaby ryzykować złamaniem karku, by je zdobyć, albo wyjść z wody.
- Podasz mi je? - zapytała cicho.

Tom odstawił kieliszek i bez słowa podszedł do niej. Wziął obie rzeczy i przysiadł na krawędzi wanny. Wyciągnął w jej stronę dłoń, na której leżała spora gąbka i kawałek mydła.

Wzięła je bez słowa. Niespiesznie zaczęła namydlać gąbkę, a potem obmywać nią ubłocone i zmęczone trudami ciało. Czekała.
Jednooki zaparł się uszkodzoną ręką o drugi brzeg wanny i sięgnął do niej zdrową dłonią. Poczuła jak ściera z jej policzka jakieś błoto.
- Może nie zwróciłaś uwagi ale jestem na listach gończych. - Odezwał się w końcu, jednocześnie zsuwając dłoń na jej szyję.

Nie przeszkadzała mu, ale też nie nie reagowała na ten dotyk. Chciał w końcu mieć ją tylko jako zabawkę, nie kobietę. Tym postanowiła dla niego być. Z uwagą myjąc jedną z nóg, wyciągając ją wysoko w górę, mruknęła twierdząco:
- Mhmmm.

Tom zsunął dłoń niżej i zaczął pieścić jedną z jej piersi.
- Pewnie ucieszy cię ta wiadomość. - Poczuła jak zacisnął palce na jej sutku, wyładowując w tym geście jakąś dziwną frustrację. - Mam spore problemy z wjazdem do większych miast.

Przygryzła wargę, by opanować reakcję ciała na ten dotyk. Choć odczuwała apatię, gdzieś tam wciąż tlił się płomień pożądania. I to bez względu na upokorzenie, jakiego doznała od Jednookiego. Co gorsza, rozumiała go częściowo - karał ją. Gdyby nie uciekła, gdyby była mu wierna... traktowałby ją dobrze. I na tym polegał problem - tak naprawdę nigdy nie była jego partnerką, tylko zwierzątkiem - kiedyś ulubionym, dziś przybłędą, którą można zadręczyć na śmierć.
Milczała więc, czekając na kolejne słowa mężczyzny i wodząc gąbką po drugiej nodze.

Jego palce puściły sutek i cała dłoń ruszyła dalej w dół, sunąc po jej brzuchu.
- Będę chciał byś coś mi przyniosła. - Odezwał się docierając do jej wzgórka. Zanurzył się palcami między jej płatki. - Pewną księgę. - Podniósł na nią wzrok jakby upewniając się czy go rozumie.

Kobieta wypuściła gąbkę, chwytając brzegów wanny, jakby bała się, że się utopi. Jej ciało zareagowało gwałtownie, dociskając się do dłoni mężczyzny.
- Jasne... dasz mi szczegóły i... załatwione... jeśli dostanę coś w zamian…

Jego palce zaczęły pomalutku wędrować góra-dół, trochę jakby badał czy nic tam nie uszkodziła. Uśmiechnął się lekko.
- Mam pewną propozycję, ale jestem ciekaw twojej. - Jeden z palców z entuzjazmem wsunął się w nią.

Jęknęła cicho.
- Będę twoim żołnierzem... czy tam suką... do czasu wykonania zadania... - mówiła cicho, starając się skupić na tym, co chce powiedzieć, a nie na tym, co czuje jej ciało - Ale potem nas wypuścisz. Mnie, Igo, Romę i Donovana. Nietkniętych. I nie będziesz na nas więcej polował. Oboje postaramy się, by już nigdy się nie spotkać.
- Początek nawet się zgadza. - Jego palec zaczął się wsuwać i wysuwać z jej wnętrza, drażniąc przy tym rozgrzane ścianki. - Jednak nie jestem w stanie dać ci ostatniej części.
- Więc czym chcesz mnie skusić? - zapytała nagle chwytając jego rękę w obydwie dłonie i unieruchamiając na progu swej groty rozkoszy. Spojrzała na niego - Jeśli powiesz, że darujesz mi życie, życie suki, to wybiorę śmierć. Wiesz o tym.

Przyglądał się jej rozpalonym wzrokiem.
- Nadal zachowujesz się jakby to była jakaś zabawa. - Nachylił się przybliżając swoją twarz do jej. - Wypuszczę was, ale nie licz na to, że nie spróbuję ciebie złapać ponownie.

Patrzyła na niego z wyrazem zaciętości na twarzy. Po chwili jednak puściła jego rękę.
- Jak chcesz... Ale to już nie będzie to, co kiedyś. - powiedziała cicho.
Przez chwilę zobaczyła w jego oczach błysk gniewu. Jego palec zaatakował też brutalnie jej wnętrze. Szybko jednak złość zastąpiła jakaś dziwna rezygnacja. Delikatnie ucałował czubek jej nosa. Zmarszczyła go odruchowo. Zawsze tak robiła, gdy tak ją całował.
- Zdejmij gogle. - Jego głos był spokojny, palec także stał się delikatniejszy wysuwając się z niej i pieszcząc jej płatki.

Uśmiechnęła się lekko. Właściwie i tak niewiele widziała obecnie, bo całe okulary zasnuła para. Oboje jednak wiedzieli, co oznacza polecenie Toma - Blind będzie zupełnie ślepa. I zdana na jego łaskę.
- Tak bardzo chcesz czuć się górą? - zapytała, lecz nie czekając na odpowiedź rozpięła skórzany pasek, mocujący gogle na jej głowie. Po chwili ostrożnie odłożyła przedmiot obok wanny.
- Gówno wiesz, Blind. - Powiedział lekko cierpko. Pocałował najpierw jedną, potem drugą jej powiekę. Po czym odsunął się, puszczając też jej szparkę. Usłyszała szelest rozpinanych spodni. Bez trudu rozpoznała dźwięk zdejmowanych butów, a tuż po nim… charakterystycznie brzęczenie zdejmowanych klamr. Wyglądało na to, że Tom poluzował protezę. Po chwili usłyszała, dźwięk upadającej koszuli i ponownie jak pracuje przy klamrach. - Klęknij w wannie.

W jej świecie jednak nie było wanny, była tylko nieprzenikniona ciemność. Nawet gdy otworzyła oczy, ona wciąż tam była. Wykonała jednak polecenie Jednookiego po omacku palcami rozpoznając kształty. Było jej o tyle łatwo, że wciąż pamiętała jak wyglądają. Uklękła, kładąc ostrożnie dłonie na poręczach wanny.

Usłyszała za sobą chlupot, a po chwili dotyk męskich nóg na swoich nogach. Chwilę ją obserwował nie dotykając.
- Czemu musiałaś wszystko zniszczyć? - Delikatnie zaczął całować jej szyję i plecy, opierając dłonie na jej dłoniach.
Jak mogła odpowiedzieć mu na to pytanie? Nie miał prawa go przecież zadawać. To on był niezłym skurczybykiem, nałogowm kłamcą, manipulantem... to on szedł do celu nie patrząc na to, jakie wartości i kogo depcze. Poczuła jak jej gardło ściska płacz. Wcale nie chciała odchodzić...
- Chciałam... - odezwała się, lecz umilkła na chwilę, gdy głos jej zadrżał - Chciałam... być wolna. - powiedziała.

Wtuliła plecy w jego pierś, ocierając się czołem o jego podbródek. Tak dobrze było czuć znów jego obecność... I choć miała świadomość, że lada moment Tom przerwie tę sielankę każąc jej wypinać tyłek lub obciągnąć sobie, nie mogła zaprzeczyć, że... było jej w tej chwili dobrze.

Jednooki niespiesznie kontynuował pieszczoty. Poczuła nawet jak jego ciepły, nabrzmiały członek ociera się o wewnętrzną stronę jej ud.
- I teraz czujesz się wolna? - Delikatnie ugryzł jej ucho. - Kryjąc się przede mną po lasach?

Jej ciało przeszył przyjemny dreszcz. Powoli obróciła się, by nie stracić równowagi i palcami namierzyła jego usta. Nim go pocałowała, zbadała ich fakturę.
- I tak nie zrozumiesz... - szepnęła, po czym ich wargi złączyły się na moment.
- Opowiedz mi o tej księdze.
- Yhym… - Wyczuła jego uśmiech pod palcami. Po czym puścił jedną z jej dłoni i sięgnął do jej szparki, pieszcząc ją delikatnie. - Podobno należała do dosyć znanego alchemika. Pozostawił ją w swoim laboratorium w Chelmsford. Kojarzysz?

Kojarzyła, w tym samym mieście znajdowało się pierwsze laboratorium jej ojca, to samo, w którym miał miejsce jej “wypadek”. Cały obszar został porzucony po wojnie i obecnie z daleka trudno go było odróżnić od lasu.
Westchnęła cicho, po czym bezwstydnie chwyciła w dłoń jego członka. Obdarzyła go zdecydowaną pieszczotą, prześlizgując się zaciśniętą wokół niego dłonią w górę i w dół. Głód, który obudziło ich spotkanie wciąż pozostawał nienasycony.
- Kojarzę... - szepnęła mu do ucha - A myślisz, że przez te lata nikt jej stamtąd nie zabrał? - polizała płatek jego ucha.

Jednooki zamruczał od jej dotyku, nie przerywając swojej zabawy.
- Mam człowieka w Gloucester, który twierdzi, że tak właśnie jest. Ale musiałabyś go dopytać o szczegóły. - Pocałował jej ucho, szyję i zszedł na ramię. - Trochę nam się kontakt urwał.

Gdy on obsypywał jej skórę pocałunkami, Blind uniosła biodra i podsunęła się bliżej, klęcząc teraz nad jego lędźwiami. Wyprężona męskość Toma ocierała się o jej szparkę.
- Gdzie go znajdę? - zapytała cicho Scarlet.

Poczuła na swoim ramieniu jak się mężczyzna się uśmiecha. Sięgnął dotychczas pieszczącą ją dłonią do swojego członka i wprowadził go wprost do jej wnętrza.
- W sypialni, podam ci adres. - Delikatnie kąsnął jej ramię, wykonując pierwszy ruch.

To było zupełnie inne zbliżenie niż wcześniej. Mężczyzna wszedł w nią gładko dzięki wodzie, nie wykonując przy tym żadnych brutalnych dla niej ruchów. Choć oboje lubili ostrzejsze pieszczoty, a w ich związku łóżko stanowiło często pole odreagowania burzliwych kłótni, które stale między nimi wybuchały, teraz jednak... teraz oboje lizali rany, obdarzając się wzajemnie czułymi, delikatnymi gestami, jakby rozsmakowując się wzajemnie w sobie.
- Naprawdę myślisz, że potrzebujesz pretekstu, by mnie tak zaciągnąć? - uśmiechnęła się Scarlet, po czym znów go pocałowała, tym razem natrafiając na czoło i przepaskę na oku.

Tom zaczął się w niej poruszać, powoli, niespiesznie. Miała wrażenie, że delektuje się nią po długiej przerwie.
- Zaciągnąć, nie. - Sięgnął do jej piersi i zaczął ją delikatnie pieścić. - Jednak by zatrzymać cię na całą noc, chyba będę potrzebował kilku asów w rękawie.
- Zawsze możesz mi to rozkazać. - zauważyła gorzko, lecz po chwili wtuliła twarz w zagłębienie jego szyi, muskając ją ustami. Ruchy jej bioder nabierały tempa, Blind ujeżdżała kochanka coraz szybciej, choć wciąż ruchy te były zmysłowe, jakby specjalnie spowolnione.

Poczuła na sobie jego rozpalony oddech, obiema dłońmi mocno chwycił jej piersi, pozwalając jednak kobiecie na swobodę ruchów.
- No tak, gdybym ci rozkazał mogłabyś być na mnie bardziej wkurzona. - W jego rozpalonym głosie pojawiło się rozbawienie. - Co jeszcze byś chciała bym ci rozkazał, Blind?

Prychnęła, lecz w jej głosie też pojawiła się wesołość. I narastające podniecenie. Raz po raz opadała na nań, nabijając się na jego pal, a woda wylewała się z wanny.
- Lubię jak mi rozkazujesz... i lubię cię nie słuchać. - powiedziała mężczyźnie do uszka, po czym ugryzła jego płatek.
- Hm… - Tom chwycił jej biodra i nabił do końca na siebie. Czuła jak drży w niej, jak mocno jest rozpalony. Jego gorący oddech rozgrzewał jej i tak rozpalone ramię. - To może każę ci dziś iść grzecznie spać do hotelu?

Jęknęła, przyspieszając swój galop amazonki.
- Chcę... niech Roma naprawi Igo, a staruszek zostanie postawiony na nogi. W zamian... zostanę na noc. - wysapała mu do ucha - Bez numerów. Bez fochów. Bez gierek... chyba że masz na jakieś ochotę. - zamruczała, dysząc coraz ciężej. Z trudem nad sobą panowała.

