Ardel, gdyby był to dowolny inny dzień, chętnie przysiadłby się do kart, zamówił piwo dla towarzyszy i ograł ich brutalnie. Albo równie brutalnie przegrał. Jednak to nie miał ani nastroju, ani czasu. Najpierw długa podróż, potem pieprzona katastrofa przy lądowaniu, a następnego dnia testy bursztynowych kapłanów. Dlatego też skierował się od razu do baru i zagadnął obsługującą osobę.
- Dobry wieczór. Potrzebowałbym noclegu na jedną noc i jakiegoś żarcia na dziś i na rano. Da radę za takie śliczne świecidełko? - zapytał wyciągając splątane układy scalone wyrwane z jakiejś agresywnej numenery, będące połową jego majątku. |