![]() | ![]() |
![]() |
|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
![]() | #21 | |
Majster Cziter ![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Tura 11 - 2020.02.13; cz; g 16:30 Czas: 2020.02.13; cz; g 16:30 Miejsce: Los Angeles, biuro Edwarda Warunki: jasno, ciepło, sucho na zewnątrz jasno, umiarkowanie i pogodnie Jednego z agentów specjalnych DEA w biurze LA, pora czwartkowego lunchu zastała przy swoim biurku. Akurat czuł też nieprzyjemny ucisk w żołądku na znak, że ów organ dopomina się o swoje prawa. Przez ostatni tydzień był pochłonięty aż po czubek głowy sprawą Salvado. Zwykłą, mrówczą, detektywistyczną robotą jaką zwykle pomija się w filmach o detektywach. Przeglądał zasoby laptopa denatki i historię jej przeglądarki szukając czegoś co mogłoby go naprowadzić na jakiś trop w tym śledztwie. Podobnie Terry i Chris co też ugrzęźli przy przeglądaniu filmów z kamer biura Morgana. Jak trzeba było oglądać w tempie 1:1 to nawet na dwóch tydzień nagrań oglądali tydzień. A zaczęli w ten poniedziałek. Chociaż jak spotkał Terry’ego na korytarzu to mówił, że już większość przejrzeli. Dobrze pójdzie to jutro skończą. Jak im nikt i nic nie będzie przeszkadzał. Ed odniósł jakieś dziwne wrażenie, że kolega mówił właśnie o nim. Bo zazwyczaj ostatnio to działali z Chrisem na korzyść jego śledztwa. Więc na świecie się działy różne rzeczy gdy Ed puzzel po puzzlu przymierzał i sprawdzał czy jest z tej układanki czy innej. Tak minęło mu rozdanie Oscarów w zeszły weekend, wysłanie jakiegoś sputnika na orbitę i jakieś negocjacje na Filipinach co chyba chcieli zamknąć amerykańskie bazy czy coś takiego. Podobnie jak dzisiaj co rano jakiś pociąg z gazem się wykoleił w Kentucky. Nieźle tam walnęło jak widać było w newsach z miejsca katastrofy. W laptopie denatki zaś przez ostatni tydzień przejrzał całe archiwum jakie tam znalazł. Wszystkie te zdjęcia, filmy, pliki, pdf i inne takie. Mógł poznać ją bardziej niż gdyby miał okazję spotkać i porozmawiać z nią na żywo. Wyłaniał się obraz solidnego, zapracowanego pracownika agencji turystycznej koncentrujących się na rejonie Karaibów i Ameryki Południowej. Haiti, Kuba, Wenezuela, Bermudy, Floryda, Bahamy… Właściwie jakby kilknął w google map czy innym globusie w tym rejonie świata to a archiwum Alyssy była spora szansa, że coś znajdzie na ten temat. Miejsca, ludzie, wydarzenia, imprezy, ludzie… Była też prywatna strona Alyssy. Zbieżna z tym co mówili o niej inni. Na pozór zadbana, jeszcze całkiem młoda, wesoła kobieta sukcesu spełniająca się w swojej pracy którą widać było, że lubi. Ale pod tą powłoką była ta samotna i starzejąca się kobieta mająca nadzieję na spotkanie miłości swojego życia. Niewiele miała zdjęć które nie były bezpośrednio związane z jej pracą. Jakby poza pracą nie miała życia prywatnego. Co biorąc pod uwagę tryb jej pracy i częste podróże było całkiem prawdopodobne. Chociaż natrafił na podobne zdjęcia jakie widział w lokalnej gazecie sprzed prawie miesiąca. Widocznie należała do jakie gość yacht clubu czy coś takiego. Bo zdjęcia były robione na przystani albo w jakimś klubie z rybami, wiosłami i sieciami jako elementem dekoracyjnym. Zdjęcia były robione albo na jachcie podczas rejsu, postoju czy pewnie jakichś imprezach okolicznościowych. Klub żeglarski pewnie nazywał się “LA Yacht Club 2017” bo taką nazwę znalazł na jakiejś statuetce, może nagrodzie czy czymś takim co jakiś mężczyzna wręczał innemu a Alyssa była wśród gości i razem z nimi biła brawo. Na przeglądarce znalazł też jej profil na stronie do randkowania. Więc mógł poznać właścicielkę laptopa od bardziej prywatnej strony. Profil a zwłaszcza fotografie, także te które znalazł na jej laptopie, też zostały wybrane właściwie. Co widział po odwiedzinach i komentarzach promiennie uśmiechnięta ślicznotka w egzotycznym