Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-11-2019, 12:42   #21
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację


- Nie widzę tu dziecka - padła odpowiedź, wypowiedziana twardym głosem. Nie było w nim nic, co mogłoby sugerować istnienie chociażby drobnej ilości współczucia dla ofiary. Nic, co sugerowałoby, że można było z nieznajomą dyskutować. Nic co zachęciłoby do negocjacji.
Lufa karabinu przesunęła się nieco w bok, tak że teraz już wyraźnie celowała w Annabell.
- Odsuń się od niej - ponownie zabrzmiał nakaz. Palec na spuście wskazywał na to, że kobieta zdecydowanie nie żartowała i zaraz otworzy ogień.
- Nie pozwól jej zrobić mi krzywdy - James usłyszał zza siebie proszący głosik. Dłonie dziewczynki zacisnęły się na jego ręce. Ucisk ten był jednak znacznie silniejszy niż powinien biorąc pod uwagę rozmiary osoby ściskającej. Był wręcz bolesny, tak jakby coś ostrego wbiło się w ciało, wnikając w mięśnie i docierając do kości. Ogarnęło go nad wyraz nieprzyjemne wrażenie, że coś złowrogiego przylgnęło do niego i zaczyna wysysać siły życiowe.

- Obiecałeś znaleźć moją mamę - przypomniała mu szepcząc, zdawać by się mogło iż do samego ucha.
Sekundy zaczęły się wydłużać, całkiem jakby coś postanowiło spowolnić czas. Już za chwilę miał paść strzał. James mógł to niemal zobaczyć. Czy oznaczało to, że miała to być jego ostatnia chwila? Odpowiedzi nie miał, a jedynie decyzję do podjęcia. Decyzję która w ten czy inny sposób miała wpłynąć na jego dalsze życie.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 25-11-2019, 18:25   #22
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
James był pewien, że gdyby cierpiał na jakąś wadę wzroku to od dawna spoczywałby parę stóp pod ziemią. No ale wzrok mu dopisywał i za nic nie mógł się zgodzić ze słowami nieznajomej.

- Kpisz sobie ze mnie? - spytał. - To kogo ty niby widzisz, jak nie dziecko?

- O twojej mamie pamiętam, nie bój się
- obrócił się w stronę Annabell, chcąc ją uspokoić chociaż w tej materii. A równocześnie usiłując dostrzec cokolwiek, co tłumaczyłoby słowa kobiety z karabinem.

Gdyby poszło coś nie tak, miał zamiar wrzucić dziewczynkę za belę siana, a potem spróbować spacyfikować napastniczkę, która zachowywała się tak, jakby uciekła z Eastern State Hospital.

Prawdę mówiąc coś mu się w Annabell zaczęło nie podobać, ale to musiało poczekać.
 
Kerm jest offline  
Stary 29-11-2019, 00:40   #23
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację


Coś nie tak… Było to określenie na tyle nieprecyzyjne, że los lubiła od czasu z owego braku precyzji skorzystać by pokazać swe kły. Lub szpony…

Te ostatnie faktycznie ujrzały światło, chociaż nie dzienne, a pochodzące z lampy. Szpony ostre jak noże, które nijak nie pasowały do delikatnej rączki dziecka, która dotykała ramienia Jamesa. Pojawiły się i równie szybko zniknęły, jakby były tylko i wyłącznie wybrykiem wyobraźni karmionej stresem związanym z sytuacją, w której się znalazł. Czyżby zmysły postanowiły go opuścić?

- Mylisz się i to okrutnie - jakby zaprzeczając, odezwała się nieznajoma. - Nie dziecko to, chociaż zapewne dla ciebie właśnie taką twarz przybrała. Porzuć tą zabawę fae - zakończyła, zwracając się do dziewczynki, która nadal trzymała się bezpiecznie w cieniu Jamesa.
- Boję się - wyszeptała Annabell, unosząc głowę by spojrzeć na swego obrońcę. - Ona chce mnie zabić. Pomóż mi - prosiła, a w oczach lśniły jej srebrne krople łez. Niewinna twarzyczka zdradzała prawdę, którą niosły słowa. Jakże mógł jej nie posłuchać. Jakże mógł tak po prostu stać i rozmawiać. Dlaczego jeszcze broni w dłoni nie miał…

