Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-12-2019, 21:29   #1
 
Dedallot's Avatar
 
Reputacja: 1 Dedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputację
[Autorski] Saga dziedzica mrocznego tronu

“Hej… słyszysz mnie? – Dotarł do ciebie głos pośród ciemności. Nic nie widziałaś ani niczego nie mogłaś dotknąć… jakbyś tonęła w ocenie atramentowej ciemności… czułaś jednak błogość i bezpieczeństwo. – Jak masz na imię?

Imię.. oczywiście, pamiętała jak ma na imię. Pamiętała wszystko.. no może poza tym, jak się tutaj znalazła. Tak się jej wydawało. W każdym razie. Ale Imię było zbyt ważne, aby dzielić się nim z byle kim.

– Hymmm. Milczysz? Czyżbyś zapomniała jak ci na imię? – Usłyszałaś śmiech. – Zdarza się…
Wysunęła dłoń, próbując sprawdzić, co jest wokół niej. Nic. Jakby świat przestał istnieć

Niestety jednak nic nie zdołałaś wyczuć.

– Na pewno jednak pamiętasz jak wygląda twój ulubiony pluszak… jego imię na pewno pamiętasz… prawda?

- Nie twoja sprawa! - miała ochotę się odszczeknąć, ale się powstrzymała.
- Pokaż mi się - zażądała zamiast tego.

– Pokazać ci się? – Znów rozległ się śmiech. – To o co prosisz jest niewykonalne… jednak jeśli odmówisz odpowiedzi, być może to co zastaniesz, gdy się obudzisz, ci się nie spodoba… Wciąż możesz zdecydować czy sama stworzysz swoją tożsamość… czy może wolisz by to inni cię ukształtowali?

– No nie bądź taka… Jak ma na imię twój pluszak?

To był sen. Wiedziała już teraz na pewno. Śniła. Ale przypomniała go sobie. Jakby słowa, które słyszała, przywoływały myśli do jej głowy, poza jej wolą. Był szary… mięciutki… miał długie uszy, jedno prawie całkiem oderwane, mokre i postrzępione od ciągłego gryzienia. Za drugie go ciągała, kiedy biegła do mamy, albo była odprowadzana do łóżka. Buti. Tak się nazywała, jej słodki, mięciutki Buti. Ale nie powiedziała tego.

- Zulus. Był różowy, miał zęby i jedno oko.

– Kłamczuszka… ale niech ci będzie… Ale wraz z końcem dzieciństwa przyszedł czas i na to by znaleźć sobie jakieś hobbie… Co robisz w wolnym czasie? – Zapytał ciekawski głos.

Zdziwiła się. Skąd wiedział, że kłamie? Odpowiedź przyszła szybko, jasna i klarowna: musiał być człowiekiem , Zadawał pytania tylko po to, aby móc zajrzeć do jej myśli. Przypomniał sobie trening , kiedy Mistrz uczył ją, jak podnosić blokadę w umyśle … gdyby bardziej się wtedy skupiała. Pożałowała, że nie traktowała Nauczycieli poważnie. Ale większość tego, co próbowali jej przekazać, była taka nudna… Nie lubiła się uczyć, lubiła obserwować. To było ciekawe. Patrzeć, co robią inni, jak prowadzą spory, jak się dogadują, albo nie… To było ciekawe. Mimo wszystko, skupiła się na technice stawiania blokady, którą starał się jej pokazać Nauczyciel. Nikt nie powinien zaglądać jej do głowy bez jej zgody! Ojciec nigdy by na to nie pozwolił!
- Ojciec nigdy by na to nie pozwolił!

– Oj tam, oj tam… blokada myślowa … jakże… nieskuteczne. Obserwacja to cenne hobby … pozwala wiele się nauczyć. – No dobrze… ale tak czy siak, kazali ci się w końcu zacząć uczyć walki i wypaczenia… wiem jak bardzo lubiłaś się uczyć… ale coś ci tam chyba zostało… A zatem czym walczysz? A może zamiast walczyć wolisz manipulować rzeczywistością? A może sprawy jednak wolisz załatwiać po swojemu… sprytem?

