![]() | ![]() |
![]() |
|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
![]() | #11 |
Majster Cziter ![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Tura 6 - 2020.02.04; wt; g 10:30 Czas: 2020.02.04; wt; g 10:30 Miejsce: Los Angeles, budynek DEA, biuro Edwarda Warunki: jasno, ciepło, sucho na zewnątrz nieprzyjemnie i mżawka Drugi dzień tygodnia okazał się o tyle chmurny co zajęty. Chociaż poranek z początku tego nie zapowiadał. Ledwo Ed otworzył oczy by spojrzeć na świat zewnętrzny i zamiast słonecznego błękitu ujrzał chmury i mgły. Może to nie było gęste mleko co nie pozwalało dojrzeć wyciągniętej ręki ale jednak na pewno nie pomoże kierowcom co oznaczało dodatkowe korki i nerwy na drodze. Może to efekt wczorajszego załamania pogody. Wieczorem rzeczywiście rozpadało się, że to już był nie tyle standardowy deszcz co prawdziwa ulewa. I tak lało gdzieś do północy. No a akurat w tą ulewę Ed wracał wczoraj do domu już dawno po zmroku. Wczoraj po rozmowie z Grimbergiem już zbyt wiele nie załatwił. Jak z skończył rozmowę, pogadał z Chrisem jak mu poszło z Maxwellem to właściwie zrobiła się prawie 21-sza. O tej porze to już nawet szefa nie było w biurze więc musiał resztę spraw przesunąć na dzień kolejny. Czyli właśnie na dzisiaj. No ale poranek zaczął się chmurnie i mgliście. Ale tym razem przynajmniej nic nie padało przez tą mgłę. No ale do pracy jechało się dłużej i bardziej nerwowo. Bo oczywiście skoro mgła to gdzieś musiała się komuś przydarzyć jakaś stłuczka spowalniając te setki aut na drodze. Padać zaczęło gdy Ed już był u siebie w biurze. Mgła właśnie zaczynała rzednąć i zanikać no ale z tych chmur co wisiały do tej pory nad niebem zaczęło mżyć. No ale o tej porze pogoda za oknem biura zeszła już na zdecydowanie dalszy plan. Bo działo się. Prawie od samego rana. Zaczął Ben z laba. Pofatygował się osobiście zamiast po prostu przyszłać raport więc musiało się stać coś wyjątkowego co ten pulchny technik - laborant chciał przekazać osobiście. - Cześć Ed. W sumie wysłałem ci raport na maila no ale chyba zanim go przeczytasz łatwiej będzie pokazać. - wskazał na płaski ekran monitora na biurku Hoovera a ten rzeczywiście widział już ten raport na poczcie ale jeszcze nie zdążył się w niego wczytać. - W największym skrócie to płytki są do wyrzucenia. Nic już się z nich nie da odczytać. Jako dowód są bezużyteczne. - Ben nie owijał w bawełnę a sam sięgnął do kieszeni fartucha i wyjął z niej jakąś płytę CD. Wyglądała na dość starą, chyba z jakąś muzyką więc to nie mogła być ta hotelowa płytka jaką dostał do zbadania. - A dlatego, że tą część wytrawiono kwasem. Kwas wypalił cały zapis. - pulchny palec technika wskazał na lustrzaną stronę płyty na jakiej powinien być zapis. - Kwas miał dość słabe stężenie więc gołym okiem nie widać żadnych zniszczeń i płyta wygląda na całą. Ale jednak wypalił tą warstwę gdzie był zapis. - Ben rozłożył ramiona na znak, że tutaj nic już się nie da poradzić. A za to mówił jakby czuł satysfakcję, że rozwiązał jak coś zostało zrobione. - A to było bardzo proste do zrobienia jak już wiadomo było co i ja. - to mówiąc sięgnął do kieszeni po jakieś małe pudełko jak od wazeliny czy kremu jakie można było wrzucić do kosmetyczki. - Bierzesz trochę lekko stężonego kwasu jaki kupisz wszędzie w budowlanym czy innym technicznym sklepie. - tłumaczył otwierając pudełko i maczając kawałek wacika w płynie jaki był w środku. - To tutaj to oczywiście zwykła woda. Tak tylko demonstruję jak to łatwo zrobić. Gdyby to był kwas lepiej to robić w rękawicach. - technik uśmiechnął się unosząc nieco do góry i te pudełko i ściekający wodą wacik. - No i jak masz ten wacik w kwasie to po prostu przecierasz dokładnie wybraną płytę. O tak. - to mówiąc odłożył pudełko z wazeliną i w zamian wziął płytę którą chwilowo położył na biurku Eda. Po czym rzeczywiście przesmarował tym wacikiem po tej płycie. Zrobiła się mokra chociaż woda dość słabo chciała się rozprowadzić po tej lustrzanej powierzchni. - I tak zostawiasz. Z początku płyta wygląda właśnie tak, jakby była mokra. Ale wystarczy zostawić ją na kilka godzin i kwas zrobi swoje po czym odparuje zostawiając wypaloną, bezużyteczną płytę która nadal wygląda na nienaruszoną. Cała operacja to przesmarowanie wacikiem płyty. Chwila moment a efekt właściwie stuprocentowy jeśli się dokładnie to zrobi i zostawi na te minimum kilka godzin. Na dzień, na noc. Proste do