Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-11-2017, 11:35   #31
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Igo znalazły kilka przecznic dalej. Przemieszczał się po dachach, niosąc na plecach Laurę. Poruszał się powoli nie chcąc zrzucić dziewczynki. Musiały zwolnić by go nie zgubić, na szczęście nie wyglądało na to by ktoś je gonił. Wokół zrobiło się zupełnie ciemno.
- To jaki plan teraz, szefowo? - Roma dopiero teraz pozwoliła sobie na przełamanie ciszy.
- Morgana słabo wygląda. Musimy się zatrzymać i ją opatrzyć. Mnie też zresztą. - Powiedziała. Czuła, że na łydce to draśnięcie, jednak bała się o plecy, na które spadła, że znów pootwierały się jej rany. - Przydałoby się też uspokoić Laurę, która pewnie martwi się o matkę. Spróbuj znaleźć jakieś w miarę bezpiecznie miejsce, rudzielcu.
- Zaraz tylko zacznę widzieć w ciemnościach. - Ruda była wyraźnie zdenerwowana. - Dobra jakikolwiek dom, byleby był pusty. Najwyżej ogarniemy się i pojedziemy dalej.

Roma zatrzymała się przed jedną z większych posesji. Wyglądała na opuszczoną. Scarlet dostrzegła kilka przedmiotów zawierających cruor, ale wyglądały raczej na jakieś zagubione drobiazgi lub biżuterię. Morgana zatrzymała się obok, prawie zsuwając się z motocykla. Miały jeszcze chwilę nim Igo do nich dobiegnie.
- Wygląda spokojnie. - Blind rozejrzała się - Roma, opatrzysz Morganę? Ja zrobię porządek ze swoją nogą. - powiedziała i zajęła się oglądaniem własnych uszkodzeń ciała.
- Ta.. ale chyba lepiej wejdźmy do środka. Wolałabym jej tutaj nie rozbierać. - Ruda podprowadziła swój motor pod wejście, a chwilę potem usadowiła się na motocyklu za alchemiczką i pokonała tą samą trasę także drugą maszyną. Domostwo było wyraźnie opuszczone. Nie wyglądało też by ktoś je ostatnio przeszukiwał.
Ruda zdążyła usadzić alchemiczkę na pospiesznie wyjętym posłaniu, gdy w progu pojawił się Igo z Laurą. Mała rozejrzała się zestresowana i pędem ruszyła w stronę swojej mamy. Wpadła w jej objęcia, uniemożliwiając Romie opatrywanie rannej.
- Mamo nic ci nie jest! - Głośny okrzyk, połączony ze szlochem poniósł się po budynku. Scarlet rozejrzała się, upewniając się czy nie wywołało to jakiegoś poruszenia i dostrzegła siedzącą na piętrze, znajomą postać. Uichi chyba znalazł na górze jakiś fotel.
- Nic poważnego maleńka. Daj cioci skończyć. - Morgana była na tyle słaba, że nie za bardzo mogła choćby odsunąć od siebie dziecko.
- Lauro, świetnie się spisałaś, ale musisz mówić cicho - powiedziała Blind i podała jej jeden z pakunków - Rozpakuj jedzenie i podziel nam na porcje, jak ciocia będzie opatrywać mamę. - poleciła po to, by zająć małą czymś.
- Ja idę na górę, rozejrzę się z okna. - rzekła łowczyni i zabierając bandaż by opatrzyć własną nogę, kuśtykając weszła na piętro, gdzie dostrzegła Uichiego.
Laura posłusznie zabrała się przeglądanie ich ekwipunku. Podczas gdy Roma zabrała się za rozbieranie Morgany. Scarlet dostrzegła że Ruda na chwilę skupiła na niej wzrok, jednak nim udało się jej ocenić to spojrzenie, przyjaciółka szybko powróciła do zajmowania się alchemiczką.

Uichi rozsiadł się w wielkim fotelu, stojącym w pomieszczeniu, które musiało być wcześniej salonikiem. Na środku stał jeszcze stół do kart, a pod jedną ze ścian, powoli dokonywał żywota regał. Mężczyzna uśmiechnął się na jej widok.
Blind oparła się o fotel i podciągnęła nogawke spodni, by przyjrzeć się swojej ranie.
- Dzięki - powiedziała szeptem, nie patrząc na Uichiego - Nic ci nie jest?
Kula poszła dosyć głęboko, tnąc nie tylko skórę ale i mięsień, na szczęście wyszła z ciała.
- Nie. - Mężczyzna sięgnął do jej nogi i przesunął palcami niedaleko rany. Przyjemny chłód odrobinę uśmierzył ból.
Uśmiechnęła się z wdzięcznością, a gdy mężczyzna cofnął dłoń, założyła opatrunek na nodze.
- Mogę cię jeszcze wykorzystać do obejrzenia moich pleców? - zapytała cicho, zdejmując teraz płaszcz i podwijając koszulę, przy okazji starając się ocenić czy są na niej plamy z krwi.
Zobaczyła na materiale krwawe smugi. Z tego co czuła i co teraz mogła zobaczyć otworzyły się głównie rany, w górnej partii pleców. Uichi pociągnął ją delikatnie usadzając sobie na kolanach. Ostrożnie zaczął oglądać jej plecy, układając opatrunki z powrotem na ich miejscach. Gdy Blind dotknęła materiału jego szaty, poczuła, że jest ona zrobiona z czegoś bardzo delikatnego, przypominającego jedwab. Nie był to najpraktyczniejszy materiał do biegania po lasach, a mimo to jego strój nie był nigdzie uszkodzony.
- Powinnaś nałożyć tamtą maść.
- Pewnie tak zrobię, ale wpierw moja towarzyszka wymaga leczenia.
- Odpowiedziała szeptem. - Dlaczego mi pomogłeś? - zapytała cicho.
- Bo by cię zabiły. - Mężczyzna nawet nie zastanawiał się nad odpowiedzią. Docisnął jeszcze kilka bandaży i Scarlet poczuła jak gładzi powoli jej plecy, przynosząc odrobinę ulgi, od piekących, pulsujących ran.
Ta odpowiedź na moment zmroziła ją bardziej niż palce mężczyzny.
- Mówisz tak bo tak myślisz, czy... to wiesz? - dodała jeszcze ciszej z przyjemnością poddając się jego dotykowi.
- Wiem. - Jego dłonie zsunęły się z jej pleców i przesunęły na piersi. Uichi z dużym entuzjazmem ujął jej krągłości, ściskając je lekko.
Scarlet przygryzła dolną wargę. Zachowanie dragona tak bardzo przypominało Toma - pomagał jej, lecz robił to z czysto samczych pobudek. Blind w sumie nieraz zastanawiała się co Tom w niej widzi, skoro mógł mieć każdą (i miał większość), a ona - jak to określała Roma - była w tylko chudzielcem w męskich ciuchach. Tutaj jednak było inaczej - tylko ona widziała Uichiego, więc jakby nie miała konkurencji. Zapewne gdyby na jej miejscu była Roma czy Morgana, dragon reagowałby tak samo.
Westchnęła i delikatnie odsunęła jego dłonie, by poprawić koszulę i na powrót wsunąć ją do spodni.
- Muszę wracać do dziewczyn - powiedziała tonem wytłumaczenia.
- Jeśli chcesz. - Uichi uśmiechnął się, jakby w ogóle nie był urażony zachowaniem Scarlet. Wstając z jego kolan, zobaczyła lekką wypukłość pod szatą, jednak najwyraźniej nie przeszkadzała ona mężczyźnie, bo przymknął oczy jakby zamierzał uciąć sobie drzemkę. - Będę tutaj.
- Dziękuję. - odpowiedziała, choć sama już nie wiedziała czy dziękuje raz jeszcze za uratowane życie, za złagodzenie bólu ran czy za to, że był tu i jej pilnował.
Lekko kuśtykając wróciła do towarzyszek.
- Wygląda, że jest czysto w okolicy. - Powiedziała.
- Dobrze. - Roma kończyła już bandażowanie. Obok stały słoiczki ze znanymi Scarlet maściami. - Najlepiej jakby Morgana nie ruszała się przez jakiś czas.
- Nie jest tak źle.
- Alchemiczka uśmiechnęła się. Wyglądała dużo lepiej, w ustach miała nawet “leczniczy” papieros.
Laura siedziała niedaleko kobiet, trzymając króliczka. Przed nią leżały przygotowane cztery porcje. Lekko wystraszonym wzrokiem obserwowała twarz swojej mamy.
Blind usiadła koło dziewczynki. Znów patrząc na nią miała wrażenie, że widzi spojrzenie jej ojca - pełne wyrzutu, że zechciała kogoś innego niż on...
- Bzdura... - mruknęła do siebie i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że powiedziała to na głos. Szybko więc zreflektowała się. - Taka rana to bzdura, twoja mama jest twarda Lauro. Chociaż musisz jej teraz pilnować żeby wszystko jadła i nie przemęczała się.
Łowczyni usiadła niedaleko dziewczynki i sięgnęła po porcję jedzenia.
- No to smacznego, dziewczyny. Przygoda dopiero przed nami!
Laura wtuliła się w nią i zaczęła chlipać.
- Tamte panie były straszne. - Głosik dziewczynki łamał się. - Były niemiłe i strzelały. Mówiły, że mnie sprzedadzą.
- A teraz są ranne lub martwe, a my jesteśmy prawie całe i prawie zdrowe, czyli... dobro wygrało. A ty płaczesz, no daj ty spokój...
- pocieszyła ją Scarlet i jakoś tak odruchowo cmoknęła małą w czoło.
Mała przytaknęła wtulając się w nią.
- Nie kojarzyłam tamtego gangu. Mnożą się jak króliki. - Morgana wyprostowała się gdy Roma zacisnęła na niej bandaż.
- Nie gadaj tylko ściągaj spodnie. - Ruda wyraźnie nie była w sosie. W tej dziwnej sytuacji zaczynała się wydawać jedyną rozsądną osobą w towarzystwie. Spojrzała na Scarlet oceniając jej stan. - Jak skończę z nogą Morgany, zajmę się tobą, więc szamaj.
- Ze mną spoko, sama już ogarnęłam się.
- Powiedziała i podała porcję Morganie, potem posłusznie zaczęła jeść.
- Jak ciotka jest w takim humorze lepiej jej słuchać - szepnęła do Laury - Inaczej będzie się drzeć aż ochrypnie.
- Ciocia się nie drze. -
Dziewczynka podniosła na nią wzrok wyraźnie zdziwiona, ale posłusznie sięgnęła po jedną z porcji.
- Na ciebie nie. - Roma mimo wyraźnego zirytowania uśmiechnęła się. - Za to na ciocię Scarlet zaraz zacznę. Sama ocenię jak się “ogarnęłaś”.
Morgana przyglądała się Rudej bez słowa. Zdjęła spodnie i posłusznie dawała sobie opatrzeć dosyć głęboką ranę na udzie, stojąc przed Romą. Blind bez trudu rozpoznała błądzące w jej spojrzeniu ogniki, toteż nie chciała złapać z nią kontaktu wzrokowego, skupiła swoją uwagę na Laurze.
- Widzisz? Będziesz mnie bronić przed rudą ciotką? - zagadała dziewczynkę w trakcie jedzenia.
- Ciocia Roma będzie miła jak ciocia da się opatrzeć. - Laura uśmiechnęła się. Po chwili poklepała ją pocieszająco po ramieniu dodając cicho. - Jakby co obronię.
- Dobra ty leżysz.
- Ruda wskazała na Morganę, a potem wycelowała palec w Blind. - A ty do mnie.
- Byłaby z ciebie cudownie nadopiekuńcza matka, rudzielcu. - Zamarudziła Scarlet, lecz posłusznie podeszła.
- Ta… daj tą nogę? - Ruda pomachała jej słoiczkiem ze śmierdzącym olejkiem.
- Od nogi się zaczyna... weź się opanuj, tu są dzieci. - Odpowiedziała z uśmiechem Blind, podwijając nogawkę. - No i chcesz rozwalić mój piękny opatrunek... wstydu nie masz!
- Opatrywanie to tylko jedna z kilku rzeczy, o których nie masz bladego pojęcia.
- Roma zaczęła delikatnie odwijać bandaż. - Wygląda nawet, nawet. Nie jest zaczerwienione.
Po chwili Blind poczuła znajome palenie i zapach gdy Ruda nałożyła jej maść na ranę.
- Aj... - zagryzła zęby na pięści, by stłumić jęk bólu. Zdecydowanie bardziej wolała być “leczona” przez Uichiego.
- Już, już. Nie płacz. - Roma pokryła ranę grubszą warstwą. Scarlet mogła zobaczyć jak maść ścina się na ranie, tworząc coś przypominającego strupa. Po chwili było po wszystkim i Ruda zabrała się za nakładanie bandaża z powrotem. - Gdzieś jeszcze cię trafili?
- Nigdzie, sadystko. -
warknęła Blind, lecz wiedziała, że nie ma co zgrywać bohaterki, więc dodała - Spadłam na plecy, trochę się tam znów... pokiereszowałam. - i nawet nie czekając na polecenie, zaczęła podwijać koszulę na plecach.
- Nie ja jestem sadystką, tylko ty masochistką. - Roma skrzywiła się widząc krwawe ślady na bandażach. - Zdejmiesz koszulę i siądziesz, przede mną?
Gdy tylko Scarlet zajęła miejsce, Ruda zabrała się za ostrożne zdejmowanie bandaży. Widać było, że stara się ich nie odrywać od świeżych ran. - Dobrze, że nie stało się nic poważniejszego.
Blind westchnęła. Po prawdzie nie miała nic na swoją obronę. Po chwili pojawił się potworny ból, gdy Ruda zaczęła nakładać maść na stare rany.
- Będziemy musiały tu zostać. Obie powinnyście dać temu chociaż przeschnąć. - Mimo iż Roma starała się być ostrożna, Scarlet czuła potworny gorąc przy każdym jej dotyku. Do tej pory wydawało się jej, że nie było tak źle, jednak wychodziło na to, że otworzyła się większość ran.
Z trudem opanowała się, by nie zakląć paskudnie.
- Będziemy wystawiać straże na górze. Ty może idź pierwsza, potem ja, potem Morgana... jak da radę. - Powiedziała Blind, po czym znów westchnęła. Wydawało się, że wszystko zmierza do tego, by “ułatwić” jej rozmowę z alchemiczką.
- Dobrze. - Ruda zaczęła zakładać z powrotem bandaże. - Pomożesz mi tylko schować motory?
- Wiecie, nie jestem niepełnosprawna.
- Morgana siedziała obok córki jedząc. Mała ułożyła się jej na kolanach. Alchemiczka była blada, widać było, że straciła sporo krwi.
- Jeszcze. - Roma prawie warknęła. - Ale dzisiaj dobrze ci poszła praca nad tym.
- Odpoczywaj, jak ci dają.
- Wyjątkowo poparła Romę również Blind, która wstała powoli, by pomóc przy motorach.
Ruda podniosła się za nią. Chwyciła broń i obie wyszły na zewnątrz. Motocykle stały tam gdzie je pozostawiły, wyglądało też na to, że nikt nie podążał ich tropem… albo podążał tylko Uichi się nim zajął. Mężczyzna nadal siedział na piętrze. Wyglądało odrobinę jakby usnął.

