lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [autorski] Straszny Dwór (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/18005-autorski-straszny-dwor.html)

Mira 19-11-2018 15:07


Nim zajęła się malowaniem, Mokka wykonała kilka telefonów. Niestety, Tomek wciąż nie odbierał. Karol również - u niego od razu włączała się automatyczna sekretarka. Ola nagrała się, prosząc by Karol oddzwonił jak już będzie mógł rozmawiać, i że to nic pilnego, ale chciała go o coś spytać.
Dopiero telefon do mamy Tomka zakończył się powodzeniem.
- Halo? Aleksandra? - usłyszała uprzejmy głos pani Iwony - księgowej w podopolskiej firmie budowlanej.
- Tak. - Mokka spróbowała mieć tak pozytywny głos jak to tylko było możliwe. - Mam takie szybkie pytanie. Czy Tomek może wspominał gdzie będzie nocować na wyjeździe? Mówił mi ale wyleciało mi zupełnie z głowy.
- Jakim wyjeździe? - zapytała kobieta.
To już zbiło Mokkę z tropu.
- Pisał przy mnie smsa do was. O tym, że jedzie w góry. - Ola starała się robić dobrą minę do złej gry. Co się w ogóle działo? Czy Gosia mogła kłamać w sprawie tych smsów?
- Nic nie dostałam. Na długo wyjechał? - zapytała pani Iwona zaciekawiona - Może zadzwoń do niego i go zapytaj?
- Klika dni, chcieli połazić po górach i mają potworne kłopoty z zasięgiem. - Mokka westchnęła. - Dobrze, będę próbować dalej. Dziękuję.
- Jak go złapiesz, to powiedz żeby faktycznie do mnie napisał. Wiem, że duży z niego chłopak, ale o takich dłuższych wyjazdach mógłby mnie poinformować. No ale taki to już z niego roztrzepaniec. Nic to. Miłego dnia Olu. - odparła mama Tomka, kończąc rozmowę.
Mokka rozłączyła się i przez chwilę wpatrywała się tępo w telefon. Gosia wspominała, że był sms do mamy… Tylko czemu miałaby kłamać? A może napisał do jej mamy? Ale toż to bez sensu.
Najgorsze, że nie do końca wiedziała co ma robić. Pojechać do Opola i sprawdzić? Tylko jeśli znów się pojawi w domu Tomka, w końcu nabiorą podejrzeń. Zirytowana krążyła po pokoju i co jak jedna z agentek babci ją zobaczy? Jeśli Gosia kłamała, może się okazać, że nie tylko ona to robiła. Może po prostu wampiry nie przekazały jej prawdy? Zła na siebie i na to, że nie sprawdziła wszystkiego na miejscu zgarnęła przyrządy do malowania, telefon i ruszyła przed zamek by pomalować. Przeszła przez dziedziniec rozglądając się za czymś co mogłoby nadać się na pejzaż i ostatecznie zdecydowała się na jedno z niszczejących skrzydeł zamku. Przysiadła z płótnem i farbami na trawie i zabrała się za malowanie. W skupieniu wpatrywała się w poruszający się pędzel starając się nieco zapomnieć o kłopotach. Jej wzrok uciekał jednak cały czas w kierunku telefonu. Czy Karol oddzwoni? Po obiedzie powinna się przenieść do wieży… czy powinna jeść w kuchni? Może jednak przegryzie coś w pokoju? Zgarnie sobie tylko jakąś kawę w dużym kubku by mieć przy czym malować w pokoju Lesława. Uznała to za dobry plan i skupiła się na wykonaniu pracy do teczki.
Nie wiedziała jak długo malowała, ale chyba dłużej niż planowała. Z pasjonatycznego letargu wyrwał ją odgłos kół zbliżającego się z duża szybkością samochodu. To nie mógł być nikt inny, tylko Rafael. Playboy zajechał pod zamek, parkując jakby specjalnie blisko Oli. Ten dupek chyba celowo wysiadł tak, jak robią to najwięksi przystojniacy hollywoodu, przeczesując wpierw palcami włosy, potem lekko zsuwając z nosa przeciwsłoneczne okulary, by rzucić powłóczyste spojrzenie w stronę ubabranej farbami dziewczyny. Następnie nasunął okulary z powrotem na nos i wyciągnął z auta dwie papierowe torby. Gdy ruszył z nimi w kierunku Oli, ta rozpoznała na opakowaniach logo Keisaki - knajpy serwującej sushi.

Rafael podszedł do dziewczyny. Wciąż wyglądał na zirytowanego.
- Pewnie nie jadłaś obiadu. Chcesz? - wyciągnął niedbałym gestem w jej kierunku jedną torbę. Żołądek podpowiedział Mocce, że pora obiadu zdecydowanie się zbliżała.
Ola spojrzała na swoje brudne ręce i rozpoczętą pracę. Wahała się. Była potwornie głodna, ale irytowało ją, że reszta jest wyraźnie na nią zagniewana, a ona nie może się dowiedzieć dlaczego. Jedna… powinna chociaż spróbować załagodzić sytuację. Jeśli to w ogóle możliwe. Obejrzała się na Rafaela i uśmiechnęła.
- Chętnie się przyłączę. - Wytarła dłonie w, zawieszoną na niewielkie sztaludze, ścierkę. - Pewnie… chcesz zjeść w kuchni?
Playboy wydawał się nieco zbity z tropu jej uśmiechem.
- Nie musisz jeść ze mną. Po prostu to weź. Pomyślałem, że jesteś tym typem szarej myszki, która będzie się wstydziła zrobić sobie w kuchni normalny obiad. Jeśli w ogóle potrafisz gotować, bo wiadomo jak to jest z artystami... - mruknął pod nosem, wciąż trzymając przed sobą jedną z toreb.
Mokka wstała i przejęła torbę.
- Umiem gotować. Mieszkam sama i jakoś muszę sobie radzić. - Nie wspomniała też, że za wszelką cenę unika obiadów u babci. Z zainteresowaniem zajrzała do środka. Zobaczyła całkiem spory zestaw sushi, omlet japoński, surówkę i zupę miso - wszystko w osobnych pojemniczkach. - Nie mam też nic przeciwko towarzystwie przy posiłku, choć z tego co widzę wszyscy wokół są na mnie źli i raczej marne szanse, że mogę na takowe liczyć.
Rafael przeczesał wolną dłonią włosy. Westchnął teatralnie.
- Nie jestem zły na ciebie, głupia, tylko na Gośkę. Nie jestem aż takim gburem, żeby nie czuć, że nie przepadasz za moim towarzystwem. A i mam dziś kiepski humor, więc jeśli nie chcesz mi zrobić gały, obawiam się, że marny ze mnie będzie towarzysz. No ale jak tam chcesz. Możemy zjeść na tarasie po drugiej stronie zamku... - i nie czekając na odpowiedź, ruszył we wskazanym kierunku ze swoją torbą jedzenia.
Mokka wrzuciła farby do pojemnika i dogoniła Rafaela.
- Nie znam ciebie więc ciężko powiedzieć, że za tobą nie przepadam. Tylko jakoś ciężko mi być miłą jak cały czas starasz mi się dogryźć, albo cały czas bawisz się w rzucanie we mnie jakimiś sugestiami z podtekstem, które mnie nie bawią. - Ola westchnęła ciężko. - Nie zdradzisz mi co się stało? Gośka tylko wyraźnie dała mi do zrozumienia, że to przeze mnie.
Mężczyzna nie odpowiedział od razu, zdejmując wpierw krzesła, które były założone na stolik. Miał na sobie biały t-shirt z krótkim rękawkiem i dopasowane jeansy, przez co przywodził na myśl młodego Jamesa Deana na plakatach.


Nie czekając na Olę, usiadł na jednym z wiklinowych foteli i zaczął rozpakowywać swój posiłek.
- Gośka ma zwyczaj widzieć winę u wszystkich innych, tylko nie u siebie. Coś jej uciekło, za co dostała burę od góry. I wkurza się, że niby tobie jakieś zaniedbania uchodzą na sucho. Nie patrzy jednak na to ile ty miałaś czasu na poznanie naszych zasad, a ile ona. Dlatego nie przejmuj się. A co do podtekstów... sorry, ale u mnie to odruchowe, gdy widzę ładną, sfrustrowaną seksualnie laskę.
Ola prychnęła i sama zajęła miejsce na krześle. Wydobyła miso i plastikową łyżkę.
- Nie jestem sfrustrowana, nie interesuję się takimi rzeczami. - Zabrała się pomału za jedzenie. Przez chwilę poświęcała temu całą uwagę układając myśli w głowie. - Lesław, momentami zachowuje się dziwnie i naprawdę martwię się, że mogłam mu powiedzieć coś… lub zrobić coś czego nie powinnam.
Rafael również zaczął jedzenie od miso.
- Ma sporo na głowie. No i wiesz... oni są jednak trochę inni niż my. A co do twojego zainteresowania. Nie moja sprawa, ale twoje ciało wysyła inne informacje.
Mokka odruchowo ścisnęła uda. Dobra… może miał nieco racji. Tamten sen. To co działo się z nią na widok Lesława było niepokojące. Tylko co miała zrobić? To nie tak, że miała ochotę przerwać swój dziewiczy stan… chyba. Nie myślała o tym przy Tomku.
- To nie jest tak, że chcę by wysyłało jakiekolwiek sygnały. - Sięgnęła po kolejne pudełko i pałeczki. Podniosła wzrok na Rafaela. - A ty chyba jesteś na tyle popularny, że nie musisz atakować akurat mnie takimi docinkami.
Na te słowa chłopak uśmiechnął się lekko.
- Jesteś pewna, że to faktycznie ja cię atakuję, a nie twoja wyobraźnia? Wiesz, mogłabyś mnie po prostu zlać...
Jego dłoń puściła łyżkę i powędrowała do dłoni Oli, delikatnie wodząc palcami po jej grzbiecie. Niby niewinny gest, jednak powolny, zmysłowy sposób w jaki Rafael to robił, budził demony...
- Mogłabyś też się zgodzić i... zobaczyć jakie to przyjemne.
Mokka zadrżała ale powstrzymała się by cofnięcie ręki było gwałtowne. Powoli wysunęła ją spod dłoni Rafaela.
- Trafiłam tutaj w raczej… nieprzyjemnych okolicznościach. Martwią mnie takie zachowania bo jesteście dla mnie jedyną pomocą w tym wszystkim. - Spróbowała się uśmiechnąć, choć było to trudne gdy między jej udami zrobiło się znów potwornie gorąco. - Dziękuję za propozycję ale… - Nie mogła mu powiedzieć, że byłby to jej pierwszy raz, że chciałabym go spędzić z kimś wyjątkowym.. bliskim. Nie chciała mu tego mówić, mimo że Rafael pewnie się tego spodziewał. - chyba wolę, gdy jest tak jak jest.
Przystojniak zrobił minę obrażonego dziecka. Było to jednak tak ostentacyjne, że nawet Ola zrozumiała, iż to forma żartu.
- I będziesz łazić i memlać te swoje usta. I macać po tyłku, jak myślisz, że nikt na ciebie nie patrzy... Dobra, jak tam chcesz. W razie czego jednak służę pomocą. Iiii zapewniam dyskrecję. - mrugnął porozumiewawczo, po czym jak gdyby nigdy nic wrócił do posiłku. Wydawało się, że ta krótka rozmowa wprawiła go w dużo lepszy humor.
Ola pokręciła niedowierzająco głową. Będzie musiała pogodzić się z myślą, że niektórym naprawdę takie rzeczy chodzą po głowie. Chwilę jadła w spokoju gdy nagle przyszedł jej do głowy nieco szalony pomysł. Spojrzała niepewnie na Rafaela.
- Jeśli chodzi o pomoc… - Przyglądała się przystojniakowi ciekawa jego reakcji. - … nie chciałbyś mi zapozować? Tylko do szkicu. - Dorzuciła szybko, obawiając się, że mężczyzna może nie chcieć by zajmowała mu zbyt wiele czasu.
Rafael drgnął, ale szybko wrócił do swojej leniwej obojętności.
- Jasne. Jeśli potrzebujesz pretekstu żeby rozebrać faceta, mogę ci zapozować. Jak chcesz, możesz nawet mój nagi tyłek rzucić na tapetę Lesławowi. Jeśli o mnie chodzi, pomysł bomba.
Ola prychnęła.
- Potrzebuję rysunków postaci do teczki na ASP. - Mruknęła pod nosem spoglądając z powrotem na jedzenie. - Nie będziesz musiał się rozbierać. Oficjalnie do aktów “dojrzewa” się dopiero na uczelni… A Lesławowi maluję pejzaż.
Teraz przystojniak otwarcie już zachichotał.
- Twoja strata. To powiedz kiedy i gdzie mam ci pozować. W sumie dziś już nie mam planów, więc jak nie przeszkadza ci rysowanie mojego nażartego bebecha, to jestem do dyspozycji.
“Nażarty bebech” mimowolnie zwrócił uwagę dziewczyny, która doskonale pamiętała rysujący się pod koszulką zarys kaloryfera. Nawet w pozycji siedzącej ciężko było więc dopatrzeć się “bebecha” u Rafaela, o czym ten zapewne wiedział i bezczelnie droczył się z dziewczyną.
Mokka uśmiechnęła się szeroko. Nawet mimo żartów Rafaela poczuła ulgę. Nie mogła teraz pojechać do Krakowa na zajęcia i szczerze zaczynała się obawiać o stan swojej teczki.
- Zgarnęłabym swoje rzeczy i możemy pójść do pracowni. - Zabrała się za szybkie kończenie posiłku.
- Jestem na twoje rozkazy... - Rafael mruknął takim tonem, że faktycznie można było uwierzyć iż chodzi o wszystkie rozkazy.

Aiko 22-11-2018 21:15

Okazało się, że przystojniak chce jeszcze wziąć prysznic, więc spotkali się godzinę później w przydzielonej Oli pracowni malarskiej. Rafael miał na sobie te same jeansy co wcześniej, jednak tym razem nie założył koszulki. Na jego barku Mokka zobaczyła charakterystyczny tatuaż przedstawiający odlatujące ptaki.
Mężczyzna zamknął za sobą drzwi, po czym teatralnym gestem opadł na kolana.


