Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-11-2021, 15:03   #31
 
CogMan's Avatar
 
Reputacja: 1 CogMan nie jest za bardzo znany
Małpy człekokształtne wielokrotnie udowadniały, że potrafią posłużyć się narzędziami. Profesor pamiętał opowieści, wedle których orangutan nauczył się polowania na ryby oszczepem od tubylców i nauczył tej praktyki swoje potomstwo… ale trucizna? Wymagałoby to znacznego zaawansowania w temacie rozwoju intelektualnego u lokalnej fauny. Może skoro robactwo urosło, to małpy awansowały intelektualnie? Ale że używały też broni jak aborygeni i lud kongo? Sprawa była co najmniej frasująca i zapewne zaprzątałaby głowę profesora, gdyby nie to, że ewidentnie umarł… lub raczej coś, co kontrolował umarło? Pogrążony w pytaniach nie odzywał się podczas pobytu w namiocie. Na słowa Dustina reagował tylko skinieniem głowy. Ostatnie zdarzenia widocznie go absorbowały w znaczniejszym stopniu niż poprzednie dywagacje.
- Po sposobie w jaki się przywitała byłbym skłonny założyć, że nie… – powiedział spokojnie, wstając. - Zostaliśmy tu jednak wysłani jako wsparcie dla kogoś. Prawdopodobnie właśnie jej, więc na inną pomoc raczej nie ma co liczyć. Sądzę wiec, że będzie musiała skorzystać z naszej pomocy, aczkolwiek przyznam, że faux pas wydaje się być dość… poważne – dodał i westchnął, dotykając skroni i odwołał się do celu ich podróży. – Pamiętam, że uczestniczyłem w dokładnych ustaleniach odnośnie celu eskapady, ale to wszystko jest jak odległy sen – pokręcił głową i się skrzywił. – Tak czy inaczej potrzebujemy tłumacza, bo o Jumanji na razie wiemy bardzo niewiele - skwitował i podszedł nieco do kobiety by zwróciła na niego swoją uwagę, po czym przyłożył dłoń do klatki piersiowej.
- [i]Vanderbelt – przedstawił się krótko i zdecydował zrobić użytek z tego, że poznał imię polilingwistycznej eks-towarzyszki Dustina. Wskazał palcem teren poza namiotem – Sophie? – zapytał licząc, że kobieta zrozumie problem i zaprowadzi ich do potencjalnego tłumacza.
 
CogMan jest offline  
Stary 03-12-2021, 01:05   #32
 
WinterWolf's Avatar
 
Reputacja: 1 WinterWolf nie jest za bardzo znany
Przedzieranie się przez dżunglę nie należało do przyjemnych. Ubranie lepiło się do ciała od wszechobecnej wilgoci. Owady irytowały wciskając się gdzie się dało. No po prostu cudownie... Klimat jak w mordę strzelił. To co jednakże nastąpiło później spokojnie wystarczyłoby by obdarować wspomnieniami, opowieściami i traumą co najmniej kilka osób za jednym zamachem. Atak z koron drzew i spośród zarośli nie był czymś czego się w sumie spodziewali. Wręcz przeciwnie. Ale o to przecież napastnikom chodziło. Eleonore była lekarzem, nie żołnierzem, więc choć zdarzyło się jej przedzierać się w miejscach gdzie świstały kule lub dużo cięższe pociski to jednak rzadko ktoś próbował postrzelić JĄ! Była lekarzem...

Kobieta wyczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Miała dobre oczy - musiała mieć, by leczyć swoich współtowarzyszy... Gdy jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem dzikiej istoty w masce poczuła strach. To nie wróżyło nic dobrego. Uslyszała zamieszanie, jej wzrok padł na doktora. Gdy padł na ziemię tracąc jedno życie jej usta opuściło tylko jedno słowo:
- Szlag... - natychmiast zaczęła gnać przed siebie. Tu nie było już kogo ratować, trzeba było ocalić własną skórę. Na szczęście orientacja w terenie Dustina można było określić jednym słowem "legendarna" dzięki czemu udało im się opuścić dżunglę. Eleonore nastychmiast dostrzegła komitet powitalny i uniosła odruchowo dłonie pokazując, że jest nieuzbrojona i nie ma wrogich zamiarów. Obejrzała się na Dustina gdy nieznajoma do niego podeszła. Aż zamrugała oczami w szoku, widząc jak z alpinisty schodzi jedna powłoka by zaraz zerwać kolbą w czoło od tajemniczej kobiety... Jej słowa wróżyły problemy, które pani doktor podsumowała ponownie jednym słowem:
- Szlag...