Uśmiechnęła się, jakby usłyszała komplement. Zawsze się złościli, że robi wszystko po swojemu.. Inaczej. Że nie słucha. Że nie naśladuje. Nie mógł widzieć jej uśmiechu - było w końcu ciemno - ale już wiedziała, że on wie. Tester. Tak go nazwała. Uczestniczyła w jakimś rodzaju testu. A jego naprawdę interesowały jej odpowiedzi. To było miłe, łechtało jej próżność.
- Czy to ojciec zlecił ten test? - chciała wiedzieć. Zawsze chciała. Nie lubiła słuchać, chciała dostawać odpowiedzi. Szybkie. Na temat. Sama budowała z nich rzeczywistość.

– No dobra… spryciula z ciebie… niezależna… pewna siebie… ale jednak zmusili cię do
nauki władania bronią… młoda dama powinna umieć się bronić… czyż nie? Co to było?

Było, było… Od zawsze lubiła tańczyć, przychodziło jej to bez trudu. Jako mała dziewczynka lubiła ściągać na siebie aprobujące spojrzenia innych. Szybko nauczyła się, kiedy aprobata była szczera, a kiedy wymuszona sytuacją lub jej pozycją. Kiedy tańczyła.. ludzie zamierali, zachwyceni precyzją jej ruchów. Jako pięciolatka potrafiła bezbłędnie powtórzyć długi układ ruchów raz obejrzanego układu. Początkujący Nauczyciel – który nie znał jeszcze realiów nauczania - zaproponował, żeby zacząć ją uczyć sztuk walki. A raczej sztuki uników. Wykorzystywania siły przeciwnika, aby go pokonać. Była zwinna, szybka, ale dość drobna, w starciach siłowych była bez szans.
„Ona to lubi” – przekonywał innych Nauczycieli, którzy patrzyli na niego sceptycznie. „Obserwowałem ją. Ona uczy się tylko tego, co ją interesuje. Możemy to wykorzystać”.
„Nie powinno tak być!” – Główny Nauczyciel był poruszony jego ignorancją. „Uczeń powinien uczyć się tego, co uznamy, że jest dla niego ważne”
Jeden z Żarliwych Nauczycieli poderwał się na równe nogi i wyrecytował:
Dziecko należy, ustawić w szeregu
Niechaj kolejno odlicza
Numer dla dziecka, stanu szkolnego
Ważniejszy od jego oblicza

Sztywno, równo i posłusznie
A do tego bez wahania
Dyscyplina, dyscyplina
To podstawa wychowania

Dziecko nie może za dużo czytać
Tylko wybrane problemy
Dziecko nie może o nic pytać
Ma słuchać co mu powiemy

