Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-05-2018, 20:34   #31
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

Miasteczko bez wątpienia nie posiadało tylu atrakcji by zająć więcej niż kilka minut. Jadąc żółwim wręcz tempem zdążyła je poznać całkiem dobrze, a przynajmniej na tyle by móc mniej więcej określić gdzie co jest, a co za tym idzie i to przede wszystkim, czego w nim znaleźć nie miała szans. Cóż, pozostawało się cieszyć bliskością natury, czystym powietrzem i pogoda, bo na salon spa czy inne, nader standardowe obiekty, liczyć nie było co. To jednak miała przecież u siebie. Ta wyprawa zaś miała na celu… Cóż, z pewnością jej celem nie było przekonanie jej do przeprowadzki, zatem to że przez jakiś czas zmuszona była obywać się bez przyjemności, do których przywykła, nie powinien przecież wpłynąć na nią aż tak negatywnie.

Możliwe jednak że miało być odwrotnie, biorąc pod uwagę nieszczęsne zdarzenie z restauracji. Nie rozumiała jak mogła być taką gapą. Przeprosiła oczywiście Dawn za robienie jej problemu i podziękowała za pomoc. Szkoda jednakże została wyrządzona, przede wszystkim jej garderobie, a biorąc pod uwagę że w trakcie zwiedzania nigdzie nie dostrzegła butiku czy innego, nastawionego typowo na odzież damską lokalu, nie pozostawało jej nic innego jak powrócić do miejsca, w którym nabyła swój rower. Cóż, możliwe że jeszcze trochę takich sytuacji, a stanie się jego stałą klientką. Przynajmniej na ów krótki czas jaki zamierzała w tym mieście spędzić.

Na szczęście udało się jej bez większych problemów nabyć białą koszulę i jeansy. Co prawda nie był to jej zwyczajowy zestaw, w którym można by ją ujrzeć na co dzień, jednak z dostępnego wyboru pasował najlepiej. No i bez wątpienia nie sprawiał że wyróżniała się w nim na tle miasteczka co wcale nie było takie złe. Na pytanie o łazienkę otrzymała odpowiednie wskazówki i udała się by doprowadzić się do porządku. Wnętrze toalety było obskurne ale o dziwo aż tak jej to nie przeszkadzało. W końcu nie zamierzała z tego miejsca korzystać w sposób, do którego zostało przeznaczone. Czyżby powoli zaczynała przystosowywać się do mniej cywilizowanego sposobu życia? Miała nadzieję że nie, a jeżeli tak, to że po powrocie do domu szybko jej to minie

Niestety, nawet tak prosta rzecz jak zmiana ubrania, nie mogła się w tym mieście odbyć bez dodatkowych atrakcji. Przez chwilę Diana obawiała się, że naga żarówka nad jej głową pęknie z hukiem i zasypie ją deszczem gorących, ostrych odłamków. Z niepokojem zaczęła śledzić jej miganie, niepokój jednak pierzchł szybko, zastąpiony przez strach. Zamarła, wpatrzona w lustro, niczym łania złapana w blask reflektorów. Oddech uwiązł jej w płucach, które zbuntowały się i nie miały zamiaru go wypuścić. Wiedziała że powinna jakoś zareagować, odwrócić się, stanąć twarzą w twarz z intruzem. Zanim jednak ta myśl na dobre zagościła w jej głowie, żarówka mignęła ponownie, a gdy światło powróciło nikogo już za Dianą nie było, co sprawdziła natychmiast, odwracając się gwałtownie. Tak, bez wątpienia była sama, drzwi zaś nadal były zamknięte. Nikt nie mógł wejść do środka. Zatem… Tak, musiało się jej coś przewidzieć, innego wytłumaczenia nie było. Nerwowy śmiech rozdarł ciszę, która aż raniła jej uszy. Śmiech jednak szybko się urwał, brzmiał bowiem jeszcze gorzej niż owa cisza. Jak nic traciła rozum i nawet wiedziała kogo za to winić. To miejsce, to miasto, jego otoczenie… Miały wpłynąć na nią zbawiennie, wspomóc ją w problemach z którymi się borykała, a zamiast tego… Nerwowym ruchem przeczesała włosy. Musiała wyjść, ktoś w końcu przecież zacznie się dobijać do środka, wątpiła bowiem by w sklepie była druga łazienka.

