Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-04-2019, 22:49   #101
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kara

Perka zaczekała aż za blondynką zamkną się drzwi, upewniając się, że zabrała płytę.
- Nalać ci wina, moja Pani? - Uśmiechnęła się do Wilgi, otwierając jednocześnie MMSa od Patryka.
- I jeszcze dałaś moje wypić.- odparła Jagoda wychodząc tylko w krwistoczerwonych kabaretka i czerwonych szpilkach. I skąpych koronkowych majteczkach. Patryk zaś przesłał swoje nagie od pasa w dół zdjęcie z wyraźnie pobudzoną męskością i podpisem.
“Czeka na ciebie “.
Zosia rozlała resztę wina do dwóch kieliszków i podała jeden Jagodzie, spoglądając na nią łakomie.
- Jestem gotowa na karę moja Pani. - Uśmiechnęła się lubieżnie, czując jak, przed chwilą zobaczona, fotka podtrzymuje ciepło w jej wnętrzu.
- Hmmm.. na pewno?- odparła z uśmiechem artystka oblizując zmysłowo usta. - A jak powinnaś być… ukarana?
- Tak by moja Pani miała satysfakcję. - Zosia wspięła się delikatnie na palce i pocałowała malarkę w usta.
- Wymigujesz się od odpowiedzi.- wymruczała Jagoda i zamyśliła się. - Hmm… jeśli zaproponujesz coś ciekawego, będziesz mogła zrobić mi to samo, co ta blondynka zrobiła tobie… tylko delikatniej.
- Myślę, że powinnaś mnie pani przykuć do stołu, na którym zabawiałam się z tamtą kobietą . Ręce i nogi do nóg stołu i ukarać batem. - Perka nie do końca była pewna co obiecywała jej Wilga… pozwoli wziąć się od tyłu? Poczuła przyjemny gorąc na samą myśl o tym.
- A gdzie powinnam użyć tego bacika… na których częściach twego lubieżnego ciała?- droczyła się z nią jej kochanka.
- Na miejscach, których dotykała tamta kobieta.. piersiach… pośladkach.. na moim kwiecie. - Zosia odstawiła pusty kieliszek i sięgnęła do piersi malarki nie mogąc się już powstrzymać, ostrożnie zacisnęła na nich swoje palce.
- I tak zrobię.- mruknęła z uśmiechem Jagoda uderzając dłonią rudowłosą po palcach.- Ty się połóż, a ja idę po kajdanki i bat.
Perka posłusznie ułożyła się na stole, tak że jej nogi i ręce opadały w dół. Jej głowa także zwisała i już czuła, że ta zabawa przyprawi ją o przyjemne zawroty.
Jagoda wróciła wkrótce z zabawkami i wypiekami na policzkach. Zabrała się za przykuwanie swojej ofiary.
- Lepiej żebyśmy nie miały teraz gościa, bo ciężko będzie to wytłumaczyć.- zażartowała nerwowo przykuwszy już nogi Perki i biorąc się za dłonie.
- Całkiem prosto… mów że to wymyśliłam. Jeśli to będzie jakakolwiek czarownica to co najwyżej się przyłączy. - Zosia mrugnęła do malarki i sprawdziła więzy. Krew już teraz spływała nieco do głowy utrudniając myślenie.
- A jeśli nie czarownica?- zapytała Jagoda opierając się o stół, tak że jej majteczki ocierały się o twarz Perki, a potem… nastąpił świst i ból. Pierwszy raz z bata spadł na jej prawą, kolejny na lewą pierś… potem znów prawa i lewa. Lekkie uderzenie w udo, nieco mocniejsze w kobiecość Perki. Malarka chyba polubiła tą zabawę.
- To też jest ryzyko, że się przyłączy. - Perka wyszeptała te słowa, po czym przesunęła językiem po bieliźnie malarki. Czuła ból każdego uderzenia, ale to co od niego promieniowało w dziwny sposób przeradzało się w przyjemność.
- Acha.. i będziesz naszym smakołykiem…- jęknęła Wilga kolejnym uderzeniami rozgrzewając biust kochanki.- Może… sprowadzimy kogoś by tak cię wziął? Chciałabyś?
Trochę zagalopowała się w tych fantazjach, co przyznała cicho.- To twój języczek tak mnie… wpływa tak na mnie.
- Jeśli tylko masz ochotę by ktoś mnie tak wziął. - Perka docisnęła językiem majtki do kwiatu kochanki, starając się podrażnić jej wrażliwy punkt.
- Przestań mnie podpuszczać.- jęknęła głośno Jagoda karząc kochankę dość mocnym uderzeniem w jej rozpaloną kobiecość.
Perka jęknęła głośno.
- Ja tylko zgadzam się.. na propozycje mojej Pani. - Wyjęczała powracając do przerwanych pieszczot.
- Mhmm.. Już ja cię znam lubieżnico.- zachichotała artystka kolejnymi uderzeniami obdzielając uda i kwiatuszek kochanki. Drugą dłonią boleśnie ścisnęła obolałą pierś Perki.
Zosia była w stanie tylko przytaknąć ruchem głowy pojękując z bólu i rozkoszy i starając się nie przerywać pieszczenia językiem swojej Pani.
Razy spadające na ciało Perki, były rozkosznie bolesne, ale i coraz bardziej chaotyczne. Okularnica muskana językiem kochanki, coraz miała większe trudności zarówno z tłumieniem własnych jęków, jak i ustaniem na nogach. Dochodziła na szczyt. Perka starała się ssać kochanke coraz intensywniej, ale niezbyt była w stanie ją kontrolować. Tak bardzo chciałaby pochwycić teraz biodra Wilgi i docisnąć je do swoich ust… jednak dłonie nadal tkwiły w więzach. Jej ciało poddawane tej bolesnej pieszczocie wiło się bezsilnie. Jagoda jednak poddała się pierwsza. Zaprzestała “karania”. zsunęła szarpnięciem przemoczoną bieliznę z bioder i chwytając Zosię za włosy, przycisnęła jej twarz do swego wilgotnego kwiatuszka pojękując głośno i bezwstydnie.
Perka od razu sięgnęła językiem w głąb kochanki ssąc mocno jej kobiecość.
- Tak…- pisnęła Jagoda leniwie poruszając biodrami i napierając na usta kochanki. Dotarł na szczyt drżąc i popiskując. Osunęła się na kolana, a potem na pupę łapiąc oddech i spoglądając na twarz Zosi.
Ruda czarownica oblizała lubieżnie wargi po czym uśmiechnęła się do swojej Pani. Czuła wilgoć spływającą ze swojego rozpalonego kwiatu i bardzo.. bardzo pragnęła by Jagoda i ją zaspokoiła.
- Czy.. twoja służąca dobrze się spisała, Pani? - Wymruczała, prężąc się lubieżnie na blacie, na tyle na ile pozwalały jej więzy.
- Tak. Ja… zadowoliła. Ja muszę… po coś... iść.- jęknęła cicho Wilga wstając i zsuwając z siebie bieliznę. Po czym chwiejnym krokiem wyszła z kuchni.
Perka jęknęła zrozpaczona i naparła na więzy. Chciała więcej… chciała dojść! Próbowała ścisnąć uda, ale jej pomysł był zbyt dobry… nawet tak nie mogła sobie pomóc.
To były chwile tortury, uwięzione ciało, domagało się dotyku, ale Zosia nic zrobić nie mogła jedynie patrzeć w stronę drzwi i czekać na swoją Panią. Ta w końcu przyszła. W miejsce koronkowych majteczek były skórzane pasy, w miejscu delikatnej kobiecości prężyła się twarda imponująca męskość. Sztuczna i plastikowa, ale to akurat dla ciała Zosi nie miało znaczenia.
Zosia czekała obserwując głodnym wzrokiem kochankę. Jej dłonie napierały na kajdanki, jednak nie była w stanie się ruszyć.Jeszcze chwila i oszaleje.
Jagoda stanęła między nogami kochanki opierając dłonie o jej uda. Pochwyciła je palcami i szturmem nabiła Zosię na swój doczepiony organ, a potem znów i znów… mechanicznie, pospiesznie i bezlitośnie. By sięgać każdym sztychem jak najgłębiej.
Perka krzyknęła przy pierwszym ataku.. potem przy kolejnym. Czuła wypełniającą ją boleśnie obecność, która w ten pokrętny agresywny sposób zaspokajała jej pożądanie. Okrzyki przerodziły się w jęki, a ciało zaczęło się rwać, by wyjść sztychom naprzeciw.
Jej Pani przyspieszała ruchy bioder coraz mocniej i mocniej rozpalana widokiem swojej kochanki pogrążonej w lubieżnym amoku.
Perka odchyliła głowę do tyłu. Czuła jak krew napływa do mózgu blokując jakiekolwiek myśli. Doszła. Napięła się, tak że aż więzy i nogi stołu wydały siebie odgłos i krzyknęła wypełniając cały dom odgłosem ich igraszek.
- Znowu zaszalałyśmy.- Wilga szepnęła drżąc od nadmiaru doznań.
- Uwielbiam z tobą szaleć. - Perka z trudem wydusiła z siebie słowa nadal skołowana po ilości rozkoszy, która wypełniła jej ciało.
- Acha… nie wiem czemu akurat ze mną. Pewnie ta sprzedawczyni byłaby bardziej doświadczona.- malarka zaczęła uwalniać nogi Zosi od kajdan.
- Lubię to jak się na mnie uczysz. - Perka odetchnęła czując ulgę w kostkach i pokręciła stopami bo przywrócić w nich krwioobieg.
- Ja bym raczej powiedziała, że wchodzę z tobą w czeluść żądzy. Jakoś wątpię, by tego się uczyły czarownice od swoich mentorek.- odparła żartobliwie Jagoda wystawiając język. Po czym zabrała się za uwalnianie rąk kochanki.
- Żądza to coś co jest w nas… raczej nikt się tego nie uczy. ja… chyba po prostu sprawiam, że każdy chce ją wydobyć na światło dzienne. - Perka obserwowała kochankę z ciepłym uśmiechem.
- Jesteś w tym bardzo dobra.- odparła artystka pomagając kochance na stole.
Perka usiadła na stole i przeciągnęła się.
- Podobno to mój “dar” - Pochwyciła Wilgę i przyciągnęła ją do siebie. - Nie czuję się twoją mentorką… chyba słaby ze mnie przykład do naśladowania, wiesz?
- O tak. Zdecydowanie marny…- zgodziła się z nią okularnica uwalniając się od uprzęży. - Maści przynieść?
- Pojedziemy do Kingi. - Perka uśmiechnęła się ciepło. - Dziś i tak czeka nas kąpiel w źródle.. to wszystko zniknie.
- A nie będzie cię boleć teraz?- zapytała smutno Jagoda.
- Odrobinkę.. ale to… - Spojrzała na nią nieco zadziornie. - To całkiem przyjemny ból.
- Nie taki przyjemny, gdy założysz ubranie.- stwierdziła sceptycznie malarka.- No już już.. maści, a potem ciuszki. Nie możemy latać goło po mieszkaniu.
- Mam maści w torbie. Wiesz.. w tamtym słoiczku z białą nalepką. - Perka zsunęła się ze stołu i sięgnęła po kieliszek by dopić wino.
- Dobrze.- uśmiechnęła się czule jej kochanka i wybiegła z kuchni, by znaleźć ową maść.
Perka powoli ruszyła za nią, planując skorzystać z fotela, podczas smarowania. Rzeczywiście wszystko ją bolało… dobrze, że Jagoda była rozsądniejsza od niej.
Malarka już wyjęła słoiczek i czekała na nią. W szpilkach i czerwonych kabaretkach. Najbardziej seksowna “pielęgniarka” jaką Zosia kiedykolwiek miała.
Ruda czarownica usiadła w fotelu, obserwując Jagodę głodnym wzrokiem. Niedawno co się zabawiały… chwilę wcześniej robiła to z Kają, a teraz…. mogłaby raz jeszcze.
- Moje ciało należy do ciebie, Pani. - Uśmiechnęła się, eksponując swoją obitą batem skórę.
- Mhmm… rzekłabym, że trzymam cię za słowo, gdyby…- mruknęła zawstydzona Jagoda biorąc się za wcieranie maści w ciało kochanki. Trochę szczypało, ale potem nadchodziła przyjemna ulga.
- Gdybyś? - Perka pomrukiwała z zadowolenia, czując obezwładniającą jej ciało ulgę, o tyle rozkoszniejszą, że towarzyszyły jej zwinne i ciepłe palce malarki.
- Gdyby nie była to prawda.- odparła lubieżnie Jagoda opierając obutą stopę o kobiecość kochanki i pocierając znacząco jej ciało.- W zasadzie to jesteś moja… jeszcze… bo potem ci sie to znudzi.
- Widzisz moje relacje z Basią, czy Kingą…. Znamy się już tyle lat. - Perka rozchyliła szeroko nogi oddając swój kwiat “pod władanie” Wilgi. - NIe robimy tego częściej tylko dlatego, że ja muszę wędrować, a one muszą tu być. - Pytanie tylko czy będziesz chciała wędrować ze mną.
- Moją chatkę zajmuje inna wiedźma. Nie mam więc żadnych obowiązków.- zaśmiała się cicho Jagoda wracając do wcierania maści.
- Więc nic nie stoi na przeszkodzie byśmy dalej bawiły się raz ostrzej, raz delikatniej… ile tylko będziemy miały ochotę. We dwie, w grupie. W aucie czy na sabacie. Jak widzisz, ja nie potrafię bez tego żyć. - Perka przeciągnęła się na fotelu eksponując swoje ciało.
- Zauważyłam…- zamruczała Jagoda leniwie pocierając stopą kobiecość kochanki.
- Jak już kiedyś będziesz miała tego dojść. Tego mojego latania za ładnymi twarzyczkami…. to zawsze możesz mnie zostawić. - Perka zaczęła pomrukiwać z zadowolenia, a jej głos stawał się coraz bardziej rozpalony.
- Nie przeszkadza mi to… może trochę przytłacza.- mruknęła Jagoda odsuwając stopę i palcami wcierając maść w wilgotny zakątek kochanki.- Ale wtedy mogę się odsunąć na bok i patrzeć. Jesteś bardzo wrażliwa… to znaczy, ciało masz bardzo wrażliwe na dotyk.
- Tak… można mnie podniecić choćby przesuwając dłonią po moich plecach. - Perka zaśmiała się cicho. - Ale z drugiej strony.. ból jakoś niesamowicie mnie podnieca.
- Same afrodyzjaki…- zaśmiała się cicho Jagoda kończąc masaż. I spojrzała w oczy Zosi.- Ale na razie przerwa. Na ubranie się chociażby. Potem… nie wiem kiedy chcesz do Kingi jechać. Potem coś wymyślimy?
- Proponuję piżamki i drzemkę. - Perka uśmiechnęła się ciepło. - Planowałam do niej jechać wieczorem, a noc będzie raczej długa.
- A mamy jakieś piżamki?- zachichotała Jagoda i skinieniem głowy zgodziła się na sugestię swojej przyjaciółki.
- Ja mam ich mnóstwo. - Perka podeszła do szafy i wysunęła jedną szuflad. Leżały w niej starannie poskładane koszulki nocne, jedwabne, atłasowe, koronkowe. - Wybieraj śmiało.
- A już myślałam, że sypiasz nago. - mruknęła Jagoda wybierając czerwoną atłasową piżamkę.
- Bardzo często. - Peka wybrała białą koronkową koszulkę, mocno eksponującą jej biust. - Ale kochankom podoba się, gdy ciało na początku zabaw jest nieco zasłonięte.
- No tak. To my idziemy spać. Prawda?- zapytała Jagoda.
- Obiecuję, że będę grzeczna. - Perka uśmiechnęła się do Wilgi. - Tylko nastawię budzik na za dwie godziny.
- Nie jestem pewna czy ci powinnam wierzyć.- mruknęła jej kochanka, zalotnie kręcąc pupą gdy pakowała się do łóżka.
Perka ustawiła budzik i weszła pod kołdrę za malarką. Objęła ją od tyłu przytulając piersi do jej pleców.
- Wszystko zależy od tego jak bardzo będziesz mnie kusić. - Ułożyła jedną z dłoni na piersi Jagody i wtuliła nos w jej włosy.
 
Aiko jest offline  
Stary 29-04-2019, 20:33   #102
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ognisko… gdzieś w ruinach zamku. Siedziały obie. Kobieta bardzo podobna, acz nie identyczna jak jej matka.


Choć niewątpliwie piękna i zmysłowa. Okryta ciemnoczerwonym płaszczem. I sama Zosia.
Perka czuła, że jej ciało także okrywa jedynie zwiewny płaszcz. Nie była pewna koloru, ale nie chciała odrywać wzroku od kobiety by się upewnić. Czuła, że jej rude pukle opadają gładko, na okryte cienkim materiałem plecy. Czy to była jej ciocia? Zosia milczała.
- A więc… kurtyna opadła. Stare grzeszki wypłynęły na wierzch. Poznałaś rodzinny sekret. Jak się z tym czujesz?- zagadnęła kobieta przyjacielsko i miłych dla ucha głosem.
- Cóż… nie spodziewałam się po matce innego zachowania. - Perka starała się mieć spokojny głos, ale… bała się. - Czemu to zrobiłaś? Czemu tu jesteś… jesteśmy?
- Och… nie bój się. Nie zjem cię. Nie w ten sposób przynajmniej. - odparła z uśmiechem Wilhelmina, a znajdujący się w jej ustach długi jęzor lubieżnie oblizał jej usta. - A jesteśmy tam gdzie chcę, tam gdzie tobie się zamarzy. -
Przekrzywiła głowę na bok pytając.
- A czego się spodziewałaś po mojej siostrze?
- Może nieco więcej zaufania. - Perka zawahała się. - Nie przypominam sobie by spotkanie z tobą było moim marzeniem… ciociu.
- Dlaczego miałaby ci zaufać kochanie? Za bardzo jej przypominasz mnie. A czy ja wyglądam na potwora?- zaśmiała się lubieżnie w odpowiedzi i zaprezentowała kuszące krągłości swego biustu, pod zdecydowanie za ciasną suknią.
- Jestem jej córką… - Wzrok Perki utknął w piersiach cioci. - Na wizji mojej przyjaciółki… którą matka i babcia rozpoznały… wyglądasz jak potwór.
- A myślisz, że twoja mama i babcia wyglądają inaczej? Owszem mają miłą powierzchowność, ale to dzięki rytuałowi w źródełku. W środku są zasuszonymi staruchami tak jak ja.- zaśmiała się ironicznie Wilhelmina wstając i podchodząc do Zosi.- Ja też mogę być piękna. Wymaga to więcej poświęceń z mej strony. Ale jak widzisz…-
Nachyliła się tak że ów dekolt był na wysokości oczu Perki.
- Efekty mogą być całkiem zadowalające.
Zosia nie mogąc się powstrzymać nachyliła się i przesunęła nosem po piersiach Wilhelminy, kończąc ten ruch pocałunkiem.
- A jakie to poświęcenia, ciociu?
- Dlaczego skupiasz się na nieważnych detalach?- spytała Wilhelmina i kucnęła przed Perką. Jej dłonie sięgnęły do piersi dziewczyny chwytając za nie p i ugniatając je.
- Płonie w nas ten sam żar, wiesz?
- Babcia twierdziła, że jest inaczej… - Perka odruchowo jęknęła z rozkoszy. - Więcej poświęceń… nie brzmi jak detal, wiesz?
- Skoro już jesteśmy przy poświęceniach. Jesteś już gotowa poświęcić swojego Patryka? - zapytała Wilhelmina nachylając się i obejmując językiem twardy karmelek prawej piersi. Dosłownie obejmując. Długi wąski język owinął się wokół niego.
- Patryk… nie jest mój… i nie planuje go poświęcać. - Zosia sięgnęła do sukni cioci, szukając jakiegoś zapięcia lub wiązania.
- Och… nie o tym mówię. I jednocześnie o tym. Jesteś gotowa go zostawić?- zapytała Wilhelmina pozwalając Zosi rozpiąć płaszcz. Masowała jej piersi ściskając je lekko.- Zapomnieć o nim?
- Teraz… chyba nie - Perka zawahała się- … ale to konieczne. -Zosia uwolniła ciocię z płaszcza i sięgnęła do jej sukni.
Wystarczyło tylko szarpnąć za kilka sznureczków, by suknia osunęła się w dół odsłaniając zgrabne i idealne nagie ciało.
- Konieczne, bo tak ci mówią… ale o mnie ci nie powiedziały, prawda.- palce Wilhelminy sięgnęła między uda Zosi wodząc palcami po kobiecości rudowłosej.
Perka zamruczała z rozkoszy i rozchyliła nogi. Jej dłonie powędrowały do piersi cioci i zacisnęły się na nich.
- Nie tylko one mi to mówiły… już… taki nasz los. - Powiedziała z trudem łącząc słowa.
- Tylko jeśli się na niego zgodzisz.- wyszeptała Wilhelmina, a potem jej język owinął się wokół lewej piersi Perki niczym ciepły i śliski wąż.
Zosia zadrżała i opadła na znajdującą się za nią trawę. Jej ciało domagało się czułości.
- Za… dużo stracę.. - Wyjęczała wijąc się na ziemi z rozkoszy.
- Doprawdy… jesteś tego pewna? Ja tak dużo nie straciłam.- Wilhelmina nachyliła się, jej język niczym wąż wsunął się do spragnionej jego obecności norki miłości.
- Rodzinę? - Perka z trudem była w stanie skupić myśli. Czuła jak jej ciało zaczyna poddawać się dotykowi ciotki. Jak domaga się więcej. - Kontakt z duchami?
- Aż tak ci zależy na kontakcie z moją siostrą. I myślisz że brakuje mi mocy.- język wił się energicznie między udami rudowłosej dostarczając jej nieludzkiej rozkoszy.
- Z babcią…. Z kuzynkami…. Z duchami… - Perka pojękiwała coraz głośniej zbliżając się na szczyt.
- Znajdziesz nowe miłości, nowych kochanków… wielbicielki.- mruczała chyba telepatycznie Wilhelmina, bowiem jej język lubieżnie wciskał się w głąb kwiatuszka Zosi, niczym jakiś ciepły lepki wąż.
- P… po co… - Perka doszła z głośnym okrzykiem… Chwilę z trudem łapała oddech, starając się zebrać myśli. - Po co, ciociu? K..kocham Patryka… ale toż to nie pierwsza i nie ostatnia miłość.
- Ale ta miłość jest inna, prawda? - wymruczała kobieta siadając między bezwstydnie rozchylonymi nogami młodej czarownicy. - Nie mierzi cię świadomość, że może lec w łożu innej. Że może go zdobyć, może się od ciebie odwróci?
- J.. jest… boli mnie to… Ale on i tak był przy mnie z inną… nawet gdybyśmy byli raz tak będzie… ten żar… jeden mężczyzna to dla mnie za mało. - Perka czuła narastającą rozpacz. Kochała Patryka, ale to co mówiła była prawdą. Nie nadawała się do takiego życia. Duchy.. kozioł… och jak bardzo pragnęła takich kochanków. Poczuła jak łzy zaczynają jej spływać po policzkach.
- Znam ten ból. Swojemu też nie potrafiłam być wierna. Ale żem go zabrała ze sobą. Zawsze był ze mną. Nigdy się nie zestarzał.- mruknęła melancholijnie.- A teraz… spoczywa na dnie Bałtyku.
- Ty… też miałaś tam spoczywać. - Zosia otarła łzy, starając się nie odrywać wzroku od cioci. Co ją czeka w tym śnie… czy Wilhelmina ją po prostu wypuści?
- Tak teraz nazywają uśmiercanie? Spoczynkiem?- sarknęła wiedźma i wykonała gest dłonią.- Ja mogę dać ich oboje, i twoją Panią i jego.
Pojawiły się drzwi.
- Teraz w śnie tylko co prawda.- wyjaśniła.
- Jak…? - Zosia zawahała się. Spoglądała niepewnie to na ciotkę, to na drzwi. Czemu ta ją kusiła? Czemu chciała by Zosia stała się taka jak ona?
- Bo ja potrafię…- odparła ironicznie Wilhelmina. - I wiele mogę dać za twoją pomoc, lub za… neutralność tylko.
- Co chcesz zrobić? - Perka uniosła się na przedramionach i przyjrzała się ciotce.
- Ach… co chcę.- zamruczała stając plecami do Zosi i kręcąc zmysłowo pupą. - Ale przede wszystkim rozliczyć się z siostrą i z każdą która mi wejdzie w drogę. Nie chcę byś ty wchodziła mi w drogę, ni twoja kochanica.
Perka podniosła się i sięgnęła do pośladków. Pocałowała jeden i drugi, po czym sięgnęła językiem do jej tylnego otworka.
- A ty jak widzę, chcesz się nadal bawić ze mną?- zapytała chrapliwym tonem głosu Wilhelmina.
- Już chyba nigdy… nie będę miała okazji. - Zosia sięgnęła palcami do pupy cioci i powoli je w niej zagłębiła.
- Aż tak bardzo…kuszę. - jęknęła Wilhelmina i opadła na czworaka mocniej prężąc pupę. A Zosia poczuła dziwne mrowienie między udami, swędzenie które robiło się coraz mocniejsze. Pulsowanie, które… było efektem rośnięcia narośli stającej się całkiem dużym męskim atrybutem. Szaleństwo… ale czyż sny nie są szalone z natury?
Perka zamruczała z rozkoszy i przyspieszyła ruchy w pupie kochanki.
Wilhelmina mruczała jak kotka poddając się rozkoszy sprawianej przez palce młodszej czarownicy. Wyprężyła się nagle docierając na szczyt od pieszczoty Zosi.

Zosia oparła się głową o pupę cioci czując jak dziwne doznania w jej własnej kobiecości zaczynają ją przytłaczać. Chciała napierać biodrami na.. na to coś, ale nie do końca rozumiała co się dzieje.
Perka uniosła się i wsunęła swoją… męskość? Czy tak czuła się Asia, gdy Wiły dorobiły jej przyrodzenie? Powoli zanurzyła się w kwiecie własnej ciotki.
- Mhm…- jęknęła cicho Wilhelmina poddając się tej napaści. Nowe doznania pojawiły się umyśle Zosi, ciasne, otulające i miękkie doznania… rozkoszne. Ciało drugiej wiedźmy się poddało temu atakowi i Zosia posiadła kochankę, która prężyła się zachęcając do kolejnych ataków.
To było tak dziwne i wspaniałe zarazem czuć jak ciało kochanki owija się na niej. To jak przy każdym ruchu ociera się o jej wilgotne wnętrze. Zosia czuła, że zaraz oszaleje od nadmiaru doznań. Ciało poddawało się instynktom, biodra poruszały się coraz bardziej energicznie. Doznania ściskanego organu przepływały przez ciało, a młoda czarownic czuła pulsujące ciśnienie w ciele, wzbierającą falę która domagała się uwolnienia.
Coraz mocniej zaciskała dłonie na biodrach cioci, przyspieszając swoje ruchy. Ucisk w podbrzuszu zdawał się być nie do wytrzymania… chciała by ustąpił. Ulga przyszła wraz z wystrzałem… ulga łącząca się z cudowną rozkoszą, gdy wypełniała rozpalony kwiatuszek swej kochanki, własną rozkoszą. Czy to… czy czują tak mężczyźni? Nic dziwnego, że tak bardzo lubią seks. To było… prawie uzależniające doświadczenie.
Perka oddychała z trudem, czując jak świat wokół wiruje. To był tylko sen, prawda? Więc… jak to wszystko mogło być takie… realne? Powoli opuściła Wilhelminę i opadła na podłogę za nią.
- Mam… możliwości o których tobie się nie śniło Zosiu.- wymruczała wiedźma łapiąc oddech. - Poświęciłam wiele, ale zyskała równie dużo.
Zosia spojrzała w dół ciekawa czy jej członek nadal tam jest. Nie było… szkoda, że tak krótko to trwało.
- I korzystasz z tych mocy na uchodźstwie? Bo chyba nie krążysz ot tak po terenach gdzie są czarownice… magowie… wilkołaki… Tyle osób pewnie by chciało na ciebie zapolować. - Powoli przesunęła dłonią po swojej kobiecości nie do końca wierząc w to co przed chwilą przeżyła.
- Myślisz, że pojedyncze czarownice czy też wilkołaki są dla mnie zagrożeniem? Przy mojej potędze ich uroki są kuglarskimi sztuczkami.- zaśmiała się ironicznie Wilhelmina siadając nago i bezwstydne prezentując wszystkie swoje atuty.
- Jednak… nie masz chwili odpoczynku… wszyscy na ciebie polują… będą polować. - Zosia bezczelnie przyglądała się ciału cioci, sama siedząc na podłodze z rozchylonymi nogami i prezentując siebie. - Nawet jeśli zabijasz wszystkich.. to tak chcesz już żyć? Zawsze?
- Mhmm.. linie wygasną moja droga. Już teraz jest was mniej niż było przed wojną. Linie wygasają, tradycja wymiera.- uśmiechnęła się Wilhelmina. - Ale nie mówmy o mnie, a o tobie. Czego ty chcesz, co mogę dać i co możesz zrobić dla mnie. Nie żądam od ciebie, byś stanęła przeciw swojej matce, kochanie.
- Ale chcesz zrobić krzywdę mojej matce, prawda? - Perka nie była w stanie się uśmiechać. - Nie ma niczego czego bym chciała na tyle, by zapłacić za to jej krzywdą.
- Twoja matka skrzywdziła mnie i to bardzo. Uwięziła mnie pod Bałtykiem, zabiła mego ukochanego. Zresztą nawet gdybym odpuściła sobie tą zemstę, ty już ją powiadomiłaś głuptasku. Nie da mi spokoju.- wypomniała jej ciotka.
- Możesz odejść… nie znajdzie ciebie. Nikt poza rodziną o tobie nie wie. - Perka oderwała wzrok od biustu cioci i spojrzała w jej oczy.
-Wiesz dobrze, że twoja mama nie da mi spokoju. A ty? Co ty zrobisz Zosiu? - zapytała wprost Wilhelmina.
- Postaram się ją ochronić… - Perka zawahała się, wiedziała, że nie ma szans z ciotką.
- Czyli zaatakujesz mnie?- zapytała smutno Wilhelmina podchodząc na czworaka do Zosi i pogłaskała ją po policzku.
- Postaram się ją ochronić. - Zosia powtórzyła swoją poprzednią wypowiedź. Nie mogła się odsunąć… czuła że coś w cioci hipnotyzowało ją.
- Musisz?- zapytała Wilhelmina muskając kącik jej ust czubkiem języka.- A może wyjedziesz, co? Po prostu wyjedziesz z Warszawy. Zapakujesz swoją przyjaciółkę do autka i wrócicie najwcześniej za tydzień. Jest wiele przyjemnych miejsc w Polsce.
- Czemu chcesz bym wyjechała? Jeśli chcesz zabić matkę, to czemu by nie zabić córki? - Perka zadrżała. Delikatnie pocałowała drażniący ją język.
- Bo jesteś rodziną i nie mam z tobą zadry.- odparła czule Wilhelmina. - Bo jesteś do mnie podobna i ten fakt drażni moją siostrę. Boi się że skończysz jak ja.
- Chciałabyś by tak było, prawda? Bym do ciebie dołączyła? - Perka sięgnęła do piersi cioci i ścisnęła ją.
Zmysłowy pomruk wyrwał się z ust wiedźmy. Wilhelmina uśmiechnęła się lubieżnie.
- Może odrobinkę, ale nalegać nie będę. To już twój wybór. Mi wystarczy jak… nie będziesz się wtrącać, razem ze swoją kochanką.
- Będę przy mojej matce i proszę byś ją zostawiła. Wiesz jak wyglądają nasze wymogi… jaki miały wybór? - Perka przyciągnęła ją do siebie, tak że ich piersi się spotkały. Wilhelmina władczo rozchyliła jej nogi, twardy intruz wdarł się w kobiecość Perki z impetem. Męskość, tym razem to jej ciotka była w posiadaniu, silnym ruchem podbijając intymny zakątek młodej czarownicy.
Zosia jęknęła głośno i objęła ciotkę. Czuła jak przy każdym szturmie ich piersi ocierają się o siebie. Jej kochanka delikatna nie była, a i pozwoliła sobie na imponujący rozmiar… więc Perka mocno i nieco boleśnie czuła tę obecność próbującą ją brutalnie przyszpilić do ziemi. Ocierający się miękki biust i namiętne pocałunki nieco łagodziły ten dyskomfort.
Zosia nie była pewna czy dobrą decyzję podejmuje… na pewno nie mogła narażać Wilgi… Wątpliwości jednak rozmywały się. Liczyło się tylko to jak ciotka ją wypełnia. Jej jęki przerodziły się w krzyki.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 19-07-2019, 21:49   #103
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Szukając pomocy