- Królowo... jestem do twoich usług.
Ola zdążyła rozstawić sztalugę i przygotować dobrze oświetlone lampami miejsce z tłem. Widząc klęczącego przed sobą mężczyznę na dłuższa chwilę rozchyliła usta by w końcu zamknąć je przełykając głośno ślinę. Poczuła jak rumieniec zaczyna rozlewać się po jej polikach.
- Może… wygodniej ci będzie usiąść? - Wskazała na krzesło stojące przed przygotowanym tłem.
- Mogę... jeśli takie jest twoje życzenie... - powiedział playboy z szelmowskim uśmieszkiem, po czym zajął wskazane miejsce.
- Jak mam usiąść?
- Na razie wygodnie. - Ola spróbowała się uśmiechnąć w odpowiedzi. Musiała się uspokoić Rafael był teraz jej modelem, a na osoby które pozują nie patrzy się tak.. nieprofesjonalnie. - Zrobię szkice kilku pozycji, a potem wybierzemy tą, którą pomęczę cię dłużej by zrobić większy rysunek, dobrze?
- Męcz mnie, dręcz mnie ręcznie... - powiedział, rozsiadając się i zakładając nogę na nogę. Zdecydowanie musiał mieć praktykę. Po chwili też, gdy dziewczyna zaczęła rysować, zagaił:
- I jak się teraz czujesz... z myślą, że oni istnieją. I tym jacy są?
- Trochę… nadal nie mogę w to uwierzyć. - Ola chwyciła węgielek i zaczęła szybko szkicować sylwetkę mężczyzny, zerkając to na niego to na kartkę. - A raczej… widziałam, wiem że istnieją. Tylko to nadal wydaje się być jakimś dziwnym snem.
- Cały czas mówisz to samo. Wiesz, wypadałoby się oswoić, zastanowić... na ile chcesz się z nimi związać. - Rafael teraz patrzył w okno, trzymając głowę na podbródku. Minę miał zamyśloną.
Mokka ułożyła pierwszy szkic przed sobą. Rafael miał naprawdę zgrabne ciało, aż kusiło by wykonać akt ale biorąc pod uwagę jej “frustrację”, jak to ładnie określił, byłby to raczej głupi pomysł.
- Usiądziesz bokiem na krześle, tak by ramieniem oprzeć się o oparcie? - Pokazała mniej więcej mężczyźnie jaką ma przyjąć pozę i sięgnęła po kolejną kartkę. - Nie mam trochę czasu się z nimi oswajać, a i oni nie wyrażają szczególnych chęci by to się stało. Lesław nie odpowiada mi na pytania, pozostali… na razie tylko wycięto mi numer i miałam jakąś minutową wizytę. Odnoszę wrażenie, że obie strony chcą by żadnego związku nie było. - Zabrała się za kolejny szybki szkic.
Rafael o dziwo przyjął pozę, która mu zleciła, bez zbędnych złośliwości czy komentarzy.
- Może nie chcą cię wystraszyć? Bo chyba widzisz, że starają się, żeby było ci tu dobrze, nie?
- Widzę. - Ola przez chwilę rysowała w milczeniu. Jej palce już odruchowo łapały za pomocą prostych linii proporcje, wydobywały mięśnie. Odłożyła kolejną kartkę i spojrzała na mężczyznę.
- Usiądziesz okrakiem na krześle? Pod kątem do mnie. - Pomogła mu przyjąć konkretną pozę i wracając do rysowania powróciła do przerwanego tematu. - Co rozumiesz przez “wiązanie” się z nimi?
Rafael znów przyjął pozę, której sobie zażyczyła, uprzednio jednak przeciągając się. Ola miała możliwość obserwowania gry jego mięśni. Gdyby tylko to cudo udało się uwiecznić na malowidle...
- Nie w takim sensie jak z nami, ale wiesz... Znasz ich tajemnicę. Jeśli... jeśli tylko będziesz chciała, pewnie chętnie cię zatrudnią, przygarną. Wiesz jak to jest, nagle coś takiego jak pieniądze, mieszkanie, bezpieczeństwo przestaje mieć dla ciebie znaczenie, bo ktoś nad tobą czuwa. Trzeba tylko... być lojalnym.
- Na razie chcę wyjechać na studia do Krakowa. Pozostanie tutaj mi nie pomoże. - Ola starała się skupić na rysunku jednak sama zauważyła, że jej wzrok na coraz dłuższą chwilę zawiesza się na ciele Rafaela. On… ten cały zamek… nie czuła by to było jej miejsce. Oni wszyscy byli… na swój pokrętny sposób zbyt idealni. - Już raz usłyszałam, że jestem konkurencją… a nie chcę nią być.
- Czyli co, nie chcesz mieć wartości? Zawsze będziesz ustępować miejsca? Udało ci się cokolwiek osiągnąć z takim nastawieniem? - Rafael wyraźnie się rozemocjonował, bo aż zmienił pozę, by spojrzeć na Olę - Cholera, nie rozumiem cię dziewczyno. Zamiast się cieszyć, że spotkała cię przygoda, spotkało cię coś niezwykłego i otworzyły się przed tobą możliwości o których inni mogą pomarzyć, ty chcesz to odpuścić, ty “nie wiesz”.
Mokka odłożyła na ziemię kolejny szkic i spojrzała na siedzącego przed nią mężczyznę.
- Jeśli czegoś nie wiem, to mi powiedz. - Obserwowała chwilę Rafaela po czym sięgnęła po kolejną kartkę i rozpoczęła kolejny szkic. - Jak jesteście z nimi związani? Co może mnie ominąć gdy już wiem, że wyrwę się stąd… z Opola i będę mogła żyć jak chcę?
Mężczyzna patrzył na nią chwilę w zamyśleniu, po czym rozejrzał się, jakby chciał sprawdzić czy ściany mają uszy.
- Nie powinienem ci mówić. Lesław nie chciał, żebyś czuła presję, ale... jesteś bardziej wyjątkowa niż myślisz. I oto jest zazdrosna Gośka. Bo ty możesz przełamać ich klątwę. Żadne z nas tego nie może... a ty tak.
Mokka westchnęła. Przez chwilę przyglądała się szkicowi, którego nie mogła skończyć bo mężczyzna poruszył głową. Przesunęła palcem po umięśnionym torsie, który udało się jej naszkicować i odłożyła kartkę obok pozostałych.
- Jeśli Lesław mi nie wyjaśni jak, jeśli nie poprosi… - Starała się ułożyć poprawne zdanie, ale bardzo jej to nie wychodziło. Miała w głowie mętlik. Przetarła twarz i ponownie spojrzała na Rafaela. - Nie wiem jaka to niby presja, skoro nawet nie wiem czy rzeczywiście mogę im pomóc.
Mężczyzna znów przekrzywił głowę, tym razem opierając ją na dłoni.
- Daj mu czas. I daj sobie czas na poznanie ich. Po prostu... fajnie jakbyś ich nie skreślała dlatego, że są dziwni. Mi, Karolowi, Laurze i Gośce naprawdę dobrze się z nimi żyje, dlatego Gośka jest taka zazdrosna. Nie chce stracić tego, co ma. Ale wiesz, Gośka jest w gorącej wodzie kąpana i czasami głupia. Bo to że byś z nami zamieszkała, że mogłabyś ich uwolnić wcale nie czyni z was konkurencji. Myślę, że w świecie Lesława jest miejsce dla was obu. I że byłabyś mile widziana…
Ola wzięła kolejną kartkę i zaczęła rysować kolejną pozę, skupiając się na głowie i ramionach mężczyzny. Nie uważała by była w jakikolwiek sposób potrzebna “w świecie Lesława”. Jeśli nawet mogłaby zdjąć z nich klątwę to potem wampir mógłby sobie wziąć każdego zarówno jako posiłek jak i jako sługę.
- Mile widziana jako kto? Może Gosia ma rację. Nawet jeśli kiedyś mi powie… powiedzą jak mogę im pomóc. Jeśli zgodzę się to zrobić. Wątpię by pozostali tutaj. Myślę, że chętnie rozejdą się choćby na chwilę by odpocząć od swojego towarzystwa. - Rysowała powoli zerkając na twarz Rafaela ciekawa jego reakcji na jej słowa. - Ta mała idylla może się rozpaść.
Tym razem przystojny model nie poruszył się. Jego mimika ledwo drgnęła, gdy mówił:
- Więc wolisz, żeby cierpieli? Nie wiesz, co będzie potem, ale znam Lesława i wiem, że nie zapomina łatwo... ani krzywd, ani przysług. Ja zresztą też.
- Nie chcę. Lesław jest dziwny ale go… chyba go polubiłam i chciałabym im pomóc, choćby za to co już zrobili dla mnie. - Mokka zerknęła na trzymany w ręku szkic i na te leżące na ziemi. Chyba druga poza była najciekawsza. - Mówię tylko, że Gośka może słusznie ma obawy, że to co macie teraz może się zmienić.
Rafael wzruszył ramionami.
- Nie zawsze wszystkim dogodzisz. Skończyłaś już, bo spać mi się chce, jak tak siedzę... Mogłabyś mnie jakoś pobudzić i wiesz, byłem miły, zasłużyłem chyba na nagrodę? - mężczyzna uśmiechnął się szelmowsko.
Mokka zaśmiała się.
- Mogę ci zrobić kawę. - Uśmiechnęła się do Rafaela i podniosła drugi szkic. Pokazała go mężczyźnie. - Narysowałabym to na większym formacie, a jeśli jesteś senny… to się rozbierz. - Zażartowała. - Zmarzniesz i od razu się obudzisz.
- W sumie...
Mężczyzna wzruszył ramionami. Podniósł się z krzesła i zaczął rozpinać jeansy.
Ola otworzyła usta zaskoczona. Wpatrywała się w Rafaela nie mogąc oderwać od niego wzroku.
- Ja żar… - Powinna go powstrzymać, ale ciekawość wygrywała. Niby na zajęciach widywała mężczyzn nago, ale żaden nie był choć w połowie tak przystojny i tak dobrze zbudowany jak Rafael. Czy zdejmie tylko spodnie? Co ma zrobić gdy zdejmie więcej? Pospiesznie dokończyła swoją wypowiedź ledwo słyszalnym szeptem. - Żartowałam.
Przystojniak jednak ściągnął spodnie, odsłaniając obcisłe czarne bokserki, których gumkę chwycił i już miał ściągnąć, lecz... uśmiechając się pod nosem, zaczął wodzić po niej palcami. Po niej i nie tylko...
- Poproś. - polecił pewnym siebie głosem - Poproś żebym je zdjął...
- Prosiłbym żebyś ich jednak nie zdejmował - w drzwiach pracowni stał Łamacz. Minę miał powściągliwą, choć w jego oczach, Oli wydawało się, że widziała cień nagany. Tak dobrze jej się rozmawiało i pracowało z Rafaelem, że nawet nie zauważyła zajścia słońca!
Przystojniak też wydawał się zdziwiony, jednak szybko po prostu wciągnał jeansy i ruszył do wyjścia.
- Innym razem, maleńka - przechodząc obok klepnął Mokkę po ramieniu.
Ola wpatrywała się jak wryta w miejsce, w którym jeszcze niedawno stał Rafael. Nadal miała rozchylone usta, a jej policzki paliły jakby spaliła je na słońcu. Chciała by je zdjął! Co się z nią działo?! Szybko obejrzała się na stojącego w drzwiach Łamacza. Skoro on tu był… Powinna być już w wieży! Spanikowana zaczęła zbierać swoje rzeczy starając się uspokoić szalejące w piersi serce. Jej bielizna znów była lekko wilgotna, ale nie miała czasu by iść ją zmienić. Od godzinny powinna robić podrys pod pejzaż dla Lesława.
- Przepraszam. - Wyszeptała składając szkice i wkładając je do teczki.
- Nie ma problemu - odparł ze spokojem Łamacz, który teraz jakby złagodniał - Ale powinnaś się przebrać. Lesław ma czuły węch.
Mokka zarumieniła się jeszcze bardziej o ile to w ogóle było możliwe. Śmierdziała? O jakim zapachu mógł mówić wampir? Zgarnęła z podłogi swoje rzeczy i szybko uprzątnęła przygotowane stanowisko. Nawet jeśli pachniała źle.. bo chyba o to chodziło Łamaczowi, to najwyżej Lesław sobie pójdzie. Nie miała zbyt wielu ubrań roboczych… najwyżej te będzie musiała przeprać.
- Nie chcę za bardzo odwlekać rozpoczęcia prac i tak… - Uśmiechnęła się do wampira. - Powinnam tam być już od dłuższego czasu.
Tego już Łamacz nie skomentował, po prostu odwrócił się na pięcie i wyszedł.

