Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-08-2018, 20:44   #1
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Labirynt Lazurów

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/89/56/f0/8956f0e5e5a3ee9edc0bb089a6915df7.jpg[/MEDIA]

Tomasso obudziło dobrze mu znany odgłos kropel uderzających o wodę wypełniającą plastikowe miski rozmieszczone niemal w każdym pomieszczeniu ostatniego piętra jego palazzo. Ulewy dnia poprzedniego przypomniały mu o tym w jak złym stanie jest dach i że jeśli szybko czegoś z nim nie zrobi, cała ta wilgoć może zaszkodzić nie tylko więźbie dachowej ale i posadzkom i nielicznym pozostałym w pomieszczeniach tapetom. Wstając z łóżka, szybko okrył się leżącym w jego nogach szlafrokiem i podszedł do jednego z okien, jak zwykle je zamykając. Złośliwa bestia uchylała się przy każdym silniejszym podmuchu, których było pełno o tej porze roku. Pałac się jeszcze nie walił, ale wszystko przypominało jego właścicielowi, że ten nieunikniony proces może się zacząć w każdej chwili. Na szczęście było kilka rzeczy, które działały jak należy. Tomasso ogarnął się w odświeżonej jak najtańszymi środkami łazience i zszedł piętro niżej do znajdującej się tam kuchni. Na szczęście kawiarka i kuchenka, na której stała były w pełni sprawne i już niebawem Visconti mógł się cieszyć świeżą, ciepłą oraz aromatyczną kawą.

Czekał go długi i męczący dzień. Już wczoraj dowiedział się o swoim przydziale wycieczek i wychodziło na to, że mimo zniechęcającej pogody, ledwo udało mu się wygospodarować przerwę na jakąś siestę i zakończyć na tyle wcześnie by dało się coś zjeść. Gdy zerknął na ładujący się w kuchni telefon, odkrył na nim smsa.

Cytat:
Witam,
Z tej strony Amanda Sinclair, przyjaciółka Mirandy Graham. Chciałam poinformować, że udało mi się dotrzeć do Wenecji i zameldować w hotelu. Jeśli nie byłby to problem z przyjemnością spotkałabym się z Panem dzisiejszego dnia, w celu omówienia planu poszukiwań.
Pozdrawiam
Od niesamowicie formalnego smsa bił niemal brytyjski akcent tak charakterystyczny dla dobrze mu znanej Mirandy jak i pewnie dla jej przyjaciółki. Wspomnienie starej angielskiej znajomej poprawiło mu nastrój.

Cytat:
Dobrze, spotkajmy się wieczorem 6.00 pod lwem, po lewej stronie od bazyliki San Marco.
Zszedł na dół gdzie w pokoju wspólnym zastał Polente i Elisabette. Szybko dowiedział, się że pozostał dwójka jego współlokatorów jeszcze śpi po wieczornym szaleństwie. Gospodyni zarzuciła go lawina plotek z poprzedniego dnia i pocztą odnalezioną w skrzynce. Jak zwykle przeważały w niej rachunki. Jak zwykle wykazali się Novara i Boganda. Ten pierwszy osobiście, drugi z użyciem swojego asystenta, ponownie przesłali mu oferty na zakup palazzo. Jednak temu wszystkiemu towarzyszyła nietypowa pozbawiona adresata i nadawcy koperta. Gospodyni nie wiedziała kto ją przyniósł, a na pewno ktoś musiał zrobić to osobiście. W środku był list. Wydrukowany popularnym fontem napis, wyglądał złowieszczo.

Cytat:
Zalecamy opuścić pałac
Bez podpisu. Wyjaśnienia. Może Nina będzie wiedziała kto go podrzucił? Zakochana w nim dziewczynka uważnie obserwowała co dzieje się w okolicy jego palazzo. Tomasso był niemal pewny, że to jakiś dowcip i okaże się, że to jedno z dzieci podrzuciło mu taki nietypowy prezent. Może jakiś chłopak podkochujący się w jego wielbicielce? Niestety nie za bardzo miał czas by się o tym przekonać, bo każda chwila zwłoki oznaczał teraz spóźnienie na spotkanie z pierwszą grupą na Placu Św. Marka.

Zalecamy opuścić pałac. Niby właściwie gdzie miałby się podziać? Owszem, te gnojki, które chciały kupić jego biedne palazzo miały rozmaite pomysły, jednak coś takiego działo się po raz pierwszy. Nie wątpił, iż ktoś trochę zapomniał się czyniąc groźby. Pewnie faktycznie dzieci ...
Skrzywiony ruszył do swoich zajęć. Ogólnie, właściwie tak ... ogólnie nie był ani zadowolony, ani nie miał nastroju. Najchętniej przespałby się spokojnie, żeby tylko jeszcze się wszyscy chcieli od niego odwalić. Niestety, zamiast tego przesłano mu wymagający plan durnowatych wycieczek. Ogólnie lubił swoją pracę, ale nie dzisiaj. Jeszcze jakaś tam Amanda, która coś tam chciała. Jakoś gdzieś coś kołatała mu się jej wyniosła, blondynowata postać, a może nie? Ktokolwiek inny spośród tłumu turystek, których Wenecja przemielała dzień po dniu identycznie psowałby. Mogła przynieść trochę forsy. Przynajmniej założyłoby się parę dachówek. Nie miał nastroju, tak, to było widoczne, chociaż podczas pracy musiał założyć sztuczny uśmiech 792, tak bezosobowy, jak przylepiony do ust sztuczny wąs teatralnego grajka.
- Witam państwa w pięknej Wenecji ... po lewej to ... po prawej tamto ... - pieprzył trzy po trzy turystom, których gówno to obchodziło. Przynajmniej większość. Gdyby pomnik Wiktora Emanuela nazwał pomnikiem Waszyngtona także uwierzyliby oraz chwilę później zapomnieli. Większość z nich powie potem: "Byliśmy w Wenecji, była piękna, wiesz ten plac ... taki tego też piękny". Oraz nie będzie potrafiła wydukać nawet słowa jakiegoś sensownego. Niewielka grupa tych innych, którzy podchodzili wnikliwiej, nie potrzebowała przewodników, takich jak właśnie on. Jednak było zaiste takich bardzo niewielu.
- Po lewej pomnik kondotiera ... po prawej bazylika ...
- Możecie państwo wejść bezpłatnie, tylko ewentualnie za skarbiec. Poczekam tutaj na państwa ...
- Proszę państwa, przed nami ... po prawej najsłynniejszy ze wszystkich weneckich mostów. Przepłyniecie państwo pod nim klasyczną wenecką gondolą ...
- Podczas wolnego czasu proponuję się pogubić, pokluczyć weneckimi uliczkami. Tworzą prawdziwy labirynt ...
Niechęć utrzymywała się cały czas. Zastanawiał się, czy rzucić robotę, ale wtedy palazzo już kompletnie rozleciałoby się. Jednak mógł naprawdę je sprzedać. Właściwie zawsze odrzucał wspomnianą myśl, aż do dzisiaj. Miałby wystarczające środki, żeby wyjechać stąd oraz żyć spokojnie gdzieś na krańcach Italii. Chyba, że ta Amanda ... nieważne, wszystko ...
- Warto odwiedzić Pałac Dożów. Przepiękne wnętrza podkreślają historię Wenecji ...
Niech sobie podkreślają co właściwie z tego, czy tamtego?
- Zwróćcie uwagę państwo na tamten budynek. Dom słynnego Tintoretto, ucznia samego Tycjana ...
Aha, no i jaki problem?
- Piękne arkady w stylu późnego renesansu, proszę zwrócić uwagę na ...
Chyba kurde na prostytutki pod latarniami, bowiem widać było, iż większość turystów męskich spogląda na nie, nie zaś detale architektury. Kobiety zaś szukały swojego żigolaka, który potrafiłby rozruszać wynudzone ciała. Lucciano, inny przewodnik, którego obecnie wspierał, odpowiadał paniom uśmiechami, Tomasso wlepiał głowę w dół oglądając własne buty. Podnosił ją kiedy tylko opowiadał nieważne rzeczy osobom, których kompletnie to nie obchodziło wszak.
Wreszcie grupa poszła sobie. Chwila ulgi, chwila odsunięcia się od tych, za którymi dzisiaj nie przepadał. Tak, ten dzień był kiepski. Coś rano mu nie zagrało. Czasami pojawiały się przebłyski, ale później wracała kwaśnica.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 07-09-2018 o 08:46.
Aiko jest offline  
Stary 10-08-2018, 22:29   #2
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Stare Miasto Wenecji stanowi bardzo dziwne miejsce. Wbrew opinii tłumów zachwyconych turystów Wenecjanie nie przepadają za owym kawałkiem ziemi otoczonej lagunami Morza Adriatyckiego. Masowo przeprowadzają się na ląd stały pozostawiając dawne dzielnice przybyszom, którzy przez dzień czy dwa wędrują wąskimi uliczkami otwierając usta pełne zachwytu. Tutaj maski, tam ozdoby, zaś nie ma gdzie kupić kilo kartofli, ponadto nie da się nigdzie wjechać samochodem, wszędzie hałas, skarżą się mieszkańcy. Jest pięknie, odpowiadają turyści: genialne budynki, cudowne dzieła sztuki oraz ta nieuchwytna nutka rozwiązłej dekadencji, która połączona ze wszechobecną tajemniczością historii … Włochy są wyjątkowe, zaś Wenecja należy do najcudowniejszych pereł italijskiej krainy. Niemożliwe wręcz, żeby ów niezwykły klimat nie przyciągał do siebie ludzi mających serca bardziej otwarte, niźli inni.

Błękitnooka, blondwłosa Angielka Amanda Sinclair potrafiła zręcznie łączyć zaspokajanie swoich osobistych pragnień oraz spraw praktycznych. Lubiła Włochy, szczególnie zaś świetną Wenecję, ale jako historyk architektury miała tutaj wspaniałe pole do wyjątkowego popisu. Dla architekta Wenecja stanowiła wielką ucztę oferującą bogactwa, którymi wręcz nie szło się nasycić. Amanda uwielbiała spacery po ulicach obserwując elementy budowlane, detale oraz inne szczegóły niedostrzegalne dla niefachowego oka. Ona fachowcem była! Potrafiła docenić nie tylko balustradę balkonową, czy wspaniały relief, ale też pilaster czy zwornik, rzadziej dostrzegane przez zwykłego turystę europejskiego, lub tym bardziej Amerykanina. Oczywiście przez ulice Wenecji przetaczał się cały świat strzelający tysiącem aparatów oraz nagrywający setką kamer wszystko, co tylko można było sfotografować oraz nagrać. Szczególnie latem. Późna jesień oraz wczesna wiosna stanowiły chwilę względnego odpoczynku, ale teraz nadchodziła zima wraz z Nowym Rokiem oraz karnawałem, czyli drugi szczyt sezonu. Po Rio było tu drugie miejsce na ziemi pod względem wyjątkowości obchodzenia karnawału. Tysiące masek weneckich, historyczne stroje, tańce oraz ciągle obecny słynny zapach weneckiej erotyki potrafiły przewyższyć jedynie wspaniałe dźwięki brazylijskiej samby oraz tysiące tańczących niemal nago kobiet. Poza tym południowoamerykańskim miastem drugie miejsce dzierżyła Wenecja. Nie oferowała swobody, jak Brazylia, ale przyciągała urokiem osobistego piękna, tajemnicy oraz dyskretnej alkowy.

Amanda spacerując ulicami zaczynała dostrzegać powolny wzrost liczby turystów. Zawsze było ich wielu, ale przed Nowym rokiem liczba gwałtownie się powiększała. Miasto zaś czyniło przygotowania, ażeby nie zawieść swoich gości. Wśród organizatorów najbardziej oczywiście błyszczała Gina Tizziani, starsza pani, której energii mogliby pozazdrościć profesjonalni karatecy. Przechadzając się Amanda słyszała wypowiedzi Giny dotyczące karnawału, zaproszenia oraz obietnicę wspaniałej imprezy. Jednak spacerując owego czwartkowego popołudnia myślała o czymś kompletnie innym, niż dobra karnawałowa gra. Przyjechała tutaj z wyraźnym zamiarem znalezienia stałego miejsca pobytu.
- Ostatecznie nie mogę mieszkać ciągle w hotelu, nawet jeśli jest bardzo dobry.
Novecento oczywiście należał do elity hotelowej, doskonale położony oraz oferujący bogatym gościom wszelkie wspaniałości, jednak nie zapewniał owego poczucia przytulności, które daje jedynie coś swojego własnego. Było ją stać na taką ekstrawagancję, jak posiadanie czegoś w starej części Wenecji, ale co innego mieć pieniądze, co innego znaleźć coś sensownego. Nawet bogaci deweloperzy, jak Basileo Novara, czy Giacomo Boganda mając za sobą całe zaplecze finansowe oraz sieć powiązań nie kupowali już nowych palazzo, bowiem po prostu ich nie było. Wenecjanie, którzy chcieli się wyprowadzić oraz sprzedać swoje domy, już to zrobili. Przeto na rynku pojawiały się okazje bardzo wyjątkowo oraz taki chętny sprzedawca otrzymywał kilka doskonałych ofert. Przeto Amanda liczyła przede wszystkim na fart oraz fakt, iż mogła podejmować samodzielnie decyzje. Spotykając jakieś ogłoszenie, zwyczajnie mogłaby podejść do danej osoby oraz przeprowadzić transakcję natychmiast. Takiej szansy nie mieli przedstawiciele developerów, którzy najpierw musieli sprawdzić, przedzwonić, uzyskać pozwolenie etc.

Było dosyć chłodno, jak na Wenecję, około 5-iu stopni. Dobrze jednak, że nie padało. Wczoraj lało silnie, zaś na dzisiaj prognozy wspominały coś na temat kontynuacji. Szczęśliwie nocą ulewy przeszły, rankiem jeszcze lekko siąpiło, ale później już wyszło chłodne słońce, przykrywane od czasu do czasu poduszeczką chmur. Cieszyła się mogąc oglądać Wenecję pokrytą słabymi, wprawdzie, ale jednak promieniami ciepła. Dochodziła właśnie do placu św., kiedy jednak ruszył deszcz. Ulica, może nie bardzo pełna, ale jednak normalna, ożywiona, gwałtownie opustoszała.

[MEDIA]http://dghilug.pxd.pl/gallery/pic349/v2018080817555366753829.jpg[/MEDIA]

Powoli zapadał zimowy wieczór. Ulice wyludniła zarówno pora, jak deszcz, ale korzystały na tym kawiarnie, które wypełniały się przyjezdnymi. Szczególnie takie super, jak „Florian”, które stanowczo omijali sami Wenecjanie. Gdzieś obok wynurzyła się jakaś amerykańska wycieczka okryta parasolami.
- Moi drodzy, jesteśmy na, jak to mówimy my, Włosi, Campo Santi Giovanni e Paolo – poznała głos swojego dawnego chłopaka Luciano Fermii. Byli kiedyś blisko ze sobą, kiedy jeszcze odwiedzała Wenecję w sprawach naukowych. Później rozeszły się ich drogi, zaś Amanda miała wobec italijskiego przystojniaka bardzo konkretne podejrzenia. Oczywiście odwiedzała Wenecję jeszcze nieraz, jednak los jakoś trzymał ich na odległość, aż do teraz właśnie. Chyba nie dostrzegł jej skupiony na turystach. - Tutaj, przed nami bazylika pod wezwaniem tego świętego, ale zobaczmy jeszcze wspaniały pomnik Bartolomeo Colleoniego.

[MEDIA]http://deskarati.com/wp-content/uploads/2015/01/colleoni.jpg[/MEDIA]

Turyści zadarli głowy do góry oglądając piętnastowieczne dzieło pokazujące kondotiera.
- Nasze amerykańskie są większe – wymruczał któryś. - Statua Wolności ...
- … Taaaa, choćmy już do jakiejś knajpy – odpowiedział inny przerywając tamtemu. - Zimno, co to za Włochy? Po to leciałem, żeby zobaczyć tutaj jakieś rozwalające się mury oraz starocie? - widać było niezadowolenie amerykańskiego turysty. - Nawet porządnych hot-dogów nie uświadczysz.
Luciano chyba usłyszał te głosy, bowiem nie trzymał tutaj wycieczki.
- Bellissima Wenecja zaprasza swoich gości teraz na najlepszą kawę świata.
- Pewnie najdroższą … - dorzucił któryś Amerykanin, ten który wcześniej narzekał na chłód oraz hotdogowe braki.
- To Wenecja – odpowiedział Lucciano. - Ja teraz państwu podziękuję. Widzimy się jutro. Będziemy zwiedzać słynne Murano, gdzie produkuje się doskonałe szło. Potem niedaleką Burano. Popłyniemy tam łodziami, proszę, nie spóźnijcie się po śniadaniu. Mój kolega Tomasso - wskazał na swojego kompana, który stał nieco dalej - zaprowadzi państwa na Plac św. Marka. To bardzo blisko. Wedle woli tam państwo będą mogli spędzić czas w najlepszych kawiarniach, bądź udać się do hotelu. Dziękuję oraz pozostawiam państwa Tomasso.

Mężczyzna wysunął się przed Lucciano. Stojąca dalej Angielka znała go, albo raczej, spotkała go już. Nawet chyba zamieniła z nim parę zdań, kiedy poszukiwała materiałów do pracy doktorskiej. Tomasso, dokładniej Tomasso Visconti, przewodnik oraz kumpel Lucciano. Ten obecnie sobie gdzieś szedł, tymczasem Visconti potrzebował pewnie jeszcze kwadransa, aby doprowadzić grupę na Plac św. Marka oraz wskazać, gdzie są kawiarnie oraz gdzie jest hotel turystów.
- Dobra, prowadź pan – mruknął Amerykanin przedtem wspominający Statuę. - Zimno, paskudnie, jak nie Włochy.
- Wie pan, we Włoszech także bywa zima.
- Nam o tym nie powiedzieli! - stwierdził dobitnie Amerykanin.
- Wobec tego zapraszam, kawa państwa rozgrzeje.
- Albo porządna whisky … - wymruczał tamten dodając coś na kształt, że co jak co, ale dobrej amerykańskiej whisky tutaj na pewno nie mają. Amerykańskiej? Cóż, dla niektórych nawet whisky to amerykański trunek, choćby na etykietce był jakiś inny kompletnie kraj.
 
Kelly jest offline  
Stary 14-08-2018, 08:27   #3
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Amanda przez chwilę przyglądała się swojemu ex, uznała jednak, że nie jest w nastroju do odnawiania znajomości. Dziś musi omówić sprawy poszukiwań domu dla siebie i zamierza to zrobić z pozytywnym nastrojem. Poprawiła swój ciepły płaszcz, naciągając głębiej kaptur i ruszyłą w kierunku lwa by tam spotkać się ze znajomym Mirandy.

