Marynarka poszła szybko, zresztą Amanda już ściągała ją wcześniej, ale reszta była nieco wolniejsza. Brytyjka pomagała mu. Tomasso miał rację, mogli pogadać później. Najlepiej po tym jak zareagują wszystkie widoki. Pewnym ruchem rozpięła pasek i zsunęła spodnie Włocha, razem z jego bielizną, uwalniając przy tym prężącą się męskość.
- Och… - Uśmiechnęła się i przyklęknęła przed nim, pomału pomagając mu wydostać się z butów, skarpet, a także spodni i majtek. Ujęła delikatnie twardą męskość w usta. Przez chwilkę zaniemówił. Nie spodziewał się. Tymczasem dziewczyna sama przystąpiła do działania dając mu gwałtowny wstrząs nieokiełznanej przyjemności.
- Amandaaaa … - wyrwało mu się. - Oooo taaak - poruszył biodrami do przodu, jakby chcąc wziąć ją mocno w usta, jakby one były jej kwiatem kobiecości. - Ach - ułożył jej dłonie na głowie. - Bierz go, bieeerz, jak najjgłęęębiej - jęknął - spoglądając na dół, jak wielki, męski banan, pokryty wilgocią niknie w jej rozchylonych ustach.
Brytyjka rozchyliła usta szerzej biorąc go niemal do gardła. Może to był alkohol, moze widoki tego wieczora, ale nagle zahamowania zniknęły. Ssała go mocno chcąc spić wszystko czym kochanek mógł ją obdarować. On zaś czuł jej ostra pracę. Język pieszczący dolną część członka, najdelikatniejszą część pod żołędzią, usta wciągające mocno. Zaczął poruszać się mocniej trzymając dodatkowo jej głowę, jakby chciał wzmocnić ruchy. Docierał głębiej, naprawdę głębiej czując, jak ociera się o jej gardło.
- Aman … a zaraz dojdę - jęknął czując jak z chwili na chwilę coraz mocniej uderza go fala przyjemności, coraz bardziej drży w niej, zaś pod podnóżem penisa zaczyna się zbierać coraz mocniej buzujący gejzer nasienia. - Zaraaa … - wtedy wybuchnął kompletnie nieświadomie przytrzymując jej głowę w najgłębszym mozliwym miejscu. Amanda zakrztusiła się nieco, przez co nieco wypłynęło jej z ust i spłynęło po podbródku. Na szczęście po chwili dała już radę przełknąć resztę by w końcu wypuścić nieco miększy członek i wziąć głęboki oddech. Uśmiechnęła się do Tomasso patrząc na niego z dołu. Włoch jednak przez chwilę nie mógł się jeszcze uspokoić. Dziewczyna przyprawiło go nieomal o szaleństwo, jednak nawet teraz, po spełnieniu aktu, wyglądała obłędnie tak klęcząc trochę przed nim, mając brodę skropioną jego nasieniem i śliną.
- Jesteś … aaaa … - ciężko oddychał powoli wracając do siebie. - Jesteś szalenie … szalenie … szalenie … wiesz jaka … - oddech powoli wracał mu do normalności.
Podniósł ją przytulając. Chwilę tak stali czując wzajemny dotyk swoich ciał, bicie serc, wzajemne ciepło …
- Ja chciałbym, chciałbym na stole teraz, zająć się tobą tak, jak ty mną przed chwilą - wyszeptał chcąc poprowadzić ją do kuchni obok. Amanda poddała mu się i nim się zorientowała została usadzona na stole. Mocno rozchyliła nogi pokazując kochankowi swój mokry kwiat.
- Jestem do twojej dyspozycji kochanie. - Uśmiechnęła się ciepło do Tomasso, czując jak jej własne ciało woła o spełnienie.
- Kocham cię - wyszeptał wpatrując się w to słodkie miejsce, istną różę pięknej barwy otoczonej delikatnymi płateczkami pokrytymi rosą.
- Jesteś śliczna - wyszeptał klękając przed nią, tak jak przedtem ona. Róża kobiecości wabiła go, nęciła swoim wyglądem i zapachem. Jego usta musnęły ją. Tak! Smakiem także, który doskonale czuł na końcóweczce swojego języka. Amanda zadrżała mocno pod jego dotykiem i jej nogi rozchyliły się szerzej. Wpatrywała się w kochanka jak zahipnotyzowana, ciekawa tego co on uczyni z jej ciałem.
- Mrrr - wyszeptał - jesteś szalenie smaczna. Pragnę się ciebie napić - jego usta pocałowały mocniej, zaś języczek zebrał kolejne kropelki z płatków kwiatu. Potem zaś przesunął się wzdłóż całej szparki delikatnie rozdzielając płatki oraz odkrywając dno kobiecego wąwoziku.
