Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-12-2020, 14:45   #161
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Herianin, dzięki nowoczesnemu skanerowi, został znaleziony dość szybko parę przecznic dalej, gdzie rozmawiał z jakimiś miejscowymi cywilami. Zere'el nie znał ich, wyglądali całkiem zwyczajnie. Starszy mężczyzna i młodsza kobieta, mniej więcej w wieku jego siostry. Herianin zwrócił na chwilę wzrok w kierunku Ransana, ale nie przejął się zbytnio jego widokiem, dalej kontynuując dyskusję. W końcu jednak odszedł od Nobrazian, którym skłonił się, nie wiadomo czy z wdzięczności, czy tylko grzeczności, po czym podszedł do książęcego gwardzisty.

- Chciałem usłyszeć z pierwszej ręki, jeśli można tak powiedzieć, te plotki o herianach - oznajmił bez ogródek. - Wydaje się, że wszyscy o nich słyszeli, ale nikt tak naprawdę ich nie widział. Ta parka na przykład, w ogóle nie skojarzyła mnie z tymi obcymi, choć o nich słyszeli i oczywiście dobrze wiedzieli, że nie jestem stąd. Znasz może kogoś, kto naprawdę ich widział?


Rozmowa z Portchakiem skończyła się tak samo, jak wszystkie poprzednie. Mały mężczyzna nawet się nie pożegnał, wyłączył tylko swojego pada i ruszył do drzwi, zza których po chwili weszli dwaj strażnicy i wyprowadzili Marduka. Saiyanin musiał przyznać, że jego "opiekun" dotrzymał słowa. Już następnego dnia spróbował odwiedzić siłownię, do której wpuszczono go, nie zadając żadnych pytań. Trening, nawet pomimo wciąż krępujących go kajdan-obciążników, był przyjemną odmianą od codziennej rutyny.

Wkrótce też Marduk spotkał się z Geo, by wysondować jego zapatrywania się na ewentualną ucieczkę. Mężczyzna spojrzał nieco zaskoczony na swojego rozmówcę, ale trwało to tylko ułamek sekundy. Kamienna mina szybko powróciła na jego twarz, jak gdyby to, co powiedział Marduk, w ogóle nie zrobiło na nim wrażenia.

- A co, masz jakiś plan? - spytał tonem wypranym z emocji.


Gdy C-SGK1 został poskładany z powrotem do kupy, odkrył że znajduje się w niewielkiej, białej sali, bardzo przypominającej salę operacyjną, przynajmniej o ile się orientował jak takowa wygląda. Na lewo od niego, w miejscu, w które Dabura co chwilę się wpatrywał, stał niewielki ekran, na którym wciąż były zapisane ostatnie słowa androida "Jak ty się w ogóle nazywasz?".

Dabura gestem ręki wygonił wszystkich trzech naukowców, którzy pracowali nad poskładaniem C-SGK1. Różnili się od swojego pana kolorem skóry, sylwetką, niemal wszystkim. Podobne mieli jedynie długie, szpiczaste uszy. Dabura uśmiechnął się szeroko, na widok znów sprawnego androida. Ten tymczasem przeprowadził dokładną diagnostykę, która nie wykryła żadnych zmian, zarówno w układach, jak i oprogramowaniu. Sprawność oceniono na 100 procent.

- Przy okazji, szukam takiego zielonego osobnika, nie widzieliście go w okolicy jaskini mojego twórcy? - spytał.

Dabura wyprowadził go z pokoju i dopiero na korytarzu odpowiedział na zadane pytanie:

- Moi słudzy nie donieśli mi o nikim takim. Prócz ciebie nie spotkali tam nikogo.

Czerwonoskóry wyprowadził go z budynku. Na zewnątrz było dziwnie. Niebo, zamiast niebieskiej, miało fioletową barwę, a nieliczne chmury, wyglądały jak malutkie chmurki burzowe, takie były ciemne. Słońca nie szło nigdzie wypatrzeć, chociaż było jasno jak w dzień. Dabura wzniósł się w powietrze i gestem nakazał androidowi podążanie za nim.

Po jakiejś godzinie lotu wylądowali u podnóża jakiejś ciemnej, niczym węgiel, góry. "Przewodnik" wskazał jedną z wielu identycznych jaskiń, po czym wszedł do niej jako pierwszy. Znów minęło trochę czasu nim dotarli do miejsca, do którego mieli dotrzeć. Receptorom C-SGK1 ukazał się wielki, murowany łuk, wykonany z jakiegoś białego materiału. Na jego fasadzie znajdowały się liczne płaskorzeźby, których android nie analizował zbyt dokładnie.

Najdziwniejsze było jednak to, że łuk został zbudowany na ścianie. Nie można więc było pod nim przejść, gdyż oznaczało to czołowe zderzenie z rzeczoną ścianą. Mimo to Dabura wyraźnie nakłaniał gestem androida do takiej próby. C-SGK1 położył dłoń na skalnej powierzchni, a raczej spróbował to zrobić, bo dłoń natychmiast wsiąkła w materię, jak gdyby jej tam wcale nie było. Po zrobieniu dwóch kroków naprzód android znalazł się w zupełnie nowym świecie. Niebo było błękitne, słońce przyjemnie grzało, trawa była zielona.