Ale, ale… Nagły przebłysk świadomości powitał go w tej samej chwili, w której dłonie dotknęły kolb rewolwerów. Czuł jak narasta w nim nienawiść do nieznajomej. Nienawiść, na dobrą sprawę nieuzasadniona bowiem kobieta nic złego mu wszak nie wyrządziła. Fakt, trzymałą broń wymierzoną, a kierunek mniej więcej zgadzał się z miejscem w którym stał, jednak nie zdradzała się z chęcią odebrania mu życia. Coś tu nie grało i to bardzo. Do tego ten ból w ręce, za którą trzymała go dziewczynka. Wcześniej jakoś go nie czuł, a teraz…

- Odsuń się od niej albo ty też kulkę zaliczysz - ostrzeżenie nosiło znamiona ostateczności. Najwyraźniej czas na zastanawianie się właśnie dobiegł końca. Należało działać, opowiedzieć się po jednej ze stron. Dać zabić to niewinnie wyglądające dziecko lub zaryzykować, że zginie zamiast niej.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 30-11-2019, 21:57   #24
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Delikatna dziewczęca łapka nie powinna zadawać bólu... i nie powinna być uzbrojona w szpony, ów ból zadające.
Ale to pewnie było złudzenie, zaś nieznajoma była zapewne jeszcze bardziej szalona, niż to się Jamesowi wcześniej zdawało.
Jaka znów fae? Wszak fae nie istniały... a raczej istniały w opowieściach przywiezionych zza oceanu.
Ale czyjeś szaleństwo to nie powód do nienawiści, a takiej James nie odczuwał nigdy, do nikogo. A takie negatywne uczucie należało zwalczyć.

- Zgłupiałaś? - Takich słów w stosunku do szaleńców używać nie należąło, ale James stracił cierpliwość. Cłapał Annabell za ramię i przesunął ją tak, by stanęła w pełni padającego z lampy światła. - To ma być FAE? Wróżka? Widzisz jakieś skrzydełka? Zielone oczy? Różdżkę? Może fruwa? - Wymienił wszystkie znane mu cechy, jakie wspomniane wcześniej opowieści przypisywały wróżkom.
 
Kerm jest offline  
Stary 07-12-2019, 12:13   #25
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację


Kolejne chwile zlały się w jedną. Zadziwiające jak wiele umieścić można między jednym, a drugim uderzeniem serca. Huk, krzyk, rozbłysk światła, ból… Ten ostatni pochodził z ręki, którą uchwycił Annabell, a z której właśnie zaczynała ściekać krew i to bynajmniej nie cieniutkim strumykiem. Nieco zdezorientowany zauważył wpatrywał się w owe szkarłatne strumienie, odbijające blask… No właśnie, blask czego, bo na pewno nie lampy, którą ze sobą przyniósł. Umysł, niczym owinięta w kłęby bawełny delikatna skorupka jajka, nie chciał z nim współpracować. Przecież powinien jakoś zareagować, prawda? Nie był pierwszym lepszym młokosem, co to dopiero swą przygodę zaczyna, a doświadczonym wędrowcem, przemierzającym szlaki już od paru lat. Nic z tego, ciało nie chciało go słuchać.

- Szlag by to trafił - dotarły do niego słowa. Wypowiedziano je z bliska, jakby tuż przy jego uchu. Co się działo?

Czyjeś ręce, nie widział czyje bowiem nie był w stanie oderwać wzroku od własnej krwi, dotknęły go i nim potrząsnęły. Wiedział, że powinien coś zrobić, jakoś zareagować, a jednak…

