Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-10-2017, 19:59   #21
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Ruda dała jej znak, że może założyć gogle dopiero w pobliżu lasu.
- Niech Igo cię jeszcze chwilę poprowadzi. Widziałam, że mieli obserwatorów w bramie.

Gdy zagłębiły się w las Igo zajął miejsce za Romą i mogły odrobinę przyspieszyć. Po przejechaniu kilku staj dotarły do rozdroża.

[MEDIA]https://s1.postimg.org/7a4tqu92nz/crossroad.jpg[/MEDIA]

Morgana siedziała na motocyklu podczas gdy Laura biegała wokół. Alchemiczka spojrzała na nie, ale nie ruszyła się z miejsca. Powiedziała coś cicho i córka zajęła miejsce za nią.
- To gdzie teraz?
- Do cioci!
- Laura uczepiła się matki.

- Odbijemy tutaj, w prawo i poszukamy w lesie jakiegoś schronienia. Muszę naprawić do końca Igo. - Ruda wskazała na siedzącego za nią golema.

Scarlet zauważyła, że przyjaciółka wybrała inną stronę szosy niż ta, którą jechały w tą stronę. Będą musiały jechać z dala od torowiska i rzeki.
Nie sprzeciwiała się jednak. Na razie miały dość wody i prowiantu. Blind puściła Romę przodem - teraz z Igo za plecami, potem Morganę z córką, zaś sama pojechała na końcu, rozglądając się po okolicy. Odruchowo zadzierała też głowę w górę, by przyjrzeć się gałęziom.
A więc stała się wyjęta spod prawa... Wiedziała, że kiedyś to nastąpi, a jednak miała poczucie, że to niesprawiedliwe. “Partnerka Jednookiego” - też mi coś. Nie była nią od dawna i nie zamierzała wrócić do tej roli. Kim zatem była? Coraz mniej wiedziała.

Na dodatek ten list mógł skomplikować jej relacje z Morganą. Będzie musiała z nią pogadać, gdy Roma zajmie się Igo. Doprawdy nic przyjemnego… Po przejechaniu kilku staj zobaczyła pierwszą nadłamaną gałąź. Kilkadziesiąt stóp dalej kolejną. Im bardziej oddalały się od miasta i szosy tym było ich więcej. Jechały powoli bo Roma cały czas musiała szukać jakichś otwarć, którymi mogłyby przejechać jej i Morgany motor. Widziała jak córka alchemiczki zaczyna robić się marudna i wiercić za plecami matki, jednak Hanlon skutecznie ją uciszała.

Jakoś po południu udało się im na coś trafić. Wyglądało jak opuszczona wioska drwali.

[MEDIA]https://s1.postimg.org/1cukky4z27/in_woods.jpg[/MEDIA]

Roma zatrzymała motocykl przy jednej z chałup.
- Będzie musiało wystarczyć. Jeśli będziemy jechać dalej skończy się tak, że będę naprawiać Igo po ciemku.
- W porządku. Małej chyba też przyda się odpocząć czy tam wybiegać...
- rzuciła Scarlet, skrępowana, że przyznała się do obserwowania dziecka. Zaczęła rozpalać ognisko, by zjeść jeszcze obiad na ciepło. I w życiu by się nie przyznała, że motywowała ją do tego głównie troska o dziewczynkę, by ta jak najlepiej zniosła trudy podróży.

Hanlon odpaliła papieros obserwując Scarlet. Blind czuła, że ta wie o jej odczuciach, jakby jej głową kierował jakiś instynkt.
- Laura pozbieraj trochę chrustu i pomóż cioci. - Wydała proste polecenie. Mała przez chwilę marudziła, ale w końcu zaczęła biegać między domkami i zbierać suche drewno na opał. Robiła to z dziwną wprawą, zupełnie, jakby nie pierwszy raz była w trasie. Morgana w tym czasie podeszła do pracującej przy Igo rudej.
- Mogę zerknąć?
Roma obejrzała się na Scarlet niepewnie.
- Nie ma problemu - to ona odpowiedziała, po czym dodała z westchnieniem - Chciałam z tobą pogadać. Póki mała nie jest koło nas.
Morgana oderwała się od golema i spojrzała na skaczącą radośnie między domkami córkę. Wygasiła papieros w lekko wilgotnej trawie i podeszła do uwijającej się przy palenisku Scarlet. Usadowiła się na jakimś kawałku deski.
- O czym chciałaś pogadać?
Blind w trakcie podróży przygotowała sobie gadkę, więc zaczęła według planu:
- Twoja córka... znam te oczy. Jej ojcem jest Jednooki Tom, prawda? - zapytała wprost.

Przez twarz alchemiczki przeleciało kilka różnych emocji. Na początku strach, który szybko zastąpiła złość. Scarlet niemal widziała jak na sam dźwięk imienia Toma, Morgana miała ochotę jej przywalić. Jakoś udało się jej jednak powstrzymać i tylko zacisnęła dłoń w pięść. W końcu spojrzała na nią z rezygnacją i odrobiną zaciekawienia.
- A skąd ty niby znasz oczy tego chuja? - Hanlon wydobyła kolejny papieros i odpaliła go od ogniska.
Blind odsunęła się od ogniska, obserwując jak się rozpala.
- Byłam kiedyś w jego bandzie. Ponad rok temu uciekłam i... wiem, że on na mnie poluje. - posłużyła się częściową prawdą, mówiąc na tyle głośno, by Roma słyszała jej wersję wydarzeń.
- Powiedziałaś, że ojciec nie wie o istnieniu małej, a ja ci wierzę. Dlatego pytam wprost. Czy zdradzisz nas jemu, Morgano?
- Po co niby miałabym to robić?
- Alchemiczka spojrzała na swoją córkę i uspokoiła się lekko. - Nie widziałam tego dupka od prawie 3 lat, nawet nie wiem gdzie on jest. A i tak ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę jest oglądanie jego mordy.
- To chciałam wyjaśnić...
- skinęła Blind.

Nie wspominała, że już jest poszukiwana. Wychodziła z założenia, że informacje trzeba dozować.
Morgana skupiła wzrok na ognisku, widać było że nad czymś się zastanawia. Mała zdążyła podbiec do nich rzucić co nieco gałązek i ruszyć w dalszą misję.
- Jak się z nim… jak to było być w jego bandzie? - Alchemiczka zerknęła na Blind, ale szybko z powrotem skupiła się na ognisku.
Scarlet spojrzała na Romę, która udawała w pełni pochłonięta naprawą, choć łowczyni miała wrażenie, że uszy same jej się ruszają, tak nasłuchuje.
- Było... bezpiecznie. Na początku. - powiedziała zgodnie z prawdą - I całkiem wesoło, jeśli wszystko szło po jego myśli. Dopiero potem... zaczynały się schody. Jednooki nie uznawał takiej jednostki jak błąd ludzki. Po prostu zrozumiałam, że dla niego najważniejsze jest wykonanie planu i umocnienie władzy, a nie ludzie. Ludzie to tylko pionki na planszy jego chorej gry. - westchnęła, po czym podniosła głowę - A jak ty go poznałaś? No i... sama wiesz. - wskazała ruchem podbródka Laurę.
- Zabawił się kosztem moim i mojej kochanki. - Morgana wrzuciła papieros w ognisko. - Przyszedł do mnie bo podobno szukał jakiejś receptury… - Alchemiczka wyraźnie nie wiedziała jak opisać to, co się wtedy wydarzyło. Chwilę wpatrywała się w ognisko. - Nieistotne. Ostatecznie wziął mnie wbrew mojej woli, zostawił w słabym stanie, a moją kochankę zabrał z sobą.
Scarlet przygryzła wargę. Nie zamierzała jednak wybielać Toma. Sama wiedziała jakim był skurwysynem. Nie wiedziała tylko dlaczego wciąż ma do niego słabość.
- Wiesz co się stało z tą kochanką?
- Nie widziałam jej tyle co i jego. Dlatego pytałam jak to jest być w jego Bandzie
. - Hanlon wyraźnie martwiła się o tamtą kobietę.
- A poszła z nim z własnej woli? - zaciekawiła się Scarlet - jak ja zwali?
Morgana na chwilę zacisnęła wargi, tak że zamieniły się w cienką linię.
- Powiedzmy, że po tym jak kazał jej patrzeć, na to jak mnie bierze zrobiła to z “własnej woli”. Helen… miała na imię Helen.
Blind westchnęła. Klocki niby składały się w całość, ale obraz, który się z nich formował wciąż był chaotyczny.
- Spotkałam ją. - powiedziała w końcu - Gdy ostatni raz ją widziałam była zdrowa i chyba niczego jej nie brakowało.
Morgana chwilę przyglądała się Blind, w końcu jednak uśmiechnęła się.
- Cieszę się. - Wyraźnie na jej twarzy odmalowała się ulga. - Dawno temu ją widziałaś?
- No czas jakiś... gdy ostatni raz z Boltsami jeszcze styczność miałam
- odparła wymijająco, po czym zmieniła temat - Coś ta twoja córa długo nie wraca.
- Czyli pewnie znalazła jakiegoś robala.
- Morgana uśmiechnęła się i podniosła się od ogniska. - Lauro.

Mała wyjrzała z pomiędzy oddalonych o kilka stóp krzaków. Spojrzała na matkę, a potem na Scarlet. Jej oczy zdawały się wwierać w głowę Blind.
- Mamo znalazłam Pana Żuka i pokazał mi coś fajnego! - Jej policzki były aż rumiane z ekscytacji.
- Co takiego? - Hanlon ruszyła w kierunku córki.
- Stopy! - Mała, aż podskoczyła w krzakach. Po chwili poprawiła się już ciszej. - A dokładnie ślady na ziemi.
Blind spojrzała na Morganę, po czym wstała gwałtownie, kładąc dłoń na broni.
- Pokaż mi gdzie. - powiedziała.
Mała przytaknęła ruchem głowy. Widać było, że cieszy się z zainteresowania. W rękach trzymała Pana Żuka, który był wielkości jej dłoni.

[MEDIA]https://s1.postimg.org/94s9j9k1bz/image.jpg[/MEDIA]

Powoli podreptała głębiej w las, niezbyt daleko. Wskazała kobietom kępkę wyższej trawy, w której Scarlet znalazła znajome sobie ślady. Chyba nie były świeże. Wyraźnie odcisnęły się w błocie, a wczoraj nie padało w tej okolicy.
Odruchowo zerknęła też w górę. Idealnie nad śladami znajdowała się uszkodzona gałąź. Kilka stóp dalej dojrzała bez trudu kolejną.
- Trochę dziwne by ktoś łaził boso po lesie. - Morgana zagarnęła córkę, przyciskając ją do swego biodra.
- Już wcześniej to widziałam. - powiedziała Scarlet. Były teraz towarzyszkami podróży, nie było więc sensu niczego ukrywać. - I zawsze ponad śladami są połamane gałęzie, jakby to... jakby przybywało z góry. Wiem, jak to brzmi, ale mówię, co widziałam. Spodziewaj się w każdym razie, ze może być tego więcej. I nie puszczaj młodej poza zasięg wzroku.
Morgana zacisnęła dłoń na ramieniu córki, która to tuliła do siebie żuczka. Alchemiczka podniosła wzrok i spojrzała na drzewa.
- To cholernie wysoko… - Opuściła wzrok na Scarlet. - Wracamy do ogniska?
- Owszem. Jak tylko Roma naprawi Igo i zjemy, ruszamy dalej.


Gdy dotarły do ogniska, Scarlet zauważyła, że z tym wyruszaniem mogą mieć mały problem. Kolano golema zostało rozłożone na części pierwsze. Skupiona Roma montowała kolejne elementy w coś co pomału zaczynało przypominać staw kolanowy.

Wiedziała jednak, że bez sensu upominać rudą, że się spieszą.
- Miej oczy wokół głowy - upomniała tylko Morganę, po czym zaczęła pichcić posiłek dla nich wszystkich.

Roma przerwała dosłownie na kilka chwil, by wrzucić coś do ust i wróciła do pracy. Jednak mimo to montowała staw pomiędzy piszczel i udo już po zmroku. Morgana siedziała obok ogniska paląc, podczas gdy mała usnęła na kocu, tuż obok. Nie przeszkadzały jej nawet ciche przekleństwa rzucane raz na jakiś czas przez rudą. Scarlet czuła, że o ile wzrok Morgany rzeczywiście skupiony był głównie na lesie, to coraz częściej powracał do niej.
- Jak chcesz, też się możesz przespać. Jeśli przyjdzie nam tu nocować, będziemy musiały podzielić się na warty. - powiedziała, ćmiąc swoją fajkę.
Hanlon uśmiechnęła się i pokręciła głową.
- Nie trzeba, mam wprawę w niespaniu. - Potarmosiła głowę śpiącej obok córki, która nawet się nie poruszyła. - Wspominałam tylko poprzednią noc.
Blind uśmiechnęła się.
- Tu jej raczej nie powtórzymy. - stwierdziła - Opowiesz mi o Helen? Przyznam, że zastanawiało mnie co taka ogarnięta babka robi przy Jednookim. Wydaje mi się też, że oni... no wiesz... nie tego. Ich relacja musi być oparta na czymś innym.
Morgana podniosła się i położyła się obok Scarlet kładąc jej głowę na udzie.
- Gdy myślę o tym teraz, mam wrażenie, że jemu cały czas chodziło tylko o nią. Helen też jest alchemikiem, lekarzem alchemikiem. Jest ode mnie starsza i z tego co opowiadała pracowała jako pielęgniarka w czasie wojny. - Hanlon przymknęła oczy ale otworzyła je po chwili. - Twój tytoń ładnie pachnie.
- Tylko czym on ją skusił, bo wydawało mi się, że współpracuje z nim raczej z własnej woli? -
Blind zaciągnęła się i podała fajkę Morganie.
Alchemiczka przyjęła fajkę i chwilę przyglądała się jej.
- Ładna. - Zaciągnęła się i oddała przedmiot właścicielce. - Nie wiem czym ją skusił. Ja byłam tu chyba tylko sposobem na to by ją podejść. Byłam nieistotna, a teraz obie jesteśmy. - Wskazała w stronę śpiącej córki.
- Chciałabyś żeby dowiedział się o niej? - zapytała cicho Scarlet, znów się zaciągając.
- Sama nie wiem. - Morgana sięgnęła do swojej papierośnicy i odpaliła kolejne zawiniątko nie podnosząc się. - Na razie czuję, że powinnam opowiedzieć jej o nim, ale jakoś nie przechodzi mi to przez gardło.
- Bez zdziwienia. Ciężko o nim coś dobrego powiedzieć. - westchnęła Blind ze smutkiem.
Morgana uniosła dłoń i pogładziła twarz Scarlet. Jej wzrok jak zwykle był czujny.
- Jesteś…

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 05-10-2017, 16:05   #22
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Gotowe! - Roma poderwała się, a chwilę po niej podniósł się Igo. - Kto jest najlepszym mechanikiem na tej planecie?!
Golem kilka razy zgiął nogę w kolanie.
- Działa. - Powiedział swoim metalicznym głosem, w którym Scarlet usłyszała nawet trochę entuzjazmu.

Laura przebudziła się od tego zamieszania, co spowodowało że także Morgana podniosła się z kolan Blind. Ta wstała, by obejrzeć Igo i poklepać go po plecach.
- Dasz radę sam biec? - zapytała.
- Tak. - Golem przyjął pozycję na czterech kończynach, bez większego wysiłku.

- Tylko pamiętajcie, że nie miałam idealnych części więc starajcie się nie szaleć za bardzo, nie wiem czy staw wytrzyma. - Roma podeszła do ogniska, chwytając jakieś resztki jedzenia.
- Na razie pojadę na koniu, żeby nie obciążać Igo i dać mu poćwiczyć. - powiedziała Blind - To co, pakujemy się i spróbujemy jeszcze kawałek przejechać, dobra?

Ruda prawie się zadławiła.
- Od kilku godzin siedzę na dupie i naprawiam Igo, chyba sobie żartujesz. Jest ciemno, ręce mi odpadają i jeszcze chciałabyś bym prowadziła motocykl przez las. - Naburmuszona wróciła do jedzenia.
- Młoda znalazła ślady. Te same co przy torowisku. - powiedziała jej Scarlet.
- Słyszałam. - Roma nawet nie spojrzała na nią. Była wyraźnie zmęczona, ale widać było że ma wątpliwości.

Blind westchnęła. Rozumiała postawę rudej i bynajmniej nie mogła ją za to winić. Odwaliła kawał dobrej roboty z golemem.
- Dobra, w takim razie zostajemy. Igo, będziesz robił obchód co pół godziny w promieniu 5-10 metrów od naszego obozu. Pełna czujność. - poleciła, po czym zwróciła się do przyjaciółki - Ty się pierwsza kładź, Roma. Morgana, wolisz wartę teraz czy koło północy?
Ruda przytaknęła ruchem głowy, kończąc posiłek.
- Teraz nie zasnę więc, może być koło północy. - Hanlon zerkała to na Scarlet to na Romę podczas gdy Laura biegała wokół Igo, uważnie go oglądając.

- Mogę iść z Panem Golemem? - Podekscytowana spojrzała na Blind jednak zanim ta zdążyła zareagować odezwała się Morgana.
- Nie. - Głos alchemiczki był stanowczy. - Idź spać.
Scarlet nie zamierzała dyskutować z mamuśką. Posłała jej jednak znaczący uśmiech i przysiadła się do Romy. Chwilę patrzyła jak ta je.
- Weź tylko pamiętaj o moich spodniach. Jak twój wielki zad je rozwali, będziesz odkupować. - uprzedziła.
- Nie martw się, pożyczę ci moją kieckę, w końcu będziesz wyglądała jak kobieta. - Ruda odstawiła pustą miskę. - Obawiam się tylko, że gorsety mogą być za duże.

Mała posłusznie przydreptała do ogniska i położyła się obok mamy, kładąc głowę na jej udzie.

- Jakbym ubrała kieckę, to na ciebie nikt by już nie spojrzał - Blind kontynuowała odwieczną przekomarzankę z Romą, jednocześnie sięgając do kieszeni kamizelki. Po chwili wyjęła z niej małego, metalowego króliczka, który po nakręceniu wygrywał melodyjkę na znajdującej się wewnątrz pozytywce.


Podała bez słowa zabawkę Laurze. Mała chwyciła ją zachwycona, wpatrując się w wielkie zielone ślepia. Spojrzała na matkę pytająco.
- Pobaw się, jak chcesz. - Morgana uśmiechnęła się, ale gdy tylko mała odsunęła się by zacząć hasać razem z króliczkiem, spojrzała na Scarlet lekko podejrzliwie. - Dziękuję.
- A ja się nawet całusa doprosić nie mogę. - Roma wydęła policzki niczym dziecko. - Zobaczysz, wsadzimy cię w kieckę i sprawdzimy jakie byś miała wzięcie.
- Chętnie to zobaczę. - Alchemiczka uśmiechnęła się. - Szczególnie jeśli będzie podobna do twojej z wczoraj. - Wymieniły z Rudą porozumiewawcze spojrzenia.
- Mam krótsze. - Scarlet zobaczyła jak na twarzy Romy pojawia się uśmiech.

Prychnęła.
- Dwie na jedną to niesprawiedliwe. - poskarżyła się, po czym powiedziała do rudej - Jakbyś zamknęła tę jadowitą jadaczkę, to może bym się przemogła z tym buziakiem, a tak to bardziej mam ochotę dać ci w pysk.

Roma roześmiała się cicho i oparła ramieniem o Scarlet.
- Zapraszam do strzału chudzielcu.
- Nie, bo byś się jeszcze mokra zrobiła. - Blind poczochrała jej włosy - Nie miałaś iść spać, stara rodzyno?
- A ty się nie kładziesz, patyczaku? - Ruda przeciągnęła się i zerknęła w stronę domków, zastanawiając się wyraźnie czy położyć się w którymś z nich czy korzystać z ciepła ogniska.
- Posiedzę jeszcze chwilę. - powiedziała, po czym dodała - Nie bój ryba, wezmę cię na śpiocha.
- Jasne. - Roma podniosła się od ogniska. - Miałabyś problem by mnie ruszyć ty chuda szkapo. Położę się w domku. - Wskazała na budynek, przy którym naprawiała Igo.
- Niech będzie. Igo, jak nie będziesz na obchodzie, zatrzymuj się w tym domku, pilnuj. - poleciła golemowi Blind, po czym zwróciła się do Morgany - Nie chcesz tam położyć małej? Ciotka Roma pewnie by się ucieszyła z dodatkowego grzejniczka.
- Ja bym może i chciała, ale ktoś zapewnił jej radochę na dłuższą chwilę. - Morgana uśmiechnęła się wskazując na biegającą obok ogniska, z króliczkiem, Laurę. - Przygotuję jej posłanie, jakbyś mogła na nią zerknąć.