Obejrzał się i ujrzał identyczny łuk, zbudowany na skalnym uskoku. Dotknął powierzchni skały, ale tym razem dłoń nie zagłębiła się w nią. Przejście zostało zamknięte. Analiza pozycji słońca wykazała, że android znajduje się w tej chwili na południowej półkuli. Gorzej, że nie miał pojęcia gdzie mógłby znaleźć #17 i pozostałych.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 07-01-2021, 10:46   #162
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
C-SGK1 postawowił szukać śladów tam gdzie mu przerwano. I tak nie miał lepszego tropu, pozostałe androidy ostatnio widział właśnie w laboratorium Gero.
 
Mike jest offline  
Stary 28-01-2021, 13:05   #163
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
- Nad planem się jeszcze zastanawiam - odparł cicho Marduk. - Ostatnio przestałem spędzać czas w karcerze i jak widzisz władze więzienia na więcej mi pozwalają, więc możliwe że czas działa na naszą korzyść. Jeden pomysł jaki mam, to żeby sprawiać wrażenie ciężko chorego albo umierającego, tak, żeby zdjęli mi te obciążniki. Może udałoby się zdobyć dostęp do jakiś leków, który sprawiłoby że wyglądałbym na umierającego, wykorzystując twoje koneksje? My Saiyanie nie zostaliśmy stworzeni do tego by gnić tak długo w zamknięciu.

- Myślisz, że aż tak cię lubią, by nie pozwolić zdechnąć ci na własnej pryczy? - rzucił dość oschle Geo. - Ale dobra, załóżmy, że mógłbym się o coś takiego postarać. Co będę z tego miał?

- No, jakbym nie miał obciążników mógłbym pomóc ci uciec, chyba nie chcesz siedzieć dłużej w tym więzieniu? - Marduk spojrzał rozmówcy w oczy.

- A jeśli twój plan nie wypali?

- Wtedy możesz udać że nie miałeś z tym nic wspólnego, prawda?


- Nie zrozumiałeś mnie, mój przyjacielu. Jeśli mam w coś inwestować, muszę mieć pewność, że coś z tego będę miał, bez względu na powodzenie tej inwestycji.

- Czyli nigdy nie ryzykowałeś? Wątpię…- wyszczerzył się Marduk. - A czego byś oczekiwał?

- Myślałem, że to ty tu ryzykujesz - Geo uśmiechnął się zimno. - Oczekiwałbym czegoś, dla czego warto by się było męczyć. Wolność brzmi fajnie, ale… Nie zrozum mnie źle, ale stąd nikt nigdy nie uciekł, więc chyba rozumiesz, że twoja obietnica nie jest zbyt pewną walutą. Jasne, jeśli się uda, to fajny bonus, ale jeśli się nie uda, nie chcę zostać z niczym. Nadążasz?

- To może zrobię dla ciebie jakąś przysługę najpierw, a w międzyczasie zastanowimy się jeszcze nad moim planem….- Marduk odparł pojednawczo, nie chcąc robić sobie wroga z drugiego Saiyanina.
- A tak w ogóle to nie chciałbyś się przyłączyć do innych Saiyan jakbyś miał taką możliwość?

- Chcesz mnie namówić do służby Imperium? Chyba oszalałeś - Geo uśmiechnął się szerzej, tym razem szczerze. Zaśmiał się głośno i serdecznie. - Dziwny z ciebie gość, Marduk.

- Nie myślałem o tym Imperium, dopiero odkryłem jego istnienie. Ale słyszałeś o księciu Vegecie, synu Króla Vegety, który przeżył katastrofę?

- O synu krwiopijcy, mordującego własnych braci i słabeusza, który klęknął przed Coldem? Nie wiedziałem, że żyje, ale nic dziwnego, pewnie się skrył w jakimś zakamarku galaktyki. Tak by zrobił jego tchórzliwy ojciec.

Marduk zmierzył Geo zaskoczonym spojrzeniem.
-Vegeta nie ukrywa się jak tchórz, tylko chce odrodzić naszą rasę. Zebrał wokół siebie wielu z naszych, odnalazł też mnie gdy byłem zagubiony na wyizolowanej planecie. Byłem jednym z jego wojowników, dopóki nie pojmało mnie Imperium i nie przysłało tutaj.

- No to miałeś pecha. Zresztą pies z nimi tańcował, Paragus czy Vegeta, obaj są siebie warci. Polityka mnie nie interesuje.

- A szkoda bo chciałem zaproponować żebyś do mnie dołączył jak byśmy wydostali się z tego miejsca...czyli interesują cię tylko pieniądze?- westchnął Marduk.

- A ty co, głos sumienia czy może opatrzności? Jak zamierzasz mi fundnąć kazanie, to lepiej zaoszczędź sobie czasu i zębów, i sobie daruj, okej?

- No dobrze, po prostu zastanawiałem czy masz większe ambicje niż praca dla Lordów….-Marduk zdał sobie sprawę że przekonanie Geo by przyłączył się niego będzie bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe.
- To może dajmy sobie trochę czasu do zastanowienia a ja dopracuje mój plan.


Niestety Geo okazał się Saiyaninem który nie poczuwał się do żadnej szczególnej solidarności ze swoimi braćmi i siostrami, choć może dałby się z czasem przekonać? W każdym razie Marduk planował zastanowić się nad swoim pomysłem sfingowania śmierci lub ciężkiej choroby, musiał popytać i rozejrzeć się co robią z ciężko chorymi i umierającymi. W międzyczasie mógł dalej współpracować też z Geo.