- Tak to jest jak się wciska nos w nie swoje sprawy… - Nieznajoma, ona to bowiem stała tuż przy nim i go potrząsała, pojawiła się w zasięgu jego wzroku, wbijając swe oczy w jego spojrzenie. - To trucizna. Mają je w swoich szponach. Działa z opóźnieniem i uderza gdy sobie tego zażyczą. Mam odtrutkę ale będzie bolało jak nic co do tej pory doświadczyłeś więc z góry wybacz, ale sam sobie na to zasłużyłeś - po czym znikła z widoku.
Myśli nie zdążyły ułożyć się w żadną sensowną całość którą można by użyć w odpowiedzi na jej słowa gdy nadeszła fala. Inaczej owego uczucia nie dało się opisać. Zwaliła go z nóg, odebrała czucie i wrzuciła w bezdenną, czarną otchłań. Za to ostatnie mógłby jej podziękować była to bowiem fala bólu, a czerń… czerń była od niego ucieczką…
Budził się powoli. Nie była to nieprzyjemna pobudka. Otaczało go przyjemne ciepło, na twarzy czuł delikatny powiew niosący ze sobą woń trawy świeżo zroszonej deszczem, pławiącej się w pierwszych promieniach słońca. Jego zmysły powracały szybko, jeden po drugim. Owe powroty nie niosły ze sobą żadnych nieprzyjemnych wrażeń. Nic go nie bolało, nie czuł żadnego zagrożenia ani potrzeby by zerwać się w łóżka i walczyć o swoje życie. Z łóżka, bowiem na takowym leżał, otulony miękką pierzyną. Pokój, w którym się znajdował był co prawda niewielki ach zadbany. W oknie powiewały białe firanki, na małej komodzie leżała ozdobna serwetka, a na niej mały wazonik z uschniętymi kwiatami. Był to jedyny znak świadczący o tym, że od jakiegoś czasu z owego pokoju nikt nie korzystał, a być może nawet do niego nie zaglądał.
Słońce, zaglądające do środka, wisiało nisko co pozwalało określić porę dnia jako wczesny ranek. Było cicho i spokojnie. Przynajmniej do chwili, w której drzwi stanęły otworem.

- Najwyższa pora - odezwała się jasnowłosa nieznajoma. Tym razem nie celowała z karabinu, co bez wątpienia dodawało jej uroku.
- Sprawiasz sporo kłopotów jak na jednego mężczyznę. Masz też nie lada szczęście - poinformowała, opierając się plecami o framugę. - James, tak? - zapytała, jednak nie czekała na odpowiedź. - Przez jakiś czas będziesz miał problemy z posługiwaniem się lewą ręką ale to nie powinno trwać długo. Sam wspomniała, że masz nie lada zdrowie - przy tych słowach uśmiechnęła się lekko, z domysłem.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 07-12-2019, 20:26   #26
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W swym życiu James miał wątpliwą przyjemność być postrzelonym, zapoznał się również z rysimi pazurami... ale bólu i oszołomienia, jakie odczuwał w tej chwili, nie można było porównać z żadnym z tamtych odczuć.
I nijak nie potrafił zrozumieć, dlaczego mówiąca ma do niego jakieś pretensje. I dlaczego nim potrząsa. I dlaczego, zamiast uczciwie powiedzieć, że go postrzeliła, opowiada jakieś bajki o szponach i truciznach...
A potem ból się wzmógł... i zgasło światło... i przyszła całkowita ciemność.


Przebudzenie było zdecydowanie przyjemniejsze, chociaż i tak nie należało do gatunku "o, jestem w raju".
Do raju sporo brakowało, ale gdyby to porównywać do warunków panujących na szlaku czy w byle karczmie, to różnica była zdecydowana. Na plus dla miejsca, w którym James obecnie się znajdował.
Co prawda nikt od dawna nie zadbał o wymianę kwiatków, ale to był drobiazg. W każdym razie w porównaniu z całą resztą otoczenia.

Spojrzał na mówiącą.
- To takie wygodne łóżko... Aż się nie chce wstawać. A Sam za dużo mówi. I czasami nieco koloryzuje. - Usiadł. - Wyjaśnisz mi, o co chodziło z tą fae?
 
Kerm jest offline  
Stary 08-12-2019, 11:51   #27
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację


- Z tej strony jej nie znałam ale skoro tak mówisz - wzruszyła ramionami, uśmiechając się nieco szerzej. Zaraz jednak uśmiech zniknął z jej twarzy. - Fae to nie przeciwnik którego można by lekceważyć. Są wyjątkowo groźne, szczególnie te, które mają chrapkę na ludzi. Sam widziałeś… Ta, na którą zastawiłyśmy pułapkę umykała naszym staraniom już od paru miesięcy. Z jakiegoś powodu upodobała sobie taki scenariusz polowania. Deszcz, samotny podróżnik, mała dziewczynka która potrzebuje pomocy. Zadziwiające ilu się dało na to nabrać - pokręciłą głową i westchnęła ciężko.
- Dzięki suszy miałyśmy trochę spokoju i czasu na przygotowanie się. Doniesienia o niej przychodziły co prawda sporadycznie ale wiedziałyśmy gdzie może się kierować. Te góry przyciągają je z taką siłą jak złoto przyciąga ludzi. Na szczęście nie tylko złe fae krążą po tej ziemi. Mamy kilku sojuszników wśród tego ludu. Sam mówi, że lubisz czasem zapolować na coś innego niż posiłek. Co powiesz na przyłączenie się do nas na trochę?

