Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-01-2019, 17:16   #1
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Bo historia lubi zataczać koło... (18+)

*
Piwo faktycznie miało w sobie to coś. Zresztą w spojrzeniu i miłym uśmiechu młodej kelnerki mógłby dopatrzyć się również czegoś. Byłoby tak z pewnością gdyby głowa nie odczuwała skutków wczorajszego dnia. Czy aby na pewno powinien być tu i teraz, a nie odpuścić. Dał się wmanewrować w niewygodne spotkanie. Teraz nie bardzo był pewien czy sprawił to miły głos dziewczyny, asystentki, której curriculum vitae z pewnością mieściło się na kilku stronach, zawierających informacje o skończeniu wybitnej uczelni, mnóstwie certyfikatów i znajomości kilku języków obcych czy też jego osobista wścibskość, a może w głowie swojej widział już kilka nowych cyferek na koncie. Klient wydawał się być obiecującym, co wcale nic jeszcze nie oznaczało. Niestety.
Wiktor Rudzki odkąd pamiętał miał szczęście. Młody, pełen wigoru, z zabójczym uśmiechem dążył łatwo do celu. Można by rzec, że ujarzmiał żywioły z jakimi się napotykał, a kłody rzucane pod nogi, łamały się jak zapałki. Uczelnia czy praca nie stanowiły przeszkody by dobrze się bawić. Do czasu. Wtedy wszystko porzucił i stał się wolnym strzelcem. Jednak doświadczenie i wiedza pozostały. Pozostali też przyjaciele, znajomi, promotorzy. Kobiety? Bywały też. To dobre określenie. Często wyłącznie jako numery w telefonie. Cyfry przydatne, rzadko niosące ze sobą coś więcej, czasem tylko mgiełkę miłych wspomnień. Nie przeszkadzało mu to, był przecież wolnym strzelcem i nie miał zamiaru z tego rezygnować.
Szczyrzycka gospoda właściwie Klasztorny Browar wydawał się być pustym miejscem. Skąd pomysł na to, aby gnał te kilkanaście kilometrów na spotkanie. Sentymenty klienta związane z tym miejscem, czy też kierowały nim inne względy. Odludzie, cisza i spokój. Niewielu klientów.
Nic ciekawego, poza kontemplacją. Ojcowie Cystersi wybrali odosobnione miejsce na założenie klasztoru, a później browaru. Reguła skromnego, prostego życia naśladującego Chrystusa i piwo, nie wino, jak na ironię. Przynajmniej każdy ze złotego trunku ich zapamięta. - pomyślał Wiktor.
Przewertował jeszcze raz net. Dotarł do newsów z 2010 roku, kiedy to jeden z zakonników ulotnił się. W wesoły stan wprowadziła go notka przeczytana w wiadomościach limanowskich:
„Różnie się mówi. A to, że opat kobietę miał, a to, że zamiast się modlić to chciał biznesować - pan Stanisław, jeden z mieszkańców, przytacza zasłyszane pogłoski.”
Nie poszedł w ślady Bernarda z Clairvaux i nie zostanie świętym – pomyślał Rudzki i odwrócił wzrok w stronę drzwi od restauracji, które kilka minut po umówionym czasie otwarły się. Prawie kwadrans spóźnienia, w przeciwieństwie do mnie, stać go. - pomyślał ex-glina.