Roma rozjerzała się i w końcu podeszła do bramy. Wyglądało na to, że dadzą radę wjechać na tyły domostwa. Ruda rozsiadła się na motocyklu Morgany, pozostawiając Scarlet swój.
- Martwiłam się o ciebie wiesz? Najpierw ta akcja przy postoju, a teraz…
Blind usiadła obok. Nie bardzo wiedziała, co ma powiedzieć.
- Daj spokój, rudzielcu, nic mi nie jest. Dostałam trochę w kość, ale widywałaś mnie w gorszym stanie. - Znów grała głupa, za co się nienawidziła.
- Ta… ale zazwyczaj wiedziałam co się dzieje, a teraz nie mam pojęcia. - Ruda wprowadziła motocykl na tyły i zaczekała tam na Scarlet. Było potwornie ciemno, ale jakoś nikomu nie spieszyło się do odpalania świateł
- To zgarnę jedzenie i idę na pierwszą wartę.
- Ale jeśli nie ma potrzeby to nie wychodźcie z budynku. Ani ty, ani Igo
. - poleciła Blind, rozglądając się. Jej ciemność przeszkadzała jeszcze mnie. Wszak na źródła cruorowego połysku nie miała ona wpływu.
- Tak jest szefowo. - Roma rzuciła jeszcze do Morgany, by się kładła i zgarnąwszy jedzenie udała się na piętro. Scarlet zobaczyła jak Uichi się poruszył, a gdy Ruda zajęła miejsce przy oknie. Mężczyzna zmienił fotel, tak by móc ją obserwować. Czy mogła mu zaufać? W sumie uratował jej życie, więc... chyba powinna.

Morgana siedziała na dole, gładząc główkę Laury. Blind podeszła do niej i zajęła się rozkładaniem posłań do spania. Nie odzywała się. Nie chciała poruszać ciężkiego tematu przy dziewczynce, a i w sumie alchemiczka faktycznie powinna się przespać.
- Dobrze, że byłyście obok. - Morgana odezwała się po dłuższej chwili. - Dziękuję, że wysłałaś Igo. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby coś jej się stało.
Scarlet skrzywiła się odruchowo.
- Nie ma sprawy. Dobra, wyrka gotowe, nurkujcie. - Powiedziała, na końcu kładąc sobie legowisko.
- Mogłabyś ją wziąć? Jeszcze chwilę nie chce używać ręki. - Alchemiczka wskazała na Laurę, która najwyraźniej zapadła w głęboki sen.
- W sumie niech tak jeszcze poleży... muszę z tobą o czymś pogadać, bo... nie chcę żebyś poczuła się oszukana, gdyby to... wyszło. - zaczęła mówić Scarlet, drapiąc się po karku.
- Zaczynam się obawiać twoich wyznań. - Alchemiczka przyglądała się łowczyni z pomieszaniem strachu i ciekawości.
- I jest czego, jednak... obawiam się że w końcu sama trafisz na listy gończe, które... dotyczą też mnie. I opisują mnie jako partnerkę Jednookiego. - Powiedziała, robiąc krótką przerwę, nie taką jednak by Morgana mogła coś powiedzieć. - Ta wiedźma, którą złapali i która zaczęła sypać... kojarzyła mnie, bo to z mojego powodu Tom dał jej kosza. Powiedzmy, że... sypiał ze mną trochę częściej niż z innymi, ale... dla naszej sprawy to w sumie nie ma znaczenia. Reszta opowieści jest taka, jak ci mówiłam. Ja i Roma uciekłyśmy, bo miałyśmy dość jego skurwysyństwa.
Na samym początku wypowiedzi Scarlet, Morgana zasłoniła uszy swojej córki. Jej oczy rozszerzyły się w zdziwieniu, a obecne dotąd ogniki zniknęły.
- Czy gdzieś tam na końcu jest jakaś granica twojej bezczelności? - Gdy się odezwała jej głos był słaby. - Bawi cię to? Sytuacja w jakiej się znalazłyśmy przez tego dupka? Co jeszcze powinnam wiedzieć? Masz z nim dzieciaka?
- Nie. I nie wiedziałam o was. Zresztą o wielu rzeczach nie wiedziałam, gdy... byliśmy razem.
- Blind mówiła spokojnie, starając się ograniczyć przepływ emocji przez jej głos. - Później to zaczęło wychodzić... myślałam, że to grzeczki przeszłości, ale... potem zobaczyłam jak traktował Donovana i bawił się dręczeniem go... I zrozumiałam, że on się nie zmieni. Wtedy odeszłam. To tyle. Więcej rewelacji chyba już nie mam.
Morgana skupiła się na gładzeniu głowy córki. Widać było, że jej głowa ciężko pracuje. Przez twarz przelatywały kolejne zmiany nastroju.
- Jesteś okrutna, wiesz? Teraz gdy nam pomogłyście, nawet jeśli to przez was jesteśmy w tym bagnie… jestem wdzięczna. - Alchemiczka podniosła wzrok na Blind, ale dosłownie na sekundę i ponownie skupiła się na Laurze. - Te gogle… są podobne do tych z listów gończych.
- To nie okrucieństwo, po prostu sama wiem, że nie ma się czym chwalić. - Westchnęła Blind. - Co ci mam powiedzieć? Sama się władowałam w to gówno. Wierz mi lub nie, ale to doprawdy frustrujące, gdy cały świat łączy mnie w parę z kimś, przed kim uciekałam blisko rok czasu. I kto mnie teraz szantażuje życiem przyjaciela. Wybacz, że sprawiłam ci przykrość, ale doprawdy jest to tylko odprysk gówna, w które ja się wpakowałam.
- Powiedziała Blind, po czym podniosła Laurę i ostrożnie ułożyła na posłaniu.
Morgana obserwowała ją uważnie, gdy Blind podnosiła dziewczynkę, zauważyła że lewa dłoń alchemiczki była bardzo słaba. Sądząc po miejscu, w którym Roma wykonywała opatrunek, kula przeszła niebezpiecznie blisko serca.
- Nie powiesz mu o niej. - Spojrzała na łowczynię z odrobinę błagalnym wzrokiem.
- Nie powiem. - Odparła Scarlet, przykrywając małą. - I będę ją przed nim chronić.
Alchemiczka przytaknęła i odpaliła papieros, wyglądalo jakby dopiero przez filtr mogła wziąć głębszy oddech.
- Kładź się, też powinnaś odpocząć. - Morgana odwróciła wzrok, wpatrując się w wejście do pomieszczenia. - Chcę to jeszcze przetrawić.
- Jasne, ale weź sobie do serca to, co mówił rudzielec. Potrzebujesz odpoczynku. -
rzekła Blind i faktycznie sama zaczęła się kłaść. Wiedziała, że Morgena potrzebuje teraz raczej prywatności niż jej gadania. Hanlon machnęła ręką jakby odganiała muchę.

Gdy tylko Scarlet ułożyła się na posłaniu, dotarło do niej jak męczący był to dzień. Wczesny wyjazd, igraszki z Uichim, a do tego to całe bieganie i strzelanina. Nagle widok śpiącej obok Laury, wydał się dziwnie uspokajający i zachęcający do zamknięcia oczu. Gdy tylko jej powieki spotkały się, świat wokół odpłynął.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 14-11-2017, 12:29   #32
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Obudził ją delikatny dotyk na ramieniu. Blind czuła jakby ktoś ją połamał. Postrzelona łydka pulsowała nieprzyjemnie, podobnie plecy. Dokładnie nad nią znajdowała się znajomą lśniąca fioletem postać.
- Scarlet, teraz ty. - Roma przycupnęła tuż obok. - Dasz radę?
Chciała powiedzieć, że nie, nie ma takiej opcji, ale przypomniałą sobie, że Morgana jest w jeszcze gorszym stanie. Powoli zaczęła się podnosić z posłania.
- Nic niepokojącego? - zapytała cicho, by nie zbudzić śpiących obok.
- Nie. Wygląda na to, że nikt za nami nie jechał. - Ruda przysiadła obok jej posłania.

Gdy Scarlet uniosła się, zauważyła że tuż obok śpi alchemiczka obejmując swoją córkę. Wyglądała na spokojną.
- Powiedziałam jej... - szepnęła do Romy wstając i opatulając się kurtką.
- A ja ją jakiś czas temu kopnęłam by w końcu poszła spać. - Ruda zerknęła na alchemiczkę. - Jak to zniosła?
- Cóż... nie uciekła od nas, więc chyba nieźle, ale... czuje się oszukana. Dobra, kładź się. - szepnęła Blind, sprawdzając jeszcze tylko czy ma swoją fajkę w kieszeni. Była na swoim miejscu.

Ruda przytaknęła i ułożyła się na posłaniu, tuż obok Morgany. Scarlet zauważyła, że jej zazwyczaj dosyć roztrzepana przyjaciółka, zrobiła się dziwnie opiekuńcza. Nie do końca była pewna kiedy zaszła ta zmiana, ale wyglądało na to że alchemiczka i jej córka miały na Romę specyficzny wpływ. Zresztą czy tylko na nią?

Blind wyszła na chwilę przed budynek wysiać się, po czym wróciła do środka i skierowała się na górę. Nieco bardziej obudzona zaczęła rozglądać się za Uichim. Mężczyzna rozłożył się na czymś co mogło być zarówno kanapą jak i szezlongiem. Mebel dawno już nie miał nóg i stał bezpośrednio na podłodze. Uichi ułożył się na nim, był jednak zbyt wysoki i jego nogi spoczywały na ziemi. Gdy tylko Scarlet weszła do pomieszczenia, pomachał jej.
Odmachała, jednak wpierw wyjrzała przez okna, by sprawdzić czy nie zobaczy nigdzie źródeł cruorowej poświaty. Dopiero potem podeszła do Dragona.
- Nie nudzisz się z nami? - zapytała cicho, przysiadając na brzegu kanapy.
- Jesteście ciekawą grupką. - Mężczyzna uśmiechnął się do niej, nie ruszył się jednak z miejsca. Scarlet zauważyła, że mówienie sprawia mu coraz mniej trudności.
- I nie masz innych zajęć niż obserwowanie nas? - zapytała, opierając się bokiem o jego nogi.

Uichi zamyślił się, jego wzrok powędrował nawet w stronę okna.
- Mam. - Rzucił po chwili, a jego wzrok powrócił do Blind. Poczuła na swej głowie dotyk, mimo że mężczyzna miał ręce przy sobie. Nie bardzo wiedząc czy chce się z nią droczyć, czy raczej coś jej pokazać, Blind siedziała nieruchomo, pozwalając mu kontynuować. Dotyk zsunął się z jej głowy i przemieścił na plecy, przyjemnie kojąc ból po zabiegu i spaniu w niewygodnej pozycji. Chłód rozlewał się po rozpalonej i obolałej skórze, przynosząc Blind ulgę. Uichi chyba zauważył to bo nagle temperatura dotyku jakby jeszcze odrobinę spadła.
- Mam was przede wszystkim obserwować. - Rzucił po dłuższej chwili. - Ale robię też inne rzeczy.
- Tak, czuję. Czyli... dostałeś rozkaz? - zapytała cicho, z lubością poddając się dotykowi jego widmowej dłoni.
- Sam się zgłosiłem. Czy tak jest lepiej? - Uichi usiadł i sięgnął dłonią do jej nogi. Chłód powoli przesiąkł przez spodnie i bandaże. - Skąd macie tą maść?
- To mikstura przyrządzana przez naszą alchemiczkę. Ona z kolei nauczyła się tego od pewnej lekarki... ciężko jednak wskazać najpierwsze źródło. - Odpowiedziała, wyciągając nieco zranioną nogę, by łatwiej było mu jej dotykać. - Moja kolej na pytanie. Dlaczego sam się zgłosiłeś?
- Bo byłem ciekaw. - Uichi zsunął się z sofy i usiadł na ziemi. Delikatnie odsłonił jej ranę i pocałował bandaż. Przez sekundę Scarlet miała wrażenie, że ból zniknął. - Kto zrobił to co masz na twarzy? - Pokazał palcami na jej gogle.
- Mój ojciec. Był alchemikiem. Bardzo dobrym alchemikiem. Dlatego umarł. - odparła z nutką smutku w głosie. Niepewnie wyciągnęła swoją dłoń i dotknęła jego czoła, a potem policzka.
- Dawno temu? - Uichi ucałował jej dłoń, po czym oparł na niej policzek. - Tęsknisz. - To ostatnie było stwierdzeniem.
- Dość dawno. Raczej... nie byłby zadowolony z tego kim się stałam. - Westchnęła ciężko. - Czym się zajmowałeś zanim... stałeś się naszym obserwatorem?

Mężczyzna zamyślił się. Obrócił twarz w stronę jej dłoni i zaczął ją całować. Pocałunki były coraz bardziej namiętne i pomału zaczynały przyprawiać ją o dreszcze. Wtedy nagle przerwał.
- Badaczem, historykiem. - Uśmiechnął się do Scarlet, wyraźnie zadowolony. Chyba z tego, że znalazł właściwe słowo. - Kim się stałaś?
- Nie tym, kim chciał na pewno... - odpowiedziała wymijająco i położyła się na tym, co kiedyś mogło być kanapą. Gestem przywołała obcego mężczyznę.
- Jestem więc obiektem badawczym? - zapytała cicho.