Sztywno, równo…
„Tak, tak” Główny Nauczyciel machnął ręką. „Wszyscy znamy założenia edukacyjne” zamyślił się na dłuższą chwilę. „Możesz mieć rację, Początkujący Nauczycielu. Nie da się wyedukować tak bystrego dziecka. Nasze metody… nie pasują do niej. Gdyby to było dowolne inne dziecko, po prostu nagięlibyśmy je do naszych zasad, tak jak zwykle się to robi. Mamy przecież szeroki wachlarz metod. Niestety Mroczny Pan – pewnie pod wpływem jej matki – nie godzi się na nie. Żadnych kar fizycznych, żadnego ograniczania jedzenia, wody czy czasu wolnego, nawet proste zamykanie w ciemnej sali nie wchodzi w rachubę. Trzeba to w końcu przyznać” – popatrzył ciężkim wzrokiem na zgromadzonych w pomieszczeniu „Jest naszą porażką edukacyjną. Trzeba o tym powiedzieć Suwerenowi”. Zgromadzeni zatrzęśli się, porażeni wagą jego słów . Oraz możliwymi konsekwencjami.
„A może jednak…” zaczął znów Początkujący Nauczyciel „Nauczymy ją sztuk walki?”
Szmer przeszedł po sali. „Dobrze. Albo przyznamy się Suwerenowi do Porażki, albo znajdziemy sposób aby przekonać go, że to, czego ona chce się uczyć, jest tym, co my chcemy, żeby się nauczyła. Przed nami długa noc…”
Ćwiczyła więc sztukę uników, którą przedstawiano jej jako lekcje zamorskiego tańca. Miała do tego dryg. Potem – kiedy trochę podrosła i zorientowała się, że chłopcy znacząco różnią się od dziewczynek – wybrano młodego, przystojnego Nauczyciela , który uczył ją sztuki władania nożami. Zapatrzona w niego szybko robiła postępy.
– Widzę, że na moje pytania wolisz odpowiadać w myślach… a ponieważ już teraz siedzimy w twojej głowie… schodzenie o poziom niżej w podświadomości powoduje niewielką incepcję… Ale przynudzam… no dobra… czyli taniec bojowy… jak elfy… – Usłyszałaś śmiech. – Zajmijmy się jednak czymś poważniejszym… wiem, że masz ulubionego pupila… zresztą, chyba każdy suweren w historii miał jakieś zmutowane zwierzątko… mówiąc zwierzątko oczywiście mam na myśli, kilku tonowego potwora zdolnego siać postrach… niektórzy mieli smoki, inni behemoty, a jeszcze inni mordercza króliki… a to co masz?
Incepcja? – zastanowiła się przelotnie, niepewna co do znaczenia słowa. Ale nie zapytała. Nawet nie pomyślała, żeby zapytać, myśl przemknęła przez jej głowę, z cichym szelestem skrzydeł.
Zagwizdała raz, i drugi. Nic. Hadżime znów gdzieś się zapodziała, może poluje? Niby była jej – choć sama ręcznie ja wykarmiła, pod kierunkiem Nauczyciela, oczywiście – ale często miała wrażenie, ze to ona jest jej własnością. „Rodziną” – usłyszała w głowie głos Nauczyciela „Jesteś częścią jej stada, a ona twojego. Jesteście rodziną. Będziecie o siebie dbać, zawsze, aż do śmierci. Twojej lub jej.”
Przypominała Arę, miała jednak nieco krótszy ogon, oraz zupełnie inne umaszczenie – ciemne, prawie czarne, od ciemnego bordo, poprzez granat, fiolet, a ż do lśniącej czerni. Znacznie dłuższe pazury, które potrafiła chować w łapie, jak kot, kiedy miękko siadała na jej ramieniu. Dłuższy, mocno zakrzywiony dziób, z ostrym zakończeniem i dwoma tnącymi powierzchniami po bokach. Potrafiła pluć na odległość 10-15 metrów, żrąca śliną, albo kamykami lub nasionami. Była taka słodka, kiedy kładła się na grzbiecie i pozwalała miziać po brzuszku. Mrużyła czerwone oczy z rozkoszą, kiedy dziewczyna drapała ją po główce. Była najsłodszym stworzeniem na świecie.
– Jak słodko… ale w twoim życiu nie zawsze było słodko… czyż nie? – Zapytał. – Pamiętasz swoją matkę… tak czułą i troskliwą, która mimo, że była człowiekiem walczyła u boku twego ojca z własnym gatunkiem… Pamiętasz jej śmierć, gdy sama walczyła z czterdziestoma dwoma paladynami imperatora… zginęła biorąc ich wszystkich ze sobą… Pamiętasz jej imię… czyż nie?
Wciągnęła ze świstem powietrze, a potem zacisnęła zęby. Fala smutku pomieszanego z bólem, przelała się przez jej ciało, zabrakło jej powietrza, jakby dostała w brzuch. Nie chciała pamiętać śmierci matki, a on nie miał prawa o to pytać! Nikt nie miał prawa!. Wściekłość szybko pozwoliła jej odzyskać kontrolę.
- Wynocha z mojej głowy - warknęła.
 