Jeśli ktokolwiek odwiedził Wenecję, doskonale wie, że rzeźb tam bardzo wiele. Mnóstwo wręcz. Wśród nich weneckie lwy. Ogólnie symbol taki jest choćby widoczny na samej bazylice, ale owe najbardziej znane są po jej lewej stronie. Kiedy stoi się na placu przed wejściem, idąc na lewo znajduje się dwa postumenty, które stanowią bardzo dobre miejsce spotkań dla każdego. Campanilla, czyli dzwonnica, jest całkiem spora, któreś wejście do bazyliki, czy arkady przed pałacem dożów to także niezbyt określone miejsca. Zaś lew to normalny konkret. Dlatego Tomasso podał właśnie to miejsce. Stał czekając na ową Angielkę.
- Potrei fissare un appuntamento un momento prima – czyli mogłem umówić się chwilę wcześniej, wymruczał do siebie stojąc oraz gapiąc się gdzieś bezcelowo. Ale kto mógł wiedzieć, że turyści rozejdą się szybko do knajp. Wprawdzie jakiś facet chciał jeszcze mu zaproponować, by załatwił mu panienkę na noc, ale odparł, że takich usług nie prowadzi. Przeklinając pod nosem na temat „pierdolonych Makaroniarzy” światły amerykański turysta ruszył pocieszyć się whisky, zaś Tomasso ruszył pod lwa. Czy poznają się? Kojarzył skądś ową Angielkę. Tak, znali się. Na chwilę uciekła jego ponura mina, kiedy starał sobie przypomnieć twarz kobiety. Mniej więcej kojarzył, Mniej więcej … Jeśli jednak nie, mają telefony. Będzie chciała, zadzwoni. Oczywiście jeśli przyjdzie, bowiem pod takimi względami, jak dotrzymywanie obietnic, Tomasso nie ufał innym.

Najwyraźniej Amanda wpadła na ten pomysł w chwili gdy wybiła umówiona godzina Tomasso usłyszał dzwonek swojego telefonu. Ledwie zdążył unieść do ucha słuchawkę, zobaczył machającą do niego kobietę. Mimo nasuniętego głęboko kaptura od beżowego wełnianego płaszcza, widział pasma jej blond włosów. Odróżniała się od większości ludzi przemierzających plac Świętego Marka pewną rzadką elegancją, szerokim uśmiechem mimo nieprzyjemnej pogody, oraz… bardzo praktycznymi gumowymi oficerkami idealnie chroniącymi ją przed zalegającą na placu lodowatą wodą.
Dziewczyna zakończyła rozmowę i podeszła do niego. Spod kaptura przyjrzały mu się bystre, błękitne oczy.
- Dobry wieczór. - Odezwała się płynnie po włosku, choć Tomasso bez trudu wyłapał brytyjski akcent.

Tak, Włoszki są inne. Mają ciemniejszą karnację, włosy, zaś oczy najpewniej czarne. Nie są brzydsze, ale inne, tak bardzo inne ... Dlatego wielu Włochów uwielbia kobity północy, stanowiące dla nich egzotykę. Amanda była właśnie tak bardzo egzotyczna oraz przy okazji ładna. Wiedział o tym, choć przez mgłę. Tak, Tomasso pamiętał ich poprzednie spotkanie, krótkie, rzeczowe, pełne pośpiechu. Amanda gromadziła bowiem materiały do pracy doktorskiej. Doktorskiej!!! Tymczasem on właśnie kończył wtedy eksternistycznie podstawowe studia. Turystyka i handel międzynarodowy na Uniwersytecie Weneckim. Przynajmniej blisko oraz nie trzeba było płacić. Przewodnicy miejscy otrzymywali specjalne stypendia, które miały wzbogacić ich pracę elementami edukacyjnymi. Jak zwykle pieniądze zostały wyrzucone, zaś papier pozostał. Teraz zaś właśnie angielska pani naukowiec stała przed nim. Uniósł twarz spod ciemnoburego kaptura pamiętającego pewnie lepsze czasy, lecz od biedy mogącego uchodzić za względnie jeszcze normalny wśród mniej snobistycznych ludzi.
- Buonasera dottore - dobry wieczór, pani doktor, powitał kobietę najbardziej neutralnym tonem, na jaki mógł się zdobyć. Nie miał wielkiej ochoty na spotkanie, ale … właśnie, ale starał się zawsze dawać szansę znajomościom oraz interesom. Tutaj zaś dodatkowa usługa dla zamożnej Angielki, podobno zamożnej, mogła mu się opłacić. Naprawa dachówek czekała! - Poinformowano mnie, że mógłbym udzielić pani pomocy przy sprawach lokalowych. Przyjaciółka bardzo oględnie wspomniała mi o co chodzi. Być może więcej chciałaby pani wyjaśnić, ale w jakimś suchszym miejscu - wprawdzie deszcz już przestał padać, unosiła się jednak nieprzyjemna, chłodna wilgoć. Ponadto wydawało się, iż niekiedy jeszcze przez powietrze mkną drobne kropelki kapuśniaczka, niby nieduże, ale wpadające wszędzie, do rękawów, za kołnierz, do butów, pod rękawy … Jeśli chciałaby, planował zaprowadzić ją gdzieś, gdzie kawę piją Wenecjanie, nie turyści nastawieni na wywalanie kosmicznych pieniędzy. Jego nie było stać na rachunki typu 40 euro za dwie kawy plus ciastko, tyle zaś się płaciło przy stoliku kawiarni “Florian”.
Kobieta spojrzała na niego odrobinę zaskoczona po czym uśmiechnęła się.
- Widzieliśmy się już prawda? Jeśli to nie będzie kłopot proszę mi mówić po imieniu. - Widać było jak uważnie przygląda się mężczyźnie. Kojarzyła go… tylko skąd. Miał typową włoską urodę, a ona spotkała wielu Włochów podczas swojego weneckiego epizodu w życiu. - Z przyjemnością udam się w jakieś suchsze miejsce.
- Owszem, widzieliśmy się. Swego czasu poszukiwała pani, signorina Amanda – przynajmniej kumpela wspomniała, że takie nosi imię, on sam zapomniał. Kojarzył tylko mniej więcej obliczę oraz jakiś doktorat – materiały do pracy doktorskiej. Ponieważ nie mam okazji rozmawiać z naukowcami, albo raczej precyzyjnie: rzadko mam okazji, zapamiętałem spotkanie oraz krótką rozmowę pomiędzy nami. Jestem Tomasso, jeśli mam do pani mówić po imieniu, prosiłbym o rewanż tym samym – powiedział standardową formułkę.
Skoro Angielka chciała po imieniu, wymienił imię, ale jednak dodając klasyczne „signorina”. Być może dla jakichś kostycznych północnych drętwiaków nazwanie kobiety panną byłoby nieodpowiednie, ale dla Włocha stanowiło normę. Mężatka to signora, panna signorina i właściwie tyle.

[MEDIA]https://media-cdn.tripadvisor.com/media/photo-s/07/7e/85/f7/caffe-dei-frari-o-toppo.jpg[/MEDIA]

Caffe dei Frari O Toppo leży w centrum wyspy przy Rio dei Friari. Lokal jest sensowny, zaś ceny od biedy znośne. Znaczy najtańsza jest kawa zrobiona na swoim własnym ekspressie, jednak tutaj właściwie wszystko szło około 2-uch, 3-ech, 4-ech euro za ciastko, kawę, herbatę.

[MEDIA]https://media-cdn.tripadvisor.com/media/photo-s/03/bc/e5/f3/view-into-caffe-from.jpg[/MEDIA]

Weszliśmy do środka, poszli na pięterko oraz zajęli miejsce oczekując kelnerkę.
- Pani Amando, proszę mi opowiedzieć, jaki jest problem oraz jak mógłbym pomóc?
Sinclair przyglądała się wnętrzu z uśmiechem. Tęskniła za Wenecją, za tym wszechobecnym rozleniwieniem włochów, ale też za wąskimi budyneczkami, ciasnymi kanałami, oraz… dystansem od rodziny.
- I znów mówisz mi per Pani, signor. - Uśmiechnęła się do Tomasso. - Nie nazwałabym mojej sprawy problemem. Postanowiłam przenieść się na stałe do Włoch. Tutejszy uniwersytet zaoferował mi dobrą posadę, a i Anglia mi obrzydła. Wolałabym jednak nie mieszkać cały czas w hotelu. Jak już się pewnie signor domyślasz, szukam sobie domu… choć przyznam, że myślałam raczej o rezydencji, pałacu.
- Ach segnorita, rezydencja … - popatrzył na nią bardzo mocno zdziwiony – po prostu ich na rynku nie ma. Jeśli zaś pojawią się, to idą za kwoty liczonej na miliony euro. Wiele milionów, ale i tak ich nikt nie chce sprzedawać podobnie jak, powiedzmy przy Campo sieneńskim lub przy florenckim Piazza della Signoria. Owszem, był swego czasu okres, iż Wenecjanie przeprowadzali się na ląd sprzedając swoje domy sieciom hotelowym. Obecnie to rzadkość, pomimo namów deweloperów. Właściwie niemal co popatrzę na korespondencję, dostaję propozycję sprzedaży mojego palazzo. Szczerze mówiąc, bez względu na pieniądze, trzeba liczyć na wiele farta. Jednak rozpytam oczywiście dyskretnie …
- Mogłabym przyjąć państwa zamówienie? - młoda kelnerka podeszła trzymając elektroniczny notatnik.

[MEDIA]http://farm2.static.flickr.com/1126/5153888388_0280c19ee1.jpg[/MEDIA]

Włoch, jak to Włoch, preferował kawę, ale oczywiście oddał kobiecie pierwszy głos.
- Espresso i jakieś ciastko… chyba widziałam w menu tiramisu? - Amanda odpowiedziała bez chwili zastanowienia i zaczekała aż Tomasso złoży zamówienie. Ten wziął kompletnie nie po włosku latte machiato. - Gdyby to było proste nie prosiłabym o pomoc. Chcę mieć swoją przestrzeń w Wenecji ale nie oczekuję cudów.
- Oczekujesz jednak, signorita, czegoś bardzo specjalnego, Jednak jak wspomniałem, rozpuszczę wici, czy ktoś w ogóle się zastanawia. Ponieważ każdy właściciel otrzymuje wiele takich propozycji, jeśli naprawdę ktokolwiek obmyśla sprzedaż, trzeba będzie działać szybko oraz mieć konto na wydanie w okolicach paru milionów przy tych mniejszych. Rozumiem, że chcesz mieć coś swojego, hm, ale póki nie znajdziemy palazzo, może zamiast hotelu pomyślałabyś na temat wynajmu długoterminowego?
- To wspaniały pomysł. - Amanda przyjęła podaną kawę i podziękowała kelnerce. Tomasso widział jak jej uśmiech poszerza się gdy upijała pierwszy łyk. - Wątpiłam by udało się coś znaleźć w tym bądź nawet w kolejnym roku. Pamiętam ile nasz znajomy Watson szukał czegoś dla siebie.
- Co do długoterminowego, hm, chciałabyś całe palazzo dla siebie, palazzo ze służbą, wystarczyłoby ci jedno piętro … pytam, bowiem akurat tutaj może znalazłbym coś wręcz natychmiast - niewątpliwie Tomasso miał na myśli swój przybytek, stały, zamożny klient mógł podreperować budżet. Wprawdzie póki co nie miał odpowiednich pokoi, ale miał pewien pomysł.
- Pewnie na razie wystarczyłoby piętro… pewnie przydałaby się gospodyni. - Amanda zawahała się. - Jakim sposobem natychmiast?
- No, może nie natychmiast … jednak prawie - zastrzegł się. - Jak wspomniałem, mam własne palazzo, powiedzmy w stanie takim, że niekoniecznie mogę przyjmować na piętrze turystów. Samo palazzo jest parupiętrowe. Mógłbym wynająć ci piętro powiedzmy na rok. Nie płaciłabyś czynszu, ale wzięłabyś na siebie remont tego piętra. Oczywiście jasne, że musiałabyś to obejrzeć pierwej. Co do gospodyni, to owszem, pracuje dla mnie pewna miła pani, która zajmuje się podstawowymi sprawami palazzo - uznał, że mogłoby się to opłacać stronom.
Brytyjka zamyśliła się. Jej wzrok powędrował na salę gdy dopijała resztkę kawy.
- Masz rację. Powinnam najpierw zobaczyć twoje palazzo. Czy… czy to rozsądne pozwalać takiemu miejscu niszczeć? - Widział jak ostrożnie waży słowa wyraźnie nie chcąc go urazić.
- Nie każdy jest bogaty - wyjaśnił podejrzanie uprzejmie, zbyt uprzejmie, żeby uznać to za coś innego niźli ironię - Domy stoją fundamentami praktycznie zanurzone. Idzie więc od nich wilgoć. Wszystko to wpływa na strukturę. Jednak akurat to palazzo trzyma się nieźle, jednak … wewnątrz po prostu długo się tym nikt nie zajmował. Dzisiaj jest już późno, ale proszę cię, segnorita Amanda, jutro, co ty na to?
- Z przyjemnością. - Sinclair uśmiechnęła się ponownie. - Rano powinnam się pojawić na uczelni, ale potem mam już czas tylko na spacery i poszukiwanie sobie lokum.
- Rozumiem, proszę dać mi moment - Tomasso spojrzał na swój notatnik do planowania na smartfonie. Wpisywał tam wszystkie wycieczki oraz godziny. - Ósma Amerykanie, dziesiąta Koreańczycy, dwunasta Kolumbijczycy … wydaje się, że mam czas od mniej więcej drugiej. Jutro prowadzę tylko trzy dwugodzinne tury wycieczkowe. Pasowałoby zatem, powiedzmy 14.30 pod Lwem, jak dzisiaj. Chyba, że wolisz signorita umówić się w jakimś innym miejscu? - spytał popijając kawę. Jakby nie było, dziewczyna zamówiła espresso, czyli naparstek mocnej Lavazzy. On, pomimo że włosi popołudniu nie piją kaw mlecznych, preferował model europejski nie przejmując się drinkowymi tradycjami. Ale dlatego też, latte machiato to potężny kubek napitku, dlatego ona już miała dopite, Tomasso jeszcze zaś spokojnie sączył. - Palazzo mieści się niedaleko Canale Grande, pomiędzy Rio de Ca’Corner oraz Rio de S. Anzolo.
- Hm… - Wzrok Amandy odpłynął gdy analizowała swój dzień. Najwyraźniej była jedną z tych osób, które nie używają kalendarza. Po tym, że jej się wyostrzył rozpoznał, że skończyła. Chwilę potem odezwała się znów przyglądając mu się z uwagą. - Kojarzysz kawiarnię na tyłach Marcjana? - Określenie było popularne wśród Wenecjan i jednoznacznie oznaczało bibliotekę przy placu św. Marka. - Jeśli możesz to zajdź tam po mnie. Prawdopodobnie przeniosę się tam po wizycie na uczelni. Niestety muszę zostawić telefon na zewnątrz i boję się, że się zapomnę. Czy nie będzie to duży problem?
- Raczej ciężko, żebym nie znał. Korzystałem z niej zresztą podczas swoich studiów. Oczywiście obecnie raczej bywam tam bardzo rzadko - było to oględne stwierdzenie, bowiem po obronie bakałarstwa nie odwiedził jej ani razu. Jednak oczywiście każdy przewodnik, baaaaaa Wenecjanin, znał budynek przy Dzwonnicy, przypominający kolumnadą styl joński na górze, prosty dorycki na dole, zaś zdobieniami rokokoko, jak mawiał pewien bohater filmu. Potrafiłby nawet powiedzieć, kto ją zaprojektował oraz kiedy, jednak akurat wątpił, izby było to obecnie istotne. - Będziesz, signorita, na terenie czytelni, czy gdzieś badając inkunabuły na zapleczu? Wtedy prosiłbym, żebyś zostawiła informację przy portierni, inaczej mnie tam mogliby nie wpuścić - wyjaśnił dziewczynie.
- Będę w kawiarni. Zazwyczaj biorę coś do poczytania i się tam przenoszę. Po za tym wieki nie widziałam się ze starą dobrą Geltrude. - Amanda zabrała się za dojadanie ciastka.
- Wobec tego ustalone, signorita - powiedział poważnie Tomasso. Kompletnie nie kojarzył owej Geltrude, ale ostatecznie Wenecja ma kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. Istotne było umówienie owego spotkania.
- Do zobaczenia, signor.
Pożegnali się tuż pod kawiarnią. Dotychczasowa mżawka przerodziła się w deszcz i z tego co mówił Tomasso oswojony z tym klimatem nos, szykowało się na więcej. Choć oczywiście nad morzem wszystko było zmienne, niczym losowanie Eurolotto. Wydaje się, iż będzie deszcz i raczej będzie, ale ...
- Miłego dnia, czyli wieczoru - stwierdził właściwie zadowolony ze spotkania. Gdyby przyjęła jego propozycję, miałby szansę odnowić trochę palazzo, zaś to stanowiłoby podstawę dodatkowych zarobków później. Przedtem podchodził trochę niechętnie do wszystkiego oraz nie chciało mu się właściwie nic. Poszedł jedynie ze względu na obietnicę, którą dał znajomej pani Graham. Ją wprawdzie też nie znał zbyt dobrze, ale za to więzy koleżeństwa łączyły Tomasso z jej mężem, Sir Emmanuelem Grahamem, który posiadał tutaj własny dom oraz niekiedy odwiedzał Wenecję. Sir Emmanuel był biznesmenem, jednak zakochanym w sztuce Italii oraz kuchni włoskiej. Kupił przeto tutaj niewielki domek jeszcze za kawalerskich czasów. Los połączył ich kilka razy na paru spotkaniach towarzyskich i tak jakoś poszło. Obecnie uważali się za kolegów, dzwonili niekiedy do siebie, zaś gdy Sir Emmanuel odwiedzał do Wenecję, spotykali się spędzając wieczór przy kielichu dobrego wina. Właśnie przez niego przewodnik poznał panią Graham i teraz właśnie ona stanowiła spiritus movens obecnego spotkania panny Amandy Silclair.
 
Aiko jest offline  
Stary 14-08-2018, 13:41   #4
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Brytyjka chowając się pod kapturem szybkim krokiem ruszyła w kierunku swojego hotelu. To był dosyć nieoczekiwany obrót spraw. Miranda nie wspominała jej, że Tomasso ma palazzo. Czyżby przyjacióła już to wiedziała? Na pewno, jej ojciec znał Viscontiego od jakiegoś czasu i na pewno nie omieszkałby by przekazać swojej córce takiej informacji. Czyżby droga przyjaciółka chciała by z nim zamieszkała? Amanda nazbyt dobrze wiedziała jak trudne jest znalezienie czegoś własnego na wyspach. Choćby mieszkania, a co dopiero palazzo, na które namawiał ją ojciec. “Bo toż potomkini rody SInclair nie będzie mieszkała w jakimś pokoiku”.

[MEDIA]https://exp.cdn-hotels.com/hotels/10000000/9780000/9774800/9774791/9774791_16_z.jpg[/MEDIA]
Novecento hotel powitał ją ciepłym światłem zewnętrznej latarni i przytulnym wnętrzem przedsionka. Heiby powitała ją z uśmiechem i widząc stan swojego stałego gościa, podała jej bez słowa klucz do pokoju. Amanda potrzebowała ciepłego prysznica i była pewna że właścicielka hotelu już niebawem przyśle jej kolację. Nie zauważyła, że do budynku odprowadziły ją chłodne błękitne oczy.

