Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-02-2019, 15:49   #1
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Kroniki Indium City (s1 e2)


Miasto to żywa istota. Tętnice ulic przemierzają setki, tysiące ludzkich krwinek. Ludzie są tym co daje miastu życie. I tym co je odbiera. Indium City żyło i miało się dobrze, choć parę organów należałoby amputować dla dobra całego organizmu. Były niczym rak, pożerając je po trochu. Kawałek po kawałku. Miasto potrzebowało kogoś kto je oczyści. Kogoś nie skrępowanego przepisami i zasadami. Bohatera. Być może miasto było tego świadome, być może pokierowało tak swym systemem immunologicznym, że bohaterowie pojawili się.
A być może to wszystko bujda i światem rządzi przypadek. Przekonajmy się.


Terapia wyprzedzająca


- Witaj Indium City! Tu wasz ulubiony youtuber, Ricki! - na oko dwudziestoletni chłopak siedział przy biurku mającym imitować studio wiadomości. - Kolejne wyczyny nowych tajemniczych bohaterów. Uncle Mountain i Avalanche Kid skopali tyłki sutenerom z Depot. Wyrwali z ich łap już ponad 12 dziewczyn. A trzy kolejne “same się odnalazły” - palcami obu dłoni Ricki zrobił cudzysłowy - Dobra robota chłopaki, kimkolwiek jesteście. Jestem z wami ja i... - zerknął na bok - … i 123 tysiące 324 osób. Nie przejmujcie się złymi głosami, oni mają w dupie to co robicie. Im się muszą zgadzać statystyki.
- Wieczorne wiadomości Ind Channel, Miriam Eliot - piękna blondynka o nienagannym makijażu odwrócił się od kamery spojrzała na komendę policji w Indium City. Po schodach schodziła porucznik Ortega.
- Dzień dobry pani porucznik, poświęci nam pani chwilkę?- zaatakowała rozmówczynie mikrofonem.
- Nie mam chyba wyjścia - mruknęła Ortega z miną jakby zastanawiała się, czy to leci na żywo czy też da się operatora i reporterkę zastrzelić i zwalić to na wypadek z bronią.
- Co pani sądzi o samozwańczych bohaterach? O Wujaszku i Lawinie?
- Nie są w kręgu moich zainteresowań.
- Nie interesują policji? Przecież was wyręczają.
- Nie zrozumiała pani
- odparła Ortega - nie są w kręgu MOICH zainteresowań. I będzie tak dopóki kogoś nie zabiją. W tej chwili są zmartwieniem innych wydziałów.
- Niezbyt to po koleżeńsku zabrzmiało
- drążyła reporterka.
- Każdy wydział ma swoje zadania. Jeśli w trakcie wykonywania obowiązków służbowych natknę się na tą sprawę, przekaże ją odpowiedniej osobie. A teraz przepraszam, ale śpieszę się..



1 lutego, koło północy
Powrót do domu bywa miłym doświadczeniem. Zwłaszcza, że tydzień temu przyszedł sms: “Jak wrócisz to daj znać. Felicja”. Do miasta zajechał od północy. Z powodu patroli musiał odbić w kierunku Quicksnads i przyczaić się. Stojąc osłonięty murkiem ruin domu zobaczył jakiś samochód.
Samotny samochód w Quicksands nigdy nie wróżył nic dobrego. Fakt, to mógł być samochód komisji uniwersyteckiej zajmującej się prędkością zapadania terenu. Mógłby, gdyby nie środek nocy. Salivan ostrożnie podszedł bliżej. Dwóch kolesi taszczyło jakiś podłużny pakunek na skraj zapadliska, rozbujali go i rzucili. Mogli się tak pozbywać starego dywanu. Tyle, że do starego dywany nie trzeba dwóch ludzi. Wrócili do furgonetki i zaczęli wyciągać kolejny pakunek.


2 lutego
Tygodnie śledztwa dały w końcu efekty. Krok po kroku Brooke odkryła coś co sprawiło, że eksperymenty w laboratorium Caldwella okazały się szczytem góry lodowej. Zamieszany był w to członek zarządu IronLabs, Thomas McNamara. Niczym w szpiegowskim filmie wskoczyła do taksówki i kazała taryfiarzowi jechać “za tym samochodem”. Teraz ukryta za filarem podziemnego parkingu galerii handlowej w Temenants obserwowała McNamarę, czekał na kogoś. W końcu pojawił się nawet przystojny facet w garniturze. Cholera, była za daleko, a nie miała jak podjeść niezauważona. Chyba, że...

- Jesteś w końcu - McNamara przywitał przybyłego.
- Masz co potrzeba?
- Mam, masz wyniki? Nie zgubiłeś tym razem próbek?
- Mówiłem, że tamto to był jednostkowy wypadek. Kasę ci zwróciłem
- warknął przybysz, podając pendriva. W zamian otrzymał śniadaniowe pudełko. Wyglądało na ciężkie.
- Nie macie problemów z pozyskiwaniem ochotników?
- Mój medyk zmienił strategię. Nie będzie nowych zaginięć. Zwłaszcza, że kilka obiektów z ostatniej serii, nie wyszło. Utylizacja… odpadów medycznych jest problematyczna. Ale mamy dobrą firmę od tego.