Oczywiście czuł się rozczarowany. Jednak obaj przybyli szybko i zwięźle wyjaśnili mu, że aby wejść wyżej trzeba zacząć od pierwszego schodka. Nie kryli się ze swoją historią. Zresztą szybko wyniuchał byłych towarzyszy niedoli. Różnica polegała na tym, że oni zaczęli dużo wcześniej, w czasach kiedy on jeszcze grzecznie oglądał „Reksia” i pił kakao. Oni wówczas sięgali po fusiatą w szklance i nie tylko. Siwy, który przedstawił się jako Zygmunt wydawał się oczytany, mówił składnie bez zbędnych przerywników, stawiając sprawę jasno, że na zadawanie pytań przyjdzie czas. Drugi z byłych oficerów, Łysy, jak kazał się do siebie zwracać, podziwiał architekturę przybytku bezgłośnie wygrywając palcami sobie tylko znaną melodię. Piwo nie znalazło uznania w ich wybrednych kubkach smakowych, a może sprawiła to młoda kelnerka, która chcąc zwrócić uwagę Rudzkiego, zagaić rozmowę, spytała.
- Pana wujek i tata też widzę lubią piwo?
- Lubimy cycki, im większe - tym lepsze! – rzucił odgryzając się Łysy, przy okazji by zawstydzić i pozbyć się nieproszonej osoby.
Młoda góralka spiorunowała go spojrzeniem i obróciła się na pięcie mrucząc coś pod nosem.
Wyraz twarzy Zygmunta pozostał niezmienny, wydawał się przywykły do osobliwego poczucia humoru kompana.
Dalej poszło gładko, bez zakłóceń. Wiktor uważnie słuchał. Zygmunt opowiadał. Łysy sączył i lustrował, jakby odgryzając się systemowi, który kiedyś niefortunnie zmusił go do odejścia ze służby. Kiedy czas wykładu się skończył, nie przyszła pora na pytania.
- Na nie przyjdzie czas młody człowieku, jak zapoznasz się ze sprawą. - rozwiał wszelkie wątpliwości Zygmunt. Wstając wcisnął Rudzkiemu swoją wizytówkę. Dr Stefan Czub – Emeryt - brzmiał napis, pod którym widniały cyferki telefonu.
- I co, zdziwiony? - z uśmiechem skwitował Łysy patrząc na zdezorientowanego detektywa.
- Młody to i kurwa zdziwiony – dodał Zygmunt, jakby potwierdzając regułę, że jednak wpływ partnera pozostawia piętno. Zarzucili płaszcze i ruszyli do wyjścia.
- Niezła lufa Młody i nie góralka! – Łysy rzucił na odchodnym Rudzkiemu, jednocześnie kierując wzrok w stronę stolika znajdującego się kilka metrów za plecami Wiktora. - Nie zabaluj! - Jeśli nie pierwsza fraza, to z pewnością druga musiała dojść do uszu obiektu wyszukanej pochwały.
Wiktor odprowadził wzrokiem obu towarzyszy ostatnich rozmów. Przyznał w duchu, że nie będzie tęsknił za osobliwym poczuciem humoru młodszego z ubeków. Zanim skierował wzrok ku swojej teczce postanowił ocenić gust starszego kolegi. Szukając wzrokiem kelnerki, co dało mu niezły pretekst, odwrócił się i skierował wzrok w kierunku stolika za plecami. Dwie młode dziewczyny zmierzyły go wzrokiem. Pierwsza ruda wydawała się lekko pulchna, lecz o przyjemnej aparycji, zdecydowanie jednak na miano „lufy” zasłużyć nie mogła.
Druga brunetka dla kontrastu wyjątkowo szczupła, co mógł ocenić w ułamku chwili, wydawała się krucha, to pierwsze przyszło mu na myśl. Kiedy przez chwilę ich wzrok się spotkał dostrzegł spore zakłopotanie w jej oczach. Nijak więc opis starego psa miał się również do drugiej dziewczyny. Rudzki nie dostrzegł w nich błysku. Czasy nawet dla starych ubeków się zmieniają – pomyślał. Wzrokiem odszukał kelnerkę, choć pewnie nie musiał, gdyż ta chętnie widząc, że tatuśkowie go opuścili, podążyła do stolika, aby przyjąć kolejne zamówienie. Tym razem piwo miało stanowić dodatek do soczystego steku, bardziej francuskiego niż lokalnego. Wołowina nie kwaśnica. Czasy w gastronomii też się zmieniają.
Czekając na zamówienie spokojnie otworzył teczkę i rzucił uwagę na zdjęcia, a pen-drive schował do kieszeni. Ciekawa sprawa – pomyślał.

*
8 stycznia 1796 roku.

Skradziono!!!!!!!!!! Ograbiono nas. Boże chroń nas!!!
I tylko jeden mężczyzna wobec tak ogromnej zbrodni zachował spokój. Z uwagą patrzył w kąt pomieszczenia. Wzrok go nie mylił. Nie wszystko – pomyślał. Ocali je. Wywiezie i ślad po nich zaginie. Ale wcześniej zrobi coś jeszcze. Boże wybacz mi – pomyślał Tadeusz.
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 02-03-2019 o 21:24.
Athos jest offline  
Stary 27-01-2019, 17:42   #2
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Oksytania, rok 1796.