Z tą myślą dokończyła ubieranie się, zapakowała zmoczone ubranie do reklamówki i starając się nie sprawiać podejrzanego wrażenia, otworzyła drzwi gotowa stawić czoła obsłudze sklepu i jego klientom. Zaraz jednak zamarła. W sklepie panowała cisza i półmrok, rozświetlany jedynie przez latarnie na zewnątrz. To się nie zgadzało, w żadnym wypadku się nie zgadzało. Gdy wchodziła do łazienki było południe, może nieco po. Nie było najmniejszej szansy na to by spędziła w niej kilka godzin, nie mówiąc już o tym że przecież ktoś by jej zwrócił uwagę. Niczego nie rozumiała, a to przerażało ją do poziomu powoli kiełkującej paniki. Szybkim krokiem, biegiem niemal, ruszyła w stronę drzwi wyjściowych, te jednak, czego zapewne mogła się spodziewać, okazały się zamknięte. Oddech przyspieszył, serce biło szaleńczym rytmem. Musiała pomyśleć, przeanalizować sytuację na spokojnie. Tylko w jaki sposób? Nie była w stanie znaleźć logicznego wytłumaczenia dla tej nagłej zmiany pory dnia. Nie ważne jak bardzo się starała. Nie mogła też jednak sterczeć po niewłaściwej stronie zamkniętych drzwi i czekać na cud. To nie było w jej stylu.

Znalezienie numeru telefonu do właściciela nie okazało się bardzo trudne, szczęście sprzyjało jej także w kwestii zasięgu oraz szybkości jego reakcji mężczyzny, który przed sklepem pojawił się po kilku, nader nerwowych dla Diany, minutach. W międzyczasie zdołała jakoś się uspokoić. Nie całkiem co prawda ale na tyle by w miarę składnie wyrazić swe oburzenie w związku z zostaniem zamkniętą w sklepie. Jakie jednak było jej zdziwienie gdy Isleman poinformował ją, że przecież opuściłą jego lokal, na dowód czego miał nawet jej kartę kredytową, którą podobno zgubiła. Ucieszona że jest w stanie wykazać nieścisłość w jego reakcji, sięgnęła po portfel by udowodnić, że jej karta jest nadal tam gdzie była. Tyle że karty w portfelu nie było. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w jego wnętrze podczas gdy właściciel sklepu wyrażał swoje niezadowolenie. Nie słuchała go, właściwie to nie usłyszała ani słowa. Przecież płaciła gotówką, nie miała powodu wyjmować karty, nie było powodu dla którego miałaby ona z niego wypaść. Zdecydowanie zaś nie mogło się to wydarzyć gdy wychodziła bo przecież nic takiego nie zrobiła. Cały czas… No właśnie, czas. Czas się zwyczajnie nie zgadzał. Jak miała cokolwiek wytłumaczyć skoro sama nie wiedziała co się właściwie wydarzyło.

Przeprosiła, podziękowała, postarała się wyglądać na odpowiednio niewinną, co przecież nie było trudne bo nie widziała swej winy w całym tym zdarzeniu. No, może poza wyciągnięciem człowieka z łóżka w środku nocy. Musiała opuścić to miasto. Teraz. Natychmiast. Nie było sensu udawać że będzie w stanie jakoś przetrzymać tą wizytę. Nie po tych wszystkich zdarzeniach. Nawet jeżeli miałaby zostawić za sobą bagaże i wybrać się w drogę powrotną rowerem. Jakby nie spojrzeć musiałaby tylko dojechać do stacji, wszak kolej chyba nadal działała, a przynajmniej Diana miała taką nadzieję. Najpierw jednak musiała wrócić do wynajmowanego domku. Może i zaczynałą tracić rozum, nie była jednak na tyle szalona by próbować uciec z tego miasta w nocy. Samochodem - ewentualnie, jednak nie na rowerze.