- Oczywiście że się zgadza - do głosu kobiety dołączył drugi, tym razem o wiele bardziej znajomy i także do niewiasty należący. O wilku mowa, jak to czasem ludzie powiadali. Samantha pojawiła się w drzwiach trzymając w dłoni kubek. - Może byś tak już raczył wstać? Leżysz w tym łóżku już czwarty dzień - skarciła go, a następnie obdarzyła promiennym uśmiechem. - Dobrze cię znów widzieć, James

 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 08-12-2019, 19:23   #28
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gdyby nie zdarzenie w stajni, to opowieść o fae James bez wahania wrzuciłby między bajki... mimo tego, że w głosie opowiadającej brzmiała niezachwiana pewność.
Cóż, w swym życiu zdołał spotkać paru świetnych kłamców, tudzież kilka osób, które święcie wierzyły w to, co mówią, a co wcale prawdą nie było.

Jednak tego, co mówiła blondynka, nie należało lekceważyć, chociaż kilka szczegółów warto by było uściślić.
Na przykład jak odróżnić dobrą fae od tej złej? I jak odróżnić fae od człowieka? Wszak nie można strzelać do każdej dziewczynki, która poprosi o pomoc. Wszak taka polowanie skończyłoby się na szubienicy. O ile wcześniej żądni zemsty rodzice nie rozszarpaliby polującego na strzępy.
A może wystarczyłoby ustrzelić każdą samotną dziewczynkę? To chyba zmniejszyłoby margines błędu i znacznie ograniczyłoby możliwość popełnienie pomyłki.

Nim jednak James (przed wyrażeniem zgody lub odrzuceniem propozycji) zdążył poprosić o sprecyzowanie paru rzeczy do pokoju wkroczyła kolejna osoba.

- Sam! - zawołał uradowany i wyskoczył z łóżka, w ostatniej chwili zawijając się w pierzynę. Przed Samanthą co prawda nie miał tajemnic, ale w pokoju było o jedną kobietę za dużo. - Światło mych oczu...

Uważając, by się nie przewrócić, ruszył w stronę Sam, chcąc uściskać od dawne nie widzianą przyjaciółkę.

- Oczywiście, że masz rację. Możecie na mnie liczyć - zapewnił, wyjaśnienie wszystkich wątpliwości odkładając na później.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-12-2019, 19:56   #29
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację


- Wspaniale - po tonie głosu nieznajomej nie dało się poznać, czy faktycznie się cieszy czy owe słowa nasączone były sarkazmem.
- Nie przejmuj się nią - poradziła Sam, która wedle przewidywań, nie miała nic przeciwko bliższemu kontaktowi z Jamesem. - Zawsze jest w kiepskim humorze gdy zbyt długo siedzi w jednym miejscu i nie ma na kim skupić uwagi - wyjaśniła, puszczając oczko do towarzyszki.
- Cóż poradzić, mam swoje potrzeby -kobieta rozłożyła dłonie w geście bezradności ale widać było że nastrój ponownie się jej poprawia. - Elsbeth -przedstawiła się, wyciągając dłoń w kierunku Hardina. - Siostra Sam, chociaż czasami mam co do tego pewne wątpliwości.
- Z ust mi to wyjęłaś - odparła znajoma Jamesa, przewracając oczami. - Chodź, pora coś zjeść i się napić - ponagliła.
- Może chociaż dasz mu się ubrać? - Elsbeth zapytała z wyraźnym sarkazmem w głosie.
- Po co? Nie ukrywa tam przecież niczego czego bym do tej pory dokładnie nie zbadała - odpowiedziała jej siostra, a uśmiech, który na jej usta zawitał miał w sobie coś z psotnego chochlika, który właśnie upatrzył sobie kolejną ofiarę swych psot.
- Na litość Boską, Sam - jęknęła druga blondynka, po czym wyszła z pokoju.
- Musisz jej wybaczyć, wychowywała się w nieco innym środowisku niż należy - wyjaśniła, niczego przy tym nie wyjaśniając Sam, a następnie nieco już poważniej dodała - Naprawdę przydałaby się nam twoja pomoc i cieszę się że nasze drogi znowu się skrzyżowały. Mamy co najmniej dwa tuziny doniesień o wzmożonej aktywności fae w tych okolicach, a to tylko te, które dało się jako takie potwierdzić. Znajomy Elsbeth są zbyt daleko by nam z tym pomóc i sami mają ręce pełne roboty ze swoimi zadaniami. Jak tylko dojdziesz w pełni do siebie ruszamy w góry - poinformowała, ruszając w stronę okna. - Wolałabym żeby to spotkanie przebiegło w nieco innych okolicznościach - dodała, nie odwracając twarzy od widoku, jaki rozciągał się za szklaną taflą.