otoczeniu siłą rzeczy kojarzyła się z wakacyjną przygodą i mogła się podobać. Może dlatego nic miała Summer Adventure. Profil wydawał się być stonowany pomiędzy niezobowiązującym flirtem a szukaniem czegoś poważnego. Z tego randkowego profilu w oczy rzucały się trzy kontakty, dwóch mężczyzn i jedna kobieta odnalazł też w pamięci rozmów wideo konferencji. Więc prawdopodobnie znajomość przeniosła się poza randkową stronę. Chociaż nie było wiadomo o czym mogli rozmawiać. Z jednym z mężczyzn nie było rozmów już prawie od roku. Z drugim i tą kobietą rozmawiali jeszcze w grudniu. No ale żadnej bomby powiązań z kartelami i narkotykami nie znalazł. Żadnych zapisków umów z dilerami, załatwiania dla nich spraw czy umawiania się na tajne spotkania. Żadnych zdjęć plantacji koki ani imprez z kreskami białego proszku na stole. W wyszukiwarce to co znalazł o kartelach czy narkotykach mieściło się w ramach błędu statystycznego. Zwłaszcza jak ktoś miał pracę w której niejako musiał działać na terenie krajów w jakich te kartele stanowiły coś realnego a nie krótki news z telewizji. Z Margarity na razie nie przyszły żadne wieści. Nie do końca był pewny czy przyjdą. Co prawda z kolegą na Karaibach rozmawiało się nawet przyjemnie ale gdy w końcu Ed mu wysłał całą masę materiału, właściwie większość nazwisk, twarzy, adresów jakie do tej pory natknął się w śledztwie dostał dość szybką odpowiedź. Cytat:
No to było w nocy przed ostatnim weekendem. I na razie nikt od nich się nie odezwał. Nieco inaczej poszło z bilingami z telefonu Alyssy. Sprawa trochę się opóźniła. Głównie dlatego, że dopiero po czasie zorientował się, że właściwie to zaczął się już weekend czyli biuro prokuratora jest zamknięte. Musiał więc odłożyć sprawę do tego poniedziałku. Wczoraj Racetti wezwał go, że już ma ten nakaz. Więc po wizycie w biurze operatora zgodzili się na współpracę pod presją odznaki i nakazu. I wczoraj w porę takiego lunchu jak teraz przysłali mu te namiary. No i znów było co przeglądać. Zwłaszcza, że widocznie Alyssa korzystała często i gęsto bo pewnie był jej “must have” w pracy. Więc tych połączeń miała od cholery. I cała masa różnorodnych kontaktów. Niektóre bez trudu rozpoznał jak firmowy numer ich biura albo Grimberga i Maxwella. Głównie do tego pierwszego. Znalazł też nazwiska jej rodziny. I całą masę rozmów z firmami, hotelami, klubami i indywidualnymi osobami. Co do lokalizowania telefonu nie było z tym kłopotów. Zgadzało się z dotychczasowymi wynikami śledztwa to, że telefon był w podanym terminie w Wenezueli. Dokładniej od 8 do 15-go stycznia. Zgadzała się też ta przerwa lotnicza gdy trzeba było wyłączyć telefony. Pasował do lotu pomiędzy LA a Wenezuelą. Przez jakieś 3 dni telefon był odbierany na Margaricie. Od połowy piątku 10-go do połowy poniedziałku 13-go. A właśnie 10-go chłopaki z Margarity zrobili owo zdjęcie w windzie które koniec końców dwa tygodnie później Blecher przekazał w paczce Edwardowi. Telefon był jeszcze całkiem wyraźnie namierzony 15-go stycznia gdy znów pojawił się w LA. Co zgadzało się z przylotem samolotu rejsowego z Wenezueli. Pewnie Alyssa go uruchomiła zaraz po przylocie. A potem namiar był dość solidny w okolicach hotelu w jakim skończyła żywot Alyssa. Spędził tam dobre pół doby pewnie od przyjazdu z lotniska. I nagle około północy ślad się urywał. Co mniej więcej pasowało do momentu śmierci denatki. Z dokładnością do paru minut w jedną i drugą stronę. I tym marginesem błędu, że w zamieszaniu jakie pewnie wybuchło tuż po skoku nikt pewnie nie miał głowy patrzyć na zegarek. No ale mniej więcej w tym momencie telefon znikał z namiaru systemu. I aż do momentu gdy operator wysłał mu wyniki, czyli około 24 h temu, ani razu nie namierzono tego numeru.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami ![]() Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić ![]() Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 07-04-2020 o 03:43. | |
