Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-09-2017, 12:14   #11
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Spacerując przez las (choć w dość szybkim tempie, nikt nie miał ochoty spotkać kolejnego wyjowilka), Alicja podpytywała nowego kompana o to i owo. Przede wszystkim - kim on w ogóle był? Otóż okazało się, że służył Czerwonej Królowej (co od razu dziewczynę trochę zmartwiło, z uwagi na ich historię, ale starała nie dać tego po sobie poznać). Patrolował ziemie jej królestwa na swym wiernym koniu (którego nigdzie nie było zresztą widać, lecz Alicja wyczuwała że lepiej nie podnosić tego tematu), dbając o ład i porządek. Ot, jak to żołnierz. Był jednak zmartwiony tym, że od dawna nie dotarł do niego żaden nowy rozkaz. Gołębie pocztowe, które wysyłał do zamku nie wracały, w efekcie nie miał już nawet żadnych gołębi, żeby wysłać nimi zapytanie, co stało się z poprzednimi gołębiami.
O przyjęciach Kapelusznika Kawalerzysta słyszał niewiele. Ot, tyle że były szaleńczo nudne. Tylko herbata, herbata i potworne wiersze gospodarza. A jednak goście przychodzili na herbatkę bardzo chętnie: Marcowy Zając ze swą żoną, Księżna z takim czy innym młodzieńcem, Suseł praktycznie u Kapelusznika sypiał. Żołnierz nie miał pojęcia dlaczego.
I wędrowali tak i wędrowali, aż trafili na rozstaje dróg, gdzie ktoś bardzo uczynnie pozostawił drogowskaz.


1

V. Przerwana lekcja etykiety



Alicję obudziło pukanie do drzwi i usłużny głos Berty.
- Panienko, pora wstawać.
Rozespana dziewczyna pamiętała mgliście dziwny sen z mostami, szkotami i… wilkami, chyba. Mara szybko jednak rozmywała się pod naporem codzienności. Trzeba było się szybko przygotować na śniadanie i pożegnanie z siostrą.
Uściskom i całusom nie było końca gdy po skończonym posiłku Lizzie i William podziękowali za gościnę i zebrali się do powrotu. Dina nie została odkryta przez matkę ani ojca co dawało nadzieję, że przy kolejnych odwiedzinach również się pojawi.


Popołudnie nie jawiło się specjalnie ciekawie. Lekcje u pani Proppery były najnudniejszym z obowiązków, jakich doświadczała Alicja. Oczywiście, uczyła się czegoś za każdym razem (uważała bowiem, że kobieta powinna wiedzieć tyle samo co mężczyzna, a nawet i więcej), ale nie miałaby nic przeciwko temu, by ta nauka była trochę bardziej ekscytująca. Niestety o swojej nauczycielce mogła powiedzieć wiele, ale słowo “ekscytująca” nie padłoby w tym sprawozdaniu ani jeden raz. Pani Proppery już jakiś czas temu osiągnęła ten wiek, że nie wypadało już pytać o konkretne liczby. Była stateczną mężatką z dwójką dzieci i lekcje prowadziła w mieszkaniu swojego małżonka.


2

Panna Liddell nie była jej jedyną uczennicą. Nauczycielka prowadziła swe lekcje w małych grupach, wychodząc z przekonania, że etykieta służy godnemu poruszaniu się w towarzystwie - jak zatem można jej uczyć sam na sam? Alicji towarzyszyła Hanna Cartwright, korpulentna ale sympatyczna rówieśniczka i Jenna Clark, młodsza lecz bardzo zadufana w sobie arystokratka z gentry. Kiedy tylko Alicja dotarła do mieszkania pani Proppery, czekająca tam już Hanna uwiesiła się jej na ręce i podenerwowanym szeptem oznajmiła jej.
- Pani Proppery jest na ciebie zła - ostrzegła. Ale za co? Tego już Cartwright nie wiedziała. Alicja przynajmniej zdążyła się psychicznie przygotować na marsową minę guwernantki i oschły ton jej nagany.
- Panno Liddell - zaczęła, potrząsając jakąś kopertą. - Proszę wyjaśnić swojemu adoratorowi, że nie jestem urzędem pocztowym i nie będę dostarczać pannie miłosnych liścików. To nie uchodzi.


____________________________
1 - grafika zaczerpnięta z bloga Hostess with the Mostess® Daily Blog
2 - obraz "Guwernantka" autorstwa Auguste'a Josepha Marie De Merssemana
 
Zapatashura jest offline  
Stary 25-09-2017, 08:49   #12
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Alicja zarumieniła się.
- Ale to musi być pomyłka. Ja nie mam adoratorów, proszę pani - powiedziała zgodnie z prawdą.

Nikt nigdy o nią nie zabiegał, chyba żeby liczyć domniemanych kandydatów na męża, których czasem ojciec zapraszał na obiad. Ostatni jednak po tym jak zaczęli rozmawiać o pogodzie, a ona zaczęła mu tłumaczyć, że tęcza to zjawisko atmosferyczne a nie uśmiech od Boga, wyszedł nawet się nie żegnając. Mata była wtedy bardzo zła na córkę. Nie, ten człowiek - chyba Robert miał na imię - raczej by do niej nie napisał.
- Doprawdy? - nie dowierzała guwernantka. - “Do przekazania Alicji Liddell” - zacytowała adresata koperty.
- To jeszcze nie oznacza, że to od mężczyzny.
- odpowiedziała dziewczyna spokojnie - Przepraszam panią za ten kłopot. Nie byłam świadoma, że ktoś zechce zająć pani cenny czas przekazując korespondencję do mnie. - dygnęła, jak chyba powinna w takim momencie.
Pani Proppery tupnęła nogą raz, potem drugi, aż w końcu stwierdziła.
- Wierzę pani, panno Liddell. Przekażę pannie kopertę po zajęciach, zgoda?
- Oczywiście, dziękuję
. - odparła, znów dygając pokornie, choć ciekawość aż ją pożerała.

Lekcja zaczęła się tuż po przybyciu Jenna'y, która zawsze przychodziła na ostatnią chwilę. W jej świecie byłoby to poniżej jej godności, gdyby musiała czekać na jakąś guwernantkę. Wykład dotyczył etykiety przy stole i zaczął się od samego przygotowania rzeczonego stołu. Clark od razu się obruszyła, twierdząc że od układania talerzy ma służbę, na co pani Proppery surowo wyjaśniła, że służbę trzeba pilnować i wiedzieć, kiedy ta popełnia błędy.
Kluczową kwestią było oświetlenie. Goście nie mogli przecież jeść po ciemku. Preferowaną formą oświetlenia były lampy na ścianach, świece ustawione na stole nie tylko tworzyły ryzyko zajęcia się przez obrus ogniem, ale też zasłaniały nawzajem gości. Goście musieli zaś się wzajemnie widzieć przez co ozdoby kwiatowe powinny być niskie i nie ostentacyjne. W przypadku dużych przyjęć przy każdym krześle powinna znajdować się karteczka z nazwiskiem, tak aby uniknąć chaotycznego dobierania miejsc. Zastawa musiała zaś składać się z talerza, dwóch dużych noży, małego nożyka i widelczyka do ryb, trzech dużych widelców, łyżki do zupy, widelczyka do ostryg oraz kieliszka na wodę, z czego noże, widelczyk do ostryg i kieliszek powinny być ustawione po prawej stronie talerza, a cała reszta po lewej.

Alicja to wszystko wiedziała, bowiem często sama pomagała nakładać do stołu (cokolwiek o takich praktykach mogłaby sobie pomyśleć Jenna). Trudno jej zatem było uznać ten wykład za ciekawy. Pani Proppery przeszła do zasad zachowania przy obiedzie, w tym dopuszczalnych tematów rozmów. Mężczyźni na obiadach często załatwiali pewne sprawy “pod stołem”, jak to ujęła guwernantka, ale damom nie wypadało doszukiwać się podtekstów politycznych ani biznesowych.

Następnie przyszła pora na etykietę przy podwieczorku, ale tego już dziewczyna nawet specjalnie nie słuchała. Lekcje u pana Stiyuda były ciekawsze, a przecież sprowadzały się do podsumowywania rzędów liczb. Na szczęście nagrodą za cierpliwość był list, który guwernantka wręczyła na końcu Alicji.
- Rozumiem, że jestem osobą godną zaufanie i powszechnie szanowaną, ale pozostawianie takich listów osobom postronnym jest nierozważne - strofowała uczennicę, jakby to była jej wina. - Proszę sobie tylko wyobrazić co by się stało, gdyby ktoś taką wiadomość przeczytał?
Pokiwała głową, wiedząc, że kobieta chce się poczuć ważna i... zagłuszyć swoją ciekawość przeświadczeniem, że uczyniła szlachetnie.
- Bardzo pani dziękuję. - mówiła, dygając raz za razem - Gdy tylko dowiem się, kto napisał ten list, zwrócę uwagę adresatowi. Jeszcze raz bardzo panią przepraszam za to.

Przed guwernantką nie wypadało otwierać koperty. W dorożce, pod czujnym okiem gosposi Proust, czytanie takiej korespondencji mogłoby się skończyć nieprzyjemnościami. Alicję zżerała przez to ciekawość, ale musiała wytrzymać drogę do domu. Dopiero tam, pod pozorem odłożenia książek i przygotowania do obiadu, dziewczyna zamknęła się sama w swoim pokoju i wyciągnęła kopertę, sprawdzając kto jest jej nadawcą, a dopiero potem wyjmując list. Przebiegła wzrokiem po napisanych wprawną ręką linijkach listu.

Cytat:
Szanowna Panno Alicjo Liddell

Pragnę ze szczerego serca przeprosić, jeśli wyrządziłem Pannie jakąkolwiek przykrość, uraziłem słowem, czynem bądź zaniechaniem. Moje intencje w stosunku do Panny są czyste i jeśli znalazłaby Panna w swym sercu przebaczenie dla mojej osoby, to śmiem prosić o danie mi drugiej szansy. Powiadają bowiem, że człowiek ma jeno jedną okazję by wywrzeć pierwsze wrażenie, ale całe życie by je potem poprawić.
Dlatego oferuję zaproszenie dla Panny i Jej przyzwoitki do dowolnego teatru, opery lub muzeum w Londynie, jeżeli zechce mnie jeszcze Panna zobaczyć.

Z uniżeniem,
Angus McIvory
Alicja nie chciała, ale czuła, że powinna. Matka by się ucieszyła. Tylko... co dalej? Miałaby wyjść za kogoś takiego? Spędzić z nim resztę życia? Czy powinna poświęcić własne pragnienia w imię matczynych wymagań?
Rzuciła się na łóżko, kładąc liścik w kopercie na stoliku nocnym. Popatrzyła w sufit, zastanawiając się co robić. Rozmyślania przeciągały się, aż w końcu miękka pościel przekonała Alicję, że z problemem najlepiej jest się przespać.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 27-09-2017, 11:58   #13
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
VI. Herbatka i lody



1


Dzięki drogowskazowi odnalezienie domu Kapelusznika było dziecinnie łatwe. Wystarczyło iść prosto, równym krokiem z Kawalerzystą. Dom był otoczony stalowym płotem, a każdy jego pręt zwieńczony zaostrzonym karcianym pikiem. U bramy jednak, zamiast strażnika, stała służąca. Ubrana zupełnie przyzwoicie jak na lokalne standardy, choć nie dało się nie zauważyć, że w swojej spódnicy miała po boku rozcięcie aż do kolana! Nieznajoma na widok dwójki przybyszów zasłoniła dłońmi usta (wyraźnie tłumiąc krzyk) i pobiegła w głąb posiadłości, pozostawiając bramę otwartą, a pannę Liddell zdziwioną.
- Tutaj tak zawsze się reaguje na gości? - zapytała Kawalerzysty.
- Trudno powiedzieć, tutaj każdy jest inny - rozłożył bezradnie ręce. - Może tak się cieszą na przybycie panienki? - służąca raczej nie wyglądała na ucieszoną.
- Nie wiem, nie pamiętam do końca ostatniej mojej wizyty tutaj. No ale... chyba wypada poczekać aż ktoś tutaj wróci.
Alicja stanęła grzecznie koło drzwi. Po chwili faktycznie ktoś się pojawił. Do ogrodu wbiegł mężczyzna w ogromnym kapeluszu. Ogniście rude włosy wypływały mu spod ronda w falach, które rozbijały się to o jedno, to o drugie ramię gdy miotał się z jednej strony ścieżki na drugą.


2

- To nie byłem ja! - wykrzyknął nagle. - Powiedzcie Królowej, że to nie moja wina. Ja tylko piłem herbatę!
Kawalerzysta popatrzył bezradnie na Alicję. To w końcu ona miała znać Kapelusznika.
Dziewczyna przełknęła ślinę.
- Kapeluszniku? Kapeluszniku... to ja. Alicja. - próbowała nieporadnie zwrócić na siebie jego uwagę.
Dziwak stanął jak wryty. Oczy zrobiły mu się wielkie.
- To ona. To na pewno ona - podbiegł do Kawalerzysty i padł na kolana. - To ona jest temu winna, nie ja. Nie ścinajcie mi głowy. Na co będę wtedy zakładał kapelusz? - błagał żołnierza, który wyraźnie nie wiedział co powinien zrobić.
Dziewczyna przyklękła obok i ze smutkiem pogładziła jego policzek.
- To pan Kawalerzysta. Uratował mnie był tak miły, żeby mnie przyprowadzić. - wyjaśniła, po czym dodała ciszej - Nie poznajesz mnie?
- Moment, chwila, moment - uspokoił się trochę. - To nie przyszliście uciąć mi głowy?
- Ja nie miałem żadnych takich rozkazów - zaprzeczył żołnierz.
- Ja tym bardziej. Nie widziałam cię tak długo... - spojrzała z uczuciem na szaleńca przed sobą.
- Ojej, to wszystko zmienia - Kapelusznik poderwał się z ziemi, a minę przerażenia zastąpiło zupełne rozbawienie. - W takim razie zapraszam na herbatkę Alicjo - nie czekając nawet na zgodę, złapał dziewczynę pod ramię i zaczął holować ją w głąb ogrodu, Kawalerzystę zostawiając z tyłu.
- Czekaj! Czekaj! - zaczęła się opierać - Może zaprosisz też pana Kawalerzystę? Był dla mnie bardzo miły. Uratował mnie. I też ma za sobą długą drogę.
Kapelusznik spojrzał na Alicję, jakby powiedziała coś niedorzecznego.
- Żołnierza Królowej? Na herbatkę? Oni w ogóle mogą pić herbatkę na służbie? - dziwił się.
- Możesz? - zwróciła się z pytaniem do Kawalerzysty.
- Nie ma żadnych przepisów, które by tego zakazywały. Chyba, że Królowa właśnie taki wymyśliła, to wtedy jest taki przepis - stwierdził niejednoznacznie.
- No widzisz... - popatrzyła znacząco na Kapelusznika - Zaproś go proszę, w podziękowaniu za wyratowanie mnie. No i... mógłbyś się trochę ucieszyć na mój widok. - naburmuszyła się.
- Ależ cieszę się. Bardzo. Nie stracę głowy - zauważył z rozbawieniem. - Tylko martwię się, czy starczy nam herbaty. Zapraszam was oboje, jako honorowych gości.