 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 28-01-2021 o 13:09.
Lord Melkor jest teraz online  
Stary 12-02-2021, 22:25   #164
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
- Chciałem usłyszeć z pierwszej ręki, jeśli można tak powiedzieć, te plotki o herianach - oznajmił bez ogródek. - Wydaje się, że wszyscy o nich słyszeli, ale nikt tak naprawdę ich nie widział. Ta parka na przykład, w ogóle nie skojarzyła mnie z tymi obcymi, choć o nich słyszeli i oczywiście dobrze wiedzieli, że nie jestem stąd. Znasz może kogoś, kto naprawdę ich widział?

Zere’el wsparł się pod boki i głośno westchnął, wlepiając zrezygnowany wzrok w chodnik. Czuł, że powoli kończą mu się opcje…
- Wczorajszy wieczór spędziłem w wielu barach, rozpytując… Usłyszałem wiele oczywistych bzdur i co najmniej kilka nieścisłości. Prawie wszyscy opisywali jednak jeden wygląd: niebieska skóra, pomarańczowe włosy, skąpo okryte torsy, muskularni, szerokie portki, niektórzy mieli turbany.
Nobrazianin podniósł wzrok, po czym wstchnął
- Wypisz-wymaluj ty. Nikt jednak nie widział ich statku kosmicznego, ani nie widział jak wyjeżdżali. Ten jeden barman wydał mi się wiarygodny. Ten, co twierdził że herianie pili w jego barze ze szlachetką… Ale niewiele spałem, więc może pierdolę farmazony.

- Więc może warto z nim pogadać? Chyba, że wyciągnąłeś już z niego wszystko, co się dało.

Zere’el skrzyżował ramiona na piersi. Przez chwilę przyglądał się herianinowi badawczo, jakby się wahając.
- Wiem, że nie lubisz pytań. I ja ich nie lubię. Ale mamy wspólny cel i kilka pytań ułatwiłoby współpracę. Mogę dać ci namiar na barmana i opisać pojazd bubka, który najmował herian. Ja muszę uruchomić moje kontakty w wojsku. Jeśli pomożesz mi odnaleźć siostrę, przysięgam na mój żołnierski honor, że wynagrodzę ci straty. Czemu szukasz herian?
Kropelka potu spłynęła po skroni gwardzisty. Wiedział, że herianin może być drażliwy, ale… Znajdowali się pod komisariatem. Należało to wykorzystać.

Tamten spojrzał tylko groźnie na Zere’ela, uważnie świdrując go wzrokiem. Po chwili napięcia uśmiechnął się jednak lekko i powiedział:

- Zapewne z tego samego powodu, dla którego ty szukasz swojej siostry - po chwili zaś dodał: - To moi ludzie.

Nobrazianin opuścił ramiona. Przez moment wyglądał tak, jakby zamierzał znów rzucić się na herianina. Na szczęście obolałe żebra sprawnie przypomniały mu, że ostatnim razem nie skończyło się to najlepiej.
- Dlaczego twoi ludzie porwali moją siostrę? I skąd mam wiedzieć, że po odnalezieniu ich ją wypuścisz?

- Nie wyglądasz na jakiegoś bogacza, więc okup odpada. Nie potrafię znaleźć innego powodu, by trzymać jakąś dziewuchę, wbrew jej woli. Co do moich ludzi, nie wiem, pewnie dla kasy.

Zere’el zmrużył oczy. Uwaga o tym, że nie wygląda na bogatego, nieco go ubodła. Nie zamierzał jednak przekonywać herianina, że warto go szantażować dla okupu. Byłoby to co najmniej nierozsądne…
- Jaką mam gwarancję, że po odnalezieniu swoich ludzi nie zabijesz i mnie, i mojej siostry?

- Mogę ci dać słowo honoru - niebieskoskóry wybuchnął śmiechem. Dopiero po chwili opanował się na tyle, by móc mówić dalej: - Ale poważnie. Jeśli za głowy twoją i twojej siostry nie jest wyznaczona jakaś nagroda, to możesz być spokojny. I ucinając wszelkie dalsze dysputy na ten temat. Mam gdzieś czy mi wierzysz, czy nie, jasne?

Nobrazianin nie podzielał tej wesołości, a sojusz z herianinem podobał mu się mniej z każdą chwilą. Póki co mógł jednak tylko bezsilnie zacisnąć pięść.
- Barman pod “Agramantową Pipą” widział twoich kolegów. Jak chcesz, to możesz z nim pogadać. To w pobliżu, więc łatwo znajdziesz. Ja muszę porozmawiać z kolegami z wojska. Znajdę cię.
Zere’el obrócił się, by odejść. Zastanawiał się czy, aby na pewno nikt nie wyznaczył nagrody za głowy Ransanów…
- A, i jeszcze jedno - przystanął na moment przed odlotem. - Jak zobaczysz szlachetkę z czerwonymi włosami w niebieskim ścigaczu-kabriolecie Lolvo to go nie trać z oczu. Wynajął twoich chłopaków.