 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 11-12-2019, 14:15   #30
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nie da się ukryć - Sam nie kłamała. Znała Jamesa bardzo, ale to bardzo dobrze.
Tak zresztą jak i on - ją.

Góra z górą się nie zejdzie, powiadano, a chociaż Dziki Zachód (jak ostatnimi czasy prasa zaczęła nazywać zachodnie tereny Ameryki) był nie tylko dziki, ale i zajmował sporą powierzchnię, to ich ścieżki co rusz się przecinały.

Uśmiechnął się lekko na wspomnienie ich pierwszego spotkania...


Okolice Gór Skalistych
(jakiś czas temu)

„A mówili, że grozi im wymarcie” - pomyślał z przekąsem James, wspominając artykuł sprzed kilku tygodni. - „I wierz tu człowieku pismakom...”
Ślady na śniegu nie spodobały mu się w najmniejszym stopniu. Te wilki były na czyimś tropie... I z pewnością ich przyszłą zdobyczą nie miało być jakieś zwierzę...
Odległy krzyk, mieszanka gniewu i strachu, sprawił, że przyspieszył kroku. Chociaż w śnieżnych rakietach kiepsko się biegało, to jednak tempo miał niezłe. Nie zatrzymując się ściągnął z pleców łuk.
Arcydzieło sztuki indiańskiej z pewnością to nie było i każdy szanujący się Indianin skrzywiłby się pewnie na widok tego łuku. Ale swoje zadanie, mimo niepozornego wyglądu, spełniał znakomicie.
Było rzeczą jasną, że jeden strzał z rewolweru napędziłby strachu i przegonił futrzaste bestie gdzie pieprz rośnie, ale akurat nie na tym Jamesowi zależało... Poza tym diabli wiedzieli, kto lub co mogło jeszcze siedzieć w tych górach. Lepiej było nie zawiadamiać nikogo o swej obecności.

Po chwili widział już całą sytuację.
Niezbyt wysoka postać oparta o rozłożyste drzewo, opędzała się od pięciu wilków kolbą winchestera. Na ziemi leżał, bez ruchu, potężny basior, ale pozostałe zwierzęta nie interesowały się nim. Wolały widocznie zająć się większą, chociaż bynajmniej nie bezbronną zdobyczą. Najwyraźniej zdawały sobie sprawę z tego, że mogą mieć dwa źródła pokarmu...
Łuk posłał w powietrze dwie strzały i dwie szare bestie padły na ziemię. Dopiero wtedy pozostałe zwróciły się ku nowemu wrogowi. Trzeci upierzony pocisk był celny, ale nie śmiertelny. Wilk, zwijając się z bólu i skowycząc, padł na ziemię.
James rzucił łuk i sięgnął po długi nóż. W ostatniej chwili uchylił się przed błyskawicznym atakiem. Kły wilka tylko rozdarły mu rękaw... W tym samym momencie długie ostrze noża wbiło się w bok bestii, która z wyciem runęła na ziemię.
Niedoszła ofiara wilków nie pozostała bierna. Potężny cios kolby zakończył życie trafionego wcześniej strzałą zwierzęcia.
Ostatni wilk, podwinąwszy ogon, uciekł.
James sprawdził, czy wszystkie zwierzęta nie żyją, a potem spojrzał na ocalonego.
A raczej - ocaloną...

- James - przedstawił się. Od dawna nie podawał nikomu swego nazwiska. Było... dość znane, a jemu ochy i achy nie były potrzebna. Podobnie jak wyzwania domorosłych rewolwerowców.
- Nelly - usłyszał odpowiedź.
Dziewczyna obejrzała swoje poszarpane w trzech miejscach ubranie.
- Żaden mnie nie dostał. Zabrakło mi nabojów... - wytłumaczyła się.
Ani dziękuję, ani pocałuj mnie w dupę. Ciekawe...
- Rozpalisz ognisko? - spytał. - Przyda się trochę ciepła. Tylko uważaj na dym.

