Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-04-2015, 18:19   #1
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
[Storytelling] Dzieci Oceanu


Każde miasto godne w ogóle miastem się nazywać, musi mieć dzielnicę rozrywki. Człowiek musi jeść, lecz aby mieć co jeść musi pracować, aby mieć siły pracować musi odpoczywać. Lecz bawić się? Nie, człowiek nie musi się bawić.
Człowiek bawić się chce!
A tam, gdzie są chęci, znajdą się możliwości. Szczególnie w Rapture. Człowiekowi wolno wydać ciężko zarobione pieniądze na co ma ochotę, wolno mu zainwestować w każdy biznes. A nie ma biznesu, ponad show business! Doskonale wiedział o tym Sander Cohen, gdy wznosił Fort Frolic - Fort Swawoli. Przepełnione neonowymi reklamami, wsparte na świecących kolumnadach i wyłożone czarnobiałymi kafelkami atrium kierujące odwiedzających ku wszelkim świątyniom zabawy: sklepom, teatrom, kinom… Jakiż jednak owoc smakuje lepiej niż ten zakazany? Tyle tylko, że w Rapture nie narzucano żadnych małostkowych granic. Wszyscy są ludźmi, a gdy dojrzeją, odpowiadają za siebie. Pragną podniet, podziwiając półnagie tancerki? Sander Cohen ma coś dla nich. Chcą spróbować szczęścia w kartach? Sander Cohen ma coś dla nich.


2

Fortuna Faraona była największym, a wedle nienajlepiej poinformowanych nawet jedynym, kasynem w Rapture. Wystrojona w stylu przywodzącym na myśl antyczny Egipt, a przynajmniej popularną opinię, jak kraj faraonów wyglądać powinien. Ozdobne sfinksy, szezlongi, kelnerki ubrane w śnieżnobiałe tuniki, a także rozleniwione, pomiaukujące koty kręcące się tu i ówdzie.
Dwa piętra pełne jednorękich bandytów mamiących obietnicą bogactwa za pociągnięciem dźwigni. niczym za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Ruletka, jak nic innego obrazująca kapryśne koło fortuny, które znacznie chętniej miażdży w swych szprychach, niż zawozi do raju. Oczko, to jedno mrugnięcie szczęścia, które zamienia nudny dzień w ekscytującą przygodę. Nad wszystkim tym sprawowała pieczę bogini Bastet, ze swą kocią głową i bezwstydnie odsłoniętymi piersiami.


3

Tamara nie uważała jednak żadnej z tych rozrywek za dostatecznie ciekawą. Ona lubiła pokera. Grę, w której szczęście siedzi pospołu z emocjami, kłamstwem, chłodną kalkulacją... i tłumioną ekscytacją, gdy odkrywa się karty. Poza tym, przy stole pokerowym nie grało się jedynie przeciwko kasynu. Grało się przeciwko klientom. Każdy przeciwko każdemu. Każdy dla siebie. Raz wygrywał najodważniejszy, raz najostrożniejszy. Lecz nigdy głupiec. Poker był rozrywką kapitalistów. Nie dziwne, że miał w Rapture wzięcie.
Wzięcie miała również pani Le Paige. Głównie dlatego, że była jedyna. Nie, nie jedyna w kasynie, mnóstwo kobiet zdobiło ramiona swych mężów i kochanków. Jedyna z kartami w dłoni. Dość przebiegła, by wyprowadzić w pole zadufanych w sobie samców. Część odbierała to jako potwarz, ale inna część, ta która czuła czym jest w głębi ducha Rapture, czuła wyzwanie. Może lekki podziw? Zainteresowanie.


4

Stanley Pool z pewnością należał do tej pierwszej grupy. Szczurowaty mężczyzna z odstającymi uszami wywierał odpychające wrażenie. Nie pomagał mu też alkohol, którego wypił za dużo. Fortuna Faraona wymagała co prawda wypicia przynajmniej dwóch drinków, ale Pool chyba gustował w czymś mocniejszym. Dzisiejszego wieczora to on był tym najodważniejszym. Ot, pijacka odwaga. Inni mężczyźni grali dla rozrywki, albo próbowali zaimponować Tamarze. Stanley chciał ją po prostu pokonać. I, z jakichś powodów, karta mu szła. Wygrywał częściej niż przegrywał, a żetony układały się przed nim w małe stosiki. Krupier nie miał nic przeciwko. Karta musiała się w końcu odwrócić.
I tak też się stało. Jeden błąd, jeden nieudany blef, zbytnia brawura i cała pula przesypała mu się przez palce. Rozsądny człowiek wiedziałby, że czas odejść od stołu. Ale nie Stanley. Nie, kiedy zobaczył jak pani Le Paige podbiła stawkę po otrzymaniu kart. Wszedł va bank, nie mając innego wyjścia. Kwota to jednak była nieszczególna, niegodna uwagi pozostałych graczy, którzy spasowali jeden za drugim. Tamara widząc nieciekawą pulę i nie będąc przekonaną do ręki krupiera sama zastanawiała się nad odpuszczeniem w drugim rozdaniu. Ale wtedy Pool rzucił na stół mały kluczyk.
-Nie mam przy sobie więcej pieniędzy - zdołał wymówić, nawet całkiem zrozumiale. -Są w mojej skrytce. Wygrasz, a zawartość skrytki jest twoja.
Krupier zgłosił sprzeciw, było to wbrew zasadom kasyna. Lecz pijany mężczyzna wpatrywał się tylko w panią Le Paige, jakby nie było przy stole nikogo innego.
_________________________________
1 - utwór La Mer w wykonaniu Django Reinhardta
2 - grafika z gry Bioshock
3 - zdjęcie stockowe z portalu pinterest
4 - kadr z filmu Gilda
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 09-07-2017 o 13:28.
Zapatashura jest offline  
Stary 05-05-2015, 21:52   #2
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Ludzie pracują, by zarobić pieniądze. A zarabiają pieniądze, by je móc wydawać. Na rozrywkę między innymi. Nie wszyscy ludzie, oczywiście. Część tyra w pocie czoła, by zapewnić byt swoim rodzinom. Też chwalebny to cel. Tamara Le Paige należała jednak do tych osób, które pracowały, by móc wydawać pieniądze na rozrywki. A jej obecne miejsce zamieszkania jak najbardziej temu sprzyjało…

Tamara nieśpiesznie weszła do przybytku. Stawiając w prostej linii jedną stopę za drugą, płynęła z tym, wydawałoby się, wrodzonym wdziękiem. Najpierw przez hol, gdzie zostawiła swoje futro w szatni. W doskonale dopasowanym do jej figury, śnieżnobiałym kostiumie wkroczyła na główną salę.

Lubiła to miejsce. Podziwiała właściciela za kunszt, z jakim przygotował całość. Oświetlenie. Dźwięki. Wszystko było nastawione na to, by ludziom wydawało się, że co chwilę ktoś wygrywa. I że można tu spełnić swoje marzenia…

Przy jednym ze stolików zauważyła grubego, łysawego mężczyznę w białej marynarce. Przed chwilą wygrał sporą sumę pieniędzy. Uwieszona na jego ramieniu młoda kobieta była chyba jeszcze bardziej zachwycona wygraną swojego sponsora niż on sam. Dziś wieczorem z pewnością będą świętować. On, dzieląc się swym szczęściem, które w jego mniemaniu spłynęło na niego przy jej niekwestionowanej pomocy, obsypie ją zapewne drogimi upominkami. Ona będzie się uśmiechać jeszcze szerzej niż teraz. I nie pozostanie dłużna.

Przy innym stoliku siedział dla odmiany przegrywający. Stojąca za nim kobieta będzie się musiała zapewne nieźle natrudzić, by choć w pewnym stopniu osłodzić mu gorycz porażki.

Tamara szukała tu rozrywki. Nie szczęścia, a rozrywki właśnie.Jej taktyka opierała się na obserwacji. Wiedziała, kiedy odejść od stolika. Na dzisiejszy wieczór miała przygotowaną odpowiednią sumę pieniędzy, by spokojnie móc dosiąść się go gry.


1

Dobrze zdawała sobie sprawę z tego, jaki efekt wywiera. Cała jej kreacja, dobór dodatków, w tym biżuterii i perfum nawet, obliczone były na taki właśnie efekt.

Usiadła przy stoliku uśmiechając się czarująco, acz nieznacznie, do siedzących już tam mężczyzn. Ubraną w śnieżnobiałe rękawiczki i zdobną w wielki pierścien ze szmaragdem ręką sięgnęła do papierośnicy. Umieściła papierosa w lufce i nim przyłożyła ją do ust, już pojawiła się przed nią płonąca zapalniczka. Skinieniem głowy podziękowała najszybszemu w tym wyścigu mężczyźnie. Zaciągnęła się ze zmysłową przyjemnością. Spod wpółprzymkniętych powiek przyglądała się fantastycznym wzorom i pętlom wydmuchiwanego dymu. Tę krótką chwilę przyjemności wykorzystała również, by dyskretnie przyjrzeć się współgraczom, którzy w tej chwili bardziej skupiali swoją uwagę na niej niż na kartach.
Sekunda. Dwie. Trzy. Tyle tylko potrzebowała, by ocenić swoje szanse dzisiejszego wieczoru.
Le Paige siadając do gry, miała mocne postanowienie nieprzepuszczania więcej niż zaplanowała. Gdyby jednak jej wola okazała się zbyt słaba, miała ze sobą jeszcze coś. Tak na wszelki wypadek. W swoim życiu poznała już gorycz porażki. Zapłaciła najwyższą cenę za poddanie się swojej żądzy. I nie zamierzała powtarzać tego błędu. Grała dla rozrywki, dlatego nie przejmowała się stratami. One były wkalkulowane w tę zabawę. Zbyt dobrze wiedziała, jak ta dziwka, fortuna, potrafi mamić, zwodzić i obiecywać, by na końcu porzucić ofiarę ogołoconą i wykorzystaną.