Zere'el wzbił się w przestworza z prędkością odrzutowca, kierując w stronę willi. Musiał czym prędzej poinstruować służbę, że na obiad bądź kolację będą przyjmować gościa. Miał gorącą nadzieję, że major Micil Cristh nie ma na dzisiaj żadnych planów. Taki piękny dzień... W sam raz, aby powspominać stare czasy z dawnymi kadetami.
 
Bardiel jest offline  
Stary 14-02-2021, 20:43   #165
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Wkrótce C-SGK1 znów stał w tym samym miejscu, w którym nieco wcześniej walczył ze służalcami Dabury. Gdyby znane mu było zjawisko snu, mógłby nawet pomyśleć, że tym własnie była tamta walka, demoniczny wymiar i jego władca. Teraz bowiem android był w pełni sprawny, a samo wejście do laboratorium wyglądało tak samo jak wówczas. Nic się nie zmieniło, prócz tego, że minęło parę godzin. No i C-SGK1 dysponował nieco większą ilością danych, niż przedtem.

Niestety nie były to dane, które mogłyby mu pomóc w obecnej sytuacji. Wejście do laboratorium było zawalone i trudno było ocenić czy tylko wejście, czy też może wnętrze również jest już tylko jednym wielkim gruzowiskiem. Android rozejrzał się uważnie wokół, ale nie znalazł żadnych interesujących śladów, żadnej elektroniki, nic prócz litej skały. Spróbował też wyczuć ki Piccolo, ale bez powodzenia. Tamten musiał próbować ukryć swoją obecność, lub też być poważnie rannym, albo nawet martwym.


To co Marduk odkrył w dziedzinie leczenia i ratowania życia w więzieniu, nie napełniło go nadzieją. Okazało się, że służba zdrowia w tej placówce praktycznie nie istnieje. Owszem, był tu jakiś łapiduch, ale z rozmów z innymi więźniami wynikało, że to bardziej pielęgniarz niż lekarz i chyba był tu zatrudniony głównie po to żeby się jakaś kontrola nie przyczepiła, niż żeby kogoś leczyć. Krótko mówiąc: niespecjalnie się na tym znał.

Co więcej, by się do niego dostać i móc liczyć na cud, że akurat daną chorobę będzie potrafił leczyć, trzeba było zostać zgłoszonym przez któregoś ze strażników. Po prostu klawisz powinien zameldować, że jakiś więzień na jego bloku niedomaga. Jednakże strażnicy niespecjalnie się do tego palili. Mając zwykły katar nie było nawet co liczyć na takie zgłoszenie. Często nawet jeśli więzień nie mógł ruszyć się z posłania, nie robiono niczego. W zasadzie zgłoszenie pojawiało się tylko jeśli istniało podejrzenie choroby zakaźnej, która mogłaby przerodzić się w epidemię. Jeśli jednak strażnik, z pewnością niewyedukowany w dziedzinie medycyny, stwierdził, że tak nie jest, wówczas taki więzień musiał cierpieć na swojej pryczy. A jeśli umarł, no cóż, trudno...

Z samymi trupami też nikt się tutaj nie pieścił. Od więźniów, którzy czasami pracowali w krematorium, Marduk usłyszał, że od momentu, gdy łapiduch stwierdzi czyiś zgon, do momentu spopielenia ciała, mija nie więcej niż pół godziny. Takiego trupa ładuje się na specjalny wózek, wywozi w podziemia, zdejmuje kajdany i pach do pieca. Jakiś czas później lata sobie wesoło w powietrzu w formie proszku.


Micila zdziwiło telepołączenie od Zere'ela, z którym nie rozmawiał od lat, oraz fakt, że druh z dawnych czasów, zaprasza go na dziś, zamiast z kilkudniowym wyprzedzeniem, ale nawet dość szybko przyjął zaproszenie. Twierdził, że na ostatnim dyżurze miał masę atrakcji i chętnie jakoś odreaguje, a że teraz dyżur w sztabie będzie miał inny oficer, nie ma ku temu żadnych przeszkód.

Wieczorem zjawił się w domu Ransanów, wystrojony w galowy mundur, odpicowany jakby szedł do ślubu, a nie na proszoną kolację. Zere'elowi wręczył butelkę drogiego wina, w drugiej ręce trzymał zaś bukiet kwiatów.

- A gdzież to podziewa się twoja piękna siostra, wybacz, ale zapomniałem jak jej na imię? Nie będzie nam towarzyszyć? - mówiąc to, cały czas uśmiechał się życzliwie. Najwyraźniej nie słyszał o porwaniu.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 15-02-2021, 12:27   #166
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Kto inny mógłby się zniechęci, ale nie android. C-SGK1 rozpoczął metodyczne odgruzowywanie wejścia. Środek mógł by ć także gruzowiskiem, ale równie dobrze nie musiał. Jego twórca był przewidujący, z całą pewnością zbudował bazę tak by przetrwała, a przynajmniej część z laboratoriów. Były też zapewne zapasowe wyjścia. C-SGK1 nie miał o tym w tej chwili danych, ale jeśli dokopie się do jakiegoś nie zniszczonego komputera będzie mógł je pozyskać...
 