![]() |
![]() | #22 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
|
![]() |
![]() | #23 |
Majster Cziter ![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Tura 12 - 2020.02.14; pt; g 21:30 Czas: 2020.02.14; pt; g 21:30 Miejsce: Los Angeles, dom Edwarda Warunki: jasno, ciepło, sucho na zewnątrz noc, zimno, łag. wiatr i pogodnie Siedząc na swoim ulubionym miejscu, przez kolejnym odcinku ulubionego ostatnio serialu Ed miał okazję wreszcie się zrelaksować. Ale i też tego pogodnego chociaż zimny wieczór mógł przemyśleć nad właśnie skończonym dniem. Zwłaszcza, że nikt do niego nie dzwonił, nie słał maili, ani nie nachodził go w domu. Sam ranek zaczął się nieźle. Nie tylko ze względu na pogodny chociaż zimny poranek. Niby było ze 12*C na termometrze i słonecznie a wiatr i wilgotność w powietrzu sprawiały, że dobrze było włączyć ogrzewanie w samochodzie. Nawet jak ten wiatr nie był zbyt silny. Ale widoki za oknem były bardzo malownicze. Pod warunkiem, że się siedziało w ciepłym wnętrzu. No i informatycy się spisali. Nie do końca był pewny czy to zasługa paczki lukrowanych pączków z dziurką czy też po prostu dla nich była to “robota na 5 minut”. No może nie do końca na 5 minut bo zawołali go do odebrania lapa jakąś godzinę później. Ale w perspektywie całej dniówki to zrobili to prawie na poczekaniu. - Nie no co to ma być? Łapówka? No czy ty myślisz, że jesteśmy jakimiś krawężnikami? Edwardzie my jesteśmy agentami federalnymi i poważnie traktujemy nasze obowiązki. - szef informatyków złapał się za biodra i nawet nie sięgnął po paczkę postawioną na biurku. I mówił tak poważnie, że ktoś obcy pewnie mógłby pomyśleć, że on na poważnie tak poważnie mówi. Ale jak by nie planował rozegrać tą grę z kolegą z innego działu biura to kolega z własnego wszystko popsuł. - O, ciacha, to biorę! - zawołał pulchny informatyk bez żenady przemykając dłoń po paczę leżącą na biurku i zwijając ją sprytnie dla siebie. Odszedł parę kroków wywołując konsternację zwierzchnika. - Hej! Oddawaj to! To dowód rzeczowy! - Finn machnął ręką na te droczenie się i żarciki z kolegą z innego działu i pognał za podstępnie skradzionymi pączkami. Do tego przez podwładnego. Ale mimo tych żarcików informatycy spisali się. Jak wrócił od nich z godzinę później, już z laptopem denatki miał na własnym mailu krótki raport o dwóch użytkownikach danego profilu randkowego. Mężczyzna okazał się być obywatelem hiszpańskim. Nazywał się Juan Longo. Pochodził z Madrytu ale IP miał zarejestrowane na Majorce. Sądząc po zdjęciach profilowych rzeczywiście miał południowy typ urody który pasował do Hiszpana. Chłopcom nie udało się zdobyć jego numeru telefonu ale namierzyli wypożyczalnię skuterów, akwalungów i motorówek w jakiej pracował. Wyglądało na niezbyt duże przedsiębiorstwo na kilka, może kilkanaście osób nastawione na licznych turystów, głównie z Europy Zachodniej. Ed mógł więc wysłać tam maila czy zadzwonić jak każdy użytkownik internetu i telefonu. Chociaż jurysdykcja DEA nie sięgała tak daleko więc mógłby jedynie prosić czy sugerować obywatelom innych krajów w innym kraju. Tutaj już federalna odznaka czy nakaz niewiele mogły zdziałać tak jak dawały uprawnienia na terenie Stanów. Kobieta jednak okazała się obywatelką Stanów i nadal przebywała na terenie kraju. Dokładniej IP miała w Santa Fe w Nowym Meksyku. Nazywała się Shana Dodson i prowadziła własną działalność jako osobisty trener, instruktor fitness, aerobiku i tańca. No i po zdjęciach faktycznie było widać młodą, wysportowaną i apetycznie wyglądającą brunetkę. Chłopcy od komputerów znaleźli jej stronę firmową gdzie między innymi poza osiągnięciami swoich i swoich klientów miała podane numer i mail kontaktowy. Za to przeglądanie