Scarlet wyglądała na nieco zdębiałą, ale nie protestowała. Przyglądała się dziewczynce niepewnie, a gdy zostały same, powiedziała:
- Dostałam go od ojca, sam go zrobił, więc nie ma takiego drugiego na świecie.
Mała podskoczyła do niej i usiadła obok zerkając niepewnie na zabawkę.
- A gdzie jest twój tata? Zrobi ci innego?
- Niestety nie, mój tata nie żyje. - powiedziała wprost, po czym dodała - Ale ja już jestem trochę za duża żeby się nim bawić. Pewnie się u mnie nudził, więc jeśli obiecasz, że się nim dobrze zajmiesz, jest twój. - dodała.

Laura przytaknęła dając znak, że rozumie. Na chwilę zamyśliła się gładząc króliczka.
- Mój tata nie wiem czy jest, ale może jakby był… - Uśmiechnęła się do Scarlet. - mógłby zrobić zabawkę dla ciebie! - Zakończyła wielce zadowolona ze swego pomysłu. Blind pomyślała odruchowo o wibratorze, który sprezentował jej Jednooki i aż musiała kaszlnąć. Aby odwrócić swoją uwagę od kłopotliwego kochanka, zwróciła się do dziewczynki.
- Kiedyś byłam bardzo chora i nie miałam wiele zabawek. Ten króliczek był moim ulubionym, bo nie musiałam na niego patrzeć żeby się nim bawić i włączać pozytywkę. Miałam taką zabawę właśnie, że wymyślałam słowa do tej melodyjki. W ten sposób sama tworzyłam sobie piosenki. Może i ty spróbujesz?
- A już jesteś zdrowa? - Laura wyraźnie się zaniepokoiła. - Mama jest chora i chorowanie jest złe. Zaśpiewasz mi którąś piosenkę?
- Obawiam się, że mój głos cię rozczaruje. - odparła Blind, po czym zapytała - A na co choruje Twoja mama?

Nie powinna się wtrącać, ale w jakimś sensie Jednooki uczynił ją częścią tej dziwnej, chorej relacji.
- Kaszle. - Dziewczynka powiedziała to jakby opisywała coś przerażającego. - Zaśpiewaj. Proszę.
Blind objęła lekko jej ramiona. Dzieciak nie miał lekko - dwoje rodziców, których połączył przypadek i którzy mogli nie pożyć za długo.
- Tylko się nie śmiej... - przestrzegła, a potem zaczęła nucić piosenkę, której nigdy nikomu nie śpiewała poza ojcem:

To tu, to tam – świat przygód swój mam
To tam, to tu – świat przygód ze snów
Dzisiaj morze narysuję i ogromną plażę
A na plaży się położę i sobie pomarzę

Jutro przyjdziesz ty na plażę i sobie usiądziesz
I pomożesz narysować i plażę, i słońce
To tu, to tam – świat przygód swój mam
To tam, to tu – świat przygód ze snów


Małej oczy aż zaiskrzyły gdy Scarlet się zgodziła. Gdy tylko kobieta zaczęła nucić Laura wtuliła się w nią ściskając pozytywkę. Dziewczynka uśmiechała się i już po chwili spała. Nie wiedząc, co z tym zrobić Blind siedziała sztywno, nie mając odwagi się poruszyć. Miała nadzieję, że wkrótce pojawi się Morgana. Chwilę po przerwaniu piosenki usłyszała za sobą ciche kroki. Specyficzny zapach tytoniu zdradził jej kim jest podchodząca osoba
- Nawet ładnie ci wyszło. - Zachrypnięty głos alchemiczki pojawił się tuż przy uchu Scarlet.
- Zabierz tę małą żebym ci mogła dać w łeb, co? - Scarlet powiedziała i westchnęła... ale nie za głęboko, by się nie poruszyć.
- Tylko byś dziś wszystkich biła, co? - Morgana pocałowała Blind w policzek i po chwili dziewczyna w goglach zobaczyła, jak Hanlon podnosi swoją córkę. Mała nie dość, że się nie obudziła, to jeszcze wtuliła się w pierś matki.

Scarlet obserwowała ten widok bez słowa, czując jakąś dziwną pustkę. W końcu jednak podjęła decyzję…
- Kładziesz się? - Hanlon przyglądała się jej z zainteresowaniem. - Mała pewnie chętnie się w ciebie wtuli… Roma chyba także. Niemal mnie zaatakowała gdy układałam posłanie.

Blind wpatrywała się w ognisko. Wóz albo przewóz.
- Musimy pogadać. - powiedziała ponuro.
- Jasne, to tylko ją odłożę. - W głosie Morgany dało się usłyszeć wahanie. Alchemiczka wyraźnie zaczynała się obawiać “rozmów” ze Scarlet.

Odeszła w stronę budynku i zniknęła w nim na chwilę. Wróciła po kilku minutach i usiadła obok Blind. Scarlet czuła na sobie jej pełne obaw spojrzenie.
- To co teraz?
- Proszę cie tylko o jedno. Wysłuchaj mnie do końca. Potem jeśli zdecydujesz... odejdziesz... czy co tam będziesz chciała. - powiedziała, siedząc sztywno.
- Moja opowieść o Boltsach była prawdziwa. Ponad rok zwiałam od nich, a Jednooki mnie tropił. Jednego tylko Ci nie powiedziałam... że mnie złapał. I wtedy spotkałam Helen.

Scarlet zaczęła więc opowiadać Morganie o wydarzeniach z osady drwali. Jedyne, co przemilczała, to swoją chorą relację z Tomem, poza tym jednak była dokładna. Opowiedziała nawet o stanie zdrowia Jednookiego i tym, że opiekowała się nim Helen. Doszła szak do wniosku, że Morgana powinna wiedzieć w jakim stanie jest ojciec jej dziecka.
- Nie będę prosić o wybaczenie, bo nie o nie mi chodzi. Myślę jednak, że po tym, co przeżyłaś, zasługujesz, by mieć pełny obraz sytuacji. Ty decydujesz czy wchodzisz w to i na jakich zasadach.

Hanlon wydobyła z kieszeni papierośnicę. Scarlet nawet mimo dosyć skromnego oświetlenia zauważyła, że jest inna niż ta, której zazwyczaj używała alchemiczka. Gdy odpaliła wyciągnięty z niej papieros w powietrzu uniósł się znajomy zapach dobrego, ciężkiego tytoniu. Alchemiczka w milczeniu przyglądała się ognisku.
- Ten dupek znów mnie wykorzystuje. - Zachrypnięty głos Morgany był dziwnie słaby. Odwróciła głowę i spojrzała na budynek, w którym spała jej córka. - Nawet nie wiem czy chcę by zdechł. Co jeśli dowie się o Laurze i ją też zacznie wykorzystywać, tak jak wszystkich wokół?
- Tego ci nie powiem. Mogłoby to nim jebnąć. Ale może go też nie obejść wcale. - przyznała Scarlet - Ja nie muszę mu o niej mówić. I tak jak ty... mam wątpliwości czy nadstawiać karku i ratować tego dupka. Szkoda mi Donovana, ale on jest stary, coraz bardziej sfiksowany... - westchnęła - Choć trochę jest dla mnie jak ojciec przez to, że kiedyś z nim pracował.

Hanlon westchnęła ciężko.
- Jeśli przestaniemy ratować ludzi, zrobimy się takie same jak on. - Alchemiczka skupiła wzrok na Scarlet. Widać było, że ma spore wątpliwości co do całego przedsięwzięcia.
Blind nieśmiało przytuliła ją.
- Teraz rozumiesz czemu tak zareagowałam na widok twojej córy. Po prawdzie jest całkiem fajna. - dodała skrępowana.

Westchnęła.
- Powiesz mi co z twoim zdrowiem?
- A co, mała się wygadała? - W głosie alchemiczki pojawiło się znajome rozbawienie. Oparła się głową o Scarlet, przyglądając się ognisku. - Co tam ciekawego zdradziła, ta mała wreda?
- Powiedz jak jest. - Blind zachowywała powagę, by nie dać jej furtki.
- Cierpię na chorobę zawodową. - Morgana też spoważniała. - Mam rozwalone płuca od pracy z chemikaliami.
- Jak bardzo? - spytała cicho towarzyszka, tuląc ją do siebie.
- Na tyle, że prawie nie pracuję i muszę non stop jarać lekarstwo. - W głosie Morgany pojawiła się jakaś rezygnacja. - Nie jest najgorzej.
- Nie ma na to sposobu żadnego? Wiesz... z tej księgi chociażby.
Hanlon roześmiała się cicho.
- Każdy liczy na to, że w tej księdze jest wszystko. Lekarstwa na nieuleczalne choroby, wzory na stworzenie drogocennych kruszców. - Morgana uśmiechnęła się do Scarlet. - Na pewno poszukam, czegoś, dlatego potrzebuję dwóch dni. Ale już jakoś pogodziłam się z tym, że za jakiś czas się przekręcę.

Blind skinęła głową. Nie było sensu ronić łez, każdy w końcu umierał. Szkoda było tylko małej...
- Ta ciotka, do której zawozimy młodą... to ktoś godny zaufania? - zapytała, czując się wciąż nieswojo, gdy otwarcie wyrażała zainteresowanie dzieckiem.
- Wiem, że przez kilka dni mała będzie tam bezpieczna. - Morgana spoważniała. - To moja kuzynka.

Scarlet pokiwała głową.
- Dobra, czas chyba na mnie żeby się przespać. Obudź mnie koło północy. Lub jakby coś się działo.
- Jasne. - Hanlon przysunęła się tak, że ich usta prawie się spotkały. - Słodkich snów. - Blind poczuła na swoich wargach delikatne muśnięcie ust alchemiczki. Odpowiedziała czułym pocałunkiem, choć myślami była nieobecna. Cieszyła się jednak, że Morgana tak dobrze zniosła prawdę.
- Spokojnej nocy - rzekła, wstając. Skierowała się do domku, gdzie spały już Roma i Laura.

Alchemiczka ułożyła posłanie dla małej między posłaniem Scarlet i Rudej. Laura spała w najlepsze mocno ściskając króliczka od Blind. Roma świadomie lub nie spała tuż obok dziewczynki. Scarlet położyła się na swoim posłaniu. Zasnęła jednak sporo później.
 
Aiko jest offline  
Stary 09-10-2017, 10:04   #23
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Obudził ją znajomy dotyk i ciepło. Męska dłoń wędrowała po jej odsłoniętym biodrze, zsuwając wąskie spodnie. Gdy uchyliła oczy, zobaczyła przed sobą śpiącą Laurę, mocno ściskającą znajomego zajączka. W jego zielonych oczach odbijała się jej twarz i twarz Toma. Mężczyzna sięgnął pod jej bieliznę i Scarlet nagle zdała sobie sprawę, że jest jej potwornie gorąco i mokro. Brutalnie wsunął w nią swoje palce, drugą dłonią odchylając jej głowę do tyłu.
- Chciałabyś mieć podobną małą? - Jego usta wędrowały po jej szyi, podczas gdy palce coraz mocniej zabawiały się w jej wnętrzu. - Mogę w tym pomóc.

Poczuła na swoich pośladkach coś twardego i gorącego. Przesunęło się między nimi, zahaczając o jej tylne wrota i powędrowało dalej. Tom wysunął swój palec i oparł dłoń na jej ramieniu. Poczuła jak przytrzymuje ją i po chwili zagłębia się w jej kwiecie. Scarlet jęknęła, a Laura jak na zawołanie otworzyła oczy.

- Ciocia Scarlet? - Strach i zdziwienie odmalowały się w dzicięcych oczach.
- Scarlet. - Szept Toma przyłączył się do pytania. Jego gorący oddech drażnił równie mocno co tkwiące w niej ciało. - Scarlet. Scarlet.

Coś mocno ją szturchnęło.
- Scarlet, to ja Morgana. - Głos alchemiczki pojawił się tuż obok jej ucha.

Zerwała się gwałtownie siadając na posłaniu i dysząc ciężko. Rozejrzała się wokół nerwowo. Bielizna Blind była przemoczona, cały czas nie mogła się też pozbyć dziwnego uczucia pustki na dole. Leżąca obok niej Laura tylko przewróciła się na drugi bok.
- Jeszcze nie twoja zmiana, ale… nie mogę nigdzie znaleźć Igo. - Hanlon była wyraźnie zaniepokojona. - Miał się nie oddalać prawda?
Scarlet, nie chcąc zdradzić stanu, w jakim się obudziła, wstała pospiesznie i opatuliła się płaszczem.
- Pójdę sprawdzić. Słyszałaś coś niepokojącego? Gdzie i kiedy ostatnio go widziałaś?
- Zrobił trzy kółka od kiedy zasnęłaś i nagle go wcięło.
- Morgana odsunęła się by ułatwić Blind podniesienie się. - Nie słyszałam nic odbiegającego od normy. Wiesz… szum, zwierzaki, trzaskanie gałęzi.
- W porządku. Masz broń?
- Blind wyszła z domku i przygotowała rewolwer, po czym ruszała trasą, którą wyznaczyła golemowi. Słabe światło jej nie przeszkadzało, dla niej świat i tak zawsze był czarno-biały... z cruorowymi wyjątkami.
- Tak. - Hanlon ruszyła za Scarlet, widać jednak było że niepewnie zerka w stronę domku. W którym spała jej córka.

Blind gdy tylko wyszły na zewnątrz, dostrzegła coś, czego nie mogła zauważyć Morgana. W odległości ponad 300 stóp dostrzegła fioletową poświatę, o niepokojąco znajomym kształcie.
- Zostań przy dziewczynach. - poleciła Scarlet - W razie czego je obudź.
Morgana przytaknęła i zatrzymała się kawałek od domku, zerkając to na niego, to na oddalającą się Blind.

Wspomnienie snu dalej sprawiało, że szła jakby niepewnie, lecz zagrożenie związane z sytuacją skutecznie rozwiało marzenia o kochanku. Starając się kryć w trawie, Blind zaczeła przekradać się do cruorowatej poświaty. Im była bliżej tym lepiej widziała, że widmo składa się z dwóch części. Jednej wciśniętej w ziemię i drugiej, górującej nad pierwszą. Nagle usłyszała coś jakby zdławiony głos Igo. Przyspieszyła, nie... zaczęła biec z bronią gotową do strzału.

Gdy była zaledwie kilkadziesiąt stóp od poświaty, dostrzegła, że stojąca postać bardzo przypomina zjawę jaką widziała kilka nocy temu. Była też już pewna, że odgłosy wydaje z siebie Igo. Rozpoznawała go jedynie po specyficznym rozłożeniu cruoru w ciele, gdyż sam golem ginął w trawie. Do jej uszu doszedł trzask niszczonego metalu. Gdy była już tuż obok postaci, zauważyła że nie cała istota mieni się fioletem, lecz pokrywające ją tatuaże. W chwili gdy dojrzała Scarlet wykonała nieznaczny ruch dłonią. Blind poczuła ją duża siła rzuciła nią o pobliskie drzewo, pozbawiając ją tchu. Gdy podniosła wzrok istoty już nie było.

Scarlet spojrzała w górę i wycelowała. Przy niewielkim ruchu poczuła jak z jej pleców zaczyna płynąć krew. Musiała rozciąć o konary zarówno płaszcz jak i wszystkie pozostałe warstwy.
Postać w białej tkaninie przyglądała się jej spomiędzy konarów. Wystarczyło jednak mrugnięcie by znalazła się kilkaset stóp dalej.

Następnie podeszła do golema, by sprawdzić jego stan. Igo był wciśnięty do połowy w ziemię i tyle co Scarlet była w stanie ocenić miał zniszczony na plecach pancerz. Widok niepokojąco przypominał golema, którego znalazła w podziemnym laboratorium.
- Igo? - przyskoczyła do niego, co rusz zerkając ku górze - Igo, możesz wstać?
Postać oddalała się w błyskawicznym tempie, aż zniknęła nawet fioletowa łuna. Golem wydobył ręce z ziemi i powoli uniósł się, wydając przy tym nieprzyjemny dźwięk łamanej stali. Scarlet usłyszała za sobą szybkie kroki.
Odwróciła się, celując z broni. W jej kierunku nadchodziła Roma, także z przygotowaną bronią.
- Uciekło cholerstwo. Mocno pokiereszowało Igo. - powiedziała, opuszczając rewolwer i zwracając się znów ku golemowi. Syknęła, czując jak rozorane plecy pieką ją przy każdym ruchu.
Ruda podeszła do niej, opuszczając broń. Golem podniósł się ostrożnie.
- Chyba nie tylko Igo pokiereszowało. - W głosie Romy dało się wyczuć zaniepokojenie. - Wracaj do obozu. A ty... - Wycelowała palcem w golema. - ...nie ruszaj za bardzo plecami.
- Dobra, ale patrz w niebo. To cholerstwo uciekło, nie jest jednak powiedziane, że nie wróci.


Obolała łowczyni powoli starając się jak najmniej poruszać plecami powlekła się do obozowiska. Adrenalina opadała, a na jej miejscu pojawiał się potworny ból otartej do krwi skóry.
Roma coś tam odburknęła i zabrała się za podnoszenie Igo. Marsz szedł jej dużo wolniej niż w tą stronę. Do tego czuła jak przy każdym ruchu, rany zdają się coraz bardziej otwierać, a porozcinany materiał nieprzyjemnie drażni skaleczenia.

Morgana kręciła się niespokojnie obok domku i widząc Scarlet podbiegła. Mała musiała nadal spać bo nie było jej widać w okolicy.
- Co się stało? Usłyszałam jakiś łomot i obudziłam Romę. To coś z Igo?
- Spotkałam latającego chujka... - westchnęła i osunęła się w ramiona Morgany - Pokiereszował Igo... i mnie. - wyznała.
- Co tym masz z plecami?! - Hanlon niechcący dotknęła jej pleców, wywołując kolejną falę bólu. - Musimy cię połatać. Dasz radę dojść, czy próbować cię zanieść? - Scarlet czuła jak alchemiczka, próbuje ją jakoś złapać, tak by nie dotykać ran. Szło jej to średnio.
- Dam radę. Podprowadź mnie tylko... w mojej tabakierce... jest coś na ból, wyjmiesz ją... z kieszeni? - zapytała z wysiłkiem.
Morgana sięgnęła do kieszonki i po chwili miała w ręce niewielki pojemniczek.
- Żujesz to? - Otworzyła pojemniczek, jedną ręką, przytrzymując Blind drugą.
- Ano - odparła łowczyni z trudem siadając przy ognisku - Daj mi to prosze, a potem... spróbuj mnie rozebrać... delikatnie. Dobrze?
- Nie wiem czy nie byłoby łatwiej to rozciąć. -
Morgana podała jej liść do żucia i usadziła obok ognia.

Alchemiczka ostrożnie zdejmowała z niej ubrania, ale mimo, że powoli odklejała od ran każdy skrawek materiału potwornie bolało. Scarlet słyszała jak za każdym razem gdy z jej ran płynęła nowa stróżka krwi, Morgana przeklinała cicho. Gdy Hanlon udało się w końcu zdjąć z niej także uszkodzoną bieliznę, do ogniska dotarła Roma, prowadząc Igo. Posadziła go plecami do ognia i teraz Blind mogła zobaczyć, że niesamowicie wytrzymałe blachy, pancerza Igo, zostały zgniecione.