Szybko rozebrała się w swoim pokoju, ostrożnie rozwieszając mokre ubrania i weszła do wypełnionej ciepłą wodą wanny. Odwiedzi jutro Tomasso, ale nadal nie była pewna czy powinna się zgodzić na taki układ. Niby… nic nie łączyło ją z Viscontim, ale czy Jamesa będzie to obchodzić? Czy zaraz nie okaże się, że będzie musiała szukać czegoś nowego? Westchnęła ciężko i przymknęła oczy pozwalając się ciału odprężyć. I tak nie miała wpływu na swojego brata, więc po co miała gdybać? Ostatecznie mogła jeszcze postawić się, bowiem całe zachowanie brata tworzyło nacisk, który nie całkiem uważała za dopuszczalny w XXI wieku. Wprawdzie rody angielskiej arystokracji wyróżniały się konserwatyzmem, jednak nawet Jej Królewska Mość musiała zaakceptować, iż na przykład jej rodzina jako współmałżonków wybrała sobie prawdziwych pospolitaków. Oczywiście bywali tacy hrabiowie, którzy twierdzili: kiedy nasi przodkowie walczyli pod Hastings, przodkowie królowej nie potrafili czegoś tam. Owszem, Windsorowie byli dynastią niemiecką, książęcą, dosyć skromną przez czas jakiś, ale mającą także wybitnych przedstawicieli, zasiadających na cesarskich tronach. Owi hrabiowie kompletnie więc nie mieli jakiejkolwiek racji.

Tomasso już cieszył się dodatkowymi zyskami, przeto właśnie, chcąc zmaksymalizować pozytywną decyzję Angielki postanowił wyruszyć do siebie oraz posprzątać trochę. Palazzo było wysokie. Miało parter oraz cztery piętra. Przy czym parter wyglądał znośnie. Właśnie tam wynajmowano pokoje turystom. On sam mieszkał na najwyższym piętrze pod samym dachem. Byłaby to piękna mansarda choćby, pod warunkiem odpowiednich inwestycji. Jednak takich sum Visconti nie posiadał. Dlatego póki co była to raczej pseudomieszkaniówka. Jednak wiele lepsza od tego, co działo się na piętrach pomiędzy parterem oraz czwóreczką. Jeden, bum, dwa, bum, trzy, bum. Mniej więcej. Schody skrzypiały, ale mogły jeszcze od biedy ujść, ale na każdym poziomie mieściło się kilka zamkniętych pokoi pełnych niczego. Były tam stare meble przykryte jakimiś kawałkami folii oraz mnóstwo kurzu. Przedtem wspomniane piętra były bardzo prestiżowe. Na parterze robiło się biznes oraz prowadziło dom, na najwyższych piętrach mieszkała służba, zaś kondygnacje pośrednie zajmowali szanowni państwo. Dlatego te pokoje pierwszego oraz drugiego piętra najczęściej były elegancko zdobione, nieraz pokryte stiukami oraz pięknymi malowidłami. Także drzwi się tam wyróżniały szczególną elegancją. Chyba najlepsze są na jedynce, pomyślał sobie postanawiając zerknąć tam wieczorem oraz sprawdzić, czy da się cokolwiek poprawić.
Wszystko włącznie z rzeźbieniami skrzydła drzwi, pokrywała warstewka lekko wilgotnego kurzu. W powietrzu unosił się lekki zapach stęchlizny i na pewno, bardzo szybkim sposobem na poprawę było wywietrzenie wszystkich pomieszczeń.


Palazzo było puste; już puste i jeszcze puste. Już puste, bowiem gospodyni, niezrównana przywiązaniem do palazzo oraz gadatliwością Polenta Craciatelli już wyszła. Natomiast wynajmujący pokoje lokatorzy jeszcze się nie pojawili. Mieli zresztą oni własne klucze drzwi wejściowych oraz bezpośrednio do ich pokoi.

Tomasso ruszył na piętro. Jak to dobrze, że przynajmniej prąd działał przyzwoicie i nie było problemu oświetlenia. Woda także. Hm, internet, cóż, ten miał zamontowany jako wi-fi, sam korzystał oraz dopuszczał innych mieszkańców. Pozornie więc grało. Ale tylko pozornie. Ściany wyglądały paskudnie. Należałoby je odpowiednio odmalować, wcześniej zaś pokryć jakimiś preparatami antygrzybicznymi. Okna także wymagały odnowienia oraz uszczelnienia. Dodajmy jeszcze, iż łazienka potrzebowała nowej armatury. Takie rzeczy wymagały powiedzmy paru dni czasu. Fachowcy byli, problem stanowiły jedynie pieniądze. Panna Sinclair mogłaby albo pomieszkać jeszcze parę dni w hotelu, albo gotów był ustąpić jej na ten czas swoje miejsce, jeśli obrzydły jej bardzo hotele. Sam gdzieś znalazłby coś sobie na ten wolny czas.
- Cóż powiedzmy, fart będzie, jeśli się nie przestraszy - mruknął do siebie uznawszy, iż wiele nie zwojuje sprzątając dodatkowo. Przeto ruszył do siebie. Przed snem chciał się jeszcze wykąpać oraz musiał wymienić miski podłożone pod cieknącymi dachówkami. Miski były prawie pełne więc czekało go nieco pracy. Do tego udało mu się znaleźć nowy przeciek, na szczęście na tyle niewielki, że woda nie uszkodziła jeszcze drewnianej podłogi. Złośliwe okno także postanowiło się otworzyć, choć gospodyni wyraźnie starała się je przyblokować jakąś znalezioną szkatułką. Dlatego właśnie, cóż, powiedział pod nosem coś, co zdopingowało go do pracy, oraz ruszył. Najpierw przeciek. To załatwiło się szybko. Wsadził tam kawałek zatyczki po jakimś flamastrze. Uwinął się jakoś ze wszystkim. Wylał wodę, okno zamknął kawałkiem drutu.
- Potrzebny będzie fachowiec, najlepiej jakiś Polak.
Polscy spece robili od jakiegoś czasu za instalatorów, którzy naprawią kompletnie wszystko oraz sprawią, że nie chodząca od 100-u lat lodówka zacznie ponownie chłodzić, albo nawet mrozić. Drut stanowił rozwiązanie tyleż skuteczne, co chwilowe. Dopiero wtedy mógł się wykąpać, napić dobrej kawy oraz ruszyć spać nastawiając budzik.
 
Kelly jest offline  
Stary 21-08-2018, 17:24   #5
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Obudziło go dudnienie w szyby. Wenecja postanowiła, że nie będzie również i tego dnia życzliwa dla biednych turystów i ich przewodników. Do tego naprzeciwko swojego łóżka zastał dość nieoczekiwany widok. Na jednej ze skrzyń siedziała, radośnie machając nogami.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/06/e7/11/06e7117373aa8bfd740014ece8d08f69.jpg[/MEDIA]

Na jego widok zarumieniła się lekko uśmiechając przy tym. Była odrobinę przemoczona, ale Polenta już się o nią zatroszczyła, wręczając ciepłe kakao.
- Dzień dobry! - Dziewczęcy głos stanowczo nie pasował do ponurej, panującej na zewnątrz atmosfery.
- Aaa, cześć Nina - ziewnął widząc uśmiechniętą twarz dziewczynki. - Właściwie co robisz w mojej sypialni? - zdziwił się nieco, choć szczerze mówiąc, Nina nie pierwszy raz robiła taki numer. Lubiła patrzeć, jak się dziwi, zaś on po wstaniu był przeważnie zbyt rozespany, ażeby kojarzyć sensownie.
- Podaję ci kakao. Polenta już dała mi jedno, ale mam dla ciebie drugie - wskazała parujący kubek.
- Pada? - spytał ponownie nieco bezsensownie.
- Jak skurrrczybyyyk - potwierdziła Nina. - Polenta wspominała, że potem ma się rozpogodzić, ale teraz weź kurtkę przeciwdeszczową oraz dobry parasol.
- Taaa, taaa, o jasny gwint, która godzina - próbował wstać, ale powstrzymał się. - Nina wyłaź, jestem nago, muszę się ubrać.
- Koniecznie? - dziewczynka zaświeciła ciekawskim spojrzeniem.
- Koniecznie.
- A jak nie?
- Wstanę owinięty kołdrą oraz wrzucę cię.
- Jesteś drań - ociągając się wyruszyła, zaś mężczyzna zabrał się jakoś za przygotowania. Wstał, szybko się ubrał, spróbował kakao. - Dzięki Nina, świetne! - krzyknął na korytarz.
- Właśnie, najlepsze - krzyk dziewczynki, która zeszła już na parter przebrzmiał przez schody.
- Muszę biec, niech to - czas wskazywał, iż niedługo zbierze się pierwsza grupa. Ruszył biegiem. - Kurde! - wrócił po swój parasol. Później pędem ruszył ku czekającej turystycznej grupie.

Tymczasem Amanda miała inny problem. Kiedy rankiem przechodziła przez portiernię, uprzejma recepcjonistka zwróciła się do niej.
- Lady Sinclair, wiadomość przyszła do pani podczas nocnej zmiany - podała jej pismo. Prosta koperta listowna, natomiast w środku był perfumowany elegancko papier z kilkoma słowami.

Cytat:
“Jesteś piękna niczym wenecka plaża.”
Brytyjka przez chwilę wpatrywała się w liścik z lekko rozchylonymi ustami. Nie to, że nie zdarzało się jej dostawać takich listów, ale tutaj? Przymknęła usta i spojrzała na recepcjonistkę.
- Czy widziała Pani, osobę która to przyniosła? - Spytała ostrożnie dobierając włoskie słowa.
- Przyszło na nocnej zmianie, lady Sinclair. Koleżanka, która pracowała tutaj wtedy wspomniała, że po prostu wszedł jakiś przystojny mężczyzna oraz poprosił, żeby przekazać to właśnie pani. Zapewne jakiś znajomy - próbowała się domyślić, zresztą pewnie sama była trochę ciekawa męskich przyjaciół angielskiej hrabianki.
- Pewnie tak. Niestety się nie podpisał. - Amanda przez chwilę przyglądała się karteczce, starając się rozpoznać styl pisma, którym wykonana została krótka notatka. - Nie podała może… jakichś cech poza tym, że był przystojny?
Styl był dosyć elegancki. Litery duże, lekko skrzywione, stawiane jakby tak, żeby podkreślić ich wspaniałość.
- W średnim wieku, ciemnych okularach, krótko ostrzyżony, jego ruchy były silne oraz eleganckie. Nosił biały golf oraz eleganckie spodnie. Opalony jak prawdziwy Włoch oraz miał taki cudowny zarost - opowiadała recepcjonistka ewidentnie wskazując na fakt, że bardzo długo plotkowały wcześniej ze swoją koleżanką na temat owego nieznajomego. Widać było, iż miała bardzo określone oczekiwania oraz taki maczo leżał właśnie w jej typie. A Amanda poważnie się zastanawiała czy może kojarzyć kogoś takiego.
- D… dobrze. To ja… dziękuję. - Wsunęła liścik go sporej torebki i widząc smugi deszczu na przeszklonych drzwiach, wydobyła z niej parasolkę. - Będę pewnie wieczorem.
- Oczywiście proszę pani, życzę miłego dnia. Ten przystojniak, może jeszcze przyniesie liścik na mojej zmianie - stanowczo marzyła, by odbić go Angielce. Widać było po oczach wysyłających zarówno pragnienie, jak dumne wyzwanie.
Amanda miała szczerą nadzieję, że jeśli to zrobi to może tym razem się podpisze, a jeśli nie… to chyba nie miała nic przeciwko temu by kobieta go jej “odbiła”. Pożegnała się z recepcjonistką i otwierając parasolkę wyszła na deszcz. Wzięła głęboki oddech i rozejrzała się po okolicy nieco obawiając się, że gdzieś za rogiem dojrzy postać brata. Amanado to paranoja! Wstrząsnęła ramionami i ruszyła w kierunku tramwaju wodnego by dostać się na uniwersytet.

Szczęśliwie brata akurat nie było, jednak kobieta faktycznie widziała wokoło siebie mnóstwo mężczyzn. Włosi przepadają za blondwłosymi mieszkankami północy, wobec tego przynajmniej niektórzy z nich omiatali ją roziskrzonym spojrzeniem, bywało dyskretnie, ale bywało także bardzo nachalnie. Co więcej takie coś spotkałoby się z jednoznacznym sprzeciwem na północy, tutaj było uważane często za wyraz uznania. Powoli jednak mogła się rozluźnić. Poza spojrzeniami nic się nie działo, zaś biorąc pod uwagę deszcz oraz kiepską temperaturę, około 3-ech stopni Celsjusza … właśnie, kolejna różnica. Na kontynencie nikt nie używał klasycznego angloamerykańskiego Fahrenheita. Nawet gorącym Włochom nie chciało się zbytnio przy takiej pogodzie uwodzić dziewczyn oraz pokazywać swoją maczo-męskość.

Wreszcie! Motorowa łódź dobiła do brzegu. Można było wyskoczyć na brzeg oraz ruszyć ku bezpiecznym murom uniwersytetu.

O ile Amanda znalazła się już wkrótce w ciepłych pomieszczeniach uczelni, to Tomasso pomimo krótkiej ulgi jaką było pokonanie dwóch przystanków tramwajem wodnym, zmagał się teraz ze wszystkim co zimowa pogoda Włoch miała do zaoferowania. Chłodny wiatr jak i stały opad, który już niebawem zatopił plac św. Marka prawie po kostki, sprawiły że liczba osób w jego grupach mocno się ograniczyła. Może właśnie to sprawiło, że dostrzegł nietypową postać, która uważnie mu się przyglądała.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/736x/f8/8f/7c/f88f7c247ae3fc3353d1303bf58e7e94--mens-umbrella-mens-winter-coat.jpg[/MEDIA]

Blond mężczyzna, nie wyglądał na typowego turystę i wyraźnie nie obserwował go przychylnie. Gdy ciemne oczy Włocha napotkały na błękitne chłodne spojrzenie, niepokojąco coś mu przypominające, mężczyzna odwrócił się i zniknął w jednej z alejek. Mógłby za nim pójść ale już zobaczył, oczekująca go jak zwykle pod lwem, swoją kolejną grupę. Dziwne.
- Pewnie jakiś turysta, który zgubił się - usiłował się domyślić ruszając do swojej grupy. Dziwna sprawa, ktoś pomylił grafik chyba, bowiem Wenecję odwiedziła grupa Szkotów. Kompletnie inną, niźli napisano mu na grafiku oprowadzeń, ale cóż, akurat to mu nie przeszkadzało. Kiedyś dostał grupę Hindusów kompletnie nie znających angielskiego, włoskiego, czy czegokolwiek nawet poza miejscowymi dialektami. Tłumacz zaś gdzieś wsiąkł niczym kamfora wręcz. Tłumaczył na migi przez pięć minut, potem wszystkich wepchał do kawiarni zamawiając dla każdego espresso. Jakoś przeszło. Jednak Szkoci byli całkiem spoko.
- Good morning ladies and gentlemen - zaczął witając standardowo wszystkich. - wprawdzie pogodę dzisiaj mamy kompletnie niewłoską, jednak zapowiadają, iż deszcz przejdzie. Dlatego gondole odłożymy na koniec, kiedy będzie trochę lepsza aura. Wspaniałe weneckie zabytki powinny państwu osłodzić ów chłodny pobyt.
- Panie, jaki chłodny, taką temperaturę mamy normalnie na Hybrydach, czuję się jak u siebie na farmie - stwierdził jakiś Szkot wesoło. Wszyscy parsknęli śmiechem oraz pomimo chlapania oglądali ciekawie budowle słuchając wyjaśnień. Deszcze nawet minęły, słoneczko wyszło na tyle akurat, że siedli do gondoli ruszając poprzez kanały. Jeszcze kilka razy Włochowi zdało się, że jest obserwowany, odczucie nie było jednak dziwne, gdy płynęło się jedną z głównych atrakcji turystycznych po mieście wypełnionym ludźmi z aparatami. Gdy wycieczka się skończyła Tomasso był nawet zadowolony. Grupa była pozytywnie nastawiona, wyraźnie cieszyła się zwiedzaniem tak “ciepłego” miasta. Akurat Szkoci byli bardzo sympatyczni, kolejne dwie ekipy raczej nastawiły się na przejście swojego oraz popłynięcie gondolami dla obcykania fotografii. Wreszcie odwaliwszy swoje dzisiejsze sprawy ruszył wesoło do biblioteki. Jakby nie było, wszystkie wycieczki zaczynały się oraz kończyły gdzieś blisko Placu św. Marka. Umówiony budynek także właśnie tam się znajdował, przeto spokojnie ruszył przy pałacu dożów, wzdłuż pięknej, przypominającej styl mudejar ściany ku Campanilli oraz właśnie umiejscowionej niedaleko wspomnianej biblioteki.
Trochę się wewnątrz zmieniło główne wejście dla turystów prowadziło przez bramki w kierunku sal wystawowych. Stała przy nich długa kolejka zwiedzających, którzy postanowili ukryć się przed deszczem jednocześnie chcąc coś zobaczyć. Tomasso jednak wiedział by zamiast podążyć tym tropem, skręcił w jedno z węższych przejść i bez trudu odnalazł wyjście na niewielki dziedziniec, na którym znajdowała się kawiarnia. Kojarzył to miejsce z cieplejszych dni, gdy niewielką przestrzeń wypełniały stoliki i zasiadający na nich profesorzy i studenci. Gdy wszedł do środka zastał tam tylko dwie osoby.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/1a/b7/ca/1ab7cab2b531bb607f9d750798e6323d.jpg[/MEDIA]