wiadomości o Yacht Clubie i jego członkach nie dało jakichś spektakularnych rezultatów. Klub jak klub. W miarę regularnie brał udział w lokalnych regatach, wodnych paradach i imprezach organizowanych nad wodą. Kilka lat temu załoga jednego z jachtów opłynęła obie Ameryki dookoła z LA do NY a potem z powrotem. I do dookoła Przylądka Horn a nie przez Kanał Panamski. I do dziś klub szczycił się tym osiągnięciem. Przy paru okazjach Ed dostrzegł uśmiechniętą postać Alyssy na wspólnych imprezach z okazji jakichś rocznic, imprez charytatywnych czy podobnych. Ale jeśli nie liczyć, że była raczej młoda i zgrabna to nie wyróżniała się jakoś specjalnie na tle innych klubowiczów. Po prostu kolejny członek klubu. Odkrył, że chyba spora część członków tych wodnych sportów zapisywała się do klubu we wczesnym wieku. Albo w szkole średniej albo na studiach. A potem byli już długo członkami mniej lub bardziej aktywnymi. Wydawało się, że po studiach większość członków pojawiała się w klubie coraz rzadziej. Klub też chyba był raczej nastawiony na rozrywkę niż aktywny sport. Więc chyba raczej chodziło o “bycie nad wodą” i “pływanie jachtem” niż jakieś wyczyny sportowe godne prawdziwych żeglarzy. Bo poza tym jednorazowym opłynięciem obu Ameryk trudno było o jakieś specjalne sukcesy sportowe w zawodach czy regatach. A jak klub został otwarty przez weteranów walk na Pacyfiku zaraz po II WŚ to i przez parę dekad pokaźną liczbę członków jakie przewinęły się przez jego progi. Z czego zdecydowana większość to obecnie były “martwe dusze” co chyba pojawiali się w klubie jedynie na imprezy okolicznościowe albo w ogóle. Pod względem kryminalnym jakąś przeszłość jednak miał. Już na samym początku piątka założycieli klubu trafiła do sądu z powodu wyłudzeń i malwersacji. Ale sprawę umorzono z braku dowodów. No i to było pod koniec lat 40-tych. W latach 80-tych był nawet pewien narkotykowy ślad. Otóż u członka klubu, policja znalazła ładunek narkotyków. Właściciela jednak oczyszczono z zarzutów bo był wówczas po wypadku schorowany i od dwóch lat nie był nawet nie tylko w klubie ale i na swoim jachcie. Jacht stał na klubowej przystani i w końcu policja uznała, że to włamanie i ktoś, pewnie handlarze narkotyków, mogli urządzić sobie na nieużywanej łodzi kryjówkę. Podejrzanym był wówczas bratanek właściciela łodzi będący na bakier z prawem i podejrzewany o handel narkotykami no ale ten wyjechał do Meksyku i ślad po nim zaginął. Inne sprawy były mniejsze. Najczęściej policja była wzywana do drobnych włamań do zacumowanych łodzi. Sprawcami byli zwykle drobne złodziejaszki albo włóczędzy szukający jedzenia, schronienia czy czegoś do opylenia. Było kilka kradzieży łodzi i jedno zaginięcie. Większość tych spraw udało się rozwiązać pozytywnie i kłopotliwe łodzie zostały odnalezione i zwrócone właścicielom. Do tego niedawno bo w zeszłym roku policja była wezwana do bójki podczas jednej z imprez. Z raportu wynikało, że chyba ktoś za dużo wypił i do tego poszło o czyjąś żonę gdy jeden pan walnął w końcu w twarz drugiego pana po czym wzięli się za łby. Ale obyło się bez poważniejszych obrażeń. Wystarczyła interwencja w ambulatorium. No i mniej więcej tyle dogrzebał się o tym lokalnym klubie żeglarskim przez większość roboczego dnia. Może by znalazł coś jeszcze a może nie. Ale gdyby klub był zamieszany w jakąś grubą sprawę to pewnie by zostawiło to jakiś ślad w aktach federalnych. W DEA, FBI czy innej organizacji. A poza tą sprawą z czasów gdy twarde narkotyki w Ameryce dosłownie wyszły na ulice i rozgościły się w klubach i dyskotekach to nic więcej podobnego nie było. Nawet jeśli któryś z całej rzeszy członków był zamieszany w jakieś afery to już by oznaczało żmudne sprawdzanie każdej, jednej “głowy”. Te trzy czy cztery tuziny osób jakie wrzucił do systemu jakoś nie okazało się