- Dobrze, lepiej dmuchać na zimne, co…
Obaj spojrzeli pod nogi, stali w kałuży, która najwyraźniej wypłynęła spod samochodu.
- Ja pierdole, co tu za chlew mają - mruknął przybysz.
- Liczę, że ta partia jest już tym czego potrzebujemy, informuj mnie na bieżąco.
Skinęli sobie głowami i rozeszli się. Za filarem cała mokra Brooke odetchnęła z ulgą, jak po dużym wysiłku.

Tommy nachylił się by skosztować wody z bidulowego źródełka dumnie bijącego w głównych holu Colorful Life, miejskiego domu dziecka w Indium City. Pijąc usłyszał głos dyrektorki:
- Dziękuję doktorze, że zdecydował się pan na nasz dom.
- Ależ pani Rockwell, pomagamy sobie nawzajem. Dzięki tym badaniom możliwy będzie postęp medycyny, a przy okazji skorzysta pani i pani podopieczni.

Zza zakrętu wyszła dyrektorka w towarzystwie grubasa w drogim garniturze. Tommy zamarł. Widział go w The Vault, w towarzystwie typa przez którego wszystko się zaczęło.
- O, Tommy. Nie w szkole? - powiedziała to miłym głosem, ale Tommy wiedział, że to tylko na potrzeby wizerunkowe.
- Pierwszą lekcje nam odwołali, bo nauczyciel na chorobie, może pani sprawdzić.
- Och, nie ma potrzeby
- uśmiechnęła się ciepło, ale chłopakowi przeszły dreszcze po plecach. Oczywiście, że sprawdzi. - Ufamy naszym wychowankom, zwłaszcza takim na progu dorosłości. - Powiedziała do grubasa.
- Gdzie moje maniery, to doktor Metzger - wskazał grubasa - On i lekarze z jego kliniki przebadają was wszystkich.
Grubas wyciągnął dłoń do Tommiego, miał lepkie i wilgotne palce, tak jak się Tommy spodziewał.
- Widzę, że trzymasz formę Tommy, to dobrze. Teraz młodzież za dużo czasu spędza przed komputerami. - Otaksował chłopaka niczym bydło na targu i uśmiechając się samymi wargami dodał - myślę, że badanie to tylko formalność i okaże się, że jesteś okazem zdrowia.
[i]- No uciekaj Tommy, żebyś nie spóźnił się do szkoły[/http://s.redefine.pl/file/o2/redefine/cp/q5/q5oan57x1f71bn8u8watgonucsv2jsg3.jpgI] - wtrąciła dyrektorka.
- Tak jest, proszę pani - powiedział Tommy i zmył się.


Wiedział, że jest szybka, ale nie podejrzewał, że aż tak. Mógłby zmiażdżyć ją dwoma palcami. Tyle, że to nie wchodziło w grę. Byli na przeciw siebie, dzielił ich tylko metr. Zmrużyła oczy, wiedział, że to jedyny znak na jaki może liczyć. Ręka Franko wystrzeliła, był szybszy. Już miał zacisnąć dłoń i chwycić, gdy zorientował się, że wyprowadziła go w pole. Wypchnęła talerzyk z ciastkiem spod dłoni Franko, jego palce zacisnęły się na powietrzu. Dziewczynka sięgnęła drugą ręką chwytając ostatnie ciasteczko.
- Jesteś wolny jak nosorożec! - dziesięciolatka zeskoczyła z krzesła i odtańczyła taniec radości na środku kuchni Dannego.
- Mary, przestań. Panu będzie przykro - powiedziała kobieta stając w progu kuchni. Obok niej stała Felicja. - Dziękuję, że jej pan popilnował. Musimy już iść Mary.
- Do widzenia panu, dziękuję za ciastka.

Gdy wyszły Felicja powiedziała:
- Dzięki, że jej popilnowałeś przez czas zajęć. Angela nia ma z kim zostawić małej. Odkąd się rozwiodła ledwo wiąże koniec z końcem. Nie chciałam od niej brać pieniędzy za zajęcia, ale się uparła. Jej były nie płaci alimentów… w dodatku łazi za nią i się odgraża. Mogę mieć do ciebie prośbę...


- Doktorze Kowalsky, za 10 minut ma pan wykład - powiedziała Kessi Johns, jego asystentka naukowa. Prezent od Ironhearta.
https://pbs.twimg.com/profile_images...0_400x400.jpeg
Z powodów osobistych musiała się przenieść z Florydy. Nie mówiła o tych powodach, a Maxowi nie wypadało naciskać. Choć… Blackreach nie czuł podobnych oporów. Sprawdził ją swoimi kanałami. Ogólnie była czysta, zaś powodem zmiany uczelni był skandal obyczajowy z nią i dziekanem w rolach głównych. Ciekawe zaś było to, że owego dziekana i profesora Ironhearta łączyła stara znajomość, jeszcze z czasów studiów. Max dowiedział się tego podczas jednego ze spotkań z pułkownikiem. Który jak widać dbał o współpracowników.
- Dziękuję Kessi - powiedział doktor Kovalsky składając papiery nad którymi akurat pracował. Istniała spora szansa, że Kessi raportowała Ironheartowi poczynania Maxa.

