lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [autorski/DBZ] Gdy zabraknie bohatera (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/18678-autorski-dbz-gdy-zabraknie-bohatera.html)

Bardiel 09-02-2020 09:34

Zere'el przyglądał się przez chwilę przestraszonemu arystokracie, zaś gromadzona energia poczęła się stopniowo rozpraszać. Dowódca spojrzał wymownie na Naresa, który czym prędzej przystąpił do przeszukania. Gdy skończył, pokazał znalezisko fioletowowłosemu. Zere'el nie był zaznajomiony z heraldyką na Acrose. Nie pozostało mu nic innego jak tylko uznać dowód za wystarczający.
- Wyprowadź go, Nares. I pilnuj jak oka w głowie. Reszta dołączyć do nich.
Z ulgą spojrzał na dźwigających się z ziemi Kliona i Marabala. A zatem nie utracił nikogo podczas tej misji... Swobodnym krokiem ruszył za swoimi ludźmi w stronę wyjścia z komnaty.

Zatrzymał się tuż przed wyjściem. Spojrzał kątem oka w stronę pozostawionych arystokratów. Wydawało mu się, że usłyszał prychnięcie... Czy aby na pewno? Przez chwilę ważył w głowie uczucie niepewności. Co jeśli został oszukany? Co jeśli właśnie opuszczali salę z jakąś płotką, podczas gdy prawdziwy król stał za nim i obserwował? Co jeśli stawi się przed Zarbonem i rzuci mu do stóp nic nie znaczącego szlachetkę, podczas gdy głowa buntu pozostanie nietknięta?
- Zere'el, musimy się spieszyć! Chodź! - usłyszał głos Sarthala, brutalnie wyrywający z rozmyślań. Wiedział już co ma robić.

Zdematerializował się i pojawił tuż obok arystokratów. Zaskoczeni szybkością Nobrazianina, odskoczyli z przestrachem.
- Szanuję arystokratyczną krew. Naprawdę szanuję - oznajmił spokojnie wojownik, wyciągając przed siebie ramię. - Ale na wypadek gdybym się pomylił, nikt nie może zorientować się czy mam prawdziwego króla. Pozdrówcie przodków.
Zere'el skupił dużą wiązkę energii i wystrzelił w grupę Akrosian. Musiał zabić ich w taki sposób, by nikt nie mógł rozpoznać ciała. Jeśli był między nimi król... To i tak się nie dowiedzą, bo nie będzie co zbierać. Zawsze będą mogli blefować, że mają tego prawdziwego. A nawet jeśli nie - to buntownicy stracą przywódcę. Zysk tak czy inaczej.

Dopiero po dokonaniu krwawego dzieła zniszczenia, dołączył do reszty.

Col Frost 10-02-2020 08:55

Yajirobe odebrał, niemal wyrwał, miecz z dłoni androida. Minę miał nietęgą. Grymas gniewu opanował jego twarz i nie chciał jej opuścić, gdy chował miecz do pochwy.

- Gdybym się nie potknął, już byś nie żył - burknął pod nosem, choć słyszalnie dla wszystkich zgromadzonych.

- Tak, tak, oczywiście - zbył go Korin. - No dobrze - zwrócił się do C-SGK1. - Udowodniłeś, że tęgi z ciebie wojownik, nawet jeśli twoim przeciwnikiem była tylko ta sterta sadła.

- Hej, ja cię słyszę! - krzyknął Yajirobe.

- Proszę - Korin wyciągnął w stronę androida niewielką, zieloną fasolkę. - Zjedz to.


- Dobry pomysł - uznał Raditz. - O ile tylko nie mieli tu jakiegoś kodu, który trzeba wprowadzić do komputera - dodał.

Ruszył śmiało w stronę panelu, a Marduk za nim. Sam panel był mocno zakurzony, niektóre klawisze popękały, widać było że nie był używany od dawna. Z pewnymi problemami Raditzowi udało się zmusić go do działania. Na szczęście żaden kod nie był potrzebny i po chwili potężne wrota otworzyły się powoli.

W środku zobaczyli ciemność. Światło dnia sięgało zaledwie na kilka metrów od wejścia. Na tym niewielkim obszarze nie dojrzeli nic. Ot pusta przestrzeń. Skaner Raditza nadal nie wykrywał śladów żywych istot.