__________________
Czy widział ktoś Ikara? Ostatnio kręcił się przy tamtych nietestowanych jetpackach...

Ostatnio edytowane przez Dedallot : 25-12-2019 o 21:32.
Dedallot jest offline  
Stary 29-12-2019, 13:00   #2
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Na te słowa momentalnie się obudziłaś. W swoim łóżku, w swojej komnacie. Zauważyłaś, że Buti spadł na podłogę.
Dziwny sen - pomyślała, podnosząc pluszaka i sadowiąc go ostrożnie na ramie łóżka. Oczywiście, dawno już nie sypiała z pluszakami… Ale ten był taki słodki i świetnie pasował do wystroju jej komnaty.

Coś zafurgotało w powietrzu i Hadżime wylądowała ze zgrzytem pazurów na kamiennej futrynie okna. Zaczęła czyścić zakrwawiony dziób o kamienny mur.
- Aarina - zaskrzeczała.- Aarina, Aarina - dodała zaraz głębokim, uwodzicielskim głosem.
Aarina uśmiechnęła się i podeszła do ptaka.
- Dzień dobry - powiedziała, miziając ją po główce.. - Dobry ptaszek. Co jadłaś?
Przesunęła palcem po dziobie ptaka, zbierając resztki mazistej substancji. Wsunęła palec do ust i posmakowała.
- Chyba krónik, co? Moja słodka dziewczynka.

Po chwili przypomniałaś sobie, jaki dziś jest dzień… były twoje osiemnaste urodziny, jednak dla kogoś z twoją pozycją… pozycją dziedziczki całego zjednoczonego królestwa mroku, nie miał być to być czas zabaw i beztroski, ale zderzenie z nowymi obowiązkami i odpowiedzialnością. Ojciec prosił cię więc, abyś od rana była w pełnej gotowości i żebyś w sali tronowej stawiła się w swoim pancerzu z pełnym rynsztunkiem… czarnej, wykończonej złotymi zdobieniami zbroi, i z dwoma zakrzywionymi, krótkimi mieczami. Zbroja stała na stojaku po drugiej stronie pomieszczenia, roztaczając złowrogą aurę… aurę godną samego suwerena.

Aarina nie przepadała za złotym kolorem. Ale że życzenie ojca było rozkazem, a raczej uprzejmą prośba, a ona była miłą córką, zdecydowała się spełnić polecenie ojca. W większości, w każdym razie.
Podchodząc do zbroi przesunęła szybkim wzrokiem po swojej komnacie. Tyle wspomnień… czy dalej będzie tu mieszkała, teraz kiedy była już Dorosła, Samodzielna i Niezależna?
Rzucił ci się w oczy twój portret rodzinny, element, który od tylu lat zdobił twój pokój… a jednak… teraz uświadomiłaś sobie, że spoglądająca z obrazu kobieta o błękitnych oczach i anielskich, złotych włosach, stojąca u boku rogatego supermutanta, nie może ci towarzyszyć tego ważnego dnia…
Widziałaś również samą siebie… małą, wesołą dziewczynkę trzymającą za dłonie swoich rodziców… pomost między dwoma pogrążonymi w wiecznej wojnie światami.
Nie chciała być “pomostem”. Nie postrzegała swojej roli w taki sposób. Mówiąc szczerze - nawet niespecjalnie zastanawiała się, na czym będzie polegała kiedyś jej rola. Żyła i teraz, otoczona swoimi przyjaciółmi, przyjemnościami, z rzadka przerywanymi zabiegami Nauczycieli. Nie planowała. Sądziła, że wszystko się po prostu.. ułoży. Właśnie tak. Ułoży. Tak jak ułożyło się.. jakoś … po śmierci mamy.
Podeszła do zbroi i przez chwile przyglądała się jej z uwagą. Podkreślała jej sylwetkę – bo był plus, chyba. Poza tym – maskowała rogi, Aarina nie przepadała za swoimi rogami, każdy ma jakiś defekt urody, to był jej. Jak była młodsza, potrafiła maskować rogi warkoczykami i kwiatkami . Teraz jakoś się z nimi godziła. Jakoś .