Przez ostatni miesiąc sporo się wydarzyło. Wnioski jakie przekazał Blackreachowi zdawały nie zaskakiwać pułkownika. Zapytał tylko szczegółowo o kompetencje potrzebne do przeprowadzenia sabotażu. Najwyraźniej miał jakieś podejrzenia, choć nie był skory się nimi podzielić.

Zbadanie łuski okazało się formalnością. Nie było na niej odcisków palców. Kaliber 7,62x54mm, selekcjonowana amunicja do karabinów snajperskich. Oficjalnie może je kupić tylko wojsko i agencje rządowe. Niestety nic więcej nie wyciągnął z tego. W połączeniu z wiedzą od porucznik Ortegi dało to tylko tyle, że wiedzieli, iż ten sam koleś kropnął kilka osób w Indium City. Każdy z nich był powiązany ze światem przestępczym. Ale nie był też zbyt ważny w przestępczej hierarchii. Najwyraźniej w ten sposób usuwali zagrożone wpadką wtyczki. Jak Marianno.

O wiele lepiej poszło z GPSem. Furgonetka znikała w jednej z kopalń w Eye Hills. W czynnej! Należącej do niewielkiej spółki Martens Co. Parkowała też regularnie w czwartki o 20, na parkingu IronShield Arena.
Właścicielem kopalni był niejaki John Martens, mieszkał w Waszyngtonie i najprawdopodobniej nigdy nie był w Indium City, prawdopodobne było, że nawet nie wie co się dzieje w kopalni. Był właścicielem kilku biznesów rozrzuconych po całym kraju. Posiadał firmę transportową, fonograficzną, niewielkie wydawnictwo, pracownię rusznikarską, wypożyczalnie łodzi i hotel w Miami.
Na bardziej poinformowanego wyglądał Adrian Page, dyrektor kopalni. Był tu na miejscu.
Kopalnia, podobnie jak pozostałe sąsiadujące kopalnie, była dobrze strzeżona. Najnowsze zabezpieczenia i ludzi o wojskowej przeszłości.
https://cdn.thegentlemansjournal.com...0-c-center.jpg Adrian Page

Doktor Kovalsky wszedł do auli, studenci powoli się schodzili i zajmowali miejsca. Położył materiały na biurku i usiadł. Usłyszał ciche metaliczne kliknięcie. Coś się musiało zepsu… zastanowił się, studenci raczej ni erobili żartów tego typu. Biorąc pod uwagę dla kogo pracował i co odkrył…
Max pomacał pod siedzeniem, dłoń natrafiła na coś kanciastego. Wyczół też jakieś druciki. Wziął komórkę i wycelowawszy na oko cyknął fotkę mając nadzieję, że studenci nie widzą co wyprawia z komórką.
Spojrzał na zdjęcie i zaklął pod nosem. Nie dość, że jeśli wstanie to zapalnik uruchomi bombę, to na dokładkę jak za dlugo bedzie siedział ktoś zadzwoni by go ponaglić. Popatrzył po sali, ale widział same znajome twarze studentów 2 roku. Nikogo obcego. Więc teoretycznie ma 11 minut do wybuchu, bo wtedy zaczynają się zajęcia, a Max zawsze wtedy wstaje. Jeśli do tego czasu nie pozbędzie się bomby, ktoś ją może zdetonować. Zrobi to też jak zobaczy, że studenci uciekają z auli…
Max gorączkowo myślał sprawdzając co ma w kieszeniach...


A w kieszeniach to co zazwyczaj ma techno świr

Mała prośba, wrzuć kartę w excela googlowego, tam będzie można na bieżąco aktualizować jaki wynalazek akurat jest używany. Bo ciężko mi cofać się będzie do komentarzy jak powiesz, że np znowu budujesz podróbkę Iromnana



Opuszczała budynek Ind Channel w doskonałym nastroju. Nie to, że przebiła wszystkie kandydatki. Prawie. Ona i jeszcze dwie zostały zaproszone na jutro na zdjęcia próbne. Jeśli jutro podpisze kontrakt na cały sezon serialu koniec z klepaniem biedy. Ale to jutro, dziś trzeba było kupić coś do jedzenia. Ale nie tutaj, tu sklepy to zabójstwo dla portfela.