Kiedy na arenie została tylko ona i ten dziennikarzyna, chciała zrezygnować. Pool jednak zrobił coś, co nadało temu rozdaniu trochę kolorytu. Rzucił na stół kluczyki. Krupier protestował, ale Le Paige uciszyła go ruchem ręki, w której trzymała lufkę. Gra potoczyła się dalej, przyciągając dodatkowe, ciekawskie spojrzenia. Fortuna łaskawa okazała się dla niej.

Sięgając po wygraną, położyła rękę tak, by nieznacznie i delikatnie, subtelnie i jednocześnie zalotnie dotknąć jego ręki. Uśmiechała się w ten kuszący i uwodzicielski sposób
-Nie martw się, Stanley, kto nie ma szczęścia w kartach, ma je w miłości.
Mężczyzna zdębiał, a zalany alkoholem umysł nie radził sobie zbyt sprawnie z analizą sytuacji. W końcu jednak doszedł do jakiejś konkluzji i najwyraźniej nie była ona pozytywna. Z obrzydzeniem bowiem odsunął swą dłoń i oznajmił.
-Nic mi po takiej miłości.
Tamara wzruszyła niewinnie ramionami i nie zaprzątała sobie już głowy osobą przegranego. Zamówiła drinka i pozostała przy stoliku jeszcze przez dwa rozdania. Okazały się one dla niej zwycięskie. Nie chciała już więcej kusić losu. Zebrała swoje żetony i klucze. Żetony wymieniła w kasie na gotówkę. Było tego tyle, że nie będzie musiała się martwić o czynsz za następny miesiąc. Był też i kluczyk. Zawartość skrytki bardzo ją intrygowała. Mogło tam nie być nic. Pool mógł przecież blefować.
Cokolwiek by tam jednak nie było, należało niezwłocznie zgarnąć mu to sprzed nosa.
Kręcąc kluczykiem na palcu Tamara poszła sprawdzić cóż też zdołał zgromadzić w skrytce Stanley Pool.

_________________________________
1 -Marlene Dietrich
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 06-05-2015 o 20:25. Powód: błędy
Efcia jest offline  
Stary 09-05-2015, 14:40   #3
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Tamara mogła wygrać kluczyk, ale przecież nie wiedziała gdzie znajduje się skrytka, którą miał otworzyć. Gdy zorientowała się w tym przeoczeniu, Stanley zdążył się już ulotnić z kasyna. Lekko zirytowana obejrzała uważnie kawałek metalu. Był na nim wygrawerowany numer 17, a pod nim dwie literki: HB. Le Paige wydały się one znajome, widziała już gdzieś podobne logo... HB. Hoffstetter Bank! Miał placówkę na Market Street, głównym budynku handlowym w Rapture. Metrem to było kilka przystanków, kwadrans. Może dwadzieścia minut.


1

Rapture nie było miastem wielkim jak Paryż, Londyn czy Nowy York. Ale było miastem jedynym w swoim rodzaju. Gdyby nie plany metra, Tamara z pewnością by się w nim zgubiła. Wielopoziomowe budynki połączone ze sobą liniami podwodnej kolei. Tylko niektóre budowle były ze sobą złączone tunelami, przez które można było swobodnie spacerować. Trzeba też było wiedzieć na którym piętrze, którego budynku znajduje się stacja. Wszystko to tworzyło wymyślny labirynt. Ale wagony metra zawsze przyjeżdżały na czas, siłą rzeczy nie było żadnych korków. Jeśli już stało się z biletem na stacji, całe Rapture było na wyciągnięcie dłoni.


2

Był jednak jeszcze jeden powód, dla którego Tamara gubiła się w mieście. Wciąż zapierało jej dech w piersi ilekroć widziała jego ogrom, a przecież minęło już pół roku... Siedząc wygodnie w wagonie nie miała nic innego do roboty jak tylko wyglądać przez okno i chłonąć ten niezwykły krajobraz, wśród dźwięków walca Szostakowicza.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=HptU0V670iE[/MEDIA]
3

Niezwykłe, rozświetlone neonami i lampami cuda architektury na dnie oceanu. W stylu dominowało art déco, ze swymi symetriami prostych, geometrycznych kształtów: sfer, prostokątów, trapezów, trójkątów. Porządek i piękno w jednym. A jednak coś w tym świecie z betonu, stali i pancernego szkła przywodziło na myśl gotyk. Jakiś mrok i poczucie sakrum jak… jak w katakumbach. Ale przecież wszystko wkoło żyło. Rapture nie spało nigdy, ludzie pracowali i bawili się całą dobę. Przyroda zaadoptowała się do nowego zjawiska, a ryby z chęcią dawały się wabić jasnym światłom i porastającym niektóre budynki wodorostom. Ten swoisty tryumf człowieka nad naturą napawał dumą i pozwalał wierzyć, że potęga ludzkiego umysłu i przedsiębiorczości jest nieskończona. Sięgała zawsze w górę, jak masywne drapacze chmur… Tamara często łapała się na tym, że myślała o budynkach w Rapture właśnie jako o “drapaczach chmur”, choć przecież od nieba były oddalone tak bardzo, jak to tylko fizycznie możliwe. Podwodni Atlasowie, którzy na swych barkach dźwigali ocean zamiast nieboskłonu. Z rozmyślania wyrwał kobietę konduktor. Nie prosił o okazanie biletu, w mieście uchodziłoby to za niegrzeczność. Oferował herbatę, kawę lub lampkę wina. Gdzie indziej na świecie proponowano takie drobiazgi w środkach miejskiego transportu?
I grał tak Szostakowicz, a Rapture prezentowało swe uroki , gdy z głośników rozległ się sympatyczny, damski głos: przystanek Market Street.

Market Street, wbrew nazwie, nie mieściło w sobie jedynie sklepów. Składały się na nie kompleksy mieszkaniowe, biura firmowe, restauracje a nawet kino i teatr. Wszystko co potrzebne do życia w jednym miejscu. A żyli tu przedstawiciele klasy średniej, uśmiechnięci, eleganccy i zadowoleni z życia.


4

Najbogatsi mieli oczywiście jeszcze wyższe aspiracje i żyli w jeszcze wykwintniejszych dzielnicach, ale dla ludzi na powierzchni Market Street byłby pewnie istnym rajem. Szczególnie dla rodaków Le Paige, dla których Wielka Wojna Ojczyźniana nie była łaskawa. Ani rządy, które zapanowały po wojnie. Jeżeli wierzyć jednej z licznych plotek o założycielu miasta, Andrew Ryanie, on sam pochodził ze wschodu. Najwyraźniej nie tylko Tamarze nie odpowiadała sytuacja w kraju.

Bank Hoffstettera był czynny całą dobę, jak wiele placówek usługowych w mieście. Mieszkańcy przyzwyczajali się do życia w świecie, do którego nie docierało naturalne słońce i powoli odchodzili od samonarzuconego cyklu dnia i nocy. Kobieta podeszła do ściany ze skrytkami i szybko odszukała tę z numerem 17. Wsadziła kluczyk, przekręciła go na bok i wyjęła kasetkę. Wbrew temu, czego się spodziewała, znajdowały się w niej pieniądze i to wcale nie mało - pięćset dolarów. Ponadto dwie diamentowe spinki do mankietów, z których sama Le Paige miałaby raczej marny użytek. To, co wydało jej się szczególnie interesujące, to ostatnia zawartość skrytki - mała, czarna kaseta. Ostatnim krzykiem mody w Rapture były Accu-Voxy, osobiste rejestratory dźwięku. Wielu ludzi wykorzystywało je jako osobiste pamiętniki, albo notatki. Stanley był dziennikarzem. Może na taśmie znajdowało się coś wartego wysłuchania?