- Co to jest do cholery. Żeby tak zniszczyć pancerz. - Roma poszła po swoje narzędzia. - Będę musiała to wyklepać. Na szczęście pewnie uda się dosztukować, ale ze spania nici. - Mamrocząc cicho zniknęła w domku.
- Mam maść i jakieś bandaże. Przemyjemy ci plecy i ogarniemy je lekko, co? - Hanlon odłożyła obok jej ubranie. Biała koszula była teraz prawie cała czerwona.
- Pytasz mnie o to? - parsknęła w przypływie czarnego humoru Blind - Nie jestem taką twardzielką żeby łazić i się wykrwawiać. Twój pomysł jest jak najbardziej wskazany. I dobrze byś się pospieszyła... jeśli nie chcesz bym straciła przytomność z upływu krwi.
Morgana tylko wzruszyła ramionami i podeszła do swojego motoru. Po chwili wróciła z niewielką skrzyneczką.
- Część osób nie czuje się pewnie z wyrobami alchemicznymi. - Hanlon wzięła jakiś kawałek gazy i zaczęła delikatnie myć plecy Scarlet. - Nałożę ci dwie maście. Jedną na głębokie rany, drugą na zadrapania. Zaczniemy od tej bardziej bolesnej.
- Brzmi zajebiście
- odparła ironicznie poszkodowana.

Gdy plecy Blind były już czyste, wzięła jeden ze słoiczków, ze skrzynki. Scarlet usłyszała dźwięk odkręcanego naczynia, a chwilę potem poczuła potworne palenie w miejscu gdzie dotknęła jej alchemiczka. Miała wrażenie jakby jej skóra skwierczała. Maść nie pachniała przyjemnie, trochę nawet zapach przypominał siarkę. Siedząca za nią kobieta zakaszlała lekko, ale kontynuowała pracę.
Blind zaciskała zęby, by nie krzyczeć, choć kilka jęków bólu wymknęło się z jej ust. Bardziej jednak niż odgrywać twardzielkę, nie chciała budzić Laury i narażać ją na taki widok.
- Może założysz na twarz jakąś chustę? - podsunęła Morganie, wiedząc, że ta naraża swoje płuca.
- Zaraz skończę. - Palec Hanlon przesuwał się dalej. - Dobrze, że jesteśmy na świeżym powietrzu.

Roma zdjęła blachy z pleców Igo, musiała przy tym zdemontować także naramienniki i część bioder. Po chwili chwyciła drewniany młotek i zaczęła naprawiać odkształcenia. To już zbudziło Laurę, która zaspana, z króliczkiem w dłoni, wyszła z domku. Spojrzała zaskoczona, na siedzącą półnago Scarlet. Znajome jasne oczy przesunęły się po jej piersi. Zupełnie inaczej niż oczy Toma.
- Co się stało cioci i Panu Golemowi? - Mała przydreptała i okazało się, że ciągnie za sobą jeszcze swój kocyk.
- Nie podchodź, to brzydko pachnie - przestrzegła ją Blind, ponieważ matka dziewczynki była zajęta - Coś nas zaatakowało. Coś, co skacze wysoko po drzewach. Już to przegoniliśmy ale nie możesz nigdzie chodzić sama, rozumiesz? - próbowała wytłumaczyć sprawę dziecku, nie strasząc go, a jednocześnie starając się, żeby zrozumiało powagę sytuacji.
Mała się wyraźnie zmartwiła.
- Boli? - Laura pociągnęła nosem. - Ta maść zawsze boli. Może kocyk? - Dziewczynka wyciągnęła w stronę Scarlet jeszcze wygrzane okrycie. Morgana w tym czasie, najwyraźniej skończyła znęcanie się nad jej plecami. Blind usłyszała jak alchemiczka odpala papieros i po chwili poczuła znajomy zapach. Chwilę później Hanlon sięgnęła po kolejną maść. Gdy odkręciła słoik, Scarlet poczuła znajomy zapach. Tym samy smarował ją Tom, po ich zabawach.
Na swoich plecach poczuła znajome pieczenie, po, którym pojawiła się ulga.
Uśmiechnęła się słabo do Laury.
- Nie, ale możesz przynieść moją torbę z ubraniami. To ta, co miałam pod głową zamiast poduszki. - powiedziała do dziewczynki, po czym zwróciła się do Morgany - Helen też używa tej maści, poznaję zapach.
Dziewczynka przytaknęła entuzjastycznie i pobiegła w stronę domku. Dopiero gdy w nim znikła, odezwała się jej matka.
- To receptura Helen. Podobnie jak ta poprzednia maść. - Dłoń Morgany delikatnie nakładała maść na wszystkie zadrapania. Scarlet czuła jak po potwornym paleniu, zaczyna czuć ulgę. - Nauczyła mnie kilku przepisów.
- Przydatne. Mogę się okryć?
- zapytała, bo chłód nocy coraz bardziej nią telepał.
- Zabandażuję to co byś tego bardziej nie rozwalała ciuchami i bardzo proszę. - Morgana odstawiła słoiczek i sięgnęła po białe zawiniątka. - Choć przyznam, że twoja gęsia skórka, to bardzo przyjemny widok.

Scarlet poczuła na swoim ramieniu ciepły pocałunek alchemiczki i po chwili Hanlon zabrała się za zakładanie opatrunku. Laura przybiegła, ciągnąc za sobą torbę Blind, na której siedział króliczek i ustawiła ją przed nią.
- Boli jeszcze? - Dziewczynka obserwowała ją z niepokojem.
- Dużo mniej. - Scarlet starała się, by jej uśmiech wypadł wiarygodnie - Tylko teraz mi się chce spać. Pójdziesz ze mną jeszcze trochę podrzemać zanim wyruszymy? - zapytała dziewczynkę.
Mała przytaknęła i usiadła na wprost Scarlet patrząc jak jej mama kończy bandażowanie. Gdy jej oczy przesuwały się po piersiach Blind, powracało wspomnienie snu. Co gorsza po chwili usłyszała przy uchu.
- ...Scarlet. - Pierwsze słowo utonęło gdzieś w jej głowie, a drugie wywołało dreszcz. Morgana poklepała ją po ramieniu i zabrała się za zbieranie swoich rzeczy. - Idźcie się przespać , pomogę jeszcze Romie.
Przez jej kręgosłup przeszedł dreszcz. Niech to szlag, że mimo wszystkiego, co wiedziała o Jednookim, jej ciało wciąż za nim tęskniło, wciąż go pragnęło. Nawet spojrzenie oczu dziewczynki, jego córki, rozpalało jej wspomnienia.

Korzystając z pomocy Morgany, Blind narzuciła jeszcze na grzbiet najluźniejszą koszulę i okryła się kurtką.
- Jakby coś was niepokoiło, budźcie mnie od razu. - poleciła. Potem posłusznie powlokła nogami do domku. Tam w towarzystwie Laury ułożyła się na brzuchu na posłaniu, starając nie dotykać przy tym małej, tomopodobnej istoty. Dziewczynka jednak nie zważając na to, otuliła się kocykiem i mocno ściskając króliczka wtuliła się w ramię Blind.

Scarlet dobrze wiedziała, że liście, które żuła nie tylko uśmierzają ból, ale także dają lekki haj. Szybko odczuła tego skutki. Rozchodzące się od ramienia ciepło szybko przemieniło przyjemne otępienie i zamroczenie w sen.

Na ramieniu poczuła dłoń, znajomą męską dłoń. Druga przy delikatnym brzmieniu wspomagającego ją mechanizmu, zsunęła jej spodnie i po chwili poczuła jak coś gorącego wyważa jej tylne wrota. Zaraz po tym przyszło pchnięcie, a po nim kolejne. Ból łączył się z bólem na plecach i jednocześnie ją nakręcał. Nawet mimo świadomości, że to sen, nie była w stanie tego przerwać.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 11-10-2017, 17:10   #24
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Gdy Scarlet miała już wrażenie, że zaraz padnie z wycieńczenia, poczuła dziwny zapach, a chwilę później sen zaczął się rozmywać.
- Ej, żyjesz? - Głos Romy pojawił się tuż obok. Bez gogli nie widziała nic, ale słyszała dźwięk zamykanej fiolki. Przy ramieniu brakowało ciepła Laury. - Morgana dała mi to. Podobno jakieś zioła trzeźwiące. Nie mogłam cię dobudzić.
- Tooom... - jęknęła i nagle dotarło do niej że już nie śpi. Pospiesznie założyła gogle.
- No, żyję. - burknęła, szykując się na salwę szydery.
- Ta.. widzę. A już się martwiłyśmy, że jęczysz, bo cię boli. - Ruda przewróciła oczami. - Morgana poszła z córką, bo znalazły w okolicy kilka ziół, których używa. Zaraz powinny wrócić.
- Japa na kłódkę - warknęła na nią Blind, ubierając pozostałe ciuchy - Jak Igo?

Roma uśmiechnęła się perfidnie.
- Nie bądź taka. Powiedz jak cię wytarmosił.
Scarlet prychnęła.
- Nie, bo się podjarasz, a potem za cenę milczenia każesz sobie zrobić palcówkę. Ja wciąż nie lubię rudych z wielkimi zadami. Pogódź się z tym. - odgryzła się już w swoim normalnym stylu.
- Marudzisz. Sądząc po tym jak kręciłaś kuperkiem, pewnie znów marzyły ci się utrudnienia w dosiadaniu konia. - Roma podniosła się i wyjrzała przez otwór po drzwiach. - Wjeżdżamy do miasta z Morganą?
Blind westchnęła.
- Nie gdacz już o tym - znów warknęła, tym razem dlatego że same wspomnienia na nią działały. Spróbowała skupić się na pytaniu.
- Nie. Jak nas zatrzymają... lepiej żeby nie wiązali jej z nami.
Roma przytaknęła.
- Wobec tego spróbujemy wjechać dwoma różnymi bramami. Bo i tak musimy się dostać do wjazdu do ruin. Chyba, że chcemy nadłożyć drogi i dotrzeć do dzikiej bramy, która jest ponad dzień drogi stąd.
- W porządku. Odeskortujemy je na tyle, by widzieć, że spokojnie wjechały, po czym skierujemy się do drugiej bramy. W tym czasie Morgana odeskortuje młodą i spotkamy się na jakimś żarciu. Może być?
- Ty tu dowodzisz. - Roma uśmiechnęła się i wyjrzała na zewnątrz. - Są i nasze księżniczki. Zmień majtki, zbierz swoje rzeczy i ruszamy. Pogadam z Morganą.


Ruda wyszła na zewnątrz i po chwili Scarlet usłyszała jak rozmawia z Hanlon. Blind dokończyła więc ubieranie i zaczęła się pakować nieco mozolnie z powodu obolałych pleców. Umówiły się z Morganą w karczmie nieopodal wjazdu do ruin starego miasta i rozdzieliły na wjeździe do lasu, z którego ostatnio skorzystały z Romą. Podczas jazdy plecy doskwierały jeszcze bardziej niż przy pakowaniu się. Każdy ruch na końskim grzbiecie sprawiał, że przez głębsze rany przechodził bolesny impuls. Na szczęście pierwsza maść sprawiła, że mimo krótkiego odpoczynku na plecach Blind pojawiły się już strupy.

Dłuższą chwilę poruszały się równolegle do motocyklu Hanlon i Scarlet z siodła mogła obserwować, bawiącą się na tylnym siedzeniu Laurę. Dziewczynka co jakiś czas nakręcała króliczka i coś nuciła pod nosem. W końcu jednak Roma musiała odbić głębiej w las i Blind widziała tylko fioletową poświatę motocyklu.
Po kilku godzinach zbliżyły się do murów miasta. Roma zatrzymała się i wydobyła lunetę. Chwilę obserwowała oddaloną o kilkaset stóp bramę i podała ją Scarlet.
- Chyba nie będa miały większego problemu z wjazdem. - Uśmiechnęła się do przyjaciółki i odpaliła z powrotem motocykl czekając tylko, aż ta zerknie.

Morgana rzeczywiscie po krótkiej rozmowie wjechała do Chelmsford. Pozostało tylko dotrzeć do karczmy i zaczekać. Gdy wjechały na trakt, Scarlet ponownie była zmuszona do zdjęcia gogli. Wszędzie kręciła się armia i szczegółowo przyglądali się wszystkim przyjezdnym. Na szczęście po paplaninie Rudej i kilku monetach, dostały się do środka. Teraz było o tyle wygodniej, że mimo uszkodzonych lekko pleców Igo mógł ją już prowadzić normalnym tempem. Znacznie ułatwiało to także lawirowanie między ludźmi, wypełniającymi ciasne ulice nowego miasta.

Przy samej bramie, za głównym placem, było już dużo puściej. Obszar wypełniały głównie budynki miejskie i karczmy. Tylko przy tych drugich, z uwagi na zbliżający się wieczór panował jeszcze ruch. W tej okolicy jeszcze więcej było armii, która patrolowała obszar, tuż przy wjeździe do starego miasta.


O dziwo okolica Czarnego Konia, była dosyć pusta. Ukryta lekko w uliczce karczma, nie posiadała też tablicy z listami gończymi, co mogło odrobinę wskazywać na jej renomę. Gdy weszły do środka okazało się, że jest wypełniona głównie ludźmi planującymi się wyprawić na drugą stronę murów. Wynikało to głównie z rozmów na tematy takie jak : gdzie jeszcze można znaleźć cruor, gdzie teraz są jakieś podejrzane obozowiska, czy po drugiej stronie działają jakieś karczmy; i temu podobnych. Roma wybrała im miejsce w samym rogu budynku, tak że mimo wszystko widziały główną aleję.

Po drodze Blind kupiła kapelusz z szerokim rondem, który co prawda nijak się miał do jej cylindra i gustu, lecz rzucał na twarz sporo cienia, dzięki czemu gogle na jej twarzy nie rzucały się w oczy.


Kobiety usiadły teraz przy stoliku i zamówiły jedzenie.
- Zastanawiam się czy tu nocować - wyznała Scarlet - Niby armii sporo, ale przynajmniej Igo będzie bezpieczny. Boje się, że to skaczące po drzewach cholerstwo może chcieć nas śledzić.
- Dziwne, że nie zrobiło mu nic, gdy jechałyśmy w tamtą stronę. - Roma ziewnęła. Mimo szczerych chęci nie pospała zbyt wiele tej nocy.
- Myślę, że wtedy miało inny cel. - westchnęła Blind, przyglądając się rudej - Dobra, weźmiemy pokój. Morgana będzie miała jeszcze trochę czasu dla bachora a my odeśpimy. Zeżryj i idź się połóż jak chcesz. - zdecydowała.
- Ojej… tyle czułości. - Ruda wyszczerzyła się. - Kochanie, aż ciebie nie poznaję.
- Po prawdzie plecy mnie bolą i zwalam na ciebie. - Scarlet odpowiedziała podobnym uśmiechem.
- Może trzeba by ci je wycałować? - Roma wróciła do jedzenia. Pomysł noclegu wyraźnie się jej spodobał.
- Chyba jednak nie jesteś taka śpiąca. Może jednak pojedziemy dziś dalej? - Blind pochyliła się i uśmiechnęła suczo.
- Och… masz nadzieję, że ruchy konika, pobudzą wspomnienia z nocy? - Ruda ułożyła usta w dziubek, drocząc się z nią. - Czy też strupki za bardzo swędzą i czas je usunąć?

Scarlet zmarszczyła wściekle brwi i złapała policzki dziewczyny, korzystając z jej dzióbka i całując dość brutalnie w usta.
- Masz, a teraz się zamknij - powiedziała z udawaną powagą.

Roma była szczerze zaskoczona, ale po chwili uśmiechnęła się. Nachyliła się i pocałowała Blind w policzek.
- Cieszę się, że nic ci nie jest cholero. - Odchyliła się i wróciła do jedzenia.

Scarlet poszła za jej przykładem, pałaszując w milczeniu swoja porcję i tylko odruchowo rozglądając się co jakiś czas po lokalu. Spora część osób wyglądała jakby i ich poszukiwano. Jednak Scarlet nie rozpoznawała nikogo. Kobiety z protezami, poparzeniami, wyraźnie doświadczone przez przygody. Bez trudu rozpoznawała typowe wyposażenie wspomagance Cruorem: broń, lampy. Pod stołami odbywał się handel.
Ruda zjadła i odchyliła się zadowolona na krześle.
- Tak… to idealny moment na drzemkę. Idziesz, czy zostajesz?
- Poczekam jeszcze na Morganę. - Scarlet machnęła dłonią i zamówiła drugie piwo.


Decyzja o noclegu w karczmie okazała się być bardziej niż słuszna. Po kilku godzinach i kilku piwach, zobaczyła znajomy motocykl, parkujący pod pubem. Przez chwilę Scarlet wydawało się, że ma omamy. Na tylnym siedzonku nadal siedziała Laura, Morgana natomiast była cała ubrudzona w czymś czarnym. Wyglądała na wykończoną i lekko podłamaną. Nie zeszła z motocykla zamiast tego zerkała to na pub, to na córkę wyraźnie nie wiedząc co ma robić.

Blind wstała i ruszyła w stronę wyjścia, by się z nią spotkać. Gdy wyszła, Morgana nadal siedziała na motocyklu, z resztą nawet nie wyłączyła silnika. Gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, obejrzała się w ich stronę. Wyraźnie zmieszała się widząc Blind. Laura ścisnęła mocniej zajączka, którego nadal trzymała w ręku, jednak tak jak matka, nadal grzecznie siedziała na swoim miejscu.
- No to, jakie mamy problemy? - zagadnęła Scarlet, bo nie trzeba być prorokiem, by zorientować się, że coś poszło nie po myśli alchemiczki.
- Mojej kuzynki nie ma w mieście... nie wiadomo gdzie jest. - Morgana wyłączyła silnik i wydobyła z kieszeni kurtki papierośnicę. - Wczoraj podobno obwieszczono, że współpracowała z jedną z band… podobno z jakąś Whiskey. Z jej domu pozostała mała ruina.
- Taaa Whiskey sypie jak z rękawa. - splunęła Blind - Twoja kuzynka raczej szybko nie wróci. Na mnie też jest już list, na szczęście wizerunek mocno odbiega od normy. No ale muszę uważać na to - wskazała swoje gogle.
Spojrzała na Morganę a potem na Laurę, do której uśmiechnęła się krzywo.
- Chodźcie do środka. Zjecie coś i pogadamy co dalej. - powiedziała jak nigdy nic, choć można było się spodziewać, że okaże przynajmniej irytację.
Laura ucieszyła się. Morgana najwyraźniej uprzedziła małą jak wygląda sytuacja.
- Idź z ciocią. - Pomogła córce zsiąść. - Zgarnę rzeczy i do was dołączę.

Po chwili siedzialy już w środku. Hanlon była zaskoczona brakiem Romy, ale wystarczyło wyjaśnienie, że poszła spać. Alchemiczka najchętniej sama zrobiłaby to samo. Gdy tylko dostała jedzenie zabrała się za wiosłowanie.
- Nie mam pojęcia co teraz. - Morgana odezwała się dopiero po zjedzeniu połowy porcji.
Blind, zapatrzyła się na Laurę, wsuwającą ze smakiem swoją porcję jedzenia.
- Ty jesteś jej matką. - powiedziała z namysłem - Pytanie czy zaryzykujesz wziąć ją na wyprawę. Ewentualnie czy masz kogoś innego w pobliżu do opieki…
- Sprawdziłam jeszcze dwa miejsca, dlatego tak późno przyjechałyśmy. - Morgana także skupiła wzrok na małej. - Nie chcę jej brać, ale nie mam z kim jej zostawić.
Laura naburmuszona spojrzała na matkę.
- Tamta druga ciocia była paskudna i stara! - Głos dziewczynki poniósł się po karczmie co wywołało kilka cichych śmiechów.

Blind spojrzała poważnie na dziewczynkę.
- Chcesz jechać z nami na wyprawę? Może być niebezpiecznie i... będziesz musiała nas słuchać. Bez marudzenia i bez gadania. Od tego może zależeć życie nas wszystkich. Dasz radę, Lauro? - dziwnie było zwracać się po imieniu do córki Jednookiego.
- Tak! - Dziewczynce, aż oczy zabłyszczały. - Mama mówiła, że mnie ciocie nie będą chciały. Ale ja będę grzeczna! Będę się trzymała blisko i pomagała! Znam kilka ziół!
Morgana pokręciła tylko z niedowierzaniem głową.
- Ciocia powiedziała, że “bez gadania”.
Laura momentalnie zamilkła i tylko z wyczekiwaniem przyglądała się Scarlet. Jej jasne oczy niemal przeszywały dziewczynę w goglach na wylot.
Kobieta ledwo panowała nad mimiką, by nie okazać rozbawienia.
- Dobrze, ale musisz wiedzieć, że jedno nieposłuszeństwo i zostawię cię w lesie. Samą. I nawet twoja mama na to nie poradzi. - powiedziała z udawaną groźbą, a po chwili dodała - Wynajęłyśmy pokój na noc. Możecie do nas dołączyć. Rankiem ruszymy w dalszą drogę. Ja jeszcze pójdę sprawdzić co u Igo.
- Dziękuję. - W głosie Morgany pojawiła się ulga.
 