Jessi wróciła kolejką do Dead End i prosto z odrapanej stacji udała się do sklepiku Papadopulosa. Sklepik prowadził stary grek, mieszkał nad sklepem z żoną i dwoma wnuczkami. Musiał się nimi zająć, jego syn i synowa zginęli w wypadku kilka miesięcy temu.
Zadzwonił dzwonek, gdy otworzyła drzwi.
- Dzień dobry - powitał ją jak zawsze, odpowiedziała i poszła między regały. Chwilę później dzwonek przy drzwiach zadzwonił znowu.
- Siemasz dziadku - usłyszała głos jakiegoś chłopaka. Sądząc z rumoru z jakim wszedł, nie był sam. Wyjrzała ostrożnie zza półki, faktycznie, było ich czterech.
- Wyskakuj z kasy staruchu. Dwa tysiączki.
- Mówiłem, że nie mam tyle, w ciągu całego miesiąca połowy tego nie uzbieram.
- To sprzedaj tą budę stary zgredzie i oddaj kasę. Albo ktoś inny odda kasę. Może twoje wnuczki pójdą do pracy?
- zaśmiali się - Za takie świeże mięsko niektórzy nieźle płacą.
- Nie, proszę. Nie róbcie tego.
- Masz tydzień na oddanie trzech tysięcy…
- Miało być dwa…
- Kara umowna
- zarechotali - Spike, weź no ten sekator, nauczymy dziadka liczyć do trzech by się nie pomylił za tydzień…
Zza półek usłyszała jak jeden z nich wziął z półki sekator i parę razy ciachnął nim powietrze.
- Trzymajcie go. Które palce wybierasz staruchu? Czy ja mam wybrać?
- Nie proszę...
 
Mike jest offline  
Stary 14-02-2019, 20:05   #2
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Zaraz za progiem Tommy udał się dokładnie w przeciwnym kierunku niż szkoła. Właściwie już sobie nagrabił, a dla Rockwell różnica między jedną opuszczoną lekcją, a całodniowymi wagarami nie była znowu taka wielka. Zresztą i tak nie miał teraz głowy do nauki. Tą zaprzątał mu Metzger, a że wielki był z niego gość to i miejsca na inne rzeczy zostało tam niewiele.

Co to znowu za badania? Na pewno nie jakieś zwykłe okresowe, bo te raczej nie przyczyniłyby się do "postępu medycyny", jak to określił grubas. Ale jaki postęp można było uzyskać badając dzieciaki z ulicy? Szampon na wszy? O'Connor miał już własną teorię. Szukają Avalanche Kida.

Jeszcze rano cieszył się jak... no, cóż... dziecko, gdy razem z Zackiem oglądali na youtube kolejny odcinek programu Rickiego. Niby zdawał sobie sprawę, że ten szum medialny może przysporzyć kłopotów, a jednak jego ego nie pozwoliło nie cieszyć mu się w sytuacji, gdy w telewizji, prasie i internecie mówiono o nim. Zack potrafił wyszukać każdą, najdrobniejszą nawet wzmiankę, toteż w ich pokoju mieli już spore archiwum dotyczące dwójki bohaterów IC.

Teraz z kolei wolałby, żeby nikt nigdy się o tym nie dowiedział. No cóż, to była jego wina, za bardzo rzucał się w oczy. Franko jest po prostu wielkim gościem i nawet jeśli przerzuci kogoś przez ścianę, albo oberwie kulkę, ale będzie biegł dalej, ludzie zwalą to na sterydy, czy wytłumaczą to sobie w inny sposób. Sztuczek Tommy'ego nie da się już racjonalnie wyjaśnić, a w dobie internetu i wszechobecnych telefonów z aparatami, nie da się w nieskończoność ukrywać. Cholera!

Trzeba zacząć racjonalnie myśleć. Co mogą w nim znaleźć? Całkiem sporo. Ten specyfik pozmieniał w nim wiele rzeczy, jak pokazały badania Maxa. A jeśli Kovalsky potrafił tyle wybadać, to czego mogą dokonać profesjonaliści z najdroższym sprzętem? Jedno jest pewne, jego próbek nie dostaną.

Miał dwa wyjścia. Albo zwiać, ale wtedy musiałby się ukrywać. Ciekawe czy wtedy Sullivan by go przygarnął? Pewnie nie, jego psy nie przepadały za Tommym, a coś mu mówiło, że one w hierarchii "stada" stałyby wyżej. Drugą możliwością było podrzucenie czyjejś próbki jako swojej. Nie mógł co prawda użyć do tego celu nikogo z bidula, kolesie pewnie zajmą się badaniami DNA, więc szybko by się połapali, że dwaj obcy chłopcy okazują się być bliźniakami. Ale może udałoby mu się namówić kogoś ze szkoły?

Tak, to jest myśl. W tym planie brakowało jeszcze sporo szczegółów, ale był to już jakiś zarys. Niestety Tommy nie wiedział dwóch podstawowych rzeczy. Kiedy odbędą się te badania i jakie dokładnie próbki od nich pobiorą? Raczej nie będą tego robić nocą, a więc za dnia musi się trzymać z daleka od tego miejsca. Zack go jakoś wytłumaczy. A gdy pobiorą pierwsze próbki, powiadomi go co dokładnie badają.

Potem zadzwoni do przyjaciela. Teraz musiał pogadać z kimś innym. Spojrzał na zegarek. Była dość wczesna godzina, Max pewnie prowadzi jakieś zajęcia, czy coś. Pewnie nie warto do niego dzwonić. Postanowił więc napisać sms-a:

Cytat:
Cześć. Mam sprawę. Możemy się dzisiaj spotkać?
Nie pozostało nic innego jak czekać na odpowiedź. A co zrobić w tym czasie? Do klubu nie pójdzie, Danny i Franko objechaliby go za to, że nie siedzi w szkole. A może warto jednak wybrać się do budy, rozejrzeć się za potencjalnym kandydatem na szczura laboratoryjnego?
 