Jednooki nie odpowiedział. Zamiast tego obrócił ją i popchnął ją do przodu tak, że piersiami natrafiła na krawędź wanny. Chwycił jej biodra obiema dłońmi i zaczął atakować jej szparkę, brutalnymi, nieregularnymi uderzeniami. Czuła jak napina się, słyszała jak lekko dyszy za nią by po chwili dojść. Uwielbiała gdy tak robił, toteż osiągnęła orgazm niemal równocześnie, wczepiona rękami w przeciwległą krawędź wanny. Dopiero gdy rozluźniła nieco mięśnie, mężczyzna nabił ją mocno na siebie a ona usłyszała jego westchnienie przypominające odrobinę ulgę. Dopiero po chwili zaczął się pomału poruszać.
- Strasznie dużo oczekujesz, jak na ilość numerów, które mi wycięłaś.
- Wiesz dobrze, że nie tylko ja tu jestem specjalistką od chamskich zagrywek - mruknęła, wyciągając się teraz na jego piersi leniwie. Dłonie zaplotła wokół jego szyi.
- Nie myślisz chyba, że jestem głupia i nie domyślam się, że w tym całym zadaniu jest jakiś haczyk. Gdybyś potrzebował tylko nieznanej twarzy, zwerbowałbyś jakiegoś młodzika. Ty jednak potrzebujesz kogoś, kto ma doświadczenie... czyż nie?

Poczuła jak Tom zaczyna gładzić jej włosy. Chyba się nad czymś zastanawiał. Drugą dłonią docisnął ją mocno do siebie.
- Niebawem powinna się pojawić Helen i powie nam co się tam dzieje w hotelu.
- No to czas kończyć kąpiel. - powiedziała z udawaną swoboda Scarlet, sięgając po gogle.

Jednooki poluzował chwyt by była w stanie sięgnąć, jednak nie ruszył się z miejsca.
- Jak dla mnie mogłabyś ich nie zakładać.

W odpowiedzi tylko uśmiechnęła się i je założyła.
- Idziemy? - zapytała, przysiadając na brzegu wanny, po czym wskazała jego mechanizm usprawniający rękę - Wypadałoby go naoliwić po takiej ilości wilgoci.
- Tak… przydałoby się. - Podniósł się powoli z wanny i wyszedł z niej rozlewając kolejna porcję wody. Kałuża pokrywała niemal całą podłogę. Jednooki podszedł do szafy i wydobył z niej dwa szlafroki, jeden podał Scarlet. - Jeśli chodzi o zlecenie, po prostu potrzebuję kogoś zaufanego.. - Powiedział, jakby wracając do starego tematu
- Zaufanego, czyli takiego, którego przyprzesz na tyle mocno do muru, by nie miał odwagi ci się sprzeciwić? - zapytała wprost, otulając się miękkim materiałem.

Po chwili podeszła do Toma i pomogła mu założyć rękaw na kaleką rękę. Zrobiła tozupełnie odruchowo, bo tak postępowała przez ostatnie lata - przynajmniej wtedy, gdy nie byli skłóceni. Raz bowiem, aby zemścić się za przelecenie szefowej innego gangu, sama pozapychała mechanizmy jego wspomaganego ramienia trocinami.

Chwycił jej twarz i pocałował.
- Ufam w twoje umiejętności, Blind. - Uśmiechnął się zawadiacko i ją puścił. - Przyprzeć do muru mogę każdego. Idziemy?
Przez chwilę patrzyła na niego bez słowa, jakby ten pocałunek zaskoczył ją bardziej niż seks w wannie. Następnie ruszyła za Jednookim. Wciąż była jego zabawką, nawet jeśli jego kaprysem było traktować ją lepiej niż inne zabawki - musiała o tym pamiętać.
 
Aiko jest offline  
Stary 22-08-2017, 16:48   #6
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

W sypialni zastali siedzącą na fotelu Helen. Wyraźnie to miejsce nie było jej obce.
- Skończyliście w końcu. - Jej wzrok skupił się na Tomie, ale Scarlet była pewna, że nie był to wzrok kochanki. Bardziej przypominał to jak kobieta wcześniej lustrowała Donovana. - Anna już się pochwaliła, że urządziliście tu mały cyrk.
- Helen, Helen…
- Jednooki pokręcił głową i usiadł na łóżku, pozostawiając Blind drugi fotel. - A co ciekawego wydarzyło się u ciebie?
- Zgodnie z poleceniem oboje śpią. Maria oczywiście opóźniała to…
- Kobieta uśmiechnęła się krzywo. - Stara dobra Roma, przypadła jej ewidentnie do gustu.

Helen przeniosła wzrok na Scarlet.
- A ty jak po upadku? - Spytała tym typowym lekarskim tonem.
- Skoro wiesz, co robiliśmy, to chyba wiesz, że jestem na chodzie, ale dzięki za troskę. Co z Donovanem? - zapytała, chcąc uzyskać jakieś informacje o stanie zdrowia kompana. Zadanie zadaniem, ale piguła pewnie miała możliwość mu się przyjrzeć.
- Miał mały zawał. Dobrze, że dałaś mu Matricarie, nie będzie miał zatorów. Na razie kazałam podać mu wywar z liści i dałam prochy nasenne, co by nie jarał i nie pił. - Powiedziała z lekkim przekąsem. Spojrzała na Jednookiego i powiedziała bez skrupułów - Jest idealny na zakładnika. Powinnam mu podać leki, jeśli chcemy by ruszał lewą ręką i nogą i usadzić na miejscu na kilka dni. Jest tylko jeden problem.
- Co znowu?
- Tom sięgnął po stojący przy łóżku kieliszek, z którego wcześniej piła Blind i upił łyk.
- Te leki są cholernie drogie. - Helen spojrzała na Scarlet.
- Nieważne. Podaj mu je. - powiedziała - Może przy okazji uda mi się zdobyć nieco cruoru, a jeśli nie... Jedonoki wie, że spłacam długi, choćby nie wiem co. No i będzie powód, bym wróciła. - spojrzała na niego znacząco.
Tom tylko machnął ręką, na co lekarka wstała z miejsca. Przez chwilę przyglądała mu się znowu uważnie.
- Nie szalej za bardzo, też nie jesteś już młody. - Powiedziała spokojnym głosem. Scarlet nie mogła sobie przypomnieć by ktoś kiedykolwiek mówił tak do Jednookiego. Zawsze był w grupie jakiś medyk, ale zazwyczaj byli potulni jak baranki. Helen poruszała się tutaj pewnie i najwyraźniej miała na to przyzwolenie. Mężczyzna potarł twarz i przez chwilę rzeczywiście wyglądał na zmęczonego.
- Kiedyś cię zabiję Helen. - Dopił wino i odstawił kieliszek z powrotem na podłogę.
- Oczywiście szefie, kiedy tylko zechcesz. - Lekarka uśmiechnęła się do Scarlet. - Jak chcesz z nimi pogadać zapraszam rano. Choć obawiam się, że Roma może być okupowana od świtu.
Scarlet tylko skinęła jej głową, przyglądając się kobiecie w zamyśleniu.

Helen pomachała im i opuściła pokój, zamykając za sobą drzwi. Gdy tylko zostali sami Jednooki opadł na łóżko, szlafrok rozwiązał się i teraz mogła widzieć jego ciało w pełnej okazałości.
- Kim ona jest? - zapytała wprost Blind.
- Lekarką, cholernie dobrą lekarką. - W jego głosie pojawiła się odrobina rezygnacji.

Przyjrzała mu się. To nie było zachowanie w jego stylu. Wiedziała jednak, że żeby coś z niego wyciągnąć, musi go podejść. Wstała z fotela i podeszła do nocnej szafki. Była tam - jak zawsze - oliwiarka. Biorąc ją do ręki oraz czysty ręcznik, leżący obok misy z wodą, podeszła do Jednookiego.
Z wprawą ściągnęła rękaw szlafroka i przyjrzała się mechanizmowi na jego ramieniu. Po chwili zaczęła obrządek, który kiedyś uprawiała co kilka dni naoliwiając i czyszcząc skomplikowany system malutkich zębatek oraz dźwigni.
- Coś ci jest? - zapytała w końcu.

Spojrzał na nią podejrzliwie, ale poddał się wszystkim zabiegom.
- Jak sama słyszałaś “nie jestem już młody”. - Parsknął, a w jego oku pojawił się znajomy błysk. - Według Helen jeśli będziemy się pieprzyć całą noc, zejdę na zawał. Chcesz sprawdzić czy ma rację?
- Nie ukrywam, że byłoby to rozwiązaniem moich kłopotów. -
uśmiechnęła się w odpowiedzi. Zastanawiała się czy powiedział prawdę, jakoś w to nie wierzyła, lecz jakie miała powody dopytywać się? Jeśli będzie chciał pogadać... lepszej okazji mu przecież już nie da.
- Gotowe - powiedziała, kończąc zabiegi pielęgnacyjne - Nawet nie były zapuszczone. Ktoś o te zębatki widać dba. - rzuciła luźną uwagę, chowając oliwiarkę.
- Musiałem znaleźć sobie nowych inżynierów, jak zwiałaś z Romą. -
Gdy tylko schowała oliwiarkę sięgnął do jej dłoni i pociągnął ją na łóżko. - To jak Blind? Popracujemy nad moim zawałem?
- A mam wybór?
- droczyła się z nim, choć sama miała wielką ochotę zatracić się tej nocy i zostawić wszelkie wyrzuty sumienia/poczucie odpowiedzialności pod drzwiami. Zdjęła gogle z głowy i położyła je na szafce obok łóżka.
Pociągnął jej dłoń kładąc na swojej twardniejącej męskości.
- A chcesz mieć wybór? - Usłyszała w jego głosie rozbawienie, połączone z pożądaniem.
- Co do otworka? - zachichotała, odruchowo pieszcząc go dłonią. Po chwili przywarła ustami do jego ust.
- Dziś jestem twoja - szepnęła, gdy wreszcie musiała oderwać się, by zaczerpnąć oddechu - Możesz mnie kochać, możesz mnie katować, możesz mnie pieścić, możesz mnie torturować, możesz być moim oprawcą i moją ofiarą... Oto mój wybór. Chcę wszystkiego, co ty zechcesz mi dać. - powiedziała, pochylając się i smagając języczkiem jego sterczącą męskość.

Usłyszała jak wziął głębszy oddech. Sięgnął dłonią do jej włosów i zacisnął ją w pięść, dociskając jej głowę do swego krocza.
- Zajmij się nim jak należy, Blind. - Jego głos nabrał charakterystycznego rozkazującego tonu.

Nie oponowała, wszak sama miała na to ochotę - zobaczyć go spragnionego i bezbronnego, złoszczącego się niby dziecko, gdy nie dawała mu spełnienia, gdy tego chciał, jednak grzecznie oczekującego, bo przecież wiedział, że się nim dobrze zajmie.
Ujęła jego członka w usta i poczęła słodko ssać, by znów nabrał twardości skały. Lecz kiedy Tom odprężył się i zamknął oczy, wyrwała się spod jego dłoni. Popchnęła go dość brutalnie, by opadł plecami na łóżko. A gdy już chciał się zerwać, tonem rozkazującym rzuciła:
- Nie myślałeś chyba, że będziesz się opierdalał?
I mówiąc to usiadła na nim okrakiem. Wypinając tyłeczek nad jego twarzą, wróciła do pieszczenia ustami stęsknionego już członka.
- Tak właśnie myślałem maleńka. - Klepnął ją mocno w wypięty tyłek. - Panienka życzy sobie jakichś pieszczot? - Spytał żartobliwym tonem. Jego dłonie pochwyciły jej pośladki i zaczęły je ugniatać.
Blind prychnęła. Znów z nią igrał...
- Mam cię instruować czy obrabiać ci fiuta? - warknęła, przechodząc na ręczną grę na jego instrumencie.
- Jeśli lubisz gadać na pusto, możesz instruować. Twoim rączkom nieźle idzie. - Słyszała, że dopisywał mu wspaniały humor, a chwilę później poczuła, jak jego kciuk, brutalnie wpycha się w jej tyłek.
Jęknęła z bólu... i ze zdziwienia.
- Ty... ty... - z wrażenia przez moment nie wiedziała co powiedzieć - Ty szmato!
Nie myśląc wiele, ujęła jego dumę znów w usta... po to by wolną rękę wykorzystać do tego samego. Jej palec wskazujący szybko znalazł drogę, by przekonać Jednookiego, że w temacie bardziej wyuzdanych rozkoszy... on także może być ofiarą.
- Jesteś pewna, że chcesz się zbliżać w tamto miejsce? - Jego palec zaczął się wsuwać i wysuwać, po czym bezceremonialnie, dołączył do niego drugi, rozciągając ją mocno.
Zaskamlała. Gdyby tylko był łagodniejszy... lecz sama była sobie winna, bo po bólu przychodziła rozkosz. I on o tym wiedział.
- Wszystko dla ciebie... - mówiła, oblizując jego żołądź lubieżnie i drażniąc ją co jakiś czas czubeczkiem języka - ... mój panie i władco. Wszystko dla ciebie...
I mówiąc to oblizała dwa palce, po czym wetknęła mu je bezceremonialnie w zadek. Tom jęknął. Poczuła jednak, że jego członek zadrżał w jej ustach.
- Ty mała cholero. - Popchnął ją tak, że poleciała twarzą na pościel z wypiętym do góry tyłkiem. Nim zdążyła zareagować wysunął palce i zaczął tam wpychać, coś co tak ładnie nawilżyła.
Sapnęła z bólu, po czym wczepiła się w pościel dłońmi.
- Znasz znaczenie słowa “subtelność”, pojebie? - krzyknęła na niego, lecz to go nie powstrzymało. Wiedziała, że to będzie boleć, więc zagryzła zęby na kołdrze.
- Hm… nie mogę sobie w tej chwili przypomnieć. - Tom pochylił się nad nią i ugryzł jej ramię, wykonując pierwsze pchnięcie. Ucałował ugryzione miejsce. - Chcesz mi podać definicję? - Wykonał drugi mocny ruch naciągając ją na siebie.
Kobieta tłumiła krzyki zaciśniętą w ustach kołdrą. W jej niewidomych oczach koloru cruoru pojawiły się łzy.
- Puść mnie, to ci wytłumaczę kurwi synu... - warczała choć jednocześnie robiła się coraz bardziej wilgotna. Choć wiedziała, że ich zabawy są chore... uwielbiała je. Tak jak i on, za każdym razem podkręcając zawór z napisem “niebezpieczne”.
Tom sięgnął jedną dłonią do jej szaprki, drugą nadal trzymając mocno jej biodro.
- Znałaś moją mamę? - Bez skrupułów brał ją mocno, jednocześnie pieszcząc jej rozpalone płatki. - Jaki ten świat jest mały. - Wszedł w nią do końca, jakby podkreślając to zdanie.