Przyjęcie odbywało się na świeżym powietrzu i przy stole siedziała już grupka gości. Pierwsza rzuciła się Alicji w oczy Biała Królik, która chyba ją w tej krainie prześladowała. Siedziała uwieszona na ramieniu Zająca, który popalał sobie papierosa. Kapelusznik zaczął po kolei przedstawiać wszystkich obecnych.
- Ta dama w zielonej kreacji to Księżna, która raczyła uhonorować mnie swoją obecnością - kobieta musiała być w wieku pani Proppery, ale wyglądała znakomicie jak na swoje lata. Jej suknia miała rozcięcie nawet wyższe niż te u służącej, przez co wyraźnie było widać okrytą kabaretkami nogę. Ale chwila! Alicja pamiętała Księżną z dawnych czasów i wtedy wyglądała znacznie gorzej.
- Obok niej siedzi Książę, jej wychowanek, nie mąż - wyjaśnił Kapelusznik, choć różnica wieku pomiędzy tą dwójką czyniła to oczywistym. Młodzieniec uśmiechnął się czarująco ku pannie Liddell i skłonił głowę.
- A tutaj śpi Mysz, na końcu stołu - gospodarz bezceremonialnie zrzucił gościa z krzesła, na co ten tylko głośniej chrapnął. - Już jest miejsce dla ciebie, Alicjo - a było to miejsce po lewej stronie Kapelusznika, naprzeciwko Księżnej.
- Oraz moi regularni goście, Marcowy Zając z małżonką - zakończył przedstawianie.
- Ale Kapeluszniku, dlaczego zaprosiłeś moją służącą? - zdziwiła się Królik, znowu myląc Alicję z kimś innym.
- To nie jest twoja służąca. To Alicja - odparł. - Aha, a to jest Kawalerzysta - machnął jeszcze ręką w stronę żołnierza, który przysiadł się koło dziewczyny.

____________________________
1 - grafika autorstwa DNA-1
2 - grafika autorstwa Omriego Koresha
 
Zapatashura jest offline  
Stary 05-10-2017, 13:46   #14
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Jeśli kobieta Królik wcześniej choć trochę budziła sympatię Alicji, teraz ją straciła zupełnie. Po pierwsze dlatego, że nazwała ją służącą, a po drugie jak mogła... jak mogła robić TAKIE RZECZY ze “Szkotem”, skoro miała męża?
To nie mieściło się w głowie nastolatki, która jednak nie dała poznać po sobie prawdziwych odczuć. Tak, jak uczyła ją matka, kiwnęła głową każdej przedstawionej jej osobie, po czym usiadła na wolnym miejscu przy stole.
- Dawno panny nie widziałam - odezwała się Księżna. - To już chyba będzie jesień, albo dwie.
- W moim świecie nawet dłużej
. - przyznała Alicja, sięgając po filiżankę z herbatą.
- To wtedy zaczęły się te burze, prawda ciociu? - spytał Książę.
- Och, to nie jest przyjemny temat do rozmów - zbyła go Księżna. - Lepiej zapytać pannę Alicję co też porabiała.
- Ja chętnie posłucham o burzach. Moje życie jest bardzo... nieciekawe.
- wyznała zmieszana.
- Są straszne. Coraz groźniejsze - ożywił się książę. - Zupełnie zalały zamek, dlatego teraz mieszkam z ciotką - to chyba tłumaczyło, czemu wcześniej szympans tak się bał.
- Burze w zamku?
- zapytała zaintrygowana blondynka, przypatrując się księciu. Nie kojarzyła go z wcześniejszych wizyt w świecie.
- To o niczym nie wiesz? - zdziwił się Kapelusznik. - Burza zdemolowała zamek Królowej. Myślałem, że chce mi za to ściąć głowę.
- Zamek został zdemolowany?
- poderwał się Kawalerzysta. - To dlatego nie docierają do mnie nowe rozkazy.
Alicja spojrzała na Kapelusznika.
- To przez ciebie? - zapytała, popijając herbatę.
- Ależ skąd - obruszył się. - Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił!
- Matka po prostu lubi, gdy znajdzie się ktoś winny
- wyjaśnił Książę, jakby nigdy nic. Chwila - matka? To był syn Czerwonej Królowej?
- A może panna coś o nich wie? - wtrąciła się Księżna między kęsami ciasta. - W końcu tak zbiegły się z panny nieobecnością.
- Ja... nawet o nich nie wiedziałam -
odparła Alicja, spuszczając wzrok - Nawet nie wiedziałam, że Królowa ma potomka... byłam w sumie dzieckiem, gdy ostatni raz tu zawitałam.
- Dzieckiem?
- zdziwił się gospodarz. - Wcale nie. Jeszcze nie kobietą, ale na pewno nie dzieckiem. Prawda Myszo? - bezceremonialnie kopnął swojego śpiącego gościa, który zachrapał głośno, otworzył leniwie oko i odparł - z marmoladą, jeśli można.
- W moim świecie byłam dzieckiem. Teraz... jestem dziecinna. - powiedziała dziewczyna gorzko.
- Wszyscy są czasem dziecinni, inaczej są nudni - stwierdził Marcowy Zając.
- Dzieckiem? Może i dzieckiem, ja nie mam dzieci, więc się nie znam - Kapelusznik rozłożył ręce, a potem zamachał jedną przy przywołać służącą. - A czy udało ci się wtedy pokonać Lalkarza?

Blondwłosa służka przyniosła imbryk ze świeżą herbatą, kiedy jednak przechodziła obok Myszy pisnęła, podskoczyła i wypuściła wszystko z rąk, mało nie oblewając śpiocha wrzątkiem.
- Proszę mnie nie podszczypywać - oburzyła się.
Alicja z przejęcia aż przyłożyła dłonie do ust, by nie krzyknąć. Zapomniała o pytaniu, przyglądając się reakcji Myszy. Niestety nie była ona zbyt ciekawa - obrócił się tylko na drugi bok i znowu usnął.
Zszokowana takim obrotem sprawy dziewczyna chwilę milczała, po czym spojrzała na gospodarza i przypomniała sobie o pytaniu.
- Chyba nie. Nie wiem kim ten Lalkarz jest w ogóle. - powiedziała szczerze.
- Jak to możliwe? Wszak ostatnio go szukałaś - dociekał Zając. - Czyżbyś zapomniała?
Pokiwała głową.
- Na to wygląda.
- Więc to nie mogło być nic ważnego
- wzruszył ramionami Kapelusznik.
- To skąd się wzięły te burze i... jak Królowa sobie z nimi radzi? - zapytała Alicja, znów zerkając na księcia. Zastanawiała się kto mógł być jego ojcem i jak to się stało, że tak szybko wyrósł.
- Nie wiemy - przyznał młodzieniec. - Po prostu się zaczęły, a z czasem tylko przybierają na sile. Na początku psuły pikniki, a teraz zepsuły mi dom. Wszyscy żołnierze biegają z wiadrami i wylewają wodę z korytarzy.
- O nie, o nie
- jęknął żołnierz.
- Ja myślę, że to ta Wiedźma - wtrącił Zając.
- Wiedźma? - podchwyciła Alicja.
- Wiedźma - potwierdził Zając. - Taka na miotle, w wieży. To na pewno ona.
- A skąd wiesz kochanie?
- podpytała Króliczyca.
- Bo to przecież wiedźma. One robią takie rzeczy - pokiwał łebkiem z miną eksperta (przynajmniej na tyle, na ile zające mogą wyglądać jak eksperci).
Coś tu jednak nie pasowało Alicji.
- Ale to dlaczego Królowa jej nie wygoniła? I dlaczego ty Książę jesteś tutaj a nie przy niej?
- Ależ wygoniła, dawno temu. Nie ma jej w królestwie
- zaprzeczył chłopak.
- To jeszcze nie znaczy, że to nie ona - zaoponował Marcowy Zając, ale Książę go nie słuchał.
- A jestem tutaj, bo matka wysłała mnie do ciotki pod opiekę - spojrzał ku Księżnej.
- Aha... - powiedziała niemądrze Alicja, bo i co więcej rzec mogła. Czuła się dziwnie. Wszystko bowiem było znajome i nieznajome zarazem.

Tematy rozmów zaczynały się powoli wyczerpywać i towarzystwo zaczynało cichnąć. Jedynie Mysz nieustannie udzielała się swoim pochrapywaniem, nikt jednak nie dotrzymywał mu w tym towarzystwa. Gospodarz jednak zdawał się cieszyć z takiego obrotu sprawy - im ciszej się robiło, tym bardziej się on uśmiechał.
- Przyszedł zatem czas na to, na co wszyscy czekaliście - oznajmił w końcu tryumfalnie. Alicji jednak wydawało się, że goście nie podzielali jego entuzjazmu. - Przygotowałem na dzisiaj kilka nowych poematów, ale myślę że wszyscy zgodzimy się, że należy uczcić przybycie panny Alicji czymś specjalnym.
Nikt nie zgłaszał protestów, głównie dlatego że i nikt nie zwracał większej uwagi na słowa Kapelusznika.
- Na twoją cześć Alicjo, wygłoszę poemat o ścięciu Dżabbersmoka.

Cytat:
Było smaszno, a jaszmije smukwijne
Świdrokrętnie na zegwniku wężały,
Peliczaple stały smutcholijne
I zbłąkinie rykoświstąkały.

Ach, Dżabbersmoka strzeż się, strzeż!
Szponów jak kły i tnących szczęk!
Drżyj, gdy nadpełga Banderzwierz
Lub Dżubdżub ptakojęk!

W dłoń ujęła migbłystalny miecz,
Za swym pogromnym wrogiem mknie…
Stłumiwszy gniew, wśród Tumtum drzew
W zadumie ukryła się.

Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!

Raz-dwa! Raz-dwa! I ciach! I ciach!
Miecz migbłystalny świstotnie!
Łeb ucięła mu, wzięła i co tchu
Galumfująco mknie.

Cudobra moja; uściśnij mnie,
Gdy Dżabbersmoka ściął twój cios!
O wielny dniu! Kalej! Kalu!
Śmieselił się rad w głos.
Wiersz został nagle przerwany przez brzęk stołowej zastawy.
- Przepraszam - jęknęła Króliczyca. - Upuściłam widelec. Bardzo przepraszam - ze wstydu aż weszła pod stół... albo szukała widelca.
Kapelusznik odchrząknął i dokończył.

Cytat:
Było smaszno, a jaszmije smukwijne
Świdrokrętnie na zegwniku wężały,
Peliczaple stały smutcholijne
I zbłąkinie rykoświstąkały.

1
Zadowolony z siebie, czekał na oklaski.
Alicja zaklaskała rezolutnie. Może dlatego, że w pierwszej chwili nie skojarzyła, że to ona zabiła przecież Dżabbersmoka.
Odruchowo też spojrzała na wolne miejsce Króliczycy, która coś długo szukała tego widelca i... minę jej męża. Zając był wyraźnie zadowolony - uśmiechał się błogo pod przymkniętymi oczami. Kapelusznik nie zauważył nawet przedłużającej się "nieobecności" jednego z gości i płynnie przeszedł do deklamacji drugiego wiersza. Panna Liddell spostrzegła też, że i na Księcia poezja podziałała nad wyraz rozweselająco.

Mając w pamięci nieprzyzwoitą scenę przy przejściu przez most, Alicja obserwowała obu, nie mając jednak odwagi zerknąć pod stół... choć bardzo ją korciło. Marcowy był skupiony na sobie, za to młody Książę podłapał spojrzenie dziewczyny i uśmiechnął się lubieżnie. Prędko odwróciła wzrok, starając się skupić na wierszach Kapelusznika. Jednak myśli nie tak łatwo było zwrócić w inną stronę. Wyobraźnia podpowiadała jej obrazy tego, co musiało dziać się obecnie pod stołem nieświadomego niczego gospodarza. Na domiar złego Alicja nagle poczuła na łydce dotyk, powoli sunący ku górze. Zadrżała, lecz nie poruszyła się. Znów spojrzała na księcia. Czyżby on jakoś... a może to Pani Królik? I jak powinna się teraz zachować?! Młodzieniec uśmiechnął się raz jeszcze. Pieszczota pięła się po zewnętrznej stronie łydki i zaczęła mijać kolano, Alicji wydawało się że to czyjaś stopa.
Spojrzeć, uciekać, spojrzeć, uciekać... dwa zupełnie różne pragnienia targały Alicją do momentu, aż jej wrodzona inteligencja podpowiedziała, że przecież może spojrzeć... a potem uciec. Toteż celowo upuszczając serwetkę, schyliła się, by ją podnieść i zerknęła pod stół. Króliczycy na kolanach się spodziewała. Tym razem jednak nic nie zakrywało tego co robiła. Ustami obejmowała... penisa swojego męża. Anatomiczne określenie nijak nie uspokoiło kołotania serca, jakie poczuła dziewczyna. Książę zaś pozbawiony był jednego buta i to bez wątpienia jego stopa błądziła przed chwilą po jej nodze. Ostatni widok był jeszcze bardziej szokujący. Nabrzmiały penis Księcia był wyjęty ze spodni i przesuwała się po nim w górę i w dół dłoń Księżnej. Na tym przyjęciu wyraźnie załatwiano pewne sprawy pod stołem.
Alicja przełknęła ślinę, prostując się jak struna. To, co zobaczyła... to było nie do pomyślenia... króliki o ludzkich kształtach i... ten chłopak... z własną ciotką... i jego męskość taka, taka...