James dorzucił do ognia kolejną gałąź, a potem sięgnął po plecak i wyciągnął igłę z nitką. W końcu musiał naprawić rękaw kurtki.
Potem podniósł głowę... i spojrzał wprost w lufę swego rewolweru.
- Ty frajerze - usłyszał. W głosie Nelly brzmiało lekceważenie. - Nie trzeba było mnie ratować.
Pociągnęła za spust. Potem drugi raz. I trzeci. W jej oczach pojawiło się zdumienie. A potem strach.
- Wyjąłem naboje - powiedział zimno.
Wstał. W jego dłoni błysnęła stal.
- Nie jestem na tyle głupi, by wierzyć we wdzięczność. Albo zaufać komuś w tych przeklętych górach tylko dlatego, że ma cycki i ładne oczy. Ale nie sądzę, by ta informacja jeszcze ci się na coś przydała.

***

Głupota to choroba zwykle kończąca się śmiercią. A on nie był głupcem i cenił sobie swoje życie. Dlatego też nie pozostawiał za swymi plecami żywych wrogów. Nawet jeśli były to pięknookie kobiety.

***

Informacja, którą biednej Nelly udzielił facet od łuku, może i nie przyda się dziewczynie, jednak Samantha uznała, że jej owszem. Mijał czwarty dzień od chwili w której wpadła na trop kobiety. List gończy, starannie ukryty w plecaku, wspominał coś o trzech napadach na bank, w trakcie których z jej drobnej rączki życie straciło dwóch mężczyzn. Kwota za jej głowę była niezbyt wysoka, jednak Sam nie miała akurat nic lepszego na oku. Włóczenie się po tym parszywym świecie wymagało pieniędzy. Nauczyła się tej zasady zanim dobrze zrozumiała do czego służą niektóre części ciała. Oczywiście jej wiedzę i o te sprawy w końcu uzupełniono jednak fakt pozostawał faktem. Liczyła się kasa, a im jej więcej tym w sumie lepiej. Byle, rzecz jasna, nie było jej za dużo.
Powróciła do obserwowania mężczyzny. Jeżeli po zlikwidowaniu Nelly pójdzie sobie precz, sprawa będzie wyglądała prosto. Samantha zgarnie zwłoki, dowiezie je do najbliższego miasta i zgarnie swoją nagrodę. Plan oczywiście uwzględniał tylko najważniejsze punkty bez wnikania w konieczność przyprowadzenia tu Łysego i ominięcia całej gamy zagrożeń, poczynając od reszty bandy Fergusona, do której panna od wilków należała. Biorąc pod uwagę plotki, że zgarnęła im sprzed nosa cały łup, bez wątpienia ktoś jej będzie szukać. Spotkanie z szóstką wściekłych facetów nie znajdowało się w tej chwili na szczycie listy pragnień Sam. W zupełności wystarczył jej ten jeden, którego miała przed sobą, a który w wielce skuteczny sposób rozprawiał się właśnie z dziewczyną. Trzeba będzie na wszelki wypadek wpakować w truchło kulkę lub nawet dwie i ułożyć bajeczkę na wypadek nadmiernej ciekawości stróżów prawa.
Przesunęła się ostrożnie, uważając przy tym by niechcący nie natrafić na gałąź lub nie strącić czapy śnieżnej. Tyłek zaczynał jej odmarzać. Przeklęła w duchu nieznajomego. Gdyby nie on, poczekałaby aż wilki .. W sumie może i dobrze, że się pojawił. Gdyby jeszcze mógł się pospieszyć...
O dziwo posłuchał, mimo iż swe myśli z całą pewnością zachowała dla siebie. Może umiał w nich czytać? Różne się rzeczy ostatnio słyszało... Gdy zniknął za pniem rozłożystego drzewa pozwoliła sobie na cichutkie westchnienie ulgi. Zaczęła się bardzo powoli podnosić nie spuszczając przy tym wzroku z miejsca w którym zniknął.
- Zadek ci nie zamarza w tych krzaczkach? Siedzisz tam i siedzisz... - usłyszała.
- Do diabła... - warknęła, zastanawiając się przy tym czy zdąży czmychnąć za najbliższy pień.
- Jeśli nie będziesz taki głupi, jak ta tu, to nic ci nie grozi - zapewnił.