Obudziła się nagle.. przed czasem. Jej przyjaciółka spała jak zabita, choć to akurat nie dziwiło. Młoda Kalata była śpiochem. Perka była przerażona… ciocia chce zrobić krzywdę mamie? Nie to, że jej nie rozumiała, ale… to była rodzina… choć… mama chciała zabić ciocię. Czuła jak narasta w niej rozpacz. Musiała jakoś się uspokoić. Położyła się przed Wilgą, przywierając piersiami do biustu malarki i zaczęła ją całować. Mocno, namiętnie.
- Już? Wstajemy…? - ziewnęła Wilga odruchowo prężąc pieszczony biust.
- Miałam koszmar… potrzebuję… mocno. - Perka czuła łzy cisnące się jej pod powiekami. Zachłannie sięgała pod piżamkę kochanki, tuląc się do niej.
- Ddobrze.- wymruczała pojękując cicho Wilga, której te drapieżne pieszczoty nie pozostawiały jej ciało obojętnym.- Jak ci pomóc? Jak… chcesz?
- Mocno.. chciałabym byś mnie wzięła.. tak bym nie mogła myśleć. - Perka zaczęła się ocierać swoimi biodrami o biodra kochanki.
- Mam zapiąć na sobie zabawkę i zrobić mocno?- zamruczała cicho Jagoda, wsuwając udo między biodra rudowłosej.
- Tak… możesz wziąć dwie.. trzy… - Perka pochwyciła pośladki Wilgi i przesuwała między nimi palcami.
- Mogę doczepić jedną.- zawstydziła się malarka.- A ty mnie musisz puścić. Żebym założyła.
Perka niechętnie uwolniła kochankę ze swoich objęć.
- Drugą możesz wsunąć… na co tylko masz ochotę. - Głos Zosi był rozpalony, chciała jak najszybciej poczuć w sobie twardą obecność.. inną niż obecność cioci.
- Dobrze... wypnij pupę.- mruknęła Jagoda sięgając po wibrator i włączając go.
Perka posłusznie oparła twarz o poduszkę mocno unosząc swoje pośladki i rozchylając nieco uda by ułatwić malarce atak. Ta bezlitośnie wypełniła jej ciało drżącą zabawką, pozwalając aby te wibracje przyniosły tymczasową ulgę, podczas gdy ona sama zajmie się zapinaniem uprzęży… z czym miała lekki kłopot.
Perka czuła jak chwilowa ulga zmienia się w torturę. Chciała więcej… mocniej. Musiała choć na chwilę nie myśleć.
- Pani.. błagam… - Wyjęczała w poduszkę kręcąc pupą by spotęgować doznania od wibratora.
- Chwila to draństwo nie chce się dopiąć. Zupełnie jakby mi tyłek urósł.- narzekała gniewnie malarka i odetchnęła z ulgą. - Już idę.
Perka zerknęła na kochankę, czując jak na jej widok robi się jej jeszcze cieplej. Nie mogła pozwolić,by Jagodzie stała się krzywda. Artystka wpakowała się na łóżko chwyciła za kręcące się pośladki i bezceremonialnie nabiła kochankę na swój sztuczny narząd, a potem znów i znów… pospiesznie i bezlitośnie.
Zosia krzyknęła z rozkoszy i bólu i poddała się agresywnym szturmom pozwalając myślom odpłynąć. Nie było cioci… matki… Był tylko ból i przyjemność, którą z sobą niósł.
A jej kochanka wbijając paznokcie lewej dłoni w pupę Perki, palcami prawej dłoni napierały na tkwiący między pośladkami przedmiot. Rudowłosa czarownica była podbijana bezlitośnie z dwóch stron.
Perka miętosiła w tym czasie swoje piersi… gdyby coś jeszcze wypełniło jej usta… Wizja męskości Patryka.. jego ciepłego ciała… jego nasienia na języku i ataki Wilgi, sprawiły że doszła z głośnym okrzykiem.
- Pomogło?- spytała czule Jagoda, gdy zorientowała się, że Zosia dotarła na szczyt.
- Tak… jest cudownie. - Perka wtuliła głowę w poduszkę.
- Too.. co teraz?- zapytała cicho malarka głaszcząc kochankę po pupie.
- Mam mały kłopot. - Zosia przymknęła oczy poddając się wibracjom, które podtrzymywały ciepło w jej wnętrzu.
- No. Twój rodzinny kłopot.- odparła cicho Wilga.
- Ciocia.. Wilhelmina, odwiedziłą mnie we śnie. - Zosia westchnęła ciężko i obejrzała się na malarkę. - Chce zrobić krzywdę mojej matce… chce bym opuściła Warszawę.
-Acha. A co ty zrobisz?- spytała strapiona okularnica.
- Nie chce by stała ci się krzywda… ale nie mogę też zostawić matki. - Perka przekręciła się na łóżku nie wydobywają wibratora. - Muszę ją uprzedzić.
- Ale ona chyba wie, że jej siostra chce zrobić jej krzywdę. Pokazałyśmy rysunek.- przypomniała jej okularnica.
- Wie.... nie wiem.. nie chcę jej zostawiać samej… ale nie wiem czy jestem w stanie pomóc w jakikolwiek sposób. - Zosia poczuła jak znów narasta w niej frustracja i to taka, której nie była w stanie osłabić nawet działająca w jej wnętrzu zabawka. - Że też jestem taka słaba.
- Nie jesteś słaba, no i… masz… mnie i … możemy kogoś jeszcze ściągnąć do pomocy, prawda?- zafrapowała się Jagoda całując nieśmiało pupę kochanki.
- Tylko jakie mamy szanse z babą jagą… gdyby ściągnąć salamandrę.. i dziewczyny… Już raz żmij zabrał ją na dno oceanu. - Zosia zaczęła się wahać. - Tylko jak ją znaleźć?
- Czarownika znalazłam.- wspomniała wstydliwie malarka. - Do dworku mam telefon i przecież mamy telefony do reszty czarownic. Myśmy do Warszawy jechały bez pośpiechu i meandrując. One mogą szybciej.
- Nie chcę ciebie narażać, wiesz? - Perka uśmiechnęła się ciepło do kochanki.
- Beze mnie nie przywołasz Żmija.- mruknęła cicho malarka i dała mocnego klapsa pośladek Zosi.- Ale za ty swoje cztery litery zamierzasz narażać chętnie, co? Tobie może coś się stać, a ja mam się gdzieś ukryć i martwić?
- Mrau… - Perka uśmiechnęła się lubieżnie. - Wolę cię martwiącą się niż martwą.
- Ja też wolę cię żywą niż martwą. Może więc przywiążę cię do łóżka i uczynię moją niewolnicą na czas tego kryzysu?- zagroziła żartobliwie.- Wtedy też będziesz bezpieczna ze mną.
- To byłoby bardzo po woli Wilhelminy… i nie powiem byłoby bardzo przyjemne. - Perka zaśmiała się. - Ale… nie mogę zostawić matki. Jeśli nie ciotka, to zabiłyby mnie wyrzuty sumienia.
- Wiem. Nie możesz też mnie chować. Gdy mogę się przydać.- przypomniała jej Jagoda splatając ręce na biuście.
- Nie mogę… jesteś dorosłą czarownicą. - Zosia przesunęła wygłodniałym wzrokiem po piersiach malarki.
- Dorosłą… prawie-czarownicą. - mruknęła zawstydzona okularnica.
- Czy moja Pani wydobędzie ze mnie tą zabawkę? Chyba czeka nas dużo pracy. - Perka rozchyliła szerzej nogi dając Jagodzie do siebie dostęp.
- Leniuszek…- mruknęła malarka pomagając się uwolnić rudowłosej od przyjemnego intruza.
- Zgrzeszyłabym nie wykorzystując okazji, by twoje paluszki znalazły się przy mojej pupie. - Perka wyprężyła się i zamruczała czując opuszczającą jej ciało obecność.
- No no no… jakoś nie mogę uwierzyć , że nie miałaś lepszych kochanek w łóżku ode mnie.- stwierdziła ironicznie Wilga.
- Tak uroczych i władczych zarazem? Chyba nigdy. - Perka usiadła na łóżku i pocałowała malarkę.
- Bardziej sprawne w łóżku z pewnością.- mruknęła zawstydzona Jagoda.
- Według mnie jesteś bardzo sprawna. - Zosia sięgnęła do piersi kochanki i ścisnęła ją. - Szybko się uczysz.
- No…a ty najbardziej tego lubisz mnie uczyć.- zamruczała pod tym dotykiem Jagoda prężąc się leniwie.
- A chciałabyś się nauczyć czegoś innego? - Perka pociągnęła Wilgę do siebie i przytuliła mocno.
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami malarka i przymknęła oczy. - Dobrze mi teraz, gdy znam teraz tyle osób, które… nie boją się moich ataków.
- I jeśli będziesz chciała… i przeżyjemy ten nasz szalony pomysł… jest szansa, że poznać jeszcze więcej. - Perka pocałowała Wilgę ponownie, zachłannie obejmując jej wargi w posiadanie. Zaskoczona tą napaścią malarka przez moment opierała się pocałunkowi, bo potem całkowicie ulec przeciwniczce i namiętnie przyłączyć się do tego pocałunku.
Zosia wiedziała, że nie może tego ciągnąć zbyt długo, musiały wykonać kilka telefonów, jednak choć chwila takiej czułości działała zbawiennie na jej nadszarpnięte nerwy.
- Więc… dzwonimy? Ty dwór, ja Salamandra? Asia… - Perka oderwała się od kochanki gdy obu im zabrakło oddechu i spojrzała na nią z uśmiechem.
- Acha. -zgodziła się z nią Jagoda. - Mam nadzieję że Ruta jeszcze nie uciekła z dworku.
- Wyglądało, że jej się tam podobało. - Perka wypuściła kochankę z objęć i wstała z łóżka.
- Gdy byłyśmy wszystkie razem i miała kogo macać. Nie tak łatwo wytrzymać samej.- odparła z uśmiechem Wilga.
- Zdziwiłabym się gdyby sobie kogoś nie znalazła. Choć chyba nie zajęła Patryka… - Perka podeszła do swojego telefonu i zerknęła czy nie ma żadnych wiadomości. - Może powinnyśmy też odezwać się do Liszki… nie wiem czy da radę nam pomóc.
- Może…- stwierdziła z uśmiechem Wilga i zadzwoniła. - Cześć. Co u nas? Dobrze…Przepraszam powinnyśmy dzwonić częściej. Co się działo… no dużo. Czemu akurat o to pytasz?- zaczerwieniła się okularnica.
Perka w tym czasie wybrała numer do Asi.
- Słucham? Co tam u was? - rzekła przyjaźnie, choć wyraźnie zaskoczona.
- Jesteśmy w Warszawie… i mamy małe kłopoty. - Zosia nie za bardzo wiedziała jak opowiedzieć o tym co je spotkało. - A co u ciebie, nie przeszkadzam?
- Trochę wiosennego sprzątania. - usłyszała w odpowiedzi. - Nic konkretnego. U mnie na bagnach spokój i sama wiesz kto po sąsiedztwie, więc nie muszę za wiele robić.
- Mamy problem z tą Babą Jagą i… chciałybyśmy z Wilgą spróbować ją dopaść. - Zosia ostrożnie ważyła słowa.
- Wy dwie? To trochę… nierozsądne nie uważasz?- oceniła chłodno Świerga.- To szaleństwo i niepotrzebne ryzykanctwo.
Chwila ciszy.- Może pojutrze pójdziecie ją szukać? Ode mnie jest kawałek drogi do Warszawy. A i muszę porządny transport sobie załatwić.
- Mam nadzieję, że mamy tyle czasu… ale zaczekamy na ciebie. - Perka odetchnęła. Asia chciała im pomóc.
- Postaram się jak najszybciej. Masz pod ręką notatnik?- zapytała.
Zosia podeszła do biurka i wydobyła z niego jakiś zeszyt.
- Już mam. Coś zapisać? - Sięgnęła po jeden z długopisów i wypięła się, opierając się o biurko.
- Adres Andrzeja. To… kotołak. Trochę dzikus, ale możesz powołać się na mnie. Może wam pomoże. Mieszka w Warszawie.- rzekła Joanna i podyktowała adres w centrum miasta.
- Dzięki… Pogadam z nim. - Zosia uśmiechnęła się do słuchawki. - To do zobaczenia i.. dziękuję.
- Nie ma sprawy. Zadzwonię jak już będę w mieście.- odparła Świerga kończąc rozmowę.
- Ruta przyjedzie. Z mnóstwem eliksirów… takich rozrywkowych. Chyba nie zrozumiała z czym będziemy walczyć. Zasypała mnie pytaniami.- pisnęła zawstydzona Jagoda składając swój raport.
- Jakimi pytaniami? - Perka zerknęła na Wilgę z zainteresowaniem, szukając na telefonie numeru Liszki.
- No wiesz… z kim? Gdzie? Jak? Nasze przygody i rozrywki. Wszystkie pikantne szczegóły.- malarka pąsowiała coraz bardziej na twarzy.
- Och to będziesz mogła jej opowiedzieć o spotkaniu z Kingą. - Perka wybrała numer Liszki. - Asia dała mi na kogoś namiar.. nie wiem czy go nie odwiedzić dziś przed wypadem do źródła.
- Powiedziałam… wszystko… przycisnęła mnie… planuje cię zniewolić wraz ze mną.- pisnęła zawstydzona Jagoda.- Przepraszam… zagadała mnie.
- Nie przejmuj się tym. - Perka czekała na połączenie ze starszą czarownicą. - Myślę, że to będzie dla mnie bardzo przyjemne.
- Tak? -głos Liszki był jak zwykle dystyngowany.
- Cześć tu Zosia. Obiecałam, że będę się odzywać gdyby były kłopoty… - Perka znów zaczęła ostrożnie.
- Domyślam się, że poważne?- zapytała Liszka.
- Wiemy, że na kogoś mi bliskiego poluje Baba Jaga. - Perka mówiła znów powoli i ostrożnie, nie była pewna ile chce zdradzać.
- Powinnaś poinformować miejscowe wiedźmy. Gdzie jesteś? - zapytała pospiesznie Liszka.
- W Warszawie i szefowa kręgu już wie. - Zosia westchnęła ciężko.
- I nic z tym nie robi? Warszawa… to problem.- oceniła smętnie Liszka.- Pewnie wiesz jak terytorialne tam są elitki. Nie będę mogła przybyć z całym moim kręgiem.
- To długa historia i obawiam się, że nie na telefon. - Perka starała się by nie zabrzmiało to zbyt dramatycznie. - Gdybyś miała choćby pomysł jak możemy się zabezpieczyć…. Nie chcę byś się narażała.
- Nigdy nie walczyłam z Babą Jagą… postaram się zjawić, ale bez mojego kręgu. - obiecała Liszka.
- Dziękuję. - Zosia pożegnała się ze starszą i wybrała numer Salamandry, zerkając na Jagodę.
- I jak nam idzie?- zapytała cicho malarka.
- Asia przyjedzie… Liszka też… - Perka przysłuchiwała się sygnałowi w telefonie.
- To dobrze.- rozpromieniła się Jagoda, a Zosia posłyszała znajomy głos.
- Słucham?
- Cześć tu Perka.. przerwałam ci jakąś orgię? - Ruda czarownica uśmiechnęła się do słuchawki.
- Może taką malutką. Niestety w telewizorze. Oglądam dokument o Rzymie.- odparła czarownica.- A czemu pytasz?
- Bo mamy plan zapolować na Babę Jagę… byłam ciekawa czy chciałabyś… - Zosia zawahała się.
- Oj… figlarko. Ty wiesz jak mi słodzić do uszka. Mów więcej. - to Salamandry zrobił się zmysłowy.
- Chyba jest w okolicy stolicy… Wilga może da radę ją zlokalizować… chciałybyśmy przyzwać Żmija… na razie tyle planów. - Perka westchnęła ciężko.
- Dasz mi okazję pomachać szabelką?- zamruczała coraz bardziej zainteresowana. Co akurat było do przewidzenia. Teofila była dość kontrowersyjną czarownicą.
- Ja .. nie wiem… Baba Jaga? Raczej na pewno. Aż się boję pomyśleć czym może w nas rzucić jak już będziemy biegały na golasa. - Zosia mimo woli uśmiechnęła się. Entuzjazm Salamandry był nieco zaraźliwy, choć to co planowały.. było głupie… niebezpieczne… nierealne.
- Z pewnością coś niebezpiecznego. Czyż ta myśl nie jest ekscytująca? Będziemy musiały użyć wszystkich naszych talentów, by ją pokonać, ale za to przejdziemy do legend.- odparła z entuzjazmem Salamandra nawet nie biorąc pod uwagę możliwości poniesienia porażki.
- Podeślę ci mój adres… - Perka pożegnała się z Teofilą i odetchnęła. Dopiero po chwili zerknęła na kartkę z adresem, a po niej na godzinę.
- Salamandra się zgodziła? Ruta. Świerga. Liszka.- wyliczała Jagoda z ciepłym uśmiechem. - Będzie nam tu ciasno.
- Mogłabym je sprosić do matki, ale… to chyba nie najlepszy pomysł. - Perka zamyśliła się. - Może do babci? Odwiedziłabym dziś tą osobę… - Wskazała podbródkiem na kartkę i spojrzała na Jagodę. - Wybaczysz mi jeśli spotkamy się dopiero w nocy z Kingą? Może potem będzie chwila na zabawę?
- Oczywiście.- rzekła z uśmiechem okularnica całując policzek Zosi.
- No to umówię się z Kingą na później i sprawdzimy kogo nam poleciła Asia. - Perka wybrała numer sklepikarki i umówiła się na wspólny dojazd do źródełka spod sklepu. Kinga i tak mieszkała piętro wyżej. Założyła zwiewną sukienkę, polecając Jagodzie coś podobnego i mogły jechać w odwiedziny.

- Właściwie to do kogo jedziemy? I po co?- zapytała Wilga, osłonięta dość wiele zakrywającą u góry czarną sukienką, zasuwaną na zamek z tyłu (który Zosia musiała sama jej zasunąć). Jej plusem było to, że od pupy była luźna i falbaniasta. I sięgała do kolana.
- To podobno kotołak.. Andrzej… - Perka cały czas zerkała na wskazania nawigacji, starając się trafić do siedziby, znajomego Asi. - Podobno… będzie nam mógł pomóc.
- Brzmi groźnie. Mamy plan jakiś?- zapytała cicho Jagoda.
- Czy zauważyłaś bym kiedykolwiek coś planowała? - Zosia wyszczerzyła się do malarki. - To znajomy Asi.. może za bardzo nie podrapie.
- Może?- pisnęła wystraszona malarka.
- Na szczęście potem jedziemy do źródła, powinno się ładnie wygoić. - Perka mrugnęła do swojej kompanki. - Będziesz chciała iść ze mną, czy poczekasz z Duchem?
- Boję się łaków. Świerga mnie czasem przerażała, a nawet nim nie była.- zawstydziła się malarka. - Przepraszam.
- Nie masz za co. Ja jestem przyzwyczajona.. duchy też bywają dzikie. - Zosia zatrzymała się przy domu, który wskazywała jej nawigacja. - To zaczekaj tutaj. Postaram się niebawem wrócić… Duch raczej wyczuje jakby działo się coś złego.
- Dobrze.- odparła potulnie malarka i dodała ciszej. - Uważaj na siebie.
- Będę. - Zosia wysiadła z auta pozostawiając Wildze kluczyki i ruszyła na poszukiwanie wejścia do odpowiedniego budynku.
 
Aiko jest offline  
Stary 19-07-2019, 21:50   #104
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Koci znajomy