zrobienia nawet dla laika. Muszę przyznać, że nieźle to wykombinowali. - Ben mówił jakby winszował niewidzialnemu spraingpartnerowi w tych szachach na odległość pomysłowości no ale też i czuł satysfakcję, że mimo to rozgryzł go co i jak zostało zrobione. No i Ben był laborantem więc więcej go sprawa nie interesowała póki nie trafiła do jego laboratorium. Dodał jeszcze, że zabezpieczono na płytkach odciski palców no ale komputer wskazał jakiegoś Duffy'ego i MacNamarę, gliniarzy z pobliskiego posterunku oraz odciski dwóch innych osób jakich nie było w rejestrze. Odciski lokalnych policyjnych detektywów jednak nie były żadną sensacją jeśli Duffy sam przyznał bez oporów, że cały tydzień trzymał i oglądał te płytki u siebie w biurze. Po wizycie Bena Eda czekała rozmowa z szefem. Blecher był od samego rana w swoim biurze więc tym razem agent Hoover nie musiał czekać ani odbijać się od zamkniętych drzwi jak wczoraj wieczorem. Pomysły podwładnego przywitał cierpkim spojrzeniem. Chociaż o czasem można było odnieść wrażenie, że taka jest jego pierwsza reakcja na wszystkie pomysły, wszystkich swoich podwładnych. - Nakaz na zajęcie telefonów, laptopów i takich tam? No to zadzwoń do Racetti’ego i powiedz mu w czym rzecz. W ciągu paru dni chyba powinien to załatwić. - skwitował wzruszeniem ramion obracając w palcach jakąś układankę ze sznurków i koralików. Pewnie znów jakiś element terapii antystresowej. - Ale kontakt z chłopakami z Margarity? - skrzywił wargi w podkówkę i popatrzył krzywo na Edwarda jakby sprawdzał czy on to na poważnie zaproponował. - To jakaś tajna operacja zagraniczna tych z El Paso. Pewnie taka co jest w toku. Wiesz chyba Ed jak to jest z tajnymi operacjami w toku co? - zapytał raczej retorycznie. Co prawda operacja może nie była taka tajna, może agenci DEA po prostu szkolili jakieś miejscowe siły rządowe w zwalczaniu karteli narkotykowych czy coś w tym stylu. No ale rodzaj zdjęć jakie przysłali z tej wenezuelskiej wyspy sugerował, że chyba jednak brali właśnie kogoś pod lupę. Na razie żadnych wieści wewnątrz biura ani w prasie o wielkiej wpadce czy sukcesie DEA z tych okolic nie było no to mogło znaczyć, że operacja wciąż jest w toku. A jeśli tak było to chłopcy i dziewczyny którzy badali tą sprawę mogli mieć naturalne opory i niechęci by rozmawiać o tym z kimś spoza ich grona. - Dobrze zapytam tych z El Paso. Ale nie napalaj się na prędką odpowiedź. - westchnął szef znów wracając wzrokiem do tych koralików nawleczonych na rzemyki i swoich palców które próbowały to zaplątać czy rozplątać. A gdy z gabinetu szefa Ed znów wrócił do siebie zbyt długo się nie nudził. Właśnie jakoś akurat gdy mżawka za oknem zdążyła skutecznie rozproszyć poranną mgłę zadzwoniła jego komórka. Dzwonił Duffy. - Możemy się spotkać? Chyba coś mam. Przyjedź do nas na komisariat. - policyjny detektyw nie był zbyt wylewny więc rozmowa nie trwała zbyt długo.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami ![]() |
![]() |
![]() | #12 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
Ostatnio edytowane przez Arthur Fleck : 08-03-2020 o 09:58. |
![]() |
![]() | #13 |
Majster Cziter ![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Tura 7 - 2020.02.05; śr; g 12:00 Czas: 2020.02.05; śr; g 12:00 Miejsce: Los Angeles, budynek DEA, biuro Edwarda Warunki: jasno, ciepło, sucho na zewnątrz nieprzyjemnie i mżawka W środku tygodnia pogoda się wreszcie poprawiła. Co prawda było tylko kilkanaście stopni powyżej 0*C ale wystarczyła bluza czy marynarka aby nie czuć nieprzyjemnego chłodu. No i wreszcie od rana było słonecznie w przeciwieństwie do ostatnich kilku dni. Niebo było w iście pocztówkowym błękicie a słoneczko było ładną, świecącą plamką na nieboskłonie. Więc w tą środę to się nawet przyjemnie jechało przez miasto. Trochę mniej przyjemne było wczorajsze spotkanie z szefem. - Hoover kto prowadzi śledztwo w sprawie tej Salvado? Ty czy całe nasze biuro? - Blecher wydawał się być nie w humorze, że widzi swojego podwładnego zwłaszcza z taką prośbą o dodatkowych ludzi. Jakby przyszedł w złym momencie. No ale właściwie czasem można było sądzić, że Blecher ma same takie złe momenty więc chyba dla tego jednego agenta nie robił jakiegoś wyjątku. No i mimo wszystko dał mu znowu Chrisa i Terry’ego aby kolejnego dnia pojechali do agencji turystycznej z nakazem na elektronikę denatki. No to te jutro to właśnie dzisiaj. Tylko zacząć trzeba