Mike jest offline  
Stary 19-03-2021, 09:15   #167
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
C-SGK 1 zaczął przedzierać się do środka wyrzucając głazy na zewnątrz. Gruzowisko, zdaje się, ciągnie się bez końca, po dłuższym czasie C-SGK1 natyka się na połamany blat, który mógł być częścią jakiejś szafki, albo stołu operacyjnego; blat ten był przywalony przez jeden z usuniętych przez androida głazów; ewidentnie znalazł się wewnątrz laboratorium, chociaż wciąż nie przebił się przez gruzowisko.
Kopiąc dalej znajdował tylko kolejne głazy. Minęło sporo czasu nim dotarł do przeciwległej ściany. Wyglądało na to, że jednak całe laboratorium jest zawalone. Podejrzewając jednak, że baza, o której miał jednak niewiele danych, może mieć inne poziomy, analizował odkryte fragmenty sufitu i podłogi, choć w przypadku tej drugiej było to utrudnione ze względu na pokrywający ją pył. Dostrzegł jednak na niej po środku stałego i nudnego ułożenia płytek pewną anomalię. Część płytek zamiast kwadratowa, była trójkątna. Tworzyły chyba coś w rodzaju kręgu, chociaż trudno było mieć pewność, jako że większość domniemanego kręgu znajdowało się pod gruzowiskiem. Android zaczął metodycznie usuwać gruz na boki by odsłonić podłogę..
Praca zajmuje jeszcze więcej czasu niż odgruzowanie ścieżki przez całe laboratorium. “Okrąg” jest bowiem sporych rozmiarów, kilka metrów średnicy, a nad nim tony głazów i kamieni. Wreszcie jednak, po kilku obsunięciach, androidowi udało się dopiąć swego. Na podłodze znajdował się układ płyt, który w rzeczywistości był wielokątem foremnym, złożonym z kilkunastu trójkątów równoramiennych. Układ mógł umknąć uwadze nieuważnego obserwatora, gdyż płyty miały dokładnie ten sam kolor co wszystkie inne, ułożone w normalną “kostkę”.
C-SGK 1 “wsunął” palce w kamienie i podważył kamienne płyty. Nie chciał by to co było pod spodem zostało zasypane lub zniszczone.
C-SGK1 dokopuje się z czasem do niewielkiego, niezawalonego pomieszczenia. Jego wysokość jest całkiem imponująca, przynajmniej z sześć metrów, ale powierzchnia w sumie niewielka. Pod ścianami poustawiane są różne urządzenia elektroniczne, których android nie rozpoznaje. Poznaje jednak, że musi to być jakiegoś rodzaju komputer z potężnym “oporządzeniem”. W centrum pomieszczenia znajduje się natomiast najbardziej niezwykłe urządzenie. Ma ono swego rodzaju konsolę z przyciskami, ale najważniejsze jest to, że większą jego część stanowi gigantyczny “słój” napełniony jakąś cieczą, w której pływa coś organicznego. Kształt tego czegoś jest jednak nieznany androidowi. Wygląda jak jakaś owadzia poczwarka, tylko że jest wielkości paroletniego ludzkiego dziecka.
C-SGK 1 zapukał palcem w szybę czekając na reakcję stwora.
 
Mike jest offline  
Stary 19-04-2021, 14:47   #168
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Wieczorem zjawił się w domu Ransanów, wystrojony w galowy mundur, odpicowany jakby szedł do ślubu, a nie na proszoną kolację. Zere'elowi wręczył butelkę drogiego wina, w drugiej ręce trzymał zaś bukiet kwiatów.
- A gdzież to podziewa się twoja piękna siostra, wybacz, ale zapomniałem jak jej na imię? Nie będzie nam towarzyszyć? - mówiąc to, cały czas uśmiechał się życzliwie. Najwyraźniej nie słyszał o porwaniu.

Na pytanie kamrata Zere’el zrobił zbolałą minę. Nie musiał przy tym niczego udawać.
- Wygląda na to, że czeka nas męski wieczór… - oznajmił z ociąganiem, po czym chrząknął. - Ale to nie rozmowa na korytarz. Obawiam się, że moja siostra nie będzie mogła odebrać tych kwiatów, niestety.
Gwardzista skinął na służącą, by odebrała od Micila bukiet i wstawiła go do wazonu. On sam zaprosił gestem gościa, po czym ruszył do salonu.
- Prawdę mówiąc nie dzieje się u nas najlepiej. Wygląda na to, że Nertea została porwana. Nie jest to dla mnie lekki czas, stąd moje nagłe zaproszenie. Poczułem, że… Przydałoby się towarzystwo starego druha.
Ostatnie zdanie wymówił z pewnym zakłopotaniem, gładząc galowy mundur.

Micila zamurowało. Oczy rozszerzyły się gwałtownie, a usta otwarły w bardzo głupim geście.
- C-co takiego? Porwali twoją siostrę? Kto? Jak? Kiedy?

Zere’el rozłożył ręce w geście bezradności, po czym wskazał wojskowemu jedno z krzeseł. Przy pewnych rozmowach lepiej było siedzieć.
- Ciężko powiedzieć. Wygląda na to, że policja jest bezradna - kontynuował, kiedy zajęli już miejsca. Książęcy gwardzista skinął na jednego ze służących, by rozlał wino.
- Wszystko wydarzyło się przed moim powrotem z Arcose. Ktoś zaatakował nasz pojazd i poturbował szofera. Ktoś dysponujący dużą energią. Słyszałem plotki o bandzie herian oraz rozmawiającym z nimi arystokratą. Ale nic ponadto. Nie rozumiem na co idą podatki, bo policja jest bezużyteczna. Chyba nawet nie skontrolowali lotów nad tym terenem. W dodatku dzisiaj dali mi do zrozumienia, że mają ważniejsze problemy na głowie niż moja siostra.
Prychnął wzgardliwie, po czym wziął tęższy łyk wina, niż zalecał protokół dyplomatyczny.
- Uwierzyłbyś? Gdzie my żyjemy, do kurwy nędzy.