Przez chwilę miała ochotę ubrać się normalnie, ale potem przypomniała sobie Nauczycieli. „Kompromis” powtarzali. „Musisz się nauczyć iść na kompromisy. Będziesz łączyć dwa światy” i tym podobne bla, bla, bla.
Z niejakim ociąganiem nałożyła na siebie kolejne części zbroi – nagolenniki, tak się to chyba nazywało i generalnie cała resztę na nogi. Potem te kawałki na pierś i plecy. „Rękawy” i rękawice jej nie pasowały, więc zostawiła je na wnęce okna. Zamiast tego naciągnęła długie mitenki bez palców z miękkiej skóry. Na biodra wciągnęła spódniczkę baletową ze sztywnego tiulu. Miała szeroka gumkę, więc pasowała na zbroję. Kask tez zdecydowała się zostawić. Wyszczotkowała włosy i gwizdnęła na Hadżime, która usiadła na jej ramieniu.
Tak przygotowana udała się na spotkanie z Ojcem.

Nim jednak zdążyłaś chwycić za klamkę, rozległo się pukanie do drzwi.
Hadżime przekrzywiła głowę, nasłuchując.
- Co, maja śliczna, goście?
- Ście - potwierdził ptak. - ście, moja śliczna.
- Prosz! - zawołała Aarina.
Drzwi otworzyły się, a w nich stał elegancko ubrany, wysoki Archont
Archonci - Starożytni. Rodzimy gatunek, istniejący na planecie jeszcze zanim przybyli na nią ludzie. Szara skóra, czerwone oczy, rekinie zęby i zdolność wchłaniania energii życiowej. Ponoć nieliczni, których ludzkość nie wytępiła, pamiętają jeszcze czasy z przed przybycia obcych. Baaaardzo długowieczni

.
Mężczyzna był kamerdynerem twojego ojca… jednak pod pozorami zwykłego lokaja, krył się jego najbardziej zaufany doradca i niezrównany wojownik.
- Co tam? - zapytała Aarina. - Eskorta? Trafię sama, ale dzięki.
– Nie wątpię… – Odpowiedział mężczyzna. – Jednak jak widzę, nie zamierzasz zastosować się w pełni do wytycznych ojca – Uśmiechnął się.
- Kompromis - poinformowała go, odwzajemniając uśmiechem. - Idziemy?
– Panienki ojciec tak zapewne tego nie nazwie – Rzucił szczerząc kły, a następnie odsunął się z przejścia i zrobił niewielki ukłon.
-Idziemy, idziemy - zaskrzeczała Hadżime. - I poszli.

Ruszyliście korytarzem, przez mieszkalną i biurową część twierdzy. Po drodze zauważyłaś prześladowczynię i zwodzicielkę, które intensywnie o czymś dyskutowały. Obie ubrane były w służbowe stroje w stylu pracownic biurowych. Skrzydlata kobieta trzymała pod pachą przenośny komputer.
Zwodzicielka - Mutant płci żeńskiej o wyglądzie wyjątkowo pięknej kobiety. Ma ona błoniaste skrzydła, rogi i szpony. Zwodzicielki mają geny powodujące kontrolowaną produkcję feromonów, przez co mogą omamiać osoby płeć przeciwną (i nie tylko). Zwodziicielki zwykle specjalizują się również w wypaczaniu żywiołu ognia.