Mira 30-11-2018 17:12

Kiedy Ola dotarła na wieżę, Lesław faktycznie już tam był. Majstrował coś przy jednej z lamp. Ubrany był w sprany podkoszulek i sięgające kolan bojówki - wyglądał jak typowy chłopak z sąsiedztwa a nie wampirzy książe. A potem podniósł wzrok i spojrzał na Mokkę, przeszywając ją tymi swoimi jasnymi, wszystkowiedzącymi oczami.
- Dobry wieczór. Słyszałem, że miałaś pracowity dzień. - powiedział.
- Chciałam narysować kilka rzeczy do teczki gdy tutaj wszystko schło. - Ola uśmiechnęła się do wampira i podeszła do pudła, na którym położyła album. Pochyliła się i zaczęła powoli kartkować książkę szukając zdjęcia, które wybrała poprzedniej nocy. - Dzisiaj pewnie rozrysuję sobie wszystko i jutro mogłabym zacząć malować pierwszą warstwę.
- Świetnie. To słucham w czym mogę ci pomóc.
Lesław wyprostował się i podszedł nieco bliżej, ale... nie za blisko. Na tyle by samemu widzieć album.
Ola spojrzała na niego zbita z tropu.
- Chcesz mi pomóc? - Wpatrywała się w mężczyznę czując, że jest jej coraz głupiej z faktem, że się nie przebrała. W końcu uśmiechnęła się i wyprostowała pokazując wampirowi trzymaną w dłoni książkę. - Malowałeś kiedyś? W sensie obraz? Jeśli nie, to możemy się umówić, że zaczniesz nakładać kolor podstawowy. - Przesunęła palcem pokazując na niebo. - Wymieszałabym mniej więcej ten kolor i mógłbyś go zacząć nakładać do wyznaczonej przeze mnie linii. Co ty na to?
Wampir uśmiechnął się lekko.
- Myślę, że sobie poradzę. Ale jakbym był całkiem beznadziejny, nie miej wyrzutów, by mnie wykopać.
Ola zaśmiała się. Na szczęście wychodziło na to, że jej “zapach” o którym wspominał Łamacz nie przeszkadzał Lesławowi tak bardzo. Wydobyła z pudła puszkę z białą farbą, odlała nieco do mniejszego pojemnika i zaczęła dodawać pigmenty. Podała wampirowi zdobyty przez Karola kijek.
- Trzeba dokładnie wymieszać i zobaczę, czy będzie potrzeba więcej koloru. - Sama chwyciła ołówek i zabrała się za rysowanie linii oddzielającej krawędź nieba od morza. - Rozmawiałam z mamą Tomka i podobno nie dostała żadnego smsa o tym, że wyjechał.
Nagle luźna atmosfera prysła niby bańka mydlana. I właściwie sama Ola nie była w stanie powiedzieć na czym polegała różnica. Po prostu wyczuła spięcie Lesława.
- Słabo... - powiedział w końcu, zabierając się za malowanie i nie patrząc na dziewczynę - Mam nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni.
Mokka przerwała rysowanie i spojrzała na wampira. Teraz gdy siedziała na podłodze wykonując podrys wydawał się być jeszcze większy, niemal przytłaczający i to nawet pomimo dosyć swobodnego stroju. Nie był pociągający jak Rafael, to nie tak że każde jego zachowanie miało przyciągać wzrok, kusić… A jednak jakoś trudno było jej oderwać od niego wzrok.
- Dziękuję, że mi pomagacie. - Uśmiechnęła się do mężczyzny. - Wiesz, że chętnie wam pomogę… jeśli tylko będę w stanie.
Lesław przygryzł wargę, przez co odpowiedział dopiero po chwili. Wzrok miał twardy, utkwiony w malowanej powierzchni, mięśnie napięte.
- Chciałbym nigdy nie musieć cię o nic prosić. Chciałbym... pozwolić nam się spotkać bez tych wszystkich... okoliczności. Zobaczyć czy wtedy chciałabyś ze mną przebywać w jednym pomieszczeniu... Chciałbym wiele rzeczy. - westchnął, po czym dodał: - Rafael się wygadał. On... ci się podoba, prawda?
- Myślę, że gdyby brać okoliczności przez które tu trafiłam… pewnie nie chciałabym przebywać w jednym pomieszczeniu z żadnym wampirem. - Ołówek Mokki niespiesznie zarysował linię jakiejś skały. - A Rafael.. jest bardzo przystojny, ale nie czuję by podobał mi się bardziej niż ty, tyle tylko, że przy tobie czuję się swobodniej.
Mężczyzna nie skomentował tego, ale... Mokka była gotowa przysiądz, że na moment pod jego nosem pojawił się uśmiech.
- Kiedy skończymy z tą wieżą, porozmawiamy. Będę... będę miał do ciebie prośbę. Na razie jednak chciałbym żebyś po prostu cieszyła się pobytem tutaj, spróbowała nas poznać... przynajmniej tych, którzy też są ciebie ciekawi. Wiesz, niektórzy po prostu tak dużo żyli w zamknięciu, że nie potrafią inaczej. Ja sam... zwykle tyle słów, co tego wieczora wypowiadałem może w tydzień. Może w miesiąc. Naprawdę swoją osobą bardzo ożywiłaś to miejsce.
Ola rozejrzała się po pomieszczeniu spoglądając na puste ściany.
- To trochę zajmie. - Mruknęła i powróciła do przerwanej pracy. - Ale postaram się wykorzystać ten czas i was poznać… Chcesz bym zaczęła od ciebie? - Uśmiechnęła się do stojącego obok wampira. - Ja ci opowiedziałam nieco o sobie, ale nadal nic nie wiem o tobie.
- Heh, nie mam doświadczenia w mówieniu o sobie, ale... pytaj. Postaram się sprostać.
- Czym się zajmowałeś gdy jeszcze nie musiałeś być tutaj? - Ola przesunęła się kawałek rysując kolejny fragment. - Mieszkałeś tutaj wcześniej?
- Tak, to mój rodzinny majątek, choć też podróżowałem trochę. Choć niedużo. Bardziej... latałem po lasach jak dzikus. - zachichotał.
- Polowałeś? - Ola wstała z podłogi i zaczęła rysować kontur stojąc tuż obok malującego wampira. - Widziałam jak montowałeś lampy, wydajesz się być bardzo wysportowany… czasem mam wrażenie, że potrafisz wszystko.
- Zapominasz, że miałem trochę więcej czasu na naukę niż przeciętny człowiek. Poza tym nigdy nie byłem zbyt pilnym studentem, wolałem zawsze bardziej praktyczne umiejętności... - zamilkł a uśmiech zniknął z jego twarzy - I pomyśleć, że ktoś taki został księciem i stał się odpowiedzialny za innych... kiepsko trafili. Czasem myślę, że faktycznie powinienem odpuścić... - umilkł.
- Prawda jest taka, że nie wiem ile czasu miałeś. - Ołówek Oli zatrzymał się gdy narysowała jakiś figurujący na zdjęciu konar. Spojrzała na stojącego obok wampira przyglądając mu się uważnie. - Wydaje mi się, że chyba twoim ludziom dobrze z takim księciem. - Powróciła do przerwanej pracy. - Ja bym momentami wolała by moje władze miały nieco praktycznych umiejętności. Może lepiej by wtedy rozumieli jak wygląda życie normalnego śmiertelnika.
- Są lojalni i... chyba lubili nasz dawny styl życia. Ale to zamknięcie... powoduje frustrację. A ponieważ to ja jestem odpowiedzialny za nasza koterię... cóż, odpowiedzialny jest po to by ponosić odpowiedzialność. - uśmiechnął się pod nosem.
- Z tego co widzę tkwisz tu razem z nimi. - Ola odłożyła ołówek nie do końca mogąc skupić się na pracy i już całą swoją uwagę poświęciła stojącemu obok wampirowi. Była ciekawa co takiego musiałaby zrobić by im pomóc. Czy w ogóle chciałaby to zrobić? Irytowało ją, że nie może się niczego dowiedzieć. - Chciałabym wiedzieć jak mogę pomóc… wiesz… to nie tak, że dam radę podjąć decyzję od razu, a przynajmniej…. brzmi poważnie, więc chyba będę musiała się zastanowić, prawda?
Lesław spojrzał na nią z ukosa po czym westchnął ciężko, mimo że przecież nie potrzebował już oddychać i przysiadł na schodku drabinki. Wskazał Oli zaś swoje zwykłe miejsce na parapecie okna.
- W porządku, ale... chcę żebyś wiedziała, że choć zależy mi bardzo na twojej pomocy i... niestety będę musiał cię o nią prosić nawet nie dla mnie a dla moich poddanych, to... - wampir wyglądał na zmieszanego - dawno z nikim tak dobrze się nie czułem. Wiem, że dla ciebie to tylko przykra konieczność, ale ja... cieszę się, że tu jesteś. I że podjęłaś się tego malowania.
Ola westchnęła ciężko. W milczeniu przeszła w stronę okna i zajęła miejsce na parapecie.
- Gdyby twoje towarzystwo było dla mnie ciężką koniecznością, powiedziałabym że nie jesteś w stanie mi pomóc przy malowaniu i zajęła się tym sama. - Uśmiechnęła się niepewnie do Lesława. - Może mój pierwszy kontakt z wampirami… nie był najlepszy. Najpierw ta dziewczyna, a potem sny i ten wygłup z robakami. - Pominęła specyficzne zachowanie Marii. Teraz gdy w końcu Lesław skłaniał się do tego by coś jej powiedzieć, nie planowała ryzykować tym, że wybiegnie gdzieś w gniewie. - Ale poza tym wszyscy byliście dla mnie bardzo mili.
Wampir chyba bardzo cenił sobie jej słowa, bo wyglądał na nieco uspokojonego.
- Dobrze to słyszeć, widzisz... zostaliśmy tu uwięzieni z powodu klątwy, którą na nas rzucono w wyniku... nazwijmy to wampirzej polityki. Ktoś... z góry bardzo chciał dowieść, że nie radzę sobie jako książę. I niestety, pewien niefortunny wypadek w tym czasie sprawił, że wielu naszych ojców tej osobie uwierzyło. Ponieważ jednak moi podwładni wstawili się za mną, nałożono na nasz dom klątwę i zamknięto nas tu za karę na 10 lat. Jeśli w tym czasie nie uda się nam wykonać pewnego zadania, wszyscy zostaniemy związani krwią ze starszymi od nas wampirami. To znaczy... że będziemy ich sługami na wieki.
Lesław nacisnał dłoń na ramie metalowej drabiny, którą jęknęła i wygięła się pod siłą jego palców.
Ola poczuła jak zimny dreszcz przebiegł jej po plecach gdy uszy podrażnił charakterystyczny dźwięk giętego metalu. Mogła sobie tylko wyobrazić co dla takiej osoby jak Lesław mogło oznaczać bycie zamkniętym w tym zamku. jednak… być czyimś sługą na zawsze? Jak poważny musiał to być wypadek? Czy mówiąc o polityce, miał na myśli tamtą wampirzycę, o której wspominał na samym początku, czy znowu coś innego?
- Jak rozumiem nie jest to zadanie, które da się wykonać będąc tutaj zamkniętym? - Delikatnie zacisnęła dłonie na krawędzi parapetu cały czas wpatrując się w Lesława. - Jak mogłabym pomóc?
- Nie, to nie chodzi o zamknięcie. Zadanie jest możliwe, a jednak prawdopodobieństwo... wydawało się żadne. I wtedy gdy nasz czas zaczął się kończyć, pojawiłaś się ty...
Mężczyzna wstał, po czym podszedł do Oli i ukląkł przed nią, by móc patrzeć jej w oczy z bliska.
- Klątwa zostanie zdjęta jeśli śmiertelnik, będący poza naszymi wpływami i świadomy zła, które możemy czynić, który sam się z tym złem już zmierzył i pozbawił życia nieumarłą istotę się za nami wstawi... - Lesław umilkł na moment - I będzie gotów postawić na szali swoje życie, byśmy odzyskali wolność.

Aiko 05-12-2018 09:04

Ola z całych sił starała się nie odwracać spojrzenia od wampira. Czuła się źle. Jego bliskość zbyt dotkliwie przypominała o tym co wydarzyło się we śnie i Mokka musiała mocniej ścisnąć uda między, którymi znów zaczynało się robić ciepło.
To dlatego Karol jej nie pomógł. Bo wtedy nie mogłaby z nich zdjąć klątwy. To była ta jej cała wyjątkowość. Przypadkiem trafiła na wampira, przypadkiem go zabiła. Przez to jej życie rozwaliło się w drobny mak… nie to, że było do niego przywiązana, ale nadal nie wiedziała gdzie jest Tomek. Nawet nie wiedziała czy to nie przez to jej chłopak zniknął. Bo co jeśli to ta druga frakcja go porwała by ona nie podjęła “złej” decyzji. Czy to dlatego była tutaj? Nie dlatego, że ktoś jej zagrażał, tylko po to by tamci jej nie urobili? Czy powinna o to wszystko pytać Lesława? Niby to jej życie miałoby być postawione na szali. Podciągnęła kolana do piersi i oparła na nich brodę.
- To dlatego Karol mi nie pomógł? To dlatego chciałeś bym tu zamieszkała? By tamci mnie nie dopadli? - Pytania zaczęły się wylewać z jej ust. Podczas gdy ona… gdy naprawdę… gdy on działał na nią w ten sposób. Ona była tylko czymś co przypadkiem mogło ich uwolnić. - Jaka jest szansa, że to oni mają Tomka? Co niby znaczy, że miałabym ryzykować swoje życie?
Twarz Lesława stężała na moment. Po chwili jednak wrócił jego przepraszający, jakby zawstydzony wyraz oczu.
- Nie chciałem byś się napędzała, ale z naszych ustaleń wynika, że Tomek jest cały i zdrowy. I dziś w nocy powinien dotrzeć do Opola. Chciałem jednak mieć pewność nim ci powiem. A co do ciebie... Chciałem cię chronić. I dalej będę chciał, cokolwiek postanowisz.
Niepewnie wyciągnął w jej kierunku dłoń.
- Co do tego ryzykowania... myślę, że to frazes. Chodzi o to, żebyś przed przedstawicielem naszych... naszych przełożonych złożyła takie oświadczenie, że ręczysz za nas swoim życiem. Staromodna drama... - spróbował się uśmiechnąć, lecz wyszło mało przekonująco.
Ola poczuła niewielką ulgę. Niewielką, bo czy mogła im wierzyć? Chciała. Było jej tu dobrze i mogła żyć tak jak się jej podoba tylko… ta niechęć Gosi, te wszystkie… może nie tyle kłamstwa, co milczenie. Braki w odpowiedziach. Problem był jednak taki, że Lesław.. i Rafael budzili w niej coś o czym nie miała wcześniej pojęcia. Ostrożnie sięgnęła drżącą dłonią do ręki wampira. Czy Tomek rzeczywiście był bezpieczny? Jak mogła to sprawdzić? Zacisnęła nerwowo palce na chłodnej dłoni.
- Ale to nie musi być drama, prawda? - Wyszeptała kurczowo ściskając rękę Lesława.
- Co masz na myśli? - odwzajemnił uścisk, po czym palcami drugiej ręki delikatnie pogładził wierzch jej dłoni. Zadziwiające, że tak silny mężczyzna mógł mieć tak delikatne palce…
Mokka poczuła jak po plecach przeszedł jej dziwny dreszcz. Policzki zaczęły palić, a tam na dole… Toż bielizna niedawno zdążył jej przeschnąć. Teraz czuła jak majtki przemakają i kleją się do jej ciała.
- Mam na myśli, że… mogą chcieć bym potwierdziła to oświadczenie. - Sama usłyszała jak jej głos zaczyna drżeć. Co musiał pomyśleć sobie o niej Lesław?! Spróbowała mocniej podkurczyć nogi ale piersi już to uniemożliwiały. - Że będą chcieli bym pokazała, że mogę poświęcić dla was życie.
- Tak, mogą... niestety. Choć to mało prawdopodobne, ale nie będę cię oszukiwał. Wybacz, że w ogóle cię o to proszę, ale to życie... wiem, że wielu z nas nigdy nie zgodzi się być czyimś niewolnikiem. Prędzej... prędzej sami odbiorą sobie życie. Naprawdę, wybacz mi, ta prośba to ostatnie czego chcę...
Jego chłodne wargi musnęły teraz nadgarstek dziewczyny w lekkim pocałunku.
Mokka zadrżała już wyraźnie. Toż… toż taki pocałunek był bardzo niewinny, prawda? Kiedyś panowie całowali tak damy… a jednak. Chciała by pocałował więcej. Przedramię… ramię… by sięgnął do jej piersi tak jak we śnie.
- Obiecuję, że pomyślę. - Z trudem wydusiła z siebie słowa i już musiała opuścić wzrok.
- Dziękuję. Naprawdę to doceniam - powiedział wampir, lecz nie podniósł się z kolan. Wciąż klęczał przed dziewczyną, którą delikatnie trzymał za rękę. Jego wzrok skierowany był w dół, toteż Ola nie widziała dokładnie wyrazu jego twarzy.
Mokka nadal kurczowo ściskała dłoń mężczyzny. Nie była w stanie tego wytrzymać. Jej ciało, głowa… wszystko wołało o niego.
- Wiesz, że działasz na mnie… - Zawahała się. Czy powinna to mówić? Niby poruszali już ten temat tej nocy. - Reaguję na ciebie… - Jej głos przeszedł do ledwo słyszalnego szeptu. Co ona robi?! Ma chłopaka! Tomka. Jednak teraz był tylko Lesław, jego silna dłoń i chłodne spojrzenie. - Podobasz mi się dużo bardziej niż Rafael.
- Ja... - wampir nie wydawał się skrępowany, nie cofnął ręki - Ja wiem to. I czułem twoje podniecenie, gdy tu przyszłaś. I... nie chcę tego wykorzystać. Nie chcę żeby potem przy komisji okazało się, że stanęłaś po naszej stronie, bo cię uwiodłem. - wyznał, a jego palce zmysłowo pieściły jej skórę. Do diabła, to była tylko ręka! A jednak dziewczynę aż ciarki przechodziły od tego.
Mokka przytaknęła ruchem głowy. Rozumiała jego argumenty. Gdyby od czegoś takiego zależała jej wolność… chyba na jego miejscu zrobiłaby to samo. Wobec tego… czemu słowa Lesława tak ją bolały? Czemu poczuła nagle szczery, nie dający się opanować, smutek? Ciepło na dole stało się nieznośne, spodnie chyba już przemokły. Chciała myśleć o Tomku, a nie była w stanie.
- Rozumiem, ale… chyba już mnie uwiodłeś. - Jej głos załamał się na koniec, a dłoń trzymająca rękę wampira zacisnęła się tak, że aż ją zabolała.
O ile człowiek mógłby się zarumienić pod wpływem takiego wyzwania, wampir zdawało się, że zbladł jeszcze bardziej. Chwilę patrzył na nią bez słowa tymi swoimi jasnymi, przeszywającymi oczami, po czym rzekł:
- Olu... - dłonią pogładził jej policzek - Ty dzielna dziewczyno o otwartym sercu nawet nie wiesz jak... chciałbym cię uwieść. Tak świadomie. I jeśli... jeśli uda mi się uwolnić moich ludzi, jeśli tylko nadal będziesz tego pragnęła chciałbym porwać cię w podróż po świecie i... pieścić cię, jednocześnie pokazując najwspanialsze malowidła jakie kiedykolwiek wyszły spod ręki człowieczej lub... wampirzej. Pragnę tego tak jak pragnę ciebie, ale... teraz mam obowiązki. Wybacz.
To rzekłszy puścił jej rękę i podniósł się ciężko.
Ola objęła kolana także drugą ręką, która teraz wydawała się być potwornie pusta. Opuściła wzrok i przytaknęła ruchem głowy. Było jej tak mokro, ciało drżało jakby dręczyła je jakaś gorączka. Do tego podbrzusze… miała wrażenie jakby jej wnętrze miało zaraz eksplodować. Co miała mu odpowiedzieć? Że nie wie czy się zdecyduje? Że nie wie jak to wszystko się skończy? Pragnęła go i wiedziała, że to pragnienie znów nie zostanie zaspokojone.
- Zaraz.. wrócę do pracy. - Wyszeptała cicho, nie mogąc spojrzeć na wampira. Miejsce na policzku, którego dotknął paliło mimo iż dotyk wampira był chłodny.
Lesław tymczasem podszedł do drzwi.
- Będzie chyba lepiej jeśli zostawię cię teraz samą. Wiesz, jeśli potrzebujesz... myślę, że możesz poprosić o pomoc Karola albo Rafaela... chyba go lubisz. - ostatnie słowa prawie wysyczał, jakby z trudem się hamując, po czym wyszedł trzaskając drzwiami.
Mokka przez dłuższą chwilę wpatrywała się w drzwi. To zabrzmiało trochę jakby Lesław był zazdrosny o Rafaela… ale może tylko się jej wydawało? Pomału opuściła nogi i sięgnęła poniżej rozporka. Tak jak się spodziewała materiał był mokry. Potarła szew, czując jak jej ciało zaczyna drżeć. Nie powinna tego robić. Dotykanie się… w taki sposób… było niewłaściwe…. nieprzyzwoite. Przyspieszyła ruchy nie mogąc się powstrzymać. Cały czas czuła na dłoni, chłodny dotyk wampira, gdyby to tylko mogły być jego palce… Tak delikatne i silne zarazem. Zasłoniła drugą dłonią usta czując jak coraz częściej wyrywają się z nich ciche jęki.