- Jesteś smakowita, tak, tak - ponownie patrzył z najbliższej odległości na cudowną miękkość jej cipki, po czym zbierał kropelki języczkiem … wreszcie nie mogąc wytrzymać, gwałtownie przyssał się wciągając w usta miejsce, gdzie jej płateczki łączyły się ze sobą. Wziął je mocno pomiędzy wargi gwałtownie pieszcząc wewnątrz ust końcówką języka.
Z ust Amandy wyrwał się jęk, a po nim kolejny. Poruszała nieco biodrami na stole starając się pogłębić ofiarowywane przez Tomasso doznania.
- Tak.. tak.. Kochanie.. - Jęki przerodziły się pomruk zadowolenia, a brytyjka opadła na stół i zaczęła pieścić swoje własne piersi. Tomasso jednak tego nie widział, albo czej tylko kątem oka, bowiem twarz miał ukrytą pomiędzy jej udami. Puścił na chwilkę to wrażliwe miejsce, ale tylko dlatego, by językiem penetrować jej wąwozik. Od góry do dołu, gdzie zaczynała się tajemnicza jamka kobiecości. Tam zresztą także się raz po raz zagłebiał końcówką języka, ile tylko mógł.. Potem znowu szedł na górkę.
Uda kochanki wylądowały na jego ramionach gdy pomału traciła kontrolę nad swoim ciałem. Jeszcze chwila… jeszcze trochę i doszła z głośnym okrzykiem mocno zaciskając dłoni na własnych piersiach.
Tomasso miał usta całe pokryte jej kropelkami. To było cudowne. Kobiecy kwiat wytwarzał tak słodki nektar, on zaś chciał z niego pić.
Patrzył na drgające rozkoszą ciało dziewczyny, kolejne kropelki wydobywające się z jej jaskini i po prostu nie mógł już wytrzymać. Uniósł się podnosząc jej nogi. Chwycił je zresztą dłońmi unosząc oraz rozciągając. Kobiecy kwiat pokazał mu całą swoją okazałość. Rozwarty, gotowy, przepełniony różem oraz wilgocią, pragnący przyjąć jego drapieżcę do swego wnętrza.
- Ach! - krzyknął wręcz wchodząc w nią oraz czując prześlizgiwanie się wzdłuż karbków wewnętrznych jej pochwy. Wreszcie dobijając do końca, do jej ostatniej ścianki … Amanda, która nie zdążyła nawet odpocząć po niedawnym szczycie, także krzyknęła i kuchnię wypełniły ich wspólne, przepełnione rozkoszą głosy.
- Bierz mnie kochanie… - Zaczęła wić się na stole mocno pieszcząc własne piersi.
- Chcę cię - jęknął pomiędzy mocnymi ruchami biodrami, które raz po raz wbijały w nią solidną długość męskiego ciała. Potem wysuwały na niemal cały rozmiar tak, że prawie była widoczna napęczniała, purpurowa końcówka, ażeby uderzyć jeszcze mocniej. Wszystko szybciej niż uderzenie skrzydeł ptaka. Jeszcze, jeszcze, jeszcze szybciej. Biodra same pracowały, mężczyzna zaś zaciskał dłonie na jej kostkach.
- Amandaaaa, kocham cię, kochaaaa … ach, tak - ze słowem tak poleciała pierwsza partia nasienia, która uderzył jej wrażliwe ścianki. Kolejne tak oraz kolejne, nieco mniejsze, ale też wystrzelone porcje bladojasnego kleiku, które wypełniły jej łono. Tak, tak tak! - wchodził raz za razem, póki ostatnia porcja nie opuściła jego lędźwi. Poruszał się potem powoli wolniej uderzony gwałtownym orgazmem. Amanda doszła ponownie, teraz jednak obwieszczając to cichym jęknięciem. Była nieco zmęczona gwałtownością ostatnich zbliżeń ale czuła, że i tak nie mogłaby się powstrzymać. Coś w Tomasso sprawiało, że chciała całkowicie oddać się temu szaleństwu.
- Tomasso.. To… to takie niesamowite. - Powiedziała słabym głosem, nadal ściskając własne piersi.
- Tooooo tyyyyy jesteś niesamowita - wyszeptał patrząc na nią. Penis wyszedł właśnie z jej pochwy, zaś zaraz za nim zaczęło wypływać jego nasienie kropelkami oraz ich wspólne soczki. - Ciągle chcę więcej. Istne szaleństwo, istne szaleństwo kochanie. Idziemy, idziemy się wykąpać przed położeniem? - spytał.
- Tak i może zabrzmi to strasznie.. Ale… - Amandzie udało się w końcu puścić własne, zaczerwienione teraz piersi i unieść na przedramionach. - Chcę się kochać pod prysznicem… dosiąść cię w łóżku. Chcę świętować do świtu. - Zarumieniła się przyznając się do własnych pragnień i wpatrywała się w kochanka oczekując jego aprobatu lub jej braku.
- Wobec tego, poszalejmy moja droga panno - ucieszył się nagle biorąc ją na ręce oraz zmierzając do łazienki.