Krzątającą się przy kontuarze starszą kobietę, która musiała być “tą” Geltrude, oraz znaną już sobie blondynkę. Amanda była wyraźnie pochłonięta lekturą jakiegoś starszego tomiszcza, bo nawet nie zauważyła jego przyjścia. Obok niej stał pusty kubek po kawie i talerzyk. Najwyraźniej pani doktor lubiła raczyć się słodyczami. Teraz gdy nie miała na sobie grubego płaszcza i widział jej sylwetkę opiętą dopasowaną sukienką, był też pewien, że owe ciasta nie miały żadnego wpływu na jej figurę.
Podszedł witając się.
- Dzień dobry, witam panią signorita,smacznego, mogę ... - zasugerował ruszeniem krzesła przy stoliku Amandy, czy może się dosiąść.
Gdy zajął miejsce, dobiegł do niego głos od strony kontuaru.
- Kawy chłopcze? - Geltrude odezwała się w taki sposób, że był pewny iż zwraca się tak samo nawet do wiekowych profesorów.
- Powiedz od czy biała czy czarna. - Amanda oderwała się od książki i zamykając coś, co okazało się być dosyć wiekowym albumem ze zdjęciami Wenecji, uśmiechnęła się do Tomasso. - Jakby co dziś jest bardzo dobre ciasto czekoladowe.
- Biała, proszę pani, taaak z dużą ilością mleka.
Mężczyzna przyglądał się Amandzie, której pusty talerzyk oraz słowa wskazywały, iż właśnie owo ciasto skonsumowała. Jednak Włoch nie lubił zbyt słodkich ciast, na pewno zaś nie lubił ciast ciemnych, przeto ładnie podziękował oraz spytał rzeczowo.
- Jesteś gotowa już signorita? Pytam, bowiem zwykle Włosi raczą się kawą powoli, jednak wyjątkowo ja preferuję wypicie duszkiem - wyjaśnił jej. - Przy okazji, cóż to za interesujący album?
- Już kończę. - Wskazała na niemal pusty kubeczek po czarnej kawie. - Biblioteka zbiera też od niepamiętnych czasów stare fotografie i tworzy z nich tego typu albumy. - Amanda podała mu oprawioną w grubą okładkę książkę z wybitymi na froncie datami. Zawartość dotyczyła końca XIX i początku XX wieku. - Większość można też znaleźć w elektronicznym archiwum ale lubię je przeglądać w takiej formie.
- Campanilla. Widać jeszcze resztki starej - pokazał na kilka fotografii - później nowa. Faktycznie bywają ciekawe, ale ale … jak minął dzień. Gotowa jesteś signorita na wstrząs wizualny?
- Dzień bardzo dobrze… choć zaczął się raczej nietypowo. - Amanda zmieszała się na chwilę przypominając sobie o dziwnym liściku. Odwróciła na chwilę wzrok widząc by uśmiechnąć się do ustawiającej na stole kawę Geltrude. W tym niewielkim ruchu, błękitnych oczu Tomasso rozpoznał spojrzenie, dziwnego turysty, który obserwował go wcześniej. - Jestem niesamowicie ciekawa twojego pałacu.
- Dziękuję za kawę - odezwał się Włoch płacąc oraz tak jak wspominał duldając na raz cały kubek. Znaczy najpierw spróbował, posmakował, poczuł aromat, później wypił. - Świetna - później odwrócił się do Amandy - Żebyś się signorita nie zdziwiła bardziej, niż pewnie przypuszczasz - wymruczał skrzywiony nagle Tomasso. - Jeśli oczekujesz pałacu … tymczasem owszem pewnie było to coś bardzo ładnego, daaaaaawno temu,bardzo dawno. Obecnie, lepiej nie mówić.
- Wspomniałeś że palazzo wymaga remontu, a ja inwentaryzowałam wiele zniszczonych domów w Wenecji. - Amanda dopiła kawę i zabrała się za kończenie ciastka. - Szukam na razie schronienia, kto wie może twój dom nim będzie.
Tomasso nie był pewny na ile dobór słów wynikał z przypadku, a na ile był celowy. Amanda momentami wydawała się być zatroskana, ale szybko ukrywała to pod typową brytyjską maską.
- Kto wie, dobrze. Jeśli się nie przestraszysz. To stary dom, mający wieki czasu za sobą. Spoglądał na rozkwit Wenecji oraz na znacznie mniej przyjemne chwile. Jest ładny, albo mógłby być ładny, jednak wymaga … pewnie tyle prawie, ile mi za niego dawano, a to była kwota ośmiocyfrowa.
Nikt się nie mógł dziwić, bowiem ceny weneckie na Starym Mieście przypominały wyścig wręcz. Mieszkanie mające dwie sypialnie plus normalny salon mogło kosztować półtorej miliona euro. Okazje warte pół miliona oznaczały najczęściej albo bardzo mały metraż, albo wielkie nakłady. Całych palazzo praktycznie nikt nie oferował. Wartości byłyby olbrzymie.
- Jestem coraz bardziej ciekawa tej twojej rezydencji. - Amanda dojadła ciasto. Brytyjka pominęła temat kwot jakie proponowano że jego własność. Osobiście uważała, że skoro mężczyzny nie było stać na zabezpieczenie majątku to powinien go sprzedać, jednak najwyraźniej był powód dla którego Tomasso tak kurczowo trzymał się swego palazzo skazując je na zniszczenie. - Możemy ruszać.
Skłoniła się Geltrude obiecując, że niebawem się pojawi i oboje opuścili kawiarnię. Amanda zdała wypożyczoną książkę odzyskując przy okazji swój telefon i niewielki aparat. Wrzuciła obie rzeczy do torebki, wyjęła ze stojaka na parasole swoją parasolkę i ruszyła za Tomasso. Deszcz już zupełnie ustał, pozostawiając na ulicach, sięgającą momentami kostek, wodę. Włoch niemal od momentu, w którym opuścili bibliotekę czuł na sobie zazdrosne spojrzenia. Nie dziwo, Amanda z uwagi na dosyć przyjemną jak na grudzień pogodę szła z odsłoniętą głową, prezentując wszystkim swoje blond włosy.
 
Aiko jest offline  
Stary 22-08-2018, 11:58   #6
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Wenecja oświetlona słońcem prezentowała się pięknie, szczególnie teraz gdy jej obraz odbijał się w nie tylko w kanałach ale i na chodnikach.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/19/f3/d8/19f3d8392068f26c323040f690909771.jpg[/MEDIA]

Pałac niestety nie prezentował się tak wspaniale. Deszcze pozostawiły zacieki na ceglanych ścianach, okno w pokojach Tomasso było jak zwykle uchylone. Co gorsza w skrzynce tkwiła, znajomo wyglądająca, pozbawiona nadawcy i adresata, koperta. Mimo dosyć nieciekawego widoku Amanda nadal się uśmiechała.
- Interesujace! - uznał Tomasso. - Sprawdzę potem. Nie lubię niezaadresowanych kopert, ale niekiedy u nas ludzie mający jakieś chęci robią kampanie promocyjne. Typu podpisz się pod listą: budujemy most, albo: prostestuj przeciwko mostowi. Jak pani widzi, okazały oraz piękny … mógłby być, jak bywało kiedyś.
- U nas też to się zdarza, choć takie,wiadomości wypełniają raczej elektroniczne skrzynki pocztowe. - Amanda nie odrywała wzroku od palazzo. - Tak…. Rzeczywiście mógłby być piękny. Oprowadzisz mnie?
- Signorita oczywiście, przecież musisz poznać wszystko - powiedział spokojnie Amandzie, jakby oczekiwał tego pytania. - Zacznijmy od murów - wskazał na palazzo. - Akurat te są całkiem nawet przyzwoicie utrzymane, jako, że ta część Wielkiej Wyspy jest nieco wyżej położona. Jednak oczywiście fundamenty wymagają zawsze wzmocnień, zaś ściany troski. Dysponuję inżynierską oceną stanu murów. Była sponsorowana dla grupy weneckich palazzo przez miasto.
Tomasso pokazywał mnóstwo szczegółów przy oknach, drzwiach etc. Niektóre były pozytywne, inne kiepskie.
- Wejdźmy do środka - otworzył drzwi. Akurat tutaj mogła się zdziwić, bowiem parter wyglądał dobrze. - Tutaj są dwa apartamenty na wynajem. Każdy dysponuje łazienką. Kuchnia jest wspólna. Jest ona także do mojego użytku, zawiaduje nią gosposia, która odpowiada za sprzątanie oraz gotowanie ... - wyjaśniał. - Jeśli są jakieś pytania, chętnie odpowiem.
- Pokoje są wynajęte? - Amanda rozglądała się z zainteresowaniem. Widać było że najchętniej zajrzałaby w każdy zaułek pałacu. - Ewentualny remont nie przeszkadzałby lokatorom i sąsiadom?
- Owszem, wynajęte. Jeden przez tydzień, drugi na czas nieokreślony. Pierwszy zamieszkują Czesi, para turystów, drugi Rosjanka, która przebywa na stażu w Pałacu Dożów. Remont nie będzie przeszkadzał, bowiem właściwie całymi dniami ich nie ma. Czesi zwiedzają, zaś Rosjanka przebywa albo w pałacu, albo w bibliotekach. Pisze doktorat na Uniwersytecie Weneckim. Jeśli interesowałoby cię signorita, to możemy zrobić tak, dzisiaj odwiedzimy palazzo do góry, trzy piętra oraz niektóre pomieszczenia na parterze. Natomiast pomieszczenia na dole, możemy odwiedzić wieczorem, kiedy wrócą lokatorzy, ewentualnie jutro. Wieczorem bowiem poproszę, byśmy mogli tam właśnie wejść.
- Och.. nie ma takiej konieczności. - Amanda wyraźnie się zmieszała. - Chciałeś mi wynająć inne piętro, prawda? Wystarczy, że je obejrzymy. Fascynują mnie takie miejsca. NIe od każdego palazzo można tak swobodnie wejść.
- Akurat tutaj wygląda sprawa tak. Mieszkam pod samym dachem. Wolę nie narażać innych na przecieki oraz samemu likwidować je na bieżąco. Kiedyś pierwsze i drugie piętro stanowiło centrum palazzo, były bowiem to apartamenty właścicieli. Są w najlepszym stanie. Szczególnie pierwsze piętro, gdzie pomyślałem, że najchętniej byś zamieszkała, signorita. Jest względnie całe. Oczywiście ażeby odnowić je pod połysk potrzeba koszmarnych funduszy, jednak żeby doprowadzić do używalności, już nie. Raczej potrzeba oczyścić, umyć, wymienić elementy armatury. Woda jest normalnie dociągnięta, jednak baterie umywalkowe pamiętają Mussoliniego. Dodajmy ponadto uszczelnienie okien lub ich wymiana - mówiąc to wprowadzał kobietę po ładnych, mających ponad wiek schodach na piętro.

[MEDIA]http://dghilug.pxd.pl/gallery/pic553/v2018081914081722084451.jpg[/MEDIA]

Prawdopodobnie mogły spodobać jej się drzwi.
- Akurat wejście jest w dobrym stanie - wspomniał Tomasso. - Odnowione po II wojnie światowej. Prawdopodobnie zostały stworzone we Florencji. Wskazuje na to środkowa część, która najprawdopodobniej pokazuje herb Medyceuszy. Moja rodzina niewiele miała wspólnego ze wspaniałymi władcami Florencji, nie mniej ich znaki rodowe były używane powszechnie przez wielu rzemieślników. Wejdźmy do środka - mężczyzna przekręcił klucz otwierając pomieszczenia. Stanowczo było tam już mniej wesoło. Po wejściu do prywatnych pokoi właścicieli pierwszym pomieszczeniem był antyszambr, coś typu niewielka antykamera, obecnie niemal pusta. Pomalowano ją wedle mody XIX-owiecznej naśladującej elementy antyczne.

[MEDIA]https://imgc.allpostersimages.com/img/print/posters/visconti-family-crest-detail-of-fresco-on-first-floor-window-visconti-castle-pavia_a-G-12658505-8880726.jpg[/MEDIA]

Po lewej stronie znajdowało się okno, ewidentnie widać było, przepuszczające wiatr, zaś dalej prosto kolejne drzwi, pewnie do salonu. Drzwi owe ewidentnie wprawione dużo później, właściwie trochę pozbijanych desek. Zarówno nad oknem, jak nad drzwiami znajdował się słabo widoczny symbol człowieka wystającego ze sterczącej paszczy smoka.

Amanda weszła ostrożnie do środka i chyba dobrze, bo podłoga zaskrzypiała delikatniej pod jej stopami, tak jak i poprzedniego wieczora pod nogami Tomasso. Z zainteresowaniem rozglądała się po wysokich pomieszczeniach, a włoch widział jak jej wzrok nabiera ostrości. Na pewno w myślach szacowała ile będzie kosztowała cała naprawa. Zamyślona zajrzała pod jeden z brezentów, odsłaniając fragment mebla, który pamiętał poprzednie stulecie, jego tapicerka niestety nie miała już ochoty na więcej wspomnień i ulegała powolnej biodegradacji. Brytyjka zasłoniła go z powrotem i rozejrzała się po pomieszczeniu. Stało tu jeszcze co nieco. Stół, kilka krzeseł. Jeszcze trzy fotele podobne do tego, na który zerkała. Kanapę niestety już parę lat temu diabli wzięli. W sąsiednich pokojach były jeszcze jakieś szafy, rama łóżka i pianino które bardzo domagało się uwagi.
- A co z meblami? - Spytała powracając spojrzeniem do mężczyzny.
- Część uległa, cóż, uległa zniszczeniu. Jednak większość mebli ocalała w jakim takim stanie. Przeniesione zostały na drugie piętro. To miano poddać renowacji. Jednak podczas przenoszenia okazało się, iż żadnej renowacji chwilowo nie będzie, przeto to co zostało przeniesione powyżej, pozostało tam, to czego jeszcze nie zdążono, pozostało tutaj.
- Czy… - Amanda wyraźnie zastanawiała się nad doborem słów. -... czy wynajem obejmowałby meble?
- Jak najbardziej, jeśli zechciałabyś, signorita. Jeśli nie, przeniosę meble na drugie piętro tak, żebyś miała całe dla siebie. Jakby nie było, to przedpokój, salon, buduar, dwie sypialnie oraz dawna palarnia, ponadto łazienka, jeszcze toaleta. Ogólnie dosyć sporo metrów - rzeczywiście palazzo było spore, dawało kiedyś odpowiedni komfort właścicielom.
- Z przyjemnością jeszcze bym objerzała resztę tego piętra i piętro wyższe, a potem może napilibyśmy się wina? - Brytyjka uśmiechnęła się. - Gdy byłam tu ostatnio znajomi Włosi nauczyli mnie by umawiać sprawy przy winie.
- Wobec tego chodźmy dalej - Amanda miała ochotę na winko? Proszę bardzo, wydaje się, iż Tomasso był bardzo zadowolony. Pewnie właśnie słowo winko przekonało go, iż jest szansa na dobicie interesu. - Pokażę sypialnie, właściwie wyglądają tak samo, jak reszta, pozostałe pokoje również.
Jedna sypialnia właściwie była przerobiona na jadalnię, przynajmniej wskazywał na to stary stół oraz otaczające go krzesła. Właściwie znajdowały się w bardzo dobrym stanie, nie licząc kurzu. Miały fantazyjne kształty oraz wzbogacające intarsje.

[MEDIA]http://www.foggydewpub.com/wp-content/uploads/attractive-elegant-wood-dining-table-dining-room-elegant-victorian-dining-room-decor-ideas-showing.jpg[/MEDIA]

Niektóre krzesła miały jakieś ubytki, ale prawdopodobnie kiedyś je już naprawiano oraz uzupełniano. Stąd znacznie lepszy wygląd niźli inne kawałki. Natomiast łazienka, cóż, krany chodziły, woda była dostarczana, nic nie ciekło, ale poza tym, wielkie ufffff. Właściwie generalka konieczna.
- To miejsce wymaga bardzo dużo czułości. - Amanda z troską przyglądała się podniszczonym ścianom i stolarce, przez którą hulał wiatr. - Wspominałeś coś o przeciekach?
- Właściwie konieczne jest zastąpienie starych rur nowymi, plastikowymi. Jednak najważniejsza jest wymiana baterii. Przeciekają mocno - odkręcił kran. Woda szła rzeczywiście, tyle, że przez otwory oraz nieszczelności psikała na rozmaite strony świata.
- Rozumiem… Nikt tu nie mieszkał od dłuższego czasu, prawda? - Amanda odruchowo zrobiła niewielki krok w tył, gdy odkręcił wodę.
- Jakby to rzec, mniej więcej 65 lat - przyznał. - Były projekty, jeśli pamiętam opowieści, przeprowadzki, jednak ostatecznie rodzina wolała mieszkać w normalniejszym miejscu, niż piekna, lecz uciążliwa czasami, wodą przesiągnięta Wenecja. Obecnie raczej to już albo ktoś się tym zajmie, albo jeszcze jakiś czas, nie będzie co zbierać - uczciwie potwierdził.
Amanda wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze. Opuściła łazienkę i jeszcze raz rozejrzała się po zdezelowanych pomieszczeniach.
- Możemy gdzieś usiąść i porozmawiać? - Uśmiechnęła się do Tomasso.
- Najlepiej do mnie, na górę, tam jest względnie dopuszczalnie. Oczywiście hotelu jakiegoś Hilton to nie przypomina, ale butelka wina stanie na stole. Kielichy będą także. Chodźmy - poprowadził dziewczynę na górę. Taam były dawne pokoje służby, niewielkie oraz stosunkowo niskie, bowiem tylko jakieś 215 wysokości. Miał tam także pokój gościnny, gdzie sypiali jego kumple niekiedy. Całkiem dobry mający stolik krzesła, łóżko, szafę oraz tam cała resztę. Właśnie tam się udali. Ruszył do lodówki wyciągając dobre, różowe wino, które musi być podawane na chłodno, tak około 10 stopni. Ponadto dwa kielichy, ciekawostka, kryształowe oraz mające na oko ze 300 lat mniej więcej. Nalał.
- Proszę siadać - wskazał krzesło - za co właśnie pijemy?
- Na razie piję by oswoić się z tym wszystkim. - Amanda mrugnęła do niego. Dosyć nietypowy gest jak na brytyjkę, ale najwyraźniej lata spędzone we Włoszech odcisnęły na niej swoje piętno. - To wszystko… wymaga bardzo dużo pracy.
- Pokazuję, jak jest. Dużo pracy oraz pieniędzy. Właściwie, gdybyś chciała się przenieść signorita szybciej, najlepiej chyba byłoby tutaj, do tego pokoju oraz rozpoczęcie remontu piętra, które pewnie potrwałoby, no nie wiem, jakiś czas, nie jestem specem. Wobec tego za oswojenie się - -podniósł kielich wypijając trochę.
Brytyjka uniosła kielich i upiła spory łyk. Po tym odetchnęła i wpatrzyła się w sufit.
- Prace przy zaangażowaniu konserwatora,a takie na pewno będzie potrawają z pół roku. Tak naprawdę będą to pewnie prace archeologiczne… pewnie moja obecność tutaj mogłaby nieco wszystko przyspieszyć. - Opuściła wzrok i przez chwilę sączyła wino bez słowa. - DO tego to będa spore koszta i… wynajem na rok byłoby to nieco mało.
- Hm, co wobec tego pani proponuje? - spytał, ale szczerze mówiąc, tak bardzo szczerze, planował się zgodzić na wszelkie niemal warunki, bowiem jedyną alternatywą była sprzedaż palazzo. Amanda niewątpliwie o tym wiedziała.
- Myślę o co najmniej 5 latach. To jest czas gdy spokojnie mogłabym się tu wprowadzić, chwilę pomieszkać i uzbierać ponownie fundusze na nabycie czegoś własnego. - Widać było, że brytyjka poważnie rozważa wprowadzenie się. Ba! Sądząc po iskierkach w jej spojrzeniu Tomasso był niemal pewny, że zakochała się w tym miejscu, nawet mimo jego stanu.
- Dobrze, ale mam propozycję. Wynająłbym ci signorita na 5 lat zarówno pierwsze, jak drugie piętro, co ty na to? - zaproponował dziewczynie. - Miałabyś zdecydowanie większą powierzchnię dla siebie, praktycznie niespotykaną na weneckim rynku. Właściwie tyle, ile mieli właściciele podczas najlepszego okresu. Powiedzmy dołożyłbym jeszcze rok, albo dwa do omawianego terminu - kusił kobietę.
- Siedem lat… - Amanda wyjrzała przez okno. Na chwilę zrobiła zmartwioną minę. - Zgodze się jeśli podpiszemy umowę. Jeśłi będziesz nagle chciał bym się wyprowadziła zwrócisz mi koszt remontu. Możemy się umówić nawet na części w zależności od tego jak długo będę tu mieszkała.
- Wobec tego zgoda. Oczywiście podpiszemy umowę. Możemy jutro odwiedzić notariusza - zaproponował. - Pytanie jednak, czy chcesz się wprowadzić tutaj wcześniej do tego pokoju, czy po remoncie, czy jak?
- Wiem, że remont będzie postępował szybciej jeśli będę na miejscu ale to i tak zanim uda mi się znaleźć jakąś ekipę minie pewnie z miesiąc. - Amanda uśmiechnęła się i dopiła zawartość kieliszka. - Przez jakiś czas mogę jeszcze pomieszkać w hotelu. Mam… jeszcze jedną propozycję, na która nie musimy spisywać umowy.
- Hm? - popatrzył zdziwiony mocno. Dziewczyna zaczynała go intrygować. Po pierwsze była zdeterminowana, po drugie stać ją było, po trzecie była ładna, co właśnie zaczynał dostrzegać, po czwarte miała energię, ale po piąte, ukrywała coś niewątpliwie przed innymi, miała jakąś tajemnicę. - Amando - powiedział jej wprost po imieniu, jak nigdy wcześniej - oczywiście możemy zawrzeć jakieś nieformalne ustalenia - potwierdził czekając na jej słowa.
Brytyjka zaśmiała się.
- Nie spodziewałam się, że zabrzmi to tak poważnie. - Wskazała podbródkiem w kierunku jednej z wypełniających się misek. - Butelka wina tygodniowo i zajmę się też dachem. Nie chciałabym zrobić remontu na dole i by okazało się, że zaraz nas zaleje.
- Ooo, to nie ma problemu. Znam kilka bardzo dobrych speców od proseco. Wiem, że obecnie niemal każde wino z tych okolic jest tak nazywane, jednak to jest prawdziwe proseco. Winko zaoferuję ci znacznie częściej niźli tylko raz tygodniowo, jeśli zechcesz - wyraźnie ucieszyła go jej propozycja.
- Będzie mi bardzo miło. To naprawdę niesamowite palazzo z wielkim potencjałem.
- To prawda, ale też, powiem uczciwie, cieszę się, że się spotkaliśmy. Większość osób, które kupiłoby palazzo, przemieniłoby je na hotel. Tymczasem to jest dom, prawdziwa rezydencja dla jakiejś rodziny. Bez ciebie nie mógłbym tego zrobić, nawet nie ma mowy - widać było wyraźnie, że Tomasso bardzo, ale to bardzo się ucieszył zawartą umową.
- Mój doradca finansowy mnie za to zabije. - Amanda zaśmiała się i uniosła pusty kieliszek. - To jeszcze przypieczętujmy umowę i nie będę ci zajmować czasu. Pewnie masz dużo planów.
 
