|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-12-2006, 23:09 | #111 |
Reputacja: 1 | Nie padło żadne słowo, nie poczuła jego dotyku, nawet bólu, a tu cała atmosfera grozy i napięcia rozwiała się natychmiastowo. Po chwili zrozumiała. On też usłyszał dźwięk samochodu... Mimo wszystko to policjant, nie pozwoli sobie na morderstwo przy trzech świadkach... - Ruszysz się chociażby na centymetr, suko, a rozpierdolę ci łeb chociażby i z kilometra... Rozumiesz?- powiedział, pochylając się nad Marie Czuła jego zapach. Pachniał krwią, okrucieństwem... Śmiercią? Nie wiadomo czemu to zrobił, ale pogładził dziewczynę wierzchem dłoni po policzku. Spodziewała się każdego gestu, ale nie tego... O co chodziło? Skąd, czemu, po co...? Jego dotyk, chociaż to dziwne, piekł, zadawał jej równie wielki ból co każda z tortur... Cóż to za okrutny człowiek...? Usłyszała jeszcze tylko jak wrzuca coś do torby. Bez problemu domyśliła się, że to broń. A później te szczęki- zapalniczki i papierośnicy, tradycyjnie... Tylko do kogo on sze... Zrozumiała. Poczuła. Ktoś po nią przybył, ktoś przyjechał jej pomóc... Ciepło, jakaś moc, moc pełna dobra przebijała się przez zimno Callersa. Znów przed oczami migotały jej wszystkie wizje, jakich doznała dzisiejszego dnia, czuła, że wybawienie nadchodzi. On ma broń... A jeżeli wie? On poszedł tam z bronią...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |
16-12-2006, 19:33 | #112 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | W jednej chwili moje serce wypełniło się bezgraniczną nadzieją. Pierwszy raz w życiu naprawdę ją poczułam. Nadzieja jest ciepła, jest jak promień letniego słońca - nie tylko ogrzewa ale też oświetla ścieżkę po której stąpasz. I nagle to wszystko zamieniło się w strach - bezgraniczny, bezbrzeżny strach, w całą otchłań strachu. A jeśli on ich skrzywdzi? Widziałam jak powoli podchodzi do samochodu, widziałam torbę w której miał broń. Serce zamarło mi w piersi a po policzku spłynęła łza, dziwnie ciepła wśród otaczającego zimna. Nie, nie mogę mu pozwolić ich skrzywdzić. Już idę do was, już idę. Mnie mógł zabić, ja się nie liczę, ale oni muszą żyć, oni są najważniejsi. Rękami zaczęłam przeszukwiać ziemię w poszukiwaniu jakiegoś kamienia, gałęzi, czegokolwiek twardego by podejść i uderzyć go tym z całej siły. W najgorszym razie po prostu się na niego rzucę, da to im trochę czasu, a może uda mi się chociaż trochę go zranić. I oby zdechł.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |
23-12-2006, 22:22 | #113 |
Reputacja: 1 | Śnieg był przeraźliwie zimny, ręce Marie pękały i raniły się o ostrzejsze kawałki lodu. Dopiero teraz poczuła, że czeka ją conajmniej zapalenie płuc. Trzęsła się z zimna i ze strachu, ale wiedziała, że nie może zawieść... Wiedziała... Nagle trafiła na coś większego. Kamień. Zaczęła rozgrzebywać zmarznięty już śnieg wokół głazu, paznokcie łamały się po kolei. Ale czy to było ważne? Czy w ogóle się liczyło?! Trzask drzwi od auta, ktoś wyszedł, zaczął rozmawiać... Tak! Wychodzi! Po chwili trzymała już kamień w ręku. Zmarznięta, obolała, zdesperowana i przepełniona nienawiścią... A teraz przyszedł jego czas... Podinspektorze Callers, pora na rewanż...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |
23-12-2006, 22:46 | #114 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | Zakrawawione ręcę nie miały żadnego znaczenia, nie czułam nawet bólu ponieważ były tak zmarznięte. Upewniłam się że Marylin wsiadła do samochodu, zresztą gestem nakazałam jej to zrobić, po czym zamierzyłam się z całej siły jaka mi jeszcze została i uderzyłam Callersa kamieniem prosto w głowę - tam w każdym razie celowałam.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |
|
| |