Szczęknęły naczynia, gdy blondynka wstała gwałtownie od stołu.
- Dziękuję za herbatę. Na mnie... na mnie już czas. - powiedziała, czując jak jej policzki płoną.
Kapelusznik urwał swój wiersz w pół zdania i rozdziawił szeroko oczy.
- Ależ dokąd panience się tak spieszy? - zapytała Księżna, choć jedna z jej rąk wciąż znajdowała się pod obrusem. - Proszę chociaż wysłuchać do końca poematu.
- Właśnie. Jest tak przyjemnie… go słuchać - dodał Książę.
- I panienka przecież chciała odwiedzić pana Kapelusznika, prawda? - zdziwił się niewinny w tej całej sytuacji Kawalerzysta.
Umysł dziewczyny pracował na wysokich obrotach, a że miała doświadczenie w snuciu wymówek i tłumaczeń dla rodziców, teraz też podołała:
- Wybaczcie, ale nie czas na kontemplowanie wierszy... - znów się zarumieniła, dlatego starała się nie patrzeć ani na małżeństwo królików, ani na Księżną i Księcia. Jej wzrok przeskakiwał więc od Kapelusznika do Kawalerzysty... zahaczając czasem o śpiącą Mysz. - Nie czas to, bo... to co powiedzieliście o burzach jest bardzo niepokojące. Panie Kawalerzysto, myślę, że pan także powinien się tym bardziej zmartwić i skierować swoje kroki do zamku. Ja w każdym razie tak planuję... No. - dokończyła nieporadnie.
- Taaaak - potwierdził entuzjastycznie Marcowy Zając, a zaraz potem spod stołu rozległ się radosny, kobiecy głos.
- O, tutaj jest ten widelec. Ależ daleko się potoczył - Króliczyca wstała w końcu, a Alicji nie umknęło to, że oblizywała usta. - Czy coś się stało? - spytała zdziwiona patrząc na twarze zebranych.
- Panna Alicja chce nas już opuścić - wyjaśnił Książę.
- Na pewno nie może panna poczekać choćby do końca poematu? Na pewno jest pani bardzo ciekawa puenty. Chyba już niedaleko do końca?
- Ekhm… no cóż, nie. Niedaleko -
potwierdził Kapelusznik, wyraźnie zasmucony tak gwałtownym zachowaniem panny Liddell.
- W istocie, na razie nie pada, a do zamku i tak jest daleko - bąknął coś żołnierz, ale bez przekonania. Słowa dziewczyny chyba go przekonały, ale konwenanse nie pozwalały tak po prostu wstać i uciec.
- Dobrze więc, wysłucham do końca, ale potem będę już iść. - Alicja nie chciała nikomu robić przykrości, więc grzecznie usiadła na swoim miejscu znów.
- Zanim zaczniemy - wtrącił Książę. - Chyba powinniśmy jednak usadzić Mysz do stołu. Ciociu, weźmy go pod ręce - Księżna skinęła głową, ale chwilę potrwało nim oboje wstali od stołu. Chłopak miał przekrzywioną koszulę i spodnie, na których było widać wyraźne wybrzuszenie. Nie przejmował się tym jednak zupełnie. Książęca para szybko podźwignęła śpiocha, grzecznie dziękując Kapelusznikowi za ofertę pomocy i w dwa mgnienia oka Mysz ułożona już była przy stole obok Kawalerzysty. Alicja obawiała się, że to zachowanie nie było podyktowane troskliwością, a obawy te tylko się zaogniły gdy Książę i Księżna zamienili się miejscami. Teraz panna Liddell siedziała dokładnie naprzeciwko szlachcica.
- Szanowny Kapeluszniku, proszę kontynuować - poprosiła kobieta, układając sobie na kolanach serwetkę.

Gdy tylko gospodarz podjął swój przerwany poemat, Alicja znowu poczuła stopę na swej łydce, tym razem po wewnętrznej stronie. Spodziewała się czegoś takiego, lecz nie spodziewała się przyjemnego dreszczu który nagle przebiegł przez jej ciało.
Rzuciła spłoszone spojrzenie Księciu a potem Księżnej, szybko uciekając wzrokiem. Starała się skupić na poemacie Kapelusznika, ignorując pieszczotę. Jej ciało jednak nie chciało współpracować. Dziewczyna czuła narastające dziwne łaskotanie w podbrzuszu. Księżna po ułożeniu sobie serwetki nie położyła już rąk na stole. Wyobraźnia szybko podpowiedziała Alicji co działo się pod obrusem, w dodatku kobieta oblizała się sugestywnie gdy na nią spojrzano. Stopa Księcia szybko pięła się wyżej, za kolano, pod spódniczkę, aż dziewczyna poczuła dotyk palców na swojej bieliźnie.
Podparłwszy się łokciami na stole, zatkała sobie dłońmi usta, by nie zdradzić się jakimś jękiem i ukryć pałające czerwienią policzki.
To było chore. Co to za sytuacja w ogóle? Książę... i jego ciotka... i ona... Przecież to nieobyczajne!
A jednak czując przemożne pragnienie, by dowiedzieć się, co będzie dalej, rozchyliła nieco uda. Chłopak potraktował to za zachętę i poczynał sobie coraz śmielej. Palce powoli przesuwały się w górę i w dół łona. Uśmiechał się przy tym, zadowolony z reakcji, którą widział.
Alicja zaś przygryzła własny palec. Nie umiała się powstrzymać, zerkała to na bezczelnego Księcia, to na jego wyuzdaną ciotkę. Jakiś głos w głowie podszeptywał jej wizje, co mogliby z nią zrobić, gdyby nie było przy stole innych gości. Wtem ruch między nogami zamarł. Tym razem to Książę zagryzł palec i cały zastygł w bezruchu. Księżna wzięła kęs ciasta, po czym drugą ręką, tą którą drażniła męskość swego siostrzeńca, uniosła serwetkę i otarła sobie usta... nie, tylko udawała. Panna Liddell nie widziała dokładnie co zrobiła, ale chyba oblizała swą dłoń. Stopa, która jeszcze przed chwilą wzbudzała w Alicji taką burzę odczuć, pozostawała nieznośnie nieruchoma.
Dziewczyna schowała teraz całą twarz w dłoniach. A więc była tylko dodatkowa podnietą i dała się wykorzystać, a ci dwoje pewnie upajali się jej reakcjami, teraz szydząc z niej w duchu. Dziewczyna popatrzyła na Kapelusznika, miała nadzieję, że ten nieszczęsny poemat wreszcie dobiegnie końca. I tak też się wkrótce stało. Goście, zajęci głównie sobą, potrzebowali chwili by się w tym zorientować, ale gdy tylko to zrobili zaczęli bić brawa. Nagły hałas obudził nawet Mysz, który dołączył się do owacji.

- Dziękuję, dziękuję - Kapelusznik się ukłonił. - Alicjo, przykro mi że musisz już nas opuścić, ale nie będę cię zatrzymywał wbrew twej woli. Wiedz, że zawsze jesteś mile widziana na moim przyjęciu.
Pozostali obecni przystąpili do pożegnań, ale kiedy przyszła kolej na Księżną, ta złożyła propozycję.
- Mój dom jest po drodze do zamku. W naszym powozie znajdzie się dodatkowe miejsce - i wciąż się przy tym uśmiechała. Alicja już sama nie wiedziała, czy sympatycznie, czy lubieżnie, czy złośliwie, wszystkie te grymasy zlewały się w jeden. Podbrzusze Alicji pulsowało od niespełnionych pieszczot, a podszepty roztaczały wizję tego, co mogłaby z nią zrobić ta lubieżna rodzinka… i były one nawet kuszące. Ale czy aż tak, by skorzystać z oferty?
Alicja nie potrafiła patrzeć jej w oczy. Błądziła spojrzeniem na około, czerwieniąc się przy tym straszliwie.
- Nie, dziękuję... już obiecałam towarzyszyć Kawalerzyście. - wymówiła się towarzystwem żołnierza, który chyba nawet o tym nie wiedział, że coś mu obiecywała.
- Tak jest - potwierdził żołnierz. - Osobiście pilnuję bezpieczeństwa panny Alicji.
- To zrozumiałe. Zapraszamy także pana, zmieścimy się
- zaoferowała kobieta. - Oczywiście, nie nalegam.
Alicja spojrzała niepewnie na żołnierza. Przy nim czuła się pewniej, a i podróż by im szybciej minęła w karecie.
- Zyskalibyśmy na czasie, dzięki ofercie Waszej Książęcej Mości - powiedział Kawalerzysta. - Jeśli panna Alicja wyrazi taką wolę, zaszczytem będzie dla mnie państwu towarzyszyć.
Dziewczyna westchnęła, tego też się spodziewając.
- Jeśli to nie problem, skorzystamy z oferty. - rzekła, wciąż nie potrafiąc spojrzeć kobiecie w oczy.
- Ależ skąd. Żaden problem - odrzekła. - W takim razie, szanowny gospodarzu, również my się oddalimy. Do widzenia panie Kapeluszniku.
- Do widzenia pani Królik, do widzenia panie Zającu.
- Do widzenia Księżna Pani, do widzenia Książę.

Wszyscy wymienili się pożegnaniami (poza Myszą, która tylko chrapnęła) i dla Alicji herbatka dobiegła końca. Nie znaczyło to jednak, że emocje miały opaść. Gdy patrzyła na Księcia i Księżną, z którymi wsiadała do powozu, czuła, że te dopiero mogą wezbrać...


__________________________
1 - wiersz "Dżabbersmok" w tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 07-10-2017, 18:04   #15
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
VII. Decyzje towarzyskie i handlowe



Alicja przebudziła się z drzemki wyspana, ale wciąż w tym samym kłopocie. Cokolwiek się jej śniło, nie odpowiedziało na pytanie, czy odpowiedzieć na zaloty Angusa, czy nie. Z jednej strony nie miała ochoty ponownie go spotykać, skoro nie zapadł jej w pamięci za pierwszym razem. Z drugiej - na pewno udobruchałaby tym matkę. Może puściłaby w niepamięć jej niegrzeczne zachowanie? Ze strony trzeciej zamążpójście nie stało wysoko na liście obecnych priorytetów dziewczyny. Jeszcze z czwartej, takie spotkanie nie było przecież tożsame z oświadczynami. Alicja mogła uznać, że to nie jest dla niej odpowiednia partia i na tym by się skończyło. Ojciec nie zmusiłby jej do ślubu wbrew jej woli. Decyzje, decyzje…
Westchnęła i przekręciła się na plecy.
Należało chyba zacząć od sprawdzenia, gdzie można pójść z panem Angusem. Jeśli on sam okaże się zupełnie nieciekawy, to chociaż niech ciekawa będzie sceneria. Muzeum Brytyjskie z wystawami historii naturalnej było bardzo ciekawe, ale też publicznie otwarte - McIvory nie musiałby wydać ani funta, a czy w takim wypadku doceniłby spotkanie? Teatr brzmiał kusząco. Boucicault i jego melodramaty były bardzo popularne, a jego ostatnie dzieło "Wampir" ponoć szokowało tych o słabszym duchu. Shakespeare był zawsze bezpiecznym wyborem, gdy szło o teatr klasyczny. A opera? Verdi... och, Sullivan był ponoć fenomenalny. Chociaż jego dzieło... coś o córce kapitana statku, było w swej naturze romantyczne i kto wie, czy pan Angus nie doszukiwałby się czegoś w takim wyborze?
No i przyzwoitka. Kogo zaprosić ze sobą?
Alicja chwilę się nad tym głowiła, po czym z westchnieniem irytacji stwierdziła, że piętrzących się problemów jest jednak zbyt wiele. Nie była typem cierpiętnicy. Nie miała ochoty spotykać się z wąsaczem i dlatego wrzuciła kopertę z jego listem do kosza, uprzednio drąc i mnąc, by nikt nie był w stanie odczytać zawartości.