Bawiła się właśnie szmacianą lalką, udając, że ta jest piękną dwórką na dworze Ludwika i dylemat wielki ma z doborem sukni na wieczorny bal, gdy nagle drzwi do jej sypialni otworzyły się z wielkim hukiem i Margot zdyszana wpadła do środka, wrzeszcząc niemalże:
- Pakuj się panienko! Matkę zabrali!
Odrzuciła szybko zabawkę, bojąc się kolejnych przytyków, że jest już przecież na tyle duża, by o zabawie lalkami wreszcie zapomnieć. Spąsowiała zrazu, lecz gdy dotarły do niej słowa niani, szybko zapomniała o wstydzie i swym przewinieniu.
- Jak to? Mamę? Gdzie? Kto? - nie zrozumiała najpierw. Potem zaś strzępki rozmów, szeptów, dziwnych zachowań zaczęły powoli ukazywać się w jej głowie. Wiedziała, że matka nie była normalną kobietą, nie była zwykłą mamą, która choć wieczorem przyjdzie pocałować w czoło swe ukochane dziecię. Wciąż coś ją zaprzątało, dom był pełen ludzi, a gdy ich nie było, siadywała z jakimiś mężczyznami, którym coś dyktowała i spierała się o słowa. Kiedyś ją o to spytała, lecz ta machnęła ręką i zbyła ją:
- Walczę o twoje prawa. Tyle wiedz, gdy dorośniesz wszystko ci wyjaśnię.
Czekała więc aż dorośnie, tylko wciąż nie wiedziała, kiedy to będzie?
- No jak kto? Jakobini!
- Mamę? Za co? Przecież my nie noblesse...
- Oh, jak ty nic nie rozumiesz... Dziecko! Matka twoja porwała się z motyką na słońce. Naraziła się wielce. Zresztą, nie moja rola, by ci to tłumaczyć. Pakujemy się i znikasz stąd zanim oni wyciągną ręce po ciebie!

Kilka godzin później, z okna karocy, żegnała oczami pełnymi łez swój dom i dzieciństwo, które zostało tak nagle, w okrutny sposób przerwane. Nie rozumiała, wciąż zastanawiała się kim są ci oni?

Montauban stało się jej nowym domem. Dziadkowie przyjęli ją miło, lecz dość powściągliwie. Zwykła praczka i rzeźnik. Może bali się jej manier i kaprysów, które spodziewali się zobaczyć u wnuczki, której matka aspirowała do wielkiego świata? Trudno powiedzieć, że dekapitacja rodzicielki bardzo nią wstrząsnęła. Nigdy nie były blisko. Właściwie można by rzec, że Blanche jej przeszkadzała. Pojawiła się dość późno na tym świecie, nie uszczęśliwiając tym nikogo. Jednak chciała poznać prawdę. Dowiedzieć się, co było ważniejsze. Dlaczego nad miłość do własnego dziecka przekładała coś innego?
Nie musiała długo czekać. Jakimś cudem, jeszcze przed spotkaniem z gilotyną matce udało się przekazać pokaźną sumkę na utrzymanie i edukację córki.
Tak właśnie zaczęła się jej przygoda z nauką. Chłonęła wiedzę, wręcz spijała ją z ust swego nauczyciela. Z każdą kolejną przeczytaną książką rozumiała więcej i doroślała. W trzy lata stała się zupełnie świadomą, młodą kobietą, która coraz wyraźniej dostrzegała upragniony kształt ścieżki swego życia. Któregoś dnia natrafiła na wzmiankę o swej matce. Drżącymi dłońmi, pokazała preceptorowi tekst.
"Skoro kobieta może zgodnie z prawem zawisnąć na szubienicy, winna również mieć prawo stanąć na mównicy”.
- Kim ona była?
Popatrzył na nią i westchnął.
- Nie mnie oceniać. Różnie mówią. Chciała coś zmienić. Ale... to największa zbrodnia dla kobiety w tych czasach – wdawać się w politykę! Zresztą... pokażę ci.- Szperał długo w swych papierzyskach, w końcu triumfalnie wyjął znalezione trofeum, zwane „ Rewolucjami Paryskimi”. - To napisano dzień po egzekucji. Czytaj...

„Wspomnijcie tę wstrętną babę, a raczej – babochłopa, nierozważną Olimpię de Gouges, która jako
pierwsza założyła stowarzyszenie dla kobiet; chcąc politykować, popełniła zbrodnie. Te wszystkie niemoralne kreatury unicestwiło mściwe ostrze prawa...”

Nie miała siły dokończyć. W jednej chwili zrozumiała wszystko, w jednej chwili znienawidziła tych, którzy to zrobili. - Więc ona nie zrobiła nic złego, nie skrzywdziła nikogo, nie zabiła... nic? - szeptała jak w malignie.
- Tak na to patrząc... nie.