Musiała obejść budynek dookoła, po drodze zauważając przyglądające się jej badawczo koty. Jakby była potencjalnym zagrożeniem. Dotarła do drzwi i po zadzwonieniu w dzwonek poczuła przyjemne łaskotanie w podbrzuszu i dreszczyk przechodzący po grzbiecie.
Drzwi się otworzyły i choć widziała blondyna o delikatnej urodzie, to czuła drzemiącą w nim bestię, która pobudzała jej własne libido.
- Witam. Chyba się nie znamy?- zapytał z uśmiechem.
- Znasz moją przyjaciółkę.. Asię. - Perka odpowiedziała nieco lubieżnym uśmiechem. Wiedziała, że tak będzie. Tak jak podniecała ją Świerga.. wilkołaki… tu musiało być tak samo. - Podobno… może byłbyś w stanie mi pomóc.
- Asię…- nachylił się ku Perce, poczuła jak węszy jej szyję. - Tak mógłbym. Jakich składników poszukujesz, jakich istot szukasz w Warszawie, co miałbym zdobyć dla ciebie?
Odsunął się wpuszczając ją do środka.
Perka zamarła na chwilę czując przyjemny gorąc w podbrzuszu. Aż żałowała, że mężczyzna się odsunął, grzecznie jednak weszła do pomieszczenia nim się odezwała.
- Szukam Baby Jagi. - Rozejrzała się po wnętrzu ciekawa jak mieszka kotołak.
- Zabawne… bo żandej nie ma. Ponoć była jedna, ale krótko w Warszawie. I to przed wojną. Choć są tacy co mówią że to plotka. Podniecenie rozlewało się po ciele Perki promieniując od podbrzusza. Twarde karmelki zdobiące piersi, były już widoczne przez sukienkę. Mężczyzna chyba zdawał sobie z tego sprawę, bo stanął za nią, bezczelnie podwiną sukienkę chwytając za pośladki Zosi.- No… ale serio… czego szukasz?
Perka jęknęła z rozkoszy.
- Naprawdę jej szukam… poluje na szefową tutejszego kręgu…. musi być niedaleko. - Zosia odruchowo naparła pośladkami na pieszczące ją dłonie.
- To ciężka sprawa…- drapieżnie masował obie półkule jej pośladków. Nachylił i delikatnie ukąsił jej kark boleśnie wbijając dość długie kiełki w szyję.- Ok… poszukam wiedźmy. Koty widzą magię i koty mówią mi gdzie ją znaleźć. Ale nie są głupie. Nie podejdą blisko Baby Jagi. Mogę dać tylko przybliżony obszar w którym się znajduje.
- Wy… wystarczy. - Perka wyprężyła się czując ukąszenie. Jej ciało drżało z podniecenia, domagając się spełnienia.
- Świerga mówiła o zapłacie?- zamruczał jej do ucha.- Ile godzin mi poświęcisz w zamian za moje usługi.
- Teraz… mam dwie… - Perka zaklęła w myślach. Asia oczywiście na ten temat nic nie powiedziała, ale pewnie wiedziała, że Zosi nie będzie trzeba długo namawiać. - Jutro więcej.
- Zgoda.- dłonie mężczyzny powędrowały pod sukienką do jej kobiecości, powoli wodząc po palcami po kwiecie i muskając go delikatnie. Nieco szorstkim językiem polizał ślad po ukąszeniu.
Biodra rudej czarownicy naparły na pieszczące ją palce.
- Jak chciałbyś bym ci poświęciła czas? - Wymruczała niczym zadowolona kotka.
- Trzeba mi odpoczywać w kociej formie i ktoś musi mnie wtedy pilnować. A przez resztę… cóż… jestem otwarty na twoje sugestie. - mruczał jej lubieżnie do ucha.- No i przy tobie mogę być… bardziej sobą. Nie przeszkadzają ci kocie rysy? I ogon?
- Nie… nie przeszkadzają. - Perka obejrzała się ponad ramieniem na Andrzeja. - Tak długo jak nie brakuje ci męskich atrybutów.. nic mi nie przeszkadza.
- Oto się nie martw.- pocałował jej usta, sięgając palcami w głąb jej kobiecości.- Atrybutów mi nie brakuje… ba może być nawet więcej niż zdołasz wytrzymać. Drapieżność też rośnie.
- Brzmi jak wyzwanie. - Perka nabiła się na jego palce. - Weź mnie kotku.
- Chętnie…- ale jego palce opuściły je intymny zakątek. Ba… on sam się odsunął. Jego ciało zadrżało, jego twarz ulegała… przemianie nabierając nieco zwierzęcych rysów. Jego ciało stężało, mięśnie były widoczne przez koszulę rysując na niej wyraźną rzeźbę atlety. Palce zakończone były chowanymi szponami, a najbardziej ucierpiały spodnie. U podstawy kręgosłupa pojawił się długi koci ogon, a od przodu… coś mocno rozrywało krok spodni.
- Nadal jesteś pewna, że podołasz?- zapytał chrapliwie. Teraz to było wyzwanie.
- Nie mogę się doczekać by sprawdzić. - Perka sięgnęła do rozporka kotołaka patrząc na niego wygłodniałym wzrokiem i rozpięła go.
Tam to dopiero była bestia… prężyła się jak cały kocur i drżała pod muśnięciami palców dziewczyny. Z pewnością potwór nie dla nowicjuszek… zwłaszcza że jej właściciel nie wydawał się cierpliwy i wyrozumiały.
- I jak? Nadal taka pewna siebie? - mruknął lubieżnie mężczyzna, gdy palce Perki tańczyły po tym orężu.
- Chcę go. - Wyszeptała rozpalonym głosem Zosia. Była ciekawa czy mu podoła… czy jest większy od kozła? Chciała go mieć w sobie.
- Wolisz łóżko? Stół? Czy inne miejsce?- zapytał Andrzej. Oczywista różnica między kozłem a nim, była taka że tamten był duchem… kotołak był całkowicie fizyczny.
- Łóżko. - Perka przysunęła się do mężczyzny i mimo wyglądy mężczyzny pocałowała go.
Pochwycił ją jakby była piórkiem i w kilku skokach po schodach, ścianach znaleźli się na piętrze. Jak? Zosia ledwo zarejestrowała co się stało. Co chwilę jej perspektywa się zmieniała. Czuła się jak mała dziewczynka porwana przez wielkiego kota. I...rzeczywistość niewiele się różniła od jej wrażeń. Wylądowała miękko pupą na łóżku, a jej koci kochanek pozbawiał ją butów, a następnie zaczął szorstkim jęzorem lizać kostkę i łydkę lewej nogi idąc ciągle w górę.
Perka pochwyciła własne piersi przez materiał cienkiej sukienki. Aromat zwierzołaka sprawiał, że nie potrafiła się skupić na jakimkolwiek myśleniu. Liczyło się tylko by ją posiadł, by zaspokoił jej żądze. Duży jęzor dotarł do podbrzusza dziewczyny. Wodził po nim łakomie, pocierał lubieżnie wrażliwe obszary.
- Sukienka. Zdejmij albo zedrę. - zagroził wodząc pazurzastymi palcami po jej udach.
Zosia jednym sprawnym ruchem ściągnęła z siebie sukienkę i zupełnie naga opadła na łóżku. Kusiło ją nawet by dać Andrzejowi ją rozerwać, ale miała dziś jeszcze jeden wypad.
- Proszę, kotku. - Powiedziała rozpalonym głosem, prężąc się na pościeli pod jego dotykiem.
Delikatność szybko się skończyła, likantropy zresztą z niej słyną. Andrzej wdrapał się na łóżko, pochwycił ją za uda i posiadł gwałtownie, dosłownie nabijając ją na siebie. Ciało Zosi wygięło się w łuk. To bolało nieco… ta twarda i duża obecność. Gdyby nie była pobudzona, gdyby jej ciało, jej kwiat nie był spragniony obecności mężczyzny byłby tylko ból… ale tak pojawiła się rozkosz. Był on wszak w niej tak wypełniający… testujący możliwości jej ciała. I nie zamierzał przestać. Nie był Kozłem, więc ciało Perki musiało zmierzyć się z wyzwaniem jakim był dziki kochanek. A wilkołaki ponoć większe były i dziksze.
Perka pokrzykiwała z bólu i rozkoszy, wijąc się pod kochankiem. Jej głowa nie potrafiła się skupić na niczym. Liczył się tylko kochanek, jego oręż i jego zapach zdający się przesiąkać jej skórę i włosy na wylot. Nie była nawet w stanie skupić spojrzenia na jego zniekształconej twarzy. Była bezwładną laleczką, poddawaną chuci kochanka. Jej ciało przesuwało się po pościeli tam i z powrotem. Jej piersi poruszały się gwałtownie w rytm jego pchnięć. Więcej, mocniej, szybciej… likantropy nie były zbyt subtelnymi lu pomysłowymi kochankami, ale z pownością mocarnymi pełnymi wigoru. Ciało rozgrzane nadludzkim tempem figli drżało, rozkosz szybko się zbliżała do gwałtownej eksplozji… i jego i jej.
Ruda czarownica doszła z głośnym okrzykiem, wyginając swoje ciało w łuk. Pochwyciła pościel, niemal ją rwąc. Czuła jak w wrażliwe po szczycie ciało po raz kolejny wbija się olbrzymia obecność. Kilka mocnych pchnięć i jej kochanek zakończył podbój jej kobiecości oddając swój trybut. Następnie zabrał się za pieszczoty jej drżących piersi swoim szorstkim językiem.
Jej wrażliwa skóra drżała od delikatnego bólu, który jej sprawiał. Perka jednak czuła jak każdy wilgotny ślad zaczyna promieniować charakterystycznym ciepłem.
- Podołałam? - Spytała z trudem wyduszając z siebie słowa.
- Tak. - mruknął kotołak wodząc szorstkim jęzorem po szczycie jej piersi. - Podołałaś.
Perka zamruczała z rozkoszy i przeczesała dłonią po włosach Andrzeja by na koniec podrapać go za uszami.
- Teraz możemy zrobić jak ty lubisz…- mruczał jej kochanek kąsając kiełkami jej biust i liżąc delikatnie skórę.
- A co jeśli mi się podobało? - Perka zaśmiała się cicho, nie przerywając pieszczenia, kochanka za uszami. - Od tyłu? Masz ochotę?
- Mam… dużą.- mruknął cicho kotołak nie zaprzestając lizania dużym lekko chropowatym językiem jej skóry.
- A.. nawilżysz mnie tam nieco? - Perka uśmiechnęła się lubieżnie do Andrzeja.
- Gdzie? - spytał nieco skołowany kocur słysząc jej słowa.
Perka przewróciła się na brzuch i wypięła pupę tuż przed jego twarzą. Własnymi dłońmi rozchyliła pośladki.
- Tu… chciałabym byś mnie wziął tutaj, kotku. - Wymruczała wprost w poduszkę.
- Jesteś szalona…- mruknął kocur, a potem… ona niemal miałknęła czując ów jęzor koci podbijający jej intymny zakątek. Nie wiedział jak mu się udawało wcisnąć go między jej pośladki. Musiał być bardzo elastyczny… ale czuła jak się w niej zanurza.
- T..tak… cudowne. - Zosia z trudem utrzymywała dłonie na swoich krągłościach. Rozchyliła nieco szerzej nogi czując jak, z niedawno podbitej, kobiecości wypływają ich wspólne soki.
Poczuła igiełki bólu przeszywające pośladki, bo dla stabilności Andrzej wbił pazury w jej skórę. Jego język poruszał się w niej, niczym żywa istota dostarczając jej szalonych doznań. Nic dziwnego, że były czarownice mające wielu kochanków wśród likantropów, choć nie było to szczególnie cenione zachowanie.
Perka przesuwała twarzą po poduszce czując, że zaraz oszaleje z rozkoszy. Nie mogła już się doczekać aż mężczyzna zanurzy się w niej czymś dużo twardszym.. i większym.
Po tym specyficznym “nawilżaniu” Andrzej zaatakował. Dobrze że pierwszy apetyt zaspokoił, b ta brama rozkoszy nie poddawała się intruzowi tak łatwo i potulnie jak kobiecość Zosi. Bolało… i to mocno, gdy czuła ten rozmiar próbujący się zanurzyć w jej ciele. Mimo że nie był Kozłem, to czuła wielki opór jaki jej ciało stawiało. I siłę kochanka, który powoli ten opór przełamywał.
Zosia z całych sił starała się złapać oddech i rozluźnić mięśnie. Sama nie była pewna, co w jej organizmie sprawiało, że te fale bólu sprawiały, że czuła się mokra, że chciała jeszcze. Czuła, że zaraz oszaleje z rozkoszy… albo zemdleje z bólu, jednak chciała więcej. Zagryzła jednak zęby na pościeli, pozwalając kotołakowi na własne tempo.
Była to powolnie budowana rozkosz, bo i ruchy kochanka wystawiały jej ciało na ciężką próbę. Ale i przez to rozkosz i ból, były intensywne. Zosia czuła jak jej ciało drży, jak nogi odmawiają posłuszeństwa. Niemniej było za późno, by się wycofać, tym bardziej że kochanek powoli zwiększał tempo. Jęki Perki szybko przerodziły się w okrzyki bólu i rozkoszy. Był taki wielki! Czuła niemal jakby ją przepaławiał. Czemu mimo to chciała więcej? Czemu chciała jeszcze?
- Tak.. tak… - Jej głos był słaby, rozpalony. Z trudem przedzierał się pomiędzy okrzykami.
Mocniejsze ruchy bioder kochanka przekładały się na silne doznania zarówno bólu jak i rozkoszy. Zosia widziała mroczki przed oczach. Zresztą wzrok zaszkliły łzy żalu i satysfakcji i widziała jak przez mgłę. Miała już świadomość, że przesadziła… że potem bez mikstur się nie obejdzie. Jej kochanek szturmował jej ciało silnymi ruchami bioder, aż w końcu doszedł kończąc tą ekstatyczną agonię.
Perka krzyknęła głośno dochodząc. Jej nogi poddały się i ugięły pod nią gdy ciało wypełniło znajome ciepło.
- Jesteś dziką kotką.- rzekł cicho mężczyzna oddychając ciężko. Ciało Zosi bolało.. tym razem nie była pewna, czy zdoła dojść do samochodu o własnych siłach.
To było szaleństwo i teraz płaciła za swoją ekstazę.
- Ty też… jesteś dzikim kocurem do tego hojnie obdarzonym. - Zosia z trudem łapała oddech czując rozchodzące się od pośladków pieczenie.
- Tak. Ale to część mego dziedzictwa. Mojej natury… - odparł kotołak powoli wracając do bardziej ludzkiego wyglądu.
- Cóż… ja w swojej naturze mam słabość do takich zabaw. - Perka przewróciła się na plecy by przyjrzeć się swojemu kochankowi. - Nie masz pewnie maści na otarcia? - Mrugnęła do kotołaka.
- Nic na takie otarcia. Zresztą… moje ciało się regeneruje. Może nie tak szybko jak u tych wilczej krwi, ale i tak bardzo szybko.- wyjaśnił Andrzej.
- Tylko pozazdrościć. - Głos Zosi przypominał mruczenie. Czuła… satysfakcję. - A pomożesz mi dotrzeć do auta, kotku?
- Tylko najpierw powinnaś się ubrać.- rzekł kotołak zgadzając się skinieniem głowy.
- Za chwilkę. - Basia sięgnęła po leżącą na łóżku sukienkę.
- Dobrze…- rzekł kotołak podając ciuszek Zosi, ten po który sięgała. A potem sam zaczął się ubierać.
Perka spróbowała się podnieść, ale przypłacił to głośnym jęknięciem.
- A… byłbyś w stanie mnie zanieść? - zaczęła wciskać się na leżąco w sukienkę.
- Tak… jesteś leciutka.- ocenił Andrzej po chwili namysłu. - Do twojego samochodu czy przystanku autobusowego?
- Do mojego auta. Zaparkowałam niedaleko. - Zosią stękając z bólu usiadła na łóżku.
- To dobrze. Zwrócimy na siebie uwagę, gdybym niósł cię dłuższy kawałek. - odparł z uśmiechem Andrzej.
- Ciekawe czym. - Perka przeczesała włosy i wyciągnęła dłonie do kotołaka, dając znać, że jest gotowa do podniesienia.
- Rękami…- odparł Andrzej wzdychając.- Masz nieprzyzwoite pomysły i zdecydowanie duży apetyt.
Wziął ją ostrożnie, choć i tak Zosia syknęła z bólu. Tym razem zdecydowanie przeholowała. Choć warto było.
- Ciekawe czym zwrócimy na siebie uwagę. - Zosia pokazała kotołakowi język, po czym objęła go wokół szyi. - To ty masz nieprzyzwoite myśli kotku.
- Łapiesz mnie za słowo.- odparł kocur.
- A wolałbyś bym złapała za coś innego, prawda? - Zosia wyszczerzyła się do niosącego ją mężczyzny.
- Może? - odparł wymijająco kotołak, gdy wyszli już na zewnątrz. - To gdzie teraz?
- Kolejna przecznica po lewej. Taki stary Opel. - Perka wskazała Andrzejowi kierunek.
W połowie drogi do niego, z samochodu wyskoczyła zmartwiona Wilga i przerażonym głosem zaczęła wypytywać. - Co się stało?! Czemu… zraniłaś się?! Dzwonić po karetkę?
- Nic mi nie jest, a raczej… lekko przesadziłam. Jagodo to Andrzej. To moja przyjaciółka. - Przedstawiła ich sobie.
- M… ło… mi… p… znać.- odparła okularnica, której to widok kotołaka wyraźnie speszył.
- Nawzajem.- odparł uprzejmie Andrzej.- Możesz szerzej otworzyć drzwi do samochodu.
- N… lnie.- wydukała bardzo cicho Jagoda i pospiesznie otworzyła drzwi, by mężczyzna mógł umieścić obolałą Perkę na siedzeniu pasażera.
Perka jęknęła głośno gdy jej pośladki dotknęły miękkiego siedziska.
- Dziękuję.. to… zobaczymy się jutro, tak? - Spytała nieco niepewnie kotołaka.
- Tak. Jutro przyniosę informacje.- odparł mężczyzna, gdy Jagoda pospiesznie usiadła na miejscu kierowcy.
- Jakby co podeślę ci mój adres. - Perka odchyliła sobie nieco fotel do tyłu, by ulżyć obolałemu ciału.
- Nie potrzeba. Sam znajdę. To będzie drobnostka w porównaniu ze zleceniem.- stwierdził kotołak z ironicznym uśmiechem.
- Yhym… no to do zobaczenia. - Perka uśmiechnęła się no Andrzeja i dała Wildze znać, że mogą jechać. Ta ruszyła trochę za ostro, wyraźnie lekko… przestraszona? Zdenerwowana? Zaniepokojona? Nie… Rozkojarzona i rozstrzęsiona. Widocznie i na nią działał likantrop, tylko w inny sposób.
- Co wyście tam robili?! Wiesz co… nie chcę wiedzieć.- poprawiła okulary na nosie.- Chyba potrzebujesz leków. Szkoda że Ruty nie ma z nami.
- Kinga też się na tym nieco zna… no i jedziemy do źródła. - Perka mrugnęła do malarki. - A my… uprawialiśmy dziki seks. Ale jego olbrzym to było chyba zbyt dużo dla mojej pupy.
Zszokowana jej podejściem i przygodami Perki, Jagoda wymruczała pod nosem.- Szajbuska.
I dodała żartobliwie.- Jak niby ja… albo ktokolwiek ma szansę z tym konkurować?
- Z czym chcesz konkurować? - Zosia zdziwiła się szczerze i pojękując spróbowała sięgnąć po leżącą na tylnej kanapie torbę lekarską.
- Z niczym.- mruknęła cicho Jagoda kierując samochód ku siedzibie Kingi, gdy rudowłosa pochwyciła swoją torbę z lekami.
Zosia wydobyła z niej swoją ulubioną maść, uniosła sukienkę i kręcąc się na fotelu zaczęła smarować swój tylny otworek.
- Nie musisz z niczym konkurować. - Wymruczała czując delikatną ulgę. - Ale się rozepchał…
-Żartowałam.- naburmuszyła się Wilga i dodała z niepokojem.- Nie potrzebujesz leczenia? On jest… on… czułam niepokój przy nim. Drapieżnikiem jest.-
- Jest kotołakiem, ale… był całkiem delikatny. - Perka uśmiechnęła się do Jagody. - To czym właśnie smaruje sobie wnętrze mojej pupy, to maść lecząca. Powinno wystarczyć. Przynajmniej do.momentu aż dotrzemy do źródła.
- Niewiele o takich ceremoniach z źródłem. Możesz mi o nich opowiedzieć ?- zapytała Wilga.- Jak przebiegają.
- Nie dzieje się tam wiele… to cichy i bardzo wdzięczny obrzęd. - Perka wysunęła palce ze swojej pupy i odetchnęła. - Zazwyczaj wędrujemy do źródeł nago.. od auta, domu. W świetle księżyca w pełni prosimy Mokosz o jej dary. Nad samą wodą nucimy cichą pieśń… czasem… gdy Mokosz jest bardzo zadowolona, wida zaczyna lśnić blaskiem księżyca. - Zosia uśmiechnęła się na to wspomnienie. - Nad rannymi czarownicami.. chorymi… można wyprawić rytuał i poświęcić je bogini.
- Acha… brzmi uroczo… no i trochę przywykłam już do ganiania na golasa.- odparła wesoło i z ulgą Jagoda.
- Niektóre z nas zażywają tych kąpieli co pełnię. - Perka zaśmiała się. - Oszalałybyśmy gdyby towarzyszył temu jakiś niesamowity rytuał. Oczywiście… czasem korzystamy z okazji by pozabawiać się w wodzie, ale nie jest to konieczne..
- Czasem?- spytała okularnica z powątpiewaniem uśmiechając się łobuzersko, gdy dojeżdżały do Kingi.
- Czasem kąpię się sama, wiesz? - Perka pokazała malarce język.
- Z pewnością bardzo rzadko…- odparła z uśmiechem Wilga.
- Byłam samotnym wędrowcem nim cię poznałam. - Zosia zaśmiała się. - Mimo wszystko samotne kąpiele zdarzały mi się dosyć często.
- No… teraz będzie ci ciężko samotnie się kąpać.- odparł nieśmiało Jagoda.
- To przyjemna odmiana. - Perka pochyliła się i pocałowała malarkę. - Chodźmy do naszej gospodyni.
Wysiadły z samochodu i skierowały się do jej sklepiku. Chodzenie sprawiało Zosi odrobinę bólu, przypominając że tym razem przeszarżowała. Ale jakże przyjemne to było szaleństwo.
Kinga siedziała w swoim sklepie i przyglądała się wchodzącym kobietom.
- Witajcie. Mamy jeszcze trochę czasu na kolację przed samą wyprawą. Na co macie ochotę? Włoska kuchnia staje przed wami otworem, latynoska… i trochę azjatyckiej. No i oczywiście rodzima.- Kinga była nie tylko czarownicą i kobietą interesu, ale także kulinarną artystką.
- Jeśli masz coś przeciwbólowego to z rozkoszą skorzystam. - Perka rozsiadła się wygodnie na jednym z foteli pozwalając sobie na chwilę ulgi. - I chętnie zjadłabym twoją włoszczyznę.
- Co się stało? Czyżby coś was napadło? Słyszałam o jakimś zleceniu które przerosło twoją krewną.- przypomniała sobie plotki Kinga i dodała.- Ravioli z dynią ? Może być?
- Brzmi super. - Perka uśmiechnęła się. - To nic takiego.. po prostu miałam okazję pobyć chwilę bliżej z pewnym kotołakiem. Chyba nieco za blisko.
- Taaaa… likantropy potrafią być wyczerpujące.- mruknęła z łobuzerskim uśmiechem Kinga i ruszyła przodem kierując się ku schodom na górę, ku części mieszkalnej.- Za mną.
Perka uśmiechnęła się do Wilgi i powoli podniosła się z fotela. Ostrożnym krokiem ruszyła za gospodynią.
 
Aiko jest offline  
Stary 19-07-2019, 21:53   #105
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kolacja u Kingi

Kindze najwidoczniej się dobrze powodziło, bo mieszkanie było urządzone na bogato i z gustem.

[MEDIA]http://cdn.homedit.com/wp-content/uploads/2012/09/asian-apartment-interior-design4.jpg[/MEDIA]

I po azjatycku.
- Rozgoście się. Jak tylko zamknę sklep za pół godziny, zrobię nam coś do jedzenia.- rzekła Kinga wpuszczając obie czarownice do środka.
Perka z uśmiechem rozejrzała się po mieszkaniu. Nie była tutaj wieki i z tego co zauważyła Kindze przybyło nieco cennych drobiazgów.
- Mogłabym skorzystać z prysznica? - Spytała zerkając na gospodynię.
- Oczywiście…- odparła z pobłażliwym uśmiechem czarownica, gdy okularnica udała się do kuchni.
Zosia ucałowała policzek Kingi i ściągnęła sukienkę. Uśmiechając się do gospodyni odwiesiła ubranie na wieszaku w przedpokoju i naga ruszyła do łazienki.
Ta była wygodna i duża… z kabiną prysznicową i małą wanną, oraz z ręcznikami i miękkimi szlafrokami na wieszakach.
- Robię kawę, ty też chcesz ?- usłyszała głos Wilgi.
- Chętnie. - Perka weszła po prysznic i odkręciła ciepłą wodę. Pozwalając by krople zmyły nieco zmęczenia po ostatnich igraszkach. Jej dłonie niespiesznie wędrowały po ciele szukając najbardziej obolałych miejsc, które będą wymagały więcej troski podczas pobytu w źródle.
Po kąpieli, ownięta w szlafrok dołączyła do Jagody, by przy kawie zaczekać na Kingę.
- To bardzo śliczne mieszkanie.- stwierdziła malarka siedząc z przy stoliku z dwoma kubkami pełnymi aromatycznego napoju.- Tylko może trochę… zimne.
- Dużo cieplejszy klimat Kinga ma sklepie. - Perka dosiadła się do malarki i sięgnęła po jeden z kubków.
- Mhmm…- mruknęła Jagoda zerkając na wycięcie szlafroka w okolicy dekoltu Zosi.- Dłuuugo się znacie?
- Od zawsze. - Perka upiła nieco gorącej kawy i odetchnęła z ulgą. - Widziałam Kingę na swoim pierwszym sabacie.
- Dawno to było?- zapytała zaciekawiona malarka.
- Miałam 5 lat. - Zosia odstawiła kubek i rozejrzała się po kuchni. - Moja matka uznała, że jak będzie mnie ciągać na sabaty to dar się we mnie przebudzi.
- To musiało być dziwne… oglądać to co się dzieje na sabacie w tak młodym wieku.- oceniła Jagoda w zamyśleniu, podczas gdy przyglądająca się nowocześnie i bogato urządzonej kuchni. Kindze najwyraźniej się powodziło.
- Potrzebujesz się przespać? Pewnie likantrop cię wymęczył.- zaproponowała z troską okularnica.
- Nie było tak źle. - Perka zaśmiała się. - Po prostu był naprawdę duży, a co do sabatu… wtedy byłam przerażona. Ukryłam się za jakimś krzakiem.
- No tak… to musiało być ciężkie przeżycie. Pamiętam moją pierwszą wizję… było to…- skuliła się.- Bardzo traumatyczne doświadczenie.
Zosia pogładziła policzek malarki. - Będzie tylko lepiej.
- Nie wiem… zobaczymy. -odparła bez przekonania Jagoda rozglądając się po mieszkaniu Kingi.- Myślisz że te mury widziały już wszystko?
Co chwila zmieniała temat chcąc chyba podtrzymać rozmowę.
- Nawet ten blat widział co nieco. - Perka przesunęła dłonią po gładkiej białej powierzchni. - A przynajmniej mnie w różnych pozycjach, na przekroju kilku lat.
- Chciałabym to…- Jagoda szybko przerwała poprawiając nerwowo falbany swojej czarnej sukienki. Wiedziała wszak jak szybko Perka przechodzi od jej życzeń do czynów.- Nieważne.
Zosia dopiła kawę i podniosła się, by po chwili usiąść w szlafroku tuż przed Jagodą. Czując pod pośladkami twardy blat stołu przesunęła bosą stopą po udzie malarki wsuwając ją pod falbany spódnicy.
- Jesteś niemożliwa… nienasycona… - upomniała ją Jagoda rozwiązując powoli jej szlafrok.
- Yhym… - Stopa Perki sięgnęła pod sukienkę Wilgi. Palcami naparła na kobiecość kochanki. - A moja Pani chyba to lubi.
- Przestań… bo będę musiała cię związać.- sapnęła cicho pobudzania Jagoda. Jej dłonie zacisnęły się mocno na odsłoniętych przed chwilą piersiach rudowłosej i pocierały pochwycone krągłości o siebie.
Perka pochyliła się i pocałowała Jagodę w usta. Stopa rudej czarownicy naparła mocniej na kwiat kochanki.
- Czego tylko moja Pani sobie życzy. - Wyszeptała między pocałunkami.
- To powinnyśmy się zamienić miejscami…- jęknęła Wilga szerej rozchylając uda i dając większe pole do popisu stopie Zosi. Szkoda że ta sukienka tak wiele ukrywałą przed spojrzeniem pieguski. Jagoda boleśnie ściskała i miętosiła pochwycone krągłości biustu będąc coraz bardziej rozpaloną pod dotykiem Perki, co ta zresztą czuła.
- Z przyjemnością wpuszczę cię na ten stół. - Zosia przesunęła językiem po uchu Jagody. - I przekąsze coś do tej kawy.
Jagoda odsunęła się i zaczęła podwijać falbany by odsłonić zgrabne uda i kształtną pupę, oraz błyszczącą kropelkami żądzy kobiecość.
Perka zsunęła się na podłogę, ustępując kochance miejsca na blacie i gdy tylko ta usiadła, przywarła ustami do jej mokrego kwiatu. Czuła jak jej własny szlafrok zsuwa się, wisząc jedynie na przytrzymujących uda jagody rękach i jak odsłania całe piegowate ciało.
Ten widok rozpalał jej Panią, słyszała jej oddech.. czuła smak jej żądzy na języku.
Jej ciało pulsowało, gdy spoglądała w dół na ulegle pieszczącą ją Zosię. Perka natomiast sięgała swym językiem coraz głębiej. Jej noc delikatnie trącał wrażliwy punkcik kochanki gdy zaciągała się jej zapachem.
- Mocniej…- jęknęła jej Pani dociskając głowę kochanki do podbrzusza. - Jestem już blisko…-
Ciało Jagody drżało pod pieszczotą Zosi, wygięła się lekko w łuk popiskując cicho coraz bardziej drżąca i rozpalona dotykiem języka. Perka sięgnęła w głąb kochanki palcami i spełniła jej prośbę, ssąc mocno jej wrażliwy punkt.
- Tak… tak… takkk…- jęknęła głośno Wilga dochodząc.
Zosia nie przerwała jednak pieszczot. Pochwyciła jagodę mocno za pośladki, dociskając ja do swoich ust i kontynuowała nietypowy posiłek, spijając żądzę kochanki.
Rozpalana pieszczotami malarka w końcu się poddała jej dotykowi i położyła na blacie ściskając własnymi dłońmi uwięzione w sukience piersi.
Perka bez pośpiechu, dokładnie wylizała kobiecość kochanki i unosząc się do góry, ułożyła się na leżącej na blacie kochance.
- Jesteś smakowita. - Wymruczała, całując przez materiał sukienki jedną z piersi.
- Mhmmm… ty też…- wymruczała Jagoda obejmując nogami w pasie Zosię.- Jak by cię tu wynagrodzić?
- Rozbierzesz się? - Perka pochwyciła zębami za materiał sukienki Wilgi i pociągnęła go delikatnie.
- Nie mogę sama… za bardzo… zamek jest z tyłu pleców.- zaśmiała się Jagoda wsuwając palce między włosy Zosi i bawiąc się jej puklami.
Ruda czarownica wsunęła dłonie pod plecy kochanki i powoli zaczęła szukać suwaka, pieszcząc przy tym ciało Jagody. Gdy trafiła do celu niespiesznie zaczęła rozpinać sukienkę. W tym samym momencie zęby Zosi pochwyciły materiał by zsunąć ubranie z leżącej pod nią kobiety.
Nie było takie łatwe, nawet jeśli Jagoda pomagała prężąc się przy tym zmysłowo. Same zęby nie wystarczały. Co za durnym pomysłem była to sukienka (choć trzeba było przyznać, że podkreślała kusząco zgrabną sylwetkę okularnicy). Niemniej w końcu się udało i krągłości malarki ujrzały światło dzienne. Perka od razu pochwyciła jeden z ich szczytów wargami.
- Teraz to ja jestem twoją zabawką…co?- wymruczała zmysłowo Jagoda głaszcząc kochankę po włosach. Ta zabawa z pewnością się jej podobała.
- Ja jedynie wielbię ciało mojej Pani. - Zosia mrugnęła do kochanki unosząc się na chwilę. Dłonie rudej czarownicy znów powędrowały po pośladków malarki i pochwyciły je zachłannie.
- Mhmm..- szepnęła rozpalonym głosem okularnica wodząc stopami po wypiętym tyłeczku Zosi, jej ciało ulegle poddawało się pieszczotom rudowłosej drżąc od rozkoszy.
- Czy masz na coś ochotę? - Jeden z palców Perki zanurkował pomiędzy pośladkami Jagody.
- Na… coś niegrzecznego… z przebierankami może... chyba, że.. mówisz o tej właśnie chwili. - ciało artystki napięło się mimowolnie, gdy łaskawie rzekła.-... tylko bądź delikatna.
- Postaram się. - Poruszając palcem pomiędzy pośladkami WIlgi, Perka sięgnęła ponownie do jej kobiecości i zachłannie zanurzyła w niej palce.
- Właśnnieee… postara...aaaj… się.- przygryzając zębami kciuk lewej dłoni prawą Jagoda pieściła swoje piersi, gdy palce Zosi zaatakowały jej bramy rozkoszy drapieżnymi acz delikatnymi pieszczotami. Wiła się leniwie pod ich dotykiem i sapała z pożądaniem.
A Zosia przyspieszała ruchy obu dłoni, podszczypując wargami jeden ze szczytów piersi malarki i zerkając na nią. Na ile pozwoli jej Wilga? Chciała sprawdzić tą granicę.
Na razie jej Pani pozwalała na te figle, jej ciało drżało od przyjemnych zapewne doznań. Kąsając kciuk dusiła głośne jęki aprobaty. Więc Zosia ostrożnie wsunęła w obie dziurki po kolejnym palcu, nie przerywając ruchów rąk.
- Hej.. tam nie..- pisnęła przerażona Jagoda, gdy nacisk na jej wrota niegrzecznych zabaw wzrósł.
Perka przytaknęła ruchem głowy i wycofała jeden z palców spomiędzy pośladków malarki. Za to przyspieszyła ruchy obu dłońmi.
- Tak… tak… może być… - ta coraz śmielsza napaść na jej ciało, podobała się Jagodzie. Okularnica prężyła się zmysłowo, ściskała własną pierś aż… doszła z głośnym krzykiem.
Zosia oparła się wygodnie głową pomiędzy piersiami Jagody i nie przerywając ruchu palców wsłuchiwała się w serce malarki. Nie musiała się nigdzie spieszyć. Mogła ją tak dręczyć bez końca.
- Too.. przyjemne…- mruczała rozpalonym głosem jej kochanka.- … ale czy… ci się nie nudzi?
- Mogłabym tak w nieskończoność. - Wymruczała Zosia, przez chwilkę rozpychajac się mocniej palcami w kwiecie malarki.
- Z ppppeeewnością…- próbowała się zaśmiać, ale w ostateczności wyjęczała Jagoda prężąc się mocno i poddając kolejnej fali rozkoszy.
Perka pocałowała jeszcze raz każdą pierś malarki i powoli zaczęła się zsuwać w dół, starając się ściągnąć z kochanki jej ubranie.
- Łóżko… idziemy do łóżka.- nakazała resztą sił Jagoda rozkoszując się pieszczotą ust kochanki…
- Oczywiście moja Pani. - Perka pomogła kochance zejść ze stołu rozbierając ją przy tym do końca.

Kinga wróciła później niż planowała. Za to z butelką porządnego białego wina. Zamknęła za sobą drzwi i rozejrzała się po mieszkaniu szukając swoich gości. Dotarły do niej ciche okrzyki z okolicy sypialni. Perka poczęstowała się jednym z batów gospodyni i podarowała go swojej Pani. Była pewna, że materac Kingi był miększy gdy leżała na nim ostatnio, a może to ona była mniej obolała.
- Pani.. gospodyni.. - Wyjęczała pomiędzy kolejnymi razami.
- Widzę że nie marnujecie czasu.- stwierdziła Kinga wchodząc i zerkając na obijaną pupę Zosi.
Perka tylko jęknęła w odpowiedzi i wtuliła głowę w poduszkę.
Zaś przyłapana przez Kingę Jagoda schowała bacik za siebie i wskazała palce na poobijane pośladki Zosi.
- To był jej pomysł.
Zosia przewróciła się na plecy i uśmiechnęła lubieżnie do gospodyni.
- Długo ci to zajęło.
- Prowadzenie interesu na miejscu wymaga czasu i wysiłku.- odparła z uśmiechem Kinga.- Nie każdy może sobie pozwolić na cygański tryb życia. Tym bardziej gdy nie chce oddać stolicy elitce.
Czyli matce Zosi i jej kręgowi, oraz kilku innym rodom o szlachetnym rodowodzie.
- Elitce?- zapytała zdziwiona Jagoda, która nie miała pojęcia o tym że w środowisku czarownic pełno jest intryg, zawiści i kłótni… zwłaszcza pomiędzy starymi szlachetnymi rodami, a czarownicami z plebejskich tradycji.
- Mojej mamusi. - Wyjaśniła krótko Zosia Jagodzie i przeciągnęła się na łóżku. Jej wzrok powrócił do Kingi. - Ale udało się wszystko załatwić?
- Tak. Tak. Zaraz zrobię wam obiad.- stwierdziła z uśmiechem Kinga zerkając na obie golutkie dziewczyny.- Chyba że macie apetyt na coś innego?
- Moja Pani zadbała,by nieco zaspokoić mój apetyt. - Zosia wyszczerzyła się.
- To widać, ale ubierzcie się trochę… bo to rozprasza.- stwierdziła Kinga ignorując fakt, że obcisła bluzka z prowokującym dekoltem i mini na pół uda jakie sama nosiła, też rozpraszały uwagę.
- Już się ubieramy. - Perka podniosła się i podała sukienkę Jagodzie. - Moje ubranie jest w przedpokoju.
- Myślę, że powinnyśmy wozić więcej naszych ubrań ze sobą.- mruknęła cicho malarka zabierając się za ubieranie swojego ciuszku.- Na wszelki wypadek.
- Możecie skorzystać z moich. Jestem pewna że jakoś się wciśniecie.- zaśmiała się Kinga wychodząc.- A jak nie to… znam mały urok na dopasowywanie ciuchów.
Perka przytaknęła i podeszła do znajdującej się w sypialni szafy otwierając ją na oścież. Była ciekawa jaką garderobą dysponuje Kinga.
Wybór był spory, choć przeważały stroje obcisłe i z dużymi dekoltami. Wyzywające kreacje na wieczór, sportowe dresy, obcisłe bluzki i topy. Garsonki jednocześnie prowokujące i personalne. I gorsety obszyte koronką, których Kinga miała duży wybór.
Zosia wybrała jeden z gorsetów i obcisłą spódnicę do tego. Prezentując strój uśmiechnęła się do Wilgi.
- Też chcesz coś sobie wybrać?
- Mhmm…- wzorem gospodyni Wilga wybrała jeansy i obcisły top… i oczywiście bieliznę do tego.
- Jak się prezentuję?- spytała splatając włosy w warkocz.
- Jak zwykle zbyt skromnie. - Zosia zaśmiała się, ale chwilę potem objęła malarkę w pasie. - Kusi by cię rozebrać, ale chyba powinnyśmy dołączyć do naszej gospodyni.
- Ciągle golutka szybka bym ci się znudziła.- stwierdziła ironicznie Jagoda, gdy szły w kierunku kuchni kuszącej zapachami. Ich gospodyni zabrała się do roboty.
- Nie wiem skąd taki pomysł. - Zosia wprowadziła malarkę do pomieszczenia, w którym była Kinga. - Dotarłyśmy!
- No proszę. I to ubrane. -odparła z uśmiechem czarownica nadal jeszcze gotująca. Spojrzała na obie przyjaciółki. -Więc czeka nas kąpiel przy źródełku. Zapowiada się piękna noc na takie zabawy.
Zosia odsunęła Wildze jedno z krzeseł, obserwując z zaciekawieniem ich gospodynię. - Przyznam się, że nie mogę się doczekać. Moje ciało już od kilku dni domaga się by się nim zająć.
- Pewnie za dużo ćwiczeń na materacu.- zaśmiała się Kinga mrugając porozumiewawczo okiem. I postawiła przed dziewczynami swoje dzieło.