dilerami, mordercami czy osobami z powiązaniami mafijnymi. Nie każdy był aniołem i niektórzy weszli w kontakt z prawem na tyle by zostawić po tym ślad w papierach. No ale raczej chodziło o drobnostki. Jak coś było ukryte pod tą wierzchnią warstwą to po takim pierwszym skanie nic z tego nie wyszło na światło dzienne. Gdy już był na etapie dzwonienia do Kena rozmowa z nim była raczej krótka i cierpka. - Chyba bierzesz nas za partaczy Ed. Wszystko masz w raporcie. - policyjny detektyw wydawał się albo trochę zdziwiony albo może i urażony takim pytaniem. W policyjnym raporcie były raporty z przesłuchań świadków oraz ich telefony kontaktowe. Ponieważ spora ich część należała właśnie do hotelowych gościach to teraz była rozsypana po całych Stanach i nie tylko. Niewielka ich część mieszkała niedaleko Kalifornii. Pod tym względem obsługa hotelowa była stabilniejszymi świadkami bo raczej nadal powinna przebywać na miejscu. - No my też szukaliśmy tego jej telefonu. Ale nie znaleźliśmy. Zostawiliśmy numer kontaktowy w hotelu gdyby ktoś go znalazł i się zgłosił. Ale to po tak długim czasie to raczej wątpię by się znalazł. Może gdzieś się zawieruszył przy upadku. Albo ktoś go zawinął. Wiesz jako fetysz z wypadku czy co. Różni są popaprańcy. Lub po prostu go zgubiła jeszcze w hotelu. Wątpie by był w samym pokoju. Mała, zamknięta przestrzeń a sprzątnęliśmy go dokładnie. Tak samo jak technicy miejsce upadku. No ale było zamieszanie zanim wezwano policję, karetkę i naszych techników. Minutę czy dwie, sam wiesz jaki mamy czas reakcji do przyjazdu pierwszego radiowozu. No ale by zgubić telefon to mogło wystarczyć. W każdym razie jak my z Charlesem przejęliśmy sprawę no to ani przy niej ani w hotelu, nie znaleźliśmy żadnego telefonu. Nikt ze świadków też nie miał pojęcia co się z nim stało. - policyjny detektyw mówił pewnie o swoim śledztwie. Ale chyba wątpił by telefon po prawie miesiącu od zdarzenia i to w publicznym miejscu, dało się jeszcze odnaleźć. Jeśli sprawą zajęli się zawodowi technicy kryminalni to rzeczywiście były spore szanse, że coś względnie dużego jak telefon a nie jakiś włos czy zagubiona kropla krwi to raczej by chyba nie przegapili. W końcu powiedzenie, że pracują z lupą i na czworakach nie wziął się znikąd. Ale ci technicy też musieli dojechać na miejsce zdarzenia. Zwłaszcza jak to zdarzenie było w środku nocy już po godzinach ich pracy. Do tego czasu pewnie miejsca zdarzenia pilnowali zwykli policjanci. A przed przyjazdem pierwszego radiowozu nie wiadomo kto. --- Po wieczornym posiedzeniu z Netflixem Ed miał okazję zaplanować sobie weekend. W końcu niby biuro pracowało na pół obrotu w weekend i co się dało to spychano na poniedziałek. No ale nikt nie zabraniał agentom federalnym przychodzić do biura jeśli czuli taką potrzebę. Zwłaszcza tym co prowadzili sprawy lub różne operacje i mieli sporą swobodę w dobieraniu sobie godzin pracy. Liczyły się efekty a nie siedzenie w biurze od 8-ej do 18-ej. Tylko z tymi sekcjami specjalistów jak chłopcy od informatyków czy różne laby to zwykle były zamknięte. No chyba, że też akurat ktoś nad czymś siedział. Mógł też pomyśleć czy się rozerwać, posiedzieć nad prowadzonym śledztwem czy pomóc kolegom na mieście. Bo dzisiaj zaczepiła go Annie zwana za jej plecami Żelazną Anną z powodu jej bezkompromisowości. Wobec przestępców, podwładnych ale też i samej siebie. - Słuchaj Ed, masz jakieś plany na weekend? - zagaiła go gdy stał przy automacie z zimnymi i gorącymi napojami. - Trochę się chyba zasiedziałeś nad tą sprawą. Nie chciałbyś się trochę rozruszać? - zaczepiła go nawet się do niego uśmiechając przyjaźnie. - Obstawiamy takie jedno miejsce na mieście. Dziwki. Na jutro wieczór coś się kroi. Chyba będzie jakiś ważniak czy co. Może nas doprowadzi gdzieś dalej. No ale przydałby nam się dodatkowy człowiek. No