Uichi uśmiechnął się. Powoli przemieścił się przyklękając i opierając się ponad nią.
- Nie tylko obiektem badawczym. - Sięgnął dłonią do jej twarzy, odsuwając jakiś zagubiony kosmyk.
- Hmm? - wydała z siebie pytający pomruk, gdy jej dłonie znów dotknęły jego ciała - przez szatę co prawda, ale czuła pod cienkim materiałem grę mięśni jego żeber i brzucha.
Uichi nachylił się i pocałował jej szyję, lekko ją przy tym podgryzając.
- Czym się zajmujesz Scarlet? Kim się stałaś. - Jego szept drażnił skórę jej szyi, podczas gdy jedna z męskich dłoni zawędrowała do jej koszuli.
Westchnęła, coraz bardziej rozpalona.
- Jest we mnie coś takiego co... dąży do samozagłady. Pewnie słyszałeś moją rozmowę... z Morganą. - wyszeptała, ustami szukając jego ust.
Uichi przytaknął pomrukiem i wpił się swoimi wargami w jej. Od chłodu, na chwilę zabrakło jej oddechu. Dłoń mężczyzny, bez trudu wślizgnęła się pod jej koszulę i dopadła do jednej z piersi, ściskając ją mocno.
Czuła się znów jak we śnie, tracąc jakiekolwiek opory pod jego dotykiem. W dodatku czuła się zraniona po rozmowie z Morganą, poszukiwała pocieszenia, a on jej je dawał. Tylko czy nie przyjdzie jej za to zapłacić po czasie jakiejś ceny?
- Dla...czego... ja? - zapytała cicho między pocałunkami.
Uichi odsunął swoją głowę, by się jej przyjrzeć, jednak jego dłoń nadal bawiła się jej piersią.
- To dla ciebie ważne prawda? Wcześniej się zmartwiłaś. - Ucałował jej czoło, podczas gdy chłodna dłoń ruszyła w dół rozpinając jej koszulę, aż natrafił na spodnie. - Jesteś idealna.
Wiedziała, że nie jest idealna, ale przypuszczała, że więcej z Dragona nie wyciągnie czy to przez problemy komunikacyjne, czy z prostego powodu, że nie chciał.
Wtuliła się teraz w niego, starając się podwinąć i ściągnąć jego szatę. Tak bardzo pragnęła tego chłodnego dotyku i jego obecności, że wszelkie wątpliwości zostały odstawione na bok.
- Ty moje nastroje... czujesz. Powiedz... jak tobie mogę... sprawić radość. - szepnęła mu do ucha.

Zdjęcie szaty z mężczyzny nie było trudne, prawie nie miała zapięć. Po poluzowaniu kilku pasów, delikatny materiał niemal sam zsunął się z umięśnionego ciała. Uichi tak jak się spodziewała niemal w całości pokryty był geometrycznymi tatuażami, w które raz na jakiś czas wpleciono dziwne symbole. Jedynie jego twarz i pas ciągnący się od szyi do wyprężonej męskości były wolne od misternych wzorów. Tutaj jednak była ta linia namalowana lśniącą farbą.

Mężczyzna przyglądał się jej uważnie z góry, rozpinając jej spodnie. Robił to ostrożnie, zupełnie jakby wykonywał tego typu czynność po raz pierwszy. Gdy w końcu się z nimi uporał, entuzjastycznie zagłębił palce między jej płatki. Jego wzrok przez ten cały czas utkwiony był w jej oczach.
- Byłem ciekaw. Czy w twoich ustach jest tak ciepło jak tutaj.
Westchnęła i... uśmiechnęła się. Przez moment pomyślała jaki zabawny widok musiałaby mieć Roma, gdyby postanowiła zajrzeć na górę. Oto jej przyjaciółka półnago wije się wokół starej kanapy. Doprawy rudzielec miałby wtedy powody przypuszczać, że Blind oszalała. Zresztą... może tak było?
- Usiądź... i przekonaj się. - Powiedziała, robiąc mu miejsce.
Uichi rozsiadł się wygodnie na meblu.
- Coś cię martwi. - Obserwował ją nadal uważnie. Przez moment miała wrażenie, że jego wzrok przebija się przez jej gogle i wwierca w jej ślepe oczy.
- Czasem tak bywa... ale można o tym zapomnieć... na pewien czas. Przysunęła się do niego i zmysłowo polizała jego podbródek, by następnie jej usta zaczęły przesuwać się niżej po jego piersi.
- Ta farba... do czego służy? - zapytała pomiędzy pocałunkami, nie wiedząc czy może całować te “wymalowane” miejsca na jego ciele.
- To symbol dojrzałości i mojej rangi. - Czuła na sobie jego wzrok, nie przeszkadzał jej jednak. Zobaczyła jak jego męskość zadrżała, dobitnie dając do zrozumienia na co ma ochotę jej właściciel. Widmowy dotyk pojawił się znowu, sunąc po jej plecach.
- Ostatnio... mnie ubrudziłeś tym... - powiedziała z uśmiechem Blind a jej dłonie przesunęły się na uda mężczyzny. Usta znów zaczęły wędrować w dół jego ciała, a gdy w końcu zeszły w dół bodbrzucia wysunęła język i zmysłowo przesunęła nim od nasady aż po czubek pulsującego przyrodzenia.
Farba miała, odrobinę metaliczny posmak. Kątem oka zobaczyła jak Uichi zaciska dłonie w pięści. Wyraźnie chciał jej dotknąć, ale nie chciał jej też przeszkadzać. Nawet chłodny dotyk na jej plecach zatrzymał się tuż przy jej kości ogonowej.
- Dlatego je malujemy. - Wydusił z siebie, rozpalonym głosem.
- Dlatego? - zdziwiła się, po czym z uśmiechem dodała - Wytłumacz... - po tych słowach nagle obejmując jego męskość ustami i pozwalając się jej wsunąć głębiej.
Uichi jęknął cicho. To był chyba pierwszy odgłos, który wykonał podczas ich zabawy. Jedna z jego dłoni powędrowała na głowę Scarlet i oparła się o nią niepewnie.
- Oznaczamy rodzące… - Mówił cicho jednak słychać było że ma problemy z panowaniem nad swoim głosem. -... a one nas.
To było ciekawe, jednak teraz Scarlet nie miała ochoty dopytywać się o szczegóły. Zamiast tego pieściła wargami i językiem swojego niezwykłego kochanka, przyglądając się jego reakcjom.

Mężczyzna nie odrywał od niej wzroku, jego dłoń spoczywała też nieruchomo na jej głowie. Gdyby nie jego przyspieszony oddech i niewielkie ruchy bioder, mogłaby powiedzieć, że nie robi na nim, żadnego wrażenia. Jednak ciało w jej ustach było bardzo entuzjastyczne. Poczuła jak chłód na jej plecach zaczyna kontynuować wędrówkę w dół, zanurzając się między jej pośladki. Gdy dotarł do jej tylnych wrót, Scarlet zaatakowało wspomnienie. Uczucie nie chłodu, lecz potwornego gorąca wbijającego się w nią, brutalnie. Na swych plecach niemal poczuła oddech Toma.

Jęknęła zdziwiona i rozpalona tą wizją. Czy to jej własny umysł... czy to Uichi grzebał w jej głowie? Spojrzała na niego, teraz jeszcze bardziej pożądliwie ssąc i pieszcząc języczkiem jego dumę.
Wydał się być lekko zaskoczony i jej reakcją i entuzjazmem, który przyszedł chwilę potem. Chłodny dotyk zaczął powoli forsować jej tylne wrota, zupełnie jakby nie było to samo uczucie, a prawdziwe ciało. Rozpychał się w niej boleśnie, podczas gdy dłoń Uichiego zacisnęła się na jej włosach.
Chciała coś powiedzieć, przeprosić... ukryć się najlepiej, lecz dragon trzymał ją pewnie i nie zamierzał teraz wypuścić. To przełamało ostateczne opory. Scarlet wypięła pośladki, starając się rozluźnić, gdy niewidzialna siła zagłębiała się w nią tak samo jak całkiem realny członek, który penetrował jej usta, a którego ona z uwielbieniem ssała i pieściła wargami.
Jego druga dłoń dołączyła do pierwszej także zaciskając się na jej włosach. Powoli pociągnął jej głowę ku sobie. Poczuła jak przy tym ruchu siła zaczęła zagłębiać się w jej wnętrzu. W tym samym tempie, tak samo głęboko. Gdy odpuścił i lekko cofnęła głowę, chłód zaczął opuszczać jej tylny otwór.
Spojrzała na niego dysząc ciężko. Powolnym ruchem otarła usta.
- I...jak? - zapytała cicho, przysuwając się do niego tak, by ich ciła znalazły się na podobnej wysokości.
Uśmiechnął się. Puścił jej włosy i przesunął dłońmi wzdłuż jej ciała. Dziwna obecność, nadal majaczyła tuż przy wejściu do jej tylnych wrót.
- Jesteś tam bardzo gorąca. - Pochwycił jej pośladki i bez wysiłku uniósł, tak że jej kwiat znalazł się idealnie nad jego wyprężoną męskością. Nie opuszczał jej. Scarlet miała wrażenie, że mógłby ją tak trzymać w nieskończoność. - Lubisz gdy bierze się ciebie z tyłu?
To pytanie ją zawstydziło. Odwróciła głowę, lecz nie cofnęła się. Jej biodra zafalowały w uścisku męskich rąk.
- Lubię... - przyznała szczerze - Lubię... gdy łamie się moje opory... to chyba o to chodzi... - wyznała cicho.
- Chcesz bym cię złamał? - Uichi delikatnie opuścił ją. Poczuła jak jego gorący czub rozdziela jej płatki, a w tym samym chłodna obecność napiera na jej tylne wrota.
- Nie wiem co rozumiesz przez... łamanie... - powiedziała ostrożnie i zagryzła wargi czując jak Uichi napiera na jej pośladki, jak boleśnie forsuje wrota by po chwili z jękiem powitać go wewnątrz siebie.
- Tylko powoli... to boli... - poskarżyła się, jednocześnie czując jak ten ból rozpala ją jeszcze mocniej. I choć nie powiedziała tego na głos... chciała więcej.
Mężczyzna przyglądał się jej uważnie. Zatrzymał się gdy zaledwie jego czubek i podobnej długości obecność znalazły się w jej wnętrzu.
- Mam sprzeczne informacje. - Jego oczy uważnie obserwowały jej twarz. Przysunął usta do jej ucha. - Czemu nie powiesz tego co widzę?
Miała ochotę zapłakać, tak bardzo go pragnęła i tak mocno starała się zachować resztki przyzwoitości. Wiedziała jednak, że Uichi widzi ją “prawdziwą” i... nie ma sensu się przed nim zasłaniać.
- Ja... to jest ta część mnie... z której nie jestem dumna, która... wciąż jest nienasycona... - wyznała, a jej biodra opadły na jego przyrodzenie, co znów uderzyło w nią poczuciem bólu i nieprzyzwoitej wręcz przyjemności.
Mężczyzna pomógł jej nabijając ją do końca. Poczuła jak obecność w jej tylnych wrotach zanurza się w niej w tym samym czasie. Jak te dwa elementy spotykają się w jej wnętrzu. Przed oczami stanęła jej wizja Toma bawiącego się nią tuż przed wyjazdem. Na piersiach poczuła niemal chłód biurka, na którym ją brał. Uichi puścił jej biodra i odchylił się przyglądając się jej uważnie.
- Czemu nie jesteś z niej dumna? - W jego oczach było szczere zaciekawienie.

Objęła jego szyję dłońmi, dysząc ciężko, spróbowała zogniskować wzrok na jego twarzy. Czy naprawdę tego nie rozumiał? A może tylko się nią bawił, tak jak nieraz robił to Tom?
- Bo to... niewłaściwe... nieprzyzwoite... inne kobiety... takie nie są... - wyszeptała, pojękując, gdy poruszał się w niej ostrożnie.
Uichi ujął jej biodra i uniósł ją. Widać było, że się nad czymś zastanawia. Z każdym ruchem przyspieszał nabijając ją coraz mocniej. Czuła że sam jest blisko, a mimo to na jego twarzy wciąż była ta dziwna konsternacja.
- Czemu obchodzą cię inne kobiety? - Nabił ją na siebie i przytrzymał nie pozwalając drgnąć nawet o milimetr. Czuła jak jego palce niemal boleśnie wbijają się w jej biodra. Widać było jak walczy w nim chęć posiąścia jej i chęć dowiedzenia się jak najwięcej.
To co robił było tak osobiste... bardziej niż sama penetracja, bardziej niż to, że pokonał obie jej bramy... Blind czuła, że wariuje.Palcami ugniatała jego kark, wbijała opuszki w twarde mięśnie.
- Nie chodzi o... kobiety, ale o to... jak się zatracam... jak nic poza tym, by dostać więcej... nie ma znaczenia... - wyszeptała z trudem opanowując oddech - Uichi... ja wiem, że powinnam się ciebie bać... jesteś obcy... a jednak... nie boję się... jestem gotowa... pozwolić ci na wszystko... bylebyś tylko... brał mnie…
- Wiem. - Uśmiechnął się i poruszył nią delikatnie, bardziej drażniąc niż zaspokajając. - Mówiłem, że jesteś idealna.
Prychnęła, zawstydzona, starając się wymóc na nim szybsze tempo. Była wszak wygłodniała.
- Wielkiego wyboru... niestety nie masz. - powiedziała to, o czym wcześniej pomyślała.
Uichi wyszczerzył się trzymając ją nadal w mocnym uścisku.
- Czemu tak myślisz? - Poczuła jak obecność w jej tylnych wrotach rozszerza się i napiera na jej ścianki.
Syknęła, z trudem się opanowując, by nie wydać głośniejszego dźwięku, który mógłby obudzić jej towarzyszki. Wyciągnęła się, eksponując przed wzrokiem kochanka swoje nieduże, albo ładne piersi.
- Jeśli... jeśli masz słabość do mojego gatunku... a inne cię nie widzą... to chyba tylko ja zostaję. - wyszeptała, nie do końca panując nad urywanym oddechem. - Błagam cię... jeszcze…
Uichi podniósł się i położył ją na kanapie tak że dotykała mebla tylko ramionami. Było to chyba jedyna miejsce na plecach gdzie nie miała ran. Mężczyzna pochylił się nad nią.
- Jesteś wyjątkowa ale nie jesteś jedyna. - Szepnął cicho i wyprostował się. Powoli wysunął się by wbić się w nią z całą siłą. Ten sam ruch powtórzyła obecność w jej tylnych wrotach. Po chwili powtórzył ten ruch i już z pełną energią zaczął na dwojaki sposób atakować jej wnętrze.
- To... - coś chciała powiedzieć, lecz miała pustkę w głowie. Jeśli ktoś tu był idealny to Uichi, który wypełniał ją w ten niezwykły sposób, idealnie wpasowując się w jej ciało. Rozpychał ją i sprawiał jej ból, lecz wraz z nim podążała fala ogromnej rozkoszy. Blind odchyliła w tył głowę, poddając się czarowi tej niesamowitej nocy z przedstawicielem obcej rasy.