Jak cholera nie zamierzała być “głupim”. Ufanie nieznajomemu nie było jednak niczym mądrym, nie w jej zawodzie. Pospiesznie oceniła sytuację. Do pnia miała dokładnie dwa kroki. Gdyby tak...
- Najlepiej będzie, jeśli wrócisz tam, skąd żeś przyszedł - powiedział typek zza drzewa. - Mam już dość kłopotów i kolejne mi niepotrzebne.
Cóż, była to jakaś myśl. Sam wątpiła jednak by pozwolił jej przy okazji zabrać ciało Nelly. Zamiast odpowiedzieć zaryzykowała pokonanie dystansu dzielącego ją od pnia.
- Tylko mi nie mów, żeś stamtąd przybył. Bym cię zauważył wcześniej. - W głosie tamtego mężczyzny brzmiała denerwująca ironia.
Mądrala z niego najwyraźniej była, jednak opierając się o pień, Samantha poczuła się znacznie pewniej. Wyciągnęła drugi rewolwer z kabury, sprawdziła naboje, poprawiła nóż. Licho wie czy się jej akurat nie przyda.
- I ja nie chcę kłopotów. Oddaj mi ciało Nelly i rozejdźmy się jak przyjaciele - odkrzyknęła.
- Kolejna baba? - Tym razem w głosie tamtego słychać było zaskoczenie. I zdawać się mogło, że nie jest zbyt szczęśliwy. - Po co ci ona? Siostra czy kochanka?
- Nie twój cholerny interes. - Odparowała natychmiast. - To jak będzie?
- Nie chcesz, nie mów. Wystarczy, że się odwrócisz na pięcie i pospacerujesz do domu. Czy dokąd tam chcesz. Ale ona zostanie tu. Znajdę jej jakąś zaciszną jaskinię.
- Nie ma mowy. Biorę ją ze sobą. Jak chcesz to możesz zabrać wszystko co ma przy sobie. - Propozycja była dość hojna i w sumie niezbyt dla niej opłacalna, jednak w razie spotkania kogoś z gangu, miałaby przynajmniej do kogo ich odesłać.
- Po co mi jej buty lub majtki? - w dość uprzejmy sposób zdziwił się jej upierdliwy rozmówca.
Zatem nie wiedział kogo zabił. W sumie było to jej na rękę.
- Słuchaj... Jestem głodna, zmęczona i jak słusznie zauważyłeś odmarza mi tyłek. Po cholerę chcesz się zajmować jej truchłem. Nie lepiej oddać je mi i mieć to z głowy? - Spróbowała nieco inaczej.
- A ty co? Grabarz? - Mężczyzna, uparty jak cały ten rodzaj, jakoś nie chciał ustąpić.
- Mam przy sobie nakaz wystawiony na jej nazwisko i z jej śliczną buźką wyrysowaną przez szeryfa okręgowego.
- Łowca nagród? Niech mnie diabli... Rzuć tu ten list, to pogadamy. Na piękne oczy to ja ci nie uwierzę. Mam złe doświadczenia w tej materii.
Wygrzebanie nakazu chwilę zajęło. Jak go jednak rzucić by śnieg nie rozmoczył papieru zamazując zarówno rysunek jak i kwotę jaką warta była Nelly?
- Rzucać nim nie będę, zapasowego nie mam. Wyjdźmy zza tych drzew i pogadajmy jak ludzie cywilizowani.
- Jaja sobie robisz? Cywilizowani? Na tym odludziu? Zawiń w coś nieprzemakalnego i rzuć. Albo w zapasową koszulę. Nie przemoknie tak od razu.
Jeżeli istniał na tym świecie bardziej upierdliwy facet, to nie miała okazji go spotkać od co najmniej tygodnia.
- Mam nadzieję, że się od jakiejś dziwki świerzbu nabawisz... - mruknęła pod nosem, jednocześnie owijając list wokół w miarę suchego kawałka konaru. - Leci! - oznajmiła głośno po czym wychyliła się ostrożnie i rzuciła celując w pień drzewa, za którym jegomość raczył się skryć.
‘Przesyłka’ o centymetry minęła pień i elegancko wylądowała w śniegu. Pech polegał na tym, że list gończy odwinął się ułamek sekundy wcześniej i spoczął w śniegu, tuż obok drzewa.
- Ubierasz się w sukienki z kory i łyka? - zdziwił się, zabierając równocześnie list. - Prawie nie zmókł - dodał. - Wyschnie bez problemów.