[MEDIA]http://kuchnialidla.pl/img/PL/587x330/062af3a2606f-4421dff5af41-KW31_Karol_Makaron%20z%20kurkami_26377_180713_LU_2 5828_RGB_OK_1250x700.jpg[/MEDIA]
- Tagliatelle z kurkami i pistacjami. Coś na szybko.- dodała z uśmiechem.
- Wygląda smakowicie. - Perka podeszła do szafek i wydobyła z nich talerze i sztućce. - Masz jakieś wino do tych pyszności? Niestety przyjechałyśmy nieprzygotowane.
- Oczywiście że mam.- odparła z uśmiechem Kinga stawiając na stole czerwone wino.
- Idealne do tego posiłku.- stwierdziła nalewając trunek do lampek. Po czym dodała.- Wiem że miało być ravioli, ale okazało się że nie mam składników. Więęęęc jak to było z tym likantropem?
- Bardzo intensywnie. - Zosia nałożyła sobie nieco na talerz i uśmiechnęła się do Kingi. - W sumie poszłam tam poprosić go o pewna przysługę, a… wyszło jak zwykle.
- Jaką to przysługę może załatwić likantrop? One są krwiożerczymi drapieżnikami. Na kogo polujesz?- zapytała Kinga, a Wilga skuliła się na krześle patrząc w blat.
Perka nałożyła jedzenia także malarce i przysunęła jej talerz.
- Jedz… znając Kingę jest to niemożliwie dobre. - Uśmiechnęła się do Wilgi nim odpowiedziała gospodyni. - Na moją rodzinę poluje Baba Jaga… chcę sprawdzić czy nie ma jej w okolicy.
- Baba Jaga? Serio?- zadumała się Kinga mówiąc dalej, podczas gdy malarka zabrała się za jedzenie.- Słyszałam opowieści o tym potworze. Ale myślałem, że to bajki. Że Baby Jagi nie ma.
- Ja także… a teraz mam ją na karku. - Zosia zastukała widelcem w talerz, by po chwili dobrać się do jedzenia. Wspomnienie snu o ciotce lekko odebrało jej apetyt ale wierzyła, że gdy poczuje smak dania Kingi, to ten szybko wróci. A że było smaczne… to była na to spora szansa.
- Ambitne.- oceniła gospodyni w zamyśleniu, po czym zabrała się za posiłek.- Masz jakiś plan na walkę z nią?
- Jedyne co mi przychodzi do głowy to przyzwać ducha burzy… - Zosia zawahała się. - Ale… może jeszcze coś przyjdzie mi do głowy.
- Żmija? - rzekła zaskoczona Kinga i podrapała się po czuprynie.- To one jeszcze się zjawiają? Podobno tylko… wiesz, trzeba mieć odpowiednią moc, by je przywołać do pomocy. Bywają teraz bardzo kapryśne.
- Udało nam się już raz go przyzwać. - Zosia uśmiechnęła się do malarki. - Może uda się raz jeszcze.
- Serio?! Opowiedz. Opowiedz. W takim mieście jak Warszawa jedyne co przyzwiesz to skrzaty.- podekscytowała się Kinga.
Zosia zaśmiała się i zaczęła opowiadać, o ich zmaganiach z Leszym, o przygotowaniach i o tym jak udało się im przyzwać żmija. O pomocy wij i co nieco o nocy, która nastała potem.
- To miałaś niezłe przygody.- gwizdnęła z podziwem Kinga.
- Dziewczyny przyjeżdżają z pomocą. - Perka odstawiła pusty talerz.
- Dużo?- zapytała zaciekawiona Kinga i zamyśliła się dodając.- Zaczynasz wchodzić powoli w buty mateczki. Masz już swoje popleczniczki.
- Heh ale mnie nie ciągnie by przewodzić jakiemuś kręgu. - Zosia dolała wszystkim wina i upiła nieco.
- Niby tak, ale krew jest krwią Zosiu. Nie uciekniesz od jej zewu. Nikt nie ucieknie.- odparła, a Wilga jedynie skinęła głową. Niemniej po chwili ich gospodyni się uśmiechnęła dodając.- No… ale nie ma co się martwić na zapas. Jest nas trzy gorące dziewczyny. Jak chcecie się rozerwać przed źródełkiem?
- Ja z przyjemnością skorzystam z obecności dwóch domin. - Zosia wyszczerzyła się.
- Nie jestem za dobra w takie zabawy. - speszyła się Jagoda, a Kinga mruknęła.- To patrz i się ucz.
Po czym zwróciła się do rudowłosej.
- Pokaż mi swoje skarby… klepnij pupą na stole i zaprezentuj swój słodki zakątek.
Zosia wstała z krzesła i rozsznurowała nieco gorset uwalniając swoje piersi. Zsunęła wąską spódnicę i usiadła na stole okrakiem tak by Jagoda mogła wszystko widzieć.
- Nie będę delikatna…- zagroziła Kinga uśmiechając się i wodząc zimną łyżeczką po rozgrzanym zakątku czarownicy.
Perka zadrżała od tego dotyku, czując podniecające napięcie.
- Jak sobie życzysz Pani. - Wymruczała.
Zimny metal zanurzył się w kwiatuszku Zosi, a zęby Kingi zaczęły skubać twarde szczyty kochanki. Na oczach zawstydzonej i zaczerwienionej na policzkach Jagody.
Perka jęknęła głośno i oparła się obiema dłońmi o blat. Rozchyliła szerzej nogi by nieco złagodzić atak Kingi.
- Chodź tu…- usłyszała pomruk Kingi i czuła jak łyżeczka ostrożnie badała jej intymny obszar. A du ust czarownicy pieszczącej i kąsającej jej biust, dołączyły wargi Jagody wodzące po jej szyi.
- Jesteś rozkoszna w tej roli Zosiu.- wyszeptała cicho Kinga.
- Tak… tak Pani. - Perka starała się nie ruszać, choć jej biodra próbowały naprzeć na twardy przedmiot w jej wnętrzu. Bawiły się obie nią, kąsając i liżąc jej drżące ciało. Ruchy twardego przedmiotu w jej ciele były niespieszne i ostrożne. Kinga złośliwie starała się spotęgować apetyt rudowłosej niż go zaspokoić.
Zosia nie wytrzymała i zaczęła się napijać na przedmiot swymi biodrami na tyle na ile pozwalał jej stół i pieszczące ją kobiety.
- Kto ci pozwolił?- wymruczała Kinga odsuwając ów przedmiot od bioder i łona Zosi, pozostawiając jej ciało boleśnie puste. Cóż… przecież chciała twój domin, a nie kochanek. O ile Jagoda była w tej kwestii nowicjuszką, to Kinga… ona mogła bez problemu wziąć rudowłosą pod swój obcas.
- Proszę… więcej. - Wyjęczała, zatrzymując ruchy bioder.
- Może później… w końcu to ty masz się nami zająć. Nie my tobą.- Kinga była bezlitosna, gdy szepcząc przesunęła dłonią po kobiecości.- Odsłoń w pełni swój biust i daj nam się w pełni pobawić.
Perka zadrżała od tego dotyku. Przez chwilę łapała rozpalony oddech i uspokajała ręce by w końcu rozwiązać do końca gorset i uwolnić swoje krągłości.
- No to… Bon appetit.- Kinga polała obie piersi winem. Zimne krople spływały po rozgrzanej skórze. A potem usta zarówno Jagody jak i gospodyni zajęły się obiema piersiami, liżąc i smakując skórę językiem, ssąc twarde szczyty biustu Perki. Każda z nich zajęła się jednym wzgórzem, podczas gdy dolina między udami leżała odłogiem. I Zosia zdawała sobie sprawę, że sama też nie może się zająć tym obszarem.
Basia wierciła się na blacie pojękując coraz głośniej. Musiała zacisnąć dłonie na krawędzi blatu by nie sięgając nimi do własnej kobiecości.
- Proszę… więcej.. - Wyjęczała, otumaniona pocałunkami kochanek.
- Ale wpierw musisz dać więcej moja śliczna. Musisz zająć się sama Jagódką, dopóki ja nie wrócę.- wymruczała cicho Kinga całując usta rudowłosej. - Żadnego kuszenia mojej pomocnicy, masz zająć się jej ciałem… nie dotykając swojego.
- Dobrze. - Basia z chęcią pochwyciłaby ustami wargi gospodyni, wiedziała jednak, że każda taka próba będzie odwlekać jej spełnienie. Przeniosła zatem wzrok na Jagodę. - Czy mogę się tobą zająć Pani?
- No tak…- zamruczała speszona Jagoda zerkając na boki. Zdecydowanie czuła się pewniej, gdy Zosia była związana. Tymczasem Kinga ruszyła do wyjścia z kuchni i zapewne do pokoju, by się przygotować.
Perka zeszła ze stołu i sięgnęła do koszulki kochanki by ją rozebrać. Dłonie rudej czarownicy wędrowały po ciele malarki, pieszcząc każdą natrafioną krągłość. - Czy masz ochotę na coś konkretnego?
-Ja nie wiem…- pisnęła cichutko Jagoda pozwalając obnażyć swój biust i wzdychając, gdy poczuła zwinne paluszki Zosi na swoich krągłościach. Perka pochyliła się i pocałowała jeden ze szczytów piersi.
- Wobec tego powiedz stop gdyby coś było nie tak, moja Pani. - Całując pierś malarki zosta sięgnęła do jej spodni i je rozpięła by po chwili sięgnąć palcami do kobiecości kochanki.
- Dddobrze…-szepnęła Wilga całkowicie ulegając dotykowi kochanki. Jej drżące ciało wiło się kusząco, zapraszając do dalszej zabawy. Zosia zsunęła się na kolana by zdjąć z malarki spodnie i sięgnęła ustami do jej kwiatu. Przez materiał bielizny zaczęła lizać rozpalone ciało Jagody.
- Taak…- szeptała rozpalonym głosem Jagoda opierając się pupą o stolik. Jej biodra kołysały się leniwie poddając sytuacji i dotykowi kochanki. Zosia odchyliła nieco materiał jej majtek i sięgnęła językiem bezpośrednio do kobiecości kochanki, pieszcząc ją delikatnie.
Ciche jęki i drżenie rozgrzanego pożądaniem ciała Jagody świadczyło o tym, że działania rudowłosej przynosiły efekty. Zresztą smak żądzy kochanki Zofia czuła na języku.
Za sobą usłyszała odgłos obcasów. Kinga wróciła. W siateczkowych pończochach na podwiązkach, czarnym skórzanym gorseciem i czarnych szpilkach. Oraz uprzęży obejmującej biodra i mocującej dużą plastikową zabawkę dla dorosłych do zabawy.
- Spisała się Jagódko?- zapytała lubieżnie.
Zosia sięgnęła językiem nieco głębiej by zachęcić malarkę do wypowiedzi.
- Tak… tak… - pisnęła rozpalonym pożądaniem głosem artystka.
Kinga klęknęła za Zosią i pochwyciwszy za pośladki Perki, naparła własnymi biodrami na kochankę, przeszywając jej kobiecość dużym i twardym przedmiotem, mającym wypełnić ją w końcu. Rozmiar był idealny, siła i brutalność napaści gospodyni na ciało pieguski, zniewająca.
Perka krzyknęła z rozkoszy. Jej ciało odruchowo wyszło naprzeciw Kindze. Z trudem powróciła do przerwanych pieszczot.
- Nie zapomnij o swoich obowiązkach.- szepnęła Kinga poruszając intensywnie biodrami i nie dając Zosi przywyknąć do rozmiaru intruza zanurzającego się w niej z głośnymi mlasnięciami. Dała za to parę klapsów w pośladek Perki, ot dla motywacji. Malarka zaś była już blisko szczytu, całkowicie pochłonięta przez doznania nie zdawała sobie sprawy co się dzieje dookoła niej. Zosia zsunęła majtki z malarki i przywarła ustami do kobiecości kochanki ssąc ją i pieszcząc językiem z dużo większą intensywnością.
Słyszała oddech i jęki swojej kochanki, i czuła napór drugiej… uwięziona pomiędzy nimi. Mocniej i szybciej… Kinga również zwiększała tempo, a jej dłonie zaciskające się na pośladkach wbijały się paznokciami w skórę. Raz po raz… acz to Jagoda pierwsza dotarła na szczyt z głośnym jękiem rozkoszy. Zosia jednak nie mogła już przestać. Gdy złapała rytm, ciężko już było się z niego wyrwać. Nadal zachłannie lizała kwiat malarki, czując jak sama zbliża się do szczytu. A i Kinga nie dawała jej możliwości na ochłonięcie. Jej szturmy były silne, jej obecność coraz dojmująca… całe zmysły Perki wydawały się skupiać na przeszywającej ją zabawce.
- Jeszcze… troszeczkę. - dyszała podnieconym głosem gospodyni.
Perka czuła, że długo nie wytrzyma. Dłonie ugięły się pod nią, sprawiając, że wypięła się mocniej i po chwili doszła z głośnym okrzykiem.
- Co za rozkoszny widoczek.- wymruczała rozpalonym żądzą głosem Kinga wodząc dłońmi po wypiętym tyłeczku rudowłosej.- Co powinniśmy z nią zrobić?
- Zakuć…- wyrwało cicho z ust zawstydzonej malarki.
Zosia jedynie zamruczała z rozkoszy, wtulając głowę w kuchenną podłogę. Uwielbiała te chwile tuż po szczycie. Ulgę, która ogarniała całe ciało.
- W takim razie musimy się wynieść z kuchni.- odparła z uśmiechem Kinga i uniosła dłoń.- Kto jest za… oprócz mnie?
Jagoda też nieśmiało uniosła rękę.
Perka podniosła dłoń nie ruszając się z podłogi.
- Jedno ale moje Panie… chcę naprawde dotrzeć nad źródło tej nocy… a poza tym… jestem cała wasza.
- Najwyżej cię zaniesiemy.- zażartowała Kinga uwalniając ciało Perki od twardej obecności zabawki.
Zosia jęknęła głośno i przewróciła się na plecy. - Cóż… wobec tego ustalone. - Uśmiechnęła się lubieżnie do obu kochanek. - Gdzie mam się udać moje Panie?
- Na łóżko… choć zanim cię zwiążemy chcę poczuć twoje usta na moich stopach.- wymruczała lubieżnie Kinga i zerknęła na Jagodę.- A ty?
Malarka tylko nerwowo skinęła głową.
Perka podniosła się z trudem z podłogi. - Tak… chyba będziecie musiały mnie zanieść. - Przeciągnęła się. - Wobec tego, czy moje Panie udadzą się przodem?
- Tak… chodźmy Jagodo.- wymruczała Kinga obejmując kochankę Zosi w pasie i ruszając do sypialni.
 
Aiko jest offline  
Stary 19-07-2019, 21:54   #106
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Zosia odczekała chwilę, czując jak jej własna wilgoć spływa po udach. Jak niby mogła być przywódczynią kręgu skoro tak bardzo lubiła być na kolanach? Pokręciła z niedowierzaniem głową i ruszyła za kochankami.
Zanim doszła do drzwi, już posłyszała ciche pomrukiwania i pojękiwania Jagody. Nie traciły pewnie z Kingą czasu. Perka podeszła do sypialni i zapukała do drzwi.
- Wchodź…- wypowiedziała Kinga pomiędzy pomrukami. Obie już siedziały na łóżku, każda z nogą założoną na nogę. Stopy, obuta i w siateczkowej pończoszce Kingi, całkiem bosa Wilgi wystawione były ku niej. Kinga całowała usta i szyję drżącej Jagody, dłonią pieszcząc piersi artystki. Perka przyklęknęła tuż za progiem i na czworaka podeszła do kochanek. Delikatnie pocałowała stopę Jagody sięgając do buta Kingi i powoli zsuwając go ze stopy czarownicy.
Jej kochanki wydawały się nie zwracać uwagi na jej działania. Kinga zajęła się dziewiczym zdla niej kąskiem jakim były piersi malarki, a Wilga z cichym pojękiwaniem poddawała się jej działaniom. Oczywiście to “ignorowanie” było tylko pozorne, bo drżały pod dotykiem Zosi. Perka zaczęła po kolei ssać place malarki dłonią pieszcząc stopę gospodyni. Pojękiwania przyjaciółki byłe miłe dla ucha i najchętniej doprowadziłaby ją do dużo głośniejszej demonstracji tego co czuła, jednak… to musiało zaczekać. Powoli przeniosła się do stopy Kingi, teraz masując dłonią stopę Jagody.
Pomruki zachęty ze strony obu “zajętych sobą” kochanek niewątpliwie były oznakami aprobaty. Ta stopa po której akurat nie krążyły usta Zosi, pocierała czule jej policzek i szyję domagając się zainteresowania, lub będąc nagrodą za jej starania. Perka zaczęła więc przenosić się od stopy do stopy, całując je coraz intensywniej. Przesuwając językiem po podbiciach i podszczypując wargami skórę obu kobiet.
- To bardzo… - jęknęła Kinga zerkając w dół i przyglądając się klęczącej rudowłosej.-... przyjemne.
Pogłaskała ją po włosach.- Postanowiłyśmy cię nie przykuwać do łóżka… choć skujemy twoje ręce.
- Dziękuję moje Panie. - Perka uśmiechnęła się lubieżnie i przesunęła językiem najpierw po kostce jednej czarownicy, a potem drugiej.
- Weźmiemy cię obie… na raz.- wymruczała Kinga lubieżnie.- Już nawet wybrałyśmy uprząż dla niej.
Jagoda zarumieniona na twarzy tylko potwierdziła to skinięciem.
- Czy mam się jakoś przygotować by było Paniom wygodnie? - Perka ucałowała kostkę jednej i drugiej czarownicy, masując ich stopy dłońmi. Po chwili jednak oparła nogi na swych nagich piersiach.
- Wszystko w swoim czasie.- zadecydowała Kinga.Obie zaczęły ugniatać stopami krągłości klęczącej Perki. Spoglądały na nią pomiędzy pocałunki, lubieżnie masując nawzajem swoje biusty. Na jej oczach, by pobudzić jej apetyt. Perka zaczęła całować na przemian ich łydki, skupiając się na skórze tuż pod kolanami na tyle na ile mogła sięgnąć nie przerywając pieszczot obu kobiet. Z zaciekawieniem spoglądała na obie kochanki czując jak jej własne ciało zaczyna drżeć od tych widoków.
- Chyba… dość gry wstępnej…- zaproponowała najstarsza czarownica szepcząc rozpalonym pożądaniem głosem. Zosia by jej przytaknąć possała mocniej skórę Kingi, spoglądając w jej kierunku lubieżnie.
- To dobrze… bierzmy się zatem do roboty.- mruknęła Kinga nie widząc protestów ze strony obu kobiet.- Wilga zamocuj sobie zabawkę, a ja zwiążę Perki dłonie na plecach.
Zosia podniosła się z podłogi i grzecznie stanęła tyłem do gospodyni. Jednak zamiast po prostu skrzyżować dłonie na plecach, ułożyła je na własnych pośladkach, rozchylając nieco te dwie krągłości. - Bardzo proszę moja Pani.
- Nie martw się… dostaniesz i tu.- palec Kingi zanurzył się w bramie perwesyjnych zabaw między jej pośladkami.
Perka jęknęła cicho i pochyliła się nieco, wypinając się w stronę gospodyni.
- No… nie myśl, że tak od razu wszystko dostaniesz.- Kinga zabrała się za fachowe wiązanie dłoni czarownicy w nadgarstkach.- Trochę cierpliwości.
Zosia przytaknęła ruchem głowy, poddając się gospodyni. Kiedy ostatnio Kinga ją wiązała? Minęły chyba wieki. Starsza czarownica potrafiła to zrobić tak, że od samego dotyku jej smukłych palców, Zosię przechodziły ciarki.
Skrępowane ręce były unieruchomione rzemieniami poruszając się lekko w więzach. Jagoda podeszła do niskiego stolika, usiadła szeroko rozchylając nogi i prezentujące całkiem sporą zabawkę. Plastikowy pal rozkoszy, na który Zofia najwyraźniej miała się nabić.
Perka przyglądała się jej z zachwytem zastanawiajac się, który otworek ma wypełnić tą zabawką. Powoli ruszyła w kierunku malarki licząc na kolejne polecenia.
- No pospiesz się Zosiu… przodem czy tyłem chcesz?- zamruczała Kinga wstając i podążając za Perką. Zosia przykleknęła przodem ponad Wilgą i zaczęła nabijać swój kwiat na prezentowane dildo.
Jagoda zaczęła całować szyję skrępowanej kochanki i dłońmi obejmować jej piersi. A gdy twardy kształt wypełniał kobiecość rudowłosej, Kinga powoli zbliżała się by podbić zakątek między jej pośladkami własną zabawką. Zosia wygięła się w łuk eksponując swoje krągłości na pieszczoty malarki. Było jej cudownie. Uwielbiała być wypełniona i już nie mogła się doczekać co też uczyni ich gospodyni.
Po chwili poczuła szturm, na drugą bramę i piersi Kingi przytuliły się do jej pleców. Uwięziona między dwiema kochankami, całowana przez obie poruszała się wraz ich rytmem, czując obecność zabawek w obu miejscach. Doznania były oszałamiające. Perka odchyliła głowę do tyłu opierając ją o ramię gospodyni i całkowicie poddała się obu kobietom. Czuła że niebawem dojdzie. Rozkosz wypełniała ją wydobywając się z ciała w postaci coraz głośniejszych jęków.
Była więźniem rozkoszy i niewolnicą dwóch kochanek. Ciało Zosi wiło leniwie i zmysłowo pomiędzy dwoma ocierającymi się o nią kobietami. Ich ciała rozpalone i pokryte potem ocierały się nagą skórę Perki. A w uszach Zosi dzwoniło… a nie… to był dzwonek do drzwi Kingi. Ruda czarownica doszła z głośnym okrzykiem opadając niemal całym ciężarem na ciało Wilgi. Oddychała z trudem czując dreszcze i to jak jej mięśnie zaciskają się na wypełniających ją zabawkach.
Dzwonek u drzwi rozlegał się coraz natarczywiej.
- Kogo to nosi. - mruknęła Kinga opuszczając ciało kochanki.- No cóż. Muszę sprawdzić przez domofon, kto się dobija.
- Yhym… - Zosia nadal była otępiała. Wtulała się ze związanymi rękami w malarkę, ciesząc się jej ciepłem.
- Przesadzamy?- zapytała czule Jagoda głaszcząc rudowłosą po puklach.
- Moje ciało jest nieco wycieńczone… szczególnie po schadzce z Andrzejem. - Zosia ucałowała rozpalone ramie Wilgi nie ruszając się z miejsca.
- Może powinnyśmy być delikatne?- zamruczała cicho malarka.
- To… nie jest… teraz? Musisz… nie.. to znaczy… mam gości… naprawdę ci zależy, co?- słyszały fragmenty rozmowy Kingi.
- Nie wiem czy nie powinnyśmy ratować naszej gospodyni. - Wymruczała Zosia. - Szczególnie jeśli chcemy się udać do jej źródła. Pomożesz mi zejść z twoich kolan?
- Dobrze…- mruknęła cicho Jagoda, po czym trwożliwie spytała.- Jak to… ratować?!
Zosia stanęła na chybotliwych nogach.
- Przepłoszę może jakiegoś kochanka, który zająłby jej za dużo czasu. - Perka mrugnęła do malarki i zupełnie naga, ze związanymi dłońmi ruszyła w kierunku z którego dochodził głos gospodyni.
- Czekaj. - zwróciła się do rozmówcy z którym komunikowała się przez domofon i zwróciła przyjaźnie do Zosi. - O co chodzi?
- Zapomniałaś mnie rozwiązać. - Perka pokazała gospodyni język. Po chwili spytała jednak już całkiem spokojnym tonem. - Mamy się zmyć?
- Nie…. ale może ubrać. Patryk tu wpadnie. Jest namolny jak karaluch i słodki jak szczeniaczek.- wyjaśniła Kinga i dodała z uśmiechem. - Postaram się go pozbyć jak najszybciej.
- Ok to rozwiąż mnie. - Zosia obróciła się plecami do gospodyni. - Mój ostatni ulubieniec też ma tak na imię.
- Postaram się go spławić w miarę szybko, ale sama rozumiesz… ma słabość do moich cycuszków.- zażartowała Kinga zabierając się za uwalnianie dłoni Zosi od wiązań.
- Nie dziwię mu się. - Perka rozmasowała nadgarstki. - To my się ogarniemy i jak już załatwisz swoje sprawy będziemy jechać, co?
- Dobry pomysł.- potwierdziła Kinga i zamyślona powiedziała.- Sama powinnam założyć jaką koszulę i spódniczkę.
- W tym kostiumie raczej na chwili zabawy się nie skończy. - Perka mrugnęła do gospodyni i ruszyła do sypialni.
- Postaram się go nie rozpieszczać, może zdołam spławić.- usłyszała za sobą rudowłosa, gdy szła powiadomić swoją Panią o sytuacji.
Perka pomachała jej i wróciła do sypialni.
- Nasza gospodyni potrzebuje chwili dla siebie. - Powiedziała cicho, rozglądając się za Wilgą. Ta siedziała na łóżku cichutko jak myszka i zerkała niepewnie na kochankę.
- Coś się stało?
- Wpadł do niej kochanek i nie może go spławić. - Zosia usiadła nago obok kochanki i położyła obok odzyskany sznurek. - Czyli… mamy też chwilę dla siebie.
- Doprawdy? I co z nią zrobimy?- zamruczała malarka chwytając dłonią za pierś Zosi i ustami muskając szyję.
- Co tylko moja Pani sobie zażyczy. - Perka opadła na łóżko oddając się kochance.
- Rozpuszczam cię.- wymruczała Jagoda całując piersi kochanki i kąsając je delikatnie.
- Przyznam, że nie mogę narzekać. - Zosia wyprężyła się, prezentując kochance swoje skarby.
- Nie możesz …- zachichotała malarka skupiając swoje pieszczoty ust i dłoni, na jej prężącym się biuście. Do obu dziewczyn dochodziły odgłosy rozmowy Kingi z jej wybrankiem. Ale nie na tyle głośne, by można było rozróżnić słowa.
- Trochę… mnie rozstroiła bo to także Patryk… czy.. czy mogłabyś moja Pani sprawić bym o nim nie myślała? - Zosia zamruczała jak kotka.
- Jak? -zapytała cicho i wstydliwie Wilga nie przerywając zabawy biustem kochanki.
- Biorąc mnie mocno. - Zosia uśmiechnęła się lubieżnie do malarki.
- Dddobrze.- odparła malarka i uklękła pomiędzy udami rudowłosej. Rozchyliła mocno uda i posiadła kochankę mocnym ruchem bioder. Zabawka gwałtownie zanurzyła się w kobiecości Zofii i dzięki swojemu rozmiarowi sięgnęła głęboko podczas tego podboju jej ciała.
Perka krzyknęła głośno, a jej ciało wygięło się pod naporem kochanki.
- Yhym… jeszcze! - Pochwyciła swoje piersi ściskając je mocno.
- Ciiii… usłyszą…- pisnęła zaniepokojona Jagoda, ale napierała silnymi ruchami bioder trzymając kochankę za uda i pozwalając jej uciec przedmiotowi, który ją wypełniał.
- To zasłoń.. mi usta… Pani. - Perka jęknęła ponownie.
- Czym…- szepnęła zaskoczona Jagoda i w końcu sięgnęła po swoje majtki, by wepchnąć je pospiesznie w usta kochanki.
Perka wzięła między wargi dziwny knebel, zaciągając się zapachem Jagody. Cały czas pieszcząc swoje piersi, poddawała się atakom kochanki. Ta chciała pospiesznie uwolnić ją od wszelkich myśli. Zaciskała dłonie na udach, silnymi ruchami przeszywając ciało Zosi sztychami twardej zabawki. Raz po raz… w tle słychać było dźwięki świadczące, że również Kinga pospiesznie rozkoszuje się swoim kochankiem. Zosia doszła, wyginając się na łóżku. Jej zęby zacisnęły się na kneblu.
- Oni jeszcze…- wymruczała cicho Jagoda tuląc się do kochanki, po tych figlach.-... chyba się bawią.
- WIęc… może chciałabyś bym teraz zaspokoiła ciebie? - Perka pochyliła się i pocałowała czoło Jagody.
- Chyba… nie wiem…- zawahała się Wilga słysząc wciąż głośne jęki Kingi i sapanie jej kochanka. - Nie musisz.
- Ja to zrobię z przyjemnością. - Perka sięgnęła do zapięcia dildo, które Wilga miała na sobie. - Mogę to zrobić delikatnie, tak jak lubisz.
- Nie wiem…- próbowała zaprotestować Jagoda zerkając na drzwi.- Może wkrótce skończą, możemy poczekać.
Zosia sięgnęła palcami do wilgotnego kwiatu kochanki i delikatnie go pogładziła. - Jesteś pewna moja Pani?
- Jestem…- próbowała brzmieć pewnie, ale nie udało się to jej. Nie miała też sił by opierać się jej dotykowi. Delikatnie spięła się pod dotykiem Zosi i zamruczała zmysłowo.
- A możemy czekać tak? - Palce Perki zanurzyły się w wilgotnym kwiecie.
- Jesteś straszną bestyjką.- westchnęła Jagoda poddając się dotykowi kochanki, bo i sama rudowłosa czuła jak mięciutka i mocno pobudzona jest malarka.
- Bardzo za to przepraszam. - Zosia zaczęła poruszać palcami we wnętrzu Wilgi.
- Kłamieeesz…- jęknęła głośno Jagoda wyginając się w łuk i dochodząc z ustami zakrytymi dłonią, by zdusić swój głos.
Perka położyła się na niej nie wyciągając palców z kobiecości kochanki i poruszając nimi leniwie w jej wnętrzu.
- Łakomczuszek z ciebie.- wyszeptała Wilga, czemu towarzyszył niemal zwierzęcy jęk Kingi. Ich gospodyni też doszła do szczytu.
- To twoja wina… pobudzasz mój apetyt. - Zosia pomału wysunęła palce z malarki i usiadła na łóżku oblizując je.
- To może powinnam się bardziej grzecznie ubierać, ale chyba nie zostały takie ciuszki w moich walizkach.- odparła ze śmiechem Jagoda wystawiając język.
- Obawiam się, że twój ubiór nie ma tu absolutnie znaczenia. - Perka mrugnęła do kochanki i wstała z łóżka. - Ubierzmy się nim nasza gospodyni tu wpadnie, co ty na to?
- Dobry pomysł.- zgodziła się Wilga wstając i rozglądając się bezradnie. - A jak właściwie się ubieracie na te wycieczki do źródełka?
- Luźno by to łatwo zdjąć. - Perka wybrała z szafy gospodyni jakąś sukienkę. Jej gorset i spódnica pozostały w kuchni. - To źródła i tak wędruje się nago.
- Dobrze że to w lesie i nikt nas nie podejrzy.- Jagoda pospiesznie zaczęła zakładać sukienkę, która sięgała jej do połowy uda i odsłaniała nieco dekoltu.
- Najwyżej podejrzy. - Zosia oceniła spojrzeniem strój Wilgi. - Jest na co popatrzeć.
- No.. na twoją pupę.- odparła z uśmiechem Jagoda czerwieniąc się na policzkach.
Perka uniosła sukienkę wypinając się w stronę malarki.
- Podoba ci się moja pupa, Pani? - Wymruczała, kręcąc nagimi pośladkami.
- Znajdź kogoś komu by się nie podobała.- zaperzyła się Jagoda czując rumieniec na policzkach i nie mogąc oderwać wzroku od jej krągłości.
- Hm.. mówisz, że powinnam pochodzić nieco w stringach i zobaczyć kto się nie obróci? Ty zboczuszku. - Perka zaśmiała się i opuściła sukienkę. Przez chwilę nasłuchiwała odgłosów z reszty mieszkania.
- Dobrze wiesz, że nie.- wybąkała zawstydzona Jagoda, gdy odgłosy figlowania wyraźnie ucichły i słychać było jedynie dwa głosy w rozmowie. Męski i żeński. Perka nasłuchiwała odgłosu zamykania drzwi, zastanawiając się czy rozpoznaje głos mężczyzny.
Brzmiał obco… cóż… Zosia nie znała dobrze żadnego z kochanków Kingi. Kilku jedynie z widzenia. Drzwi się zatrzasnęły. Patryk wyszedł. Perka podała ramię Wildze i wspólnie opuściły sypialnie gospodyni ruszając na jej poszukiwanie.
Kinga akurat była w łazience sądząc po odgłosie prysznica.
- Nie wiem czy powinnyśmy jej przeszkadzać.- wymamrotała okularnica zatrzymując się przed pomieszczeniem.
- Tylko zapukam i dam znać że wyszłyśmy i pójdziemy zrobić kawę. Co ty na to? - Zosia zapukała do drzwi łazienki nim WIlga odpowiedziała.
- Dobry…- zaczęła mówić, a z łazienki odezwała się Kinga.- Zaraz skończę skarbeńki. Przepraszam za to opóźnienie.
- Zrobić ci kawę? - Perka odezwała się na tyle głośno by przebić się przez szum prysznica.
- Jasne… a potem ruszamy!- krzyknęła Kinga w odpowiedzi.
Zosia uśmiechnęła się i ruszyła w kierunku kuchni, w której jeszcze niedawno się we trzy zabawiały.
Jagoda już zabierała się za parzenie kawy.
- Co powiedziała?- zapytała wchodzącej Zosi.
- Chętnie też się napije kawy i będziemy ruszać. - Perka usiadła przy stole na którym jeszcze niedawno siedziała Wilga i przyglądała się malarce.
- To dobrze.- odparła cicho artystka. - Czyim samochodem pojedziemy?
- To już zostawię Kindze, jak jej wygodniej. Jakby nie patrzeć jesteśmy jej gośćmi. - Perka zerknęła w kierunku korytarza nasłuchując czy szum wody już ucichł.
- Acha…- stwierdziła Jagoda, zalewając kawę w filiżankach. Tymczasem kąpiel się zakończyła i owinięta ręcznikiem gospodyni wkroczyła do kuchni.
- Jak tam samopoczucie gołąbeczki?- zapytała z uśmiechem.
- Moje wspaniale. Czuję, że twój gość umożliwił mi samodzielne dotarcie do auta. - Zosia wyszczerzyła się. - Jak tam szybki numerek?
- Szybki ale przyjemny.- zaśmiała się Kinga zerkając na kawę, którą kończyła przygotowywać malarka. Wzięła filiżankę i upiła nieco. - Jakieś plany po powrocie ze źródełka? Do kogo wbijamy na chatę. Do mnie, czy do ciebie Zofio?
- Swoją drogą… jak się Ruta z Świergą zjadą, będzie tłoczno.- stwierdziła cicho Wilga.
- Jak już przyjadą wtedy się zobaczy. Babcia pewnie by nas przygarnęła u siebie. - Perka westchnęła ciężko.
- Biedny ogrodnik… wykończą go.- zamruczała cicho malarka, gdy Kinga piła kawę. Zerknęła na Zosię.- Może pojedziemy twoim, co? Mój trochę nie nadaje się na bezdroża.
- Jasne. - Perka uśmiechnęła się do gospodyni, sama sięgając po filiżankę z kawą.
Przez chwilkę wszystkie trzy piły w milczeniu delektując się napojem i swoimi myślami.
- Dobra.- oceniła Kinga, co sprawiło że Jagoda zarumieniła się dodając.- Dziękuję.
Zosia uśmiechnęła się tylko i zgarnęła filiżanki do zmywarki.
- To narzuć coś na siebie i jedziemy. Będziesz musiała mnie poprowadzić, wieki tam nie byłam.
- Co proponujesz? Coś przejrzystego?- zażartowała Kinga wstając od stołu i ruszając do sypialni. - Zabiorę parę swetrów. Co prawda natura nas chroni przed zimnem, ale po kąpieli może być nawet i nam zimno.
- Dobry pomysł. To może zrobimy herbatę?! - Perka krzyknęła za wychodzącą gospodynią. - Termos tam gdzie zwykle?!
- Taaak!- usłyszała w odpowiedzi.
Zosia zabrała się za przygotowywanie herbaty z miodem w odnalezionym termosie. Z uśmiechem zerknęła na Wilgę.
- Czyli już masz odpowiedź, jedziemy opelkiem. - Mrugnęła do niej wracając do przerwanego zajęcia.
- Mhmm.- stwierdziła z uśmiechem Jagoda, a tymczasem Kinga przekroczyła drzwi w krótkim topie i równie krótkiej sukience. - Ładnie pachnie ta herbata.
- Uważaj bo jeszcze pomyślę, że jesteś w ciąży. - Zosia zakręciła termos i uśmiechnęła się do gospodyni. - Czyli koce i jesteśmy gotowe?
- Tak.- odparła z uśmiechem Kinga popijając kawę i zerkając to na Jagodę, to na Zosię. - Zejdźcie do samochodu i poczekajcie na mnie. Spakuję co potrzebne i ruszamy.
Perka przytaknęła i chwyciła termos. Podała ramię Wildze i ruszyła do wyjścia zastanawiając się czy to: “tak”; było odpowiedzią na jej żart czy pytanie.
 