było od wizyty u prokuratora by odebrać ten nakaz. Przy okazji Racetti dał znać, że na dzisiaj z drugim nakazem, na okazanie listy klientów firmy serwisowej jaka obsługiwała również posterunek policji dzisiaj się raczej nie wyrobi. Jak się jednak wyrobi to da znać jak nie to postara się na jutro. Więc po wizycie u prokuratora Ed mógł przydzielić dwóm przydzielonym przez szefa agentom zadania. Skończyło się na tym, że pojechali do “Caribbean Tourism” a Ed do rodziców Alyssy. Tak jak się tego spodziewał rozmowa z rodzicami a raczej z ojcem nie była zbyt miła. Starszy pan który mu otworzył drzwi chyba nie spodziewał się, że jeszcze się spotkają. Ale zaprosił go do środka, do tego samego salonu w jakim rozmawiali wcześniej. No to jeszcze nie było tak źle. Gorzej jak zobaczył nakaz i usłyszał po co agent DEA przyjechał. Usta zacisnęły mu się w wąską linię gdy jeszcze raz czytał papier z urzędu prokuratora. - Nie mamy żadnych jej laptopów, telefonów ani nic takiego. W rzeczach jakie nam oddano z kostnicy nie było nic takiego. Powinna mieć swój telefon ale go nie było. Resztę rzeczy pewnie ma swoim domu. Zadzwonię do Toma by się z panem skontaktował. On ma klucz do jej mieszkania. - senior rodziny Salvado odpowiedział niezbyt głośno chociaż nie ukrywał, że te nachodzenie wcale mu się nie podoba. Z niedzielnej wizyty w domu Alyssy Ed wiedział, że ostatnio rzeczywiście jej najstarszy brat otwierał i zamykał jej dom gdy tam pojechali. A jeśli był człowiekiem pracującym to w środku tygodnia pewnie jeździł do pracy i takie tam. Dlatego w przeciwieństwie do weekendu teraz w domu jego rodziców go nie było. --- Po powrocie Ed zbyt długo nie czekał na powrót dwóch kolegów z miejsca pracy Alyssy. Wrócili z komputerem, laptopem, nawet myszką i klawiaturą zmarłej pracownicy. Oraz przekazali obietnicę szefa firmy, że złoży na nich skargę za to nachodzenie i bezczelność. Nawet policja co prowadziła śledztwo nie robiła takich rzeczy. Nie wiadomo było czy rzeczywiście agencja turystyczna złoży tą skargę jeśli nie to nie było się co przejmować. Jeśli tak no to w tym bardzo złym wariancie mogło się skończyć na rozprawie sądowej, w mniej nieprzyjemnym wariancie wpisem do akt, reprymendą od szefa który by musiał wykazać, że “coś zrobił” gdyby i jego wzięli na dywanik i takimi tam atrakcjami. Niedługo zadzwonił też Thomas Salvado. Do niego z kolei zadzwonił ojciec. Mówił krótko, że może się spotkać dzisiaj po pracy. Czyli jakoś o 18:30, może z jakimś poślizgiem bo nie wie jakie korki wieczorem będą. Pod domem Alyssy.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami ![]() |
![]() |
![]() | #14 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
|
![]() |
![]() | #15 |
Majster Cziter ![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Tura 8 - 2020.02.06; cz; g 10:00 Czas: 2020.02.05; śr; g 10:00 Miejsce: Los Angeles, budynek DEA, biuro Edwarda Warunki: jasno, ciepło, sucho na zewnątrz umiarkowanie i pogodnie Z wieczornych planów Edwarda niewiele wyszło. Co prawda Jack dotrzymał mu wieczornego towarzystwa i laptop Alyssy również. No ale ten drugi nie miał zamiaru współpracować. Ledwo agent specjalny DEA go otworzył i uruchomił a odbił się jak piłeczka od betonowej ściany. Hasło. Laptop był zabezpieczony hasłem. Bez tego nie chciał podzielić się tym co w sobie krył. Edwardowi więc został tylko Jack do towarzystwa. Zdawał sobie sprawę, że zapewne dla firmowych bystrzaków takie hasło nie będzie zbyt wielkim wyzwaniem no ale to najprędzej jutro rano będzie mógł im zanieść ten laptop. Standardowe hasła “1234” czy imię użytkowniczki okazały się nieskuteczne. Hoover musiał więc przesunąć swoje plany zapoznania się z zawartością laptopa na kolejny dzień. A kolejny dzień okazał pogodny i słoneczny chociaż chłodny. O poranku było ledwo ze 2 stopnie powyżej 0. Ale przynajmniej nic nie padało. I według prognoz powinno się ta pogoda utrzymać do wieczora. Dopiero wieczorem spodziewano się zachmurzenia i może przelotnych opadów. Za to w środku dnia miała przyjść fala upałów. Po przyjeździe do pracy Edward zdał laptop do kolegów informatyków. Obiecali, że się tym zajmą tak szybko jak to tylko możliwe. A ten mógł się zająć planowaniem kolejnych kroków w tym śledztwie. I tak mu zeszło z godzinę czy dwie gdy prawie na raz otrzymał dwa telefony. Pierwszy z wewnętrznego numeru, od informatyków. Zdjęli blokadę hasła więc mógł przyjść po odbiór laptopa. Drugi z biura prokuratora. Sekretarka Racetti’ego dzwoniła, że nakaz na wydanie listy klientów “Morgan & Son” jest już gotowy i można po niego przyjechać.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami ![]() |