Col Frost jest offline  
Stary 14-02-2019, 23:37   #3
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Brooke oparła się plecami o filar, za którym się kryła. Musiała chwilę pomyśleć, jednocześnie dając czas dwóm mężczyznom na opuszczenie parkingu. W jej głowie kłębiło się kilka pytań, na które nie mogła póki co znaleźć odpowiedzi.

Kim był ten facet, z którym spotkał się McNamara? Czyżby był to jakiś naukowiec, jak jej ojciec? A może pracownik IronsLab? Nie kojarzyła jego twarzy, a taką twarz na pewno by zapamiętała. Może jej ojciec będzie wiedział coś więcej - zanotowała więc w pamięci, by spróbować go jakoś podejść i wypytać, choć od “wypadku” jej stosunki względem niego znacznie się ochłodziły. Gardziła nim, choć nie otwarcie. Nie mogła się przyznać do tego, że wiedziała...

Co było na pendrivie? Gdyby tylko udało jej się go jakoś przechwycić. Może warto było zakraść się do biura McNamary? Ale skąd pewność, że właśnie tam zabierze pendrive’a? Może powinna była ruszyć jego śladem, by zobaczyć dokąd zmierza i tam spróbować przechwycić zawartość nośnika danych?

Czy w pudełku śniadaniowym były pieniądze? Dosyć dziwny sposób na przekazywanie zapłaty, coś tu jej nie pasowało. Musiała na pewno dowiedzieć się kim był tajemniczy mężczyzna w garniturze, nowy właściciel pudełka śniadaniowego.

Spokoju również nie dawała jej tematyka ich rozmowy. Utylizacja “odpadów medycznych” brzmiała co najmniej złowieszczo i coś jej mówiło, że nie były to zużyte materiały do badań. Czyżby eksperymenty genetyczne na ludziach sięgały głębiej, niż smutna historia jej matki?

- Niech to szlag - zaklęła pod nosem, wyciskając nadmiar wody z włosów, która strużką skapnęła na podłogę.
Nie mogła ruszyć ani za McNamarą, ani w ślad za tajemniczym przybyszem. Była cała przemoczona, musiała przynajmniej zmienić ubrania, zanim wyjdzie na zewnątrz. W końcu był luty.
Westchnęła ciężko i chwyciła pastolowo różowy plecak, który wcześniej zostawiła pod filarem, a w którym nosiła wszystkie podręczne przedmioty. Wciąż zastanawiając się nad tym, co powinno być jej kolejnym krokiem, ruszyła w stronę windy. Na początek zamierzała kupić jakieś suche ubrania.

- W łazience na parterze pękła rura - powiedziała obojętnie do ekspedientki, która zamiast zająć się swoją pracą i przyjąć płatność kartą, przyglądała się dziwnie Brooke.

Kiedy Brooke przebierała się w nowy, suchy zestaw ubrań zakupiony w jednym z droższych butików tej galerii, podjęła decyzję. Najpierw spróbuje w domu przejrzeć laptopa jej ojca - mógł mieć tam coś na temat McNamary lub tajemniczego mężczyzny. Może też znajdzie w Internecie spis pracowników IronsTower i IronsLabs? Oczywiście taki oficjalny, więc był to słaby trop - ale zawsze jakiś na początek. Nocą też mogła spróbować zakraść się do biura McNamary, chociaż obawiała się, że wymagało to większego przygotowania. A jutro rano miała szkołę...
 
Pan Elf jest offline  
Stary 15-02-2019, 10:08   #4
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Franko uśmiechnął się do dziewczynki. Była szybka i do tego sprytna. Franko pociągnął za kołnierz nieco przyciasnej koszulki próbując go poluzować. Miał wrażenie, że jego ciało jeszcze bardziej się rozrosło. No chyba, że ustawił za wysoką temperaturę jak prał ostatnio ciuchy. Podszedł do dziewczyn i poczochrał swoją wielką dłonią głowę Mary.

- Trzymaj się mała - powiedział z szerokim uśmiechem. - I masz rację jestem nosorożec. - Mówiąc to zmarszczył nos w śmiesznej minie.

Podniósł spojrzenie na Felicję i szczerząc się w nieco głupawym uśmiechu powiedział:

- Nie przejmuj się Mery jest świetną towarzyszką. Co prawda czasem musi się zniżyć do mojego poziomu, ale jakoś się dogadujemy…

Historia w skrócie przedstawiona przez Felicję starła uśmiech z twarzy Franko. Wiedział co znaczy wychowywać się bez ojca i doceniał co Felicja robi dla Angeli. Spojrzał na Mery. To dziecko miało w sobie tyle energii i radości życia, kto by pomyślał, że w domu nie jest aż tak wesoło. Obiecał sobie w duchu, że długów już ściągał nie będzie. Ale dla takiej istotki jak Mary może zrobić wyjątek. Jej ojciec musiał być skończonym sukinsynem, skoro ją zostawił, może lekkie bencki wyprostują mu kręgosłup moralny. Natychmiast w jego głowie pojawiły się ponure wizje. Gruchot pękającej piszczeli. Wrzask bólu przy wyłamywaniu palcy. Zobaczył długi aluminiowy kij, który opadał raz za razem, aż wzniosła się fontanna krwi, a nawet wtedy opadł jeszcze parę razy. Potrząsnął głową odpychając od siebie wizję zesłaną przez diabła i powiedział aż nazbyt poważnym tonem:

- Wiesz, że mnie zawsze możesz prosić o wszystko. Mów w czym mogę ci pomóc.