Aiko jest offline  
Stary 19-07-2019, 21:57   #107
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wizyta u źródła

Podróż wymagała wyruszenia w głąb Kampinosu. W głębi puszczy ukryte było źródełko, te należące do Kingi i jej rodu. Dość szybko zboczyły z głównych dróg i zaczęły przecinać kolejne ścieżynki i leśne koleiny aż…
- Koniec drogi. Resztę trzeba będzie przebyć pieszo.- oceniła Kinga, gdy dojechały do ściany drzew.
Zosia wyłączyła silnik i otworzyła drzwi zaciągając się chłodnym leśnym powietrzem.
- No to miłe Panie rozbieramy się do rosołu i ruszamy. - Perka mrugnęła do swoich towarzyszek i zdjęła buty, stając na bosaka na lekko wilgotnym mchu.
- Tutaj.. w lesie?- głos Jagody zadrżał lekko, gdy się odezwała.
- Wolałabyś rozebrać się w mieście. - Zosia zdjęła sukienkę i wrzuciła ją na miejsce kierowcy. Zupełnie naga przeciągnęła się.
-Wolałabym nad źródełkiem.- pisnęła zawstydzona Jagoda widząc, że i Kinga rozbiera się do naga.- A jak ktoś nas zauważy?
- To będzie miał ładne widoki. - Zosia podeszła do Wilgi i delikatnie chwyciła ją za sukienkę. - Tak nakazuje tradycja. To źródła przychodzi się nago ze śpiewem na ustach.
- Ja tak nie potrafię…- pisnęła zawstydzona Jagoda pozwalając się rozbierać. Po czym jęknęła, bo kucająca za nią Kinga zaczęła smyrać ją swoim językiem pomiędzy pośladkami.
- Zobaczysz… to trochę jak z przyzwaniem deszczu… - Zosia zdjęła z malarki sukienkę i rzuciła ją na tylne siedzenie opla. Powoli ujęła w dłonie nagie piersi Wilgi. - W pewnym momencie się w tym zatracasz i nie myślisz o takich błahostkach.
- To… nie jest takie… proste…- szeptała Jagoda czując dłonie rudowłosej na swoim biuście i dłonie Kingi na pośladkach. Uwięziona pomiędzy kochankami drżała, ale nie była w stanie stawiać oporu ich pieszczotom.
Perka nie przerywając pieszczot zaczęła po cichu śpiewać pieśń dla Mokoszy. Z uśmiechem wpatrywała się w oczy kochanki.
- Nie dojdziemy w ten sposób do źródełka.- pisnęła Jagoda drżąc od języka Kingi muskając jej dziewiczą nadal bramę do perwersyjnych zabaw. Ściskane dłońmi Zosi piersi okularnicy unosiły się w pospiesznym oddechu.
- Zabierzmy chociaż… jakieś rzeczy… ubrania.- błagała pomiędzy jękami.
- Ręczniki.. a teraz śpiewaj ze mną. - Perka powróciła do przerwanej pieśni, kontynuując powoli, tak by Wilga mogła się przyłączyć.
- Prze… szkadza… cie.- protestowała słabo kochanka pomiędzy jękami, ledwo stojąc na drżących nogach. Zwłaszcza Kinga przeszkadzała.
Perka cały czas nucąc sięgnęła do kwiatu Wilgi i powoli zanurzyła w nim palce.
- Nie.. ułatw…- pisnęła cicho okularnica dociskają usta do ramienia Zosi i kąsając skórę zębami. Jej intymny zakątek był jak dżungla… wilgotny i ciepły. Spragniony dotyku. Perka zaczęła poruszać dłonią, drażniąc delikatnie kwiat kochanki. Z uśmiechem na ustach nuciła doskonale znaną sobie pieśń, ciesząc się magią lasu i tej nocy.
Nie starczyło już Jagodzie sił na protesty, gdy była atakowana z dwóch stron. Jej pupa kręciła się smakowana językiem Kingi, a kobiecość zaciskała gwałtownie na zwinnych intruzach Zosi. Doszła z cichym jękiem kąsając ramię rudowłosej.
Perka objęła kochankę podtrzymując ją. Delikatny ból w ramieniu wyrwał z jej ust pomruk na chwilę przerywając pieśń.
- To było… dwie na jedną.- wymamrotała cicho Wilga, a potem jęknęła czując mocnego klapsa na pośladku.
- Nooo… pobawiłyśmy się, ale na nas już czas. Spakuj moja droga co nam będzie potrzebne… co tobie będzie potrzebne. I ruszamy.- rzekła Kinga do Jagody.
Zosia wypuściła z objęć kochankę. Podała jej ręczniki i termos z herbatą. Czekała aż Kinga ruszy, gdyż nie była pewna czy pamięta trasę do źródła starszej czarownicy.

Podróż do źródełka trwała dalej. Kinga ruszyła przodem jak przewodniczka przedzierając się na czele przez chaszcze, od czasu do czasu szepcząc coś pod nosem. Efekt tych jej szeptów był interesujący. Krzewy i rośliny same odchylały się na boki ułatwiając przejście czarownicom. Nagle… do uszu całej trójki doszły ciche i smętne piski. Zosia przerwała inkantację pieśni i przeszła spojrzeniem w świat duchów, by upewnić się jakiej natury są to odgłosy. Nie dostrzegła żadnych zaniepokojonych nadnaturalnych istot, więc te popiskiwania pochodziły z tego świata.
Kinga już ruszyła w ich w kierunku. Perka ruszyła za nią, nago przedzierając się pomiędzy krzewami. A na końcu podążała zaniepokojona Jagoda. Wkrótce Zofia dostrzegła kucającą pod drzewem Kingę, a następnie sam powód tego kucania. Lisa… złapanego we wnyki rozłożone tutaj przez jakiegoś kłusownika.
- Dupki. - Zosia przyklęknęła przy lisie i obejrzała łapę. Moja torba lekarska jest w aucie. - Szybko rozejrzała się wokół szukając jakichś uśmierzających ból ziół. - Mogę zrobić okład z mchu. - Mruknęła cicho i przyjrzała się mechanizmowi wnyków by je otworzyć.
- Przydałoby mu się coś więcej niż okład z mchu.- Kinga przyłożyła dłoń do głowy zwierzęcia usypiając go swoim urokiem. Zaś Zosia oceniła, że żelazne sidła zaciskały się dość mocno, więc ciężko byłoby je otworzyć bez jakiejś solidnej dźwigni.
- Dobra… zrobię ten okład. To nieco zatamuje krwawienie i przebiegnę się do auta. - Zosia sięgnęła po mech i ostrożnie oderwała go od ziemi. Szepcząc szybkie zaklęcie, ułożyła go na łapie lisa, patrząc jak zielona warstwa owija się wokół rany przywierając do stali wnyków. - Zaczekajcie tutaj, dobrze? - Powiedziała podnosząc się.
- Zaczekamy.- odparła Kinga i zerknęła na Zosię.- Znajdziesz drogę czy ci ją wytyczyć?
- Wytycz ją, będzie szybciej. - Perka zerknęła za siebie szukając ścieżki, którą przyszły.
Kinga zamruczała coś pod nosem, pokiwała się lekko na boki nucąc i… rośliny zaczęły się układać na boki tworząc jakby szlak wytyczony przez zwierzynę.
Zosia puściła się biegiem przez krzaki. Wiedziała, że okład z mchu nie jest długotrwałym zaklęciem, a zwierze niebawem znów zacznie tracić krew.
Nie było to trudne teraz. Mknęła niczym wicher przez noc kierując się ku celowi wygodną ścieżką. Dotarcie do samochodu zajęło jej trochę czasu, bo i wnyki były oddalone od drogi. Zosia dopadła do auta i wydobyła z niego szybko swoją torbę lekarską i leżący jak zwykle na pace łom. Służył jej głównie do włamywania się do głodzonych zwierząt.
Pozostało teraz wrócić z powrotem do czarownic. Było to łatwe dzięki ścieżce, ale czas jej nie sprzyjał. Niemniej pobiegła znów starając się zdążyć na czas.
Jagoda z Kingą robiły co mogły. Głównie poiły zwierzę wodą zbieraną przez Kingę z liści za pomocą jej uroków, jak i oczyszczały nią ranę.
- Już jestem. - Zosia dopadła do zwierzęcia z łomem. - Na 3-4 wyciągacie go, dobrze? - Wsunęła żelastwo tuż przy łapie i zaparła się by rozchylić wnęki.
- Dobrze. -zgodziły się obie chwytając za ciało półprzytomnego zwierzęcia.
- 1...2… - Perka naparła na łom rozchylając wnyki. - 3....4.. już. - Pozostałe czarownice szybko wyciągnęły ciało liska, a Zosia z ulgą odpuściła, pozwalając wnykom się zamknąć. Z torby wydobyła fiolkę spowalniającą reakcje lisa i nieco tamująca krwawienie i zabrała się za oglądanie strat. Wnyki tak jak się spodziewała przecięły wszystko aż do kości. Zosia podłożyła pod zwierzę własny kitel by ułatwić sobie pracę i wyjęła z torby latarkę, która dała jej nieco światła, a wydobywający się z niej dym uspokajał i tak uśpione zwierzę. Szyła pomału, starając się szczególnie uważać w tych ciemnościach. Wydobyła z torby odpowiednie maści i zaczęła je nakładać na kolejne warstwy szwów, szepcząc uroki.
Tymczasem Kinga zabrała się za wnyki. Przysypawszy je ziemią nieco szeptała cicho.
- Wracaj w proch. Czas z matulą Ziemią się połączyć.
I wnyki zaczęły kruszyć się i rdzewieć jakby leżały w ziemi od lat.
- Czemu nie zrobiłaś tego od razu? - zapytała cicho Jagoda.
- Bo to nie jest precyzyjne zaklęcie. Objęłoby i łapkę lisa wywołując gangrenę, a potem uschnięcie kończyny. - wytłumaczyła cierpliwie Kinga.
Zosia w tym czasie zaszyła ostatnią warstwę, łącząc z sobą kawałki rozszarpanej skóry i nałożyła także na nią maść. Już po chwili widać było jak rana się zasklepia.
- Musimy go wybudzić. Mam pewien środek, który go wzmocni. - Obejrzała się na swoje towarzyszki.
- Jak to zrobimy? - zapytała Kinga.
- Może sole trzeźwiące? - zaproponowała malarka.
- Sole mam… myślałam, że może możesz cofnąć swoje zaklęcie. - Zosia wydobyła z torby ciasteczko i niewielką fiolkę. Pokruszyła jedzenie i wsunęła je jak najgłębiej była w stanie.
-To nie jest wiążący urok wymagający cofnięcia. - wyjaśniła Kinga, gdy wyczerpane zwierzę zaczęło się posilać.
Zosia przytaknęła i gdy zwierze niemrawo przeżuło ciastko, podsunęła mu pod nos sole trzeźwiące.
Zadziałało, lis drgnął i powoli otworzył ślepia rozglądając się dookoła i spinając do ucieczki.
Perka wypuściła go i odsunęła się.
- Uważaj na siebie maluchu. - Wyszeptała z uśmiechem.
Zwierzę pospiesznie ruszyło w las, natychmiast oddalając się od trójki kobiet. Miało chyba dość interakcji z ludźmi na dziś. Ruda czarownica odetchnęła i uśmiechnęła się do towarzyszek.
- Chyba zażegnaliśmy tragedię.
- Małą tragedyjkę.- odparła z uśmiechem Kinga. I spojrzała na przyjaciółki.- Idziemy? Już blisko jesteśmy.
- Jasne. - Zosia uniosła zakrwawione dłonie. - Teraz już naprawdę potrzebuję kąpieli.
- Niestety wiesz dobrze, że nie można mieszać krwi w źródle podczas pełni. To tabu.- przypomniała jej Kinga.- Ale masz chyba jakąś butelkę do której mogłybyśmy nalać wody, co?
- Na pewno znajdę coś w torbie lekarskiej, choć zazwyczaj po prostu odchodziłam kilkadziesiąt kroków od źródła. - Perka ruszyła za gospodynią.
- Ruszajmy więc.- odparła z uśmiechem najstarsza z czarownic. I… ruszyły rządkiem. Kinga na czele, Zosia i Jagoda za nimi.


W końcu dotarły na miejsce. Woda sączyła się dość szeroką (jak na pochodzącą z bagiennego źródełka) płytką strużką i szemrało wesoło. Nie było to prestiżowe miejsce, ale Kinga i jej ród nie miały wysokich wymagań. Ciasne ale własne… jak to mówią.
Perka odłożyła swoją torbę na brzeg i zerknęła, którędy płynie strumień.
- To ja odejdę kawałek by się obmyć, dobrze? - Wyjęła z torby na wszelki wypadek, buteleczkę po jakimś naparze.
- Dobrze.- odparła Kinga pierwsza wskakując do płytkiej wodki i pryskając nią na boki, niczym mała dziewczynka w brodziku. Jagoda… wyraźnie się krępowała nie bardzo wiedząc co robić, więc przycupnęła na brzegu zostawiając niesioną torbę obok siebie.
Zosia z uśmiechem ruszyła wzdłuż strumienia, ciesząc się światłem pełni przenikającym przez drzewa i padającym na jej nagie ciało. Tęskniła do takich spokojnych nocy.
Mimo wesołego nastroju i taplania się w wodzie przez Kingę, Wilga jakoś nie mogła się zdecydować na dołączenie do niej. Obie kobiety były zbyt zajęte sobą, by zwracać uwagę na działania Zosi i pozwalały jej na chwilę swoistej samotności.
Perka weszła do wody dopiero gdy chlapanie Kingi zagłuszył szum lasu i powoli zmyła z siebie krew lisa, jeszcze raz dziękując Mokoszy, że pomogła jej go uratować. Lubiła te chwile gdy operacje się jej udawały, gdy zwierze przeżywało i jeszcze chwilę mogło obcować z naturą. Dopiero wymyta dokładnie postanowiła powrócić do swych towarzyszek.
- Hej. Co tak długo… chodź się umyć.- zamruczała siedząca na środku źródełka Kinga. Rozchyliła szeroko i zachęcająco nogi i zerkając na Jagodę dodała.- I pomożesz mi zaciągnąć Jagodę do wody. Chyba nie lubi zimnej.
- Zaraz się tym zajmiemy. - Zosia odłożyła butelkę do torby i podeszła od tyłu do Wilgi obejmując ją. - Toż nie przeszłaś takiego kawałka drogi by się z nami nie wykąpać, prawda?
- Ja mogę posiedzieć na brzegu.- pisnęła zawstydzona dziewczyna i pokręciła głową.- Nie czuję się komfortowo. Takie łażenie nago po lesie… to nie dla mnie.
- Gdy wejdziesz do wody będzie cię mniej widać niż tu na brzegu. - Zosia otarła się piersiami o plecy kochanki.
- To bardzo płytka woda.- zamruczała cicho malarka wstrzymując oddech.I drżąc mocniej przytuliła się plecami do biustu rudowłosej.
- Ale można w niej usiąść albo nawet się położyć… a nawet jest to wskazane… w końcu chcemy zadbać o całe nasze ciała. - Perka pochwyciła dłońmi piersi okularnicy. - Chodź… rozgrzeję cię w tej wodzie.
- Ale...ale…- próbowała protestować okularnica coraz słabszym głosem.
- Spróbuj… wiesz, że nie będę cię więcej namawiać. - Zosia pocałowała czule szyję malarki.
- Akurat…- odparła ze śmiechem Jagoda ocierając się o ciało kochanki coraz bardziej rozluźniona.
- No.. może odrobinę. - Perka zaczęła coraz mocniej pieścić wargami szyję i ramię malarki, dłońmi ugniatając jej piersi.
- Co będziemy robić… na czym polega rytuał tej…. kąpieli.- zamruczała lubieżnie okularnica przymykając oczy.
- Modlić do Mokoszy, prosić o jej dary dla nas. - Zosia zsunęła jedną dłoń niżej i delikatnie podrażniła kwiat kochanki.
- Do różnych bogów… - sprecyzowała Kinga. - Najczęściej do tych, których więź ma krew w twoich żyłach. Dziedzictwo…-
- Ale ja nie wiem…- pisnęła cicho Wilga prężąc się pod dotykiem palców Zosi i zaczęła się o nią mocniej ocierać.-... jakie jest moje dziedzictwo.
A chmury zaczęły gromadzić się na niebie. Ciężkie i ciemne.
Zosia spojrzała niepewnie na niebo. Wiedziała, że Jagoda może tańczyć, by zmienić pogodę… czy to działo się też teraz.
- Kochana… naprawde nie chce cię zmuszać. - Wyszeptała cicho i powoli cofnęła dłonie. Obeszła malarkę i uśmiechnęła się do niej. - Chodź może po prostu się odświeżysz w naszym towarzystwie?
- No… nie wiem…. zgoda.- poddała się w końcu malarka i nieśmiało wkroczyła do strumyka za dziewczynami.
Zosia od razu zanurzyła się po szyję z uśmiechem na twarzy. Powoli zaczęła szeptać modły ku chwale Mokoszy, ciesząc się chłodem wody i obserwując swoje towarzyszki.
Kinga pogrążyła się we własnych modłach przymknęła oczy i rozkoszowała się transem. Jagoda przycupnęła przy brzegu i coś pisała palcem po wodzie… całkowicie nie mając pojęcia co robić.
- Nie wiesz kto by opiekunem twego rodu? - Zosia odezwała się cicho nie chcąc przeszkadzać Kindze.
- Nie bardzo. - odparła Jagoda, choć to nie była do końca prawda. Przecież pochodziła z rodu kapłanek Peruna, wyklętych co prawda przez własne bóstwo. A takie wszak plotki słyszała Zosia o rodzie Kalatów.
- Zawsze możesz prosi Peruna o wybaczenie, albo Mokosz o wsparcie. - Perka objęła kochankę. - Ten chłód wody jest przyjemny, prawda?
- Mogę... tylko nie wiem jak.- zamruczała cicho Jagoda wtulając się w ciało Zosi.
- Modlitwę do Mokoszy możesz powtórzyć za mną. - Perka powoli zaczęła szeptem recytować słowa, których nauczyła ją matka, a jej ją matka. - Mokoszo, Mokoszo...
Matko Ziemio, Słowiańska Macierzy…
Wilga postępowała tak jak Zofia ją uczyła powtarzając słowo w słowo to co rudowłosa mówiła. A Kinga zakończyła swoje modły i szła w ich kierunku z wielce lubieżnym i “złowróżbnym” uśmieszkiem.
Perka jednak nie przerywała, wtulając się w Wilgę i umożliwiając jej powtórzyć całą modlitwę.
- Niech się rozprzestrzenia Twoja chwała... Niechaj Twoją cześć i chwałę.. Halu.. Halu… - Wyszeptała z uśmiechem.
- Halu… Halu?- zdziwiła się malarka potwarzając.
- Jakiś dawny zaśpiew. - Perka zaśmiała się cicho.
- A… cha…- zamruczała cicho Jagoda, podczas gdy Kinga stanęła w rozkroku przed przyjaciółkami mówiąc zaczepnie. - Toooo… która z was pójdzie na ofiarę?
- Mogę się poświęcić.. Jagoda i tak nie czuje się tu chyba pewnie. - Perka mrugnęła do starszej czarownicy i zakręciła lubieżnie pupą.
- Toooo dobrze.- Kinga pochwyciła za pośladek Zosi lekko go drapiąc paznokciami.- Bo mam ochotę na przyjemne baraszkowanie we trójkę.
Perka zamruczała z rokoszy i odgięła się nieco udostępniając Jagodzie swoje piersi.
- Zajmiesz się moimi skarbami? - Wyszeptała rozpalonym głosem.
- Tak.- Jagoda od razu zaczęła całować i pieścił krągłości piersi kochanki, podczas gdy Kinga ugniatała drapieżnie i bezlitośnie pośladki rudowłosej.
Zosia zadrżała pomiędzy kochankami unosząc głowę i spojrzenie ku górze. Wpatrywała się w pochmurne niebo wijąc się od pieszczot.
Jagoda zaczęła śmielej ugniatać i ściskać biust kochanki, lizać go i kąsać zarazem. Z pewnością budziła się w niej ta mroczna strona jej seksualnej natury którą Zosia tak dobrze znała. Kinga była prostsza po tym względem. Jej palce szybko odnalazły norkę perwersyjnych rozkoszy i zagłębiły się w nią śmiało.
Perka jęknęła głośno nie bacząc na to, że są po środku lasu. Jej biodra wyszły naprzeciw palcom Kingi, a głowa odchyliła się jeszcze mocniej do tyłu by wyeksponować piersi.
Jej zachowanie tym bardziej kusiło obie kochanki do dalszej zabawy, do śmiałych działań. Zosia stała się ich zabawką czując jak jej biust jest ściskany, lizany i kąsany. A między pośladkami palce Kingi nie przestały wyuzdanych i mocnych szturmów. Rudowłosa wiła się pomiędzy kochanki, niemal w erotycznym amoku.
Doszła z głośnym okrzykiem opierając się dłońmi o ramiona Wilgi, by nie upaść wprost w chłodną wodę strumienia. I wtedy… Jagoda ją zawiodła pospiesznie odpychając od siebie. Pobladła na twarzy i spanikowana wyskoczyła ze źródełka gnając ku torbie którą przyniosła ze sobą. Perka z trudem utrzymała się na nogach.
- Ja.. pójdę za nią… - Szepnęła do Kingi opierając się o brzeg. Podejrzewała, że Wilga ma kolejną wizję.
- Ok…- powiedziała zaskoczona Kinga, gdy malarka pospiesznie grzebała w swoich rzeczach.
 
