Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-06-2018, 20:41   #11
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


17 marca



Ranek przyszedł… stanowczo za wcześnie. Przytulona do Zosi Jagoda nie była rannym ptaszkiem. I zdecydowanie jeszcze wolała podrzemać w łóżku. Zofia natomiast… choć nadal śpiąca czuła interesujący zapach. Najlepszy o tej porze. Smażony boczek.
Szybko wcisnęła się w jakąś koszulę i spódnicę Jagody. Czuła potworny głód jak zwykle po miksturce na antykoncepcje. Wczoraj jakoś wlała gorzki napar w kochankę i sama zmusiła się by go wypić.

Ubrana pocałowała kochankę i na bosaka ruszyła na poszukiwanie źródła cudownego aromatu. W tym celu skierowała się do kuchni i dostrzegła znajomy widok. Patryka, półnagiego, bo tylko spodnie jeansowe miał na sobie. Smażył właśnie boczek na patelni, jajka już były posadzone na talerzu. A i kawę zaparzył. Od czasu do czasu dokarmiał Ducha, który udawał słodkiego szczeniaczka wgapiając ślepkami się w mężczyznę.
Zosia oparła się o framugę i przez chwilę przyglądała mężczyźnie. To był jeden z tych dziwnych momentów gdy nawet j kusiło by się ogarnąć i mieć kogoś na stałe.
- Utuczysz mi kompana. - Odezwała się żartobliwym tonem.
Zaskoczony głosem Patryk odwrócił się do niej, a jego spojrzenie przesunęło się po jej ciele łakomie. Jakby znów był tym drapieżnikiem i planował przycisnąć ją do framugi drzwi, by rozkoszować się tym co ukrywało ubranie. Był to jednak moment, bo zaraz po nim Patryk zaczerwienił się na twarzy jak uczniak przyłapany przez belferkę i odwrócił wzrok.- Pobiega trochę po polach i schudnie. -
Po czym dodał szybko, by zmienić.- Jak się spało?
- Nieźle. Choć chyba za dużo wypiłam. - Zosia podeszła do mężczyzny stając tuż za nim. - Mam nadzieję, że nie dałam ci wczoraj bardzo popalić.
- Nie wiem. A dałaś? Przyznaję, że film mi się urwał tak gdzieś... w połowie rozmowy przy stole… a i rozmowę pamiętam mętnie. Czy… zrobiłem coś… co mogło zawstydzić was?- zapytał Patryk wracając do smażenia boczku.
- Nie. Choć nieco ważysz i ciężko cię było przetransportować do sypialni. - Ustawiła głowę ponad ramieniem mężczyzny i zaciągnęła się zapachem. - Cudownie pachnie.
- Nie martw się. Dla was też usmażyłem. Wiem jak gotuje Jagódka, a nie możemy tylko ciebie obciążać pracą w kuchni. I nie powinniśmy tyle pić. Wczoraj byłem tak zalany, że nic by mnie nie obudziło. Zresztą przy takich snach, to bym…- stwierdził z uśmiechem Patryk.
- Śniło ci się coś przyjemnego? - Spytała z zaciekawieniem i wzięła sobie kubek z kawą.
- Coś mi się tam śniło. Ale nie pamiętam.- jego spojrzenie przeskakiwało z boczku na biust Zosi, coraz częściej jednak zatrzymując się na piersiach dziewczyny okrytych koszulą. I coraz dłużej.
- Nie pamiętam… nic… ale było chyba przyjemnie.- łgał dalej. I westchnął głośno.- To był przyjemny sen. Szkoda że mi umknął.
- Pyszna kawa. Twoja żona będzie najszczęśliwszą kobietą na świecie. - Uśmiechnęła się. W sumie mówiła szczerze. Ile by dała by ktoś na co dzień robił jej śniadanie. - A skąd wiesz, że sen był przyjemny?
- Pamiętam kobiece ciało drżące w moich ramionach, jej miękkie piersi… jej języczek na moim… ale nie pamiętam kim była ta kobieta.- mężczyzna skłamał ponownie zdając sobie sprawę, że Zofia nie odpuści. -Taak… to był przyjemny sen.
Zerknął znów tęsknie na biust Perki. I spytał.- A co tobie się śniło?
- Rzeczywiście brzmi przyjemnie. - Zosia przeciągnęła się, pozwalając by luźna koszula opięła się na jej nagich piersiach. - Ja nie miewam snów i gdy słyszę o takich, bardzo żałuję.
- A ja żałuję, że sen nie był rzeczywistością.- zaśmiał w odpowiedzi Patryk starając się stanąć tak, by ukryć reakcję na widok jaki prezentowała. Nie mógł zresztą oderwać od niej oczu.
- Wracając do tematu kawy i śniadania… to akurat mogę zrobić. Natomiast obiad… obawiam się, że od tego mam kucharza. - zażartował.- Sam raczej nic nie ugotuję.
Po czym palcem wskazał na zabawkę, która leżała od wczoraj.
- Zapomniałaś prezentu.
- Niestety mało kto obecnie gotuje. Czasem… - Wzięła wibrator i zaczęła się nim bawić, przesuwając palce po gładkiej powierzchni. - … to głupie, ale chyba gdybym spotkała faceta, który gotuje, wyszłabym za niego w ciemno.
- No to mam motywację żeby nauczyć się gotować. I nie wpuszczać cię do kuchni w moim ośrodku.- zażartował Patryk i wziąwszy patelnię zaczął wykładać boczek na talerz Perki, tuż obok jajek.
Zosia zaśmiała się.
- Myślę, że nie jestem odpowiednią motywacją. - Odłożyła wibrator na bok czując jak ślinka zbiera się jej w ustach. - A za takie śniadanie mogłabym ci się oddać. - rzuciła żartobliwym tonem i sięgnęła po sztućce.
- Uważaj… bo cię będę trzymać za słowo.- zaśmiał się Patryk wykładając boczek na kolejne talerze. Wpierw ten przeznaczony dla Jagody, a na koniec na własny.
- Nie wiem czemu uważasz, że byłabyś kiepską motywacją. Jesteś zjawiskowo piękna, zabawna, bezpruderyjna, zadziorna… same zalety. Pewnie nie jedyne. A i bym zapomniał. Umiesz gotować.
- Jestem włóczęgą, którego dom w każdej chwili może nie odpalić. - Perka zabrała się za jedzenie. - Nie spodziewałam się, że zadziorność może być zaletą. - Wyszczerzyła się do mężczyzny.
- W odpowiedniej oprawie… jest.- stwierdził z uśmiechem Patryk, a że zerkał na biust Perki, dziewczyna mogła się domyśleć o jakiej oprawie myślał… między innymi. Tęskne westchnienie jakie wydobyło się z jego ust chwilę później też pozwalała zgadnąć jego tok myślenia. Z pewnością lubieżny. Zabrał się jednak za posiłek.
- A czemu nie wpuścisz mnie do kuchni w swoim ośrodku? Czyżby był tam jakiś przystojny kucharz, na którego powinnam zapolować? - Mrugnęła do Patryka, kontynuując posiłek.
- Antonio Banderas to on nie jest. Ale jeśli nie przeszkadza ci różnica wieku, to ujdzie w tłoku. Za to gotuje bosko.- rzekł uczciwie mężczyzna.
Zosia zaśmiała się.
- Jeśli wigoru mu nie brakuje, to pewnie by mi nie przeszkadzała. - Odłożyła sztućce. - Było pyszne.
- Pod tym względem go nie testowałem. Więc nie wiem.- odparł Patryk, a w drzwiach do kuchni pojawiła się zaspana Jagoda, w białej koszuli… ledwo sięgającej do ud. Zaskoczona spojrzała na Patryka, dopiero po chwili przypominając sobie że on jest w ich domu, następnie odwróciła się gwałtownie i pognała do pokoju świecąc gołym tyłkiem ku zaskoczeniu mężczyzny i satysfakcji ich obojga.
- A mogłam ją zatrzymać. - Perka westchnęła, wsłuchując się w oddalające się kroki.- Odwiedzę cię dzisiaj to może sobie zerknę, kogo mi podsuwasz.
- No tak. Pojedziesz ze mną, czy pojawisz się później?- zapytał zaciekawiony Patryk przyglądając się Zofii, ale myślami pewnie przy kształtnym tyłeczku drugiej “kuzynki”.
- Uzgodniłabym to z Jagodą, w sumie ona tu gospodarzy. - Perka zasłoniła uśmiech kubkiem. Wystarczyła odrobina golizny i nagle zainteresowanie nią znikało… Patryk był uroczy. - Wolałabym tam pojechać wcześniej. Powinnam dzisiaj zrobić jeszcze kilka rzeczy, między innymi obiad.
- Możemy przywieźć obiad ode mnie.- uśmiechnął się Patryk znów skupiając wzrok na Zofii i dziewczyna miała wrażenie, że przez chwilę on rozbiera ją wzrokiem. Odetchnął w końcu głośno szepcząc do siebie.
- To nie będzie takie łatwe… jak sądziłem.
- Co nie będzie łatwe? - Zosia dopiła swoją kawę i spojrzała tęsknie na pełen kubek Jagody.
- Właściwe się zachowanie…- mruknął bardziej do siebie niż do niej Patryk zerkając całkiem w dół, na krocze swoich spodni. Potem zauważył zachowanie Zosi.
- Możesz sobie dolać, zrobiłem jej na zapas.
Perka prawie podskoczyła. Szybko podniosła się od stołu i podeszła do blatu gdzie stał termos, w którym spodziewała się odnaleźć zapasy kawy. Z radości aż kołysała biodrami, dolewając sobie czarnego płynu.
- Czemu chcesz się zachowywać właściwie? - Nalała sobie aż pod krawędź i pochyliła się by upić na tyle by bez trudu unieść kubek. Dopiero z nim obróciła się do Patryka. - Cieszy mnie, że opiekujesz się Jagodą. To sprawia, że jakoś mniej się martwię, ale… toż to ładna dziewczyna.
- I nieśmiała. I delikatna. I bardzo skryta.- dodał Patryk obserwując Zofię, każdy jej ruch. - I wolałbym jej nie zranić. Zresztą nie wiem nawet czy mnie lubi w ten sposób. W dodatku, co skomplikowało sprawę, ma kuzynkę równie gorącą jak ona sama. To jak z tym osłem … co ma w dwóch żłobach, siano i owies. I jedno kusi i drugie…
Upił kawy i zaśmiał się. - Wybacz… nie powinienem tego mówić. Obie jesteście bardzo… gorące. Ale ty sama powiedziałaś, że nie chcesz się ustatkować. A twoja kuzynka, nie chce chodzić na randki.
Perka podeszła do stołu, jednak nie wróciła na swoje miejsce. Stanęła tak jak poprzedniego wieczoru z piersiami tuż przy twarzy Patryka.
- To nadal nie tłumaczy, czemu chcesz zachowywać się “właściwie” cokolwiek by to miało znaczyć. Trochę osób spotkałam i jednak większość mężczyzn po prostu korzysta z okazji, a jak się nie da szukają gdzie indziej.
- Nie zamierzasz mi tego ułatwiać co?- westchnął Patryk nie mogąc odwrócić oczu od jej dekoltu. - A jeśli posadzę cię na stoliku i podciągnę spódnicę...zsunę majtki i zacznę się z tobą kochać? To by nie było właściwe… bo Jagoda mogłaby podejrzeć, a ty… niekoniecznie chcieć tego.
Zosia spojrzała w stronę drzwi. Ciekawe co by zrobiła Jagoda? Stanęła za progiem i zaczęła się dotykać nasłuchując? Chyba nie ośmieliłaby się dołączyć.
- Ciężko mi ocenić… nie mam majtek. - Rzuciła w zamyśleniu upijając łyk kawy.
- Nie ułatwiasz mi tego… prawda?- po chwili namysłu Patryk chwycił dłonią za materiał spódniczki i szarpnięciem zdarł nią w dół, odsłaniając w pełni jej zgrabne nocgi.
- Widzisz… też potrafię być zadziorny.- westchnął na ten widok.
Perka odstawiła kubek na stół i bez skrępowania spojrzała na mężczyznę z góry.
- Teraz jest mi trochę chłodno. - Oparła dłonie na biodrach, co przy stanie jej ubioru mogło wyglądać dość zabawnie. - Czy mógłbyś umieścić moją spódnicę z powrotem na jej miejscu?
Patryk odsunął krzesło wraz z sobą od tyłu i wstał przyglądając się dziewczynie jakby nie wiedział co zrobić. Chwycił dłońmi jej twarz i pocałował jej usta zachłannie i zaborczo.
Jagoda zaś znów pojawiła się w drzwiach, ale cofnęła się chowając za ich framugą.
Zosia założyła ręce na ramiona mężczyzny i przywarła swoim ciałem do jego. To było trochę dziwne jej nagie nogi ocierały się o jego dżinsy, jej koszula o jego nagi tors. Sytuacja sprawiła, że przerwała pocałunek i się zaśmiała.
- Tak potrafisz być zadziorny. - Przyznała, wpatrując się wprost w jego oczy.
- Tak potrafię…- szepnął mężczyzna chwytając za gołą pupę i sadzając Perkę na stole. Wodził palcami po jej udach całując jej szyję pochwyconej “ofary”. -... śniłaś mi się, bardzo wyuzdana, bardzo naga. Bardzo… uległa. A teraz… chodzisz bez majtek… i prowokujesz. I jak mam tu nie ulec?
- Nie mam wpływu na twoje sny. - Perka objęła go nogami i przyciągnęła do siebie. - A to, że jestem bez majtek to twoja wina.
- Jaka moja wina…? - mężczyzna szarpnął za koszulę rozrywając ją na piersi Zofii i tak odsłonięty biust zaczął całować, masować i pieścić.
- To była koszula Jagody. - Zosia zanurzyła palce we włosach Patryka i delikatnie zaczęła masować jego głowę. - Obudził mnie zapach boczku, a byłam potwornie głodna… nie chciało mi się szukać bielizny… więc to twoja wina.
- Masz rację.. nie masz powodu mieć majtek. Ale nie powinnaś… prowokować mnie…- jego usta wielbiły jej biust i kąsały szczyty. Był rozpalony, co czuła ocierając się łonem o jego podbrzusze. Namiocik robił się w nich wyraźniejszy z każdą chwilą.
- Czym cię sprowokowałam? - Perka puściła włosy mężczyzny i sięgnęła w dół do jego spodni. Po raz drugi rozpinanie ich szło dużo sprawniej.
- Pogaduszką o odpuszczeniu sobie kontroli. Podoba ci się jak się nie kontroluję?- mruczał w odpowiedzi Patryk bawiąc się biustem Perki, ugniatał i ściskał brutalnie. Nie był tą bestią z wczoraj… ale z pewnością nie był grzecznym chłopcem. I był twardy.. co Zosia poczuła pod palcami, gdy opadły mu spodnie i bokserki. A kątem oka widziała rozpaloną pożądaniem twarz Wilgi podglądającej ich podczas tych figli.
- Pytałam tylko czemu się kontrolujesz.. to dosyć rzadkie. - Zosia sięgnęła do jego męskości dłonią i powoli zaczęła wodzić po niej palcami. Po chwili dodała rozpalonym głosem - A twój brak kontroli… tak podoba mi się.
- Jestem odpowiedzialny za losy wszystkich moich pracowników. Za mój interes… nie mogę pozwolić sobie na niekontrolowanie… emocji…- rozmowa przychodziła mu z trudem. Dotyk Zofii rozpalał. Jego dłonie zsunęły się z piersi na biodra dziewczyny. Za to ustami zaczął wielbić jej biust.
- Widzisz… potrafisz ładnie odpowiedzieć. - Perka chwyciła pewniej jego męskość i zaczęła powoli przesuwać dłonią od nasady ku czubkowi i z powrotem. - A jednak zdarłeś ze mnie spódnicę.
- Zrobię więcej… -mruknął napierając na nią swym ciałem i orężem na jej kwiatuszek. - No i rozerwałem bluzkę… przepraszam.
Perka zabrała dłoń i objęła mężczyznę. Delikatnie poruszyła biodrami przesuwając się na stole, tak by jego męskość zanurzyła się w niej. - Będziesz to musiał jakoś wynagrodzić.
- Na razie samolubnie wykorzystuję… sytuację… kolację mogę… zrobić… nie tak smaczną… jak twoja. - jęknął i nagłym ruchem bioder wbił się w kochankę...Perka poczuła jego obecność w sobie w przeszywającym doznaniu. Kolejne ruchy bioder był równie szybkie i energiczne. Tak jak jego pocałunki na dekolcie rudowłosej. Nie był tak dziki jak bestia, która posiadła ją wczoraj… ale pojękująca od doznań Zofia nie była w stanie wyartykułować narzekań. Uniosła nogi, opierając je o biodra mężczyzny a sama oparła się o blat stołu. To było tak inne niż ostatnia noc ale jednak… to że Wilga gdzieś tam była.. robili to w kuchni… matko on był wszystkiego świadomy! Zadrżała na całym ciele, czując, że zaraz dojdzie.
- Mocniej. - Niemal wybłagała między jękami.
- To… nie odpowiedź… jakiej się spodzie...wałem.. - pochwycił mocniej za pośladki kochanki i docisnął Perkę do siebie, sprawiając że poczuła go mocniej i głębiej. Nie przestawał ruchów bioder, przyspieszając tempo i wtulając twarz w piersi kochanki, które to pieścił i całował. Dopiero przy tak ukrytym obliczu, Jagoda śmielej zerkała na kochającą się parkę z wypiekami na twarzy i… skąd ona wzięła szkicownik? Czy rysowała ich w tej pozie?
Nieśmiała.. delikatna… skryta…Cała Jagoda. Zosia chętnie by parsknęła ale teraz jej usta miały co innego do roboty. Krzyknęła głośno dochodząc, a jej nogi docinęły mężczyznę do jej bioder. Kilka gwałtownych ruchów później i jego rozkosz zalała bramę kobiecości Zosi.
- Lepiej… nie rozgłaszajmy tego co tu się stało. - szeptał Patryk łapiąc oddech.- To było bardzo przyjemne. Ale nie dawaj mi ułudy, że to się powtórzy każdego ranka, bo… możesz nie wypędzić mnie z domu kuzynki.- zakończył żartem. Wilga zaś się cichaczem ulotniła.
- Och zawsze jak się gdzieś pojawię i ktoś mnie przeleci rozpowiadam o tym w całej okolicy… czy oczekujesz, że zmienię swoje przyzwyczajenia? - Perka uśmiechnęła się i pogładziła jego włosy. - Jakiej odpowiedzi się spodziewałeś?
- Sam nie wiem… nie spodziewałem się w ogóle, że rozerwę ci ubranie… a za karę będę się kochał z tobą na stole.- zaśmiał się cicho Patryk i spojrzał w oczy Zofii. - Nie chcesz chyba bym spodziewał się tego powtórki każdego ranka. Koszule ci się skończą… albo Jagodzie.
- Tak… to nieekonomiczne. - Perka pocałowała go delikatnie w usta. - Będę musiała jadać nago.
- Przestań… bo… -zerknął na piersi czarownicy. Sięgnął do nich dłońmi i delikatnie ścisnął.-... wtedy ja nie przestanę cię dotykać.
Zerknął na drzwi do kuchni.
- Biedna Jagódka, chyba naprawdę ją przepłoszyliśmy.-
- Będziesz musiał jej to jakoś wynagrodzić. - Perka wyszczerzyła się. - Podarłeś jej koszulę, wziąłeś jej kuzynkę na jej stole w kuchni, a co najgorsze… śniadanie jej wystygło.
- Lepiej żeby się nie dowiedziała.- Patryk rzeczywiście się przestraszył tej wizji. Spojrzał znów na rudą kusicielkę.- Ale ...do licha… strasznie jesteś kusząca.
- I zdarłam sobie gardło dochodząc. - Perka sięgnęła po kawę nadal przyciskając go do siebie nogami. Upiła spory łyk uśmiechając się zalotnie. - Jeśli chciałeś by Jagoda się nie dowiedziała, trzeba było mnie zakneblować.
- Szlag…- westchnął cicho Patryk głaszcząc Zosię po policzku.- … To będę musiał ją przeprosić. Jakbym mógł to jej wynagrodzić?
Perka przyjrzała mu się krytycznie popijając kawę.
- Myślę że pozowanie do aktu byłoby całkiem niezłym wynagrodzeniem.
- Ona przecież nie chce mnie rysować. Czekaj... pozowanie do aktu? - to mężczyznę zaskoczyło. Przyglądał się podejrzliwie dziewczynie zastanawiając się zapewne skąd u niej taki pomysł.
- No wiesz.. taki obraz, albo rysunek.. albo cokolwiek, tylko że tematem jest człowiek… zazwyczaj goły… - Dopiła kawę i odstawiła kubek. - … zazwyczaj kobieta. Ale jesteś przystojny i ładnie zbudowany, myślę, że się nadajesz.
- No… ja mogę tak myśleć, ale Jagódka maluje pejzaże… konie… nie ludzi. Nie nagich ludzi. Kupowałem od niej obrazy. Wiem jakie sprzedaje.- dziwił się Patryk wodząc dłońmi po obejmujących go nogach dziewczyny.
Zosia parsknęła.
- Sam zauważyłeś, że jest nieśmiała. Wyobrażasz sobie że podeszłaby do kogokolwiek i powiedziała…. - Przysunęłą swoją twarz do twarzy Patryka. - Chcę cię namalować nago.
- No.. ale mogłaby powiedzieć, że chce mnie namalować… na początek.- mężczyzna nie był do końca przekonany.
Perka wzruszyła ramionami wiedząc, że za tym ruchem podążyły jej piersi.
- To moja propozycja… zawsze możesz wyjść z inną. - Niechętnie rozplątała nogi, uwalniając mężczyznę. - Według mnie by skorzystała…. i ja też.
- Pomyślę…- choć teraz krew odpływała mu od mózgu w dół na te widoki.
- Może ty jej poszukaj… ja w tej chwili nie byłbym w stanie spojrzeć jej w oczy. - mruczał, po czym zerknął na jej oblicze przyglądając się jej.- Wiesz dobrze… że następnym razem… trudniej będzie mi się powstrzymać? O ile w ogóle spróbuję.
Perka zsunęła się ze stołu i ujęła w dłoń jego powstającą znowu męskość.
- Takie miałam podejrzenie. - Uśmiechnęła się ściskając ją mocniej jednak nie tak by sprawić mu ból. - Mam iść czy masz ochotę na kolejną rundkę? - Mrugnęła do niego.
- Mam ochotę na więcej niż kolejną rundkę…- Patryk spojrzał w dół. - Zanim wstanie… cóż.. mamy jeszcze wibrator.
Zosia stanęła na palcach i pocałowała mężczyznę w usta.
- Poszukam jej, a ty się ogarnij i może podgrzej to śniadanie. - Puściła jego męskość i przeciągnęła się czując jak wypływają z niej Patrykowe wytwory. Zaśmiała się i starła nieco z uda. - Chyba też powinnam się ogarnąć.
Dłoń Patryka wylądowała na jej głowie i potargała jej włosy.
- Jak tak ciągle będziesz mnie prowokowała, to mogę po prostu zdusić twoje protesty pocałunkami i nie przejmować się twoimi planami. Acz.. nie dziś.
Perka wydostała się spod dłoni Patryka i ruszyła w stronę drzwi mocno kołysząc przy tym biodrami. Obejrzała się dopiero stojąc w progu.
- A co jeśli mam na to ochotę? - Spytała z całkiem poważną miną.
- To się… doigrasz… jak tylko.. zsunę spodnie ze stóp.- odgryzł się Patryk rzeczywiście je zdejmując, a Jagoda spanikowała zerkając na “kuzynkę”, po czym na paluszkach zaczęła uciekać. Jedyna obecnie ubrana całkowicie osoba w tym budynku, zmykała z podkulonym ogonem.
Perka jednak nie zamierzała ani jednemu ani drugiemu ułatwiać roboty.
- Jagódka nie uciekaj. - Powiedziała słodko i ruszyła korytarzem za swoją kuzynką. Dla malarki to było jednak zbyt wiele, zbyt szybko. I dlatego uciekła do ich pokoju. A nagusieńki Patryk dopadł kochankę od tyłu, jedną dłonią chwytając ją za pierś, drugą bezczelnie sięgając między uda… i całując po szyi zaciągał tyłem do łazienki.
- Mówiłeś, że nie dziś… - Perka prawie wymruczała te słowa. Nie była w stanie stawiać oporu. - Miałam porozmawiać z Jagodą.
- Sprowokowałaś mnie do zmiany zdania.- kąsał jej szyję i muskał językiem, sięgał palcami do łona i zanurzając palce w jej kwiatuszku. Twarde i duże palce. Nie był tym kochankiem z wczoraj… ale delikatny też nie był. A co najważniejsze czuła pobudzoną “męską dumę” ocierającą się między jej pośladkami.
- Och… czym tym razem? - Perka otarła się o mężczyznę pupą.
- Całą sobą… A skoro.. jesteśmy … w łazience, to… mogę… cię nawilżyć tam… jeśli lubisz taki seks.- rzekł cicho Patryk wykonując sugestywne ruchy biodrami i sprawiając, że ognistowłosa poczuła ruch jego męskości między pośladkami.
- I to mówi mężczyzna, w którego związkach nie było pikanterii? - Obejrzała się na kochanka. Wizja jednak już zawładnęła jej ciałem, wprawiając je w delikatne drżenie. - Tak… lubię taki seks, ale dawno… - Przygryzła wargę i nie będąc pewną co powinna zrobić.
- Wolisz bym nawilżył bramę… czy kluczyk?- Patryk zamknął ich w łazience i puścił dziewczynę, po to by przeszukać szafkę nad umywalką w poszukiwaniu wazeliny.
- Wierz mi...to był szczyt pikanterii… i kończył się na łóżku. Stół kuchenny był dla mnie nowością.- dodał w ramach rozładowania napięcia.
- Bramę… - Perka odezwała się cicho przyglądając mu się. - Ja mogę nawilżyć kluczyk.
- To dobrze… bo znalazłem wazelinę. Dość duże pudełko. Zaczynamy od bramy czy kluczyka?- zapytał z łobuzerskim uśmiechem Patryk.
- Kluczyka. - Perka podeszła do mężczyzny i odkręciła trzymany przez niego pojemniczek. Powoli nabrała sporo wazeliny na palce. - Czyli… jeśli robi się to poza łóżkiem to jest więcej pikanterii?
Przyklęknęła przed mężczyzną.
- Ubrudziłeś się. - Powoli polizała jego męskość, tak jak wczoraj instruktażowała Wilgę.
- Z pewnością, poza łóżkiem… jest to nowość. Nie miałem zbyt fantazyjnego życia łóżkowego tutaj.- wyjaśnił Patryk głaszcząc kochankę po głowie. Drżał na całym ciele, a co najważniejsze, jego duma odzyskiwała wigor pod czułą pieszczotą języka Perki. Twarda, długa… przyjemna, o czym przekonała się i wczoraj i dziś.
- Tutaj nie, a gdzie indziej? - Spojrzała na niego z zaciekawieniem, po czym powoli wzięła go do ust.
- Tutaj… gdzie indziej nie byłem dość długo i nie działo się to tak szybko jak z tobą. Tutaj kobiety mają prostą fantazję. - obejmując smakowity kąsek Zofia czuła wargami i językiem to wiele obiecujące, twarde pożądanie kochanka. I wiedziała, że się myli. Przypuszczała że sprzedawczyni taką pozbawioną fantazji kobietą nie jest. Choć z racji wieku Patryk nie zwrócił na nią uwagi. Ale spostrzegawczy to on nie był. Co wcale wadą nie było w tej sytuacji.
Ssąc delikatnie czubek męskiego oręża, Zofia powoli zaczęła nakładać na nie wazelinę. Szcxupłymi palcami pieściła przy tym męskość kochnka by w końcu uwlnić ją z ust i nałożyć nawilżacz na najwrażliwsze miejsce.
- Myślę. - Szepnęła rozpalonym głosem. - że zaskoczyła by cię twoja własna okolica.
- Na razie zaskakujesz mnie ty. I to bardzo… - szepnął w odpowiedzi Patryk głaszcząc Zosię po dziko wijących się puklach.
Perka wstała z klęczek, pozwalając by po drodze nawilżony oręż przesunął się między jej piersiami.
- A czym takim cię zaskakuję? - Spytała wpatrując się w oczy Patryka.
- Odwagą, śmiałością, bezpruderyjnością…- zaczął wyliczać mężczyzna i dodał z uśmiechem. - Jesteś zjawiskowo śliczna, ale na pierwszy rzut oka nie wydajesz się być femme fatale. A przecież nią jesteś.
- Gdy jest się w trasie ciężko bawić się w podchody… szczególnie gdy ma się takie libido jak ja. - Mrugnęła do Patryka i odwróciła się do niego tyłem. - I… nie uważam siebie za femme fatale.
- Kobieta wyzwolona? Nie wiem jakie określenie… by pasowało.- zgodził się z nią Patryk. Jego pokryte wazeliną palce wyślizgnęły się do norki wyuzdanych zabaw. Twarde i dość długie… zapowiadające to co ma nastąpić. Patryk miał wprawę poruszając nimi szybko i rozprowadzając krem w intymnym miejscu. Przy okazji całował i lizał pośladki Zosi.
- Widać miałem dotąd pecha, że nie natknąłem się na takie zjawisko jak ty. - mruczał.
- Zazwyczaj słyszę... mniej przychylne opinie… określenia - Perka zaczęła drżeć na całym ciele. Jej mięśnie na początku starały się stawiać opór ale szybko ustąpiły pod wpływem sprawnych paluszków. Czarownica czując jak miękną jej kolana rozejrzała się szukając jakiejś podpory. - … nie powiedziałabym, że brak ci… doświadczenia.
- Zapewne od starych zasuszonych dewotek, albo zazdrośnic. - odparł ze śmiechem Patryk, poruszając palcami powoli i stanowczo. Ślizgały się w niej będąc zadatkiem tego co ją czekało. A oprzeć się mogła albo o umywalkę, albo o kafelki ściany.
- Miałem wymagającą nauczycielkę w tej kwestii. Miała też inne wymagania których spełnić się już nie mogłem. - Patryk poruszył przy okazji kwestię owej “ nauczycielki “.
Perka oparła dłonie na kafelkach wypinając się w stronę mężczyzny.
- T..tak? A jakie to były wymagania? - Wymruczała delikatnie poruszając przy tym biodrami.
- Jeszcze większego…- zażartował Patryk, po czym dodał poważniej. - Mieszkania w Warszawie. I bibek tam i znajomości wśród celebrytów. A ja nie mogłem przecież zostawić ośrodka. -
Palce wysunęły się i kochanek dał klapsa w pupę Zosieńki.
- Gotowa?- zapytał wstając.
- Nie sypiałeś przypadkiem z moją mamą? Brzmi potwornie znajomo. - Perka także pokusiła się na żartobliwy ton choć nawet on nie był w stanie zamaskować drżenia jej głosu. - Bardziej gotowa nie będę.
- Wątpię… żebym miał tyle szczęścia w życiu. - zaśmiał się Patryk, a jego dłonie zacisnęły się na jej biodrach niczym kleszcze. Mając ją unieruchomioną powoli zaczął podbój, a mimo wazeliny Zosia czuła opór jaki jej ciało stawiało intruzowi. I cudowną jego obecność w sobie.
- Powiedz… kiedy przyspieszyć. Ciaśniutka jesteś. - wyszeptał z trudem.
Perka walczyła ze swoim ciałem. Z trudem łapała oddech starając się rozluźnić, a złośliwe kolana z całych sił starały się ugiąć.
- Mówiłam, że… dawno… - Ni to powiedziała ni wyjęczała starając się skupić myśli na czymś innym niż rozkosz promieniująca od pośladków.
- To… nie był… zarzut…- wydyszał kochanek dociskając biodra do ciała rudowłosej.Trzymał ją mocno, nie dając jej się osunąć mimo drżących kolan.
- Uwaga… zaczynam…- szepnął i jego biodra weszły w powolne kołysanie. Wysuwanie i wsuwanie, każdy ruch wywoływał drżenie. Tempo było powolne, ale wywołująca perwersyjną przyjemność obecność kochanka rekompensowała to… na razie.
Czarownica oparła czoło na chłodnych kafelkach. Z jej ust przy każdym najmniejszym ruchu wyrywał się słodki jęk niosący się echem po łazience. Wszystkie jej myśli ogniskowały się na tym ciasnym przejściu gdzieś tam z tyłu, przez co miała wrażenie jakby Patryk nie wypełniał jej tyłka, ale dobijał się niemal do szyi. Nie była pewna ile czasu minęło nim któreś z kolei wejście odbyło się gładko nie rozrywając jej ciała.
- Szyyybciej. - Wydusiła z siebie między jękami opierając się policzkiem o ścianę.
To było jak ostroga dla rumaka. Dłonie zacisnęły się mocniej, a ruchy bioder nabrały tempa i siły. Tej zwierzęcej dzikości, której smakowała wczoraj. Raz po raz napierał na kochankę całym ciałem wprawiając jej piersi w coraz szybsze kołysanie. Rytm ich ruchów przybierał na prędkości.
Jęki Perki przerodziły się w jeden ciągły okrzyk rozkoszy. Paznokciami drapała kafelki jakby to choć odrobinę mogło rozładować napięcie. Z każdym uderzeniem miała wrażenie, że jej ciało eksploduje, jednak złośliwe trwało w tym stanie doprowadzając jej głowę do szaleństwa.
- Mocniej… Patryk.. - Nie poznawała swoje głosu, był zachrypnięty potwornie rozpalony. - Błagam mocniej.
- Dzika…- było to jedyne słowo co zdołało mu się wyrwać z ust między głośnymi oddechami. Ale to zrobił o co prosiła. Całkowicie porzucił opory i brutalnie podbijał jej tyłeczek zwiększając tempo ruchów bioder. Piersi bujały się energicznie, ciało Zosi protestowało igiełkami bólu, a co więcej...dostała klapsa! Mocnego, głośnego siarczystego klapsa. Jakby władcza obecność dumy kochanka rozpychająca się bezlitośnie tam gdzie być nie powinna nie wystarczała. Co więcej, zaczynała pęcznieć od wzbierającego w niej trybutu dla kochanki, lecz Patryk… nie zwalniał tempa.
- Ttak… - Wymruczała nim jej ciałem targnął spazm. Sama wyszła biodrami kochankowi naprzeciw czując jak jej ciałko delikatnie pęka przy tym ruchu. Jednak głowa nie czuła bólu był tylko on. Długi.. gruby.. wypełniający jej każdą szczelinę.
Mocniej, szybciej, gwałtowniej… żadne słowo nie mogło wyjść z ich ust, tylko krzyki i jęki. Ciało Perki drżało, kolejne mocne klapsy tylko rozgrzewały jej obolałą pupę. Skórę rosił pot, aż w końcu wszystko się zakończyło. Eksplozją kochanka między pośladkami i cudownym tsunami rozkoszy przechodzącym w gardle Zosi w zwierzęcy niemal skowyt. Dziewczynie zakręciło się w głowie. Gdyby Patryk jej nie trzymał osunęłaby się na podłogę.
Perka miała otwarte oczy ale nic nie widziała. Z całych sił starała się przytrzymać ale rozmazana plama jaką stały się kafelki nie dawała jej oparcia. Z trudem łapała oddech czując jak ból krótkimi przebłyskami stara się przebić przez rozkosz, która zawładnęła jej ciałem.
Patryk powoli i ostrożnie opuścił ciało kochanki, a potem przytulił ją do siebie siadając wraz z nią na podłodze łazienki. Obejmując w pasie ramionami dyszał głośno też próbując złapać oddech.
Zosia wtuliła się w niego czując jak ciepło rozgrzanego, męskiego ciała pomaga jej wrócić do rzeczywistości. Delikatny na razie ból między pośladkami zapowiadał poważne problemy z siadaniem… chyba odrobinę przesadziła. Tylko czemu miała z tego tyle radochy.
- Mój ty ogierze. - Powiedziała cicho wspominając ich rozmowę z ostatniego wieczora.
- Mam stajnię. Uważaj żebym nie wpadł na pomysł wykorzystania jej w bardziej kreatywny sposób. - odgryzł się mężczyzna i spytał. - Krótki prysznic i wychodzimy?
- Brzmi dobrze. - Nie sprecyzowała czy ma na myśli prysznic czy wykorzystanie stajni. W sumie podobały się jej oba pomysły. - Ale… chyba nie stanę na własnych nogach.
- Pomogę ci.- rzekł Patryk i pomógł wstać. A kilkanaście minut później wyszli z łazienki. On goły, ona w rozerwanej koszuli. Ruszyli do kuchni po swoją garderobę, ale zatrzymali się przy drzwiach.
Jagoda jadła śniadanie jak gdyby nic, a choć Zosia nie miała problemów z wejściem do kuchni tak jak była ubrana, to Patryk dał dyla kierując się do swojego pokoju.
Perka podeszła do stołu i wzięła kubek z niedopitą kawą Patryka. Przez chwilę przyglądała się gospodyni starając się ocenić jej nastrój. Nie siadała… to nie byłby rozsądny pomysł.
- Czemu uciekłaś?
Jagoda posłyszawszy to pytanie zamilkła rozważając odpowiedź. I dając czas kochance na przyjrzenie się jej strojowi. Białej koszulce z zawiązanym na szyi krawatem, kraciastej spódniczce, białym podkolanówkom i czarnym pantofelkom. Oraz czarnemu warkoczowi… odstępstwie od jej zwyczajowej fryzury. Wizerunek grzecznej uczennicy… psuły detale. Biała bluzeczka była półprzeźroczysta ujawniając ciemny zarys stanika. A spódniczka była na pół uda. Strój sugerował frywolny nastrój. Mina zaś… Jagoda nie była zła.
- Nie mogłam… czułabym się niezręcznie przyłapana na podglądaniu.- pogroziła żartobliwie palcem Perce. - A i ty powinnaś wiedzieć, że co za dużo to niezdrowo. Może i Patryk jest bardziej wyrozumiały, ale lepiej mu nie mówić co “kuzynki” wyprawiają, gdy on śpi. Przynajmniej nie od razu.
Perka przyklęknęła obok kochanki i starając się trzymać pupę w powietrzu oparła rozpaloną nadal głowę na jej kolanach.
- Wyglądałoby jakbyś przyszła a nie podglądała. - Powiedziała cicho pozwalając by jej oddech łaskotał kolana Jagody. - Nic mu nie planowałam mówić.
- Byliście goli i… jak ja miałam na to zareagować, poza czerwieniem się jak burak? Spanikowałam. - Jagoda pogłaskała rudowłosą czarownicę po włosach. - A potem słyszałam was z łazienki. Wiesz, że mam na ciebie ochotę, ale Patryk bardzo cię wymęczył tam. Aaaa i myślałam jak mogę pomóc z Leszym. Chyba wiem jak go znaleźć.
Perka uśmiechnęła się i pocałowała nogę Jagody.
- Odrobinkę wymęczył. Pogadałabym o tym jak wyjdzie… choć powinnam pojechać zobaczyć te konie. - Zamyśliła się przesuwając palcami po krawędzi podkolanówki. - Matka też nieco mi powiedziała… Dziś jest równonoc. Obiecałam ci coś.
- Sabat? - zadrżała lekko Jagoda i mimowolnie rozchyliła nogi. - Jeśli jedziesz z Patrykiem do jego ośrodka, to pokażę ci jak wrócisz. Jeśli sama, to pokażę jak on wyjedzie. Ja zostanę w domu.
- Tak… może powinnyśmy się wybrać. Tylko trzeba będzie powiedzieć Patrykowi, że wyjeżdżamy na noc. - Dłoń Perki wsunęła się pod spódnicę Jagody podczas gdy ona rozważała różne opcje. - Chyba pojadę sama, powinnyśmy się tym jak najszybciej zająć, a i szybciej będę mogła wrócić. Tylko… jak ja siądę za kółkiem.
- Co się… stało? - zapytała jedną dłonią ugniatając swą pierś przez bluzkę, podczas gdy palce Perki dotarły do koronkowej bariery majteczek. Jako, że Jagoda nie miała takiej bielizny, Zosia uznała iż pożyczyła jej własną. Były wszak podobnej budowy ciała, choć pewnie pupa i piersi malarki były mocniej opinane przez jej bieliznę. Wszak okularnica była deczko wyższa od niej.
Perka przymknęła oczy przesuwając palcami po koronce.
- To te różowe? - Spytała natrafiając na niewielką kokardkę. - Pozwoliłam Patrykowi wsunąć coś więcej niż paluszek.. a potem już słyszałaś. Chyba powinnam użyć tam maści bo potwornie piecze. - Z przymkniętymi oczami zaczęła drażnić kobiecość Wilgi przez koronkową bieliznę.
- Tak… różowe… - jęknęła Wilga wijąc się na krześle. Zamruczała zmysłowo. - Teraz… mam ochotę sama użyć twojego prezentu na tobie tak jak Patryk zrobił ze swoim.
Jej biodra same napierały na pieszczącą je dłoń, gdy mruczała. - Możemy pojechać do mamy. Powiem Patrykowi że zadzwoniła i będziemy miały wymówkę. Na sabacie możemy… znaleźć sojuszniczki… do walki z Leszym. Tak?
- Też mam ochotę go użyć…. - Perka naparła palcami na majteczki Wilgi, sprawiając że te zagłębiły się między pośladkami. Wciąż trzymając głowę na kolanach kochanki, spojrzała w stronę drzwi upewniając się czy nie stoi tam Patryk. - To niewykluczone ale… chciałabym przede wszystkim byś to zobaczyła… doświadczyła.
Wyprostowała się by spojrzeć w oczy Jagodzie.
- Pożegnajmy się ładnie i spróbuję ci wynagrodzić porwaną koszulkę, co ty na to? Omówimy nieco rzeczy i pojadę pobawić się w weterynarza. - Uśmiechnęła się do okularnicy powracając do drażnienia jej kwiatuszka.
- A twoja pupa? Nie chcę by cię bolało.- malarka drżała pod pieszczota kochanki mocząc majteczki coraz bardziej. - No i nie wiem… jak się zachować przy Patryku. Udawać że nic nie zauważyłam… już nie mogę.
- Tak żebyś czuła się z tym dobrze. - Perka odgarnęła majteczki na bok i powoli wsunęła palec w kobiecość kochanki. - Ja bym pozwoliła by spróbował się udobruchać… nie miałabyś ochoty namalować jego aktu?
- Nie maluję portretów i aktów. Boję się ataku… w trakcie. - wyjaśniła rozpalonym pożądaniem głosem ugniatając swój biust przez ubranie.
- Będę obok… tak jak w nocy. A mówiłaś, że malowałaś takie rzeczy na studiach. - Palec Perki zaczął się powoli poruszać wsuwając i wysuwając. - Więc… może warto spróbować.
- Wtedy… ataki… zaczęły się nasilać. Nie skończyłam… studiów, mama wykorzys…- cichutko jęknęła czując zabawy kochanki. - uroki i znajo...mości. Załatwiła mi dyplom. Zrobię jednak co zechcesz… tylko użyj ust.
- Zaraz może przyjść… - Perka nachyliła się i pocałowała przez majteczki kobiecość Wilgi. - Wytrzymasz chwilkę?
- Tttak…- zgodziła się Jagoda i pogłaskała rudowłosą po głowie. - Rozzpaliłam… cię tym… strojem? Zwykle ttak nie ubieram się.
- A powinnaś - Perka niechętnie wstała z klęczek, czując jak jej ciało protestuje przy każdym ruchu. Ostrożnie potarła zaczerwieniony tyłek. - Pójdę i się ubiorę. A co do Patryka… nie chce cię w tym zakresie do niczego zmuszać.
- Może znajdziemy kogoś obcego wpierw? Jakąś czarownicę może? Nie chcę mieć ataku, przy nim lub kimkolwiek innym kogo znam. - wyjaśniła cicho Wilga zerkając na oblicze Zosi.
- Jasne. - Perka nachyliła się i pocałowała Jagodę w usta. - To co? Za chwilkę wracam?
- Tak. - uśmiechnęła się Jagoda poprawiając spódniczkę.
Zosia mrugnęła do dziewczyny i rozczochrała delikatnie, starannie ułożone włosy. Mocno rozchybotanym krokiem ruszyła w kierunku swojego pokoju.
Pielęgnacja ciała i dobieranie stroju. To były sprawy którymi musiała zająć się Zofia. Poranek wszak zaczął się wyjątkowo intensywnie burząc status quo, który zachowały dzięki miksturze z karafki. Ale Zofia nie narzekała. Przekonała się że mikstura działa, a Patryk będzie przyjemnym dodatkiem do pozostałych atrakcji tej posiadłości. A propo Patryka… mężczyzna właśnie otworzył drzwi do jej pokoju zerkając ciekawsko do środka.
Perka spojrzała na niego lekko zaskoczona, przerywając przekopywanie stosu ubrań na łóżku. Była w samej bieliźnie, różowej dobranej do tego co pożyczyła od niej Jagoda.
- Co tu robisz? - Spytała, biorąc długo poszukiwany sweterek z głębokim dekoltem.
- Umiesz wywierać niezatarte wrażenie. - skomentował Patryk wodząc wzrokiem po ciele dziewczyny. Po czym dodał. - Przyszedłem się pożegnać i… może skraść buziaka, jeśli to nie zaszkodzi naszej dziwnej relacji.
Zosia podeszła do mężczyzny wciągając przez głowę sweter.
- Wejdziesz? - Zatrzymała się o krok od drzwi, robiąc mężczyźnie miejsce.
- Na moment. Muszę już jechać w sumie. - Patryk wszedł do środka powoli.
Perka zamknęła za nim drzwi.
- Obgadamy tu kilka rzeczy z Jagodą i ogarniemy mieszkanie po naszym szaleństwie, a potem przyjechałabym do ciebie obejrzeć te zwierzątka, dobrze? - Przysunęła się do mężczyzny, tak że ich ciała się zetknęły.
- Moi ludzie już wiedzą o twojej wizycie. Pobierasz stawki takie jak inni weterynarze? - zapytał Patryk nie mogąc oderwać wzroku od dekoltu jej swetra, a dłoni… trzymał przy sobie, acz wydawało się, że nie wie co z nimi zrobić.
- Czasem nic nie biorę, jeśli na przykład ktoś zapewnia mi nocleg i posiłek, albo po prostu nie ma kasy. - Zosia delikatnie sięgnęła do jego dłoni i ułożyła je na swoich biodrach. - Ale jak odpalisz mi standardową stawkę to może odkupię koszulkę Jagodzie.
- Jak poradzisz sobie z ogierem… - jego dłonie zeszły na pupę zaciskając się na niej i dociskając ciało Zosi do jego torsu.
- Tym w stajni. - sprecyzował pospiesznie. - zapłacę nawet podwójnie. Miejscowi nie mogą nic poradzić. A Jagoda… nie jest swoją babką.
- Zrobię co w mojej mocy. - Perka uśmiechnęła się i stanęła na palcach by pocałować mężczyznę. Usta Patryka przylgnęły zaborczo do warg kobiety, dłonie zacisnęły zachłannie na pośladkach obiecując Perce namiętne chwile, gdyby był na nie czas. Zosia odchyliła się przerywając pocałunek.
- Przyjadę niebawem. I kto wie może jak szybko skończę Pan na włościach znajdzie chwilę by pokazać mi obejście. - Mrugnęła do niego i stanęła na całych stopach.
- Dobrze, jeśli znajdę czas. Jeśli nie… zakradnę się do twojej sypialni dziś wieczorem. - rzekł pół żartem, pół serio.
- Chyba wyjedziemy na noc. - Perka przesunęła dłonią po policzku mężczyzny. - Dzwoniła podobno mama Jagody. - Uśmiechnęła się niewinnie. - Więc jeśli nie znajdziesz czasu, cóż… czeka cię odrobinę dłuższy post.
- Wiesz dobrze, że to nie motywuje mnie do oprowadzania cię po moich włościach, a… od razu zgarnięcia cię i zaciągnięcia do łóżka. Albo w jakiś stóg siana. Jest ci z tym faktem, wygodnie? - zapytał Patryk patrząc jej w oczy.
Zosia zaśmiała się.
- Obawiam się, że moja wygoda będzie zależeć od tego czy trafi na łóżko czy też na stóg siana. - Spojrzała na niego roziskrzonym wzrokiem.
-Dobrze. To dajcie mi znać co i jak przed wieczorem. - mężczyzna puścił kochankę i ruszył do wyjścia z pokoju Wilgi.
- Zdzwonimy się. - Perka odprowadziła go wzrokiem, krzyżując ręce na piersi. Jak na poranne groźby, całkiem nieźle szło mu panowanie nad sobą. Poczekała aż drzwi zamkną się za mężczyzną i niechętnie powróciła wzrokiem do sterty ciuchów. - To jeszcze jakieś spodnie…