Zacisnął zęby bo w uszach dalej słyszał głuchy odgłos uderzeń kija i towarzyszący temu lament katowanego człowieka.
 
Fenrir__ jest offline  
Stary 15-02-2019, 12:04   #5
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Dziewczyna opuściła budynek telewizji z uśmiechem na twarzy. W końcu udało jej się przebić na zdjęcia próbne, jednak prócz niej dostały się jeszcze Nicole Chastain i Tracy Tremont, które wypadły równie rewelacyjnie co Jessi. Zdjęcia i ewentualne podpisanie umowy na cały sezon serialu miał się odbyć jutro. Musiała wypaść więcej niż doskonale, aby móc wyjść z tego półświatka jakim był Dead End. Jednak te sprawy przełożyła na jutro, teraz trzeba było kupić jedzenie. Popatrzyła po okolicznych sklepach, ale ceny były, może i nie wygórowane, ale nie na jej kieszenie, więc musiała się udać tam, gdzie było ją stać.

Czekała przez chwilkę na kolejkę, która ją zabrała na swoje “przedmieścia”. Wsiadła do niej korzystając z pierwszego wolnego krzesła i powędrowała, gdzieś myślami na chwilę odpływając. Zamknęła oczy, bo miała dosyć daleko, ale wiedziała doskonale, w którym miejscu miała wysiąść. Ta blondwłosa Nicole mogła mieć dużo większe szanse na przebicie do serialu niż rudzielec Tracy. To było takie poglądowe spojrzenie na jutrzejsze zdjęcia. Campbell nie miała wyszukanych ubrań, bo klepała biedę, ale trzeba było się jakoś jutro pokazać.

Kolejka zatrzymała się w dobrze znanym jej miejscu, więc wyszła i udała się do jedynego w najbliższej okolicy sklepiku u Papadopulosa.

-Dzień dobry - odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem i poszła między regały. Nie było tu może luksusów w jadłospisie, ale trzeba było jakoś sobie radzić. Zresztą właściciel nie miał lekko w swoim życiu, jak słyszała. W tej małej miejscowości. Tu każdy zna każdego, nie było przed sobą tajemnic.

Przeglądała dostępne zapasy to ponownie usłyszała dzwonki, które były zawieszone we framudze drzwi by dawały znać właścicielowi kto wchodzi. Zerknęła niepewnie zza jednego z regałów i ujrzała czterech mężczyzn, którzy grozili właścicielowi, że ten ma oddać im aż trzy tysiące.

Nawet ja tyle nie mam. A sklep aż takich dochodów w krótkim czasie nie uzbiera - pomyślała Jessica. Nagle usłyszała jak jeden z nich wziął sekator i zadźwięczał nim w powietrzu. Sytuacja robiła się nieciekawa. Robić swoje i zostawić właściciela pod “opieką” tych rzezimieszków? Czy zainterweniować?

-Proszę, zostawcie go w spokoju - rzekła spokojnie krótkowłosa dziewczyna.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 15-02-2019, 16:57   #6
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Tommy dotarł do szkoły w ostatniej chwili. Siedząc na lekcji patrzy po klasie zastanawiając się kogo wybrać. Kujonów odrzucił, to musiał być ktoś wysportowany, jak najwięcej faktów powinno się zgadzać. Szkolni sportowcy. To powinien być ktoś z nich. Tylko kto? Szkolni celebryci odpadali. Hmm, może Tim? Niezły futbolista, a na dokładkę czarna owca drużyny. gdyby nie był tak dobry już by go wywalili. Opuszczał zajęcia, kiblował drugi rok. A może Chris? Kujon, ale dobry w kosza, gra w pierwszym składzie. Pytanie co im zaproponować. Tim pewnie chciałby kasę, a Chris? Słabo go znał.
Brooke wróciwszy do domu zaczęła grzebać w internecie, ale poza zdawkowymi opisami góry IronsLabs nie znalazła niczego. Sama mogła więcej powiedzieć o tych ludziach. I żaden z nich nie był tym kogo szukała. Sprawdziła pracowników naukowych uniwersytetu, ale tu też żadna twarz nie pasowała. Lekarze! Sprawdziła miejscowych lekarzy, ale tu dane były skąpe. W większości przypadków nazwiska bez zdjęć. Pogrzebała w portalach społecznościowych, próbując dopasować nazwiska do twarzy, ale to też po kilku godzinach okazało się ślepym zaułkiem.