W końcu udało się jej wyjść ze sklepu i dopaść jedynego środka transportu, jakim chwilowo dysponowała. Rozmowa z właścicielem nie należała do przyjemnych i Diana z chęcią by o niej jak najszybciej zapomniała. Jego słowa jednak nie chciały opuścić jej myśli. Widział jak wychodziła, a to przecież nie było możliwe. Dlaczego kłamał? I czy na pewno kłamał? Karta mogła jej co prawda wypaść gdy szła do łazienki zatem nie była żadnym dowodem, tylko po co miałby kłamać? Nie znajdowała żadnego ku temu powodu. Podobnie jak nie było wyjaśnienia wyciętych z jej życiorysu godzin. Potrzebowała z kimś o tym porozmawiać, jednak nikt taki nie przychodził jej do głowy. Stojąc w blasku latarni czuła się niczym ostatni żyjący człowiek. Opuszczona, osaczona przez mrok, bezbronna. Z domu naprzeciwko sklepu dolatywały dźwięki znanego jej utworu.


Niestety, nie słowa nie pomagały, a wręcz dolewały oliwy do ognia. Nie miała ochoty słuchać dłużej. Wsiadła na rower, upewniła się że lampki dobrze oświetlają drogę i ruszyła w stronę “Bliżej Natury”. W głowie jednak stale krążył jej fragment piosenki.

Find the lady of the light gone mad with the night


Przed oczami zaś widniał obraz kobiety, na którą zwróciła uwagę tego dnia, w restauracji. Chyba faktycznie traciła rozum...


 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 19-05-2018, 23:36   #32
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Wzmocnienie amerykańskiego patriotyzmu było jednym z bardzo nielicznych pozytywów, jakie póki co wyniósł Richard z przyjazdu do Lake Hills. Bo ciężko było, by poczucie dumy z własnej policji nie wzrastało, gdy kanadyjscy funkcjonariusze z każdą kolejną wizytą coraz bardziej przypominali parodystów i pozorantów. Na następną wizytę będą musieli wziąć chyba opakowanie najtłustszych pączków, jakie znajdą okolicy (chociaż w tej dziurze jeśli były w ogóle dostępne choć w jednym miejscu, to już byłby sukces). Może po takim podarku lokalni policjanci wykazaliby chociaż nutkę zrozumienia i z jakimś minimalnym zaangażowaniem zajęliby się sprawą.

Z tego względu ich poszukiwania partnera Felicii były skazane na porażkę. Ciężko dysponując jednym samochodem odnaleźć zaginionego człowieka, nie mając pojęcia, gdzie dokładnie może się znajdować. Dodatkowo, przywitać zdążył się z nimi już Księżyc. Nie mieli już pewnie dużo czasu przed zapadnięciem zmroku. Mimo posiadania latarki i rewolweru z amunicją, Richard nie czuł się na siłach, by ponownie zetrzeć się z ciemnością. Spojrzał najpierw na Alex, szukając w niej zrozumienia, następnie na Felicię. Obawiał się, że ta druga będzie chciała kontynuować jazdę. W dodatku samochód należał do niej, co komplikowało sytuację.

- Myślę, że powinniśmy zatankować i wracać - rysownik zwrócił się ostrożnym tonem do towarzyszek. - Nie chciałbym spędzić w ciemności kolejnej nocy. A niestety, wiemy za mało, by znaleźć Reece'a. Ale o samym świcie możemy wznowić poszukiwania.

Co prawda podczas jutrzejszych poszukiwań, nawet jeśli nic się nie wydarzy, będą jeszcze bardziej wykończeni. Richard nie miał zamiaru zmrużyć oczu podczas nocy, tym bardziej spać. Całą noc z włączonym światłem, latarką pod jedną ręką, rewolwerem pod drugą. Rysownik z niedowierzaniem kręcił głową, gdy w głowie układał sobie plan nadchodzącej nocy. To miał być dla niego pobyt w spokojnym miejscu celem wizyty u psychologa? Chociaż to też był jakiś trop.

- Chociaż jeszcze najpierw spróbuję zadzwonić do doktora Browna lub jego szpitala. Może skoro policja nam nie chce pomóc, to może chociaż oni pomogą.

W rozmowie z psychologiem lub personelem szpitala, idąc chyba słusznym tropem Alex, początkowo nie miał zamiaru mówić o nienaturalnych wydarzeniach. Miał zamiar powiedzieć, że w "dziwny" sposób zaginął ich znajomy i nie mogą go znaleźć. Dopiero, jeśli znalazłby nić porozumienia u rozmówcy, mógłby się bardziej otworzyć w rozmowie. O ile w ogóle do niej dojdzie. Jeśli nie, to po prostu będzie optował za powrotem do Lake Hills i udaniem się do miejsca nowego noclegu.
 