![]() |
![]() | #16 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
|
![]() |
![]() | #17 |
Majster Cziter ![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Tura 9 - 2020.02.06; cz; g 23:30 Czas: 2020.02.06; cz; g 23:30 Miejsce: Los Angeles, dom Edwarda Warunki: jasno, ciepło, sucho na zewnątrz chłodno i mżawka Edward poczuł, że potrzebuje przerwy. Przez większość dzisiejszego dnia siedział przed monitorem. Miał wrażenie, że z mózgu już dym mu wycieka uszami a w głowie szumiało. Robił się też już dość nieuważny z tego wielogodzinnego ślepienia się w monitor. Zwłaszcza jak nie chodziło o przeglądanie zdjęć śmiesznych kotów w internecie tylko o uważne śledzenie potencjalnych poszlak na cudzym komputerze. Odkąd późnym rankiem lub jak kto woli wczesnym przedpołudniem informatycy zdjęli blokadę hasła na laptopie denatki to większość dnia spędził przed monitorem. Albo przy jej laptopie sprawdzając co się da albo potem w biurze sprawdzając nazwiska otrzymane z firmy zajmującej się serwisem elektryki. A potem jeszcze zabrał pracę do domu zgodnie z porzekadłem, że co się odwlecze to nie uciecze. Więc w domu mógł zabrać się za przeglądanie zawartości laptopa jaki został po Alyssy Salvado. Z tego wszystkiego oba sprawdzania były przed monitorem i oba wydawały się równie żmudne. Dlatego jedyną większą przerwę jaką w ciągu dnia miał to było trochę przed tradycyjną pora lunchu gdy pojechał, tym razem z nakazem, do firmy serwisowej po to samo co wczoraj. No i z nakazem rozmawiało się podobnie uprzejmie jak wczoraj no ale efekt był niepomiernie większy. - Pan rozumie co by się stało jakby po naszych klientach rozeszła się wieść, że przyjdzie ktoś z ulicy i my już z miejsca pokazujemy mu wszystkie nasze dane o klientach? - pan Morgan nawet chyba z ulgą przywitał powrót agenta DEA do siedziby i nakaz jaki mu przyniósł. Teraz już mógł mu pomóc mając nakaz sądowy za plecami gdyby ktoś przyleciał z jakimś roszczeniem czy nawet oskarżeniem. Z tym mógł mieć rację. Agent federalny może nie do końca wpasował się w uliczny standard no ale sama odznaka mogła być dla sądu za mało gdyby ktoś zdecydował się pozwać firmę szastającymi danymi o swoich klientach. A taki nakaz skutecznie załatwią tą sprawę. Samo zebranie danych nie trwało zbyt długo. Może z kwadrans czy dwa. Pan Morgan zgrał listę pracowników. Firma nie była duża, łącznie z nim i biurowym zapleczem nie było tego nawet tuzin osób. Z serwisantów było połowę tego, jeździli zwykle pojedynczo lub w parach na trzy firmowe furgonetki i jednego pickupa. Sprawa była o tyle prostsza, że skład był dość stały. Najmłodsza stażem była Ella, stażystka z biura co miała dorobić sobie na studia w wakacyjną przerwę w zeszłe lato. No i tak jakoś im została do dzisiaj na pół etatu. Przychodziła na rano na 2-3 godziny w dni robocze albo całe dniówki w soboty. Bo później miała zajęcia więc musiała jechać na uczelnię. W zeszłym roku odszedł też jeden ze starszych serwisantów. Larry chciał pójść na własny rachunek i otworzyć własną działalność. Ale mówił o tym od dawna i złozył wypowiedzenie jeszcze na początku zeszłęgo roku a odszedł zaraz po wielkanocy więc dla nikogo to nie było zaskoczeniem. No i szef uznawał, że rozstali się w zgodzie. Żadnego z pracowników nie podejrzewał o taki numer jaki ktoś wywinął pod ich szyldem w sąsiednim posterunku policji. - To karygodne. Niedopuszczalne. Jak tak można sobie uczciwymi ludźmi gębę wycierać? - już nie najmłodszy pan denerwował się nie na żarty, że ktoś w ten sposób użył wizerunku jego firmy oraz ich klienta bo w końcu ów posterunek był dla nich właśnie klientem. Pan Morgan miał tylko nadzieję, że po takim czymś nie stracą tego stałego w końcu i solidnego klienta. Z facjat pracowników, głównie serwisantów, niewiele się Ed dowiedział. Co prawda każdy z nich miał zdjęcie profilowe w aktach pana Morgana w zdecydowanej większości pewnie to co kiedyś złożył w cv gdy się zapisywał do pracy. I te zdjecia były czytelne i wyraźne. Ale co z tego skoro brakowało materiału porównawczego? W tych workowatych kombinezonach i firmowych czapeczkach mógł być właściwie każdy. Od biedy nawet kobieta. Chociaż kobiety raczej można było wykluczyć