lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   "Trzy Krople Krwi" [Redone] (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/1819-trzy-krople-krwi-redone.html)

Kutak 12-12-2006 23:09

Nie padło żadne słowo, nie poczuła jego dotyku, nawet bólu, a tu cała atmosfera grozy i napięcia rozwiała się natychmiastowo. Po chwili zrozumiała. On też usłyszał dźwięk samochodu... Mimo wszystko to policjant, nie pozwoli sobie na morderstwo przy trzech świadkach...

- Ruszysz się chociażby na centymetr, suko, a rozpierdolę ci łeb chociażby i z kilometra... Rozumiesz?- powiedział, pochylając się nad Marie

Czuła jego zapach. Pachniał krwią, okrucieństwem... Śmiercią?

Nie wiadomo czemu to zrobił, ale pogładził dziewczynę wierzchem dłoni po policzku. Spodziewała się każdego gestu, ale nie tego... O co chodziło? Skąd, czemu, po co...? Jego dotyk, chociaż to dziwne, piekł, zadawał jej równie wielki ból co każda z tortur... Cóż to za okrutny człowiek...?

Usłyszała jeszcze tylko jak wrzuca coś do torby. Bez problemu domyśliła się, że to broń. A później te szczęki- zapalniczki i papierośnicy, tradycyjnie... Tylko do kogo on sze...

Zrozumiała. Poczuła. Ktoś po nią przybył, ktoś przyjechał jej pomóc... Ciepło, jakaś moc, moc pełna dobra przebijała się przez zimno Callersa. Znów przed oczami migotały jej wszystkie wizje, jakich doznała dzisiejszego dnia, czuła, że wybawienie nadchodzi.

On ma broń... A jeżeli wie? On poszedł tam z bronią...

Redone 16-12-2006 19:33

W jednej chwili moje serce wypełniło się bezgraniczną nadzieją. Pierwszy raz w życiu naprawdę ją poczułam. Nadzieja jest ciepła, jest jak promień letniego słońca - nie tylko ogrzewa ale też oświetla ścieżkę po której stąpasz. I nagle to wszystko zamieniło się w strach - bezgraniczny, bezbrzeżny strach, w całą otchłań strachu. A jeśli on ich skrzywdzi?

Widziałam jak powoli podchodzi do samochodu, widziałam torbę w której miał broń. Serce zamarło mi w piersi a po policzku spłynęła łza, dziwnie ciepła wśród otaczającego zimna.

Nie, nie mogę mu pozwolić ich skrzywdzić. Już idę do was, już idę.

Mnie mógł zabić, ja się nie liczę, ale oni muszą żyć, oni są najważniejsi.

Rękami zaczęłam przeszukwiać ziemię w poszukiwaniu jakiegoś kamienia, gałęzi, czegokolwiek twardego by podejść i uderzyć go tym z całej siły. W najgorszym razie po prostu się na niego rzucę, da to im trochę czasu, a może uda mi się chociaż trochę go zranić. I oby zdechł.

Kutak 23-12-2006 22:22

Śnieg był przeraźliwie zimny, ręce Marie pękały i raniły się o ostrzejsze kawałki lodu. Dopiero teraz poczuła, że czeka ją conajmniej zapalenie płuc. Trzęsła się z zimna i ze strachu, ale wiedziała, że nie może zawieść... Wiedziała...

Nagle trafiła na coś większego. Kamień. Zaczęła rozgrzebywać zmarznięty już śnieg wokół głazu, paznokcie łamały się po kolei. Ale czy to było ważne? Czy w ogóle się liczyło?!

Trzask drzwi od auta, ktoś wyszedł, zaczął rozmawiać... Tak! Wychodzi! Po chwili trzymała już kamień w ręku. Zmarznięta, obolała, zdesperowana i przepełniona nienawiścią... A teraz przyszedł jego czas... Podinspektorze Callers, pora na rewanż...

Redone 23-12-2006 22:46

Zakrawawione ręcę nie miały żadnego znaczenia, nie czułam nawet bólu ponieważ były tak zmarznięte.
Upewniłam się że Marylin wsiadła do samochodu, zresztą gestem nakazałam jej to zrobić, po czym zamierzyłam się z całej siły jaka mi jeszcze została i uderzyłam Callersa kamieniem prosto w głowę - tam w każdym razie celowałam.

Kutak 21-01-2007 23:15

Na ciąg dalszy historii zapraszam tutaj...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:07.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172