List poszedł w zapomnienie i kolejne dni upływały zwyczajnie i bez niespodzianek. Aż do wtorkowego śniadania, na które ojciec przyszedł bardzo poddenerwowany.
- Księgowy mi się pochorował, a do końca tygodnia muszę rozliczyć ostatnią wyprawę handlową - wyjaśnił indagowany przez żonę. - I gdzie ja teraz znajdę zastępstwo?
- Nie możesz tego zrobić samemu?
- Samemu? Nie zdążę. Mam umówione spotkania z kontrahentami, a na nich nie zastąpi mnie nikt.
Alicja, która zawsze lubiła rachunki, spojrzała na ojca. Ten, choć nieco jej przychylniejszy niż matka, często traktował ją ulgowo tylko dlatego, że jak mówił “to tylko dziewczyna” - miała być słodka i powabna. Niczego więcej ojciec od niej nie chciał.
- Może... może ja bym mogła pomóc? - zapytała nieśmiało - Wszyscy nauczyciele chwalili mój talent do matematyki.
Spodziewała się, że zostanie szybko zlekceważona, ale ojciec najwyraźniej zastanowił się nad tą propozycją.
- Pan Stiyud nauczył cię jakichś podstaw księgowości? - spytał rzeczowo i chyba nawet z nadzieją.
- Tak. Co prawda chodziło głównie o zarządzanie majątkiem męża, ale przygotował mnie na radzenie sobie z dużą ilością włości. Umiem prowadzić księgi. - pochwaliła się, wciąż onieśmielona.
Henry Liddell rozważał jeszcze przez chwilę propozycję córki, pod bacznym spojrzeniem Loriny zresztą.
- Doskonale. Przebierz się i jedziemy do biura - zadecydował.
- Henry - żachnęła się matka. - Toż to nie uchodzi.
- Nie ujdziemy spod kary finansowej, jeżeli nie rozliczymy się do piątku. Poza tym najwyższy czas, by jakiś Liddell przyuczył się co dzieje się w spółce - ojciec potajemnie żałował, że nigdy nie doczekał się syna a jego spuściznę przejmą zięciowie. Czy, jak narazie się zapowiadało, zięć w osobie Williama. Skoro jego córeczka zamiast wybierać się na rauty, wolała się uczyć, to niech chociaż będzie z tego pożytek.
Raptem pół godziny później, ojciec i córka siedzieli już w powozie opuszczającym posiadłość Liddellów. Lorina nie była zadowolona (Alicja słyszała podniesione głosy, kiedy się przebierała), ale Henry postawił na swoim. Dziewczyna nie wiedziała, czy cieszyć się z tego, czy nie. Z jednej strony to oderwanie się od monotonii i szansa na to, by w końcu spojrzano na nią inaczej, niż na pannę na wydaniu, ale z drugiej... Co, jeśli nie podoła zadaniu? Już na zawsze zostanie "tylko dziewczyną". Na razie jednak ojciec wyjaśniał jej szczegóły - spółka przyjęła transport dóbr z Egiptu i musiała wszystko podliczyć. Czy zgadzała się ilość towaru (a nigdy się nie zgadzała, jak kwaśno stwierdził ojciec), ile trzeba zapłacić załodze i pracownikom portowym, ile wyniósł przychód a ile dochód i ile trzeba z tego odprowadzić podatku. Alicja przysłuchiwała się wszystkiemu uważnie i starała wszystko spamiętać.

Biuro spółki znajdowało się w Londyńskich dokach, miejscu pełnym lokalnego... kolorytu. W dzielnicy śmierdziało dymem, rybami i różnymi innymi zapachami, ponadto było okrutnie głośno i brudno.
- Spierdalaj z tym koniem z drogi - słyszało się tutaj.
- Ocipiałeś z tymi cenami - słyszało się tam.
- Ty durna pizdo - słyszało się ówdzie.


Okolica raczej nie nadawała się dla szanownej damy, ale tego dnia trzeba to było puścić w niepamięć. Zresztą, po przekroczeniu progu biura Alicja jakby znalazła się w innym świecie. Śmierdziało mniej, hałas pozostawał za oknem i nie słyszało się barwnego języka. Ojciec od razu zaprowadził córkę do przepełnionego papierami gabinetu, po drodze zdawkowo witając pracowników. To nie była pierwsza wizyta Alicji w tym miejscu, ale tym razem wszystko wyglądało trochę inaczej. Bardziej nieporządnie, chaotycznie. Pracownicy ubrani byli gorzej, niż pamiętała. Jakby dziś pierwszy raz widziała jak biuro wygląda naprawdę, a nie jak Henry chciał by widziała je jego rodzina.
- Tutaj są dokumenty portowe - ojciec zaczął wykładać na biurko papiery. - Tutaj sprawozdanie z wyładunku, tutaj... - papierzysk było bardzo dużo i z każdą chwilą dochodziły jakieś nowej. W końcu ten potok kartek się wyczerpał i ojciec zaczął tłumaczyć krok po kroku, co trzeba było zrobić.

-...I na koniec trzeba wszystko podsumować tutaj - zakończył wskazując palcem rubryczkę w księdze rozrachunkowej. - Gdybyś potrzebowała jakichś dodatkowych dokumentów, pani Smith ci pomoże - była to asystentka księgowego, kobieta w średnim wieku, średniego wzrostu i włosach średniej długości. - Wszystko jasne?

 
Zapatashura jest offline  
Stary 09-10-2017, 21:01   #16
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Alicja początkowo była przestraszona i onieśmielona, jednak nigdy nie była głupia (choć czasem przez swoje rozmarzenia sprawiała wrażenie osoby nierozgarniętej). Wnet zrozumiała, że firma ojca wcale nie ma się tak dobrze, jak przedstawiał to pan Liddell w domu. Sam fakt, że poprosił ją o pomoc świadczył chyba o desperacji, toteż wytężyła umysł, starając się przyswoić wszystkie informacje.

- Tak, papo. W razie czego będę pytać. - powiedziała, by uspokoić rodzica.
- Świetnie - uśmiechnął, trochę by uspokoić siebie, a trochę by uspokoić córkę. - Muszę wyjść na dwie godziny. Po powrocie ci pomogę.

Tym samym po paru minutach Alicja została sama ze stosem papierów. Zanim przystąpiła do rachowania, na początku wszystko sobie poukładała. W efekcie stwierdziła, że czegoś jej w papierach brakuje. Owszem, był spis żeglarzy, którzy mieli wyruszyć do Egiptu, ale nigdzie nie znalazła dokumentu z faktyczną załogą, która odbyła wyprawę. Odpytana pani Smith nie bardzo umiała pomóc. Dziewczyna miała wrażenie, że asystentka może i wie gdzie są jakieś dokumenty, ale już niekoniecznie co się w nich znajduje. W efekcie wiedziała o tym spisie, który Alicja sama miała na biurku, ale nie o tym, którego Alicja oczekiwała. Mogła w takiej sytuacji albo poczekać na ojca, albo poszukać pomocy u innych pracowników biura. Nie chcąc przez pomyłkę wyjawić jakichś poufnych danych, dziewczyna postanowiła poczekać na papę, zajmując się w tym czasie podliczaniem innych rachunków.

Zrobiła całkiem sporo, przynajmniej we własnej opinii, wstępnej pracy nim ojciec wrócił. Opowiedziała mu o swoim problemie, czym wprawiła papę w lekkie zakłopotanie. Sprawdził on najpierw wszystko samemu, następnie zapytał pani Smith, zagadał do tego i drugiego pracownika, po czym wysłał umyślnego do zarządu portu.

- Dobre oko, córko - pochwalił. - Nigdzie takiego spisu nie mamy.

Kolejne godziny minęły na metodycznej pracy, która dla wielu dam w wieku Alicji byłaby po prostu nudna, zamiast odpowiedzialna i ważna. Na koniec dniówki zostało jeszcze sporo do zrobienia, ale wszystko zmierzało we właściwym kierunku. Jadąc powozem z powrotem do domu, Liddellówna nie mogła przegapić zadowolenia, które malowało się na twarzy Henry'ego.
Na kolacji był też zupełnie inny niż na śniadaniu, znacznie spokojniejszy. Za to Lorina była nadąsana.

- Czy koniecznie trzeba było zabierać Alicję do tego... miejsca? - zapytała z wyrzutem.
- Ależ żono, to był pomysł wprost rewelacyjny - odparł Henry. - Praca przyspieszyła przynajmniej o połowę. Jestem spokojny, że ze wszystkim zdążymy.
Alicja uśmiechnęła się zadowolona z pochwały, lecz nie wtrącała się w rozmowę starszych. Jadła grzecznie swój posiłek, starając się niczym nie złościć matki.


Kolejne dni tygodnia mijały podobnie. Śniadanie, wyjazd powozem do biura, praca z ojcem, powrót. Alicja trochę się myliła przy swoich zadaniach (co innego robić teoretyczne zadanka u pana Stiyuda, co innego zaksięgować wyprawę na inny kontynent), ale z ojcowską pomocą wszystko udało się domknąć w piątek - całe dwa dni przed czasem. Henry był na tyle uradowany, że obiecał córce prezent... po czym błyskawicznie zmienił zdanie i stwierdził, że w duchu kapitalizmu, należy się Alicji wypłata za wykonane obowiązki. A na co ją wyda, to już jej sprawa (choć pogroził palcem, by nie był to żaden tytoń, czy inne używki niegodne kobiety). I tak też jedna choroba sprawiła, że ojciec spojrzał na swą córeczkę w innym świetle. Może zamiast nudnych obowiązków, teraz Alicja mogłaby częściej pomagać w prowadzeniu interesów? A może nawet udać się z ojcem na wyprawę do Afryki! To dopiero byłaby przygoda. Alicja na Czarnym Lądzie.

I wszystko było już piękne, już przyszłość rysowała się w barwach innych niż dyganie, przyjęcia i zamążpójście, gdy powracającą z doków Alicję powitała matka z bukietem żółtych tulipanów.

- Nasza córka musiała wpaść w oko jakiemuś dżentelmenowi - oznajmiła ucieszona Lorina. - Niestety nie zostawił żadnej karteczki.
Wpierw zbladła, jednak ów brak liściku nieco ją pokrzepił.
- Może to nie dla mnie. Może to podziękowanie dla ciebie matko? - podpowiedziała.
- Mały pochlebca - roześmiała się matka. - Co by sobie mógł wtedy pomyśleć twój ojciec? Poza tym, goniec przekazał, że to kwiaty dla panny Alicji.
“No trudno”
- omal nie rzekła, lecz ugryzła się w język.
- Szkoda, że nie mogę podziękować. Może mnie ktoś wypatrzył w trakcie pracy u papy. - podpowiedziała sprytnie, licząc na to, że matka chętnie będzie ją posyłać do pracy w biurze.
- W pracy? - matka zrobiła wielkie oczy. - W pracy? W dokach? Gdyby ten dżentelmen się o tym dowiedział, to na pewno od razu zacząłby szukać sobie innej partii.
- Ty nie szukałaś, Lorino
- wtrącił cichutko pod nosem ojciec.
- Widziałam tam wielu dobrze ubranych panów mamo. Oni tak robią interesy, a czasem mają całe fregaty statków pod sobą. - powiedziała Alicja, choć po prawdzie tych dżentelmanów widziała ledwo kilku i tylko jeden, stary pan Hudge posiadał fregatę, ale przecież nie skłamała!
- Doki to centrum pieniądza - poparł córkę Henry. - Tam je zarabiamy, żeby wydać w miejscach piękniejszych. A bez Alicji w tym tygodniu czekałaby nas strata - pogłaskał ją z uczuciem po głowie.
- Cieszę się, że mogłam ci pomóc, papo. Wiele się też nauczyłam i myślę, że mogłabym więcej, gdyby... - zrobiła znaczącą pauzę.
- Więcej, w żadnym - zaczęła matka, ale ojciec w tym samym czasie powiedział. - Zobaczymy z czasem.
Zapadła na chwilę krępująca cisza.
- Porozmawiamy o tym kiedy indziej - oznajmił Henry, a Lorina w milczeniu wręczyła Alicji bukiet.

Dziewczyna przyjęła kwiaty i poszła do swojego pokoju, by przygotować się do obiadu. Rzuciła kwiaty na stolik, a sama rzuciła się na łóżko, naburmuszona. Tęskniła za snami z Krainy Dziwów. Czy dziś ją nawiedzą? Tyle się ostatnio działo na jawie, że nie potrzebowała do tego jeszcze mary. Lecz teraz, gdy wszystko powróciło do normy?
Jej wzrok padł na kwiaty.

[MEDIA]https://s3.pixers.pics/pixers/700/FO/20/86/34/33/700_FO20863433_5a268211f29d3d331396e16ad0b8f1b4.jp g[/MEDIA]

- Nie zasłużyłyście na to. Nawet jeśli przysyła was ten wąsacz. - powiedziała do roślin, po czym wstała i przygotowała wazon z wodą dla roślin. Dopiero gdy te pięknie zaprezentowały się na stoliku, wystając znad zielonego wazonika, dziewczyna znów się położyła.

Zastanawiała się na co wydać pierwsze zarobione przez siebie pieniądze... i tak zasnęła.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 09-10-2017, 21:14   #17
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
VIII. Komu dzwoni dzwoneczek?



1

Alicja siedziała wygodnie w toczącym się niespiesznie powozie. Był zupełnie zwyczajny, gdyby nie to, że powoziły nim kruki.
- Kruki to bardzo mądre ptaki - wyjaśniła Księżna. - I zawsze mogą polecieć i sprawdzić drogę.


2

Wnętrze było przestronne i każdy miał dla siebie sporo miejsca. Alicja siedziała obok Kawalerzysty, a Księżna obok swego siostrzeńca. W głowie dziewczyny wciąż wirowała scena z przyjęcia, ale w podróży książęca para zachowywała się zgodnie z etykietą i trzymała ręce przy sobie. Siedzieli zresztą tak daleko od siebie, jak tylko pozwalało siedzenie. Tylko te ich uśmiechy: wieloznaczne, nie schodzące z twarzy, sprawiały że panna Liddell nie umiała spojrzeć im w oczy.
Księżna podpytywała o krawca, który uszył dla niej sukienkę (o wiele za krótką i o wiele za ciasną, co znowu było zawstydzające), Książę wypytywał Kawalerzysty o przebieg jego służby. Opowiedzieli też trochę o burzach. Miało padać już tak długo, że w okolicach zamku przestano siać ziarna i zaczęto siać ryby. W takiej wodzie tylko zasadzona ryba mogła wyrosnąć i wykarmić królestwo. Dodatki do rybnej kuchni trzeba było sprowadzać z okolic, w których nie padało. Najgorzej mieli podobno żołnierze królowej, bo w całej tej wilgoci zupełnie się rozklejali.
Opowieści i zdawkowe konwersacje przerwało nagle głośne krakanie woźniców. Książę wystawił głowę za okno, żeby sprawdzić co się dzieje. Kiedy się odwrócił, był wyraźnie pobladły.
- Burza. Zebrała się burza - powiedział.
- Aż tutaj? - zdziwiła się Księżna. - Każ krukom przyspieszyć. Musimy się schronić - do Alicji i Kawalerzysty powiedziała natomiast - będziecie gośćmi w mojej posiadłości. Nie wypuszczę was na ulewę i nie przyjmę odmowy.
Powóz wyrwał do przodu i przejażdżka od razu stała się wyboista i nieprzyjemna. Panna Liddell wcale nie miała ochoty gościć u książęcej pary (skoro tak zachowywali się na przyjęciu, to co robili w domu!?), ale gdy tylko zaczęło padać zaczęła ostrożniej rozważać alternatywy.