bo żaden z policjantów ani się nie zająknął o kobiecie jaka by przyszła wówczas do awarii elektryki. Wszyscy mówili o dwóch mężczyznach. Niestety ci dwaj mężczyźni mogli być prawie każdym kogo Ed mijał na ulicy każdego dnia. Wystarczyło, żeby mniej więcej wpisywał się w średnie gabaryty. Nie był jakimś chuchrem, mięśniakiem albo nie łaził z zaawansowanym 8-mym miesiącem na stałe. Z facjat techników dwóch miało chociaż jakikolwiek ślad wspólny z tymi z filmików. Jeden miał zarost. Niewielką bródkę razem z wąsami. Feralnego dnia Albert jednak miał alibi bo wówczas był na awarii w restauracji i to potwierdzał tak jego szef jak i dokumenty firmy. Drugim był Jim który miał kolczyk w uchu. Jeden z tych fałszywych techników na kilku ujęciach wyglądał tak, że mógł mieć na jednym uchu jakiś kolczyk. Coś tam mu się w każdym razie błyszczało z boku głowy. No ale ilu mężczyzn miało dzisiaj kolczyki? Cała masa! Jim z kolei miał alibi takie, że dla niego nie było wówczas roboty to w połowie dnia nie chciało mu się kiblować w pracy więc pojechał do domu. Co prawda było to na styk z awarią na posterunku i teoretycznie gdyby trafił bez korków i pojechał prosto na wskazany adres to mógłby zdążyć na tamtą “awarię”. No ale to właśnie było bardzo na styk. No i jedyną poszlaką był ten “być może kolczyk”. Sam pan Morgan twardo bronił swoich pracowników w całości i każdego z osobna i nie wierzył, że ktoś z nich mógłby zrobić coś takiego. - Po co mieliby to robić? Źle im u mnie? Byłoby źle to mogą odejść. Jest niezła konkurencja w branży na mieście. A przecież po takim numerze to wiedzą, że każdego z nich bym zwolnił. - pan Morgan pokręcił głową na znak, że taki pomysł nie wydaje mu się wiarygodny. Ale oczywiście nie zabraniał federalnemu agentowi go sprawdzić. Następne pół godziny spędzili przeglądając nagrania z kamer. A właściwie z kamery. Bo biuro mieściło się na parterze kamienicy. Z ulicy wchodziło się do holu gdzie była poczekalnia i wejścia do czterech innych małych biur, małych firm. Jedną z nich była właśnie firma serwisowa “Morgan & Son”. Mieli jeszcze gdzie indziej “stajnie” czyli bazę samochodów i serwisantów a tutaj było tylko biuro. No ale właśnie w biurze każda z firm zostawiała swoje gadżety, wizytówki i foldery. Stąd jak uważał pan Morgan było chyba najłatwiej komuś zabrać czapeczkę firmową. Po prostu sobie leżały na stoliku właśnie do wzięcia. No i kamera była tylko jedna na cały ten hol. Była ustawiona w jednym rogu tak by obejmować front z głównym wejściem no i większość tego holu. Do tej pory nie mieli żadnych włamań ani kłopotów a hol administrowali wspólnie z innymi firmami więc jakoś nikt nie palił się do wydawania pieniędzy na dodatkowe zabezpieczenia. Z filmami z nagrań był jednak ten sam problem co z przeglądaniem laptopa Alyssy czy sprawdzaniem potem nazwisk z listy pracowników i klientów. Czyli trzeba było je po prostu przejrzeć chociaż raz w relacji 1:1. A to oznaczało kilkadziesiąt godzin nagrań. W końcu od śmierci Alyssy w połowie stycznia do numeru z fałszywymi monterami minęło prawie dwa tygodnie. Dziewczyna zginęła 15-go stycznia, awaria światła na komisariacie była w poniedziałek 27-go. 25-go Duffy i MacNamara zamknęli sprawę. Zapewne więc gdzieś w tym przedziale jeśli ktoś by miał zabrać owe firmowe czapeczki to powinien się zabrać do roboty gdzieś w tym przedziale. Ale i tak do obejrzenia było sporo tego filmu a nie do końca właściwie było wiadomo czego właściwie trzeba wypatrywać. W końcu skończyło się na tym, że pan Morgan zgrał te filmy z dwóch tygodni i przekazał do dyspozycji agentowi federalnemu. - Mam nadzieję, że złapiecie tych podstępnych drani. - rzekł na pożegnanie agentowi federalnemu klepiąc go przyjaźnie w ramię. --- Popołudnie ów agent federalny spędził w swoim biurze sprawdzając pracowników firmy. Co prawda większość poszło mu całkiem sprawnie i szybko. Jeśli bowiem ktoś nie był zamieszany w jakieś sprawy kryminalne albo chociaż sądowe to raczej nie było go w systemie. Dlatego większość nazwisk ani twarzy pracowników firmy nic nie mówiła ani Edwardowi ani federalnemu systemowi bezpieczeństwa. Ale znalazło się też trochę brudu za paznokciami u paru osób. Sam pan Morgan miał kiedyś sprawę sądową o wyłudzenia i malwersacje. Ale to była stara sprawa, sprzed kilkunastu lat. Ostatecznie sprawę umorzono bo strony dogadały się polubownie załatwić sprawę. Pozywającym była fabryka komputerów