przemyśl sprawę. Jutro o 18-ej zbiórka tutaj. Na odprawę. Potem jedziemy na akcję. Jakbyś miał ochotę to daj znać. Będę twoją dłużniczką jeśli nam pomożesz. - agentka przedstawiła sprawę o co jej chodziło. Prowadziła swoją sprawę tak sam jak on sobą. Nie mieli takiej różnicy szarż by któreś mogło rozkazywać drugiemu. No ale poprosić o koleżeńską pomoc już można było. Miał prawie całą dobę do tej sobotniej odprawy by się zastanowić. Chociaż jakby się zgodził to pewnie Żelazna Anna wolałaby znać odpowiedź wcześniej. Na razie 6-ty odcinek “Narcos” się skończył, zaczęły lecieć reklamy a za oknem panowało nieprzyjemne zimno w tą lutową noc.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami ![]() Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić ![]() |
![]() |
![]() | #24 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
|
![]() |
![]() | #25 |
Majster Cziter ![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Tura 13 - 2020.02.14; pt; g 21:30 Czas: 2020.02.15; sb; g 21:30 Miejsce: Los Angeles, night club “Red Parrot” Warunki: jasno, ciepło, sucho, klubowy hałas na zewnątrz noc, ziąb, sł.wiatr i zachmurzenie ![]() O tak, w “Red Parrot” potrafili zadbać o prawdziwego mężczyznę. Taki na pewno się tutaj nie nudził. Kolorowe światła, kolorowe drinki, kolorowe dziewczyny. Głośna lub przytłumiona muzyka, w zależności gdzie się usiadło. Do tego gwar rozmów rozbawionych gości. Gdzie spora część pewnie przyszła by skorzystać z uroków sobotniej nocy i poznać kogoś bez zbędnego szukania i zobowiązań. Do tego obsługa lokalu to też z reguły były przyjemne dla oka panie. Te za barem, te co chodziły z zamówieniami między stolikami i te które zmysłowo kołysały się na różnych scenach kusząc swoimi wdziękami. Jedne tancerki tańczyły na małych scenkach wzniesionych ponad głowami gości tańczących poniżej niczym jakieś muzy nadające ton i rytm zabawie gości. Inne w nieco mniejszych salkach wiły się przy chromowanych rurach stopniowo pozbywając się swoich seksownych ciuszków by stopnowo odsłonić swoje seksown wdzięki gdy na klienci stopnowo rzucali im coraz większe nominały. Więc tak, pod względem zabawy w Czerwonej Papudze można było sobie poużywać do woli. Zwłaszcza, że pomniejsze alkowy można było odciąć zasłoną od reszty zamykając się we własnym lub wynajętym gronie a jeszcze były pokoje dla VIP-ów gdzie odbywały się zamknięte imprezy pewnie w towarzystwie klubowych dziewczyn. No ale jak ktoś przyszedł tutaj w sprawach służbowych to mógł mieć nieco inny pogląd na tą klubową atmosferę i scenerię. Jakiś tuzin agentów federalnych ubranych po cywilnemu z półtorej godziny temu opuściła siedzibę DEA. Jechali na niewiele mniej samochodów. Ed wraz z kolegami był w grupie wewnętrznej która miała spenetrować lokal od środka. Drugie pół tuzina zostało na zewnątrz. Trudno było powiedzieć która grupa trafiła lepiej. Ci wewnątrz lokalu mogli zanurzyć się w dekadenckim, nowoczesnym klubowie chaosie. Przynajmniej było ciepło. Z drugiej strony było głośno i kolorowo a do tego mnóstwo bodźców mogło odciągnąć uwagę. Do tego najzwyczajniej w świecie było tłoczno. Jak to w nocnym klubie w najlepszą noc weekendu. Więc jak się szukało kogoś konkretnego to było trudno. Do tego na nich właśnie spoczywał obowiązek namierzenia “Śliskiego” i jego kuriera. A ten pewnie wszedł by do klubu to nie wyróżniałby się na tle innych gości i nie bardzo było wiadomo kim on jest póki nie spróbowałby się skontaktować z managarem klubu. No i sześciu agentów musiało się obyć bez odznak i broni. Co znacznie utrudniało wszelkie służbowe interwencje sprowadzając ich właściwie do roli obserwatorów. Ich broń i odznaki były za to w brązowej, nijakiej furgonetce w jakiej rezydowała Żelazna Anna. Tam właśnie było centrum dowodzenia ich operacją. Furgonetka była zaparkowana przy