Czy można jednocześnie śmiać i płakać? Owszem, wystarczyło spojrzeć teraz na Scarlet. Jednooki jak zwykle balansował na granicy kilku odczuć, jakby zwykła rozkosz go nudziła.
- Raczej ograniczony... w twoim przypadku. - odszczeknęła się, lubieżnie ocierając się o jego dłoń. Pojęcie wstydu było kobiecie w tej chwili zupełnie obce. Była gotowa znieść i zrobić wszystko, byleby doświadczać rozkoszy... i innych doznań, które serwował jej były kochanek.
- Ja tu nie widzę żadnych ograniczeń. - Tom wsunął palce w jej szparkę i zaczął nimi poruszać w rytm w jakim atakował jej tyłek. Czuła na swoich plecach jego rozpalony oddech i gorąc bijący od jego ciała, narastający wraz z narastający tempem.
Chciała mu coś odpyskować, lecz zamiast słów z jej ust wyrwał się zwierzęcy wręcz jęk rozkoszy. Z uniesionymi w górę pośladkami, wypinając je zachęcająco na “najeźdźcę”, Blind zastygła w ekstazie na kilka uderzeń serca. Potem jej ciałem wstrząsnęły dreszcze niby w febrze. To był potężny orgazm i pewnie nigdy by go nie doświadczyła, gdyby nie brudne zapędy Jednookiego. Mężczyzna puścił jej szparkę i rozciągając mocno jej pośladki wpił się w nią do końca, poczuła jak jego członek naprężył się w niej.
- Och… Blind. - Wyjęczał, po czym znów zaczął się poruszać, ale już nieregularnie, niemal konwulsyjnie, dochodząc w jej tyłku. Poruszał się długo, z każdym kolejnym ruchem pomału zwalniając. Oparł się obiema dłońmi o pościel i całował jej plecy, wyrzucając z siebie wszystko. - Chcesz go wyczyścić? - Powiedział wracając do swego rozbawionego tonu.
- A chcesz w mordę? - zapytała leżąc pod nim i dysząc ciężko. Czuła, że przez kilka dni będzie miała problemy z normalnym siadaniem przez tego typa.
Tom położył się na niej, nie wysuwając się jeszcze z jej wnętrza.
- Brzmisz jakbyś miała ochotę na jeszcze jeden raz. - Pocałował jej rozgrzane ramie. Delikatnie poruszył odrobinę mniejszą męskością. - Drugi podobno boli mniej.
- Może przetestujemy na tobie?
- wysunęła rękę, by posmyrać go po włosach - Powiesz mi teraz, po co ci taka dobra lekarka?

Jednooki wysunął się z niej i upadł obok. Scarlet czuła ziejącą po nim pustkę. Pozostawił jednak przy jej boku swoją dłoń, tak by bez trudu mogła go znaleźć.
- Podczas wojny mnie postrzelono. Nie tylko w rękę. - Słyszała, że walczy z sobą. Z jednej strony chciał jej powiedzieć, a z drugiej - to był Jednooki. - Stara rana coraz bardziej mi doskwiera.
Palcami odnalazła jego palce. Nie ruszała się jednak, nie chciała by poczuł się przytłoczony jej bliskością. Zresztą dla niej samej to również była nowa sytuacja.
- Gdzie? - zapytała cicho.
Jednooki nie zabrał dłoni.
- Płuco lewe. Chyba niewydobyty nabój się ruszył, czy coś tam. - Pociągnął ją za rękę i położył na swojej piersi. - Martwisz się?
Nie odpowiedziała, choć doskonale wiedziała, co czuje. Nie chciała jednak dawać temu skurczybykowi, który dopiero co przeruchał ją w zadek, dawać dodatkowej satysfakcji. Jej palce podpełzły dalej, wzdłuż jego ręki, aż w końcu cała przesunęła się tak, by wślizgnąć się pod jego rękę.

- Ta księga ma z tym jakiś związek? - zapytała, po czym dodała bardziej w swoim stylu - Czy to po prostu nowe hobby patentowanego nieuka?
Tom chwycił ją za pośladek i wsunął palec we wciaż rozwarty tylni otworek.
- Czy ty się na serio prosisz o powtórkę? - Poruszył nim delikatnie, a Scarlet poczuła jak z jej wnętrza wypływa co nieco z tego, co w niej zostawił. - Wydajesz się być gotowa.
Zafuczeła wściekle, chwytając go za ramie i ciągnąc rękę oby jak najdalej od jej obolałego tyłka.
- Co jest z tobą nie tak?! - warknęła na niego wściekle - Naprawdę nie możesz raz normalnie odpowiedzieć? Za każdym razem musisz być panem i władcą sytuacji? - szturchnęła go - Do cholery z tobą Tom, przecież nie masz małego, żeby sobie rekompensować!
Jednooki zamarł na chwilę. Czuła na sobie jego wzrok, gdy nad czymś się zastanawiał. W końcu popchnął ją, kładąc się na niej. Pocałował ją gorąco, atakując językiem jej usta. Dopiero gdy obojgu zabrakło oddechu, oderwał się.
- Tak, książka ma z tą raną coś wspólnego. Zadowolona? - Usłyszała w jego głosie trochę złości, ale też coś dziwnego, coś czego nie spotykała u niego zazwyczaj. Coś jakby obawę. - Podobno jest tam mikstura, która mogłaby to zatrzymać. - Zsunął się lekko w dół i ułożył głowę, między jej piersiami. - Podobno.
Ona również się zawahała. Nie wiedziała przecież jaką ma minę, może z niej szydzi? Po chwili jednak nieśmiało dotknęła jego włosów i pogładziła je.
- Rozumiem. Jeśli tam jest, przyniosę ci ją. - powiedziała cicho - Ale teraz przydałoby mi się przespać. Wiesz, nie każdy może się codziennie wylegiwać w takim wyrku. - uśmiechnęła się półgębkiem.
Tom zszedł z niej i sięgnął do jej dłoni.
- Wstaniesz na chwilę?
Trochę ją to zbiło z tropu, lecz cóż mogła zrobić? Bez gogli była zdana na niego. Posłuszne chwyciła jego dłoń i wstała z łóżka. Jednooki postawił ją po czym sam podszedł do łóżka. Usłyszała szelest materiału i to jak upadł na podłogę. Po chwili kolejny ale tym razem poczuła też lekki powiew, jakby Tom odkrył łóżko. Wydobył coś z szuflady i podszedł do niej. Czuła jego bliskość. Jednym ruchem wziął ją na ręce i ułożył na łóżku.

- Ufasz mi trochę Blind? - Usłyszała jak rozpina swoją protezę.
Wypuściła powietrze z płuc. Nie lubiła, gdy tak zagrywał. Z drugiej strony wydawał się teraz zaprawdę poważny.
- Chyba tak... W końcu dopiero co dałam ci się zerżnąc w tyłek. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
- To pokaż mi ten swój zgrabny tyłek jeszcze raz. - Powiedział rozbawionym tonem. Usłyszała jak odłożył protezę na bok.
- Eeee moje zaufanie gwałtownie zmalało... - udała, że się wycofuje.
- Bądź grzeczna marudo, mam teraz sprawną tylko jedną rękę. - Starał się nadal wydawać rozbawiony, ale wyczuła w jego głosie cień goryczy.
Blind westchnęła i posłusznie obróciła się tyłem.
- Tak? Czy mam się jeszcze wypiąć mój panie i władco?
- Dobra dziewczynka
. - Pogładził jej włosy, zdrową ręką. - Wypnij się. Ładnie ci z tyłeczkiem w górze.
Czuła się niepewnie, lecz posłuchała, wypinając pośladki w jego stronę.
- Jak mi zrobisz krzywdę... więcej się nie nabiorę! - ostrzegła.
- Oczywiście. - Przytaknął poważnie, ale usłyszała, że się uśmiecha. Chwilę później poczuła na pośladkach jego dłoń. Była czymś pokryta, czymś śliskim i chłodnym. Powoli dotarł do miejsca, które niedawno posuwał. Poczuła lekkie pieczenie, a chwilę potem dziwną ulgę. Wsunął bez trudu do środka dwa palce, rozsmarowując dziwną maź także w środku. Usłyszała, że jego oddech lekko przyspieszył, czuła też jak jego palce lekko się rozgrzewają, ale nadal był dziwnie delikatny.

Przygryzła wargę, by stłumić pomruk budzącego się zwierzęcia. Było tak, jak mówiła, tej nocy oddała mu się absolutnie, spychając na bok wstyd czy niepewność, dzięki czemu bardziej była łakoma odczuć. A tych Jednooki jej nie żałował.
- Przyjemne... - szepnęła, zachęcająco kręcąc mu przed oczami kuperkiem - Co to?
- Moja maść na otarcia, ale Helen mówiła, że używa tego do innych rzeczy.
- Rzucił rozbawionym tonem. Widząc jej reakcję, wyjął palce by po chwili włożyć je z powrotem z większą ilością specyfiku. Czuła jak bada jej wnętrze i pomału zaczyna wykonywać charakterystyczny ruch, wysuwając i wsuwając palce.
Kobieta chwyciła się belki podtrzymującej baldachim nad łóżkiem. Dyszała przy tym coraz bardziej.
- Aleś się uwziął na ten mój zadek... może ty po prostu wolisz chłopców? - zapytała, z trudem panując nad swoim ciałem i coraz mocniej drżącymi nogami.
- Hm… - Wysunął swoje palce. - Odnosiłem wrażenie, że ci się podoba. - Usłyszała jak pada na łóżko obok. - Nic na siłę maleńka.
W odpowiedzi prychnęła. Liczyła na podkręcenie atmosfery a nie złożenie broni. Puściła drewnianą ramę i po omacku odnalazła kochanka. Wskoczyła teraz na niego niby pantera.

- Dokończ, co zacząłeś... - warknęła, chwytając jego męskość w dłonie, by sprawdzić w jakim stanie jest jej wojownik. Dzielnie stał na baczność.
- Może mi pomożesz, wiesz… jestem kaleką. - Powiedział rozbawionym głosem. Poczuła jak jedną dłonią gładzi jej ramię. Po chwili zmienił ton na bardziej rozkazujący. - Nabij się na niego, Blind.

Teraz jednak nie miała dla niego litości. Otarła się gorącą, wilgotną od maści i własnych soczków szparką o sterczący pal mężczyzny. Otarła się raz, drugi, trzeci... lecz nie wpuszczała go do środka.

- Magiczne słówko, Jednooki. - rzuciła krnąbrnie, wyginając zmysłowo ciało tak, aby mężczyzna miał doskonały widok na jej piersi, wąską talię oraz krągłą pupę, którą dopiero co penetrował.

Czuła jak Tom reaguje na jej pieszczoty, delikatnie ruszając biodrami pod nią. Mimo to chyba nie dawał za wygraną.
- Ruszaj się? Hm… nie to dwa słowa. Siadaj? Ruchaj… - Zamyślił się. - no nie wiem Blind. Po co ci to?
- Prrroooszę.
- wysyczała, pochylając się nad nim. Delikatnie acz sugestywnie ujęła jedną ręką jego gardło i uśmiechnęła się drapieżnie, nie przestając ocierać się o sterczącego członka.
- Lub jak wolisz, pełną wersję: “Proszę panno Moore, niech mnie pani zerżnie.” - powiedziała, sugestywnie pojękując przy tym i zaciskając nieco mocniej dłoń na jego szyi.
Gdy akurat jego członek przesuwał się pod jej szparką, chwycił ją mocno za biodro i nabił na siebie.
- Rżnij mnie Scarlet. - Rzucił rozbawionym głosem, cichym z uwagi na ucisk na swoim gardle.
I znów to robił. Dawał jej i nie dawał tego, czego pragnęła. Powiedział “Scarlet” - jak zawsze gdy... gdy było między nimi dobrze. Nie cofając ręki z jego szyi, kobieta pochyliła się i pocałowała go namiętnie, kąsając przy tym wargi Toma. Jej biodra raz po raz opadały na niego narzucając sobie i jemu bezlitosne, szalone tempo.

Jednooki widząc, że zabrała się do roboty sięgnął zdrową ręką do jej piersi i zaczął ją miętosić. Czuła jak narasta w nim podniecenie, czy to od samej jazdy czy też od podduszania, które mu zafundowała. Całował ją zachłannie, przy każdej możliwej okazji wpychając język do jej ust. Choć mieli już za sobą chwile uniesień, szalone tempo i nowy typ doznań sprawiły, że ciężko się było hamować. Blind żałowała tylko, że nie mogła teraz zobaczyć kochanka, gdy leżał pod nią, z trudem łapiąc każdy kolejny oddech, a mimo to wciąż skory do zabawy z nią. Czując, że jest bliska orgazmu, puściła szyję Toma.