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 29-06-2018, 20:45   #12
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Po ubraniu się czarownica mogła wreszcie poszukać kochanki. Wilga czekała na nią tam, gdzie Zosia widziała ją ostatnio. Przy stole w kuchni, świadku wielu wyuzdanych zabaw. Jagoda przygotowała niedużą papierową torbę i talerzyk wypełniony wodą. Jeśli to miała być gra wstępna, to… Zofii przyjdzie nauczyć się czegoś nowego.
- Nie jestem pewna czy jestem tak brzydka, że założysz mi torbę na głowę czy też po zabawach z Patrykiem chcesz mnie utopić w talerzu. - Uśmiechnięta podeszła do kochanki spoglądając z zaciekawieniem na przygotowane rekwizyty.
- Nie jestem tak dobra jak ty z duchami, eliksirami czy leczeniem, ale… znam kilka sztuczek . - wysypała z torby świeże sosnowe igiełki na dłoń i mamroczą po słowiańsku prośbę do Swarenwita wsypała igiełki do miski. Te unosiły się bezwładnie na wodzie,do czasu aż Wilga mruknęła.
- Pokażcie mi mędrne igiełki, gdzie są moje widełki, co nimi spożywam potrawy.
Po tych słowach igły zbliżały się do siebie tworząc razem grot strzały unoszący się na wodzie. I wskazujący na kredens ze sztućcami.
- Niesamowite. - Zosia oparła się łokciami o stół przyglądając się unoszącym się na wodzie igiełkom. - Mama powiedziała, że jeśli Leszy oszalał… nie ocalimy go. Ktoś go otruł skazując na powolną śmierć. Jedyne co mogłoby jakoś pomóc to zabicie go i skrócenie jego męczarni. Tyle że… zasugerowała użycie pioruna.
- Boski ogień, pewnie święty też by pomógł. - zamyśliła się Jagoda zerkając na kochankę i jej strój. Poprawiła spódniczkę dłonią mówiąc. - Mam pewne podejrzenia, ale wpierw to… Ja nigdy nie korzystałam z tej sztuczki poza domem i szukania zagubionych rzeczy. Teoretycznie mogę jednak znaleźć wszystko o czym wiem, że istnieje. I tu pojawia się kolejny problem.
- Jaki? - Perka opuściła wzrok na spódniczkę Jagody. Kusiło ją by tam sięgnąć ale nie chciała przerywać czarownicy.
Wilga pochwyciła dłoń Zosi i pociągnęła ją za sobą. Do swojej pracowni. Ściskała mocno dłoń Perki, niemal boleśnie. I wydawała że się boi. Stanęły razem przed jedyną sztalugą, która była zakryta kocem. Malarka odgarnęła koc odsłaniając przygarbioną sylwetkę trzymającą pokręcony kostur w dłoni. Szczegółów było tu jak na lekarstwo. Szkic był ledwie rozpoczęty, ale… o ile inne wizje były dla Perki jedynie rysunkami, ten budził grozę. Choć szkic nie miał twarzy i oczu, to rudowłosa czuła czerwone mściwe ślepia wpatrujące się w nią.
- Czemu akurat ten szkic jest problemem? - Perka z przyjemnością oderwała wzrok od pracy skupiając go na czymś przyjemniejszym, trafiło na prześwitującą koszulę Jagody.
- Bo jest przyczyną najgorszych moich ataków. Bo to co jest na nim, jest potężne i nadchodzi i… - blada na twarzy malarka spojrzała wprost na Zofię. - I myślę, że mogło śmiertelnie zatruć Leszego.
Z wyraźną ulgą zasłoniła szkic.
Perka przesunęła dłonią po kocu. Niemal widziała jak dziwna istota przygląda się jej przez gruby materiał.
- Tym bardziej szybko zajmijmy się Leszym, jeszcze tego brakuje byśmy miały na głowie oszalałego Borowego i to coś. - Uśmiechnęła się do Jagody czując jednak, że słabo jej to wyszło. - Pojedziemy na sabat, spytamy inne czy słyszały o podobnych zjawiskach… może któraś będzie wiedziała coś więcej o tym czymś.
- Możemy, a teraz… zacznij mi wynagradzać puste łóżko o poranku.- mruknęła zalotnie -Jagoda odsuwając się od Zosi i chowając za jedną ze sztalug. - Czy to, że rano kochałaś się z Patrykiem, oznacza koniec wspólnych nocy we troje?
- To tylko mężczyzna. - Perka ruszyła za kochanką, ciekawa czy ta spróbuje od niej uciekać. - Jeśli tylko będziesz miała na niego ochotę zrobimy wszystko byś mogła ją zaspokoić.
- Mam problem, bo nie jestem taka śmiała jak ty…- odparła Jagoda chwytając za swoją spódniczkę i unosząc ją do góry. Odsłoniwszy majteczki rzekła zmysłowo.
- Spełnij swoją obietnicę Perko, a ja postaram się spełnić moją.
Zosia zdjęła przez głowę sweterek pokazując Jagodzie stanik pasujący do jej majteczek, po czym rzuciła go na jedną ze sztalug.
- Tutaj? - Spytała podchodząc do kochanki i obejmując ją w pasie.
- Może lepiej nie. U mnie w sypialni? - zaproponowała Jagoda chwytając palcami swój warkocz i łaskocząc końcówką skórę piersi rudowłosej.
- Jak sobie moja gospodyni życzy. - Perka pocałowała Wilgę gorąco, przyciskając ją mocno do siebie. To było takie inne. Jagoda była jedynie odrobinę wyższa, miała o tyle delikatniejsze wargi od Patryka no i… ścisnęła przez koszulkę pierś czarnowłosej czarownicy. Gdy zabrakło im tchu, chwyciła kochankę za dłoń i zgarniając swój sweter ruszyła w kierunku sypialni gospodyni.

W pokoju od razu pociągnęła dziewczynę w stronę łóżka i tuż przy nim ściągnęła z niej spódnicę.
- Przeszkadza ci brak śmiałości? - Perka popchnęła Wilgę delikatnie na łóżko tak by ta na nim usiadła. - Mogę ci pomóc ją w sobie odnaleźć… przynajmniej mogę spróbować. - Zosia klęknęła między nogami Jagody, rozchylając je mocniej swymi dłońmi. - Jeśli tego pragniesz pomogę ci zdobyć Patryka… ja… chyba i tak nie nadaję się to jakichś związków. -
Nachyliła się i pocałowała przez koronkę majteczek kobiecość Wilgi. Potem jeszcze raz i jeszcze. Czasami delikatnie chwytała koronkę zębami, naciągając ją nieco, po czym wracała do delikatnych pocałunków.
- Nie wiem… chyba nie… jestem śmielsza z tobą. Mogę… zrobić z nim to co ty, jeśli ty będziesz… ze mną. -malarka drżała wyraźnie pobudzona i rozchylała szerzej nogi poddając się pieszczocie. Spoglądała łakomie na ciało Zosi uśmiechając się.
- Chcesz mi pomóc w konkurowaniu z tobą o zainteresowanie Patryka?
Zaśmiała się cicho z tego konceptu. - Mam wrażenie, że bardziej konkuruję z nim o ciebie… jeśli już.
- Nie wiem po co mielibyście o mnie konkurować. - Perka chwyciła majteczki i robiąc z nich cienki paseczek, wcisnęła pomiędzy płatki Jagody. Powróciła do pocałunków, ciesząc się dotykiem skóry kochanki pod swoimi wargami.
- Mmmmmrr… miałabym kilka powodów…- zamruczała coraz bardziej rozpalona malarka, zerkając w dół napierała biodrami na pieszczącą ją kochankę. Oddech Jagody przyspieszał.
- Lubię Patryka… jest przystojny i szarmancki i opiekuńczy… bardzo… go lubię… ale… nie chcę się wiązać z nim. Nie chcę… tłumaczyć komuś… co mi jest. - wydusiła z siebie naprężając ciało.- Nie mogę z nim. Bo on tu zostaje… a ja też... chyba.
- Chyba? - Perka dmuchnęła na kobiecość Wilgi i wsunęła dłonie pod pośladki dziewczyny, odnajdując krawędź majteczek.
- Nie wiem…- zamruczała Jagoda ściskając już w podnieceniu swój biust przed koszulę. Zerkała w dół dodając.- … żadna ze mnie czarownica. Równie dobrze mogłabym wziąć z ciebie przykład.
Perka zsunęła majteczki z dziewczyny i rzuciła je na łóżko. Przysunęła się znów tak, by muskać wargami kobiecość Jagody.
- Wiesz… ja po prostu nie mam się gdzie podziać, a i zioła tak łatwiej znaleźć. - Szeptała, dotykając ustami kwiatu Wilgi.
- Możesz się podziać tutaj…- rzekła poważnym tonem Jagoda rozkoszując się pieszczotami, wyraźnie pobudzona i mokra. -... zresztą… nie przejmuj się tym. Różne myśli przychodzą mi do głowy. Niektóre całkiem głupie.
- Coś czuję.. że o tych bym chętnie posłuchała. - Perka przywarła ustami do kwiatu Wilgi szybko odnajdując językiem jej wrażliwe miejsce.
- Później… proszę… teraz…- pojękiwała Jagoda kładąc się na łóżku i prężąc zmysłowo poddawana pieszczocie ust kochanki.
Perka przytaknęła ruchem głowy i sięgnęła palcami do kwiatu Wilgi delikatnie badając wejście. Była ciekawa czy wszystko już się pogoiło po pierwszym razie Jagody. W końcu ostrożnie wsunęła palce do środka i zaczęła mocniej ssać jej kobiecy kwiat.
Głośne jęki i prężenie się ciała Jagody świadczyło o tym, że maść jej pomogła. Jej intymny zakątek wręcz domagał się dotyku kochanki. I silniejsze pieszczoty wywoływały pozytywny oddźwięk w postaci drżenia całego ciała dziewczyny. Perka przyspieszyła swoje ruchy coraz śmielej rozpychając się palcami we wnętrzu kochanki. Całując i ssąc jej kobiecość spoglądała na majaczącą w oddali twarz Jagody.
- Jescze...Jeszccze… już… blisko.. już... - pojękiwała głośno Jagoda prężąc się i dochodząc gwałtownie. Jej ciało wiło się jak piskorz pod dotykiem kochanki, a szczyt tej rozkoszy wydawał się być intensywny. A potem Wilga opadła ciałem na łóżko uśmiechając się z satysfakcją.
- Jeszcze? - Perka oblizała się po czym zaczepnie ugryzła wewnętrzną stronę uda Jagody.
- Jeszcze raz…- wyrwało się z ust Jagody, ale po chwili usiadła nagle i pokręciła głową. - Może później jednak. Teraz moja kolej dotrzymać obietnicy.
- Może poczekać. - Perka delikatnie ugryzła płatek kochanki.
- Nie… nie chcę być samolubna.- Jagoda pogłaskała Zosię po głowie. - Zresztą najpierw musisz się rozebrać do naga. Możesz… zrobić to kusząco.
Perka zaśmiała się i podniosła się z klęczek stając przed Wilgą. Nie odsuwała się, a nawet przysunęła nieco, by siedząca dziewczyna miała dobry widok na to jak rozpina rozporek spodni.
- Wyobrażasz sobie bym mogła zrobić to nie kusząco? - Mrugnęła do niej i pomału zsunęła spodnie, zmysłowo kręcąc przy tym biodrami. Oczom WIlgi ukazały się majteczki niemal identyczne jak te, które miała niedawno na sobie. - Co Pani woli jako pierwsze? Góra czy dół?
- Góra… - mruczała wyraźnie podnieconym głosem Jagoda i muskała swój kwiatuszek palcem przyglądając się ciału kochanki.
Perka obróciła się do niej tyłem, pokazując czym różniły się ich komplety bielizny. Cienki różowy sznureczek znikał między pośladkami rudej czarownicy. Powoli sięgnęła do zapięcia stanika i sprawnie rozpięła je odrzucając po chwili bieliznę na bok. Zasłaniając swoje piersi dłońmi, obróciła się ponownie do Wilgi.
- Pokaż je…- zamruczała podnieconym głosem Jagoda, a jej stopa przesunęła się do po udzie do łona, które okryto było tylko majteczkami.
- Powinnam ściągnąć buty… - mruknęła do siebie malarka.
Zosia pochyliła się nad malarką i dopiero wtedy odkryła piersi pozwalając im opaść. Wolnymi teraz dłońmi sięgnęła do majtek.
- W ogóle powinnaś być naga ale nie chciałam kazać ci czekać.
- Będę za chwilę… jeśli sobie tego zażyczysz.- Jagoda uniosła się z łóżka, by ustami ując szczyt jednej z piersi Zofii i delikatnie ukąsić.- Będę za chwilę bardzo drapieżna.
- Robisz mi smaka. - Perka aż zamruczała. - Rozbierz się.
- Za chwilę… poza tym… nadal masz na sobie majtki. A ja jeszcze nie przyniosłam zabawek. Jak mam bez nich sprawić, byś krzyczała tak jak w łazience. Jak rozpalić tak mocno, byś… błagała.- mruczała zmysłowo, ale zabrała się za zdejmowanie butów przynajmniej.
- Podsłuchiwałaś? - Zosia zsunęła z siebie majteczki i kopnęła je gdzieś w tył.
- Tak… choć nie musiałam. Byliście głośni.- Jagoda wstała i pocałowała czule usta Zofii.- Połóż się wygodnie i poczekaj tu na mnie… za chwilę wrócę.
Perka ułożyła się na łóżku, rozchylając uda tak by Wilga mogła zobaczyć zebraną między nimi wilgoć.
- Pospiesz się… proszę. - Uśmiechnęła się zalotnie i sięgnęła do własnej kobiecości.
Jagoda wybiegła z pokoju zostawiając dziewczynę samą, na długie minuty. Bardzo długie. Dziewczyna wróciła do pokoju z reklamówką w której było chyba kilka długich przedmiotów.
Postawiła reklamówkę na stoliku. I uklękła nad kochanką. Zabrała się za powolne rozwiązywanie czerwonego krawata wodząc pożądliwym wzrokiem po kochance.
- Muszę cię przywiązać.- mruknęła sięgając po lewą dłoń czarownicy i powoli przywiązała ją swoim krawatem do kolumienki łoża. Nachyliła się i zaczęła całować szyję, a potem piersi Zosi.
- Jeśli mam się rozebrać, to musisz powiedzieć co mam zdjąć.- prowokowała.
- Wszystko… - Zosia wyszczerzyła się. - … możesz zostawić okulary.
- Nie… nie mogę zdjąć wszystkiego na raz. Muszę po kolei…- pochyliła się nad łonem kochanki, by muskać jej wrażliwy punkcik… za pomocą końcówki swojego warkocza łaskocząc jej ciało.
Perka spięła się, powstrzymując się by nie zasłonić łaskotanego ciała.
- Coś czuję, że załapałam się na tortury. - Wymruczała i prawą dłonią sięgnęła do koszuli Jagody. - Najpierw góra… chcę zobaczyć twoje piersi.
- Powinnam związać obie dłonie…- zamruczała Jagoda odsuwając się do ręki Zofii. Weszła jednak na łóżko i stanęła okrakiem nad ciałem kochanki. Tak że ta mogła zajrzeć pod spódniczkę i przekonać się… że Jagoda nadal nie ma majtek. Za to zaczęła rozpinać bluzkę leniwie poruszając pupą na boki. Od dołu guzik po guziczku.
- Tak… powinnaś. - Perka sięgnęła pomiędzy uda kochanki od razu dotykając palcami jej kobiecości.
- Paluszki… przy sobie… bo się odsunę.- zagroziła Wilga łamiącym się głosem próbując zdobyć się na odsunięcie. Odsłoniła już brzuch i podciągnęła koszulkę by odsłonić biust ściskany różowym stanikiem Zosi.
Perka wyszczerzyła się.
- Widzę, że zaczynamy wspólnie korzystać z bielizny. - Grzecznie cofnęła rękę, choć tylko na udo Jagody. - Jeśli chcesz mnie powstrzymać.. chyba będzie bezpieczniej jak rzeczywiście mnie zwiążesz.
Jagoda skinęła głową i cofnęła się kończąc rozpinanie koszuli. Zsunęła ją z siebie poruszając lekko biodrami na boki i sprawiając że uwięzione piersi poruszyły się. Zeszła z łóżka i udała się do szafy. Wzięła z niej pasek w kwiatuszki i z jego pomocą unieruchomiła drugą dłoń. Teraz Perka była związana przez kochankę i oddana na jej łaskę i niełaskę. Z triumfalnym uśmieszkiem dziewczyna wdrapał się na łóżko i poruszając biodrami rozpięła go z tyłu, po czym uklękła na kochanką, ocierając się mokrą kobiecością o jej brzuch. Nachyliła się piersiami nad jej twarzą.
- Chcesz zobaczyć… użyj ząbków.- wymruczała.
- Wredna.. - Perka uśmiechnęła się i sięgnęła ustami do stanika, chwytając koronkę zębami. Pociągnęła w górę, starając się uwolnić ściśnięte piersi kochanki.
Jagoda trochę jej w tym pomogła dłońmi zsuwając biustonosz ze swoich ramion. I prostując ciało pozwoliła uwolnić swój ściśnięty dotąd biust. Była podniecona i zarumieniona. Chwyciła dłońmi za piersi Zosi, ściskając je i ugniatając bezlitośnie.
- Pobawię się twoim ciałem… będę samolubna.- szeptała gorącym od pożądania oddechem.
- Jak narazie bardzo mi odpowiada twoja samolubność. - Perka aż zadrżała od pieszczoty i podniosła nogę by otrzeć się nią o kochankę.
- Mam jeszcze coś zdjąć?- wymruczała Jagoda ciągnąc delikatnie za twarde karmelki obecnie koronujące biust Zosi.
- Spódniczkę. - Perka otarła się nogą o jedną z nielicznych pozostałych na Wildze części garderoby. Jagoda wstała i rozpięła zapięcie spódniczki, obróciła się tyłem do kochanki i wypięła pośladki, pozwalając by opadająca niczym kurtyna spódniczka odsłoniła kusząco wypiętą pupę.
- Podoba się widok?- zamruczała pozostając już tylko w białych niewinnych podkolanówkach.
- Tak… one mogą zostać. - Wymruczała rozpalonym głosem Perka.
Jagoda zsunęła się z kochanki i sięgnęła po reklamówkę. Wyjęła z niej zabaweczki układając je jedną obok drugiej. Były to pędzle różnej wielkości i wibrator z kuchni, oraz słoiczek dżemu.
Znów uklękła okrakiem w okolicy bioder kochanki. I nachyliła się by muskać szczyt jej biustu szorstkim włosiem pędzla, jednocześnie kąsając szczyt drugiej delikatnie. Perka czuła na brzuchu wilgoć jej kobiecości.
Zosia aż pomrukiwała z przyjemności niczym bardzo zadowolona kotka. Nie.. w tych pieszczotach nie było nic agresji jaką zafundował jej Patryk. Teraz aż miała ochotę przymknąć oczy i poddać się wszystkiemu co Jagoda wymyśliła. Był tylko jeden problem.. zbyt bardzo podobał się Perce widok kochanki.
- Jesteś piękna. - Wyszeptała, drżąc od delikatnych pieszczot.
- Ja? Ja jestem.. przeciętna. -speszyła się Jagoda. I odłożyła pędzelek, pochwyciła obie swe piersi i otarła biustem o piersi rozkoszując się zetknięciem ich skóry.
- Obawiam się… że nie dasz rady mi tego wmówić. - Perka otarła własne uda czując rozdrażnienie w okolicach swojej kobiecości.
- Ależ tak jest… są ładniejsze, blondynki z dużym biustem…. wysokie i szczupłe modelki.- oceniła Jagoda zerkając za siebie z lisimi uśmieszkiem. Przytuliła się ściskając biust Perki ciężarem własnego biustu i ruszając biodrami ocierała się swym ciałem o kochankę.
- Teraz poczujesz pędzelek niżej.- zagroziła.
- Jesteś wysoka, szczupła, masz piękne piersi - Perka starała się poruszać tak by jakoś ocierać się o kochankę. - Masz też wspaniały języczek, który chętnie poczułabym w pewnym wrażliwym miejscu.
- Wiem… ale jeszcze nie poczujesz…- zachichotała “złowieszczo” Jagoda wstając i cofając się. Oparła dłonie o uda kochanki i pochwyciwszy je mocno starała się szeroko rozchylić.
- Nie umiem się ubierać, mam… taką sobie cerę i w zasadzie na każdej dyskotece znajdziesz dziesięć dziewcząt ładniejszych ode mnie.- mruknęła zawstydzona.- Naprawdę ci się podobam?
- Jeśli nie jesteś przekonana do tego że jestem tobą oczarowana, zajrzyj tam niżej. - Perka wyszczerzyła się. - Możesz też polizać dla pewności.
- Jeszcze za mało błagasz o to.. ale wkrótce…- zamruczała sięgając pędzelkiem do kobiecości kochanki i wodząc włosiem po kwiatuszku. Następnie malowała coś… na jej udach pędzelkiem i dowodem jej żądzy niczym farbą.
- Myślałam… bowiem… chcesz aktu Patryka, ale mogę poprawić to co już mam i … będzie gotowy. Mogę namalować go z pamięci… a mogę… namalować i siebie… nago… w jakiej chcesz pozie… jeśli chcesz taką pamiątkę.- szeptała cicho zawstydzona pomysłem.
- Chciałam byś się przełamała. - Perka przymknęła oczy oddając się nietypowym pieszczotom. - Na razie nie potrzebuje pamiątek… mam was na żywo.
- Mhmm… - mruczała malarka sięgając czasami pędzelkiem w głąb kwiatuszka Zofii, delikatne włosie było nowym doznaniem, muskające intymny zakątek w sposób inny niż język czy palce. Wzmagający apetyt. Tym bardziej że Jagoda używała też tego narzędzia “tortur” do łaskotania wrażliwego punkcika nad bramą kobiecości. Pieszczota przyjemna, acz kusząca do tego by poczuć więcej i mocniej.
- I masz wspaniałą cerę… gładziutką… idealną do całowania.. - Perka kręciła biodrami starając się pogłębić doznania. - A co do ubierania się… stanowczo wolę cię bez ubrań.
- Ja też… ale… w niektórych strojach wyglądasz tak ponętnie - wymruczała Jagoda pochylając się i liżąc oraz kąsając brzuch dziewczyny, jej piersi ocierały się o mokre już łono kochanki. Pieszcząc tak i liżąc skórę Perki, zaczęła szukać kolejnej zabawki. Tym razem… wibratora.
Perka przyglądała się poczynaniom kochanki czując przyjemny dreszcz podniecenia.
- Ty też… na przykład w tym stroju. - Wymruczała, wiercąc się lekko na pościeli.
- I tak nie okażę ilości…- szepnęła wesoło Jagoda osuwając się w dół, jej oddech ogrzewał rozpalone żądzą podbrzusze rudowłosej kusicielki, a dłoń trzymająca wibrator wślizgnęła się niżej. Rozległo się brzęczenie, a Zofia czuła jak wibrująca zabawka przesuwa się między pośladkami, aż do swojego celu. Wibrator muskał czubkę norkę perwersyjnych zabaw Perki, ale tylko tyle… Wilga uśmiechając się drapieżnie jedynie drażniąc się z apetytem kochanki, której ciało mimowolnie wiło się błagając niemo malarkę o intensywne pieszczoty.
Zosia próbowała poruszyć się w więzach ale supełki wyszły kochance nad wyraz dobrze. Sama aż nie wierzyła, że domaga się więcej po zabawach z Patrykiem, a jednak jej pupa kręciła się delikatnie, starając się odnaleźć takie położenie by sięgnąć jak najdalej.
Jagoda jednak nie pozwalała czarownicy nadziać się na metaliczną zabawkę, posuwała czubkiem po pupie kochanki, pomiędzy pośladkami. Muskała ustami jej uda wyraźnie czekając na coś… na desperację Perki. Na tą nutkę błagania w jej głosie. Podsycała ten żar w lędźwiach Zosi, aż już stanie się nie do zniesienia.
- Wiesz… - Perka wpatrywała się w kochankę rozpalonym wzrokiem, napierając na więzy. - ..Patryk był we mnie gdy.. - Próbowała chwycić się krawędzi łóżka stopą, jednak palce nadal nie były chwytne. - .. gdy błagałam go.
- Ale ja nie rywalizuję z Patrykiem.- przypomniała jej Wilga nie przerywając “tortur”.- Ja mam cię doprowadzić do szaleństwa, przed spełnieniem. Do desperacji.
Wodziła powoli wibrującą zabawką, tam i z powrotem pomiędzy pośladkami.
- Jeszcze nie jesteś… zdesperowana.
Perka ledwo powstrzymała się by nie tupnąć nogą. To byłoby tak dziecinne jednak… jej głowa pomału robiła się coraz bardziej dziecinna, domagając się samych przyjemności. Spróbowała objąć nogami kochankę i przycisnąć ją do siebie wraz z narzędziem tortury.
- Ja.. - Perka przygryzła wargę. Chciała tego, chciała by to urządzonko się w niej znalazło. - Proszę… Wilgo…
- Naprawdę tego chcesz… i zrobisz… wszystko w zamian?- droczyła się Jagoda przyglądając napinającemu niczym cięciwa ciału kochanki. Perka wpatrywała się w nią. To o co mogła poprosić Jagoda było tak bardzo nieistotne. Jakaś głupota w zamian za ulgę od tego napięcia.
- Tak… proszę… wsuń to. - Wymamrotała, cały czas kręcąc swymi pośladkami.
- Będziesz wyglądała uroczo w stroju pokojówki…- Wilga zachichotała niczym rusałka i docisnęła zabawkę do pupy. Przedmiot zagłębił się w jej ciele przenosząc swe drgania na jej ciało. Język Jagody zanurzył się w rozpalonym kwiatuszku uwięzionej czarownicy. I smakował jej intymny zakątek. Perka została zaatakowana z dwóch stron przez kochankę, ale to ją wcale nie martwiło. Niestety ulga trwała tylko sekundę, po niej napięcie znów zaczęło narastać, jednak teraz Zosia nie była już w stanie myśleć.
- Mocniej… Proszę.. mocniej. - Poruszała biodrami drżąc na całym ciele. Wyginała się w łuk by po chwili opaść szukając jakiegokolwiek sposobu by sobie ulżyć.
Jagoda obróciła więc kochankę na bok i mając dzięki temu miała możliwość w pełni wykorzystania ruchu dłoni. Więc energicznie poruszała wibrującą zabawką między pośladkami oszalałej z pożądania kochanki. Śliski metalowy przedmiot szybko zanurzał się w pupie Zofii przy minimalnym oporze i bólu. A sama Wilga kąsała jeszcze wypięty pośladek rudowłosej ofiary swych zabaw.
Ta zabawa nie mogła być tak ostra jak z Patrykiem… to była Wilga i znalazła na nią swój własny sposób. Wygłodzone ciało mocniej zareagowało na ataki i przy kolejnym kąśnięciu Perka doszła z głośnym okrzykiem. Czuła jak po takiej ilości igraszek zaczyna ją boleć gardło.
- Poruszaj.. jeszcze… - Mamrotał, kręcąc jeszcze pupą. - Jeszcze troszkę.
- Dobrze…- zgodziła się potulnie Jagoda nie przerywając ruchów zabawki między pośladkami kochanki. Jej drżenie rezonowało w ciele podbijanej Zosi, to już nie były leniwe pieszczoty jak na początku. Malarka pokazała pazur. Perka dłuższą chwilę powracała do jakiegoś rozsądnego stanu, starając się skupić myśli.
- Straszne… - Wyszeptała, w końcu pozwalając sobie na odrobinę rozluźnienia. Czuła, że chyba poobcierała nadgarstki. - … na kogo ja wychodzę.
- Na moją osobistą pokojówkę… na cały dzień. W kufrze Kasandry jest cały strój.- zachichotała Jagoda pomagając Zofii uwolnić dłonie.
- Przepraszam… poniosło mnie… chciałam… no… dać ci… mocne doznanie. Choć raz.- wymruczała potulnym tonem.
- Było wspaniale. - Perka objęła Jagodę, gdy tylko odzyskała taką możliwość. - Choć nie wiem czy powinnam się wam pokazywać od takiej strony… to…. - Wtuliła głowę w ciało kochanki. - ...ech chyba trochę jestem od tego uzależniona.
- Nie widziałaś mojej… złej strony jeszcze. Wierz mi, twoja jest nawet urocza.- zamruczała Jagoda głaszcząc kochankę po włosach.- A więc pupcię masz wrażliwą. Będę musiała uważać przy dotykaniu jej.
- Chętnie zobaczę wszystkie twoje strony. - Zosia zsunęła ręce niżej i docisnęła do siebie pośladki Jagody. - Tak… pupa to jedno z moich wrażliwych miejsc. - Wymruczała, ciesząc się ciepłem Wilgi.
- Rzuca mną wtedy jak w epilepsji, ciało napina się jak postronek, jęczę, krzyczę, wiję się…- szepnęła cicho malarka głaszcząc rudowłosą kochankę po włosach.- … takie mam najsilniejsze ataki. Tak wyglądają. Czasem toczę pianę z ust. Ale to już rzadziej… natomiast co do moich… wrażliwych miejsc, to masz czas by je odkryć. Moje ciało jest całe dostępne do twoich eksperymentów.
A propo czasu… Zosia chyba zasiedziała się w łóżku Jagody.
- Tak… i zacznę już na dzisiejszym sabacie. - Perka pocałowała kochankę w usta. - Powinnam się zebrać, prawda?
-Mhmm.. trochę długo mi zajęło… to całe szukanie twoich słabych punktów. Następnym razem… będę wiedziała.- uśmiechnęła się lisio Wilga poprawiając okulary na nosie.
- I skończyły się czasy delikatnych pieszczot. - Perka westchnęła z udawaną przesadą. - Zbiorę się i pojadę do tych koników. Jesteś pewna, że nie chcesz się przyłączyć?
- Nie. Bym ci przeszkadzała i rozpraszała. No i Patryk mógłby się krępować… a tak pewnie tylko wyczeka okazji, by cię zaciągnąć do łóżka. Albo na biurko w gabinecie.- zachichotała Jagoda i pogłaskała kochankę po włosach.- Spróbuję z igłami sosnowymi i mapą… teoretycznie mogą wskazać miejsce na mapie. Tyle że to trudniejsza sztuka.
- Nie przemęczaj się się, dobrze? - Perka podniosła się z łóżka i zaczęła się ubierać. Bez pośpiechu wsunęła skąpe majteczki, prezentując przy tym swoją pupę przed Jagodą. - Czeka cię długa i bezsenna noc.
- Dobrze… zdrzemnę się.- zgodziła się z nią Jagoda nachylając się i cmokając wypięty tyłeczek. - Może.
- Jeśli się nie zdrzemniesz, następnym razem dostaniesz odpowiednie ziółka. - Perka zapięła stanik i pogroziła żartobliwie palcem Wildze.
- Dobrze…- nie czekając na dalsze groźby Jagoda ułożyła się na łóżku przyglądając ubierającej się Zofii. - … to będzie długa noc i męcząca? Może powinnam przygotować jakiś napar wzmacniający siły?
Perka wciągnęła sweter przez głowę.
- Nie musisz przygotowywać. - Wyszczerzyła się do leżącej kochanki. - Zgarniemy buteleczkę babcinego wina.
- Acha… ale czy to dobry pomysł. Sama wiesz jak mocno ono na nas działa.- mruknęła okularnica zawstydzona. - Jak bardzo po nim… rośnie pragnienie.
- Coś sobie przypominam. - Perka wciągnęła spodnie. - A ja będę miała całą noc by zaspokajać twoje pragnienie.
- I ja twoje…- wymruczała cicho Jagoda.- ... i może znów cię zwiążę?- dodała “złowieszczo” na koniec.
- A może tym razem ja cię zwiążę. - Perka pochyliła się i jeszcze raz pocałowała Wilgę. - I będę bardzo delikatnie muskać języczkiem twoje rozkoszne ciało.
- To było by miłe.- mruknęła czule jej kochanka na pożegnanie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 29-06-2018, 21:01   #13
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wizyta w Ranczu

Dotarcie do rancza Patryka zajęło kilka minut. Gdy się znało drogę, to było bardzo łatwe.
Przy wejściu do niego czuwał starszy mężczyzna, w którym to Zosia rozpoznała jednego z ludzi przy martwych kucach. Czarownica podjechała i uchyliła okno.
- Przyjechałam zobaczyć ranne koniki i jakiegoś ogierka. - Perka uśmiechnęła się do mężczyzny. - Gdzie mogę zaparkować?
- Proszę za mną panienko. Szef kazał na panienkę czekać.- rzekł mężczyzna z uśmiechem i ruszył przodem zachęcając gestem dłoni, by za nim pojechała. Perka powoli ruszyła za meżczyzną. Była ciekawa jak długo musiał tu na nią czekać.