Aiko jest offline  
Stary 14-10-2017, 20:42   #25
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Alchemiczka została razem z Laurą przy stole, by córka mogła zjeść do końca. Igo jak zwykle pozostał przy koniu i motocyklu. Kręcił się, wyraźnie zadowolony z naprawionej nogi. Blacha na jego plecach była mocno powyginana, ale po zabiegach Romy, najwyraźniej mu nie przeszkadzała.
Blind podeszła do niego i przyjacielsko poklepała po pancerzu.

- Tej nocy jesteśmy raczej bezpieczni, ale gdy jutro wyjedziemy z miasta, to coś znów nas może zaatakować. Musisz patrzeć częściej do góry, Igo. - powiedziała do golema, po czym przestrzegła tak, jak wcześniej ostrzegała Laurę - I nie oddalaj się poza zasięg wzroku bez rozkazu, dobrze? Pamiętasz ogóle czy to... ta istota cię zaatakowała?
- Tak.
- Golem przytaknął. - Chciałem atakować, ale mało czasu. - Mimo odniesionych uszkodzeń wydawał się być raczej zadowolony. Wcześniejsza niepełnosprawność wyraźnie mu nie służyła.
- Czym cię zaatakowała? - poprawiła się Blind.
Igo wyciągnął dłoń do pozycji w jakiej zastała zjawę Scarlet.
- Siła. Duża siła.
- Taaa, też to poczułam. To chyba nie był człowiek...
- powiedziała z namysłem.
- Nie? - Dla Igo ta koncepcja wydała się być czymś nowym. Choć prawdą było, że golem nie analizował. Widział coś człekokształtnego, więc na pewno był to człowiek.
- Ludzie nie są tak silni... no nic, Igo, ja idę spać. Spokojnej nocy. - pomachała golemowi.
Golem odmachał jej.

Gdy wróciła do karczmy, okazało się, że Morgana i Laura poszły już na górę. Zastała je siedzące w pokoju. Były tu dwa łóżka i sterta różnych bagaży. Roma leżała na jednym z nich, najwyraźniej obudzona przez atak alchemiczki i jej córki. Na drugim siedziała Morgana.
- I jak tam Igo? - Ruda uśmiechnęła się do wchodzącej Blind. Scarlet mogła sobie tylko wyobrazić ilość komentarzy, które cisnęły się Romie na usta.
- W porządku, cieszy się z naprawy. Wykonałaś dobrą robotę. - powiedziała Blind, udając, że nie jest tego świadoma, do czego Roma chciałaby teraz pić - To jak śpimy? Morgana z Laurą na jednym wyrku, Roma i ja na drugim?
- Nie wiem czy zmieścisz się z moim grubym tyłkiem na jednym wyrku.
- Ruda uśmiechnęła się.
- Ciocia nie ma grubej pupy! - Laura była wyraźnie zaniepokojona brakiem zgodności między tym co widzi a tym co słyszy.
- O dziękuję! - Roma wskazała na Laurę. - Widzisz?
- Jak dla mnie pasuje.
- Morgana potarmosiła głowę małej. - Wymyjemy cię i czas się kłaść.
- A mogę z ciocią?
- Mała zerknęła na mamę i przeniosła wzrok na Scarlet.
Ta nie odważyła się spojrzeć teraz w oczy Romie. Oczy tego dziecka za bardzo przypominały jej ojca, który był dla Blind niczym narkotyk.
- Ktoś tu podważa rozkazy, mały żołnierzu? - spojrzała na Laurę, marszcząc brwi.
Mała zmarkotniała, ale posłusznie ruszyła za mamą do przynależącej do pokoju łazienki. Roma podniosła się. Była już wykąpana i leżała w łóżku jedynie w dolnej części bielizny. Grzecznie jak na siebie, osłoniła spore piersi kocem.
- Nie poznaję ciebie, nie chciałaś się wymyć z małą? - Uśmiechnęła się szyderczo.
- Uważaj żebyś się na coś nie nadziała w nocy, pyskata wiewióro - odpowiedziała jej Blind powoli ściągając z siebie ubrania. Zamierzała skorzystać z łazienki po Morganie i jej córce, toteż na razie rozebrała się do majtek i bandaża. Zapaliła, siadając przy oknie.
- Wiesz, że to chore... i niełatwe. - mruknęła ledwo słyszalnie.
- A na co mam się nadziać, na twoje chude paluszki? - Roma oparła się o ścianę. Pozwalając kocu podkreślić swoje kształty. Co by nie mówić o Rudej miała czym kusić i robiła to chętnie. - To przez to ten sen?
- Co? Nieee...
- Blind prychnęła przyglądając się Romie - Ostatnio jak od niego uciekłyśmy też mi się śnił... to było na pograniczu koszmaru i trwało kilka miesięcy. Teraz, gdy widzę oczy tej małej...to jest dodatkowa katorga dla mnie. - westchnęła.
- Rano nie wyglądałaś jakby to była katorga. To uzależnienie Scarlet. - Wzrok Rudej przesuwał się po ciele przyjaciółki. Po chwili dodała ciszej. Tak, że z pewnością musiał ją zagłuszyć dźwięk lecącej wody. - Ta mała jest fajna. Morgana też, bardzo pomogła mi z Igo.
- Wiem, że to uzależnienie, durna cipo.
- warknęła Scarlet, która albo tej ostatniej wypowiedzi nie usłyszała, albo wolała zignorować - Tylko co mogę z tym zrobić? Bronię się przed nim jak mogę... - potarła dłonią czoło.
- Już, już … Nie irytuj się tak bo ci żyłka pęknie, albo co gorsza cycki opadną. Ciocia Roma pocieszy i przytuli. - Ruda wyciągnęła dłonie zapraszając do tulenia.
Blind prychnęła.
- Tobie cycki opadną prędzej. Prosta zasada ciążenia. - rzekła, ale usiadła na skraju łóżka.
Roma ostrożnie przywarła do jej pleców. Jej piersi przyjemnie rozpłaszczyły się na skórze Scarlet i po chwili poczuła przyjemne ciepło. Ruda bez skrupułów otoczyła ją ramionami, pozwlając dłoniom spocząć na piersiach Blind.
- Obawiam się, że musiałabyś znaleźć kogoś kto kręci cię bardziej chudzielcu.
Scarlet oparła się o jej biust i musnęła ustami szyję.
- Wiesz, że to nie o wygląd chodzi, nawet nie o płeć... ja jestem jakaś zjebana z tym, co... co na mnie działa. I wierz mi, wcale tego nie chcę, ale przy takich normalnych... nudzę się. - wyznała cicho.
- Nie wierzę, że to jedyny typ, którego kręci coś takiego. - Roma delikatnie pocałowała jej ramię i zaczęła masować piersi. - Problem jest wtedy, kiedy lubisz jak ktoś kogoś wykorzystuje, bo w tym Jednookiego chyba nie da się pobić.
- Nie to nie to.
- przyznała Blind, po czym spojrzała przez ramię na przyjaciółkę - Aczkolwiek taka słodycz mnie właśnie nie kręci. Chyba... nie lubię czułostek... albo raczej lubię je w bardziej oziębłym wydaniu.
“Jak u Toma”
- dodała w myślach.
- Znęcanie się nad tobą fizycznie zostawiam innym. - Ruda uśmiechnęła się szczerze i po prostu objęła ją mocno. Na chwilę zadrapania zapiekły, ale po chwili pojawiła się ulga i ciepło. - Sobie zostawiam przyjacielskie dręczenie cię psychicznie. Choć jak będziesz miała ochotę na przyjacielską palcówkę, jestem zawsze do usług.
- Musiałabym być bardzo zdesperowana.
- powiedziała na to Scarlet i pocałowała ją w policzek.
- Spodziewałam się, że to powiesz… - Roma chciała coś jeszcze dorzucić, ale drzwi do łazienki otworzyły się i wyszła z nich owinięta w ręcznik Laura, ściskając znajomego króliczka. - Ciocie się tulą! Ja też chcę! - Szybko podbiegła do siedzących na łóżku kobiet.
- Scarlet, chodź tutaj. - Morgana wyjrzała z łazienki. Wydawała się być w dużo lepszym nastroju. - Pomogę zdjąć ci bandaże i zerknę jak się goisz.
- Tulaj ciotkę Romę, bo ona jakaś nieutulana
... - powiedziała do dziewczynki Blind wstając z łóżka. Poczochrała jednak małą na odchodne i dopiero wtedy poszła do łazienki.
Zamykając drzwi zobaczyła tylko jak Laura wpada wprost pomiędzy piersi Rudej, która objęła ją wyraźnie rozbawiona.

Morgana nie ubrała się jeszcze po kąpieli. Wskazała jej stojący przy wannie stołek i zabrała się za zdejmowanie bandaży.
- Chyba nie jest źle, mimo twojej porannej szamotaniny i jazdy konnej. - W jej zachrypniętym głosie nie było nawet śladu ironii czy złośliwości. Scarlet poczuła się jakby była na wizycie u lekarza. - Zastanawiałam się czy ciągnąć ze sobą konia w ruiny. Igo nadaje się do dosiadania, prawda?
- Owszem, choć dopiero teraz... może i masz racje, w mieście możemy go zostawić. Ino sprzedać mi go nie wolno, bo to przyjaciela kobyła.
- Może zechcą go tutaj przetrzymać. Zazwyczaj dawało radę.
- Morgana zdjęła bandaże i odłożyła je na bok. - Wskakuj do wanny i staraj się nie zamoczyć strupów.

W wannie było tylko tyle wody, że mogło przykryć tylko jej dół pleców. Lecz nawet tyle ciepłej wody sprawiło jej przyjemność. Blind zamruczała i przeciągnęła się, opierając podbródek na kolanach. Morgana wzięła wilgotną gąbkę i zaczęła ostrożnie myć przestrzenie między skaleczeniami.
- Jak on cię tak załatwił? - Alchemiczka wyraźnie nie była zadowolona z tego co widzi.
Scarlet kilka razy musiała zacisnąć zęby żeby nie syknąć z bólu.
- To coś było niesamowicie silne. Igo też młóciło gołymi rękami. Myślę więc, że to jakiś rodzaj pancerza wspomaganego... albo bardzo humanoidalny golem. - powiedziała.
- Możliwe. - Hanlon skończyła z plecami Blind i podała jej gąbkę. Sama usiadła na stołku przy wannie, opierając się o nią plecami. - Obejrzałam sobie pancerz Igo, to nie jakieś byle co. Kto go stworzył?
- Mój ojciec... był najlepszy, ale to coś... jeśli jest golemem, to jest prawdziwym majstersztykiem
. - powiedziała Blind, zanurzając gąbkę w wodzie i delikatnie myjąc teraz swoje ramiona i piersi.
Morgana najwyraźniej nie planowała jej przeszkadzać bo zabrała się za zwijanie bandaży.
- Niepokoi mnie, bo ślady na plecach Igo...to nie wyglądało jak odcisk dłoni. Odkształcenia były takie jakby ktoś przywalił w niego wielkim młotem, takim wielkości dwóch stóp. - Hanlon obejrzała się na Blind dopiero gdy skończyła z bandażami. - Skoro twierdzisz, że był humanoidalny. To jest dziwne.
- Też tak uważam. I to z jaką sprawnością się oddalał... mógł nas tam pozabijać. A jednak odszedł. Mam wrażenie, że chodziło tylko o cruor
. - Scarlet umyła nogi i resztę ciała po czym przechyliła głowę w stronę Morgany - Umyjesz mi włosy, mamusiu?
- Oczywiście córuś, pochyl się do przodu.
- Morgana przejęła od niej gąbkę i gdy tylko Blind przyjęła właściwą pozycję, zaczęła polewać ostrożnie jej włosy wodą, uważając na to by nie zamoczyć pleców. - Opowiedzieć ci bajeczkę? - Blind czuła jak alchemiczka delikatnie masuje jej głowę upewniając się, czy dobrze namoczyła włosy.
- Jasne... ale taka w wersji dla starszych dzieci...
- odpowiedziała łowczyni z uśmiechem.
Hanlon wzięła jakieś mydło i zaczęła wcierać je we włosy Scarlet.
- Dawno, dawno temu pośród gęstych lasów Origo, żył sobie bardzo potężny lud. - W głosie alchemiczki pojawiło się rozbawienie. - Lud ten znany był ze swej miłości do bardzo cennego materiału. Kochał go tak, dlatego, że ów materiał dawał im niesamowitą siłę, zdolność przenoszenia wielkich skał, a nawet gór. Podobno potrafił wyleczyć największe choroby i okaleczenia, stworzyć coś niemal z niczego. Lud ten gromadził ów materiał, w swych wielkich skarbcach, ukrytych w samych centrach rozległych miast, położonych na największych złożach tego materiału. Z czasem lud stał się tak potężny, że nie miał sobie równych i popadł w rozpustę i szaleństwo. Jego ludzie zaczęli zaniedbywać swe obowiązki oddając się przyjemnościom. - Namydlony palec Hanlon zsunął się po plecach Scarlet wywołując na nich lekkie pieczenie, gdy tylko spotykał się z zadrapaniami. - Inni z tego ludu zaczęli walczyć z sobą i zabijać się nawzajem, chcąc pokazać kto jest najpotężniejszy. Gdy ów lud zorientował się, że zaczyna wymierać, było już za późno. - Morgana chwyciła gąbkę i zaczęła ostrożnie płukać włosy Blind.

Scarlet słyszała już gdzieś tą historyjkę i była niemal pewna, że w bardzo podobnej wersji opowiadał jej ją, jej własny ojciec. Opowiadała o legendarnych Dragonach. Jeszcze obracając się w towarzystwie Boltsów, słyszała że ów rasa znowu jest aktywna, nigdy jednak nikt żadnego nie widział. Jednooki miał przez moment fioła na tym punkcie. Jego zwiadowcy szukali śladów Dragonów, zniszczonych golemów i tworów z cruoru. Za każdym razem gdy wracali z niczym, popadał w furię i zazwyczaj… wyładowywał ją na niej.
- Gotowe - Głos Morgany wyrwał ją z zamyślenia. - Obawiam się, że to nie musiał być golem.
- Wiesz, że nie chciałam tego rzec głośno?
- zapytała cicho Scarlet, po czym dodała - To jednak nie tłumaczy czemu nas nie zabił wszystkich.
- To tylko bajka, legenda jakich wiele.
- Morgana podała jej ręcznik. - Nie słyszałam by Dragoni zabijali ludzi. A raczej… nie słyszałam by znaleziono kogokolwiek potraktowanego tak jak dowolnego golema. Choć to ciekawe, że odszedł a nie skończył swoją robotę.
- Musiałby mnie zabić... może w tym rzecz?
- zastanowiła się na głos Blind, wycierając się teraz po wyjściu z wanny.
- Jeśli to w ogóle to. - Hanlon wzruszyła ramionami, co przyjemnie zakołysało jej piersiami. - Sprawdźmy czy Roma nie wykorzystała mojej córki do jakichś niecnych celów.
- A może najpierw mnie obandażujesz mamusiu? Z tego co wiem ruda w dzieciach nie gustuje, bardziej ty byś się mogła jej obawiać…
- Już się tobą zajmuję, nie bądź zazdrosna.
- Morgana poklepała stołek, a gdy Scarlet usiadła, zabrała się za nakładanie opatrunków. - Nie chce by ta mała za bardzo przeszkadzała.
- Nie przeszkadza, a teraz jeszcze może podokazywać, w trasie będzie większa musztra.
- odparła Blind, siadając nago na stołku.
Morgana przytaknęła wydając z siebie jakiś pomruk i powoli zaczęła nakładać opatrunki.
- Jak się czujesz gdy ją widzisz? - Ręka Hanlon zadrżała, jednak nie przerwała zajęcia. - Widziałaś Jednookiego. Ma oczy po nim, prawda?
- Taa
- przyznała niechętnie Blind - ale nie jest nim. I dzięki tobie nigdy nie będzie.
- Tego się nie dziedziczy prawda…
- Morgana spróbowała by jej głos zabrzmiał żartobliwie ale nie do końca jej to wyszło. Zacisnęła lekko bandaż i potarmosiła włosy Scarlet. - Gotowe.
- Jednookiego zniszczyła jego ambicja.
- Blind wciągnęła majtki i zatrzymała się jeszcze przy drzwiach - On po prostu nie umie odpuścić, nie umie postawić czegoś ponad swoje zwycięstwo. Młoda może mieć jego oczy, jego przenikliwość, ale systemu wartości się dopiero uczy. I to dzięki tobie.
Morgana tylko przytaknęła i ruszyła za nią. Gdy weszły do pokoju, zauważyły że ich towarzyszki chyba zmieniły podział na łóżka. Roma leżała rozwalona na plecach z kocem osłaniającym jej jedynie nogi. Z głową między nagimi piersiami Rudej, na brzuchu, spała Laura. Dziewczynka uśmiechała się, ściskając w dłoni króliczka.