chodniku, kilkadziesiąt metrów od głównego,klubowego wejścia. Reszta grupy zewnętrznej też miała broń i odznaki. Obsadzali oni okolicę głównego i tylnego wejścia oraz samochody które mogły dalej śledzić podejrzanego lub ruszyć w pościg. Gdyby potrzebna była interwencja stróżów prawa wewnątrz klubu oni też mieli jej dokonać. No ale tam w ten wieczór panował nieprzyjemny ziąb, zwłaszcza jak ktoś miał posterunek obserwacyjny nie w samochodzie tylko na zewnątrz właśnie. Nawet wewnątrz klubu sześciu agentów musiało rozproszyć się po różnych zakątkach klubu więc nie bardzo mieli ze sobą kontakt wzrokowy. Sam Ed widział z reguły tylko jednego lub dwóch z nich jak gdzieś siedzieli czy przechodzili przez salę. Tych na zewnątrz nie widział w ogóle. Jedyną jego bronią i kontaktem z resztą grupy był smartfon. - Spójrzcie jakie cudo! - Ed a właściwie wszyscy w obu grupach mogli obejrzeć fotkę przesłaną przez agencyjnego śmieszka. ![]() - E tam! Zobaczcie jaką ja mam na namiarze! - Ricky zrewanżował się prawie natycmiast wysyłając podobną fotkę chociaż tym razem dziewczyna siedziała przy barze więc pewnie była to jakaś klientka. ![]() - To też pewnie któraś z dziewczynek tylko pewnie jeszcze nie zaczęła swojej zmiany. - Stan zawyrokował błyskawicznie oceniając atuty i walory blondynki na zdjęciu. - Skupcie się do cholery! Nie jesteście tam dla przyjemności! - syknęła na nich zirytowana szefowa tej operacji. - Wyluzuj mamuśku, wszystko pod kontrolą. Po prostu wtapiamy się w tłum nie? A naszego zagubionego kolegi na razie nigdzie nie widać. - Tucker nie dał się zmyć szefowej i pozwolił sobie na bezczelną odpowiedź. Przynajmniej w tej chwili był poza jej bezpośrednim zasięgiem. - Widzę jakiegoś faceta z walizką. Neseser. Nie wygląda mi na biznesmena. - w dyskusję wdarł się skupiony chociaż trochę niepewny głos Martina. - Gdzie go widzisz? Opisz go. - Paul który był najwyższy szarżą wśród klubowej grupy zareagował od razu wcześniej nie ingerując w żarciki i zabawy kolegów. Czasem jedynie kontrolnie pytał czy wszystko w porządku. - Tylko przeszedł obok mnie. Chyba Latynos albo jasny czarny. Złoty łańcuch, fioletowa marynarka. Poszedł w głąb sali. Mam za nim iść? - młody zameldował co dostrzegł i zapytał zwierzchnika co ma dalej robić. - Zostań na miejscu. Nie wiemy czy to ten na którego czekamy. Chyba go widzę. Jakiś ulizany. Żeluś albo ma jakieś dredy czy warkoczyki. Ed, chyba będzie zaraz cię mijał. - Paul szybko doprecyzował opis i przekazał tą obserwacyjną sztafetę dalej. No rzeczywiście już parę takich alarmów mieli. Co prawda większość gości nie miała żadnych waliz, toreb czy plecaków bo w zabawie tylko przeszkadzały. Ale na taki tłum to jednak się zdarzały. Tucker i Stan mieli właśnie obserwować jednego gościa z podejrzaną torbą co przyszedł jakiś czas temu ale na razie siedział przy barze. Też się zastanawiali czy to może być ten Pablo na jakiego czekali czy nie. No a teraz ten którego dostrzegł Martin. Ed po chwili rzeczywiście wyłowił podejrzanego. Facet miał chyba te warkoczyki czy dredy zaczesane mocno do tyłu. Karnacja w tym półmroku była trudna do stwierdzenia czy to Czarny czy Latynos bo była względnie jasna. No ale miał na szyi podobny złoty łańcuch jak Ed, fioletową marynarkę i ten neseser co niespecjalnie pasował do reszty wizerunku. Bez niego bardziej by się wpasował w klimat lokalu. Facet szedł spokojnym ale pewnym krokiem jakby doskonale wiedział dokąd zmierza. Podszedł do baru i powiedział coś do kelnerki. Ta wysłuchała go, pokiwała głową, powiedziała coś do koleżanki i zaczęła szykować mu drinka. Koleżanka zaś wyszła na zaplecze znikając agentowi z widoku. Facet we fioletowej marynarce położył sobie neseser na kolanach gdy czekał na swojego drinka który zresztą szybko został zrobiony i podany przez uśmiechniętą barmankę.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami ![]() Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić ![]() |