Pracownik wskazał jej miejsce do parkowania na uboczu i przedstawił się.
- Stanisław Wawrzyłko. Stanek dla przyjaciół.-
Gdy już zaparkowała.
- Zofia Jabłonowska - Perka zamknęła samochód i uścisnęła mężczyźnie dłoń. - Wystarczy Zosia. - Przeszła na tył auta i wydobyła z auta torbę lekarską. - To gdzie znajdę moich pacjentów.
- Wszyscy są w stajni. Opatrzyliśmy kuce, a koń jest izolowa… o cholera… kocica idzie.- mężczyzna zerknął w kierunku eleganckiej kobiety w białym kitlu która zbliżała się od strony budynku hotelowego.
- Kto to? - Spytała z zaciekawieniem przyglądając się kobiecie.Zgrabnej, o długich nogach podkreślanych przez czarne pończochy i białe szpilki i włosach opadających palcami.
- Kłopotliwa… baba. Czasami za bardzo bezpośrednia wobec tego, kogo sobie upatrzy.- wyjaśnił Stanek, gdy Kocica była coraz bliżej, prężąc biust i uśmiechając się drapieżnie.
- Hm… czy powinnam się czuć upatrzona? - Zosia przesunęła wzrokiem po sylwetce kobiety. Chciała już pójść do koni, ale musiała zaczekać na swego przewodnika.
- Jesteś właściwej płci.- mruknął cicho Stanek, bo Kocica podeszła wyciągając dłoń ku Zosi i uśmiechając się zalotnie .
- Ty musisz być Zofia… kuzynka Jagody? Jestem Katarzyna Bergowic.- przedstawiła się taksując wzrokiem postać Perki. - Zjawiskowo wyglądasz w tym sweterku.
- Tak Zofia Jabłonowska. - Czarownica uśmiechnęła się. - Pani również bardzo dobrze w tym kostiumie.
- Dziękuję. Acz lepiej wyglądam bez niego.- odparła dwuznacznie lekarka. I spojrzała na Stanka mówiąc. - Co tu się dzieje?
- Przyjechała do koni lekarka…- wyjaśnił wskazując na Zofię.
- Mogę ją zaprowadzić.- zaoferowała się Katarzyna.
- Szef miał to zrobić.- odparł pracownik.
Zosia zaśmiała się.
- Zapewne sama bym trafiła. Jednak wszystkie stajnie wyglądają podobnie, a swoich pacjentów też raczej rozróżnię. - Uśmiechnęła się do Kasi i do Stanka. - Nie chciałabym zajmować Patrykowi czasu.
- No mogę wskazać… drogę.- rzekł Wawrzyłko, ale lekarka nie dawała za wygraną.- Ja zaś mogę towarzyszyć kawałek. Na razie i tak nie mam nic do roboty. Dyżurować mogę też na świeżym powietrzu.
Ujęła dłoń Perki, a Stanek westchnął głośno spoglądając znacząco na Zosię: “A nie mówiłem”.
- To bardzo miłe, ale przyznam, że przydadzą mi się obie ręce. Torba jest dosyć ciężka. - Perka uniosła swój bagaż przypominając o nim Kasi.
- Ach… no tak.- puściła dłoń lekarki, trochę zawiedziona. Uśmiechnęła się jednak ciepło.- No cóż… po wszystkim zapraszam na kawę w moim gabinecie.
- Jeśli tylko czas pozwoli z przyjemnością skorzystam. - Perka odwzajemniła uśmiech.

Obie kobiety ruszyły w kierunku stajni. Na wysokich szpilkach, tyłeczek Katarzyny hipnotyzująco się kołysał, gdy opowiadała ona o sobie, jak skończyła studia i jak trafiła tutaj. Pomiędzy historyjkami o sobie, wplatała komplementy dotyczące urody Zofii. Jej spojrzenie wodziło po ciele czarownicy jakby próbowała przeniknąć jej ubranie. Perka udawała, że nie dostrzega tych spojrzeń raz na jakiś czas dopytując o jakiś szczegół z życia Kasi. Musiała przyznać, że Patryk miał w swym otoczeniu co najmniej jedną ciekawą osóbkę.
- Wczoraj ściągnął jakichś partaczy do koni, ale ja zawsze uważam że kobieca dłoń… jest o wiele skuteczniejsza, jeśli chodzi o ciało. - wymruczała Kasia, gdy obie dotarły do wrót stajni.
- Teraz mam obawy czy sprostam oczekiwaniom. - Zosia uśmiechnęła się do swojej przewodniczki i weszła między boksy.
- To zależy o czyich oczekiwaniach mówimy.- rzekła znów dwuznacznie lekarka przyglądając się Perce i jej działaniom. Czarownica zaś zauważyła kilka kuców, były lekko ospałe i nie reagowały na pojawienie się Zofii w ich boksie. Dziewczyna oceniła, że są jeszcze pod wpływem środków uspokajających podanych im wczoraj. Otumanione zwierzęta łatwiej było zbadać. Perka nie przepadała za tym rozwiązaniem, ale wiedziała że jest konieczne, szczególnie gdy ktoś nie jest w stanie wykonać uspokajającego naparu. Zosia ustawiła torbę w progu i wyjęła z niej swój kitel. Był wyprany acz nosił ślady regularnego używania. Torba nie licząc kilku podstawowych sprzętów lekarskich typu stetoskop czy termometr nie przypominała swoją zawartością żadnej innej. Było w niej wiele malutkich słoiczków z gotowymi maściami, parę buteleczek z naparami. Podejrzane świece były ukryte, podobnie jak specjalnie wykonywane przez nią “ciasteczka" w których były całkiem silne uroki.

Perka zgarnęła stetoskop i zabrała się za oględziny zwierząt.
Miała świadomość, że była obserwowana przez inną lekarkę. Ta na szczęście nie zdecydowała się wejść do boksu. A i bardziej niż działaniami Zofii, była zainteresowana nią samą.
- Poza leczeniem zwierząt, jakie masz zainteresowania? - zapytała, gdy Perka oceniała stan kucy jako dobry. Owszem nadal nie doszły do siebie po wczorajszym ataku, ale nie doznały poważniejszych obrażeń. A opatrzone rany nie ropiały.
Zosia wydobyła z torby maść, podobną do tej którą stosowała na otarcia i bandaże, uznając, że może chociaż zmienić opatrunki.
- Gotuję. - Odpowiedziała krótko, rozmasowując mięsień, który zwierze, musiało zapewne naciągnąć uciekając. - Podróżuję.
- Podróże… to lubię. Gotować już mniej, wolę konsumpcję. - wymruczała obserwując Zofię bardziej, niż jej działania.
- Pewnie twój chłopak uwielbia twoją kuchnię? - próbowała wypadać czarownicę pod tym względem.
- Gdy jest się cały czas w trasie trudno mieć chłopaka. - Perka zakończyła opatrywanie jednego zwierzęcia i przeszła do kolejnego. - Ale nikt ostatnio nie narzekał na moje gotowanie. - Uśmiechnęła się do lekarki i wróciła do pracy.
- Jeśli gotujesz tak jak wyglądasz, to z pewnością nie ma powodów do narzekań. - zażartowała zmysłowym tonem głosu lekarka taksując wzrokiem ciało Perki. Była zdecydowanie seksualnym drapieżnikiem i nie kryła się z tym. Ani ze swoimi preferencjami…
- Taka piękna kobieta jak ty nie powinna jednak spędzać nocy samotnie. - dodała po chwili.
Perka uśmiechnęła się szerzej wiedząc że zasłania ją koń. Była bardzo ciekawa jak Wilga zareagowałaby na takie podrywanie.
- Rzeczywiście chłodne łóżko to nic przyjemnego.
- Niestety moje jest tu takie. Jakoś nie trafił się nikt warty go ogrzania, choćby na chwilę… ale szukam i nawet już mam potencjalną opcję na oku. - stwierdziła ze zmysłowym uśmieszkiem Kasia, po czym spytała dla formalności. - A jak ci idzie z naszymi konikami?
- To musi być prawdziwy szczęściarz skoro zwróciłaś na niego uwagę. - Perka wytarła dłonie w kitel. - Te sobie poradzą. - Czarownica wydobyła z torby kilka ciasteczek. Działały uspokajająco i rozluźniająco. Konikom będzie przyjemniej gdy nie będą tak spięte. Podeszła do pierwszego wałaszka i podała mu przysmak zrobiony głównie z suszonych jabłek i owsa. - Muszę jeszcze zająć się jakimś ogierkiem. - W jej głowie pojawił się obraz Patryka z poranka, a ciało już samo na niego zareagowało.
- A tak. Jego anglez. Patryk trzyma kilka koni rasy angielskiej, półkrwi i czystej krwi. Dla przyjemności i na chów z certyfikatami. Są za nerwowe na użycie w celach terapeutyczn…- zaczęła mówić Kasia, ale tę rozmowę przerwało pojawienie się Patryka. Spojrzał na obie kobiety i rzekł do Perki. - I jak badania? Przykro mi że nie zjawiłem się od razu, ale ośrodek wymaga mojej opieki.

Zosia wręczyła ostatnie ciasteczko i podeszła do wejścia do boksu.
- Te goją się ładnie. Zmieniłam opatrunki i dałam im coś na poprawę nastroju. - Perka przesunęła wzrokiem po ciele mężczyzny schylając się by zamknąć torbę. Wąskie bryczesy i podkreślające łydki sztyblety leżały na nim aż nazbyt dobrze i poczuła jak widok przyjemnie drażni ją w dołku. - Właśnie wybierałam się do twojego ogiera.
- Nie powinnaś zostawiać gabinetu lekarskiego na tak długo. Ktoś tam już może czekać na ciebie. - zasugerował Patryk lekarce. Co ta przyjęła z kwaśnym uśmiechem, ale nie miała kontrargumentu.
- Już idę. - mruknęła i dodała z uśmiechem do Perki. - Kto powiedział, że to… szczęściarz. -
I ruszyła do wyjścia ze stajni. Patryk zaś spojrzał na czarownicę dodając. - Przepraszam, bywa trochę nachalna.
- To nie problem. - Zosia podniosła torbę. - To piękna kobieta i nawet zaoferowała mi ogrzanie łóżka. - Rzuciła rozbawionym głosem, ale tak cicho by Kasia nie słyszała.
- Domyślam się w jaki sposób. - zażartował Patryk i objął Zosię w pasie i ruszył z nią w głąb w stajni, jego dłoń wsunęła się pod jej lekarski kitel i zacisnęła na pośladku. Najwyraźniej czekał tylko okazji, by stracić kontrolę.
Perka aż cicho zamruczała.
- Mogę mieć problemy ze skupieniem się na pracy. - Uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Mogę ci nie dać popracować od razu…- pierwszy pusty boks wypełniony sianem sprawił, że mężczyzna skręcił z Perką właśnie do niego. Nic dziwnego, bryczesy nie pozostawiały wątpliwości, co do stanu jego ogiera.

- Zawsze możesz powiedzieć… nie. - po tych słowach przyparł jednak Zofię swym ciałem do ściany i pocałował zachłannie.
Perka puściła torbę i objęła mężczyznę.
- Musisz wyglądać w tym tak dobrze? - Spytała z odrobiną rozbawienia ledwo wyczuwalną w jej rozpalonym głosie. - Jak ja niby mam odmawiać?
- Mógłbym powiedzieć to samo o tobie. - szeptał jej kochanek ustami wodząc po szyi. Jego dłonie już sięgnęły pod kitel drapieżnie ugniatając biust. - Potraktuj mnie… jako zaliczkę.
- A już myślałam, że Kasia ma być zaliczką. - Szepnęła i sięgnęła do kamizelki mężczyzny by ją rozpiąć.
- Kasia? Kryjesz w sobie wiele niespodzianek. - był zaskoczony, ale nie zszokowany. Podciągnął jej sweter do góry odsłaniajac brzuch i piersi uwięzione w staniku.
- Ale to ty byłabyś zaliczką dla niej. Jeśli zorientuje się, że ma przyzwolenie, rzuci się na ciebie jak kocica. - skomentował to wsuwając dłonie pod biustonosz, by miętosić brutalnie biust kochanki. I nie przejmował się faktem, że sweterek opadł w dół ukrywając niecne działania jego dłoni.
- Niestety nie ma szans gdy jesteś obok. - Perka sięgnęła do jego spodni i zsunęła razem z bokserkami w dół. - Masz dużo zgrabniejszy tyłeczek.
- Nie tak zgrabny… jak twój. - odparł Patryk i pocałowawszy zachłannie jest usta. - Jako mój gość, możesz wybrać potrawę z menu.
- Nie widziałam karty, więc tylko się upewnię… - Perka chwyciła w dłoń męskość kochanka. - Jesteś na którejś pozycji?
- Na wszystkich. - jęknął cicho ściskając biust Zosi, gdy poczuł jej zwinne palce, na swej gotowej do użycia męskości.
Perka zaczęła pomału poruszać dłonią na orężu Patryka.
- Ostatnio zaniedbałeś mój kwiatuszek, myślę że należą mu się przeprosiny. - Uśmiechnęła się niewinnie.
- Najpierw… musimy rozpakować go, a może usiądę na sianie… a ty dosiądziesz swojego rumaka? - zaproponował mężczyzna dysząc ciężko z pożądania.
- Chciałbyś by to ktoś dla odmiany ciebie poujeżdżał ogierku? - Zosia ścisnęła mocniej męskość Patryka. Szybko dodała rozpalonym głosem. - Chętnie wybiorę się na przejażdżkę.
Z żalem Patryk wypuścił pieszczone krągłości biustu kochanki i czekał, aż ta uwolni go od dotyku swojej dłoni. A gdy to uczyniła, rozsiadł się na stercie siana z palem rozkoszy gotowym do wykorzystania.
- Słoma kłuje mnie w tyłek. Poświęcam się dla ciebie. - zażartował spoglądając łakomym wzrokiem na Perkę.

Czarownica zdjęła spodnie razem z bielizną i rzuciła je na torbę.
- Mój biedny, potem go czymś nasmarujemy. - Stanęła nad mężczyzną jednak przysunęła się tak by jej kobiecość znalazła się tuż przy jego twarzy. - Ale najpierw przeproś ładnie.-
Patryk pochwycił za pośladki kochanki i zachłannie przycisnął twarz do jej podbrzusza. Nie bawił się w subtelności od razu wodząc językiem po jej intymnym zakątku, jak i śmiało sięgając w głąb. Delektował się smakiem i drżeniem jej ciała.
- Chy… chyba jakoś ci wybaczy… - Perka oparła się mocno na ramionach mężczyzny czując przyjemną słabość w nogach. - … może…
Nie przestając pieścić jej intymnego zakątka Patryk wodził palcami po pośladkach dziewczyny, ale i pomiędzy nimi przypominając o dzisiejszych przeżyciach. Całkowicie zapomniał się w tej zabawie muskając czubkiem języka jej wrażliwy punkcik tylko po to, by po chwili zanurkować nim między płatki kwiatuszka. Przykładał się do tych przeprosin.
Perka starała się stłumić jęki nie do końca pewna czy mężczyzna chce by ktoś się o nich dowiedział. W końcu zasłoniła usta dłonią cały czas delikatnie napierając biodrami na kochanka.
A mężczyzna jej tego nie ułatwiał, wielbiąc jej intymny zakątek ustami, ściskając pośladki dłońmi. Delektował się sprawianą jej przyjemnością i miał wyraźny doprowadzić ją na głośny szczyt rozkoszy.
- Patryk… ja zaraz… - jęknęła czując jak każda kolejna pieszczota jego języczka przyprawia ją o dreszcze. Mężczyzna nie odpowiedział, zbyt zajęty smakowaniem jej pożądania. Zamiast tego potarł kciukiem norkę jej wyuzdanej rozkoszy, co ukłuć jej rozkosz “ igiełką ostrogi”.
Perka zdławiła okrzyk swoimi dłońmi dochodząc wprost do ust mężczyzny. Jej biodra poruszały się nieregularnie starając się do końca rozładować męczące ją napięcie.
- Może zejdziesz niżej? - zaproponował Patryk odrywając usta od kobiecości kochanki, ale za to wodząc językiem po jej udach.
- Niżej…. Czyli gdzie? - Perka zaczęła się z nim droczyć kręcąc zmysłowo biodrami.
- Dosiądziesz rumaka wreszcie? Obiecuję ci, że następnym razem nie będę pytał o zdanie, tylko popchnę na biurko, zedrę ubranie i posiądę bez pytania o zdanie. W ramach ukarania cię. -zagroził żartobliwym tonem Patryk.
Zosia obniżyła biodra ale tylko tak by lekko się otrzeć o jego oręż i przysunąć usta do jego ucha.
- Co to za kara skoro mam na nią ochotę? - Spytała delikatnie zanurzając go w sobie.
- Uważaj o co prosisz… bo się spełni.- szepnął mężczyzna rozpalonym głosem, chwytając Perkę za włosy, by nie mogła mu uciec i całując jej szyję. Szarpnął lekko za nie zmuszając ją do opuszczenia się bardziej w dół.
- Czuję… się… - Perka zaczęła opadać pomalutku celebrując każdy zdobyty milimetr. - bezpieczna. Nie widziałam biurka. - Jęknęła na koniec czując pod pośladkami uda mężczyzny.
- Jest duże, dęboowe i będziesz ślicznie… na nim wyglądać z wypiętym do mnie… tyłeczkiem. - Patryk rozkoszował się miękkim ciałem kochanki, otulającym jego męskość. Znów podwinął jej sweter i tym razem zsunął stanik z jej piersi, by obdarzyć biust Zosi brutalnymi i zachłannymi pieszczotami dłoni, ust i języka.
Perka chwilę cieszyła się jego dotykiem po prostu siedząc na nim i błądząc palcami w jego włosach.
- Chętnie zrobię na nim… bałagan. -Pomału zaczęła się poruszać unosząc się i opadając na kochanka.
- I możesz tam być głośna …- szeptał mężczyzna dusząc ciche jęki kąsaniem prężącego się przed nim biustu kochanki. -... ile chcesz. Będę bezlitosny… dla twojego… kwiatuszka.
Jego męskość rozpychała się rozkosznie w rozpalonym wnętrzu Zosi, dodatkowo pobudzonej lubieżnymi obietnicami swego kochanka. Perka przyspieszała z każdym ruchem, czując jak rozpalone ciało ponownie zaczyna domagać się uwagi. Jej pupa gwałtownie opadała na uda mężczyzny wypełniając boks charakterystycznym odgłosem zderzającej się skóry.
Podskakujący biust dziewczyny był już wielbiony jedynie chaotycznymi pocałunkami Patryka, jego dłonie objęły ją w pasie, gdy opadała na rozkosznie twardą męskość kochanka, która dokładała drew do trawiącego ją ognia. Mocniej, szybciej, intensywniej… ciało Perki wpadło w erotyczny amok.
Ponownie zasłoniła usta czując jak znów traci kontrolę nad wydobywającymi się spomiędzy warg odgłosami. Jej ruchy stawały się chaotyczne, coraz gwałtowniejsze, przybliżając ją do spełnienia. W końcu jej ciało wygięło się w łuk, gdy poczuła eksplozję kochanka w sobie. A chwilę potem jej własne spełnienie przeszyło przyjemnym dreszczem jej ciało.
- T..tak… stanowczo wolałabym być głośna. - Wymruczała, cały czas lekko odchylając się w tył.
- Zaprowadzę cię teraz do konika, a potem…- westchnął smętnie, głaszcząc jej biust. - ...potem muszę załatwić parę spraw. Możesz jednak zaglądać, gdzie chcesz i korzystać z jadłodajni ośrodka. Obiad o dwunastej jest wydawany. Rozliczymy się po nim i… cóż, sprawdzimy jak głośna być potrafisz.

Perka powoli podniosła się stając na chybotliwych nogach. Poczuła jak spora porcja wypływa z jej wnętrza i aż zadrżała na to uczucie.
- Jeśli jesteś zapracowany mogę ogarnąć tego ogierka i pojechać do domu. Rozliczyć się możemy nawet za kilka dni. - Sięgnęła po swoje majtki wypinając się w stronę Patryka.
Dostała lekkiego klapsa w wypiętą pupę.
- Naprawdę sądzisz, że bym przepuścił taką okazję? - zaśmiał się jej kochanek sam zabierając za poprawę swojej garderoby. Rzekł przy tym z uśmiechem. - Chyba mnie nie znasz skoro myślisz, że przeszedłbym obojętnie koło takiej pokusy. Niemniej jeśli robota przy ogierze cię wymęczy to zrozumiem. I poczekam na inna okazję.
Perka wciągnęła spodnie i poprawiła kitel.
- Jestem ciekawa jak bardzo porywczy byłbyś po takiej przerwie. Ale skoro kilka dni cię nie niepokoi… - Podniosła torbę. - Może powinnam zaproponować tydzień przerwy? - Spojrzała badawczo na kochanka. - Dwa?
- Naprawdę chcesz, żebym się na ciebie rzucił co? Jak dzikie zwierzę?- zapytał retorycznie Patryk śmiejąc się i podchodząc do wyjścia z boksu. - Nie możesz oczekiwać, że będę wstrzemięźliwy i jednocześnie radzić mi bym podążał za swoimi namiętnościami.
Perka ruszyła za nim bez skrupułów obserwując pośladki mężczyzny opięte ciasnymi bryczesami.
- Och po prostu wiem, że z żadną inną nie będziesz się bawił tak dobrze jak ze mną. - Powiedziała bez zawahania jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. - A przyznaję że podoba mi się gdy tracisz kontrolę.
- Przyznaję, że przebiłaś wszystkie moje kochanki. - stwierdził z uśmiechem Patryk zerkając za siebie. - I potrafisz zawrócić w głowie.
Poprowadził ją parę boksów dalej mówiąc po drodze. - Zróbmy tak. Jeśli przyjdziesz do mojego biura po obiedzie, to zamknę cię w nim i posiądę, bez pytania o zdanie, bez litości lubieżnie wykorzystam. Możesz czuć się ostrzeżona. A co ty zrobisz… zależy tylko od ciebie.-
 
Aiko jest offline  
Stary 29-06-2018, 21:06   #14
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Koniki duże i małe

Zatrzymali się przy jednym z boksów.
- Oto on. - wskazał dłonią rosłego, acz osowiałego ogiera czystej angielskiej krwi.
Perka zatrzymała się przed boksem, przyglądając się koniu, odruchowo zaczęła szukać jakichś dodatkowych oznak choroby. Matowa sierść? Przerzedzona grzywa… Zapach stajni sprawiał, że łatwo się uspokajała. Lubiła obecność zwierząt i mimo niedawnej… ostrej jazdy, bez trudu zaczynała skupiać myśli.
- Kusisz… - Powiedziała nie patrząc na mężczyznę. - .. tyle że ja lubię być porywana. - Uśmiechnęła się do Patryka i otworzyła boks. - Przyślij jakiegoś stajennego. Zobaczę co i jak i w razie czego wydam mu instrukcje.
- Dobrze. To idę wykonać moje obowiązki, by mieć jak najwięcej czasu na wykorzystywanie ciebie.- pogroził żartobliwie Patryk oddalając się. Tymczasem badając konia Perka miała już kilka podejrzeń. Na konia ktoś rzucił urok. Nic mu bowiem nie dolegało fizycznie. Natomiast słabł w wyniku złośliwej klątwy. Przeczesując jego grzywę natrafiła na zaplecione w niej warkoczyki. Stara sztuczka i złośliwa, godna wiejskiej szeptuchy a nie prawdziwej czarownicy.
Urok ten łatwo było uczynić, ale… potrzebowała skrzypu. Nawet nie musiała to być roślina, tylko coś go zawierającego. U Jagody z pewnością był on, był też w wiejskim sklepiku w różnych preparatach na urodę, był też z pewnością u Katarzyny w gabinecie lekarskim, choćby jako suplement diety dobrze robiący na włosy.
Perka ukryła warkoczyki nie chcąc by ktoś je rozplatał nim odczyni urok i delikatnie pogładziła konia po szyi.
- Biedaku… co za suka ci to zrobiła. - Wydobyła z torby jedna z naładowanych witaminami przekąsek i podała ją zwierzęciu. Ostrożnie gładziła konia po pysku zastanawiając się jaką strategię przyjąć przy spotkaniu z Katarzyną. Jej ciało nadal było rozpalone po zabawach z Patrykiem... i zabawach z Wilgą… i poranku z Patrykiem. Przetarła twarz zdając sobie sprawę z tego jak wygląda jej rozkład dnia. Najgorsze było to, że zbyt dobrze znała siebie. Z każdym razem będzie chciała więcej… mocniej. Oparła się o konia łapiąc głęboki oddech. Jak tak dalej pójdzie będzie musiała wyjechać na dwa dni by odetchnąć i się ogarnąć, zanim wpadnie jej do głowy coś głupiego. Poklepała zwierzę i zamknąwszy boks ruszyła na poszukiwanie gabinetu lekarskiego. Po drodze natknęła się na młodego blondyna, chłopak stajenny zatrzymał się przed nią i spytał. - W czym mam pomóc ? Szef kazał wykonywać pani polecenia.
- Wspaniale! Nie spodziewałam się ciebie tak szybko. - Perka uśmiechnęła się do chłopaka, a chwilę później poczuła jak złośliwy duszek w jej głowie delikatnie ją szturcha. - Czy mógłbyś się rozebrać?
-Co ?- osiemnastolatek spojrzał na nią z wyraźnym zaskoczeniem i niezrozumieniem. Nie bardzo wiedział jak zareagować na to polecenie wydane przez atrakcyjną kobietę. To brzmiało jak początek listu opublikowanego w Playboyu.

Czarownica zaśmiała się i otarła łezkę.
- Dobrze. Żartowałam. - Powiedziała mrugając do chłopaka. - Zabrakło mi czegoś i chciałam zapytać czy może doktor ma to u siebie. Wskazałbyś mi drogę?
- Oczywiście.- zgodził się się chłopak i zaczął tłumaczyć drogę Zofii. Nie była to trudna trasa, ani specjalnie długa. Powinna więc załatwić brakujący składnik w ciągu kilku minut, o ile nie pojawią się jakieś komplikacje.
Perka ruszyła na poszukiwania rozglądając się z zaciekawieniem po stadninie. Była w szoku, że ktoś tak młody jak Patryk zarządza tym wszystkim.
Wyszła z budynku stajni i ruszyła do celu jakim był budynek z siedzibą Katarzyny. Był on oczywiście w hotelu, z którego wychodziła grupa dzieci z opiekunami. Zapewne po to, by dzieci zetknęły się z kucami.
Zofia minęła je i weszła do dużego holu, a potem skręciła w prawo. Wędrując krótkim korytarzem dotarła do drzwi z namalowanym czerwonym krzyżem, oraz tabliczką
“Gabinet lekarski. Dr. Katarzyna Bergowic.”

Perka zapukała do drzwi biorąc wcześniej głęboki oddech.
- Proszę wejść.- usłyszała głos kobiety w odpowiedzi.
Perka weszła do środka i uśmiechnęła się do lekarki.
- Cześć. - Rozejrzała się po gabinecie odruchowo szukając konkretnych specyfików.
- Cześć… przyszłaś na kawę, herbatę, może coś… mocniejszego? - zapytała Kasia uśmiechając się drapieżnie. Odłożyła gazetę którą czytała dla zabicia czasu. Gabinet w którym były obie kobiety był… podstawowo wyposażony. Jak szkolne gabinety lekarskie. Można tu było znaleźć leżankę i parawan, ale nic więcej. Była przeszklona szafka z medykamentami, niestety blisko Kasi, a dekolt jej kitla “magicznie” powiększył od czasu gdy ją ostatnio spotkała, za pomocą rozpięcia dwóch guzików.
- Niestety jestem nadal w trakcie zabiegu. - Perka zamknęła za sobą drzwi i podeszła do lekarki. - Postanowiłam sprawdzić czy masz może coś ze skrzypem nim zacznę biegać po łące i go szukać.
- Biegać po łące… brzmi całkiem przyjemnie. Z punktu widza obserwującego to bieganie. Te ciasne spodnie… z pewnością przyciągają wzrok na tobie. - wymruczała zamyślona Kasia i wstała pocierając podbródek dłonią. - Lek… czy coś w rodzaju niegroźnych witamin? Doustne stosowanie, wcieranie, odżywka do włosów czy szampon.-
- Doustne, najlepiej jakiś suplement. - Zosia przyglądała się lekarce ciekawa czy ta ograniczy się do pochwał czy będzie się starała o coś więcej.
- Chyyyba coś mam… tylko gdzie?- zamyśliła się Kasia rozglądając się po szafce z lekami. Uśmiechnęła do Zosi.- Pomożesz mi znaleźć?
- Szukać w szafce czy rozejrzeć się po innych miejscach? - Perka odłożyła torbę, którą jednak wolała mieć przy sobie i podeszła do lekarki.
- Suplementy mam w tych środkowych szufladach…- wyjaśniła lekarka z uśmiechem.- Możesz tam do nich zajrzeć?-
I pochylić się… ale tego już nie wspomniała, choć z pewnością miała to na myśli. Kasia z pewnością była drapieżnikiem.
Na jej nieszczęście Perka nie planowała jej ułatwiać zadania.
- Jasne. - Czarownica usiadła po turecku na podłodze i wysunęła pierwszą szufladę by sprawdzić jej zawartość.
Katarzyna coś tam mruknęła pod nosem o “uznawaniu swej porażki” i usiadła na biurku zakładając nogę na nogę. Przesunęło to w dól krótką spódniczkę jaką nosiła i ujawniło granice samonośnych pończoch na jej udach.
- To coś poważnego… z tym ogierem?- zapytała bujając jedną nogą, podczas gdy Zosia po przeszukaniu pierwszej szuflady nie znalazła interesującego ją suplementu.
- Spróbuj z tą niżej.- doradziła lekarka.
Perka otworzyła niższą szufladę.
- Wygląda jak anemia, choć to dziwne bo zerknęłam na pasze i są całkiem urozmaicone. - Zosia spojrzała na lekarkę niby od niechcenia zawieszając wzrok na zgrabnych nogach. - Dużo miewasz tu pacjentów?
- Zależy jaką grupę… mamy pod opieką. Z jakimi chorobami się zmagają. Czasami bywa ciężko, bo jestem lekarzem rodzinnym bez specjalizacji.- uśmiechnęła w odpowiedzi Kasia, zaczynając niby przypadkiem muskać stopą tyłeczek czarownicy. - A czasami bywa jak dziś. Nic do roboty, chyba że ktoś będzie miał wypadek.
- Nie myślałaś o robieniu specjalizacji? - Perka powróciła do przeszukiwania szuflady udając, że nie zauważyła dotyku lekarki.
- Myślałam… i robię ginekologię… zaocznie jednak. Z przerwami. Specjalizacja kosztuje. - dotyk na pośladkach był wyraźny, ale delikatny. Wodziła po nim czubkiem buta, więc doznania nie były zbyt intensywne przez jeansy. Niemniej sama świadomość miała posmak pikanterii. A kolejna szuflada okazała się nietrafiona.
- Myślę w tej niżej może coś być.- co oznaczało, że lekarka wiedziała i specjalnie przedłużała poszukiwania.
- Naprawdę przerwałam badanie, wiesz? - Perka zerknęła na lekarkę ale zabrała się za przeszukiwanie kolejnej szuflady. Dotyk był… podniecający i czarownicę strasznie kusiło by pójść z tym dalej ale… Dwóch kochanków we wsi to aż nad to. - Czemu ginekologia?
- Pole moich… zainteresowań. I takie rodzaj klientów wolę…- mruczała kobieta krążąc stopą po pośladkach kuszonej czarownicy. Ta w końcu znalazła to czego szukała. Sproszkowany skrzyp w tabletkach na wzmocnienie włosów. Prawie bez dodatków. Idealny.
Perka wydobyła suplement.
- Pożyczę. - Pokazała lekarce opakowanie, wstając z podłogi.
- Ok… ale…- Kocica zatrzymała Zosię, ustawiając jedną ze zgrabnych nóg niczym szlaban i uśmiechnęła się zmysłowo. - … ale jesteś mi winna, jedną gorącą, wilgotną … czarną kawę w moim towarzystwie.
Perka była ciekawa co na takie targi powiedziałby Patryk, ale ugryzła się w język.
- Mogę wpaść przed obiadem, pasuje? - Sięgnęła do nogi lekarki i delikatnie popchnęła ją w dół.
- Zgoda…- uśmiechnęła się zadowolona z siebie lekarka.- Zawsze miło nacieszyć oczy pięknymi widokami, a uszy miłym szczebiotem.
- Myślę, że tyle może mi się udać zapewnić. - Zosia uśmiechnęła się do Kasi i podeszła do swojej torby.
- A kto wie… może mi uda się zapewnić nieco więcej.- mruknęła lekarka wodząc tęsknie wzrokiem po pośladkach Zosi. Była drapieżnikiem, ale w ramach cywilizowanych norm, choć.. gdyby wiedziała o Perce, to co Patryk, to Zofia byłaby pewnie w niebezpieczeństwie.
- Mam nadzieję… - Zosia zgarnęła torbę i podeszła do drzwi. - Bardzo liczę na tą kawę.
- Nie martw się. Będzie bardzo gorąca.- wymruczała zmysłowo Kasia, choć niekoniecznie mówiła o kawie.
Zosia opuściła pokój czując w dołku znajomy gorąc. Odeszła kilka kroków i dopiero wtedy pozwoliła sobie na głębszy oddech. Powinna popracować nad siłą woli i to szybko.