Z niektórych gardeł wydobył się krzyk przerażenia, a przynajmniej jego fragment. Inni nie zdążyli zrobić nawet tyle. Błysk światła, eksplozja i po chwili na ziemi leżała kupa zmasakrowanych ciał i arcasjańskich szczątków. Zere'el nie miał wątpliwości - nie ma szans na rozpoznanie któregokolwiek.

Wkrótce dołączył do reszty. Grubość ścian piwnicy, która zapewne z jej walorów schronu, była wykorzystana jako sztab, stłumiła odgłos eksplozji zupełnie, lub też zdawała się ona tylko dalekim wybuchem. W każdym razie po królu nie było widać niepokoju o los martwych już towarzyszy.

Do głównego wejścia dotarli nie niepokojeni przez nikogo. Nares wyjrzał ostrożnie na zewnątrz, ale nie zaobserwował żadnych wojskowych. Po rynku chodzili już jednak cywile i to całkiem sporo.

Lord Melkor 10-02-2020 23:05

Marduk przywołał kulę energii Ki, która unosiła się przed nimi w powietrzu, rozświetlając mrok na przynajmniej kilka metrów do przodu. Następnie ostrożnie ruszył naprzód rozglądając się dookoła.

-Chyba nie ma tu żadnego zagrożenia, skoro twój skaner nic nie wykrywa. Ewentualnie jakieś maszyny...ale wątpię, po tylu latach pewnie już przestały działać, a poza tym nasi przodkowie nie byli z tego co słyszałem największymi specjalistami w tych sprawach. - Odezwał się do kompana.

Bardiel 15-02-2020 21:26

Zere'el zaklął cicho pod nosem. Dlaczego u diabła nagromadziło się tu tylu cywili? Mogliby już pójść spać do cholery... Nie wprowadzili im godziny policyjnej? Jako Nobrazianie z pewnością łatwo zostaną rozpoznani.
- Trudno, idziemy do kanału. Cywile nie mogą nam zaszkodzić, co najwyżej wskażą którędy ma ruszyć pościg. Ale my będziemy już dostatecznie daleko... A ty - Nobrazianin wskazał na jedynego Acrosianina w tym towarzystwie. - Nie próbuj nic głupiego. Mam rozkaz pochwycić cię lub zabić. Jeśli spróbujesz uciekać, dołączysz do kamratów szybciej niż policzysz do dwóch.
Lekko zablefował. Zarbon co prawda nie wspominał o niczym takim, ale po wcześniejszej rzezi mogło wydać się to całkiem prawdopodobne ich zakładnikowi.
- Na mój znak biegiem pędzimy do kanału i zmywamy się stąd. Uwaga... Już!

Col Frost 16-02-2020 18:00

- Nie szukaj słabości poza sobą. Bo nawet jeśli taka jest to i tak nie masz na nią wpływu - powiedział C-SGK1. - Szukaj słabości w sobie. Gdy już ją znajdziesz możesz się jej pozbyć. Zbyt polegasz na mieczu. To on jest twoją słabością. Pamiętaj, że miecz to narzędzie. Ma być twoim przedłużeniem, a nie na odwrót. Nie chowaj do mnie żalu, przyjmij moje słowa do serca i trenuj. Chętnie później zmierzę się z tobą, gdy będziesz gotów.

Android ostrożnie wziął fasolkę w dwa palce. Skaner badał obiekt, wokoło pojawiały się wykresy i cyfry. Spojrzał na Tiena, ten skinął głową. Fasolka powędrowała do ust i z chrzęstem została pogryziona, a potem połknięta.

Coś dziwnego stało się z ciałem androida. Poczuł nagły przyrost mocy, co więcej szybka diagnoza wykazała naprawę wielu uszkodzeń. Dokładniejsza analiza wykazała sprawność na poziomie 95% i wciąż rosła. Części witalne były w pełni sprawne, części mechaniczne i elektryczne dokonywały samonapraw. Pełną zdolność bojową C-SGK1 miał osiągnąć w ciągu paru godzin.

- Co dalej? Jaki masz plan? - zapytał. - Frontalny atak się nam nie powiedzie, sam ich nie doceniłem. Efekty było widać. Musimy ich pokonać pojedynczo.