_________________
1 - grafika koncepcyjna z gry Bioshock
2 - grafika koncepcyjna z gry Bioshock
3 - walc nr 2 - Dmitrija Szostakowicza; filmik z gry "Bioshock Infinite - Burial at Sea - Episode 2"
4 - grafika koncepcyjna z gry "Bioshock Infinite - Burial at Sea - Episode 1"
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 09-07-2017 o 13:37.
Zapatashura jest offline  
Stary 14-06-2015, 23:39   #4
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Tamara pognała do skrytki jak mała dziewczynka. Chciała czym prędzej przekonać się cóż też wygrała. Pool mógł przecież blefować i La Paige mogła wygrać pustą przestrzeń w ścianie. Jak to mówią, bez ryzyka nie ma zabawy. A przecież ona udała się do Fortuna Faraona żeby się zabawić... Ten dreszczy emocji gdy można wiele zyskać, ale i wiele stracić… Ona zyskała, pytanie tylko co.
Pieniądze?
Dobrze. Tego nigdy za wiele.
Diamentowe spinki do mankietów?
Kobieta przez chwilę podziwiała je w sztucznym świetle. Prosty szlif. Nic wyszukanego. Dyskretna i skromna elegancja. Dla mężczyzn oczywiście.
Zawsze można komuś podarować w prezencie.
Lub też spieniężyć, gdyby przyszły aż tak złe czasu.
Pieniądze i spinki Tamara La Paige schowała do torebki i sięgnęła po ostatni przedmiot. Małą, czarną kasetę.
Hazardzista uniosła przedmiot w ręku. Zważyła go. Był dość lekki. Taki niepozorny, a wzbudzał tyle sensacji. Jak każda nowość. Kobieta z uśmiechem obejrzała dokładnie ostatnią rzecz jaką dziennikarz trzymał w skryte. I również schowała w torebce. Jak wcześniej w kasynie, poczuła ten delikatny, przyjemny ucisk w podbrzuszu towarzyszący odkrywaniu temu co się wygrało. To było niemal jak uniesienie przed długo wyczekiwanym spotkaniem z kochankiem.
La Paige nie posiadała jednak urządzenia, które mogłoby odtworzyć zawartość kasety. W swojej pracy tego nie potrzebowała. W domu też nie. Ale chyba najwyższy czas nabyć Accu-Voxy, ostatni krzyk mody w Rapture.
Zamknęła więc drzwiczki do skrytki. Kluczyk umieściła koło wygranych fantów i udała się w kolejną podróż po nigdy nie śpiącym mieście by od razu roztrwonić to co wygrała.

W sklepie, z przyklejonym do twarzy uśmiechem, powitał ją jakiś młody człowiek. Uprzejmie zapytał się jak może pomóc. A gdy padła magiczna nazwa Accu-Voxy aż oczy mu się zaświeciły. Wyciągnął zaraz kilka modeli i zaczął opowiadać o ich zaletach. Jeden był lepszy od drugiego. W kilku kolorach. Z praktycznie tymi samymi funkcjami, ale jednak różniły się od siebie.
Chłopak gadał i gadał, prezentując jej kolejne modle, a Tamara nie wiedziała o czym on tak prawił. Ona chciała nabyć to takie pudełeczko, które umożliwi jej odsłuchanie zawartości tajemniczej kasety, którą Stanley Pool postawił w grze.
Tamara uśmiechała się i kiwała głowa podczas całej tej prezentacji by w końcu wybrać. Nie najtańsze. W końcu trzeba zachować pozory, że nas stać. Nie najdroższe, gdyż nas nie stać. Takie ze środkowej pułki. Nie za duże. Nie jakieś dziwne pstrokate. Tylko czarne, proste pudełko.
Kobieta zapłaciła pieniędzmi Poola. Poprawka. Pieniędzmi, które wygrała od Poola.
Zapakowany towar również umieściła w swojej przepasnej, ale doskonale dobranej do stroju torebce.
Torebka, nieodzowny towarzysz każdej kobiety. Potrafiący pomieścić niemalże wszystko w tak małej, wydawać się mogło, objętości. Tamara niemalże do perfekcji opanowała sztukę doboru i wykorzystania tego nieodzownego elementu garderoby.
Z nowym nabytkiem, uprzednio uprzejmie pożegnawszy sprzedawcę kobieta udała się do domu by w spokoju wysłuchać zawartości kasety.
Po drodze Tamara jakoś nie interesowała się przepięknym miastem .Jej myśli krążyły wokół czegoś innego. Znowu poczuła to przyjemne ukłucie w podbrzuszu.
Gdy weszła do domu, zdjęła eleganckie szpilki, które kosztowały majątek. Ale warto była na nie wydać każde pieniądze. Nie dość, że były naprawę ładne. Wysmuklały kostkę i uwydatniały łydkę, a szpiczaste zakończenie noska czyniło stopę optycznie węższą . To jeszcze były bardzo wygodne.
Idąc bosymi stopami po miękkim dywanie, Tamara nalała sobie czerwonego wina. Z kieliszkiem w jednym ręku i urządzeniem w drugiej wygodnie rozsiadła się na sofie. Nacisnęła przycisk odtwarzaj i wsłuchała się w zawartość kasety.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 17-06-2015, 20:16   #5
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Accu-Vox był bardzo zmyślnym urządzeniem i prawdziwym powodem do dumy firmy Fontaine Futuristics. Urządzenie nie było ani za duże, ani za ciężkie, wbudowana rączka pozwalała je swobodnie nosić ze sobą. Droższe modele posiadały mikrofonik na kablu, który pozwalał wygodnie zadawać pytania rozmówcom, z czego skrzętnie korzystali wszelkiego typu dziennikarze.


Tamarze takie dodatki nie były potrzebne. Wbudowana dźwiękoczuła membrana zapewniała dostateczną jakość nagrania, jeśli korzystało się z urządzenia w cichym pomieszczeniu (a przynajmniej tak obiecywał sprzedawca), a duży głośnik pozwalał wygodnie odsłuchiwać kaset praktycznie wszędzie. Z początku jednak kobieta słyszała wyłącznie szum, nim coś trzasnęło i w mieszkaniu rozległy się dwa głosy. Jeden męski, należący bez wątpienia do Stanleya Poola, drugi kobiecy, z wyraźnym wschodnioeuropejskim akcentem.

Cytat:
-Niech pani zacznie jeszcze raz, od początku.
-Nagrywa mnie pan?
-Dla pani własnego bezpieczeństwa. Wszystko jest na taśmie, równie pewne jak spisane na papierze. Niczego nie sfałszuję, niczego nie pomylę. Tylko pani własne słowa.
-Chyba… chyba ma pan rację.
-Dobrze. Jak brzmi pani… godność.
-Katia, Katia Popow.
-I z jakim problemem pani do mnie przychodzi?
-Chodzi o… chodzi… o boże.
-Proszę spróbować się uspokoić. Chce pani chusteczkę? Coś do picia, koniak?
-Nie, nie. Już… już. Chodzi o moje dziecko. Okoliczności zmusiły mnie bym… znalazła dla niego inną rodzinę. Przy mojej pracy…
-Czym się pani zajmuje?
-Jestem tancerką w Ogrodzie Ewy…
-Proszę mówić dalej, nie ma się czego wstydzić.
-Kiedy zaszłam w ciążę i nabrałam wagi, szef prawie mnie zwolnił. Udało mi się wybłagać urlop, ale po porodzie… Nie miałabym czasu zająć się dzieckiem, nie starczyłoby mi pieniędzy… Musiałam ją oddać do adopcji. Dla jej dobra. O boże, co ja zrobiłam?
-Przykro mi to słyszeć i proszę mi uwierzyć, że pani współczuję, ale jaki to ma związek ze mną? Czemu przychodzi z tym pani do gazety?
-Bo zdobyłam pieniądze. Chciałam odebrać moją córką, chodziłam do Sierocińca Małej Siostry wiele razy, ale nie chcieli mnie wysłuchać, nie chcieli oddać mojego dziecka.
-Może zostało już adoptowane?
-Nie chcieli mnie w ogóle przyjąć, nie dali żadnych informacji, czy pan rozumie? Błagałam, groziłam, chciałam zapłacić, ale oni... Pomyślałam sobie, że jeśli napisałaby o tym prasa, to wtedy musieliby mnie wysłuchać.
-Boję się, że to nie jest dobry pomysł. Widzi pani, to delikatna i prywatna sprawa. Sierociniec Małej Siostry to prywatna placówka, ma swoje regulaminy i swoje prawa. Sponsorują ją ważne osoby. Pani historia jest smutna, ale nagłośnienie jej przez Trybunę Rapture naraziłoby mojego pracodawcę na posądzenie o szukanie sensacji, a przecież własnowolnie oddała pani tam córkę...
-Jestem matką! Odebrano mi dziecko! A pan nie chce mi pomóc!
-Nie ma potrzeby krzyczeć. Sama pani mówiła, że oddała dziecko sama...
-Nie, niech pan nic nie mówi. Widzę, że tylko marnuję pański czas.
-Jeśli mogę coś zasugerować, może pani spróbować nająć prywatnego detektywa. Skoro ma pani wolną gotówkę i chce się dowiedzieć, kto adoptował pani córkę.
-Tak. Chyba to zrobię. Może. Do widzenia.