– ... i wyobraź sobie, że kazała mi zostać po godzinach i pisać raporty…
– No wiesz… trochę mu się nie dziwię, że się wkurzyła… Jej facet do dziś ślini się jak cię widzi…
– Hej… nie moja wina. Mówiłam, że mam problem z nadmiernym wydzielaniem feromonów, zapomniałam wziąć leków i od razu wielka afera… bo się jej chłopak rozebrał w biurze…
Normalnie lubiła przysłuchiwać się pogawędką innych. Ale dziś śpieszyła się na spotkanie z ojcem. Minęła dziewczyny bez słowa.
– heeeeejka szefowo! – Zawołała za tobą różowowłosa, ale zaraz dostała kuksańca od swojej koleżanki.
– Za czasów twojego dziadka część mieszkalna pałacu była dostępna tylko dla rodziny suwerena i jego służby… twój ojciec postanowił jednak, że bliskość władcy pozytywnie wpływa na pracowników. – Powiedział Kamerdyner.
-Pańskie oko krónika tuczy - potwierdziła. - Ale przez to robi się tutaj tak… - poszukała słowa. - poselsko. Nie sądzisz?
Jej Nauczyciel od konwersacji byłby z niej naprawdę zadowolony.
– Raczej plebejsko… – Poprawił. – Być może zechcesz Panienko, udać się do siedziby naszych inżynierów… zdaje się, że mieli dla ciebie jakiś specjalny prezent a możemy tam na moment zboczyć, nim udamy się do sali tronowej.
- Nie zechcę - skrzywiła się. - I miałeś nie mówić do mnie panienko.. Prezent niech podrzucą mi do komnaty, ojciec nie powinien czekać. Robi się wtedy nerwowy.
– Chłopcy nalegali… a Panienki ojca biorę na siebie – Słowo Panienka specjalnie podkreślił. – Powiedzieli, że jest to coś w czym chcieli abyś pojawiła się przed Suwerenem.

Przewróciła oczami. - Wszyscy cierpią tu na manię wielkości. I mylą role. To JA mogę chcieć i żądać różnych rzeczy, a zadaniem kamerdynerów oraz chłopców z inżynierii jest spełniać MOJE życzenia.
Zmierzyła go wzrokiem.
- Chyba, że coś się zmieniło od wczoraj? A TY zapomniałeś mnie poinformować?
– Och… a zatem moją rolą jest spełniać twoje życzenia Panienko – Wyszczerzył kły. – A czego sobie Panienka życzy? – Archont wyglądał teraz znacznie upiorniej niż chwilę temu.
Uśmiechnęła się słodko. Kiedy była mała szczerzenie zębów przez różne gatunki uznawała za szalenie zabawne. Do dziś ją to rozczulało.
- Moim życzeniem jest spełniać wolę ojca. Jak każdego w cesarstwie powinno być. Chodźmy.
– W suwerenacie… cesarstwo mają ludzie – Poprawił cię. – Chciałbym również Panience przypomnieć, że nie jestem panienki lokajem… lecz Panienki ojca. Zaś wolą Panienki matki, było, abym zadbał o Panienki dobre wychowanie i maniery… o czym Panienka zapewne zapomniała. – Ruszył za tobą.
Nachmurzyła się, ale powściągnęła złość. Nie lubiła, kiedy ktoś wyciągał jej matkę w czasie rozmowy . Mama była.. jej. Jej prywatną strefą, która powinna być niedostępna dla innych

Ruszyliście do wielkiej sali tronowej. Wyjście z części mieszkalnej było w tylnej części pomieszczenia. Widziałaś zatem tył oparcia obsydianowego tronu na, którym zasiadał twój ojciec. Sklepienie było bardzo wysoko a podpierały je masywne, czarne kolumny. Sala tonęła w barwach czerni i karmazynu. Do części w której stał tron prowadziły szerokie schody.
Pod ścianami stali gwardziści. Bruty odziane w ciężkie czarne pancerze.
Brut - Mutant o popielatej skórze. Znany z ogromnej siły. Wytrzymały, masywny i agresywny. Cechują go wystające dolne kły i niewielkie, głęboko osadzone oczy. Posądzani o niski poziom inteligencji, brak dobrych manier i ambiwalentne podejście do higieny.


Zatrzymała się na moment, aby spokojnie popatrzeć na monumentalną salę. Lubiła rozmach. Rozważała też architekturę, jako opcję do suwerenowania. Może da się połączyć obie profesje?