Na zewnątrz zrobiło się ciemno jak w nocy, a deszcz uderzał w dach jak ogłuszający werbel. Powozem rzucało na wszystkie strony!
- Kruki odleciały - stwierdził Książę, z zupełnie przemokniętą głową, choć wystawił ją tylko na chwilę.
- Konie znają drogę do swej stajni - zawołał Kawalerzysta by słychać go było przez grzmoty. - Byle tylko wóz się nie przewrócił!
Życzenie to podzielali wszyscy pasażerowie. Koła podskakiwały na wybojach, powóz rzucał się z lewa na prawą, Książę wpadał na ciotkę, a Alicja na żołnierza. Była to najgorsza podróż w życiu dziewczyny i oby nie ostatnia.
Wreszcie wóz się uspokoił i zaczął turkotać na bruku.
- To nasz podjazd - ucieszyła się Księżna. Panna Liddell wyjrzała na zewnątrz, by zobaczyć domostwo, ale dojrzała tylko strugi deszczu… i chyba szczupaka, ale musiało się jej przewidzieć. Konie ni z tego ni z owego zatrzymały się i cała czwórka pasażerów wleciała na siebie zaplątując się prawie jak włóczka - ręka tam, noga tu, ale czyja to noga? Księcia, Kawalerzysty? Włosy w ustach, długie, ale nie blond, czyli Księżnej. Ledwo wszyscy się wyplątali, gdy ktoś otworzył drzwi i skrzeknął.
- Księżna w domu - był to zielony lokaj, którego Alicja ledwie kojarzyła. Będąc żabą nie przejmował się specjalnie ulewą, ale myślał na tyle trzeźwo by przynieść parasole. Niestety, gdy otworzył pierwszy z nich, całego go porwał podmuch wiatru i zarzucił aż na dach powozu.
- Musimy pobiec do hallu, to blisko - zawołał Książę i chwycił Alicję za rękę. Ta złapała żołnierza i cała trójka wężykiem popędziła do domostwa, z Księżną depczącą im po piętach.
Całego biegu było może z dwadzieścia jardów, ale biedna Liddellówna była cała przemoczona. Z Księcia lał się mały wodospad, Kawalerzyście chlupotało w butach, a gospodyni wyglądała jakby wyszła z rzeki: jej parasoleczka była złamana a suknia lepiła jej się do całego ciała. Alicja musiała wyglądać podobnie!


______________________
1 - grafika autorstwa ToolKitten
2 - grafika koncepcyjna autorstwa Guya Hendrixa Dyasa
 
Zapatashura jest offline  
Stary 14-10-2017, 12:31   #18
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Gdy wszyscy byli już bezpieczni, Alicja odgarnęła z twarzy mokre włosy i spojrzała w dół na siebie. I tak kusa sukienka, teraz dodatkowo oblepiała jej kształty, podkreślając je. Nawet sutki były widoczne pod mokrą tkaniną.
- Och, jak ja wyglądam... czy możemy prosić nie tylko o nocleg, ale też o coś do przebrania? - zapytała nieśmiało.
Księżna próbowała wycisnąć wodę z własnych włosów.
- Może ubrania po mojej córce będą na pannę pasowały. Ale najpierw musimy się wysuszyć i trochę ogrzać.
Jako, że książęca rodzina mieszkała w należycie książęcym pałacyku, wkrótce pojawiły się do pomocy pokojówki. I co już nawet panny Liddell nie zdziwiło, były ubrane dość... śmiało. Sukienki miały tak krótkie, że gdyby coś upuściły, bezpieczniej byłoby im to już zostawić. Zaoferowały całej czwórce puszyste ręczniki.
- Można się rozgrzać w łazienkach. Po takim zimnym deszczu dobrze wygrzać nogi w ciepłej wodzie - podpowiedział Książę.
Nie znając tutejszych zwyczajów Alicja skinęła tylko głową. Raz po raz zerkała za okno na burzę, zastanawiając się czemu aż taki strach wywołuje u mieszkańców krainy. Nikt nie lubił moknąć, ani słuchać piorunów, ale czy tylko o to chodziło?
Jedna z pokojówek gestem wskazała, by Alicja poszła za nią. Kawalerzystą zajęła się inna. Domostwo było duże i pewnie znajdowało się w nim kilka łazienek, ale instynktownie dziewczyna obawiała się, że w tej do której jest prowadzona jednak sama nie będzie.
Daleko iść nie musiała, bowiem łazienka znajdowała się na parterze. Wyposażona była w przestronną, porcelanową wannę, stolik z mnóstwem słoiczków i buteleczek, wielkie lustro, umywalkę, kolekcję gąbek, prawdziwe wieże z ręczników, a podłogę wyściełały tu i ówdzie dywaniki, by posadzka nie mroziła stóp.
- Czy potrzebuje panna asysty? - zapytała cicho pokojówka.
Alicja rozejrzała się niepewnie.
- Ale co ja tu mam robić? Ja tylko miałam... moczyć stopy... czyż nie? - powiedziała skromnie, choć najchętniej od razu wskoczyłaby do wanny i wygrzała się w niej, korzystając ze wszystkich, zgromadzonych tu luksusów.
- Co tylko panienka chce - odparła pokojówka. - Przy wannie są kurki. Jeden z wodą ciepłą, drugi zimną, a trzeci truskawkową - pokazywała je po kolei. - A w słoiczkach są mydła i pachnidła.
To wyglądało cudownie, toteż blondynka uległa.
- Proszę więc pomóc mi naszykować kąpiel taką... taką pełną bąbelków! - powiedziała entuzjastycznie. I zaraz poszły w ruch buteleczki i chlusnęła do wanny woda. Służka musiała się przy tym często schylać, przez co jak na dłoni było widać jej bieliznę, zgodnie z tym czego Alicja się spodziewała. Kąpiel jednak zaczynała się urzeczywistniać, bulgocząc cichutko od pękającej piany i pachnąc truskawkami.
Dziewczyna po chwili więc rozebrała się szybko do naga i wskoczyła do wanny, radośnie chichocząc.
- Dziękuję - powiedziała służącej. Chwile zastanawiała się nad Księciem i nad tym jak on reagował na te stroje i czy on... i te wszystkie dziewczyny... Zanurzyła się nieco bardziej, puszczając ustami bańki pod wodą. Też miała pomysły!
- Czy jeszcze w czymś pomóc? Umyć plecy? - pokojówka (czy w tej sytuacji łaziebna) skromnie spuściła wzrok.
- Em... nie trzeba, ale jakbyś znalazła coś dla mnie do przebrania, gdy stąd wyjdę... - Alicja była również onieśmielona.
- Oczywiście - służąca skłoniła się i zostawiła Alicję samą. Na dłuższą chwilę nawet, najwyraźniej znalezienie odpowiednich ubrań trochę zajęło. Po powrocie pokojówka na stoliczku przy wannie ułożyła sukienkę oraz tackę, na której leżała koperta i mały dzwoneczek na wstążce.

Dziewczyna wyszła z wanny i szybko zaczęła się ubierać. Choć służąca już wyszła, miała dziwne wrażenie, że jest obserwowana. Prędko więc zapinała guziczki sukienki, którą jej podarowano i bedąc już ubraną, dopiero przetarła zaparowane lustro, by zobaczyć końcowy efekt.


Jęknęła na swój widok. Podarowana sukienka wszak okazała się niewiele dłuższa od sukienek tutejszej służby. Właściwie była chyba tylko wariacją tych nietypowych strojów - nieco bardziej strojniejszą, ale też jeszcze bardziej podkreślającą wdzięki dziewczyny.
Alicja jeszcze raz przyjrzała się odbiciu i na próbę pochyliła... ukazując białe, jedwabne majteczki.
Nie, nie mogła przecież w czymś takim pokazać się ludziom! Już miała użyć dzwoneczka, by przywołać pokojówkę, gdy jej wzrok padł na kopertę. Ciekawska z natury panna postanowiła wpierw ją otworzyć.
Liścik w środku spisany był wprawną ręką, lecz wyraźnie napisany szybko. Stało w nim, co następuje:

Cytat:
Szanowna Panno Alicjo

Rozumiem, że przyjęła Panna moją gościnę w niesprzyjających okolicznościach i nie do końca z własnej woli. Proszę jednak wierzyć, że moje pokoje, moje jadło i mój napitek ma Pannie służyć na zdrowie.
Jeżeli jednak w fakcie przyjęcia oferty przejażdżki powozem miały udział sceny z przyjęcia: wielka, twarda męskość mojego siostrzeńca, dotyk jego stopy na Panny rozgrzanej kobiecości i chciałaby Panna doświadczyć większych rozkoszy, chciała jęczeć z przyjemności, wtedy proszę trzykrotnie zadzwonić dołączonym do tej wiadomości dzwoneczkiem. W przeciwnym wypadku, Ja i Książę zachowamy stosowny dystans i nie będziemy Panny nagabywać.
Proszę rozważyć ofertę tak, by później niczego nie żałować.

Księżna
To było dla Alicji coś niezwykłego - możliwość decydowania o sobie. Niepewnie ujęła dzwoneczek, lecz zaraz odłożyła go ostrożnie dbając o to, by nie wydał z siebie dźwięku. Jeszcze raz przeczytała liścik. Sam opis, którego użyła Księżna pobudzał jej wyobraźnię, mogła czytać ten liścik i... zacisnęła odruchowo uda, rumieniąc się na wspomnienie ostatnich nocy, kiedy to dziwne, senne mary pełzały po jej ciele, a ona budziła się nad ranem z takim uczuciem, że po prostu musiała dłonią dotykać swoich intymnych zakątków... aż do pełnego rozkoszy i zarazem wstydu spełnienia.
Teraz mary mogły zostać zastąpione ludźmi...
Przygryzła wargę.

Bojąc się, że zaraz się rozmyśli, zostawiła dzwoneczek i wybiegła z łazienki.
Biegnąc, prawie wpadła na służącą. Inną, ale ubraną tak samo. Takie nagłe pojawienie się biegnącej Alicji wyraźnie ją przestraszyło, ale gdy tylko doszła do siebie powiedziała.
- Panno Alicjo. Pani domu zaprasza na kolację.
Dziewczyna odskoczyła, cofając dłonie z obfitych piersi służącej, na którą wpadła. Sprawiło to, że przestrach zamienił się u niej w zakłopotanie.
- Co? Aaa tak, dziękuję. - odparła, rozkojarzona.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 14-10-2017, 13:37   #19
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Panna Liddell została zaprowadzona do sali jadalnej, w której oczekiwała już Księżna i Książę. Oboje siedzieli na przeciwległych końcach stołu, który był niepotrzebnie długi.


Przynajmniej tak daleko od siebie nie mogli robić niczego… podobnego do tego, co robili na przyjęciu. Gospodyni miała na sobie bardzo krótką spódnicę i gorset… bez niczego na nim, ani pod nim. Bez koszuli, bez płaszczyka, nawet bez rękawiczek. Kasztanowe włosy, skrzętnie ufryzowane u Kapelusznika, teraz miała owinięte w ręcznik. Książę za to był ubrany jak należy, w białą koszulę z bufiastymi rękawami i wyprasowane w kant, czarne spodnie. Wysuszone włosy zaczesane miał do tyłu. Kawalerzysty zaś nigdzie nie było widać, co wzbudziło w Alicji niepokój.
- Gdzie... gdzie mogę usiąść? - zapytała dziewczyna niepewnie, starając się rękami zasłonić swój podkreślony sukienką biust.
- Przy dowolnym miejscu - zaoferował Książę. - Można wybierać. Służba wszystko pannie nałoży.
- Panienki towarzysz powinien wkrótce do nas dołączyć. Nalegał, że musi najpierw wypastować swoje buty - dodała Księżna.
Alicja usiadła więc mniej więcej pośrodku stołu między swoimi gospodarzami.
- Dziękuję... za wszystko. To bardzo miłe z waszej strony. - powiedziała, nie patrząc jednak w oczy ani Księżnej, ani Księciu.
- Och, nie ma o czym mówić. W taką pogodę przyjąć gości to obowiązek - zauważyła gospodyni.
Zgodnie z tym, co powiedziała wcześniej, bohaterski żołnierz faktycznie pojawił się po paru minutach. I rzeczywiście, na nogach miał wypucowane na wysoki połysk oficerskie buty. Niestety spodnie miał już za ciasne, a koszulę i marynarkę wprost przeciwnie - za szerokie. Alicja może i wyglądała wyzywająco, ale biedny Kawalerzysta po prostu śmiesznie.
- Jest panna pewna, że chce jechać do zamku? Mama za panną nie przepada - zagadnął Książę.
Uśmiechnęła się smutno.
- Wiem, ale liczę na to, że uda się to zmienić. Ile lat można się na siebie gniewać? No i te burze wydają mi się niepokojące, a właściwie nic tu lepszego do roboty nie mam. - odpowiedziała, odważając się spojrzeć w oczy przystojnemu młodzianowi.
- Rozumiem - odparł w sposób typowy dla ludzi, którzy nie rozumieli. I nie uśmiechał się przy tym, co ułatwiało patrzenie na niego. - A właśnie, chciałem zapytać w powozie, ale przerwała nam burza - jak na zawołanie gruchnęło na zewnątrz. - Gdzie jest panienki migbłystalny miecz? Niebezpiecznie teraz chodzić bez broni.
Alicja westchnęła.
- Nie wiem, obudziłam się bez niego. W ogóle niewiele pamiętam ze swoich poprzednich wizyt…
- To niedobrze - zmartwił się chłopak. - Po burzach jest niebezpiecznie. Podobno grasują potwory.
- Potwory? - Kawalerzysta aż się poderwał.
Dziewczyna również się zasępiła.
- Ten miecz... może wiecie, gdzie mogłam go zostawić? Albo znacie kogoś, kto by wiedział?
- Pan Gąsienica dużo wie, ale od dawna nie przyjmuje gości - zaoferowała Księżna.
- Może dla mnie zrobi wyjątek... - zastanowiła się Alicja - A czy mieszka gdzieś w okolicy?
- Mieszka w jaskini na wysepce. Łatwo stąd trafić.
- A czy można pożyczyć tam jakąś łódkę, by dopłynąć? - dopytywała dziewczyna.
- Raczej tak. Pomogą rybacy. O, albo syreny - dodała, jakby istnienie syren było oczywistością.
Alicja wiedziała, że nie należy się niczemu dziwić, więc tylko skinęła głową. Następnie zwróciła się do Kawalerzysty.
- To ja chyba wpierw Pana Gąsienicę będę chciała odwiedzić, ale nie chcę pana zatrzymywać…
- Moim obowiązkiem jest ratować Królową - odparł. - Jak tylko się przejaśni, muszę ruszać do zamku - jego ton był przepraszający.
- Oczywiście, nie chciałabym ci robić problemów - odparła Alicja - Jestem wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobiłeś.
- To była dla mnie przyjemność.
Tymczasem służba przyniosła jadło, co sprawiło że rozmowy przycichły. Zwyczajowo drobna konwersacja podczas posiłku była mile widziana, ale szybko panna Liddell przekonała się, że po tutejszym jadle rozmawiać się nie da. Było mianowicie bardzo pieprzne i wywoływało kichanie. Wkrótce wszyscy przy stole gryźli, połykali, a potem kichali. Taka kolacja była bardzo męczącą, dlatego dość szybko się skończyła i towarzystwo zaczęło rozchodzić się do swoich pokojów. Żołnierza i Alicję poprowadziły pokojówki.