![]() |
![]() | #26 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
|
![]() |
![]() | #27 |
Majster Cziter ![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Tura 14 - 2020.02.14; pt; g 21:40 Czas: 2020.02.15; sb; g 21:40 Miejsce: Los Angeles, night club “Red Parrot” Warunki: jasno, ciepło, sucho, klubowy hałas na zewnątrz noc, ziąb, sł.wiatr i zachmurzenie Zbyt długo się nie nasiedzieli. Ani Ed ani ten facet z walizką. Ledwo agent w jasnej marynarce usiadł kawałek dalej przy barze i mógł nieco lepiej przyjrzeć nowemu klubowiczowi nim się sytuacja trochę zmieniła. ![]() - No i jak jest Ed? Co widzisz? Dzieje się coś? - telefon wyświetlił szybkie pytania od Paula czekającego na jakiś raport bo w tej chwili z całej szóstki agentów to Ed był najbliżej podejrzanego numer 2. A nadal nie wiedział czy to może być ów Pablo czy jednak to tylko kolejny klubowicz. A bez tego nie wiedział czy trzeba zrobić przemeblowanie wewnętrznej grupki by wesprzeć Hoovera innymi agentami przy obiecującym kontakcie czy lepiej niech dalej skanują klub w poszukiwaniu kogoś obiecującego. No a zaraz potem z zaplecza wyszła ta kelnerka co przed chwilą tam znikła i nachyliła się do tego gościa w fioletowej marynarce by coś do niego powiedzieć. Ten skinął głową, dopił drinka i nie płacąc za niego wstał, wziął w dłoń swoją walizeczkę i ruszył wzdłuż baru. Kelnerka zabrała puste szkło do mycia ale jakoś nie domagała się uregulowania rachunku. Facet z walizką zaś skierował się w stronę gdzie były toalety i wejścia do viproomów i o ile dobrze pamiętał z odprawy to tam była też reszta część zaplecza już raczej dla personelu.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami ![]() Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić ![]() |
![]() |
![]() | #28 | ||
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
Ostatnio edytowane przez Arthur Fleck : 10-05-2020 o 18:33. | ||
![]() |
![]() | #29 | ||||||||||
Majster Cziter ![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Tura 15 - 2020.02.14; pt; g 22:00 Czas: 2020.02.15; sb; g 22:00 Miejsce: Los Angeles, night club “Red Parrot” Warunki: jasno, ciepło, sucho, klubowy hałas na zewnątrz noc, ziąb, sł.wiatr i zachmurzenie Niestety obawy agenta specjalnego Hoovera sprawdziły się i “fiolecik” poszedł w kierunku korytarza prowadzącego do vip-roomów i reszty zaplecza. A reszcie gości drogę zagradzał jeden z ochroniarzy który przechodzącemu obok dredmenowi tylko skinął głową a ten odpowiedział mu tym samym. No a zaraz potem zniknął Edwardowi z oczu. A dalej trochę trudno było go śledzić bez wchodzenia w interakcję z ochroniarzem. Ale nie musiał tego robić bo dostał sms zwrotny. Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Gdy wydawało się, że mogą mieć kandydata na Pablo zaczęło się czekanie aż wyjdzie. A wraz z czekaniem zaczęły się typowe rozmyślania i rozmowy. W końcu nie wiedzieli kim jest ten facet jaki poszedł na zaplecze. Ani co ma w walizce. Ani po co tam poszedł. Ani kiedy wyjdzie. I czy w ogóle. Wydawało się, że wszystkie wejścia są pod kontrolą agentów. Ale z tym nigdy nie było pewności. Ze swojego miejsca Ed, który pozostał na pozycji najbliżej wejścia gdzie ostatni raz widział podejrzanego widział blond fryzurę Stana który siedział nieco dalej też na wszelki wypadek filując na to wyjście. A w głębi pomieszczenia, bliżej wyjścia przy jednym, małym stoliku na góra dwie czy trzy osoby siedział Martinez wcinając darmowe orzeszki i czasem zapijając je drinkiem ze szklanki.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami ![]() Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić ![]() | ||||||||||
![]() |
![]() | #30 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
|
![]() |