- Wygląda na to, że to moja córka chyba wykorzystała Romę. - Morgana prawie się roześmiała.
- Wygląda na bardzo zadowoloną z siebie ofiarę w takim razie. - odparła Blind szeptem i przygasiła światła. Następnie położyła się na drugim łóżku i klepnęła zachęcająco w materac obok.
Morgana okryła Romę i Laurę i położyła się obok. Jej dłoń przesunęła się po ciele Scarlet od ramienia, wzdłuż boku, aż do pośladka, przy którym palce zanurzyły się pod materiał majtek.
- Chyba podoba mi się ta zamiana. - Szept alchemiczki pojawił się tuż przy uchu Blind.
Ta napięła się cała.
- Chyba nie zamierzasz przy dziecku... niegrzeczna dziewczynka.
- A już myślałam, że będziesz martwiła się o swoje plecy.
- Hanlon ugryzła ją lekko w ucho, a jej palce powędrowały pomiędzy pośladki Scarlet. Zatrzymały się gdy dotarły do pierwszego otworu i ucisnęły go delikatnie. - Chyba nie sięgnę dalej.
Blind warknęła, unosząc nieco biodra. Była zła, że może leżeć tylko na brzuchu i w dodatku nie bardzo mogła się ruszać.
- Morgano... czy ty chcesz mnie uszkodzić bardziej? - westchnęła, rozszerzając też bardziej uda i wypinając w górę zadek.
- Jak nie będziesz się tak kręcić na pewno nic ci nie będzie, córunio. - Hanlon przywarła mocniej do Scarlet. Po chwili zabawy między jej pośladkami, sięgnęła dalej zanurzając palce między płatkami Blind. Jej palce zaczęły wędrować od tyłu do przodu, drażniąc rozgrzane po kąpieli ciało. - A teraz bądź grzeczna i postaraj się być cicho.
- Och Ty... - łowczyni zagryzła wargi i wtuliła twarz w poduszkę, tym bardziej eksponując pośladki. Jej muszelka była wilgotna i to nie od kąpieli. Morgana przyjęła to jako zaproszenie i już po chwili Scarlet poczuła jak palce alchemiczki zanurzają się w jej wnętrzu. Na razie badała ją bez pośpiechu uciskając wewnętrzne ścianki. Hanlon oparła się ustami o jej szyję, Blind wiedziała, że w ten sposób ma doskonały widok, na śpiące po drugiej stronie pokoju Romę i Laurę.
- Wiesz, że nie bardzo... mogę się odwdzięczyć... - wyjęczała coraz bardziej pobudzona Scarlet. Jej ciało napinało się za każdym razem gdy paluszki alchemiczki rozpychały jej wilgotne wnętrze.
Morgana kąsnęła ją w szyję.
- Miałaś być cicho. - Jej palce wysunęły się i uszczypnęły jeden z płatków Blind, po czym powróciły do przerwanej zabawy, teraz już intensywniej zaczęły atakować wnętrze łowczyni.
Ta jęknęła cicho w poduszkę z rozkoszy. Dłoń łowczyni oparła się o udo alchemiczki, lecz w tej pozycji wiele nie mogła zrobić, stając się ofiarą pieszczot.
- Cudownie... - szepnęła, wypinając swój tyłeczek i prezentując Morganie swój zroszony wilgocią kwiat w całej okazałości.
Hanlon była wyraźnie stęskniona pieszczot bo zadrżała od jej dotyku i wgryzła się w ramię Blind nie chcąc wydać z siebie dźwięku. Do dwóch palców we wnętrzu Scarlet dołączył trzeci i wspólnie zaczęły mocno atakować jej muszelkę, rozpychając się na boki.
Łowczyni była coraz bardziej podniecona. Z trudem panowała nad sobą i powstrzymywała, by nie upomnieć o więcej. Więcej rozkoszy, i więcej bólu.
Do ich przyspieszonych oddechów, dołączyły głośne mlaśnięcia, gdy Morgana uderzała dłonią o jej mokre wnętrze. Najwyraźniej zaniepokoiło to alchemiczkę, bo złagodziła swoje pieszczoty, a po chwili wysunęła nawet jeden z palców i niemal zatrzymała swoją rękę. Scarlet już myślała, że w ogóle przestanie ją pieścić, gdy Hanlon obróciła dłoń i wsunęła kciuk w jej tyłek. Wznowiła ruch ręką teraz wbijając się w dwa otwory Blind naraz.
- Głupia... jak mam... nie krzyczeć... - wysyczała, z trudem panując nad sobą.
Morgana w odpowiedzi podsunęła jej tylko poduchę, pod twarz i docisnęła na tyle na ile mogła, ręką, na której się opierała. Ręka Hanlon przyspieszyła, chcąc doprowadzić kochankę.
- Po...poczekaj... - Blind nagle o czymś sobie przypomniała i sięgnęła z łóżka do swoich rzeczy. Po chwili wygrzebała z bagażu długie, wąskie etui - prezent od Jednookiego.
- Może chcesz... zabawkę? - zaproponowała.
Morgana wypuściła jej ramię z ust. Wysunęła z Blind swoje paluszki i sięgnęła po pudełko z zaciekawieniem zaglądając do środka. Po chwili nachyliła się do ucha Scarlet.
- Mam to w ciebie włożyć?
- To wibruje...jak włączysz...możemy wpierw przetestować na tobie
- zachichotała Scarlet.
Hanlon wyjęła urządzenie i odłożyła pudełko na bok. Spojrzała na Blind, a w jej oczach pojawił się dziwny błysk.
- Dobrze, ale najpierw, chyba trzeba to namoczyć. - Uśmiechnęła się i nim Scarlet zdążyła zareagować, alchemiczka wsunęła urządzenie w kobiecy kwiat łowczyni. Poruszyła przedmiotem kilka razy. - Pasuje do ciebie, wiesz?
Scarlet, której myśli teraz uporczywie dotykały człowieka, który sprezentował jej ową zabawkę, westchnęła pożądliwie na tę zimną pieszczotę.
- Co chcesz... przez to powiedzieć?
- Ładnie się wsunął ale wygląda, że cię rozpycha.
- Morgana na chwilę puściła wibrator i Scarlet poczuła jak palce alchemiczki wędrują po zewnętrznej części wibratora, jakby czegoś szukając. - Zupełnie jakby był zrobiony specjalnie pod ciebie. Jest. - Blind poczuła jak urządzenie zaczyna w niej wibrować. Palce Morgany zaczęły się poruszać wokół jej szparki, badając ją, po czym powędrowały do jej pupy. Delikatny ucisk na tylne wrota, przypomniał Scarlet igraszki z pożegnania z Tomem.
To ją prawdziwie rozpaliło. Nie była w stanie odpowiedzieć, przyciskając poduszkę do ust, by tłumić jęk rozkoszy. Biodra Blind zaczęły falować. “Zupełnie jakby był zrobiony specjalnie pod ciebie.” Może i był... może Jednooki marząc o tym, że pewnego dnia znów ją posiądzie, kazał go wykonać... może projektując jego kształt, przypominał sobie ich wspólne zabawy. Może on naprawdę ją kochał, tylko przez swój chory styl bycia nie umiał tego okazać? Może... Doszła nagle i gwałtownie, nacierając tyłeczkiem na zabawkę w rękach alchemiczki.
Morgana delikatnie masowała pupę Scarlet, aż ta się nie uspokoiła. Dopiero po tym, wyjęłą zabawkę z jej wnętrza, wyłączając ją przy okazji.
- Ciekawa zabaweczka. - Hanlon przyglądała się podłużnemu urządzeniu. - Ale chyba na mnie przetestujemy ją kiedy indziej.
Blind obróciła głowę.
- Nie masz ochoty?
Morgana uśmiechnęła się szeroko.
- Oczywiście, że mam. Ale nie lubię takich rzeczy robić sama, a musimy uważać na twoje plecy.
- Jeśli chcesz... mogłabyś się położyć przede mną... na plecach
. - wymruczała Scarlet, chcąc się odwdzięczyć za rozkosz alchemiczce, a i chyba czując wyrzuty, że pieszcząc się z nią, znów myślała o dawnym kochanku. Kochanku, który Morganę potraktował nad wyraz paskudnie.
Hanlon potarmosiła włosy Blind, tak że teraz rzeczywiście mogła przypominać wiedźmę z ogłoszenia.
- Śpij. Następnym razem ja oddaję się w twoje ręce.
- No dobrze, ale ja śpię po zewnętrznej. Wiesz... plecy
. - powiedziała, kładąc się wygodniej i robiąc miejsce Morganie od strony środka, gdzie miała też lepszy widok na córkę.
Alchemiczka zajęła wskazane miejsce, odkładając wibrator do pudełka i naciągnęła na nie kołdrę, uważając na plecy Scarlet. Wkrótce obie już spały.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 22-10-2017, 13:44   #26
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Było potwornie ciemno i pusto. Ciemniej niż w nocy, tak jakby nagle ktoś wyłączył całe światło świata. Obejmowały ją znajome, ciepłe ramiona i niosły przez jakieś wilgotne, zimne miejsce. Nad głową słyszała dużo hałasów i głosy, ale oddzielone od niej, tak jakby były na piętrze. Głosy były znajome, słyszała je wcześniej w domu. Trzech mężczyzn.
- Znaleźliście ich?
- Chyba są pod zawaliskiem.
- Mam w dupie twoje chyba!

Głosy zagłuszyła znajoma melodyjka, do której po chwili dołączył dziecięcy głos. Jednak to nie był jej głos. Ona nie była już dzieckiem i nie była w tunelu, ale w karczmie. Gdy założyła gogle, zobaczyła siedzącą obok, na łóżku Laurę. Przyglądała się jej tymi swoimi przenikliwymi oczami, nucąc jej piosenkę.
- Ciocia wstała! - Ucieszyła się i odłożyła króliczka na bok. - Mama z ciocią, poszły na dół!
- Tom... - szepnęła wpierw widząc oczy małej, dopiero po chwili zdała sobie sprawę z pomyłki - Toooom się wyspała! - powiedziała, rozciągając się, czym uraziła swoje plecy
- A Ty mnie pilnujesz? - zapytała dziewczynkę, by skupić na czymś innym jej uwagę.
- Mam na imię Laura. - Dziewczynka uśmiechnęła się. - Ciocia poprosiła bym pilnowała czy “nie robisz głupot”, ciociu. Nie wiem, o co chodziło, ale pośpiewałam.

Blind prychnęła odruchowo.
- Pewnie chodziło o zdrapywanie strupów. Baaardzo swędzą. - powiedziała i w przypływie głupawki napadła dziewczynkę ocierając się o nią bokiem.
- Podrap mnie, mamo Lauro, podrap... - śmiała się.
- Mama mówi, że nie wolno drapać strupów. - Mała naburmuszyła się. Chwilę w pełnym skupieniu przyglądała się Scarlet, by w końcu uśmiechnąć się szeroko. Jej oczy tak bardzo upodobniły się do tych Toma, gdy wpada na jakiś pomysł. - Ale chyba mogę spróbować pomiędzy opatrunkami, dobrze?

I już starała się obejść system. Tak, była zdecydowanie jego dzieckiem. Ciekawe jakby Jednooki zareagował, gdyby dostrzegł te podobieństwa. Czy dałby szansę w ogóle dziewczynce je pokazać. Blind poczochrała małą po czole.
- Lepiej nie. Tak tylko sobie marudzę. - powiedziała i zaczęła się ubierać.
Mała odrobinę zmarkotniała i skupiła się na głaskaniu króliczka.
- Chciałam pomóc. - Laura pociągnęła nosem i spojrzała na Scarlet odrobinę błyszczącymi oczami.
- Starczy, że jesteś. Od razu mniej mnie boli. - przekonywała Blind, po czym usiadła przed Laurą. - Jak chcesz pomóc, możesz mi pozapinać mankiety, to nie będę musiała tak pleców napinać.
Dziewczynka szybko odłożyła króliczka i już w dużo lepszym nastroju zabrała się za pomoc. Robiła to z bardzo dużą wprawą jak na swój wiek.
- Ciocia mówiła, że zdobędą śniadanie. - Laura podniosła wzrok na Scarlet, kończąc pracę. - Jestem głodna, a ty ciociu?
- Jasne, zasługujemy na porządne śniadanie przed podróżą.

Mała przytaknęła i szybko zebrała swoje rzeczy. Gdy zeszły na dół bez trudu odnalazły swoje towarzyszki, siedzące przy zastawionym różnymi daniami stole. Roma i Morgana rozmawiały o czymś, a obok nich na podłodze stało kilka pakunków. Najwyraźniej kobiety postanowiły skorzystać z porannego czasu i zrobiły zakupy. Hanlon zobaczyła je jako pierwsza i pomachała do Blind. Laura zareagowała jak na sygnał i podbiegła do mamy wgramalając się jej na kolana.
- Pomogłam cioci wstać! - Cała zachwycona zabrała się za jedzenie swojej mamy. - Pomogłam też z zapięciem koszuli!

Morgana tylko poprawiła włosy małej, uśmiechając się. Natomiast na twarz Romy wypłynął złośliwy grymas.
Gdyby Blind nie miała gogli, pewnie zabiłaby ją wzrokiem. Co ta wiewióra jej insynuowała?!
- Plecy jeszcze trochę bolą - mruknęła jako wytłumaczenie - Młoda sama chciała się przydać.
Laura przytaknęła potwierdzając to wersję.
- Pewnie. - Odpowiedź Romy nie zdawała się mieć żadnego podtekstu, co innego jej figlarne spojrzenie. - Kupiłyśmy z Morganą kilka rzeczy, w tym prowiant i trochę sprzętu na drogę.
- Dobrze, więc zjemy i się zbieramy. Znów spotkamy się za miastem przy pierwszym skrzyżowaniu dróg - powiedziała.
- Chcesz wjeżdżać do ruin od zewnątrz? - Morgana się lekko zaniepokoiła.
- Fakt, to chyba bez sensu... a gdzie wydaje ci się, że powinniśmy zacząć szukać? Wiesz, ja miałam trzy lata, ledwo pamiętam okolice domu.
- Mniej więcej kojarzę gdzie było laboratorium, choć mogło odrobinę zarosnąć. Ale chciałabym jak najgłębiej wjechać od tej cywilizowanej strony.
- Mi zależy żebyśmy wyjechały z miasta osobno. Nie chcę was narażać, a i lepiej dla wszelkich obserwatorów. Gdzie w takim razie proponujesz się spotkać?
- Możemy zrobić tak, że wyjedziecie z nowego miasta i pojedziecie na północ. - Hanlon ściszyła głos tak, że siedząca po drugiej stronie stoły Scarlet ledwo ją słyszała. Wyjedziecie w najbliższą bramę. Jakiś czas temu, było tam nawet przejezdnie. My wyruszyłybyśmy stąd z lekkim opóźnieniem i wjechały tą bramą i odbiła w pierwszą aleję na północ. Spotkałybyśmy się na zachodnim rynku. Gdy byłam tam ostatnio jeszcze sięgała tam cywilizacja.
Blind zastanowiła się.
- Brzmi jak plan. Dobra, to tak zrobimy.
- O! A tak w ogóle kupiłam ci koszulę. - Roma uśmiechnęła się. - Za tą, którą zniszczyłaś wczoraj.

Scarlet podniosła na nią spojrzenie, bynajmniej nie okazując odrobiny radości.
- Coś wymyśliła? - zapytała krótko.
- Człowiek stara się być miły i oto ile z tego ma. - Roma udała naburmuszoną. - Nie martw się Morgana pomogła mi wybrać.
- Długo się znacie, prawda? - Hanlon uśmiechnęła się. Chyba Ruda dała jej znać jaka będzie reakcja.
- Trochę... - przyznała Blind, po czym dodała - To ona sprowadziła mnie na złą drogę.
- Na złej drodze to ty jesteś chyba od urodzenia, - Roma prychnęła i sięgnęła po jeden z pakunków i wyciągnęła go w stronę Scarlet. - ja się tylko podpięłam. Masz, marudo.
Nienawykła do otrzymywania od rudej prezentów, Blind przyjęła pakunek i ostrożnie, jakby miał zaraz wybuchnąć jej w rękach, rozpakowała go. To co miała w dłoniach, rzeczywiście, przy bardzo bujnej wyobraźni mogło być koszulą.


- Myślałam o innym kolorze. - Morgana uśmiechnęła się do Scarlet. - Ale Roma powiedziała, że lubisz czarny.
Wybór zdziwił łowczynię, która preferowała ubrania krojone raczej “po męsku”, ale nie mogła powiedzieć, że ciuch jej się nie podoba. Wręcz przeciwnie...
- Em... serio widzicie mnie w tym? - przyglądała się uważnie tkaninie.
- Inaczej byśmy tego nie kupiły. - Alchemiczka roześmiała się.
- Najlepiej bez czegokolwiek do tego. - Roma uśmiechnęła się szeroko. - Ewentualnie jakiejś fajne majtki. Już żałuję, że nie kupiłyśmy tamtych. - Spojrzała na Morganę porozumiewawczo.
- Miałyśmy nie szaleć z wydatkami. - Hanlon odpowiedziała uśmiechem. - Powinnyśmy ruszać.
- Pytałam o konika Donovana. Podobno da sie go tutaj zostawić. - Ruda dopiła stojącą przed nią kawę.

Blind spojrzała na nią ponad prezentem.
- To mam to załatwiać czy się przebierać żebyście mogły pogapić się na mnie?
Morgana i Roma spojrzały na siebie i chyba najgorsze było to, że naprawdę się zastanawiały.
- Ale ciocia już jest ubrana. - Laura przerwała przedłużającą się ciszę. - Pomogłam i jest ładnie.

Najgorsze jednak, że kiedy mała patrzyła na nią, Scarlet zastanawiała się jak jej ojciec zareagowałby na tę koszulę. Po prawdzie nigdy nie rozpieszczała Toma widokiem siebie w seksownej bieliźnie czy ubraniach, podkreślając tym, że nie zależy jej na celowym adorowaniu go. Raz tylko, gdy świętowali nowy rok ubrała sukienkę z krótkim przodem. Zrobiła to jednak tylko raz, bo Jednooki w amoku podniecenia podarł nie tylko ją, ale także bieliznę. Sama Blind zaś miała do niego pretensje, że pręgi po więzach na jej nadgarstkach były widoczne jeszcze tydzień po Nowym Roku.
- Em... - próbowała wrócić na poprzednie tory swoich myśli - To ja pójdę... załatwić... z tym koniem... - powiedziała nieobecnym tonem, lecz nie ruszyła się, wciąż wpatrzona w koszulę.
Skupiona na tkaninie, nie mogła zobaczyć uśmiechu Romy, ale usłyszała go w jej głosie.
- Jeśli tak ci się podoba, możemy zacząć od spakowania rzeczy w pokoju, a ty będziesz mogła ją przymierzyć.
- Choć pewnie lepszy efekt będzie gdy już zdejmiemy z ciebie te bandaże. - Morgana przyglądała się jej uważnie, po chwili sięgnęła jednak po papierosa, zdejmując małą ze swoich kolan. Laura momentalnie przemieściła się do Scarlet i oparła o jej uda, świdrując ją wzrokiem. Pozornie niewinny dotyk, sprawił że Blind przeszedł dreszcz.
- Cioci jest ładnie także w tej koszuli. - Powiedziała z przekonaniem, na jakie stać mogło być tylko dziecko.
Blind pogłaskała ją po głowie, nie patrząc jednak w twarz małej, by nie zawiesić się znów na jej oczach.
- No i tej doradczyni słucham. Przebieranki mogą poczekać.

- Dobra, to my idziemy na górę podzielić bagaże. - Roma podniosła się od stołu.
- Laura musisz spakować swoje rzeczy. - Morgana także wstała, podnosząc kilka pakunków.
Ruda chwyciła kilka rzeczy i podeszła do Scarlet.
- Zajmiesz się tym koniem i dołączysz do nas na górze? - Lekko dotknęła jedną z paczek ramienia Blind by ją wybudzić. A skinęła głową i podeszła do najbliższej posługiwaczki zapytać gdzie znajdzie właściciela.

Właściciela lokalu znalazła chwile później. Wydawał polecenia ludziom na tyłach lokalu. Był to grubszy mężczyzna w wieku zbliżonym do Donovana. Mimo protezy nogi musiał się opierać na lasce.


Aubrey po chwili rozmowy wskazał jej boks, w którym stał kon innego podróżnika i w którym mogła zostawić swoją klacz. Kwota z uwagi na “wspólną miejscówkę” nie była wygórowana. Nie wyglądało na to jakby w karczmie było jakiekolwiek inne miejsce by umieścić w nim konika, więc od Scarlet zależało czy warunki jej odpowiadają.

Sprawdziła jak zwierzęta się dogadują, a gdy nie było z tym źle, zgodziła się zapłacić połowę kwotu od razu. Drugą miała zapłacić przy odbiorze kobyłki w ciągu tygodnia.
 
Aiko jest offline  
Stary 26-10-2017, 10:26   #27
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Roma i Morgana podzieliły prowiant i resztę zakupów. Okazało się, że ruda nabyła im kilka dodatkowych ciuchów, co prawda mniej ozdobnych niż koszula, którą “sprezentowała” Scarlet. Ustaliły, że spotkają się najpóźniej następnego dnia wieczorem na południowym placu.

Korzystając ponownie z “przebieranki” udało im się opuścić miasto. Gdy odjechały na większy dystans Roma poinformowała Scarlet, że może założyć gogle.
- Armia zapewniła tobie i Jednookiemu portrety małżeńskie. Jesteście obok siebie na każdej tablicy ogłoszeń. - W głosie Rudej pojawiła się znajoma kpina, ale Blind bez trudu wyczuła kryjący się pod tym niepokój.
- Taaa, słabo. Po raz pierwszy mam nadzieję, że ten dupek zacznie się pojawiać z inną babą. I ktoś armii powie, że to już nieaktualne. - westchnęła.
Jadąc widziały jak idące po łuku mury starego miasta, oddalają się od nich. Najwyraźniej Roma chciała jednak skorzystać na jak najdłuższym odcinku trasy z traktu. Było to o tyle dobre, że Scarlet mogła choć trochę przyzwyczaić się do powyginanej osłony Igo.