W sypialni czekało już pościelone łóżko i nocna koszula. Na stoliczku stała lampka naftowa, gdyby gość nie chciał tak siedzieć po ciemku, albo chciał gdzieś w nocy pójść (do kuchni, czy łazienki… no bo przecież nie do czyjegoś pokoju). Kiedy Alicja szykowała się już do snu, przestraszył ją nagle głos dobiegający z okna.
- Podoba ci się w moim domu? - barwa tego głosu była znajoma, ciepła i kocia.
Półnaga, odziana jedynie w białe majteczki Alicja podskoczyła przestraszona i spojrzała na kotkę. Odruchowo zakryła piersi dłońmi.
- Ach... nie wiedziałam, że tu mieszkasz. - powiedziała zgodnie z prawdą.
- Mieszkam, a ty wiedziałaś. Może nie wiesz teraz, ale już wiedziałaś - odpowiedziała zagadkowo. Siedziała sobie na parapecie i kiwała nogami. Dziewczyna była pewna, że jeszcze chwilę temu nikogo tam nie było. - Ale przyjaciół chętnie przyjmuję do domu.
- Dziękuję ci... i... wybacz mój strój, myślałam, że jestem sama - dziewczyna zarumieniła się.
- Twój strój bardzo mi się podoba - wymruczała. Alicja w świetle lampki widziała raptem zarys swojego niespodziewanego gościa, była zatem w gorszej pozycji. - A jak ci się tutaj podoba? - powtórzyła pytanie.
Alicja wycofała się do łóżka i prędko chwyciła narzutę.
- Bardzo ładnie. Wspaniała łazienka i w ogóle tak dużo miejsca... - odpowiedziała dziewczyna, otaczając się materiałem jak peleryną.
- A towarzystwo? - zeskoczyła z parapetu i kręcąc biodrami też zaczęła podchodzić do łóżka.
- No cóż... Księżna i Książę byli dla mnie bardzo... mili. - powiedziała, spuszczając nieśmiało oczy i wbijając spojrzenie w podłogę. Nie miała zamiaru jednak opowiadać kotce o swojej przygodzie z nimi u Kapelusznika.
- Tylko mili? - zamruczała i nie pytając o pozwolenie położyła się w nogach łóżka. Przeciągnęła się, prężąc ciało. Z tak bliska, Alicja zobaczyła, że kocica ma na szyi zawieszony mały dzwoneczek. Ten sam, który zostawiła w łazience!


1

Przełknęła ślinę.
- A...a co... jeszcze? - zapytała przyglądając się kuszącym kształtom kotki i temu dzwoneczkowi, który rozbudzał jej wyobraźnie.
- Co myślisz o Księciu? - niegrzecznie uniknęła pytania, zadając własne.
Alicja przygryzła wargę, wciąż wpatrując się w dzwoneczek.
- Jest... bardzo przystojny... i chyba o tym wie... wydaje mu się chyba... że wszystko mu wolno. - powiedziała z odrobiną wyrzutu w głosie. Sama jednak nie wiedziała czy bardziej była niezadowolona z powodu jego zachowania przy stole, czy tego że przerwał, gdy sam się zaspokoił.
- Nie wszystko mu wolno… jeszcze - dodała szeptem. - Ja lubię go podglądać. Jest wtedy zawsze baaardzo ciekawie - przekręciła się na bok. Spod krótkiego futerka na jej piersiach widocznie wystawały sutki.
- To chyba... nieładnie. - Alicja odwróciła wzrok, lecz nie na długo piersi kocicy i dzwoneczek na jej szyi jakby ją przyzywały.
- Koty już takie są. Obserwujemy - mruknęła z wyrzutem. - A co zobaczymy, możemy opowiedzieć. Chcesz? - widząc, gdzie przesuwa się spojrzenie panny Liddell, kotka z Cheshire leniwie zaczęła bawić się swoją nową ozdobą.
- Nie... nie powinnaś... - Alicja wyglądała jakby miała dokonać samospalenia ze wstydu, po czym jednak cichutko wyszeptała - Opowiedz…
- Kiedy Książę tu pierwszy raz przyjechał, był młodym i jurnym chłopakiem. A teraz jest jeszcze doświadczonym - dodała. - Bardzo zainteresował się pokojówkami. Wpierw zaglądał im tylko pod sukienki. Kiedy nabrał trochę odwagi, zaczął je podszczypywać. Ale jego apetyt tylko rósł i rósł. Wsadzał im dłonie pod spódniczki, macał… W końcu zaczął się bawić ich myszkami jak prawdziwy kot - stwierdziła z uznaniem, potwierdzając przy okazji wcześniejsze podejrzenia Alicji.
- Ale...ale przecież to nie wypada... no i jego własna ciotka... to...to skandal obyczajowy jest. - mówiła dziewczyna, czując jednak zamiast oburzenia rosnące podniecenie, które lokowało się między jej udami.
- Ależ to zależy tylko od tego, jakie gdzieś panują obyczaje - zwróciła uwagę. - A ciotka… Szybko się dowiedziała. Książę nie był zbyt dyskretny. Tylko zamiast się oburzyć, zaczęła pokojówkom zazdrościć. Księżna nie zawsze wyglądała tak dobrze jak dziś i po stracie swego męża była bardzo samotna nocami.
- Lecz to przecież rodzina! On...on się na to godził? - Alicja coraz bardziej dała wciągnąć się opowieści, samej kładąc się obok kotki na łóżku i tylko jedną ręką przy piersiach narzutę trzymając teraz.
- Wszystkie lubimy czuć się pożądane. A Księżnej nikt nie pożądał przez długi czas. Widząc co się wokół niej dzieje, postanowiła w końcu coś ze sobą zrobić - Cheshire przekręciła się na brzuch. - Zaczęła się lepiej czesać, lepiej jeść, więcej się ruszać. Przejażdżki konne zdziałały prawdziwe cuda. Piękniała z dnia na dzień, ale wciąż nie czuła się pożądana, Książę patrzył tylko na służbę. Dlatego zaczęła sobie poczynać śmielej.
Alicja nieśmiało pogładziła sierść kocicy na jej plecach i pośladkach.
- Co było... dalej?
Wywołało to pełne przyjemności mruczenie. Kotka była bardzo miła w dotyku, jędrne ciało pokryte miękkim, ciepłym meszkiem.
- Księżna zaczęła się inaczej ubierać. Widziałaś jak ładnie? A odpowiednio ubrana, zaczęła kusić. Pokazała trochę dekoltu, trochę nóżki. Aż w końcu młody Książę zaczął to zauważać. Ale ponieważ apetyt rośnie w miarę jedzenia, Księżnej było mało.
- Czy on wtedy już... z pokojówkami...? - zapytała cicho Alicja, śmielej dotykając kociego ciała.
- Och taaak - mruknęła, zarówno odpowiadając na pytanie jak i zachęcając do dalszych pieszczot. - Wtedy już Księżna miała czego zazdrościć. Na nią Książę tylko patrzył, ale z pokojówkami poczynał sobie bardzo śmiało, a z tego co ja widziałam, one wcale nie narzekały - zaśmiała się. - Wtedy chyba jeszcze Księżna chciała tylko, by jej siostrzeniec patrzył na nią z żądzą. Chciała być dla niego podniecająca. Dlatego zaczęła kusić coraz dosadniej i dosadniej. Przechadzała się po korytarzach w samym szlafroczku, zapominała nosić stanik, w końcu przestała nosić bieliznę. Pozwalała mu się podglądać i pochlebiało jej to bardzo. Ale nie wiedziała, jak bardzo spodobało się to Księciu - pokiwała paluszkiem. - Ja raz widziałam. To chyba było wtedy, gdy pierwszy raz zobaczył, że jego ciotka chodzi bez bielizny… zamknął się w łazience i… mrrr - urwała, uśmiechając się do własnych wspomnień.
Alicja poczuła, że najchętniej sama by się teraz w łazience zamknęła. Głód opowieści był jednak silniejszy.
- I co...potem? - zapytała niepewnie dłoń przesuwając na pierś kocicy.
- Co potem w łazience, czy co potem w domu? - spytała, układając się w wygodniejszej pozycji i prezentując w pełni swój biust.
Dziewczyna patrzyła na nią z podziwem.
- Jesteś taka piękna... nieskrępowana... - mówiła, porzucając wątek opowieści.
- To prawda - potwierdziła bez cienia skromności. - Nie chcesz już więcej słuchać? Nie opowiedziałam jeszcze najlepszego.
- Opowiedz, proszę... - dłoń Alicji sięgnęła dzwoneczka na szyi kocicy, lecz nie poruszyła nim. Raczej badała fakturę przedmiotu. Był srebrny… chociaż nie, raczej tylko posrebrzany. Rozgrzany już przez ciało i futerko. Trzymał się na prostej, aksamitnej wstążce.
- Książę i Księżna zaczęli się wzajemnie nakręcać, bo gdy Książę się już napatrzył, zaczął dotykać. Wtulał się w piersi, łapał za pośladki. Księżna nie planowała, by to zaszło tak daleko, ale chłopak już nie ustępował. W podnieceniu ciotka też odpowiadała dotykiem. Pewnego dnia przyłapałam ich w ogrodzie. Stała oparta o drzewo, z podwiniętą suknią, a on całował jej myszkę. Aż musiałam pobawić się ze swoją - dłoń kotki zsunęła się między jej nogi, ale opanowała się, gdy zorientowała się co robi.
Alicja spojrzała na jej łapkę, jakby zawiedziona, że ta nie poszła dalej.
- To... to... złe... oni... nie powinni... - miała wyraźne problemy z oddechem, a jej palce na dzwoneczku zaciskały się coraz mocniej. Aż dzwoneczek zadzwonił... raz jeden. Alicja cofnęła ze strachem dłoń.
- Złego?- zdziwiła się. - Gdyby Księciu działo się coś złego, to Królowa zaczęłaby ścinać głowy. Gdyby Księżnej działo się coś złego, to wygoniłaby siostrzeńca z domu. Komu tutaj dzieje się coś złego?
- Tak być nie powinno...chyba... - Alicja sama traciła pewność. Tłumaczenie kocicy wydawało się takie logiczne, a Książę... choć zdawał się próżny, był piękny... piękniejszy niż ten wąsacz, który wysłał jej liścik z zaproszeniem.
Bojąc się, że się rozmyśli, dziewczyna sięgnęła do dzwoneczka na szyi futrzanej przyjaciółki i zadzwoniła nim szybko trzy razy.
- Jeśli tak bardzo podoba ci się moja ozdóbka, mogę ci ją dać - zaoferowała Cheshire, nie rozumiejąc chyba co właśnie zrobiła dziewczyna.
- Ja... Em, nie, nie trzeba. - skołatane dziewczę cofnęło rękę i widząc, że w trakcie opowieści narzuta całkiem się z niej zsunęła, szybko przycisnęła jej skraj do nagich piersi.
- Ależ to żaden kłopot. Znalazłam ją dzisiaj w łazience - rozwiązała wstążeczkę i wyciągnęła dzwoneczek ku Alicji.
- Hmm... tak, wiem, przyniesiono go mi, ale to twój dom, więc to też twoje. - powiedziała na to dziewczyna, zastanawiając się czy ktoś słyszał dzwonek czy jednak oferta Księżnej dotyczyła tylko czasu posiłku.
- Przyniesiono tobie? Czyli to jakiś prezent? - zaczęła uważnie przyglądać się dzwonkowi. Dom był cichy, było już późno… może nikt nic nie usłyszał?
- Nieważne. Wiesz, ja... ja już bym chciała iść spać. - powiedziała dziewczyna.
- Och, faktycznie jest już dość późno. Bardzo miło się z tobą rozmawiało przyjaciółko - kotka zerwała się z łóżka jak błyskawica, choć przecież wcale nie musiała się nigdzie spieszyć. Dzwoneczek sobie zostawiła, wszak znalezione nie kradzione. - Wyśpij się dobrze - życzyła, ale po wysłuchaniu tego wszystkiego Alicja nie wiedziała czy da radę zasnąć. Wszystkie te obrazy skakały jej przed oczami, a starając się o nich nie myśleć, myślała o nich jeszcze intensywniej. Nawet nie zauważyła, kiedy kotka zniknęła.