Ruszyła z powrotem do stajni starając się lekko ochłonąć. Gdy dotarła do stajni, zdołała ochłonąć na tyle, by nie myśleć o obcasie błądzącym po jej pośladku (najlepiej nagim). I skupić się na planowaniu rozproszenia uroku. Wymagało to trochę pracy, ale w porównaniu z wysiłkiem jakim było zdobycie skrzypu… był to spacer po parku. Klątwa na wierzchowcu nie należała do potężnych, ani rzuconych przez profesjonalistkę, więc Zofia nie spodziewała się problemów. Dotarła do boksu… obecnie już pustego, pomijając “chorego” konia, w nim.
Należało się zabrać do roboty. Perka upewniła się, że nikogo nie ma w okolicy i wydobyła z torby podróżny moździerz, w którym roztarła dwie tabletki po czym wydobyła jeden ze swoich specyfików na anemię i wsypała proszek. Zakręciła słoiczek i zaczęła mieszać miksturę podchodząc do ogiera. Odsłoniła warkocze znów czując irytację na ich widok. Polała to miejsce miksturą powoli szepcząc zaklęcie i zabrała się za rozplątywanie końskich włosów. Gdy skończyła podeszła do pyska ogiera i wlała mu resztę do pyska, wymuszając na nim by przełknął. Po wszystkim cofnęła się czekając aż urok przestanie działać.

Zwierzę dość szybko nabierało energii, wstrząsnęło łbem i zarżało. Potrzebowało teraz dobrego posiłku, ale zważywszy jak obficie miało wypełniony żłób… to akurat nie był problem. Rumak zaczął jeść, a Perka mogła sobie pogratulować dobrze wykonanej roboty.
Niestety była pewna, że ile by jej Patryk nie zapłacił nie pokryje to kosztów kawy z Kasią. Chwilę przyglądała się z uśmiechem energicznemu rumakowi, wydobywając zapas ciasteczek z witaminami, na dwa tygodnie. Zamknęła boks i ruszyła na poszukiwanie “swojego” stajennego.
Ten porządkował akurat siano, tak gdzie Zosia i Patryk figlowali przed chwilą. Nieco spocony rozebrał się do pasa i nie zauważył nadchodzącej dziewczyny.
Perka stanęła w drzwiach boksu.
- Jeszcze spodnie i bielizna, a pierwsze polecenie będzie wykonane. - Rzuciła żartobliwym tonem.
Młodzian obrócił się i zerknął za siebie dodając ze śmiechem.
- To nie podchodzi pod molestowanie przypadkiem? Zresztą co pannie, po samej goliźnie?
- Potem mam co sobie wyobrażać wieczorami. - Perka kontynuowała grę, ale pokazała mu torebkę z ciastkami. - Skończyłam z ogierem.
- No… przyznaję. Widok wryłby się w pamięć.- potwierdził z dumą młodzik i spytał.- I co z nim? Już lepiej? Coś mu trzeba podawać? Jakąś receptę do zrealizowania ma panna dla mnie?
- Powinno być dobrze, ale wymaga wzbogacenia diety. - Podeszła do chłopaka i podała mu torebkę. - Jedno dziennie, przez dwa tygodnie. Wyglądają niepozornie, ale są nafaszerowane witaminami. Do tego normalne karmienie.
- Jedno dziennie, przez dwa tygodnie. Zapamiętam.- skinął chłopak i uśmiechnął się.- Dzięki za pomoc. Szkoda było patrzeć jak marnieje w oczach.
- Ach… niech zbyt wiele osób się do niego nie zbliża. Potrzebuje nieco spokoju, dobrze? - Uśmiechnęła się do chłopaka i cofnęła się do drzwi boksu. W progu obejrzała się.- Jak ci na imię?
- Darek.- odparł chłopak odkładając ciasteczka na swoją koszulę położoną z boku. - Niech się panna nie martwi, będzie miał spokój.
- Pytam o imię, co by cię potem namówić do tego rozbierania. - Mrugnęła do niego. - Skoro widok “wryłby mi się w pamięć”.
- No… to jest możliwe… zależy od tego jak by się panna zabrała za namawianie.- odparł żartem chłopak.
- Hm… kto wie. - Perka udała zamyślenie. - Może bym coś zdjęła by cię zachęcić? - Zaśmiała się. - Dobra, muszę uciekać. Udanego dnia Darku.
- Nawzajem.- rzekł na pożegnanie młodzik. Na zegarku Zofii wskazówki nieubłaganie wskazywały jedenastą czterdzieści, z każdą sekundą zmniejszając dystans do dwunastej.

Perka szybkim krokiem ruszyła do gabinetu lekarskiego. Czarownice dotrzymują obietnic, nawet jeśli druga strona nie wie z kim ma do czynienia.
Katarzyna siedziała za swoim biurkiem znów zajęta czytaniem gazety, ale na widok wchodzącej Zofii odłożyła ją od razu na biurko.
- I jak poszło? Zgodnie z planem mam nadzieję? Konik już fika?- zapytała przyjacielsko, a Zofia dostrzegła że kitel jest całkowicie rozpięty i odsłania zieloną bluzkę, mocno przylegającą do ciała i podkreślającą dość duży, acz zgrabny biust lekarki.
- Jeszcze będzie potrzebował chwili, ale powinno być dobrze. - Perka z całych sił starała się nie patrzeć na dekolt Kasi. Odłożyła torbę przy wejściu i podeszła oddając jej opakowanie z suplementem. - Wystarczyły dwie.
- Cieszę się, że mogłam pomóc.- dłoń Kasi pochwyciła dłoń Perki, gdy stawiała opakowanie na biurku. Przesunęła palcami po jej nadgarstku i wyżej.
- A co… z kawą, masz czas?
- Niewiele ale mam.- Zosia zerknęła na wiszący w pokoju zegarek, a potem spojrzała na przytrzymującą ją dłoń. Kobiece palce były przyjemne, delikatne… sprawiały że Perka znów poczuła charakterystyczne ciepło. - Czy… czy mogłybyśmy ograniczyć się do kawy?
- Czyżbyś myślała o czymś innym niż kawa?- spytała Katarzyna, a Zofia zrozumiała, że to był błąd z jej strony. Nigdy nie należy okazywać słabości przy drapieżniku. Nic więc dziwnego, że palce lekarki nadal krążyły po skórze nadgarska czarownicy.
Zosia zaśmiała się.
- Tak… o ewentualnej przekąsce. - Perka spróbowała delikatnie cofnąć rękę. - Wybierasz się na obiad?
- Ach tak, obiad. Zapomniałam o nim. Wybieram się… ale możemy zjeść tutaj. We dwoje. Będzie kameralniej i lepiej, niż gdybyśmy miały jeść samotnie. - Kasia niechętnie pozwoliła umknąć dłoni Zosi.
- Byłam ciekawa jak wygląda stołówka. - Perka zajęła krzesełko przeznaczone dla pacjenta. - W ogóle jestem ciekawa tego ośrodka, ale po posiłku czeka mnie spotkanie z szefem i muszę uciekać.
- To naprawdę szkoda… tak mało… czasu.- mruknęła Kasia siadając na biurku przed Zofią i lekko rozchylając nogi, by stopami objąć postać dziewczyny siedzącej przed nią.
Czarna mini… czarne samonośne pończoszki. Zofia była niemal pewna, że jeśli lekko się pochyli zdoła zajrzeć pod tą spódniczkę i zobaczyć bieliznę lekarki.
- Więc…- nachyliła się ku Kasia.- Jaką lubisz? Bardzo gorącą? I bardzo słodką? A może ostrą?
- Czarną i gorzką. - Perka z całych sił starała się utrzymać wzrok na twarzy lekarki. - Niezbyt gorącą, wolałabym się nie sparzyć.
- Czasami warto się sparzyć. Spróbować czegoś nowego.- mruczała Kasia, nie wiedząc że jej oferta nie była nowością dla Zofii. Co jednak nie czyniło jej mniej kuszącą.
Z niechęcią lekarka oderwała się od gościa i ruszyła za parawan. Czarownica widziała jak kitel ląduje przewieszony przez niego.
- Kawa zaraz będzie. Taką jak zamówiłaś.- usłyszała za parawanu Zofia, a oprócz głosu lekarki, odgłosy ekspresu do kawy.
Perka chwilę rozważała co ma zrobić wpatrując się w swoje stopy.
- Czy często kobiety zgadzają się na twoje propozycje? - Spytała, uznając że czas na zmianę strategii.
- Ooo.. jakich propozycjach mówimy? Kawy, czy czegoś więcej?- usłyszała w odpowiedzi.
- Nie znam zbyt wielu osób, które odmawiają kawy szczególnie gdy mają jako alternatywę herbatę. - Perka przeniosła wzrok na parawan. - Pytałam o coś więcej. O odpowiedź na twój dotyk, zaloty.
- Aaa to.- przez chwilę panowało milczenie. - Jestem atrakcyjną kobietą? Według ciebie?
- Gdybym miała jakiś pomysł to bym nie pytała. - Perka uśmiechnęła się.
- Cóż… zdarzają się… czasem. Jednorazowe przygody. Chwile szaleństwa z dala od domu.- zamruczała zmysłowo zza zasłony Kasia.- Wśród opiekunek zdarzają się takie, które są zmęczone sytuacją, znudzone rutyną… chcą odrobiny dzikości. Niektóre… otwierają się na tą jedną noc. A potem wracają do domu, do swojego życia. A ja zostaję tu…-
Zachichotała.
- Nie narzekam jednak. Natomiast.. wracając do twojego pytania. Stanowczo za rzadko w stosunku do moich… pragnień.
- Jesteś atrakcyjną kobietą, ale ja nie potrzebuję kochanki. - Powiedziała spokojnie Zosia, choć jej ciało wołało o coś innego.
- Ja też nie widzę się na randkach czy w związkach. - zaśmiała się w odpowiedzi Kasia. - Powiedz, po co zadałaś te pytanie? Jakie ma znaczenie, ile razy poszłam do… metaforycznego łóżka z kobietą?
- Byłam ciekawa na ile skuteczna jest twoja strategia.
- Tak na trzydzieści… procent… zapewne.- odparła Katarzyna wracając z kubkami kawy. Postawiła je na brzegach biurka. Podciągnęła mini tak, że Zofia dostrzegła koronkowe bordowe majteczki i okrakiem usiadła na kolanach Zosi. Jej piersi otarły się o biust czarownicy.
- Ale nie ma to znaczenia, na ile jest skuteczna wobec innych kobiet. - spojrzała jej w oczy. - Skoro gramy w otwarte karty, no to powiem wprost. Mam na ciebie ochotę.
- Widzę, ale ja mam ochotę na kogoś innego. - Perka już żałowała, że nie wzięła czegoś na uspokojenie ze swojej torby. Patryk będzie musiał się postarać… bardzo postarać. - Więc jeśli mogę prosić… wypijmy po prostu tą kawę.
- Na pewno nie chcesz spróbować?- wymruczała lekarka ocierając się biustem i próbując jeszcze kusić. - Będę dyskretna, a i… też nie wymagam ciągłych odwiedzin. Jeden mały eksperyment. Nie będziesz żałowała.
- To nie będzie dla mnie eksperyment i nie… dziś nie chcę próbować nowości. - Perka skuliła palce w butach starając się jakoś zapanować nad szalejącym ciałem.
- Szkoda… to może następnym razem?- Kasia naparła ciałem na swoją ofiarę, jej usta musnęły czubek nosa Zosi w pocałunku, a potem szepnęła do ucha muskając je języczkiem.- Wiesz gdzie mnie szukać jakby co, prawda?
- Wiem… - Perka z trudem powstrzymała zbierające się w jej gardle jęknięcie. - Kawa?
- Kawa…- Kasia niechętnie zsunęła się z Zofii i zabrała za poprawianie spódniczki. - Ale nie bierz mnie za potulną kobietkę. Nie daję łatwo za wygraną.
Usiadła na biurku i założywszy nogę na nogę podała kawę Perce nachylając się ku niej.
Zosia przyjęła kubek i upiła łyk gorzkiego napoju starając się utrzymać wzrok powyżej dekoltu Kasi.
- Widzę. - Odezwała się w końcu, czując jak kawa lekko wyciąga ją z rozkręcającego się amoku.
- Taka śliczna. Taka szkoda. -wymruczała lekarka wzdychając lekko. -Taki słodki smakołyk, szkoda że jesteś zajęta… potrafię być bardzo milutka. Nie zapytam przez kogo zajęta, ale skoro… pytałaś mnie swoje podboje.
Przesunęła czubkiem stopy po piersiach czarownicy.
- To oznacza że nie jestem całkiem na straconej pozycji.
- Nie jesteś. - Perka upiła kolejny łyk kawy i starając się zająć czymś myśli analizowała ile w niej arabiki, a ile robusty. - Jak już powiedziałam, jesteś bardzo atrakcyjna, ale… to zły czas.
- Rozumiem…- skinęła głową Kasia przyglądajac się biustowi Zofii i popijając swoją kawę.
- Pokażesz chociaż je mi? W ramach nagrody pocieszenia, za moje trudy i szczerość?- zaryzykowała.
- Jak będę wychodzić, co byś się na mnie nie rzuciła. - Perka zdobyła się na żartobliwy ton.
- Takie ładne? Takie kuszące? - zaśmiała się lekarka i lekko ścisnęła swój biust. - Może powinnam pokazać swój na zachęte?
Zosia upiła spory łyk kawy obserwując dłonie Kasi. Jak tak dalej pójdzie nawet nie zahaczy o tą stołówkę, a Patryk może nie mieć szansy rzucić nią o biurko…
- Z chęcią zobaczę co mnie omija. - Powiedziała spokojnie ale po chwili zawahała się. - Nie… może kiedy indziej. - Dopiła kawę i wstała z krzesełka. - Powinnam się zbierać.
- Na pewno?- Kasia rozpięła kilka guzików od swojej bluzki powiększając jej dekolt. Uśmiechnęła się złowieszczo i lubieżnie zarazem. Była drapieżnikiem, który lubił kokietować.
Perka poczuła jak koronkowe majtki przemakają i spodnie starają się podążyć ich śladem. - - Na pewno. - Perka podeszła do swojej torby i zatrzymała się przy drzwiach o czymś sobie przypominając. - No tak… nagroda pocieszenia. - Zosia oparła się plecami o drzwi i podwinęła do góry sweter pokazując ujęte w różowy stanik piersi.
- Mrr… słodki widoczek.- oblizała się lubieżnie Kasia mrucząc kocio. Na szczęście jej do rozpięcia zostało jeszcze kilka guziczków.
Zosia odciągnęła stanik i uniosła go ku górze, uwalniając swoje piersi. Czuła jak jej całe ciało domaga się pieszczot, jak nabrzmiała kobiecość woła o to by ktoś jej dotknął
- Cieszę się jeśli się podoba. - Szybko naciągnęła stanik i poprawiła sweterek. - To… do zobaczenia?
- Do zobaczenia… -wymruczała Kasia nie przerywając rozpinania, więc i Zofia dojrzała półkule jej piersi wyłaniające się powoli zarówno z bordowego koronkowego stanika, jak i zielonej bluzki.. - … oby rychłego.

Perka zgarnęła swoją torbę i szybko opuściła pokój nim odbije jej na tyle, by jednak rzucić się na seksowną lekarkę. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku biura w którym urzędował Patryk. Obiad będzie musiał poczekać, obecnie jej ciało domagało się zupełnie innej strawy.
Po schodach, na górę, w prawo… przynajmniej tak poinformowano ją w recepcji znajdującej się holu. I rzeczywiście… dość szybko stanęła przed jego drzwiami. Perka otworzyła z rozpędu drzwi wkraczając do środka. Patryk na szczęście był w swoim biurze, zajadał akurat śniadanie w postaci hot doga. Zaskoczony widokiem Zofii spytał zaniepokojony.
- Coś się stało? Wszystko w porządku z tobą? Z ogierem?
Perka rzuciła torbę przy ścianie i chwilę potem wylądował na niej jej kitel, a za nim sweter.
- Piłam kawę z Kasią. - Zdjęła spodnie i rzuciła je na rosnącą stertę ubrań.
- No tak… ona potrafi być… nachalna. Mam nadzieję, że cię… nie uraziła.- mężczyzna mimo swych niedawnych obietnic patrzył jak wryty na działania Zosi.
Czarownica zdjęła majtki i stanik po czym je także rzuciła na torbę z lekami. Zupełnie naga podeszła do Patryka i usiadła przed nim na biurku.
- Chwaliła mnie… dotykała… - Rozchyliła nogi pokazując mężczyźnie w jakim jest stanie. - Proszę weź mnie zanim wpadnę na pomysł by wrócić do jej gabinetu.
Patryk wstał i rozpiął spodnie. Widok jaki miał przed sobą był wystarczającym afrodyzjakiem. Chwycił więc za nogi kochanki i bezceremonialnie podbił jej kobiecość, jednym gwałtownym sztychem, a potem kolejnym i kolejnym… bez przerwy i bez litości. Mocno pchnięcia pozbawione były finezji… czysto zwierzęce pożądanie pobudzane falującym od jego ruchów bioder, biustem kochanki.
- Tak.. wspaniale... - Perka chwyciła trzymające ją ręce i wbiła w nie paznokcie. - … jeszcze… mój ogierku. - Słowa przerodziły się w jęki, a te w okrzyki. Patryk zapewniał że tu może być głośno i czarownica zamierzała dać upust całej uzbieranej frustracji, choćby miało to ogłuszyć jej kochanka.
Jej mężczyzna nie zamierzał jej w tym przeszkadzać pożądliwie wpatrując się w jej wijące zmysłowo na biurku nagie ciało. Raz po po raz szturmował jej kobiecość, przesuwając Perkę po blacie meble, szybko mocno i gwałtownie. Był samolubnym samcem, a ona jego samicą. Szczyt przyszedł szybko ale Kasia przygotowywała ją przed dobre kilkanaście minut. Zosia spięła się czując jak jej ciało przeszywa dreszcz i wykończona opadła na biurko zdając się na łaskę kochanka.
Ten opuścił jej ciepły i wilgotny zakątek tylko po to, by trzymając za nogi obrócić na brzuch. A gdy tak leżała wypięta to… czuła jak ociera się o nią między pośladkami. Ale ostatecznie, Patryk znów podbił jej kobiecość gwałtownym ruchem bioder. Tym razem jednak trzymając ją za włosy przymuszał do wychodzenia ciałem na spotkanie z przeszywającym ją taranem. Krótkie zagrożenie szturmem jej tylnych wrót sprawiło, że Perka cała aż zadygotała. Gdyby… gdyby to zrobił. Wizja bólu ale i przyjemności od których dzieliła ją cienka granica sprawiła, że szybko odzyskała wigor. Ujęła w dłonie krawędź blatu i zaczęła się poruszać zgodnie z narzucanym przez kochanka tempem. Czuła się wszak teraz jego zdobyczą, nagrodą za rozładowanie jej napięcia i… jego pragnieniem. Patryk wypełniał ją swoja obecnością i rozgrzewał zmysły. Ich ciała zderzały się raz po raz, gdy brał ją tak w posiadanie. Aż rozkosz jego przelała się w niej… jęknął głośno i dał klapsa pośladek.
- Czy ty mnie właśnie zastraszyłaś, że jeśli nie będę figlował z tobą, to udasz się do Katarzyny?- zapytał rozbawiony tym konceptem, gdy już zdołał złapać oddech po dotarciu na szczyt.
Perka nie ruszała się ciesząc się chłodem blatu pod swoim policzkiem i piersiami. Przymknęła oczy czując jak jej ciało się rozluźnia.
- Czy ty właśnie dałeś się zastraszyć tym, że pójdę do Katarzyny? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie bardzo…- odparł Patryk dając kolejnego klapsa w wypięte pośladki kochanki.
- Usiadłaś bezwstydnie naga na biurku. Musiałbym być impoten… nie, raczej kastratem by nie zareagować.
- Jakby to było za mało, po prostu bym cię dosiadła. - Wymruczała i zakręciła pośladkami. - Myślałam, że zwariuję.
- To dziwna… sytuacja…- mężczyzna tymczasem kucnął i prowokująco przesunął językiem po pupie. - Najpierw dowiaduję się, że nie masz nic przeciwko kobietom. Potem że Kasia cię pobudziła, a potem… przyszłaś do mnie. Czy to mnie czyni twoim… chłopakiem?
- Nie przypominam sobie kwiatków i randki, więc nie. - Perka uniosła się na tyle by móc spojrzeć ponad ramieniem na kochanka. - Po prostu chciałam ciebie.
- Miło wiedzieć, że mam coś czego ona nie ma. I nie mówię o różnicach anatomicznych.- zażartował Patryk wodząc językiem po pośladkach dziewczyny i pomiędzy nimi. Całował te dwie wypięte krągłości.- Ale… trochę mi zaimponowała. Byłaś… jak ogień.
Perka westchnęła ciężko i opadła na biurko.
- Żebyś zobaczył jej piersi… i to w tym bordowym staniku. - Powiedziała rozmarzonym głosem. - W stajni jest tylko jedna lepsza rzecz.
- Nie zobaczę… z tego co wiem… żaden facet tego nie zobaczy.- zaśmiał się Petryk masując wypięte pośladki dziewczyny i całując podstawę jej kręgosłupa. - Nie mam nic do nawilżenia w gabinecie. Przepraszam.
- W torbie jest maść. - Perka machnęła dłonią w kierunku sterty ubrań. - Ale… musimy pogadać póki jako tako myślę.
- Dobrze… o czym chcesz pogadać w takiej chwili.- Patryk przerwał pieszczoty jej ciała, choć nie do końca. Nadal muskał palcami jej pupę i uda. - Jeśli o Katarzynie to… nie wiem czy by posłuchała, jeśli kazałbym jej zostawić cię w spokoju. Nie wiem zresztą, czy chcesz by cię zostawiła w spokoju.
- Nie przejmuj się. Z takimi rzeczami radzę sobie sama, choćbym miała oddać za to tyłek. - Zosia obróciła się i ponownie usiadła na biurku, swoje stopy oparła na udach mężczyzny. - Chodzi o twojego ogierka. Nie… nie tego. - Skinęła na męskość wydobytą ze spodni. - Zajęłam się tym konikiem i już powinno być dobrze, ale… powiedzmy że ktoś go otruł. Czy jest ktoś kto chciałby ci zrobić na złość… komu mogło przeszkadzać to zwierze?
- Na złość?...tak… jest kilka osób. Koń raczej nikomu przeszkadzać nie mógł. Nie wystawiam go do wyścigów. Nie ma aż tak dobrego rodowodu, by był cennym koniem rozpłodowym. Zresztą używam go tylko dla własnej przyjemności. Lubię jeździć konno.- zamyślił się Patryk siadając wygodnie w fotelu i wodząc spojrzeniem po kochance.
- Zostawiłam dla niego witaminy, u takiego uroczego stajennego Darka. - Uśmiechnęła się i sięgnęła jedną z dłoni do swojej piersi. - Ale.. zwierzak jest osłabiony i lepiej jakby się to nie powtórzyło, przynajmniej póki się zupełnie nie zregeneruje. Powiedziałam Darkowi, że koń musi mieć spokój.
- Dobrze… będzie tak jak chcesz.- mruczał Patryk z fascynacją obserwując kochankę i jej działania.
Perka sięgnęła do piersi także drugą dłonią i mocno je ścisnęła. Jednak nie potrafiła myśleć logicznie… nie gdy on był naprzeciwko. Chwilę bawiła się, czując jak napięcie znów narasta, po czym sfrustrowana puściła piersi i opadła na biurko.
- Dziwnie na mnie działasz. - Mruknęła do siebie skupiając wzrok na suficie.
- Nie. Raczej to Katarzyna nadal…- odparł cicho Patryk i wstał, by się powoli rozbierać do naga delektując się widokiem jej gołego ciała.
- Wolałbyś by to była Katarzyna? - Perka nie odrywała wzroku od sufitu. - Chciałabym… chciałabym się dowiedzieć kto podtruł tego ogiera.
- Nie… ale nie uważam się za kogoś specjalnie… podniecającego.- odparł nagi już nachylając się nad leżącą dziewczyną. Zacisnął dłonie na jej nagim biuście ściskając go i ugniatając drapieżnie. Bawił się nim niczym dziecko, jednocześnie ocierał męskością o jej łono, by czuła jak wraca do “życia”.
-Mogę ci dać listę zwolnionych pracowników. Każdy z nich mógł mieć do mnie żal.- rzekł podczas tego “masażu”.
- I odrzuconych kochanek? - Perka zamruczała, a jej uda oparły się na udach biodrach mężczyzny. - Wybacz ale przez skórę czuję, że to babska robota.
- Obawiam się… że jeśli ktoś był rzucany to byłem nim ja. A co do pracowników, część z nich to kobiety. - ocenił Patryk wykorzystując ciężar swojego ciała do miętoszenia biustu Zofii. Był drapieżny i brutalny w swoich pieszczotach… ale tego przecież chciała jego kochanka.
Perka uniosła się na rękach by na niego spojrzeć. To co robił podniecało ją.Każdy jego ruch, ta dzika drapieżność… ale pewnie nie wszystkim kobietom to odpowiada.
- Coś czuję, że będę musiała popracować nad twoim delikatnym męskim ego. - Powiedziała żartobliwie. Po czym już rozpalonym głosem dodała. - To… chcesz tą maść?
- Tak… przynieś ją…- szepnął podnieconym głosem Patryk wpierw ściskając biust dziewczyny, a potem puszczając ją. - Nie chcę ci grzebać w rzeczach. A nuż wyciągnę jakiś wibrator… i skomplikujemy sobie zabawę.
- Bardziej obawiałabym się, że weźmiesz środek, którym pobudzam ogiery. - Zosia zsunęła się z biurka i podeszła do torby, by po chwili wrócić ze sporym słoiczkiem. - Nie trzeba dużo… ma także dodatkowe działanie.
- Chcę cię wziąć na czworaka… przeszkadza ci taka pozycja? - zapytał ostrożnie Patryk jakby bał się ją urazić. Nabrał zawartość słoiczka na palce.- Najpierw mam siebie czy ciebie?
Perka poczuła jak od samej propozycji lekko ścisnęło ją w dołku.
- Jak wolisz. - Powoli przesunęła dłonią po torsie mężczyzny. Chyba nie powinna mu mówić jak bardzo podniecająco na nią działa. - Może być na czworaka.
- Wolę… więc… najpierw kluczyk? A potem kłódeczka… czy na odwrót? - zapytał z uśmiechem.
Czarownica zaśmiała się.
- Naprawdę może być tak jak chcesz. - Spojrzała na niego roziskrzonym wzrokiem. - Ja… kusiło mnie by oddać ci się bez nawilżacza. Ale chyba miałabym po tym problemy z prowadzeniem.
- Mogę nawilżyć tylko swoją męskość.- to mówiąc nacierał swoją twardniejącą dumę, coraz bardziej gotową do podboju jej ciała.
- Możesz… To gdzie mam uklęknąć? - Spytała i zerknęła na gabinet, po raz pierwszy tak naprawdę go zauważając.
- Może lepiej na dywanie.- zaproponował mężczyzna. Na puchatym miękkim dywanie, w gabinecie nie wychodzącym poza standardy każdego prezesa firmy.
- O cholera… zapomnieliśmy zamknąć drzwi. Ktoś mógłby wejść.- zaśmiał się Patryk ruszając ku nim, podczas gdy w głowie Zofii pojawiła się tylko jedna odpowiedź: Kasia. Trzeba było przyznać, że lekarka potrafiła wywierać wrażenie.

Czarownica powolnym krokiem przeszła na dywan, pozwalając bosym stopom zanurzyć się w długim włosiu. Nie była pewna czemu dokładnie oparła się lekarce… co znaczyłaby jeszcze jedna kochanka? Czy szkoda jej było Jagody… Tak. I to już po igraszkach z Patrykiem. Do tego… czemu czuła się dziwnie robiąc to pod jego nosem? Nie byli parą… To tylko seks. Przyklęknęła i pogładziła dłońmi miękki dywan.
- Wtedy musiałbyś mnie uznać za swoją dziewczynę? - Rzuciła żartobliwym tonem, zerkając do tyłu na swojego kochanka.
- Prawdopodobnie. A na pewno pojawiłyby się plotki na nasz temat we wsi. Choć z drugiej strony i tak się pojawią.- Patryk zamknął drzwi na zasuwkę i ruszył ku niej, nagi i dumny. Jak barbarzyńca zamierzający się zabawić z branką.
- Takie plotki chyba nie są zbyt dobre dla biznesu… - Perka obróciła się i skupiła wzrok na przeciwległej ścianie. Chciała by ją zaskoczył, chciała znów oszaleć w jego ramionach. - … nigdy nie przejmowałam się takimi rzeczami.
- Nie prowadzę interesów we wsi, więc… plotkami się nie przejmuję.- Patryk klęknął za nią i pochwycił za pośladki. Perka poczuła jak jego śliska duma napiera na jej tyłeczek, a potem wbija się w niego zanurzając w jej ciasnym wnętrzu.
Zosia zacisnęła dłonie na dywanie z trudem łapiąc oddech.
- Mogłam… krzyczeć. - Szeptała rozpalonym głosem, czując jak jej głowa przyjemnie odpływa. - w stajni.
- To by było… kłopotliwe… acz...jakoś…- Patryk dał jej mocnego klapsa w pośladek.- … by to było. Teraz.. masz… krzyczeć i być głośna.
Naparł znów mocniej na kochankę, czując jak w pełni wypełnia jej ciało swoją obecnością.
- Nie będę delikatny Zosiu…- szepnął chrapliwym, acz pełnym pożądania głosem zwiększając tempo ruchów i nie dając jej czasu na przywyknięcie do swojej obecności w perwersyjnym zakątku jej ciała.
Perka poczuła ból, nawet mimo tego że maść miała właściwości leczące. Jednak… nie przeszkadzało jej to. Za bólem podążała przyjemność, za którą tak długo tęskniła.
- Mam krzyczeć. - Wyjęczała, uginając łokcie i mocniej się wypinając w stronę mężczyzny. - to mnie zmuś.
- Żebyś nie żałowała...tych słów…- szepnął w podnieceniu Patryk dając mocnego klapsa w wypięte pośladki kochanki. Po czym zacisnął dłonie na jej biodrach raz po raz przeszywając jej ciało swą twardą męskością. Coraz szybciej i mocniej. Perka czuła jak jej piersi falują od sztychów, jak ciało protestuje bólem na samolubne zachowanie kochanka.
Chwilę walczyła ze, starającymi się wydostać z ust, odgłosami, chcąc tym nieco rozjuszyć Patryka. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że nie było takiej konieczności. Obudziła bestię, a ona postanowiła wyżyć się na jej tyłku.
- Patryk. - Imię mężczyzny było jedyną rzeczą jaka przychodziła jej do głowy i jedyną jaką była w stanie wydusić z siebie pomiędzy okrzykami bólu i pożądania.
Nie mogła usłyszeć odpowiedzi, poprzez ścianę swych krzyków i jęków. On zresztą dyszał głośno narzucając szaleńcze tempo biodrami jakby się ścigał z własną namiętnością. Uwięziona pod kochankiem Perka mogła tylko poddawać się jego pragnieniom i służyć mu ciałem. I czuć.. ból… pożądanie, przyjemność, żar kochanka i świadomość jak na niego działa.I jak zbliża się do głośnego, wybuchowego finału. Czarownica nawet nie była pewna czy już doszła… a może zrobiła to kilka razy? Jej ciało trzęsło się nie radząc sobie z tym co mu zafundowała. Jej ręce osłabły i twarz zanurzyła się w miękkim dywanie. Z jednej strony czekała aż to szaleństwo się skończy, a z drugiej miała nadzieję, że będzie trwało cały czas.
Eksplozja… ciało kochanka przeszywa ekstaza i ona czuje jej dowód w sobie. W miejscu gdzie czuć nie powinna. Obolała… gdyż poddała się pragnieniom i szaleństwu. Zadowolona.
- Następnym razem… ja.. ciebie… zaskoczę…- groził drżącym głosem Patryk wykonując ostatnie kilka gwałtownych sztychów, po czym położył się obok niej na dywanie.
Perka opadła na dywan ale już po kilku oddechach wtuliła się w mężczyznę czując jak jej ciało nadal drży.
- T..tak. - Przywarła do niego całym ciałem, mając nadzieję że jego ciepło odrobinę złagodzi ból.
- Jak na pożegnanie… tymczasowe, było chyba dobrze. Szczerze powiedziawszy… pierwszy raz jestem w sytuacji, gdy pożegnalny seks odbywa się po tak krótkiej łóżkowej znajomości.- starał się żartować mężczyzna głaszczą Zofię po głowie. - Dobrze że wrócicie.
- Tak… powinnyśmy wrócić. - Ciało czarownicy ogarniało przyjemne odrętwienie. Ból promieniował od pośladków na całe ciało, ale nie był w stanie przyćmić tej dziwnej ogłupiającej satysfakcji. - Patryk… ja chyba muszę się chwilkę zdrzemnąć. - Powiedziała szeptem czując jak jej świadomość odpływa. - Tylko chwilkę… obudź mnie… godzinka… dobrze? - Nie słyszała odpowiedzi.
 