Zara jest offline  
Stary 24-05-2018, 12:27   #33
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Policjant miał rację, ale tylko po części. Felicia zaś była coś dziwnie prawdomówna. Pokazała im się raczej z innej strony, niż cicho mówiącej i przytakującej, czyżby zaginięcie narzeczonego aż tak na nią wpłynęło?

To co się stało później, gdy wyjeżdżali z miasta było dla Alex fascynujące w swym przerażeniu. Jeśli to miał być sposób na terapię, to nie wiedziała jak doktor to robi, ale działa. Jej wyobraźnia pracowała na ja wyższych obrotach, dostrzegała więcej niż prawdopodobnie powinnna. Jedni by powiedzieli "Był dzień, jest noc, no big deal." Dla kobiety było to jednak coś więcej. Oczywiście nie wątpiła, że inni też poczuli się dziwnie, w końcu był środek dnia a tu nagle tak zaawansowana noc?

- Ja pieprzę! - podekscytowała się poetka, rozglądając się i prztykając nos do szyby - To wygląda jak zaproszenie, albo przynęta! Ktoś kazał nam wyjechać z miasta, wyjechaliśmy, a tu pułapka! Ale to pokręcone - Alex zrobiła wielkie oczy i dopiero po chwili poczuła strach. Ogromny lęk opętał jej duszę, czuła jak wypełnia ją czarną, lepką mazią, mąci i tłamsi, nienawidzi, chce nią zawładnąć.

- Niedobrze... A ten... Jakbyś tak na wstecznym jeszcze raz tunel przekroczyła? Może się cofniemy i znów będzie widno - kierując te słowa do Felici, Alex poczuła się jak głupia gęś. Jak stereotypowa blondynka. Ale warto było spróbować każdej możliwości, prawda?

- Jesteśmy w dupie...
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 28-05-2018, 00:45   #34
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Z rzadka rozstawione latarnie emanowały rozproszonym słabym światłem. W niewielkim miasteczku stanowiły jasne wyspy opierające się dominującym ciemnościom. Za opustoszałymi budynkami po prawej stronie znajdowała się czarna dziura parku imienia Abrahama Jeffreya Harrisona. Jeśli jakikolwiek blask znajdował się wewnątrz, nie wychodził poza granice. I żaden wydawał się nie przenikać do środka. Jednakże to nie wzrok dostarczał niepokojących doznań. W ciszy słychać było szum kół toczących się po asfalcie. Nic więcej.

Miasto sprawiało wrażenie wymarłego, jeśli nie liczyć niesłyszalnej już melodii płynącej z głośników radia oraz niewyraźnej poświaty świadczącej o pracującym jeszcze zegarmistrzu w zakładzie Watchex.

Diana pospiesznie zostawiła za sobą rzekę oraz przerzucony przez nią most. Tym razem nie pomyliła się, skręciła jeszcze przed biurem Bliżej Natury. W drogę całkowicie pozbawioną oświetlenia. Lampka rowerowa generowała przytłaczająco niewielki stożek światła rozdzierający mrok zaledwie na kilka metrów naprzód. Wszystko dalej znajdowało się za zasłoną nocy.

Nagle zauważyła coś na pniu. Jaskrawożółta strzałka prowadziła wprost między modrzewie. Jeszcze przed chwilą jej nie było, Diana była tego całkowicie pewna. Pojawiła się dopiero, gdy padło na nią światło. Musiała być namalowana fluorescencyjną farbą.


Wylot tunelu przebijającego się pod górą ział tą samą czernią, która wypluła ich z dnia w sam środek nocy. Felicia przełączyła reflektory samochodowe na drogowe. Zasięg widoczności natychmiast poprawił się na dłuższy dystans kosztem tego, co działo się bezpośrednio przed maską.

Ciemność po prawej stronie wydawała się znacznie bardziej płaska niż ta po lewej. Płaska powierzchnia trzech połączonych ze sobą jezior stała w opozycji do pofałdowanego, wznoszącego się coraz wyżej terenu. W gęstej ciszy słychać było wyłącznie monotonny szum pojazdu oraz przytłumiony warkot silnika.