Mężczyzna brał ją uśmiechając się, jego oczy nawet na sekundę nie uciekały od jej twarzy. Scarlet miała wrażenie, że kochanek w każdej chwili może wystrzelić. Jego męskość była napięta i drżała przy każdym ruchu, a mimo to brał ją dalej. Blind doszła po raz pierwszy i gdy już myślała, że Uichi zaraz skończy, obrócił ją tak, że oparła się piersiami o oparcie mebla i brał ją dalej.
- Jesteś szalony... - jęknęła przeciągle, wykończona, ale wciąż podniecona dzięki ruchom kochanka.
Mężczyzna pochylił się nad nią, kontynuując swoje ataki.
- Po prostu sprawia mi to przyjemność. - Chwycił włosy Blind i pociągnął jej głowę do tyłu. Teraz wchodził w nią pod odrobinę innym kątem.
Jęknęła, coraz bardziej rozpalona. Choć była wykończona, starała się wyjść naprzeciw Uichiemu, ocierając się o niego lub po prostu dostosowując tempo ruchu bioder do jego tempa.
- Chcę żebyś... mnie ugryzł, gdy dojdziesz... - powiedziała Scarlet z trudem formułując słowa.
- A co jeśli jeszcze daleko mi od dochodzenia? - Mężczyzna kąsnął ją delikatnie w szyję.
Zamruczała, wijąc się pod jego naciskiem.
- W takim razie... jesteś spełnieniem moich najskrytszych marzeń... - wyznała.
Uichi kąsnął ją jeszcze raz, a potem kolejny. Każde ugryzienie było coraz mocniejsze, jakby badał kiedy przekroczy jej granicę. W pewnym momencie była już pewna, że na jej ramionach pozostaną ślady. Doszła ponownie z kolejnym ugryzieniem, samej zaciskając ząbki na ręce, by nie krzyczeć z rozkoszy, która ją zalewała wraz z każdym pchnięciem i każdym ukąszeniem niezwykłego kochanka.
Poczuła jak Uichi wycofuje się z niej, tylko po to by tym razem już swoją męskością zaatakować jej tylne wrota. Wydał przy tym z siebie cichy pomruk. A ona odpłynęła przy, którymś z kolei wejściu.
 
Aiko jest offline  
Stary 22-11-2017, 11:27   #33
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Obudziła ją dłoń, delikatnie gładząca jej włosy. Gdy uchyliła oczy, zdała sobie sprawę, że nadal jest na piętrze, a jej głowa opiera się o męskie udo.
- Chyba powinnaś obudzić kolejną rodzącą. - Głos Uichiego był bardzo cichy, a mimo to usłyszała w nim odrobinę rozbawienia.
Blind poderwała się i rozejrzała nerwowo. Od razu poczuła charakterystyczny ból w całym ciele... i jakby rozleniwienie mięśni.
Oparła się o ramię dragona.
- Co się stało? Zasnęłam? Długo spałam?
- To się raczej nazywa zasłabnięcie
. - Uichi powoli wymówił ostatnie słowo. Przesunął dłonią po jej plecach, zdejmując z nich odrobinę bólu po nagłym zrywie. - Dałem ci godzinkę, bo byłaś zmęczona.
- Przepraszam... musiałeś się poczuć dziwnie.
- powiedziała z ulgą przyjmując jego dotyk. Powoli zaczęła się też ubierać.
- Mówiłaś, że lubisz gdy się ciebie łamie. - Mężczyzna uśmiechnął się obserwując ją. - To było bardzo przyjemne.
Również się uśmiechnęła.
- Było. - Przyznała po chwili. - Przy tobie czuję jakby moje dewiacje były czymś zupełnie normalnym. - Zaśmiała się cicho.
Uichi podniósł się i ją objął dosyć mocno, jednak uważając na jej rany. Wyglądało jakby ją pocieszał. Odsunął się po chwili obserwując ją uważnie.
- Czym są dewiacje?
- Czymś... odbiegającym od normy.
- Wytłumaczyła, wracając do zapinania koszuli. Gdy skończyła, spojrzała na mężczyznę. Powoli pogładziła jego policzek.
- Ludzie zazwyczaj się w tym gubią. Potrafią być dla siebie albo mili i delikatni, albo brutalni i bezwzględni. Mój były partner był... jest z tego drugiego typu. Dlatego chyba się wstydzę, gdy pragnę bardziej... brutalnych pieszczot. Nie chcę być bezwzględna jak on. Nie chcę się w tym... zatracić.
- Jeśli masz taką potrzebę to powinnaś się w tym zatracać, inaczej to w tobie wybuchnie.
- Uichi oparł twarz o jej dłoń. - Może on był brutalny bo czuł, że tego chcesz?
Pokręciła głową.
- Nie. On taki jest właśnie. On... skrzywdził Morganę. Bardzo. Zanim jeszcze mnie poznał. - powiedziała szeptem, po czym dodała - Ale myślę, że masz rację. Przy mnie mógł się wyżyć, więc na zewnątrz był spokojniejszy. Ale... też chyba nie o to chodzi, by być dla kogoś tylko źródłem rozrywki, prawda? Zresztą jak jest u was? Łączycie się w pary?
- Rzadko. Ale niektórzy są z sobą bardzo zżyci.
- Chwilę przyglądał się jej jakby znów w niej czytając. - Może nie byłaś tylko rozrywką? Może jest taki jak ty? Nie mówi wszystkiego.
- Może, aczkolwiek to ty masz zdolność czytania ludzkich emocji, nie ja...
- Blind nachyliła się i pocałowała go w usta. - Zresztą w złym smaku uznaje się u nas rozmawianie o byłych kochankach z obecnymi. - dodała weselej.
- Już zauważyłem, że macie dziwne zwyczaje. - Uichi uśmiechał się ale jego odpowiedź zabrzmiała całkiem poważnie.
Cóż mogła na to odpowiedzieć? Pogładziła go po ramieniu i powiedziała cicho:
- Dziękuję.
Następnie wyprostowała się powoli.
- Chyba czas by Morgana mnie zastąpiła, a ja się jeszcze prześpię. Ty snu nie potrzebujesz? - zapytała mężczyzny.
Uichi roześmiał się cicho.
- Nie różnimy się od siebie aż tak bardzo. Przespałem się już dziś chwilę. - Mrugnął do niej, a Scarlet poczuła jak po jej plecach przesunął się chłodny dotyk. - Ale chyba potrzeba mi mniej snu od was.
Kobieta zawahała się.
- A obudziłbyś mnie, gdyby ktoś pojawił się w okolicy? Wtedy mogłabym tu z tobą zostać pod pozorem bycia na warcie. - Powiedziała trochę niepewnie, nie wiedząc czy dragon życzy sobie jej towarzystwa. Zawsze wydawał się przyjmować je chętnie, ale przecież gdzieś musiała być granica?
- Jeśli wolisz spać na moim kolanie niż na posłaniu. - Uichi przeczesał jej włosy trochę jakby była dzieckiem. - Tylko powiedz swemu golemowi by tu się nie kręcił i może uprzedź rodzące. Ta ruda często się budzi.
- Robisz problemy.
.. - westchnęła, po czym wstała. Chwila rozluźnienia minęła, a ona nie powinna powierzać straży obcemu.
- Dobra, kładę się grzecznie na dole. Dobranoc. - Powiedziała, kierując się ku schodom.
- Dobranoc Scarlet. - Mężczyzna ułożył się na kanapie, tak jak zanim się pojawiła. Gdy się obejrzała, miała wrażenie jakby to wszystko się nie wydarzyło, jakby dopiero przyszła na wartę.

Gdy zeszła na dół zauważyła, że co nieco się zmieniło. Igo rzeczywiście się kręcił po sąsiednich pomieszczeniach. Laura spała tam gdzie ją zostawiła, ale Morgana wtulała się w piersi Romy. Ruda obejmowała jej głowę śpiąc, jednak gdy tylko na schodach zabrzmiały kroki, uchyliła powieki, spoglądając na Scarlet.
- Budzić ją? - zapytała cicho - W razie czego jeszcze wytrzymam.
- Ma gorączkę.
- Roma spojrzała niepewnie na tulącą się do niej alchemiczkę. - Może po prostu ja cię zmienię za jakiś czas, dobrze?
- Myślę, że wytrzymam. Jak będzie ciężko, to wtedy przyjdę.
- Rzekła Blind, po czym dodała - Potrzebujesz czegoś dla niej?
- Masz jeszcze tamto ziele? Spróbuję w nią wcisnąć jak się znów przebudzi.