Kelly jest offline  
Stary 30-08-2018, 07:55   #7
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Oczywiście nalał jej do kielicha.
- Właściwie nie mam, nie wiedziałem, ile nam zajmie spotkanie, przeto nie planowałem nic na wieczór. Za powodzenie - nalawszy sobie uniósł swój kielich. Chwilę potem kontynuował. - Czy powinienem coś przygotować? Aaa, już wiem, moment - sięgnął do torby i podał jej pęczek kluczy. - Będzie potrzebny. Ten jest od głównej bramy, ten od pierwszego piętra, ten od drugiego, ten od skrzynki, gdzie są liczniki mediów - wyjasniał. - Jeszcze kielich - dolał dziewczynie, podobnie samemu sobie.
Amanda upiła łyk wina.
- Bardzo dobre… - WIdać przez chwilę wahała się. - Przyznaję, że też nie miałam więcej planów. Może jakiś posiłek.
- Wobec tego chodźmy opić oraz objeść nasze spotkanie. Znam niezła pizzerię, ale podają tam nie tylko pizzę oczywiście. Nazywa się Al Volo. Milionerzy tam nie jadają, ale jeśli właściciel kogoś poznał, daje doskonałe jedzenie. Świetne makarony, polecam oraz dobre wino, choć nie takie, jak to - przyznał wesoło. Widać było, iż cieszy się ustalonym kontraktem.
Amanda zaśmiała się już ciepło i serdecznie i nagle Tomasso zdał sobie sprawę, że brytyjka ma niesamowicie dźwięczny śmiech.
- Nie jadam tylko w drogich restauracjach, wiesz? - Odstawiła pusty kieliszek na stół. - Z przyjemnością spróbuję jakiejś dobrej pizzy.
- Wobec tego zapraszam, stawiam prawdziwą italską pizzę, nie te nowojorskie podróby.
Podniósł się otwierając drzwi. Wobec tego, hm - nagle zamyślił się - znasz ekipę, czy popytać wśród miejscowych?
- Kogoś kojarzę, ale to sprzed kilku lat gdy byłam w Wenecji po raz ostatni. - Amanda dała się przepuścić w przejściu. - Pewnie tobie uda się coś załatwić szybciej niż mi, jakby nie patrzeć jesteś tutejszy.
- Dobra, popytam - nagle zatrzymał się. - Aaa fakt, liścik, jeszcze zerknę, co tam napisał ktoś - wyjął ową kopertę bez jakiejkolwiek informacji. Niestety wyglądało to na kolejny list z pogróżkami, tym razem wyznaczający datę na miesiąc w przód. Wsadził do kieszeni trochę obojętnie. Jednak potem wrzucił do swojego pokoju na biurko.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/eb/45/97/eb4597793501bac5593b053bdfc2444c.jpg[/MEDIA]

Przy Al Volo było trochę osób. Ciepło ubranych, ponieważ dla mieszkańców Italii 5 stopni to już bardzo chłodno. Ale chętni na pizzę Al Volo byli, może nie tłumy, ale zawsze trochę chętnych. Jak zwykle. Dobrą zasadą dla turysty jest wybieranie miejsca restauracyjnego tam, gdzie jedzą miejscowi. Wiadomo bowiem, iż będzie przyzwoicie oraz tanio. Dokładnie tak było tutaj.

[MEDIA]https://media-cdn.tripadvisor.com/media/photo-s/02/b9/e9/e1/pizza-al-volo.jpg[/MEDIA]

Weszliśmy podchodząc do sprzedawczyni, która bardziej przypominała fryzem oraz tatuażem fankę rocka. Zresztą właśnie taką osobą była.
- Witaj Maria - znaliśmy się. - Dobrą pizzę dla mnie i mojej kumpeli. Do tego wino, wiesz które …
- Moja pizza zawsze jest dobra, Tomasso - obruszyła się, jednak widać, iż niepoważnie. - A winka jeszcze tego - mrugnęła - trochę mam. Jaką sobie życzycie.
- Dla mnie, jak zwykle, tradycyjna, zaś dla … - no cóż, Amanda musiała sama wybrać ulubioną mieszankę dodatków.
- Jakąś z prosciutto. Cały czas nie mogę się nacieszyć waszymi specjałami. - Brytyjka uśmiechnęła się ciepło do Marii i rozejrzała po lokalu i z zadowoleniem pociągnęła nosem. - Pachnie wspaniale.
Rzeczywiście pizza była dobra, początkowo pod względem zapachu, potem smaku. Lokal używać musiał bardzo dobrych składników, świetnie pachnących, bowiem aromat ziół, odpowiednich sosów etc. wręcz uderzał. Pizza przeto musiała być świetna. Musieli poczekać jednak na nią chwilę poczekać jeszcze.
- To jeden z moich ulubionych lokali - przyznał mężczyzna, kiedy zajęli miejsce przy jakimś wolnym stoliku.
Moment później przyszła Maria przynosząc im dwa kielichy wina.
- To co chciałeś - wspomniała mrugając, jednak musiała się przejść do pozostałych gości.
- Spróbujmy - powiedział do Amandy Włoch. - Jest naprawdę niezła. Wprawdzie to nie szczyt ideału, ale stanowczo dobre wino. Oraz pewnie masz wiele pytań dotyczących palazzo - wspomniał jeszcze.
- Przyznam, że jestem bardzo ciekawa jak długo w nim mieszkasz, jak trafiło do twojej rodziny. - Brytyjka uśmiechnęła się i upiła wina. - Bardzo dobre.
- Pewnie, że dobre - stwierdziła akurat dumnie przechodząca obok Maria, która niosła pizzę do jakiegoś sąsiedniego stolika.
- Dobre - potwierdził Visconti. - Prawdziwie weneckie wino. Pytałaś signorita - widać było, iż Tomasso nieco pływa, czasem mówiąc Amandzie per ty, czasem zaś per signorita. - Pytałaś signorita o dzieje palazzo ...
Wypił łyk wina.
- Serenissima Repubblica di Venezia była zawsze państwem żeglarzy, ale żeglugę wspierali doskonali rzemieślnicy, kupcy oraz oczywiscie bankowcy. Wśród nich była rodzina Ragusa, która wzięła miano od sycylijskiego maista, bowiem ponoć stamtąd wywodzili się dalecy przodkowie.
Wypił kolejny łyk.
- Bardzo lubię. Maria podaje je idealnie schłodzone, ale wracając ... Rodzina owa była złotnikami, ale nie byle jakimi. Wielu spośród nich to klasa niemal Hansa Pfistera, de Bry'ego, albo nawet samego Benvenuto Celliniego. Wynonywali swoje wyroby na całą Europę oraz bogacili się. Wyrazem oczywiście bogactwa weneckiego było palazzo. Lepsze miejsce, elegantsze, oznaczało odpowiedni szacunek. Oczywiście Ragusa nie mieli tak potężnych wpływów oraz bogactw jak Contarini, czy Loredano, czy Priuli, Cornaro, Mocenigo ... absolutnie jednak stanowiła część elity.
Pociągnął kolejny łyk świetnego wina.
- Właśnie oni kazali wykonać owo palazzo w duchu renesansowym, aczkolwiek uwzględniając wenecki brak miejsca pociagnęli je do góry bardzo ostro. Dlatego ma cztery piętra. Jednak rodzina, podobnie jak Wenecja, obniżyły loty. Wreszcie na przełomie XIX-ego i XX-ego wieku wymarła prosta linia, zaś jacyś kuzyni rodziny wystawili palazzo na sprzedaż. Wtedy kupili je moi przodkowie właśni. Jednak I wojna dla Włoch była niełatwą sprawą. Wiele rodzin zbiedniało. Moja także. Stać było wyłącznie nas jedynie na podstawowe naprawy. Tak dochodzimy do mnie. Moi rodzice mieszkają za oceanem z bratem i siostrą. Rodzice pracują tam, wracać nie planują, zaś mi został przekazany rodzinny spadek, właśnie pod postacią pałacyku. Mieszkam zaś tu od urodzenia, aby być precyzyjniejszym, odkąd mnie przyniesiono ze szpitala po urodzeniu właśnie - uśmiechnął się. Opowiadając na temat włości widać było, iż czuje się zaangażowany oraz tak podchodzi do tego z jakimś głębszym uczuciem lubiąc to wyjątkowe miejsce.
- Musi być ci bardzo bliski i rozumiem czemu nie chcesz się z nim rozstać. - Amanda uśmiechnęła się ciepło i podziękowała za podaną pizzę. - Posiadamy kilka rezydencji w Anglii, ale ta w której się urodziłam i wychowałam zawsze była mi nad wyraz bliska. - Ze zainteresowaniem wgryzła się w kawałek pizzy i uśmiechnęła szerzej. - Wyborna.
- Kilka rezydencji? - zdziwił się. Widać rodzina Amandy była nadziana. Oczywiście doskonale zdawał sobie sprawę, iż Amanda należy do elit, jednak nie przypuszczał, że aż tak bardzo. - Wobec tego gratuluję - uśmiechnął się. - Wobec tego rozumiem, iż chciałabyś tam signorita powrócić kiedyś. Ale jako chwilowy przybysz, czy na stale jednak jakoś? Natomiast to, widzisz, właściwie to mój dom, taki jedyny wyraz łączący mnie oraz przodków. Jeśli musiałbym, sprzedałbym go, jednak póki co, wolałbym wykorzystać wszelkie środki, żeby utrzymać palazzo. Nie za bardzo chciałbym także robić tutaj hotel. Miejsce wydaje mi się jakieś ciepłe dla rodziny. Oczywiście gość czy dwa na parterze nie przeszkadzają, jednak więcej raczej niespecjalnie - wyjaśniał swoje chęci.
- Obawiam się, że gratulacje nie należą się mi tylko moim przodkom. - Brytyjka uśmiechnęła się ponownie choć teraz odrobinę smutniej. - Mimo moich sentymentów nie planuję też wracać do Anglii. Zgadzam się domu są od tego by żyły w nich rodziny, a nie by je wynajmowano.
- Dokładnie właśnie tam myślę spoglądając na to palazzo. Oczywiście hotele także są potrzebne, jednak jakoś bardziej przystają mi do nowoczesnych, prostych budynków niźli te wypieszczone palazzo. Ekipę mogę znaleźć, jeśli jednak chcesz podjąć się remontu, potrzebne są plany. Wprawdzie zatwierdzanie ich to nie jest wielki problem, ale trochę to jednak trwa. Czy znasz kogoś, kto sporządził plan odnowy, jeśli oczywiście planujesz naruszyć jakiś element historyczny? - spytał nieco na próbę dziewczynę.
- Chciałabym jak najmniej zmieniać. Najlepiej tylko odrestaurować co się da. Mam nadzieję, że mój znajomy z Rzymu się tego podejmie. Robił już kilka konserwacji w Wenecji.
- Hm, tutaj sytuacja jest taka. Na pierwszym piętrze po zakupie przez moją rodzinę palazzo przeprowadzono pewien remont przez ówczesnych artystów wstawiając symbole rodzinne oraz odrestaurowując pewne elementy. Jak widziałaś, łatwo dostrzec pewne fragmenty zdobień ściennych. Jeśli twój kolega chciałby odtworzyć wygląd ścian, zdecydowanie chciałbym, żeby te wprowadzone elementy były uwzględnione. Podkreślają bowiem moje koneksje rodzinne oraz nawiązują do historii. Wspomniane zmiany nie były zresztą duże. Natomiast dwójka, cóż tam wspomniany konserwator będzie miał pole do popisu. Słowa nie powiem, jak zrobi, będzie dobrze - Tomasso chciał, żeby to, co świadczyło o jego przodkach pozostało, liczył, iż nie będzie amanda miała tego za złe, tym bardziej, że takich fragmentów nie było dużo. Praktycznie jeden element herbowy na korytarzu oraz jeden na terenie łazienki pod postacią mozaiki.

[MEDIA]https://media-cdn.tripadvisor.com/media/photo-s/0f/f9/ff/57/milano-palazzo-visconti.jpg[/MEDIA]

Pokazał na smartfonie fotkę fragmentu mozaiki oraz herbu. Widziała przedtem je, przeto jedynie dla przypomnienia jakiegoś.
- Zauważyłam, że kilka elementów jest nowszych. - Mrugnęła do mężczyzny. - Nie martw się elementy z przełomu XIX i XX wieku także są elementami zabytkowymi. Ja natomiast bardzo lubię takie rzeczy we wnętrzach.
- Wobec tego, hm, numery telefonów już mamy. Możemy się skontaktować. Pytanie kiedy … właściwie, co robisz jutro? - spytał Amandę przypominając sobie pewną kwestię. - Dlaczego pytam, otóż jest wydaje mi się dosyć ciekawa wyprawa dla kilkunastu przewodników - wypił łyczek. - Będzie można wejść do paru zamkniętych palazzo, zaś jeden ze specjalistów opowie o nich. Będę tam oraz mogę zabrać osobę towarzyszącą? Właściwie nikogo nie planowałem przedtem, więc wolne miejsce czeka, jeśli byłabyś zainteresowana.
- Coś jeszcze dla państwa? - wtrąciła Maria przechodząc obok oraz przynosząc dwa półmiski pizzy dla gości siedzących przy sąsiednim stoliku. Tamci, młoda para, chłopak i dziewczyna, zamówili jakieś piwo, zaś właścicielka lokalu przy okazji spytała jeszcze Amandę i Tomasso.
- Może później, odparł Włoch w imieniu ich obojga.
- Brzmi ciekawie. Rano pewnie postaram się pozałatwiać kilka spraw, jeśli chcesz mogę też przygotować szkic umowy. - Sięgnęła do swojej torebki i wydobyła z niej całkiem tradycyjny, odrobinę nie pasujący do dzisiejszych czasów notatnik. - Na wieczór nie mam planów, więc chętnie się dołączę.
- To jest około 16.00. Zazwyczaj nie ma takich wypraw, zaś zamknięte palazzo są zamknięte, ale to taka atrakcja noworoczna - wyjaśnił Tomasso. - Jakby nie było, jutro sobota 30-ego. Prognozy zapowiadają wreszcie dzień bez deszczu, ładne słońce, ale chłodno, w dzień 2 stopnie, nocą nawet minus 1. Dlatego ubierz się ciepło - mrugnął wesoło. No tak, cała Wenecja szykowała już karnawał, no może cała to przesada, ale nabrzeża oraz główne place dekorowano. - Ciekawe, co wymyślą na karnawał? - zamyślił się Włoch.
Amanda uśmiechnęła się szeroko.
- WIesz, że w Anglii miewamy gorszą pogodę. - Mrugnęła do niego. - Ubrać się tylko ciepło, czy też raczej elegancko? Przyznam, że zwiedzanie rezydencji u nas zazwyczaj połączone jest z jakimiś ucztami, ale w sumie nie byłam na takim wydarzeniu w Wenecji.

Włoch jednak przez chwilę była jakby zamyślony. Dumał nad własnie karnawałem. Program bowiem nigdy nie był znany z wyprzedzeniem, to wielka tajemnica, choć a w jego organizacji bierze standardowo udział nie tylko miasto, ale również prywatni biznesmeni, zespoły muzyczne, teatralne, taneczne oraz ogólnie artyści.