- Spróbujmy jeszcze raz... - wysapała z trudem - Jeśli chcesz we mnie dojść, masz mnie o to poprosić. - zażądała, nie przestając go ujeżdżać.

Nie odpowiadał. Słyszała jego głęboki oddech, czuła jak drży w niej, gotów sam w każdej chwili wystrzelić. Po kilku ruchach Scarlet, które w tej dziwnej ciszy zdawały się trwać niemal wieki, chwycił jej podbródek i brutalnie przyciągnął ją do siebie. Poczuła jego usta na swoim uchu.

- Proszę ujeżdżaj mnie dziś całą noc. - Powiedział rozpalonym głosem, po czym poruszył biodrami i wbił się w nią dochodząc. Usłyszała przy uchu jego ciche jęknięcie. To była najsłodsza rzecz jaką od niego usłyszała od bardzo, bardzo dawna. Sama tego się nie spodziewała i zamiast utrzymać rolę dzikiej amazonki dała się pociągnąć do studni rozkoszy, również dochodząc. Ona jednak obwieściła to światu głośnym nieskrępowanym krzykiem.

Dopiero po chwili opadła na niego i czule pogładziła szorstki policzek mężczyzny.

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem... - wymruczała, resztkami sił kręcąc zalotnie tyłeczkiem.

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 24-08-2017, 23:23   #7
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Obudził ją delikatny ruch dłonią. Od szyi, między piersiami, brzuch. Nagle uświadomiła sobie, że jej nogi są w górze, a chwilę po tej myśli wbił się w nią śliski, napęczniały członek.
- Dzień dobry, Blind. - Rzucił z rozbawieniem Jednooki.
Jęknęła zdziwiona, nieprzygotowana i obolała po nocnych ekscesach.
- Dupkuuu... mowa była o wspólnej nocy. Teraz jest rano... Auuu, kurwa, weź idź ruchać jakąś kozę, a nie mnie! - warknęła na niego, zła, że ją obudził. Scarlet zawsze miała problemy ze wstawaniem.
- Jest tuż po świcie. - Tom kontynuował jak zwykle niezbyt zważając ją jej protesty. Obiema dłońmi podtrzymywał jej pośladki w górze. - To prawie noc, czyż nie?
- Czy ty wcale nie sypiasz? - skarżyła się głośno, rozsierdzona, ale i coraz bardziej podniecona. Chwyciła rękami pościeli, by jakoś zaprzeć się, gdy on młócił jej wciąż poocieraną szparkę, która jednak na nowo zwilgotniała, dzięki praktykom Toma.
- Nie gdy mam w łóżku taki zgrabny tyłek jak twój. - Jednooki pochylił się opierając się dłońmi o materac, przez co ciało Scarlet wygięło się w łuk. Nagle przyspieszył atakując ją z całej siły.

Krzyknęła, nie do końca potrafiąc jeszcze się bronić z rozespania. A on lubił, gdy traciła kontrolę. Naparł więc jeszcze mocniej.
- Ty... ty... - chciała obrzucić go stekiem wyzwisk, lecz miała pustkę w głowie. W tej chwili naprawde nadawała się tylko do tego, by na niej sobie używał, pojękując przy tym rozkosznie.

Sięgnął do jej rąk i oderwał je od prześcieradła rozciągając ją na pościeli i niemal kładąc się na niej. Poczuła jak się spina i po chwili usłyszała jego ciche sapnięcie. Zaczął zwalniać swoje ruchy, nadal trzymając jej ręce nad jej głową.
- Jakaś mało elokwentna jesteś dzisiaj. - Szepnął wprost do jej ucha.
- Czy ty chcesz, żebym ci napluła w twarz? - warknęła na niego wściekła i zaczęła się wyrywać. Zupełnie tak, jak chciał. A gdy poczuła, że jej szansa na oswobodzenie minęła, bo mężczyzna znów miał założoną protezę i trzymał ją teraz pewnie ze złości ugryzła go w ramię, jednocześnie napierając na jego lędźwia biodrami.
- Jeśli chcesz to potem wylizać. - Tom w rewanżu ugryzł jej szyję, a potem zaczął to miejsce mocno ssać, cały czas poruszając biodrami. Kaleka czy też nie, ten typek po prostu miał krzepę. A Scarlet to kręciło. I choć bardzo chciała się wyspać w tym wygodnym łożu, coraz mniejszą czuła złość na taki rodzaj pobudki.

Kiedy Tom ją ugryzł, odruchowo odrzuciła głowę do tyłu i jęknęła rozkosznie.
- O taaak... - szepnęła, gdy ssał jej skórę - tak bardzo się cieszysz na mój widok? Widać suczki cię zaniedbują... - prowokowała, rozbudzając się.

Poczuła jego uśmiech na swojej szyi, a chwilę potem kolejne ugryzienie na piersi, tuż przy sutku, do którego z chęcią się chwilę potem przyssał ciągnąc go raz po raz zębami, jakby planował go wyrwać.
- Aaau, zostaw to dupku! Bo zepsujesz! - warknęła, próbując się na niego zamachnąć i go walnąć - Łapę pewnie też pchałeś, gdzie nie trzeba i uszkodziłeś. Sranie w banie z tą raną wojenną.

Jednooki pocałował jej sutek delikatnie.
- Marudzisz Blind, oboje wiemy, że cię to kręci. - Wysunął się z niej, tylko po to by obrócić ją na bok i wbić się ponownie. Przytrzymując jej dłonie prawą ręką, mocno klepnął jej tyłek, drugą. - Jesteś taką małą masochistką.

“Tylko przy tobie” - miała ochotę odpowiedzieć, lecz zagryzła wargi. I tak zbyt wiele wiedział na temat słabości, którą go darzyła. Gdy zmienił pozycję, przez chwilę milczała, rozkoszując się uczuciem wypełnienia, jakie jej dawał.
- Milczę... źle... gadam, też źle... czego ty chcesz Jednooki? Niemego kataryniarza? - rzuciła w końcu, by nie odkrył jak jej teraz dobrze. Za każdym razem, gdy dawał jej klapsy, zaciskała pochwę na jego członku, co obojgu sprawiało nie lada radochę.
- Lubię gdy gadasz, co nie zmienia faktu, że marudzisz. - Rzucił z rozbawieniem. Zatrzymał dłoń na jej pośladkach. Teraz już bez trudu rozpoznała ten ruch. Nie zdążyła wziąć oddechu, a jego palec wsunął się w jej tyłek. - Hm… chyba jest lepiej. - Poczuła w sobie coś dziwnego, zupełnie jakby Jednooki przesuwał palcem po swoim penisie i to w jej wnętrzu.

To było niczym piorun dla jej systemu nerwowego. Cholerny dupek doskonale wiedział, że kręcą ją takie małe perwersje. Zresztą nie tylko ją. Odruchowo wypięła pośladki w jego stronę.
- Jesteś bardzo niegrzecznym chłopcem... - zaczęła swoją bajkę, starając się opanować drżenie ciała, które było o krok od orgazmu. Nie chciała jednak dać sukinsynowi tej satysfakcji tak łatwo. Chciała, by to on szczytował jako pierwszy.
- Taki niegrzeczny chłopczyk z ciekawskimi paluszkami... mama nie uczyła cię, że to nieładnie tak pchać paluchy gdzie popadnie? - zapytała tonem wyuzdanej mamuśki. Nic tak chyba nie irytowało Jednookiego jak protekcjonalne traktowanie go.
- Gdzie popadnie, czyli gdzie? - Poczuła w tyłku drugi palec. Tom poruszał się w niej, sunąc nimi po swojej męskości. Był nakręcony. Miała wrażenie, że wyczuwa teraz każdą jego nabrzmiałą żyłę i wiedziała, że jest blisko. - Jak ustaliliśmy wczoraj moja mamusia była kurwą, więc miała specyficzne podejście do tematu. - Jego głos był coraz bardziej rozpalony. Słowa coraz częściej musiał przerywać przez przyspieszony oddech.
- A ty odziedziczyłeś po niej wszystko to, co najlepsze - Scarlet dolała oliwy do ognia, mszcząc się za ten drugi palec, który choć potęgował rozkosz, to sprawiał jej też ból. Na większy bunt nie było jej jednak stać. Zresztą jej ciało już dawno przestało jej słuchać, dociskając się do mężczyzny. Ociarała się teraz o niego pośladkami jak kocica w rui.
- Jeeeszczeeee - wyjęczała mimowolnie, zbliżając się do szczytu.
Tom przyspieszył, a jego palce rozsunęły rozciągając jej tylny otwór. Nie odzywał się. Słyszała jego przyspieszony oddech gdy brał ją mocno. Czuła, że stara się utrzymać tempo. Chciał ją doprowadzić pierwszą.
Nie zamierzała jednak poddać się bez walki.
- O tak, chłopczyku... pokaż, że na coś możesz się przydać, a nie tylko kłapać jadaczką... - wysapała, złapała dłonią za jego kark i przyciągając twarz mężczyzny do swojej szyi, zachęcając, by wgryzł się w nią, tracąc panowanie.
- Wolałabyś bym cię zjadł? - Szepnął i ugryzł jej szyję. Poczuła, że Tom traci rytm. Jego ataki stały się chaotyczne, szybkie. Scarlet przestała się liczyć, ważne było tylko by wepchnąć w jej szparkę jak najwięcej i jak najmocniej. Paradoksalnie, to sprawiło, że ona sama straciła kontrolę. Doszła jęcząc przeciągle i szarpiąc go za włosy.

Po kilku kolejnych ruchach upadł na nią, ciężko oddychając.
- W sumie, to miałem cię obudzić na śniadanie. - Szepnął po chwili.
- Ach tak... dzięki... - zaburczała ponuro, rozmasowując obolałą pupę - Na przyszłość, nastaw mi budzik, co?

Tom roześmiał się, po czym sięgnął po coś ponad jej głową. Po chwili poczuła w dłoni znajomy kształt gogli.
- Budzik to jedna z tych zabawek, które wsadzają w siebie moje suczki? - Spytał z rozbawieniem, układając się obok niej.

Scarlet założyła gogle, po czym spojrzała na niego marszcząc brwi.
- Cholernie radosny jesteś jak na kogoś, kto miał zejść tej nocy. Aż tak ci ze mną dobrze? - podniosła się do przysiadu i przeciągnęła leniwie, rozciągając mięśnie.
- To tobie było ze mną źle Blind. - Przeczesał jej włosy i podniósł się zgarniając leżący na łóżku, szlafrok. Na stole stało przygotowane jedzenie, w tym charakterystyczny imbryk z kawą, pewnie czarną i zabójczo mocną, tak jak lubił Tom. Zobaczyła, że ktoś poskładał jej ciuchy i ułożył w zgrabną kupkę na jednym z foteli. Na samym jej wierzchu leżała koszula. Koszula, którą kojarzyła bo należała do niej, tyle że zostawiła ją zwiewając od Jednookiego.

Mężczyzna zajął miejsce przy stole i uniósł imbryk.
- Kawy? - Uśmiechnął się do niej zawadiacko.
Dziwnie się czuła z myślą, że ktoś tu się kręcił, gdy ona spała. I to ktoś z Boltsów. Ale fakt, była w ich niewoli. Na chwilę o tym zapomniała.
- Poproszę. - powiedziała cicho, podchodząc nago do kupki ubrań i dotykając w zamyśleniu rękawa koszuli. Lubiła ją.
- Wciąż trzymasz moje rzeczy? - zapytała jeszcze ciszej.
- Uznałem, że wrócisz. - Nalał jej kawy i zabrał się za picie swojej. - Z własnej woli lub nie, ale wrócisz. - Mrugnął do niej.

Blind zarzuciła na ramiona drugi szlafrok, luźno zawiązując go w pasie. Po chwili wzięła swój kubek z kawą i usiadła na poręczy fotela Toma, kładąc na nim swoje nogi. Kiedyś często tak siadywali.
- Kiedy dostanę dokładniejsze instrukcje? - zapytała pomiędzy jednym łykiem a drugim - Potrzebowałabym się też wykąpać po... tej nocy. A potem chcę zobaczyć moich ludzi. - dodała beznamiętnie. Czas igraszek minął, teraz łączyły ich przede wszystkim interesy.
- Chcesz gadać przy jedzeniu, czy mogę dać ci wszystko po? - Delikatnie zaczął przesuwać dłonią po jej nodze, powoli zmierzając ku górze. - Łazienka wiesz gdzie jest, chyba, że chcesz bym ci pomógł.

Na samą myśl o tym uśmiechnęła się, lecz tylko pokręciła głową.
- Może być po. - zgodziła się, po czym sięgnęła po coś, co wyglądało jak wielkie, pieczone ziemniaki z mięsnym farszem.

Tom odstawił kawę i sam sięgnął po jakąś kanapkę, cały czas gładząc drugą dłonią jej nogę.
- Gadałem z Leną, tutejszym mechanikiem. Obawiam się, że część części dla Igo będziesz musiała skołować razem z forsą dla Helen.