/Odgłosy obcasów i trzask zamykanych drzwi./
-Głupia dziwka. Córce lepiej będzie bez niej.
Dalej był już tylko szum.
W kieliszku skończyło się wino.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 28-06-2015, 22:25   #6
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Smutna historia, pomyślała Le Paige odstawiając pusty kieliszek na ławę o marmurowym blacie.
I właśnie ów blat stanowił największą ozdobę mebla. Marmur z którego był zrobiony przybierał wiele odcieni niebieskości dochodząc aż do bieli. Jego faktura przypominała patrzącemu spienione morze. Białe grzywy bałwanów pędzących po rozszalałym gniewne Posejdona oceanie.
Bardzo smutna historia. Wyłączyła odtwarzacz. Wzięła szybki prysznic, by po nim jeszcze raz przesłuchać nagranie..
Pool nie należał do altruistów czy filantropów. Chociaż filantropia była w dobrym tonie. A każdy szanujący się obywatel powinien pomagać tym, którym się w życiu nie powiodło. Tak przynjamniej mówiła Madame Levin. Nie powianiem się tego wstydzić. Wręcz przeciwnie. Trzeba było głośno o tym mówić i pokazywać to, podkreślać.
Stanley Pool nie należał jednak do tej kategorii ludzi. Musiał mieć jakiś cel, chcąc poznać historię tej nieszczęsnej kobiety.
Tamar odsłuchała nagranie kolejny raz.
Coś w tym musiało być.
Być może jutro znajdzie trochę czasu, by odwiedzić Ogród Ewy i porozmawiać z nieszczęsną kobietą, której głos słyszała na taśmie. Być może.

Poranek był piękny. W radiu leciały najnowsze hity. Poranek? Tyle czasu już tu mieszkała jednak nie mogła się przyzwyczaić, że pory dnia i nocy, które odmierzały czas funkcjonowania rodzaju lidzkiego tam na górze, tu na dole się w ogóle nie liczą. Ona wyznaczyła sobie swój własny cykl dobowy. Spała kiedy potrzebowała. Wstawała i szła do pracy. Tak tez zrobiła i tego dnia.
Po lekkim śniadaniu wyszła do muzeum. Miała obejrzeć pewien obraz, który dostarczył bogaty mieszkaniec Ameryki Południowej. Wysoki, żylasty blondyn o niebieskich oczach. Może już nie tak niebieskich jak za młody. Lata zrobiły swoje. Co jeszcze go cechowało to to lodowate, przeszywające na wskroś spojrzenie.
Twierdził, że to pamiątka rodzinna. No cóż…
Tu na dole, w Rapture, nikogo nie obchodziło skąd pochodzi bogactwo jego mieszkańców. Nikt zbytnio nie przejmował się niedawno co zakończoną wielką wojną tam, na górze. Nie Tylko Watykan ratował wysokich funkcjonariuszy nazistowskich, którzy uciekali przed sprawiedliwością wymierzaną przez zwycięzców. Cześć z nich ukrywała się również i tu, w tym mieście. Mieście stworzonym dla prawdziwych kapitalistów i bogaczy.
Le Paige od raz rozpoznała je. Dzieło flamandzkiego mistrza
Tę charakterystyczną kreskę. Dobór barw. Tematyka. Te wszystkie niuanse, które znawca pozwalają odróżnić dzieło mistrza od kopii.
Tamara zapamiętała obraz z jeszcze jednego powodu. Tego dzieła między innym szukała razem z André.
Na wspomnienie zmarłego męża kobieta zamyśliła się głęboko wpatrując w obraz. To był akt, kobiecy akt. Kąpiąca się niewiasta zdawała się być lekko zawstydzona obecnością widowni. Ale tylko trochę. być może tylko tyle ile wymagała przyzwoitość. A widz miał co podziwiać. Jej pełne kształty zostały z pieczołowitą dokładnością oddane na płótnie. Tak samo jak maska zawstydzenia.
Myśli Le Paige krążyły jednak wokół innej rzeczy, innej osoby. Obraz ten przypomniał jej o pustce jaką pozostawił zmarły mężczyzna, a którą to starała się zgłuszyć korzystając ze wszelkich dobrodziejstw jakie oferowało podwodne miasto.
- Pani Le Paige? - Zimny to gościa przywrócił rzeczywistości kobietę. - Rozumiem zachwyt nad tym obrazem… ale..
- Tak. - Odparła kobieta lekko zażenowana oznaką swojej słabości.
- Czy może pani potwierdzić autentyczność obrazu? - Ciągnął dalej blondyn tym swoim nieprzyjemny tonem głosu. I chociaż mówił spokojne to jednak coś w sposobie mówienia budziło pewien niepokój.
- Tak oczywiście. Obraz jest autentyczny. - Tamara wypełniła odpowiednie dokumenty i jej gość ze swoim obrazem opuścił jej biuro.
Do końca swojej pracy zajmowała się mało istotnymi sprawami. Ciągle jednak nawiedzały ją bolesne wspomnienia.
Wróciła do domu w nie najlepszym humorze. A to nie sprzyjało zajmowaniu się takim sprawami. Wizytę w Ogrodzie Ewy Tamara odłożyła na następny dzień, który okazała się lepszy niż poprzedni. Nic nie przypomniało zmarłego męża, a tę melancholię w jaką popadła udało jej się stłamsić w sobie.
Po pracy, odpowiedni ubrawszy się Tamara Le Paige udała się do przybytku, gdzie pracowała kobieta, której głos utrwalił na taśmie Stanley Pool.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 30-06-2015 o 20:27.
Efcia jest offline  
Stary 02-07-2015, 19:06   #7
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Ogród Ewy był jednym z najpopularniejszych w Rapture barów zapewniających, jakby to delikatnie ująć, dodatkowe walory wizualne. I jako miejsce rozpusty mieścił się w Forcie Swawoli, dokładnie tym samym budynku co Fortuna Faroana, w której zaczęła się przygoda Tamary.


1

Reklamy Ogrodu było łatwo zauważyć. Wolny rynek w mieście nie nakładał ograniczeć na to, co można umieszczać na plakatach, a czego nie. Tancerki egzotyczne cieszyły się popularnością w pewnych kręgach, kręgi te nie składały żadnych zażaleń, zatem wszystko było w należytym porządku. Nawet żadne religijny fanatyk nie protestował przeciw biblijnej paraboli.

Wejścia nie pilnował żaden ochroniarz, co tylko dowodziło, że w przeciwieństwie do mieszkańców powierzchni, mieszkańcy Rapture nie mieli nic przeciwko odrobinie seksualności od czasu do czasu.


2

Tamara wkroczyła do przybytku zapewniającego typowo męską rozrywkę wcale nie okazując zażenowania ni tym bardziej wstydu.
Na tę okazję wybrała i odpowiedni strój. W prostym, acz skrojonym ze smakiem, biały, dwurzędowy kostium z czarnymi wstawkami. Zarzucona jakby niedbalne na ramię etola z czarnego futra, która doskonale komponowało się z toczkiem takiegoż koloru i woalką.

3
Wnętrze Ogrodu Ewy nie miało za dużo wspólnego z jakimkolwiek ogrodem. Cóż, w nazwie chodziło tylko o jedno skojarzenie, poza nim reszta się nie liczyła. Pomieszczenia skąpane były w mieszance różowych i fioletowych świateł, z głośników sączyła się saksofonowa, leniwa muzyka przywodząca na myśl murzyńskie getta Stanów Zjednoczonych. Krótki hall przybytku posiadał szatnię, gdzie za kontuarem stał lekko zdębiały, młody mężczyzna, nie bardzo wiedząc jak ma zareagować na pojawienie się klientki.
Le Paige nie robiąc sobie nic z konsternacji szatniarza podała mu tę część swojego wierzchniego ubioru, która winna zostać zdjęta. Otrzymawszy kwit ruszyła dalej do sali, której centralną część zajmowała scena, a na niej kobieta, która znacznie więcej części ubioru uważała za warte zdjęcia.


4

Wiła się zmysłowo w tańcu ku wielkiej uciesze zebranych przy stolikach nad lampkami win, koniaków i innych alkoholi mężczyzn. Odciągała też uwagę od Tamary, która była na sali jedyną kobietą nie pracującą w Ogrodzie. Jedna z kelnerek zwróciła na nią uwagę i szybkim krokiem podeszła do rosłego, ubranego w elegancki, dwurzędowy garnitur mężczyzny. Wyszeptała coś brunetowi na ucho i już po chwili Le Paige miała nieproszone towarzystwo.
-Proszę wskazać, który to pani mąż i poczekać na zewnątrz. Nie chcemy scen ani awantur - wygłosił formułkę, która najwyraźniej przydawała mu się w pracy już nie raz.
- Mąż? - Zdziwiła się Tamara wręcz teatralnie. - Doprawdy cóż to za niedorzeczne przypuszczenie. - Mówiła tym samy tonem rozglądając się za jakimś wolnym miejscem przy barze. - Ponoć macie najlepsze tancerki. Ale ja plotkom nie dowierzam. - Jedno znalazła i wyminąwszy mężczyznę ruszyła w tamta stronę.
Ochroniarz, bowiem na prostacki termin "wykidajło" wyglądał i zachowywał się za dobrze, był wyraźnie zdziwiony. Trudno mu się dziwić, wszak takie przybytki zwykło się eufemistycznie nazywać klubami dżentelmenów, a Tamara dżentelmen nie była ani trochę. Nie była już też jednak nagabywana, a jej słowa podłapał barman.
-Najlepsze i najpiękniejsze w całym Rapture, proszę pani - miał głęboki tembr głosu, bez kłopotu przebijał się przez muzykę choć wcale nie mówił głośno. Równie przeszywające było jego spojrzenie, jakby taksował każdego klienta, wynik oceny pozostawiając jedynie sobie.