Aiko jest offline  
Stary 19-07-2019, 21:58   #108
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kolejna wizja

Perka ostrożnie wyszła z wody i stąpając powoli podeszła do Jagody. Artystka pochwyciła jeden ze szkiców i drżąc ze strachu pospiesznie nanosiła nowe szczegóły na kartkę z rysunkiem. Tym przedstawiającym portret przemienionej cioteczki Zosi.
Zosia zaklnęła pod nosem i odwróciła się do starszej czarownicy.
- Kinga… musimy wracać. - Rzuciła przez ramię. Czyżby ciotunia postanowiła skorzystać z jej nieobecności w stolicy?
- Co? Czemu? Dopiero przyszłyśmy.- odparła zaskoczona Kinga. Tymczasem uwięziona przez swój talent Jagoda była zbyt zajęta rysowaniem, by się ruszyć.
- Obawiam się… o matkę. - Zosia westchnęła ciężko. Także wolała skorzystać ze źródła. Z obawą przyglądała się szkicowi Wilgi.
- Nie powinna być teraz moczyć się w waszym strumyku?- zapytała Kinga zamyślając się, gdy Jagoda kreśliła okolicę otaczającą Babę Jagę. Była to okolica znajoma Zosi… jej rodowe źródełko.
- Obawiam się, że tak. - Zosia zerknęła na Jagodę sprawdzając czy ta nadal jest w transie. Dopadła do torby i przeszukała ją sprawdzając czy Wilga zgarnęła jej telefon. Znalazła telefon Wilgi… na szczęście. Jagoda zaś dodawała kolejne szczegóły… ten najważniejsze. Okazało się że Baba Jaga coś wlewa do źródła. I co najważniejsze… kilkoma ruchami dłoni malarka oznaczyła czas. Dwie noce po pełni księżyca, sądząc po jego kształcie na niebie. Zosia odetchnęła i powoli wybrała numer matki na telefonie Jagody.
- Słucham? - odparł kulturalnie głos matki po drugiej stronie.
- Tu twoja wyrodna córka. - Zosia odsunęła się nieco, zerkając cały czas na Wilgę.
- Zofia? Nie dramatyzuj proszę. Młoda jesteś jeszcze, wiele się musisz nauczyć.- odparła sarkastycznie Barbara. - Wiele już osiągnęłaś, acz nabrałaś przy tym błędnych przekonań.
- Ta.. ta… tylko cię uprzedzam, że Jagoda miała kolejną wizję. - Zosia poważnie zaczęła się zastanawiać czy chce pomagać matce. Szybko skarciła się za te myśli. - Wybacz, że się martwię ale uważaj na siebie, dobrze?
- I co z tej wizji wynika?- zapytała Barbara spokojnie.
- Ciotka jest na niej przy naszym źródle… coś do niego wlewa. - Perka uznała, że nie poda daty… wolała się jeszcze upewnić… przygotować.
- Acha…- odezwała się po dłuższej chwili matka.- Jesteś tego… pewna?
- To widać na ilustracji. Co to może spowodować? - Zosia zaniepokoiła się wyraźnie i nie ukrywa tego przed rodzicielką.
- Nie wiem. Jeszcze.- odparła szczerze Barbara.
- Jak się czegoś dowiem, to będę się odzywać. - Perke nieco zaskoczyła ta szczerość, czyżby matka zaczęła się obawiać.
- Poinformuję cię o efektach moich badań. Przy okazji.- rzekła matka wystudiowanym tonem kobiety interesu.
- Jasne. - Zosia rozłączyła się i wróciła do Wilgi. Ta drżała jak w febrze, ale skończyła rysowanie. Spoglądając na obie kobiety wzrok spłoszonej sarenki malarka rzekła cicho. - To… już gotowy… szkic.
Perka objęła ją mocno przyglądając się pracy Jagody.
- Teraz tylko… co z tym zrobić. - Mruknęła lekko przybita. Następnego dnia miały się pojawić dziewczyny… musiały szybko działać.
- Ja… nie wiem…- pisnęła artystka wtulając się w ramię Zosi.
- Możemy się jeszcze odprężyć w źródełku, lub wracać do domu i się zdrzemnąć.- rozważała Kinga przyglądając się szkicowi.
- Odpocznijmy chwilę tutaj. - Perka pogładziła włosy malarki. Lubiła przebywać w takich miejscach.. odprężały ją i ułatwiały myślenie.
- Ja jestem za odpoczynkiem. Lubię się lenić.- odparła z uśmiechem Kinga siadając pupą w strumyku i spoglądając w niebo.- A było tak miło przed chwilą.
- Jeszcze trochę i będę w szoku, gdy trafi nam się jakaś zupełnie spokojna noc. - Zosia sięgnęła do torby i okryła Wilgę jednym z przyniesionych ręczników.
- To moja wina… przyciągam kłopoty.- odparła cicho artystka poddając się otulaniu.
- Nie przyciągasz tylko je przewidujesz… one i tak by przyszły. - Zosia uśmiechnęła się do malarki. - Chcesz jeszcze wejść do źródła?
- Może później.- odparła cicho Jagoda.

Kąpiel

Perka wypuściła ją powoli z objęć i sama wskoczyła do chłodnej wody, by się nieco otrząsnąć z szoku. Kinga przyglądała się rudowłosej z lubieżnym uśmieszkiem, a i Wilga siedząca na brzegu i otulona kocykiem zerkała na je obie. Ogólnie widać było, że napięcie schodzi powoli z artystki. Zosia zanurzyła się w raz z głową, mocząc swoje rude pasma, a potem bezczelnie na oczach starszej czarownicy zaczęła się obmywać. Robiła to odruchowo, w ten sam sposób jak co miesiąc, pozwalając się myślom skupić na czymś innym niż wizja. Niemal z troską przesuwała palcami po piegowatym ciele pomrukując z zadowolenia.
Kinga zabrała się za to samo, prężąc swoje ciało lubieżnie i prezentując swoje kuszące krągłości powolnymi muśnięciami palców. Jakby rywalizowała z Zosią. A Wilga otulona kocem przyglądała się temu z wyraźnym zaciekawieniem i coraz większym rumieńcem na policzkach. Widząc to Zosia przysiadła na brzegu i na oczach Kingi zaczęła dokładnie myć swój kwiat, delikatnie masując umoczonymi w wozie palcami, całkiem już nabrzmiałe płatki.
Kinga uznając swoją przegraną ruszyła na czworaka ku Perce, kręcąc hipnotyzująco pośladkami.
Ruda czarownica nie przerywając pieszczot, wyprężyła lubieżnie mokre piersi.
- Strasznie rozpieszczona jesteś.- zaśmiała się Kinga i ustami objęła szczyt prawej, zaś lewą zaczęła lekko ściskać dłonią.
- Bo mnie rozpieszczacie. - Zosia zamruczała z zadowolenia i sięgnęła dłonią do kobiecości starszej czarownicy delikatnie ją gładząc.
- No.. ale to ja powinnam być rozpieszczana.- wymruczała lubieżnie Kinga napierając podbrzuszem na dłoń kochanki. I dodała dwuznacznie.- To wszak moje źródełko.
- A jak mogę cię porozpieszczać? - Wymruczała Zosia wsuwając głęboko palce w kwiat starszej czarownicy.
- Myślę… że sama możesz… coś… wymyślić.- mruknęła Kinga napierając ciałem na Zosię i całując jej usta… na oczach pobudzonej Wilgi. Perka przywarła ustami do jednej z piersi ich gospodyni i sięgnęła dłonią do pupy kochanki. Pieszcząc jej rozpalony kwiat wsunęła palce drugiej ręki w grotę bardziej wyuzdanych rozkoszy. Kinga nie opierała się jej działaniom, poddając się pieszczocie palców. Mocniej wypinała ciało, by ułatwić Zosi zabawę… jednocześnie sapiąc i pojękując z pożądania. Perka bawiła się z coraz większym zapałem, coraz mocniej atakując obie dziurki kochanki i podgryzając to jej jedną to drugą pierś.
- Oooo tak… tak…- Kinga wiła się w erotycznym, całkowiecie pochłaniana przez silne doznania serwowane jej przez kochankę. W końcu jej ciało się napięło jak struna i Kinga doszła z głośnym jękiem.
Perka przyciągnęła kochankę mocniej do siebie i przywarła ustami do jej szyi pozostawiając na jasnej skórze malinkę.
- Czy Moja Pani jest usatysfakcjonowana?
- Ja?- pisnęła zaskoczona Jagoda, sprawiając że skonfundowana Kinga spojrzała na artystkę, próbującą niczym ślimak schować się w otulającym ją ręczniku.
Zosia zaśmiała się ciepło.
- To kłopotliwe gdy dwie dominy są w jednym miejscu. - Mrugnęła do malarki. - Już lepiej się czujesz?
- Ttak… dobrze.- mruknęła cicho Wilga. Zaś Kinga zapytała zaciekawiona. - Nie za nieśmiała na taką rolę?
- Potrafi się w niej obudzić diabełek, gdy jesteśmy we dwie. - Perka wtuliła twarz w piersi starszej czarownicy.
- Ciekawi mnie ten diabełek.- wymruczała Kinga zerkając na zawstydzoną Wilgę próbującą stać się niewidzialną.
- Żaden tam diabełek.- pisnęła zaczerwieniona aż po końcówki okularnica.
- Yhym… a kto mnie doprowadził to nieprzytomności? - Zosia uśmiechnęła się lubieżnie do malarki.
- To był wypadek.- odparła równie zawstydzona co zacietrzewiona okularnica.- I pewnie nie ja pierwsza.
- A nie mówiłam, że to diabełek? - Perka wtuliła się Kingę. - Ale pewnie nieco twoich nauk by jej nie zaszkodziło.
- Ale kiedy ona taka wstydliwa i nieśmiała. - odparła kochanka ocierając się biustem o twarz Zosi.
- Ale patrzy i się uczy. - Perka delikatnie kąsnęła jedną z krągłości starszej czarownicy.
- Wcale nie podglądałam.- mruknęła zawstydzona Jagoda próbując jakoś bronić swojej “niewinności”.
- Nie powiedziałam że podglądasz. - Zosia czekała na decyzję Kingi delikatnie przesuwając wargami po jej piersiach.
- No nie wiem. Nie wydaje się chętna do nauk. I co według ciebie powinna się nauczyć?- zapytała kochanka Zosi wzdychając od jej pieszczot.
- Jak mnie kontrolować. Jak doprowadzać mnie do omdlenia chcący… Jak sprawić bym błagała o więcej. - Perka uszczypnęła na koniec szczyt piersi kochanki.
- Oooo to wymagasz ode mnie wiele…- zaśmiała się dobrodusznie Kinga.- Zwłaszcza że nie mamy tu zabawek.
- Możemy wrócić do ciebie. Posadzimy naszą Jagódkę na wygodnym krześle i damy niewielki pokaz. Co ty na to? - Zosia zerknęła na Wilgę. - Co wy na to?
- Jeśli nie pośniecie podczas drogi.- odparła z uśmiechem ich “gospodyni”.
- Ja chyba prowadzę, więc marne szanse. - Perka klepnęła delikatnie pośladek Kingi.
- Oby oby…- odparła jej kochanka odrywając się od Zosi.- To zbieramy się do powrotu.
I ruszyła przodem.
Perka podniosła się i podeszła do malarki by pomóc jej wstać.
- Czeka cię raczej ciekawy pokaz. - Mruknęła do niej.

Odpoczynek u Zosi

Podróż powrotna upłynęła szybko. Dziewczyny sprawnie przebrnęły przez las, a potem…
- To jedziemy do mnie, czy do ciebie?- zapytała Kinga, gdy już znalazły się w samochodzie. Ubrane, bo na to nalegała Jagoda.
- Mam w domu nieco zabawek… może wystarczy. A szkoda mi nieco Ducha. - Zosia rozsiadła się za kierownicą w zwiewnej sukience.
- Więc… ruszajmy…- odparła Kinga godząc się na ten plan.
Perka przytaknęła i powoli ustawiła się na wąskiej drodze, którą dojechały w głąb lasu. Mimo iż była pełnia światło księżyca słabo przebijało się przez gęste drzewa wokół źródła. Nie lubiła jeździć na reflektorach w takich miejscach ale nie miała wyboru.

Podróż powrotna trwała krócej, bo nie musiały lawirować w poszukiwaniu drogi do źródełka, a o tej porze drogi były pustawe. Przemykały przez miasto już spokojniejsze. Zofia co prawda wiedziała jaka groźba wisi nad jej matką, ale też wiedziała kiedy i gdzie nastąpi atak. I miała czas na przygotowanie się na niego.
W końcu przekroczyły drzwi domu Zosi, a Kinga wchodząc do środka skwitowała widok słowami.
- Nic tu się nie zmieniło od ostaniego razu.
- Nie mieszkam tu, to i nie zależy mi być coś zmieniać. - Zosia wzruszyła ramionami i podeszła do szafki by wydobyć z niej kolejną butelkę winą. Zapasy mocno się uszczupliły od kiedy wróciła do miasta.
- To co zaczynamy od rozpijania gości? Jestem za.- zaśmiała się Kinga podążając do kuchni. Zaś Jagoda zaniosła torbę do sypialni.
- Na pewno wszystkim nam przyda się nieco rozgrzać. - Perka polała czerwonego wina i podała jeden z kieliszków Kindze.
- Myślałam, że to ja jestem tu od rozgrzewania.- zaśmiała się sklepikarka upijając trunku.
- Nie masz ochoty pić? - Perka zaśmiała się i ruszyła z dwoma kieliszkami za Jagodą.
- Tego nie powiedziałam. A ty nie powiedziałaś czy masz kostium dla mnie.- odparła Kinga pozostając w kuchni i racząc się winem.
- Coś się znajdzie, ale w sypialni, nie w kuchni. - Zosia rozejrzała się za Wilgą.
Artystka rozpakowywała torbę odkładając wszystkie rzeczy na miejsce. Zupełnie nieświadoma obecności Perki i jej spojrzenia mimowolnie krążącego po jej pośladkach.
Perka przez chwile stała ciesząc się tym widokiem, w końcu jednak podeszła z winem podając malarce kieliszek.
- Proszę. - Uśmiechnęła się ciepło do kochanki.
- Dziękuję… nie wiem co właściwie… powinnam teraz… później robić. - mruknęła cicho Jagoda upijając nieco trunku.
- To na co masz ochotę? Cieszyć się widokami? - Zosia upiła wina i podeszła do szafy u wydobyła z niej strój dominy, kupiony jeszcze przed opuszczeniem stolicy. O ile dobrze pamiętała Kinga spokojnie mieściła się w ten ciasny lateksowy strój.
- Nie wiem właściwie… czuję się jak piąte koło u wozu.- wymruczała zawstydzona Jagoda.
- Chciałabym was obie zobaczyć w strojach pokojówek.- wymruczała Kinga wchodzącdo sypialni z pustym już kieliszkiem.- To jakie zabawki chcesz wykorzystać tej nocy Zosiu?
- Może chciałabyś mnie związać? Mam linę. - Perka wydobyła nabyty ostatnio strój pokojówki i drugi, który kupiła sobie kiedyś i który był dużo mocniej powycinany. Oba zaprezentowała Wildze. - Który wolisz?
- Ten…- Jagoda oczywiście wskazała skromniejszy, oczywiście nie pod względem ilości materiału.
-Nie lubię się przepracowywać, ale jeśli Jagoda zechce cię związać za mnie. Zadek mi chyba urósł.- Kinga zaczęła już wciskać się w ciasny strój, zdążywszy już zrzucić ciuszki. A malarka się zarumieniła pobudzona i pospiesznie potakiwała.
Perka zdjęła sukienkę i zaczęła się wciskać w ciasny, prześwitujący kostium kręcąc przy tym lubieżnie pupą przed obiema towarzyszkami. Sama z zaciekawieniem zerkała na kochanki.
Kinga już w ciasnym opinającym ciało wdzianku przyglądała się lubieżnie Zosi, a okularnica jeszcze nie zabrała się za przebieranie nie mogąc oderwać wzroku od ich ponętnej gospodyni.
- Gdzie by cię tu przywiązać i jak…- zamruczała Kinga rozglądając się po sypialni i pewnie planując jak wykorzysta sytuację dla swojej przyjemności.
- Tak by ci było jak najwygodniej. - Perka zaśmiała się i podeszła do łóżka. Opierając się dłońmi o tylne wezgłowie łóżka wypięła się mocno. - Może tak? A nogi do nóg łóżka?
- Mam lepszy pomysł…- wymruczała Kinga i po chwili zaczęła instruować ubraną już w strój pokojówki Jagodę. Następnie malarka poprowadziła Zosię ku łóżku i zabrała się za wykonywanie zadania z pomocą rudowłosej. Zosia wylądowała na łóżku. Jej ręce zostały przywiązane do wezgłowia. Twarzą tuliła się w poduszki, nogami klęcząc na łóżku, a przez to wypinając pośladki. Same stopy też zostały przywiązane tak, by były lekko rozchylone. Kinga osobiście podciągnęła spódniczke odsłaniając wypięte i nagie pośladki ich gospodyni.
- Wygodnie ci?- spytała ironicznie Zosię.x
- Oczywiście moja Pani. - Mruknęła Perka starając się jakkolwiek zapewnić sobie choć odrobinę wygody.
- Bezwstydna… nie masz majtek.- mruknęła Kinga wodząc palcem między pośladkami związanej kochanki. Z pewnością czyniła to uśmiechając się lubieżnie, a Jagoda zaś obserwowała to w podnieceniu.
- Nie było w komplecie moja Pani. - Zosia zadrżała od tej pieszczoty, starając się nie poruszać.
- Kłamczuszka…- zaśmiała się Kinga lekko naciskając palcem na wrota perwersyjnej rozkoszy, a potem zdobywając je powolnym szturmem. - I jeszcze dałaś się związać, by nie musieć nic robić. Powinnaś zostać ukarana, prawda Jagodo?
Perka nie usłyszała odpowiedzi okularnicy, ale mogła się jej domyślić. Szkoda że malarka stała poza ograniczonym obecnie polem widzenia rudowłosej.
Zosia jęknęła cicho i zadrżała czując wypełniającą ją obecność.
- Wybacz Pani… - Szepnęła wprost w poduszkę.
- Nie zamierzam wybacz, dopóki nie odpracujesz swojej winy.- mruczała lubieżnie Kinga poruszając palcem między pośladkami.- Myślę że zasługujesz na parę mocnych razy w pośladki, bardzo mocnych i bardzo bolesnych.
- T.. tak Pani… - Perka wypięła się mocniej wystawiając się na ataki kochanki.
- Przekonamy się. - palec opuścił pieszczony zakątek i po chwili rudowłosa poczuła mocna uderzenie na prawym pośladku piekące bólem. Kinga nie oszczędzała jej ciała.
Zosia jęknęła z bólu. Gorąc rozszedł się po pośladku i rozlał dalej powodując niepokojące, perwersyjne podniecenie.
Kolejne uderzenia znaczyły bólem wypięte pośladki Zosi. Kinga miała doświadczenie w tej zabawie, toteż ciosy były bolesne acz przyjemne. Rozlegały się głośnymi klapsami w pokoju.
Ciało rozgrzewało się i drżało przeszywane błyskawicami bólu i perwersyjnej rozkoszy. Perka pojękiwała z bólu starając się ustawić tak by ciosy nie trafiały w uderzone już miejsce.
- Wy.. wybacz Pani. - Wyjęczała pomiędzy kolejnymi klapsami.
- Jak mi to zamierzasz wynagrodzić?- pytała Kinga bezlitośnie i boleśnie wymierzając kolejne klapsy.
- Zrobię co rozkażesz. - Perka z trudem wyjęczała kolejne słowa.
- Przetestujemy to z pewnością. Prawda Jagodo?- Perka nie dosłyszała odpowiedzi swojej kochanki, ale mogła sobie wyobrazić jej nerwowe potakiwanie.
Twardy długi przedmiot zaczął zanurzać się między wypiętymi pośladkami piegowatej czarownicy i po chwili zaczął wibrować. A więc testy się zaczęły…
Perka zamruczała z rozkoszy. Ból sprawił, że niemal doszła od wypełniającej ją obecności.
- Nie za dobrze ci? - usłyszała głos Kingi, a potem poczuła ukąszenie na swoim lewym pośladku. Ząbki czarownicy boleśnie ugryzły pośladek Zosi. Lewy. Prawy jednak został pokąsany przez inny zestaw zębów. Wilgi.
Doszła! Doszła intensywnie obwieszczając to głośnym okrzykiem.
-Brzmisz jakbyś się dobrze bawiła. Ale może teraz zostawię ciebie i zajmę się twoją przyjaciółką?- zamruczała lubieżnie Kinga, drocząc się z Zosią i strasząc malarkę.
- Pani… ja… po prostu jesteś zbyt dobra. - Perka niemal zaskomlała z trudem oddychając po ostatniom szczycie.
- Podlizywanie się jest dobrą taktyką. - oceniła Kinga, co zaowocowało silnym ruchem dłoni poruszającym wibrującą zabawką w ciele rudowłosej.
- To… to cudowne… - Perka jęczała coraz głośniej.
- Niewątpliwie.- mruczała podnieconym głosem Kinga poruszając zabawką, gdy wypięte pośladki, były pieszczone przez usta drugiej kochanki rudowłosej.- Ale przyjdzie ci za tą zabawę zapłacić Zosiu.
- Tak Pani… co tylko zechcesz! - Z ust Perki wyrwał się kolejny okrzyk po czym doszła z trudem utrzymując się na nogach.
- Zrobiłaś się bardzo wrażliwa. - zaśmiała się cicho Kinga. - I myślę że jesteś nam winna mały striptiz jak tylko cię Jagoda uwolni. A może i ją rozbierzesz?
- Z przyjemnością zrobię obie te rzeczy. - Wymruczała Zosia kręcąc jeszcze przy tym pupą.
- Poczekaj chwilę.- wymruczała Kinga i zostawiła na chwilę Perkę z pieszczącą jej pupę Jagodą. Wkrótce wróciła i twarda wibrująca zabawka została usunięta z ciała Zosi, zastąpiona obłą zabawką wypełniającą jej miejsce. Drżącą od czasu do czasu. Więc zapewne na pilota, którego Kinga miała w dłoni.
- Rozwiąż ją.- zwróciła się do Wilgi i okularnica zabrała się za uwalnianie Perki, na oczach siedzącej w fotelu Kingi.
- Liczę że mnie zabawicie obie.- stwierdziła ich Pani.
Perka z trudem podniosła się czując w sobie wibrujące urządzenie. Podeszła do Wilgi i uśmiechnęła się lubieżnie.
- Czy pomożesz mi się rozebrać? - Powiedziała po czym pocałowała namiętnie kochankę i sama zabrała się za rozpinanie stroju malarki. Zawstydzona i pobudzona kochanka nie dała Zosi odpowiedzi, ale poddała się pocałunkom pozwalając Zosi rozpinać swoją bluzkę. Sama jednak nie bardzo była w stanie robić coś innego poza wodzeniem dłoni po biodrach rudowłosej.
Perka przywarła do jej ciała, ocierając się swoimi niemal odsłoniętymi piersiami o nagie krągłości malarki i całując ją coraz zachłanniej.
Dłonie Jagody zsunęły się na pośladki Zosi ściskając je mocno przez krótką spódniczkę. Wilga zapomniała się w tej sytuacji oddając namiętnie pocałunki, zaś zabawka między pośladkami Perki mocniej i szybciej. Ruda czarownica zdjęła strój z malarki, klękając przed nią i sięgając językiem do jej kobiecości.
Jagoda pisnęła zaskoczona czując pieszczotę na swoim intymnym zakątku i przez chwilę zasłaniała piersi dłońmi, ale w końcu poddała się sytuacji. I zamiast zasłaniać swój biust zaczęła go pieścić. Perka zaczęła zdejmować z siebie ubranie ocierając się o nogi malarki i prężąc lubieżnie. Cały czas starała się dotykać językiem kobiecego zakątka Jagody.
Czuła że jej pokaz zadowala panią, czuła bo… przedmiot w jej ciele wibrował coraz mocniej. Zaś dysząc z podniecenia rozpalona Jagoda z coraz większym trudem utrzymywała się na nogach. Perka czuła, że jeśli tylko ktoś dotknie jej nabrzmiałego kwiatu to dojdzie, jednak… teraz miała dwie Panie, które należało zaspokoić. Rozebrawszy się do zera pochwyciła jedną dłonią pośladek malarki, a palce drugiej wbiła w jej rozpaloną kobiecość.
Czuła jak jej kochanka drży i posapuje coraz bliższa szczytu. Jagoda drżała jak osika opierając się dłońmi o głowę klęczącej kochanki. Spoglądała dookoła niewidzącymi nic oczami, nic poza oślepiającą rozkoszą. Jeszcze trochę… i pieszczoty Perki doprowadzą ją do spełnienia. Perka przywarła ustami mocno do kwiatu kochanki, nie przerywając ruchów palców. Z zaciekawieniem zerknęła w kierunku Kingi, kręcą lubieżnie pupą.
Ta siedziała z szeroko rozchylonymi nogami i wodząc palcami między udami. Przyglądała się kochankom i uśmiechała lubieżnie podziwiając widoki. Zaś Jagoda… doszła z cichym krzykiem przygryzając nadgarstek. Perka złagodziła swoje pieszczoty, przesuwając powoli językiem po kwiecie malarki i zlizując to co z niego wypłynęło.
Te pieszczoty ponownie pobudzać zaczęły kochankę, która cicho jęknęła znów czując zwinny języczek Zosi.
- No no…. wystarczy tego… teraz będziesz miała okazję przeszyć mój kwiatuszek.- wymruczała tymczasem Kinga.
Zosia odpuściła.
- A czy… moja Pani mnie dotknie? - Wymruczała, podchodząc na kolanach do Kingi.
- Może…- zaśmiała się Kinga wstając z fotela i podając Zosi uprząż na biodra.
Perka podniosła się z kolan i przyjęła dildo, po czym zabrała się za montowanie go na swym ciele, spoglądając wygłodniałym wzrokiem na starszą czarownicę.
Kinga szybko rozpięła zamki swojego stroju i zwinnie zsunęła go z siebie. Po czym usiadła na biurku Zosi rozchylając zachęcająco uda.
- Pokaż co potrafisz.- mruknęła i nacisnęła zachęcająco przycisk na pilocie przesyłając silne impulsy do pupy rudowłosej.
Perka jęknęła głośno, czując jak z jej własnej kobiecości wypływają soki i spływają po udach. Podeszła do Kingi i pocałowała ją. Mocno chwyciła uda starszej czarownicy i nim zdążyła je do końca rozchylić wbiła się w kobiecość kochanki.
- No… nie… bój… się…- jęknęła Kinga wychodząc biodrami na szturmy. Jej ciało się spięło, gdy intymne wrota przyjęły twardą zabawką. Pochwyciła Zosię za kark i zaczęła namiętnie całować poddając się jej sztychom. -... nie musisz.. delikatnie.
Więc Perka nie była delikatna. Pochyliła się mocniej, opierając dłonie o biurko i z całych sił wbijała się kobiecość kochanki, dociskając ją do znajdującej się za meblem ściany.
Kinga jęknęła głośniej i pochwyciła kochankę za włosy przyciągając jej twarz do swojej. Pocałowała kąsając wargę Zosi i poddając się jej silnym i stanowczym ruchom. Perka odepchnęła ją tak, że kochanka opadła na biurko i mocno rozchyliła jej nogi wciskając się w chętne ciało jak najgłębiej. Pamiętała sen który zapewniła jej ciotka… gdyby teraz mogła poczuć to co wtedy. Niemniej… jedyne co czuła to silniejsze doznania w pupie. Atrapa nie była żywym organem, a pojękująca Kinga była blisko… bardzo blisko. Drżała i prężyła swoje ciało zmysłowo, aż doszła na szczyt z głośnym okrzykiem. Perka jeszcze przez chwilę poruszała się czując, że zaraz sama oszaleje. Zatrzymała się i oparła głowę pomiędzy piersiami Kingi.
- Błagam… - Wydyszała z trudem. - Doprowadź mnie.
- To chyba wpierw musisz mi oddać zabawkę. - droczyła się Kinga głaszcząc Zosię po włosach.
Perka pocałowała starszą czarownicę i nerwowo zaczęła rozpinać dildo, nie wyjmując go z kochanki.
- Taaak… dobrze ci idzie.- Kinga poddała się tym pocałunkom leniwie i niespiesznie, w końcu była tu Panią.
Zosia przywarła ustami do jednej z piersi swej Pani i ssąc ją wysunęła zabawkę z kochanki i jej ją oddała. Wolne teraz ręce zaatakowały krągłości Kingi intensywnie je miętosząc.
- Podoba mi się twój… zapał.- zamruczała Kinga dumnie prężąc biust i głaszcząc rudowłosą po puklach.
- Proszę… wejdź we mnie pani. - Głos Perki był zachrypnięty z podniecenia, jej ciało drżało od najmniejszego dotyku.
- O nie nie nie… - Kinga wysunęła się z objęć Perki zaczęła zakładać uprząż.- To ty mnie dosiądziesz, gdy położę się na łóżku.
Droczyła się z rozpaloną pożądaniem kochanką i czyniła to z pełną premedytacją.
- T… tak Pani. - Zosia stanęłaby nawet na głowie, by coś ją wypełniło.
Uzbrojona w nowy oręż Kinga zaległa na łóżku. Zabawka stała w górę niczym wieża, a leżąca kochanka czekała, aż Perka ją dosiądzie.
Zosia podeszła do niej i przyklęknęła ponad zabawką. Wycelowała delikatnie zahaczając rozgrzany jeszcze ciałem Kingi czubek i nabiła się na niego gwałtownie.
- Tak! - Okrzyk rozniósł się po pokoju, a Zosia zaczęła poruszać się szybko nabijając na zabawkę. Mocno, aż do granic bólu.
- Tak… - mruczała Kinga obejmując dłońmi biodra Zosi i wodząc po nich palcami i paznokciami. Rozpalana własnymi ruchami rudowłosa czuła tą twardą obecności podskakując na kochankę i dopiero po chwili dostrzegła Jagodę zbliżającą się do niej z lubieżnym uśmieszkiem. Perka jednak była zbyt skupiona na zapewnianiu sobie rozkoszy, zajadle atakując zabawkę, którą miała pod sobą. Jeszcze jeden raz.. jeszcze chwila… Czuła że jest blisko. Chciała znów poczuć szczyt.
Jagoda pochwyciła ją od tyłu za piersi, ściskając je i pieszcząc, gdy dociskała swój biust do pleców kochanki całując jej szyję. Zosia doszła z głośnym okrzykiem poddając się tej pieszczocie. Oparła się o malarkę poruszając się coraz wolniej.
- Moja droga… chyba się nie zmęczyłaś. Przed nami cała noc.- zaśmiała się chrapliwie Kinga.
Perka rozchyliła lubieżnie usta łapiąc z trudem oddech.
- Dla ciebie Pani znajdę siły. - Wymruczała, nadal poruszajac się pomału.
- To dobrze… bo jeszcze z wami nie skończyłam.- odparła Kinga i… przez następne kilka godzin potwierdzała swoje słowa.
 