- Zrobię dokładnie to, czego się spodziewają - powiedział Tien. - Stawię się u ich bram i stanę do pojedynku z Tao Pai-paiem. Ty z kolei zrobisz to, czego oni się nie spodziewają. Zabierzesz worek senzu dla moich uczniów. Zbierzesz Rottoro i kogo się da, po czym zakradniesz się z nimi do tamtej szkoły. Jeśli dobrze znam swojego mistrza, zgromadzi on większość swoich uczniów, by święcić swój triumf nade mną. To powinno wam ułatwić wślizgnięcie się do środka i uwolnienie więźniów.

- Jesteś pewny swych przypuszczeń?
- upewniał się android.

- Na tyle, na ile mogę być. Zawsze istnieje ryzyko, że ktoś zrobi coś niespodziewanego.

- Będą ranni po walce, ale czy oni nie mogą także skorzystać z tych fasolek?

- Pozostawiam to tobie. Masz tam wejść, uwolnić i wyprowadzić moich ludzi. Nie wywołujcie bitwy, nie czas na to. Nawet zaskoczeni Żurawie mogą się okazać zbyt silni.

- Wskaż mi miejsce gdzie znajduje się szkoła twojego byłego mistrza. Przyprowadzę tam 10 najlepszych uczniów. Możesz kogoś polecić poza Rottoro? Zabierz też choć jedną fasolę ze sobą.

- Dzięki
- Tien wziął podaną mu fasolkę i schował za pas. - Ale lepiej nie bierz młodzików, nie są wystarczająco dobrze przeszkoleni. To ci zostawia tylko szóstkę uczniów, w tym Rottoro. Ich szkoła leży w Górach Sotto na Zachodnim Kontynencie. Rottoro będzie znał dokładną lokalizację. Zjawię się tam jutro o świcie. Gdy mój mistrz zgromadzi wszystkich swoich uczniów na głównym placu, wtedy ruszajcie.

- Będziemy tam o świcie
- powiedział android - powodzenia.

Skinął głową kotu i samurajowi, po czym wystartował. Udał się do tymczasowego obozu niedobitków.


- Lepiej miej się na baczności - Raditz ostrzegł Marduka. - Systemy obronne wciąż mogą być sprawne, albo przynajmniej ich część. Nie takie rzeczy znajdowaliśmy z Nappą i Vegetą na zniszczonych dawno temu statkach, dryfujących w przestrzeni.

Długowłosy poszedł za przykładem towarzysza, lecz w odróżnieniu od niego stworzył dwie kule energii ki, po jednej w każdej dłoni. To powiększyło nieco krąg światła, ale tylko trochę.

- Cholera, to nic nie daje! - saiyanin zaklął. - Rozwaliłbym sufit, ale systemy bazy mogą to poczytać jako wdarcie się intruza. Chyba że, tak jak mówisz, dawno je zeżarła rdza. Jak myślisz?


Król zastanowił się, słysząc groźbę Zere'ela.

- Za-zabiłeś ich?! - wreszcie zrozumiał. - Ty potworze!

Na nic więcej nie miał czasu. Nares szarpnął nim i pociągnął za sobą. Jako pierwszy ze świątyni wybiegł Sarthal, który miał torować drogę innym. Rozpychał on stojących mu na drodze acrasian, którzy nie będąc pewni co się właściwie dzieje, posłusznie mu ustępowali, bądź padali pod ciosami gwardzisty. Za nim pędził Nares, trzymający króla za szatę. Za nimi ranni Marabal i Klion, a Zere'el zamykał pochód.

Cywile nie stanowili problemu, nie przedstawiali większej siły bojowej. Właściwie zdaniem Zere'ela nie przedstawiali żadnej wartości bojowej. Ale uzbrojeni strażnicy mogli. Dowódca oddziału kątem oka zauważył jak zza rogu budynku, po ich prawej, wyłania się dwójka uzbrojonych acrasian. Tamci, zaskoczeni jak pozostali mieszkańcy miasta, w pierwszej chwili nie zareagowali, ale teraz już ściągali karabiny z ramion zapewne z zamiarem wycelowania ich luf w intruzów. Z pewnością zdążą to zrobić nim grupa dobiegnie do kanału.


Niełatwo było znaleźć kryjówkę uczniów i w zasadzie C-SGK1 nie udało się tego dokonać. Ich ki było praktycznie niewykrywalne przez jego skanery. Musieli wciąż go nie używać i poziom mocy trzymać na minimum. Jednak krążąc na górami, w których spodziewał się ich znaleźć, android został przywołany przez znajomy głos. Rottoro stał w dole i machał do niego.