Omal nie udławiła się kęsem jedzenia. Musiała szybko popić je kawą. A gdy odstawiła kubek, soczyście zaklęła.
- Chcę żeby Roma jeszcze na niego spojrzała. Mogę iść bez Donovana, ale nie pójdę bez Igo. Chyba nie chcesz żebym popełniała samobójstwo, co?
- Tak myślałem, dlatego poprosiłem Lenę by zerknęła czy ma jakieś części na stanie. - Wzruszył ramionami, kontynuując posiłek. - Roma była dobra, bardzo dobra, ale nie przypominam sobie by potrafiła wyczarować rzeczy do naprawy.
- Wiem... - westchnęła. Niechętnie zadała kolejne pytanie - Jeśli ona nie da rady, pozwolisz mi naprawić Igo przed tą misją? Na pewno jest tu w pobliżu jakiś pchli targ…
- Potrzebuję księgi w przeciągu dwóch tygodni. - Powiedział spokojnie. - Jak będziesz chciała się wyrobić to już twoja sprawa, Blind.

Choć wiedziała, że nie powinna przeginać, nie mogła oprzeć się, by nie rzucić uwagi na temat jego wspaniałomyślności.
- Wczoraj nie byłeś w takim dobrym humorze. Chyba dawno nikogo porządnie nie przeruchałeś, co? A może nie miałeś okazji, by się z kimś pokłócić w łóżku? - zachichotała, zeskakując z poręczy, by nie miał sposobności na odwet względem jej ciała.

Jednooki z uśmiechem sięgnął po kolejną kanapkę. Widziała, że jej zagrywka zadziałała, bo pod szlafrokiem pojawiło się charakterystyczne wzniesienie.
- Nie zaprzeczę, że najchętniej przykułbym cię do tego łóżka i zostawił sobie na wyłączność. - Nie była pewna czy mówi serio czy żartuje. Widziała jednak, że się nad czymś zastanawia, trochę jakby walczył z sobą. - Umiesz wykonać swoją robotę, więc skorzystam z okazji i nie będę cię uczył jak jakiegoś szczeniaka.

Za grosz mu nie ufała, toteż stanęła przy drzwiach do łazienki, by nie miał jej w zasięgu rąk.
- Hm? O czym teraz mówisz panie mądra głowo? - zapytała, zaciekawiona.
- Do Chelmsford jest około dwóch dni drogi. - Tom sięgnął po dzbanek i dolał sobie kawy. - A jeszcze będziesz musiała zahaczyć o Truro. Czyli jeszcze z dzień drogi. Obawiam się, że jeśli nie ruszysz swego zgrabnego tyłeczka dzisiaj, to możesz się nie wyrobić.

Nie musiał jej tłumaczyć jaka była cena jej spóźnienia. Prawdopodobnie nie będzie miała po co wracać. Uśmiechnął się do niej, uważnie obserwując ukryte pod szlafrokiem ciało, zupełnie jakby tkanina, nie stanowiła żadnej osłony.
- Jakbyś mogła, nie zamykaj drzwi do łazienki.
- Jak na kogoś, kto ponoć stoi jedną nogą w grobie, zadziwiająco żywotny jesteś - powiedziała, zabierając ciuchy i kierując się do łazienki, by tam zacząć lać wodę do wanny.

Po chwili wróciła, zdjęła szlafrok i prowokacyjnie rzuciła go na głowę Jednookiego.
- Pozwolisz mi chociaż zabrać Romę ze sobą? Wiesz, bez Igo będę potrzebowała jakiegoś środka transportu. Muszę też wiedzieć jak wyglądają te części.
- Jak ładnie poprosisz, to kto wie. - Tom zdjął szlafrok z twarzy i momentalnie Scarlet poczuła na sobie świdrujące spojrzenie.
- Ładnie? A nie lepiej nieładnie? Bo wiesz, i tak jestem brudna, a wodą tak od razu się nie naleje... mamy więc chwilę czasu. - uśmiechnęła się szelmowsko, podchodząc do niego wolnym, zmysłowym krokiem skradającego się drapieżnika.

Tom oparł podbródek na dłoni, przyglądając się jej. Widziała jak jego męskość stara się wydostać na wolność spod szlafroka.
- Nie wiem skąd ci przyszło do głowy, że brudna nie jesteś ładna.
- Mogę cię nieładnie poprosić ty... cwaniaku. - Prychnęła, siadając na nim okrakiem i zbliżając twarz do jego twarzy...ale nie dotykając bynajmniej.
- Brzmi jakby zaczynało ci brakować obraźliwych słów, którymi mogłabyś mnie obrzucić. - Tom chwycił jej pośladki i rozciągnął je mocno, poczuła jak między nimi przesuwa się osłonięta szlafrokiem męskość Jednookiego.

Westchnęła z zadowoleniem, tuląc się do jego ramienia.
- To co dostanę jeszcze za danie ci możliwości przekroczenia tych wrót? - zaśmiała się cicho.
- Na razie chciałaś wziąć z sobą Romę, mam ci dać coś jeszcze? - Szlafrok zsunął się i poczuła między pośladkami jego rozpalonego członka.
- Ktoś mnie nauczył, że nigdy nie jest dość i jeśli można ugrać coś więcej, to trzeba iść w zaparte... Więc co mi zaoferujesz, skarbie, za możliwość ostrego zerżnięcia mnie? Bo wiesz... wanna już niedługo będzie pełna... - szepnęła mu do ucha, po czym zaczęła rozkosznie ssać jego płatek.

Jego czubek zatrzymał się na wprost jej otworka.
- Co powiesz na nieco części i ciekawostkę? - Delikatnie zaczął się w niej zagłębiać.
- Części, paliwo i... ciekawostkę. - poprawiła go, unosząc biodra do góry, by poczuł jeszcze głód.
- Dobrze, ale ty mnie ujeżdżasz. - Tom rozciągnął mocno jej pośladki i nabił na siebie.

Stęknęła głośno. Jednooki jak zwykle nie używał w swoim słowniku słowa “subtelność”. Mimo to Blind musiała przyznać, że ostatnia noc nie tylko lepiej ją do takich zabaw przygotowała, ale też zaostrzyła jej apetyt, toteż dość szybko “wskoczyła” na właściwie obroty i początkowo powoli zaczęła ujeżdżać kochanka. Usłyszała jak oddech Toma przyspiesza. Odchylił ją do tyłu, tak że oparła się plecami o stół i dobrał się do jej piersi. Jak zwykle za mocno podgryzając je i ssąc.

Wierzchem dłoni strzeliła go w ucho.
- Auu... - poskarżyła się, lecz po prawdzie zrobiło jej się jeszcze bardziej mokro. Przyspieszyła tempa galopując na kochanku niczym rasowa amazonka, zatrzymując się tylko po to, by zmienić grotę, do której zapuszczał się jej rycerz. Tom przytrzymał ją i nabił ponownie korzystając z jej tyłka.
- A gdzie się panienka wymyka? - Ugryzł ponownie jej pierś.
Scarlet znów jęknęła, tym razem jednak więcej w tym było wyrazu przyjemności niż bólu. Przygryzła wargę, by chociaż spróbować wyglądać niewinnie.
- Po ciasteczko... proszę się nie gniewać... zrobię wszystko żeby pan się nie gniewał... - szeptała mu zmysłowo do ucha, po czym niespodziewanie, ugryzła go w szyję i zaczęła ssać, zapewniając pozostawienie śladu w tym miejscu na kilka najbliższych dni. Jednocześnie ruchy bioder Blind stały się bardziej chaotyczne. Kobieta nie wiedziała czemu kochanek uparł się tak bardzo na ten rodzaj zbliżenia, ale... ale podobało jej się to. Jak zwykle, gdy chodziło o perwersje Jednookiego Toma.

Jednooki puścił jeden z pośladków i sięgnął dłonią do jej szparki odchylając się na fotelu. Uważnie obserwował jej twarz wpychając palec w jej kobiecy kwiat.
- Schowałaś tam ciastko. - Uśmiechnął się wrednie. - Mały zboczuch.

Odchyliła głowę, przeciągając się przy tym lubieżnie. Znów traciła nad sobą kontrolę przez tego dupka.
- Może... palcami nie sprawdzisz... musiałbyś posmakować. - rzuciła prowokacyjnie, choć ciężko jej było mówić pomiędzy jednym jęknięciem a drugim.
- Wróć do mnie z tą księgą i chętnie spróbuję wszystkich słodkości, które tam chowasz. - Jego palec po chwili poszukiwań trafił na niewielką wypukłość w jej wnętrzu i zaczął ją uciskać. Poczuła, że tkwiący w niej pal zaczyna sztywnieć i prężyć się, rozpychając się między ciasnymi ściankami.
I znów poległa. Doszła, dociskając się do jego podbrzusza tak, aby członek penetrujący jej ciasny (zazwyczaj) tyłeczek, wcisnął się weń jeszcze bardziej. Scarlet zdusiła przy tym krzyk dzikiej rozkoszy, kolejny raz wgryzając się w zaczerwienione i pokąsane przez nią zdrowe ramię kochanka. Tom jęknął cicho i sam doszedł, mocno wbijając swój palec w jej szparkę i dociskając jej biodra do siebie. Tuż przy uchu słyszała jego głośny przyspieszony oddech.

Chwilę trwali w uścisku i nagle usłyszeli jak woda w wannie zaczyna się przelewać.
- Co ja się z tobą mam. - Jednooki klepnął ją mocno po tyłku. - Milion wymagań i jeszcze zalewasz mi łazienkę.
- Auuu, nie zaczynaj znów. Chcę się wykąpać w końcu! - powiedziała z rozbawieniem. Ciężko jednak było wstać z mężczyzny i fotela. W końcu jednak, gdy jej się to udało, pocałowała Toma w czoło i nago pobiegła do łazienki. Nie byłaby jednak sobą, gdyby nie zamknęła drzwi na złość Jednorękiemu.
Mężczyznę wyraźnie zaskoczył pocałunek, dopiero gdy zamykała za sobą drzwi usłyszała parsknięcie.

W łazience powitała ją wylewająca się z wanny woda i wielkie lustro, w którym po raz pierwszy od długiego czasu mogła się przejrzeć. Jej ciało niemal w całości pokryte było efektami poprzedniej nocy. Krwawe malinki, ślady po ugryzieniach oraz siniaki w miejscach gdzie mocno ściskał ją Tom, zdobiły jej skórę. Widziała na swoich udach i piersiach nawet ślady po jego palcach. Westchnęła ciężko, wchodząc do wanny. Nic sobie nie robiła z tego, że kolejna fala wody zalała podłogę. Po tym, co zaszło, Jednooki nie miał prawa narzekać.

Zanurzyła się po samą szyje, rozkoszując ciepłem wody. Wiedziała jednak, że nie może długo pozwolić sobie na ten komfort. Musiała sprawdzić, co z jej towarzyszami i wyruszyć jeszcze dziś na targ. Zaczęła się myć - początkowo z zaangażowaniem płucząc włosy i szorując skórę, po kilku minutach jednak jej myśli odpłynęły.

To, co zaszło między nią a Jednookim... Sama nie wiedziała, jak do tego doszło. Jak zawsze dochodziło... Owszem, zdarzało jej się podczas ich rozłąki brać do łóżka kochanków, głównie kochanki właściwie, ale nigdy nie była tak wyuzdana jak przy Tomie. Przez cały rok nie zrobiła tyle świństw, co przy nim jednej nocy. Dlaczego? Czy to on tak na nią działał? Czy tylko wydobywał to, co ukryte?
Nagle poczuła bardzo brudna, mimo iż dopiero co wyszorowała swoje ciało.
 
Aiko jest offline  
Stary 26-08-2017, 13:03   #8
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Gdy opuściła łazienkę, zastała Jednookiego stojącego przy biurku. Założył tylko spodnie, więc mogła teraz spokojnie przyjrzeć jakie ślady sama pozostawiła. Tom zerknął na nią i uśmiechnął się.
- Podejdziesz? - Machnął plikiem trzymanych papierów. - Mam co nieco informacji, które mogą ci się przydać.

Scarlet odruchowo poprawiła kołnierzyk koszuli. Zapięła się po samą szyję, a i tak pod uchem dało się dojrzeć siny ślad po ustach kochanka. Poza tym jednak wszystkie pamiątki przeżytych rozkoszy udało jej się ukryć pod odzieniem, a założywszy na głowę swój wysłużony cylinder, poczuła, że znów jest dawną Blind.

Podeszła więc sprężystym krokiem do biurka, dbając jednak o to, by ciała jej i Jednookiego nie dotykały się. Nawet przypadkiem.

- No co tam? - zapytała z lekką nonszalancją.
Jednooki uśmiechnął się i objął ją jedną ręką w talii.
- To jest Morgana. - rzucił na blat zdjęcie młodej kobiety. - To kontakt, o którym ci wspominałem.


- Mieszka w Truro, nie wiem gdzie dokładnie ale z tego co pamiętam regularnie bywała U Kokoszy. - Jego dłoń przesunęła się po jej boku i po chwili ucisnęła jeden z siniaków, zupełnie jakby wiedział gdzie ten jest.
Blind zacisnęła wargi, by nie dać mu satysfakcji i nie jęknąć.
- Do czego ona może mi się przydać? - zapytała sucho, po czym dodała - I gdzie moja ciekawostka obiecana?
- Znając ciebie to do jakiegoś numerku. - Tom opuścił dłoń z powrotem na jej biodro. - To ona wie gdzie może być księga.
- Rozumiem... a ty od kiedy jesteś kleptomanem?
- spojrzała na niego, unosząc znacząco brwi - Chce zobaczyć moich ludzi zanim wyjadę... ludzi i golema - poprawiła się - więc streszczaj się, piękny chłopcze.
- To w sumie tyle. Księga ma wymiar około 10 na 15 cali.
- Wypuścił ją z objęć i oparł się o biurko. - Oprawiona jest w ciemno-zieloną skórę i… - Uśmiechnął się. - Podobno spisana tuszem z domieszką cruoru.