Standardem wiadomo, był "lot anioła" otwierający główny czas karnawałowego szaleństwa pod koniec stycznia. Choćby w tym roku, 2017, odbył się 27-ego. Wygląda to wspaniale, kiedy akrobata (najczęściej piękna kobieta) przelatuje na linach nad placem św. Marka. Ciekawe, czy Amanda by się zdecydowała, przeleciało mu przez myśl. Ponadto są przedstawienia Commedia dell´Arte, które odbywają się w teatrach oraz na ulicach miasta. Jest to rodzaj sztuki bez dokładnego scenopisu, kiedy aktorzy po prostu otrzymują bardziej ogólny opis postaci, ich charakterystyczne kwestie etc i grają, jak im podpowiada talent. Wreszcie wybiera się oczywiście najpiękniejszą maskę, wiadomo, właśnie maski stanowią wyróżnik karnawału weneckiego, tak jak pokaz samby w brazylijskiej metropolii. Na placu św. Marka odbywa się także oczywiście wielki bal, którego motyw jest zawsze inny, ponadto daje się wspaniałe pokazy sztucznych ogni. Oczywiście imprez jest znacznie więcej oraz trwają od Sylwestra przez cały, wspaniały karnawał ...
- Co proszę, aaa nie brałaś udziału? - chwilę mu zajęło przejście do stanu jawy oraz pojęcie, co dziewczyna mówi. - Wobec tego teraz weźmiesz. Nie, uczty nie będzie. To tak naprawdę jedynie spacer dla przewodników, którym jakiś specjalista opowie kilka legend oraz opisów paru palazzo. Mamy rozpocząć od tajemniczego domu Tintoretta, potem zaś jeszcze jakieś kolejne. Gdzieś mam listę, aaa, jest - pokazał jej na smartfonie kilka palazzo, do których mieli otrzymać dostęp. - Oczywiście przy każdym jedynie parę zabezpieczonych sal, bowiem niektóre nie wyglądają najlepiej, jednak zawsze to jakaś odmiana.
Amanda przyjrzała się liście z uśmiechem.
- W kilku miałam okazję być, ale jestem bardzo ciekawa tego co opowiada się przewodnikom. - Na chwilę zamyśliła się. Zbliżał się karnawał, znając życie to znacznie spowolni ewentualne prace remontowe, a ona nie do końca chciała zostawać w hotelu. Szczególnie po tamtym liściku. Przystojniak… nie to, że nie chciałyby mieć kogoś. Móc się przytulić do jakiegoś mężczyzny w zimowy wieczór. Jednak wizja brata, czającego się gdzieś za rogiem, który szybko zakończyłby ten romans, mocno ją zniechęcał. Może uda się wykonać chociaż szybkie prace w palazzo. - Gdy byłam ostatnio na karnawale w Wenecji, miałam okazję się przebrać. Miałam strój Colombi. W tym roku także postaram się coś przygotować.
- Jeszcze miesiąc czasu do balu przebierańców, chociaż już w niedzielę podczas Sylwestra pojawią się niektórzy. Imprezy, choć nie tak nasilone, trwają cały styczeń, właśnie do głównych obchodów. Jeśli nie masz co robić i na Sylwestra i podczas karnawału, choć w to nie wierzę - widać, że lekko się zawahał. Widać nie był klasycznym przykładem włoskiego maczo. - Nie mam jakichś szczególnych planów, ale myślałem, żeby się trochę powłóczyć po ulicach, poszaleć podczas ogólnych zabaw. Takie noce, powiem szczerze, są naprawdę fajne w Wenecji … choć pewnie ty idziesz na Sylwestra na jakiś bal ze swoim chłopakiem, czy narzeczonym, potem zaś na karnawał przebierańców …
Amanda lekko się zarumieniła i zmieszała. Miała świadomość swojego wyglądu i tego iż większość osób zakłada iż jest zajęta ale i tak za każdym razem czuła się dziwnie musząc to negować. Gdyby tylko mogła komuś podać przyczynę tego stanu.
- Nie jestem z nikim związana, a jeśli chodzi o plany sylwestrowe… mam jedynie zaproszenie od przyjaciela rodziny. Tak wspomniałam o kostiumie o przygotowanie pełnego stroju ostatnio zajęło mi prawie miesiąc.
- Owszem, na sylwestra będą oczywiście wielkie balety, ale główna część karnawału będzie za miesiąc, zresztą Rio ma podobnie, co innego sylwestra, co innego obchody karnawałowe. Właściwie nie wiem, czy … chociaż niewątpliwie, bale maskowe będą już wcześniej. Pewnie jeszcze nie raz użyjesz owej kreacji - uśmiechnął się, choć jednocześnie pomyślał, że trochę fajnie, że nie ma nikogo oraz trochę szkoda, że jest już sylwestrowo umówiona. Chociaż nie ma nikogo? Wydawało mu się kiedyś … ale może … to jednak było jakiś czas temu, kiedy chyba miała chłopaka, dokładniej zaś także przewodnika miejskiego … - Wobec tego, jeśli będzie ci się nudzić, dzyngnij. Będę się pewnie gdzieś na ulicach, bo naprawdę, jest bardzo sympatycznie.
- A nie chciałbyś przyjść na przyjęcie dla… - Przez chwilę rozważała jakiego słowa użyć i Tomasso niemal widział jak na usta cisnęły się jej słowa typu snob. -.... osób o zbyt dużej ilości pieniędzy? To bal maskowy i byłoby mi miło móc porozmawiać z kimś normalnym.
- Pieniędzy … - widać było zdziwienie mężczyzny. Jakby przez chwilę usiłował zrozumieć, co Angielka zaproponowała. Przyjęcie, bal maskowy. - Aaa kiedy? - zapytał ostrożnie, jakby obawiając się przyjąć do wiadomości zaproszenia. Ogólnie wszak nie miał zamożniejszych przyjaciół, no może poza jednym Anglikiem, który posiadał tutaj dom oraz niekiedy potrafił poimprezować, przynajmniej podczas kawalarstwa. - To znaczy kiedy byłby ten bal maskowy?
- W sylwestra. - Amanda westchnęła ciężko. - Nie planowałam tam być całą noc. Nie jest to do końca tym przyjęcia, które mi odpowiada, ale nie wypada odmawiać przyjacielowi rodziny. W razie czego się nie przejmuj nie chcę cię tam ciągnąć na siłę.
- Nie, no spoko … po prostu, wiesz, nieczęsto bywam zapraszany na takie bale. Szczerze mówiąc jesteś pierwsza, ale tak, z tobą bardzo chętnie się przejdę. Jeśli będzie nudno, cóż, będziemy pewnie można porozmawiać na temat jutrzejszej wycieczki. Przy okazji, wypada - spytał średnio pewnie - ubrać się jakoś bardziej elegancko plus maska, czy obowiązuje cały strój, czy można dowolnie? - widać było, że skoro mieliby iść razem, nie chce przynieść jej wstydu.
- Przydałby się smoking. Maski są zazwyczaj wręczane przy wejściu by wszyscy mieli identyczne. - Amanda wyraźnie ucieszyła się, że będzie miała towarzystwo na balu, na który nie miała ochoty, a na którym nie wypadało się jej nie pojawić.
- Smoking? - widać było, iż się zastanawia. - Dysponuję, mój prapradziadek miał posturę bardzo podobną do mojej - wyjaśnił dziewczynie. Kto obecnie chodzi w smokingu? Albo we fraku? Pewnie jedynie dyrygenci, albo dystyngowani panowie, którzy mają wysokie ego. - Dobrze, będę miał elegancki smoking. Przy okazji, czy owo spotkanie balowe jest na Starym Mieście? Przyjdę po ciebie - oczywiście musiał przyjść. Wenecja ograniczyła całkowicie ruch samochodowy. Nawet śmieciarki były malutkimi elektrycznymi powozikami.
- W palazzo przyjaciela rodziny. Jeśli dotarłbyś do mojego hotelu, pewnie będziemy mieli transport. - Amanda uśmiechnęła się odrobinę zmieszana. - Zazwyczaj wysyła po mnie gondolę.
- Świetnie, mam przyjaciela, który jest gondolierem. To zięć mojej gospodyni. Sympatyczny oraz ładnie śpiewa ballady - przyznał wspominając pulchną sylwetkę miłego chłopaka. - Amando, jaka godzina, kiedy mam przybyć? - spytał, bowiem lubił uszczegóławiać sprawy - dobrze że się złożyło, iż bal maskowy pozwalał ubrać stary względnie strój. Pozostali mogliby go wziąć za oryginała, nie zaś za jakiegoś kłapciocha.
- Uprzedzałam, że nie wyrobię się przed 20-tą…. Nie chciałam być tam zbyt długo. - Amanda westchnęła lekko, ale po chwili rozchmurzyła się, przypominając sobie, że jednak nie wybiera się na bal sama. - Więc jakbyś był koło 19:30 byłoby doskonale. Zatrzymałam się w hotelu Novocento.
- Wobec tego będę, natomiast jutro wyprawa przewodników …
Pogadywali tak do siebie. Wokoło zmieniali się klienci, wreszcie ich pizze także się skończyły.
- Masz ochotę się jeszcze gdzieś przejść?
- Z przyjemnością. - Amanda na chwilę zawahała się sięgając do swojej torebki. - Mogę zapłacić?
- Umówmy się, że tym razem ja. Wiem, że Anglicy podchodzą do tego inaczej, niżeli Włosi, ale jesteśmy we Włoszech. Dzisiaj ja postawię, kolejna pizza, hm, płacisz ty - zaproponował coś, co pozwoliło mu utrzymać jaki taki poziom prawdziwego Italiano. - Pewnie, skoro będziemy blisko współpracować, jakby nie było, nie raz spotkamy się na pizzy, choćby poomawiać pomysły dotyczące domu. A potem, jeśli chcesz, pokażę ci coś, czego zazwyczaj turyści nie oglądają.
Amanda zaśmiała się.
- Wydawało mi się, że jutro już planujesz mi coś takiego pokazać. - odłożyła torebkę pozwalając mężczyźnie zapłacić. - Masz jakieś propozycje, jeśli chodzi o spacer?
- Jutro będziemy mieli wycieczkę intelektualną, dzisiaj, jeśli chcesz, raczej dziwną. Pewnie oglądałeś amerykańskie filmy pokazujące nielegalne uliczne wyścigi. Pędzące przez ulice wozy sportowe mające podrasowane silniki. Mamy coś podobnego w Wenecji, tyle, że dotyczy to gondoli. Oczywiście dzieje się to po nocach, ponieważ no, nie zawsze gondolierzy przestrzegają wtedy zasad. Ściślej powiadając, nie przestrzegają ich wcale. Czasem pobiją się nawet wiosłami. Oczywiście dodatkowo idą zakłady, zaś same wyścigi są wewnętrznymi kanałami. Karabinierzy wodni tam nie wpływają, ewentualnie jedynie niektórzy mieszkańcy mają trochę nerwówki, jeśli będzie jakaś bójka - wyjaśnił propozycję. - Takich widoków nie pokazujemy turystom, jednak jeśli chcesz się przekonać …
- Z chęcią obejrzę te nietypowe zawody. Skoro chcę mieszkać w tym mieście fajnie by było wiedzieć co dzieje się w nim po nocach. Miałbyś coś przeciwko zajrzeniu po drodze do mojego hotelu? Zmieniłabym tylko sukienkę na coś cieplejszego.
- Nie ma problemu, oczywiście - odpowiedział, bowiem niby jaka sprawa? Chciała się przebrać, bowiem noc była dosyć chłodna, baaaaaa nawet szykowały się przymrozki! Nieczęsta przyjemność nad samym Adriatykiem.
 
Aiko jest offline  
Stary 30-08-2018, 20:34   #8
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Wyszli powoli z lokalu, uwolnione zaś miejsce zajęła jakaś kolejna trójka dziewcząt dyskutujących zażarcie na temat kolejnych odcinków “TVD”. Jeszcze dokładniej zaś, spierających się: kto, przy kim oraz dlaczego.
- Wiesz Amando - wyjaśniał jej - to jest taka półnielegalna zabawa. Właściwie jest zakaz pływania po wąskich kanałach nocą, no ale jeśli nic wielkiego się nie dzieje, karabinierzy patrzą przez palce. Po prostu nikt obcy się tam nie pcha oraz wszyscy są zadowoleni. Obcy nie jestem dla nich - dodał uspokajająco. - Niektórzy spośród nich to po prostu moi koledzy ze szkoły podstawowej. Dlatego możemy tam spokojnie podejść. Nawet pewnie zaproponują ci, żebys obstawiła wyniki, jednak to już twoja decyzja. Hazardem bowiem osobiście się nie zajmuję, ale niektórzy grają namiętnie.
- Może zabrzmi to dziwnie ale ja zazwyczaj obstawiam tylko z grzeczności. Niestety zdarza mi się obracać w kręgach gdzie brak tej odrobiny ryzyka jest nieprzychylnie odbierany. - Amanda poprawiła kaptur na głowie i ruszyła w kierunku hotelu. - Mam nadzieję, skoro to twoi znajomi, że nie dzieje się im krzywda podczas tych wyścigów.
- Nie spokojnie, ostatni wypadek śmiertelny miał miejsce już parę lat temu - wyjaśnił pospiesznie. - Obecnie co najwyżej dochodzi do złamań, kiedy ktoś walnie konkurenta wiosłem. Akurat takie rzeczy są dozwolone. Jednak wszyscy wiedzą, że taka będzie gra, przeto ubierają się bardzo okazale.
Tomasso spojrzał na zegarek. Było już dosyć późno, ale jeszcze nie czas był na rozpoczęcie owych wyścigów.
- Spokojnie zdążymy, dzisiaj będzie miało to miejsce o 23.00 mniej więcej.
- To nie zajmie mi długo. - Amanda uśmiechnęła się do mężczyzny. - Nie posłałam jeszcze po swoją całą garderobę bo nie miałabym gdzie jej podziać.
- Wobec tego będziemy musieli chyba poczekać. Wyścigi nie rozpoczynają się także ostro wedle konkretnej godziny. Obserwatorzy muszą dać znak, że nie ma karabinierów ani nikogo kłopotliwego - rozmawiając tak kierowali się ku hotelowi. - Poczekam na ciebie przed - zaproponował mężczyzna.
- Jesteś pewien? Jest dosyć zimno. - Amanda na chwilę zamyśliła się. Najchętniej zaproponowałaby by mężczyzna zaczekał w jednym z jej pokoi, w sumie mogła się swobodnie przebrać w drugim, ale już wolała nie wiedzieć jakie plotki wtedy powstaną. - Może zaczekałbyś na dole jest restauracja.
- Dobrze - ostatecznie nie było problemu, mógł poczekać patrząc na jakieś pismo, gazetę, czy magazyn.

Weszli do hotelu przez portiernię. Właśnie Włoch miał się kierować do restauracji, kiedy do Amandy podbiegła recepcjonistka:
- Och, lady Sinclair, jakiś pan przyniósł to dla pani - wskazała na gigantyczny bukiet róż stojący na ladzie portierni. Wielki tak, że pewnie nie zmieściłby się, gdyby chcieć utrzymać go jedną dłonią. Do róż przypięta była kartka:

Włoskie róże dla Północnej Róży

Jednak nie było żadnego podpisu. Tomasso widocznie zdziwił się. Wszak Amanda wspominała, że nikogo nie ma. Jednak cóż, słowa lady sinclar były po prostu jej słowami. Ostatecznie nic mu było do jej spraw, noooo poza pewnie ustaleniami dotyczącymi palazzo. Poczuł jednak, właściwie dziwnie, iż trochę się zmartwił tym właśnie faktem.
- To był ten mężczyzna co ostatnio? - Amanda westchnęła ciężko. Nie odpowiadało jej, że wielbiciel nie podaje choćby swojego imienia. - Czy… ktoś mógłby to przenieść do mojego pokoju? Ach i proszę zaproponować coś ciepłego mojemu gościowi. - Wskazała na Tomasso.
- Oczywiście, zaprosimy pani gościa do restauracji, zaś mężczyzna … inny, lady sinclair, inny, taki wie pani, wyglądał na mężczyznę należącego do obstawy. Powiedział: mój szef kazał mi to przynieść oraz dał 20 euro napiwku. Jednak popatrzyłam dalej, wie pani, tam stało on … - wydawało się, że portierce policzki pokryły się rumieńcem. - Musiał być ten sam, czułam jego spojrzenie … przepraszam, lady Sinclair - opanowała się. - Oczywiście już wezwę kogoś, aby przeniósł to do pani pokoju. Ugalo, Ugalo! - krzyknęła do młodego boja z jakiegoś afrykańskiego kraju.

Ciemnoskóry mężczyzna przyskoczył do portierki.
- Proszę panią?
- Proszę wnieść owe kwiaty oraz zanieść do pokojów lady Sinclair.
- Oczywiście - przytaknął boj. - Piękne kwiaty - potwierdził Ugalo. - Proszę, lady Sinclair, biorę kwiaty - boj pięknie mówił po włosku. Podobno wychowywał się od początku niemal we włoskich miastach.
- Dziękuję. - Amanda uśmiechnęła się do boya hotelowego po czym spojrzała odrobinę zmieszana na recepcjonistkę. - Czy mogłabym prosić by przekazano owemu dżentelmenowi, że nie życzę sobie podarków, tak długo jak się nie przedstawi? Ta sytuacja jest dla mnie niekomfortowa.
- Oczywiście, lady Sinclair, jednak jeśli nie posłucha nie możemy nikomu zabronić pozostawiania kwiatów. Oczywiście może pani wnieść sprawę na policję, jednak chyba nie ma policjanta, który przyjąłby takie zgłoszenie - portierka mówiła powoli patrząc na Amandę, jak na wariatkę jakąś. Właściwie coś na zasadzie: o co tej Angielce chodzi, wszak kobieta powinna się cieszyć mając takiego wielbiciela. Jednak oczywiście gość każe, pracownik hotelu musi. Obiecała, jednak widać było po jej minie, że wykonanie czegoś takiego będzie stało pod znakiem sporego zapytania.

Podczas kiedy Amanda miała problemy kwieciste, Tomasso został poproszony do restauracji oraz czytając La Gazzetta dello Sport i La Stampę. Po chwili podeszła do niego kelnerka i zaproponowała coś ciepłego do picia.

Amanda w tym czasie podziękowała recepcjonistce. Całkowicie rozumiała zdziwienie kobiety, sama jeszcze kilka lat temu bardzo by się cieszyła z takich podarków i niecierpliwością oczekiwała kolejnego romantycznego liściku. Teraz jednak gdy za tym mógł się kryć jej brat, a nawet jeśli nie, to czuła że szybko położyłby kres nowej relacji, czuła co najwyżej zniechęcenie. Tomasso się do niej nie zalecał, mogła więc spokojnie cieszyć się jego sympatycznym towarzystwem.

Dała Ugalo napiwek gdy ten ustawił kwiaty w jednym z obecnych w saloników wazonów i gdy wyszedł, zabrała się za przebieranie. Zdjęła sukienkę zastępując ją wąskimi dżinsami i ciepłym kaszmirowym swetrem. Miranda podsyłała jej po kilka sztuk ubrań, które jej zostawiła i już niebawem będzie musiała poważnie pomyśleć co z nimi zrobić. Cieszyła się na myśl o wycieczce, miała serdecznie dość samotnych wieczorów w różnych hotelach. Jeszcze bardziej miała dość samotnych nocy, ale wiedziała że to nie prędko się zmieni.

Tymczasem siedzący na fotelu przewodnik przekopywał się przez kolejne informacje dotyczące a to slalomu, a to sameczkarstwa, a to przygotowań do Australian Open. Oczywiście nie były to czasy zwycięstw Włochów, jak za Adriano Panatty czy Francesci Schiavone. Obecnie liczyli się inni, ale zawsze to miło było sobie popykać na korcie. Tomasso nie lubił oglądać tenisa oraz owego naprzemiennego jęczenia przy każdym uderzeniu piłeczki. Jednak samemu czasem grywał, przeto czytając newsy zwracał uwagę na tenisowe informacje. La Stampa natomiast opisywała problemy polityczne we Włoszech, szczególnie podkreślając wzrost popularności Ruchu Pięciu Gwiazd, czyli północnych nacjonalistów.