Łowczyni podała coraz skromniejszy zwitek listków Romie, po czym wróciła na górę, tym razem zabierając z sobą koc.
Uichi zerknął na nią, przekręcając się na sofie.
- Tęskniłem. - Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Zsunął się, robiąc miejsce obok siebie.
Uśmiechnęła się lekko.
- Cóż, wygląda, że jesteś na mnie skazany.
- Chcesz się jeszcze przespać?
- Poklepał zachęcająco miejsce na sofie.
- Chętnie... w zamian oddam trochę miejsca pod kocem. - Odparła, podchodząc i wtulając się w dragona. - Tak sobie myślę, że jakiś badacz na moim miejscu dostałby palpitacji serca od ilości pytań, które chciałby ci zadać, aby poznać twoją rasę, a mi... tak jakoś niespieszno do tego, wydaje mi się to wręcz niewłaściwe. - Przyznała.
Mężczyzna okrył ją i siebie kocem, po czym objął ją ramieniem.
- Uważam, że ciężko pytać gdy nie wiadomo o co. Dowiedziałem się już ile o nas wiecie i nie ma tego dużo. - Uichi przeczesał jej włosy, wpatrując się w okno. - Myślę, że poznajesz moją rasę bardzo dogłębnie i nie widzę w tym nic niewłaściwego.
- A co twoim zdaniem wiedzieć jeszcze powinnam?
- zapytała, poprawiając się i po chwili wahania opuściła gogle na szyję.
Poczuła jak Uichi delikatnie przesuwa dłonią po jej twarzy.
- To był jakiś wypadek, prawda?
Choć sama widziała tylko ciemność, otworzyła oczy, by mógł się jej przyjrzeć.
- Wojna. Bomba została zrzucona na laboratorium mego ojca. Budynek mieszkalny też został zrównany z ziemią. Tylko ja przeżyłam. - wyjaśniła krótko, trzymając emocje na wodzy.
Mężczyzna delikatnie chwycił jej podbródek, tak by lepiej się jej przyjrzeć.
- Twój ojciec również? - Czuła na sobie jego wzrok, a po chwili także delikatne pocałunki tuż przy powiekach.
Uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie. Moja matka... ojciec zrobił mi te okulary. - powiedziała, po czym dodała - Zaczynam się cieszyć, ze stało się jak się stało, skoro dzięki nim widzę ciebie.
- Jeśli będziesz chciała, będziesz mogła zobaczyć dużo więcej.
- Słyszała, że Uichi się uśmiecha. - Twój ojciec zrobił też tego golema? Jest podobny.
- Owszem... czekaj, chcesz powiedzieć, że Igo cię widzi?
- zapytała zdziwiona Blind.
- Nie. Ale ja widzę cruor w nim. Jest podobnie kształtowany do tego w tych goglach. Tyle że jest go dużo więcej. - Dłoń Uichiego zsunęła się z jej twarzy i powędrowała dobrze już znanym sobie torem do jej piersi. - Twego ojca dobrze nauczono sztuki.
- Większości sam doszedł, a ja... no cóż, nie nadawałam się na następcę. Nie interesowało mnie siedzenie całymi dniami w laboratorium.
- Powiedziała, po czym zamruczała czując jego dotyk.
- To nie jest tak. - Palce dragona zaczęły bawić się jej sutkiem. - Sztuka pochodzi od nas. Wszyscy wasi mistrzowie byli kiedyś szkoleni przez nas.
- Och... no tak, pamiętam legendy.... Mmm choć nie pomagasz mi się skupić. - Nagle coś jej zaświtało w głowie - A czy potrafiłbyś uratować człowieka który... został kiedyś raniony i ma w sobie kawałek kuli.. I ta kula niedługo go zabije, bo się przemieszcza?
- Potrafię dużo, ale medykiem nie jestem. To wymaga rozległej wiedzy na temat ciała.
- Uichi ujął jej pierś i zaczął ugniatać, w jego głosie nadal było lekkie rozbawienie. - A kogóż takiego trzeba ratować, że prosisz mnie o przysługę?
- Ktoś mi bliski jest umierający..
. - powiedziała wymijająco, przypominając sobie, że obiecała nie zdradzać sekretu Jednookiego. Choć czy ten skurczybyk miał prawo prosić ją o dyskrecję po tym co w życiu narozrabiał. Blind nagle wpiła się wargami w usta dragona.
Uichi odpowiedział na pocałunek, chwytając drugą dłonią jej pośladek i podciągając do siebie. Gdy przerwał lekko pocałował czubek jej nosa.
- Twój “były"? To jedyna osoba o której wspominałaś nie licząc ojca.
Westchnęła.
- Nie powinnam ci o tym mówić. Ani cię o to pytać. Wybacz. - Przylgnęła do niego. - Chciałam ci tylko powiedzieć, że pytanie to padło nie tyle z uwagi na moje... z nim zażyłości, ale dlatego, że Tom to kawał sukinsyna. Jeśli nie znajdę dla niego lekarstwa... zabije człowieka z mojej ekipy, starca, który kiedyś przyjaźnił się z moim ojcem i... sporo dla nas zrobił.
Uichi objął ją i znów zaczął delikatnie gładzić jej plecy.
- Nie mam ci czego wybaczać. Dużo się uczę. Co znaczy “sukinsyn”? Słyszałem to kilka razy i chyba ma negatywne zabarwienie.
Blind uśmiechnęła się, rozbawiona.
- Tak. To forma obrazy. Suki-syn, można powiedzieć, a nazywanie jakiejś kobiety suką też miłe nie jest.
- Czasem mam wrażenie, że lubicie się obrażać.
- Dłonie dragona zjechały niżej i chwyciły pośladki Scarlet. - Jestem bardzo ciekaw tego Toma.
- Nie odczuwacie zazdrości?
- zapytała, przeciągając się pod jego dotykiem.
- Oczywiście, że tak. Gdyby nie to byłoby nas dużo więcej. - Uichi usadził ją na sobie, a Blind poczuła pod pośladkami charakterystyczną twardość. - Ale czemu o to pytasz?
- Wiesz... próbuję wyczuć charakter naszych... relacji.
- Powiedziała, choć było jej coraz trudniej skupić się na przekazie. Mimo senności, jej ciało także reagowało na bliskość kochanka.
Dragon rozciągnął jej pośladki, trochę jakby chciał porwać jej spodnie w kroku. Do tego Blind miała dziwną obawę, że byłby w stanie to zrobić.
- I jaki charakter naszych relacji wyczuwasz? - Poczuła oddech mężczyzny na swojej piersi, a chwilę później jego wargi chwytające jej sutek.
- Nie wiem... - westchnęła - Nie chcę sobie za wiele... wyobrażać. Choć chętnie usłyszę co ty... na ten temat myślisz. - Mówiła z przerwami, rozpalając się coraz bardziej pod dotykiem Uichiego.
- Myślę… - dragon oderwał się od jej piersi i pocałował obojczyk Blind. - … że wasze stroje są bardzo niepraktyczne.
Zachichotała cicho.
- A czy przypadkiem nie miałam tutaj spać? - zapytała, po czym dodała - Zawsze jesteś taki... skory do zabaw?
- Nie zawsze.
- Poczuła pocałunek na swojej szyi i podbródku. - Odniosłem wrażenie, że dobrze ci się zasypiało po “zabawie” ze mną.
Westchnęła. Fakt, że obcy zawsze miał rację, irytował ją, ale i intrygował. Poprawiła gogle.
Poderwała się z kolan mężczyzny i powoli zaczęła ściągać z siebie spodnie i bielizne. Potem znów usiadła na nim tak, jak poprzednio.
- Teraz lepiej? - zapytała, przyglądając się jego twarzy.
Podczas gdy szamotała się ze swoim ubraniem, on musiał coś zrobić ze swoją szatą. Teraz gdy znów była nad nim chwycił jej nagie pośladki i nabił na swoją uniesioną męskość. Jego ciało bez trudu wsunęło się do jej wnętrza.
- Dużo lepiej. - Uśmiechnął się i pocałował ją. Jego dłonie, zabrały się za koszulę Blind, rozpinając ją do końca, tylko po to by zachłannie pochwycić jej piersi.
To było szaleństwo, ale znów nie potrafiła mu się oprzeć. Odchyliła głowę do tyłu i poddała się rozkoszy, przepływającej przez jej ciało. Gdy tylko uwolnił jej piersi, dobrał się do nich ustami. Jego dłonie pochwyciły ponownie pośladki Scarlet i zaczęły ją unosić i opuszczać narzucając szybkie tempo.
- Powinnaś troszkę sama popracować. - Po głosie Uichiego łatwo było rozpoznać, że dobrze się bawi. - Będziesz lepiej spała. - Nabił ją mocno na siebie dociskając jej biodra do swoich.
- Jestem ranna, zasługuję na nieco taryfy ulgowej. - Odpowiedziała mu Scarlet i przyssała się ustami do jego szyi. Wbrew temu co mówiła, zaczęła poruszać biodrami, ujeżdżając kochanka. Dragon odchylił się lekko by ułatwić jej poruszanie się. Jego skóra była chłodna, a tatuaże wydawały się być odrobinę wypukłe.
- Już jestem ciekaw jaka jesteś gdy nie jesteś ranna. - Jego ręce nadal spoczywały na jej biodrach, ale pojawił się znajomy chłodny dotyk, który zaczął błądzić po jej ciele.
- Czy te... nasze pieszczoty... wiele różnią się od waszych? - zapytała cicho Blind, narzucając coraz szybsze tempo. Ramionami zaś objęła szyję Uichiego i przytuliła się do niego. Wargami musnęła chłodną szyję.
Dziwna obecność dotarła do jej pośladków i wsunęła się między nie. Nie forsowała jednak jej tylnych wrót.
- Hm… nasze kobiety są bardziej... - Z jego ust wydobył się przyjemny pomruk, gdy nabiła się na niego mocniej. Zobaczyła radosny błysk w jego oczach. -... jak ty to określiłaś... nieprzyzwoite… niewłaściwe. - Delikatnie pocałował jej szyję.
- Och... - westchnęła, nie wiadomo czy komentując to, co z nią robił, czy raczej jego słowa. Nagle zresztą rozmowy przestały być potrzebne. Scarlet wargami odnalazła jego usta i wsunęła w nie język.
Dragon oddał pocałunek, jednak chłodna obecność nie weszła do jej wnętrza. Zamiast tego Scarlet poczuła, jak dłonie mężczyzny przesunęły się odrobinę na jej pośladkach i jego palce wskazujące spotkały się na jej tylnych wrotach. Uichi pomógł jej przy kolejnym uniesieniu i gdy opadała wsunął oba palce, rozciągając ją. Zaczął szybko nabijać ją na siebie, mocno, nawet boleśnie ściskając jej pupę.
Blind czuła jak znów ogarnia ją szał - ten sam szał, który wypierał z jej umysłu wątpliwości i... rozsądek. Wpiła się teraz w szyję kochanka i mrucząc dziko, zaczęła ujeżdżać Uichiego gwałtownie. Seks z dragonem był doprawdy niesamowity, a jego umiejętności i możliwości niezwykłe. Mężczyzna odpowiedział na jej atak gryząc ją boleśnie w ramię. Miała wrażenie, że przy kolejnym ruchu odgryzie jej kawałek mięśnia, jednak on nabił ją na siebie. Poczuła jak jego męskość stężała. Jego ciało zadrżało gdy dochodził w niej, mocno dociskając jej biodra do swoich. To zresztą i ją przyprawiło o szczyt uniesień. Z trudem powstrzymała dziki krzyk prawdziwej rozkoszy. Po chwili przytuliła się do ciała kochanka.
Był idealny... a jednak w tej chwili jakoś tak zatęskniła za Tomem. Uichi objął ją i przytulił do siebie. Ramię Scarlet pulsowało od ugryzienia dragona.

- Zbyt wiele cię martwi. - Jego głos był cichy, czuła że nawet on stara się teraz opanować po zabawie. Naciągnął na Scarlet koc i delikatnie zaczął gładzić jej włosy. Poczuła jak ogarnia ją przyjemna senność.
- Taka... jestem... - odparła cicho, po czym zasnęła. Nie miała ani ochoty, ani siły, by walczyć z sennością. Po raz pierwszy od bardzo dawna, zasypiając, czuła się bezpieczna.
 
Mira jest offline  
Stary 30-11-2017, 21:42   #34
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Gdy otworzyła oczy siedziała na fotelu w sypialni Toma. Co dziwne Jednooki klęczał przed nią, a jego palce delikatnie pieściły jej muszelkę. Wszystko to było niepokojąco czułe. Miała nawet wrażenie, że w jego oczach jest odrobina… troski?
- Powinnaś bardziej dbać o swoje ciałko. - Jego wolna dłoń przesuwała się po nodze, na której miała bandaż, ostrożnie ją masując. Tom pochylił się i pocałował jej usta, delikatnie je kąsając, potem zsunął się niżej i ugryzł jej szyję… ramię, obojczyk. Ciało Scarlet przeszywały raz po raz dreszcze rozkoszy. Poczuła jak palce Jednookiego zagłębiły się w jej kwiecie i zaczęły z wprawą pieścić jej wnętrze. Jednak w tym ruchu brak było dotychczasowej delikatności. Tom kąsnął mocno jej pierś. - Zapominasz, że należysz do mnie. - Ugryzł mocno jej sutek, po czym zaczął ssać go intensywnie, jednocześnie brutalnie atakując jej wnętrze. Gdy była niemal pewna, że zaraz dojdzie. Oderwał się od niej spoglądając prosto w jej oczy. - Powinnaś wstać.

Ponownie rozchyliła powieki i zobaczyła nad sobą Uichiego. Jego dłoń podszczypywała jej pierś, na której widać było ślad ugryzienia.
Odruchowo spróbowała się opędzić, lecz nie odsunęła się całkiem. Zastanawiała się czy Tom we śnie był projekcją jej umysłu, czy raczej Uichi wpłynął na nią jakoś, by zobaczyła mężczyznę, za którym tęskniła. Na wszelki wypadek postanowiła nie komentować tego.
- Już ranek? - zapytała cicho.
- Prawie tak - dragon odsunął się i pogładził jej włosy, zgarniając jakiś kosmyk. - Twoja znajoma wstała jakiś czas temu i chyba planuje cię odwiedzić.
Blind podniosła się jak oparzona i szybko zaczęła zapinać koszulę oraz zakładać spodnie. Spojrzała jeszcze na Uichiego.
- Dziękuję... za wszystko tej nocy. - Zatrzymała się na moment i uśmiechnęła niepewnie.
- Przyjemność po mojej stronie. - Mężczyzna podszedł do niej i pocałował delikatnie. Z dołu doszły do Scarlet jakieś odgłosy. Dziwnie przypominające te, które sama powodowała ubierając się.- Na jakiś czas będę musiał zniknąć.
Skinęła głową, po czym odwzajemniła pocałunek i wróciła do ubierania się.
Uichi podszedł do okna i po chwili był już na zewnątrz. Ubierając się widziała jak dragon oddala się w błyskawicznym tempie by w krótkim czasie zmienić się w zaledwie fioletowy punkt gdzieś pomiędzy drzewami. Punkt ten dołączył do innego i oba zniknęły łowczyni z oczu.

Do uszu Scarlet doszły niespieszne kroki na schodach i chwilę później pojawiła się na nich ruda czupryna.
- Hej, jak tam? - Roma nie brzmiała zbyt pewnie, co było dosyć nietypowe jak dla niej. Do tego na twarzy miała lekki rumieniec. Blind uśmiechnęła się lekko. Widać nie tylko ona spędziła upojną noc.
- Rozumiem, że z Morganą już lepiej? - zapytała.
- Tak. Zioło pomogło. - Ruda podniosła na nią wzrok. - Jak się czujesz? Mogłaś mi dać znać bym cię zmieniła, wiesz?
- Chyba potrzebowałam trochę czasu dla siebie... - Odpowiedziała Blind, zabierając koc i kierując się ku schodom. - Zrobisz mi śniadanie w ramach wdzięczności?
- Morgana i Laura się już tym zajęły. - Roma nie ruszyła się z miejsca. - Obawiam się, że nasza alchemiczka w najbliższym czasie nie poprowadzi motoru.
- Niedobrze. Co proponujesz? Myślisz, że mogłaby siedzieć na Igo zamiast mnie?
- Albo ja wezmę ją jako plecak. Myślisz, że dałabyś radę poprowadzić jej maszynę… albo moją? Jest lżejsza. - Ruda podrapała się po głowie. Widać było że bije się z jakimiś myślami. - Ja i Morgana w nocy… wiesz.
Blind skinęła głową.
- Domyśliłam się. To dobrze. - Odpowiedziała tylko, nie chcąc wchodzić w szczegóły. - A co z Laurą? Myślisz, że po tym co Morgana teraz o mnie wie pozwoli swojej córce jechać ze mną?
- Nie jestem pewna, ale wygląda na to, że nic nie powiedziała małej, więc chyba tak. - Roma podeszła do Scarlet i nagle ją objęła. - Chudzielcu, to była cudowna noc.
- Eee ale że co, z Morganą? - zdziwiła się łowczyni, odruchowo zerkając za okno.
Jeśli nawet Uichi pozostał w okolicy to teraz trudno było go dostrzec przy tych wszystkich porozrzucanych po budynkach drobiazgach.
- Tak. - Ruda odezwała się tuż przy jej uchu, cicho na tyle by nikt poza Scarlet nie mógł jej usłyszeć. - Z jednej strony czułam, że chyba wolałaby byś to była ty, a z drugiej…. Było wspaniale.
- Cieszę się twoim szczęściem, choć w dalszym ciągu nie rozumiem tej słabości do mnie. - Blind poczochrała się po głowie. - Jeśli o mnie chodzi, rób wszystko, by zawrócić jej w głowie, a jak będziecie się hajtać to sama wam będę ryż sypać za staniki.
Roma odsunęła się i pokazała jej język. Widać było, że jest szczęśliwa.
- Też nie rozumiem słabości do ciebie, nic tylko kości. - Ruda puściła ją odsuwając się. Na chwilę zamyśliła się, spoglądając na schody. - Dziękuję.
- Spoko, polecam się. - Scarlet machnęła ręką i pierwsza zeszła na dół.