Ruda zerknęła na nią lekko zaskoczona.
- Tak szczerze? Chciałabyś tam przyjechać i zobaczyć inną laskę przywiązaną do jego łóżka?
Blind uśmiechnęła się smutno.
- To by nic nie zmieniło. Przecież nawet jak byliśmy razem, to sypiał z innymi... Z czasem zrozumiałam, że to bez znaczenia, dopóki... no wiesz, przy mnie jest trochę inny. - zagryzła zęby, wiedząc jak naiwnie brzmi to, co powiedziała.
- Tak. Kiedy się pojawiłaś zrobiło się spokojniej. - Roma zerknęła na nią lekko podejrzliwie. - Odbijemy dopiero jak będziemy między drzewami, dobrze?
- Jasne, ty jesteś zwiadowcą.
- odparła Scarlet, przyglądając się Igo, jak sobie radzi. Po chwili znów wróciła do rozmowy. Było dobrze, widać było, że przyzwyczaja się do niezupełnie naprawionych stawów i uszkodzonych pleców, ale bez trudu dotrzymywał kroku motocyklowi Romy.
- W jakim sensie spokojniej? Chodzi ci, że takie akcje jak z Morganą... były częściej?
- Ta… chyba tak. Wiesz, ogólnie unikałam okolic lokum Jednookiego. Lepiej było nie prosić się o kłopoty
. - Ruda wprowadziła je w las i zwolniła, rozglądając się. - Jak nie miał fazy na ruchanie to na znęcanie się. Wystarczyło, że coś poszło nie tak. Zresztą znasz go.
Blind zacisnęła usta.
- A jednak potrafiłam zapomnieć niekiedy jakim jest dupkiem... Głupio mi z powodu Morgany. Ona wciąż chyba nie wie jak blisko byłam z... z ojcem jej dziecka. Doprawdy, to wszystko wygląda jakby było naprawdę grubymi nićmi szyte. - podrapała się po karku - Nie powinien dowiedzieć się o Laurze. Po prostu... nie zasługuje na nią.
- Jakby chciał to by się dowiedział. -
Roma zatrzymała motocykl rozglądając się i po chwili podjechała i skręciła w las. - Jak będziesz tak wiła się nocami, to prędzej czy później się dowie.
Blind pokraśniała, lecz nie skomentowała tego. Nie miała na to wpływu.
- Może trzeba było jednak zostać dzień dłużej w Truoro, byś się wyszalała. - Ruda zatrzymała motor i rozejrzała się. - Dobra muszę się rozejrzeć. Wieki nie byłam w tej okolicy.
- Bez niego i tak nie umiem się wyszaleć. Ot, moje przekleństwo
- odpowiedziała Blind, odruchowo zadzierając głowę i szukając czegoś w koronach drzew.
Ruda tylko przytaknęła i zeszła z maszyny, po chwili ruszyła między drzewami. Nad głową Scarlet dostrzegła charakterystycznie połamane gałęzie, ale wydawało się, że są dosyć stare. Niektóre złamania wydawały się puszczać już nowe pędy.

Roma wróciła po dłuższej chwili.
- Musimy lekko odbić. Potwornie to wszystko zarosło. - Usiadła na maszynie i skierowała ją w nowym kierunku. - Co planujesz z tym zrobić?
- No nic, odbijemy jak trzeba.
- odpowiedziała Blind, choć wiedziała, że czego innego dotyczyło pytanie. Nie było ono jednak ani wygodne, ani łatwe.
Roma poprowadziła je przez las. Po chwili trafiły na trakt, który mógł być starą drogą prowadzącą do bramy. Ruda nie poruszała ponownie tematu Jednookiego. Choć było po niej widać, że najchętniej przemaglowałaby Scarlet.

Brama do miasta była w większości zawalona i zarośnięta. Na szczęście boczne przejście było przejezdne i wyglądało na to, że bez problemu przecisną tędy motocykl Rudej. Z motorem Morgany mógłby być już problem. Pewnie trzeba by zdjąć z niego skrzynie na ekwipunek i krzesełko Laury.


Gdy tylko wjechały do środka, zrozumiały też dlaczego alchemiczka nie chciała tędy jechać. Większość budynków była zamieszkana, jednak ludzie, których mijali musieli być jakimiś zbiegami, albo biedotą. Spoglądali niepewnie na kobiety.
Blind nie rozglądała się, by ich nie drażnić, choć starała się kątem oka obserwować okolice. Nie odzywała się, nie poruszała prawie, choć jej dłoń spoczywała na rękojmie rewolweru. Jechała przed siebie tym samym tempem, co wcześniej, by dać tubylcom do zrozumienia, że są tylko wędrowcami i nic do nich nie mają.
Roma przyjęła podobną strategię choć jej dużo trudniej było mieć broń w pogotowiu. Scarlet zauważyła, że ludzie za nimi, często wychodzą na ulice i odprowadzają wzrokiem. Trochę przyjemniej zrobiło się dopiero wtedy gdy minęły pierwsze małe przecznice. Niestety nadal czekało je sporo trasy nim dotrą na plac, na którym umówiły się z Morganą.

Zaczynało się ściemniać, a budynki wokół mimo że zrujnowane i zarośnięte, nadal wydawały się mieć swoich mieszkańców. Raz na jakiś czas Blind dostrzegała, w którymś z pustych otworów okiennych jakąś twarz.
Nie odzywała się jednak, nie chcąc by ktoś posłyszał jej rozmowę z Romą. Gdy wjechały na odrobinę szerszy odcinek drogi, Roma zrównała się z nią.
- Nie dotrzemy na miejsce przed zmrokiem. - Droga przed nimi była dużo bardziej zarośnięta niż do tej pory i niebawem, będą musiały kluczyć między drzewami.
- Myślisz, że ktoś nas tu przenocuje? - zapytała Scarlet sceptycznie - Nie chcę zostawiać Igo pod gołym niebem.
- Wolałabym się zabunkrować w jakimś opuszczonym domu niż nocować u tych ludzi.
- Roma rozejrzała się czy, ktoś mógł ją usłyszeć.
- Poszukajmy więc czegoś... może nieco w boczne ulice zaglądajmy. - zaproponowała Blind.
Po przejechaniu jeszcze kilkuset stóp zauważyły, że w okolicy prawie nie ma ludności. Zaledwie pojedyncze domy nosiły jakieś znamiona użytkowania. Zazwyczaj były to wykarczowane wejścia do wnętrza i pouszczelniane, czym się dało otwory okienne. Zgodnie z sugestią Scarlet obie zaglądały w boczne uliczki, szukając czegoś dla siebie.

W końcu, gdy prawie zrobiło się zupełnie ciemno, BLind dostrzegła coś co mogło dawać jakieś nadzieje na schronienie, wąska kamienica była w sporej części zarośnięta. Nie wyglądało by ktoś przy niej pracował, a i w okolicy nie widać było żywej duszy.
- Spróbujmy tutaj. Igo idź pierwszy. - zeszła z grzbietu golema i wskazała budynek. Skupiła też uwagę, by dostrzec w pobliżu poblaski cruoru.
Okolica wydawała się być jałowa. Nawet lampy, które kiedyś pewnie były lampami alchemicznymi, zostały pozbawione istotnego, wypełnionego cruorem mechanizmu. Widziała jak fioletowa postać jaką był w tym momencie kroczący w stronę budynku Igo, zagłębia się w środku.
- Będzie trzeba co nieco wyciąć bym wprowadziła motor do środka, chyba, że jest jakieś boczne wejście.
- Sprawdzę.
- rzuciła Blind i spróbowała obejść budynek, trzymając rękę cały czas na rewolwerze.

Kamienica wciśnięta była między inne podobne do niej. Jednak gdy tylko udało się jej przejść przez uszkodzoną bramę okazało się, że od tyłu jest całkiem duże wejście. Wyglądało na nieużywane, gdyż dalej zalegał gruz i kurz, ale Roma powinna dać radę wjechać. Igo tymczasem wszedł na piętro. Na razie nie natrafił na żadne przeszkody.
Blind poczekała do końca rekonesansu, po czym sama zaczęła wprowadzać motor do środka. Roma zdjęła bagaże z maszyny, ułatwiając w ten sposób przeprowadzenie jej po gruzie. Wewnątrz pozostało sporo resztek mebli. Będą musiały chwilę popracować by wygospodarować sobie miejsce do spania. Miały za to pod dostatkiem opału i, jak się szybko okazało, bieżącą wodę.
- Nie chcę palić ognia, najlepiej żeby nikt nie wiedział, że tu jesteśmy - powiedziała Scarlet, choć sama chętnie zjadłaby coś ciepłego po dniu jazdy.
- Ciekawe jak tamte sobie radzą
... - powiedziała cicho, rozkładając śpiwory.
- Morgana pewnie wybrała drogę, na której czuła się bezpieczniej. Zresztą. Proponowała byśmy wszystkie tamtędy pojechały. - Roma wyjęła jakiś prowiant, nadający się do zjedzenia na zimno i podała część Blind.
- No i dobrze... my się możemy przemęczyć - usiadła i wzięła swoją część. Chwilę żuła bez słowa, po czym powiedziała - Tak, możesz mnie dziś maglować. Ale przy Morganie koniec, żadnych komentarzy. Zgoda?
- Toż widzisz, że się powstrzymuję
. - Roma klepnęła obok niej i zabrała się za swoje jedzenie. - Co zrobimy potem? Myślałam, że już ci przeszło z szefem i jakoś to pociągniemy, ale jeśli nadal świrujesz na jego punkcie, może być ciężko.
- Wiesz, że ja się umiem opanować... jeśli nie będzie go w pobliżu
- dopowiedziała z grymasem na twarzy - On jest dupkiem i mam tego pełną świadomość. Bardziej martwię się, że nawet jak dojdzie do transakcji i odzyskamy Donovana... on mnie nie puści…
- Chciałabym zauważyć, że to ty budzisz się ostatnio z mokrymi majtkami, nie wiem co to ma do opanowywania się.
- Roma rozłożyła się na śpiworze układając głowę na udach Scarlet. Jazda na motorze była dość męcząca i przyjaciółka wyraźnie chciała rozciągnąć plecy. - Teraz gdy już wiadomo na czym stoimy coś zaplanujemy.
- Mokre majtki można zignorować
- powiedziała trochę z szybko Scarlet, nie protestując, gdy ruda się na niej położyła, wręcz poprawiła się, by obu im było wygodniej - Myślałam żeby Jednookiemu coś obiecać... wiesz, coś jak sojusz, żeby dał nam odejść pod obietnicę, że go wesprzemy, gdyby miał problemy. Chciałam grać kartą polowania na Boltsów, ale teraz, gdy też jestem na listach to trochę straciłam argument. - westchnęła ciężko.
- Majtki tak, choć ciężko zignorować jak jęczysz jego imię wypinając tyłek
. - Roma skupiła wzrok na ścianie. - Na serio byłaś taka dla niego? Wiesz, jakoś ciężko mi sobie ciebie wyobrazić, wijącą się na łóżku i błagająca o więcej.
Blind odruchowo chciała kazać jej spierdalać, ale przypomniała sobie o umowie, którą zawarły. Zacisnęła usta, milcząc chwilę, po czym odezwała się:
- Serio... on odkrył we mnie coś, czego sama nie podejrzewałam, że tam jest. To stało się naszym narkotykiem. Jego i moim. On we mnie... szperał i oboje trochę jak dzieciaki patrzyliśmy, co jeszcze znajdzie. Bardzo niegrzeczne dzieciaki. - znów się skrzywiła.
- I chciałabyś by znalazł więcej, co? - Ruda spojrzała na nią z dołu. - By wyciągnął z ciebie wszystko? Wiesz jak to się skończy jak tylko pojawicie się w zasięgu swoich oczu?
Blind odwróciła głowę i przełknęła.
- Ja panowałam ostatnio nad sobą... on mnie zmusił... a potem... poszło. - powiedziała, jakby chcąc się usprawiedliwić.
- I tym razem nie pójdzie? Zobaczysz jak mu stoi i wcale nie będziesz chciała z tym nic zrobić?
- No... no to się z nim prześpię, a potem się zwiniemy. O co ci teraz chodzi?
- zapytała, trochę zirytowana.
- Powiedziałaś, że mogę cię maglować to magluję. - Roma wzruszyła ramionami. - Po prostu wygląda jakbyś się męczyła. Jakby fakt, że nikt nie może cię porządnie zerżnąć, cię wykańczał. Martwię się chudzielcu.
Prychnęła, wyciągając po posiłku swoją fajkę i nabijając ją kiepskiej jakości tytoniem.
- A masz na to pomysł? - zapytała po chwili.
- Zabić go. - Roma nie odrywała od niej wzroku. - Albo zrobić mu pranie mózgu.
Blind przygryzła wargę. W przeciwieństwie do Rudej wiedziała, że wystarczy nic nie robić by zabić Toma.
- I pozbawić tą małą ojca? Wiem, że on chujowy i sama jej nie wydam, ale zauważyłaś jak Morgana kaszle? Może się okazać, że za jakiś czas ta mała nikogo nie będzie miała. I powiesz jej, że co? Że tatuś był zły, dlatego nigdy go nie pozna?
- I nie powinna go poznawać. Myślisz, że Tom miałby problem z powiedzeniem jej: “Tak, zgwałciłem twoją matkę”? Czy też wierzysz w to, że przyjmie sierotę i nagle stanie się wzorcowym tatusiem?
- Nie stanie, ale jest w stanie zapewnić jej bezpieczeństwo. A może... może poczuje coś na zasadzie potrzeby przekazania spuścizny. Laura jest karna i mądra, lepszego spadkobiercy nie mógłby sobie wyobrazić.
- powiedziała, po czym dodała - Oczywiście, nasrałby jej przy tym w głowie i wykorzystał, więc dopóki Morgana dba o małą, uważam, że nie powinien o niej wiedzieć, jednak... nie mam ochoty być tą, która zabiła jej ojca.
- Myślę, że może poczułby coś takiego, jakby to było wasze dziecko.
- Roma wzruszyła ramionami i przymknęła oczy. - Nie przypominam sobie by kogokolwiek poza tobą traktował w jakiś szczególny sposób.
Blind speszyła się i zajęła pykaniem fajki. Po chwili dopiero odezwała się:
- Wiem... i to też jest coś, przez co... nie umiem uznać go za całkowitego złamasa. Czasem... zachowuje się tak, jakby chciał się o mnie troszczyć... Szlag by to.
- Ty też się czasem zachowujesz jakbyś chciała się o niego troszczyć.
- Ruda na chwilę uchyliła oczy. - Wystawiamy warty?
- Taaa, mogę wziąć pierwszą. Rozbudziłaś mnie, suczo, podstępnie.
- Blind pogładziła Romę po czole.
Ruda sięgnęła dłonią do jej krocza, trafiając bezbłędnie nawet bez patrzenia. Scarlet poczuła jak delikatnie ucisnęła jej muszelkę.
- Hm… sucha. Bardzo cię nie rozbudziłam.
Tego było za wiele, Scarlet zrzuciła z siebie rudą i pochyliła się nad nią groźnie.
- Chcesz mnie wkurzyć, rudzielcu?
Roma przyciągnęła ją do siebie i pocałowała. Mocno. Bez skrupułów wsuwając język do ust Blind i wciągając ją w namiętny pocałunek, który szybko pozbawił ją oddechu.
- Trochę tak. Za te igraszki z alchemiczką w nocy.
Scarlet odskoczyła, zdziwiona. Często rzucały sobie podtekstami z Romą, ale po prawdzie nigdy do niczego między nimi nie doszło... i nie wyglądało, by miało dojść. Ten pocałunek jednak był inny - wydawał się... prawdziwy?
- Czyli nie spałaś... mogłam się domyślić. - westchnęła - Poczekaj dzień, to się sama z nią będziesz mogła zabawić po cichu. Ja nie mam nic przeciwko.
Roma tylko przekręciła się na bok, układając się wygodnie na posłaniu.
- Jest za bardzo zakręcona na twoim punkcie. - Wydawało się, że Ruda w ogóle nie przejęła się ucieczką Scarlet. - Z małą nie spało się tak źle. Poza tym jestem w stanie wytrzymać jakiś czas bez seksu.
- Na moim punkcie? Co ty pieprzysz?
- zdziwiła się Blind.
- Widziałam w nocy jej ślepia. Jak patrzy na ciebie przy igraszkach. Spodobałaś się jej chudzielcu. - Roma uniosła się na ręce i spojrzała na przyjaciółkę. - Powinnaś się trochę odprężyć, strasznie się wszystkim ekscytujesz.
Blind jednak spięła się jeszcze bardziej.
- Wiesz, co to będzie za przedstawienie, jak się dowie, że ja i Tom... albo zobaczy nas na tych plakatach małżeńskich... - z bezsilności walnęła pięścią w ziemię - Nawet nie starałam się być dla niej przesadnie miła... szlag.
- Tu raczej plakatów nie zobaczy, ale obawiam się, że powinnaś jej powiedzieć
. - Roma przewróciła się na brzuch i oparła głowę na dłoniach. - To nie jest kwestia bycia miłym.
- I jak Twoim zdaniem to miałoby wyglądać? “Słuchaj, pamiętasz jak ci opowiadałam, że byłam w grupie Jednookiego? Bo wiesz, tak po prawdzie to się z nim pieprzyłam. Wiele razy. Właściwie to na pełny etat, jako jego dupa. Chcesz wymienić się uwagami na temat jego pyty?”
- To nie mnie ruchał największy dupek na tej planecie. Coś wymyślisz. A jak nie to prędzej czy później i tak się zorientuje. Tylko szkoda by było jakby wyszła z tego afera, bo wygląda, że polubiłaś tą małą.

Blind wstała.
- Nie ułatwiasz mi życia. Idź spać rudzielcu, zanim sama ci ten wyszczekany ryjek zamknę.
- Jestem tutaj z tobą mimo, że ładujemy się w kłopoty. To nie wystarczające ułatwienie?
- Ruda mrugnęła do niej, ale chwilę potem ułożyła się z powrotem na posłaniu, naciągając na siebie koc.

Łowczyni raz jeszcze westchnęła, po czym usiadła w przejściu do pomieszczenia, znów odpalając fajkę i zastanawiając się jak przekazać radosną wieść alchemiczce.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 27-10-2017, 11:49   #28
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację



Gdyby nie to, że siedziały w tych czterech ścianach, Scarlet mogłaby przysiąc, że są w lesie. Z zewnątrz słyszała tylko trzask gałęzi i szum liści. Do tego dochodził odgłos patrolującego budynek Igo. Brakowało odgłosów zwierząt, ale dla nich pewnie za dużo było tu ludzi. Do wnętrza sączyło się światło księżyca, rozbijając się na dymie z fajki. Na chwilę czas jakby się zatrzymał. Blind miała wrażenie, że odgłos liści ucichł, że wypuszczony z ust dym zawisł w powietrzu.

Scarlet zamrugała oczami w obawie, że przysypia. Gdy je otworzyła, zobaczyła przed sobą postać. W przeciwieństwie do postaci, które widziała do tej pory, okryty był czarną tkaniną, pod którą kobieta widziała pokrywające niemal całe jego ciało tatuaże. Był blisko, dosłownie na wyciągnięcie dłoni i pochylał się nad nią. Gdy zsunął kaptur zobaczyła twarz z wykonanym na niej malunkiem.


Farba lśniła fioletem, zupełnie jakby wmieszano w nią cruor. Do tego jego oczy. Wyglądały trochę jakby ktoś wlał w nie roztopiony minerał. Gdy obserwował ją, miała wrażenie że odcienie fioletu, przemieszczają się w obrębie źrenic. Nachylił się, chwytając jej dłoń z fajką. Wtedy Scarlet zorientowała się, że nie jest w stanie się ruszyć.
- Widzisz mnie, prawda? - Mówił powoli. Zupełnie jakby nie był pewny jak używać słów. Jego głos wwiercał się w umysł, wyciszając wszystkie inne dźwięki.

To było niesamowite, dziwne, nie do przewidzenia, a jednak Blind czuła dziwny spokój, czy raczej pragnienie, by spokój zachować i jak najwięcej dowiedzieć się o tajemniczej postaci. Przyglądała się mężczyźnie, bo chyba był to mężczyzna tak, jak on przyglądał się jej.
- Tak. - powiedziała, powoli poruszając wargami.
Uśmiechnął się szeroko. Tak zupełnie po ludzku. Przysunął się bliżej, uważnie przyglądając się jej goglom. Jego nos czasem dotykał jej. Scarlet była niemal pewna, że czuje na sobie jego oddech, było w nim jednak coś dziwnego. Był chłodny, pozbawiał oddechu tak jak mroźne zimowe powietrze.
- To przez to? - Jego dłoń przesunęła się po goglach. Chłodne palce na chwilę dotknęły jej skóry.
- Kim jesteś? - zapytała cicho, ignorując jego pytanie, a raczej dając do zrozumienia, że obowiązuje wymiana odpowiedź za odpowiedź.
- Nie boisz się? - Mężczyzna przysunął się jeszcze bliżej i Scarlet wydało się, że zaciąga się jej zapachem. - Colop-U-Uichikin - Zlepek dziwnie brzmiących głosek, padł zbyt szybko by dało się je powtórzyć. Po chwili powtórzył już wolniej fragment. - Uichi.
- Uichi... - powtórzyła. To wszystko było jak sen. Przede wszystkim jednak nie chciała obcego spłoszyć, więc odpowiedziała powoli - A powinnam się bać? Jestem Scarlet.
Z jakiegoś powodu wolała przedstawić się prawdziwym imieniem, choć zazwyczaj w takich sytuacjach używała ksywki. Imię jej znali tylko najbliżsi... i teraz jeden obcy.