I tak się stało, ze nie kochając matki, która nie umiała nią być, pokochała kobietę, która umarła dla idei. I choć miała jej za złe, choć wiedziała, że nigdy nie wybaczy, postanowiła od niej czegoś się nauczyć.

Bo czarna nić w hafcie także bywa potrzebna …
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 27-01-2019, 18:04   #3
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
- Ida! Świetny materiał, dajemy na pierwszą! - krzyknął naczelny, wychylając tylko na chwilę głowę ze swojego „gniazda”.
- Serio? W końcu! - odkrzyknęła do znikającej czupryny. Nie umiała ukryć uśmiechu satysfakcji.
- No mała, mówiłem, że w końcu ci się uda. - Andrzej oderwał się od klawiatury i przybił z nią piątkę.
- Wiesz dobrze, że bez ciebie nigdy bym tego nie zrobiła.
- Nigdy... - zawiesił głos - tak nie mów! Wszystko, co osiągasz jest twoje. To ty pójdziesz za to siedzieć lub dostaniesz Grand Press... zależnie od sytuacji – zaśmiał się.
- To tylko mała aferka...
- A co? Chciałabyś od razu trafić na Rywina? A może nawet lepiej, Standard Oil, jak twoja imienniczka?
- Popatrzyła w jego oczy i spoważniała na chwilę.
- Dziękuję.
Mrugnął do niej i uśmiechnął się - Cała przyjemność po mojej... Cieszę się, że mam godnego następcę.
- Walnęła go pięścią w bok. - Nie gadaj głupot.

Teorię poznała na uniwerku. Wszystkiego, co prawdziwie potrzebne nauczył ją Andrzej. Nie, nie pisać. Styl miała dobry. Pokazał jej czego szukać, gdzie grzebać, jak dostać to, co jej potrzebne.
Uczulił jej nos na „węch śledczy” – tak to nazywał. Był jej nauczycielem, przyjacielem, ojcem, którego nie znała. Przez chwilę może nawet zadurzyła się w nim, lecz kiedy zrozumiała, że zupełnie nie tego szuka, dała sobie spokój. W końcu była dużą dziewczynką i w każdym silnym facecie nie musiała szukać osobistego bodyguarda.

To miał być pierwszy raz bez jego wsparcia. Nie podpowie jej już, nie opieprzy, nie wskaże śladu, który jej umknął.
Położyła herbacianą różę na płycie nagrobka. - Życz mi powodzenia – szepnęła i odeszła w stronę samochodu Agaty, która miała zawieźć je do Szczyrzyca.
***
Spotkanie dobiegało końca. Całe szczęście, bo już nie mogła wytrzymać. Lewe oko piekło ją niemiłosiernie. Z trudem – maskowanym świetnym aktorstwem, które ponoć miała we krwi – dotrwała do pożegnania mężczyzn. Podniosła się z miejsca i ruszyła ratować swój wzrok. Starodawne „niezła lufa” posmyrało ją już tylko po plecach znikających za drzwiami toalety.

- Co za gość – obruszyła się, wyjmując soczewkę i zdejmując z niej długą czarną rzęsę. - Jak żeś ty tam wlazła? – zdziwiła się. Przemyła szkiełko i wkładając je z powrotem do oka, mruknęła jeszcze pod nosem – pewnie tak samo jak ja. Dziwne miejsca, dziwne sytuacje to moja specjalność przecież.. - Przejrzała się w lustrze, poprawiła lekki makijaż, który sprawiał, że wyglądała nawet młodziej niż na te swoje trzydzieści lat. Twarz, blond kucyk – to było ok. Krytycznym wzrokiem omiotła całą sylwetkę. - Gdyby nie te dżinsy może poleciałby na moje nogi? Ale tylko puste lalki jeżdżą na wycieczki za miasto w miniówkach. A ona musiała być wiarygodna. Zresztą, jak by im to wytłumaczyła? No właśnie. To chyba nie był dobry pomysł, żeby zabierać tu dziewczyny. Andrzej od zawsze jej powtarzał, żeby nie mieszać postronnych osób do tej roboty. Jeśli ktoś miał oberwać, to tylko ona. No tak, tylko jak do cholery miała to zrobić? Samotna kobieta w knajpie - to takie oczywiste. Musiała mieć tło. Czy trzy laski plotkujące i robiące sobie selfie, które zresztą dało jej świetną okazję do udokumentowania spotkania tamtych, mogły wzbudzić podejrzenia?
Schowała płyn dezynfekujący i wróciła do restauracji. Dostrzegła Wiktora siedzącego samotnie niedaleko baru. Nie mogła przepuścić takiej okazji.
- Jedno z pigwą poproszę – rzuciła do barmanki i wyjęła telefon. - Cholera, co jest z tym zasięgiem? To już chyba nie te czasy, żeby pola nie mieć... - A pan może jest tutejszy? Jak trafić do Diablego Kamienia? Podobno mieszka tam pustelnik?
- On już nie żyje od dawna – wtrąciła się barmanka.
- Serio? No to ktoś mi głupot naopowiadał, a ja koleżanki wyciągnęłam na tę wyprawę, cholera... głowę mi urwą...
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 27-01-2019, 18:27   #4
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Przyglądał się z uwagą obu zdjęciom. Pierwsze nic nie wnosiło jego zdaniem, musiał zapoznać się z materiałem z pen-drive. Dotyczyło przedmiotu sprawy wyłuszczonej mu przez Zygmunta. Drugie mówiło mu jeszcze mniej. Choć mimo wszystko od razu skojarzyło mu się z językiem francuskim. Jakaś poezja, na to wskazywały strofy:

Ainsi quand le Flambeau du Monde
Loin de nous parcourt d’autres Cieux
Et qu’une obscurité profonde
Cache les astres - nos yeux,
Souvent une vapeur légère
Forme une étoile passagère
Dont l’éclat un instant nous luit;
Mais elle rentre au sein de l’ombre
Et par sa fuite rend plus sombre
Le voile immense de la nuit.

Nagły ruch przy barze przykuł jego uwagę.
Oko spoczęło na zgrabnej sylwetce młodej kobiety. Ha – uśmiechnął się pod nosem – to pewnie ta „lufa” , którą wypatrzyło lustrujące salę oko Łysego. Przez chwilę jeszcze omiótł spojrzeniem jej ładne długie nogi. Szkoda, że w jeansach – pomyślał. Nie zważając na pytanie nieznajomej kobiety jakby odruchowo sam zapytał:
- Zna Pani francuski? - zabrzmiało dwuznacznie, lecz już wypalił.
Od razu zdał sobie sprawę, że był to kiepski pomysł. Jeśli uzna to za podryw, to zaszufladkuje go razem z Łysym. Wątpił, by doszukała się w tym pytaniu głębszego sensu. Nie wyglądała na bibliotekarkę, choć przez chwilę wyobraził sobie ją w okularach i w wydekoltowanej bluzce, kiedy nachyla się nad nim i odpowiada: Tak, oczywiście. To znany starofrancuski wiersz.
On zaś nie wie czy zwrócić wzrok ku delikatnym palcom zakończonych paznokciami pokrytymi karmazynowym lakierem, gładko przebiegających po tekście, czy też ustom, które przy każdym wydawanym słowie odkrywają biel zębów, a może jednak na dwóch wspaniale zarysowanych pod materiałem bluzki półkulach, które, w momencie, gdy piękna ich posiadaczka się nachyla, zakrywa jedynie delikatna koronka biustonosza.
Powrócił do rzeczywistości. Pierwsze jej słowa nie bardzo do niego dotarły. Nie wiedząc czemu, sięgnął po pierwsze zdjęcie i wyciągnął w stronę młodej kobiety.
 
Athos jest offline  
Stary 27-01-2019, 19:58   #5
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
No tego się nie spodziewała. Olał ją zupełnie. To znaczy nie ją, a to co mówiła. Natomiast za pytanie o francuski miała ochotę zdzielić go po twarzy. Coś jednak powstrzymało jej dłoń. Nie zgrywał się, to nie był tani podryw. Chyba. Zaryzykowała. W końcu miała rodzinę we Francji.
Zerknęła na zdjęcie, które jej pokazał.
- Robi pan zdjęcia książkom? Ciekawe... O nie! Wiersz? Bez przesady. Do tego trzeba być tłumaczem.
Już miała mu oddać fotkę, gdy uchwyciła jego spojrzenie. Jakieś takie... nieobecne, ale z nutką wyzwania i oczekiwania. Przebiegła wzrokiem po tekście.