Doszła. Masturbowała się przez obcego mężczyznę! Wpatrywała się lekko zszokowana we własną drżącą dłoń. Szybko zeskoczyła z parapetu i ruszyła biegiem do swojego pokoju, mając nadzieję że nie natrafi na nikogo kto mógłby zobaczyć jej rumieniec i łzy. Musiała się umyć i przebrać. Jak najszybciej wrócić do pracy i przestać myśleć o tym co się właśnie wydarzyło.

Mira 07-12-2018 11:38



Na szczęście nikt jej w tym nie przeszkadzał. Zdążyła się wykąpać i ubrać. Akurat rozczesywała wilgotne jeszcze włosy, gdy do jej pokoju ktoś zapukał.
- Hej, tu Karol. Twój bojfrend się znalazł. Lesław powiedział, że jeśli tylko chcesz, mogę cię do niego zawieźć.
Ola przez chwilę wpatrywała się w drzwi lekko zaskoczona. Powoli podniosła się i podeszła by je otworzyć. Czuła, że mimo chłodnego prysznica policzki nadal ją palą. Spojrzała na Karola.
- To nie problem? Jest noc, prawda? - Wpatrywała się w chłopaka i znów uderzyły ją słowa Lesława. Miałaby poprosić go o “pomoc”? Nawet nie była w stanie sobie tego wyobrazić.
- On wie, że to dla ciebie ważne. Ja i Gośka zostaniemy pod blokiem. Po prostu nie gaście światła i... no, miło jakbyś się wyrobiła w pół godziny. Nawet jeśli mieszkanie jest obserwowane, to wieści mają swój czas rozchodzenia się.
Mokka ugryzła się w język. Nie chciała mówić co jeszcze przez chwila było dla niej bardzo ważne, a czego nie dostała.
- Jeśli wszystko jest dobrze… może będzie lepiej jak zadzwonię i podjadę do niego rano. - Opuściła wzrok. - To byłoby niepokojące gdybym się tam pojawiła w środku nocy.
Karol uśmiechnął się. Widać, że jemu ta decyzja pasowała.
- Jasne. To bardzo rozsądne znaczy się. Zaraz z rana cię zawiozę. O której tylko chcesz. I wiesz, jak coś to mogę cię zabrać dopiero wieczorem. Albo ktoś z nas. Dostosujemy się.
- Chyba w dzień mogę pojechać nawet autobusem. Nie przejmuj się. - Ola skończyła wycierać włosy i podeszła do leżącego na szafeczce telefonu by sprawdzić, czy Tomek odpisał w końcu na jej smsy.
- Daj spokój, to nie problem. Widzimy się jutro na śniadaniu. - powiedział Karol i wyszedł.
Na telefonie Ola nie odnotowała żadnych nowych wiadomości.
Mokka westchnęła ciężko. Nie była pewna czy chce się widzieć z Tomkiem, ale chyba powinna. Napisała na szybko smsa:
“Jeden ze zwiadowców babci cię widział. Daj znać czy wszystko ok, dobrze. Ola”
Wsunęła telefon do kieszeni i ruszyła z powrotem do wieży. Miała plan skończyć wykonywanie podrysu.
Ledwo dotarła na miejsce, gdy zaczął dzwonić telefon. Tomek. Ola odebrała.
- Cześć. Martwiłam się wiesz? - Powiedziała siadając na podłodze i biorąc się za rysowanie.
- Hej - usłyszała jego głos. Brzmiał... zupełnie normalnie. Jakby w ogóle nic się nie wydarzyło. - No już jestem. Co u ciebie?
- Pisałam ci w smsach, na które nie odpowiedziałeś. - Ołówek Oli powoli wędrował po ścianie. Była zła. Tak bardzo się martwiła. narobiła kłopotów całej ekipie z zamku. Zrobiła głupią scenę przed Lesławem. Ostatni fakt zabolał ją najbardziej. - Musiałam wyskoczyć do Krakowa i przyznam, że już myślałam że cisza z twojej strony, to jakiś ciekawy sposób na rzucanie dziewczyny.
- Nie, no co ty - Tomek zaśmiał się nerwowo - Po prostu pozwoliłem sobie na spontan. Wiesz, kiedyś będą dzieciaki, kredyty, takie tam... kiedy mamy poszaleć, jak nie teraz? A ja potrzebowałem trochę odpocząć. A ty w tym Krakowie mam nadzieję też robisz coś poza malowaniem?
- Myślałam by wpaść jutro do Opola, bo zapomniałam kilku rzeczy z domu. Będziesz chciał się spotkać, czy planujesz kolejny spontan? - Mokka postanowiła dać wyraźnie znać Tomkowi co sądzi o tego typu wyjazdach w jego wykonaniu. Ciekawe z kim planował te dzieciaki i kredyt.
- To chyba wyklucza teorię spontanu - zachichotał Tomek nie chcąc lub nie łapiąc aluzji - Zależy o której. Rano muszę pokazać się w robocie, ale koło 15 powinienem być wolny. Do wieczora.
- O… jesteś zajęty w nocy? - Mokka była już na tyle zła, że nawet przerwała rysowanie. Po co się martwiła.- Nieważne. Nie chce się tłuc po nocy pociągiem więc jeśli masz ochotę możemy się zobaczyć koło tej 15-tej.
- Okey. Super. Na mieście czy wpadniesz?
- Może wpadnę. - Ola z każdą chwilą nabierała pewności, że jutro rozstanie się z Tomkiem. Bo co innego miała zrobić. Nawet jeśli nic nie wyjdzie z Lesławem. Masturbowała się dla niego. A chciała być z Tomkiem szczera nawet jeśli ją wkurzał. - Na chwilę.
- No to jesteśmy umówieni. Śpij dobrze! - i rozłączył się nie czekając na jej pożegnanie.
Ola odłożyła telefon i przez chwilę wpatrywała się w ścianę. Biorąc pod uwagę to jak Tomek dobierał się do niej na zapleczu ta rozmowa wydawała się być nieco dziwna. Co się z nim działo przez te kilka dni?
Mokka sięgnęła po ołówek i powróciła do pracy, starając się jakoś zapanować nad delikatnym drżeniem dłoni. Będzie musiała to jakoś zakończyć. Nie czuła się dobrze wiedząc, że myśli o innym mając chłopaka, a niestety wychodziło na to, że Lesława nie wybije sobie z głowy. Skończyła podrys na ścianie i przeszła do kończenia pracy rozpoczętej przez wampira. W przeciwieństwie do Lesława musiała wejść na drabinę by pomalować górną krawędź ściany.
- I pomyśleć… że zaczęło się od głupiego snu. - Wyszeptała do siebie pokrywając zagruntowaną ścianę, pierwszą warstwą farby. Malowała w ciszy ciesząc się, że nikt jej nie przeszkadza. To pomieszczenie nadal budziło wspomnienia o Lesławie. W uszach dźwięczał jej ton jego głosu. Gdy patrzyła na błękitną farbę, przypominał się jej chłód jego oczu. Poddała się koło pierwszej, uznając, że w dzień lepiej będzie jej pracować. Posprzątała po pracy, zamknęła farby i zeszła do siebie.

Mimo ciepłego prysznica i zdobytego w kuchni kakao nie mogła długo zasnąć. Pomogły słuchawki i cicha muzyka zagłuszająca niepokorne myśli.


***

Następnego dnia rano natknęła się w kuchni na wszystkich mieszkańców zamku - wszystkich żywych mieszkańców, oczywiście. Laura powitała ją skinieniem głowy, nie przerywając polerowania sztućców. Pozostała trójka zaś jadła śniadanie - naleśniki, których z pewnością było dość, by najadła się i Ola i... pół tuzina wojska. Na słono, na słodko, z dżemem, serem, musem owocowym... jakby ktoś zrobił napad na naleśnikarnię.
Rafael właśnie wsuwał jednego, gapiąc się w monitor telefonu, podczas gdy Gośka i Karol siedzieli nad talerzami i dyskutowali o sensie remontowania “żółtego” mostu w Opolu.
- Cześć. Smacznego. - Ola uśmiechnęła się do wszystkich, mimo iż wstała w paskudnym humorze. Nie miała ochoty na dzisiejsze spotkanie z Tomkiem ale wiedziała, że odwlekanie tego w niczym nie pomoże. Irytował ją też fakt, że prawdopodobnie jej relacja z Lesławem nigdy się nie rozwinie. Jasne, był miły, delikatny. Ale jeśli tylko ich uwolni prawdopodobnie odejdzie, bo niby czemu miałby się nią przejmować? Wtedy już nie będzie wyjątkowa.
Starając się uśmiechać podeszła do ekspresu by zrobić sobie kawę. Nikt jej nie zatrzymywał.
- Hello, kiedy jedziemy? - Karol jako jedyny wysilił się, by odpowiedzieć na powitanie. Rafael jedynie machnął ręka, a Gośka zajęła się swoim naleśnikiem.
- Umówiłam się na 15-tą. - Ola wzięła kubek z parującym napojem i przysiadła się przy stole. Zgarnęła na talerz jeden z mniejszych naleśników i powoli, wmuszając w siebie jedzenie, zaczęła jeść. - Wpadłabym wcześniej na chwilę do domu. Pogadam trochę z Tomkiem i mogę wracać.
- Ou... o 15 dopiero... - Karol się zasępił.
- Ja ją odwiozę. - powiedział nagle Rafael - I tak miałem coś do załatwienia.
- Kupienie nowych gum... do żucia chyba. - zaśmiała się Gośka, lecz przystojniak nie podjął tematu, ignorując ją i wciąż gapiąc się w telefon.
- Nie będzie to dla ciebie problem, że pojedziesz z Rafaelem? - zapytał Karol, patrząc na Olę.
Mokka pokręciła głową.
- Jakby co mogę naprawde podskoczyć tam sama. - Uśmiechnęła się słabo do Rafaela. - Nie chcę ci zajmować czasu.
- Powiedziałem, że nie ma sprawy, głucha jesteś? - burknął w odpowiedzi, nawet na nią nie patrząc. Gośka zachichotała.
- No ja sie niestety nie zaoferuję. Spadam robaczki. - to rzekłszy podniosła się i ruszyła do wyjścia.
- Super, dziękuję. - Ola uśmiechnęła się do przystojniaka, po wczorajszym dniu już nie gniewała się na niego tak łatwo, poza tym chętnie obróciła wzrok w jego stronę gdyż starała się nie patrzeć na wychodzącą dziewczynę. Gośka pewnie była bliżej z Lesławem… przynajmniej tak wywnioskowała z tego co powiedział Rafael. Z jakiegoś powodu po ostatniej nocy lekko ją to zakuło. - O której musimy wyjechać? Pomalowałabym jeszcze.
- Skoro chcesz jeszcze wpaść do siebie nie wiem... 13-14? Dojazd do miasta to czterdzieści minut według przepisów. - na to ostatnie słowo uśmiechnął się półgębkiem i też spojrzał na Olę. Wydawało się jakby po wyjściu Gośki też poczuł się lepiej.
- No to git. Dzięki! - Karol przeciągnął się leniwie.
Ola uśmiechnęła się do obu chłopaków, już trochę śmielej.
- 13-ta brzmi dobrze. - Wróciła do przerwanego posiłku, który minął w zadziwiająco miłej atmosferze. Głównie to paplał Karol, Rafael jak zwykle udawał, że jest ponadto, choć nie bardzo mu wychodziło i też wtrącał czasem swoje 3 grosze, no a Laura... stała odwrócona plecami, skupiając się na pracy, ale też wydawała się w jakiś swój milczący sposób aprobować ten skład towarzyski.

Aiko 08-12-2018 21:55

Co jak co ale nie można było odmówić Rafaelowi punktualności. No i oczywiście tego cholernego uroku osobistego.


Nawet nieogolony, nawet ubrany w zwykłe wycieraki i sztruksową kurtkę wyglądał jak idol z magazynu dla nastolatek.