Mężczyzna nadal się uśmiechał. Dotknął ustami szyi Scarlet, a ta poczuła jakby w tym miejscu ktoś przyłożył chłodny metal, miękki ale chłodny. Jego ręka puściła jej dłoń z fajką, ale Blind nadal nie była w stanie ją ruszyć. Sięgnął do jej koszuli i zaczął ją rozpinać. Gdy odsłonił jej klatkę piersiową, powoli wsunął dłoń i dotknął chłodnymi palcami jej piersi.
- Powinnaś? - Wyraźnie się nad czymś zastanawiał. - Jesteś rodzącą.

Scarlet zbladła.
- Chodzi ci, że jestem kobietą? - zapytała. Nie mogła być przecież w ciąży. Tom preferował inny korytarz przy dawaniu wyrazu swej rozkoszy... zazwyczaj... choć ostatnio w ogóle o tym nie myśleli i faktycznie... Blind poczuła narastającą panikę i to bynajmniej nie z powodu spotkania z przedstawicielem prawdopodobnie obcej rasy i tego, co jej teraz robił.
- Kobieta? - W głosie mężczyzny pojawiło się zaskoczenie i zainteresowanie. Jego dłoń zacisnęła się na jej piersi, a Scarlet poczuła, że działa to na nią dziwnie mocno. Jakby sam fakt, że dotyka ją ta istota, potęgował wszystkie doznania. Mimo że jego dotyk był chłodny, ona czuła narastający w sobie gorąc. - Ciepła.
Przełknęła ślinę. Na szczęście obcemu nie chodziło o poczęcie dziecka.
- Tak... to co... robisz jest bardzo... intymne - powiedziała, a nie wiedząc czy obcy zrozumie to słowo, dodała - przez to robię się ciepła.
Odruchowo spojrzała na okolicę jego krocza. Z twarzy wyglądał na mężczyznę, ale skoro nie wiedział czym jest kobieta, czyżby był istotą bez płci?

To co zobaczyła na dole ewidentnie wskazywało, na to że ma płeć. Sugerowało też, że może doskonale wiedzieć co robi. Czarna tkanina była uniesiona, a Scarlet bez trudu widziała, wymalowaną tą samą farbą co twarz, uniesioną męskość.
Mężczyzna odsunął się lekko. Nadal się uśmiechał.
- Boisz się? - Powtórzył pytanie, przyglądając się jej. W głowie Blind szumiało. Powinna się bać, powinna czuć, że jest w niebezpieczeństwie, a jednak obcy był dla niej zbyt fascynujący, by mogła odczuwać strach.
- Nie. - powiedziała cicho, po czym zapytała - Czemu... tu jesteś?
- Bo nas widzisz. - Przysunął się i ją pocałował. Przez chwilę miała wrażenie, że jej usta zamarzną, ale zaraz po pierwszym szoku pojawił się przyjemny, znajomy gorąc, rozlewający się po całym ciele. Poczuła jak jego dłonie, błądzą po jej ciele. Można by to pomylić z pieszczotą, ale Scarlet była pewna, że ją bada. Nie zmieniało to jednak faktu, że każde muśnięcie wywoływało w niej fale ciepła. Jedna z dłoni dotarła do jej krocza i Blind poczuła, że może się ruszyć.
- Ej, ej no ale bez przesady z tym poznawaniem - warknęła, starając się choć trochę odsunąć - U was nie ma kobiet? - zapytała cicho.
Zobaczyła jeszcze uśmiech Uichi i gdy mrugnęła mężczyzna zniknął. Znów była sama. Roma spała spokojnie tak jak ją zostawiła, a Igo znajdował się na piętrze. W dłoni nadal miała fajkę.

Po przybyszu pozostał tylko potworny gorąc w jej wnętrzu. Ślady chłodnego dotyku, pod koszulą, która nadal była zapięta. Miała niemal wrażenie, że nadal czuje dłoń mężczyzny na swoim kroczu. Jego palce, przesuwające się ciekawsko wzdłuż szwu.
Zacisnęła uda i podkuliła nogi.
- To nie jest śmieszne - warknęła, a żeby zająć czymś dłonie znów odpaliła fajkę.

Roma przebudziła się zerkając na nią.
- Już zmiana?
- Nie, śpij rudzielcu - warknęła na nią Blind, jakby to ruda była wszystkiemu winna. Im więcej czasu mijało, tym bardziej zaczynała dopuszczać myśl, że “fioletowy koleś” jednak jej się przyśnił. Zaciągnęła się zachłannie fajką.
Jednak uczucie dotyku nie mijało. Zupełnie jakby ten sen wyrył coś w jej ciele. Gdy choć na chwilę przymykała oczy, miała przed nimi fioletowe źrenice, hipnotycznie zmieniające swój odcień.

Roma zwinęła się ponownie w kłębek i zasnęła. Blind zamknęła oczy, spróbowała się skupić. Czy to było tylko wspomnienie dotyku, czy ten dziad naprawdę stał się niewidzialny i bawił jej kosztem. Dragon... ciężko było się z tym pogodzić, ale po prawdzie to nie mógł być zwykły człowiek. Może nawet to on tak urządził jej plecy i Igo? Nie... w to wątpiła. Zatem więcej niż jeden? W głowie aż się jej zakręciło na tę myśl.

Powoli dotyk mężczyzny rozpływał się. Niestety nadal drażniąc jej zmysły. Blind postanowiła więc wstać i trochę się przejść, nawet jeśli miała chodzić tylko po pokoju, gdzie spały. Podeszła do dawnego okna i wyjrzała przez nie.
Na zewnątrz panował spokój. Choć bez trudu dostrzegła świeżo złamaną gałąź na pobliskim drzewie. Westchnęła. Miała w głowie pustkę. Coś w niej pragnęło podobnego spotkania z tajemniczym Uichim, inne coś zaś wolało tego uniknąć.

Bez względu na jej życzenia, reszta warty przebiegła bez problemu.
 
Aiko jest offline  
Stary 01-11-2017, 22:14   #29
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Jakoś udało się jej dobudzić Romę, która będąc jeszcze w stanie półsnu, próbowała łapać ją za piersi. Na szczęście lekki plaskacz w twarz wystarczył i marudząca Ruda przejęła od niej wartę.

Niestety, o ile Scarlet zasnęła szybko, zmęczona po niemal całym dniu trasy, to sen nie przyniósł odpoczynku. Nie miała jakiegoś konkretnego snu. Ale cały czas przed oczami przewijały się jej twarze Toma i Uichi, płynnie przepływające między sobą. Gdy więc Roma obudziła ją rano czuła się niemal tak samo zmęczona, jak przed położeniem się spać.

- Zrobiłam śniadanie. Powinnyśmy się sprawnie zbierać. - Ruda podała jej kanapki. - Widziałam jakichś ludzi, nieuzbrojonych. Na razie nie podchodzą blisko, ale wolałabym nie kusić losu.
- Racja
- przyznała Blind, siadając na posłaniu. Teraz wspomnienia spotkania z nocy wydawały się jeszcze bardziej nierzeczywiste. W końcu doszła do wniosku, że ten cały Uichi jej się śnił, wszak gdy zniknął, miała zapiętą koszulę, a nie rozpiętą przez niego.
- Naprawdę brakuje mi faceta... - mruknęła do siebie, przeżuwając kanapkę.
- A skąd taki wniosek? - Roma skończyła swoją część i zabrała się za mocowanie bagażu do motocykla.
- Głupie sny... nieważne, twój dzień magla się skończył. - powiedziała. Dokończyła kanapkę i zaczęła zwijać posłanie. Po kolejnym kwadransie były gotowe do drogi.
- To ty wyglądasz jakbyś się chciała wygadać. - Roma odburknęła tylko i zaczęła wyprowadzać motocykl z budynku. Rzeczywiście Scarlet dojrzała w kilku oknach sylwetki. Snuły się.

Złamana gałąź nadal tam była, a kilkadziesiąt stóp dalej kolejna. Ruda nie zwracała na to uwagi. Odpaliła silnik, czekając aż Scarlet wsiądzie na Igo. Blind zauważyła, że na motorze przyjaciółki jest teraz zamontowana broń. Na wierzchu, by mogła po nią łatwo sięgnąć.
Miała jednak nadzieję, że to tylko straszak i wystarczy, by dalszą drogę odbyły przez nikogo nie nagabywane. Ruszyły.

Ruszyły, a gdy tylko Scarlet obejrzała się za siebie, zobaczyła wyłaniające się z budynków postaci. Większość była wychudzona, w znoszonych ciuchach. Na szczęście nie wyglądało by którekolwiek z nich miało jakąś maszynę by za nimi nadążyć, a Roma narzuciła dosyć mocne tempo.
Blind musiała więc skupić się na tym, by dobrze nawigować Igo i za nią nadążyć. Czasem tylko zerkała w górę, jakby się zastanawiała czy nie zobaczy gdzieś kolesia wymalowanego na fioletowo.
Raz na jakiś czas widziała złamaną gałąź, jednak po Uichim nie było śladu. Około południa były niemal pewne, że są same. Drzewostan zrobił się gęstszy i Roma musiała zwolnić. Kamienice, które mijały, także nabrały splendoru. Nie były to jeszcze domostwa, które kojarzyła z okolic swego domu, ale wyraźnie wjeżdżały do bogatszej dzielnicy. Coraz częściej dostrzegała w budynkach zagubione przedmioty z cruorem. O tym, że przekroczyły granicę dzielnic poinformowała je brama. Na górze dostrzegły, mocno już zatarty napis “Aurum District” - Złota dzielnica.


- Muszę chwilkę odpocząć. - Roma przeciągnęła się na motorze. - Powinnyśmy przed zmrokiem dotrzeć do placu, jeśli droga będzie tak przejezdna jak teraz.
Blind nie oponowała. Ona również miała ochotę rozprostować już kości oraz zjeść coś bardziej treściwego niż kanapka.
- Palimy ogień? - zapytała towarzyszki, zeskakując z pleców golema.
- Ta… marzy mi się coś ciepłego do jedzenia. - Roma ustawiła motor i rozejrzała się po okolicy. - Wydaje się, że jest czysto, ale może bym się przeszła. Zgarnałabym jakieś drewno, co ty na to?
- Spoko, weź ze sobą Igo. Ja ogarnę miejsce pod palenisko.
- Powiedziała łowczyni i po krótkiej gimnastyce, by się porozciągać, wzięła się za robotę. Odruchowo czasem zerkała ku górze.
Roma przytaknęła i weszła pomiędzy drzewa prowadząc za sobą golema. Wokół zrobiło się nieprzyjemnie cicho, choć z uwagi na brak ludzi, dało się raz na jakiś czas usłyszeć jakieś zwierzę. Gdy jej towarzysze oddalili się odrobinę, dostrzegła w koronach drzew fioletową poświatę. Bardzo szybko zbliżała się w jej stronę, rosnąc z niewielkiego punktu w oddali do kształtu sporej postaci. Blind zobaczyła jak ubrana na czarno postać ląduje tuż przy pniu drzewa. Bez trudu rozpoznałą uśmiech i malunki Uichiego.
Scarlet patrzyła na niego w zadumie, po chwili jednak odwzajemniła uśmiech w skromniejszej wersji.
- Więc jednak jesteś prawdziwy... - powiedziała, przyglądając się w świetle dnia mężczyźnie.
Uichi zeskoczył z drzewa lądując tuż obok niej. Odbyło się to niemal bez dźwięku. Teraz gdy stał przed nią widziała jak wysoki jest. Mimo iż postać, którą widziała na polanie także była postawna, to jednak nie aż tak.
- A czemu miałbym nie być? - Mówił powoli ostrożnie dobierając słowa. Chwilę przyglądał się Scarlet, po czym spojrzał w kierunku, w którym oddalili się Roma i Igo.
- Chwilę ich nie będzie - odpowiedziała na niezadane pytanie, po czym przyjrzała się twarzy obcego. Delikatnie uniosła dłoń, jakby chciała dotknąć malowidła na skórze, ale cofnęła ją.
Uśmiechnęła się krzywo.
- Rozpiąłeś mi koszulę, a gdy zniknąłeś ona była zapięta - odpowiedziała, po czym przekrzywiła lekko głowę i dodała ciszej - Ty... nie jesteś człowiekiem, prawda?
- To proste. Tak jak dać dotyk.
- Scarlet poczuła jak coś chłodnego przesuwa się po jej plecach od karku w dół. - Oni nie przeszkadzają. Nie widzą.
Blind spojrzała zaniepokojona na Uichiego, który stał przed nią a potem obejrzała się na swoje plecy. To było... to samo uczucie, które pozostało jej ostatniego wieczora po wizycie obcego. Czyżby więc jednak dotykał ją naprawdę po intymnych okolicach? Mina Scarlet musiała być teraz co najmniej zabawna.
Dotyk wędrował niżej, aż wsunął się między jej pośladki. Uśmiechnięta twarz Uichiego nie drgnęła nawet o milimetr, choć widać było, że jest skupiony.
Kobieta przełknęła ślinę.
- To... to bardzo niepokojące, wiesz? - przerwała panującą ciszę.
- Tak? - Dotyk zniknął pozostawiając po sobie nieprzyjemną pustkę.
Ponieważ stali blisko siebie, Blind podeszła dwa kroki i bez ostrzeżenia położyła dłoń na policzku mężczyzny.
- Ty możesz moją dłoń strącić, jeśli będzie dla ciebie nieprzyjemny mój dotyk. A ja... nie mogę nic zrobić, gdy tak mnie dotykasz... nie dotykając. - powiedziała, starając się jednocześnie opanować. Odrobina przymusu w relacja z Tomem zawsze ją podniecała i tu - niestety - działało to podobnie.
Mężczyzna uśmiechnął się szerzej i oparł twarz na jej dłoni.
- Mój dotyk był nieprzyjemny?
Przygryzła wargę.
- Nieprzyjemny... nieprzyjemny jest fakt, że nie mogę sama go przerwać, jeśli bym chciała. - wybrnęła. Z jakiegoś powodu czuła, że jeśli skłamie, Uichi będzie o tym wiedział.
- Czemu chciałabyś przerwać? - Uichi sięgnął do jej ust i przesunął palcem po wardze. W jego oczach pojawiło się lekkie zdziwienie.
Westchnienie wyrwało się spomiędzy jej warg. Dziwnie chłodny dotyk niósł z sobą przyjemność i obietnicę czegoś... więcej? Blind jednak starała się zachować rozsądek.
- Bo... bo nie wiem czy nie chcesz mnie skrzywdzić. Ktoś podobny tobie próbował. Mnie i mojego golema. - powiedziała z wyrzutem, jakby to on ponosił za to winę.
Jej reakcja wyraźnie go zainteresowała, pomału zaczął badać jej twarz.
- Nie krzywdzimy mieszkających między kamieniami. - Brzmiało jakby powiedział najbardziej oczywistą rzecz na świecie.
Scarlet spojrzała na niego z namysłem po czym zdjęła kurtkę i podwinęła koszulę, by pokazać zabliźnione rany na plecach.
- Zostałam odepchnięta na drzewo przez kogoś... podobnego do ciebie. Niestety twarz miał zasłoniętą. Ten ktoś próbował zabrać cruor z mojego golema, a ja mu przeszkodziłam i... sam widzisz.
Uichi podszedł do niej i poczuła na plecach chłodny dotyk. Powiedział coś w dziwnym języku.
- Musiałaś tego kogoś zdziwić. - Delikatnie odchylił bandaż i przesunął palcem po strupie. O dziwo przyniosło to lekką ulgę. - Inni nas nie widzą.
- Pewnie tak, choć marne to pocieszenie. Rozwalanie mojego golema to też mało przyjazny gest.
- Powiedziała, wzdychając dyskretnie. Nie poganiała go, pozwoliła mu się dotykać po nagiej skórze pleców. - A ty... ty to czujesz tak samo? W sensie dotykanie mnie dłonią i... no, na ten drugi sposób?
- Golem? Ta istota ze źródłem?
- Uichi przesunął swoje dłonie na jej brzuch przysuwając się bardziej. To co poczuła na spodniach wskazywałoby na to, że mężczyzna czerpie z tego badania sporo przyjemności. - A co ty czujesz?
- Tak, ta istota... jest mi bliska. A bez cruoru przestanie być sobą.
- Odpowiedziała Blind, starając się skupić na słowach, a nie na gestach, choć jej ciało samo reagowało na dotyk obcego. Czuła jak napięcie z całego ciała spływa jej do podbrzusza - Ja... czuję... przyjemność, choć nie powinnam. Wciąż nie wiem czy nie chcesz mnie skrzywdzić... albo moich bliskich. - Szepnęła.
- Ta istota jest martwa, nie może być bliska. - Uichi przywarł do niej. Teraz czuła już wyraźnie jak jego męskość naciska na jej spodnie. - Nie skrzywdzę cię. Widzisz nas, to ważne. - Jego ręce dotarły do jej piersi i zacisnęły się na nich. - Też czuję przyjemność, jesteś ciepła.
To wyznanie sprawiło, że zakręciło jej się w głowie, a sutki pod chłodnym dotykiem nieznajomego momentalnie stwardniały.
- Igo jest mi bliski... niepowtarzalny... - odpowiedziała z wyraźną trudnością, czując jak obcy rozpala w niej płomień pożądania - Co ty... robisz? Moi towarzysze... zaraz tu będą. - Mimo słów otarła się jednak o jego męskość. Była ciekawa jak wygląda pod szatą.
Poczuła dotyk powoli zsuwający się po brzuchu w dół, mimo że Uichi nadal trzymał jej piersi.
- Tak, już wracają. - Przytaknął, a chłód wsunął się pomiędzy jej płatki. - Mam przestać?
Jęknęła, odruchowo przywierając pośladkami do jego ledźwi, jakby chciała go zatrzymać. Gdzieś tam w głowie tliła się jednak odrobina zdrowego rozsądku.
- Tttak... powinieneś. - Powiedziała z trudem.
Uichi puścił jej piersi, ale nie odsunął się, tak jak nie zniknął chłodny dotyk, który pomału wsunął się do jej muszelki.
- Tam jest gorąco. - Głos mężczyzny przerodził się w szept, a Scarlet szybko zrozumiała czemu. Kilkadziesiąt stóp od nich usłyszała trzask łamanej gałęzi.
Blind szybko poprawiła ubranie, lecz i to nie pomogło na ten inny rodzaj dotyku.
- Jest... - zgodziła się - Ale nie mogę przy nich... w nocy... przyjdź, wtedy i ja będę mogła... się odwdzięczyć. - powiedziała, nie wierząc, że zachowuje się tak lekkomyślnie. Czy ona właśnie umawiała się na schadzkę z przedstawicielem innej rasy?!
Mężczyzna pocałował ją w szyję i poczuła jak się odsuwa. Chłodny dotyk zaczął się rozpływać w jej wnętrzu. To nie pomagało, Scarlett miała wrażenie, że Uichi wypełnia ją.