Flambeau to pochodnia, latarka... jeśli dobrze pamiętam, czyli Pochodnia, Latarka Świata

daleko od nas przemierza inne Nieba

i głęboka ciemność ukrywa przed nami gwiazdy

- Czy to takie istotne? Bo nie sądzę , żeby moje wysiłki w czymś były pomocne? - spojrzała na niego, mając nadzieję, że w końcu zrobi coś więcej, co pozwoli jej zrozumieć jego dziwne zachowanie. - Sugerowałabym jednak konsultację z kimś wykwalifikowanym. Nawet chyba mogę kogoś polecić. A tak właściwie, po co to panu? Szczyrzyc i Francja? To raczej mało prawdopodobne spotkanie. To wiersz o zjawiskach na niebie. Jest pan literaturoznawcą? - dała się ponieść paplaninie. Utkwiła bezlitośnie wzrok w jego niebieskich oczach, dając mu okazję, wręcz wymuszając reakcję
Dziwny typ. Taki nieoczywisty. Musiała go rozgryźć. I sprawdzić o co chodzi z niemieckim handlarzem.
Tylko co pierwsze?
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 27-01-2019, 21:26   #6
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
- Usiądzie Pani na chwilę ze mną. - zaproponował. W końcu doświadczenie wzięło górę nad dziwnymi emocjami, które towarzyszyły mu jeszcze przed chwilą. Do umysłu detektywa dotarło wreszcie, że dziwna siła wyrzuciła go na chwilę ze skóry profesjonalisty za jakiego się uważał i w gruncie rzeczy był, zamieniając w zagubionego małolata, który w głupawy sposób starał się zwrócić swoją uwagę bardzo atrakcyjnej kobiety. To ostatnie usprawiedliwiało go w pewien sposób, ale mogło być zgubne. W końcu pracował nad sprawami z pogranicza prawa więc czysty umysł był koniecznością. Teraz spokojnie nie odrywał wzroku od dziewczyny, która usiadła obok na krześle, które chwilę wcześniej odsunął dla niej. - Dziwnie wyszło, przepraszam. Nie przedstawiłem się jeszcze więc nadrabiam – Wiktor. W odpowiedzi usłyszał jej imię – Ida.
- Pytała Pani o coś? Ale najpierw może coś dla Pani zamówić? - zapytał. Zastanowił się przez chwilę ile miała lat. Wyglądała na dwadzieścia kilka, zdecydowanie przed trzydziestką. Z pewnością szczyrzycki zajazd stanowił dla niej tylko przystanek w dalszej podróży. Była sama, czy z kimś? Może z dwójką młodych kobiet, które siedziały kilka stolików za jego plecami.
 
Athos jest offline  
Stary 28-01-2019, 11:56   #7
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Oksytania 1796 rok.

Deszcz, ciągle nieustanny deszcz. Od tylu dni czuł na sobie ich oddech. Gdyby nie wiara, która choć powoli w nim słabła, to jednak wciąż była wielka, odpuściłby. Ślubował. Dał słowo. Wiedział, że Bóg go nie opuści. Tak jak nie opuścił Chrystusa. Teraz często zadawał sobie pytanie: Eli, Eli lama Sabachthani? Jeśli Syn Boga umarł za sprawę to i ja muszę znaleźć w sobie siłę. Szedł więc dalej. Od kilkunastu dni było łatwiej, pozbył się pakunku. Zostawił go. Teraz tylko trzeba było dostarczyć wiadomość. Musiał znaleźć tę osobę. Ryzyko było duże, ale Ksawery zdawał sobie sprawę, że bez wskazówki cały plan legnie w gruzach. Zbyt daleko, chociaż przebył już tak wiele. Ostatnia pielgrzymka cystersa. Tak daleko od domu, tak daleko.

Kilka dni później zobaczył pierwsze zabudowania. Teraz dołączył do gromady podróżników, teraz było łatwiej, choć wciąż niebezpiecznie. Francja pogrążona w chaosie, Francja już niewierna królowi, lecz republice. Co dzień nowe zabójstwa, co dzień niepewność władzy. Trudno było mu to zrozumieć. Wstępując do zakonu wybrał życie proste, oparte na hierarchii, posłuszeństwie i oddaniu. A to, co zastał tutaj, wywracało cały jego porządek. Co prawda i Rzeczpospolitej mury zostały naruszone. Ale to byli najeźdźcy, którzy ograbili kraj z króla, konstytucji, wolności i niepodległości. Zabrali wszystko poza wiarą. Ale to byli obcy. A tutaj swoi mordowali swoich. Dla idei, której nie rozumiał. Było przecież tylko jedno prawo boskie, ale oni odwrócili się od Boga.
Odłączył się od reszty. Samotny wędrowiec prawie czterdziestoletni mnich w swojej ostatniej misji dla ojczyzny, dla Rzeczpospolitej, w imię Boże.