Wskaźnik paliwa wznosił się niewiele ponad czerwoną kreską. Stan zbliżał się do dolnej granicy bezpiecznego. Strzałka wznosiła się niewiele powyżej czerwonej kreski, lecz zgodnie z propozycją Richarda sytuacja miała wkrótce się poprawić. Kilkaset metrów przed nimi znajdowała się stacja benzynowa Ogden. Czerwony napis z białymi akcentami oraz logo co chwila gasł i rozświetlał się ponownie w nieregularnych odstępach czasu. Być może w którymś z przewodów dochodziło do zwarcia.

Pojedynczy dystrybutor stał samotnie pod niewielkim zadaszeniem łączącym się z niską budką służącą także za sklep. Zatrzymali się, zaś Felicia wyszła na zewnątrz. Znikała co chwila w gasnącym świetle i pojawiała się kawałek dalej, gdy na nowo rodziło się do życia.

Kiedy silnik zgasł, zaś koła przestały toczyć się po drodze cisza zaczęła napierać na uszy. Nie odzywały się świerszcze, ptaki milczały. Natura wydawała się wstrzymywać oddech.

Nagle samochodem zatrzęsło lekko. Z bliska odezwał się warkot. Paliwo popłynęło do wnętrza baku napędzane przez mechanizmy wyciągające benzynę spod powierzchni ziemi. Po kilku chwilach wszystko ustało. Felicia podeszła do drzwi z portfelem w dłoni. Wejście zatrzęsło się pod wpływem pociągnięcia, lecz nie ustąpiło. Spróbowała ponownie z tym samym skutkiem. Z wnętrza przez przeszklony front płynęło jednostajne, łagodne światło. Pomieszczenie wydawało się być pustym.

Dziewczyna odwróciła się i spojrzała w górę. Skrzywiła się. Kiedy podążyli za jej wzrokiem dostrzegli kamerę skierowaną wprost na samochód. Musiała mieć świetny widok na tablicę rejestracyjną, zaś czerwona dioda obwieszczała pracę.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 31-05-2018, 14:19   #35
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację


“Cicho wszędzie, głucho wszędzie…” Słowa te jak nic pasowały do tego co otaczało Dianę w trakcie jej powrotu do wynajmowanego domku. Dopóki nie opuściła granicy miasta, w drodze towarzyszyły jej przyjazne wysepki światła, pozwalające na zachowanie złudzenia, że wciąż znajduje się w świecie cywilizowanego człowieka. Niestety, nie towarzyszyły jej długo. Noc na powrót odebrała władzę nad światem, ledwie pozwalając na to by wątły snop światła padającego z lampki rowerowej, rozdzierał jej czarną szatę, umożliwiając słabemu człowiekowi dostrzeżenie drogi, którą podróżował.

Myśli Diany także pełne były ciemnych barw, jakże współgrających z otoczeniem. Nie rozumiała wydarzeń ze sklepu i nie była pewna czy chce je rozumieć. Na samo wspomnienie podnosiły się jej włoski na ramionach. Do tego ta muzyka… Tak bardzo chciałaby nie dostrzegać w niej przesłania, ponieważ zbytnio zakrawało jej to na szaleństwo, a jednak nie potrafiła wyrzucić z głowy słów piosenki i tego co podsyłał jej własny umysł.

Strzałka na pniu była tylko kolejną z tych rzeczy, które najchętniej by zignorowała, a jednak z jakiegoś powodu nie mogła. Porzucając rozsądek nacisnęła rączki hamulców by wycofać nieco rower i bliżej przyjrzeć się znakowi. Dlaczego ktoś miałby zostawiać wskazówkę widoczną tylko gdy padnie na nią snop światła? oczywiście, za dnia z pewnością także była widoczna, tyle że Diana nie kojarzyła jej ze swoich dotychczasowych podróży. Z drugiej strony, nie zwracała na otoczenie aż tak bacznej uwagi. Drzewa to drzewa, można się im przyglądać przez jakąś chwilę ale po niej większość z nich i tak wyglądała dokładnie tak samo. Oczywiście stwierdzenie to było przesadne, jednak w obecnej chwili Diana niezbyt się tym przejmowała.