Ruda podążała tuż za nią, już wyraźnie żwawszym krokiem. Wyglądało jakby przyjaciółka naprawdę stresowała się tym jak ma powiedzieć Scarlet o zaistniałej sytuacji. Na dole zastały Morganę i Laurę krzątające się przy śniadaniu. Alchemiczka wydobyła coś co przypominało większą lampkę gazową, na której chyba grzała się woda. Scarlet dostrzegła misternie wpleciony w urządzonko cruor. Gdy Morgana dostrzegła ją, uśmiechnęła się niepewnie. Wyglądała dużo lepiej niż wieczorem, choć nadal była blada i używała jedynie prawej ręki. Laura natomiast wyglądała jakby właśnie była na biwaku, pomachała Scarlet entuzjastycznie.
- Cześć ciociu! Jest ładnie. Nie pada! - Mała uścisnęła króliczka, z którym się najwyraźniej nie rozstawała.
- Tylko się cieszyć. - Odpowiedziała z lekkim uśmiechem Blind. - Pomóc wam coś?
- Już prawie gotowe. - Głos Morgany także był słaby, wydawał się być nawet bardziej zachrypnięty niż zwykle. - Zrobiłyśmy kawę.
- Mówiłam mamie, że to głupie, bo to nie dobre. - Mała skrzywiła się na samą myśl o gorzkim napoju. - Mogę się podzielić sokiem!

Morgana wyciągnęła w stronę Scarlet dłoń z przygotowaną kanapką. Na razie wyglądało na to, że alchemiczce udało się jakoś przetrawić wczorajsze ciekawostki.
- Dzięki. - Powiedziała Blind, biorąc kanapkę, po czym zwróciła się do Laury - Ciocia ma za sobą ciężką noc. Jak wypije coś gorzkiego, to ją to od razu postawi na nogi.
- Ciocie powinny spać zamiast jeździć w złe miejsca! - Mimo narzekań dziewczynka podała Scarlet metalowy kubeczek, do którego Morgana nalała kawy.
- Do dzielnicy gdzie skupione były warsztaty alchemiczne będziemy jechać pewnie z dobę. - Hanlon wydobyła niewielką mapkę, pamiętającą jeszcze czasy sprzed wojny. - Jak źle pójdzie czeka nas kolejny nocleg po drodze. Gdy jechałam tam ostatnio trasa już była w fatalnym stanie.
- Spodziewamy się po drodze jeszcze jakichś bardziej zorganizowanych band? - Zapytała Blind, popijając kawę i krzywiąc się. Faktycznie była gorzka.
- Nie spodziewałam się żadnych konkretniejszych grup przy placu… - Morgana upiła czarnego napoju i widać było, że przyzwyczajona jest do tego smaku.
- Nastawmy się, że kogoś spotkamy. - Ruda dosłownie wepchnęła w siebie posiłek. - Powinnyśmy narzucić jak najszybsze tempo.
Morgana spochmurniała.
- Jak to sobie wyobrażasz?
- Albo Scarlet bierze ciebie jako plecak na mojej maszynie albo prowadzi motor z Laurą. - Ruda wzruszyła ramionami. Zapadła niezręczna cisza.
- Też mi się wydaje to najsensowniejsze. Igo będzie miał dzięki temu większą swobodę i będzie mógł robić rekonesans oraz w razie potrzeby ochraniać nas. - Spojrzała poważnie na Morganę, choć wyraz jej oczu zasłaniały jak zwykle gogle. - Wiesz, że zrobię wszystko, żeby ocalić Laurę. Już teraz Igo ma priorytet chronienia jej życia nawet przed moim.
- Chce jechać z ciocią w goglach! - Laura prawie podskoczyła. - Pan golem też jest fajny! - Dziewczynka przywarła do Scarlet. - Pan golem był miły i mówił pocieszające rzeczy.
- Dobra, to ustalone. Zacznę nas ogarniać. - Roma wstała i zaczęła zbierać posłania.
Blind jednak czekała na reakcję Morgany. To ona była matką Laury. Niepewnie pogładziła dziewczynkę po głowie.

Alchemiczka obserwowała zbierającą ich rzeczy Rudą. Miała niepewną minę. Dopiero po dłuższej chwili obejrzała się na Scarlet.
- Uważaj na Laurę. - Hanlon spróbowała się uśmiechnąć.
- Będę. - Powiedziała i również zaczęła pakować graty.
Laura pomogła posprzątać matce po przygotowaniach do śniadania. Po kilku minutach były gotowe. Morgana przytuliła się do pleców Rudej, a Scarlet bez trudu dostrzegła, że wsunęła dłoń pod koszulę, jej przyjaciółki. W tym czasie Laura radośnie usadowiła się za nią na motorze.
- Ciociu pokłóciłaś się z mamą? - Dziewczynka odezwała się dopiero gdy Roma odpaliła motor.
Ta mała była dobrą obserwatorką. Nic dziwnego w sumie... z tymi genami. Blind nie chciała jej okłamywać, choć też chciała dotrzymać obietnicy.
- Raczej twoja mama ma do mnie żal za coś, co kiedyś zrobiłam. Całkiem słusznie zresztą, więc wiesz... muszę być teraz grzeczna. - Odpowiedziała z uśmiechem.
- Ciocia jest grzeczna. - Mała objęła ją. - Nie kłóćcie się.
- Z takim mediatorem na pewno nie będziemy - Scarlet pogładziła dziewczynkę po głowie, po czym przestrzegła - Trzymaj się mnie mocno. Jeśli będziesz chciała czegoś, pociągnij mnie raz za koszulę, wtedy zwolnię się lub zatrzymam jak tylko będę mogła. Jeśli coś będzie pilne, pociągnij trzy razy, wtedy zatrzymam się od razu, ale wiesz, że... to wyjątkowe sytuacje. Jakby coś się działo, Igo cię zabierze i ochroni. Zaufaj mu i pamiętaj, żeby być jak najciszej, jeśli przyszłoby ci się chować gdzieś. Dobra, no to jazda! - Powiedziała i odpaliła motor.
- Dobrze! - Laura chwyciła ją mocno.
Roma też chwilę rozmawiała z Morganą. Gdy zerknęła na Scarlet i zobaczyła, że skończyły gadać, ruszyła. Gdy skierowały się w stronę bogatej dzielnicy Blind szybko zauważyła, że trasa nie jest w dobrym stanie. Do tego w budynkach wokół regularnie dostrzegała poruszające się obiekty z cruoru. Część wyglądała jak zbieracze, ale kilkukrotnie była niemal pewna, że to przedstawiciele gangów, podobni do tego który spotkały przy placu.
- Tutaj nie ma co się zatrzymywać nawet na krótki postój - rzuciła do Romy w trakcie jazdy.
- To prowadź. - Roma zjechała na bok. - Jak znajdziesz bezpieczne miejsce to zrobimy postój.
Blind ruszyła więc przodem w asyście Igo. Rozglądała się za miejscem, gdzie nie będzie już zauważać w pobliżu ruchomych punkcików z cruorem.
Wyglądało jednak na to, że rabusie rozprzestrzenili się po całym Chelmsford. Im dalej w las tym było ich mniej ale nie miała gwarancji, czy nie ma tam ludzi, którym nie udało się jeszcze zdobyć cennego surowca. Na koszulce poczuła jedno pociągnięcie.
 
Aiko jest offline  
Stary 04-12-2017, 00:26   #35
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

- Zaraz staniemy. - Rzuciła za siebie. Wreszcie, nie widząc w najbliższej okolicy cruorowych poświat zdecydowała się wjechać w alejkę zrujnowanych budynków, za którą zaczynał się młody las, który coraz bardziej zacieśniał swój pierścień wokół opuszczonych zabudowań.
- Co tam? - zapytała Blind, gdy zatrzymała motor, a Igo dała rozkaz zrobienia rozpoznania w jednym z budyneczków, który nie wyglądał, jakby zaraz miał się zawalić.
- Siusiu. - Laura odezwała szeptem wprost do jej ucha.
Ponieważ Roma dopiero do nich dojeżdżała, Blind westchnęła i wskazała kępę choinek rosnącą koło budynku, który sprawdzał Igo.
- Chodźmy tam. - Powiedziała z westchnieniem.
Mała się ucieszyła i dała się poprowadzić we wskazane miejsce. Gdy Scarlet czekała aż Laura się wysiusia, Roma podjechała ustawiając swój motor obok jej. Morgana, opierając się o Rudą zeszła z maszyny by się rozprostować.
- Już! - Laura wyszła z za krzaczka cała uśmiechnięta.
Blind nie skomentowała tego, chyba nieco zawstydzona sytuacją. Rozejrzała się wokół, by poszukać wzrokiem Uichiego. Zastanawiała się kiedy do nich dołączy.

Po dragonie nie było śladu. Ruda zsiadła ze swojej maszyny i podeszła do Scarlet.
- To co przerwa na posiłek? - Roma obejrzała się na palącą Morganę. - Z tego co rozmawiałyśmy po drodze, raczej nie dotrzemy tam dzisiaj.
- Dobra. Potem będziemy szukać jakiegoś miejsca na nocleg. Tu jest spokojniej, ale nie bardzo mi się to miejsce podoba. - Powiedziała Blind, zabierając z motoru najpotrzebniejsze graty.
- Rozejrzę się po okolicy, może znajdę nieco wody. - Roma zdjęła z motocyklu broń.
- Ale nie jedź sama. Weź Igo. - Poleciła jej Blind.
- Niech będzie. Chodź Igo. - Ruda zarzuciła broń na ramię i po chwili zniknęła między krzakami. Scarlet bez trudu mogła obserwować przemieszczającego się golema. Morgana także zdjęła co nieco gratów ze swojej maszyny. Widząc to Laura szybko podbiegła by jej pomóc.
- Ruda ciocia nie pozwala ci dźwigać. - zgarnęła pakunek i niemal ciągnąc go po ziemi podeszła do Blind. - My z ciocią zrobimy jeść, a ty mamo odpocznij.
- Ej… jestem ranna a nie niepełnosprawna. -
Morgana podeszła do nich i opadła ciężko na trawę.
Wokół panował spokój. Scarlet widziała poruszające się punkty ale w odległości najmniej jednej przecznicy. Przezornie rozglądała się co jakiś czas, skupiła się jednak na rozpakowaniu zapasów.
- Na ciepło coś może zjemy później. Teraz tylko trochę odpoczniemy i jedziemy dalej. Okolica nie jest całkiem bezpieczna. - Powiedziała.
Bardziej przy pomocy Laury niż Morgany udało się im przygotować skromny posiłek. Alchemiczce wyraźnie nawet schylenie się sprawiało niewielki ból, więc nadawała się tylko do wykonywania jakichś lekkich prac. Jej córa dwoiła się za to i troiła by zastąpić mamę.

Rozglądając się Scarlet mogła obserwować Romą i Igo zamykających obchód i powoli zawracających do obozowiska. Wtedy też przez paplaninę Laury przebił się do niej szelest w pobliskich krzakach.
Chwyciła odruchowo broń, odbezpieczyła i skierowała w tamtą stronę.
- Kto tam?! - warknęła.
- Proszę nie szczelać. - Z pomiędzy krzaków wychyliła się chłopięca główka. Dzieciak był cały zakurzony, ubrania miał podniszczone, a okulary wskazywały na sporą wadę wzroku.


- Ja tylko… - Spojrzał z apetytem na przygotowane przez kobiety kanapki.
- I skąd pomysł, że się z tobą podzielimy? - powiedziała ozięble Scarlet, ukrywając zaskoczenie. Wszak dzieciak mógł tylko robić za rozpraszacz uwagi.
Jakby w odpowiedzi chłopak spojrzał na Laurę, szybko jednak opuścił wzrok.
- To ja… chyba sobie pójdę.
- Poczekaj.
- Zatrzymała go Blind - Damy ci jeść, ale odpowiesz na nasze pytania. Podejdź tu z rękami w górze. - Rzekła do dzieciaka, po czym zwróciła się do córki Morgany - Lauro, połóż jedną porcję tam koło drzewa, żeby nasz gość nie miał dostępu do maszyn i był na oku.
Chłopiec przytaknął i grzecznie wykonał polecenia. Był chudy, wydawało się że jego ciało składa się głównie z mięśni.

Laura obserwowała przybysza z mieszaniną zainteresowania i obawy. Słowa Blind dotarły do niej dopiero gdy Morgana ją lekko szturchnęła. Dziewczynka szybko podniosła się i zaniosła kanapkę we wskazane miejsce, po czym biegiem wróciła do mamy i się za nią schowała.
- Możesz tam usiąść i zjeść kanapkę. Czuj się swobodnie, ale nie wstawaj i nie wykonuj gwałtownych ruchów - Przestrzegła - Jak cię nazywają i... co tu robisz, dzieciaku?
Chłopak już w pierwszym kęsie pochłonął około ⅓ kanapki.
- Archie. - Skupił wzrok na Laurze, co sprawiło że dziewczynka całkowicie ukryła się za plecami Morgany. Po chwili odezwał się ponownie intensywnie przeżuwając posiłek. - Uciekłem jak reszta i staram się przeżyć.
Scarlet patrzyła na reakcję młodych, po czym zapytała:
- Sam? Nie myślisz chyba, że ci uwierzymy, dzieciaku.
- Nie sam.
- Chłopak opuścił wzrok na kanapkę. - Było nas więcej… uciekinierów.
- I co się z nimi stało?
- Scarlet rozejrzała się odruchowo.
Wokół panował spokój, za to Roma i Igo byli coraz bliżej obozu. Chłopak spojrzał na kanapkę jakby w niej szukając odpowiedzi.
- Część złapano. - Odpowiedział cicho po dłuższej chwili.
- Nie jesteś zbyt rozmowny. - Westchnęła Blind, patrząc na swoje towarzyszki.

Młody podniósł wzrok akurat w momencie, w którym na polanę weszła Roma z Igo. Ruda zaskoczona utkwiła spojrzenie w siedzącym pod drzewem chłopaku, a potem w Scarlet. Archie uznał to chyba za dobry moment by się zerwać, ale zarówno Scarlet jak i Roma wycelowaly w niego broń.
- Spokojnie, młody. Gdzie ci się tak spieszy. - Zerknęła na Blind. - Skąd żeś go wytrzasnęła?
- Chłopaki mają do mnie słabość. Sama wiesz.
- Parsknęła Scarlet wesoło, po czym powiedziała do dzieciaka. - Nic ci nie zrobimy, jak nie będziesz robił numerów. Puścimy cię jak będziemy odjeżdżać, żebyś nie mógł powiadomić swojej paczki.
- Moja paczka się do was nie zbliży.
- Archie usiadł z powrotem na ziemi. Zerknął na chwilę na Laurę, ale szybko opuścił wzrok widząc że dziewczynka znów się schowała. - Unikamy dorosłych.
- Dzieciaki?
- zdziwiła się Scarlet - Ile was jest?
Archie wyraźnie się speszył. Spojrzał na swoje dłonie, a Blind zobaczyła jak kolejne zgina i rozprostowuje palce.
-... Dużo? - Podniósł na nią wzrok lekko rozgniewany faktem, że nie może podać konkretnej ilości.