Przeszła kilka kroków, żeby obejść tron i przywitać się z ojcem.
Potężny supermutant opancerzony od stóp do głów w czarny jak noc pancerz zasiadał na swym tronie. Na jednej ręce podpierał okutą w masywny, rogaty hełm głowę. Wizjer jego nakrycia głowy emanował niepokojącym szkarłatnym blaskiem. Jego peleryna 8opadała na podłokietnik tronu. Druga ręka oparta była na potężnym dwuręcznym toporze energetycznym, którego zapewne żaden śmiertelnik nawet by nie dźwignął.
Twój ojciec jednak nie zareagował na twój widok, lecz dalej tkwił w tej samej pozycji.
Podeszła bliżej, stając u stóp tronu.
- Ekhm.. Miło Cię widzieć, ojcze.
– To nie moja kapusta! Nic mi nie udowodnicie! – Wrzasnął nagle, głowa mu zjechała z ręki, on zsunął się z tronu a głownia topora upadła mu na stopę.
W sumie przez chwilę wyglądał jak kupa czarnego złomu, zaraz jednak się pozbierał i stanął na równe nogi.
– Córuś… ja… ja wcale nie spałem… – Powiedział w ramach wyjaśnienia.
- W nocy? - dopytała. - A co robiłeś?
– Teraz miałem na myśli… a w nocy… – Zamyślił się. – Ej… nie muszę ci się tłumaczyć… – Oburzył się krzyżując ręce na piersi.
– Suweren miał na myśli, że jego spadnięcie z tronu, nie było spowodowane uciętą, w czasie godzin pracy drzemką… co jak wie każdy w tej sali, jest wierutnym kłamstwem – Powiedział usłużnie lokaj. – W nocy, zaś nasz miłościwie Panujący władca, próbował ograć najnowszą część “Władcy piekieł” z krytycznie marnym skutkiem.
– Dziękuję Florianie… – Sarknął do reszty skompromitowany Mroczny Pan.
– Do usług Sir – Ukłonił się archont szczerząc kły.
– Córuś… czemu masz na sobie… połowę tego, względem czego oczekiwałem całości? – Zapytał rozkładając ręce.
- Minimalizm - wyjaśniła, przysiadając na podłokietniku tronu. Teraz jest taki trend w modzie, żeby nosić kawałki odzieży. Bluzkę pod biust, spodenki do połowy… - przerwała, w końcu był jej ojcem. - Krótkie. Bez nogawek. I rękawiczki bez palców - pomachała mu dłonią przed wizjerem.
- Przez ten kask nic nie widzę - poskarżyła się.
– Chłopaki z inżynierii mieli dać ci poprawkę z rozszerzonym spektrum… – Rzucił. – Na nikogo nie można liczyć… A co do mody… nie podoba mi się ten kierunek… pomysłodawcą na pewno była jakaś zwodzicielka… Te cholery zawsze coś nabroją...
-Trzeba iść za trendami - westchnęła. - Muszę na raz podkreślać moją osobowość i starać się nie odstawać od nurtu. To prawdziwy czalendż. - przyjrzała się uważnie ojcu a raczej tym widocznym kawałkom. - Nie wyglądasz dobrze.
– Ja nie wyglądam dobrze? – Zapytał zaskoczony. – To ty wyglądasz jak pół suwerena… jak ja tęsknię za czasami gdy jedynym zmartwieniem modowym suwerenów było, czy płaszcz barwić krwią zarżniętych wrogów, czy własnych fanatycznie oddanych sług… – Siadł na tronie.
-No nie wyglądasz… - westchnęła. - W środku. Spałeś, choć Florek, kłamie, że nie. . Jesteś zdezorientowany. Zdejmij czapkę.
– Nie kłamię… jestem fizycznie niezdolny do kłamstwa… mogę jedynie używać ironii, Panienko… właśnie dlatego twoja szacowna matka prosiła mnie o pilnowanie was obojga. – Odparł lokaj.
Aarina przewróciła oczami.
– Nie jestem zdezorientowany… grałem w grę całą noc i przez to podsypiam na tronie… zadowolona? – Rzucił. – Jesteś jak twoja matka… wszystko ze mnie wyciągniesz.
- Fiołek twierdzi, że oglądałeś “Władcę ciemności” - przypomniała, nie mogąc zapomnieć mu “panienki”. - W co grałeś? - zaatakowała znienacka.
– Nie władcy ciemności… – powiedział jak nerd, któremu ktoś przekręcił nazwę ulubionej serii gier. – WŁADCA PIEKIEŁ! Gra RPG… Nie ważne…
- Ty jesteś dla mnie ważny , ojcze, więc Twoje zainteresowania też - zapewniła go. - A Lucyfera widziałam na laptopie,, więc wiem, w co grałeś.
Zeskoczyła ze schodków tronu i rozejrzała się niecierpliwie.