***

Zgodnie ze swoim powołaniem Reye zajęła się doprowadzeniem powalonego towarzysza do porządku, kiedy tylko nadarzyła się taka okazja. Należało go otrzeźwić i przy okazji sprawdzić odruchy oraz czy nie miał wstrząśnienia mózgu. Gdy zaczął mówić odezwala się tylko sucho, sprawdzając odruchy jego źrenic:
- Będziesz miał sądzę sporo do wyjaśnienia. Mam nadzieję, że umiesz jej nie wkurzać, jeśli to twoja kobieta - skrzywiła się na dalsze słowa. Ten gość albo nie wiedział o czym mówi, albo próbował ich nieudolnie pocieszać. Gdy uznała, że został doprowadzony do porządku zostawiła go w spokoju. Wtedy weszli tubylcy. Pani doktor ocierala dłonie niedużą ściereczką. Miała zwyczaj czyszcenia rąk po kontaktach z pacjentami.
Rozejrzala się nieco bezradnie po towarzyszasz.
- Przykro mi, nie rozumiem - powiedziała, żałując, że nie było tu panny Craft, która mogłaby robić za tłumacza. Cała wyprawa coraz bardziej zmieniała się w serię niefortunnych zdarzeń.
 
__________________
"Eala Earendel engla beorhtast
Ofer middangeard monnun sended."
WinterWolf jest offline  
Stary 16-12-2021, 07:02   #33
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Panna O'Toole poza binarnym nie znała wielu języków. Ale nie zraziło ją to bowiem dysponowała również innymi przymiotami, których świat męski ją, tak jak teraz profesor Evander nie podejrzewał. Do jednej z nich należało dostrzeganie prawidłowości. Przymknęła oczy i przypomniała sobie moment przejścia przez osadę. A wspomnienia niczym fantastyczny komputer liczący Ady Lovelace odnajdywały algorytm z pomocą którego mogliby zyskać zaufanie tubylców. Mężczyźni… uzbrojeni. Niemal wszyscy. Wojownicy? A może łowcy? W obu przypadkach siła i odwaga determinuje ich wartość. Kobiety… nic odkrywczego. Wszystkie przy dzieciach. Model rodzinny… ale? Kilka krzyków, tonów rozkazujących. Starsza… Z Starszą powinna rozmawiać druga kobieta! Co więcej… symbol na płótnach lepianek… totemie plemienia przy wejściu do osady… naszyjnik Starszej… Przewrócona ósemka będąca dla panny O’Toole bezsprzecznym synonimem nieskończoności…
Plenty stanęła obok profesora i również się przedstawiła. Po czym wystąpiła krok przed mężczyznę i dłonią wyrysowała w powietrzu znak, który uznała za ważny dla plemienia.