- Gdzie Tien? - spytał, gdy C-SGK1 wylądował obok niego.

Bardiel 16-02-2020 19:01

- Szlag! - sarknął cicho Zere'el, dostrzegając kątem oka uzbrojonych strażników. W planowaniu najbardziej frustrujące było to, że każdy plan prędzej czy później brał w łeb. Na szczęście Nobrazianin był przyzwyczajony do podejmowania szybkich decyzji. Czasem podejmował dobre, czasem złe - ale przynajmniej podejmował jakiekolwiek.
- Sarthal, osłaniasz ze mną! Reszta do kanału! Migiem! - krzyknął Zere'el, przyspieszając i ustawiając siebie pomiędzy resztą oddziału, a uzbrojonymi w karabiny Acrosianami. Od Sarthala oczekiwał tego samego. Czym prędzej wyciągnął przed siebie ramię, wystrzeliwując pocisk energetyczny. W biegu ciężko było zdobyć się na snajperską precyzję, ale liczył na to, że wrodzy maruderzy zmiękną pod wpływem ostrzału na tyle, żeby nie oddać salwy. Albo chociaż ich salwa będzie bardzo niecelna... Póki reszta oddziału razem z zakładnikiem nie zniknie w kanale, Zere'el zamierzał osłaniać odwrót przy pomocy pocisków ki.

Lord Melkor 22-02-2020 23:17


Marduk zastanawiał się przez chwilę, przed nim była tylko cisza i ciemność. W sumie pochlebiało mu, że Raditz spytał się go o zdanie po tej ostatniej porażce. Każde możliwe rozwiązanie mogło mieć nieprzewidziane konsekwencje..ale na myśl o tym jak ta dziewczyna z jego własnej rasy wystrychnęła go na dudka narastał w nim gniew...miał ochotę coś rozwalić. Nawet nie chciała z nim rozmawiać, a przecież walczył po to by pomóc wszystkim Saiyanom!

-W sumie duża szansa, że systemy obrony przestały działać, zresztą jak będziemy się błąkać w ciemności to możliwe że i tak na nie wpadniemy i wtedy cokolwiek tam jest może mieć przewagę zaskoczenia. Poza tym nie wiem czy czas działa na naszą korzyść - na tej planecie wykryliśmy o ile pamiętam jeszcze jedną liczną grupę, której jeszcze nie napotkaliśmy...
-Stwierdził, po czym rozstawił nogi szeroko i zaczął skupiać w dłoniach więcej energii Ki, którą miał zamiar posłać w stronę dachu w jednym potężnym promieniu.

Bardiel 22-02-2020 23:59

Zgodnie z oczekiwaniami Zere'ela, strażnikom nie udało się oddać celnej salwy. Nie byli weteranami ani nie należeli do elitarnych oddziałów. Gdy zobaczyli lecące w ich stronę pociski ki, zaczęli się gubić. Kulili się przy ścianie, od czasu do czasu tylko oddając niecelne salwy.
- Kończymy ich - warknął dowódca do Sarthala, po czym korzystając z niesamowitej szybkości, teleportował się za plecy jednego z maruderów. Sprawnym ruchem chwycił ofiarę w starego, dobrego "Nelsona". Drugi Nobrazianin nie czekał na zaproszenie. Przyzwyczajony do współpracy z Zere'elem, wystrzelił jak rakieta wbijając się głową w korpus wrogiego żołnierza i pozbawiając tchu. Fioletowowłosy poprawił łokciem i jednego mieli już z głowy.