5

-Czy coś podać?
- Brandy Alexander. - Powiedziała osadzając jednocześnie na długiej cygaretce papierosa.
Mężczyzna szybko znalazł stosowną butelkę i napełnił kieliszek stawiając go przed klientką.
-Nie wydaje mi się, żebym panią tu wcześniej widział. Pierwszy raz? - zapytał oferując zapałki.
Skinieniem głowy podziękowała, za jedno i za drugie. Zaciągnęła się głęboko dymem i powoli wypuściła z płuc.
-W tym przybytku. - Odarła delektując się koktajlem i papierosem.
-Wiem, że trochę za wcześnie aby pytać, ale jak podoba się taniec? - spojrzenie wwiercało się głęboko w oczy kobiety, która do tej pory niespecjalnie zwracała uwagę na scenę.
- Hmmmmmmm… - Tamara nawet nie odwróciła się by podziwiać wyczyny tancerki. - Jak widać, nieszczególnie. Mam nadzieję, że następne będą lepsze.
-Dziwne, reszcie publiczności się podoba - barman stwierdził beznamiętnie, po czym zostawił na chwilę Le Paige samą, obsługując innego klienta. Wrócił jednak jak ćma do ognia. -Na jaką tancerkę zatem pani liczy?
-Ktoś mi polecił jedną. - Kobieta na chwilę odwróciła głowę ponownie zaciągając się papierosem. Przez chwilę przypatrywała się tańcowi, który tak spodobał się reszcie publiczności.
Tancerka zdążyła pozbyć się już niemal całej swej garderoby. Rozchełstany gorset został ściągnięty w dół obnażając niewielkie, ale kształtne piersi. Głównym elementem przedstawienia stała się metalowa rura, wokół której brunetka wirowała w pozach, które doprowadziłyby purytańskich amerykanów do zawału. Było w tym czyste wyuzdanie, ale także jakaś nuta... sztuki.
-A pan którą poleciłby? - Spytała odwracając się z powrotem do baru. Widywała w życiu lepsze pokazy zmysłowego tańca. W berberyjskich namiotach na pustyni.
-W powszechnej opinii najpiękniejszą z tancerek jest Jasmine, proszę pani - odparł usłużnie barman, wciąż stojąc bardzo blisko jedynej klientki, skupiając na niej swoją uwagę.
-No proszę.- Wydęła usta i zrobiła minę jak mała, niezadowolona dziewczynka, z cygarniczką w ustach.
-Czy mam rozumieć, że polecana była pani inna tancerka? - padło usłużne pytanie, do którego wkrótce dołączyła ozdobna popielniczka.
-Ah! - Westchnęła jeszcze bardziej niezadowolona mała dziewczynka Tamara strząsając popiół. - Ja się pytam o opinię osoby, która ta wszystkie występy wielokrotnie podziwiała. - Mówiła już całkiem normalnie.
-Polityka zatrudnienia nie pozwala mi oceniać współpracownic - usprawiedliwił się tym samym spokojnym, bezemocjonalnym tonem. Jakby wieczne przebywanie w świątyni seksu odbierało w końcu ochotę. -Ale polityka firmy nie przewidywała także klientek, zatem między panią a mną: wszystko zależy od dnia. Czasem człowiek ma ochotę na jabłko, czasem na pomarańczę - to prawdopodobnie była aluzja, lecz brakowało jej stosownego zaakcentowania.
-Czekolada czy lody waniliowe? - W jej wypowiedzi nie brakowało tego akcentu.
-Dokładnie - Tamara zastanawiała się przelotnie kim był ten mężczyzna przed przybyciem do miasta. Coś w jego postawie mówiło “lokaj”, coś w jego akcencie mówiło Irlandia.
- A ta, która występuje teraz to… - Pociągnęła łyk z kieliszka oblizując bardzo zmysłowo, ale jednocześnie dyskretnie to co na wargach zostało ze smaku koktajlu przyrządzonego przez jej rozmówcę.
Barman nie zdążył odpowiedzieć. Przerwał mu donośny, teatralnie radosny głos płynący z głośników.
-Szanowni panowie, nagrodźcie Lolę gromkimi oklaskami za jej wspaniały taniec - zagadka rozwiązała się sama. Rzeczona Lola pokłoniła się zaś widowni... tyłem, wypinając ku nim pośladki. Wywołała tym powszechne zadowolenie, a Tamarze pozostawało jedynie z politowaniem patrzeć jak łatwo zadowolić mężczyzn.
-A teraz, specjalnie dla panów, nasza gwiazda zza Żelaznej Kurtyny, Katia! - oznajmił bezcielesny głos, gdy poprzednia tancerka zeszła ze sceny. -Rozgrzejcie ją brawami zanim ona rozgrzeje was.
To już skupiło uwagę Le Paige. Nie uroda słowianki, choć cerę miała gładką, włosy koloru żyta sięgające za łopatki i bujne, kobiece kształty, lecz imię. Ono się zgadzało. Pokaz był równie bezwstydny, co poprzedni. Może nawet bardziej, bo o ile Lola rozdziewała się powoli i rozgrzewała wyobraźnię, Katia bardzo szybko przeszła do rzeczy. Stanik wylądował na czyimś ramieniu, a biust blondynki otulił stalową rurę. Nawet dziewica domyśliłaby się, że wszyscy goście lokalu chcieliby się znaleźć na miejscu tego kawałka metalu... wszyscy, z wyjątkiem Tamary.
La Paige upiła kolejny łyk koktajlu, musiała przyznać, że barman znał się na rzeczy. Skupiła się też na oglądaniu popisów. A przynajmniej na udawaniu, że to ją pociąga. Zresztą barman nie mógł widzieć gdzie podąża wzrok jedynej kobiety gościa tego przybytku. A gdy Słowianka zakończyła występ i Tamara przyłączyła się, przekładając wcześniej cygarniczkę do ust, do gromkiego oklaskiwania. Naturalnie czyniła to jak prawdziwa dama, delikatnie uderzając dłonią o dłoń.
Odwróciła się po występie do barmana.
- Ma niekłamaną reputację. - Rzekła tonem prawdziwego znawcy tematu.
-Tak pani uważa? Wróciła do zawodu niedawno - zapytał mężczyzna.
-Ma coś co przyciąga. Oczywiście całą choreografię można by ulepszyć, ale reszta… - Tamara ponownie zaciągnęła się papierosowym dymem z lubością wciągając go płuca. Po czym wypuszczając w powietrze.
-Zabawne - odparł głosem zupełnie pozbawionym radości. -Pan Cohen zwykł mawiać to samo.
-To jest jak szlifowanie diamentów. - Le Paige wplotła w głos lekką, ale wyraźnie wyczuwalną ekscytację. - Tego mi trzeba. Gdzie znajdę kierownika?
-Pan Cohen rzadko odwiedza lokal, obawiam się. Ale może ja mógłbym w czymś pomóc?
-Interesuje mnie prywatny pokaz.
Mężczyzna uniósł w zdziwieniu brew, lecz usłużnie przedstawił jak wygląda sprawa.
-Naturalnie. Wystarczy porozmawiać z kelnerką, a ona zaaranżuje na piętrze specjalny taniec w cenie stu dolarów. -Wraz z upływem czasu coraz więcej mężczyzn zwracało uwagę na Tamarę. Niczym zgłodniałe psy, które wyczuły jedzenie. Udanie się na górę jeszcze bardziej rozbudziłoby ich wyobraźnię i dało pożywkę najróżniejszym fantazjom.
Tamara uśmiechnęła się.
-Pan tego nie robi?
-Ktoś musi pilnować baru, proszę pani. Wszyscy mamy swoją pracę.
-Oczywiście. - Wyciągnęła ze swojej torebki banknot, który pokrył i cenę koktajlu i spory napiwek. -Pan w swojej pracy też jest takim diamentem. - Położyła banknot koło pustego kieliszka i oddaliła się tym nieśpiesznym, uwodzicielskim krokiem w kierunku kelnerki, która miała zaaranżować spotkanie.
Tak, jak można się było spodziewać, jej zachowanie wzbudziło spore zainteresowanie rywalizujące z popisami kolejnej wdzięczącej się tancerki. Kelnerka przez chwilę zapomniała języka w ustach, lecz pieniądze szybko wytrąciły ją z oszołomienia. Ostatecznie w Rapture panowała seksualna wolność. Kto z kim lubił spędzać czas w sypialni było sprawą prywatną i nikt nie robił z tego tytułu problemów. W oczach ochroniarza pilnującego schodów wyczytać jednak można było, że niektóre zachowania wzbudzały większe zainteresowanie niż inne.

Piętro było równie różowe co główna sala, tu jednak panował już plusz i poduszki, a muzyka była przygłuszona. Dla klienteli przygotowano osobne pokoiki z fotelami i szezlongami, choć były na tyle ciasne, że oddawanie się miłosnym aktom byłoby trudne. Niewykluczone, że prywatne tańce naprawdę sprowadzały się tutaj tylko do tańca. Tamara, pozostawiona przez kelnerkę w jednym z takich pokoi nie musiała długo czekać na przybycie jej "rozrywki" w osobie Katii Popow.