Scarlet zmarszczyła brwi. Banda dzieciaków, o które nikt nie dba, które zrobiłyby pewnie wszystko za ciepły kąt do spania i coś do zjedzenia. Idealni rekruci dla Jednookiego... ale ona nie zamierzała tego tematu pociągnąć.
Na chwilę zapadła niezręczna cisza. Archie zamiast dojeść kanapkę schował pół do kieszeni. Roma w tym czasie zabrała się za swoją część posiłku, choć widać było że je bez przekonania. Chłopiec skupił wzrok na skrzyniach przy motorze Morgany.
- Są Panie lekarzami?
Blind nie odpowiedziała. Ona lekarzem nie była. Jeśli Morgana chciała, mogła się przyznać.
- Nie jesteśmy lekarzami, ale co nieco potrafimy. - Alchemiczka odpaliła kolejny papieros. - Czemu pytasz?
- Jedna z dziewczyn…
- chłopak znowu opuścił wzrok - … źle się czuje. Mogłyby Panie pomóc? Jakby co mogę się odwdzięczyć.
Morgana spojrzała na Scarlet pytająco.
- Żadna z nas lekarzem nie jest, mały - powiedziała wreszcie Blind - Możemy spojrzeć, ale jaką mamy gwarancję, że nie wciągasz nas w pułapkę? I czym niby mógłbyś się odwdzięczyć?
Chłopak wziął głęboki oddech.
- Przyprowadzę ją w neutralne miejsce. - Słychać było, że Archie powtarza po kimś formułę. Po chwili dodał już cicho po swojemu. - Znam teren.
Scarlet spojrzała na Morganę.
- Piszesz się na to?
Alchemiczka przez dłuższą chwilę zastanawiała się.
- Jakie miejsce proponujesz?
- Piętnastą przecznicę drugiego kręgu.
- Archie wyraźnie się rozchmurzył. - To biedniejszy region, jest tam dosyć pusto.
- To po drodze.
- Morgana spojrzała na Scarlet. - Kiedyś był tam niewielki obszar rolniczy, rzeczywiście nie ma tam zbyt wielu łupów.
- Jest tam taki duży budynek z zawalonym dachem. Nikt się tam nie zapuszcza.
- Chłopak był coraz bardziej rozentuzjazmowany. - Jest bezpieczny.
- Dobra, jeśli będzie bezpiecznie możemy tam nawet przenocować, prawda?
- Ruda spojrzała na Hanlon, a ta odpowiedziała twierdząco skinieniem. - Jednak jeśli coś nam będzie tam śmierdzieć, jedziemy dalej i radźcie sobie sami.
- Ta jest. - Archie spojrzał na Scarlet czekając na jej decyzję.
- No to postanowione. Spadaj do swoich mały, przyjdźcie tam przed zmrokiem. - Podsumowała rozmowę Blind.
Chłopak momentalnie się poderwał i już po chwili zniknął między krzakami. Na polanie ponownie zapadła cisza.
- Dzieciak chyba naprawdę się co nieco orientuje. - Morgana sięgnęła po resztę kanapki. Laura lekko pochmurna wyszła w końcu zza pleców mamy i sama też zabrała się za jedzenie, choć robiła to bez apetytu.
Blind przysiadła obok ze swoją kanapką.
- Co tam, młoda? - zagadnęła.
- Ten chłopiec był dziwny. - Laura odezwała się szeptem nie patrząc na Scarlet.
- A co było w nim dziwnego? Poza tym, że był chłopcem? - zapytała Blind, gryząc kanapkę.
- Był… zaniedbany i niemiły. - Laura wydęła policzki. - Mama powinna mu zwrócić uwagę.
- Obawiam się, że on nie ma mamy. Ani taty. Tak jak inne dzieciaki, które z nim się pętają. Dlatego potrzebuje pomocy twojej mamy.

Laura spojrzała zaskoczona na Scarlet, a potem na Morganę.
- Ale… wszyscy mają mamę. - Dziewczynka wyglądała jakby ktoś właśnie próbował zburzyć podstawy jej światopoglądu.
- Niektórzy mają je za krótko. - Alchemiczka potarmosiła włosy córki i podniosła się z ziemi. - Jedziemy dalej?
- Ano. -
Powiedziała Scarlet, by nie dać czasu dziewczynce na rozwinięcie tych słów dalej.

Laura spojrzała na ciocię i mamę, ale widząc że się zbierają nie odezwała się nawet słowem, tylko grzecznie załadowała się na swoje krzesełko.

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 28-12-2017, 11:13   #36
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Na miejsce dotarły jeszcze przed zmrokiem. Interesująca je przecznica prowadziła wprost do centralnie ulokowanych dawnych terenów ogrodniczych. Wzdłuż dosyć szerokiej ulicy stały większe i mniejsze murowane spichlerze. Mimo to bez trudu zlokalizowały ten, o który pewnie chodziło Archiemu.


Budynek nie był bardzo duży, ale zgodnie z opisem miał zapadniętą kalenicę. Z tego co udało się Scarlet zaobserwować teren był całkowicie jałowy jeśli chodzi o cruor. Dopiero dalej, na terenie dawnych pól dostrzegała elementy z cennego surowca, prawdopodobnie stanowiące część maszyn rolniczych. Głównie dzięki temu dostrzegła zbliżającą się pomału w ich kierunku, znajomą sylwetkę dragona.
Uśmiechnęła się i omal nie podniosła dłoni na powitanie. Przypomniała sobie jednak, że jej towarzyszki go nie widzą i... pewnie nie ucieszyłyby się ze świadomości, że towarzyszy im niewidzialny przedstawiciel innej rasy. Uichi nie miał takich oporów. Dotarł do nich nim zdążyły zsiąść z motocykli i przysiadł na pobliskiej gałęzi, po czym radośnie pomachał do Scarlet. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, choć szybko zwróciła spojrzenie na towarzyszkę.

- To co czekamy to na tego chłopaka? - Roma wygasiła maszynę i rozejrzała się po okolicy. - Trzeba by sprawdzić teren, czy to jednak nie zasadzka.
- Mogę zrobić obchód. - Zaproponowała z dziwnym entuzjazmem Blind.
Ruda spojrzała na nią podejrzliwie, pomagając zsiąść z motoru Morganie.
- Tylko weź z sobą Igo.
- Jasne, jasne.
Blind gdy tylko w towarzystwie Igo opuściła obozowisko, rozejrzała się czy Uichi podąża za nimi. Dragon nawet zeskoczył z gałęzi i spokojnym krokiem ruszył obok tak by nie wpadać na niczego niespodziewającego się golema.
- Igo, dopóki nie wrócimy, nie przejmuj się tym co mówię. Muszę pomyśleć na głos. - poleciła golemowi, po czym skierowała wzrok na Uichiego - Co słychać, raport zdany?
Dragon zbliżył się do niej i nachylił do jej ucha.
- Twój golem mnie nie widzi, ale usłyszy. - Scarlet poczuła jak wargi mężczyzny przesunęły się po jej małżowinie gdy odezwał się do niej szeptem.
- Idź przodem Igo. Pozostawaj w zasięgu wzroku. - Powiedziała, delikatnie głaszcząc Uichiego po policzku i nieco zwalniając kroku.

Golem wyprzedził ją i już po chwili maszerował równym krokiem kilkanaście stóp przed nią. W tym czasie dragon ucałował głaszczącą go dłoń.
- Więc? - ponagliła go, uśmiechając się znów.
- Tak, zdałem raport. - Uichi odsunął się i spokojnym krokiem szedł obok niej. - A wy czemu się tu zatrzymujecie? Jeszcze jest dosyć wcześnie.
- Jest tu grupa dzieciaków, podobno jeden z nich potrzebuje pomocy. Tu się umówiliśmy. - Powiedziała cicho.
- Hmm…. Rzeczywiście jest. - Uśmiechnął się. - Z dwa tuziny.
Blind skinęła głową, bo i co więcej miała powiedzieć?
- Mam nadzieję, że to nie zasadzka.
- Z dzieciakami nigdy nie wiadomo. - Scarlet poczuła chłodny dotyk na swoich plecach. - Jest dużo lepiej.
- Czyżbyś nie umiał doczekać się pełni mojej sprawności? - zaśmiała się cicho Blind.
- Aż tak to widać? - W głosie Uichiego także pojawiło się rozbawienie. Okolica wydawała się być dosyć spokojna. Jakieś osobniki przenoszące cruor widziała dopiero w odległych o przecznicę lub dwie budynkach. Idący przed nimi Igo, regularnie oglądał się upewniając się, że nie zgubił swojej Pani.
- Raczej nie jesteśmy aż tak różni - powiedziała ciepło, po czym dodała - Opowiesz mi coś o sobie? O tym, czym się zajmowałeś... zanim zostałeś moim aniołem stróżem?
- Jeśli ty mi w zamian opowiesz o sobie. - Dłoń Uichiego sięgnęła do jej włosów, przeczesując je.
- Wiele już wiesz. Nie jestem szczególnie tajemnicza, ale czemu nie, możemy się tak umówić. - Powiedziała z uśmiechem. - Będziesz miał więcej danych do raportu.
- A ja cały czas mam wrażenie, że chętnie wymykasz się od odpowiedzi. - Dłoń dragona zsunęła się na jej szyję, gładząc ją delikatnie. - Jak mówiłem byłem badaczem, naukowcem. Odruchowo zwolniła kroku.
- A twoja specjalizacja to...? - zapytała Blind, odchylając lekko szyję, by ułatwić mu dostęp i delektować się pieszczotą.
- Na początku zajmowałem się wydarzeniami sprzed wielkiego upadku, a ostatnio waszą wojną. - Uichi wsunął palce za jej kołnierzyk, poczuła jak naparł na materiał trochę jakby chciał go z niej zerwać.
Uśmiechnęła się lekko, lecz napotkawszy wzrok Igo, pohamowała się.
- Chętnie dowiem się, jakie są twoje przemyślenia na ten temat, ale zaraz skończymy obchód i będę musiała wrócić do grupy. Ale pewnie wezmę nocną wartę... - pozwoliła sobie pogładzić go po ramieniu, po czym dodała - Masz szansę na jedno szybkie pytanie do mnie teraz.
- Czym się zajmujesz? Bo że nie jesteś alchemikiem już powiedziałaś. - Dragon puścił jej szyję po czym chwycił jej dłoń.
Czuła znów to promieniujące od niego uczucie chłodu, które obecnie było niezwykle przyjemnym doświadczeniem.
- Gdy nie jestem aktualnie przymuszona do wykonywania misji dla byłego? - Uśmiechnęła się z rozbawieniem, po czym odpowiedziała - Szukam golemów, które przetrwały wojnę, a o których ludzie zapomnieli. Moja zdolność... jest w tym bardzo pomocna.
- I co z nimi robisz? - Poczuła pocałunek na swoim nadgarstku, a chwilę potem lekkie ugryzienie. Całe jej ciało przeszedł dreszcz. Przygryzła wargę i stanęła, patrząc na mężczyznę z błyskiem pożądania w oczach.
- Sprzedaję. Oddaję ludziom. - odpowiedziała cicho, po czym dodała - Powinnam... iść.
- Powinnaś. - Dragon uśmiechnął się szeroko i nim zdążyła zareagować pociągnął ją dociskając do pobliskiego drzewa. Przywarł do nie niej całym ciałem i pocałował bez skrupułów wsuwając język w jej usta. Scarlet poczuła jak coś twardego opiera się o jej brzuch.

- Pani?! - Głos Igo przebił się przez odgłosy pocałunków, a chwilę później usłyszała jego kroki, zmierzające w ich stronę.
Blind z trudem oderwała usta.
- Tu jestem. Poczekaj chwilę, Igo. Potrzeba. - Wyrzuciła z siebie, po czym znów pocałowała Uichiego pożądliwie.
Dragon obrócił ją płynnym ruchem, tak że piersiami oparła się o drzewo. Scarlet poczuła przez spodnie jak jego męskość napiera na jej pośladki.
- Jaka potrzeba? - Jego rozbawiony głos pojawił się tuż przy jej uchu.
Zamruczała, pospiesznie rozpinając spodnie tak, że opadły jej do kolan. Otarła się pośladkami o męskość kochanka.
- Pilna. - Odpowiedziała cicho.
Uichi chwycił mocno jej okryte koszulą piersi odsuwając od niej na chwilę biodra.
- Wydawało mi się, że chciałaś zaczekać do nocy. - Scarlet poczuła jak delikatnie kąsnął jej ucho, a sekundę później wbił się wprost w jej grotę rozkoszy.
Jęknęła cicho, gdy poczuła go w sobie. Nie był delikatny, ale też ona miała chyba słabość do brutalnych pieszczot.
- To twoja... wina... - wyszeptała, dodając. - Musimy się spieszyć... Och... taaaak.
- Hm… moja wina? - Dragon zsunął dłonie na jej biodra i przytrzymując ją mocno, przyspieszył. - Jeśli chcesz…. mogę przestać.