Aiko jest offline  
Stary 06-07-2018, 11:34   #15
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Obudziła się dwie godziny później… na leżance w gabinecie lekarskim. Nadal goła choć przykryta kocem. Nieco obolała w dolnych partiach ciała. Parawan oddzielał Zofię od reszty gabinetu, ale słyszała chrobot długopisu na papierze. Kasia też tu była. Powoli spróbowała usiąść. Powinna się zebrać i to szybko, zanim Jagoda się zaniepokoi… choć kto wie może Patryk do niej zadzwonił.
- Jakby co wstałam. - Powiedziała, przecierając twarz. Miała nadzieję, że na serio pozwoli jej się przespać w swoim gabinecie, ale chyba musiała zestresować biedaka. Ciekawe czy zgodzi się po takiej akcji na kolejne szaleństwa?
Westchnęła ciężko i zsunęła się z leżanki. Na szczęście maść zadziałała i chociaż z tyłkiem było już nie najgorzej. Rozejrzała się za swoimi ubraniami.
- To miło a teraz kwestia… zapłaty.- usłyszała w odpowiedzi, a po chwili kroki. Parawan się odsunął i Kasia stanęła przed Zofią w pełni swej okazałości. Z rozpiętym kitlem, ale na szczęście zapiętą bluzką.
- Musieliście tam dzikie rzeczy wyczyniać w tym gabinecie. -stwierdziła z ironicznym uśmiechem. Rzeczy Perki leżały razem na krześle koło drzwi wyjściowych. Obecnie były więc poza zasięgiem czarownicy, bo lekarka stała pomiędzy nimi, a nią.
- Zemdlałaś i nie można cię było docucić. Puls na szczęście był regularny, oddech też. Więc zapewne było to przemęczenie.- stwierdziła fachowo, choć z lubieżnym błyskiem w oku.
- Słabo spałam ostatnie dwie nocy, a wcześniej zrobiłam długą trasę. - Perka przeczesała włosy. Nie planowała opowiadać lekarce o tym co robili z Patrykiem.
- Taaa… to z pewnością to był powód. Jasne.- wymruczała ironicznym głosem Kasia i nachyliła się ku Zofii z lubieżnym uśmiechem.- Ostry seks z pewnością nie miał z tym nic wspólnego. Nic a nic. Jesteś bardzo niegrzeczną dziewczynką Zofio. Lubię takie.-
Perka zorientowała się, że i tak nic mówić nie musi. Lekarka pewnie wszystko wyczytała z jej ciała.
Katarzyna wyprostowała się mówiąc.- Przepiszę ci parę suplementów na wzmocnienie i doradzę więcej relaksu i wypoczynku. Ale poza tym… jesteś zdrowa jak ryba. Patryk niepotrzebnie się niepokoił.
Zosia westchnęła.
- Prosiłam go by dał mi się zdrzemnąć. - Czarownicę kusiło by się choć trochę zasłonić ale pewnie teraz i tak niewiele by to zmieniło. - Zdarzały mi się już takie zabawy i to na serio zwykłe przemęczenie.
- Nie wątpię… ale wedle relacji jego, zemdlałaś. I rzeczywiście, gdy tam weszłam wyglądało to bardzo dramatycznie.- odparła z uśmiechem lekarka ruszając do biurka.- Wypiszę ci recepty i… mogłabym wykorzystać sytuację, że jesteś tu, sama i golutka. Ale etyka lekarska mi nie pozwala więc jesteś wolna.
- Potem zadzwonię i go przeproszę. - Zosia podeszła do ubrań i zaczęła je na siebie zakładać. - Bardzo dramatycznie?
- Bardzo… -odparła Kasia nachylając się i zabierając za wypisywanie recept. Nie mogło umknąć Zofii, jak krótki kitel i jeszcze krótsza mini nie zasłonić jej ud i połowy wypiętych pośladków. - Myślał że ci krzywdę zrobił. Kusiło mnie, aby go trochę postraszyć.
- Ech i tak coś czuję, że teraz ciężko go będzie namówić. - Zosia wciągnęła sweter i już w pełni ubrana podeszła do lekarki. - Jakby co mam jakieś suplementy w domu, mogę je pobrać jak już muszę.
Nie przerywając pisania Kasia spojrzała śmiejąc się na Zofię. - Doprawdy? Nie poradzisz sobie? Czyżby gdzieś zniknął ten cały seksapil, który przyciąga do ciebie albo twoja uroda? Bo mi się wydaje, że nie.-
Usiadła na biurku zakładając nogę na nogę. - I tak najważniejszy jest wypoczynek. Suplementy to takie placebo na poprawę nastroju. Dobrze zjesz, wyśpisz się i już wzmocnisz organizm.
- Nie powiedziałam, że się nie da, tylko że będzie z tym nieco zachodu. - Perka stanęła tuż przed Kasią. Teraz po tych zabawach i drzemce czuła się dużo pewniej. - Fakt faktem. Dziękuję za pomoc.
- Nie ma za co.- Nogi Kasi rozchyliły się nagle niczym kwiat i otuliły Zofię. Wodząc łydkami po jej udach lekarka podała dziewczynie receptę.- A jakby nie udało ci się namówić jego, to cóż… ja tam lubię jazdę bez trzymanki.
- I nie będziesz musiała wzywać lekarza? - Perka mrugnęła do niej. - Cały czas pamiętam o twojej propozycji ale… chce się nim nacieszyć.
- Zdradzę ci sekret…- nachyliła się ku dziewczynie i cmoknęła ją w kącik ust dodając szeptem.- Nie przeszkadza mi on. Nie jestem zazdrosna… lubię przygody, bez całego tego emocjonalnego bagażu. Ale rozumiem.
Zosia zgarnęła receptę i wyswobodziła się spomiędzy nóg lekarki. Ból w tyłku był na tyle użyteczny, że przynajmniej nieco stopował jej zapędy.
- Patryk pewnie wrócił do pracy, co? - Złożyła papierek i wsunęła go do tylnej kieszeni spodni.
- Tak… wrócił. - powiedziała krótko Kasia i dodała z uśmiechem.- Martwił się o ciebie.
- To taki typ… niepotrzebnie się martwi. - Perka odwzajemniła uśmiech i podniosła swoją torbę. - To do zobaczenia. Wpadnę na kawę jak będę w okolicy, dobrze?
- Drzwi mojej sypialni zawsze są dla ciebie otwarte…. gabinetu też. - zażartowała Kasi wędrując łakomie spojrzeniem po ciele czarownicy.
Perka tylko pokręciła głową i opuściła gabinet. Gdy tylko opuściła budynek hotelu, wydobyła telefon i zadzwoniła do Jagody.
- Hej… długo cię nie ma. Tyle pracy przy koniach? - zapytała wesoło Jagoda na powitanie.
- Nie wiem czy uwierzysz, ale musiałam sobie uciąć tutaj drzemkę. - Perka uśmiechnęła się. Jednak Patryk nie zadzwonił do Jagody. Może i dobrze. Po powrocie będzie mogła wszystko jej sama opowiedzieć. - Chciałam dać znać, że zaraz będę wracać. Zajechać po coś do wsi?
- Nie wiem. Może po coś do kuchni, na kolację… lub żeby coś zjeść w podróży. Lub… może kupisz mi jakąś… bieliznę. Żebym nie musiała pożyczać twojej. Nawiasem mówiąc… mam teraz twoje czerwone majteczki na pupie… i myślę o tobie.- zamruczała żartobliwie i prowokująco.
Perka uniosła wzrok ku niebu zastanawiając się, o które konkretnie może chodzić.
- Chyba nie za dużo, skoro tak ślicznie składasz zdania. - Zażartowała Zosia i rozejrzała się po okolicy. Może powinna znaleźć Patryka i dać mu znać, że się zwija… Tak. To byłoby miłe. - To jeszcze zahaczę o wieś i kupię co nieco, dobrze?
- A jak konie? - zapytała Jagoda ciepłym tonem głosu. - Udało ci się pomóc.
Niestety Patryka nie było w pobliżu, choć mogła zapytać paru pracowników o drogę do niego. Tyle że jeśli był w swoim gabinecie, to co wtedy?
- Powinno być już dobrze, ale opowiem ci o jednej rzeczy w domu, ok? - Perka ruszyła w kierunku jednego z pracowników, dowie się gdzie go znajdzie i wtedy będzie się martwić.
- Ok… a jak ci się podoba rancho Patryka? Duże prawda?- mówiła Jagoda wesoło, gdy Zofia podchodziła do najbliższej osoby, zajętej właśnie pracami przy zawiasach drzwi.
- Niestety niewiele zobaczyłam, ale może jeszcze będzie okazja. Wygląda… - Perka rozejrzała się wokół. - Odrobinę przytłaczająco, ale to fajne miejsce.
Na chwilę odsunęła słuchawkę od ust by spytać najbliższego z mężczyzn o to gdzie znajdzie Patryka.
- Szef pewnie siedzi w biurze, albo pojechał na obchód rancha z powodu tego niedźwiedzia. - wyjaśnił mężczyzna, a Wilga dodała. - Masz rację… jak miniaturowe miasteczko.
Zosia podziękowała mężczyźnie i ruszyła w kierunku biura.
- Będę kończyć. - Powiedziała do telefonu. - Pożegnam się jeszcze z Patrykiem, jak go złapię, i jadę.
- Będę czekać. Masz jakieś życzenia w kwestii powitania?- zażartowała malarka.
- Tak… chcę cię zobaczyć tylko w mojej bieliźnie. - Perka weszła do budynku gdzie było biuro Patryka i ruszyła na piętro. Po dotarciu na miejsce zapukała, potem drugi raz, trzeci… nacisnęła klamkę i… stwierdziła, że Patryk musiał być zajęty gdzieś na ranczu. Szukanie go mogło jej zająć dużo czasu.
Zosia ruszyła w kierunku auta pytając kogoś po drodze, czy mógłby jej podać numer do szefa i wyjaśniając, że musi się odmeldować, że skończyła zabiegi na koniach.
Udało się bez problemu i Perka dołączyła nowy numer do pamięci swojego telefonu.
Zosia wrzuciła torbę lekarską na pakę swojego opla i rozsiadła się na miejscu kierowcy czując bolesne pulsowanie od strony pośladków. Wybrała numer Patryka sięgając po jakąś walającą się na tylnym siedzeniu poduszkę.
- Słucham?- usłyszała w głośniku jego głos.
- Cześć tu Zosia. - Podłożyła sobie poduchę pod tyłek i dopiero wtedy odpaliła silnik. - Chciałam dać znać, że wszystko jest ok i przeprosić za zamieszanie.
- Wszystko w porządku. Dobrze się czujesz?- usłyszała w odpowiedzi. - Co powiedziała Katarzyna?
- Że powinnam się wyspać i dobrze odżywiać. - Perka uśmiechnęła się do telefonu. - Chciałam się pożegnać, ale chyba gdzieś pojechałeś, prawda? Niestety powinnam się zwijać, długo mi się tu zeszło.
- Widziano dziwne ślady na brzegu lasu. Sprawdzam czy to te same jak na miejscu zbrodni.- wyjaśnił mężczyzna. - Niektórzy się boją że wkrótce niedźwiedź zapoluje na zwierzynę w którymś z gospodarstw leżących najbliżej lasu.
Perkę przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Powiedz, że nie jesteś tam sam. - Zosia wykręciła samochód i położyła telefon na uchwycie odpalając głośnik.
- Nie jestem. Mam moją wierną strzelbę. I pomocników. I dwóch myśliwych. I patrol policyjny. I kilku mieszkańców wsi. Jestem bezpieczny, nie martw się.- odparł ciepło Patryk.
Czarownica nie była tego pewna… Nie. Była pewna, że nie są bezpieczni.
- Patryk, może nie jestem łowczym ale to nie niedźwiedź i… jeśli tak potraktowało twoje konie to coś jest z tym nie tak. - Kusiło ją by tam pojechać, ale co mogłaby zrobić? - Nie … nie ryzykuj niepotrzebnie, dobrze?
- Nie będzie ryzykowania. Trop jest stary i co gorsza, urywa się nagle. Jakby ten nie-niedźwiedź nauczył się latać. Na razie stoimy nad śladami i mędrkujemy jak stare przekupki.- odparł ironicznie Patryk. Westchnął głośno. - Myślę że tracimy tu czas.
- To nie siedź tam za długo. - Perka poczuła odrobinę ulgi. Oby Borowy udał się gdzieś daleko. - Ja jadę do wsi, a potem pewnie będziemy jechać dalej z Jagodą. - Zawahała się przez chwilę. - W którym miejscu znaleźliście ślady?
Patryk wyjaśnił czarownicy, na ile mógł, gdzie znaleziono lasy. Były one na skraju lasu w okolicy niedużego gospodarstwa rolnego i małej fermy kur. Na szczęście z dala od domu Jagody jak i rancza mężczyzny.
- Dobrze… to się rozłączam. Trzymaj się. - Perka skierowała samochód w stronę wsi.

Dotarła do centrum i zatrzymała się przed znanym sobie jej sklepem. Jedynym we wsi i zaopatrującym ją we wszystko, a nawet więcej niż wszystko, o czym Zofia już się przekonała. Perka jak zwykle rozejrzała się nieco przed wejściem do środka. I nie zauważyła żadnych tłumów. O tej porze było tu już mało osób. Jeden mężczyzna o aparycji pijaczka wychodził ze sklepu z dwiema butelkami, ale poza tym dziewczyna nie widziała w okolicy nikogo.
Pewnie Patryk zgarnął wszystkich “na łowy”. Pokręciła głową i weszła do sklepu. Nadal się niepokoiła. Wątpiła, że uda się im zająć Leszym teraz, a… a co jak jednak ludzie trafią na świeże ślady? Borowy ich pozabija.
- Dzień dobry. - Rozejrzała się szukając sprzedawczyni.
- Dzień dobry moja droga. Czym mogę służyć? - odparła Jolanta stojąc przy ladzie. A w zasadzie opierając się o nią, przez co dekolt garsonki jaką miała na sobie, tylko podkreślał jej obfity krągły biust.
- Nieco wina i odrobinę więcej jedzenia. - Perka podeszła do lady i uśmiechnęła się do sprzedawczyni. - Byłam też ciekawa. Sprzedajesz także bieliznę?
- Sprzedaję wszystko; od zabawek po leki... oczywiście te bez recepty. Bieliznę też. - stwierdziła z uśmiechem kobieta.- Wierz mi moja droga. Mam wszystko czego pragniesz.
- Cieszę się bo potrzebuję kupić prezent. - Zosia rozejrzała się po sklepie. - I potrzebuję całkiem nieprzyzwoitej bielizny.
- Skarbie… mówisz moim językiem.- wymruczała zmysłowo kobieta nachylając się bardziej i sięgnęła pod ladę wyjmując klucz i zawieszkę: “Wracam za pół godziny”.
- Bądź tak dobra i zrób z nich użytek, co? Produkt, o który pytasz, leży u mnie na zapleczu.- wyjaśniła.
Perka zamknęła lokal zostawiając na drzwiach informację.
- Jak duży masz wybór? - Spytała z zaciekawieniem, wracając do sprzedawczyni. - Zawsze mam problemy z dobraniem stanika… a tym bardziej dla kogoś. - Westchnęła ciężko.
- Cóż nie mam sklepu bieliźniarskiego, ale mam słabość do takich ładnych rzeczy.- Jolanta otwarła przejście na zaplecze palcem zapraszając, by podążyła za nią. - Jakie nieprzyzwoite rzeczy cię interesują. Koronka, skóra, ćwieki… jaki kolor? I mówimy o komplecie stanika i majtek, czy dorzucamy pończochy?
Zosia zaśmiała się.
- Naprawde masz wybór. Myślałam o koronce staniku i majtkach, choć jak uda się dobrać pas i pończochy byłoby super. - Z zainteresowaniem oglądała co trzyma Jolanta na zapleczu. - To prezent dla Jagody. Zniszczyłam jej koszulkę i chciałam jej to jakoś wynagrodzić. Uważam, że każda kobieta powinna mieć w szafie nieco seksownej bielizny.
- Ja też.. choć ciekawi mnie jakim cudem zniszczyłaś jej koszulkę. To musiała ciekawa sytuacja.- kobieta nachyliła się i zabrała do przeszukiwania pudeł w pokoiku wraz z Perką. Bielizna była zapakowana i nieużywana. Pierwsze egzemplarze na które natrafiła dziewczyna były skórzane. Czarny skórzany gorsecik z siateczkowymi wstawkami, a potem wąskie skórzane stringi. Dopiero za trzecim razem był komplecik koronkowych czerwonych majteczek i samonośnych pończoszek z czerwonymi podwiązkami. Półprzeźroczyste.
Tymczasem Jolanta odłożyła biały komplecik półprzezroczystego stanika i majtek oraz komplet wstążek czerwonych udających bieliznę.
Perka z zaciekawieniem popatrzyła na wstążeczki.
- Masz tutaj śliczne rzeczy. - Sięgnęła po biały komplet. - Hm… nie wiem czy nie będę musiała przymierzyć, wiem tylko jaka jest mniej więcej różnica między mną, a Jagodą.
- Mam wyjść kiedy zaczniesz przymierzać? Obawiam się, że nie mam przebieralni.- odparła z uśmiechem Jolanta.
- Nie musisz. - Perka zdjęła sweter i odłożyła go w jakieś wolne miejsce. - Te wstążeczki są śliczne i gorset też… rzeczywiście masz słabość do ładnych rzeczy. - Zosia odłożyła na bok stanik i sięgnęła po ten z białej koronki.
- Uważam się za koneserkę piękna… w każdej postaci.- odparła sprzedawczyni opierając się o ścianę magazynu i przyglądając działaniom Zosi.
- Dostanę rabat jak kupię też coś dla siebie? - Mrugnęła do sprzedawczyni, upewniając się czy stanik jest odrobinę za mały.
- Zależy ile kupisz. - odparła z uśmiechem Jolanta spoglądając na Zosię i muskając mimowolnie granicę swego dekoltu palcami.
- Wyglądasz… zachwycająco.- wymruczała zmysłowo, bo i… biała bielizna leżała jak ulał na Zosi.
- Tak ale… będę potrzebowała mniejszej miseczki na Jagodę. - Westchnęła ciężko. Sama miała podobny komplet i głupio było się dublować. - Przymierzyłabym ten kostium ze wstążeczkami i skórzany gorset. Tak dla siebie. - Uśmiechnęła się do Jolanty.
- Przymierzaj ile chcesz… Ja się dobrze bawię.- wymruczała sprzedawczyni zdejmując pudełko z krzesła i siadając na nim. Zapewne po to, by delektować się widokami.
Perka szybko dobrała mniejszy stanik dla swojej kochanki i zabrała się za mierzenie bielizny dla siebie. Była pewna, że bez trudu Jagoda też się w to wciśnie. Zdjęła spodnie i majtki stojąc przodem do sprzedawczyni. Niestety nie była pewna w jakim stanie jest jej własny tyłek. Po chwili walki wcisnęła się we wstążkowy kostium
- I jak? - Spojrzała z uśmiechem na Jolantę.
- Cóż…- odparła kobieta oceniając rudowłosą dziewczynę w tym nieprzyzwoitym stroju. Muskała kciukiem swoje wargi mówiąc żartobliwym tonem. -... co prawda nie jestem specjalnie zainteresowana kobietami, ale… w tej chwili moje myśli są bardzo… bardzo niegrzeczne… i dotyczą ciebie. Jeśli taki efekt chciałaś uzyskać, to osiągnęłaś sukces.
Zosia zaśmiała się i zaczęła się rozbierać by przymierzyć skórzany kostium.
- Po prostu lubię mieć takie rzeczy. - Powoli wcisnęła się w gorset.
- Mnie nie musisz tłumaczyć. Wszak zakupiłam tak dużo tej bielizny, wiedząc że okolica jest zbyt konserwatywna, bym mogła na niej zarobić.- zaśmiała się Jolanta i westchnęła. - Ja też lubię takie skarby.
Perka wcisnęła się w skórzane stringi i ponownie zaprezentowała sklepikarce.
- Chyba znalazłaś stałą klientkę. Przechulam u ciebie całą wypłatę jak ją dostanę.
- I to jaką… klientkę. Łączenie dwóch rodzajów piękna to niemal… artystyczne… przeżycie.- zamruczała zmysłowo Jolanta muskając kciukiem dolną wargę przyglądając się Zofii w seksownej bieliźnie.
- Wezmę te trzy komplety. - Perka okręciła się. - Aż żałuję, że nie masz tu lustra.
- Niestety…- uśmiechnęła się lekko Jolanta i wzruszyła ramionami.- ...nie sprzedaję jej na tyle często, by mieć powód do zrobienia porządnej przebieralni. Ale wierz mi… wyglądasz na tyle kusząco, że mogłabyś zawrócić mi w głowie. I to bez zmiękczania mnie butelką wina.
- Chciałabyś bym zawróciła ci w głowie? - Perka mrugnèła do Jolanty i zabrała się za przebieranie w to w czym przyszła. - Marnujesz się tutaj, masz niesamowity gust.
- Może na to pytanie odpowiem, gdy przestanie mi się robić gorąco.- wymruczała zmysłowo Jolanta spoglądając na Zofię i oddychając nieco szybko. - W tej chwili… nie jestem pewna, czy byłabym w stanie odpowiedzieć ci...na chłodno.
Zaśmiała się i dodała.- Masz rację moja droga. Marnuję się tu. Ale próbowałam wykorzystać swoją szansę i atuty…- ujęła w dłonie swój biust i pomasowała go.-... te i pozostałe. I… ostatecznie poniosłam porażkę w stolicy.
Zosia przyjrzała się sprzedawczyni i po chwili namysłu przysiadła w samej bieliźnie tuż obok niej.
- Czym chciałaś się zająć w stolicy?
-Byłam aktorką… śmiałą aktorką. W moim mniemaniu dobrą aktorką.- odparła sprzedawczyni zezując na dekolt Zosi i poprawiając spódniczkę nieco nerwowo. - Nie miałam żadnych oporów. Ani szczęścia najwyraźniej.
- Myślę, że gdybyś miała salon z bielizną, miałabyś multum klientek. - Perka poprawiła swój stanik, lekko skracając ramiączka. - Nawet w stolicy ciężko o dobry sklep, choć tak egoistycznie cieszę się, że jesteś na mazurach. Będę miała bliżej. - Wyszczerzyła się do sprzedawczyni.
- Skarbie…- dłoń kobiety sięgnęła do twarzy Zosi, ujęła podbródek i musnęła kciukiem wargi. - Gdy jesteś młodą dziewczyną, ładną i seksowną, najsmakowitszym kąskiem we wsi… to nie ruszasz do dużego miasta by założyć sklep z bielizną. Tylko po sławę i fortunę. Ja chciałam być aktorką. Drugą Lizą Minnelli.
- Rozumiem. - Perka odezwała się nie przejmując się tym, że jej wargi przesuwają się po palcu Jolanty. - Ale teraz jesteś dojrzałą, piękną kobietą, pewnie nadal najsmakowitszym kąskiem w tej wsi… i pytanie po co byś teraz pojechała do dużego miasta.
- Kiedy patrzę na ciebie i na Jagodę… wiem, że już nie jestem najsmakowitszym kąskiem we wsi. A teraz…- zamyśliła się uśmiechając z nostalgią.- A teraz mam swój sklepik. Mam swoje filmy i role… które mogę powspominać. Jestem zadowolona ze swojego życia.
- Niech stolica traci. - Perka zeskoczyła z blatu, na którym przysiadła i zabrała się za ciąg dalszy ubierania. - Jak już wspomniałam, ja z przyjemnością skorzystam z twojej słabości do ładnych rzeczy.
- I wyrobisz do mnie inne słabości, co?- zaśmiała się cicho Jolanta muskając podbrzusze. - Kto by pomyślał, że wprawisz mnie w takie… zakłopotanie.
- Też się nie spodziewałam. - Perka wciągnęła sweterek. - Wydajesz się byś bardzo silną kobietą. - Czarownica złożyła przymierzone kostiumy i uśmiechnęła się. - Biorę.
- Po prostu udało ci się przyłapać mnie z opuszczonymi majteczkami. Metaforycznie oczywiście.- zaśmiała się Jolanta wstając powoli i oddychając powoli.
- Przy następnej wizycie zapytam czy zawróciłam ci w głowie. - Perka zgarnęła swoje zakupy. - Strzeż się.
- Będę będę.- odparła ze śmiechem Jolanta podążając za Perką. Podeszła do lady i zaczęła podliczać zakupy czarownicy.
- Ile tych butelek wina? - zapytała.
- Też trzy. Miałyśmy gościa i prawie wszystko poszło. - Zosia oparła się o ladę obserwując sprzedawczynię. Uznała, że czas skończyć drażnienie się z Jolantą. - I kiełbasa… mój wilczur też nie próżnował… Mam pytanie. Czy mogłabyś mi dla niego sprowadzić konkretną karmę?
- Rozdarta bluzka… gość… może powinnam podglądnąć co tam robicie przez okno?- zażartowała Jolanta przygryzając wargę delikatnie. Odetchnęła głośno.- Jasne… jeśli chcesz coś konkretnego, składasz u mnie zamówienie. I jak pojadę do Warszawy to wrócę z zamówionym przez ciebie towarem.
- Naprawdę nic ciekawego. - Perka podała nazwę karmy i zabrała się za wyliczanie produktów spożywczych.
Kobieta położyła na ladzie wybrane przez Zosię towary i nachyliła się opierając o ladę… co przypomniało czarownicy o dużym miękkim biuście sprzedawczyni.
- Kupujesz bieliznę, która istnieje po to, by rozpalać wyobraźnię tych którzy cię w niej zobaczą… i sporo wina. Jakoś nie wierzę w to “naprawdę nic ciekawego”.- wymruczała zmysłowo i uśmiechała się łobuzersko.- Występowałam w filmach artystycznych. Wiem jak pomysłowi potrafią być młodzi ludzie.
- Czasem niektóre rzeczy tylko ciekawie wyglądają… niestety moje życie to nie film. - Powiedziała i skupiła wzrok na dekolcie sprzedawczyni. - Myślę… że nadal jesteś najsmakowitszym kąskiem we wsi.
- Nie mów tak… bo zdecyduję się sprawdzić twoje poglądy.- mruknęła łobuzersko kobieta. Spojrzała przez okno i upewniwszy się, że nawet pies z kulawą nogą nie znajduje się w pobliżu… pochwyciła zwinne dłonią kark Zosi, by nie mogła uciec i pocałowała ją. Delikatnie przyciskając wargi sięgnęła językiem dalej.., muskała usta i zapraszała język Perki do zabawy.
Czarownica odpowiedziała na pocałunek, a jej dłoń sięgnęła ponad ladą do piersi sprzedawczyni po czym ścisnęła ją mocno. Cichy jęk wyrwał się z Jolanty, ale nie przerwała pocałunku. Pierś była tak miękka jak się Zofia spodziewała i bardziej sprężysta niż sądziła. Co prawda ubranie tłumiło nieco doznania, ale jak na pierwszy raz… było obiecująco. Perka przez chwilę pozwoliła sobie na ciągnięcie pocałunku dalej, miętosząc przy tej okazji pierś sprzedawczyni.
- Coś czuję, że zawróciłam ci w głowie. - Uśmiechnęła się niewinnie, puszczając pierś Jolanty.
- Powiedzmy że potrafisz robić wrażenie. - zaśmiała się sprzedawczyni i wyprostowała się poprawiając garsonkę. - I wierzę ci. Że według ciebie jestem najsmakowitszym kąskiem. Jak mogę ci więc podziękować za poprawę nastroju?
- Sprowadź mi coś ładnego. - Perka mrugnęła do niej. - Coś w czym chciałabyś mnie zobaczyć.
- Przyjdź następnym razem, to będę coś miała. Nie muszę sprowadzać…- wymruczała Jolanta przyglądając się czarownicy.- Jest wiele strojów, w których mam ochotę cię zobaczyć.
- Przybędę z wypłatą. - Perka zaśmiała się i zgarnęła zakupy, płacąc. - I może napijemy się wtedy razem wina?
- Dobrze… ale wiesz… może się nie skończyć na winie.- mruknęła żartobliwie sprzedawczyni wypinając dumnie biust.- Zauważyłam że ci się podobają. Cóż… uważam, że twoje też są niczego sobie.
- Kto wie, może dam ich dotknąć. - Zosia ruszyła w stronę wyjścia. - To widzimy się niebawem.
- Do zobaczenia moja droga.- odparła wesoło Jolanta.

Perka załadowała rzeczy na pakę i rozsiadła się na fotelu kierowcy łapiąc oddech. Mimo bólu w pośladkach czuła przyjemne rozdrażnienie. Jak tak dalej pójdzie wszyscy w okolicy będą się mogli pochwalić, że się do nich dobierała. Westchnęła i odpaliła silnik.
- Jakieś tabletki na uspokojenie by się przydały… a nie głupie suplementy. - Wykręciła autem i ruszyła w kierunku miejsca, w którym ludzie znaleźli ślady Leszego.
Odezwał się nagle telefon Perki, gdy jechała do nowego celu. Odpaliła tryb głośnomówiący.
- Zofia, słucham?
- Martwię się… coś długo nie wracasz. Stało się coś? - odezwała się Jagoda przechodząc w długi monolog.- No i trochę dziwnie się czuję łażąc tylko w samej bieliźnie. Właściwie… to trochę… za mocno o tobie… myślę. I o tym co się zdarzyło. Może dasz znać przed powrotem, co? Bo chyba powinnam jednak założyć coś więcej… by nie wspominać co robiłyśmy? Dziwnie się czuję, z jednej strony poddenerwowana… z drugiej… pobudzona.
- Będę niebawem, nie tak łatwo dobrać stanik. - Zosia zerknęła na leżące obok zakupy. - Po za tym… Będę miała dla ciebie niespodziankę. Wytrzymaj jeszcze kwadrans, albo… załóż szlafrok?
- Dobrze…- wymruczała tak jakoś zmysłowo Jagoda. - Uważaj na siebie i wracaj szybko.
- Jadę. - Perka rozłączyła się i już wiedziała, że postój na obejrzenie śladów wykorzysta na jeszcze jeden cel. Byleby ekipa tropiąca już się rozeszła.
Ta jeszcze się w pełni nie rozjechała. Choć nie było już Patryka, myśliwych i policji, było jeszcze kilku mężczyzn debatując nad prawie zadeptanymi śladami. I kilka kobiet.
Jeden z mężczyzn przyciągnął uwagę Perki. Jej ciało zadrżało lekko, gdy na niego spoglądała. Było w nim coś… dziwnego. Coś pierwotnego.
Gdy zatrzymała samochód i wyszła z niego… i gdy na nią zerknął, wiedziała już co.
To był likantrop. Naznaczona przez księżyc istota, błogosławiona lub przeklęta, szałem i zmianą kształtu. Była ciekawa czy ją rozpozna… jeszcze bardziej ile wie. Podeszła do grupy witając się i spojrzała na ślady. Przedstawiła się kilku osobom i w końcu podeszła uścisnąć dłoń wilkołakowi.
- Zofia Jabłonowska, weterynarz. - Uśmiechnęła się do mężczyzny.
Mężczyzna spojrzał na nią spode łba, co było trudne, bo górował nad nią rozmiarami i sylwetką. Masywną niemal kwadratową. Zaczął węszyć niczym dzikie zwierzę.