- Wolę biegać na golasa. - Nie zamierzała kryć swego niezadowolenia. - Zadowolony? - podobnie jak zniecierpliwienia.
- Nisko ją cenią - powiedział, machając listem w powietrzu - jak na trzy banki i dwa trupy. Proszę, jest twoja. Możesz ją zabrać.
Zerknęła by sprawdzić czy wyszedł ze swojej kryjówki. Nic z tego. Widziała go tylko częściowo jednak na więcej najwyraźniej nie było co liczyć. Ta zabawa zaczynała ją nużyć. Wychyliła się ostrożnie, nie chowając rewolwerów jednak w geście dobrej woli, nie kierując ich w jego stronę.
Ku jej zdziwieniu nie miał rewolweru w garści. W przeciwieństwie do niej. Z tym, że do kryjówki za drzewem miał teraz dużo bliżej, niż ona.
- Zamierzasz tam sterczeć cały wieczór? - Brak widocznej broni nie był dla niej wcale oznaką jego bezbronności. Zdecydowanie wolałaby widzieć go w pełnej krasie.
- Czekam, aż schowasz te pukawki, a potem, jako gość, zechcesz się przedstawić.
Miała niejasne wrażenie, że tłumaczenie mu iż to ona była tu wcześniej na niewiele się zda. Chowanie broni w tej sytuacji nie było całkiem rozsądne. Musiała minąć dłuższa chwila nim wreszcie się na to zdecydowała. Bez rewolwerów w dłoni czuła się dziwnie słaba, co jak cholera nie poprawiło jej humoru.
- Możesz mi mówić Sam. - Zdjęła z głowy kapelusz by choć na chwilę zająć czymś niespokojne dłonie. Długie, złociste włosy korzystając z chwilowej swobody rozsypały się na jej plecy. Gniewnie odgarnęła jeden z kosmyków, który przysłonił jej widok nieznajomego.
- James - przedstawił się. Wyszedł zza drzewa w chwili, gdy Sam schowała broń. - Miło cię poznać - powiedział. Uchylił kapelusza gestem, który bardziej by pasował do wielkomiejskich ulic, niż tej dziczy.
Przez chwilę zastanawiała się czy przypadkiem nie kryła się w tym kpina, jednak szybko porzuciła te nieistotne rozważania.
- Nie mogę powiedzieć tego samego. - Mimo słów zdobyła się na lekki uśmiech. - Zawsze biegasz z pustym rewolwerem? - zapytała odnosząc się do słów James’a.
- Niekiedy. Bardzo rzadko - powiedział. - Z pewnością nigdy nie w takiej głuszy. Ona po prostu nie była dość spostrzegawcza.
- Gdyby nacisnęła jeszcze kilka razy … ? - nie dokończyła pytania pozostawiając dopowiedzenie go swemu niespodziewanemu towarzyszowi. W międzyczasie ruszyła w stronę trupa. - W sumie jestem ci chyba winna podziękowania. Ewentualnie podział łupu. - Co jak co, ale miała swój honor i czasami nawet przestrzegała własnych zasad.
- Żadne naciskanie nic by nie dało. - Spokojnie wyprowadził ją z błędu. - Opróżniłem cały magazynek. Przy odrobinie wprawy i sprawnych palcach zajmuje to sekundy.
- Może niepotrzebnie wodziłem ją na pokuszenie - dodał.
- To już chyba nie jest takie istotne - stwierdziła pochylając się na Nelly by samej upewnić się, że nie było w niej już życia. Oczywiście nie było potrzeby dobijania kobiety więc pozostawało udać się po Łysego i pożegnać z Jamesem.
- Nie będę ci odbierać nagrody - powiedział James. - Wystarczy, że postawisz mi kolację - dodał, zanim zdążyła się zdziwić jego wielkodusznością.
- Postaram się spełnić twoje życzenie gdy wpadniemy na siebie następnym razem. - Było to bardzo wątpliwe więc niewiele ją kosztowało złożenie obietnicy.
- Trzymam za słowo - powiedział z nieco kpiącym uśmiechem. Najwyraźniej Sam nie wiedziała jeszcze, że świat jest bardzo, ale to bardzo mały.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172