- Nie wydajesz się zbyt wesoła. Myślałem, że będziesz skakać do nieba, bo twój chłoptaś się znalazł - zauważył, gdy już wsiedli do auta i ruszyli.
- Zachowywał się dziwnie gdy wczoraj rozmawialiśmy. - Ola westchnęła i objęła mocniej, trzymany na kolanach, plecak. Rafael był przystojny, niebezpiecznie ją pobudzał, ale było to nic w porównaniu z tym co czułą poprzedniego dnia w wieży. Świadomośc tego nie poprawiała jej humoru, a była w paskudnym nastroju. Nie była pewna tego spotkania i tego czego właściwie od niego oczekuje. Najgorsze jeszcze było to, że ile razy by on nie myślała, czuła, że nie mogłaby zostawić wampirów takim stanie w jakim się znaleźli. Tylko co takiego dokładnie przeskrobali? Droga przelatująca przed jej oczami jakoś nie chciała przynieść odpowiedzi. - I jestem lekko skołowana bo Lesław wyjaśnił mi jak mogę im pomóc.
- Ach tak... - skomentował po chwili Rafael, ale nic więcej nie dodał.
- Tak. - Mokka też nie wiedziała co ma mówić. Nie miała nawet pojęcia czy śmiertelni mieszkańcy zamku wiedzą jakie wymaganie postawiono przed wampirami. - Umówimy się się na 16-tą? Będzie dobrze?
- Tak szybko? W sumie nie ma sprawy, ale podjedziesz ze mną w jeszcze jedno miejsce, dobra?
- Jasne. - Mokka odchyliła się w fotelu. - Oficjalnie jestem na warsztatach w Krakowie i wpadłam na chwilę po rzeczy, których zapomniałam.
- Kłamczuszek... podoba mi się. - Rafael uśmiechnął się półgębkiem.
- Nie mam pojęcia czemu. - Ola chciała mu pokazać język, ale uznała, że byłoby to zbyt dziecinne. - Gdybym powiedziała, że jestem w opuszczonym zamku, mielibyśmy na głowie armię staruszek.
- Zawsze to miła odmiana od piszczących i łażących za człowiekiem małolat. - zachichotał Rafael.
- Chyba bym się zamieniła. - Ola też się uśmiechnęła. Nagle jednak o czymś sobie przypomniała. - Dziękuję za to, że pozowałeś dla mnie wczoraj.
- Spoko. Choć wiesz, dziękuje ulatuje, a dobry lodziiiik... - westchnął znacząco - Zostaje w pamięci.
Nagle zjechał autem na pobocze.
- Dobra, mała. Twój przystanek. Widzimy się o 16 pod mieszkaniem tego twojego fagasa... znaczy chłopaka.
Ola wysiadła z auta.
- To do zobaczenia. - Przemilczała temat lodzika, tylko… chyba nie powinna ściągać Rafaela z jego toną seksapilu pod dom Tomka. - Mógłbyś zaczekać na Piastowskiej, przy moście? Zaczynają mi się kończyć wymówki dla babci.
Rafael westchnął ciężko.
- A już miałem nadzieję... Jakbyś chciała utrzeć nosa temu swojemu lubemu z szlajanie się bez twojej wiedzy, to wiesz - służę pomocą. No ale spoko, może być piastowska…
- Mam nadzieję, że na razie uda mi się utrzeć mu nosa samodzielnie. - Ola narzuciła plecak na ramię i uśmiechnęła się do siedzącego w aucie przystojniaka. - Dziękuję.
- Trzymaj się mała - i swoim zwyczajem Rafael odjechał z piskiem opon. Nagle Mokka poczuła, że jest na tym świecie teraz całkiem sama.
Rozejrzała się po okolicy, którą toż tak dobrze znała. Dwie przecznice i będzie u siebie… tylko to nagle przestał być jej dom. Wydobyła z plecaka słuchawki, discmana i szybko nasunęła na uszy odpalając muzykę. Chociaż jedna rzecz się nie zmieniła. Powolnym krokiem ruszyła w kierunku mieszkania. Planowała szybko się ogarnąć. Musiała dobrać nieco bielizny, bo bliski kontakt z rafaelem i Lesławem, że wpływał na stan jej majtek, przyda się też jeszcze jedna para spodenek do malowania.
W mieszkaniu spakowała też farby, których ostatnio nie zmieściła do bagażu i bordową sukienkę. Nie do końca wiedziała po co, ale strój wyglądał z szafy ją prowokując. Lubiła ją, choć niezbyt miała okazje by ją założyć. Według babci była za krótka. Raz miała ją na randce z Tomkiem i potem przez miesiąc słuchała różnych wywodów Stanisławy na temat “przyzwoitego” ubierania się. Jednak spakowała ją, cały czas powtarzając sobie, że nie chodzi o to by Lesław ją w niej zobaczył.
Przez cały czas zerkała na zegarek odwlekając do ostatniej chwili wizytę u Tomka. W końcu jednak musiała wyjść i ruszyć do jego mieszkania. Odbędą tą rozmowę i tyle. Puściła nieco cięższe utwory by zagłuszyć nieprzyjemne myśli.
Z pewnym rozczarowaniem musiała przyjąć fakt, że tym razem wybitnie nikt ani nic nie przeszkodził jej w tym. Gdy zadzwoniła do mieszkania Tomka, ten otworzył jej drzwi szybko i sprawnie.
Uśmiechnął się szeroko na widok Oli.
- Cześć Krakowiaczku!
- Cześć. - Mokka z trudem wydusiła coś z siebie. Widząc radosną twarz chłopaka zaczęła mieć wątpliwości. Bo czy powinna z tego rezygnować? Weszła do mieszkania i rozejrzała się. - Martwiłam się o ciebie, wiesz?
- Nie sposób nie zauważyć - zaśmiał się, lecz po chwili podszedł od tyłu i objął dziewczynę - Przepraszam, potrzebowałem odetchnąć.
- Zostawiając w domu telefon i portfel? Wyjeżdżając gdy byliśmy umówieni po tym co… - Zawahała się. Była zła, ale znajomy ciepły dotyk nie pozwalał jej wybuchnąć. Chciała wywołać w nim poczucie winy. Chciała zrozumieć dlaczego zachował się tak dziwnie. - Całowaliśmy się na zapleczu i uciekłeś, a następnego dnia nagle nie ma z tobą kontaktu, jak niby mam to odebrać?
Tomek westchnął i puścił ją. Usiadł na kanapie, po czym spojrzał na Olę z wyjątkową niechęcią.
- A czy choć raz zastanawiałaś się, co ja czuję? Uwodzony, a potem niedopuszczany? Z dorosłą dziewczyną-dziewicą? Pomyślałaś kiedyś jak się czuje, gdy kumple przy piwie opowiadają o swoich podbojach? Jesteś tak samo skupiona na sobie jak twoja babcia. Liczy się tylko to, co ty chcesz widzieć, a na to, co jest ci niewygodne, masz klapki na oczach. A ja już jestem tym zmęczony. Chcesz trzymać mnie na dystans, żeby babcia była zadowolona... czy z jakiego tam innego powodu? Spoko. Ale w takim razie ja też chcę mieć swój dystans i nie chcę być kontrolowany. Chciałem wyjechać, to wyjechałem. Mieszkam sam. Stać mnie. Czemu miałem tego nie robić, co?!
Mokka zrobiła szczerze zaskoczoną minę. Podeszła do okna i wyjrzała przez nie. Teraz, po rozmowach z Lesławem z jakiegoś powodu ją to odprężało. Tomek wiedział jak wyglądało jej życie do tej pory. Jak to było gdy mieszkała ze Stanisławą. Ich randki, które zdawały się być kontrolowane z każdej strony. Więc czemu wypominał jej stan, na który nie za bardzo miała wpływ? Unikał odpowiedzi na jej pytania, wyrzucając z siebie argumenty, które tak naprawde nie były potrzebne, a ona… nie rozumiała. Obróciła się i przysiadła na parapecie.
- Nie odmówiłam ci ostatnio. Powiedziałam, że ktoś może wejść, a ty nawet zasugerowałeś, że wiesz kto wejdzie. - Poczuła jak rumieniec wypływa na jej twarz, gdy we wspomnieniach wrócił tamten moment. - A mimo to uciekłeś. - Pokręciła głową. Jej myśli nie chciały się poukładać w coś sensownego, więc co mogła zrobić? Pytać? Tomek z jakiegoś powodu odwracał kota ogonem, a ona niezbyt wiedziała jaki miało to mieć cel. Cóż… miała 40 minut i planowała je wykorzystać, choćby to miało wyglądać w ten sposób. - Jeśli tak ci to wszystko przeszkadzało... czemu mnie nie zostawiłeś? Nie chce cię kontrolować, nie bronię ci wyjazdów, ale nigdy napisanie smsa nie było problemem, choćby głupiego “nie będzie mnie przez weekend”, a teraz nagle to już nie jest ok, czemu?
- Bo mam dość, rozumiesz? Każda cierpliwość się kiedyś kończy. I jeśli faktycznie to nie problem, żebyśmy się przespali i jeśli ja uciekłem... - zerwał się z kanapy i przyparł Olę do ściany - To zróbmy to teraz!
Mokka przyglądała mu się zszokowana. I co miała zrobić? Teraz gdy już była pewna, że nie czuje do niego… że nie łączy ich prawdopodobnie nic poza przyzwyczajeniem. Z drugiej strony.. czy odpowiadał jej ten stan? Czy cały czas chciała być sfrustrowana? Tylko czemu czuła, że chciała by to Lesław zabrał jej pierwszy raz? Poczuła nieprzyjemne ukłucie.
- Gdybyś nie uciekł… - Ola nie odsunęła się od Tomka, nie wyrywała się z jego objęć. Dotyk mężczyzny był miły i aż bolało ją, że tak pragnie go mimo irytacji, strachu.. mimo tego co czuła do Lesława. - .. ale teraz.. myślę, że będzie lepiej, gdy znajdziesz kogoś kto ci da tego, czego tak pragniesz.
Tomek patrzył na nią oniemiały przez chwilę.
- Uciekłem... ja uciekłem? A ty jesteś cud-miód i do niczego nie można się doczepić, taa? Jezu, jaka ty jesteś zakłamana. Wiesz, nie widziałem tego wcześniej, ale teraz zrozumiałem. Nie spodobało ci się jedno moje zachowanie i już mnie odstawiasz w kąt, tak? Cholerna cnotka-niewydymka...
Przycisnął ją mocniej do ściany. Teraz nawet jeśli by chciała, raczej nie dałaby rady mu się wyrwać.
Ola jęknęła gdy chłopak naparł na nią.
- Przed chwilę obrzuciłeś mnie niemal wszystkim co ze mną jest nie tak! - Niemal warknęła mu w twarz. Oparła ręce o jego ramiona by go od siebie odepchnąć. - Nie jestem cud-miód! Jestem zakłamana.. jestem dziewicą… Doskonale wiesz jak wyglądało dotychczas moje życie i ile miałam okazji by… - Poczuła jak pod powiekami zbierają się je łzy. Nie chciała by tak to wyglądało. To nie tak, że pragnęła być dziewicą, ale teraz…po tych krzykach, nie chciała robić tego z Tomkiem. - W kąt odstawiłeś mnie ty!
- Teraz cię nie odstawiam i co? - odpowiedział i pochylił się, by ją pocałować.
Gdy się odezwała jej wargi już ocierały się o usta Tomka. Znała ten dotyk, był przyjemny jak zwykle, a jednak nie potrafiła powstrzymać łez.
- Teraz się boję… naprawdę. - Wyszeptała drżącym głosem, dając się pocałować.
Oderwał się gwałtownie.
- Boisz się? Boisz się?! - ryknął - Czy ja ci kiedykolwiek dałem powody, byś się mnie bała? A może o to chodzi? Może ty potrzebujesz, żeby ktoś cię postraszył, żebyś przestała użalać się nad sobą?!
To mówiąc, a właściwie krzycząc uniósł dłoń, jakby faktycznie chciał uderzyć Mokkę.
Ola zamarła przerażona.
- Nigdy nie dałeś… - Mówiła z trudem. Czekała na cios. Bała się tak, że jej ciało było jakby sparaliżowane. - .. do tej pory.
Chłopak słysząc jej słowa opuścił dłoń i cofnął się. Odwrócił się i ruszył w stronę okna
- Nie musisz się mnie już bać, biedulko. Po prostu stąd wyjdź. - powiedział bezbarwnym głosem.
Mokka przez chwilę łapała z trudem powietrze. Chwilę nie była w stanie się ruszyć. NIczym odrętwiała podeszła do opuszczonego plecaka i powoli podeszła do drzwi.
- Dbaj o siebie. - Powiedziała cicho i opuściła pokój nie czekając na odpowiedź. Rozpłakała się dopiero gdy dotarła do kolejnej przecznicy. Nie była w stanie powstrzymać łez, a toż musiała dotrzeć na spotkanie z Rafaelem. Nie rozumiała reakcji Tomka, mógł być wygłodzony.. ale to wszystko… to wszystko to było za dużo. Starając się uspokoić szła w kierunku Piastowskiej.

Mira 09-12-2018 10:37


- Ola? - usłyszała nagle znajomy głos. Podeszła do niej kobieta około czterdziestki, zadbana i ładna.