Jak jest późno zorientowała się słysząc ojca wchodzącego do domu. Jak zwykle położył torbę z laptopem w kuchni i kręcił się po domu. Brooke pamiętała, że jego laptop był odblokowywany odciskiem palca.
Felicja chwilę milczała po czym rzekła:
- Zasadniczo nie jestem zwolenniczką takich rozwiązań, ale tym razem… niech Wujaszek z nim pogada.
Wyjęła z kieszeni złożoną kilka razy kartkę i podała Frankiemu. Ten rozłożył i spojrzał, wydrukowane zdjęcie z prawa jazdy jakiegoś faceta.
- Często czeka jak Angela wychodzi z pracy. Pracuje w tej pralni niedaleko pizzerii. Wiesz gdzie?
Franko skinął głową składając kartkę i chowając do kieszeni.
W sklepie zapadła nagła cisza. Jessika czuła oblepiające ją spojrzenia.
- Chłopaki, dziadkowi chyba się upiekło. Spraw się dobrze dziwko to odpuścimy manikiura.
Pozostali zarechotali. Jedne z nich, postawny blondyn z tatuażem celtyckiego krzyża na twarzy, podszedł do dziewczyny. Wyciągnął rękę chcąc złapać Jessi za kark i przyciągnąć...
 
Mike jest offline  
Stary 15-02-2019, 23:39   #7
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Jessica poczekała specjalnie na ruch włamywacza, by mu się lepiej przyjrzeć. Ten chwycił ją za kark i przyciągnął do siebie, ale ona tego właśnie chciała. Zignorowała słowa wypowiedziane przez drugiego oprycha. Bydlak miał krzyk na twarzy, dokładnie się mu przyjrzała. Wtem zerknęła tylko na chwilę na drugiego typa, który nadal chciał odciąć właścicielowi palce.

Nie dość, że tatuaż na ryju, to jeszcze blondyn. Ależ się urządził nie ma co - pomyślała dziewczyna czując jak Blondas zaciska dłoń. Z trudem przychodziło jej przełykanie śliny. Blondyn zdecydowanie przewyższał ją wzrostem, więc trochę się bała, ale miała wszystko pod kontrolą. Sprawdziła wzrokiem jak się układała koszulka zbira i miała nadzieję, że nie miała kamizelki. Przechyliła głowę w prawo spoglądając na niego bokiem i zaaplikowała mu solidnego kopa z kolana lewej nogi prosto w czuły punkt dla mężczyzny. Po czym chciała szybko ukryć się za najbliższym regałem by przełączyć kombinezon w tryb niewidzialności.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036

Ostatnio edytowane przez Adi : 16-02-2019 o 09:33.
Adi jest offline  
Stary 16-02-2019, 00:25   #8
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Tommy tak bardzo uważał na lekcji, że chwilę po jej zakończeniu nie był nawet pewien jaki był temat. Jeszcze przed jej rozpoczęciem zdążył zreferować cały problem Zackowi, więc jego przyjaciel nie mógł się dziwić, gdy ten równo z dzwonkiem zerwał się z miejsca i udał za Timem, który jako pierwszy dotarł do drzwi. Na korytarzu dopadł kolegę z klasy.

- Cześć, stary! - rzucił wesoło, jak gdyby nigdy nic.

- O'Connor? Ty w szkole?

- Jak widzisz. Słuchaj, mam do ciebie interes, moglibyśmy pogadać?

Chłopak myślał przez chwilę, po czym powiedział:

- Może tutaj? - wskazał pobliskie okno.

Tommy klapnął na parapecie, tak żeby zwrócić się przodem do reszty holu i bez trudu zauważyć, gdyby ktoś podszedł za blisko.

- Chcesz zarobić? - zaczął od hasła, które powinno zmusić futbolistę do pełnego skupienia. - Sprawa wygląda tak. Wiesz, że wieczorami robię w siłowni? - Tim potwierdził skinieniem głowy. - No więc przy okazji chciałem trochę podpakować. Jeden koleś polecił mi taki specyfik na przyrost masy i... No, zażyłem trochę - udał zakłopotanie. - A teraz się dowiedziałem, że u nas w bidulu mają robić jakieś badania okresowe, czy coś. Jak na nich wyjdzie, że brałem takie... Wolę nie myśleć co się będzie działo. Dyrektorka wpadnie w furię, każą mi rzucić robotę i pewnie jeszcze mojemu szefowi się oberwie, a on nawet o niczym nie wie. I dlatego potrzebuję twojej pomocy. Mam trochę odłożonej kasy, opłaci ci się. Musisz tylko... - bez wchodzenia w szczegóły wyłożył swój plan Timowi.
 