Drugi przeciwnik zachował się bardzo dzielnie. Próbując ratować kolegę, oddał strzał w kierunku Sarthala, raniąc Nobrazianina w ramię. Trafiony wojownik rozsierdził się i w szale bojowym skoczył na nieszczęsnego żołnierza, który już po pierwszym ciosie zdał sobie sprawę, iż nie ma najmniejszych szans. Nieborak próbował jeszcze uciec, ale Zere'el zmaterializował się przed nim w oka mgnieniu, brutalnie podcinając.
- Zdychaj skurwielu! - krzyknął Sarthal, chcąc naskoczyć na powalonego Acrosianina. W ostatniej chwili poczuł żelazny uścisk na przedramieniu.
- Nie przy cywilach... - wycedził cicho Zere'el, krzyżując na moment spojrzenie z żądnym krwi Nobrazianinem. - W przyszłości mamy tu utrzymywać porządek i zbierać podatki. Hamuj się i nie rozrywaj ich na strzępy na środku ulicy.
Ogarnięty szałem wojownik wahał się przez chwilę, lecz w końcu ustąpił, wyrywając rękę z odrazą.
- Odezwał się kurwa... Pan białe rękawiczki. Mam ci przypomnieć co zrobiłeś w ich szabie?
- W sztabie, nie na ulicy. Wracamy do kanałów. To rozkaz, Sarthal.

Col Frost 23-02-2020 17:50

C-SGK1 wylądował obok Rottora.

- Wyruszył wyzwać swojego byłego mistrza na pojedynek. Jutro o świcie.

- Oszalał?

- Niewykluczone
- przyznał android. - My też tam będziemy, gdy on odwróci uwagę wyciągniemy Chiaotzu. Dokładniej opowiem w obozie.

Parę chwil później, uważnie zlustrował piętkę uczniów.

- Plan jest taki - zaczął wyjmując worek z fasolą - Najbardziej rannych wyleczymy tym. Do tego wyleczymy także was. Ty Rottoro i wy czterej wyruszycie ze mną wkraść się do szkoły byłego mistrza Tiena i uwolnić więźnia.

Wskazał na niewybranego ucznia.

- Twoja chi jest najniższe. Zostaniesz tutaj. Na twoich barkach spocznie zapewnienie bezpieczeństwa młodszym uczniom. Jeśli nam się nie uda, będziesz musiał się wszystkim zająć. Twoje zadanie jest najtrudniejsze. Nam przyjdzie zmierzyć się z wrogiem, którego można pokonać pięścią. Ty będziesz musiał walczyć z przeciwnościami każdym innym sposobem.


Tym razem podróż przez kanały poszła im o wiele szybciej. Nie mieli czasu na ostrożność, w każdej chwili mogli się spodziewać na swoich karkach pościgu. Ale arcozjanie ich nie dogonili, a być może nawet w ogóle ich nie ścigali. W końcu całe ich dowództwo zostało zlikwidowane, a ponadto siły księcia Zarbona wciąż atakowały barierę, angażując wojska obrońców. To musiało powodować jakiś paraliż decyzyjny.

Gwardzistom szczęśliwie udało się dotrzeć do własnych linii. Problemem okazało się, że była to część frontu oddana pod pieczę korpusowi okupacyjnemu. Były to wojska, którym oddano pod opiekę Arcose po jego oryginalnym podbiciu, jednak nie sprostały one zadaniu i w konsekwencji wybuchł bunt, który teraz wszyscy musieli tłumić. Formacja ta była mocno zdemoralizowana. Jej poprzedni dowódca został ścięty z rozkazu księcia, a obecny, choć zdołał sformować ze swoich podkomendnych zwartą jednostkę, nie mógł naprawić wszystkiego w tak krótkim czasie. Skutkiem tego korpus był raczej zbieraniną niezdyscyplinowanych indywidualności, niegodnych miana żołnierza, a nie prawdziwą jednostką wojskową.

Nobrazianie nie napotkali większych problemów w okopach, może z wyjątkiem momentu, w którym musieli udowodnić, że są sojusznikami, a nie szpiegami czy sabotażystami wroga. Żołnierze liniowi byli czujni i do pewnego stopnia karni, bo byli świadomi, że od tego zależy ich życie. Gorzej sprawa miała się z tymi, którzy służyli na tyłach. Tam też gwardzistów odnalazły kłopoty.

Marabal i Klion nie byli w stanie latać, trzeba było dla nich znaleźć jakieś schronienie, w którym albo się wykurują, albo co byłoby zdecydowanie lepszym wyjściem, poczekają na transport do jednego ze szpitali korpusu nobraziańskiego. Zere'el mógł ich jedynie odprowadzić do najbliższego obozu i potem polecieć ze swoim jeńcem prosto do księcia, albo najpierw zapewnić opiekę swoim ludziom. Nie zdążył jednak podjąć decyzji, bo drogę zastąpił mu jakiś wielkolud.