- Ryszard Nahorski herbu… Nałęcz.- zacisnął dłoń i nachylił się szepnął do ucha Zosi. - Pachniesz seksem, pożądaniem, ziołami… i końmi. Jesteś wiedźmą. Znajoma starej ze wzgórza?
- Kuzynka młodej ze wzgórza. - Perka nie cofnęła się, choć nie czuła się komfortowo. Wilkołaczki i ich wyczulony węch, nie wspominając o ich własnym piżmowym odorku. - Stara nie żyje.
- Nie powiem, żebym płakał z tego powodu. Upierdliwa była.- mruknął wilkołak.
- Też jestem. - Perka zerknęła na ślady odwracając wzrok od Ryszarda. - Rozpoznałeś co to?
- Żaden z mojego rodzaju. - pokręcił głową Ryszard.- Bez woni, czyli duch.
- A dałbyś radę ocenić kiedy tu był? - Zosia skrzyżowała ręce na piersi czując że potrzebuje chociaż takiej osłony od mężczyzny.
- Trzy dni temu? Może cztery.. stary ślad. Coś go… zmienił nagle plany i się wycofał.- wzrok Ryszarda skupił się na jej biuście. Usta lekko otworzyły, gdy przesunął językiem po kłach. Wilkołaki były bardzo wrażliwe na zapachy, bardzo gwałtowne w reakcjach i w intymnych zabawach też. Perka słyszała opowieści o takich figlach na niemal każdym sabacie.
- Zdradzę ci, że to duch, który oszalał. Jeśli lubisz swój ogonek, lepiej trzymaj się z dala od tej okolicy… - Czarownica czuła jak jej ciało się rozgrzewa. Powinna szybko odjechać. - Był tu wtedy ktoś jeszcze?
- Gdyby był, to… byś… widziała jego flaki rozwleczone w okolicy.- mruknął Ryszard węsząc blisko niej. Wyczuwał jej żar. Oblizał się łakomie spoglądając w oczy Zosi. - Raczej ty powinnaś się trzymać z dala ode mnie. Co mnie powstrzyma przed wpakowaniem cię do twojego wozu i wywiezieniem gdzieś na ubocze. Ty?
- Trzymam kciuki jeśli uda ci się odpalić mój wóz. - Perka wzruszyła ramionami. Duch, który się zadomowił w oplu służył jej jako gospodyni, a to auto nie dało rady jechać bez niego. Choć wizja, gdyby nie fakt, że niedawno przesadziła, była odrobinę kusząca. - Zamiast mi grozić piesku, radziłabym posłuchać mojej rady. Może walczyć z tobą nie dam rady, ale mogę zadbać byś został impotentem.
- Gadanie…- nachylił się jeszcze bardziej, by mruknąć jej do ucha. - Możesz oszukiwać siebie, ale nie mój nos. Wyczuwam twój zapaszek. Robi się coraz mocniejszy. -
Wyprostował się splatając ramiona na szerokiej klatce piersiowej. - A duchów się nie boję, Nahorscy to nie byle kundle, płynie w nas magia… w naszej krwi.
- Skoro masz taki sprawny nosek to pewnie wyczuwasz, że mężczyznę już mam. - Pokazała mu język i obróciła się. - Tylko cię ostrzegłam, a teraz muszę już iść. - Ruszyła w stronę auta zirytowana i sfrustrowana… rozpalona. Biedna Jagoda nie mogła się spodziewać co ją czeka.
- Taaa… jak was znam… tu akurat jeden mężczyzna, zazwyczaj świadczy o słabym powodzeniu. - zaśmiał się chrapliwie Ryszard i odwrócił najwyraźniej nie mając zamiaru napastować Perkę, ku jej uldze… i ku jej rozczarowaniu.
Perka zirytowana prawie uderzyła w klakson.
- Cholerne wilkołaki. - Odpaliła silnik, kierując auto w stronę domu Jagody. Po drodze rozglądała się za miejscem, w którym mogłaby zaparkować i się przebrać.
Przejechała kawałek drogi i odnalazła niewielką ścieżkę prowadzącą w głąb lasu. Co prawda pamiętała poprzednie przygody na takiej drodze, ale… jeśli się pospieszy. Perka odsunęła maksymalnie fotel do tyłu i zaczęła się sprawnie przebierać we wstążeczkowy kostium, trzymając w pogotowiu sweter, a wypadek jakby ktoś wyszedł z lasu. Na szczęście nikt nie przylazł, choć miała przez chwilę szaloną nadzieję, że wilkołak ją przyłapie… durny pomysł, zważywszy na jego typowy dla nich, wredny i samolubny charakter. Na wszelki wypadek narzuciła na siebie sweter i ruszyła dalej w kierunku domu, planując go zdjąć przed wyjściem z auta.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 06-07-2018, 11:35   #16
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Samochód stanął. Drzwi… sweter ląduje na siedzeniu. Rozglądnięcie się dookoła. Na wszelki wypadek. A nuż jakaś sprzedawczyni czai się w krzakach z lornetką. Podejście do drzwi z ukrytym za plecami prezentem. Zapukanie.
Jagoda otwierając drzwi zamarła zaskoczona. Jej ciało okrywał puchaty szlafroczek przewiązany niedbale, ale czarnowłosa wiedźma nie była w stanie go rozwiązać. Z otwartymi ustami i żądzą w spojrzeniu wodziła wzrokiem po prawie nagim ciału Zosi i jej bieliźnie kuszącej do zabaw tym co było pod nią.
- Ja jestem prezentem, a to w ramach przeprosin za koszulkę. Choć możesz zmienić funkcje, powinnam sobie poradzić jako wynagrodzenie za straty. - Perka podała kochance pudełko z zapakowaną białą bielizną.
- Ja… ja.. nie wiem… co powiedzieć. Ani za co złapać. - najwyraźniej tego wszystkiego było za dużo dla biednej Jagody, która zaciskała dłonie na prezencie nawet nie zwracając uwagi, na fakt że jej kochanka stoi na widoku prawie naga.
- Jeśli wejdziemy do środka będziesz mogła na spokojnie wybrać. - Zosia uśmiechnęła się niewinnie zaplatając dłonie za plecami.
- Dddobrze…- Wilga się cofnęła robiąc miejsce kochance, by ta weszła do jej domu.
Perka szybko wsunęła się do środka i sięgnęła do węzła szlafroka kochanki, jednym ruchem go rozwiązując. Pod nią był jej czerwony aksamitny staniczek obramowany czarną koronką i majteczki… mokre… podobnie jak uda i delikatne czerwone pończoszki na nich.
- Ja… się dotykałam… myśląc o tobie… nie mogłam się powstrzymać, gdy wyobrażałam sobie twoje spotkanie z Patrykiem. - zawstydziła się zwierzając kochance ze swoich pikantnych myśli.
- Z przyjemnością ci o nim opowiem, ale… - Perka zsunęła szlafrok z ramion Jagody. - gdy już się tobą nacieszę.
- Dobrze… jak chcesz się mną nacieszyć?- zapytała z uśmiechem Jagoda i nachyliła się, by czule i delikatnie pocałować kochankę. Miły wstęp, ale ciało Perki domagało się więcej, znacznie więcej.
Perka chwyciła jej dłoń i pociągnęła młodszą czarownicę w stronę sypialni. Tej którą zajmował Patryk. Popchnęła kochankę na łóżko i szybko wylądowała na niej, całując ją namiętnie. Udo Zosi szybko znalazło drogę pomiędzy uda Wilgi i naparło na jej mokrą kobiecość.
- Oszaleję.. przez ciebie… przez niego… - Perka całowała usta, powieki Jagody, po czym zaczęła się zsuwać niżej. Odchyliła stanik czarnowłosej czarownicy i przywarła ustami do szczytu jej piersi, ssąc go mocno. Wolna dłoń zsunęła się niżej i wsunęłą pomiędzy udo i kobiecość Wilgi delikatnie drażniąc ją przez materiał majtek.
- Ccco.. się … stało?- jęknęła zaskoczona poddajac się pieszczotom i prężąc zmysłowo. Wplotła dłoń we włosy kochanki pieszcząc je czule.
- Mam gadać czy całować? - Perka delikatnie kąsnęła odsłoniętą pierś.
- Całowanie... wolę całowanie…- jęknęła prężąc piersi i nadstawiając je pod usta kochanki. I wiła się dziko przymykając oczy.
Przez chwilę Zofia, bawiła się z odsłoniętą piersią, w końcu jednak zmęczona zmaganiami ze stanikiem, sięgnęła pod wypięte w łuk plecy i jednym ruchem rozpięła znajome zapięcie. Z nowym entuzjazmem rzuciła się na piersi kochanki, całując je i ściskając, podczas gdy druga dłoń, zagłębiła się w kobiecy kwiat Jadwigi. Ten był chyba rosiczką, bo niemal zassał palce do wilgotnego wnętrza. Jagoda głośno oznajmiała swoją rozkosz jęcząc i krzycząc głośno. Wiła się i prężyła, przymykając oczy. Malarka całkowicie poddała się pieszczotom niezdolna do opierania się kochance, ani do odpowiedzi pieszczotami. Perka podgryzając skórę Jagody zaczęła pomału zsuwać się niżej. Powoli zdjęła majtki Wilgi, skupiając się na chwilę na jej brzuchu i gdy już interesująca ja część ciała została odsłonięta, przywarła do niej ustami, mocno ssąc kobiecość swej kochanki.
- Tak… tak… takk- kwiliła kochanka otulając udami szyję kochanki i sięgając dłońmi do własnym odsłoniętych piersi, by masować i ugniatać w szale pożądania. Jej ciało drżało i napinało się, by ułatwić Perce pieszczoty. Zosia z całych sił starała się być delikatna. Wychodziło jako tako, po wcześniejszych zabawach, ale na razie udawało się jej nie robić krzywdy Jagodzie. Podczas gdy jedna dłoń zabawiała się z kwiatem kochanki, druga wsunęła się pod pośladki poszukując nowego celu. Musiała być delikatna. Jagoda… ona nie była taka jak ona. Ostrożnie zaczęła masować perwersyjny zakątek ciała Wilgi.
- Nie… ja nie wiem… czy jestem.. gotowa…- jej ciało było tam delikatne. Wszędzie była delikatna jak kwiatuszek. Ale było to podniecające, być pierwszą tam, pupa lekko zaciskała się na intruzie… a rozpalona pieszczotami i drżąca Jagoda dochodziła głośno i mocno. Perka nie przerywała swojej zabawy, pozwalając kochance odreagować. Jej goszczący w pupie Wilgi palec nie zanurzał się bardziej, a tylko delikatnie masował mięśnie, zachęcając je do rozluźnienia. Zosia czekała, aż Jagoda ochłonie, całując ostrożnie jej delikatny kwiat.
- Skąd… ta dzikość? - zamruczała w końcu okularnica poprawiając je na nosie, gdy już zdołala wydać z siebie coś innego niż jęki.- Rano musiałam się tyle napracować.. by cię rozgrzać tak mocno.
Perka podciągnęła się do góry i ułożyła twarz między piersiami kochanki.
- Zacząć od początku? - Szepnęła przesuwając wargami po rozgrzanej skórze Jagody.
- Całowanie czy opowiadanie ? Bo jedno i drugie kusi.- wymruczała malarka muskając palcami włosy Zosi.
- Mogę opowiadać całując, ale chwilę to zajmie. - Zosia zaśmiała się i powoli zaczęła opowiadać Jagodzie wszystko. Nową znajomość z Katarzyną, szybki numerek w boksie, o tym jak opatrzyła konie i dotarła do ogiera. - To musiała być jakaś szeptucha. Wredny, głupi urok. Patryk ma załatwić listę zwolnionych pracowników. Chcę sprawdzić kto w okolicy bawi się w uroki. - Przeszła do tego jak zdobyła skrzyp i opisała jak rozpaliła ją Kasia, opowiadając o wszystkich smaczkach. By dotrzeć do tego jak wparowała do pokoju Patryka i co wydarzyło się chwilę później. Przez cały czas przesuwała ustami po skórze kochanki, czasem zaczepnie szczypiąc jej odsłonięte piersi. - Podobno zemdlałam… ale wydaje mi się, że po prostu padłam ze zmęczenia.
- Więc masz wielbicielkę. Co zamierzasz zrobić w tej.. sprawie?- mruczała i wiła się zmysłowo na łóżku poddając się dotykowi i głaszcząc kochankę po głowie.
- Jeszcze nie wiem… bo wiesz wielbicielki mam dwie… i “wielbiciela”. - Zosia sięgnęła jedną z dłoni z powrotem do kwiatuszka Wilgi i opowiedziała o późniejszej rozmowie z Katarzyną, o wizycie w sklepie i reakcji Jolanty na jej przebieranki. Po czym z wielką niechęcią, czują jak znów narasta w niej irytacja, opowiedziała o spotkaniu z wilkołakiem. - Ten dupek jest wkurzający jak wszystkie pieski tylko…. nie wiem czy nie będziemy go potrzebować.
- Wilkołaki są groźne i nieprzewidywalne. - zamruczała Jagoda i naprężyła się czując napaść na swą kobiecość.- Tak mówiła babcia. Jolanta… podoba ci się?
- Na swój sposób… jest bardzo przystojną kobietą o ciekawych walorach. - Perka uniosła się i spojrzała na Jagodę. - Nie ta liga co ty, ale… potrafi kusić.
-Wcale nie… nie jestem aż tak śliczna. Gdybym była, to byś mnie porwała ze sobą…- zachichotała wesoło.- I obiecywała wieczną obecność przy mnie. I że nie wypuścisz mnie ze swojego łóżka.
- Wyobrażasz sobie bym mogła coś takiego zrobić? - Spytała z uśmiechem, wpatrując się w leżącą pod nią Wilgę. - Nie jestem przyzwyczajona do związków… już dziwnie się czuję, że zostaję tu na dłużej. - Pocałowała mostek Jagody po czym oparła na nim czoło. - Ale jeszcze chwilę chcę pobyć obok ciebie, dobrze?
- Nie mówiłam o związku, tylko o podróżowaniu razem.- zaśmiała się Jagoda i mruknęła cicho.- Wiem wiem… jesteś wolnym ptakiem. Pojedziesz dalej i co najwyżej zadzwonisz od czasu do czasu. Ale to tylko potwierdza moją teorię. Nie jestem aż tak… zjawiskowa.-
Założyła za ucho pasmo włosów które opadło jej na czoło.
Perka opuściła kwiatuszek Wilgi i uszczypnęła ją mocno w pośladek.
- Gadaj głupoty dalej, a pokażę ci jak bardzo nie masz racji. - Wyszczerzyła się.
- Auu… nie gadam głupot.- wymruczała ironicznie malarka i dodała.- Jeśli ktoś tu wygląda zjawiskowo to ty. Nie dziwię się że Jolanta zauroczyła się tobą, w takim stroju… ciężko ci nie ulec.
Zosia podniosła się i przyklęknęła ponad kochanką, prezentując się w całej okazałości i dumnie wypinając pierś.
- Czyli mam ci udowodnić? Dobrze, pójdziemy na potańcówkę, ale… znów dam ci urok. - Uśmiechnęła się złowieszczo. - Tylko tym razem wsunę go w inny otworek. Sprawdziłam, działa mocniej. Ach i wybiorę ci nieco ciuszków z mojej garderoby!
- Nie…- Jagoda zaczerwieniła się spoglądając na bok.- Mogę zrobić.. się agresywna. Bardzo agresywna wobec ciebie. Nie żebym cię uderzyła, albo zrobiła ci krzywdę, ale… mogę… zmusić cię do pieszczenia mnie, albo nawet… być dominująca… tak niegrzecznie dominująca.
- A co zrobisz, jak nie będzie mnie obok? - Perka opuściła biodra i otarła się wilgotnymi koronkowymi majtkami o brzuch kochanki. - Och… może umówię cię z Patrykiem!
- Przestań… nie wiem… co by się stało. Trochę się boję siebie…- jęknęła Jagoda oddychając ciężko.
Perka sięgnęła pod wstążeczki ujmując i ściskając swoje piersi.
- Mhm.. już widzę jak zaprasza cię do tańca, a ty przywierasz do niego swoim ciałem… na samym środku parkietu! Mam całkiem ładną mini, gdyby ci ją dać… byłaby tak uroczo za krótka. Objełabyś go nogą, w sam raz by pokazać sali, że masz pończochy. - Zosia szeptała, kontynuując ocieranie się o Jagodę i pieszczoty własnych piersi.
- Przecież nie wiem… czy bym chciała wtedy Patryka…- zakryła dłońmi twarz zawstydzona. - A jakbym… potrzebowała więcej niż jednego…. jedną?
- To miałabyś całą salę do wykorzystania. Taka urocza orgia w remizie, a w samym centrum… - Perka ścisnęła malinki swych piersi i pociągnęła lekko. - Jagódka, w białej koronkowej bieliźnie.
- Albo bym się zbłaźniła… nie jestem tak dobra w uwodzeniu. Nawet z twoim urokiem.- zapiszczała wstydliwie nie widząc niczego spod zakrytej dłońmi twarzy. - Może.. najpierw… sabat, co? Tam chciałabyś… zobaczyć jak.. ja z inną?
Perka ujęła dłonie drugiej czarownicy i powoli podniosła je układając na swoich nabrzmiałych piersiach.
- Jeśli jakaś przypadnie ci do gustu… Tak. Chętnie popatrzę. - Wpatrywała się roziskrzonym wzrokiem w kochankę. - A jeśli chodzi o sabat… powinnyśmy się niebawem zbierać. Czeka nas jeszcze nieco trasy.
- A jak tobie… jakaś przypadnie do gustu…- wymruczała Jagoda ściskajac i ugniatając biust kochanki. Jej palce zaciskały się na ich szczytach, ściskając je lekko. Przesunęła nogą tak by kolanem ocierać się o rozpalone łono Perki.
- To co mam robić?
- Jadę tam przede wszystkim z tobą i jako twoja “opiekunka” jak głupio by to nie brzmiało. - Perka naparła piersiami na dłonie kochanki. - Jeśli będziesz chciała mnie to skorzystam, jak nie… wezme sobie prezent od ciebie.
- Mówisz jakbym… miała cię nie chcieć.- mruknęła speszona Jagoda i dodała.- Ale skoro to sabat.. to może… mogłybyśmy znaleźć sobie dodatkowe towarzystwo… dla nas?
- Chcesz tu jeszcze jedną czarownicę? - Perka udała że jej smutno. - Już ci nie wystarczam.
- Nie tu! Na sabacie… do wspólnych zabaw… we trójkę…- zaczęła panikować Jagoda, by nagle dodać smutno. - Ale może rzeczywiście… da się jedną lub dwie namówić do przyjazdu tutaj. Mogą być potrzebne leszego lub… na to co widziałaś na zakrytym szkicu.
- Na pewno je uprzedzimy. - Perka zeszła z Jagody i usiadła obok po turecku, w tym kostiumie czuła, że wygląda komicznie, ale chyba z pieszczot były nici. - Na początku jest zazwyczaj omówienie różnych spraw. Twoje wróżby są ważne, będzie trzeba je przedstawić…. Może weźmiemy ten szkic?
- Możemy… - Jagoda również usiadła. Za Perką. Jej dłonie odsłoniły biust kochanki, którym zaczęła się bawić, pieścić brutalnie i namiętnie… rozkoszować się ich miękkością, ściskając je. Lizała ramiona i szyję kochanki.- … ty będziesz mówiła. Ja się… wstydzę.
- Powinnaś spróbować, będę obok. Czarownice będą wiedzieć, że jesteś po raz pierwszy… znamy się tutaj, na Mazurach. Chyba że pojawi się jakaś z innego regionu. - Zosia zadrżała w rękach kochanki i oparła plecami o jej nagie piersi.
- Wpadnę w panikę i … zacznę gadać od rzeczy…- wymruczałą kąsając ucho Zosi i sięgnęła niżej. Dłoń przesunęła się po brzuchu i władczo zanurzyła palce między udami, dotykając wrażliwego punkcika… wodziła po nim,zataczała kółeczka.- Pleść trzy po trzy. To mój pierwszy sabat Perko… serce mi wali mocno na myśl.
- To nie jest jakaś oficjalna przemowa na auli szkolnej. - Zosia poruszyła biodrami, odpowiadając na pieszczoty kochanki. - Sama zobaczysz. To jeden wielki misz masz, ale… wszystkie jesteśmy czarownicami. Czujemy to samo i rozumiemy to samo. Jedne to może snobki, inne są lekko zwariowane, albo …. naprawdę bardzo wyuzdane, ale… czarująca to czarująca.
- Dddobrze… ale nie zostawiaj mnie… samej… tam. - szeptała Jagoda sięgając palcami w głąb wilgotnego kwiatuszka kochanki i poruszając powoli palcami. Nie przestała pieścić biust drugą dłonią, od czasu do czasu ciągnąć za twarde karmelki zdobiące obecnie jej piersi.
Perka odchyliła głowę do tyłu opierając ją o ramię Jagody.
- Będę tuż obok… mogę cię trzymać za rączkę… - Zamruczała i nabiła się mocniej na palce Wilgi. - … choć wolałabym pośladek.
- A nie mogłabyś za pupę? - zapytała z chichotem Jagoda całując bark kochanki i mocniej poruszajac palcami.
- Gdyby to była moja sypialnia skorzystałybyśmy z twojego prezentu.- westchnęła w zamyśleniu rozkoszując się uległym ciałem kochanki, poddającym się silnemu dotykowi jej palców.
- Nie będę chciała cię rozpraszać. - Zosia jęknęła i chwyciła się kurczowo pościeli. Jej ciało było wymęczona, każdy najmniejszy dotyk zdawał się przeszywać aż do kości. - Bardzo… bardzo mnie cieszą twoje ciepłe palce.
- Opowiedz jeszcz o sabacie… co się na nim dzieje?- szeptała cicho okularnica liżąc skórę prężącej się kochanki i gwałtownie poruszając palcami pod jej bielizną sięgając jak najdalej nimi.
- Najpierw jest spotkanie przy świętym ogniu i rozmowy… - Perka zaczęła delikatnie nabijać się na palce Wilgi, narzucając regularny, acz dość szybki rytm. - Potem są modły i tańce… zakładamy białe szaty i składamy właściwe ofiary, wirując wokół ognia, prosząc bogów o dar mocy i dobrobyt… Podczas tańców, często dobieramy się w pary… trójkąty… grupy. Pieścimy się, pijemy, rozmawiamy… wszystko się miesza. Czarownice przechadzają się między grupami by załatwiać swoje sprawy, albo by znaleźć sobie towarzyszkę.
- Dddużo… nas bywa… na sabacie?- zapytała Jagoda przyspieszając ruchy dłoni między udami kochanki i silniej pieszcząc jej drżący od coraz głębszych oddechów biust.
- Kilkanaście.. - Perka zadrżała w objęciach Wilgi. - … zależy od… święta. Kilkaset… - Nie skończyła, bo jej głowa skupiła się na tym co dzieje się między nogami.
- Mam… nadzieję.. że nie aż tak dużo… nie zdobyłabym się na śmiałość… przy tłumie..- szeptała Jagoda mocniej poruszając palcami, czy to ściskającymi biust kochanki, czy to bawiącymi się w jej wilgotnym od pożądania zakątku. - Musimy… jedną chociaż porwać, bo myślę… że z pomocą mogłabym w pełni… sprawić ci przyjemność Perko.
Zosia jęknęła dochodząc. Poczuła jak zaciskające się na palcach Wilgi mięśnie, znów wywołują ból w pupie. Zamruczała z rozkoszy i skuliła odrobinę.
- Chyba czas się przygotować... - westchnęła smętnie okularnica wysuwając dłoń spomiędzy ud kochanki i powoli oblizując palce.- Co mam ze sobą zabrać, jak się ubrać?
- Ubrać… ciepło. - Wydukała Perka starając się złapać oddech. - Zabrać… jakieś białe ubranie… najlepiej łatwe do zdjęcia. Namiot i prowiant mam w aucie. - Odetchnęła i zerknęła ponad ramieniem na Jagodę. - Szkic… i wino babci jeśli chcesz poszaleć.
- I tak poszaleję… ale wezmę. Na wszelki wypadek…- zgodziła się z nią okularnica odsuwając i układając na łóżku ostrożnie. Oblizała usta przyglądając się twarzy kochanki dodając wesoło. - Patryk zdziwi się jeśli wrócimy z kolejnymi kuzynkami.
Zosia zaśmiała się.
- Większość czarownic ma swoje domostwa i raczej w nich przebywa… może jakaś wpadnie w odwiedziny, ale… - Podniosła wzrok na Jagodę i uśmiechnęła się, choć czuła że niezbyt jej wychodzi ukrycie goryczy. - Mało jest takich nieudacznic jak ja.
- Więc to przeznaczenie, że jedna ofiara losu wpadła na drugą…- rzekła Wilga tuląc się do kochanki i cmoknęła ją w policzek. - Ja uważam cię za bardzo potężną czarownicę.
- Poznasz inne i zmienisz zdanie. - Perka wstała z łóżka i zaczęła rozpinać swój kostium. Nie mogła Jagodzie powiedzieć jak bardzo brak lokum ją boli, bo to głupota. Miała swojego opelka, Ducha… - Jestem takim dzieciuchem wśród czarownic… ale… kiedyś je dogonię. - Wyszczerzyła się do Jagody i rzuciła seksowny komplet na łóżko.
- Wątpię bym zmieniła zdanie.- odparła Wilga spoglądając się na rozbierającą się Zofię. - … jesteś wyjątkowa. Wierz mi. Tylko… ciebie narysowałam. Żadną inną. Tylko ciebie. A przecież mogły być w okolicy inne. Jest w tobie coś więcej. I nigdy nie myśl, że jest inaczej.
- Myślę że mam znaczną przewagę pieprzyków nad większością czarownic. - Perka oparła rękę na biodrze. - To co, pakujemy się?
- Tak. - odparła entuzjastycznie Wilga.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 06-07-2018, 11:59   #17
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Sabat

Podróż trwała cztery godziny, Jagoda była przez ten czas niespokojna. Zosia też. I wiedziała czemu. Szkic Wilgi. Zło promieniowało z niego nawet, gdy był zakryty kocem i znajdował się z tyłu. Psuł trochę nastrój w oplu, przez co nie rozmawiały zbyt wiele.
- Czujeś coś?- zapytała nagle Wilga, a Zosia skinęła głową. Czuła. Kolejną czarownicę.
Ta czekała na poboczu drogi, w zielonej sukni i włosach ułożonych w poetycki nieład. Woroszył… jedna z tego rodu. Niezbyt cenionego zresztą. Słynęli z naparów, głównie halucynogennych i widzenia “innych rzeczywistości.: Zosia nie wiedziała kim jest ten egzemplarz, ale ponoć babka Aleksandra miała sześć córek i wszystkie utalentowane. A każda z tych córek miała trzy kolejne. Perka zwolniła i zaparkowała niedaleko obcej czarownicy. Opuściła okno od strony pasażera i uśmiechnęła się.
- Podwieźć?
- Hej. Ruta jestem. Rower złapał gumę. Jedziecie na sabat? - zapytała wesoło dziewczyna nachylając się i zerkając ciekawsko do środka.
- Tak. Perka, a to Wilga. Z tyłu siedzi Duch. - Perka machnęła w stronę bagażnika, z którego dobiegło szczeknięcie. - Jeśli nie wadzi ci złowróżbna atmosfera, możemy cię zgarnąć. Rower też raczej wejdzie na pakę.
- Cześć.- rzekła nieśmiało Jagoda.
- Dzięki wielkie. - trajkotała Ruta, ładując swój rower na pakę. A potem do samochodu. - Myślałam że będę musiała doczłapać na miejsce i jedyne co zobaczę z sabatu to gołe zadki kryjące się po krzakach. Co tu taki ponury nastrój ? Z pogrzebu wracacie? Jeśli nie, to mam ziółka do zapalenia.
- Jagoda jest wróżbitką i ma słabe wieści. - Perka odpaliła silnik i ruszyła dalej. - Ziółka chętnie ale na miejscu, co bym nas w rów nie władowała.
- Wróżbici? Ten typ tak ma. Jakoś żadna dotąd nie wywróżyła mi numerów w totolotka. - zażartowała wyciągając z podręcznej torby kilka gotowych skrętów. Zaproponowała je milcząco Jagodzie. Ta jednak odmówiła.
- Nie palę, ale nie krępuj się. - rzekła malarka, a Ruta zwróciła się do Perki. - Tobie dymek chyba nie wadzi?
- Nie tylko uchyl okno co by na Ducha nie leciało. - Zosia sięgnęła po termos, w którym nadal była poranna kawa i podała go Jagodzie. - Nalejesz mi?
- Tak. - rzekła Wilga i zabrała się do nalewania, podczas gdy Ruta otworzyła okno. Po chwili w Oplu czuć było przyjemną ziołową nutkę dymu, a malarka podała Zosi kawę.
- Więc… jesteście kochankami, czy tworzycie mały krąg? - zapytała wprost Ruta. To było pytanie kryjące już w sobie odpowiedź, bo Perka była wszak zbyt młoda i słaba, by zgromadzić wokół siebie popleczniczki i założyć wlasny krąg. Do tego trzeba było mocy i charyzmy… i siedziby. Zofia wjeżdżała zaś w siną mgłę otulającą leśny trakt prowadzący na szczyt wzgórza. Nasączony magią opar chronił przed nieproszonymi gośćmi miejsce sabatu.
- Kochankami. - Perka odpowiedziała upijając łyk kawy. Było miło, że Ruta w ogóle zasugerowała inną opcję. Odpaliła światła przeciwmgłowe i mocno zwolniła. - Z daleka jedziesz? - Spodziewała się, że nie skoro czarownica jechała na rowerze, ale kto tam wie.
- Kawałeczek…- zaśmiała się Ruta i dodała.- Pokłóciłam się z siostrami i zamierzałam udać się do cioci Anny, dołączyć do jej kręgu, albo… jeszcze nie wiem.
Dojeżdżały już do miejsca spotkania. Ogień płonął już jasno i wysoko. Modły wspólne już się zakończyły i zaczęły się tańce. Tutaj było znacznie cieplej, trochę dzięki słupowi ognia wznoszącym się do bogów i przodków, trochę… dzięki temu że tu na wzgórzu krzyżowały się światy sprawiając że było tu wyjątkowo ciepło jak na tę porę roku. Jakieś osiem wiedźm tańczyło wokół ognia. Kilka pozostałych przyglądało się temu z niewielkiej odległości. Doświadczona w sabatach Perka zauważyła kobietę będącą z pewnością najważniejszą tutaj. I najstarszą… choć zapewne odmłodzoną kąpielami.


Wokół tej charyzmatycznej kobiety zgromadziły się najstarsze. Ale przewodnictwo tańcom spadało na inną czarownicę. Ta półnaga o długich włosach flirtowała z tancerkami dbając za pomocą przygotowanych eliksirów, by nie opadły z sił.
Zosia zaparkowała trochę dalej. Jakoś zawsze uważała, że auto niezbyt pasuje do nastroju jaki towarzyszy sabatom.
- To jesteśmy na miejscu. - Uśmiechnęła się do Jagody. - Wypuszczę Ducha i podejdziemy pogadać ze starszą. - Wskazała na siedzącą z boku, okrytą chustą kobietę.
- Ja idę tańczyć.. dołączycie do mnie?- odparła Ruta zsuwając buty i bezceremonialnie podciągając kieckę, a potem całkowicie zrzucając ją z siebie. I ujawniając że jedynym przyodziewkiem jaki ma na sobie, to rude kędziory między udami. - Później… oczywiście. Potańczymy, a potem… rozluźnimy się… w dowolny sposób jaki przyjdzie nam do głowy.-
- Ja nie wiem…- zerknęła Wilga nieco zszokowana bezpruderyjnością Ruty, która przekraczała wszelkie normy przyzwoitości. Nie mogąca deszcz oderwać wzorku od dwóch drobniutkich piersi nowo poznanej wiedźmy, która nie miała jednak żadnych kompleksów związanych z ich rozmiarami.
- Perka… zadecyduje.- dodała w końcu.
- Widzimy się niebawem. - Zosia tylko uśmiechnęła się i odprowadziła czarownicę wzrokiem, sama podeszła natomiast do tylnej klapy, uwalniając jedynego mężczyznę w tej okolicy. Duch z entuzjazmem godnym tej sytuacji pobiegł obsikać jakieś drzewo, podczas gdy jego Pani zdjęła i odłożyła do bagażnika swoją bluzę, mając na swych piersiach jedynie cienką koszulkę. Z zainteresowaniem spojrzała na Wilgę. - Jak pierwsze wrażenie?
- Przytłaczające…- oceniła młoda czarownica nerwowo poprawiając okulary na nosie. Rozpięła i zdjęła z siebie czarną kurteczką, zostając w cienkim sweterku i jeansach.
- Ona rozebrała się przy nas… i nawet nie miała… żadnej białej sukienki… pobiegła naga.- mruknęła Jagoda otulając ramionami własny biust.- Nie wiem czy potrafiłabym tak.
- Ja wolę mieć coś na sobie… to przyjemne gdy ktoś cię rozbiera. - Perka przysiadła na pace, zdejmując z nóg spodnie. W okolicy było na tyle ciepło, że zaraz by się zgrzała w tych ciuchach. Na bosaka stanęła na trawie i podeszła do Wilgi. - Chcesz tak zostać to możesz.
- Na razie.. tak… mam tylko majtki… pod ubraniem. Zabrałam białe giezło mojej mamy.- wskazała na swoje pakunki i spytała. - Co myślisz o Rucie?
- Wydaje się być nieco zwariowana. - Perka spojrzała w stronę ogniska, ciekawa co tam wyczynia ich nowa znajoma.
- Możemy ją porwać… do domu nie wrócić chce. - zażartowała Wilga patrząc wraz z kochanką, jak ich nowa znajoma wije się zmysłowo na tle ognia, jakby płomienie były pieszczące ją kochankiem.
- Możemy ją wykorzystać tutaj i zostawić. - Zaśmiała się Perka i chwyciła tubę ze szkicem Jagody. - Chodźmy.
- Dddobbrze…- mruknęła Jagoda podążając za Zosią i kryjąc się w jej cieniu.
Zosia chwyciła ją za dłoń i pociągnęła dziarskim krokiem w stronę starszej czarownicy. Podeszła do niej uśmiechając się.
- Witaj. Jestem Perka z rodu Jabłonowskich, a to moja towarzyszka Wilga, wnuczka Wierzby Kalaty.
- Liszka z Ostrorogów. Nie wiedziałam że Wierzba ma wnuczkę.- stwierdziła kobieta zerkając na chowającą się za Zosią dziewczynę, a potem skupiła na Perce i uśmiechnęła się. - Plotki są prawdziwe… masz aurę żaru Mokoszy. Silna jest w tobie.
- Dziś jeden wilkołak stwierdził, że chyba mam słabe powodzenie. - Zosia zaśmiała się i usiadła przed Liszką, ciągnąc za sobą Jagodę. - Przyjechałyśmy bo Wilga ma dar wróżenia i narysowała coś niepokojącego. - Ruda czarownica wręczyła swojej kochance tubę z rysunkiem, dając jej do zrozumienia, że chce by ta sama się zaprezentowała.
- Nic dziwnego… ród Wierzby tym się szczy…- głos jej zamarł, gdy zobaczyła szkic i szybko zwinęła go dodając. - Dobrze, że jest mało wyraźny.
- Rozpoznajesz tą istotę? - Perka przyglądała się Liszce. Czyżby stwór i ją zaniepokoił?
- Nie. To tylko czarny bohomaz na papierze.- zaprzeczyła głową Liszka.- Nic z tego rysunku jeszcze wyczytać nie można. I miejmy nadzieję, że długo jeszcze będzie niewyraźnym bohomazem.
Perka westchnęła.
- Myślałam, że może rozpoznasz tą aurę… zastanawiamy się czy to nie to coś otruło Leszego, który grasuje w okolicy domu Wilgi. - Zosia zerknęła na siedzącą obok Jagodę upewniając się jak ta się czuje. Malarka czuła się zaś niepewnie starając się nieporadnie ukryć za bardziej doświadczoną przyjaciółką.
- To nie jest aura… potwora, tylko jej. Zapisała w swym rysunku lęk jaki odczuwa podczas wizji. -wyjaśniła starsza spoglądając na Wilgę. A następnie zerknęła na Zofię.- Otruty Leszy? To niedobrze.
Pokręciła głową w irytacji. - Co planujecie zrobić w związku z Leszym? Co o tym wiecie?
- Wiem, że oszalał… rozszarpał kilka koni. - Perka powróciła spojrzeniem do Leszki. - Matka doradziła mi by go dobić.
- Uleczenie jego jest trudne, a jeśli przy okazji nie można nad nim zapanować to… niemożliwe.- Liszka zamyśliła się pocierając w zadumie podbródek. - Twoja matka ci dobrze doradziła.
- A kojarzysz jakieś sposoby na to by zapanować nad oszalałym Leszym? - Perka jakoś źle się czuła z faktem, że będą musiały zabić leśnego ducha, nawet jeśli… był lekko niezrównoważony.
- Zapanować. Pewnie tylko siłą.- stwierdziła po namyśle Liszka przyglądając się dziewczynie. - Gdyby to był zagniewany Leszy, to by można coś wymyślić. Ale jeśli się dzieje to co mówisz… wiesz dobrze, że wściekłe zwierzę się dobija, prawda?
- Tak… aż nazbyt dobrze. - Perka odchyliła się do tyłu eksponując swój, ukryty jedynie pod koszulką, biust. - Nie słyszałam tych plotek… tych, że jest we mnie żar Mokoszy.

- Och… - zaśmiała się Liszka i wstała. Jej dłonie bezczelnie zacisnęły się na piersiach Perki, ugniatając drapieżnie przez koszulkę. Stanowczo masując krągłości Zofii zerknęła za nią i rzekła do okularnicy.- A ty? Czemu się krępujesz.? Przecież wiesz czego pragniesz.... chwyć ją za pośladki.-
I po chwili dłonie Wilgi zacisnęły się na pupie kochanki masując przez spodnie.
- Skoro nie wierzysz w ów żar Mokoszy… to go z ciebie wydobędziemy.- mruknęła zmysłowo Liszka.
To odrobinę zaskoczyło Perkę, jęknęła pod wpływem dotyku Liszki. Wpatrywała się w starszą czarownicę z pomieszaniem zdziwienia i pożądania.
- Ja… nie powiedziałam… - Zadrżała gdy Wilga wpiła się dłońmi w jej pośladki. - że nie wierzę… tylko kto.. plotkuje. - Zamruczała i oparła się czołem o Liszkę.
- Różne wiedźmy… plotki na takich spotkaniach to chleb powszedni.- Liszka sprawnie podciągnęła bluzkę Zosi i chwyciła obie piersi ściskając je.
- Śliczne masz…- mruknęła bawiąc się nimi, podczas gdy Wilga zabrała się za rozpinanie rozporka spodni Zosieńki… sądząc że tak należy zrobić.
- Rozbierz się, ty której aura tchnie oddechem Mokoszy… nie powinnaś być tu ubrana.- mruczała Liszka.
Perka pomogła Wildze zdjąć swoje spodnie, ściągając je razem z majtkami, a bluzkę Liszce.
- A ty się nie rozbierzesz starsza? - Zamruczała tuż przy uchu Liszki, na koniec delikatnie kąsając jej płatek.
- To jakaś propozycja z twojej strony? -zaśmiała się Liszka składając “zdobycz” w zgrabny kwadracik i kładąc na trawie.- Jeśli będzie interesująca… to może się skuszę.
- Och pomyślałam, że może chcesz zobaczyć jak wyćwiczony mam języczek. - Perka wyszczerzyła się do starszej czarownicy. - Skoro już słuchasz plotek o mnie.
- Bezczelna z ciebie dziewuszka…- westchnęła głośno Liszka odkładając chustę na bok.- Ale modły już były, czas na tańce, pieśni, rozkosz i zabawy. Skoro wolisz mnie nade inne. -
Zabrała się za rozwiązywanie sukni na plecach i zsuwanie jej z ramion.
- Pamiętaj… trzymam cię za słowo.
Perka pomogła jej i gdy tylko jej oczom ukazały się piersi Liszki, przywarła do nich ustami, wypinając się kusząco w stronę Jagody.
Ta zaś skuszona widokami, kucnęła obejmując dłońmi pośladki kochanki i czule wodząc językiem pomiędzy nimi.
- Och… nie marnujesz… czasu.- jęknęła Liszka, gdy jej piersi z wyraźnymi szczytami zaczęły unosić się w szybkim oddechu. Jak każda wiedźma odwiedzająca źródełka podczas pełni, dobrze się trzymała jak na swój wiek, więc jej biust był miękki i sprężysty. Zsuwała dalej suknię, odsłaniając płaski brzuch, a potem bawełniane majteczki kryjące jej łono. Zosia sunęła ustami, tuż za krawędzią sukni, aż przyklęknęła przed starszą czarownicą.
- Czy położysz się na trawie? - Delikatnie pocałowała kobiecy kwiat Liszki.
- Tak.- gdy suknia opadła starsza wyszła z niej i wygodnie położyła się na trawie, by zsunąć z siebie bieliznę na oczach dwóch młodych czarownic. Jej łono lśniło już rosą pożądania.
Perka przez chwilę klęczała ponad nią, przyglądając się Liszce. Starsza była piękna… nie była nawet w stanie ocenić ile mogła mieć lat. Powoli przesunęła dłońmi po zgrabnych udach.
- Odnoszę wrażenie, że sprawiłam ci nieco przyjemności. - Uśmiechnęła się do starszej i pochyliła się by pocałować jej kobiecy kwiat.
- Trochę…- zaśmiała się starsza, ale jej głos szybko zmienił się w cichy jęk, gdy poczuła pocałunki Zosi.-... baaardzo… tak.
Wilga zaś kucnęła tuż przy nich nie bardzo wiedząc co ma… co powinna robić.
Perka wsunęła swój języczek między płatki czarownicy, drażniąc się z nią odrobinę.
- Zajmiesz się moją kochanką Liszko? - Powoli wsunęła dłoń pod pośladki starszej, przesuwając palcem między nimi. Ciekawa czy Liszka też może lubi tego typu rozrywki.
- Musiałaby.. się rozebrać..- mruknęła Liszka napierając pupą, na palec kochanki i szerzej rozchylając uda, by zacisnąć mocniej… jeśli palec odnalazłby swój cel.
- Ja... nie wiem... co mam … robić.- wydukała niepewnie Wilga.
Perka zaczęła masować tylny otworek starszej czarownicy patrząc na Jagodę.
- Liszka zasugerowała rozebranie się. - Powiedziała, rozpalonym wzrokiem przesuwając się po ciele Wilgi. - Ja sugeruje do tego, przyklęknąć tuż nad jej ustami. Pozwól starszej się wykazać.
- Ddobrze…- Wilga niepewnie zabrała się za zdejmowanie swoich spodni, skarpetek a potem majtek. Sweter zostawiła, ale … to akurat Liszce nie przeszkadzało lubieżnie się oblizującej.- Choć maleńka, nie bój się… nic nie zrobię… nic złego w każdym razie.
A gdy Jagoda uklękła na głową starszej, ta uniosła się nieco i jej język wodzić począł jej łonie, wywołując głośne jęki malarki. Obdarzona dość długim językiem Liszka wiedziała bowiem jak ten atut wykorzystać.
- Piękne.. - Perka zamruczała, wsuwając jednocześnie palec w pupę starszej czarownicy. - Wilgo… rozbierz się do końca… chcę popatrzeć. - Zosia pochyliła się i ponownie przywarła ustami do kwiatu Liszki, jednak jej wzrok raz po raz powracała do górującej nad nimi malarki.
Ta sama ocierała się o twarz wielbiącej jej intymność starszej. Nie zdjęła sweterka, ale dłońmi sięgnęła pod niego, zapewne by dłońmi pieścić swój biust. Palec wędrujący w niegrzecznym zakątku Liszki, był otulany przez jej ciało z wprawą doświadczonej kochanki. Także to jak się napinała drżąc i poddawała muskającemu ją języczkowi Perki świadczyło o niejednym sabacie na jej koncie… i lubieżnej naturze, ukrytej pod dystyngowanym spojrzeniem i tonem głosu.
Teraz Zosi bardzo zależało na tym by tą naturę wyciągnąć na wierzch. Wsunęła drugi palec w pupę Liszki, jedynie delikatnie muskając ustami i językiem jej kobiecość. Jej spojrzenie cały czas uciekało do Wilgi, powodując narastającą irytację. Chciała ją zobaczyć nagą, jej jasną skórę otoczoną przez ciemny las… Wpatrywała się w ukryte pod sweterkiem ciało, rozbierając Jagodę wzrokiem.
Ciało Liszki wiło się jak wąż pod dotykiem języka i palca Zosi, nie uciekając wcale od pieszczot. Wprost przeciwnie. Smakowała coraz wyraźniej dowód, tego że ciało starszej jest rozpalone i dzikie. Wilga otwierała się powoli, tańcząc biodrami na twarzy Liszki. Ale i ją rozpalał żar, gorąco sprawiające że centymetr po centymetrze podwijała sweter odsłaniając coraz więcej swojego ciała.
Perka rozchyliła palce, napierając na mięśnie Liszki i zaczęła coraz mocniej i szybciej wsuwać je i wysuwać z jej ciała. Nadal jedynie drażniła się z jej kwiatem, obserwując malarkę. Jej własne ciało było rozdrażnione, nawet pomimo tego wszystkiego co się dziś wydarzyło. Katarzyna i jej piękne, pełne piersi… Jolanta… i Patryk. Niemal poczuła znów ból w swojej własnej pupie i to ją zmotywowała do wsunięcia trzeciego paluszka pomiędzy pośladki Liszki.
- Nie tak… ostro… na… pocz…- ni to zaśmiała się ni to wyjęczała starsza mocniej kręcąc pupą. Była coraz bliżej… nie przerywając lubieżnego wodzenia po i w intymnym zakątku malarki. Ta w końcu zdjęła z siebie sweterek i ściskając swoje piersi z głośnymi jękami poddała się atmosferze wyuzdanej rozkoszy.
Perka widząc to z zadowoleniem przywarła ustami i kobiecości Liszki, wsuwając w nią swój zwinny język i pozwalając swoim palcom coraz śmielej poczynać sobie wewnątrz starszej czarownicy.
- Nie… lubisz… subt…- starsza starała się protestować, ale jej ciało już wiło się i drżało w pełni rozkoszując dotykiem rudowłosej kochanki. Także i Wilga była blisko z trudem utrzymując się w prostej pozycji. Wprost ściskała biust, by nie odpłynąć całkowicie w otchłań rozkoszy i stracić kontrolę nad swoich ciałem.
Perka zatrzymała swoje palce i odsunęła usta od kwiatu Liszki.
- Czego nie lubię starsza? - Spytała i złośliwie dmuchnęła na rozpaloną skórę kochanki.
- Delikatnego podejściaa… wybranko Mokoszy… - jęknęła drżąc Liszka i kolejnym muśnięciem języka wywołała cichy jęk i osunięcie się na bok drżącej od nadmiaru doznań Jagody.
- Lubię… widzieć granicę. - Perka przesunęła językiem po kobiecości Liszki. - A twojej jeszcze nie widzę. - Wymruczała i ponownie poruszyła palcami.
- Może… - jęknęła cicho Liszka prężąc swoje ciało i przygryzając wargę w podnieceniu. - Przejrzałaś… mnie.. podstępna.
Słowa wypowiedziane z rozbawieniem i zaskoczeniem. Jedną dłonią głaskała pukle Perki, drugą ściskała jedną z piersi, na oczach stygnącej po niedawnym szczycie Wilgi.
Zosia zgięła lekko palce i zaczęła masować wnętrze kochanki.
- Pokażesz mi ją? - Spytała z niewinnym uśmiechem i pocałowała delikatnie kobiecość Liszki. - Gdzie masz swoją granicę piękna… - Perka wsunęła palce drugiej ręki w kobiecość Liszki i pozwoliła się im spotkać ze znajomymi z drugiej dłoni.
- Musisz… musisz więcej… mocniej…- tyle zdradziła przymykając oczy. Starsza bowiem podążała do miejsca, w które przed chwilą posłała Jagodę.
Perka zaśmiała się i przyspieszyła, powracając do porzuconego niedawno tępa. Jej ruchy były mocne, ale… to nie była męskość Patryka. Zosia niemal sama zamruczała na to wspomnienie. Szybko przywarła ustami to płatków Liszki, starając się odciągnąć myśli od własnych wspomnień. Ciało starszej drżało i wiło się coraz mocniej, pojękiwała głośno i była coraz bardziej rozpalona i… mokra. Aż w końcu ciało jej wygięło się w łuk.
Doszła intensywnie i dysząc ciężko zaśmiała się.
- Czy masz… wątpliwości… co do… mych słów… Perko?
Zosia opuściła ciało kochanki i położyła się na nię.
- Do tego, że lubisz więcej i mocniej? - Uśmiechnęła się. - Nie mam żadnych wątpliwości.
- Baw się dobrze… ta noc… jest by radować się. Rozmowy zostaw na następny dzień.- wyszeptała Liszka prężąc się.- Możesz odjechać… wiesz? Ani ten rysunek, ani Leszy nie są twoim problemem. Będą jeśli zostaniesz…- odetchnęła głęboko dodając.-... pomogę z Leszym… i tym cieniem, ale tylko wtedy jeśli będziesz miała plan. Jeśli ona będzie miała plan… to jej ziemia, jej rodu... Decyzja jak podejść do problemu, należy do niej… a teraz… do ciebie.
- Dostałam ciepłe łóżko i raz na jakiś czas wpada pewien życzliwy człowiek, który jest gotów robić mi śniadania, jak mogłabym nie pomóc za takie skarby? - Zaśmiała się i spojrzała przenikliwie na Liszkę. - Z przyjemnością skorzystamy z pomocy, starsza.
- Nie licz na wiele. Mimo wszystko jesteśmy czarownicami. Rzucamy uroki, leczymy… magia niszcząca życie, magia sięgające tego…- wskazała w górę na niebo.-... co kryje się poza krainą słońca i księżyca. Magia męskiego pierwiastka nie jest w naszym zasięgu… na szczęście… bo cena za nią jest nie warta samej potęgi.
Perka nie znała się na męskiej magii i kusiło ją by wypytać starszą. Powoli przesuwała dłonią po jej zgrabnym, rozpalonym brzuchu. To jednak nie był czas na rozmowy… powinny się cieszyć, w końcu zaczynała się wiosna. Czas Mokoszy.
- Daj nam swój uśmiech Liszko i co więcej jest nam potrzebne? - Uśmiechnęła się i pocałowała jedna z piersi starszej, czując jak jej własne ciało przeszywa przyjemny dreszcz.
- W tej chwili?- Liszka popchnęła Zosię na plecy. - Na pewno nie uśmiech… na pewno nie tylko on sam.-
Sięgnęła między uda młodszej wiedźmy, by władczo zanurzyć palce w kwiatuszku i zwróciła sie do Wilgi.
- Rób to samo co ja.
Jagoda bez słowa skinęła głową, podkradła się na czworaka do leżącej kochanki, ustami objęła wolną pierś, by lizać i kąsać jak to Liszka czyniła. A i jej palce sięgnęły do intymnego zakątka kochanki, by powtarzać działania starszej. A ciało Zosi wiło się pod zdradziecko napaścią dwóch wiedźm… czerpiąc satysfakcję z ich połączonych działań.
- Rozpieszczacie mnie. - Perka zaśmiała się, ale śmiech ten szybko przerodził się w słodki jęk. Naparła biodrami na ich dłonie, czując jak jej ciało się rozpala. Nie otrzymała odpowiedzi na swoje słowa, zresztą czemu miałaby. Usta obu kobiet smakowały jej skórę, kąsały ją, delikatnie przygryzały twarde karmelki zdobiące jej piersi. A kobiecość wypełniona była kobiecymi palcami ocierającymi się o nią i o siebie nawzajem. Doznania były coraz bardziej intensywne i gwałtowne. W tej bitwie, żadna z napastniczek nie zamierzała odpuścić Zosi.
Perka sięgnęła dłońmi do włosów czarownic, zanurzając jedną w jednych, a drugą w drugich. Jej ciało zachowywało się dziwnie. Była zmęczona trasą… całym dniem wystawiania się na ataki różnych osóbek, a mimo to… albo z tego powodu z każdym razem czuła wszystko coraz mocniej. Jej “obity” przez Patryka kwiat z entuzjazmem obejmował odwiedzającego go palce… już zaczynała się obawiać, co będzie gdy odkryją inne miejsce.
Co gorsza… Wilga wiedziała, a starsza z pewnością też. Na razie jednak doprowadzały ją do spełnienia w tym rozpalonym żądzą zakątku, jedynie pieszcząc ustami biust. I tam znacząc swą obecność malinkami. Ich własne piersi ocierały się nagie ciało podbijanej Perki. Zosia zacisnęła dłonie na ich włosach i pozwoliła głosowi opuścić własne usta. Jęcząc i mrucząc na przemian wiła się od dotyku entuzjastycznych kochanek. Jeszcze tylko troszkę.. jeszcze odrobinę mocniej. Przygryzła wargę, nie chcąc się zdradzić. Jednak swego ciała nie mogła zmusić do kłamstwa. Doświadczona czarownica pewnie się domyśliła mocniej pieszcząc intymny zakątek, a z pomocą palców Wilgi testując jego wytrzymałość. Ciało Perki w końcu nie wytrzymało i głośny jęk rozkoszy oznajmił kapitulację dziewczyny.
Zmęczona opadła na trawę, ciesząc się tym jak przyjemnie łaskocze jej ciało. Zapowiadała się bardzo przyjemna noc. W myślach już podziękowała za nią Mokoszy, obiecując sobie, że rano pomodli się jak należy.
 