dla jakiej Morgan miał wykonać instalację elektryczną w jednym z obiektów. Kosztorys i wykonanie uznano w owej fabryce za zbyt wysoki, roboty zbyt przewlekłe i generalnie oszacowano to jako szachrajstwo prywatnego przedsiębiorcy. No ale ostatecznie sprawę umorzono bo się jakoś jednak dogadali. Jeden z serwisantów też miał konflikt z prawem. Okazało się, że odsiedział kilka lat w lokalnym zakładzie penitencjarnym za przemoc domową. W międzyczasie żona wniosła pozew o rozwód i tak to się skończyło. Wyrok odsiedział na dobre kilka lat zanim zatrudnił się w obecnej firmie i system od tej pory nie notował żadnych konfliktów z prawem a sam pan Morgan też się o nim nawet nie zająknął. No ale tyle. Nie było wśród pracowników żadnych widocznych powiązań ze światem przestępczym i twardymi, kryminalnymi przestępstwami. Żadnych pobić, morderstw, napadów z bronią w ręku ani handlu narkotykami. Nic z tych rzeczy. Reszta przestępstw to były po prostu błachostki jakie jeszcze mieściły się w średniej ulicznej. Z listą klientów było trudniej bo była dłuższa. Co więcej w zdecydowanej większości były to firmy, w większości raczej drobne i średnie. Piekarnie, restauracje, zakłady fryzjerskie i tego typu lokale. Firma “Morgan & Son” zajmowała się serwisowaniem ich elektryki a także montaż czy wymianę czujników przeciwpożarowych, czasem nawet kamer i systemów bezpieczeństwa oraz tego typu usługi. Klienci prywatni jak jakiś montaż elektryki w domu albo awarie były w zdecydowanej mniejszości. Komisariat policji był pod tym względem jednym z większych odbiorców usług tej firmy i to już od kilku lat. Ale tych podmiotów biznesowych było z kilkadziesiąt. Nawet jak nie były to zwykle zbyt duże firmy ale tak po kilka, tuzin czy dwa ludzi to całościowo robiła się z tego cała rzesza ludzi. Jakby sprawdzać ich pojedynczo to zwłaszcza w pojedynkę można by utknąć z tym na całe dni, może tydzień czy dłużej. --- Tak Ed skończył swój dzień w biurze. Gdy wracał do domu pogoda była jeszcze ładna. Była ładna, słoneczna pogoda i było względnie ciepło chociaż było widać już pierwsze chmury. Gdy już wrócił do domu i zasiadł do laptopa Alyssy zrobiło się pochmurnie no a teraz gdy wreszcie się oderwał coś kapało na szyby. Chyba jakiś kapuśniaczek. Ale na zewnątrz było już ciemno. A kopanie w czyimś laptopie było jak grzebanie w czyimś życiu. Z jednej strony trochę pociągające by dowiedzieć się czegoś o kimś tak od prywatnej strony a z innej było to jednak wścibskie. Przynajmniej tak zapewne zapatrywałby się na to jakiś przeciętniak zagadnięty o to na ulicy. Laptop odkrywał powoli swoje tajemnice. Już po otwarciu ukazywał się rząd ikonek. Ale niezbyt duży. Niewiele z nich Ed rozpoznał jako gry czy programy do odtwarzania filmów i muzyki. Większość to były foldery użytkowe. No i użytkowniczka zebrała ich całą kolekcję. Sporo było materiałów o Karaibach. Zdjęcia, filmiki, foldery, pdf jakich książek, roczników statystycznych nawet filmy historyczne i przyrodnicze o całym rejonie Karaibów. Od Ameryki Środkowej, Południowej po Florydę i Bahamy. Nawet był folder zatytułowany “Trójkąt Bermudzki”. Przejrzeć to całe archiwum w jeden dzień na jedną osobę nie było sposób. Ale wpasowywało się w tematykę pracy jaką wykonywała pnna Salvado. Znalazł też albumy ze zdjęciami prywatnymi. Bez trudu rozpoznał właścicielkę laptopa. Zdecydowanie dominowały zdjęcia wesołej, uśmiechniętej Alyssy w pogodnych tropikach. Istne zdjęcia z wakacji jakimi ludzie uwielbiali się dzielić na mediach społecznościowych. Na tych zdjęciach wyglądała o wiele lepiej niż na tych jakie oglądał jako pierwsze. Czyli na zdjęciach z miejsca przestępstwa albo raportu koronera. Pod tym względem nic nie zapowiadało tragicznego końca jaki spotkał tą uśmiechniętą dziewczynę w luźnych pozach na malowniczym tle. Zapewne każdy mógłby jej pozazdrościć takiej pracy jaką wykonywała w miejscach na jakie inni musieli jeździć raz w roku na wakacje. A ona buszowała tam non stop. No ale już choćby ogrom jej prywatnego archiwum Alyssy na jej laptopie świadczył dobitnie, że nie jeździła tam dla przyjemności. A fotkę robiło się chwilę czy dwie. Aż trudno było uwierzyć, że tej żywej, zgrabnej dziewczyny ze zdjęć już nie ma na tym świecie. Na zdjęciach na których Alyssa nie była sama była zazwyczaj z kimś ze swoich kolegów z pracy albo z oboma. Co też świadczyło o tym, że robił je któryś z nich albo ktoś jeszcze podczas