_________________
1 - grafika autorstwa Jima Balenta
 
Zapatashura jest offline  
Stary 21-10-2017, 20:24   #20
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Zdecydowanie jednak zauważyła nadejście kolejnych nocnych gości. Drzwi sypialni otworzyły się bez ostrzeżenia, bez pukania i do środka weszła Księżna. W dłoni trzymała lampkę, w której świetle połyskiwał jej luźno związany, kremowy szlafrok. Zaraz za nią pojawił się Książę, trochę rozczochrany i ubrany jedynie w nocną koszulę. Ich bose stopy nie wydawały prawie dźwięku, dlatego też panna Liddell nie słyszała ich nadejścia.
- Dobry wieczór, panno Alicjo - przywitała się gospodyni, a chłopak skłonił się dworsko.
Tego było dla niej za wiele. Dopiero co zyskana odwaga prysnęła z odejściem kocicy. Dziewczyna szybko złapała za narzutę, dociskając do swoich nagich piersi.
- Jjaaa...em... to kot... porwał dzwoneczek... - mówiła nerwowo.
- Kot? Nie widzę tu żadnego kota - zauważyła, stawiając swą lampę na stoliku i odwracając się do swego gościa. - Nie ma się czego wstydzić. Jesteśmy tu tylko we trójkę, to mniej niż na przyjęciu.
Alicja usiadła na skraju łóżka i spojrzała wpierw na kobietę, a potem na młodzieńca.
- Ja... ja nie wiem... co robić... - wydukała wreszcie.
- Myślę, że damy pannie parę opcji do wyboru - zażartował Książę, ale to nie pomogło ani trochę. Księżna postanowiła być bardziej bezpośrednia. Bez słowa zrzuciła z ramion szlafrok, prezentując pod spodem gorset, który niczego nie osłaniał. Jej pełne piersi były na widoku, łono pokrywał tylko równiutko przystrzyżony paseczek włosków. Nie była już młódką, jak Alicja, ale była atrakcyjna - bielizna podkreślała to co najlepsze i ukrywała defekty wieku.
- Mój siostrzeniec u Kapelusznika pozostawił nas obie niezaspokojone, choć ja dobrze o niego zadbałam. Uważam, że powinien przeprosić za swoje zachowanie.
Dziewczyna przyglądała jej się z uznaniem nie tylko dla jej urody, ale i odwagi. Pokiwała głową nieznacznie na znak, że się zgadza, choć bardziej dlatego że tego Księżna zdawała się oczekiwać. Sama wciąż jeszcze była w szoku, by określić czego pragnie. Tylko jej ciało funkcjonowało normalnie, wydzielając ciepło i wilgoć między jej nogami, które teraz mimowolnie przyciskała do siebie i leciutko ocierała udem o udo.
- Na kolana - rozkazała gospodyni i Alicja prawie podskoczyła, nim zorientowała się, że nie było to skierowane do niej. To młodzieniec posłusznie wykonał polecenie, klękając na podłodze. Kobieta podeszła do niego blisko, bardzo blisko. Jej nagość była kilka centymetrów od jego twarzy.
- Czy chcesz, żeby nas zaspokoił? - pytanie było już skierowane do Alicji, którą Księżna chciała wciągnąć w swą perwersyjną grę.
Dziewczyna spojrzała na twarz Księcia, by zobaczyć czy i on grę tę podejmuje.
- Ja...em... - jąkała się niepewnie. Chłopak czekał niecierpliwie, niemal się oblizując na widok, który miał przed oczami.
- Na ten wieczór zapomnij o wstydzie. Zapomnij o świecie. Jest tylko ten pokój, ty, ja i on - kontynuowała gospodyni. - Pomyśl tylko o przyjemności. A potem powiedz mu, by nas zaspokoił.
Alicja spojrzała na księcia, wciąż skrywając swoją nagość za narzutą, lecz tym razem znalazła odwagę, by popatrzeć mu w oczy.
- Ja... ja... ja chcę, byś nas... zaspokoił. - wydukała mało zdecydowanie, ale samo to że jej się udało to był ogromny postęp. Poczuła też, jak jej majteczki całkiem przemakają wilgocią w jednym miejscu.
Chłopak skinął głową, jakby dziękując za usłyszane słowa, po czym uśmiechnął się w ten dwuznaczny, lubieżny sposób. Nie czekając ani chwili zagłębił się między nogi swej ciotki i przeciągnął językiem po jej kobiecości.
- Mmmm... tak. Bardzo lubi takie zabawy - wyjaśniła zadowolona Księżna, zupełnie nieskrępowana tym, że jest oglądana w tak intymnej sytuacji. Mało tego, spoglądała wprost na Alicję, zamiast na swego kochanka. - Nie wszyscy mężczyźni są tacy chętni, by dać przyjemność kobiecie.
Dziewczyna spojrzała na nią roziskrzonymi oczyma, czując ogień w ciele. Poczuła, że... chce zobaczyć dokładniej. Powoli więc odsunęła od siebie narzutę i jakby bojąc się wykonywać gwałtowne ruchy, spełzła z łóżka na ziemię. Podeszła na czworakach z boku Księżnej by widzieć dokładnie co robił języczek jej siostrzeńca. Ta, jakby odczytując intencje dziewczyny, bezwstydnie stanęła w rozkroku, prezentując swe wilgotne łono. Książę powoli eksplorował jej zakamarki, kreśląc swym językiem skomplikowane kształty. Sytuacja była dla niego nie mniej podniecająca niż dla Alicji, spód jego koszuli wybrzuszył się bowiem wyraźnie od kiedy wszedł do sypialni. Nieśmiała dziewczyna, która nigdy nie dotykała mężczyzny w tamtych rejonach mimo chęci nie odważyła się jednak sięgnąć do krocza młodzieńca. Jej wzrok za to chłonął całą scenę pożądliwie, przesuwając się od wypukłości po stojącą w rozkroku kobietę. Alicja przygryzła wargę, łapiąc się na tym, że sama jest ciekawa jak Księżna tam smakuje. Sądząc wszak po minie Księcia - musiała być pyszna. A on chyba dopiero się rozkręcał. Bezczynne do tej pory dłonie spoczęły na pośladkach Księżnej i ścisnęły je mocno, a czubek języka zagłębił się między płatki wydzierając z kobiecej piersi jęk.
- Podoba ci się... to co widzisz? - wydyszała. - Czy tak widzisz jeszcze lepiej? - zapytała i zarzuciła nogę na ramię siostrzeńca.
Alicja jęknęła na ten widok.
- Jesteś pani... piękna... - rzekła z podziwem, a jedna z jej dłoni jakby bezwiednie zsunęła się do jej własnych majteczek.
Książę przerwał na chwilę swe pieszczoty by wykorzystać inną funkcję swych ust - mowę.
- Słyszysz ciociu? Od dawna powtarzałem, że jesteś piękna.
- Och, bądź cicho pochlebco - zbyła go Księżna, ale nawet w świetle lamp było widać jak rozpromieniła się na ten komplement. Teraz jednak oczekiwała innych dowodów uznania, wplotła bowiem palce we włosy chłopaka i ponownie przycisnęła jego twarz do swej kobiecości.
Tymczasem paluszki Alicji nieśmiało wpełzły głębiej i dotarły do jej własnej muszelki. Tam też poczęły dyskretnie naśladować ruchy, jakie wykonywał języczek Księcia przy kobiecości ciotki. Języczek, który wsuwał się głębiej i głębiej. Kobieta pod tym naporem zaczynała drżeć, a jej oddech stawał się coraz płytszy i coraz szybszy. Ugięło się pod nią kolano i musiała wesprzeć się na ramionach siostrzeńca. Gdyby nie jego dłonie mocno trzymające jej pupę, pewnie by się przewróciła.
- Tak, tak, tak... - zdołała wyszeptać i zamarła w bezruchu.
Alicja patrzyła na ten obraz, kontemplując go, przeżywając... nawet jej dłoń zamarła, choć wciąż dotykała jej kobiecości. Dziewczyna skupiła się całkiem na obserwacji czegoś, czego nigdy dotąd nie widziała.
Księżna powoli odzyskiwała oddech, a dreszcze opuszczały jej ciało. Książę wysunął z niej języczek i powoli, czule całował jej uda. Usta i nos skrzyły mu się od wilgoci.
- Teraz... jestem... zaspokojona - oznajmiła.
Tymczasem blondwłosa dziewczyna wyjęła dłoń ze swoich majteczek, by nie zauważyli jak gorąco reagowała na ich pieszczoty. Nieśmiało zerkała to na Księcia, to na Księżną, nie śmiąc się jednak upomnieć, że teraz jej kolei. Gospodyni pierwsza zareagowała na niemą prośbę w jej oczach.
- Na łóżku będzie wygodniej - podała swoją dłoń, by pomóc jej wstać.
Nie opierała się, wręcz przeciwnie, przylgnęła do starszej kobiety jakby u niej szukając siły. Delikatnie cmoknęła wargami nagie ramię Księżnej, patrząc na jej siostrzeńca, czy na pewno i on tego chciał. Przypomniała sobie słowa Kotki z Cheshire o zabawie z myszkami - chłopak naprawdę wyglądał jak kot gotowy by coś schrupać. On również podniósł się z podłogi i stał na więcej niż jeden sposób.
- Niech się panna niczego nie boi. Obiecuję, że będzie przyjemnie - zapewnił.
Gospodyni zaś objęła czule Alicję i łagodnie popchnęła ku łóżku.
Dziewczyna niepewnie położyła się na łóżku, na plecach, wsparłszy jednak na łokciach, by widzieć co się dookoła niej dzieje. Ubrane miała na sobie tylko delikatne, białe majteczki. Nogi zacisnęła wstydliwie. Księżna przyklękła na pościeli, pozwalając Alicji oprzeć się na swoich udach. W efekcie jej pełne, uniesione przez gorset piersi znajdowały się dokładnie nad głową dziewczyny.
- Tak będzie ci wygodniej.
Dziewczyna zarumieniła się, lecz chętnie temu poddała. Jej własne piersi były mniejsze od Księżnej, lecz pełniejsze, jędrniejsze i dużo jaśniejsze z różowymi suteczkami.
Książę wykazał w stosunku do Liddellówny inne podejście, niż do swojej ciotki. Zaczął od stóp, które ujął w dłonie i zaczął całować, raz jedną, raz drugą. Zamiast starać się rozłożyć dziewczęce nogi, zaczął wodzić językiem po jej paluszkach - liżąc je, przygryzając ostrożnie, ssąc.
Kilka razy jęknęła strachliwie, lecz po prawdzie postępowanie Księcia przynosiło efekty. Alicja sama rozluźniała się, kładąc teraz przed nim swobodnie nogi wciąż lekko złączone i ugięte w kolanach.
- Pamiętaj, by śmiało mówić co ci się podoba, a co nie - doradziła Księżna, zaczynając wodzić dłonią po boku dziewczyny. - W takich sytuacjach komunikacja jest ważna. A my nie chcemy zrobić nic, czego ty byś nie chciała.
- Chcę tylko - dodawał Książę między pocałunkami, które pięły się w górę łydki - przeprosić za przyjęcie.
- Przeprosiny przyjęte - powiedziała, a pod wpływem nagłej śmiałości dodała - będą... nieco...wyżej.
Uśmiechnęła się niepewnie i sięgnęła w tył dłonią, by dotknąć Księżnej i pogładzić jej skórę. Natrafiła jednak na materiał gorsetu. Wodziła po nim przez chwilę na oślep i zorientowała się, że kobieta zaczyna kopiować jej ruchy, gładząc Alicję po brzuchu.
- Czy to wystarczająco wysoko? - spytał zaś chłopak, dotykając jej ud.
Spojrzała na niego rozpalonym wzrokiem. Rozchyliła uda nieco bardziej i patrząc na Księcia z góry, szepnęła cichym głosem.
- Wyżej...
Drżącą dłonią sięgnęła przy tym obnażonej piersi jego ciotki. Była duża i miękka, inna w dotyku niż piersi Kotki, ale na swój sposób przyjemna. Jak w lustrzanym odbiciu Księżna objęła pierś Alicji, nieśmiało i niepewnie.
Równocześnie kochanek podniósł się wyżej i wyżej... z premedytacją za wysoko! Droczył się z nią chcąc wciągnąć głębiej i głębiej w tę intymną zabawę. Złożył pocałunek na jej brzuchu i zapytał.
- Czy to dość wysoko?
Spojrzała mu w oczy i odważyła się uśmiechnąć. Naśladując ton Księżnej, powiedziała:
- Znów niegrzeczny jesteś... a miałeś przepraszać, mój miły panie. - zwróciła mu uwagę.
Westchnęła. Chciała, by dłonie Księżnej pieściły ją bardziej zdecydowanie, lecz wciąż wstydziła się, by samej tak ją dotknąć. Kobieta musiała zdawać sobie z tego sprawę - właśnie dlatego to robiła. Dawała dokładnie to, co sama otrzymała: przysługa za przysługę.
- Pani wybaczy - zreflektował się Książę, lekko zdziwiony ale i zadowolony z tonu reprymendy. Opadł niżej, między rozłożone uda. Blondynka wprost czuła jego gorący oddech.
- Pani majteczki są zupełnie przemoczone. Co z nimi zrobimy?
- A...a byłby pan tak uprzejmy... i pomógł mi je zdjąć? - zapytała jakby chodziło o parę rękawiczek. Ta gra coraz bardziej jej się podobała i coraz mniej onieśmielała, czemu dała wyraz, pieszcząc teraz obiema rękami biust Księżnej.
- Byłby to dla mnie zaszczyt, ale musiałaby się pani trochę unieść - odpowiedział zaczepiając palcami o skraj materiału. Jego ciotka zaś z entuzjazmem zaczęła powtarzać ruchy Alicji, teraz już w sposób zdecydowany.
- Och, panny sutki są zesztywniałe - mruknęła szatynka. - Czy to z zimna?