Starsza Ovambo przyjrzała się profesorowi bardzo krytycznie. Wyglądało jakby oglądała jego ubiór, wyposażenie i broń. I wnioski z owych oględzin najwyraźniej nie wprawiły ją oniemienie.
- Sophi manzam ka Dari Sebastiana. - odrzekła tonem jakby tłumaczyła dziecku oczywistość. Po czym spojrzała na Plenty O’Toole. Słowa i gest dziewczyny sprawiły, że uniosła jedną z brwi, a dwaj towarzyszący jej wojownicy wymienili ze sobą spojrzenia. Milczała przy tym dość długo i w serca co bardziej nerwowych poszukiwaczy zaczęło wkradać się podejrzenie, że panna O’Tolle przedobrzyła. Ale niespodziewanie Starsza zaśmiała się gwałtownie, szczerze i nader rechotliwie. I odezwała. Tym razem słów padło za dużo by odróżnić jedne od drugich. Ale z pomocą ruszył jej drobny krajan, który jak się okazał znał nieco angielski. Nieco.
- Starsza prawić ona wdzięczna za Wy we Jumanji. Myśleć dwie pomoce dużo. Może za dużo. Zła niespodzianka. Pierwsza odejść dzień wcześniej. Tam Sophi. Starsza myśli Wy może od Ludu Małp. Zapytać chmury i postanowić. Do ten czas Wy gości Ovambo.
Co rzekłszy, mniejszy z Murzynów uśmiechnął się szeroko, a pozostali dwaj w towarzystwie Starszej wyszli. Tłumacz zaś ciągnął dalej:
- Być wolni. Chodzić bezpiecznie. Ale nie próbować wyjście z Ovambo. - przestrzegł wymownie - Jedzenie, napitek, spanie, tutaj.



Lepianka, w której zostali umieszczeni, a która z początku wydawała się więzieniem, okazała się całkiem znośnym miejscem i dawała nawet dobry widok na wioskę.
Z początku, gdy podróżnicy wychylili się z domostwa spotykały ich pełne wrogości spojrzenia. Jednak po pewnym czasie tubylcy przestali zwracać uwagę na swoich gości.
Ci goście zatem mogli dokładnie przyjrzeć się życiu w tym miejscu.


Obserwacja zachowań tych ludzi była interesująca, jednak profesor Vanderbelt zwrócił uwagę na zwierzęta.
Wartussi, zwierzęta które prymitywne ludy upodobały sobie do hodowli wydawało się naukowcowi jakieś dziwne.
Zwierzęta były osowiałe. Cześć z nich leżało w zagrodzie. Dla niewprawnego oka mogło to wyglądać jakby zwierząta wygrzewały się w słońcu. Evander wiedział jednak, że Watussi nigdy nie wystawiałby się na działanie promieni słonecznych.

Wzrok Plenty przyciągnął chłopiec bawiących się koło chaty, która została oddana do ich użytku.
Dziecko nie wyróżniało się na tle innych mieszkańców wioski. Tak jak inni miało brązową, niemal czarną skórę. Krótkie, czarne i kręcone kędziorki pokrywały jego głowę. Dziecko to, chyba chłopiec, tak jak jego współplemieńcy, nosiło opaskę biodrową, kilka rzędów kolorowych, bardzo prymitywnych koralików wokół szyi. Typowy przedstawiciel swojego ludu. To co wyróżniało to dziecko, to jego zabawka. Była to wykonana z metalu - materiału, którego ludy na tym poziomie rozwoju co Ovambo używać nie mogli.

Doktor Reye wyłoniła z odgłosów życia w wiosce charakterystychne dźwięk towarzyszące pojawieniu się na świecie nowego członka społeczności.
Wprawdzie ginekologia nie była jej specjalnością, ale w swoim życiu odebrała kilka porodów i miała na tyle doświadczenia i intuicji by wiedzieć, że nie wszystko idzie tak jak należy.
Trochę to trwało nim udało jej się zlokalizować chatę, w której musiała znajdować się rodząca. Jej przenoszenia potwierdziły obserwacje. Z podobnej do ich lepianki co jakiś czas wychodziły kobiety i po chwili wracały z tymi wszystkimi akcesoriami, których używa się przy rozwiązaniu.

Obecność ekspedycji badawczej wzbudzała i zaciekawienie tubylców, choć nie było to widoczne tak bardzo jak pierwsze uczucie, którym była wrogość.
Nie od razu Runnerrock zorientował się, że jest obserwowany. W tłumie ludzi to jest trudniejsze.
W końcu jednak wypatrzył tę, które mu się tak bacznie przyglądała.
A nawet gdy to odkrył młoda kobieta nie odwróciła wzroku, nie uciekała spojrzeniem. Wyglądało raczej, że to nie on ją odnalazł, a ona go zwabiła. Niby nic na to nie wskazywało, ale Dustin umiał już dojrzeć tę nieoczywistą gibkość ramion i ledwo dostrzegalną płynną taneczność bioder.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172