Mokka znała ją - to była jej dawna nauczycielka plastyki Maria Trzaskowska.
- Ola, co ci się stało? - zaniepokoiła się kobieta.
Mokka szybko otarła łzy i zsunęła z uszu słuchawki. Widok Marii sprawił, że chciała znów się rozpłakać. Rzucić w jej ramiona i wylać z siebie cały smutek. Powstrzymała łzy. Nie miała wiele czasu do spotkania z Rafaelem.
- Nic… sprzeczka.. z chłopakiem. - Spróbowała się uśmiechnąć ale od razu wiedziała, że wyszło to pokracznie.
- Ach... - pani Maria chwilę chyba wahała się co zrobić - Nie chcę nalegać, ale jakbyś miała ochotę... możemy skoczyć na małą kawkę. Mam trochę czasu... choć nie wiem jak ty.
Mokka pokręciła głową.
- Jestem na kursie w Krakowie. - Odezwała się cicho. - Wpadłam zgarnąć rzeczy… zobaczyć Tomka. - Łzy znów spłynęły jej po policzkach. - Kolega zgarnia mnie z powrotem.
- Ach, oczywiście. No to powodzenia, Olu. I... zadzwoń do mnie jak znajdziesz chwilę jak tam ci się wiedzie. - powiedziała uprzejmie nauczycielka.
Mokka przytaknęła ruchem głowy. Z trudem wydusiła z siebie słowa podziękowania i ruszyła dalej, starając się uspokoić.
Kiedy dotarła na miejsce spotkania, Rafaela jeszcze nie było - nic jednak dziwnego, po prawdzie przewidywała, że rozmowa z Tomkiem zajmie trochę dłużej czasu. Miała jednak czas, by się uspokoić.
Rafael podjechał swoją bryką o 15:54.
- Ile za numerek? - zapytał wesoło, uchylając jej drzwi.
Ola, choć udało się jej zapanować nad łzami, niezbyt była w stanie się uśmiechać. Zajęła miejsce po stronie pasażera.
- Nie stać cię. - Odparła cicho wrzucając swój plecak na tylną kanapę.
Przystojniak tylko uśmiechnął się pod nosem, po czym włączył się do ruchu ulicznego.
- Jak mówiłem, musimy gdzieś podjechać. To zajmie pół godziny, może trochę dłużej. Pytanie czy zaczekasz w samochodzie, czy pójdziesz ze mną. Ale to drugie uczyni z ciebie moją niewolnicę, wiesz? I będziesz musiała mnie słuchać.
- Może najpierw zdradź gdzie musisz podjechać. - Mokka odchyliła głowę i z całych sił starała się skupić na rozmowie, odganiając wspomnienie krótkiej kłótni.
- Nie. Zgadzasz się lub nie. Teraz. - droczył się z nią Rafael - Trochę szaleństwa, jesteś młodą dziewczyną czy starą torbą?
Ola prychnęła i spojrzała na Rafaela.
- Pójdę z tobą. Tylko żadnych rozkazów z podtekstem!
- Nie no, jak powiem rób loda, to będzie to znaczyło tylko robienie loda. Obiecuję. - zaśmiał się w odpowiedzi przystojniak, który wyjechał z centrum i pomknął w kierunku wyjazdówki na A4. Jednak za centrum handlowym Karolinka skręcił i... zaparkował pod Centrum konferencyjno-wystawienniczym, gdzie najwyraźniej trwała jakaś impreza. Było kilkadziesiąt aut - głównie z rejestracjami spoza województwa.
- No to chodź, niewolnico. - rzucił, wysiadając z auta. Błysk w jego oku zdradzał, że planuje jakąś psotę, a Ola... mu na to pozwalała z własnej, nieprzymuszonej woli.
Mokka wysiadła z auta i kręcąc z niedowierzaniem głową ruszyła za przystojniakiem.
Choć przed budynkiem w kolejce czekało kilka osób, Rafael wyminął je, pociągając za sobą Olę - i to dosłownie, bo złapał ją delikatnie za rękę, kierując do stanowiska ochrony. Tam machnął przed oczami ochroniarki swoim dowodem osobistym, ona sprawdziła coś w komputerze i nagle znaleźli się na evencie “Look & Beauty Jesień/Zima 2018”.
Mokka pierwszy raz była w takim miejscu. Słyszała o tych targach… pokazach? Sama nie była pewna jak nazwać to coś. Starała się iść tuż przy Rafaelu i jak najmniej zwracać na siebie uwagę.
- Po co tu przyjechałeś? - Odezwała się cicho upewniwszy się, że nikt poza przystojniakiem jej nie usłyszy.
- Oczarować cię swą wspaniałością póki nie mam... nadnaturalnej konkurencji - zachichotał, idąc w stronę głównej sali, gdzie odbywał się właśnie jakiś konkurs fryzur.
- A tak serio, to część mojej pracy. Nie myślałaś chyba, że tylko siedzę na dupie i wyglądam, co?


- Siadaj tu, zaraz się wszystkiego dowiesz. - Rafael wskazał Oli sektor dla vipów, gdzie znajdowało się kilka wolnych siedzeń, po czym zniknął gdzieś w tłumie.
Mokka przemilczała pytanie Rafaela. Musiała przyznać, że tak właśnie myślała. Rozejrzała się zdezorientowana. Jej wygląd co najmniej nie pasował do towarzystwa, w którym się znalazła. Zajęła wskazane miejsce woląc to niż zgubić się gdzieś na tych pokazach.
Konkurencja została chyba zakończona, bo osoby, którym robiono fryzury wstały, przeszły się po wybiegu i zniknęły za kotarą, podczas gdy 3 osoby siedzące przy osobnym stole coś sobie zaczęły notować. Ledwo jednak ucichła muzyka, a na scenę wyszedł nie kto inny jak znany z telewizji Karol Strasburger.


- Jeszcze raz gorące brawa dla naszych stylistów! - zawołał do publiczności.
Ola zaklaskała i rozejrzała się jeszcze raz po okolicy. Czy długo będzie musiała czekać? W jaki sposób niby pracuje Rafael? Obstawiała, że jest modelem, ale w sumie z nim nigdy nie wiadomo.
- Nasi finaliści przygotowują się teraz do ostatniej konkurencji fryzur wieczorowych, tymczasem zaprosiliśmy dla państwa specjalnego gościa, zeszłorocznego Mistrza Polski w fryzjerstwie artystycznym ModernLook oraz vice-mistrza tegorocznej edycji Loreal Cool Hair Poland, który pokaże nam kilka trendów we fryzurach consual na tegoroczny sezon jesienno zimowy. Przed państwem Rafael Bienias. Prosimy o oklaski!
To ją lekko zbiło z tropu. Zaklaskała ze wszystkimi trochę niedowierzająco, że za chwilę ujrzy na scenie znajomego przystojniaka.
A jednak, to był on. Poruszał się z wdziękiem i obyciem. Zamachał do publiczności, przywitał się z Karolem, wymieniając jakieś żarciki na progu słyszalności.
- Ale ciasteczko... - usłyszała obok komentarz jakiejś dziuni.
- Co, rezygnujemy z przerwy? - zapytała jej koleżanka, na co obie zgodnie zachichotały.

- Dziękuję za zaproszenie - powiedział Rafael do mikrofonu - Ponieważ jednak nie jestem zawodowym spikerem, lecz fryzjerem, pozwólcie państwo, że omówię trendy na konkretnym przykładzie. Zapraszam na scenę moją dzisiejszą pomocnicę, Olę. - to powiedziawszy, wskazał prosto na Mokkę. Na jego twarzy wykwitł szelmowski uśmiech.
Ola rozchyliła usta. Wpatrywała się w Rafaela czując, że pierwszy raz w życiu ma ochotę dokonać mordu. Teraz miała już wprawę… powiedzmy. Podniosła się z krzesła na sztywnych nogach cały czas sobie powtarzając, że obiecała wykonać jego polecenia. To tylko fryzura… nie będzie się do niej dobierał. Powoli weszła na scenę, obrzucając Rafaela nienawistnym spojrzeniem. To wprawiło go w jeszcze lepszy nastrój.
Tymczasem Ola zarejestrowała niechętne spojrzenia szczególnie damskiej części publiczności, która taksowała teraz z uwagą jej wygląd.
- Zacznijmy od tego, że zachłyśnięcie się możliwościami, jakie dała nam nowoczesna kosmetyka oraz fryzjerstwo artystyczne przemijają - zaczął mówić Rafael, wskazując Oli krzesło, na którym miała usiąść - Fryzury przeczące sile grawitacji, kolory jak z komputera... osiągnęliśmy już wszystko, o czym śnili styliści 10 lat temu, dlatego czas przestać się chełpić. Czas docenić to, co sprawiło, że wieki temu w ogóle zainteresowaliśmy się stylizacją włosów. Piękno natury... - to rzekłszy delikatnym ruchem pogłaskał Mokkę po głowie. Było w tym geście coś uspokajającego. Rafael nie żartował teraz. I obecność Oli wcale nie była dlań żartem.
Mokka usadowiła się na krześle i była spięta tak długo jak nie poczuła dotyku na swojej głowie. Odetchnęła spoglądając na zebraną publiczność. Co złego mogło się stać? To tylko fryzura, a ona… jeśli zechce pomóc Lesławowi i tak ma szansę na przekręcenie się. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł jej po plecach ale postarała się utrzymać spokojną minę. To bez różnicy jaką fryzurę ma umarlak… a nie ma już Tomka, który ewentualnie mógłby ją skrytykować.
- Oczywiście, naturalny wygląd w obecnych czasach to też przetłuszczone na czubku i przesuszone na końcówkach włosy, matowe kolory, rozdwajające się końcówki, czasem łupież... - Rafael uśmiechnął się i poklepał Olę po ramieniu, jakby to jej dotyczyły wszystkie wymienione problemy - Pokażę państwu dziś państwu jak uzyskać efekt naturalnego wyglądu... jednocześnie dbając o włosy i sprawiając, że będą lśniące nawet w zimie... Zaczynamy!

Aiko 09-12-2018 22:10

Cały pokaz Rafaela trwał może pół godziny, lecz dla Mokki to była wieczność. Nie tylko z uwagi na pozycję, w której musiała wytrwać, ani fakt, że gapiło się na nią kilkaset par oczu, ale przede wszystkim dlatego, że jej wygląd został niemal zupełnie odmieniony. I choć Rafael nie dopuścił się tak naprawdę żadnego gwałtu na jej włosach, nie zmienił koloru, a z długości jedynie podciął końcówki i zmienił jej ułożenie grzywki - sama widziała, że wygląda niebo korzystniej. Może nawet... ładnie?

- Widzisz, przeżyłaś. - skomentował wydarzenie Rafael, gdy zeszli ze sceny i stali na zapleczu przy ekspresie do kawy.
- Bo jesteśmy na zapleczu i jeszcze nie miałam styczności z tymi wszystkimi, twoimi fankami. - Mokka nie byłaby sobą gdyby nie skorzystała z możliwości napicia się swego ukochanego czarnego trunku. Sączyła go powoli starając się oswoić z nowym ciężarem włosów i całą tą… dziwną sytuacją. Na wszelki wypadek unikała spoglądania w lustra by nie czuć się jeszcze głupiej. - One pewnie chętnie poprawią to niedociągnięcie.
- Naprawdę nie możesz po prostu cieszyć się z tego co cię spotkało zamiast ciągle umniejszać swoją wartość? - zapytał Rafael, krzywiąc usta - Zamiast myśleć o moich fankach, przyznaj, że jestem zajebisty.
Ola zaśmiała się i odstawiła pustą filiżankę. Wzięła głęboki wdech i spojrzała z uśmiechem na stojącego obok przystojniaka.
- Jesteś zajebisty, a to wszystko… było całkiem przyjemne. Dziwne… stresujące… ale nadal przyjemne. - Zerknęła na jedno ze znajdujących się na zapleczu luster i znów zdziwiła się widząc efekt pracy Rafaela. To była chyba pierwsza miła rzecz, która ją dzisiaj spotkała. Tak jak cały ten pokaz… to był jeden z tych rzadkich momentów gdy nie myślała o decyzjach, które przyjdzie jej podjąć, o Tomku, o Akademii, o babci. Obróciła się z powrotem do znajomego przystojniaka i uśmiechnęła jeszcze szerzej. - Dziękuję.
Choć pewność siebie Rafaela była wielkości największej góry świata, wydawało się, że to proste podziękowanie go ucieszyło.
- Mogę cię jeszcze zabrać kiedyś do roboty. Niedługo będę prowadził szkolenia z ombre, więc jakbyś chciała to wiesz, większy dekolt i masz to jak w banku. A teraz będziemy się już zbierać do naszej trupiarni. - głos chłopaka jakby stracił nieco entuzjazmu, choć mężczyzna wciąż się uśmiechał.
Mokka przytaknęła ruchem głowy. Nie była pewna czym jest ombre ale czuła, że fajnie będzie wyrwać się raz jeszcze z jej… smutnego świata. Jeśli będzie nadal żyła. Odezwała się dopiero gdy wyszli na zewnątrz.
- Myślałam, że ich lubisz. - Delikatnie spróbowała, nawiązać do zmiany nastroju przystojniaka.
Spojrzał na nią zdziwiony.
- Wiadomo, że lubię - zapewnił szybko, po czym wziął swoją kurtkę z krzesła - Dobra, chodź, jedziemy.
Ola ruszyła za nim. Czy wystraszył się, że mogłaby powiedzieć im coś innego? Nie. To było jedynie zaskoczenie. Opuszczała centrum wystawiennicze z lekkim żalem i obawą, bo znów wraz ze światłem dnia wracały jej problemy i decyzje, które przyjdzie jej podjąć. Ile czasu miała? Jak długo może je odwlekać? Starając się utrzymać uśmiech dała się poprowadzić do auta.

Gdy przyjechali do posiadłości, zapadł już zmrok.
Rafael przeciągnął się leniwie, wysiadając z auta.
- Mam nadzieję, że lodówka jest pełna, bo zjadłbym konia z kopytami. A przynajmniej jakąś kanapkę z mięchem. I pomidorem. I sosem majonezowym. I chilli. A ty?
- Chyba mam ochotę na coś ciepłego… - Ola wydobyła z auta swoje rzeczy. - Jak dasz mi chwilę i będą składniki, to mogę zrobić nam naleśniki na słono.
- Oooo z dużą ilością sera i... - mężczyzna urwał, patrząc w okno na drugim piętrze zamku. Gdy Mokka powiodła za jego wzrokiem, nie zobaczyła niczego poza lekkim poruszeniem zasłony.
- To się nie spiesz i zrób naleśniki, a ja też coś załatwię. - powiedział wesołym tonem Rafael, wchodząc do budynku - Chociaż jakby co to nie czekaj na mnie z jedzeniem. Tylko mi zostaw coś, łasuchu. Modelka musi dbać o linię. - mrugnął do niej.
- To zostawię ci tylko trochę. - Mokka starała się zażartować, ale ta sytuacja mocno ją zaniepokoiła. Była ciekawa kto przyzwał Rafaela, bo była niemal pewna, że właśnie to miało miejsce. - Do zobaczenia.