Czytał sobie, dopóki nie zobaczył schodzącej Amandy. Odłożył prasę ruszając do dziewczyny.
- Gotowa już? Świetnie. Wobec tego ruszajmy. Przygotuj się na …
- Scusa … - jakiś pewnie turysta, nieuważny hotelowy gość wpadł niemal na nich wbiegając do środka. Ledwie zdążyli się przesunąć. Amanda nie kojarzyła go jakoś wcześniej. Przynajmniej nie z hotelu. Zaś portierka chyba tak, bowiem jej oczy przypominały właśnie dwa spodki wysyłające tryliony serduszek. Ogólnie zresztą owa portierka chyba bardzo szukała kogoś, biorąc pod uwagę jej wcześniejsze zachowanie na przyniesione kwiaty.

[MEDIA]http://2.bp.blogspot.com/-0F59tgoJOYc/UMep_m8AJyI/AAAAAAAAiBg/Hld3m9_gQp8/s1600/tumblr_lqlrsxk7c41qf094do1_1280.jpg[/MEDIA]

Tamten przeprosił rzucając klasyczne „scusa”, potem chciał wbiec wyżej, ale jeszcze odwrócił się spoglądając za drzwi, jakby obawiał się, że ktoś za nimi stoi oraz obserwuje wbiegnięcie. Lustracja jednak pewnie wypadła dobrze, bowiem gość hotelowy, jakby odetchnął.
- Jeszcze raz przepraszam – mruknął oraz ruszył na wyższe piętro hotelu.
Amanda odprowadziła mężczyznę wzrokiem. Najwyraźniej musiał się zameldować dzisiaj skoro nie minęli się do tej pory. Mruknęła tylko ciche:
- Nic się nie stało.
Po czym spojrzała z uśmiechem na Tomasso.
- A wydawało mi się, że Włosi raczej się nie spieszą. Idziemy?
- Zazwyczaj tak – odparł Włoch uśmiechając się.
Jednak kiedy wyszli tuż za drzwiami dostrzegli prawdopodobny powód owej ucieczki. Gdzieś pod ścianą czaiło się dwóch ludzi. Brodacz przypominający górskiego pasterza owiec trzymał na ramieniu kamerę, zaś kolejny, taki niski spryciarz przypominający wygładzonego uczestnika miał gotowy mikrofon. Kiedy Amanda i Tomasso wyszli gwałtownie poruszyli się uruchamiając sprzęt, ale gdy dostrzegli, kto idzie, jakby na ich obliczach odmalował się solidny zawód. Ponownie wszystko wyłączyli obojętniejąc oraz czekając na jakieś ruchy swojego celu.
- Ten gość to pewnie jakiś polityk, czy piosenkarz – domyślał się Tomasso przechodząc obok ekipy dziennikarskiej. - Znasz go?
- Jestem niemal pewna, że to aktor. - Amanda westchnęła. - To straszne, że nie mogą znaleźć nawet chwili spokoju gdy chcą odpocząć.
 
Kelly jest offline  
Stary 03-09-2018, 11:15   #9
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Było ciemno, naprawdę ciemno, bowiem pogoda deszczowo – słoneczna zaowocowała lekką mgła oraz chmurami. Rzecz jasna główniejsze ulice oświetlały lampy, czy rozpromienione wystawy, ale przy tych mniejszych już nie było tak łatwo. Visconti sięgnął do kieszeni wyciągając smartfona,który użył jako latarkę. W dzień oczywiście te uliczki byłyby jednymi z wielu splątanych miejsc weneckich, gdzie turyści nie zachodzą, jednak teraz sama pora, jakby nie było, okolice 23.00, aura oraz nastrój dodawały szczyptę tajemniczości. Trudno powiedzieć, czy Amanda odnalazłaby się w tym labiryncie zaułków. Oczywiście za dnia na pewno, ale pewnie nocą musiałaby się natrudzić, żeby dotrzeć do czegoś bardziej znanego. Dziewczyna dostrzegała, iż Tomaso prowadzi pewnie. Co ciekawe, zdawało jej się, że przez cienie przenikają także inne postacie. Niewiele, ale zawsze. Które kierują się jakby na ten sam azymut co właśnie oni. Amanda nie chcąc się potknąć delikatnie ujęła pod ramię Tomasso.
- Często wybierasz się na te zawody? - Spytała szeptem wymuszonym nieco przez nastrój.

[MEDIA]https://images.friendlyrentals.com/FR_imgs/blog/Venice%20Italy.jpg[/MEDIA]

- Ostatni raz dwa lata temu - wyjaśnił uprzejmie, lekko poruszając ręką, ażeby było jej wygodniej. Trochę zdziwił się śmiałości Angielki. Włoskie dziewczyny raczej czekały na zaproszenie faceta, jednak co kraj to obyczaj. Przewodnik widywał mnóstwo osób różnych narodów, zaś ten akurat ruch dziewczyny z UK-eja był po prostu miły. - Ale dzisiaj startuje kumpel, wysłał mi SMS-a. Chce uczcić swoje kawalerskie wyścigiem. Dlatego właśnie podesłał info do rozmaitych znajomków. Nie jestem na tyle bliskim kompanem, żebym brał udział w imprezie potem, ale wyścigi to inna para kaloszy. Też nie poszedłbym normalnie, jednak w towarzystwie zawsze milej się spędza chwile ...

Tak rozmawiając szli jeszcze chwilę, aż wreszcie dotarli do niewielkiego placyku, gdzie stało kilkunastu gapiów. Stali grupkami po dwóch, trzech, czterech szepcząc coś do siebie. Przez plac przechodził kanał, nad nim most, zaś pod mostem ustawiało się kilka gondoli. Wszystko przypominało nieco surrealistyczny obraz, ewentualnie amerykański film akcji, czyli właściwie także surrealistyczny obraz, troszeczkę innego rodzaju.

[MEDIA]http://cdn.obsidianportal.com/assets/146045/Venice-_night_gondola.jpg[/MEDIA]

Było ciemno, poza oświetleniem niektórych domów oraz fragmentem Księżyca pojawiającego się niekiedy wśród chmurzysk. Gondole także były nieoświetlone. Taki był element zabawy, ze można było coś zahaczyć. Wśród małego tłumu rozległ się szept. Nagle podszedł do nich jakiś mężczyzna ubrany w klasyczny kapelusz, garnitur Cartiera oraz białe buty.
- Państwo coś obstawiają? - rzucił milusio pokazując wspaniały uśmiech profesjonalisty.
- Ja dziękuję, a jakie są stawki?
- 5 na Johnego, który powinien być nabuzowany przed ślubem, hehe. 3 na Philippo, pozostała dwójka to jedynki. Może pani postawi? - zwrócił się do panny Sinclair.
Amanda puściła ramię Tomasso gdy się zatrzymali i podziękowała cicho. Rozejrzała się po okolicy i w końcu uśmiechnęła do rozmawiającego z nimi mężczyzny.
- Niech będzie 5 na Johnego. - Sięgnęła do torebki i wydobyła wskazaną kwotę.
- Świetnie – mężczyzna przyjął pieniądze, wpisał coś do zeszycika. - Doskonale, jak pani wspominałem, Johny jest faworytem, dostaje pani euro – 20% dla bukmachera. Czyli 80 centów. Moment, idę … - ruszył do jakiegoś faceta, który stawiał 100 euro na któregoś spośród outsiderów. Później byli także inni, pojawiali się kolejni, wszyscy starannie rozglądając się. Potem przystępowali do obstawiania, albo po prostu oglądali przygotowania.
- Wygląda na całkiem dobrze zorganizowane wydarzenie. - Amanda mrugnęła do Tomasso, choć wiedziała, że Włoch może tego nie zobaczyć w tych ciemnościach. Przyglądała się przygotowaniom, starając się odwrócić myśli od niepokojących ją wydarzeń. Te kwiaty… kim mógł być człowiek, który jej je przesłał? Do tego ten aktor, którego prześladują paparazzi i rozkojarzone recepcjonistki. Będzie musiała jak najszybciej opuścić hotel bo jak tak dalej pójdzie wpuszczą kogoś obcego do jej pokoju tylko po to by się mu przypodobać. Brytyjka nie dała rady powstrzymać ciężkiego westchnienia. Gdyby tylko mogła żyć normalnie… znaleźć sobie kogoś. Jakieś miejsce dla siebie.

Szepty rozlegały się wokoło. Coraz głośniejsze, jakby widzowie oraz obstawiający zapomnieli, że istnieje coś takiego jak ostrożność.
- Johny wygra!
- Guzik prawda, sam słyszałem, że jest nabąblowany niczym wypełniona butelka dobrego pro seco.
- Przechodził obok mnie. Nie poczułem.
- Chlał absynt.
- Przed wyścigiem oraz kawalerskim? Nie wierzę.
- Dla kurażu. Zaś wiesz, tutaj bukmacherka wiedziała, tylko ukryła ten fakt, żeby więcej zarobić.
- Szlag by ich!
- Bzdury gada! - władował się inny do rozmowy obstawiających. - Trzeźwiutki niczym istna świnia.
- Guzik.
- Podpuszczasz tylko!
- Cisza tam, zaraz będzie start – uciszał ich inny.
Akurat wszystko faktycznie się zaczynało. Przeważnie wyścig rozpoczyna strzał, albo jakiś gwizdek. Tutaj oczywiście nie można sobie było na to pozwolić. Dlatego wszystko rozpoczął wystrzał butelki szampana. Tak!

Johny wyrwał do przodu.
- Dawaj!
- Skurczybyk.
- Wygraj! - wrzasnął któryś nagle. - Postawiłem na ciebie.
- Kutafon.
Johny ruszył błyskawicznie, ale nagle dziób jego gondoli podniósł się. Ktoś będący za nim przywalił w nią wiosłem. Jednak nie całkiem dokładnie, bowiem łódź zachybotała, ale jakoś zawodnik utrzymał ją na powierzchni. Ruszył do przodu. Ten od tyłu zamachnął się ponownie, ale nagle jak nie oberwie od przepływającego obok.
- Aaaa! - Przestrzeń przecięło kilka przekleństw, które zakończył wielki CHLUP!
Skupił się na Johnym za bardzo, ale inni też chcieli wykorzystać swoją szansę. Amanda mogła dostrzec tego, co najpierw zaatakował gondolę Johnego, obecnie zaś siedział w wodzie. Kanał był tutaj płytki, pewnie w metr. Widać więc było jak wydostaje się spod chłodnej wody, jak parka wściekle, ale zaraz … idzie ponownie ku dołowi kładąc się, ażeby uniknąć zderzenia z dwójką konkurentów. Johny wyforsował nieco, ale pozostała dwójka, w tym ten co walnął mokrego obecnie zawodnika, pędziła do przodu nie przejmując się, ze mają na drodze przewróconą gondolę oraz człowieka w chłodnej wodzie.
- Dobrze!
- Tak, dawać!
- Świetna robota.
- Jaki kutafon mówił, że Johny chlał?
Widzowie krzyczeli kompletnie olewając ostrożność. Ostry początek pobudził apetyty.
Brytyjka sama czuła podekscytowanie i obawy. Nie dlatego, że postawiła tą symboliczną kwotę, ale dlatego, że mimo wszystko był to znajomy Tomasso.
- Idziemy za nimi? - Odezwałą sie do włocha, starajac się przebić przez okrzyki tłumu.
- Pewnie, na tym to polega! - odruchowo chwycił ją za rękę i ruszyli szybkim krokiem. Oczywiście nie sami. Niektórzy popędzili prędzej. Ktoś podał rękę siedzącemu w wodzie. Jakiś kumpel? Oczywiście pochylił się, właśnie jednak …
- Aaa! - kolejny krzyk. Przesuwająca się osoba popchnęła go niechcący pewnie. Pomagając sam znalazł się w chłodnej wodzie kanału.

[MEDIA]https://travelmonkeydotme.files.wordpress.com/2015/10/5dm33619.jpg[/MEDIA]

Kolejny mostek, tym razem lepiej oświetlony, gdzie znaleźli się widzowie, ale nie tylko. Jakiś kompletnie niezorientowany turysta przypuszczał, że pewnie coś oficjalnego. Kalecząc włoski wykrzyknął.
- Venetia amore. Bravissimo, wonderful! - potem zabrał się za szukanie aparatu. Jednak właściwie nim to uczynił, zarówno wyścig, jak gondole minęły go skręcając dalej.
- Dalej!
- Johny.
- Kurrrrde!!! - ten wrzask przeniknął powietrze powodując nawet zapalenie się światła oraz otwarcie jakiegoś okna. Szybko jednak zamknięto je. Widocznie tamten właściciel mieszkania był zorientowany, co się właśnie odbywa. - Aaaaaaaaaa!

Zgrzytliwy chrzęst łamanego drewna oraz metalowych części zachrobotał nie, kiedy jeden spośród ścigających nie wyrobił zakrętu waląc dziobem swojej gondoli w inną, przywiązaną do pomostu. Zwyczajnie wciął się w nią przebijając, ale też rozwalając swój dziób. Obydwie łodzie zaczęły gwałtownie nabierać wody.
- Mamma mia! - wrzasnął gondolier przeskakując na zniszczoną przez siebie łódź, potem na pomost. - Jasny gwint! - trząsł się, podczas kiedy obydwie łodzie pogrążały się. Ale reszta biegła dalej. Dowodził biegnącymi oczywiście bukmacher, który chyba pełnił rolę podobną do sprawozdawcy meczu.
- Proszę państwa, teraz na lewo, teraz do przodu, teraz ciekawe zwężenie, teraz, oooo, uf, udało mu się.
- Jak ci się podoba? - spytał Amandę Tomasso, który biegł oraz obserwował, ale nawet jeśli widać było ciekawość oraz kibicowską żyłkę, jednak chyba niespecjalnie pochwalał takie imprezy.
- Są niesamowici. - Brytyjka uśmiechnęła się do swojego przewodnika. Starała się dotrzymać Tomasso kroku i nie potknąć jednocześnie na nierównych chodnikach. - A gdzie jest Johny?
- Tam popłynął do przodu. Posuwa faktycznie niczym słoń.
Istotnie Johny był na przodzie, ścigał go już tylko jeden pozostały konkurent.
- Johny wygra! - wrzasnął jakiś napompowany młodzian, kiedy nagle rozległ się krzyk.
- Karrabinierzy!
 
Aiko jest offline  
Stary 05-09-2018, 04:38   #10
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Przed jakimś budynkiem stała grupa karabinierów, zaś miejsce otaczał żółty kawałek liny oznaczającej zakaz wejścia. Ewidentnie coś tutaj się stało, przypadkiem, albo nie całkiem, podczas wyścigu.

[MEDIA]https://www.reviewjournal.com/wp-content/uploads/2015/11/10040294502520venetian2520jumpe25235.jpg[/MEDIA]