- Prawdę mówiąc, nie wiem co powiedzieć - Micil wyglądał na autentycznie zszokowanego. Z tego co Zere’el pamiętał, jego dawny kompan zawsze był empatyczną osobą i zaskarbił tym sobie przyjaźń wielu osób, choć też nikt nie wróżył mu zawrotnej kariery, zresztą z tego samego powodu, uznając tę cechę za słabość. - Co mogę zrobić? W końcu dlatego mnie zaprosiłeś, prawda?


Zere’el machnął ręką.
- Jeśli nie znasz herian, podejrzanych arystokratów lub nie jesteś jasnowidzem, to raczej mi nie pomożesz. Chciałem po prostu zobaczyć choć jedną przyjazną twarz.
Gwardzista poruszył niespokojnie kieliszkiem. Kłamał jak z nut, choć nie czuł się z tym dobrze. Micil wydawał mu się zawsze szlachetnym człowiekiem, jednak czy mógł mu powierzyć tajemnicę tego, co robił zeszłej nocy? Fioletowowłosy miał pewne wątpliwości.
- Lepiej powiedz co słychać u ciebie. Słyszałem, że awansowałeś i dostałeś interesujący przydział. Chętnie poznam jakieś pozytywne wieści. Tak dla odmiany.

Znajomy Zere'ela machnął ręką.
- A takie tam, nie ma o czym mówić. Zagonili mnie do pracy za biurkiem. Ale w sumie nuda nigdy mi nie przeszkadzała, znasz mnie. Niezbyt to chwalebne, ale co poradzić, taki już jestem. Chociaż ostatnio mieliśmy trochę podniesione ciśnienie, ale nie wolno mi o tym mówić.

- Tobie ciśnienie skoczyło? No to musieli nieźle dać do wiwatu - stwierdził gwardzista, po czym spojrzał sugestywnie na służącego, a potem na kielichy. W ten sposób przypomniał mu dyskretnie, że chce aby te naczynia cały czas pozostawały pełne. Jeśli Micil nie mógł o czymś mówić, to Zere’el musiał to z niego wycisnąć. Najlepiej alkoholem.
- To właśnie jest problem tej służby, nie? Nieraz potrzebujemy się wygadać, bo aż nas skręca. A tu nie wolno. Bo rozkaz jest rozkaz. Sam chętnie opowiedziałbym co robiliśmy na Arcose. Ale zakaz książęcy jest.
Zere’el teatralnie rozłożył ramiona, po czym napił się wina. Powoli budował podwaliny pod późniejsze “wyznania”. Jeśli sam opowie Micilowi jakieś tajemnice wojskowe, to jest szansa że jego gość poczuje się zobowiązany, by podzielić się własnymi informacjami.
- A teraz: jedzmy!

Kolacja przebiegała w całkiem miłej atmosferze, nawet pomimo szokującej dla gościa informacji, jaką otrzymał na samym początku. Albo więc aż tak się tym nie przejął, jak wskazywałaby jego reakcja, albo mocny alkohol skutecznie wywietrzył mu tę troskę z głowy. Nie zrobił tego jednak z jego własnymi problemami.

- Mówię ci, ten nasz pułkownik to prawdziwa zmora - żalił się któryś już raz. - Wszystko musi być perfekcyjnie, wszystko! A sam tylko kłody pod nogi podkłada, buc jeden. Nawet nie chciało mu się pojawić osobiście na nocnym alarmie jednostki. Ja musiałem świecić oczami przed szychami z ministerstwa. Dlaczego tak długi czas reakcji, dlaczego konwój wyjechał tak późno, dlaczego nie wysłałem trzeciej kompanii? Odechciewa się tego wszystkiego…

Zere’el pociągnął mocniejszy łyk wina i westchnął głośno.
- No tak… Przełożeni to jak zwykle chcą, żeby całą robotę za nich odpierdolić. A oni na gotowe przyjdą i laury zbiorą. Jak ja cię rozumiem, chłopie…
Gwardzista przyjrzał się badawczo swojemu gościowi. W głowie zapaliła mu się lampka.
- Alarmy, konwoje, wysyłanie wojsk? Pojebało tego twojego pułkownika? Nie stacjonujecie przecież w strefie wojny, tylko na Nobrazie. Tu się prawie nic nie dzieje. Nadgorliwy jakiś.
Mężczyzna zbył służącego gestem, dając mu do zrozumienia że pora już, aby zostawił ich samych. Ten posłusznie zostawił karafkę z winem na stole, ukłonił się i opuścił salon. Zere’elowi zależało na stworzeniu intymniejszej atmosfery, tak by Micil stał się skłonny do wyznań…

- Wszystko przez tych cholernych Girmów - ton głosu gościa stał się bełkotliwy, ale przy odrobinie koncentracji Zere’el był w stanie zrozumieć z grubsza co mówi. - Załatwili sobie skurwiele ochronę wojska. Byle gówno i muszę zrywać na nogi połowę pułku. To jest chore, mówię ci. Chore!