Ruszyła najpierw do swojego pokoju by zostawić rzeczy i przebrać się w ubranie robocze. Zje co nieco i zabierze się do pracy.
Tak też się stało. Naleśniki wyszły jej dobre jak nigdy. Nawet pierwszy się udał - rzadka sprawa. Nie było jednak nikogo, kto mógłby podziwiać dokonania Oli. Rafael nie przyszedł. Innych domowników też raczej nie było widać. Czasem słyszała czyjeś kroki gdzieś na piętrze, by mieć pewność, że jedna całkiem sama w zamczysku nie jest, ale to było wszystko. Również gdy udała się do wieży nikogo nie spotkała po drodze, ani w miejscu pracy, choć Lesław - lub ktoś inny - przygotował lampy tak, by oświetlały miejsce, gdzie planowała dziś malować. Ciekawe skąd to wiedział, swoją drogą.
Mokka przykryła naleśniki by nie wyschły i wychodząc z kuchni zostawiła karteczkę by Rafael sobie je podgrzał, bo wtedy ser się stopi.
W wieży poczuła się dziwnie. Po raz pierwszy przychodziła tu gdy nikogo tu nie było. Była sama… zupełnie sama. Wybrała farby i rozłożyła przywiezione z Opola pędzle. Nie miała już chłopaka. Spodobał się jej mężczyzna, do którego nie miała dostępu. Właśnie zarabiała na uczelnię, na którą możliwe, że się nie dostanie, jeśli spełni prośbę Lesława. Zgarnęła z ramion, starannie ułożone przez Rafaela włosy i czując zbierające się pod powiekami łzy założyła słuchawki. Nie wiedziała co ma robić, więc postanowiła zacząć od tego czego się podjęła. Była sama i pozwoliła łzom popłynąć. Chciała się wypłakać i teraz miała gdzieś czy ktoś ją zauważy i co z tym fantem zrobi. Nucąc cicho, raz na jakiś czas wycierając policzki, malowała.
Tak mijał czas i dopiero zmęczenie ręki uświadomiło jej, jak wiele musiało go upłynąć. Gdy spojrzała na zegarek było przed 4 rano. Ola zabrała się za sprzątanie pomieszczenia. Zakręciła farby, wyczyściła pędzle. Najwyraźniej tak to już będzie wyglądać. Westchnęła ciężko, a na wspomnienie poprzedniej nocy, dotyku Lesława, poczuła przy sercu bolesne ukłucie. Zebrała swoje rzeczy i wygasiła lampy. Jeszcze dwa dni takiej pracy i powinna skończyć. Tylko co dalej? Udała się do pokoju by się przespać.
Akurat stanęła pod drzwiami swojego pokoju, gdy na końcu korytarza zobaczyła jakiś cień. Po chwili dostrzegła znajomą sylwetkę Rafaela, który wyraźnie próbował otworzyć drzwi, lecz nie bardzo mu to wychodziło. Wyglądał jakby był kompletnie pijany i nie umiał utrzymać się na nogach. Mokka podeszła do niego szybkim krokiem, zostawiając swoje rzeczy pod drzwiami.
- Pomogę. - Spróbowała przytrzymać mężczyznę.
Mruknął coś tylko półprzytomnie, wskazując klamkę. Teraz, gdy miała możliwość lepiej mu się przyjrzeć, zauważyła, że jego koszulka jest rozdarta a na jej krawędziach widać zaschnięte kropki krwi. Oczy Rafaela były półprzymknięte, a jego twarz sina i jakaś taka zapadła, jakby był chory. Mokka nacisnęła na klamkę i przytrzymując mężczyznę, poszukała dłonią włącznika światła.
- Co się stało? - Wprowadziła go do pokoju.
Chłopak podczłapał do łóżka, po czym rzucił się na nie i zaległ bez ruchu jak człowiek zupełnie wyczerpany.
- Zapomniałem o czymś... i musiałem... to odkręcić... - mówił w poduszkę - Dzięki... nic mi nie będzie... tylko się prześpię…
- Może napij się wody? - Mokka rozejrzała się po pokoju, szukając jakiejś butelki zawierającej coś innego niż alkohol.
- Aha... w plecaku - nie podnosząc się, ruchem dłoni wskazał plecak na oparciu krzesła. Dopiero teraz do Oli dotarło, że znajduje się w pokoju Rafaela - było tu sporo zdjęć z jakichś podróży, były dyplomy na ścianie, kilka manekinowych głów i peruk. Była też gitara i sporo książek - przedmioty osobiste mężczyzny.
Mokka poczuła się nieswojo. Podeszła do plecaka i zajrzała do niego starając się zlokalizować wodę. Nie chciała grzebać w osobistych rzeczach Rafaela. W ogóle nie powinno jej tu być. Wydobyła wodę i podała ją mężczyźnie.
- Na pewno nic nie potrzebujesz? - Przyjrzała mu się jeszcze raz mocno zmartwiona. Z jakiegoś powodu czuła, że to mogło być przez nią.
Rafael wypił prawie całą butelkę, po czym spojrzał na Mokkę nieco przytomniej.
- Rozwaliłaś moją fryzurę... jeeeeeść…
- Głupek. - Ola pstryknęła mu w czoło. - Jestem tu by pracować, a nie leżeć i pachnieć. - Poczuła ulgę widząc, że Rafael wracam do formy. - Skoczę po te naleśniki. Pewnie ich nie zjadłeś.
- Mmmm... zostań moja żoną... - wymruczał sennie w poduszkę, gdy wychodziła, kiedy zaś wróciła z naleśnikami smacznie pochrapywał, leżąc na boku.
Mokka ustawiła talerz na stoliku obok jego łóżka. Pewnie gdy wstanie będzie umierał z głodu. Ostrożnie przyłożyła dłoń do jego czoła sprawdzając czy nie ma gorączki. Ciało Rafaela było chłodne, wciąż lekko sine.
Była tym mocno zaniepokojona więc chwilę posiedział uważnie obserwując mężczyznę. Czasem zerkała w kierunku ściany ze zdjęciami.
Były zrobione w różnych miejscach świata, na żadnym jednak nie było człowieka - ani Rafaela, ani nikogo innego. Podeszła do ściany ze zdjęciami i przyjrzała się im starając się rozpoznać kolejne miejsca. Cały czas zerkała na Rafaela. Odczeka kwadrans. Jeśli będzie oddychał spokojnie, pójdzie do siebie.
Paryż... Londyn... Egipt... Ateny... jakieś miasto w Japonii... Rafael musiał lubić podróże. Nagle chłopak jęknął i skulił się do pozycji embrionalnej.
- Zzzzimno... Zzzzzimno... - szeptał, trzęsąc się na ciele.
Ola podbiegła do niego i objęła go rozglądając się za jakimś kocem. W nogach łóżka leżała kołdra. Co oni mu zrobili?
- Już dobrze.. Rafael.. - Ostrożnie pogładziła włosy mężczyzny. - Obudź się.. zjesz.. będzie lepiej. Lecz on trwał w jakimś amoku. Przylgnął tylko do ciała dziewczyny i wtulił się w nią z jakąś desperacją. Powoli zaczął się uspokajać.
- Ciepła... taka ciepła... oni tacy nie są... - i znów zasnął.
Mokka spróbowała się odsunąć i naciągnąć na niego kołdrę. Pamiętała chłodny dotyk Lesława, ale dla niej… Ją nadal potrafił ten dotyk rozpalić. O czym takim zapomniał Rafael? W jaki sposób go ukarali? Była niemal pewna, że nietypowa bladość wzięła się z wypicia jego krwi. Ola wpatrywała się przez chwilę w śpiącego Rafaela. Już było chyba dobrze, ale czy powinna go zostawiać? Podeszła do drzwi ale nie była w stanie nacisnąć na klamkę. Widok mężczyzny, trzęsącego się, słaniającego się na nogach nieco ją niepokoił. W końcu uznała, że i tak nie da rady zasnąć u siebie. W ubraniu położyła się na drugiej połowie łóżka tuż za plecami Rafaela. Nie przykrywała się. Czułaby się źle będąc z nim pod jedną kołdrą…. W ogóle nie spodziewała się, że uśnie. Jednak dzień był na tyle pełen emocji, że wsłuchując się w równy oddech mężczyzny, szybko zapadła w sen.

Mira 12-12-2018 09:12


Obudziła się dziwnie spokojna i rozluźniona. Leniwym ruchem zgarnęła z siebie kołdrę i... zaraz, przecież nie zasypiała przykryta... Jak przez mgłę przypomniała sobie, że Rafael przylgnął do niej w nocy i okrył ich oboje. Więc jednak spali razem... ale tylko spali... prawda?
Gdy zerknęła pod przykrycie, okazało się, że wciąż ma te same ubrania co wczoraj.
- W roboczych ciuchach do wyra... Fe! - usłyszała niedaleko znajomy głos.
Rafael siedział w fotelu i szczerzył się do niej bezczelnie - trochę bledszy może, jakby nieco schudł, ale ogólnie radosny i zdrowy.
- Postanowiłem ci się odwdzięczyć. Te naleśniki były całkiem niezłe, nawet na zimno. - mówiąc to chwycił leżącą obok tacę i podszedł z nią do łóżka. Mokka od razu wyczuła znajomy zapach arabiki oraz... maślanych bułeczek.
- Najwyżej zmienisz sobie pościel. - Mokka podniosła się na łóżku i odgarnęła włosy z twarzy. Czuła się nieco dziwnie. Nie spodziewała się, że zaśnie, a do tego sen okazał się być całkiem przyjemny. Zajrzała z zaciekawieniem na tacę. - Cieszę się, że zjadłeś.
- Byłem tak głodny, że wszystko by mi smakowało.
Rafael postawił z boku tacę, na której stały dwie kawy - jedna już lekko nadpita oraz talerz z niedużymi bułeczkami z dżemem i słodkim serkiem - do wyboru.
- Wobec tego, następnym razem daruję sobie doprawianie. - Mokka sięgnęła po jedną z bułeczek i kawę. Uśmiechnęła się upijając spory łyk. Chwilę cieszyła się znajomym smakiem nim ponownie podniosła wzrok na Rafaela. - Dobrze się czujesz? Nieco mnie wczoraj zestresowałeś.
- Taka opiekuńcza mamuśka... - zachichotał, wyraźnie starając się zbagatelizować sytuację - Nic mi nie jest. Po prostu byłem zmęczony i głodny.
- Spragniony i zmarznięty. Do tego nieco ważysz, wiesz? Nie tak łatwo było cię doprowadzić do tego łóżka. - Mokka znów skupiła się na swojej kawie, a gdy już opróżniła pół filiżanki zabrała się za jedzenie. Westchnęła ciężko lekko zrezygnowana. Była pewna, że nie wydusi z Rafaela żadnych informacji. - Nieważne. Po prostu dbaj nieco o siebie.
- Tak mamo, będę grzeczny. - powiedział takim tonem, że za grosz mu nie wierzyła - Jakie plany na dziś?
- Malowanie, malowanie i jeszcze raz malowanie. - Mokka ze smakiem pochłonęła bułeczkę. - Trochę nie mam do roboty nic innego. Pewnie skorzystam z dobrej pogody by skończyć pejzaż i przeniosę się do wieży. Nie masz może jakiegoś radia na płyty?
- Coś się znajdzie. Więc rozumiem, że już nie chcesz korzystać z mojego ciała? - Rafael poruszał znacząco brwiami.
Ola zaśmiała się cicho.
- Myślałam raczej, że masz inne zajęcia. Taki sławny fryzjer…. - Mrugnęła do mężczyzny. - Ostatnio trochę się nam zeszło.
- Zeszło?
- Minęło sporo czasu. Spędziliśmy w pracowni kilka godzin. - Ola odstawiła na tacę pustą filiżankę.
- No tak, pewnie masz mnie już dość. Cóż, pozostaje mi zatem życzyć panience miłego malowania - powiedział Rafael, kończąc swoją bułę i bezczelnie wykładając się po drugiej stronie łóżka tak, że dzieliła ich tylko taca.
Mokka przyglądała się mu uważnie na spokojnie kończąc umoczoną w dżemie bułeczkę.
- Doskonale wiesz, że to nieprawda. - Ola podniosła się z łóżka i zgarnęła tacę z zamiarem odniesienia jej do kuchni. - Jeśli będziesz miał chwilę i chęć by pozować, to daj mi znać. - Podeszła do drzwi pokoju i jeszcze raz obejrzała się na bladego mężczyznę. - Udanego dnia.
- Porzucasz mnie samego, bezbronnego w łóżku? - zrobił smutną minkę.
- Chyba narzekałeś na to, że siedziałam w nim, w ubraniu. - Mokka uśmiechnęła się. Nagle ten dziwny humor Rafaela jakoś przestał jej przeszkadzać… a może przeszkadzał nieco mniej. Na pewno czuła się teraz dużo bardziej komfortowo będąc z nim w jednym pomieszczeniu.
- Nom... wyciągnij wnioski, blondie. Nie chcę żebyś odchodziła, przeszkadza mi twoje ubranie... wbrew pozorom to się da połączyć. - Rafael zaśmiał się, lecz po chwili spoważniał, dotykając głowy.
- Dobra mała, zmykaj, ja się muszę przespać jeszcze.
Mokka pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Wyśpij się. - Ola opuściła pokój trzymając w dłoni tacę. Jednak najpierw skierowała się do swojej sypialni by wziąć kąpiel i zgarnąć rzeczy, które pozostawiła pod drzwiami.

Musiała przyznać, że tu poza miastem, gdzie w trakcie dnia panowały cisza i spokój - odpoczywała jak jeszcze nigdy. Miała czas, by się ogarnąć, by pozmywać kuchni, po drodze mijając Laurę, która skinęła jej głową na powitanie i najważniejsze - miała czas malować. Oddała się temu zajęciu całkowicie, toteż zdziwiło ją, gdy pojawił się obok Karol, że w sumie słońce chyli się już ku zachodowi.
- Jadę na chwilę do miasta. Przywieźć ci coś? Mam zlecenie od Rafaela na kebaba, więc jakbyś chciała coś podobnego... albo i innego, to mów śmiało.
- Jeśli mijałbyś po drodze jakąś pizzerię to chętnie bym przekąsiła. - Mokka wstała od sztalugi i przeciągnęła się. - Pewnie będę cały czas w wieży.
- W porządku. Jedna pizza z dostawą do wieży. - przyjął zamówienie Karol.
- Dziękuję. - Ola uśmiechnęła się do mężczyzny i zebrała swoje rzeczy. Odniosła je do pracowni i postanowiła zajrzeć po drodze do Rafaela, spytać czy może udało mu się znaleźć jakieś radio. Tak naprawdę chciała sprawdzić jak przystojniak się czuje, ale za nic by mu się do tego nie przyznała.

Jeszcze w swoim pokoju przejrzała się w lustrze. Dzięki zabiegom Rafaela nadal wyglądała nie najgorzej, choć było to nic w porównaniu z efektem tuż po strzyżeniu. Westchnęła ciężko i związała włosy w luźny kok. Nie było co się łudzić. Miała tu wykonać pewną fuchę. Rafael pewnie też był miły, bo musiał. Podeszła do jego pokoju i zapukała delikatnie do drzwi.
- Mmmmhmmm? - usłyszała znajomy, wyraźnie rozmemłany głos.
Zawahała się. Nagle nie czuła się komfortowo z wchodzeniem do pokoju Rafaela. Magia ostatniej nocy minęła, jeśli w ogóle można było to tak nazwać.
- Chciałam spytać czy może znalazłeś radio. - Odezwała się na tyle głośno by mężczyzna usłyszał ją przez zamknięte drzwi.
- Mmmm pod kołdrą go nie ma - zamruczał - Ale zaraz wstanę i poszukam, tylko...
I tu nastąpił huk i brzdęk spadających przedmiotów.
Ola niepewnie zajrzała do pokoju przystojniaka jedynie wychylając się przez drzwi.
- Wszystko w porządku? - Spytała nadal nieco obawiając się o jego stan.
Zobaczyła przewrócony stolik przy łóżku z kilkoma przedmiotami, które na nim leżały, rozrzucone po pokoju, oprócz tego na leżącej na ziemi kołdrze pełzał właśnie Rafael a raczej jego odziane jedynie w bokserki pośladki, które wypinał do góry, próbując się podnieść z ziemi.
- Choleraaa…
Ola podbiegła do niego i przykucnęła by pomóc mu się podnieść.
- Oszalałeś?! Powinieneś leżeć w łóżku głupku.
Powstrzymał ją ruchem dłoni, najwyraźniej starając się zachować resztki godności.
- Chciałem, ale... pięknej kobiecie się nie odmawia... czy coś tam... Zresztą niedługo słońce zajdzie, koniec... lenistwa.
Mokka zatrzymała się ale nadal uważnie obserwowała mężczyznę.
- W takim stanie nie powinieneś nic robić. - Ola westchnęła. - Poradzę sobie bez tego radia, może jakoś ci pomóc?
Rafael, który z trudem dał radę podnieść się i usiąść na łóżku, spojrzał teraz na dziewczynę z uśmiechem, który rozpraszał cienie pod jego oczami.
- Lodzik?
- Coś czuję, że teraz takie emocje mogłyby cię zabić. - Mokka pokręciła głową. - Skup się. Potrzebujesz czegoś do picia? Do jedzenia?
Westchnął.
- Przyniesiesz mi czekoladę? Dużą ilość.
- Przyniosę. Ale połóż się jeszcze na chwilę. - Ola podeszła się do drzwi, ale tuż pod nimi zatrzymała się i obejrzała na Rafaela. Zadała pytanie, którego dwuznaczności, na szczęście nie mógł zauważyć. - Masz ochotę na mokkę?
- Chętnie, dzięki. - westchnął, przykrywając się kołdrą - Ale ze mnie luzer.
Mokka wydobyła z szafki dwie tabliczki czekolady i po stopieniu kilku kawałków jednej z nich, wlała je do przygotowanej kawy. Udało się jej znaleźć w lodówce jeszcze jakiś kawałek ciasta. Dla wygody ułożyła wszystko na tacy i z wprawą osoby, od jakiegoś czasu pracującej na sali, ruszyła z zamówieniem do pokoju Rafaela. Tym razem weszła już bez pukania.
- Mam słodkości.
O dziwo, znalazła go nie w łóżku a przed lustrem - półnagiego, oglądającego swoje ciało.