Nie zareagowała. W końcu ta uwaga mogła być rzucona jako ciekawostka, a nie dlatego, że Tom domyślał się właściwości jej gogli. Z drugiej strony to był Jednooki - trudno o bardziej szczwanego lisa.
- I za taką ciekawostkę dałam się uwieść? - westchnęła z oburzeniem.
- Nie. - Tom uśmiechnął się. - Mała Morgana była świadkiem zawalenia się innej pracowni alchemicznej.
To zrobiło wrażenie na Blind.
- Opowiesz mi? - zapytała cicho.
- Nie wiem wiele, posprzeczaliśmy się trochę. - Tom odwrócił od niej wzrok. - Wiem że była to pracownia nijakiego Moor’a.

Pracownia jej ojca... Jak to możliwe? Kim była ta dziewczyna? Scarlet poczuła, że ma dodatkową motywację, by ją odnaleźć.
- W porządku. - powiedziała jednak pozbawionym emocji głosem - Mogę iść do swoich czy potrzebuję jakiegoś specjalnego pozwolenia, obstawy... karmy dla psów?
- Helen jest na dole.
- Jednooki spojrzał na nią. - Wpadnij się pożegnać.
- Oooo to takie słodkie
. - zakpiła, po czym machnęła mu cylindrem i wyszła, by poszukać lekarki na dole.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 28-08-2017, 14:40   #9
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Helen siedziała w korytarzu, obok siedział pozbawiony nogi i ręki Igo, obok którego leżała jakaś torba i coś co przypominało zwykłe kule.
- Pani. - wyraźnie się ucieszył.
- Już po igraszkach? - Helen podniosła się ze swego miejsca. - Mam ten lek dla staruszka.
- Igo... jak się masz? - zapytała z uśmiechem Blind. Również cieszyła się widząc golema, choć jego stan wywoływał wyrzuty sumienia. Po chwili zwróciła się do Helen.
- Dzień dobry. - powiedziała, dyskretnie przypominając kobiecie o zachowaniu jakiejś kultury - Czy możemy mu go podać? Chcę zobaczyć Donovana. A potem zabrać Romę.
- Taki mam plan. - Helen wzruszyła ramionami podczas gdy Igo podniósł się korzystając z kuli. - Szef kazał mi pilnować byś nie robiła kolejnych głupot. W torbie są kończyny golema, tyle ile udało się wyzbierać.

Na to Scarlet tylko kiwnęła głową. Następnie zabrała torbę i ruszyła w towarzystwie Igo za lekarką.
- Nie łatwiej ci chodzić na czterech nogach? - zapytała golema, po czym się poprawiła - W sensie na trzech…
Igo pomachał rozwaloną w sporej części ręką.
- Dwie. Za mało. - Golem miał sprawne w pełni tylko dwie kończyny.
- No tak... - zasępiła się jeszcze bardziej - Pojadę po części. Roma naprawi cię, gdy wrócimy.

Gdy szli Scarlet czuła na sobie czasem czyjeś spojrzenie. Nie dziwiła ją to. Właściwie cieszyła się, że Boltsi ograniczali się do obserwacji. Korzystając jednak z chwili spacerku, zagadnęła Helen.
- Bardzo z nim źle?
- Z Donovanem? - Lekarka zerknęła na nią. - Dziwię się że ten staruch jeszcze dycha. Co gorsza pewnie uda mi się tego zboczeńca postawić na nogi.
- Zboczeńca? Nie znałam go z tej strony. - zaśmiała się cicho Blind - To chyba najlepsze świadectwo powrotu do zdrowia. A co z Jednookim?

Tu Helen uśmiechnęła się tylko.
- Zdrowie szefa to jego sprawa, a przede wszystkim komu o nim mówi. - Lekarka zerknęła na nią. - Jeśli ci powiedział, że coś jest nie tak to i tak sporo.

Blind spojrzała na nią.
- Taaa tego się spodziewałam, ale nie szkodzi zapytać.
- Martwisz się o niego? - W głosie Helen pojawiło się szczere zaskoczenie. Przecznicę dalej dostrzegły już karczmę. Normalnie pokonałaby ten dystans w kilka sekund, ale z uwagi na kulejącego Igo trochę to zajmowało.

Blind wypuściła powietrze z płuc, by zyskać na czasie. Z jakiegoś powodu nie chciała okłamywać lekarki. A może czuła, że ta ją przejrzy?
- Nie spędziłam z nim nocy dlatego, że mnie do tego zmusił... - powiedziała tylko.
- Prawdą jest, że spałaś bardzo grzecznie gdy widziałam się z nim dziś rano. - Helen uśmiechnęła się. - To taki sam typ jak ten twój staruszek. Będzie napalony i złośliwy nawet jak będzie ledwo dychał.
- Pewnie tak. - Scarlet potwierdziła, chcąc skończyć już temat swoich relacji z byłym szefem.

Gdy weszli do karczmy Helen skinęła staruszce za kontuarem i poprowadziła ją od razu na piętro. Podeszła do jednych z drzwi i otworzyła je kluczem. Donovan siedział na łóżku. Obok na stoliku stał kubek wypełniony znajomo pachnącym naparem.
- Jesteś pielęgniareczko! O! Scarlet, gdzie żeś się podziewała, maleńka. - Staruszek musiał się opierać na poduchach ale wyglądał już lepiej.
- Organizowałam twój powrót do żywych, stary pryku. - Blind uśmiechnęła się lekko - Jak się trzymasz?
- Dobrze. Pielęgniareczka coś marudzi, ale jak dla mnie możemy ruszać! - Donovan spróbował się wygramolić z łóżka, co spotkało się z prychnięciem Helen. - Chcesz znów klapsa, pielęgniareczko?
- Nie trzeba, staruszku. Odpocznij sobie. Helen będzie się tobą opiekować, a ja mam trochę swoich spraw. Szlak nam nie ucieknie, a kilka dni nikogo nie zbawi. - starała się wypaść przekonująco.

Mimo to staruszek zrobił podejrzliwą minę.
- Wczoraj miałem wrażenie, że nie chcesz tu zostawać i sama wiesz przez kogo. Co się wydarzyło?
- Zostawić was? - Helen zerknęła na drzwi. Z jakiegoś powodu wydawała się być pewna, że nigdzie nie uciekną. - Mogę podać lek za chwilę.
- Taaa, na minutę. - odpowiedziała Blind. Zastanawiała się czy wprowadzić Donovana w sytuację, ale tak naprawdę czy miało to sens? Starzec powinien odpoczywać i raczej nie zrozumiałby układu z Boltsami. Nie po tym co Tom mu zrobił, gdy był w niewoli.

Kiedy Helen wyszła, kobieta przysiadła na łóżku dawnego ochroniarza jej ojca.
- Słuchaj Donovan... Ta pielęgniareczka... - zaczęła mówić powoli - to naprawdę dobra lekarka. I według niej twój stan był już naprawdę gówniany. Da się ciebie jednak jeszcze poskładać - klepnęła go lekko po ramieniu - Tylko musisz odpocząć. Jednooki tropi głównie mnie. Więc chcę wykorzystać ten czas i zabrać Romę na małą wycieczkę do pobliskiego miasta. Niby nic tam ciekawego nie mają, ale słyszałam plotki o dziewczynie, która przeżyła atak na laboratorium alchemiczne. Laboratorium mojego ojca. - zrobiła przerwę, by starzec mógł powiązać wątki - Skoro i tak tu siedzimy, chcę ją odnaleźć i dowiedzieć się kim jest. To zajmie parę dni. Może nieco więcej. Nawet jeśli Jednooki mnie śledzi, to powinien ruszyć za mną. Rozumiesz?
- Ta pielęgniareczka marudzi. Nic mi nie jest. - Uderzył się w pierś by to zademonstrować, po czym zaczął się krztusić. Dopiero po dłuższej chwili odzyskał oddech. - Dobra może to jakieś przeziębienie. Wyleczy się dobrym bimberkiem.

Scarlet wstała i pocałowała go w czoło.
- Odpoczywaj. Niedługo wrócę i wypijemy razem jeszcze niejeden bimber.
Donovan coś pomarudził pod nosem, ale w końcu się uśmiechnął.
- Dobra mała, uważaj na siebie. Daj tu tą pielęgniareczkę.

Helen czekała na korytarzu, zerkając na schody prowadzące na górę. Widząc Scarlet odepchnęła się od ściany.
- I jak? Jest zdrowy czy chory? - Lekarka wydawała się być przyzwyczajona do takich pacjentów. - Igo czeka na dole, a Roma powinna być w pokoju na górze. Na końcu korytarza po prawej.
- Dbaj o niego. - powiedziała tylko Scarlet - Spłacę wszystkie długi.

Wyminęła Helen i z mieszanymi uczuciami ruszyła na poszukiwania towarzyszki. Nim weszła do pomieszczenia, zapukała. Gdy tylko zbliżyła się do drzwi usłyszała jęk swojej przyjaciółki, a chwilę potem jej głos.
- Już, wystarczy… - Roma przerwała i krzyknęła. Odgłos był stłumiony, zupełnie jakby zasłoniła się poduchą. - Maria, proszę, muszę kogoś poszukać.
- Chyba ten ktoś już cię znalazł. - Usłyszała rozbawiony głos, który pojawił się tuż po tym jak zapukała. Chwilę potem usłyszała kroki w stronę drzwi. Otworzyła jej dziewczyna, którą podrywała poprzedniego wieczora Roma i która zablokowała jej przejście do łazienki. - Czekałyśmy na ciebie.
- Mario, rozwiąż mnie. - Zza pleców kobiety dobiegł rozpalony głos Romy.

Blind zmierzyła ją spokojnym spojrzeniem od stóp do głów. Wiedziała, że finezyjne gogle, które miała na oczach zazwyczaj nieco denerwowały rozmówców i tym razem to wrażenie obcości sama chciała uzyskać.
- Wątpię. Gdybyście czekały, Roma byłaby już gotowa. - powiedziała, po czym dodała głośniej - Masz 5 minut na wciągnięcie czegoś na tyłek. Albo jadę bez ciebie. - uśmiechnęła się lekko - Twoim motocyklem.

Marie lekko zrzedła mina, zerknęła za siebie, gdzie na łóżku leżała, całkiem naga i przywiązana Roma.
- Błagam Scarlet, rozwiąż mnie. - Zobaczyła jak jej przyjaciółka napiera na pęta, starając się uwolnić. - I po co ci mój motor?!
- To … - Maria spojrzała na nią niepewnie. W przeciwieństwie do Romy była całkowicie ubrana. - To ja może, was zostawię, co?
- Byłoby to wskazane. Do ciebie nie mam sprawy. - odpowiedziała jej chłodno Blind. Gdy chciała, wciąż miała tę manierę “dziewczyny szefa”.
Maria obróciła się i pomachała Romie.
- To do zobaczenia! - Jak najszybciej zmyła się, wymijając Scarlet w drzwiach.
- Jakie “do zobaczenia”?! Uwolnij mnie najpierw! - Krzyk Romy poniósł się po korytarzu. Przeniosła wzrok na stojącą w drzwiach Blind. - Błagam zdejmij to ze mnie.

Kiedy zostały same, Scarlet pozwoliła sobie na złośliwy uśmiech.
- Sama tego chciałaś... Pytanie więc co ja będę z tego miała?

Roma naburmuszyła się. O ile nogami mogła swobodnie poruszać, to jej dłonie zostały przywiązane do ramy łóżka. Po chwili rozważań westchnęła ciężko i uśmiechnęła się, przyjmując na tyle seksowną pozę, na ile pozwalały jej więzy.
- A na co masz ochotę, piękna? - Jej głos przeszedł niemal w pomruk.
- Spędziłam noc z Jednookim. Nie, kochana, na to na pewno nie. - pokazała jej język - Możesz jednak dołożyć się do rachunku za ratowanie Donovana. Trochę nas to trzepnie po kieszeni. - powiedziała, kończąc wygłupy i biorąc się za rozwiązywanie przyjaciółki - Nie mówiłam mu. Zresztą o Boltsach też mu nie mówiłam. Niech się pozbiera. A my... mamy robotę do wykonania dla tego dupka bez oka.

Roma przyglądała się jej uważnie.
- Jak to spędziłaś noc z Jednookim? - Wyraźnie się zaniepokoiła.- Jest tutaj?