-Stać! - usłyszeli wezwanie, któremu oczywiście nikt nie planował się podporządkować. Chaos, to mało powiedziane! Harmider niczym na jarmarku. Ktoś wpadł do wody, ktoś uciekał. Gdzieś jakieś światła uderzyły w tłum.
- W nogi - Tomasso pociągnął dziewczynę za rękę nurkując w boczny zaułek.
Amanda dała się pociągnąć potwornie zdezorientowana tym co się wokół dzieje. Co tu robiła milicja? Czyżby przez zawody? Ale skąd żółte liny? Jej głowa przyzwyczajona do wyłapywania szczegółów zgarnęła jak najwięcej, nim wpadli w mrok zaułka. Dobrze jednak, że nie zagarnęła wystającej belki, której ostry rant minął ją dosłownie moment. Jednak udało jej się zobaczyć coś, czego nie zapomina się długo. Wewnątrz owego kręgu zamkniętego żółtymi linkami leżało prześcieradło skrywające coś wielkości człowieka. Biorąc pod uwagę kształt ciała mający wyróżnione piersi, niewątpliwie kobieta. Prześcieradło było przesiąknięte czerwienią. Tutaj ktoś zginął, skoro ponadto pojawiła się karabinieria, prawdopodobnie niespecjalnie naturalne zejście obserwowała.
- Tu na lewo! - krzyknął jej Tomasso pędząc przez kolejny zaułek oraz schodząc schodkami na dół. Gdzieś obok nich przemknął tłumek, zaś powietrze przenikały krzyki funkcjonariuszy.
- STAAAAAAAĆ!!!
Tomasso prowadził ją właściwie, tak, prowadził ją pod niewielki mostek, gdzie na dole, tuż nad lustrem wody, sporo poniżej chodnika znajdowało się zagłębienie.
- Przepraszam - wyszeptał - chwilę odczekaj, aż karabinierzy przejdą.
Amanda oparła się o wilgotną ścianę mostka. Czuła się nieco dziwnie. Z trudem łapała oddech po biegu, a do tego nagle znalazła się niepokojąco blisko swojego przewodnika.
- NIc… nic się nie stało. - Odezwała się szeptem spoglądając na cienie przemykających mostkiem postaci.
- Ciiiiiii … - wyszeptał obejmując ją oraz przytulając jedną dłonią, zaś drugą przyłożył palec do ust. Amanda wcale nie musiał się wsłuchiwać mocno.Uciekający już przebiegli, jednak obecnie słyszała jedynie tupot ciężkich butów oraz mogła dostrzec snopy świateł latarni, które odbijały się na wodzie. Byli okryci .... mostem? Jednak wszystko działo się neipokojąco blisko. Brytyjka poczuła jak jej serce przyspiesza. Tomasso był blisko… za blisko. Ostrożnie oparła dłonie na jego piersi, walcząc z pokusą by przełknąć ślinę.
- Pablitto, na prawo, weź Franco oraz idźcie sprawdzić … - tutaj twardy głos rzucił jakąś nazwę ulicy. - Ja i Sondatto zerkniemy tuta. A potem tą ulicę.
- Rozkaz! - powiedział twardo jakiś chropowaty, męski głos.
- Powoli - ten co rozkazywał zwracał się chyba do swojego partnera. Szli sprawdzając, może nie bardzo szczegółowo, jednak ogólnie starali się faktycznie zbadać teren. Mogli jednak nie znać ich sprytnej kryjówki.
Amanda zerkała z zaniepokojeniem w kierunku, z którego dochodziły odgłosy zbliżających się mężczyzn. Czy powinni uciekać? Co jeśli ich znajdą? Spojrzała na Tomasso oczekując, że to on podejmie decyzję. Mężczyzna jednak nie ruszał się. Pewnie znał bardziej manewry karabinierów niźli ona, jako rodowity Wenecjanin. Chyba trafnie nie wydawał jakiegokolwiek dźwięku. Odgłosy butów oraz rozmowy wprawdzie nie zniknęły, ale oddaliły się.
- Musimy tutaj - przybliżył usta do jej ucha - poczekać chwilę, aż sobie całkiem pójdą. Przepraszam, nie spodziewałem się, że tak się rozwiną zawody - poczuła jak jego dłoń opuściła jej ramię. - Jeszcze trochę. Później po prostu sobie pójdziemy i będziemy udawać zwykłych spacerowiczów.
- Dobrze. - Amanda poczuła jak jej oddech robi się rozpalony. Nie powinna tak reagować. Dobra, może nie miała mężczyzny od dłuższego czasu, ale toż tylko się ukryli. Powoli przesunęła dłonią po piersi mężczyzny. - Jak… spacerowicze.
- Tak, wiesz - szeptał dalej trzymając usta tak blisko, że mogła czuć powiew na swoich włosach oraz uchu - Wenecję na Nowy Rok odwiedza wielu turystów. Jesteś angielką, więc nawet jeśli karabinierzy zatrzymaliby nas oraz spytali, co robimy, to po prostu wybraliśmy się na spacer. Pod warunkiem, że teraz sobie pójdą, inaczej mielibyśmy przynajmniej kupe godzin wyjaśniania, że my nic, tylkośmy sobie księżyc wyszli pooglądać. Uff, chyba straciłaś ponadto 5 funtów. Nie wiem, czy Johny wygrał, czy zamiast na kawalerskim wyląduje na łodzi patrolowej.
Amanda wzięła głębszy oddech. Musiała się szybko uspokoić nim zrobi coś głupiego z tego całego podniecenia. Starała się skupić myśli na czymś innym, ale wyszło jak zwykle.
- Jak para zakochanych. - Wyszeptała cicho, w jakimś dziwnym odruchu stając na palcach by zbliżyć się do ucha mężczyzny. - Nie przejmuj się… to tylko pieniądze.
Ewentualnie jakoś, haha, dla niej to “tylko” pomyślał. Choć jednak z drugiej stronie miała rację. Pieniądze rzecz nabyta, jest wiele ważniejszych spraw.
- Tak, istna para narzeczonych, którzy ukrywają się przed złowrogą rodziną - uśmiechnął się cichutko do niej kompletnie nieświadomy, że narusza pewną specjalną dla kobiety nutę. Mówił cichutko odpowiadając. - Ale nie damy się im, prawda? - Miało niewątpliwie to ręce i nogi bowiem stukot butów oraz dyskusje nad nimi bardzo się oddaliły. Jeszcze jednak było słychać głosy, jeszcze mogli powrócić, przeto warto było chwilę poczekać. Ponadto jakoś … właściwie bardzo miło było tak siedzieć pod mostem. Miło, niewłaściwe słowo? Może bardziej niepokojąco, bowiem ten wspólny kawałek przygody pobudzał nutę czegoś, czego dawno nie czuł. Łączącego uczucie z dawką mocnego podniecenia. Opanowywał się, przygryzł wargi. - Szukają - przypomniał sobie samemu odzywając się nieco głośniej. Przestraszony lekko natychmiast zamknął jadaczkę unosząc przepraszająco dłoń.
Amanda spróbowała się odsunąć tak by spojrzeć na Tomasso. Niezbyt to wyszło i ich nosy prawie się stykały. Na swoich ustach czuła ciepły oddech mężczyzny.
- Na szczęście to nie Verona. - Uśmiechnęła starając się walczyć z wargami, które same rozchylały się do pocałunku. - Zaczekajmy chwilę.
Faktycznie dobrze, bowiem „Kupiec wenecki” to była udana komedia, nie zaś problemy „Romea i Julii”. Jednak coś z owego nastroju kochających się nastolatków pewnie przeniknęło pod ich most. Dziwna rzecz … bliskość twarzy, ust, jakby ułożonych wprost do namiętnego pocałunku. Przełknął ślinę, po czym jego twarz drgnęła, zaś usta jakby same ruszyły … zatrzymały się tuż tuż … nagle powietrze przeniknął tupot butów.
- Wracają? - przeleciało mężczyźnie przez myśl. Pocałunek byłby … zamarł wręcz wyczekując.
- Janette – nagle usłyszeli stosunkowo chyba młodzieńczy głos z góry. Czyżby para karabinierów, kobieta i mężczyzna? Ale chyba nie, bowiem nagle na górze usłyszeli głos całowania. Tak, namiętnego całowania. Dotyk gwałtowny dwóch ciał, szmer palców przesuwanych po ubraniu.
- Jesteś najwspanialsza – wymruczał słyszany przed chwilą głos. Później chyba przeszedł do ofensywy, bowiem mruknął coś jeszcze oraz rozległy się jakieś gwałtowniejsze jeszcze cmoknięcia.
- Nie pchaj tam łap – usłyszeli nagle zdyszany głos kobiety.
- Ależ Janette, nikogo tutaj nie ma.
- Ale jesteśmy na ulicy. Chcesz moje cycki, chodźmy do domu.
- Wiesz, że nie mogę, starzy siedzą, a tam u ciebie ta durna flądra. Staniemy sobie w jakimś zakątku …
- Nie ma mowy. Tyłek mi zmarznie ... – głos kobiety, dosyć niewątpliwie młodej zawahał się. - Mam kumpelę. Ma dodatkowe łóżko w kawałku kuchennym. Jeśli nie przeszkadza ci, że będziesz miał giry na lodówce …
- Ale chyba zadki zmieścimy na wyrze? - wyraził obawę.
- To mogę ci obiecać - wesoło parsknęła dziewczyna.
- Wobec tego jeszcze buziak, potem lecimy pędem do twojej psiapsiółki … - ponownie głos całowania. Takiego szybkiego, mocnego, który zbiegł się z ich pocałunkiem. Przez chwilę siedzieli wręcz niemal kompletnie nieruchomo, ale mając usta tak blisko, zaś na górze namiętną parę, Tomasso jakoś odruchowo … później samo jakoś poszło. Delikatna miękkość owionęła go swoim aromatem oraz musnęła swoim dotykiem jego męskie usta. Amanda na chwilę zamarła. Całowali się! Poznała go dopiero wczoraj i się całowali! Czuła panikę, jednak ginęła ona w porównaniu z narastającym podnieceniem. Powoli oddała pocałunek. Jak tym na górze mogło być zimno, gdy ona czuła, że zaraz się rozpuści? DObrze.. Może nie miała partnera rok… dwa… w sumie od kiedy ostatnio była w Wenecji, ale nawet mimo świadomości tego faktu reakcja jej ciała była dosyć szokująca.

Para się całowała na górze, nad nimi, oni zaś robili to samo na dole, pod mostem, mocno przykucnięci. Właściwie nawet trochę nogi im podrętwiały, ale kto podczas takich chwil patrzy na skurcze nóg?
Jejku. Nigdy by nie przypuszczał. Tomasso może nie był wstydliwym chlopaczkiem przedstawianym przez japońskie mangi, ale zazwyczaj nie całował się na pierwszej randce. Randce, jakiej randce? To było normalne spotkanie, pół - koleżeńskie pół - biznesowe, tymczasem czuł ciepło jej warg na swoich wargach. Usta miała pełne namiętności, takiej nieśmiałej nieco, skrywanej, jakby obawiającej się czegoś.
- Miękkie - przeleciało mu przez myśl. Jej usta powodowały, że myśli gdzieś odpływały wraz ze strumieniem chwil, podczas których najpierw delikatnie, potem mocniej spajali swe wargi ofiarując oraz czerpiąc wspólnie przyjemność. Jednak to było coś więcej niż przyjemność. To było coś, co sprawiało, że dłonie obejmujące ją jakoś same się mocniej zaciskały przytulając, zaś przez żyły krew zaczynała pędzić stanowczo szybciej.
Amanda czuła jak panika znika gdzieś między pocałunkami. Założyła mężczyźnie ręce na ramiona odciążając lekko nogi. Czuła jak pomału zaczyna jej brakować oddechu ale nie chciała przerywać. Bała się, że gdy pocałunek minie czar też pryśnie. Jednak tamta magiczna chwila przedłużała się, zaklęcie zaś nie znikało niczym kamfora. Pocałunki były niczym miód, tak słodkie oraz tak uderzające do głowy. Tomasso czuł ciepło ust amandy na swoich wargach i nie mógł ... nie chciał! ... uwolnić się od tego cudownego dotyku. Delikatnie, powoli się poruszali całując, on ją objął, ona położyła mu dłonie na ramionach lekko opierając się ...
- Aaa! - wyrwało się mężczyźnie. To było piękne, cudowne, wspaniałe, ale od pewnego czasu balansował już na krawędzi murku pod mostem, gdzie się ukryli. Dodatkowy ruch, obciążenie spowodowało, że ... - Aaa! - ... odruchowy krzyk wyrwał się z jego ust kiedy odchylił się lecąc plecami do płytkiego, bo zaledwie półmetrowego kanału waląc plecami w wodę kompletnie zaskoczony przebiegiem wydarzeń. Grudniowa woda była równie chłodna, jak pocałunki gorące.
Amanda nie zdążyła krzyknąć, oparta na ramionach Tomasso poleciała zaraz za nim lądując na mężczyźnie w zimnej wodzie. Szybko poderwała się siadając na nim okrakiem.
- Nic… nic ci się nie stało? - Z obawą przyjrzała się Włochowi.
PLUUUUUUUUUSKKKKK!!! Właściwie to było to, co zapamiętał przez moment Tomasso. Gwałtowny plusk! Potem doszło jeszcze do tego zimnoooooooooo! Temperatura powietrza może ze 3 stopnie, wody pewnie podobnie.
- Niekkkkekkkekkk! - zazgrzytał zębami, które jakoś same zaczęły szczękać. - A ty, Amandoooo ... - dosłownie po momencie przyszło opamiętanie, kiedy spoglądając i obejmując ją gwałtownie zrozumiał, że jeśli coś natychmiast nie zrobią, przez najbliższe dni będą się wygrzewać lecząc solidne przeziębienie. Tomasso podniósł ją oraz sam wstał zanurzony po kolana teraz. Szczęśliwie nikt ich nie widział, kompletnie przemoczonych.
- Musimy natychmiast do ciepłego, inaczej załatwiiiimy się - spróbował powstrzymać szczękanie zębów. - Chodźmy do mnie, do palazzo jest blisko, ciepła kąpiel oraz herbata pomoże.
- D... dobrze. - Amanda podniosła się jak wszystkie warstwy ubrań przemakają. - Tak… coś ciepłego do picia się przyda. - Podeszła do krawędzi kanału, ale przez zziębnięte dłonie miała problem by się podźwignąć. Poczuła jednak, jak Tomasso obejmuje ją w pasie oraz nieco podsadza. Faktycznie, ręce grabieją w takim zimnie, pomyślał Włoch, który pomagając dziewczynie stał w zimnej wodzie. Szczęśliwie niedługo. Bowiem kiedy Amanda dostała się na górę, zaczął się także gramolić. Ślisko oraz paskudnie. Mało co się ponownie nie wywalił.
Brytyjka pomogła mu nieco, przytrzymując się przy okazji murku. Czuła jak bolesne igiełki zimna zaczynają się wbijać w jej skórę.
- Pospieszmy się, dobrze? - Szepnęła, czując jak jej język zaczyna odmawiać posłuszeństwa.

Mieli sporo szczęścia, nie dość że w słabo oświetlonych uliczkach nikt nie zwracał uwagi na ich mokre ubrania to i na parterze palazzo było cicho i pusto. Gospodyni pewnie poszła już do siebie, a jego lokatorzy… Tomasso było teraz wszystko jedno co z nimi. Gdy tylko weszli do jego pokoji Amanda zdjęła przemoczony płaszcz, odsłaniając mocno oblepiający jej zgrabne ciało sweterek. Spojrzała na niego z delikatnym rumieńcem, trzęsąc się przy tym z zimna.
- Czy… mogłabym gdzieś to zdjąć?
- Proszę - wskazał sam się trzęsąc - tam jest łazienka - pokazał na korytarzu łazienkę w starym stylu, bardzo elegancką, ale też mocno zaniedbaną, stanowczo wymagającą remontu. Właściwie remontu wymagała już bardzo dawno, ale była dalej użyteczna, nie przeciekała nigdzie oraz miała swój styl. - Możesz wziąć ciepły prysznic oraz ogólnie wywiesić tam ubrania. Obok kaloryfera, więc powoli się wysuszą. Wiszą tam dwa szlafroki. Wybierz któryś, proszę - mówił sam ściągając ciuchy. Najpierw kurtkę, potem lekki sweter, pod którym była jedynie podkoszulka z króciutkim rękawem oraz napisem “History is fantastic”. Obecnie była mokra oraz bardzo oblepiała mocno jego całkiem twarde, dobrze zarysowane, choć bez przesady, męskie ciało. - A ja tymczasem zrobię nam coś do picia - wygrdykał - po czym widac mocno przemarznięty ściągnął także wspomnianą koszulkę. Miał na sobie tylko spodnie spięte paskiem.

Tak jak się mogła spodziewać, był opalony, jak to Włoch. Nawet grudniową porą. Na lewym barku bardzo oznaczała się biała blizna bez konkretnego kształtu. Plackowata taka właściwie, wielkości denka od malutkiego kubka, bardzo wyróżniała się od reszty ciała. Włoch nie był jakoś specjalnie owłosiony, ot po prostu po męsku, ale ten fragment nie porastał najmniejszy włosek. Dodać trzeba, że obecnie część owych włosków na klacie zmoczona niemal stała, zaś po jego dłoniach przebiegała gęsia skórka. Poza tym rzeczywiście był nieźle zbudowany, lecz bez jakiejś szczególnej muskulatury. Klasyczny typ osoby, która dużo porusza się, uprawia może jakiś sport, ale nie jest fanatykiem siłowni. Ani zbyt wysoki, ani zbyt niski. - Leć leć, a potem ja się wykąpię - poprosił Tomasso ukradkiem zerkając na dziewczynę, której przemoczony sweterek wskazywał na bardzo kształtną sylwetkę. Czy to przypadek, że kiedy popatrzył na Amandę zrobiło mu się zdecydowanie cieplej? Skoczył do kuchennej części wlewając wody do elektrycznego czajnika i nastawiając dwie dobre herbaty.
Zobaczył jak brytyjka zawstydziła się bardziej gdy ich spojrzenia się spotkały. Obserwowała go i to uważnie, a gdy zobaczyła nagi męski tors jej dłonie na chwilę przestały drżeć, od ciepła, które wypełniło jej ciało. Jaki założyła stanik? Czy ten miękki? Czy właśnie jej… sterczą. Bała się spojrzeć w dół by się przekonać, do tego między udami zrobiło się jej potwornie gorąco.
- Dziękuję. - Wybąkała szybko i ruszyła pędem do łazienki. Zamknęła za sobą drzwi jakby goniła ją grupa bandytów.

Co się z nią działo?! To tylko mężczyzna… z którym całowała się pod mostem. Szybko zdjęła przemoczone ubrania, łatwo orientując się w swoim stanie. Piersi były napięte, a między udami gościła wilgoć, która nie mogła być wodą z kanału. Pospiesznie wzięła ciepły prysznic i owinęła ciepłym szlafrokiem. Pierwszym z brzegu. Zawładnął nią znajomy zapach Tomasso. Cały prysznic poszedł na marne, a może jeszcze pogorszył sytuację? Było jej gorąco. Gdy spojrzała w podniszczone zabytkowe lustro, dostrzegła swoją zarumienioną twarz. Musiała szybko wyjść, on także był przemarznięty. Tylko co dalej? Jak chciała by ta noc się zakończyła?

Spojrzała na swój leżący na wierzchu sterty stanik i znajdujące się tuż poniżej dopasowane majtki. Mieli być tylko partnerami biznesowymi, ale tam pod mostem…. Tam zapragnęła by wyszło z tego coś więcej. Zostawiła stertę ubrań w takim układzie i wyszła z łazienki. Swoim bratem będzie się martwić rano.

Powróciła do pokoju w którym zostawiła Tomasso nazbyt swiadoma tego, ze nawet obszerny męski szlafrok nie jest w stanie ukryć jej figury.
- Teraz twoja kolej. - Uśmiechnęła się do mężczyzny, rozglądając ponownie po pomieszczeniu.
Tomasso stanowczo był gotowy ze wspaniałym naparem zielonej herbaty i mówiąc szczerze nie tylko. Lady Sinclair wchodząc dostrzegła go juz niemal przygotowanego do prysznicu. Nie miał skarpetek, spodni i widać było, że gęsia skórka powróciła na kończyny. Spodenki nosił typu kapielówkowego, niebiesko - białe, opinające mocno biodra. Były mokre oraz nie mogły ukryć czegoś, co kryło się pod spodem i co wcale nie było takim opadłym kawałkiem. Przynajmniej częściowo był uniesiony, zaś materiał napiętych bokserek przytrzymywał go przed większą reakcją. Chłód wody, czy podniecenie? Amanda musiała wejść, kiedy się przebierał. Dwie filiżanki herbaty stały na stole. Mogła zerknąć na symbol. Wykonano je ponad 150 lat temu w Sigismond et Maas w Limoges we Francji. Słynna wytwórnia.
Patrząc tak na niego musiała wychwycić, że złapała go akurat na przebieraniu się. Mogła zobaczyć niedaleko odłożone spodnie, zaś w ręku trzymał szeroki ręcznik. Pewnie właśnie po to, aby okryć biodra, ale zwyczajnie nie zdążył. Szybko jednak narzucił ręcznik na siebie.
- Wypij, jest ciepła - wskazał na herbatkę i mogła dostrzec, że choć jego dłoń pokazuje filiżanki, jego spojrzenie nie odrywa się od niej. - Jeśli chcesz odrobinę alkoholu, tam jest parę butelek - wskazał na jakąś szafkę. - Momencik - uśmiechnął się do niej odwracając się jakoś tak, żeby ukryć ową wypukłość dostrzegalną nawet przez ręcznik.
Wskoczył pędem do łazienki i chwilkę później Amanda mogła usłyszeć szum wody spod prysznica. Nie wiedziała jednak, iż Tomasso kapiąc się spogląda na jej ubrania, na bieliznę, biustonosz, który przed chwilą obejmował swoim dotykiem jej piersi.
Brytyjka nie chciała jednak pić. Jeśli do czegoś między nimi dojdzie, chciała by doszło do tego gdy będą zupełnie trzeźwi. Drżącymi dłońmi ujęła filiżankę i zajęła miejsce przy stole. Stresowała się zupełnie jak nastolatka. Jak powrócić do przerwanego pocałunku? Odsłonić nieco więcej? Czy też to będzie zbyt wulgarne? Wypiła duszkiem większą część zawartości filiżanki i odstawiła naczynie na stół. Powolnymi ruchami, zabrała się za rozczesywanie swoich długich blond włosów palcami, czekając na Tomasso.

Włoch spędził pod prysznicem niedługą chwilę. Obmył się szybko oraz nieco rozgrzał przemarznięte ciało. Czuł wreszcie, jak jego ciało wraca do normy, jeśli można to nazwać normą. Jeszcze niedawno po prostu wykąpałby się, położył czytając jakąś książkę i byłoby super, ale teraz ... siedziała tam przy herbacie ...
- Co się dzieje? - mruknął do siebie wychodząc spod prysznica oraz wycierając ciało. Ruszył po drugi szlafrok. Jasny gwint! Dalej miał uniesionego. Dalej! Oraz dalej nie mógł oderwać się myślami od Amandy. Przez umysł przechodził mu jej obraz w przemoczonym sweterku, który nie mógł ukryć jej kobiecych wdzięków.
Starał się przez moment oczyścić umysł. Wyszło średnio, ale choć na tyle, że mógł się jako tako pokazać bez wybrzuszenia na oczywistym miejscu. Szybko ściągnął się paskiem oraz wyszedł. Jeszcze kilka szybkich wdechów przed naciśnięciem klamki. Wreszcie ruszył.
 
Kelly jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172