- No dobra, a mój prezent?
– Prezent! HA – Powiedział władca wstając – Na prezent będzie czas. Jednak najpierw chciałbym abyś załatwiła dla mnie kilka rzeczy.
Niedowierzanie odmalowało się w jej oczach. Rozłożyła dłonie w geście “WTF?”
- Masz Fionka, setkę służących , te dzwony pod ścianami, uwodzicielki i inne rozmaite demony, a chcesz żebym JA biegała jak ten chłopiec na posyłki? Dziewczynka znaczy? Kto ja niby jestem?!
– Przyszły suweren – Odpowiedział poważnie. – I jako taka zaczynasz mieć obowiązki – Powiedział. – W związku z tym chcę abyś udała się do naszych lochów i zapoznała się z listą więźniów… a potem przyniosła mi raport od nadzorcy. Warto również abyś pokazała się strażnikom i więźniom. Swoją postawą i obecnością powinnaś wzbudzać strach w sercach naszych wrogów… na więźniach łatwiej się ćwiczy… są już trochę zestrachani.
- Och, nie mam żadnych trudności we wzbudzaniu strachu u innych - zapewniła ojca, wygładzając spódniczkę. - Ćwiczyłam na Felku. Pamiętasz, jak weszłam na wieżę i próbowałam uprawiać parkour? Wyglądał na bardzo zestrachanego. Z więźniami poradzę sobie bez problemu.
Zastanowiła się.
- Zanim zacznę zastraszanie… Czy Dzwony mogli by ich przenieść trochę wyżej? W lochach strasznie marznę, jest tam dość wilgotno. No i umyć, bo warunki higieniczne są trudne. Nie chciałabym się upaprać. Taki przeciętny więzień wydziela dość nieprzyjemną woń.
– Miałem obawę, że uszkodzisz blanki… wiesz ile kosztuje remont Panienko? – Rzucił lokaj.
– Nie te lochy… – Dorzucił władca. – Te nasze… zamkowe… czyste i zgodne z konwencją twojego dziadka. Tam gdzie trzymamy VIP’ów.
- O! - zainteresowała się wyraźnie. - VIPy. Ktoś, kogo mogłabym znać? Z opowieści, pieśni, Internetu? Jacyś złoczyńcy, gwałciciele, mordercy? Podpalacze może? Celebryci?
– Tak, nie do końca, nie, tak, chyba tak – Odpowiedział Lokaj, który w lot złapał każde twoje słowo.
Suweren natomiast palnął się z plaskacza w hełm, na zasadzie iście memicznego facepalm’a.

Aarina gładko zignorowała ojca.
- To co, zaprowadzisz mnie, Felicjanie? - zagadała do lokaja. - VIPy nie powinny czekać.
– Florianie Panienko – Rzucił i ruszył schodami w dół hali.
- Aarino Felicjanie - odpowiedziała, uśmiechając się słodko. - siju ojcze.
– W kogo ona się wdała… – Mruknął suweren. – Pewnie w dziadka…
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172