Zere’el zmrużył oczy. Wyglądało na to, że język kompana wreszcie się rozwiązywał.
- Wojsko ochrania prywatne osoby? Z jakiej racji? Bo są bogaci? - prychnął. - Zdaje się, że nie tak wyobrażałeś sobie służbę, kiedy byliśmy jeszcze w akademii, co? Teraz pewnie jaśnie państwa zaswędzi tyłek i kompania leci, jak na zawołanie?

- A żebyś wiedział! Bogate gnoje - mężczyzna mocno pociągnął z pucharu. - Jeszcze żeby chodziło o rodzinę książęcą, to bym zrozumiał, ale żeby być na wezwanie nachapanych gryzipiórków? W głowie się to nie mieści!

Gwardzista przyjrzał się towarzyszowi badawczym wzrokiem.
- Ale właściwie czemu dostali ochronę?
Zagadnął, niby obojętnie. Czy to był dobry moment? Czy Micil wypił dostatecznie dużo na większe wyznania? Miało się okazać…

- A bo ja wiem? - gość wzruszył ramionami. Głos miał już trochę podpity. - Pewnie znają kogoś wysoko postawionego w rządzie. Zresztą przecież oni sami są rządzie - Micill zaśmiał się głośno. - Tacy jak oni mogą mieć wszystko i nawet nie muszą o to prosić, stary.

Zere’el pokiwał głową ze zrozumieniem, po czym postanowił postawić wszystko na jedną kartę.
- To prawda. Tacy jak oni biorą co chcą… - mruknął mężczyzna, prostując się w krześle. Po chwili dodał już głośniej i dobitniej. - Dlatego Ylian Girmo porwał moją siostrę.

Micil zakrztusił się spożywanym właśnie drinkiem, którego spora część wylądowała na stole, trudno określić czy z pucharu, czy z jego ust. Po krótkim ataku kaszlu, spojrzał lekko załzawionymi oczami na Zere’ela.
- C-co?! Co powiedziałeś? - jego głos wskazywał na całkowite zdumienie.

- To, co słyszałeś - odparł Zere’el , grając vabank. - A jak myślisz, czemu ostatnio zniknął?

- J-ja… Muszę już iść - Micil odstawił ze stukiem puchar na stół, poderwał się z krzesła i ruszył szybkim krokiem w kierunku drzwi.

“Kurwa!” - zaklął w myślach gwardzista. Z drugiej strony czego się spodziewał? W desperacji zerwał się z miejsca i chwycił Micila za ramię.
- Poczekaj! Znasz Nerteę! Jeśli coś wiesz, pomóż mi! Micil, do cholery, chyba nie wstąpiłeś do wojska po to, żeby chronić tyłki jakichś bogatych dewiantów!

Żołnierz nie stawiał oporu, zatrzymał się i odwrócił w kierunku przyjaciela. W jego spojrzeniu Zere’el dojrzał nie tylko strach, ale też coś jakby ślady współczucia.
- Na pewno nie wstąpiłem po to, żeby mi ktoś łeb rozwalił. Czyś ty oszalał? Oskarżać o coś takiego jednego z Gir… jednego z nich? - zawahał się. - Niczego nie wiem i niczego nie powiem. I nie poruszaliśmy dzisiaj tego tematu, jasne? I nigdy więcej mnie nie zapraszaj.
Wyszarpał się z uchwytu gwardzisty i ruszył w kierunku wyjścia, ale zatrzymał się w progu, opierając rękoma o framugę.
- Cholera jasna, Zere’el. Chciałbym ci pomóc, ale wplątywać mnie w coś takiego? - spytał odwrócony plecami do gospodarza. - Kurwa… Wszystko co o nich wiem, to że gdy zadzwonią, ja mam poderwać garnizon i gnać bez opamiętania. Ktoś włamał się do ich posiadłości, teraz już nie mam wątpliwości kto, więc poderwałem i pognałem. Nie wiem co oni robią, gdy są sami. Nie wiem gdzie jest Ylian, rozumiesz? Wiem tylko, że nie ma go w posiadłości, a przynajmniej nie było tamtej nocy.

Zere’el rozłożył ramiona.
- Nie patrz na mnie z wyrzutem. To nie jakieś rozgrywki o wpływy. Tu chodzi o moją siostrę.
Z wielkim trudem panował nad sobą. Żeby nie podnosić głosu, nie wrzeszczeć, nie warczeć gniewnie albo nie rozwalić stołu. Służba plotkowałaby… Nie mógł sobie na to pozwolić, choć chciałby. W akcie bezradności najchętniej zniszczyłby całą tę przeklętą willę. Zacisnął pięści tak mocno, że aż popłynęła strużka błękitnej krwi.
- Dopadnę tego pierdolonego wykolejeńca, choćby to miało być ostatnie, co zrobię przed śmiercią, Micil. Jeśli mi nie pomożesz… Przez wzgląd na stare czasy… Nie wchodź mi w drogę.