6

-To będzie twój szczęśliwy dzień kochasiu... - nie zdążyła dokończyć wyuczonej regułki nim zobaczyła dla kogo przyszło jej tańczyć. Najwyraźniej kelnerka postanowiła spłatać jej figiel.
-Katia Popow? - Tamara wolała się upewnić.
-Tak.
-Siadaj dziewczyno tu koło mnie. - Le Paige wskazała miejsce koło siebie kilkukrotnie uderzając w nie. -Pool, kojarzysz?
-Tak - powtórzyła niczym zacięta płyta. Nie skorzystała jednak z oferty spoczęcia przy Le Paige.
-To dobrze. - Twarz Tamary Le Paige wypogodziła się. - Przejęła mnie twoja historia. Mogę ci pomóc. Jeżeli chcesz.
-Co? Skąd pani wie? Kim pani jest? - podniosła głos, nie wiadomo czy z gniewu czy ze zdziwienia.
-Jeszcze głośniej. Niech się wszyscy zlecą. - Dla odmiany ona nie podnosiła głosu, ale ton jej wypowiedzi był twardy. - Jestem kimś kto ci może pomóc. Jak widzisz mam swoje sposoby by dowiedzieć się o różnych rzeczach. Dalej będziesz krzyczeć czy porozmawiasz ze mną?
Przez twarz Katii w jednej chwili przeleciała feeria emocji, od strachu, przez zdziwienie do nadziei.
-Porozmawiam - zgodziła się. -Ale nie tutaj. Jest taka knajpka niedaleko, Niebieski Kwiat. Kończę zmianę za godzinę.
-Dobrze. Teraz posiedzimy sobie tutaj. W końcu wykupiłam prywatny pokaz.- Tamara spróbowała zażartować by jakoś rozluźnić atmosferę. - Lepiej zrób za co płacą. Nie wiadomo czy twoi szefowie tego nie oglądają.
Dziewczyna nie miała pojęcia, czy był to żart czy nie.
-Naprawdę mam zatańczyć?
Le Paige spojrzał na nią z niedowierzaniem.
-A to jakiś problem?
-Nigdy nie tańczyłam dla kobiety - przyznała.
-Zawsze musi być ten pierwszy raz. - Tamara puściła oko. Jeżeli miało to w jakimkolwiek stopniu odprężyć tancerkę, to najwyraźniej nie zadziałało. Niemniej, zgodnie z życzeniem klientki rozpoczęła swój taniec. Rutyna pozwalała zachować kolejność figur, które w gruncie rzeczy sprowadzały się do okazjonalnego otarcia się o Le Paige, lecz blondynka zupełnie nie mogła się skupić na swoim występie. Trudno było zdecydować dla kogo było to bardziej żenujące.


Kiedy Katia Popow dotarła do Niebieskiego Kwiatu, cały jej erotyczny blichtr zniknął. Mocny makijaż został zmyty, gorset i kabaretki zostały zastąpione przez rajstopy i żakiet, tylko kręcone włosy zostały luzem jak na różowej scenie. Trochę roztrzęsiona zamówiła kawę i usiadła naprzeciwko Tamary.

___________________________
1 - grafika z gry Bioshock
2 - grafika z gry Bioshock
3 - Albert Hibbler - "After The Lights Go Down Low"
4 - Gypsy Rose Lee
5 - Joe Turkel w scenie z filmu Lśnienie
6 - zdjęcie autorstwa Davida Woolley
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 09-07-2017 o 13:35.
Zapatashura jest offline  
Stary 09-07-2015, 11:03   #8
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Tamara siedziała z nieodłączną cyugarniczką w ręku tyłem do ściany i popijała kawę.
- Jestem Tamara. - Przedstwiła się, tak dla formalności - Tamara Le Paige. Powiedz mi dlaczego ze swoją sprawą zgłosiłaś się do Poola?
-Z perspektywy czasu? Sama nie wiem. Chciałam, żeby media nagłośniły sprawę. “Samotna matka walcząca o córkę”, albo coś takiego. Myślałam, że sierociniec się ugnie - wyznała. -Ale to przecież tak tutaj nie działa.
- Teraz już tak nie myślisz?
-Nie. Teraz myślę, że to nikogo nie obchodzi- przyznała.
-A dziecko? Chcesz je odzyskać? - Tamara upiła łyk kawy.
Katia spiorunowała rozmówczynię wzrokiem. -Oczywiście, że tak.
- Spytam z ciekawości. Dlaczego? - Le Paige zadała to pytanie neutralnym tonem.
Blondwłosa przez chwilę zwlekała z odpowiedzią, jakby zastanawiała się, czy jest obiektem kpin. W końcu odpowiedziała pytaniem -nie masz dziecka, prawda?
- Prawda. - Odparła równie neutralnym i wypranym z emocji tonem Tamara.
-Więc nie zrozumiesz.
- To mi wytłumacz. - Rozłożyła wolną rękę potęgując swoją wypowiedź jej ruchem.
-Jakie to ma znaczenie? Czego pani ode mnie chce? Pośmiać się, wydrwić?
- Może żadne? Może duże? - Tamara wzruszyła ramionami. - Powiedzmy, że chcę ci pomóc. A pomóc ci mogę. - Wypuściła w powietrze papierosowy dym i spod pół przymkniętych powiek przyglądała się swojej rozmówczyni.
-Jak? - Popow nie wydawała się być przekonana, ale łapała się desperacko szansy.
-Tak jak radził ci Pool. - Le Paige oparła brodę na ręce w której trzymała cygarniczkę.
-Jest pani detektywem? - w jej oczach mignęło zrozumienie.
-Tak można to nazwać. - Paląca kobieta uśmiechnęła się lekko.
-Pan Pool o mnie pani opowiedział? - strzeliła w ciemno, zupełnie nie trafiając.
- Nie, nie on.
Katia pociągnęła głęboki łyk swojej kawy, żeby się uspokoić rozdygotane nerwy.
-Więc skąd pani w ogóle o mnie słyszała?
Tamara uśmiechnęła się jeszcze szerzej, uniosła lekko brwi do góry.
- Mam swoje sposoby.- Dodała tajemniczo i lekko uwodzicielsko.Tancerka nie umiała ciągnąć tego wątku. Zmieniła temat na bardziej konkretny.
-Mam pieniądze, ale nie wiem ile pani chce za usługi. Dowiodła już pani, że dużo umie, a jeśli nie chce pani zdradzać swych źródeł i sposobów, pani sprawa.
- Powiedzmy, że w imię solidarności, nie zedrę z ciebie. - Tamara odezwała się po rosyjsku.
Oczy blondwłosej niemal nie wyskoczyły jej z twarzy. A także niemal nie zakrztusiła się kawą. Przez parę sekund próbowała złapać oddech.
-Rodaczka - wydusiła wreszcie. -Dziękuję. Dziękuję, że zechciała mi pani pomóc. Jakich informacji pani potrzebuje? Jak mogę pomóc?
- Odpowiadając po kolei na moje pytania. I pamiętaj. Ja ciebie nie potępiam. Nie wyśmiewam. Zgoda?
-Pełna - potwierdziła Katia.
-Jak trafiłaś na Sierocińca Małej Siostry? Ktoś cię do niego skierował? Polecił?- Spytała Le Paige z chłodnym profesjonalizmem strząsając jednocześnie popiół z papierosa. Po czym wetknęła ponownie cygarniczkę do ust i zaciągnęła się z lubością dymem.
-W Rapture nie ma wiele sierocińców, bo i nie ma wiele sierot. Ten ma nawet bilboardy - wyjaśniła.-Jak się zastanowię, to nawet ten chuj, mój szef mi o nim mówił.
-Czyli nic szczególnego cię nie skierował w jego stronę? Hmmm… -Tamara zamyśliła się na chwilę. - Dobrze. Co było później? Przyszłaś do nich i... - Ruchem ręki z papierosem zachęciła swoją rozmówczynię do kontynuowania.
-Moja córeczka... to było prawie dwa miesiące temu. Niedługo po porodzie. W sierocińcu nie zadawali pytań, dali mi do podpisania parę dokumentów. Nawet nie pamiętam ich treści, chciałam to mieć za sobą... - głos drżał kobiecie z każdym zdaniem coraz bardziej.
-Domyślam się, że to jest trudne i bolesne. - Paląca kobieta wyciągnęła chusteczkę i podała ją blondynce. - Musimy jednak przez to przejść.
Katia wytarła łzy, które napłynęły jej do oczu. -Zrzekłam się praw rodzicielskich - bardzo starała się nie rozpłakać. -Ale udało mi się odzyskać pracę, wyszłam z dołka. Chciałam odzyskać dziecko. Utrzymałabym ją, wychowała - trudno było określić, czy mówiła do Tamary, czy do samej siebie. -Ale sierociniec nie chciał jej oddać. Zasłonili się regulaminem, przepisami, moimi własnymi papierami...
-Rozumiesz, że mieli do tego prawo? - Ton głosu pani Le Paige nadal pozostawał beznamiętny.
-I co z tego? To moje dziecko.
- Masz kopię tych dokumentów? - Tamara postanowiła nie ciagnąć wątku, by nie musieć za chwilę pocieszać szlochającej tancerki. Dlatego pchnęła rozmowę nieco na inny tor.
-Tak, w moim mieszkaniu - potwierdziła.
-Rozmawiałaś z adwokatem?
-Nie - przyznała. -Ale co mi on pomoże? Wykpią się przepisami, a córki i tak nie zobaczę. A ja chcę chociaż wiedzieć gdzie ona jest. Kto ją przygarnął. Z ludźmi można się dogadać. Z instytucją nigdy.
-Trzeba zacząć od legalnej drogi. Tak jest prościej i szybciej.
Katia dopiła kawę. -Skoro tak pani uważa - rzuciła bez przekonania.
- Chcesz odzyskać dziecko, prawda? Znam kilku dobrych prawników. Jeżeli chcesz pójdziemy tam razem.- Zaproponowała całkiem szczerze Tamara.
-Spróbuję wszystkiego - zdecydowała po chwili. -Choćbym miała diabłu duszę sprzedać.
-Dobrze. Bardzo dobrze. - Powiedziała Le Paige kładąc odliczoną sumę na stoliku obok pustej filiżanki. - Pójdziemy do razu.
Biuro Caspara Heegaarda mieściło stosunkowo niedaleko. Mogły się tam przespacerować. Tamara mogła w tym czasie zebrać myśli. Zrozumiałym było, że zrozpaczona matka nie pomyślała o najprostszym rozwiązaniu, może nie najtańszym, ale zdecydowanie najprostszym.