Mężczyzna okazał się mogatianinem, ale był wyższy od Zere'ela o dwie głowy i kilkukrotnie grubszy. Wielka beka sadła uśmiechnęła się krzywo i nachylając się lekko ku Zere'elowi powiedziała:

- Proszę, proszę, co my tu mamy? Pięknisie z jakimś miejscowym ścierwem? A dokąd to prowadzicie tego śmiecia? Rozwalić go na miejscu i po kłopocie.

Grubasowi towarzyszyło czterech ludzi: radodanin, zalt i dwóch pulian. Wszyscy roześmiali się na słowa grubasa. Cała piątka miała na sobie uniformy korpusu okupacyjnego.

- No dalej, pięknisiu - grubas zwrócił się do Zere'ela. - Załatw śmiecia. Odrąb mu głowę, czy coś.


W świetle energii ki Marduk zobaczył na twarzy Raditza wredny uśmieszek.

- I to mi się podoba - powiedział tamten, wznosząc obie ręce ku górze i ładując kule ki dodatkową energią.

Saiyanie wystrzelili w tym samym momencie. Wiązki ich energii złączyły się w jedną i rąbnęły potężnie w sufit, przebijając się bez trudu na wylot. Odłamki zaczęły spadać dookoła nich, lecz oni sami byli bezpieczni. Energia albo spopieliła sufit nad nimi, albo rozrzuciła go dalej dookoła.

Gdy światło słoneczne wpadło do środka mogli zobaczyć, że pomieszczenie, w którym się znajdują jest rzeczywiście ogromne. Szerokie na co najmniej pięćdziesiąt metrów i długie na kilka razy tyle. Po obu bokach biegł szereg pojedynczych drzwi, a na przeciwległym krańcu tego, co mogli nazwać holem, ujrzeli drzwi, niewątpliwie do windy i wąskie kręte schody prowadzące na górne kondygnacje, których tarasy mogli podziwiać na ścianach. W sumie nad nimi były jeszcze dwa piętra.

Niestety niedługo mogli się cieszyć sukcesem. W uszach zabrzmiał ich irytujący przerywany sygnał, który nie mógł być niczym więcej jak tylko alarmem.

- Uw...a! - zabrzmiał komunikat w wiekowych głośnikach. - U...ga! ...targ...cie w głó... ...omie...niu. Plan o... numer sze...!


Jeszcze przed świtem dotarli w góry, o których androidowi opowiedział Tien. Jednak bez słońca nie potrafili odnaleźć Szkoły Żurawia, dlatego musieli się z tym wstrzymać na parę godzin. Wreszcie jednak dotarli na miejsce. Z sąsiedniego wzgórza obserwowali zwarte zabudowania, w dużej części ceglane. Cały kompleks był nawet otoczony murem, choć należało wątpić czy budowano go z myślą o obronie. W końcu niewiele by pomógł w walce z armią takich jak C-SGK1 czy towarzyszący mu uczniowie szkoły Tiena.

Kompleks szkolny zbudowano na polu kwadratu, niestety tylko tyle mogli się o nim dowiedzieć. Nie mieli możliwości obserwacji z góry, bo Żurawie mogliby wyczuć ich energię lub zwyczajnie zobaczyć na tle bezchmurnego nieba, gdyby wznieśli się w powietrze. Ponadto żaden budynek nie wystawał ponad mury. Można było z tego wyciągnąć prosty wniosek, że żaden z nich nie jest piętrowy.

Nietrudno było też zaobserwować, że główna i jednocześnie jedyna, chyba że gdzieś istniało tajne przejście, brama znajdowała się na południowym odcinku murów. Tam też wylądował samotny człowiek, który lecąc, przeciął niebo nad głowami androida i jego towarzyszy. Bez wątpienia był nim Tien. A więc nie mają wiele czasu. Pora zaczynać.

Mike 25-02-2020 21:11

- Dobrze, teraz czekamy, chwilę. Niech go zauważą i powiadomią jego byłego mistrza. - rzekła C-SGK 1 - Myślę, że dziesięć minut wystarczy. Potem Biegniemy. Przejdziemy przez mur od północnej strony. Weźcie po trzy fasole, w razie ran użyjcie ich. Nie wiemy też w jakim stanie są więźniowie, więc być może ich też trzeba będzie wyleczyć.
Rozdzielił fasolki i pozostało czekać.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:55.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172