Ostatnio edytowane przez Col Frost : 16-02-2019 o 00:28.
Col Frost jest offline  
Stary 16-02-2019, 00:20   #9
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację
Maksymilianowi włosy stanęły dęba. Miał jedynie nadzieję, że tylko te na karku... myśli natychmiast ruszyły na wszystkie możliwe strony. Bomba. Ktoś aż tak go nie lubił? Zdesperowany student, który postanowił się zemścić na uczelni? Tylko wtedy dlaczego akurat na jego wykładzie? Maks dopuszczał więcej poprawek niż zwyczajowe dwie, więc zazwyczaj, może z oporami, ale jednak zdecydowana większość studentów zdawała.
Myśl o studentach natychmiast wyostrzyła jego koncentrację. Sala nie była jeszcze pełna. Ma 11 minut do rozpoczęcia wykładu, a ludzie się schodzą. Musiał zrobić coś, aby odwrócić ich uwagę, dać sobie czas i sprawić, żeby nikt więcej nie wszedł do sali. Odchrząknął głośno.
- Dzień dobry państwu. Dziś zaczniemy nieco wcześniej - odchylił się lekko na krześle i wydawałoby się że niechcący zrzucił na podłogę długopis.
- Proszę nie zamykać drzwi, może ktoś jeszcze będzie chciał dołączyć, natomiast już obecnych proszę o wyjęcie karteczek.
Odpowiedział mu chór jęków. Wszak formalnie zajęcia jeszcze się nie zaczęły.
- W ramach przygotowania do tak zwanych "wejściówek" na laboratoria, napiszecie teraz państwo mały test. Można korzystać z materiałów i notatek, które macie, możecie się konsultować między sobą, ale telefony proszę odłożyć.
Na sali wrzało. To zdecydowanie nie było normalne rozpoczęcie zajęć.
- Acha, zapomniałem dodać, czas pisania jest ograniczony. Macie... 7 minut.
Do wybuchu było 9 minut, ale doktor zdecydował, że zostawi sobie chwilę zapasu, aby jeśli nie uda mu się rozbroić bomby na miejscu, ewakuować salę.
Póki co zaczął dyktować. jednocześnie wyciągając z jednej spodni kieszeni multitoola, z drugiej małą butelkę coli, z kieszeni kurtki dwie krówki ciągutki, kawałek starego plastra i słuchawki do telefonu.
- Progowa długość fali dla wybicia fotoelektronów z metalicznego sodu wynosi 5.45*10<sup>-7</sup>m.
Wyznacz maksymalną prędkość elektronów wybijanych przez światło o długości fali 2*10<sup>-7</sup>m, oraz podaj jakie jest napięcie hamujące dla fotoelektronów wybijanych z sodu przez światło o długości fali 2*10<sup>-7</sup>m.

Mówił, jednocześnie analizując stan posiadania. Podnosząc upuszczony długopis położył na podłodze telefon z włączoną tylną kamerą tak, że widział całe urządzenie pod swoim fotelem. Miał do dyspozycji narzędzia, drut ze słuchawek i środki do klejenia. Przeżuwając krówkę zerknął na salę. Tak jak się spodziewał, inni studenci nie mieli ochoty wchodzić na niezapowiedziany egzamin, a ci którzy już byli na sali, patrzyli w kartki lub notatki i próbowali uporać się z zadaniem.

Maks wziął głęboki oddech i zabrał się za analizowanie bomby. Ładunek wyglądał jak zwykły dynamit. W miarę możliwości planował zalać wszystko colą, w nadziei, że albo wyłączy telefon, albo namoczy materiał wybuchowy tak, że nie eksploduje. Inną opcją było usunięcie samego zapalnika-telefonu, albo wyjęcie jego baterii, ale dał sobie jeszcze chwilę do namysłu, zanim zdecyduje się na którąś konkretną metodę.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline  
Stary 18-02-2019, 09:30   #10
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Franko dopytał o godziny w których pracuje Angela. Później poszedł do swojego pokoju zabrał nową bluzę i wyszedł na miasto - pewne rzeczy trzeba rozchodzić...

***

Franko przystanął w zaułku. Siedzenie po ciemnych kontach stawało się codziennością... Było zimno ludzie dookoła chodzili opatuleni płaszczami i szalikami, a z ich ust unosiły się kłęby pary. Franko opierał się o zimny mur. Czół chłód przechodzący przez bluzę i na próbę nabrał oddechu i wypuścił go z ust. Nic się nie stało, nawet jednego małego dymku ani kółeczka.

Sięgnął do kieszeni i wyciągnął sfatygowane zdjęcie. Omiótł spojrzeniem ulicę. Nie widział tego jegomościa. Westchnął ciężko i schował je do kieszeni. Sięgnął do drugiej i wyciągnął drugi kawałek papieru. Rozwinął go ostrożnie w ciemnościach przyglądając się obrazkowi świętego na koniu przebijającego włóczniom smoka u jego stóp. Obrazek był już mocno sfatygowany. Obrócił go na drugą stronę i zapatrzył się w litery. Zlewały się w ciemności. Mimo to Franko widział wyraźnie słowa.

"...Nie bój się! W imię Chrystusa cię obronię!"

Franko złożył kartkę uspokajając myśli. Nie był pewny, czy wróci jeszcze do tego kościoła, raczej pewno nie. Zamknął oczy i zobaczył opadający kij, rozbryzg krwi, a w uszach usłyszał krzyk konającego. Natychmiast otworzył oczy i nabrał w płuca powietrze. Mógłby przysiąc że poczuł zapach krwi... Wzdrygnął się... Na pewno nie wróci do tego kościoła... Naciągnął mocniej kaptur na głowę i podniósł wzrok na ulicę postanawiając, że może jednak jeszcze poczekać.
 
Fenrir__ jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172