podróży służbowych. Niektóre nawet wyglądały jakby robiono je z hotelowego pokoju improwizowanego na biuro czy sztab dowodzenia. Rozłożone laptopy, ubrania, ręczniki, książki, mapy, foldery i ten cały sprzęt jaki świadczył, że może nieco chaotycznie i w mało standardowych warunkach czy godzinach ale tu się jednak pracuje. Cała trójka wydawała się ze sobą zżyta na tych zdjęciach, byli zazwyczaj uśmiechnięci i wyluzowani. Czasem na niektórych Alyssa robiła jakieś głupie miny albo ustawiała się w przesadnie wyzywająych pozach no ale nie było nic do czego możnaby się przyczepić w takiej kolekcji prywatnych zdjęć. No ale nawet samych zdjęć nie dał rady przejrzeć wszystkich. Sprawdzanie historii wyszukiwarki też nie przyniosło rewelacji. Zdecydowanej większości pokrywała się z tematyką pracy czyli chodziło o Karaiby, Wenezuelę, turystykę i w ten deseń. Trochę było wyświetleń z filmami do oglądania tutaj już niekoniecznie związanego z pracą i niekoniecznie dla niepełnoletnich. Znalazł historii trochę materiałów i kartelach narkotykowych głównie w Wenezueli ale znalazł też materiały prowadzące do historii tego kraju, geografii, pogody, wydarzeń takich jak koncerty, konkursy miejscowych gwiazd i finały popularnych programów. Na tym tle po prostu był to jeden z tematów dotyczących tego rejonu świata. W końcu ile użytkowników internetu wybierało hasła jak “kokaina”, “narkotyki”, czy “kartele”? Pewnie nie tylko Alyssa. Zwłaszcza jak ktoś zamierzał lecieć w rejon świata gdzie takie zjawiska nie były żadną abstrakcją. Nawet jeśli przykryte pod lukrem barwnej i krzykliwej turystyki. No ale to może właśnie jemu tak rzuciły się w oczy tego typu hasła jak właśnie miał nawyk szukania takich właśnie haseł? Czy w całości tych przykładów w wyszukiwarce to mieściło się w granicach błędu statystycznego czy nie? Na pewno nie było głównym tematem w wyszukiwarce. Tak czy inaczej Ed zdawał sobie sprawę, że już dzisiaj zbyt wiele konstruktywnego nie zdziała. Potrzebował przerwy a najlepiej snu. No i musiał jutro z rana zacząć kolejny dzień śledztwa.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami ![]() Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 25-03-2020 o 21:54. Powód: Edyta daty w nagłówku. Z 02.05; śr na 02.06; cz. |
![]() |
![]() | #18 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
|
![]() |
![]() | #19 |
Majster Cziter ![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Tura 10 - 2020.02.07; pt; g 22:00 Czas: 2020.02.07; pt; g 22:00 Miejsce: Los Angeles, dom Edwarda Warunki: jasno, ciepło, sucho na zewnątrz chłodno i mżawka Za oknami panował całkiem ciepły, pogodny wieczór. Chociaż w połowie dnia wcale się na to nie zapowiadało bo znad oceanu nadciągnęły chmury z których koło południa spadła drobna mżawka. Akurat jak Ed był na mieście sprawdzać alibi obu monterów z “Morgan & Son”. Potem te chmury powisiały jeszcze trochę ale popołudniu, wraz z nadchodzącym zmierzhcem niebo się przejaśniło i zachód Słońca był już iście pocztówkowy. No i mimo chmur i mżawki cały dzień było na tyle ciepło by można było chodzić swobodnie na krótki rękaw co najwyżej wziąć jakąś bluzę na wszelki wypadek. Ale większość dnia agent specjalny Hoover spędził w czterech, oświetlanych i klimatyzowanych ścianach więc sprawa pogody na zewnątrz była dla niego dużo mniej istotna. Tak samo jak te wieści że, w Jemenie udało się załatwić jednego z szefów Al Kaidy o czym powtarzano w chyba każdych wiadomościach tak w radiu, internecie jak i tv więc trudno to było przegapić. Ale to też za bardzo nie wpływało na pracę agenta federalnego. Powoli przedzierał się przez zawartość laptopa denatki. Poznawał ją od tej służbowej i prywatnej strony. Poznając jej życie, zainteresowania i sekrety. Przez ostanie dwa dni przejrzał może z jedną trzecią w porywach może połowę tych wszystkich plików, adresów filmów i zdjęć. Na razie jednak nie natrafił na żadną bombę. Coś co by mogło wskazywać na jakieś powiązania z kartelami narkotykowymi czy coś co mogłoby zainteresować DEA. Ot, zwykłe, drobne sprawy i życie drobnego, szarego ciułacza. Zapewne ktoś z kolegów czy zwykłych zjadaczy chleba mógłby się zdrowo podniecić grzebiąc tak w czyichś sprawach i życiu no ale jak dla zawodowego agenta był to tylko kolejny elektroniczny świadek do przesłuchania no to trudno było o taką ekscytację jak się to robiło po raz pierwszy czy drugi. Dowiedział się całkiem sporo