Z trudnością odnalazł domostwo, mówił łamaną francuszczyzną. Nie ufali obcemu, bo nie ufali swoim. Bali się jakobinów, a później tych, którzy krwawo obeszli się ze zwolennikami Robespierra. Bali się gilotyny, ale i rzezimieszków wykorzystujących sytuację. Tutaj była prowincja, więc bezpieczniej, lecz ludzie, którzy mieli uzyskać wolność i lepsze jutro bali się wszystkiego.
Miał odszukać dom wnuka, a ten kiedy nadejdzie czas odszukać to co udało mu się ukryć, potem oddać we właściwe ręce. Taką przysięgę złożyła kiedyś jego rodzina. Mieli dług wdzięczności i mieli oddać własność Rzeczpospolitej, kiedy znowu stanie się królestwem Polski i Litwy, ten wielki symbol: największego zwycięstwa w dziejach Obojga Narodów.

Dom wyglądał pospolicie, może właśnie dlatego tutaj miał zostawić wskazówkę, znak. Był sługą Bożym więc nie oceniał. Przecież mesjasz też narodził się w niepozornej stajence. Kimże był on aby zadawać pytania: dlaczego tak? Młoda, może dwudziestoletnia, jeśli nie młodsza dziewczyna otworzyła mu drzwi. - Szukam wnuka Jeana Jacues'a Lefranca - powiedział cichym głosem. Nie wiedział czy jej nie przestraszył. Nie wyglądał teraz jak sługa boży, a może właśnie tak. Mokry, w starym płaszczu, bardziej przypominał bezdomnego niż kapłana. Poczuł zapach gotowanego obiadu i zakręciło mu się w głowie. Wiedział jednak, że to ostatni element jego drogi. Zostawić wiadomość i uciec stąd. Byle dalej, byle odciągnąć pogoń. Wiedział, że nawet jeśli dziewczyna zaprosi go do środka będzie musiał odmówić. Odda tylko wiadomość potomkowi markiza Pompignan i zniknie we mgle. Zapach i ciepło wciąż kusiło. Czuł się jak Chrystus kuszony przez szatana i zrozumiał, że właśnie doświadczył swojej drogi krzyżowej. Żaden żołnierz, żaden goniec nie pokonałby takiej dalekiej drogi. Tylko zakonnik dzięki swojej wierze, dzięki temu, że nie był sam. Miał przecież cały czas z sobą Boga. W tej drodze mającej początek w małopolskim opactwie, aż tutaj do południowych granic Francji.
 
Athos jest offline  
Stary 28-01-2019, 13:21   #8
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
- Usiądzie pani ze mną.. - skąd on się urwał? Gdzie się uchował taki egzemplarz – zachodziła w głowę. Doprawdy zamieszał jej w mózgu tym niedzisiejszym zachowaniem. Brakowało tylko, żeby pocałował ją w rękę, przedstawiając się. Usiadła, bo przecież liczyło się tylko śledztwo, tylko prawda. A on był pomostem do niej. Ścieżką, nie tak prostą jak myślała, ale jednak.
- Tak, pytałam o Diabli Kamień, ale już wiem, że nie spotkamy tam pustelnika. Szkoda. To takie... egzotyczne. O ile w Polsce cokolwiek może być egzotyczne – westchnęła. - Tylko nie wiem jak wytłumaczyć to koleżankom – odwróciła głowę w ich stronę, a te zołzy oczywiście podniosły kciuki do góry.
- Wycieczka nieudana. – siedząc plecami do stolika nie dostrzegł gestów i rozbawienia koleżanek. Za to uchwycił zmarszczenie czoła Idy. Mógł się tylko domyślić przekazu. Punkt dla mnie – pomyślał. - Za to istnieje spora szansa na zawarcie nowej znajomości.. - w tym momencie sms na chwilę zakłócił jego uwagę. Kątem oka zerknął na wyświetlacz smartfona: wiadomość z banku. Nie chcąc popełniać kolejnego faux-pas nie sprawdził treści. - rozumiem, że francuski zna Pani z liceum czy ze studiów? Mówiła Pani, że zna dobrego tłumacza. Tutaj w okolicy Krakowa?
- Tak, na studiach miałam przez trzy lata lektorat. Kiedyś znałam dużo lepiej, teraz rzadko używam... - Przez cały czas zastanawiała się, co odpowiedzieć w kwestii tłumacza. Znowu wplątać kogoś ze znajomych? Nie powinna. To zbyt niebezpieczne. - Proszę dać mi chwilkę.- Podniosła się z miejsca i odeszła kilka metrów od stolika, by nie mógł jej słyszeć. Wybrała numer Marty.
- Cześć, wiem, że rozmawiałyśmy dziś rano, ale mam sprawę, taką na szybko. Potrzebuję namiar na dobrego tłumacza, tylko takiego wiesz, co się specjalizuje w literaturze i poezji.
- Kpisz sobie?
- Nie. To nie możesz być ty. Artykuł, rozumiesz, nie chcę mieszać rodziny.
- W coś ty się znowu wpakowała Ida?
- Nie marudź...
- Dobra, wyślę ci numer smsem. Tylko nie powołuj się na mnie!
- Jasne. Cześć.