Scarlet nie wiedziała czy śmiać się czy pukać w czoło. Tonem wesołej pogawędki opowiedziała przyjaciółce w skrócie ostatnie wydarzenia.
- Tak, skarbeczku! A ta twoja lasia to należy do Boltsów i wszyscy tutaj albo do nich należą, albo z nimi przystają. Generalnie to miasteczko tego skurwysyna... który wczoraj cię otruł po to, bym poszła z nim na układ. - spoważniała - I rozwalił dwa stawy Igo. Choć to też moja głupota. Zaryzykowałam ucieczkę... i zjebałam sprawę. W każdym razie jeśli chcemy wyjść z tego cało, musimy przynieść Tomciowi jedną księgę z miasta. Ale żeby mieć szanse to zrobić, oczywiście ja potrzebuję Igo, więc... musimy jechać po części żeby go naprawić. No chyba że go obejrzysz i coś wykołujesz... dlatego rusz proszę swoje szanowne, rozpustne dupsko. Mamy mało czasu. Jeśli nie wyrobimy się ze wszystkim w dwa tygodnie, Jednooki zabije Donovana. I pewnie nas też.
- Ech… A była całkiem niezła. - Roma, szybko znalazła swoją bieliznę i wybrała ciuchy z bagaży, które ktoś tu przyniósł. - Dobra, zerknę na niego. Gdzie niby mamy szukać tej książki? Od kiedy do cholery, Jednooki zajmuje się tworzeniem biblioteczki?!
- Znasz go, nie powie więcej niż nam to potrzebne - częściowo skłamała - Jeśli mamy jechać po te części, mam namiary na dziewczynę, która podobno o książce może coś wiedzieć. Zresztą... wszystko ci opowiem w trakcie jazdy. Trochę czasu mieć będziemy. Niemniej zastanawiam się teraz... nic nie czułaś? Że cię otruli?

Blind zastanawiała się czy Tom blefował. Roma pokręciła głową.
- Usnęłam, chyba w łazience… nie jestem teraz pewna. Maria obudziła mnie na chwilę, ale już byłyśmy w sypialni, ale o dziwno zasnęłam ponownie podczas…. No sama wiesz. - Jej przyjaciółka wrzuciła swoje wczorajsze rzeczy do plecaka. - Może trochę mnie mdliło, ale uwierz Maria potrafi sprawić byś myślała o innych rzeczach. Obudziłam się skoro świt związana i tak mnie zastałaś. Podał jakieś miasto, czy mamy mu sprawdzić całe Origo?
- Jedziemy do Truro... przynajmniej na początek. - odparła Blind - Przyjrzyj się Igo, co konkretnie potrzebujemy do jego naprawy i jedziemy. Pożyczę konia Donovana.
- Jest na dole? Mam nadzieję, że jednak uda się go poskładać. - Roma chwyciła plecak, w którym zabrzęczały narzędzia. - Nie wiem gdzie niby znajdziemy jakiś pchli targ.


Na dole Roma dłuższą chwilę przyglądała się golemowi i pozostałościom po jego kończynach. Jej mina nie była zbyt pozytywna.
- Nie wiem Scarlet… nieźle go załatwili. To były dwa cholernie dobre strzały. - Ostrożnie, zaczęła wyjmować ruszające się elementy i odkładać je na stół. - Sporo da się odzyskać, jakbym miała nieco części, pewnie bym go postawiła na nogi, tyle że uszkodzili stawy. Wiesz jaka jest szansa na to, że dostanę do nich części na jakimś pchlim targu?
- Domyślam się... Ale jaką mamy alternatywę? Nawet Jednooki nie ma do niego części. Podobno jego mechaniczka już oglądała Igo. - westchnęła ciężko Blind.
- Ograniczamy ciuchy do minimum, ładujemy je na konia, a ja biorę Igo jako plecak na motocykl. W Truro powinnam złapać jakiegoś inżyniera, który pewnie odpali nam części za pieniądze, których wolałybyśmy nie wydawać - Roma zdemontowała prawie cały staw łokciowy. - Potrzebuję kilku godzin, by postawić go na tyle, by wysiedział podczas jazdy za moimi plecami. Ogarnełabyś nasze rzeczy i zdobyła części? Skoro jakaś laska go oglądała będzie wiedziała, czego mu brakuje.
- W porządku. Postaram się ją do ciebie przysłać. Tylko nie daj się związać. - dodała z uśmiechem. Jednak lżej jej było na sercu, gdy Roma wzięła na siebie Igo. Blind potrafiła znajdować golemy i niszczyć je, by wydobyć cruor, ale... nie umiała ich naprawiać.
 
Aiko jest offline  
Stary 28-08-2017, 19:33   #10
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Wpierw Blind spakowała rzeczy, kupiła od gospodyni prowiant - tym razem targując się bez sympatii oraz oporządziła konia. Gdy była gotowa, z westchnieniem rezygnacji udała się do siedziby Jednookiego. Nie było wszak sensu szukać mechaniczki na własną rękę, skoro on i tak wszystkimi zarządzał. No i... zażyczył sobie pożegnania.

Blind splunęła przed samym budynkiem, po czym śmiało weszła do środka. Wyglądało na to, że większość Boltsów, gdzieś wybyła. Znając Jednookiego część posłał na jakąś akcję, a część rozesłał na patrole. Na parterze było dziwnie pusto. Jednookiego nie było ani w łazience, ani w sypialni, którą sprzątała jakaś skąpo ubrana laska.

- Gdzie szef? - zapytała bez wstępów Blind - Miałam się pożegnać.
Dziewczyna przerwała na chwilę, składanie prześcieradła, na którym Scarlet dostrzegła liczne plamki krwi. Omiotła Blind wzrokiem.
- Zależy kto pyta. - Rzuciła tylko i wróciła do przerwanej pracy.
Pannie Moore nie podobał się ten widok.
- Dobrze wiesz kim jestem. Wszyscy tutaj wiedzą, więc daruj tych gierek. - warknęła - Tom chciał mnie widzieć, to kurwa jestem. A jeśli go nie ma, to sobie pójdę. I zgadnij durna cipo, kto oberwie po łbie za to.
- Jest w swoim gabinecie. Pokój po drugiej stronie korytarza.
- Sprzątaczka parsknęła, ale nie spojrzała na Scarlet. - Jak na jego cipę, mało wiesz.
- Od wiedzy ma sprzątaczki
- odgryzła się Blind i ruszyła we wskazanym kierunku, zatrzymując się tylko na moment, by zapukać do drzwi gabinetu.
- To ja. - burknęła, po czym nacisnęła na klamkę.

Pokój był pusty, jednak przed sekundą rzeczywiście ktoś tu był. Na biurku, obok rozłożonej mapy i listów stał parujący kubek. O dziwo napar, który się w nim znajdował, pachniał bardzo podobnie do tego co Donovanowi przygotowała Helen. Poza dwoma regałami znajdowały się tu jeszcze jedne drzwi.

Blind rozejrzała się, powąchała naparu, a gdy Tom wciąż siedział w drugim pomieszczeniu - bo tak przecież musiało być, podeszła do drzwi. Chwilę nasłuchiwała. Powinna zapukać... powinna coś powiedzieć... ale przecież gdy zrobiła to ostatnim razem, nie zareagował. Ciekawość zwyciężyła. Scarlet nacisnęła klamkę bez zapowiedzi. Gdy na nie spojrzała, odniosła wrażenie, że sączy się z nich delikatne światło o charakterystycznej barwie. Usłyszała cichy dźwięk przekładanych rzeczy, a gdy weszła zastała Jednookiego z jakimś notesem w ręku. Był niemal skąpany w fioletowawej poświecie, od zgromadzonych tu przedmiotów. Była to głównie broń. Obok stał jakiś regał i kilka skrzynek. Mina mężczyzny wyrażała najpierw złość jednak szybko przerodziła się w rezygnację, a potem ten złośliwy uśmiech.

- Czy ty wszędzie musisz wleźć? - Chwycił notes i podszedł do drzwi, blokując wejście do pomieszczenia. - Stęskniłaś się już za mną?
Scarlet mimo to bezczelnie zaczęła przyglądać się trzymanym w pomieszczeniu przedmiotom.
- Niezły arsenał... - mówiła, wciąż gapiąc się na kolekcję Jednookiego - Sam chciałeś żebym się pożegnała, tymczasem nawet twoja sprzątaczka chciała mi to utrudnić. Postanowiłam więc wejść przebojem... - wreszcie skierowała na niego swój wzrok - Widziałam ślady krwi na pościeli. Nie jestem twoją matką, ale wiesz, dobrze wiedzieć czy wciąż dychasz i czy muszę jechać po tę księgę. - westchnęła - Niestety muszę…

Tom chwycił jej brodę dłonią i uniósł. Nie zrobił tego delikatnie, czuła jak jego palce zaciskają się na jej skórze. Schylił się lekko tak że ich usta znalazły się tuż obok siebie.
- Zaczynam odnosić wrażenie, że panienka Scarlet się o mnie martwi. - Szepnął cicho, po czym pocałował ją mocno, atakując jej usta swym językiem.
Poczuła jak nogi jej miękną. I wiedziała, że ten drań jest w pełni świadomy efektu, jaki na niej wywierał. Może nawet robił to specjalnie, by odwrócić jej uwagę od swojego schowka. Cofnęła się, chwytając dłonią rękę, którą ją trzymał, by odsłonić usta.
- Chciałbyś. - rzuciła wyzywająco - Roma chce się spotkać z tą twoją mechaniczką, żeby pogadać przed wyjazdem o częściach dla Igo. Potem jedziemy. Chyba że pan i władca ma jeszcze jakieś rozporządzenia.

Zobaczyła jak się wyszczerzył. Odrzucił trzymany notes, na stojący przed biurkiem fotel, i docisnął Blind do siebie, cały czas trzymając jej brodę. Poczuła na swym brzuchu charakterystyczną twardą wypukłość.
- Mam wiele rozporządzeń. - Znów zbliżył do niej swoją twarz. - Mogę ją zaraz tam posłać.
Scarlet przełknęła ślinę. W jej głowie jak modlitwa powtarzała się tyrada przekleństw pod adresem Jednookiego. Nie zmieniało to jednak faktu, że sama otarła się o niego udem tak, by wyraźniej poczuć męskość, odgrodzoną od jej ciała warstwami ubrań.
- Cóż więc cię powstrzymuje? - szepnęła mu w twarz.
Jednooki bezczelnie spojrzał w dół, na jej ukryte pod warstwami ubrań piersi i miejsce gdzie ich ciała się stykały.
- Powiedziałbym, że jest to pewien palący problem. - Uśmiechnął się podnosząc na nią wzrok. - Moja propozycja jest taka, że ty się zajmiesz moim problemem a ja się zajmę twoim. Co ty na to?
Szarpnęła się, jakby chciała się wyrwać.
- Jesteś bezczelnym dupkiem... - wycedziła przez zęby.
- A ty nieźle napaloną cipką. - Rzucił żartobliwym tonem. - To jak, dasz się wziąć, na przykład, na biurku czy wolisz powtórzyć numerek przy oknie?

Na wspomnienie tego ostatniego przez chwilę Blind wyglądała, jakby miała strzelić Jednookiego w twarz i to bez względu na konsekwencje. Pomiarkowała się jednak, rozdymając lekko nozdrza.
- Najpierw poślij tę mechaniczkę do Romy. Potem... mogę być twoją rybką. Spełnię dowolne twoje życzenie, zjebie.
Tom uśmiechnął się i spojrzał na drzwi.
- Kate, zamiast podsłuchiwać weź tu zajrzyj.
Drzwi do gabinetu uchyliły się i przez szczelinę do pomieszczenia wsunęła się głowa bezczelnej sprzątaczki. Widząc w jakiej pozycji zastała szefa i jego cipę uśmiechnęła się szeroko.
- Tak szefie?
- Poślij Lenę do karczmy z tymi przygotowanymi częściami. Powinna ją kojarzyć.
- Tom zacisnął dłoń mocniej na pośladku Blind.
Sprzątaczka przytaknęła, ale jej wzrok nadal utkwiony był w parze.
- Kate, czy chcesz bym ci pomógł się stąd wyjść? - W głosie Jednookiego pojawiło się zniecierpliwienie.
- Nie! - Sprzątaczka zatrzasnęła za sobą drzwi i usłyszeli jej szybkie kroki na korytarzu.

Jednooki odczekał chwilę, nasłuchując. Dopiero gdy kroki na korytarzu ucichły i usłyszeli trzaśnięcie drzwi wejściowych, spojrzał z powrotem na Scarlet.
- A więc moja złota rybko. - Uśmiechnął się do niej w ten swój złośliwy sposób. - Czy nadal utrzymujesz, że spełnisz dowolne moje życzenie?

Czasem cieszyła się, że jest ślepa i musi nosić gogle, które zasłaniały jej oczy i ich wyraz. Teraz wszak Tom mógłby zauważyć ten moment wahania, który przeżyła. Wiedziała wszak, że on nie poprosi ją o zwykłe obciagnięcie fiutka. Ten typ był złośliwy i pomysłowy jak mało kto. A na dodatek lubił ją gnębić.
Robiąc dobrą minę do złej gry, wysunęła dumnie podbródek.
- Taka była umowa. Czego więc chcesz, Jednooki? - zapytała zimno, mimo iż mowa jej ciała miała zupełnie inny charakter.
Widziała jak Tom przygląda się jej. Dłuższą chwilę stali po prostu się obserwując bez słowa. Bicie ich serc zaczynało być nieznośnym dźwiękiem przebijającym się przez każdy inny odgłos. Nagle po prostu puścił ją.
- Uważaj na siebie. - Klepnął ją lekko w tyłek i podszedł do biurka. Otworzył jedną z szuflad i wydobył z niej podłużne pudełko. - To mały prezent.
Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc. Spojrzała na puzderko, potem na Toma i znów na puzderko. Otworzyła je.