Aiko jest offline  
Stary 14-10-2019, 18:19   #109
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

30 marca
Zjazd czarownic. Poranek

Dzwonek do drzwi zabrzmiał boleśnie wcześnie i boleśnie głośno. Z trzech wymęczonych ciał Zosia ruszyła się pierwsza. Z trudem i powoli. Będzie potrzebowała jakiejś mikstury by odzyskać siły po wczorajszej nocy. Obolałe ciało przypomniało jej granice jakich wczoraj wiele bezwstydnie przekroczyła. Gdy ją Patryk wczoraj zobaczył… to miałby oczy jak spodki. Zdecydowanie to była jedna z najbardziej perwersyjnych nocy w życiu rudowłosej czarownicy. Po prawdzie wiele z takich nocy odbywało się towarzystwie Kingi, której krągły tyłek otrzymał klapsa z ręki Zosi. Jagoda spała na łóżku zwinięta w kłębek i znając ją długo się nie ruszy z łóżka. Kinga też tylko zamruczała ignorujący piekący ból po klapsie. Żadna z nich nie planowała opuścić łóżka, więc to Perka musiała się ruszyć do drzwi, po drodze narzucając na siebie koszulę… którejś z nich. Nie miało to teraz znaczenia, jak i fakt że ów strój ledwie ukrywał intymny zakątek przed ciekawskimi spojrzenia i nie zdołał osłonić całej pupy. Niemniej przy obecnym stanie umysłu… sukcesem było to że Zofia w ogóle wpadła na pomysł by ją założyć. Było za wcześnie po nocy z dużym deficytem czasu na sen. Kto się więc do niej dobijał?
Spojrzenie przez wizjer pozwoliło odkryć ten sekret. Teofila z Chmieleckich... Salamandrą zwana. Nie żeby Zofię to dziwiło (choć w tej chwili jej marzenia oscylowały wokół poduszki), wszak ta czarownica miała najbliżej.
Ruda czarownica otworzyła drzwi i spróbowała się uśmiechnąć.
- Cześć piękna… ranny ptaszek z ciebie. - Gestem zaprosiła Salamandrę do środka.
- A ty wyglądasz jak ofiara wypadku. Ciężka noc? - zapytała czarownica odwracając się tyłem do rudowłosej i wypinając pośladki, gdy wciągała do mieszkania Jabłonowskiej spory i wyraźnie ciężki staromodny kufer okuty żelaznymi klamrami.
- Ta… Jagoda i Kinga jeszcze śpią.- Perka przyglądała się dziwnemu pakunkowi z niepewną miną. - Co.. to… Pomóc?
- Kusza, rusznica zaklęta jeszcze przy powstaaniu stycznioowym… amunicja, moja szaabla… i paarę toporów. Przyjechałam przygotowaaana.- stękała Teofila wciągając pakunek do środka. A gdy już był w pokoju.- Nie. Nie trzeba. Bądź tak dobra kochanie i zrób mi może kawę, co?
- Dobrze. - Perka przeszła do kuchni i zabrała się za robienie kawy w kawiarce z niepokojem nasłuchując odgłosów z pokoju. Czyżby Salamandra planowała naprawdę bić się z jej ciotką za pomocą broni białej?
Czarownica kursowała jeszcze kilka razy między swoim autem, a mieszkaniem Zosi. W końcu zziajana zjawiła się w kuchni. Z pokoju zaś w którym spały dwie czarownice, słychać było szuranie i ziewanie. Zofia była pewna, że to raczej Kinga się przebudziła.
Perka usmażyła jeszcze naleśniki i rozlała kawę do kubków pozostawiając w kawiarce nieco dla Wilgi.
- Obrabowałaś jakiś arsenał? - spytała żartobliwie, wskazując jedno z krzeseł.
- Raczej zebrałyśmy… to rodzinne pamiątki. Potrafią więcej niż nowoczesne pistolety. Nie tylko uroki je wzmacniają, ale historia jaka za nimi stoi.- odparła Teofila sięgając po kubek i patrząc na nieco zaczerwienioną pupę wystającą spod koszuli Zosi.- Więęęc… jak ty to widzisz? Tę całą sprawę z Babą Jagą?
- Znajomy kotołak rozgląda się za nią dla mnie… - Perka wydobyła z lodówki schłodzone białe wino i przyłożyła butelkę do najbardziej bolesnej części pośladków. - Najchętniej spróbowałabym się do niej nie zbliżać… wezwać żmija by się nią zajął.. lub coś takiego… ech Kinga lekko przesadziła.
-Mhmmm… a potrafisz? To potężna istota. Nie znam nikogo, kto by umiał go wezwać i kontrolować.- zastanowiła się głośno Salamandra przyglądając działaniom Zofii. Obie usłyszały odgłos prysznica z łazienki.
- Wildze się…. Ostatnio udało. - Perka przetoczyła butelkę po swoich pośladkach i wsunęła ją między uda by przynieść ulgę także obitej kobiecości. Poczuła jak przyjemny chłód nieco uśmierza ból i przyjemnie podnieca. - Mhm… chyba Kinga wstała…
- Liczenie jednak na pomoc jednego ducha… nieważne jak potężnego… - Salamandra zezując na ruchy dłoni Zosi miała problemy z koncentracją. -... to kiepska taktyka. Wiele może pójść nie tak. Co będzie jeśli żmij zawiedzie?
- Dlatego zaprosiłam cię tutaj… masz większe doświadczenie niż ja. Niebawem przyjadą jeszcze dwie inne czarownice… - Perka zacisnęła uda na butelce, a dłonią sięgnęła po kawę. - Mam nadzieję, że wspólnie coś wypracujemy.
- O ile skupimy się na pracy.- zaśmiała Salamandra z lubieżnym uśmieszkiem wodząc spojrzeniem po bluzce Zosi.- To ile nas wszystkich będzie?
- Nie wiem jak Kinga… jeśli nie będzie się chciała mieszać to… piątka. - Zosia wyjęła butelkę spomiędzy ud i odstawiła ją na blat, sama jednak nadal stała w delikatnym rozkroku ciesząc się odrobiną ulgi.
- Mhmm…- Salamandra zerkała między uda rudowłosej bezczelnie, gdy obie nadal słyszały odgłos prysznica.- A co ta Kinga potrafi? W czym jest dobra?
Musiała zaswędzić ją pierś, bo zaczęła pocierać dłonią twardą wypukłość lewej z własnych krągłości.
- Jest lepsza w gadaniu z duchami niż ja… ma też dobry kontakt z naturą. - Zosia podeszła do Salamandry i sięgnęła do piersi po której ta się drapała. - Pomóc?
- To zależy… jak planujesz pomagać.- mruknęła lubieżnie Teofila udając że nie wie, co rudowłosa ma na myśli. Tymczasem szmer prysznica ucichł i po chwili owinięta tylko w ręcznik Kinga weszła do kuchni. Zatrzymała się nagle i dodała żartem.- Tak czułam zapach kawy o poranku.
Zosia wsunęła dłoń pod koszulkę Salamandry i pochwyciła jej pierś.
- Teofila. - Wskazała na trzymana czarownicę. - A to Kinga, o której wspominałam. - palce rudej czarownicy poruszyły się i pochwyciły szczyt piersi Salamandry. - Kawa jest na stole.
- Teofila… Teofila… ta Teofilaaa?!- krzyknęła zaskoczona Kinga a jej oczy zmieniła się niemal w spodki. Sama Salamandra zamruczała pod dotykiem Zosi, a jej szczyt stał się twardym kamyczkiem pod palcami rudowłosej.
- Podoba ci się co dotykasz?- zapytała prowokująco.
- Na tyle, że chętnie bym chwyciła drugi. - Zosia wyszczerzyła się i pociągnęła za szczyt piersi Teofili. - Nie wiem czy ta.. ale dla swoich Salamandra. - Odpowiedziała Kindze.
- Nooo wieeem… taaa Saalaamandraaa z tyyych Chmieleckich! - popiskiwała Kinga niczym jakaś fanka.
- No cóż.. ja bym wolała cię… niżej.- odparła dwuznacznie czarownica poddając się zabawie Zosi i skinęła głową potwierdzając słowa podekscytowanej Kingi.- Z tych Chmieleckich.
Perka sięgnęła ręką do pępka Salamandry i wsunęła w niego palec.
- Tak nisko? - Uśmiechnęła się jednocześnie poruszając opuszkiem palca w pępku czarownicy jak i ciągnąc za szczyt jej piersi.
- Albo i niżej.- zamruczała lubieżnie Teofila, gdy Kinga zaczęła powtarzać historie o wyczynach wiedźm z tego rodu z dzikim entuzjazmem. Opowieści które zresztą Zofia znała… w większości od samej Kingi zasłyszane.
Jednak Perka miała przed sobą nie opowieści, lecz całkiem przyjemnie rozpalone ciało i teraz sięgnęła niżej by rozpiąć spodnie sławnej Teofili. Bez skrupułów sięgnęła od razu pod bieliznę zanurzając palce między płatki starszej czarownicy.
- Tu.. czy za nisko? - Mruknęła drażniąc pewien wrażliwy punkt kochanki.
- Tu… - mruknęła Teofila chwytając Perkę za włosy i przyciągając twarz ku swojej. Pocałował drapieżnie kąsając wargę rudowłosej.
Zosia odpowiedziała na pocałunek zanurzając swoje palce głębiej. Wypięła się mocno by ułatwić sobie zadanie i zaczęła masować wnętrze kochanki nie przerywając pieszczenia jej piersi.
Teofila przez chwilę jeszcze rozkoszowała się dotykiem Zosi, po czym odciągnęła głowę rudowłosej od siebie.
- Idź wskocz pod prysznic, dołączę za chwilę do ciebie. - zaproponowała.
- Niech ci będzie. - Perka oderwała się od kochanki i spojrzała na Kingę. - Usmażyłam naleśniki. Częstuj się.
Po tym rozkołysanym krokiem ruszyła w stronę łazienki.

Tam pozostała przez chwilę sama, mogą “rozkoszować” się tą chwilą samotności. Zważywszy, że mają się tu zjawić jeszcze dwie czarownice, w mieszkaniu Zofii może wkrótce zrobić się tłoczno.
Perka jednak nie przejmowała się tym nazbyt. Sofa była rozkładana. Niby będzie im ciasno ale niezbyt im do tej pory przeszkadzało ocieranie się o siebie. Miała też nadzieję, że po prostu załatwią to szybko.
Zosia weszła pod prysznic i odkręciła wodę pozwalając by ta nieco uspokoiła jej rozpalone ciało.
Minęło kilka minut nim do środka wślizgnęła się Teofila, już tylko w samych majtkach.
- Kinga poszła, ale chce pomóc… choć nie na pierwszej linii.- rzekła na powitanie.
- Jak by mogła nie pomóc sławnej Teofili. - Perka obejrzała się pod prysznicem na starszą czarownicę i uśmiechnęła szeroko na jej widok. - Mhm.. brakowało mi tego.
- Zakładam, że prysznica… bo cycków pewnie naoglądałaś wiele tej nocy.- zaśmiała się Teofila podchodząc bliżej.
- Brakowało mi twoich cycków. - Zosia zrobiła Salamandrze miejsce pod prysznicem opierając się o chłodną ścianę.
- A co jest takiego niezwykłego w moich… - zdziwiła się Teofila zsuwając majtki i wchodząc pod prysznic. Bezczelnie przesunęła palcami między udami Zosi.
- Jest pełen, uniesiony i twój. - Perka zadrżała od tego dotyku, ale nie ruszyła się.
- Kadź mi dalej…- mruknęła żartobliwie Salamandra całując szyję przyciśniętej do ściany Perki i wodząc palcami po jej kwiatuszku. Owe piersi jej ocierały się o biust Zosi… wyraźnie pobudzone.
- Jest cudownie podkreślony ponad tym twoim smukłym i umięśnionym brzuszkiem. - Perka zamruczała z rozkoszy i rozchyliła mocniej nogi.
- Idzie ci dobrze…- zamruczała Salamandra zanurzając palce głębiej i kąsając podstawę karku rudowłosej. -... to kadzenie.
Zosia jęknęła, gdy Teofila wypełniła ją swoimi palcami.
- A jeszcze nie przeszłam do twoich ud i tego co między nimi. - Uśmiechnęła się lubieżnie, spoglądając ponad ramieniem na kochankę.
- To prawda… a ja nie wiem czy powinnam być delikatna… czy władcza.- pomrukiwała lubieżnie Teofila brutalnie sięgając palcami w głąb delikatnego ciała Zosi.
- Och, a jak lubisz sławna Salamandro? - Zosia udała głos Kingi starając się nie popsuć efektu jękami.
- Och… różne rzeczy w zależności od nastroju. Pytanie ile ty wytrzymasz?- zapytała z lubieżnym uśmiechem Teofila.
- Ta noc mi pokazała, że dużo. - Zosia oparła policzek i dłonie na chłodnej ścianie, wypinając się mocniej.
- Mhmm..- Salamandra zerknęła na piersi Zosi.
- Pobaw się nimi dla mnie.- zażądała przyspieszając ruchy palców i boleśnie zanurzając dłoń w kobiecości kochanki, tak mocno i tak głęboko jak się dało.
- D.. dobrze. - Perka pochwyciła swoje piersi i ścisnęła je mocno. - Ach.. tak. - jej głos poniósł się po łazience, gdy naparła biodrami na palce Teofili.
- Piękny… podniecający widok…- mruczała Salamandra przyglądając się zabawie i poruszając gwałtownie dłonią między udami Zofii.
- Tak… piękny jak ty? - Perka chwyciła szczyty swoich piersi i pociągnęła je mocno. Czuła jak jej ciało zbliża się do szczytu.
- Piękniejszy…- zamruczała Salamandra mocniej napierając palcami i nie oszczędzając intymnego zakątka kochanki. Wodziła lubieżnie wzrokiem po podniecającym pokazie serwowanym jej przez rudowłosą.
Zosia doszła z cichym okrzykiem ściskając ponownie mocno swoje piersi i oparła czoło o ramię Teofili.
- Teraz twoja kolej…- odparła z uśmiechem Teofila odsuwając się do Zosi i opierając o ścianę prysznica.
Perka od razu przylgnęła do niej, dociskając swoje piersi do jej i sięgając palcami w głąb kobiecego ciała.
- A ty będziesz mi kadzić? - Wymruczała, drażniąc wnętrze kwiatu kochanki.
- Jeśli się postarasz…- jęknęła w odpowiedzi Teofila z lubieżnym uśmiechem.- Baaardziej.
Jej ciało się napięło i zadrżało pod dotykiem.
Zosia pochyliła się i przywarła ustami do jednej z piersi z kochanki zanurzając mocno palce w jej wnętrzu. Była równie drapieżna co Salamandra wobec niej.
-Dddobrze… ci idzie…- wyjęczała cichutko czarownica poddając się dotykowi kochanki. Wiła się lekko pod pieszczotami i głaskała Zofię po włosach.
Zosia ukąsiła jedną z piersi, drugą dłonią sięgając między pośladki Salamandry.
- Czekam na to kadzenie. - Opuszkiem nacisnęła tylny otworek Teofili.
Salamandra zaśmiała się chrapliwie. - Wolisz… komplementy… na temat... nóg, tyłeczka czy… biustu.
Przygryzła wargę dusząc cichy jęk.
- Wybierz. - Perka wsunęła palec w pupę kochanki i zaczęła nim poruszać w rytm ruchów drugiej ręki. Jej usta przywarły mocno do szczytu piersi ssąc go zachłannie, zupełnie jakby Teofila zdolna była dać jej mleko.
- Stąd widzę tylko twoją krągłą pupcię… takkaa… śliczna… pełna… kusi by dać jej mocne…- Teofila nawet nie próbowała panować na swoim głosem poddając się rozkoszy. Jej ciało wiło się pod dotykiem, a ona sama napierała nim rytmicznie na palce. Była blisko.
Perka wsunęła kolejne palce w pupę i kwiat kochanki, wciskając się w ciasne wnętrze. Jej język lubieżnie przesunął się po atakowanym do tej pory szczycie, po czym wargi przeniosły się na drugą pierś.
- Taka… ładna…- to jedyne słowa jakie zdołały wyjść z ust Teofili, nim dotyk kochanki sprawił iż tylko jęki wychodziły z jej ust. Ciało czarownicy się naprężyło, plecy wygięły w łuk i Teofila doszła z głośnym krzykiem. Zosia oswobodziła Salamandrę od swoich palców i oparła się o nią, przytulając swojej piersi do jej i całując namiętnie.
- Mhmm…- mruknęła Teofila odpowiadając zachłannie na pocałunek Zosi i obejmując jej kark ramionami.- To było przyjemne. Co jeszcze mamy w planach na dziś?
- Mam nadzieję, że wpadnie reszta dziewczyn i zaczniemy planować. - Perka otarła się swoimi piersiami o biust Salamandry. - A tak to obiad… kolacja.. może nieco pieszczot. Pewnie trzeba by sprowadzić znajomego kotka, by coś nam opowiedział.
- Ile mamy czasu? - zapytała Teofila ściskając delikatnie pośladki tulącej się do niej rudowłosej.
- Znając wstydliwą Wilgę. - Perka otarła się swoim podbrzuszem o podbrzusze Salamandry. - tyle ile wytrzymamy… albo aż ktoś zapuka.
- Mówiłam o tej całej hecy z babą Jagą.- zaśmiała się Teofila rozbawiona słowami Zosi. Ścisnęła mocniej pośladki rudowłosej.- Jakkolwiek przyjemnie będzie się tobą zająć, to mamy dużo do planowania.
Zosia westchnęła i wypuściła Teofilę ze swoich objęć.
- Dwa dni. - Zakręciła wodę i obejrzała się na Salamandrę. - Przynajmniej na to wskazywałby ostatni szkic Wilgi.
- Ile czasu zajmuje wezwanie takiego Żmija?- zapytała Teofila kładąc znów dłonie na pośladkach Zofii, by rozmowa była nieco… przyjemniejsza.
- Ostatnio Wilga przygotowywała się dzień, ale trzeba ją podpytać. - Perka zamruczała i poruszyła delikatnie pupą.
- A sam rytuał to ile trwa?- zapytała Salamandra wodząc leniwie opuszkami po skórze rudowłosej.
- Godzinę… może dwie. - Zosia musiała się oprzeć o ścianę. - A potem noc igraszek ze Żmijem jeśli przybędzie.
- Tooo dużooo… dużo czasu dla Baby Jagi, by mogła nas pokonać.- zastanowiła się Teofila wodząc leniwie palcami po pośladkami i między nimi. Delikatnie i prowokująco.
-T..tak.. przed Leszym strzegły nas Wije. - Zosia poruszyła pupą tak by palec kochanki zahaczył o jej tylny otworek.
- Potrzebujemy więc konkretnego planu. Baby Jagi mają chatki na kurzych nóżkach. Nie wiem czy ta będzie miała, ale czytałam nieco starych kronik. I cóż, opowieści o chatkach… to nie są bajki.- mruczała Teofila kciukiem masując ów tajemny zakątek między pośladkami Perki.
- Mam nadzieję, że kotek ja wytropił. - Perka zadrżała i wypięła się mocniej. - Że… pokaże nam gdzie on jest.
- Myślisz, że da się tak łatwo podejść? Nie wiem za dużo o jej możliwościach. Silna jest?- zapytała Salamandra zanurzając kciuk w miękką norkę wyuzdanych rozkoszy.
- T..tak. - Perka jęknęła głośno i przytuliła policzek do ściany.
- Ok… chyba przesadziłam z tym zajmowaniem się tobą.- zaśmiała się Teofila, kucnęła i poruszając kuciem między pośladkami, zaczęła całować twe dwie krągłości i kąsać delikatnie.
- N..nie… więcej. - Zosia naparła pupą na palec kochanki.
- Ależ tak…- zamruczała Salamandra wodząc językiem pośladkach i szybciej poruszając kciukiem między nimi.
- Więcej… - Perka oparła się piersiami o zimną ścianę. - Jeszcze więcej. - Jej ciało drżało intensywnie zbliżając się do szczytu.
- Dobrze dobrze…- zaśmiała się cicho Salamandra przyspieszając ruch kciuka i dając mocnego klapsa w pośladek Perki drugą dłonią. - Zachłanna jesteś.
- Yhym… bardzo. - Zosia uśmiechnęła do kochanki ponad ramieniem po to by po chwili powrócić do przerwanych jęków. Ruch kciuka zrobił się mocniejszy i wyraźniejszy, połączony ze słabymi uderzeniami w pośladki rudowłosej rozgrzewającymi ciało. Perka doszła po chwili z cichym okrzykiem opierając się całym ciałem o kafelki, by nie upaść na pieszczącą ją kochankę.
- Może teraz wyjdę z łazienki. Pogadamy jeszcze później… swoją drogą, masz może przystojnych sąsiadów, których rozpraszasz golizną?- zażartowała Teofila prężąc swoje nagie ciało.- Bo trochę nie mam ochoty się ubierać.
- Nie wiem kto obecnie mieszka naprzeciwko. - Perka obróciła się i oparła plecami o ścianę. - Ale jak dla mnie możesz zostać tak.
- Zastanowię się.- odparła “rozczarowanym” tonem czarownica, uśmiechając się żartobliwie jednak.- Zjedzmy śniadanie i pokażę wam moje zabawki.
Perka zaśmiała się.
- Jak będziesz chciała mogę ci potem pokazać moje. - Mrugnęła do starszej czarownicy. - Opłuczę się i zaraz przyjdę.
- Mam na myśli całkiem inne zabawki.- odparła z uśmiechem Salamandra. - Wierz mi.
Po czym opuściła łazienkę.
Perka uśmiechnęła się do siebie i pokręciła głową. Wiedziała. Powoli odkręciła wodę i wsadziła pod nią głowę, pozwalając by ta spłukała czarne myśli. Nie lubiła rozmawiać o broni.

Po dłuższej chwili wróciła do kuchni, owinięta jedynie ręcznikiem. W kuchni już ubrana w majtki i bluzkę Teofila popijała kawę rozkoszując się chwilą spokoju. Perka przyłączyła się do niej w samym ręczniku siadając przy stole i sięgając po kawę.
- Ładne mieszkanko.- zaczęła Teofila chcąc przełamać ciszę.- Dla mnie jednak Warszawa zawsze była za głośna.
- Dla mnie też… dlatego tu nie mieszkam. - Zosia westchnęła ciężko i wyjrzała przez okno.
- Niemniej to nadal ładne mieszkanie. - uśmiechnęła się czarownica. - Bardzo gusto…-
Tymczasem do kuchni zajrzała rozczochrana głowa Wilgi. Zawstydzona młoda czarownica szybko się cofnęła.
- Chodź tu do nas! - Zosia zawołała za nią. - Jest kawa i naleśniki. - Obejrzała się na Salamandrę. - Dziękuję, moja mama tutaj wszystko ogarniała.
-O taaak… słyszałam o twojej matce. Ponoć pół Warszawy trzyma za pysk. - odparła z uśmiechem Salamandra.- To… budzi respekt.
- Muszę się ubrać… umyć.- pisnęła zawstydzona Jagoda.
- Łazienka jest wolna, Kinga już uciekła. - Perka odpowiedziała Jagodzie, nim zwróciła się ponownie do Salamandry. - Jest potężną czarownicą… ale stara się wszystko zrobić sama… to na nią poluje Baba Jaga.
- Może się boi o ciebie?- zadumała się Salamandra, a okularnica pospiesznie udała się do łazienki.
Zaś Teofila spojrzała z uśmiechem na samą Zosię.- To kiedy zjawią się pozostałe czarownice?
- Dzwoniłam do nich wtedy co do ciebie. Miały ruszać w kierunku Warszawy, więc zakładam że jakoś dzisiaj powinny dojechać. - Zosia zamyśliła się pijąc pomału kawę. - Obie nie mają aut, więc nieco ciężko ocenić, o której.
- Więc naradę wojenną zostawmy na wieczór… co planujemy robić do tego czasu? Mamy jakieś plany? Za młodu bałamuciłyśmy poetów w kawiarniach… podciągałyśmy suknie, by łydki i kostki im pokazać… gorsząc stateczne matrony i prowokując młodzików.- zaśmiała się Teofila.
- Obawiam się, że tym byś nikogo nie zgorszyła, ale planowałam odwiedzić kotka, o którym ci wspominałam i wypytać czy czegoś się dowiedział. - Perka zaśmiała się cicho. - Chcesz się ze mną wybrać? Wilga się go nieco boi.
- Czemu nie. Nie takie kocurki poskramiałam.- odparła Salamandra z podstępnym uśmieszkiem.- Jakie jeszcze atrakcje planujemy?
- Nie zakładałam tutaj organizacji zajęć dla wycieczki. - Zosia uśmiechnęła się do Salamandry. - Obiad? Chcesz to mogę zabrać cię do sklepu Kingi.
- Dobrze… chętnie zobaczę co tu sprzedają obecnie.- zaśmiała się Salamadra przymrużając oczy.- A jak tam twoje usteczka? Potrafią być mocno zamknięte, gdy trzeba pilnować sekretów?
- Staram się by tak było. - Perka westchnęła. - Choć moja matka jest wytrychem do głów, więc ciężko mi coś obiecać. Wiesz… to nasza rodzinna specjalność tylko ja się nie udałam.
- W takim razie będziesz mnie musiała gdzieś podrzucić i poczekać na mnie tak… z pół godzinki.- zadumała się Teofila.
- Nie ma problemu. - Zosia udała zamyślenie, po czym rzuciła żartobliwym tonem. - Pomasturbuję się w aucie.
- Dzięki. Nie pożałujesz.- odparła z nutką lubieżności w głosie Teofila. I przeciągnęła się dodając.- To ja idę teraz zrobić sobie drzemkę dla urody, a potem… po kotka, czy do kotka?
- Do kotka. Łóżko powinno być wolne choć… może być lekko ubrudzone po wczorajszych zabawach… - Perka zerknęła w kierunku drzwi prowadzących na korytarz. - Powinnam mieć pościel na zmianę.
- Nie turbuj się tym złotko. Spałam w gorszych melinach.- mruknęła Salamandra i cmoknęła rudowłosą w policzek.
- Przekaże mamusi, że tak określiłaś moje legowisko. - Perka zaśmiała się. - Korzystaj śmiało. A jakbyś chciała piżamkę to szafa jest do twojej dyspozycji.
- Wolę spać nago…- odparła Teofila rzucając przez ramię z łobuzerskim uśmiechem i oddalając się do sypialni. A Zofia została w kuchni sama słysząc jedynie odgłosy prysznica z łazienki.
Sięgnęła po porzucony poprzedniego dnia telefon, zrobiła sobie zdjęcie i wysłała je Patrykowi. Chwilę później zabrała się za jedzenie śniadania.
Kilkanaście minut później podczas posiłku posłyszała brzęczenie w telefonie świadczące o tym, że Patryk przesłał wiadomość, akurat wtedy gdy czysta i ubrana Jagoda weszła do kuchni zaplatając warkocz.
- Więc Salamandra tu jest. To… dobrze.- odparła nieśmiało.
- Tak.. poszła się przespać. - Zosia uśmiechnęła się do przyjaciółki i zerknęła na swój telefon. - Wyspana?
- Mhmm… co mnie ominęło?- zapytała okularnica, gdy Perka przyglądała się półnagiemu Patrykowi… od pasa w dół. Widziała wyraźną entuzjastyczną reakcję jego ciała na swoją fotkę. I uśmiech na twarzy mężczyzny mówiący niemalże stary angielski slogan “Wish you were here.”
Poczuła jak zrobiło się jej przyjemnie ciepło między nogami.
- Pogadałyśmy z Salamandrą o tym co nas czeka. - Perka podsunęła Wildze kubek z kawą. - Podskoczymy później do tamtego kotka.
- No tak… powinnyśmy… oby było warto.- mruknęła okularnica kuląc się na stołku. Uśmiechnęła niemrawo.- Myślisz, że nam się uda?
- Mam nadzieję. Podejrzewam, że wieczorem pojawi się jeszcze Joanna i Ruta. Wtedy omówimy co zrobić by Baba Jaga nie dopadła do nas gdy będziemy odprawiać rytuał do żmija… - Perka upewniła się, że Jagoda skupiła wzrok na kawie i zrobiła pod stołem, zdjęcie swojej rozpalonej i wilgotnej kobiecości. Czując dreszczyk podniecenia przesłała je Patrykowi.
- Myślałam, że zrobimy to jakoś w ukryciu… co by nas nie zauważyła. Po cichu. - pisnęła zafrapowana Jagoda bardzo cichym głosem.
- Nie wiem czy jesteśmy w stanie się przed nią ukryć. - Zosia przyjrzała się swojemu telefonowi sama zastanawiając się nad tym co miały zrobić. Przyjemne podniecenie, nieco się przytłumiło. - Mam nadzieję, że Andrzej ją znalazł i chociaż będziemy wiedziały, gdzie się ona ukrywa.
- Mówiłam, że przynoszę kłopoty.- westchnęła smętnie Wilga, ale potem dodała pocieszająco.- Ale były też i miłe chwile, więc nie żałuję.
- Wiesz… jak na razie wychodzi na to, że możesz moją rodzinę ocalić przed kłopotami. - Perka uśmiechnęła się ciepło do malarki. - Ten problem był tak czy owak.. po prostu byśmy o nim nie wiedziały.
Artystka uśmiechnęła się wdzięcznością i poradziła żartobliwie.- Powinnaś się ubrać, bo jak będziesz chodziła goła, to nie wyjdziemy z tego mieszkania… zawsze znajdzie się jakaś okazja na figle.
- Hm… chyba tak zrobię. Powinnam jeszcze wyprowadzić Ducha. - Zosia wstała od stołu. - Będziesz chciała się przespacerować?
- Pod warunkiem że się ubierzesz.- zażartowała Jagoda.
Perka udała, że poważnie rozpatruje ten wymóg.
- Ale w bieliznę też? - Spojrzała pytająco na malarkę.
- No… można i w bieliznę.- speszyła się artystka czerwieniejąc na twarzy.
- Wolałabym bez. - Perka pozwoliła ręcznikowi nieco opaść i odsłonić większą część piersi. - Czy pójdziesz ze mną na spacer, gdy będę jedynie w sukience?
- Tak. I przypuszczam, że mnie skusisz do nieprzyzwoitych rzeczy.- odparła zawstydzona Jagoda zerkając na biust kochanki.- A potem cię za nie ukarzę.
- Hm… i jak cię tu zaskoczyć? - Zosia zaśmiała się i podeszła do drzwi. - To narzucę coś na siebie.
- To idź.. ja się ubiorę po tobie. By jakaś niespodzianka była.- odparła Jagoda wystawiając język i uśmiechając się ciepło.
Perka przeszła do sypialni i zerknęła na łóżko, w którym powinna spać Salamandra. Po chwili zerknęła też na telefon ciekawa czy Patryk coś jeszcze odpisał i zastanawiając się co by tu na siebie włożyć.
Słuchając chrapania czarownicy, Zofia zerknęła na komórkę i przeczytała odpowiedź Patryka.
“Ostatnio rzadziej się odzywasz. Zapracowana, czy kłopoty rodzinne?
Narzuciła na siebie jedynie luźną sukienkę, która wyraźnie podkreślała jej figurę i fakt, że nie ma nic pod spodem i odpisała.
“Niestety to drugie, mamy spięcia z matką.”
“Współczuję. Mogę jakoś pomóc?” odpisał jedynie Patryk, podczas gdy w kuchni słychać było odgłosy krzątania się Jagody, która sprzątała po posiłku.
Zosia przysiadła na sofie i zaczęła głaskać leżącego obok Ducha.
“Podsyłaj mi coś od siebie na poprawę nastroju” Odpisała szybko, nieświadomie uśmiechając się do telefonu. To było tak słabe, że musiała wybrać… jednak… magia była dla niej ważniejsza… tego była pewna.
Tymczasem do pokoju weszła artystka i jej wzrok powędrował na opięte sukienką piersi Zosi, które dość dobitnie pokazywała, że rudowłosa nie uznaje staników. Zaczerwieniła się więc i zabrała za ubieranie czarnej, acz bardzo skąpej w materiał bielizny, by na nią narzucić kolejne warstwy ubrania. W tym czasie Patryk znów wysłał coś na telefon.
- Po tym wszystkim chętnie bym znów odpoczęła u ciebie. - Powiedziała cicho do kochanki, spoglądając na swój telefon.
- Nie wydaje mi się, by Ruta dała ci choć chwilę wypocząć.- odparła z uśmiechem Jagoda naciągając na nogi samonośne pończochy i zerkając co chwilę Zofię. Ta zaś obserwowała fotkę kochanka, nagiego i wodzącego dłonią, po twardym dowodzie admiracji.
“Zadzwonisz?” odpisał.
“Idę z Wilgą na spacer… chcę więcej.”
Zosia odpisała i spojrzała na Wilgę.
- Nie.. miałabyś ochoty mnie nieco popieścić? - Spytała rzucając kochance lubieżne spojrzenie.
- Z pewnością sprawisz, żebym zechciała… - odparła wymijająco okularnica poprawiająca swój stanik na zgrabnym biuście. I zerknęła na rudowłosą kochankę.- Coś ty taka wygłodzona rano. Myślałam, że noc wykończyła ciebie bardziej… wszak to ty byłaś w centrum… tego wszystkiego.
- Już taki mój urok. - Perka pokazała malarce gołe zdjęcie Patryka. - A ciebie by to nie rozpaliło?
Malarka zaczerwieniła się zawstydzona widząc to i dodała z wyrzutem.
- To to sobie więc wysyłacie za moimi plecami. Całkowicie go skorumpowałaś Zosiu… nawet nie chcę wiedzieć co robicie, gdy mnie z wami.
Przytyki mogłyby czarownicę zaboleć, gdyby nie żartobliwy ton kochanki i grożenie paluszkiem jak małej dziewczynce, podczas gdy sama Wilga nadal była w bieliźnie.
- Głównie się masturbujemy. - Perka uniosła swoją krótką sukienkę pokazując swój wilgotny kwiat. - Pomożesz mi kochanie?
Jagoda zagryzła wargę zerkając na ten widok.
- To chwyt poniżej pasa.
Podeszła do kochanki i popchnęła ją na fotel uśmiechając się lisio.
- Niestety… skuteczny. - dodała klękając przed Perką.
- Och… a myślałam, że to będzie takim chwytem. - Zosia pozwoliła ramiączkom sukienki się zsunąć i odsłonić jej napięte piersi.
- To też…- mruknęła Jagoda kąsając szczyt prawej z nich i wodząc po pokąsanej piersi językiem, a dłonią sięgając między uda rudowłosej. Obie całkiem zapomniały o śpiącej Salamandrze… albo też w ogóle jej obecnością się nie martwiły.
- Tak.. cudownie. - Perka zamruczała i odchyliła się do tyłu na fotelu, eksponując swoje ciało na ataki.
- Mhm… a potem cię zwiążę…- zamruczała cicho swą fantazję Jagoda zajęta pieszczotą piersi Zofii i silnymi ruchami palców zagłębiającymi się w rozpaloną kobiecość rudowłosej. Mocno i stanowczo. Sama Zosia zaś dostała kolejnego SMSa.
“A czego chcesz więcej? I co możesz robić?’”
Nie miała jednak sił odpisać. Jej ciało ogarnęła rozkosz i pokój szybko wypełniły ciche jęki rudej czarownicy. - Co tylko zechcesz.
- Nie powinnaś tak mówić.- palce Jagody głębiej zanurzały się, mocno i stanowczo. Już nie była tą nieśmiałą dziewczyną jaką Zosia poznała ją na początku tej podróży. Nieśmiała artystka stała się jej panią, coraz bardziej stanowczą i władczą. - Wiesz dobrze, że to mnie… kusi do robienia więcej.
Znów usta Jagody objęły szczyt, tym razem drugiej odsłoniętej piersi rudowłosej.
Perka pojękiwała coraz głośniej czując jak zbliża się do szczytu.
- Czy.. sfotografujesz mnie Pani.. wyślesz mu? - Dam się po tym związać.. po spacerze. - W ostatnim odruchu przypomniała sobie o Duchu i jego biednym pęcherzu.
- Dobrze…- mruknęła łaskawie Jagoda i odsunęła się od Zofii biorąc jej komórkę.- Ale sama musisz… dokończyć.
Perka zagryzła wargę i od razu wbiła kilka palców w swoje wnętrze, atakując swoje ciało mocno i szybko. Jej rozpalony wzrok utkwiony był w kochance.
Ta zgodnie z sugestią kochanki robiła zdjęcia bawiącej się swoim ciałem kochance. Wyraźnie pobudzona Jagoda oddychała ciężko i ze śladami pobudzenia na skąpych majteczkach.
Perka doszła z cichym okrzykiem i zamarła z palcami w swoim wnętrzu.
- To.. czy mogę się jakoś tobą zająć, Pani? - Spytała rozpalonym głosem wymownie spoglądając na bieliznę kochanki.
- Nie… nie bo nie wyjdziemy z sypialni, a co dopiero z domu.- zachichotała cicho Jagoda oddając komórkę.
Zosia wstała z krzesła i poprawiła sukienkę. Nim jednak sięgnęła po smycz pocałowała Wilgę. - Uwielbiam cię.
- Ale to nie mnie wysyłasz pikantne fotki.- odparła zawstydzona Jagoda czerwieniąc się na twarzy. Użyła tych słów, by zmienić temat, podobnie jak kolejnych.- Zaraz wyjdę, tylko się ubiorę.
- Och wolisz fotki od reala? - Perka wyszczerzyła się i założyła smycz Duchowi. - Chodź.. poczekamy na Wilgę na dole.
- Nie o to chodzi.- mruknęła zawstydzona Jagoda.- Wiesz dobrze…-