Uśmiechnęła się do patrzącego na nią cały czas Wiktora i wróciła do stolika. Dokładnie w tej samej chwili, gdy siadała, komórka zawibrowała.
- Załatwione. Już panu podaję numer...
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 28-01-2019, 20:07   #9
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Oksytania, 1796

Wciąż nie mogła się przyzwyczaić, że gdy ktoś puka, to ona musi otworzyć. Nie chodziło o to, że to jej uwłaczało, ale lata spędzone w Paryżu u boku matki, która udawała szlachciankę, wyrobiły w niej pewne nawyki, które nieraz działały podświadomie. Dotarło do niej, że jest sama, w domu na przedmieściach, w domu zwykłych ludzi pracy i nikt nie przepędzi obwoźnego handlarza sprzed progu. Gdyby żyła w dawnym świecie zapewne nie zrobiłaby tego również z powodu obawy o swe bezpieczeństwo. Lecz tutaj? Któż mógłby dybać na wnuczkę rzeźnika? Otworzyła drzwi i zlustrowała przemoczoną sylwetkę wędrowca. Wydawał się zmęczony, a jednocześnie emanował uczuciem ulgi dotarcia do celu. Nie miała pojęcia skąd wzięło się w niej to przeświadczenie. Gdy usłyszała jego pytanie, krew odpłynęła jej z twarzy.
- To... to... nieporozumienie. Pan pomyliłeś adres...

Wspomnienia powróciły nagle i odebrały jej na chwilę zdolność reakcji.

Późny wieczór i blask księżyca wpadający przez okno. Tak rzadki a wyczekiwany dotyk matki głaszczącej ją po policzku. Cichy szept, zniekształcony przez łzy:
- Moja mała Blanche, kiedyś udowodnię, kiedyś dostaniesz, co ci się należy, moja mała de Pompignan...


- Proszę wejść, deszcz tak smaga...
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?

Ostatnio edytowane przez Nimue : 28-01-2019 o 20:29.
Nimue jest offline  
Stary 28-01-2019, 21:39   #10
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Wyglądała uroczo. Dostrzegł to też w jej ruchach, minach które towarzyszyły wymianie zdań z rozmówcą, z którym musiała toczyć delikatny spór. Mężczyzną? Jeśli tak, to nie dziwiło go, że jej uległ. Wiktor czuł, że sam by chętnie przegrał. Oczywiście jeśli porażkę z kimś takim jak Ida, można nazwać przegraną. Postanowił zaryzykować, bo co tracił, najwyżej ona wróci do towarzystwa swych koleżanek, a on wyjdzie i zostanie sam ze swoim kłopotem. Cały czas patrzył na nią, a ona w końcu uśmiechnęła się do niego i wydawało mu się, że jest to uśmiech szczery. Pewna dobrych wieści wróciła do stolika i kiedy komórka zaczęła wibrować, a ona sięgnęła po nią, powstrzymał ją delikatnie, kładąc swą dłoń na jej telefonie.
- Załatwione. Już panu podaję numer... - zatrzymała się wpół zdania. Czyżby zdezorientowana sytuacją?
- Spokojnie Pani Ido – kontynuował. - Może poczekać. Dzięki Pani poznałem kolejny żywioł. Przyznam szczerze, że najbardziej atrakcyjny. - delikatnie poprosił gestem dłoni, by mu nie przerywała. - Proszę mnie źle nie zrozumieć. Zdaję sobie sprawę, że dzisiaj popełniłem już kilka błędów – popatrzył na nią wnikliwie - a Pani nadal ze mną rozmawia, a nawet pomaga. Mam nadzieję, że to coś oznacza. Chciała Pani spotkać pustelnika więc możemy się zabawić, że go odegram. Co chce Pani wiedzieć? Ale zanim odpowiem przypominam, że miała Pani coś zamówić, oczywiście koleżanki mogą do nas dołączyć, chyba, że nastawiły się na zwiedzanie okolic.
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 16-03-2019 o 13:55.
Athos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172