Aiko jest offline  
Stary 06-07-2018, 12:00   #18
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Nowe znajome

18 marca


Wiła się między kobiecymi ciałami jak piskorz. Było ich sześć? Może pięć. Pocałunki. Pieszczoty. Wino. Dużo wina i miodu pitnego. Noc była pełna namiętności i zabawy. Bosa trawa poranka łaskotała stopy, gdy wracały do samochodu. Głowa Perki była lekko ociężała, ale sama czarownica żałować nie mogła. Rozmówiła się ze starszą. Ta obiecała pomóc. Zapisała na numer do Zofii. Wilga nieco się otworzyła. Co prawda nie na tyle by sama kochać się z inną “siostrą”, ale z pomocą Zosi radziła sobie na sabacie. Było to udane spotkanie.
Wsiadły do opla… ruszyły kawałek, zatrzymały się bo Zosia przypomniała sobie o Duchu. Przywołała psa. Ruszyły dalej kawałeczek. To była ciężka noc, wypełniona rozkoszą ale i innymi wspomagaczami. Minęła godzina jazdy nim dziewczyny zorientowały się, że jadą na golasa. A kolejne zaskoczenie pojawiło się chwilę później.
Dwa nagie ciała skuliły się razem w ich samochodzie. Po czuprynie wystającej znad koca Perka zorientowała się, że Ruta jedzie z nimi. Ale czyja była druga para nóg?
Zosia zaparkowała kawałek dalej i sięgnęła do tyłu odkrywając delikatnie koc. Krągła pupcia i biust, zgrabne nogi, malunki na ciele… blond włosy ułożone w fale i… twarz ładniutka, acz… Perka nie miała pojęcia kto to wtulał się w śpiącą Rutę.
A Wilga przysnęła korzystając z faktu, że to nie ona prowadzi. Zosia miała natomiast zagwostkę czy zabierać dziewczyny z sobą. Pomijając fakt że chyba nie powinna od razu siadać za kółko. Westchnęła i nalała sobie resztkę kawy myśląc co dalej. Po wypiciu chłodnego napoju z plastikowego kubka, połaskotała Rutę w stopę.
Ta zachichotała i powoli się uniosła z szerokim uśmiechem na twarzy. Mruknęła coś sennie.
- No dobrze… - nachyliła się ku Zosi i zaczęła muskać jej ramię i szyję pocałunkami. Trochę na oślep i raczej na odczepne.. nie w pełni mając jeszcze kontakt z tą rzeczywistością.
- Kogo nam tu przemyciłaś? - Perka ujęła twarz Ruty i złożyła na jej ustach pocałunek o posmaku kawy.
- Kogo? -zadumała się i zerknęła za siebie uśmiechając się wesoło. - Ładniutka, nie?
- Śliczna… tylko co ja mam z wami zrobić? - Spytała się mogąc powstrzymać od śmiechu.
- Noo… możesz się z nami kochać? Albo kupić nam śniadanie? Albo… nie wiem jakie masz fantazje… czy myśmy się w ogóle całowały wczoraj?- podrapała się po czuprynie. - Macałam chyba którąś z was? A może to było drzewo? Za bardzo się rozluźniłam.- skwitowała w końcu.- Ale przynajmniej mam dobry gust.
- Dobra, biorę was z sobą, najwyżej potem was gdzieś podrzucę. - Perka odpaliła ponownie silnik i nie zważając na własną goliznę zaczęła zjeżdżać ze wzgórza. - Nie wiem czy zabawiałyśmy się razem… ale to niewykluczone.
- A jak nie… to najwyżej to nadrobimy. Zresztą jakoś musimy się do siebie zbliżyć, skoro dzielimy jeden samochód i brak ciuchów…- filozofowała Ruta półprzytomnie.- Czy jazda na golasa to przestępstwo? Raz mnie patrol tak zatrzymał, ale… dali tylko pouczenie, by tak nie jeździć.
- W aucie nieco mniej widać niż na rowerze. - Perka starała się nie odrywać wzroku od drogi. - A jest tak wcześnie, że wątpie byśmy kogoś spotkały… podasz mi plecak, powinien być pod siedzeniem Jagody.
- Mhmm.. a która to Jagoda? Ta z tyłu czy ta z przodu?- sądząc po zachowaniu Ruta była nie tylko śpiąca, ale jeszcze pod działaniem swoich ziołowych mieszanek.
- Tylko jedna siedzi na fotelu złotko. - Perka pokazała na śpiącą obok dziewczynę. - Podaj i idź spać.
- Dobrze… mamusiu…- burknęła żartobliwie Ruta sięgając pod fotel i podając prowadzącej samochód plecak. Cmoknęła policzek Zosi i mruknęła. - Byłam… i zamierzam być baaaardzo niegrzeczna.
- Jasne, tylko się wyśpij co by mieć na to siły, dobrze? - Perka już czuła, że Wilga się załamie gdy okaże się, że dowiozła jej do domu jeszcze dwie dziewczyny… choć kto tam ją wie.

Przytrzymując kierownicę kolanem, założyła koszulę i wydobyła do połowy opróżnioną butelkę. Jak tak dalej pójdzie czeka ją ważenie naparu pobudzającego. Skrzywiła się na myśl o upierdliwej robocie i patrząc kątem oka na drogę, osuszyła butelkę.
- Dobra… - Ruta sięgnęła po kocyk i nakryła siebie i drugą dziewczynę.
- Marylka… Woroszył…- ziewnęła, podczas gdy Zosia zauważyła zbliżający się z naprzeciwka samochód.
- Zosia Jabłonowska… - Perka szybko przytrzymała koszulę, zasłaniając piersi. Szybko rzuciła plecak na Jagodę starając się ją nieco zasłonić i z zaciekawieniem spojrzała kto poza wiedźmami podróżuje o tej godzinie.
Przejeżdżający obok nich kierowca samochodu może coś i dostrzegł… bo jego pojazd zachowywał się jakby prowadzący go mężczyzna się zagapił. Ale opel Zosi minął go zbyt szybko, by mógł zbyt wiele zauważyć. Oddalała się od niego coraz bardziej, a i szosa o tej porze była raczej pusta. Jak żołądki czwórki dziewczyn. Perce burczało w brzuchu, podobnie Wildze. Obudziła się jako druga. Po niej nieznana z imienia blondynka zerkająca na prowadzącą Zofię i zawstydzoną Jadwigę swoimi niebieskimi oczami.

[MEDIA]http://cdn.thestage.co.uk/wp-content/uploads/2017/05/12114019/Natalie-Dormer-700x455.jpg[/MEDIA]
Przyglądała się im przez chwilę nim spytała.
- Co się stało? Gdzie jestem? Kim wy jesteście?
- Perka, a to Wilga. - Zosia przedstawiła je. - Śpisz z Rutą, bo chyba robiłyście coś więcej. - Ruda czarownica zaczęła się rozglądać za jakimś miejscem na postój. - Zasnęłyście w moim aucie, a my musiałyśmy jechać, ale mogę was gdzieś podrzucić.
- Ruta… nie kojarzę tego imienia.- zamruczała dziewczyna i zerknęła na czuprynię śpiącej obok niej kochanki.- Ale twarz kojarzę.
Podrapała się po czuprynie dodając.- Trochę przesadziłam z trunkami. Świerga jestem.. . to znaczy Joanna.
Uśmiechnęła się do obu kobiet. - Aaaa… pomyślę potem. Jeśli tu gdzieś są moje rzeczy, to telefon… też gdzieś tam jest.
- Poszukaj. Zaraz pewnie zrobimy postój, bo mnie zasysa.
- To może na postoju. A może później.- nachyliła się do przodu zerkając na gołe uda zarówno Zosi jak i Jagody. - Nie śpieszy mi się wrócić na stare śmieci. Nudno tam.
- U Wilgi jest całkiem ciekawie. - Zosia uśmiechnęła się ponad ramieniem do Świergi. - Mamy oszalałego Leszego w okolicy… A skąd jesteś?
- Z takiej niedużej wsi na skraju bagna biebrzańskiego. Siedzę tam i pilnuję rodowej spuścizny. Jedyna zabawa to zwodzenie na manowce turystów i turystek jak są ładne. A potem im pomaganie.- zaśmiała się Świerga drapiąc po czuprynie.- Eeeech… więc nie dziwota, że uciekam stamtąd kiedy mogę.
- Czy to nie okrutne tak… zwodzić?- zapytała niepewnie Wilga przyglądając się blondynce.
- Oj tam… poznają bagna od niezwykłej strony.- odchyliła nieco koca i dumnie wyprężyła biust.- No… i taka nagroda chyba wymaga odrobiny poświęceń?
Perka przyjrzała się we wstecznym lusterku atrybutom Świergi, starając się sobie przypomnieć czy były razem poprzedniej nocy czy nie.
- Tu chyba będzie dobrze. - Skręciła w leśną drogę, parkując odrobinę z boku. - Miłe panie czas się nieco ogarnąć.
Próba przypomnienia wczorajszej nocy przyniosła jednak… nieoczekiwane rezultaty. Czarna sylwetka, zarośnięta, rogi … i atrybut, imponujący atrybut. Wynurzający się z ognia on… personifikacja męskiej chuci. Czy był realny? Co się wydarzyło? Odpowiedzi nie chciały przyjść do jej głowy.. Ale wiadomo było, że sabat przyciągał czasem duchy. A “Kozioł” był tym o którym opowiadano najczęściej.
- Zgoda…- rzekła Świerga i dodała.- Joanna… ale można mi też Aśka mówić.
Perka oparła się o kierownicę czołem. Co się działo w nocy… i co wypiła, że urwało jej film?
- Zosia. - Przedstawiła się i wydobyła z plecaka majtki. Po czym zaczęła się w nie wciskać siedząc na fotelu. - Dużo pamiętacie?
- Gdzieś znikłaś z czarnym cieniem…- przypomniała sobie Jagoda wyciągając kolejny sweter zza siedzenia i świecąc gołą pupą, przechylona w połowie przez swój fotel. Świerga przesunęła po jej pośladku dłonią wywołując cichy pisk zaskoczenia zawstydzone.
- Heej… nie wolno…-
- Ty chyba nie jesteś taka wstydliwa, co?- po tym figlu Aśka spojrzała na Zosię, zakładając biały stanik i białe majtki.- Uf… dobrze że wrzuciłyśmy nasze graty tutaj. Byłoby ciężko, gdybym nic nie miała.
- Coś by się znalazło. - Perka wcisnęła się w spodnie. - W jakim sensie zniknęłam? - Spojrzała na Jagodę starając się w myślach odtworzyć wydarzenia poprzedniej nocy. Piły… chyba w pewnym momencie otworzyły nawet wino babci… pamiętała taniec wokół ogniska i pocałunki z czarnowłosą przewodniczką. Chyba pojawił się skręt… i więcej alkoholu… Poszła gdzieś z Kozłem?
Poczuła jak nagle robi się jej przyjemnie ciepło. Co się między nimi wydarzyło? - Ja… nie chciałaś mnie zatrzymać? - Spytała niepewnie Jagody.
- Chciałam… ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa… i zakręciło mi się w głowie.- stwierdziła speszona Jagoda drapiąc się po czuprynie, która czarnymi falami rozpuszczonych włosów spadała na jej ramiona.
- Mogę cię cofnąć tam…- rzekła Joanna naciągając na tyłeczek czarną skórzaną spódniczkę do pół uda i wyjmując z niego naszyjnik zakończony okręgiem agatu pasiastego uwięzionym w srebrnej oprawie.-... to znaczy cofnąć twoją świadomość tam.-
Perka przez chwilę przyglądała się “nowej znajomej”. Przez chwilę myślała, że ta żartuje, ale w sumie czemu by miała. Wzięła głębszy oddech.
- Dobra… to może siądę z tyłu. - Wysiadła z samochodu i wypuściła Ducha, by się przebiegł, a sama zajęła miejsca na tylnym siedzeniu. - Jakby co w torbie jest jakiś prowiant. - Wskazała na sponiewieraną bawełnianą torbę, leżącą na pace obok zapomnianego namiotu i śpiworów.
- Nie będziesz tak długo… to co ci się przydarzy w realnym świecie potrwa pięć minut.- półnaga blondynka usiadła na kolanach Zosi i mruknęła magając wisiorkiem.- odpręż się i patrz na niego.
- Yhym. - Perka zaplotła palce dłoni, opierając je na pośladkach Aśki i skupiła swój wzrok na wisiorku.
- Mamuny, mamuny.. oddaję wam tę duszyczkę pod opiekę… zaprowadźcie ją drogami czasu i śmierci. Pilnujcie jej dechu. Mamuny mamuny… prowadźcie ją bezpiecznie…- szeptała, a Zosia miała wrażenie, że zapada się w fotelu, że przelatuje przez niego, że przechodzi przez ciemność... że spada w dół.
 
Aiko jest offline  
Stary 06-07-2018, 12:14   #19
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Biegła… trzymając go za dłoń, śmierdział jak cap… wyglądał zresztą podobnie. Kozioł, pół zwierz półczłowiek porośnięty futrem i obdarzony tak hojnie, że przyćmiewał wszelkich kochanków jakich Perka miała. Upojona alkoholem, śpiewem, tańcem i pocałunkami z siostrami… teraz nie miała oporów, ani przed jego zapachem, ani przed szpetotą… zresztą ten zwierzęcy magnetyzm był pociągający. Czuła wilgoć na udach i żar w lędźwiach i piersi. Nie była pewna gdzie ją prowadzi, ale nie obchodziło ją to. Chciała jego, chciałaby ją posiadł… tylko czemu zmierzali tak daleko?
- Gdzie… gdzie idziemy? - Nie była pewna czy zrozumie jej podsycony alkoholem, rozpalony żądzą, bełkot.
Odpowiedź nie padła, wkrótce zresztą nie była potrzebna. Dotarli, na polanę porośniętą paprociami, które pod jego spojrzeniem zgęstniały tworząc roślinne łoże. Kozioł przyciągnął ją w pasie i pochwycił w ramiona całując zachłannie jej usta. Jego włosie łaskotało twarde szczyty jej piersi, a o mokre uda ocierała się twardy atrybut i główny powód dla którego Kozła pożądały wszystkie wiedźmy podczas sabatu. A tylko nieliczne dostępowały tego zaszczytu. Dla Perki… to był pierwszy raz. To było dziwne. Nigdy nie spodziewała się, że taki zapach może być podniecający, a jednak przywarła do ducha, unosząc nogę, tak by oprzeć ją na jego biodrze. Całowała bez opamiętania, atakując swym językiem jego usta. Chciała go i tego, co znalazło się teraz między jej nogami.
Pochwycona mocno, została uniesiona w górę, a potem opadła w dół wydając z siebie krzyka zaskoczenia, bólu i rozkoszy zarazem. Nabita na pal niczym jakieś trofeum, poczuła jak nagle wypełnia ją obecność bestii w jej ciele. Poczuła jego pocałunki i ukąszenia na piersi. To… było.. dzikie, zwierzęce, prymitywne… i poza ludzkim pojmowaniem namiętności. To było szalone. Zosia oparła się mocno na jego ramionach z trudem łapiąc oddech. To… to nie powinno się w niej mieścić. A było w niej i sprawiało jej tyle przyjemności. Zaplątała nogi wokół jego pasa i sama zaczęła się na niego nabijać. Ból… sprawiała sobie ból, ale to było nieistotne. Liczyło się tylko by wziąć jak najwięcej, wykorzystać go na tyle na ile było to możliwe. Mocniej i szybciej… poruszała się w dół i w górę, wspierana zaciskającymi się na biodrach łapami kochanka. Jego jęzor lizał dekolt jej piersi, a sama Perka poddawała swoje ciało testowi na wytrzymałość. To było wszak takie duże, że niemal ją rozrywało… tym bardziej, że Kozioł nabierał tempa ruchów zwiększając szybkość ich figli. Czuła jak nogi odmawiają jej posłuszeństwa, coraz trudniej było jej się poruszać. Krzyczała z bólu, choć jej ciało drżało z rozkoszy, z każdą chwilą domagając się więcej.
- Połóż mnie. - Wyjęczała, gdy wysunął się z niej na chwilę, by zaraz krzyknąć gdy znów zaatakował jej ciało.
Jej rogaty kochanek po prostu poleciał w dół na plecy, ale łoże z paproci zamortyzowało ich upadek. Prawie go nie poczuła, natomiast czuła bezlitosne dłonie kochanka nie pozwalające przerwać ich ruchów, same nadające rytm miłosny którego w inną noc pewnie nie mogłaby wytrzymać, ale ta… była magiczna. Zacisnęła dłonie na jego rogach, nie będąc w stanie zrobić wiele więcej. Ciało które poczuło odrobinę ulgi, nie musząc się podtrzymywać na biodrach kochanka, zrewanżowało się bolesnym szczytem, który na chwilę rozmazał wzrok Perki. Chciała krzyknąć, ale zdała sobie sprawę, że krzyczy cały czas.
Jej dziwaczny kochanek też doszedł i poczuła tą ciepłą lawę rozlewajacą się w niej i po jej udach. Wylądowała na plecach. Kozioł rozchylił nogi czarownicy i znów wtargnął brutalnie w jej delikatny kwiatuszek. Jęk ból i rozkoszy wyrwał się z ust dziewczyny, jej ciało naprężyło i wyginało w łuk pod wpływem doznań. Przez chwilę zaskoczona nie wiedziała co się dzieje. Toż… toż doszedł. Chciała się skulić, zasłonić, ale nie miała sił wyrwać się z rąk kochanka. Mimo potwornego bólu jej ciało znów się rozpalało, a ona nie mając już sił krzyczeć zaczęła skomleć, zaciskając palce na trzymających ją dłoniach kozła. Ten był zaś bezlitosny w pobijaniu kochanki, jej ciało poruszało się na śliskich liściach paproci bezustannie. Piersi bujały się gwałtownie, jakby Perka ujeżdżała mechanicznego konia. A było wszak na odwrót, to Kozioł ujeżdżał ją. W jej oczach zebrały się łzy, które zaraz popłynęły po piegowatych policzkach, a mimo to kilka chwil później doszła znowu. Ciało chciało się skulić, ale nie było jak. Zdesperowana sięgnęła dłońmi, w miejsce gdzie kozioł się w nią zagłębiał, jakby chcąc się upewnić, że to naprawdę się dzieje.
Działo się z pewnością, a gdy po kilku ruchach jej dziwny kochanek znów doszedł, poczuła lepkie cosik nie tylko na udach, ale i pod palcami. Kozioł obrócił ją na brzuch i chwycił za pośladki unosząc je lekko. Pewnie zignorowałby jej protesty, gdyby była w stanie wydać z siebie coś innego, niż krzyki rozkoszy i jęki. Znów wbił się w nią swą męskością przeszywając jej ciało nieziemskim bólem i rozkoszą. A Perka… zobaczyła przed sobą jędrne piersi siedzącej na jej kolanach blondynki.

- Ufff.. dłużej się oszukiwać mamun nie dało.- stwierdziła Aśka.
Perka czuła, że drży na całym ciele. Ile razy to zrobili… ile razy ta bestia wlewała w nią swe nasienie? Poczuła jak robi się jej potwornie gorąco, jak bielizna przecieka mocząc spodnie. Pochwyciła twarz Aśki i wpiła się w jej wargi swoimi ustami.
Zaskoczona blondynka tylko chwilę się opierała. Potem oddawała pocałunek z dziką namiętnością, kierując dłonie Zofii na swój krągły biust. Perka pochwyciła jej krągłości, mocno. Tak, jak kozioł chwytał ją… choć wiedziała, że nie jest w stanie. Zaczęła poruszać biodrami , nie przerywając pocałunków. Była niestety ubrana, a choć zwinne palce Świergi podwinęły jej bluzkę i ściskały biust, to jednak ze spodni i majtek uwolnić jej nie mogły. Blondynka zachłannie całowała Zosię również poruszając biodrami i zupełnie nie dbając o to, że mają wszak widza. A obok śpiącą Rutę.
Perka oderwała swoje usta by spojrzeć rozpalonym wzrokiem na Aśkę.
- Potrzebuję by mnie ktoś wziął… mocno. - Obejrzała się na Jagodę. - Proszę… rozumiesz… mocno.
- Ciężko tu będzie znaleźć mężczyznę. Ale Ruta zdaje się ma drewnianą… zabawkę do jakichś rytuałów płodności. - przypomniała sobie blondynka.- A przynajmniej plotła coś o tym.
Zsunęła się z kolan i wysunęła z samochodu.- Rozbierz się wpierw. Ona ci w tym pomoże…- skinęła głową na Jagodę.
Perka wpatrywała się w Wilgę łakomym wzrokiem, czekając na jej reakcję. Drżącymi palcami zaczęła rozpinać pasek i rozporek, jednak wszystko czło potwornie powoli.
Co gorsza widziała nagi zadek Aśki kusząco i nieświadomie wypięty w jej stronę, gdy ta szukała rytualnej zabawki czwartej z czarownic. Na szczęście z pomocą przyszła Jagoda. Wilga jedną dłonią rozpinała spodnie i zsuwała je z majtkami. Palce drugiej zaś gwałtownie wepchnęła do kwiatuszka i poruszać zaczęła nimi szybko, by choć trochę dać ulgi swej przyjaciółce. Zosia pochwyciła drobne piersi czarnowłosej czarownicy i zaczęła je pieścić, już delikatniej gdy pierwszy szok minął.
- Kochałam się z nim… - Wymruczała, wpatrując się wprost w oczy Jagody. - kochałam się z kozłem.
- Ttto brzmi przerażająco.- szepnęła zawstydzona Jagoda.- Co to jest ten kozioł?
- Nie mogę znaleźć.. gdzie ta cholera go wsadziła… -marudziła tymczasem Świerga, a właściwie jej prowokacyjnie wypięty zadek.
- To ją obudź. - Zosia prawie jęknęła. - I chodź tu z tym swoim zgrabnym tyłkiem.
Perka zacisnęła mocniej dłonie na piersiach Jagody, przyciągając ją do siebie. - Duch lasu, pół zwierz.. pół człowiek i ma… wielkiego… naprawdę wielkiego. - Zadrżała na samo wspomnienie bólu i przyjemności, które sprawił jej kochanek.
- Nasze paluszki muszą ci wystarczyć. Najwyżej później złapiemy jakiegoś faceta i go zmolestujemy.- stwierdziła Joanna wychodząc z opla.- Zresztą tu też musimy się pospieszyć. Pakuj się na maskę wozu i rozchyl szeroko nogi… zajmiemy się tobą, prawda ślicznotko?
- Ttaak…- jęknęła cicho pobudzona pieszczotami Jagoda.
Zosi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wizja tego, że ktoś pomoże jej rozładować to napięcie była zbyt pociągająca. Usadowiła się na masce swojego samochodu ubrana jedynie w rozpiętą koszulę i rozchyliła szeroko uda, prezentując swój mokry kwiat.
- Liż tu… a ja zajmę się wrotami… - Świerga wskazała Wildze cel i po chwili język okularnicy muskał kącik rozkoszy, a palce wodziły udach. Sama blondynka klęknęła tuż obok malarki, tyle że wepchnęła w kobiecość Zosi tyle palców ile się dało, tak głęboko jak się dało i ruszać zaczęła dłonią tak szybko i mocno jak się dało. Zupełnie bez dbania o to jak wiele bólu sprawi takim brutalnym traktowaniem wrażliwego zakątka ciała Perki. Do tego dokładała kąsanie delikatnej skóry ud rudowłosej.
Zosia krzyknęła zaskoczona. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że tego potrzebuje jej ciało, czegoś co choć odrobinę przypominać jej będzie to jak obszedł się z nią kozioł. Jej biodra zaczęły się delikatnie poruszać wychodząc na wprost atakującym ją palcom blondynki.
O ile język Wilgi delikatnie muskał ciało rudowłosej, o tyle blondynka sadystycznie traktowała ciało kochanki wystawiając na próbę jej wytrzymałość. Doznania nie były jednak nawet połowie tak silne jak z Kozłem. Musiało jej to wystarczyć… przygryzła wargę zirytowana. Sięgnęła dłonią do włosów Jagody i starając się nie być zbyt agresywna, docisnęła ją mocniej do swojego kwiatu. Jej ciało spinało się i drżało, wyrywając z jej ust kolejne jęki, a Perka miała wrażenie, że zaraz pochłonie całą dłoń Aśki. Wilga zaś z oddaniem przyssała się do punkcika rozkoszy kochanki, starając się smyrającym języczkiem dołożyć dodatkowej przyjemności. Blondynka też nie przerywała ruchów dłoni całej już mokrej od żądzy Perki i paznokciami drugiej drapała w pożądaniu udo kochanki. Mocne doznania bólu i rozkosz mieszały się ze sobą… ciało Perki wyginało się w łuk.
- Co się dzieje?- rozległ się głos Ruty z wozu.
Czwartej czarownicy odpowiedział okrzyk Perki gdy ta doszła na masce wozu, już bez oporów zaciskając palce na włosach Jagody.
- Mamy zabawę… chcesz się dołączyć?- mruknęła Świerga. A Ruta dodała.- Chętnie!
- To trzeba było mniej spać.- blondynka wstała i prowokacyjnie zaczęła oblizywać palce lewej dłoni z dowodów namiętności Zofii. Uśmiechnęła się do Perki mówiąc.- A ty mi jesteś winna… myślę, że tak z godzinę łóżkowej namiętności.
Zosia opadła na maskę nadal mając szeroko rozchylone uda. Oddychała z trudem, ale dotyk karoserii pod plecami pomagał skupić myśli.
- Nie.. nie mam łóżka. - Mruknęła Perka, przecierając twarz. - Nie wierzę, że to się stało.
- To dwie godziny.- zawyrokowała blondynka i spytała.- Co się stało?
- Kozioł… że się pojawił… że mnie wybrał. - Zosia wpatrywała się w niebo widoczne pomiędzy koronami drzew, dając swemu ciału ochłonąć.
- Uuuu… Kozioł… szczęściara. Moja ciotka miała kozła. Raz.- stwierdziła z zazdrością Ruta, a potem zwróciła się do blondynki. - A ty to kto?
- Ofiara twoich skrętów… Świerga… nie pamiętasz mnie?- sarknęła blondynka, a Rutę oświeciło, gdy patrzyła na jej biust. - Aaaa tak. Te cycuszki poznam wszędzie, moja śliczna gwiazdeczko.
- Teraz mi tu nie gwiazdkuj… trzeźwa jestem.- mruknęła Joanna. A Wilga spytała.- Czy nic jej nie będzie?
- Nic a nic. Tylko wspomnienia zostaną. - oceniła Świerga.
- To było szaleństwo dziewczyny. - Perka usiadła na masce, ale powstrzymała się od wstawania, nie będąc pewną swoich nóg. Przez chwilę wpatrywała się w Jagodę poważnie coś rozważając. - Ja… chętnie się odwdzięczę i w ogóle… ale teraz pomieszkuję u Wilgi… - obejrzała się na Aśkę i stojącą obok ciała Rutę. - Nie wiem gdzie was wieźć.
- Ja nie mam domu… i rower mi się zepsuł. - Marylka zrobiła smutną minkę błagalnie wpatrując się w Wilgę i próbując wziąć ją na litość.
A Świerga stwierdziła wzruszając ramionami. - Mi się do domu nie spieszy. Zresztą najpierw dojedziemy z wami do waszego, a potem… wrócę autobusem do siebie? Zobaczymy.
Zaś Jagoda wydukała cicho.- Mmmo... żecie… zostać jakiś… czas… u mnie. Dom jest duży. Pokojów starczy dla wszystkich.
- Jesteś pewna? - Perka spoważniała i przyciągnęła do siebie Jagodę, obejmując ją. Przytulając malarkę spojrzała na pozostałe czarownice. - Na terenie Wilgi pojawił się spory kłopot, i jeśli zabierzemy was z sobą… będziecie musiały pomóc.
- Nniie wiem…- mruknęła niepewnie Jagoda, zaś Świerga chciała coś rzec. Niestety lub na szczęście ubiegła ją Ruta wyskakując z opla i rzucając się na przytulone do siebie wiedźmy.
- Tak się cieszę. Naprawdę nie chciało mi się jechać do ciotki Anny i błagać o przyjęcie do jej kręgu. W każdym razie… teraz nie jeszcze.- przycisnęła swoje gołe ciało do obu dziewczyn.
A Świerga skwitowała to sarknięciem.
- Najpierw coś zjedzmy, dobra?
Perka przytaknęła i zsunęła się w końcu z maski samochodu. Wbiła się w spodnie, darując sobie szukanie jakichś suchych majtek i wydobyła z auta torbę z jedzeniem.
- Ubierzcie się… chyba, że chcecie sobie dorobić. - Wskazała na pobliską jezdnię i zaczęła przygotowywać kanapki z nabytych poprzedniego dnia składników.
- Masz szczęście… że nikt nas nie podejrzał przed chwilą.- odparł tyłek Świergi, gdy ta nurkowała w Oplu w poszukiwaniu ubrania. Ruta zarzuciła na siebie kolejną luźną sukienkę i włożyła kolejne trepy na stopy.
- Kim jest ta blondyna?- Konspiracyjnie spytała ubierającą się Jagodę, która wciągnęła na pupę majtki zaczęła zakładać szorty.
- Świerga… twoja kochanka z sabatu?- na wpół zapytała na wpół stwierdziła Wilga.
- Aaaacha… mam świetny gust. Ale taka jakaś żyleta z niej.- oceniła Maryla.
- Jedzenie gotowe. - Perka wzięła jedną z przygotowanych kanapek i odsunęła się robiąc miejsce dziewczynom, by te mogły się poczęstować. Zaczynała się odrobinę obawiać powrotu… choć kto wie może czarownice zajmą się sobą, a ona ochłonie… nabierze dystansu jak zawsze. Tylko czemu była przekonana, że pomysł Patryka na to by zamknąć się w sypialni mógł być niewystarczający?
- Myślałam o śniadaniu w jakiejś restauracji, albo chociaż big Macu.- mruknęła Świerga wychodząc z pojazdu, z koszulą zawiązaną na supełek pod biustem.
- Nie narzekaj. Perka jest mistrzynią kuchni.- fuknęła Wilga. A Ruta pierwsza się rzuciła na kanapki jak wygłodniały wilk.
- Przepyszne. Cudowne.- zaczęła zachwalać zachęcając tym Świergę do spróbowania.
- No… warte uwagi.- rzekła w końcu Joanna przyznając rację pozostałym wiedźmom.
Zosia tylko uśmiechnęła się. Wyglądało na to, że nadal nie ma co liczyć na to, że ktoś zrobi jej śniadanie. Choć kto wie… może takie dziwne towarzystwo w domu, pomoże się Wildze otworzyć?
- Cieszę się, że smakuje. - Perka sięgnęła po kolejną kanapkę, jedną z nielicznych, które pozostały. - Możemy się zatrzymać na jakąś kawę. Przyda mi się co bym nie padła po drodze.
- Dobry pomysł. - oceniła Świerga, a Ruta dodała.- I kupimy coś wtedy na wieczór, to zrobię jakąś potrawkę na ziołach.
- Myślałam o pogadaniu przy kawie o kłopotach na terenie Wilgi. - pokręciła głową blondynka.
- Aaa o tym.. też możemy pogadać. Ale nie da się zmagać z kłopotami o pustym żołądku.- oceniła Maryla.
- Mam dużą kuchnię i mamy trochę w niej zapasów. Poradzimy sobie jakoś, prawda Perko?- zapytała okularnica.
- Zrobiłam zakupy przed wyjazdem. - Zosia uśmiechnęła się i odetchnęła w duchu. Jednak nie zostanie garnizonową kucharką. - Trzeba brać tylko poprawkę na to, że część kiełbasy przypada Duchowi.
Upewniła się, że kanapki zniknęły i dodała. - To co ruszamy po kawę? Myślę, że rozsądniej będzie pogadać w dworku.
- Ruszamy…- mrugnęła blondynka zerkając na Zosię. -.. im prędzej w dworku, tym prędzej dostanę co moje?
Po czym zaśmiała się beztrosko.
- Ja myślę, że ona ma na ciebie ochotę.- stwierdziła poufale Ruta zerkając na wsiadającą dziewczynę. I stwierdzając przy okazji oczywistość.
-Ale… to trochę twoja wina Zosiu… twój.. widok… i zachowanie było bardzo podniecające.- mruknęła wstydliwie Jagoda spuszczając głowę.
- Ruszamy czy nie? - zapytała Świerga wychylając się z opla.
- U Wilgi jest łóżko, więc wychodzi opcja godzina. - Perka uśmiechnęła się niewinnie spoglądając we wstecznym lusterku na usadawiające się dziewczyny. - Niech któraś zamknie za Duchem bagażnik. - Powiedziała, po czym wychyliła się przez okno i zawołała wilczura.
- W takim razie… muszę cię złapać gdzieś poza łóżkiem… prawda?- zamruczała zmysłowo Joanna lekko rozchylając nogi i przypominając o braku bielizny, pod krótką skórzaną spódniczką. Wilga zerkając w lusterko tak jak Perka, zarumieniła się mocno.
Tymczasem Ruta zamknęła za Duchem bagażnik i wsiadła.
- Możemy ruszać.- zakomunikowała.
Perka zaśmiała się na stwierdzenie Świergi i odpaliła silnik.
- Dobrze, proszę wycieczki… następny przystanek źródełko z kofeiną.