Aiko 13-12-2018 23:04

Ola odetchnęła. Cieszyła się, że Rafaelowi udało się podnieść. Podeszła do niego i postawiła niedaleko tacę.
- To nie będę ci przeszkadzać. - Starała się nie patrzeć na jego ciało. Wystarczyło, że Lesław raz zachowywał się dziwnie przez to, że spędziła czas z Rafaelem. Nawet mimo, iż było to całkiem niewinne spędzanie czasu.
Przystojniak spojrzał na nią z szelmowskim uśmiechem, jakby wiedział jakie wrażenie robi. I pewnie tak było.
- Dzięki skarbie. Ogarnę się i obiecuję, że dziś wieczorem radio znajdzie się w twojej mniszej wieży.
- Jeśli będziesz mógł się przespać zamiast szukać mi tego radia i je nosić, to to zrób. - Mokka podeszła do drzwi. Chcąc jak najszybciej zakończyć spotkanie ze zbyt przystojnym współlokatorem. - Dobrej nocy.
Zgarnęła z pokoju słuchawki i udała się na wieżę, wierząc że Rafael jednak skorzysta z jej rady i prześpi się gdy będzie miał ku temu sposobność.
Niedługo potem Karol przyniósł pizzę. Mokka oderwała się od pracy. Zdjęła słuchawki i podeszła do chłopaka by przejąć do niego pudełko.
- Dzięki wielkie. - Nie zważając na ubrudzone farbą dłonie wydobyła kawałek. - Masz ochotę? - Zaproponowała chłopakowi wgryzając się w pizzę.
- Nie, dzięki. Mam swoją szamę. Miłego - powiedział i skierował się do wyjścia. Nim jednak zamknął za sobą drzwi, spojrzał w zastanowieniu na Olę - Słuchaj... miałbym prośbę... jeśli mogę. Wiesz, chodzi o Lesława. Nie wiem co się między wami wydarzyło, ale siedzi w swoim gabinecie cholernie przybity. Może... może mogłabyś z nim pogadać?
Ola zrobiła zdziwioną minę. Dojadła kawałek pizzy i odłożyła resztę na kartonie z materiałami. Wytarła dłonie w szmatkę.
- Pokażesz mi gdzie jest ten gabinet? Tam gdzie byłam pierwszej nocy? - Podeszła do Karola poprawiając kok. - Chętnie z nim porozmawiam.
- Nom. Ale to zjedz coś. Nie chcę mieć cię na sumieniu - uśmiechnął się chłopak.
- Nic mi nie będzie. Cały dzień tylko się obijam. - Ola mrugnęła do niego. - Przyznaję się też do podjadania.
Karol skinął głową z uśmiechem.
Poprowadził ją w głąb zamku do pomieszczenia, gdzie po raz pierwszy rozmawiała z Lesławem w cztery oczy. Choć minął od tego czasu niecały tydzień, wydawało się, że to prawie wieczność, kiedy byli sobie tacy obcy.
- No to powodzenia - rzekł Karol, wskazując zamknięte drzwi.
Mokka skinęła mu głową i podeszła do drzwi. Czuła jak jej palce delikatnie drżą, a ciało zaczyna się rozgrzewać. Po tym jak widzieli się ostatnio… Nieco zarumieniona wpatrywała się w drewno znajdujące się tuż przed jej nosem, jakby była w stanie spojrzeć przez nie na znajdującego się w środku mężczyznę. Wzięła głęboki wdech i zapukała.
- Wejdź, Olu - odpowiedział jej od razu znajomy głos. Karol uśmiechnął się tylko szeroko i pokazał na ucho - no tak, wampiry miały świetny słuch. Lesław pewnie słyszał ich, gdy zbliżali się do jego gabinetu.
Mokka uchyliła drzwi i wsunęła się do pomieszczenia.
- Cześć. - Rozejrzała się szukając wampira i zamykając za sobą drzwi.
Swoim zwyczajem siedział na parapecie otwartego okna. Na widok Oli uśmiechnął się lekko, starając się chyba zamaskować zły humor.
- Cześć. Co cię sprowadza?
Ola podeszła do niego i przysiadła obok na parapecie.
- Nie odwiedzasz mnie już w wieży. - Mokka także się uśmiechnęła, choć była zmartwiona. Czemu Lesław miałby mieć zły nastrój po ich ostatniej rozmowie?
- Wybacz, ja... chciałem dać ci przestrzeń. Do myslenia i... sama wiesz, nie prowokować cię.
Wampir chyba faktycznie się zmieszał, bo odwrócił wzrok, z nagłą uwagą przyglądając się księżycowi.
- Bardzo dobrze mi się myślało gdy byłeś obok. Zawsze mogłam cię wypytać gdy miałam jakieś wątpliwości. - Ola nie mogła oderwać od niego wzroku. To było niesamowite jak jego błękitne oczy chwytały światło księżyca, aż kusiło by to namalować. - Ja… chyba bym chciała byś mnie prowokował.
- Olu... - spojrzał na nią, a a jego twarzy malowała się udręka - Ja... wiesz, że tego pragnę. Nie, ja wiem, że tego pragnę jak... jak dawno niczego, ale... - nie dokończył. Po chwili wahania delikatnie ujął jej dłoń.
- Czasem nawet wampir może okazać się tchórzem. Ja... unikałem cię, bo dostałem wczoraj list. List, że oni... przybędą niedługo, by nas osądzić.
Widok bicepsów, rysujących się pod krawędzią krótkiego rękawka koszulki był doprawdy imponujący, biorąc pod uwagę fakt, że mężczyzna tylko delikatnie gładził jej rękę. Jak bardzo napięłyby się jego mięśnie, gdyby faktycznie jakaś czynność wymagała odeń wysiłku…
- I jak twoje unikanie mnie ma pomóc? - Ola znów poczuła ten przyjemny dreszcz. Chwile cieszyła się tym dotykiem na wypadek gdyby ten miał zaraz zniknąć. - Rozstałam się… z Tomkiem. - Powiedziała cicho. - Ja… czułam się dziwnie… po tym.. jak dotykałam się… myśląc o tobie. - Ostatnie słowa były ledwo słyszalne i wypowiadane drżącym głosem. Mokka nie była pewna po co to mówi. To wszystko sprawiało jej ból. To narastające pożądanie… głód którego nie mogła zaspokoić. - Jeśli nawet przybędą… jeśli się zgodzę… dowiedzą się, że ciebie pragnę, prawda?
Wampir wpatrywał się w nią, gdy mówiła tymi swoimi jasnoniebieskimi oczami. Wydawało się, że jego oczy łowiły każdą zmianę kształtu jej warg, każde słowo, tak intensywnie wpatrywał się w usta dziewczyny.
- Nie wiem, być może... - odpowiedział wymijająco.
- Wtedy to i tak bez znaczenia… będą myśleli, że mnie uwiodłeś, tak? - Ola przysunęła się, tak, że ich nosy prawie się spotkały. Chciała by skupił wzrok na jej oczach. Pragnęła się dowiedzieć co dokładnie motywuje wampirem i na ile rzeczywiście może się przydać.
Lesław uśmiechnął się. Tylko kącikami ust i tylko na chwilę, ale jednak przez ten moment jego twarz jakby rozjaśniała.
- Oni nie takiego uwodzenia będa się dopatrywać. Im bedzie chodzilo o... użycie wampirzych talentów na tobie, a tego nigdy nie robiłem, by zyskać twoje... no wiesz, zainteresowanie. Natomiast faktem jest, że gdybym... gdybyśmy... - wyraźnie mówienie o intymności nie szło mu zbyt dobrze - Wiesz, mogliby to poczytać jako moja chęć wpłynięcia na ciebie. W tym momencie nic między nami nie zaistniało. I tak... powinno pozostać do czasu wyroku.
Ola odsunęła się i zaśmiała cicho.
- Wybacz… To tylko… z jednej strony zabawne i smutne. - Mokka delikatnie zabrała swoją dłoń i podkuliła uda po czym objęła je ramionami. - Gdy w końcu czuję się gotowa by z kimś się przespać wychodzi na to, że nie powinnam. - Uśmiechnęła się do Lesława opierając policzek na kolanie. - Nie unikaj mnie. Brakuje mi naszych rozmów.
Spojrzał na nią, a po chwili delikatnie pogładził jej policzek.
- To też zabawne, skoro jestem chyba najmniej gadatliwym mieszkańcem tego zamku - powiedział, po czym dodał poważniej - Jesteś naprawdę dzielna i... przykro mi z powodu Tomka.
Ola przymknęła oczy i oparła policzek o dłoń wampira. Było jej dobrze… chciała by mogło już tak być zawsze. Czuła jednak, że gdy przybędzie komisja, gdy się zgodzi… może ją zabiją i dla Lesława jak i całej reszty skończą się dwa problemy. Istnieje cień szansy, że umrze jako dziewica… babcia byłaby pewnie dumna gdyby nie przyczyna, która być może ją do tego doprowadzi.
- Cóż… jestem tylko cnotką-niewydymką. - Otworzyła oczy i spojrzała na wampira. Było jej smutno i nie potrafiła tego ukryć. - Nie przejmuj się tym.
Lesław cofnął dłoń i zacisnął w pięść. Jego brwi ściągnęły się nad twardym spojrzeniem.
- Nie mów tak o sobie. Nie wiem od kogo to usłyszałaś, ale ty powinnaś wiedzieć, że to nieprawda i... nie ma sensu tego powtarzać. Ani nawet trzymać w głowie. Tylko ty wiesz kim jesteś, Aleksandro.
- Usłyszałam to od Tomka. - Ola uśmiechnęła się smutno do wampira po czym wyjrzała przez okno. - Ale masz rację… Kiedyś pewnie wypchnę to z głowy.
- Dlaczego nie teraz? Nie szkoda ci na to czasu? - zapytał spokojniej, a potem roześmiał się głośno - No dobra, co jak co ale ja specjalistą od opanowania nie jestem. Po prostu przykro mi patrzeć jak się zadręczasz taką bzdurą.
- Trochę… wiesz.. cały czas zastanawiam się, czy gdybym mu się oddała to wszystko wyglądałoby inaczej. Nie wyjechałby bez informacji, nadal bylibyśmy razem… - Zerknęła na Lesława. - A teraz to już trochę za późno.
Mężczyzna wstał. Minę miał ponurą.
- I co ci mam na to powiedzieć? Że tak, albo że nie. Nie wiem. Nie znam go. Wiem za to jedno, że postępując w ten sposób z powodu... kalkulacji niczym byś się nie różniła od no... dziwki. Nie wiem jak ładniej nazwać ten fach.
- Chyba kiedyś było takie słowo ulicznica… albo kobieta lekkich obyczajów. - Mokka zeszła z parapetu. - Nie irytuj się, to po prostu świeża sprawa i jeszcze staram się z tym dojść do ładu. - Podeszła do wampira i uśmiechnęła się już zupełnie szczerze. Czuła się lepiej po tej rozmowie, trochę jakby zrzuciła z siebie duży ciężar. Teraz powinna wrócić do pracy i skupić się na dosyć ważnej decyzji. - Dziękuję, że chciałeś mnie wysłuchać.
Zupełnie niespodziewanie Lesław chwycił ją delikatnie i przyciągnął do siebie. Poczuła jak otacza ją silnymi ramionami, tuląc do siebie.
Mokka niepewnie objęła jego muskularne ciało wtulając głowę w pierś wampira. To było tak dziwne. Lesław miał chłodne ciało, a jednak nie było jej zimno. Czuła się dobrze w jego objęciach. Jej palce zacisnęły się na koszulce wampira ściskając ją kurczowo. Przypomniała sobie jak Rafael przytulał ją w nocy. Było mu tak zimno… zimno przez nich, a jednak ona nie czuła czegoś takiego gdy była z Lesławem. Chciała wierzyć, że to dlatego, że naprawdę ją lubi, a nie dlatego że chce by im pomogła.
- Pięknie pachniesz... - szepnął jej do ucha i musnął jej szyję ustami, po czym wycofał się niechętnie.
Mokka nie puściła jego koszuli robiąc krok za nim i dalej wtulając się w męskie ciało.
- Jestem zachłanna… chce jeszcze trochę. - Gdy się odezwała, przypominała nieco rozpieszczone dziecko.
Lesław zastygł na moment. Wyczuła jak jego ciało sztywnieje. Po chwili jednak pogładził delikatnie włosy dziewczyny, obejmując ją drugą dłonią w opiekuńczym geście.
Jeszcze przez chwilę dziewczyna mocno obejmowała Lesława ciesząc się jego bliskością. W końcu trzeba było jednak zebrać się do pracy. Mokka uniosła głowę i uśmiechnęła się do wampira.
- Obiecujesz, że już nie będziesz mnie unikał? - Odezwała się radosnym głosem. Może była zbyt zachłanna? Dla Lesława to też musiało być trudne szczególnie jeśli… wyczuwał jej ciepło. Ten jej przyjemny gorąc w podbrzuszu. Poluzowała chwyt uwalniając mężczyznę. - Choć może… jak będziesz blisko mogę zażyczyć sobie byś się ze mną kochał w zamian za pomoc. - Zażartowała robiąc krok w tył.
Lesław spojrzał na nią spode łba i już wiedziała, że udało jej się zawstydzić potężnego, mającego nie wiadomo ile lat wampira.
- Ja... emmm... nie będę cię unikał. Miłej pracy, Olu.
- Miłej nocy. - Mokka podeszła do drzwi i na chwilę przy nich zamarła. Obejrzała się na wampira. - Kiedy przyjeżdża ta komisja?
- Z nimi nigdy nie wiadomo, mogą być jutro, mogą być za dwa tygodnie, ale pewne jest, że zjawią się w tej kwarcie księżyca. - powiedział Lesław, nagle posmutniawszy. Znów usiadł na parapecie.
Ola oparła się o drzwi i przez chwilę przyglądała się wampirowi.
- Wiesz, że wam pomogę, prawda? Nie z uwagi na twoich ludzi, bo ich nie znam… nie wiem nawet co dokładnie przeskrobaliście… ale nie chcę widzieć cię smutnego. - Odepchnęła się od drzwi i otworzyła. - Jakby co będę w wieży.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:53.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172