Na polanę weszła Roma i spojrzała na Blind zaskoczona.
- Ekhym… wszystko w porządku?
Co mogła jej odpowiedzieć, stojąc na środku polany na drżących nogach, z poczuciem, że chce więcej, że oto bliska była rozkoszy, która ją satysfakcjonowała i teraz całe jej ciało dopominało się widmowego dotyku Uichiego.
- Ja... ja... zakręciło mi się w głowie. Dziwnie się czuję - powiedziała, co właściwie nie było takie odległe od prawdy - Wybacz, nie przygotowałam miejsca na ognisko... zaraz się tym zajmę.
Zobaczyła jak mężczyzna przechodzi za plecami golema i Rudej. Jego szata nadal uwypuklała się na wysokości krocza. Uważnie przyjrzał się Igo, podczas gdy Roma odłożyła zebrane drewno i podeszła do niej.
- Lepiej usiądź i wyjmij z juków jedzenie, wyglądasz jakbyś się miała zaraz wywalić. - Delikatnie poklepała jej ramię. Po dotyku Uichiego, Scarlet miała wrażenie, że dłonie Rudej niemal parzą.
Jęknęła i usiadła.
- Nie...nie jestem... głodna - cieszyła się, że dzięki goglom nie widać dokładnie gdzie patrzy i kątem oka śledziła zachowanie Uichiego. Sama miała ochotę teraz się na niego rzucić. Po raz pierwszy bowiem spotkała kogoś, czyj dotyk działał na nią tak jak dotyk Toma. A może i bardziej?
- Ale ja jestem, a jak się źle czujesz powinnaś zjeść. - Roma zabrała się za przygotowywanie paleniska. Golem podszedł do niej i ułożył przy nim zebrane drewno. Uichi chwilę poobserwował Igo. Widać było, że coś siedzi w jego głowie. Spojrzał na Scarlet i uśmiechnął się. Skłonił się lekko i powoli wycofał się między drzewa.
Blind poczuła się dziwnie samotna.
- Igo, jak się czujesz po naszym dzisiejszym biegu? - zapytała golema, posłusznie zaczynając wyjmować prowiant z pakunków. Starała się robić wszystko, by zagłuszyć wewnętrzny ogień pożądania, podsycany podniecającą wizją dzisiejszej nocy.
- Dobrze. - Golem układał drewno, podczas gdy Ruda przygotowywała rozpałkę. - Potrzeba oleju.
Scarlet widziała, że Roma zerka na nią niepewnie. Jednak nie odzywała się.
Blind rozdzieliła racje żywnościowe i zaczęła konsumować swoją porcję, wpatrując się w Igo. Zastanawiała się nad tymi rzadkimi momentami, kiedy była niemal pewna, że słyszała w jego głosie emocje. Ot, choćby wtedy, gdy Roma naprawiła jego kolano - słyszała w jego głosie radość. A może tylko jej się tylko zdawało?
Golem nawet teraz wydawał się być “zadowolony”. Zauważyła, że chodzi więcej niż to konieczne, a gdy tylko jest okazja zgina mocniej kolano, jakby się upewniając, że wszystko działa.
O dziwo, Uichi nie zniknął jej z oczu. Wskoczył na jedno z drzew. Bez trudu rozpoznawała jego ruchy, mimo iż drzewa przesłaniały jej jego postać. Wyglądało jakby robił coś przy szacie.
On chyba nie... tego było Scarlet za wiele.
- Chyba coś wczoraj zjadłam, idę na stronę. - powiedziała do rudej, kierując się w stronę drzew, gdzie przysiadł obcy.
- Ej, może niech Igo pójdzie z tobą! - Roma była wyraźnie zaniepokojona, nawet podniosła się od ogniska.
Scarlet dostrzegła charakterystyczny ruch ręki Uichiego. Dotykał siebie, zwrócony wyraźnie w jej kierunku.
- Przecież sprawdziliście teren, a jeszcze brakuje, by gapił się na mnie jak... - ucięła znacząco, wchodząc między drzewa - Zaraz wracam ruda zdziro.
Zadarła głowę i spojrzała na Uichiego. Powolnym ruchem oblizała usta, nie przerywając marszu.
Zobaczyła go po minięciu kilku krzaków. Siedział na ulokowanej dosyć nisko gałęzi, mniej więcej na wysokości jej twarzy. Jego szata była rozpięta i rozsunięta na boki. Teraz mogła zobaczyć jak namalowana na twarzy linia idzie po szyi w dół. Przez umięśnioną klatkę piersiową, brzuch, nachodząc na wyprostowaną, ujętą w jego dłoń męskość. Na jej widok uśmiechnął się szerzej i powrócił do przerwanej czynności.
- Jeszcze nie noc.
- Mamy tylko chwilę.
- odpowiedziała, patrząc na niego z rosnącym apetytem - Wolisz sobie pogadać czy... - zrobiła znaczącą pauzę.
Uichi zeskoczył z drzewa.
- Zdejmij dolny strój. - W jego spojrzeniu po raz pierwszy dostrzegła błysk pożądania.
To było wariactwo, a jednak zsunęła spodnie z nóg i zaprezentowała obcemu swoje kuse, czarne figi. Ponieważ nie dostrzegała barw, by unikać wyśmiania, zawsze starała się nosić czarne albo białe rzeczy.
- Ciekawe. - Uichi obrócił ją i oparł o drzewo pochylając. Był silny, czuła jak musi nad sobą. Poczuła jak przesuwa palcami po jej bieliźnie, badając jej kształt. Chłodne palce przyjemnie drażniły pachwiny, zanim postanowił zsunąć figi. Poczuła jego męskość między udami. Przesunął nią w górę by w końcu oprzeć się czubkiem o wejście do jej muszelki. - Myślałem, że zrobisz to z drugą rodzącą.
Westchnęła niecierpliwie, rozchylając uda jeszcze bardziej.
- To nie ten rodzaj... relacji... - wyjaśniła. Przez chwilę zastanawiała się, co by ruda zobaczyła, gdyby ją tu znalazła. Skoro Uichi był nie widzialny, zobaczyłaby swoją towarzyszkę ze spuszczonymi gaciami, ocierającą się z jękiem o korę drzewa. Taaak, wtedy pewnie by pomyślała, że już całkiem jej odbiło.
Mężczyzna wszedł w nią dociskając jej ciało do drzewa.
- Gorące. - Usłyszała jego szept tuż przy swoim uchu. Chwycił jej dłonie jedną ręką, mocno wiążąc je w żelaznym uścisku. Drugą docisnął jej biodra do siebie. Na początku poruszał się wolno, jakby ją badając. Czuła jak przy każdym wejściu przyjemny chłód rozlewa się po jej wnętrzu.
- To przez ciebie... - szepnęła, pojękując z cicha i starając się zagryzać zęby, gdy głośniejszy dźwięk chciał opuścić jej wargi. Czuła jak opanowuje ją żądza, śmielej wypięła pośladki.
- Bierz mnie, mój oziębły chłopcze... - szepnęła zachęcająco.
- Oziębły? - Uichi przyspieszył. Czuła, że nie jest pewny na ile może sobie z nią pozwolić. Tracił jednak kontrolę. Z każdym kolejnym ruchem czuła, że wkłada to coraz więcej siły, jakby chciał ją wbić w drzewo, które zaczęło lekko trzeszczeć.
Nie odpowiedziała, zmuszając się do zaciśnięcia ust, z których i tak raz po raz wydobywały się niecenzuralne stęknięcia. W tym zbliżeniu nie było finezji, nie było zabawy, bo nie mieli na to czasu. Był to szybki i ostry akt, mający dać ujście samotności Blind. Co czerpał z tego zaś sam Uichi? Tego nie wiedziała.
Poczuła gdy zaczął się zbliżać do końca. O ile jego ruchy do tej pory były mocne, teraz stały się niemal brutalne. Dłonie zacisnęły się na jej biodrze i rękach tak mocno, że była prawie pewna iż skończy się to siniakami. Doszedł wbijając się w nią głęboko, prawie ją unosząc.
“Jak Tom...” - przemknęło jej przez myśl a potem sama odpłynęła w dzikiej, zwierzęcej rozkoszy.
Uichi wykonał jeszcze kilka ruchów, po czym delikatnie poluzował chwyt. Ręka która do tej pory trzymała jej biodro, przytrzymała ją w pasie.
- Twoją znajomą chyba coś zaniepokoiło. - Puścił jej ręce i nachylił się do jej ucha. - Chyba twój głos.
No tak, nie dała rady, by cały czas siedzieć cicho. Oddychając z trudem, próbowała odsunąć się od mężczyzny, by wciągnąć majtki.
- Zaraz tu będzie... wyjdź ze mnie... - powiedziała Blind odwracając głowę i... nieśmiało nadstawiła usta do pocałunku, zastanawiając się czy on w ogóle znał przyjemność tego gestu.
Przywarł do jej ciała całując ją gorąco. Wysuwał się powoli, mimo że już słyszeli nadchodzącą Romę. No tak, drań nie musiał uciekać. Blind oderwała niechętnie usta i szybko wciągnęła majtki na nieco obolały tyłek.
Uichi odsunął się odrobinę, w momencie, w którym na polanie pojawiła się Roma. Na wszelki wypadek miała przy sobie broń.
- Co ty do cholery robisz chudzielcu?
- Mówiłam, że się kiepsko czuję, nadgorliwcu.
.. - warknęła, wciągając na pośladki pospiesznie spodnie, by Roma nie zauważyła szybko przesiąkających wilgocią majteczek. Kobieta starała się przy tym nie patrzeć w stronę Dragona.
- Tak i dlatego jęczysz jakby cię tu rżnął jaki goryl. - Roma podeszła do niej zirytowana. Uichi cofnął się wyraźnie rozbawiony. Naciągając majtki Scarlet zauważyła że jej muszelka lśni od cruoru, pewnie z farby, którą mężczyzna miał na.... - Na serio jak chcesz to możesz się dotykać w obozie jak już musisz.
- Weź daj mi spokój. Tylko jedno ci w głowie. A teraz chodź, jestem głodna
- powiedziała bezczelnie Scarlet, nagle będąc w bardzo dobrym humorze... i zdrowiu.
Ruda przewróciła oczami, ale ruszyła za nią bez słowa. Po szybkim posiłku i zgaszeniu i ogniska, ruszyły dalej.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 08-11-2017, 12:01   #30
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Scarlet zauważyła, że Uichi nie podąża za nimi. Była to niestety tylko jedna z rzeczy, która ją niepokoiła. W domach odsuniętych od drogi dostrzegła poruszający się cruor i była niemal pewna, że to nie golemy a uzbrojeni ludzie. Do tego w obserwacji rozpraszała ją jej, cały czas lśniąca fioletem, muszelka.

Na plac dotarły po zmroku. Roma zatrzymała się na granicy budynków wyraźnie zaniepokojona. Okolica wydawała się Blind znajoma. Musiała tu bywać jako dziecko. W niektórych budynkach Scarlet dostrzegła znów przemieszczający się cruor, a w oddali, w jednej z dojeżdżających do placu ulic, zauważyła charakterystyczne skupisko tego surowca. To był motocykl Morgany.
Mogły na nią zaczekać, ale coś podpowiadało Blind, że najlepiej jak najszybciej opuścić tę okolicę.
- Tam jest Morgana - wskazała kierunek, po czym wysunęła się przed Romę.
- Nie podoba mi się ten plac…. Może spróbujemy przejechać bokiem. - Ruda przyglądała się otaczającym otwarty obszar budynkom. Problem z jazdą “bokiem”, był taki, że musiałyby się cofnąć.
- Ty jedź bokiem, ja pojadę na wprost. W razie czego uratujesz nam dupy...albo przyjedziesz na gotowe. - powiedziała Blind, szykując broń.
- Dobra… uważaj na siebie. - Roma wycofała motocykl, do miejsca gdzie mogła spokojnie zawrócić. Blind zaś ruszyła główną ulicą na grzbiecie Igo.

Plac mimo, że był zarośnięty, wyglądał jakby go ktoś regularnie karczował. Drzewa nie dawały osłony. Igo ruszył wytyczoną ścieżką. Scarlet zauważyła, że kilka elementów z cruoru zbliżyło się do elewacji budynku. Podobnie sytuacja wyglądała w okolicy Morgany. Jej motocykl zatrzymał się.
Scarlet przyspieszyła.
- Jeśli zaczną do nas strzelać, uciekaj Igo między budynki - poleciła golemowi.
Gdy zbliżyła się do wylotu drogi usłyszała pierwszy strzał. Gdzieś gdzie była Morgana. Chwilę później kolejny strzał. Postacie w budynkach przemieściły się w tamtym kierunku. Scarlet widziała jak Igo kręci głową wahając się gdzie ma biec.
- Igo, wskocz na ten dach obok, pobiegniemy górą - poleciła Blind, szykując broń do strzały - Spróbuj dostarczyć mnie do Morgany bez uszkodzenia. Wtedy twój priorytet to ochraniać dziewczynkę. Ochraniać Laurę za wszelką cenę.

Golem posłuchał. Wspiął się na drzewo i z niego przeskoczył na dach pobliskiego budynku. W oknie mignęła jej uzbrojona kobieca postać. Usłyszała spóźniony strzał i trzask drzewa w miejscu, gdzie byli przed chwilą. Igo zaniósł ją do krawędzi dachu. Zobaczyła stąd ukrywającą się za załomem budynku Morganę. Była ranna ale osłaniała chowającą się za nią Laurę. Powoli przy ścianie zbliżały się do niej dwie uzbrojone kobiety. Scarlet widziała też pod nogami ruch w budynku. Ktoś przemieszczał się ku górze za jej plecami, inna osoba podchodziła do ściany elewacji budynku. Jeśli z tej strony są okna będzie miała czysty strzał na Morganę.
- Igo zostaw mnie tu, sam masz ochronić Laurę. Jeśli Morgana wyda ci polecenia - słuchaj jej. - rozkazała, szykując się by wpierw dorwać osobę, która podchodziła do elewacji, a potem tę, która zmierzała ku górze budynku.
Golem pozwolił jej zejść i przeskoczył na dach po drugiej stronie ulicy i zaczął schodzić po ścianie.

Scarlet podeszła do krawędzi dachu. Poniżej zauważyła balkony , wydawało się że gdzieś w pobliżu jednego z nich jest zbliżająca się do elewacji osoba. Wycofanie się na klatkę schodową nie wchodziło w grę, bo to najwyraźniej nią wchodził drugi przeciwnik. Balkon był nisko… miała do niego jakieś 4-5 metrów, jeśli jednak napastnik na niego wyjdzie miała szansę trafić. Za sobą usłyszała łomot w klapę, oddzielającą wchodzącą na górę osobę od dachu. Na chwilę obejrzała się w tamtą stronę. Miała sekundę. Na dachówkach leżało sporo liści i gałęzi. Gdy powróciła wzrokiem na balkon, zobaczyła że właśnie wychodzi na niego kobieta i przymierza się do strzału w Morganę.
Blind, która miała broń gotową do strzału, wystrzeliła jednak pierwsza, a zaraz potem w szalonym zrywie skoczyła w kierunku balkoniku. Trafiła w ramię. Zaskoczona napastniczka, obejrzała się do góry w chwili gdy Scarlet na nią runęła. Mimo, że zmniejszyło to impet upadku, łowczyni poczuła ból w prawej nodze i na plecach.
Zagryzła zęby i wycelowała w kierunku dachu. Czekała aż napastniczka, która za nią szła, wyjrzy na balkon.
Podnosząc się usłyszała, że klapa puściła, a chwilę potem kroki na dachu. Niestety bez trudu rozpoznała, że po dachówce przemieszczając się dwie osoby, a nie jedna. Kątem oka dostrzegła ruch w budynku po drugiej stronie ulicy. Na szczęście wyglądało na to, że Igo dotarł już do Morgany.

Gdy tylko zza krawędzi dachu, wychyliła się kobieca głowa, Scarlet oddała strzał. Pocisk niestety tylko otarł się o twarz napastniczki.
Blind zaklęła, lecz nie traciła zimnej krwi. Przeładowała broń i przycupnęła w drugim rogu balkonu, czekając aż znów zobaczy kogoś na górze. Po chwili wyłoniła się inna głowa i tym razem Scarlet trafiła. Ktoś wciągnął umierającą kobietę na dach i po chwili rozległy się stamtąd krzyki. Blind zobaczyła ruch w budynku po drugiej stronie, jednak nim zdążyła zareagować usłyszała wystrzał. Pocisk na szczęście trafił kamienną obudowę balkonu. Niestety odgłosy ściągnęły na nią uwagę ludzi z dołu i po chwili w podłogę balkonu trafił kolejny wystrzał.

Igo dotarł do Morgany i zgodnie z poleceniem osłonił Laurę. Nie mógł przenieść małej póki trwał ostrzał jednak chowając ją za swoim ciałem umożliwił działanie alchemiczce, która oddała strzał w kierunku dachu znajdującego się nad głową Scarlet. Chyba trafiła bo łowczyni usłyszała okrzyk bólu dochodzący z góry. Niestety ludzie przy murze, nadal podchodzili do ich kryjówki.
Blind bezczelnie przycupnęła na nieprzytomnej przeciwniczce, czyniąc z niej swoją tarcza od dołu - z boku osłaniała ją barierka, toteż skulona starała się przeczekać ostrzał z wycelowaną w dach bronią. Wiedziała, że nie może tak trwać wiecznie, ale spodziewała się przecież wsparcia ze strony rudej. Nikt nie wychylał się zza krawędzi, ucichły też głosy powyżej. Wyglądało na to, że Morgana trafiła. Nagle tuż przy jej głowie w ścianę trafił pocisk. Postać z budynku po drugiej stronie przemieściła się by mieć na nią lepszy widok.
Z dołu dobiegły do niej odgłosy kolejnych wystrzałów, ale kucając nie widziała co tam się dzieje.

Blind odczekała chwilę, po czym wychyliła się szybko nad barierką i oddała strzał w postać po drugiej stronie ulicy. Trafiła w ścianę, ale napastniczka cofnęła się. Po chwili u dołu rozległ się strzał ze znajomo brzmiącej broni. Scarlet zobaczyła jak jedna ze zmierzających do Morgany postaci, pada. Przyjęła to z ulgą, znów próbując trafić w kobietę po drugiej stronie. Tym razem trafiła w ramię. Napastniczka żyła, ale teraz nie była zdolna do ostrzału. Igo korzystając z okazji chwycił małą i zaczął się wycofywać osłaniany przez ostrzał Morgany i Roma. Sama alchemiczka, także pomału starała się wycofać w stronę leżącego, kawałek dalej, motocykla.
Blind rozejrzała się oceniając możliwość dołączenia do Romy. Niestety, wyglądało na to, że najłatwiej będzie jej dostać się z powrotem na dach i przejść na sąsiedni budynek. Potem będzie musiała tam znaleźć jakieś zejście. Tak więc zrobiła. Bez trudu odnalazła drogą do korytarza i dalej do klatki schodowej. Na dach prowadziła wąska drabinka, nad którą znajdowała się otwarta klapa. Z góry dochodziły do niej czyjeś jęki. Zignorowała je jednak. Nie lubiła dobijać rannych. Skupiła się na ucieczce z budynku. Gdy wyszła na dach zobaczyła celującą w jej stronę kobietę. Jednak wyraźnie brakowało jej sił by oddać strzał. Druga połać wydawała się być czysta. Scarlet nie marnowała czasu i sama oddała strzał w kierunku kobiety. Niektórzy powinni wiedzieć kiedy odpuścić. Kobieta padła martwa.

Przeskakując na sąsiedni dach, do uszu Scarlet dobiegł kolejny wystrzał i odgłos odpalanego motocykla. To chyba musiała być maszyna Morgany. Po chwili dostrzegła też ruch, charakterystycznej zbitki cruoru, jakim były pojazd alchemiczki.

Bez problemu odnalazła klapę, podobną do tej, którą wydostała się na poprzedni dach. Niestety gdy tylko ją otworzyła zobaczyła ruch jakiejś postaci w kierunku klatki schodowej. Po krokach bez trudu oceniła, że jest to więcej niż jedna osoba.
- Ruda, zabierz mnie! - krzyknęła, rzucając się biegiem do ucieczki.
Zbiegając na dół, mignęły jej w drzwiach trzy kobiece postaci. Na szczęście zanim się zorientowały co się dzieje ona była już piętro niżej. Pocisk trafił w drewniane schody. Z zewnątrz dobiegł do niej odgłos odpalanego, znajomego silnika.

Scarlet zbiegała tuż przy ścianie, słysząc jak maszyna rusza. Kolejne wystrzały były coraz bardziej celne. Jeden pocisk trafił ją nawet w łydkę. Wtedy nad jej głową, w całym tym zamęcie pojawiła się znajoma fioletowa postać. Nie była pewna co zrobił Uichi, ale nagle wystrzały ustały. Kuśtykając wypadła na podwórze, wpadając wprost na motocykl Romy. Prędko usiadła za rudą towarzyszką, oplatając ją w pasie ręką. W drugiej wciąż trzymała broń.
- Ruszaj! - krzyknęła, oglądając się za siebie. Chciała zobaczyć czy Dragonowi nic się nie stało i czy... on ją właśnie uratował?

Ruda ruszyła gwałtownie szybko dodając gazu. Scarlet musiała się mocno chwycić by nie rzuciło ją do tyłu. Uichi błyskawicznie wydostał się na dach i przemieścił się w stronę placu, powoli się oddalając. Roma zrównała się z motocyklem Morgany. Alchemiczka ledwo trzymała dłonie na kierownicy.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172