Heegaard miał opinię szui, jak każdy prawnik. Być może i nią był, ale był tez dobry w swoim fachu. A Le Paige go znała i ceniła. Przymykała też oko na jego niekiedy niestosowne uwagi.
Nieumówione klientki musiały chwilę poczekać. Sekretarka zaproponowała coś do picia. Tamara poprosiła o wodę.
Po prawie pół godzinnym oczekiwaniu Zostały przyjęte.
Przywitał ich tęgi mężczyzna w średnim wieku. Jak zwykle uśmiechnięty i zadowolony z życia. I jak zwykle w swoim kapeluszu. Zdejmował go chyba tylko na sali sądowej.


*
Gdy wkroczyły do jego biura jego twarz rozpromieniła się jeszcze bardziej. Nie omieszkał przy tym otaksować je. Ruchem ręki zaprosił by zajęły miejsca. Sam rozsiadł się wygodnie w swoim wielki, bogato zdobionym fotelu.

___________________________
* - Sydney Greenstreet, kadr z filmu "Handlarze"
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 18-07-2015, 15:38   #9
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Heegaard był tak bardzo amerykański, jak tylko mógł być rodowity Duńczyk. Będąc w Rapture usiłował imitować nowojorski akcent, kapelusz przywodził na myśl południowe Stany. Tamara nigdy nie rozumiała po co ta szopka. No bo przecież nie po to, by wzbudzić zaufanie klientów. Może po prostu naoglądał się niewłaściwych filmów? Faktem było, że Rapture zdominowane było przez kulturę anglosaską, nawet jeżeli mieszkańcy pochodzili ze wszystkich zakątków świata. A może właśnie o to się rozchodziło? Potrzeba było jakiegoś wspólnego punktu zaczepienia, a po wojnie to własnie Ameryka zdobyła pozycję hegemona i wszędzie się o niej słyszało. Coca-cola, jeepy i Humphrey Bogart.
Za całą fasadą Caspara krył się jednak bystry umysł. Do miasta trafiło sporo prawników, ale tylko część z nich potrafiła odnaleźć się w świecie, w którym prawie wszystko było dozwolone. Takie prawne bezprawie. Wśród niewielu świetości były umowy, a właśnie coś takiego podpisała Katia.
-Nie będę tego ubierał w ładne słówka - prawnik miał donośny, basowy głos. -Zrzekła się pani praw rodzicielskich, a placówka adopcyjna ma pełne prawo zachować w tajemnicy dane osób, które adoptowały dziecko.
Popow nie była zadowolona z tak postawionej sprawy, ale Le Paige czuła, że Heegaard na tym nie poprzestanie. I miała rację.
-Oczywiście najpierw sierociniec musiałby przedstawić dowód, że pani córka faktycznie została adoptowana, a nie przebywa dalej w placówce. To wolne miasto i może przecież pani adoptować sierotę, jeśli ma taki zamiar. A co stoi na przeszkodzie, by tą sierotą było pani własne dziecko?
Był to jakiś pomysł. Nie dawał gwarancji sukcesu, ale w oczach blondynki zabłysnęła znowu nadzieja.
-Zgodzę się panią reprezentować w kontakcie z sierocincem. Jeżeli pani córka dalej tam jest, to na pewno pani ją jeszcze zobaczy.
Tamara mogła nie być najsympatyczniejszą osobą, jaką poznała w swym życiu Katia, ale i tak została obsypana podziękowaniami niczym confetti na przyjęciu. Nie obeszło się też bez uścisków, choć Le Paige starała się je ograniczać do minimum, czując jak przesuwa się po niej spojrzenie prawnika. W ostatecznym rozliczeniu poznanie tancerki nie przyniosło jej żadnych profitów, ani nawet nie zaowocowało żadną tajemnicą, ale przecież dobre uczynki są nagrodą samą w sobie.


Minęły trzy dni, zanim Tamara ponownie usłyszała o sprawie Katii. Przypadkiem. Do muzeum, po pracy, przyszedł Heegaard. Ani nie był to pierwszy raz, ani ostatni, właśnie w muzem poznała prawnika. Lubił sztukę i to nie w sposób typowy dla wyższych sfer - jako snobistyczny zwyczaj albo sposób na ulokowanie pieniędzy. Twierdził, że oglądanie obrazów go odpręża i pozwala oderwać się od uciążliwych myśli. Lubił także oglądać Tamarę, czego zresztą wcale nie próbował ukrywać. Zdażało mu się też powiedzieć sprośność czy dwie, ale nigdy się nie narzucał i był na swój sposób zabawny.
-Myślałem, że preferuje pani sztukę klasyczną - zagadnął, kiedy natknął się na Le Paige. -Nie wiedziałem, że gustuje pani także w egzotycznym tańcu. Tylko pasywnie, czy też aktywnie? Bo widzi pani, u mnie to z aktywnością tak sobie - poklepał się z uśmiechem po brzuchu. -Ale jakby pani widziała swoją znajomą, to proszę przeprosić za drobne komplikacje. Mój asystent odwiedził sierociniec, ale pochorował się biedak i zamiast informacji, mam tylko kwitek lekarski przyniesiony przez kuriera. Mam nadzieję, że nie załapał jakiejś różyczki, czy na co tam chorują małe dzieci.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 14-07-2017 o 19:09.
Zapatashura jest offline  
Stary 29-07-2015, 22:09   #10
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
- Ja, panie Heegaard, pobieram u niej lekcje. - Tamara uniosła wymownie prawą brew do góry i uśmiechnęła się przy tym. Tak zmysłowo, a jednocześnie naturalnie. - Lekcje tańca.
-Ach, ale to bardzo dobrze, bardzo… - pokiwał głową mężczyzna. -Taniec to wspaniała forma ekspresji. Choć nie dla wszystkich.
- Dla każdego. - Ciągneła dalej tym swoim lekkim tonem. - Tylko jak to pan raczył łądni określić, nie dla każdego aktywnie.
-No tak, no tak - zgodził się chętnie. -Nie dla wszystkich aktywności cielesne, część z nas musi nasycić się intelektualnymi. Czy pojawił się w muzeum jakiś nowy eksponat? Coś wartego podziwiania?
- Owszem. - Ujęła mężczynę pod rekę i delikatnie pociągnęła za sobą. - Sztuka nowoczesna. Dostarcza naprawdę niezapomnianej aktywnosci intelektualnej.
-Nowoczesna? Pewnie coś pana Cohena - Caspar nie brzmiał zbyt entuzjastycznie, ale grzecznie dał się prowadzić kobiecie.
Cała ściana była pokryta obrazami przedstwiającymi młode, ładne i zawsze uśmiechniete kobiety.
-Pin-up-girl. - Powiedziała Le Paige wskzując na obrazy.
Jeden z nich przedstwiał siedzącą przy samochodowym kole kobietę. Jej niebiesko-fioletowo-biała sukienka podniesiona była tak, że widać wyraźnie paski od pończoch. Dziewczyna dziarsko i z uśmiechem zmieniała koło w samochodzie.