o podróżach Alyssy po Karaibach i o samych Karaibach. No ale właśnie nic o narkotykach czy ich produkcji i przemycie. No ale jeszcze została mu spora część adresów i plików do przejrzenia. Jakby miał tyle czasu co do tej pory to może do początku nowego tygodnia się upora z tym laptopem. Jeszcze gorsze chyba było gapienie się w nagrania z kamer “M&S”. W laptopie to chociaż był w tym jakiś sens, było na czym skupić umysł i wzrok. A w nagraniach zbyt wiele się nie działo. W największym skrócie ludzie krecili się po poczekalni, siadali, stali, rozmawiali i wchodzili do któregoś biura albo z niego wychodzili. No jak to w poczekalni. Do tego cała menażeria społeczna. Młodzi, starzy, chudzi, grubi, mężczyźni, kobiety czasem dzieci. A co gorsza to było kilkadziesiąt godzin nagrań skoro biuro było otwarte 10 h dziennie to z jednego tygodnia robiło się bite 60 h filmu. No z taką mrówczą robotą była szansa, że Blecher mu jednak kogoś przydzieli bo inaczej agent prowadzący śledztwo utknąłby przed monitorem kamer na pół tygodnia, tydzień czy może nawet dłużej. Może jak raz przydzielił mu Chrisa i Terry’ego to znów by mu ich podesłał. Jedyny wypad poza ślęczeniem w monitory wypadł Edwardowi w samo południe. Akurat jak się rozpadała ta mżawka. Efekty były pomyślne lub nie. Zależy jakby na to spojrzeć. W przypadku obsługi “ABSteak” nie było żadnych problemów. Poszli na chętną współpracę widząc federalną odznakę. Odpowiadali na pytania bez oporów. I bez kłopotu rozpoznali Alberta na zdjęciu. Wiedzieli, że jest monterem i całkiem często ich odwiedzał. Jednak nie do końca byli pewni czy tamtego dnia i porze był właśnie u nich. Raczej tak. Po prostu ludzka pamięć była zawodna i pamiętali, że był. Ale obecnie to było już ze dwa tygodnie temu i nie dawali sobie ręki uciąć, że to było akurat tamtego dnia czy dzień wcześniej lub później. W końcu manager zdecydował się wesprzeć pamięć nagraniami z kamer ochrony. I okazało się, że pracownik Morgana jednak ma niezbite alibi bo i agent federalny mógł zobaczyć jak siedzi przy stoliku i spokojnie zjada swoje zamówienie. Z Joe poszło o tyle łatwiej, że nie musiał nikogo odwiedzać ani z nikim rozmawiać. Adres okazał się typowym podmiejskim parterowcem. Podobnym w jakim mieszkała Alyssa czy jej rodzice. Tylko w innej części miasta. Na trawnik i ganek domu z chodnika mógł wejść właściwie każdy a żadnych kamer Ed nie dostrzegł. Wracając spod domu montera serwisu elektrycznego Ed zajechał na komisariat. Tam Duffy i MacNamara mieli już rysopisy sprawców. Niestety były dość ogólne. Obaj biali, w wieku 20 - 40 l, średniej budowy. Workowate kombinezony monterów skutecznie maskowały większość znaków rozpoznawczych sylwetki dając jedynie ogólne pojęcie o gabarytach właściciela. Czapeczki zasłaniały sporą część twarzy na większości ujęć z kamer. Policjanci którzy ich wówczas widzieli nie przyglądali im się za bardzo, zwłaszcza, że przez większość ich interwencji było ciemno. A jak już nie było to byli zajęci swoimi sprawami a obecność monterów na awarii wydała im się oczywista i nie zwracali na nich większej uwagi. Zwłaszcza, że nie robili nic podejrzanego. Sprawdzali bezpieczniki, kable, korki, zabezpieczenia no jak to elektrycy na elektrycznej awarii. Czy Jeff i Albert pasowali do tych rysopisów? Raczej tak. Mogli pasować. No ale przy tak ogólnych rysopisach zapewne wielu mężczyzn mogłoby pasować do tych rysopisów. Niemniej to już była jakaś poszlaka eliminująca sporą część społeczeństwa. Wszystkie kobiety, czarnych, starców czy młodzieniaszków albo spaślaków. Niemniej nadal pozostawała całkiem spora pula podejrzanych. W końcu dzień roboczy w biurze się skończył i o tym pięknym zachodzie Słońca Ed wrócił do domu. Znów usiadł przed laptopem Alyssy zagłębiając się w jej prywatne i służbowe sprawy. Miał już z godzinę czy dwie przeglądania folderów i adresów za sobą gdy zadzwoniła jego komórka. - Agent Hoover? - zapytał jakiś męski głos jakby dość dobrze wiedział kogo się spodziewać przy telefonie. - No cześć kolego. Agent Johnson z tej strony. Dzwonię z Margarity. Podobno masz do nas jakąś sprawę. - przedstawił się mężczyzna z drugiej strony. Wyglądało na to, że prośba o kontakt którą przez szefa złożył ze dwa czy trzy dni temu właśnie została zrealizowana.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami ![]() |
![]() |
![]() | #20 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
|
![]() |