Spacer z Duchem

Zeszła do Zosi po kilku minutach, w ołówkowo-szarej spódniczce, na szczęście tylko do kolan. Białej bluzce z krótkimi rękawami i szarej kamizelce. W porównaniu ze strojem Perki, był to strój bardzo skromny… ale też i Jagoda miała swoje granice jeśli chodzi o stroje. Ozdobiła swój strój krótkim krawatem i co chwila nerwowo poprawiała okulary podchodząc do Zosi z pytaniem.
- Gdzie idziemy?
Ruda czarownica czekała na kochankę zerkając na telefon, ciekawa odpowiedzi Patryka.
- Niedaleko jest ogród Saski. - Perka wskazała kierunek. - Dałabym się Duchowi wylatać.
- Prowadź więc.- odparła z uśmiechem Wilga. - Straż nie będzie się czepiała, jak go tam spuścisz ze smyczy?
Tymczasem Patryk odpisał.
“Bardzo chciałbym porozmawiać.”
- O tej porze nikogo tam raczej nie ma. Może jakby były jakieś dzieciaki. - Perka przez chwilę spoglądała na telefon i westchnęła ciężko. - mogłabym do niego zadzwonić?
- A co mi do tego?- zapytała retorycznie Wilga żartobliwym tonem. - Jesteś dużą dziewczynką. Nie mogę ci zabraniać.
- Zależy mi na tobie bardziej niż na nim, wiesz? - Perka mrugnęła do Jagody i zadzwoniła do Patryka. Nie wiedziała co ma zrobić z tym uroczym chłopakiem.
- Nie jestem zazdrosna. - mruknęła cicho artystka, podczas gdy Patryk odezwał się słowami.
- Fajnie że znalazłaś czas dla mnie.
- Jak się trzymasz? - Zosia podała Wildze smycz Ducha.
- Dobrze. Interesy załatwione. Tu u mnie spokój. Nuda wręcz panuje. - rzekł wesoło mężczyzna.
- Nie kręci się wokół ciebie jakaś ciekawa partia? - Zosia uśmiechnęła się do telefonu ciesząc się głosem kochanka.
- Tylko jedna lekarka, która też dopytuje o twój powrót. - zaśmiał się Patryk i dodał poważnie. - Wiesz, że nie mam na to za bardzo czasu. Na randki.
- Przed chwilą mówiłeś że się nudzisz. - Perka doprowadziła Wilgę i Ducha do parku, po czym dała znać malarce, by spuściła psa ze smyczy.
- Nudzę się w pracy, bo moja seksowna sekretarka uciekła do Warszawy. - odparł jej rozmówca dodając po chwili poważniej. - Miejscowe dobre partie nigdy mnie nie interesowały.-
Jagoda spuściła psa, po czym ruszyła za Duchem przypilnować, by nie narobił kłopotu. Zostawiła więc Zofię samą.
- Znasz mnie.. jestem wyuzdanym wolnym duchem. - Perka przysiadła na ławce i westchnęła. jej wzrok podążał za malarką. - Nie jestem partią na stałą partnerkę co dopiero żonę. A chyba nie chcesz być sam?
- Nigdy o tym nie myślałem. Wiesz… zarządzanie ośrodkiem i utrzymanie go w rentowności sprawia że nie myślę o tej kwestii. Ty chyba nie chcesz mnie wyswatać z Jagodą, co?- zapytał Patryk.
Zosia zaśmiała się.
- Obawiam się, że masz rzeczywiście pecha do kobiet. Ona też raczej nie myśli o mężu. - Gdy Wilga zniknęła jej z horyzontu podniosła się i ruszyła dalej.
- Brzmisz jakbyś chciała ze mną zerwać, co… właściwie sam nie wiem jak określić naszą znajomość, ale na pewno nie jesteśmy typową parą. - ocenił Patryk z zakłopotaniem.
- Chyba ciężko powiedzieć, że jesteśmy parą. - Perka poprawiła nieco sukienkę. - Ale… nie chcę tego kończyć.
- Ja też nie. Zresztą nie dałoby się tego zerwać twarzą w twarz… gdy patrzę na twoją fotkę krew z mózgu spływa w dół i ciężko myśleć. - ton głosu żartobliwy acz z nutką podniecenia.
- Jeśli taki układ ci odpowiada… to może to tak trwać. - Zosia weszła między drzewa odsuwając się od głównej alejki. - Jestem w parku, wiesz?
- W tej sukience? - ton głosu Patryka zrobił się chrapliwy.
Zosia schowała się za jednym z drzew i zsunęła ramiączka odsłaniając piersi, zrobiła sobie zdjęcie i poprawiła strój nim je wysłała.
- Jak ci się podoba? - Powiedziała również rozpalonym głosem do telefonu.
- Chciałbym za nie chwycić i je całować. - odparł mężczyzna, rzeczywiście mając pewne kłopoty z "myśleniem"... w każdym razie Zofia sprowadziła jego myśli na konkretny tor.
- Chcę byś ustawił kamerę.. bym cię widziała.. - Zosia osunęła się na trawę i sięgnęła pod sukienkę. - Chce się dotykać na ciebie patrząc.
- Dobrze… co chcesz bym robił? Wiesz dobrze co bym chciał…- wydusił z siebie Patryk.
- Włącz wideo .. ja też to zrobię. Doprowadź się. - Perka ustawiła telefon tak by Patryk widział ją i jej kobiecość i wsunęła w nią palce, nie zważając na to, że jest w parku.
Obraz w telefonie ustawiony był tak, że na pierwszym planie była męskość kochanka. Twarz była z dala i niewyraźna. Za to dłoń obejmująca ów pal rozkoszy poruszała się dobrze widoczna… a i Perka słyszała jego ciężki oddech.
Sama zaczęła siebie pieścić, prowadząc się szybko na szczyt. Odwalało jej na punkcie tego chłopaka. Ale… gdyby to było raz na jakiś czas.. może mogłoby chwilę potrwać.
Słysząc jego oddech i widząc twardą reakcję Perka musiała się spieszyć. Zbliżał się patrol straży miejskiej zapewne korzystający z okazji na obijanie się na służbie. Nie miała wiele czasu dla siebie tym razem. Doprowadziła się szybko i opuściła sukienkę. Oddychała z trudem spoglądając na ekran telefonu.
Jej rozmówca dotarł kilka minut po niej. Obserwowała tą białą lawę spływającą mu po palcach, gdy strażnicy miejscy mijali ją zerkając dyskretnie na jej biust i zgrabne nogi.
Zosia uśmiechnęła się do nich i przyłożyła telefon do ucha.
- Jesteś cudowny. - Powiedziała cicho.
- To tylko prosta sztuczka z perspektywą. Nie jest aż taki duży.- odparł ze śmiechem Patryk łapiąc oddech. Zaś strażnicy uśmiechnęli się do Zosi, wszak była atrakcyjną dziewczyną.
- Pamiętam jaki jest… - Perka zaśmiała się i podniosła z trawy by ruszyć na poszukiwanie malarki.
- No nie wiem. Mam wpaść tam do ciebie, by ci przypomnieć? - zapytał żartobliwie Patryk, gdy szła alejkami parku.
- A znajdziesz dla mnie czas? - Perka ruszyła alejką, rozglądając się.
- Znajdę. - stwierdził cicho Patryk. - Jak mógłbym nie znaleźć. A ty znajdziesz?
Na razie znalazła Ducha radośnie szczekającego i Jagodę próbującą go dogonić.
- Pojutrze… na pewno. - Wyszeptała do telefonu podchodząc do malarki. W myślach dodała tylko. “Jeśli przeżyję”.
- Dogadamy szczegóły. Tylko… ja cię mogę porwać. - postraszył żartobliwie kochanek.
- Jestem ci to winna… ale uważaj… wykorzystam to. - Zosia zagroziła w rewanżu.
- Na to liczę. - odparł ze śmiechem Patryk.
- Jesteśmy w kontakcie… wracam do Jagody. - Perka uśmiechnęła się do malarki i pomachała jej.
- W ogóle mnie słucha. - poskarżyła się na powitanie okularnica podchodząc do Zosi. - I jak tam rozmowa? Co u niego?
- Chce przyjechać. - Perka gwizdnęła przywołując psa do siebie. - A poza tym napalony jak zwykle. Jak chcesz to nagrałam filmik.
- Nie wiem czy powinnaś mi pokazywać. - speszyła się okularnica i poprawiwszy okulary. - Duch się chyba wylatał. A ja już z pewnością ganiając za nim.
Zosia podała jej telefon odpalając nagranie, gdzie w rogu widać było też to co ona robiła, a sama przypięła Duchowi smycz.
Oglądając to co czarownica nagrała, artystka niemal zapomniała o całym świecie czerwieniąc się i… przez to Zofia musiała ją pilnować. Co by w drzewo nie wlazła.
Perka chwyciła ją więc pod ramię, dociskając jej rękę do swojej piersi i prowadziła z powrotem domu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-10-2019 o 18:24.
abishai jest offline  
Stary 14-10-2019, 18:22   #110
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Rozmowy o zabawkach

W domu był obiad, a potem Salamandra zaczęła prezentację zabawek. Zebrała obie czarownice w głównym pokoju i zaczęła wyciągać sprzęty.
- Tą szabelkę już znacie.- rzekła z dumą i sięgając po kolejne przedmioty mówiła.
- To muszkiet używany jeszcze w czasach powstania styczniowego. Nie przejmujcie się jej wyglądem, bo rzeczywiście już nie można z niej kul wystrzelić. Zresztą nabijanie ją to mordęga. Ta zabawka bowiem potrafi ducha postrzelić i przeciw tego typu istotom jest najskuteczniejszy. - tłumaczyła wyciągając broń.- Jest nim zaklęta wściekłość tych którzy używali go przeciw Moskalom w tych trudnych czasach. Można ją wyzwolić i użyć jako pocisków.
- Nie wiem czy baba Jaga naśle na nas Duchy. - Zosia przyjęła muszkiet. Znała nieco broń myśliwską z uwagi, że często leczyła jej ofiary.
- Na nas też działa całkiem dobrze.- odparła Salamandra ignorując podtekst takiej wypowiedzi. Jagodzie jednak nie umknął on, bo się lekko skuliła przestraszona.
- A to coś od kolegów zza wschodniej granicy. Białoruscy albo Ukraińscy mafiozi zostawili ją ratując swoje życie.- wyjęła kolejną ciężką broń, wyglądającą masywnie nawet w jej rękach. Była to taktyczna śrutówka.- SPAS 12… nie ma w niej nic magicznego. Ale masywnie gryzie i masywnie kopie… na konwencjonalne i niekonwencjonalne cele.
- Masz świadomość, że żadna z nas pewnie nie będzie się umiała tym posłużyć. - Perka odłożyła muszkiet i sięgnęła po cięższą broń by się jej przyjrzeć. - To rzadka umiejętność wśród czarownic.
- Strzelanie do przeciwników to żadna filozofia. Odbezpieczasz broń, celujesz dziurą we wroga i naciskasz spust… języczek. I bum… jest strzał.- odparła beztrosko Salamandra uśmiechając się wesoło.- Mam jeszcze katowski miecz, przeklęty krwią przelanych ofiar.
- Skąd to masz wszystko?-zapytała lękliwie Jagoda.
- Rodzina zbierała takie pamiątki… mogłabym własne muzeum założyć.- odparła z uśmiechem Teofila.
- Na spokojnie. - Zosia rozejrzała się po zgromadzonych skrzyniach. - Słyszałam, że jeszcze ważne jest by nie trafić “swojego”.
- Mam jeszcze granaty.- odparła Salamandra wyjmując koszyk z pisankami.
- Hm… autor miał specyficzne poczucie humoru. - Perka odłożyła broń i sięgnęła po jedno z “jajek”.
- Jajko kryje w sobie wiele znaczeń, wiele wierzeń, no i energię życia. A jeśli jeszcze poświęcone…- odparła z uśmiechem Teofila.- Te tutaj mogą nieźle narozrabiać, acz niestety są bardzo kruche.
Perka odłożyła jajko do koszyczka i uśmiechnęła się do Salamandry.
- Będziesz musiała nas przeszkolić.
- To akurat żadna wielka sztuka. Rzucasz w ducha lub człowieka i puff… coś powinno się stać.- odparła z uśmiechem Teofila.
- Coś?- zapytała podejrzliwie Jagoda.
- No… coś… z pisankami różnie bywa. Widzicie te wzorki? Każden wpływa na efekt uroku uwięzionego w jajku. Tyle że zapiski prapraprabaci, były podziurawione przez myszy, więc tak do końca nie wiem.- wyjaśniła Teofila.
- Och.. czyli może do nas na przykład wyskoczyć wielkanocny zając? - Perka uśmiechnęła się.
- Prędzej czerwony kur… ale tak, to prawda.- zgodziła się Teofila. - Może coś wyskoczyć.
- Co tam jeszcze przyniosłaś? - Perka rozejrzała się po przytaszczonych przez Salamandrę skrzyniach.
- Trochę toporów, pistoletów, parę szkaplerzy do ochrony… i trochę starych ciuchów po prababce. Nie zdążyłam jeszcze sprawdzić, czy wśród nich jest coś zaklętego urokami czy przez udział w ważnych wydarzeniach.- zadumała się Salamandra.
- Acha… - Zosia nie wiedziała co ma z tym wszystkim zrobić. Nigdy nie nosiła kamizelki kuloodpornej a co dopiero jakichś dawnych pancerzy i broni. Miała tylko nadzieję, że Joanna będzie lepiej zorientowana.. bo na Rutę nie miała nadziei. - Ekhym.. to chcesz się ze mną przejechać do kotka?
- Z chęcią.- odparła z uśmiechem Salamandra, a Jagoda dyskretnie odetchnęła z ulgą.
- No to ubieraj się. - Perka wstała z krzesła i zerknęła na malarkę. - Zostawiam klucze. Jakbyś miała chwilę i chęci jeszcze przejść się z Duchem to będę wdzięczna.
- Dobrze.- odparła z uśmiechem Wilga, a starsza czarownica udała się do sypialni, by założyć obcisłe jeansy i luźną koszulę.
Perka pozostała w swojej sukience i zaczekała na Teofilę przy drzwiach z kluczykami do auta. Odezwała się gdy weszły do windy.
- Czy najpierw chcesz podjechać w to swoje miejsce? - Wyszły z windy i ruszyły w kierunku zaparkowanego pod blokiem auta.
- To zależy… spieszy ci się do twojego kotka?- zapytała czarownica wodząc palcem po udzie Zofii przez sukienkę.
- Nie… im więcej czasu mu dam tym może więcej się dowie. - Perka udawała, że nie zauważa pieszczoty na swej nodze. A gdy już wsiadły do samochodu…. Teofila nie próbowała nic więcej, tylko dalej muskała udo Zosi zaczynając podawać jej kierunkiem. Droczyła się z apetytem rudowłosej z lekko sadystyczną nutką łobuzerii. Tym bardziej, że musiały lawirować wśród ulic, bo jak się okazało… Salamandra pamięta drogę… tyle, że z czasów PRLu. Miasto zmieniło się od tego czasu. W końcu jednak dojechały do niedużej, acz bardzo starej i nieco zapuszczonej kamienicy… która mogłaby być perłą warszawskiej architektury. Wyglądała bowiem jakby… powstała jeszcze w XVII wieku. Jak coś takiego mogło umknąć uwadze deweloperów? Albo muzealników? Jak ta kamienica, choć w kiepskim stanie, przetrwała powstanie? Bo choć wyglądała na zapomnianą, to nie było na niej śladów wojennych zniszczeń, czy pożogi.
Perka z trudem zaparkowała czując wilgoć pomiędzy udami. Z ulgą zgasiła silnik.
- Tutaj? - Spytała nieco już rozpalonym głosem.
- Tak.- westchnęła ciężko Teofila starając się opanować lęk.
- Wszystko dobrze? Iść tam z tobą? - Perka uspokoiła się nieco przyglądając się starszej czarownicy.
- Lepiej nie.- odparła spokojnie Salamandra.- Z nią lepiej się mierzyć pojedynczo. I uważać.
- Nią? - Perka przyjrzała się budynkowi pozwalając spojrzeniu przejść do świata duchów.
Cały budynek był opleciony łańcuchami, napinającymi się jakby coś chciało się wyrwać spod nich.
- Nią. Złotą Kaczką. Pewnie o niej słyszałaś, co?- zapytała cicho Teofila.
- Tak.. bajkę dla dzieci. - Zosia spojrzała niepewnie na swoją towarzyszkę. - Potrzebujesz złotych dukatów?
- Złota Kaczka jest jak Boruta w krakowskich podziemiach. Potężną siłą która może dać ci wszystko… za odpowiednią cenę. Niebezpieczną siłą… ale też… można się z nią dogadać czasem i uzyskać jej pomoc. Lepiej żebyś nigdy tu nie przychodziła, to podstępna istota, która tylko udaje milutki drób… wierz mi.- rzekła nieco nerwowo Salamandra.
- Więc.. chcesz do niej iść? - Perka nie była pewna czego może potrzebować Teofila, ale czuła też że nie powinna dopytywać.
- Spróbować negocjacji. - odetchnęła ciężko Teofila.- Może nam pomóc. Jeśli zechce… Problem z tą istotką polega na tym, że z takim Borutą wiadomo na czym się stoi. To potężny czart chcący duszyczek, ale też i wielki patriota, natomiast kaczka to enigma.
- Dobrze… jakbyś czegoś potrzebowała, to nigdzie się nie ruszam. - Perka czuła się dziwnie widzą Salamandrę bojącą się drobiu, wiedziała jednak, że Duchów nie należy lekceważyć.
- Wrócę za godzinę.- odparła z uśmiechem Teofila wychodząc z samochodu. - Nie mów nikomu o tym miejscu. I nie korzystaj z tej wiedzy, chyba że nie będziesz miała wyboru. Z tą kaczką nie ma żartów.
- Dobrze czekam. - Perka westchnęła. - Ale tylko godzinę i tam wejdę.
- Do kamienicy? No dobrze.- odparła Salamandra z uśmiechem.- I bądź ostrożna.
- Będę. - Perka pozostała w aucie obserwując kamienicę. Zerknęła na telefon ustawiając na nim budzik za godzinę.
Salamandra ruszyła ostrożnie do środka i wkrótce zanurzyła się w mroku wejścia do budynku. Zosi pozostało więc… czekać.

Zosia rozsiadła się wygodnie na fotelu kierowcy. Wysłała smsy do Joanny i Ruty z pytaniami kiedy dadzą radę dotrzeć i postanowiła pooglądać sobie filmik, który nagrała podczas rozmowy z Patrykiem. Zdążyła obejrzeć go dwa razy przebywając na tym pustym cichym podwórku kamienicy, która nie powinna istnieć, nim przyszedł SMS od Ruty.
“Jedziemy razem. Będziemy wieczorem ^^”
Perka przerwała pieszczenie swojej kobiecości, w którą się zaangażowała już po pierwszym filmiku i odpisała.
“Czekamy na was.”
Po chwili namysłu zrobiła też zdjęcie temu jak się zabawia w aucie i wysłała je Patrykowi.
“Oglądam ciebie”
Odpowiedź Patryka przyszła dość szybko.
“Chciałbym cię teraz wziąć w tym aucie. Ale chyba na masce byłoby nam wygodniej ?
“Jestem w centrum. Chyba ktoś mógłby mieć coś przeciwko.” Palce czarownicy poruszały się miarowo w jej wnętrzu. Nie chciała się doprowadzić szybko.
“Masz rację. Wypadałoby grzecznie bawić się w środku. Pokażesz mi więcej ? Wygłodniały przez ciebie jestem .” odparł Patryk.
Perka zrobiła zbliżenie na swoje palce zanurzające się w jej rozpalonym kwiatku i nagrała krótki filmik, który wysłała kochankowi.
“Też mi coś wyślij” Uśmiechnęła się do telefonu, nieco przyspieszając ruchy dłoni.
Nim jednak zdążyła odpowiedź otrzymać, z kamienicy wyszła blada niczym ściana Salamandra i ruszyła w kierunku samochodu Zofii.
Perka zostawiła telefon i nie zważając na swoje podniecenie podbiegła do starszej czarownicy.
- Wszystko dobrze? - Zawahała się nie wiedząc czy ma podtrzymać Salamandrę.
- Powiedzmy… to były ciężkie nerwowo negocjacje. Potrzebuję się napić i odstresować.- zaśmiała się nerwowo Teofila z ulgą przyjmując pomoc rudowłosej.
- Mam chyba wino w aucie. - Perka doprowadziła Teofilę na miejsce pasażera i sama podeszła do bagażnika by wyciągnąć z niego wino i korkociąg. - Sama usiadła po stronie kierowcy i otworzyła trunek podając go Salamandrze. - Jak poszło?
- Wolałabym wódkę jeśli mam być szczera.- zaśmiała się czarownica pijąc wino wprost z butelki.
- Zużyłam ją na odkażanie. - Perka uśmiechnęła się widząc poprawę nastroju towarzyszki. - A szkoda bo rolnicy potrafią dać niezłe trunki.
- To w takim razie będziesz musiała mi inaczej poprawić nastrój.- odparła Salamandra chwytając za kark rudowłosą i siłą dociskając jej usta we władczym pocałunku. Drugą dłoń bezczelnie wsunęła pod sukienkę brutalnie ściskając nagą pierś i delektując się jej miękkością.
Perka odpowiedziała na pocałunek rozchylając nieco nogi. Sama sięgnęła do piersi Salamandry chwytając ją przez materiał koszuli.
Na razie zajęta ugniataniem krągłości piersi Zosi… Salamandra nie odpowiedziała na to zaproszenie, całując zachłannie to usta, to szyję kochanki. Zaś rudowłosa poczuła pod palcami nie tylko miękką z twardą końcówką, ale też… brak stanika.
Zosia przerwała pocałunek i zaczęła pojękiwać od pieszczot na swym biuście.
- To.. poprawia ci nastrój? - Uśmiechnęła się lubieżnie, wsuwając dłoń pod koszulę kochanki.
- Niewątpliwie… a ty się chyba czegoś dopraszasz. - mruknęła prowokacyjnie Salamandra pozwalając dłoni Zofii na eksplorację obszarów pod swoją bluzką.
- Och tak? Czego? - Perka przesiadła się na kolana starszej czarownicy pieszcząc cały czas jej pierś.
- Dobrze wiesz…- palce czarownicy przesunęły się po wewnętrznej stronie uda Zofii, pieszcząc jej skórę delikatnie.
Perka odgięła się do tyłu opierając się plecami o deskę rozdzielczą i prezentując kochance swoje półnagie ciało.
- Nie mam pojęcia. - Wymruczała lubieżnie, rozchylając szeroko nogi.
- A ja tak…- Salamandra w pełni odsłoniła pierś Zofii, by przylgnąć do niej wargami i rozsmakować się w niej. Drugą dłonią sięgnęła między uda i palcami poczęła szturmować ulegle poddające się bramy kobiecości rudowłosej. Mocno i silnymi ruchami sięgała palcami głęboko i stanowczo. Prężące się ciało Perki dobrze wyczuwało każdy z nich.
Zosia jęknęła głośno i ścisnęła obiema dłońmi piersi kochanki.
- Yhym… trafiłaś w sedno. - Wymruczała rozpalonym głosem, opierajac głowę o przednią szybę.
- Znana jestem z tego…- zamruczała lubieżnie Salamandra całując odsłonięty biust i nie zaprzestając ruchów palców w rozgrzanym miejscu rudowłosej. Szybko, głęboko i mocno… Teofila nie bywała delikatna. A Perce bardzo się to podobało. Czuła jak szybko zbliża się na szczyt by w końcu obwieścić go głośnym okrzykiem, który wypełnił przestrzeń auta.
- No pięknie… zażądam od ciebie odpłaty później. Ale wpierw… gdzie ruszamy teraz?- spytała z łobuzerskim uśmiechem kochanka rudowłosej prowokacyjnie oblizując palce.
Perka chwilę łapała oddech obserwując kochankę.
- Do kotka… ale ty prowadzisz. Mam miękkie nogi.
- Zgoda.- odparła wesoło Teofila, gdy zamieniały się miejscami. Ruszyły dalej. Salamandra prowadziła, a Zosia kierowała i lekko drżała ze strachu. Starsza czarownica lubiła ostrą jazdę i chyba tylko cudem uniknęły paru stłuczek i mandatów.
Gdy zaparkowały w pobliżu lokum kotołaka, Perka czuła, że ma nogi miękkie z zupełnie innego powodu.
- Dobra… sprawdźmy czy jest. - Wzięła głębszy oddech i wygramoliła się z auta, które chyba cudem nie dorobiło się kolejnych rys i wgnieceń.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172