1
- Sam pan przyzna, że jest co podziwać.
-Haha - ucieszył się prawnik. Wyraźnie nie czegoś takiego się spodziewał. -Na powierzchni żadne muzeum by się nie zgodziło wystawić czegoś takiego. Warto się było przeprowadzić.
- I nie jest to coś pana Cohena. - Uśmiechnęła się Tamara porozumiewawczo.
-Na szczęście. Ostatnio jego sztuka robi się coraz bardziej ekstrawagancka. Chyba bardziej podobają mi się dzieła jego uczniów - mężczyzna swobodnie podjął rozmowę.
- Cohen ma swoich wielbicieli. [ /i] - Powiedziała jakby dyplomatycznie. - I możnych sponsorów.
-Pan Cohen samemu jest sponsorem. Można mieć o nim różne opinie, w tym taką, że jest wariatem, ale pieniądzem obracać umie - o ile Caspar wypowiadał się o Sanderze mało pochlebnie, to w tym akurat zdaniu dało się wyczuć nutkę… chyba szacunku.
-[i ]Czyli jego twórczośni nie powiesiłby pan na ścianie gabinetu?

-Trudno powiedzieć - odparł z wahaniem. -Tych nowych… dziwactw? Nie. Nie przemawiają do mnie. A na jego dawne obrazy mnie nie stać - rozłożył ręce.
- I wszystko się o pieniadze rozbija. - Powiedziała z pewnym westchnienie. - Ale na te obrazy pana stać. - Zachwaliła produkt.
-To prawda. Ale wyglądają jak reklama papierosów. Nigdy nie myślałem o takich malunkach w kategorii sztuki.
- Cóż… - Zamyśliła się chwilę Tamara. - Ja pana tu z tymi malunkami zostawię i wracam do swoich obowiązków. Do widzenia panie Heegaard. - Powiedziała całkiem ciepło i oddaliła się od prawnika do swojego gabinetu. Miała jeszcze całkiem dużo papierkowej roboty.
Muzeum przechowywało i wystawiało prywatne zbiory. Wszystko to trzeba było skatalogować, opisać. Tak by nawet najdrobniejszy przedmiot mógł wrócić do właściciela.
Po skończonej pracy Tamara odświeżyła się. Przebrała i udała do Ogrodu Ewy.

Tamara Le Paige wkroczyła ponownie do tego przybytek wizualnej, nie tylko zapewne, rozkoszy. Podobnie jak poprzednio bawiło ją zażenowanie klienteli i obsługi.
- Witam ponownie. - Uśmiechnęła się do bramana. - Brandy Alexander. - Zamówiła ten sam koktajl co poprzednio. I tak jak poprzednio wyciągnęła swoją długą cygarniczkę i poczekała aż barman poda ognień. Tym razem ubrana była w czarne spodnie i taki żakiet. Całości dopełniała śnieznobała koszula z koronkowym żabotem i takimi ozdobnymi mankietami. Na palcach miała kilka pierścieni z wielkimi kamieniami, które tak dobrze podkreślały kolor jej oczu. Czuła na sobie to przeszywające spojrzenie mężczyzny, gdy z wprawą otwierał butelkę koniaku i przygotowywał śmietanę i krem kakaowy.
-Czy możemy mieć nadzieję, że polubi pani ten klub tak samo, jak koktajl? - spytał cicho, ale jego głos był wyraźnie słyszalny.
- Z pewnością zadaje pan to pytanie każdemu klientowi. - Odparła tak samo jak on wpatrując się w niego. - Klub ma swoje walory, nie przeczę.
Mężczyzna uśmiechnął się jednym z tych uśmiechów, które nie niosą w sobie żadnego pokładu radości.
-Czy mam rozumieć, że powinniśmy się obawiać konkurencji? Szkoda byłoby stracić klientkę. Pani obecność odświeża atmosferę.
- Jest to nieodzowne prawo biznesu.
-To prawda, a w tym mieście z prawami biznesu trzeba się liczyć. Ale i tak byłoby szkoda - barman kontynuował pogawędkę z wystudiowanym spokojem, kontrastującym z energicznymi popisami tancerki.
- Tym czasem będę się rozkoszować moim napojem i pokazem. A pan przygotuje dla mnie inny koktajl. Zdam się na pański gust, jako znawcy. - Przeniosła swoje spojrzenie na scenę. Dzisiejszy występ miał więcej wspólnego z burleską, niż stripteasem. Zmysłowa kobieta, o gęstych kasztanowych włosach dostarczała więcej pożywki dla wyobraźni niż dla oczu. Głównym atrybutem występu był ogromny wachlarz z piór, zawsze na miejscu by zasłonić nagość.


2

Barman, któremu pozostawiono wolny wybór, zachowawczo zdecydował się na klasykę szykując biały rum z limonką i miętą.
-Powiadają, że to drink korsarzy. Stosowne, zważywszy na oceaniczną okolicę.
Tamara pozowliła by płyn delikatnie spłyną po języku do gardła. Wzięła nie za duży łyk.
-I niewolników. - Dodała.
-Nie jestem pewien, czy stać ich było na rum. Ale i nie jestem historykiem - odparł ugodowo barman.
-Jak na razie wygrywacie z konkurencją. - Le Paige wzięła kolejny łyk i z zainteresowanie poczęła przyglądac się występowi. - Pan Cohen wie jak przyciągnąć klientów.
-Pan Cohen jest bardzo charyzmatyczną osobą. Może jego lokale nabierają trochę tej osobowości?
- I nie mówi pan tego jako jego pracownik? - Spytała lekko zaczepnym tonem.
-Czego bym teraz nie odpowiedział, może to pani zinterpretować jak chce.
Tamara uśmiechnęła się do niego. Uniosła lekko kieliszek do góry i upiła nieco.
-Touche.
Le Paige dopiła koktajl. Zapłaciła nie zapominając o napiwku. Znalazła kelnerkę. Szpenęła jej do ucha kilka słów, takich samych jak poprzednio o Katji Popow.

Drugie spotkanie dwóch kobiet nie było już tak dużym szokiem dla tancerki, ale ta wyraźnie wciąż nie czuła się komfortowo z Tamarą w roli klientki. Spodziewała się jednak, że odwiedziny nie były wcale podyktowane chęcią rozrywki. Upewniwszy się zatem, że pod drzwiamy prywatnego pokoiku nikt nie podsłuchuje, zapytała prosto z mostu:
-Czy coś się stało?
- Nie zostawiłaś chyba adresu kontaktowego adwokatowi.
-Nieprawda - zaprzeczyła blondwłosa. -Oczywiście, że zostawiłam. Jak inaczej miałby się ze mną skontaktować?
-Ah, tak? - Zdziwiła się wręcz teatralnie Tamara. - Stary… No nie ważne. Pan Heegaard poinformował mnie o pewnych, drobnych komplikacjach. Myślę, że powinnaś się do niego udać, żeby wysłuchać co udało mu się ustalić
-Jakich komplikacjach?- westchnęła Katia, z wyraźnie wyczuwalną nutą irytacji.
- Ja wiem tylko tyle, że asystent pana Heegaard był w sierocińcu, ale ze względu na chorobę, której się tam prawdopodobnie nabawił, nie mógł swojemu pracodawcy złożyć raportu.
Popow wyglądała jakby miała tupnąć ze złości nogą, ale się powstrzymała.
-Oczywiście, że jest chory, przecież kazał sobie płacić od dnia - przeklęła pod nosem.
-Heegaard ?
-A mam innego prawnika?
- Nie on jest chory.
-Ale on się wysługuje chorymi podwładnymi - odparła. -Gdzie mieszka ten jego asystent?
- Nie wierzysz lekarskim kwitkom?
-Nie wierzę leniom, którym nie chce się iść po raport, bo płaci im się za siedzenie przy biurku - stwierdziła.
Le Paige westchnęła i dodała.
- Po pierwsze spóść z tonu.
Tancerka spojrzała na Tamarę ze zdziwieniem.
-Niby dlaczego? Odłożyłam pieniądze, żeby odzyskać moje dziecko, a nie opłacać komuś chorobowe.
- Ponieważ żale kierujesz do niewłaściwej osoby. - Le Paige powiedziła spokojnie i bez cienia urazu czy przygany w głosie.
Ten spokój chyba udzielił się Katii, bowiem faktycznie trochę się uspokoiła. Nie zmieniła jednak zdania -i tak do niego pójdę i powiem co o tym myślę. A jak nie będzie chciał sam mi przedstawić tego raportu, to osobiście odbiorę go od jego asystenta.
Tamara tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi.
Popow wzięła jeszcze jeden głęboki oddech, żeby się uspokoić.
-Ma pani coś jeszcze do przekazania? Taniec powinien się już kończyć. I mogę podać pani mój numer telefonu. Rozumie pani... żebyśmy nie musiały się spotykać tutaj, jeśli kiedyś jeszcze będzie potrzeba.
- A tak polubiłam ten lokal. - Nadal uśmiechając się Le Paige wyciągnęła notes i pióro. Katia podyktowała ciąg cyfr. Na powierzchni telefony dopiero zdobywały masową popularność, ale w Rapture ich ceny były całkiem przystępne.
-Zechciałaby pani podać jakiś sposób kontaktu? Kiedy to wszystko szczęśliwie się skończy, chciałabym pani jakoś podziękować.
- Tak, oczywiście. - Też podała swój numer telefonu.
- Gdy skończysz zmianę pójdę z tobą do pana Heegaard.Chętnie posłucham jego dalszych tłumaczeń. - To nie była prośba. To było proste wyartykułowanie tego co się stanie bez sznasy na wniesienie sprzeciwu.

___________________________
1 - Pin-up-girl
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172