- Co? Ja em... nie... nie jest mi zimno... - odparła poważnie Alicja, w czasie, gdy Książę pozbawiał ją bielizny. Oblizała wargi. Tak bardzo już chciała poczuć tę przyjemność... Teraz, gdy się zdecydowała, nie mogła się już doczekać. Młodzieniec zsunął ostatni skrawek materiału z ciała Alicji i z satysfakcją, ale też podziwem, spojrzał na jej nagość.
- Jest pani piękna - komplement może i nie był wyszukany, ale szczery.
- Bardzo - dodała jego ciotka, trącając sutek dziewczyny. - Nie warto się wstydzić.
Nie mogąc dłużej zapanować nad własną żądzą, Książę pochylił się nad obnażoną muszelką i przesunął po niej palcami.
Ciało dziewczyny przeszedł ostry dreszcz a jej sutki stwardniały jeszcze bardziej. Alicja nie umiała już udawać. Całun społecznej moralności opadł, ukazując jej nagie, dorosłe już, a wciąż tak dziewicze ciało.
- Proszę... - szepnęła nie wiadomo do kogo i o co prosząc. Jeden z palców zagłębił się na chwilę w rozgrzaną kobiecość, zbierając jej wilgoć.
- Ciociu, myślisz że jest już na to gotowa?
- Nie wiem, musiałabym sama spróbować - odpowiedziała, pochylając się ku siostrzeńcowi. Ten jak na sygnał wsunął jej mokry paluszek do ust. Ta dwójka chyba robiła wszystko, by doprowadzić swego gościa do szaleństwa.
- Daj jej to - zawyrokowała Księżna i po chwili panna Liddell poczuła pocałunek na swych dolnych wargach.
Jęknęła zdziwiona, nie spodziewając się takiej intensywności doznania.
- Ja chyba... ja... to za mocne dla mnie... - zaczęła mówić gorączkowo, choć jej uda pozostawały zapraszająco rozchylone.
Chłopak wycofał się.
- Możemy zwolnić, nie spieszy nam się - zapewnił, a miejsce jego ust ponownie zajęły palce.
- Ale ja nie chcę! - zaprotestowała żywo Alicja - Och, co ja mówię... lepiej bym usta miała zatkane niż kłapała nimi bez potrzeby - powiedziała, zła na siebie.
- To się da zrobić - zapewniła Księżna, po czym wpiła się namiętnie w wargi swego gościa. Siostrzeniec równie namiętnie ucałował drugie wargi, a wszelkie protesty siłą rzeczy zostały uciszone. Zatem kiedy w obu pocałunkach udział wzięły języki, dziewczynie pozostało tylko jęczeć.
Tym samym Alicja straciła resztki oporów, oddając się niezwykłej przyjemności zmysłów, o której dotychczas tylko słyszała. W dodatku, gdy opadły z niej resztki wyuczonej moralności, stworzyli z Księciem i Księżną idealne trio.
Mężczyzna leżąc na plecach, miał nad sobą teraz jej różowiutki, wciąż niewinny kwiat kobiecości, który z lubością smagał językiem i całował. Naprawdę musiał to lubić... Tymczasem Alicja i Księżna pieściły się nawzajem leniwie, błądząc dłońmi po swoich ciałach nawzajem. Ich usta raz po raz spotykały się, ale też smakowały szyję, dekolt, twarz “przeciwniczki”. Wszystko to leniwie, zmysłowo, bez gwałtowności, które mogłyby wystraszyć blondynkę. W którymś też momencie nie mogąc już więcej znieść rozkoszy, Alicja przycisnęła biodra do twarzy mężczyzny pod nią, dochodząc z przeciągłym jękiem. Przywołało to na twarz Księżnej ten jej lubieżny uśmiech, teraz jednak nie wydawał się już taki straszny. Krył się za nim brak ograniczeń, obietnica przyjemności, ale też zwykła sympatia - kobieta cieszyła się widząc przyjemność przeżywaną przez blondynkę.
- Widzisz? Nie było się czego wstydzić - zaśmiała się. Jej siostrzeniec, uwięziony między drżącymi nogami, zachował milczenie.
Alicji aż zakręciło się w głowie, toteż zeszła z biednego Księcia i usiadła obok na pościeli, oddychając ciężko. On także musiał złapać głęboki haust powietrza po lekkim podduszeniu. Niemniej wyglądał na zadowolonego z siebie... i bardzo podnieconego, czego nie dało się przeoczyć.
- Czy czujesz się zaspokojona? Mój siostrzeniec się spisał? - zapytała gospodyni, gdy dziewczyna doszła już trochę do siebie.
- Ja... - dziewczyna chwilę szukała określenia w głowie - To było wspaniałe! Jestem bardzo... wdzięczna. - dodała znów uśmiechając się nieco wstydliwie.
- Cieszę się - odpowiedziała, podnosząc się z łóżka i idąc po swój szlafrok. - Pewnie chcesz teraz odpocząć?
- A czy was... wam to wystarczy? - zapytała, czując, że powinna się chyba jakoś odwdzięczyć.
- Cóż… ja jestem dość… pobudzony - Książę szukał odpowiednich słów.
- Doprawdy? - jego ciotka zatrzymała się w pół kroku i obróciła, wspierając dłonie na biodrach. - To tak jak ja i panna Alicja po przyjęciu, a my nie narzekałyśmy. Nie jestem pewna, czy nasz gość chciałby wyświadczać dla ciebie taką przysługę - jej ton brzmiał gniewnie, ale chyba był tylko udawany.
Alicja przygryzła wargę. Czuła jednak zaufanie do Księżnej.
- Pani... ja nigdy... a chciałabym się nauczyć, tedy jeśli Książe zgodzi się znosić moje potknięcia, a ty w swej dobroci zgodzisz się mnie poinstruować, co robić... - przełknęła ślinę - Chciałabym spróbować.
- To chyba twój szczęśliwy wieczór siostrzeńcze. Co się mówi? - skarciła go, ledwie utrzymując poważny wyraz twarzy.
- Dziękuję, pani Alicjo - on sam też podniósł się z łóżka i w końcu zdjął z siebie pomiętą podczas igraszek koszulę. Był szczupły i zadbany, spora część jego pewności siebie musiała wynikać z tego, że po prostu dobrze wyglądał nago.
Księżna wróciła do łóżka i usiadła na jego skraju, naprzeciwko chłopaka.
- Usiądź przy mnie - zaprosiła Liddellównę.
Dziewczyna, która patrzyła teraz na zgrabne ciało młodzieńca jak w obrazek, początkowo nie zareagowała, dopiero gdy Księżna kolejny raz poklepała prześcieradło obok siebie, podeszła szybko, by spełnić polecenie.
- Wolisz spróbować sama, czy najpierw poobserwować? - kobieta oparła się o ramię Alicji. Męskość jej siostrzeńca była na wyciągnięcie dłoni.
- Wolę... popatrzeć. - powiedziała cicho, zawstydzona.
Gospodyni nie trzeba było dwa razy powtarzać. Pewnie pochwyciła przyrodzenie swego siostrzeńca, które zauważalnie drgnęło w jej dłoni. To wciąż było w oczach Alicji perwersyjne, ale równocześnie bardzo podniecające. Zakazany owoc smakował słodko.
- Na początek wystarczy gładzić go dłonią, po całej długości - instruowała. - Ale nie za mocno. To słaby punkt mężczyzn. Można powiedzieć, że w takiej sytuacji masz ich w garści.
Drugą dłonią sięgnęła jeszcze niżej.
- Tutaj znajduje się nasienie - wyjaśniła. - Dotyk jest również przyjemny, ale sakwa jest jeszcze delikatniejsza od trzonka. Mocniejsze ściśnięcie i każdy padnie jak rażony gromem.
Jak na zawołanie uderzył piorun, a Książe poruszył się trochę zaniepokojony instrukcjami ciotki.
Alicja spojrzała mu w oczy, by przekonać się, czy tego sobie życzy i nieśmiało wysunęła dłoń, by dotknąć jego męskości. Chłopak z entuzjazmem kiwnął głową. Księżna bez słowa pozwoliła przejąć pałeczkę w tej zabawie. Pierwsze odczucie, jak to pierwsze odczucie, było trochę dziwne. Był zarówno twardy jak i miękki, trochę jak kauczuk. I bardzo ciepły. Dziewczyna, patrząc uważnie to na obiekt badawczy, to na jego właściciela, powoli zaczęła przesuwać palcami, naśladując ruchy księżnej. W górę i w dół... bardzo delikatnie. Chłopak przymknął z zadowoleniem oczy, poddając się działaniom obu kobiet.
- Bardzo dobrze - pochwaliła jego ciotka. - Można też go pieścić na inne sposoby. Na przykład ustami - zobrazowała swoje słowa pochylając się i przeciągając językiem po główce swego siostrzeńca.
Alicja patrzyła z fascynacją. Tym razem była mniej zszokowana, widziała wszak króliczycę w akcji przy moście.Kiedy Księżna zrobiła jej miejsce, dziewczyna jednak zawahała się, zawisając nad męskością księcia i zakładając luźne kosmyki włosów za uszy. Podniecony chłopak zdołał wydusić z siebie jedno słowo.
- Proszę.
A ona spełniła jego prośbę obejmując sterczącą żołądź swoimi wargami. Książę był tak podniecony, że wypełniał całkiem usteczka Alicji, która powoli, nie spuszczając wzroku z twarzy młodzieńca zaczęła pieścić go oralnie.
- Tak - sapnął zadowolony. - Tylko uważaj… z zębami - uśmiechnął się do dziewczyny, podtrzymując spojrzenie. Księżna starała się nie przeszkadzać, jedynie wodziła dłońmi po młodszej dwójce: piersiach Alicji, pośladkach siostrzeńca. Ta zaś ośmielona coraz pewniejszymi ruchami pieściła Księcia, nie tylko dłonią i ustami, ale także smagając czasem jego męskość języczkiem.
- Uważaj- po paru chwilach ostrzegła Księżna. - Mężczyźni kończą bardzo wybuchowo, a ja chcę ci pokazać jeszcze jeden sposób.
Zawstydzona upomnieniem Alicja, odsunęła się posłusznie, by zrobić miejsce starszej kobiecie. Księżna jednak zamiast skupić się na siostrzeńcu, położyła dłonie na biuście młodszej dziewczyny, ugniatając go i bawiąc się nim.
- Nie tylko dłońmi można masować męskie przyrodzenie. Wielu lubi się wtulać między piersi.
Pocałowała jeszcze Alicję i wróciła do Księcia. Ścisnęła swe duże piersi, a chłopak śmiało się między nie wślizgnął, od razu narzucając szybkie tempo ruchów.
- Długo… długo nie wytrzymam ciociu - ostrzegł. - Zaraz dojdę.
Alicja przełknęła ślinę. Chyba nie miała jeszcze dość odwagi na zrobienie czegoś takiego, jednak zachłannie chłonęła scenę, która rozgrywała się przed jej oczami. Wtem młodzieniec jęknął przeciągle i wytrysnął. Biała substancja zrosiła dekolt i szyję jego ciotki, część trafiła nawet na jej brodę.
- Dzię… dziękuję - powiedział chłopak, wysuwając wiotczejący członek spomiędzy piersi.
To był pierwszy raz, kiedy panienka z dobrego domu zobaczyła męski wytrysk i siedziała teraz zadziwiona, przyglądając się Księżnej i jej siostrzeńcowi. Chciała zapytać jak to się dzieje, że biały płyn tak tryska i w sumie czemu, ale czuła, że w tym momencie nie jest to właściwe zachowanie. Tedy milcząco przyglądała się obojgu. Chłopak, błogo się uśmiechając, łapał oddech. Starsza kobieta zaś zgarnęła dłonią z brody nasienie siostrzeńca, po czym ze smakiem ją oblizała.
- Chciałabyś skosztować? - spytała, odwracając się ku blondynce?
- Co? - zamrugała oczami - Ja em... nie wiem... to... jadalne?
- Nie otrułabym przecież tak miłego gościa - zaśmiała się w odpowiedzi. - Ale też do niczego nie namawiam. Rób tylko to, na co masz ochotę.
Księżna najwyraźniej sama miała ochotę jeszcze trochę skosztować, zbierając dowody spełnienia ze swego dekoltu. Nim uniosła palce do ust zaczekała jednak na reakcję dziewczyny. Ta pokręciła przecząco głową. I nawet nie chodziło o to, że nie miała ochoty spróbować. Bardziej bała się, że w Krainie Dziwów wpływ soków Księcia może być nieco inny niż w zwyczajnym świecie. Mogłabym na przykład zmaleć od tego... lub urosnąć. Oferta nie trwała długo, szybko bowiem została połknięta przez nienasyconą Księżną.
- Czy chciałaby pani czegoś jeszcze? - zapytał chłopak, wodząc oczami po obu kobietach, które przed nim siedziały. W tonie jego głosu pobrzmiewały nadzieja i żądzą.
Alicja zarumieniła się.
- Nie, ja... chyba mam dość wrażeń na jedną noc. Przepraszam. - dodała, czując, że nie uszczęśliwia tym młodzieńca.
- Nie przepraszaj - zaprotestowała Księżna. - I tak już dostał więcej niż zasługiwał.
Jej siostrzeniec wyglądał na lekko rozczarowanego tymi słowami, ale nie dyskutował. Podniósł z podłogi swoją koszulę, podobnie uczyniła gospodyni ze swoim szlafrokiem. Kiedy się już okryli, Księżna zapytała jeszcze.
- Czy żałujesz tego, co zrobiliśmy?
Dziewczyna zaprzeczyła energicznie, a jej blond włosy zawirowały wokół twarzy.
- Nie, jestem wam wdzięczna. Po prostu... to już było dla mnie wiele nowego.
- Cieszę się, że to słyszę - uśmiechnęła się w świetle lampki tym swoim wieloznacznym uśmiechem. - Śpij dobrze.
- Dobranoc, pani - pokłonił się Książę. A po chwili, niczym ulotny sen, już ich nie było w sypialni. Została tylko Alicja.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172