- Oszalałeś! Jesteś szaleńcem. Może i go dopadniesz, może porachujesz mu kości, może nawet go zabijesz i odzyskasz siostrę. I co dalej? Będziesz skończony, rozumiesz? Skończony! I nawet Zarbon ci nie pomoże, bo nie będzie chciał naruszać dobrze działającego układu między rodziną książęcą, a bogatymi rodami. W najlepszym razie skażą cię i zabiją szybko, w najgorszym... A co się wtedy stanie z Nerteą? Skonfiskują twój majątek i co jej zostanie? Będzie musiała żebrać na ulicy, albo sprzedawać się za kromkę chleba. Zastanów się przez chwilę co robisz, durniu - Micil wyszedł pospiesznie.

Zere'el oparł się pięściami o stół. Wściekłym wzrokiem odprowadził Micila do wyjścia. Nie uzyskał nic. Kompletnie nic. Właściwie to stracił - ujawnił przed osobą związaną z wrogim rodem, że mają w nim śmiertelnego wroga i napadł na ich rezydencję. Nawet jeśli dawny kolega zachowywał wobec niego resztki sympatii oraz lojalności, tajemnica musiała się wydać - prędzej lub później. Micil miał rację - nie ochroniłby go nawet Zarbon. Bo i po co? Pragmatyczny książę nie drażniłby bogatego rodu z powodu gwardzisty i jego siostry. Zostałby wydany na żer bez mrugnięcia okiem...
Jakie jednak miał wyjście? Udawać, że nic się nie stało? Usiąść przy kominku, delektować się winem i zapomnieć o siostrze? Nawet nie wiedział co się z nią dzieje. Czy jest gwałcona, torturowana, głodzona? Zero informacji.
- Czy mamy wstrzymać się z podaniem deseru, sir? - głos służącego wyrwał mężczyznę z ciemnych myśli.
- Wstrzymać. Naszego gościa wezwały pilne sprawy. - wycedził przez zęby Zere'el, z ogromnym trudem trzymając nerwy na wodzy. - I mnie wzywają. Nie czekajcie z kolacją.

Mężczyzna udał się do wyjścia. Nie pozostało mu nic innego jak Herianin i jego dobra wola, że po odnalezieniu kamratów, ci podzielą się jakąś użyteczną informacją. Nastawił skaner na wyszukanie poziomu mocy potężnego wojownika i wyleciał w stronę miasteczka.
 
Bardiel jest offline  
Stary 21-04-2021, 20:42   #169
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Pogłos pukania rozniósł się po całym, najwyraźniej dysponującym wyśmienitą akustyką, pomieszczeniu. Wewnątrz naczynia nie wydarzyło się jednak nic. Istota nie poruszyła się nawet trochę, w ogóle nie zdradzała oznak życia. Unosiła się tylko w zielonkawej cieczy.


Zere'elowi nie zajęło wiele czasu by dolecieć do miasta. Było już ciemno, więc pozostawał w zasadzie niewidoczny dla każdego, kto nie dysponował skanerem. Łuna miasta jednak już z daleka wydała mu się jakaś dziwna. Przelatując nad budynkami dostrzegł, że jeden z nich stoi w płomieniach. Straż była już na miejscu. Wozy z pompami stały na ulicy, rozłożono węże i polewano ogień specjalną substancją, Ransan nie pamiętał w tej chwili jej nazwy, która miała go zdusić. Byli tu już więc od jakiegoś czasu.

Sama w sobie ta sytuacja nie była w żadnym wypadku nietypowa. Pożary zdarzały się przecież często. Książęcy gwardzista zorientował się jednak, że płonący budynek, to nic innego jak bar "Agramantowa Pipa", który odwiedził podczas swoich poszukiwań i który potem wskazał herianinowi. Kto wie czy nie jeszcze bardziej niepokojące było miejsce, w którym skaner zlokalizował wątpliwego sojusznika. Była to komenda główna policji... Kolejne miejsce, które Zere'el niedawno odwiedzał.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 21-04-2021, 21:21   #170
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
- Skurwysyn... - wydusił cicho Zere'el, obserwując z powietrza płonący budynek. Tego się nie spodziewał... Herianin nie wyglądał na przyjemniaczka. Nie zdziwiłby się, gdyby odrobinę poturbował lub postraszył barmana, aby wycisnąć z niego pełnię informacji. Ale to? Puszczenie z dymem całej budy? Nobrazianin tego nie przewidział. Obserwowana scena stanowiła ponure przypomnienie, że wszedł w układ z niebezpiecznym i nieprzewidywalnym typem. Pomyśleć, że jeszcze dwa dni temu miał przed sobą wizję obiecującej kariery i arystokratycznych bali... A teraz? Czas działał na jego niekorzyść. Było kwestią dni lub godzin, nim zostanie ogłoszony renegatem bądź innym wyjętym spod prawa banitą. Odkąd powrócił na Nobraz, zdążył już wejść we współpracę z piratem, przekupić funkcjonariusza policji i napaść na magnacką rezydencję. Chciałby chociaż, żeby w minimalnym stopniu przybliżyło go to do odnalezienia Nertei. Było to jednak pobożne życzenie.

Skaner zapikał nagle, kierując gwardzistę w stronę posterunku.
- Nie wierzę... - mruknął oszołomiony mężczyzna. Otrząsnął się jednak bardzo szybko. Fioletowa aura otoczyła Zere'ela, który po kilku sekundach wystrzelił jak rakieta w kierunku komendy głównej.
 
Bardiel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172