Wokół pnia nie znalazła nic ciekawego, co ani trochę jej nie zdziwiło. No bo dlaczego niby miałaby znaleźć? Na szukaniu śladów znała się tyle co każdy przeciętny mieszkaniec miasta, czyli wcale. Naturalnie, postacie które tworzyła okazjonalnie posiadały te umiejętności, były one jednak odpowiednio przez nią reżyserowane. Świat rzeczywisty reżyserowany był jednak przez kogoś innego, a jej poskąpiono w tej powieści odpowiedniej wiedzy.
Westchnęła i ponownie zajęła miejsce na siodełku. Widziała przed sobą dwie drogi. Jedna wiodła ku bezpiecznym czterem ścianom wynajętego domku. Druga zaś prowadziła ją w nieznane, w mrok lasu, za wskazówkami pozostawionymi przez nieznaną jej osobę lub osoby.

Niestety, nie była już młodą dziewczyną, która bez namysłu odrzuciłaby niebezpieczeństwo i rzuciła się w ramiona przygody. Była kobietą, która te lata miała za sobą. To zaś, czego teraz potrzebowała to lampka wina i łagodna muzyka, która złagodziłaby nerwy związane ze zdarzeniem w sklepie. Na pytanie o to czy potrzebowała kolejnych wrażeń, odpowiedź brzmiała zdecydowanie przecząco. Od chwili jednak, w której ruszyła w dalszą drogę, uważniej przyglądała się otoczeniu, wypatrując kolejnych znaków. Postanowiła także że za dnia spróbuje odnaleźć ten pień i może wtedy ruszy w kierunku, który wyznaczyła nieznana osoba. Na ten dzień miała już jednak dość atrakcji.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 04-06-2018, 22:23   #36
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Przyzwyczajenie do całodobowych stacji benzynowych spotkało się z brutalnym zderzeniem z rzeczywistością Lake Hills. Chociaż przynajmniej dystrybutor działał. Jak i kamera. Richard przed wyjściem z samochodu lękliwie chwycił w dłoń latarkę, poszukał jakiejś wolnej kartki i czegokolwiek do pisania. Następnie zapisał na niej "za tankowanie o x", gdzie zamiast x była oczywiście uprzednio sprawdzona obecna godzina. Złożył kartkę w prowizoryczną kieszonkę i zachęcił Felicię, by przed kamerą włożyła do niej pieniądze, by następnie wsunąć pakunek pod drzwi stacji.

- Chyba nic innego nie możemy zrobić, skoro nie ma obsługi. Chociaż, alternatywa bycia zamkniętym na posterunku policji przed taką nocą, też nie byłaby taka zła. - Powiedział z ironicznym uśmiechem. - Ale podejrzewam, że nie oni będą pierwszymi, którzy się tutaj zjawią. Za to na pewno nie uda się odnaleźć Reece'a w takich ciemnościach. Wracamy... a właściwie próbujemy wrócić do naszego noclegu?

Mocniej chwycił latarkę. Przecież ta zmiana pory dnia była tak podejrzana, że nawet będąc jeszcze szkrabem w przedszkolu Richard nie uwierzyłby, że będą mieli spokojną, niezmąconą strachem noc...
 
Zara jest offline  
Stary 10-06-2018, 14:10   #37
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Richard wysiadł z samochodu. Dźwięk kroków stawianych w kierunku Felicii był jedynym jakby wszelkie życie wstrzymało oddech. Dziewczyna najwyraźniej miała identyczny pomysł, ponieważ bez słowa wyciągnęła portfel i wsunęła kartkę z płatnością w szparę pomiędzy drzwiami.

Wewnątrz nic się nie poruszyło. Stojąca w oddali lodówka z gazowanymi napojami mrugała podobnie do liter na zadaszeniu stacji benzynowej. Kartka z banknotem otworzyła się powoli. Niewykluczone, że była byt słabo zgięta. Leżała teraz nieopodal stojącego bokiem do wejścia dwustronnego regału wyładowanego produktami spożywczymi, tuż przed stojakiem skleconym z metalowych prętów. Gazety leżały jedna na drugiej pod powiększoną pierwszą stroną najpewniej spełniającą funkcję reklamową.

Czołówkę tego numeru zdominował artykuł poświęcony rocznicy zatonięcia wyspy na jeziorze Canoe Lake oraz zmarłych w tamtym czasie Thomasa Rutheforda i Alice Clay. Autor tekstu wyraził na koniec głębokie ubolewanie nad kontynuacją milczenia Adeli Walker w temacie wymienionych wcześniej ofiar śmiertelnych katastrofy.