- Pani? - Głos Igo wskazywał na to, że golem stoi dosyć blisko, jednak posłusznie nie podchodził bliżej.
- Poczekaj Igo... - rzekła, z trudem panując nad głosem. - Może zacznij zbierać chrust... na opał. Ja tu będę... - powiedziała, po czym zagryzła zęby a dłoni kochanka, by dać mu do zrozumienia co myśli o jego propozycji.
Uichi ugryzł ją w odpowiedzi w szyję, dociskając jej ciało do drzewa. Poczuła jak nierówna kora wbija się w jej odsłonięte podbrzusze i twarz. Na szczęście Igo grzecznie ruszył na poszukiwanie czegoś na opał, bo inaczej bez trudu dostrzegłby jak drzewo porusza się i trzeszczy przy każdym pchnięciu dragona. Blind zagryzła zęby na własnej dłoni, by nie jęczeć głośno, gdy kochanek przeszywał ją swoją lancą.
Mężczyzna po chwili doszedł w niej, najwyraźniej biorąc sobie do serca polecenie pośpiechu. Scarlet poczuła jak nagle sztywnieje, mocno dociskając ją do siebie.
Choć sama nie doznała szczytu, musiała przyznać, że nawet tak krótka chwila wspólnych rozkoszy sprawiła jej przyjemność. Blind zamruczała, gdy mężczyzna wysuwał się z niej.
- Bardzo... naukowe podejście, bardzo. - szepnęła z uśmiechem, wycierając się pospiesznie i ubierając znów spodnie.
- Jestem ciekaw kiedy dasz się wziąć przy nich wszystkich. - Uichi przeczesał jej włosy i odsunął się.
Mina Blind musiała być teraz wybitnie zabawna, bo nawet dragon się uśmiechnął, a ona poczuła jak zaczyna się rumienić.
- Nie podpuszczaj mnie. - Prychnęła, choć nie było w tym złości. Poprawiła ubranie i niechętnie ruszyła na poszukiwanie Igo.
Uichi nie ruszył za nią, zamiast tego zabrał się za ogarnianie własnego odzienia.

Golema znalazła kilkanaście stóp dalej, miał już przy sobie całkiem dużo różnego typu gałązek.
- Pani. - Wyraźnie ucieszył się, że Blind nic nie dolega.
- Dobra robota - pochwaliła go, po czym dodała - Wracamy, Igo.

Golem przytaknął i posłusznie ruszył za swoją właścicielką. Gdy udało się im dotrzeć do obozu zrobiło się już całkiem ciemno. Roma skorzystała z okazji i zabrała się za zmianę opatrunków Morgany. Gdy tylko podeszła Ruda odwróciła się w jej stronę, na chwilę przerywając pracę.
- Co tak długo? - Jej wzrok zatrzymał się na niesionym przez Igo chruście. - O ale przynajmniej zrobiliście coś pożytecznego. Sprawdziłam ten budynek, rzeczywiście nie wygląda by ktokolwiek go używał.
- Brzmi dobrze, ale zachowajcie czujność. - Przestrzegła Blind, po czym podeszła do Laury. - Co na obiad, psze pani?
- Gulasz… - Mała nadal wydawała się być w pochmurnym nastroju. Wyraźnie coś męczyło jej główkę. Po dłuższej chwili, spędzonej na mieszaniu zawartości garnka spojrzała na Blind i odezwała się cicho. - Ciociu co znaczy, że niektórzy mają mamy za krótko.
Scarlet popatrzyła odruchowo na Morganę, by szukać u niej ratunku, lecz alchemiczka byłą zajęta opatrywaniem.
- No więc tego... - Blind usiadła obok. Nie umiała rozmawiać z dziećmi, ale jakoś tak wewnętrznie była przeciwna okłamywaniu małej. - Widzisz... Teoretycznie rodzice powinni zajmować się dzieckiem dopóki samo nie będzie dorosłe i nie będzie mogło mieć własnych dzieci, jednak... wiesz co to śmierć prawda? Śmierci nie da się zaplanować. Zdarzają się wypadki... różne straszne rzeczy i może się zdarzyć tak, że dziecko zostaje oddzielone, albo co gorsza jego rodzice giną. - Blind westchnęła. - Moja mama umarła jak miałam 3 lata. Prawie jej nie pamiętam. Nie mam nawet zdjęcia, bo mój dom spłonął w trakcie walk i pewnie coś podobnego spotkało tego chłopca.
Laura zerknęła na mamę po czym jeszcze bardziej ściszyła głos.
- Ale czemu jest tutaj? To straszne miejsce. Są źli ludzie, tacy jak ci co chcieli mnie zabrać. - Dziewczynka mówiła tak by tylko Blind mogła ją usłyszeć. - A toż są ciocie. Mama czasem zostawiała mnie z ciociami.
- Ale ciocie to... znajome twojej mamy. Trzyletnie dziecko jak ja wtedy nie ma znajomych. Gdyby nie to, że mój tata był wtedy gdzieś indziej i odszukał mnie, pewnie skończyłabym jak te dzieciaki... albo i gorzej. - dodała, przypominając sobie o własnej ułomności.
- A jak skończyły? - Laura wyraźnie się czymś zaniepokoiła.
- Są sami, bez mam. Radza sobie, bo żyją w grupie, ale... wiesz, dzieci nie powinny musieć troszczyć się o pewne rzeczy... powinni im to zapewniać dorośli... jak choćby dbanie o ich zdrowie czy żeby miały coś do jedzenia zawsze.
Laura zakręciła palnik, wyłączając ogień pod gulaszem. Chwilę siedziała w milczeniu, po czym spojrzała na Scarlet przeszklonymi oczami.
- Czyli jak mamy nie będzie, też zostanę sama?
Blind pokręciła głową.
- Wypytujesz mnie żeby się nad sobą użalać, czy żeby wiedzieć? - burknęła i dodała z pretensją - Bo nie słuchałaś. Ty masz ciocie, sama to zauważyłaś. Ciocie się tobą zajmą gdyby coś się stało. Ot choćby masz ciocię Romę i mnie. Poza tym twojej mamie nic się nie powinno stać, dbamy o nią. Wszystkie. Ty też. Prawda?

Laura spojrzała na nią zaskoczona. Przez chwilę wydawało się, że wybuchnie płaczem, ale zamiast tego mała wytarła szybko oczy i uśmiechnęła się do Scarlet.
- Yhym. - Przytaknęła, chyba tak odpowiadając na ostatnie pytanie.
- Podasz miski dla mamy i Romy? - zapytała Blind, by zmienić temat.
Mała przytaknęła i szybko napełniła miski. Jedną podała Scarlet, a z dwoma kolejnymi człapiąc ostrożnie ruszyła w kierunku Romy i Morgany. Jedną podała od razu swojej mamie, z drugą zaczekała, aż Ruda skończy wiązać bandaże.
Blind tymczasem przygotowała porcje dla siebie i dla dziewczynki. Miała ochotę powiedzieć jej, że w najgorszym wypadku jest też jej ojciec, lecz złożyła obietnicę Morganie. Zaczekała aż Laura wróci na swoje miejsce i razem zaczęły jeść w milczeniu.

Dziewczynka zjadła posłusznie nie wypytując już o nic łowczyni. Widać było, że mimo wszystko poczuła ulgę i mocno przejęła się obowiązkiem dbania o mamę. Szybko zgłosiła się do posprzątania po obiedzie i kobiety miały chwilę dla siebie.
 
Aiko jest offline  
Stary 20-01-2018, 13:44   #37
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Uichi pojawił się po dłuższej chwili w uporządkowanych szatach. Rozsiadł się wygodnie pod jednym z drzew nie zważając na to, że rozchylona tkanina, odsłaniała jego wytatuowaną pierś i z zaciekawieniem przysłuchiwał się kobietom. Roma i Morgana w tym czasie zajęły się dyskusją na temat sposobu w jaki został wykonany Igo i Blind była pewna, że jest to kontynuacja przerwanej wcześniej rozmowy.
To nie podobało się Scarlet. Zarówno fakt, że Roma mówi Morganie o golemie, jak i to że dragon wszystko słyszał. Igo był wyjątkowy nawet jeśli nie został obdarzony własną wolą. Dla samej Blind zresztą jego wartość była bezcenna, toteż teraz najeżyła się i fuknęła:
- Roma, jak zjadłaś, to może pobawisz się w strażnika? Przypominam, że to miejsce może być zasadzką.
Zarówno wzrok Romy jak i Uichiego skupiły się na niej. W obu zobaczyła charakterystyczna podejrzliwość.
- Dobra, już idę. - Ruda podniosła się z ziemi. - Mogę wziąć z sobą Igo?
- Taa
- mruknęła Scarlet, skupiając się na swojej misce.
Gdy tylko Roma ruszyła na zwiad. Laura poderwała się i podbiegła do swojej mamy.
- Uczeszesz mnie?
- Jasne
. - Morgana nieporadnie zabrała się za czesanie córki jedną ręką. W tym czasie Uichi podniósł się ze swego miejsca i podszedł do Scarlet. Dragon poruszał się nienaturalnie cicho, trochę jakby płynął w powietrzu, a nie szedł. Przysiadł tuż za Scarlet opierając brodę o jej ramię.
Przysunęła dłoń do jego ciała i delikatnie dotknęła uda, jednak nie zrobiła nic więcej, by nie zdradzić obecności niezwykłego towarzysza. Zastanawiała się też skąd ta nagła potrzeba bliskości.

Igo i Roma powoli zamykali obchód wokół obozowiska, gdy Scarlet usłyszała przy swoim uchu cichy szept.
- Przyszli. - Chłodny oddech dragona przyjemnie podrażnił jej skórę. Jeszcze przez chwilę nic się nie działo. Do uszu Scarlet nie dochodził nawet najmniejszy szelest. W końcu, usłyszała dźwięk pękającej gałązki, a chwilę później z krzaków wynurzyła się znajoma chłopięca twarz.
- Dotarliśmy. - Archie wyglądał na mocno zasapanego.
Blind poprawiła broń, lecz nic nie rzekła. Tu inicjatywa należała do Morgany.
- To ją tu przyprowadźcie. - Alchemiczka, skończyła wiązać kucyk na głowie swojej córki.
- A nie może Pani podejść? - Chłopak wyraźnie się speszył.
- Tu jest światło, będzie prościej. Jak wam nie pasuje, to nie musimy jej pomagać. - Morgana podniosła się i podeszła do swoich kufrów, po czym odpięła jeden z nich. Archie przez chwilę się nad czymś zastanawiał, po czym obrócił się i szybko pobiegł między krzaki. Alchemiczka obróciła się i spojrzała na zarośla za którymi zniknął. - Tak chyba będzie bezpieczniej.
- Zdecydowanie. Nie daj się nigdzie ciągnąć i staraj się stawać tak by w razie czego dać mi czysty strzał. Laura trzymaj się blisko Igo.
- Poinstruowała Blind beznamiętnie. Laura przytaknęła i schowała się za golemem, który przed chwilą wrócił wraz z Romą.

Po kilku minutach pojawił się Archie wraz z jakimś innym chłopakiem. Przyprowadzili dziewczynę, która ewidentnie zwijała się z bólu. Ułożyli ją niedaleko ogniska, a Morgana od razu przysiadła obok. Chwilę przyglądała się dziewczynie zaglądając jej w źrenice i do ust. W całej skulonej postawie dziewczyny Scarlet dostrzegała coś bardzo znajomego. Alchemiczka delikatnie nacisnęła brzuch dziewczyny i po chwili uśmiechnęła się
- Zostawcie nas same. - Morgana podniosła wzrok na chłopaków, a ci spojrzeli na siebie niepewnie.
- Ale my nie zostawiamy swoich. - Archie wyprostował się jak żołnierz.
- Wtedy jej nie pomogę. - Morgana wzruszyła się ramionami i odsunęła się od dziewczyny.
Chłopcy popatrzyli na siebie, na chwilę obrócili się coś szepcząc.
- No dobrze. - Archie zgarnął kumpla i wycofał się między krzaki.
Morgana odczekała chwilę i dopiero się odezwała.
- Roma, upewniłabyś się że nasi panowie nie podglądają? - Gdy Ruda przytaknęła i podeszła w stronę krzaków, zwróciła się do Scarlet. - Kojarzysz Matricarii? Będę go potrzebowała, a niestety to co dostałam od was jest już na wykończeniu.
Blind nie odpowiedziała od razu, przyglądając się dziewczynie.
- Co jej jest? - zapytała, sięgając do kieszeni płaszcza, gdzie miała kilka zwiędłych już listków.
Alchemiczka spojrzała na Scarlet i uśmiechnęła się.
- To co każdej kobiecie raz w miesiącu. - Mrugnęła do łowczyni i podeszła do swojego motocykla, po chwili wydobyła zestaw, który miała przy sobie chyba każda mieszkanka Origo. - Znosi to dosyć ciężko, więc przygotujemy jej napar, dobrze?
Blind spochmurniała.
- Skoro nie umiera od tego, bez sensu tracić na nią leki, których za wiele nie mamy. Odeślij ją do dzieciaków. Marnują nasz czas takimi pierdołami.
Morgana wzruszyła ramionami.
- Jak uważasz. Ja spróbuję ją lekko ogarnąć i wyjaśnić w czym rzecz. Pewnie jest najstarsza i reszta dzieciaków jeszcze nie wie co się dzieje. - Alchemiczka rozejrzała się po okolicy. - Jakby co mogę się przejść i poszukać Matricarii. Pamiętaj, że w zamian może nam podpowiedzą jakąś trasę, a na razie nie wygląda na to by zamierzały sprawiać nam kłopoty.
- Mogą też sprowadzić na nas czyjąś uwagę. Poradzimy sobie bez nich.
- Powiedziała sucho Blind, po czym dodała - Chyba że chcesz bardzo jej zrobić ten napar, to twoja decyzja.
Morgana zerknęła w kierunku, chowającej się za golemem córki.
- Chcę jej pomóc. - Alchemiczka przysiadła przy dziewczynie i rozpoczęła spokojny wywiad, wypełniony pytaniami, kiedy się zaczęło, co ją dokładnie boli i temu podobnymi.

Po chwili namysłu Scarlet podała jej liście i wróciła na swoją pozycję, by ubezpieczać działania Morgany. Alchemiczka nastawiła napar i pomogła dziewczynie się ogarnąć. Na spokojnie tłumaczyłą jej co się właściwie dzieje i jak ma sobie z tym radzić. Gdy tylko Scarlet odeszła kawałek Uichi przywarł do niej opierając swoją brodę o jej ramię. Jego dłonie delikatnie błądziły po jej plecach, gdzie ruch ten mógł pozostać niezauważony dla reszty.
Blind westchnęła cicho, rozluźniając się nieco.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172