W środku leżał podłużny gładki przedmiot, a Scarlet miała zbyt duże doświadczenie w kobiecych zabawach by nie wiedzieć do czego służy. Jednak ten sprzęcik tutaj był zrobiony starannie, cholernie starannie i za pewne kosztował odpowiednio dużo.
- Na wypadek gdybyś za bardzo za mną tęskniła. - Rozbawiony głos Toma, przerwał jej kontemplację.
Zamknęła pudełko.
- Co ty odwalasz? - zapytała wprost - Wczoraj chciałeś mnie gwałcić przed swoimi sukami, a dziś jesteś dla mnie miły i dajesz mi prezenciki? Nie kupuję tego, Jednooki. Nie licz na to, że znów dołączę do twojej psiarni... że skusisz mnie “lepszym” traktowaniem. Nasza historia się skończyła. Wykonuję dla ciebie robotę, bo mnie przechytrzyłeś i zagroziłeś życiu tych, na których mi zależy. Nie ma w tym sentymentu. Więc jeśli to wszystko, to wychodzę. - powiedziała, odkładając zabawkę na jego biurko.
Tom chwycił ją i przyciągnął do siebie.
- Wczoraj byłaś niegrzeczna, no to zostałaś ukarana, dziś jesteś grzeczna to dostajesz nagrodę. Czego nie rozumiesz Blind? - Chwycił jej dłonie i boleśnie wygiął na plecy, tak jak poprzedniej nocy. Tym razem jednak ułożył ją piersiami na biurku. Przed twarzą miała pudełko ze swoim prezentem. - Ale rozumiem, że taka nagroda nie usatysfakcjonuje takiej napalonej cipy jak ty.

Przytrzymując jej ręce jedną dłonią, drugą zsunął z niej spodnie i bieliznę. Usłyszała za plecami jak rozpina spodnie.
Nie wyrywała się. Nie było sensu, skoro była na jego terenie. A może faktycznie była tak napalona? Nie, była przekonana, że gdyby miała szansę ucieczki i ocalenia towarzyszy - skorzystałaby z niej.
- A może to ty czujesz do mnie coś więcej? I teraz odgrywasz się, bo zraniłam twoje serduszko, nie skacząc z wdzięczności, gdy okazałeś mi względy? - wkurwiała go z pełną premedytacją.
Zobaczyła przy swojej twarzy dłoń Jednookiego, a chwilę potem zobaczyła jak wyjmuje wibrator z pudełka.
- Jednak jesteś całkiem domyślna. - Nie była pewna czy żartuje czy mówi serio, a chwilę potem Tom zadbał o to by się nad tym nie zastanawiała, wpychając w jej kobiecość poruszające się, chłodne urządzenie.
Jęknęła, nieprzygotowana.
- A ty... jesteś... strasznym dupkiem... - powiedziała z trudem, czując jak zimny przedmiot swoimi charakterystycznymi drganiami przyprawia ją o dreszcze.
Tom pochylił się nad nią przesuwając po jej tyłku swoim ciepłym członkiem. Poczuła na swojej szyi jego gorący oddech.
- Mam nadzieję, że będziesz jechała na koniu tego starego psa. - Brutalnie wbił się w jej tyłek, zagłębiając się do samego końca. Czuła w swoim wnętrzu jak przesunął się po wibrującym w niej urządzeniu.
A więc zrobił to. Znów upokorzył ją, gdy nie dała mu tego, czego chciał. Czy mogła więc podejrzewać, że żywił do niej jakiej uczucia? Może tylko w swojej samolubnej głowie tak uważał. Niemniej teraz krzywdził ją z pełną premedytacją.

Scarlet wrzasnęła z bólu. Co innego się czegoś spodziewać, a co innego poczuć to w sobie i to bez odrobiny nawilżenia.
- Dupek! - krzyknęła na niego, próbując wydostać się i uciec - Obyś zdechł jak najszybciej... - wysyczała przez zaciśnięte wargi, gdy mężczyzna wbijał się w jej gorące wnętrze.
Tom przytrzymał ją mocno na biurku, czuła że jeśli będzie zbyt mocno napierać po prostu uszkodzi sobie stawy.
- Jestem miły źle, jestem niemiły też źle. Czego ty chcesz, co? - Poczuła jak powoli poruszył biodrami wysuwając się z niej lekko, po czym nabił się ponownie. - Czemu uważasz, że to od ciebie zależy decyzja, jak to ładnie określiłaś, czy nasza historia się skończyła? Chcesz mieć na to sposób? Olej sprawe z księgą, zarżnę tego psa ku uciesze gawiedzi. Ty nie będziesz musiała mi nic płacić i będziesz miała dwa tygodnie przewagi. Bo poślę za tobą psy. A jak to będzie za mało naślę na ciebie służby jej królewskiej mości, zadowolona?

Przez cały czas poruszał się w niej powoli. Wyglądało na to że celowo ocierał się przez jej cienką skórkę o poruszający się w niej wibrator. Dobrze wiedział jak bolesne doznania zmienić w rozkosz. I choć Blind wciąż syczała za każdym razem, gdy wchodził w nią do końca, czuł, że już nie cofa bioder, wręcz przeciwnie... czeka na niego? Naprawdę była napaloną cipą, nawet jeśli sama nie chciała tego przyznać.
- W tym rzecz... dupku... to nie zależy tylko od jednej strony. Naprawdę chcesz żebym wróciła do ciebie, bo możesz mi z życia uczynić piekło? Naprawdę takiej zależności chcesz? - chwyciła jego zdrową dłoń, którą zapierał się o biurko i splotła palce z jego palcami - Tak naprawdę wcale nie chcesz mnie wypuszczać... ale też nie wiesz, jak mnie zatrzymać, bym chciała przy tobie być, co Tom? Czasem dobre rżnięcie to jednak... za mało.

Jednooki nie odzywał się. Czuła tylko na szyi jego gorący oddech i to jak powoli poruszał się w jej wnętrzu. Dopiero po kilku ruchach poczuła pocałunek na swojej szyi, tuż powyżej linii kołnierzyka. Zaraz po nim poczuła jak wgryzł się w jej szyję, wbijając się w nią mocniej.
Zamruczała odruchowo. Głosy, które z niej wydobywał były zresztą coraz mniej bolesne, a coraz bardziej lubieżne, toteż złapała jego dłoń i przyciągnęła ją do swojej twarzy, aby zatkał jej usta. Nie wiedząc kiedy, sama chwyciła jego wskazujący palec i zaczęła go ssać pożądliwie. Czuła, że zaraz albo dojdzie... albo oszaleje przy tym facecie.
Tom zaczął przesuwać palcem po jej języku w rytm w jaki ją brał. A brał ją coraz szybciej i coraz mocniej. Ugryzienie zamieniło się w pocałunek. Czuła, że i on zaraz dojdzie. Każdy jego kolejny ruch był coraz bardziej chaotyczny. To była dzika, ostra jazda i żadne z nich nie chciało zostać zrzucone z siodła jako pierwsze, toteż mimo że ich ciała raz po raz przechodziły spazmy nadciągającego orgazmu, oboje walczyli. Blind prowokacyjnie wypięła w jego stronę tyłeczek, kręcąc nim zachęcająco. W ustach zaś obrabiała palce Jednookiego z taką zapalczywością, że ślina ciekła jej z kącików. Zawsze miał słabość do wzniecania w niej suczych odruchów.
Tom wgryzł się w nią znów dochodząc. Poczuła jak całym ciałem naparł na nią, wbijając się do końca. Razem z tym ruchem zanurzył się w niej głębiej wibrator. To była naprawdę cholernie dobrze zrobiona zabawka. I choć Blind marzyła, by tym razem wyśmiać Jednookiego, zostawić z poczuciem, że jej nie zaspokoił... musiała zmienić plany. Dochodząc zagryzła zęby na jego palcach niczym na kneblu, a i tak słodki pomruk wyrwał się z jej ust. Tom powoli poruszał się w niej wylewając z siebie resztki. Puścił jej szyję, całując ją delikatnie.
- Ech i co ja mam z tobą zrobić, co? - Poruszył palcami w jej ustach trochę jakby się upewniał czy jeszcze są na miejscu.
Odsunęła twarz i kaszlnęła kilka razy. Czuła tę przyjemną ociężałość, które przychodziła zaraz po orgazmie. Podniosła się, bojąc się jej poddać. To był najbardziej zdradliwy moment w relacjach z Jednookim, bowiem w takich chwilach czuła, że... naprawdę lubią swoje towarzystwo. Byli dwoma zjebami, którzy jednak potrafili lawirować na tej wspólnej przestrzeni szaleństwa i czerpać z tego przyjemność, co w przypadku innych osób wcale nie byłoby takie oczywiste.
- Chyba już dość zrobiłeś... - powiedziała z ociąganiem - Czas na mnie, jeśli mam w ogóle gdzieś dotrzeć.
Tom wysunął się z niej, a chwilę potem wyjął z niej wibrator. Z rozpiętymi spodniami, opadł na stojący tuż za nim fotel. Bez pośpiechu wytarł urządzenie, o wyjętą z kieszeni poszetkę.
- Weź go. Najwyżej go sprzedasz. - Wrzucił przedmiot do pudełka i dopiero wtedy spojrzał na nią.
Początkowo Scarlet nic mu nie odpowiedziała. Bezczelnie wytarła się leżąca na biurku chustką po czym wciągnęła na siebie bieliznę i spodnie. Dopiero kiedy zapięła klamrę spodni, sięgnęła po prezent i popatrzyła na półnagiego kochanka.
- Jak będzie mi smutno, wsadzę go sobie w dupcię i pomyślę o tobie. - powiedziała z uśmiechem, chowając puzderko za pazuchę.
- Jasne. Uważaj, bo jeszcze zrobi mi się miło. - Tom sięgnął po stojący na stole, już całkiem wystygnięty napar.
Kiwnęła głową, po czym skierowała się do drzwi.
- Nie aromatyzuj się za mocno. - powiedziała z uśmiechem, wychodząc. Nawet jeśli od razu nie skojarzył, pewnie wkrótce zauważy nasączoną jej soczkami chustkę na swoim biurku.
Następnie ruszyła do stajni, gdzie poza koniem i motocyklem spodziewała się zastać również Romę.
Skrzywiła się. Tyłek bolał ją przy każdym kroku, a co dopiero gdy przyjdzie jej kilkanaście godzin spędzić na końskim grzbiecie.

Romę znalazła nie obok motocyklu i konika, a w karczmie. Nadal pochyloną nad Igo. Obok stała “tęższa” kobieta, uważnie przyglądająca się temu co robi jej przyjaciółka.


- Jak idzie? - zagadnęła Blind, podchodząc. Zawahała się jednak nim usiadła.
- Jest nieźle. Lena wybrała co nieco przydatnego złomu. - Roma nie odrywała się od pracy. Widać jednak było postęp. Noga Igo trzymała się już reszty ciała.

Na to stwierdzenie, siedząca obok kobieta parsknęła.
- Znajdź mi w tej dziurze coś lepszego to pogratuluję. Najchętniej i tego bym wam nie oddawała.
- Czemu więc to robisz?
- zainteresowała się Scarlet, obserwując kobietę.
Lena przeniosła na nią spojrzenie.
- Bo ktoś zapłacił za to szefowi odpowiednią kwotę. - Wróciła do oglądania poczynań Romy. - A sądząc po wczorajszym widowisku, nawet wiem w jakiej walucie.
Scarlet zarumieniła się. Spojrzenia rudej i jej zbiegły się na moment i ta druga już wiedziała, że temat jej nabijania się ze skrępowanej Romy właśnie się skończył. A przynajmniej nie bez możliwości oberwania podobną kartą.
- Dobra. - Roma podniosła się i wrzuciła resztę części do torby. Lena wyciągnęła dłoń by ją zabrać. - Weźmiemy to co zostało. Skoro Scarlet już za to “zapłaciła”.
Lena westchnęła i zeskoczyła ze stołu na, którym siedziała.
- Dobra. To udanej trasy. - Pomachała kobietom opuszczając lokal.

Roma położyła worek na stole. Igo podniósł się i pewnie stanął na usztywnionej w kolanie nodze.
- To ile za to zapłaciłaś? - Ruda uważnie się jej przyglądała.
Usta Blind na moment zmieniły się w wąską, zaciśniętą kreskę.
- Bez wdawania się w szczegóły, powiedzmy, że jedną godność ludzką. - odrzekła i nie chcąc kontynuować tematu, zwróciła się do golema - Jak twój stan, Igo?
- Stoję.
- Golem zabrzmiał nawet radośnie.
- I możesz manualnie zgiąć nogę. - Roma uśmiechnęła się i stanęła przed Scarlet. - Którą godność. Przód, tył czy usteczka? Dobra. Opowiesz mi później. Jedziemy?
- Opowiem... jak tylko ty opowiesz mi o zabawach z tą Marią
- odgryzła się Blind, po czym zadowolona skinęła głową - Spadamy stąd.
Roma roześmiała się wychodząc z karczmy.
- Przyjmuję. Ja większość nocy przespałam, ty też? - Mrugnęła do niej, zajmując miejsce na motorze. Tuż za nią usadowił się Igo, zginając dłońmi, swoją nogę.
Scarlet tylko prychnęła w odpowiedzi. Nie była też w stanie zdusić cichego jęku, który wyrwał się z jej ust, gdy jej pośladki spotkały się z twardym siodłem. Zapowiadała się ciężka podróż...
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172