Szuflada kasy wysunęła się z ogłuszającym w ciszy dźwiękiem dzwonka. Światło zgasło i włączyło się tylko na ułamek sekundy. Przypominało bardziej błysk flesza wypalając pod powiekami obraz widziany przez chwilę. Obraz, na którym od wewnątrz przyglądała im się osoba w czerni.

Lampy zajaśniały ponownie, ale wewnątrz nie było nikogo. Metal dystrybutora zajęczał przeraźliwie i wygiął się u podstawy ściskany przez niewidzialną siłę.

Wewnątrz sklepu z hukiem przewrócił się regał, a żarówki ponownie odmówiły posłuszeństwa. Po chwili uaktywniły się w fotograficznym błysku. Kobieta w czerni i gęstej woalce stała tuż przed nimi, po drugiej stronie szklanych drzwi.

Okolica rozświetliła się ponownie, potężny trzask dobiegł ich z tyłu budynku, stacja wyłączyła się w oka mgnieniu. Z wolna umierało także światło diody monitoringu. Kobieta zniknęła.

Dystrybutor ponownie jęknął i zwalił się na ziemię... i podniósł się z niej parując czarną mgłą. Unosił się coraz wyżej, a z jego podstawy wyciekał czarny płyn. Coś uderzyło w szybę sklepu. Na podłodze leżała paczka M&M-sów. Kolejna wystrzeliła prosto w ich kierunku. Obok pierwszej pajęczyny pęknięć wyrosła druga. Kolejne produkty wznosiły się w powietrze. Szkło nie wytrzyma długo. Wyrwany, metalowy kloc zawisł w końcu w bezruchu. Zaczął coraz silniej drżeć.


Diana przedzierała się drogą prowadzącą w coraz gęstszy las. Za dnia przyjemna okolica wypełniona była kojącą, głęboką zielenią, do której prowadziła trasa na tyle szeroka, by bez problemu przejechał nią samochód. Obecnie wydawała się wąską ścieżynką pomiędzy wykręconymi, sięgającymi ku niej gałęziami i konarami drzew szczerzących się do niej otwartymi dziuplami. W ciszy wypełnionej chrzęstem ziemi i kamyczków uciekających spod obracających się kół od czasu do czasu słyszała szelest krzewów zwiastujący ruch za nimi. Czego można się spodziewać w lesie, jeśli nie zwierząt?

Jednakże wszystko wydawało się tu nienaturalne począwszy od życia, które wydawało się tu nie istnieć po ruch świadczący o czymś z goła przeciwnym.

Zatrzymała się dopiero przed domkami "Bliżej Natury" i z ciemności wyłowiła swój. Klucze zadzwoniły w jej dłoni. Wydawało jej się, że ktoś poruszył się w jednym z domków. Czy było jednak czemu się dziwić? Frank Cross zajmował się ich wynajmem, ktoś tam musiał być. Było jednak coś, co nie dawało jej spokoju. Coś, co sprawiało, że obraz ten wydawał się upiornym zgrzytem odcinać na umyśle.

Nagle zrozumiała. Obecnie domki nie wyróżniały się, wszelkie szczegóły zachłannie zabrała noc, ale pamiętała tę okolicę za dnia, kiedy wszystko było doskonale widoczne. Ruch dostrzegła w jednym z tych zniszczonych... A może jej się tylko wydawało? Ciemność nie sprzyjała spostrzegawczości...

Z wewnątrz wyszła niska, zgarbiona postać ciągnąca za sobą wielką siekierę. Dopiero teraz uszu Diany dobiegło ciche szuranie. Staruszka spojrzała na nią.
- Chodź... dziecko. Nakarmię... cię - odezwała się niskim, wibrującym dwugłosem. Niespiesznie ruszyła w kierunku kobiety. W drugiej dłoni ściskała nóż.

Liście za plecami Diany zaszeleściły, a kiedy się obejrzała dostrzegła mężczyznę wychodzącego zza drzewa. Potem następnego. I jeszcze jednego. Wachlarz czterech nieznajomych pojawił się znikąd i zbliżał znacznie szybciej niż starsza osoba przed nią. Naraz zdała sobie sprawę, że każdą z osób otacza gęsty całun ciemności.

Zupełnie jak na moście.

 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 10-06-2018 o 14:13.
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172