Grave Witch | 24-01-2020 13:03 | - Miło poznać - uścisk dłoni był mocny i pewny. Sądząc po stwardniałej skórze, mężczyzna ów musiał zajmować się pracą fizyczną i to nie byle jaką. Potwierdzała to także jego sylwetka oraz wyznanie Annabell o rzekomym gonieniu z młotkiem. - To niezwykle uprzejme z twojej strony. Nie musiałeś sam się fatygować - Elsbeth sprawiała wrażenie osoby, która najchętniej wyprosiłaby gościa za drzwi ale jej nie wypadało więc grała w grę uprzejmych słówek. - Dobrze że wpadłeś. Siadaj, jedzenie jeszcze ciepłe - Sam z kolei była jej przeciwieństwem. - Talar to najlepszy kowal w okolicy. Jedyny do tego - dodała, szczerząc się wrednie do siostry. - Ktoś musi robotę wykonywać - odezwał się ojciec Petera, który to chłopiec już zdążył w pełni zaprzątnąć uwagę Annabell i z zapałem opowiadał coś przyjaciółce na ucho, korzystając z tego, że dorośli byli zbyt zajęci własnymi aferami. - I dziękuję za zaproszenie ale czas goni - dodał Talar, mierząc swojego chłopaka surowym spojrzeniem, którego tenże nawet nie zauważył. - Mam nadzieję, że nam przyjdzie się jeszcze spotkać, James. Panienko Elsbet, Sam - skinął głową gospodyniom. - Peter! - zakrzyknął ciut głośniej do syna i zaczął się wycofywać do drzwi. - Nie przesadzaj Talarze. Robota nie zając, z pewnością nie ucieknie - nie dawała za wygraną Samantha. - Ale taaato, dopiero przyszliśmy - jęknął, idąc jej na pomoc, Peter. - No właśnie, mama z pewnością by się nie zgodziła wysłać głodnego gościa w swoją drogę - Annabell jak nic miała wyrosnąć wkrótce na kobietę, która nie boi się sięgnąć po brudne sztuczki byle dostać to, czego akurat chciała. - Poza tym przed wyruszeniem dobrze by było gdybyś rzucił okiem na wierzchowca Jamesa - przyjaciółka wspomnianego dodała kolejną cegiełkę, bezczelnie ignorując gniewne spojrzenia siostry. - To ja może od razu zerknę na zwierzę? - zaproponował szybko Talar, najwyraźniej doskonale zdając sobie sprawę z napiętej atmosfery, której był powodem. - Niech chłopak jeszcze chwilę z Bell sobie pogada.
Po tych słowach spojrzenia wszystkich utkwiły w Hardinie. Jedno wkurzone, niczym gradowa nawałnica. Jedno bijące chęcią wbicia głębiej szpili. Dwa pełne nadziei i ostatnie, nieco zniechęcone ale zdające się z losem godzić. Wszyscy jednogłośnie czekali na werdykt.
|