Gdy dojechały do najbliższej restauracji Joanna i Maryla wysiadły pierwsze i ruszyły w jej kierunku świergocząc. To znaczy Ruta paplała jak najęta, a Świerga odpowiadała półsłówkami na jej wypowiedzi. Wilga wstrzymała dłonią Zosię przed wysiądnięciem.
I zabierając się za splatanie włosów w warkocz spytała.
- Co powiemy Patrykowi?
- Chyba… że przywiozłyśmy przyjaciółki od twojej mamy? - Perka nachyliła się i pocałowała swoją kochankę. - Jesteś pewna, że chcesz by zwaliły ci się na chatę?
- Chyba już na to za późno…- zamruczała Wilga poddając się pocałunkowi i prężąc delikatnie.- A co powiemy im o Patryku?
Perka zawahała się. Nie miała nic przeciwko dzieleniu się nim z Wilgą, ale z resztą?
- Nie… nie wiem. - Jej dłoń przesunęła się po ciele Jagody, drażniąc przez materiał swetra jej pierś. - Chyba nie potrafię rozsądnie myśleć, gdy chodzi o niego.
- Może… powinnyśmy je uprzedzić.- Jagoda dumnie naprężyła piersi, by łatwiej było Perce wyczuć jej krągłości i delikatnie lizała szyję kochanki.
- One… Ruta wydaje się dość miła i ugodowa.
- A Świerga konkretna i może się okazać pomocna. - Perka zsunęła dłoń niżej i zaczęła drażnić przez materiał szortów i majtek, kobiecość Wilgi. - Chciałabym mieć was dla siebie, ciebie i Patryka, ale to twój dom i twój sąsiad, więc… pozostawiam tą decyzję tobie.
- Podobasz się jej… - rzekła malarka wijąc się pod dotykiem kochanki. Sama zaczęła drżącymi dłońmi rozpinać swoje szorty. - … może.. zdołasz ją ujarzmić?
- Może… - Gdy tylko spodenki zostały lekko zsunięte Zosia wsunęła swoja dłoń pod majtki Jagody by zaatakować jej kobiecość. - ma doświadczenie… łatwo mnie rozgryzła. - Perka aż zadrżała na wspomnienie tego jak obeszła się z nią Aśka.
- Tak. Tak…- pisnęła gorączkowo okularnica prężąc się i wypychając biodra do przodu, by ułatwić kochance zabawę swym ciałem.
- Zaniedbałam cię, wtedy przy masce, prawda? - Perka przysunęła swoją twarz do szyi kochanki i pocałowała jej rozpaloną skórę. - Przepraszam. - Wsunęła palce w kobiecy kwiat Jagody.
- Nie… po prostu… to…- pojękiwała cicho malarka wijąc się i oddychając ciężko. Nie przejmując się, że mogą być podejrzane na parkingu przed restauracją. Na szczęście prowokacyjny strój Świergi skupiał spojrzenia gości tego przybytku, odciągając je od parkingu.
- To? - Perka pocałowała mocno szyję Jagody, pozostawiając na niej malinkę.
- To… my ci… wtedy… poma… gałyłyśmy… i Aśka… bardziej… niż ja…- wydukała Wilga wijąc się jak piskorz w objęciach kochanki.
- Och.. - Zosia zaczęła intensywniej pracować swoim paluszkiem we wnętrzu malarki. - Czyli… nie miałaś na mnie ochoty?
- Wiesz dobrze, że tak… wielką. - ciało malarki się naprężyło, ona sama sięgnęła dłońmi do piersi kochanki, by ugniatać je w pożądaniu przez materiał. - Chciałabym tak wiele z tobą robić… i tak mocno.
- Bierz jeśli masz na coś ochotę bo inaczej ktoś ci to zabierze. - Perka pocałowała Wilgę w usta, a do rozpychającego się w niej paluszka dołączył drugi.
- Ale… chcę twoją koszulę. - stwierdziła malarka prowokująco zaciskając swoją rozpaloną kobiecość na zwinnych paluszkach Perki i swoje dłonie na jej biuście. Drżała i wyraźnie niewiele jej brakowało, by dojść na szczyt.
Perka uśmiechnęła się. Zerknęła tylko przez okno czy nie mają zbyt wielu widzów i rozpięła jedna dłonią guziki koszuli.
- By ją zdjąć, musiałabym przestać… - Wbiła się mocniej w kwiatuszek Jagody.
- Mhmm…- trudno powiedzieć było jaką odpowiedź udzieliła Jagoda. Niemniej zabrała się za sprawne rozpinanie koszuli kochanki i ustami zaczęła pieścić odsłonięty dekolt Zofii. Sięgnęła też dłonią głębiej pod materiał, zaciskając palce na piersi Perki. Potem z jej ust wyrwał się głośny jęk, a ciało zadrżało. Wilga dotarła na szczyt.
- Jeszcze trochę, a rozebrałabym cię tutaj. - szepnęła cicho przyciskając czoło do szyi rudowłosej. Ta była świadoma faktu, że minęły już ich dwa pojazdy. A choć pewnie nie mogły dokładnie dojrzeć tego co dzieje się na parkingu, to… z pewnością coś ci kierowcy zauważyli.
- Chcemy się napić tej kawy? - Zapytała Perka oblizując swoje palce. - Mogę ci oddać koszulę, ale poproszę sweterek w zamian.
Jeśli ktokolwiek z tych ludzi był ze wsi… Zosia powstrzymała westchnienie. Jak tak dalej pójdzie będzie musiała zabrać Jagódkę z sobą co by nie miała zbyt wielu kłopotów.
- Nie musimy pić tej kawy. - mruknęła wstydliwie malarka nadal dłonią pieszcząc pierś Zosi pod koszulą. Po czym zaproponowała nieśmiało. - Możemy skorzystać z ubikacji.
I to na pewno nie w sposób zgodny z jej przeznaczeniem.
Perka przyciągnęła Wilgę do siebie, przytulając ją do nagich piersi.
- Jeśli mam was dowieźć cało, potrzebuję tej kawy. - Delikatnie potarmosiła czarne włosy, psując świeżo zapleciony warkocz. - Obiecuję, że dzisiejszej nocy będę tylko twoja, dobrze?
- Nie musisz obiecywać… potrafię być cierpliwa.- wymruczała Jagoda potulnie, a potem dodała zadziornie.- Ale teraz trzymam cię za słowo.
Zosia uśmiechnęła się i ponownie pocałowała kochankę.
- Chodźmy na tą kawę.
- Chodźmy…- mruknęła okularnica z uśmiechem odsuwając się od kochanki i poprawiając swój warkocz. Po czym ostrożnie wyszła z opla. Perka zapięła koszulę i ruszyła za Wilgą zabierając z sobą Ducha.
W restauracji… było dość spokojnie. Dwie rodziny, paru studentów jadących… gdzieś w głąb Mazur, zapewne. I otwarcie gapiących się na dwie młode wiedźmy zajmujące stolik tuż pod oknem. Co dziwić nie mogło. Skórzana spódniczka Świergi była prowokacyjnie krótka, a zawiązana pod biustem koszula sugerowała, że blondynka nie miała stanika. Natomiast Ruta zerkała na studentów flirtującym z nimi niewerbalnie… za pomocą, uśmiechów, znaczących spojrzeń oraz języka i łyżeczki do herbaty. Oprócz nich, było jeszcze dwóch mężczyzn w sile wieku i muskulatury. Zawodowi kierowcy ciężarówek.
Perka podeszła do stolika czarownic.
- Nie przewiduje długiego postoju. - Powiedziała, zwracając się głównie do Ruty.
- Trochę długo zajęło wam… przyjście tutaj.- stwierdziła Joanna i wskazała na dwie dodatkowe filiżanki.- Zamówiłam wam kawy, ale mogły trochę przestygnąć.-
Zaś Ruta, troszkę zaskoczona i bardzo zawiedziona dodała cicho.- Ale ja się tylko troszkę zgrywałam. Nie miałam konkretnych planów.
- Zimna ma tyle samo kofeiny co ciepła.- Perka zajęła miejsce i sięgnęła po filiżankę. - Będziemy miały do was mała sprawę. Otóż Jagoda ma sąsiada, który nas odwiedza.
- Przystojny?- zapytała zaciekawiona Ruta wpatrując się w siadającą Wilgę, która skuliła nie chcąc odpowiadać na to pytanie i wyrazić swojej opinii.
- Oczywiście, że przystony… inaczej by o tym nie wspomniały.- westchnęła Świerga przyglądając się Zofii.- Co więc z tym sąsiadem?
- Tak całkiem przystojny, można powiedzieć że z nim sypiam. - Perka zerkała cały czas na Wilgę, gotowa zamilknąć gdyby ta chciała coś dodać. - Bardziej chodzi o to, że powiedziałyśmy mu, że jesteśmy kuzynkami i teraz wyjechałyśmy by odwiedzić mamę Jagody.
-Acha…- oceniła Joanna popijając kawę.- Jesteście kuzynkami i pojechałyście odwiedzić mamę Jagody. Nie ma sprawy?
- Oooo… to ja mogę być tajemniczą dziewczyną, którą spotkałyście na miejscu i która… okazała się być przyszywaną krewną, córką z poprzedniego małżeństwa ojca Jagody?- uśmiechnęła się Ruta wyciągając z rozwiązanie prosto z jakiejś telenoweli.
- Prościej będzie jeśli udamy studentki przygotowujące pracę zaliczeniową i wynajmujące pokoje w waszym domku. Podobno jest duży?- stwierdziła po namyśle Świerga.
- Brzmi rozsądnie. - Zosia uśmiechnęła się do Aśki. - Myślę, że nie ma co namnażać rodziny Jagodzie, bo w końcu jakaś rzeczywiście przyjedzie. Co sądzisz o tym pomyśle? - Perka zerknęła na siedzącą obok Wilgę.
- Może być.- stwierdziła z uśmiechem Jagoda popijając kawę.
- Więc jesteśmy studentkami… poopalamy się toples wraz z książkami przy jakimś strumieniu i po sprawie. Wszyscy uwierzą w tą przykrywkę.- stwierdziła z ironicznym uśmiechem Joanna.
- Ta… ustalcie sobie tylko co studiujecie. - Perka dopiła kawę, żałując że nie dostała całego dzbanka. - Wezmę sobie jeszcze jedną i będziemy jechać, dobra?
- Botanikę.- stwierdziła entuzjastycznie Ruta, a Świerga przeciągnęła się i stopą musnęła udo Zosi dodając.- Albo farmaceutykę. Coś w tym rodzaju. I nam się nie spieszy… możemy poczekać, aż wypijesz kolejną.-
Perka na chwilę zatrzymała się. W sumie… nie wiedziała gdzie jej samej się spieszy. Uśmiechnęła się przytakując i podeszła do kontuaru, by zamówić kolejną kawę.
- Tak złotko? - spytała kobieta z wyraźną trwała na włosach i z wyraźnymi zmarszczkami w kącikach oczu i ust. Zajmowała się tu przyjmowaniem i wydawaniem posiłków.
- Chciałabym zamówić jeszcze jedną kawę. Czarną i dużą. - Zosia uśmiechnęła się do kobiety.
- Zaraz będzie gotowa złotko.- uśmiechnęła się kobieta i dodała.- Za dwie minuty.
- Zaczekam. - Perka obróciła się, opierając o kontuar i rozejrzała po sali, na dłużej zawieszając wzrok na trójce czarownic. Była bardzo ciekawa jak Wilga poradzi sobie z takimi tłumami w domu. Póki co, malarka siedziała jak trusia, lekko speszona z sytuacją i znosiła w spokoju radosne trajkotanie beztroskiej Ruty, która dzieliła uwagę pomiędzy dwójkę koleżanek i zerkających na nią studentów. Świerga zaś dopijała kawę z wyraźnym flegmatyzmem w ruchach, choć jej stopa muskała raz łydkę Maryli, raz Jagody… co nie przeszkadzało żadnej z nich, gdyż niebieskooka blondynka miała w sobie sporo seksapilu i pewności siebie. Podopieczna Zosi wydała się nieco przytłoczona rozwojem sytuacji, ale bynajmniej nie załamana czy przerażona. Choć odmienne w charakterach, Świerga i Ruta były dla niej miłe. A nieco narwanej potomkini rodu Woroszyłów ciężko było nie polubić. Perka odebrała swoją kawę, płacąc od razu i wróciła do stolika, opróżniając kubek prawie do połowy.
- Czuję, że żyję. - Opadła ciężko obok Wilgi. - Będę musiała się w końcu przespać.
- Mam prawo jazdy. Mogę cię zastąpić. Miałam też samochód, ale utonął w bagnie.- zażartowała Świerga, a Wilga dodała.- Ja też mam prawo, ale… nie jeździłam już rok niczym.
Perka zaśmiała się.
- Wolałabym nie utonąć w bagnie. - mrugnęła do Świergi. - Powinnam dać radę dojechać do domu, a toż potem dacie mi się chwilę przespać, prawda?
- Niczego nie obiecuję…. choć….- spojrzała łakomie na Wilgę, sprawiając że malarka się zaczerwieniła na twarzy. A Ruta dodała wesoło i dobrodusznie.- Nie martw się. Dopilnuję by się nie pozabijały.
- Zresztą… pewnie i tak będziemy musiały wysprzątać pokoje dla nich.- szepnęła się cichutko Jagoda.
- Słyszałyście, trzeba ogarnąć pokoje. - Perka upiła spory łyk kawy i odchyliła się na krzesełku. - U mnie nie ma miejsca na łóżku.
- Tooo akurat trzeba przetestować.- zamruczała zmysłowo blondynka i rzekła wesoło.- Poradzimy sobie, nie martw się o to nieustraszona przywódczyni.-
- Oooo… to zostałyśmy zrekrutowane do twojego kręgu?- zapytała żartobliwie Ruta spoglądając na bluzkę Zosi.- Będziemy uprawiać te różne rytuały przy blasku księżyca? Te… rytuały płodności na polach?
- O co chodzi? - spytała zaciekawiona Wilga nic nie rozumiejąc z przekomarzań pozostałych czarownic.
- Nie wystarczą ci ostatnie rytuały? - Perka wyszczerzyła się, ale po chwili nachyliła się tak by Ruta mogła zobaczyć jej biust w dekolcie niedopiętej koszuli. - I jakby co jestem zbyt dużym szczylem by mieć swój krąg. Staruszki by mnie zlinczowały.
- Oo… czyżbym została więc porwana do twojego prywatnego haremu…- “speszyła” Marylka przytykając dłoń do swojego dość drobnego biustu.- Ja nie załapałam się na zabawy na masce twojego Opla.
- Nie trzeba było tyle spać.- westchnęła ironicznie Aśka, a Wilga dodała pocieszająco.- Na pewno… będą jeszcze inne okazje.
- Hm… haremu? - Zosia poczuła przyjemny dreszcz na samo słowo. - Jasne, rozpalimy ognisko i złożymy ofiarę ku czci Matki Ziemi, a potem każę wam sprzątać dom w samej bieliźnie. Ta która najlepiej sobie poradzi i najdłużej przyciągnie moją uwagę, ma mnie dla siebie. - Uśmiechnęła się niewinnie, dopijając chwilę potem kawę.
- Wyzwanie podejmę.- rzekła butnie Ruta i uśmiechając się ironicznie spytała.- Tylko co to jest …ta... bielizna?
- Obawiam się, że ja raczej odpuszczę. Mam naturę drapieżnika. Wolę zdobywać… podbijać… łapać i… wiązać.- wymruczała zmysłowo Joanna wędrując spojrzeniem po trójce dziewcząt.-.. i rozkoszować się. Brak mi cierpliwości do takich konkursów.
- Cóż wobec tego chyba walkowerem wygrywa Jagoda. - Perka wzruszyła ramionami. - Reszta będzie musiała poczekać na swoją kolej.
- Pfff… nieuczciwe to.- westchnęła smutno Ruta, choć jej mina świadczyła o przeciwnym nastroju.
- Lub oszustwem zdobyć swoją nagrodę… ewentualnie przemocą.- uśmiechnęła się drapieżnie Joanna co niewątpliwie kontrastowało z jej delikatnymi rysami twarzy.
- Chyba powinnam się jednak upewnić, gdzie jest klucz do mojego pokoju. - Perka odezwała się żartobliwie po czym podniosła się od stolika. - Zbierajmy się.

Wyruszyły parę minut później. W doskonałym nastroju. Perka wraz Duchem i Rutą z tyłu, a Wilgą i Świergą z przodu. Aśka siedziała za kółkiem i mimo “utopienia swojego wozu w bagnach”, prowadziła Opla całkiem pewną ręką. Jagoda robiła zaś za jej pilota. Zosia ułożyła się na tylnym siedzeniu, przytulając do siebie Wilczura i wykorzystując uda Ruty jako poduszkę. Czuła się odrobinę niekomfortowo nie prowadząc swojego auta, ale tak było na pewno bezpieczniej. Czuła muśnięcia palców na swoich włosach i uszach. I mruczenie Maryli rozkoszującej się sytuacją. Zapadła w sen, a ten był przyjemny… Kozioł przyszedł do niej, wyposażony tak hojnie jak zapamiętała, ale z twarzą Patryka. Perka wtuliła się w niego całując go tak jak w lesie...biurze. Gorąco. Ocierając się przy pocałunku całym swym nagim ciałem o mężczyznę. Ten Kozioł był delikatniejszy w figlach, ale niewiele mniej władczy. Żar w jej lędźwiach płonął równie mocno, gdy kochanek napierał biodrami przeszywając jej ciało swą włócznią. Zosia pomagała mu, nabijając się na niego swoją kobiecością. Z każdą chwilą coraz szybciej, coraz mocniej.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 08-07-2018, 10:32   #20
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Pobudka była gwałtowna. Joanna nagle zahamowała wyrywając Zosię ze snu. Z bardzo przyjemnego snu. Minęła ich karetka na sygnale pędząc na złamanie karku. Wyjechała ona z gospodarstwa wiejskiego po którym to kręcili się policjanci z trzech radiowozów zaparkowanych pod stodołą.
Sfrustrowana Zosia o mały włos nie zrzuciła z siebie grzejącego się na niej Ducha. Przecierając twarz pogłaskała zaniepokojonego psa. Nie pamiętała kiedy ostatnio miała sen, a już tym bardziej taki… Zrzuciła to jednak na wydarzenia ostatniej doby i działania Joanny.
Powoli podniosła się, siadając na tylnej kanapie.
- Coś się stało? Jagoda, kojarzysz to gospodarstwo? - Wychyliła się między przednimi fotelami, spoglądając przez przednią szybę.
- Tak. Szubowie tu mieszkają.- rzekła zaniepokojona Wilga. A Joanna dodała przyglądając się temu.- Krew czuć z tego miejsca.
- Hm… chcemy podejść zapytać? - Zosia zerknęła na Jagodę, po czym przeniosła wzrok z powrotem na okolicę. Poczuła niepokój jak zwykle gdy wchodziła do świata duchów… czyżby to był Leszy? Czy możliwe, że zaatakował człowieka?
- Nie nie.. ja nie chcę pytać.- pisnęła cichutko Wilga, a prowadząca samochód Joanna rzekła.- Poza tym… kto by nam powiedział co się stało?
- Mi by wszystko powiedzieli. Mam taką domowej roboty perfumkę… która skłania mężczyzn i niektóre kobiety do rozmowy.- odparła Ruta, a Zofia widziała jak przez środek gospodarstwa przebiega szlak zatrutej śmiercią ziemi, nad którą upiory z Nawii krążyły niczym kruki. Szlak ów kończył się przy stodole… tam gdzie zaparkowano radiowozy.

Perka wsłuchiwała się w głosy dochodzące jakby z głębi studni przyglądając się czy duchy rozpierzchły się tak jak w przypadku ataku na konie. Tu jednak od początku duchów za wiele nie było. Widać sami właściciele nie zadbali o wsparcie ubożąt.
- Możesz mi pożyczyć te perfumy? - Spytała zerkając na Rutę, wyglądającą teraz jak zjawa.
- Nooo mogłabym…- rzekła niepewnie Maryla przyglądając zaniepokojonym spojrzeniem rudowłosej.
Perka powróciła spojrzeniem do normalnej rzeczywistości.
- Jeśli nie powinnam prosić to powiedz, najwyżej pójdziemy razem i zerknę na ślady jak będziesz gadać. - Zosia poprawiła ubranie czując że dżinsy są lekko mokre.
- Cóż… po prostu trochę zbladłaś. Dobrze się czujesz? - zapytała Maryla zaniepokojona.
- Ta ziemia skalana jest śmiercią, to…. Nieprzyjemny widok. - Perka oparła się o tylne siedzenie. - Do tego przerwało mi tak przyjemny sen. - Mruknęła.
- Acha… - Ruta uspokoiła się słysząc te słowa i sięgnęła do torby wyjmując niewielki szklany pojemniczek po perfumach. Odkręciła nakrętkę i podała aromatyczny płyn, pachnący konwalią.
- Wetrzyj w szyję i dekolt.
- Dlatego, że tak trzeba czy dlatego, że chcesz popatrzeć jak wcieram coś w dekolt. - Perka mrugnęła do Ruty i zaczęła wykonywać instrukcje.
- Dlatego… że… nie tylko ja chcę popatrzeć ci w dekolt, a poza tym….- młoda Woroszyłówna podrapała się po głowie w zamyśleniu.-...właściwie to dokładnie to nie wiem czemu. Tak było w recepturze przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Może chodzi o lepsze roznoszenie się zapachów? Ja tam nie wiem. Ważne że działa.
Perka zaśmiała się i wklepała perfumy w swój dekolt, wcześniej mocno rozpinając koszulę.
- To są fragmenty skóry, które mocno się rozgrzewają, a wraz z temperatura większość perfum nabiera mocy. - Powoli zaczęła zapinać koszulą, dając się nacieszyć widokami, pozostałym czarownicom. - Czysto teoretycznie nadgarstki też powinny działać. - Wskazała na wewnętrzną stronę ręki tuż powyżej przegubu. - Dobra, ruszam.
- Ale nadgarstki nie działają, więc pewnie chodzi o coś więcej. - oceniła Ruta, a Jagoda dodała cicho. - Powodzenia.
Perka uśmiechnęła się do Wilgi i wyszła z samochodu. Spokojnym krokiem podeszła do pierwszego policjanta, rozglądając się przy okazji w poszukiwaniu znajomych śladów.

Na straży postawiono aspiranta oczywiście. Jakieś dwadzieścia parę lat, postawny o krótko ostrzyżonych blond włosach i ostrych rysach twarzy. I muskulaturze widocznej spod munduru.
- Teren zamknięty. - rzekł krótko przyglądając się przyjaźnie młodej wiedźmie. - Zdarzył się wypadek i prowadzone jest postępowanie wyjaśniające.
Wypadek… musiał się zdarzyć nieco dalej, bo tu Zofia śladów nie znajdowała.
- Och… - Perka udała, że zrobiło się jej smutno. - Ja… jesteśmy sąsiadkami. - Wskazała na samochód wypełniony czarownicami - i zastanawiałyśmy się czy państwu Szubom nic się nie stało.
- Starego Szubę wywiozła karetka. Ale z pewnością dojdzie do siebie. - rzekł policjant starając się nie zerkać zbyt łakomie na stojąca przed nim dziewczynę… i jej towarzyszki w samochodzie. Jego nozdrza drgały jak u psa, który złowił smakowity trop.
- Co się stało, może dałoby się jakoś pomóc? - Perka przysunęła się ułatwiając mężczyźnie wgląd we własny dekolt. - To poważny wypadek?
- Eeee… nic niezwykłego, dzikie zwierzę napadło na gospodarstwo, ale je znajdziemy i ustrzelimy. - stwierdził mężczyzna, którego wzrok przykuty był do dekoltu czarownicy. - Proszę się nie martwić. Wszystko jest w najlepszym porządku.
- Nie dobrze… niedawno jakieś zwierzę zaatakowało konie naszego innego sąsiada. Czy możliwe, że to ten sam okaz?
- Nnie powinienem spekulować na ten temat. - policjant wił się jak piskorz czując żądze wzmacniane perfumą Ruty, ale i mając poczucie obowiązku.
- Ależ nie musi pan spekulować. - Perka przysunęła się jeszcze bliżej uśmiechając do policjanta. - Może mi Pan pokazać jakiś ślad… nawet daleko od “miejsca wypadku”. Jestem weterynarzem i z przyjemnością pomogę policji, potwierdzając czy to to samo zwierze.
- Nie powinienem tego robić, zresztą specjalista już tu jedzie. A ja mam pilnować, by nikt nie wchodził na miejsce wypadku. - głos mu drżał, gdy resztką sił i poczuciem obowiązku walczył z pokusą.
- Nie śmiałabym Pana namawiać by wpuścił mnie Pan na miejsce wypadku. - Perka zerknęła na miejsce, które osłaniał sobą policjant. - Mogłabym podejść od boku i zerknąć… na przykład od strony lasu? Musiałby Pan mi tylko zdradzić gdzie powinnam szukać.
- Nie wiem czy powinienem. To może być… niebezpieczne. - wyraźnie się wahał rozdzierany przeciwstawnymi emocjami.
Zosia dotknęła palcami guzika swojej koszuli. - Jeśli pójdzie Pan ze mną na pewno będzie bezpiecznie.
- To prawda i wypadałoby bym przy okazji zrobił obchód okolicy. Na wypadek gdyby ktoś się zakradał, prawda? - zapytał retorycznie policjant i ruszył przodem.
- Tak, to rozsądny pomysł. - Perka podążyła za policjantem.
Oboje powoli okrążali całe gospodarstwo, z aspirantem co chwila zerkającym przez ramię na towarzyszącą mu dziewczynę. Zofia nie potrzebowała telepatycznych mocy, by wyczytać z jego oczu lubieżne fantazje na swój temat. Szli cicho i w milczeniu… policjant, gdy nie zerkał na Perkę, to spoglądał na ścianę lasu. I wtedy zawsze miał dłoń na kaburze. Wkrótce oboje dostrzegli wyłamane ogrodzenie, jakby ogromny buchaj się przez nie przebił. Perka poczuła nieprzyjemny dreszcz.
- To musiało być coś dużego. - Powiedziała ujmując mężczyznę pod ramię i przyciskając jego rękę do swojej piersi. - Czy… moglibyśmy podejść ciut bliżej?
- Nie powinniśmy…- zawahał się mężczyzna, przełknął ślinę dodając.- Alee możemy.
I ruszył wraz rudowłosą kusicielką bliżej rozwalonego płotu.
- Dobrze, że Pan jest obok. To rzeczywiście niebezpieczne miejsce. - Zosia uśmiechnęła się do policjanta, po czym rozejrzała szukając znajomych śladów. - To wszystko, musiało stać się niedawno, prawda?
- Wczesnym rankiem…- stwierdził niemrawo policjant, którego myśli krążyły wokół pupy Zosi. Ta zaś dość szybko dostrzegła pazurzaste ślady, które potwierdzały jej domysły. To był Leszy.
Zosia zatrzymała się. Mimo wszystko nie chciała chłopakowi narobić zbyt wielu problemów.
- To… to samo zwierze. - Powiedziała nie starając się nawet ukryć nieprzyjemnych dreszczy. Ściskając mężczyznę za ramię weszła spojrzeniem do świata duchów, chcąc się upewnić, że Leszy odszedł.
Ta sama mroczna ścieżka będąca bramą do świata podziemnego jaką widziała wcześniej, ciągnęła się i tu… tyle że przy samym lesie urywała się nagle. A po samym Leszym śladu nie było.
Perka z ulgą powróciła spojrzeniem do normalnej rzeczywistości. Czuła, że jej oddech przyspieszył, a śniadanie podeszło do gardła.
- Chyba… odrobinę mi słabo. - Wsparła się mocniej na mężczyźnie.
- Wszystko…- zaciął się, bo gdy przylgnęła do niego, jego dłoń trafiła na jej pośladek. Zacisnęła się na nim, potem kolejny raz rozkoszując się tym co dotykała.- … wszystko w porządku?
Aspirant rozejrzał się bezradnie i ruszył z Perką ku drzewom na brzegu lasu, by odpoczęła w ich cieniu. Zosia oparła się o jedno z nich czując ulgę od chłodu kory. Rozpięła guzik koszuli powiększając swój dekolt i powachlowała się dłonią.
- Tak jest dużo lepiej. Dziękuję.
- Tak. Zdecydowanie lepiej. - potwierdził mężczyzna, choć co innego miał na myśli wręcz rozbierając Zosię wzrokiem.
Perka przesunęła wzrokiem po jego mundurze z zaciekawieniem zahaczając o pewne konkretne miejsce.
- Przepraszam, że zajęłam Panu czas. - Uśmiechnęła się niewinnie. - Czy… mogłabym się jakoś odwdzięczyć?
- Eeee? Jak? - zapytał niepewnie mężczyzna, gdy wzrok dziewczyny krążył wokół wyraźnej wypukłości jego ciasnych spodni. Zdecydowanie miałby kilka pomysłów, a każdy związany z jej nagim ciałem, ale… nie śmiał ich wyartykułować.
- Miałam nadzieję, że Pan coś zaproponuje. - Zosia nieznacznie zakołysała biodrami.
- Może… buziak? - zaproponował w końcu z nerwowym uśmiechem, zaciskając nerwowo dłonie… jakby bał się, że zaraz na nią się rzuci.
- Może być buziak. - Zosia chwyciła marynarkę mężczyzny i przyciągnęła go do siebie, tak że docisnął ją do drzewa. Uniosła głowę i pocałowała go w usta, delikatnie starając się dostać językiem między męskie wargi. Zaskoczyła go tym i poddał się pocałunkowi, początkowonie wiedząc co zrobić z dłońmi. Ale gdy ich języki zaczęły lubieżny taniec, Perka poczuła dłonie zaciskające się na jej biuście i miętoszące go. Coraz mocniej i zachłanniej się nimi bawił, aż w końcu jęknął w jej usta.
- Pocałunek… tam niżej?
- W jakimś konkretnym miejscu? - Zosia czuła jak nieprzyjemne wrażenia ze świata duchów znikają pod wpływem dotyku policjanta. Dłoń aspiranta pochwyciła dłoń dziewczyny i nieśmiało poprowadziła ją tam gdzie czarownica się spodziewała, na“zdobiącą” krocze wypukłość.
Zosia sięgnęła do spodni policjanta i zaczęła je rozpinać uwalniając jego męskość.
- Hm… tylko pocałunek?
- A co innego?- westchnął blondyn, gdy jej palce zsunęły bokserki i mogła palcami wodzić po skórce… może nie giganta, ale i nie mikrusa. Rozmiar był wystarczający by Zosi było przyjemnie.

Zosia obróciła się do niego plecami, zsuwając przy tym spodnie i otarła nagimi pośladkami o męskość policjanta.
Taki widok… wystarczył. Poczuła jak chwyta ją za biodra, jak zmusza ręką do pochylenia i oparcia się o drzewo. I po prostu bierze w posiadanie. Od razu wypełnił jej wilgotną kobiecość swoją twardą obecnością. Bez pytania, bez gry wstępnej, bez subtelności. Czyste zwierzęce pożądanie wyrażane mocnymi i szybkimi pchnięciami. Na szczęście sen dobrze ją przygotował. Wygłodniałe ciało otworzyło się na mężczyznę i chętnie go objęło. Perka pojękiwała przy pierwszych uderzeniach, ale potem zaczęła mu wychodzić naprzeciw. Przygodny kochanek trzymał ją mocno za biodra, gdy ich ciała wydawały z siebie lubieżne dźwięki przy zderzeniach.
Kolejne pchnięcia były coraz szybsze i coraz bardziej nerwowe. To nie był dobry czas na figle, więc zamiast się rozkoszować miękkim ciałem kochanki próbował jak najszybciej dojść. Perka nie oczekiwała wiele więcej… choć tak, miała ochotę na jeszcze ostrzejszą zabawę, ale to będzie musiało zaczekać na innego kochanka. Na razie cieszyła się tym przygodnym wibratorkiem, który sięgał głębiej niż palce jej sióstr. Jeszcze kilka ruchów bioder i jej kochanek skapitulował, oddając w głąb jej ciała biały trybut pożądania. Łapał powietrze jak wyrzucona brzeg ryba, głaszcząc dłońmi jej pupę.
- To było więcej niż całus. - Uśmiechnęła się ponad ramieniem do policjanta. - Odprowadzisz mnie do auta? Chyba mam miękkie nogi.
- Ttak oczywiście. Nie powiesz o tym nikomu, prawda? - rzekł pospiesznie aspirant zapinając spodnie.
- Nie raczej nie. - Perka mrugnęła do mężczyzny.
- Choć jeśli o mnie też nie powiesz i… zdradzisz mi co nieco na temat obrażeń pana Szuby. - Uśmiechnęła się niewinnie chwytając policjanta pod ramię.
- Ja nic nie wiem. Kazali stać i pilnować, żeby nikt nie wchodził na miejsce zdarzeń. -wyjaśnił policjant odprowadzając Perkę do trójki czarownic nudzących się w oplu.

- Warto było spróbować. - Uśmiechnęła się do policjanta. - Trzymaj się. Obiecuję być cicho.
- Dzięki. - odparł chłopak. Zosia podeszła zaś do samochodu powitana głosem Świergi. - Długo ci to zajęło. Co odkryłaś?
- Że to nie gej. - Powiedziała, sadowiąc się na tylnym siedzeniu. - A z tych istotniejszych rzeczy. Był tu Leszy i zaatakował człowieka.
- Łakomczuszek z ciebie. - stwierdziła rozbawionym głosem Ruta, a blondynka ruszyła z miejsca, mówiąc. - Nie wygląda to na bałagan w który bym chciała wpakować się dobrowolnie. Ale skoro tu jestem… to na Leszego musimy się dobrze przygotować.-
- Co zrobimy teraz?- zapytała niepewnym tonem głosu Wilgas.
- Skolonizujemy dom Wilgi i zmolestujemy jego mieszkanki… ot co. - stwierdziła ironicznie Świerga przeciągając się. - Dobrze nam wszystkim zrobi trochę “codzienności”, zanim zaplanujemy najazd na Leszego.
- Na pewno musimy dotrzeć do domu. - Perka rozsiadła się wygodnie czując jak jej spodnie przemakają. - Nie wiem jak wy ale ja muszę się wykąpać.
- My też… tylko, czy będziemy się kąpać razem czy osobno? - zapytała lubieżnie Marylka, gdy opel zaczynał już wspinać się na wzgórze na którym mieszkała Jagoda.
- Coś czuję, że oddzielnie będzie szybciej. - Perka już odruchowo uśmiechnęła się do Ruty, to była naprawdę poczciwa dusza. - A kto wie może wieczorem i tak będziemy tańczyć w deszczu.
- Nie potrzebujemy deszczu by tańczyć nago. - stwierdziła wesoło Ruta i jej dłoń powiodła po udzie Perki.
- Całkiem niezła ta siedziba. - stwierdziła tymczasem Świerga z uznaniem, gdy już zajechały przed dworek.

- Na lewo są pomieszczenia mieszkalne, a na prawo gospodarcze.- wyjaśniła pospiesznie Wilga.
- W sali balowej jest obecnie pracownia Wilgi. - Perka wyszła z auta i wypuściła Ducha po czym zwróciła się do Jagody. - Oddajemy sypialnię Patryka? W sumie trzeba by w nie tylko zmienić pościel.
- Nie trzeba… po prostu wysprzątamy dwa inne.- oceniła Wilga, a pozostałe dwie czarownice oczywiście zwróciły uwagę na ten detal.
- Opowiedzcie więcej na temat tego Patryka i jego pokoju.- zapytała Świerga, a Marylka potakiwała popierając blondynkę.
- Zdradzę wam, że to sypialnia jak każda inna. - Perka uśmiechnęła się do czarownic i otworzyła drzwi dworku. Wróciła się do samochodu, by zgarnąć resztę zakupionego jedzenia i wina, którego w końcu nie ruszyły. - Patryk nocował u nas bo bał się, że to “dzikie zwierze” może tutaj przyjść.
- Acha… nocował. Szkoda że nie nocuje.- oceniła Aśka wyciadając i poprawiając ciasną skórzaną spódniczkę. - To ty Perko idź się kąpać. Ja z Wilgą obejrzymy potencjalne sypialnie, a Ruta nasze rzeczy powyciąga z wozu.
- Czemu mi się trafia najgorsza fucha?- fuknęła obrażonym tonem Marylka.
- Bo ten bajzel z tyłu to wyłącznie twoja wina. Wszystkie rzeczy nam pomieszałaś.- odparła nonszalancko Świerga i pociągnęła zaskoczoną malarkę za sobą.
Zosia pokręciła tylko głową. Była ciekawa reakcji Patryka gdy Aśka i Marylka zaczęłyby się do niego wdzięczyć… i swojej własnej reakcji. Zaniosła rzeczy do kuchni, wkładając wino do przydzielonej mu szafki i nakarmiła Ducha. Potem od razu ruszyła do łazienki. Nie należało kusić losu, mogła się myć pierwsza i zamierzała z tego skorzystać. Kąpiel była odświeżająca i przyniosła odprężenie. Była też spokojna i cicha. Jakaś żadna z czarownic nie próbowała czegoś niecnego, choć Perka spodziewała się wślizgniecia Ruty. Bo to chyba byłoby w jej stylu. Wychodząc owinęła się ręcznikiem i ruszyła do swojej sypialni by dobrać jakieś suche ubrania.
- Więc… tak daleko to działa? Przeskakujesz do kolejnych wcieleń?-
- Nie bądź głupia. To nie kolejne wcielenia. To pamięć krwi. Mistyczna więź która łączy nas z przodkami. Nie przenosisz się do poprzednich wcieleń, tylko do ich przeszłości.-
- Przeżywasz ich życie?
- No… w pewnym sensie.-
Rozmowa toczyła się w jednym z dotąd zamkniętych pokoi. Rozmawiały Świerga z Rutą i rozmawiały dość głośno.
Perka podeszła do pokoju w samym ręczniku i zapukała o drzwi.
- Jakby co łazienka jest już wolna.
- Fajnie…- Ruta pierwsza wypadła z pokoju i zatrzymała się przed Zosią. Jej wzrok zabłądził na biust Zosi.- No… to… ładny widoczek.
- Gdzie poszła Jagoda? - Perka skrzyżowała ręce tuż pod piersiami, sprawiając że te uniosły się i lekko wysunęły z ręcznika.
- Po pościel…- mruczała Ruta błądząc paluszkiem po dekolcie Zosi.- Ależ ci zazdroszczę. Ja mam ledwo widocznie bułeczki. -
Jej lubieżne spojrzenie jednak świadczyło o czymś więcej niż tylko zazdrości.
- Zmykaj się kąpać. - Zosia wyminęła czarownicę i weszła do pokoju, w którym do tej pory rozmawiały Marylka z Aśką.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172