|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
01-11-2006, 23:26 | #11 |
Administrator Reputacja: 1 | Jack Puk, puk, puk. Miarowe stukanie metalowej rurki, znanej także pod nazwą: lufa winchestera, rozlegało się na pustej ulicy. Jacka nie zainteresowało to, że jakiś zamaskowany facet zasłonił właśnie usta jakiejś dziewczynce i pobiegł z nią pod pachą za dom. W końcu to Dziwny Zachód, a nazwa do czegoś zobowiązuje. Można powiedzieć, że Jack miał nosa. Szedł przez miasto węsząc, dosłownie. Skręcił w wąską uliczkę i starannie ominął kamień. Uszedł kilka kroków, zatrzymał się, pomyślał chwilę, podrapał się po policzku, zawrócił i starannie potknął się o kamień. Przecież ktoś mógłby pomyśleć, że tak naprawdę nie jest ślepy. Wyraźnie zadowolony z tego, że udało mu się zachować pozory doszedł swobodnym krokiem do cmentarza. Gdy do niego wciągnął głęboko powietrze. Było słychać martwy dźwięk jego strun głosowych Prawie jak w domu ~Wujek John zawsze wiedział jak się ustawić. Przytulnie tu.~ Chciał pomachać jakiemuś gościowi próbującymi zajrzeć przez okno do szopy, ale w połowie drogi jego ręki, zrezygnował z tego. Przecież ślepiec by tak nie zrobił. Zignorował faceta i poszedł przyjrzeć się, znaczy się obstukać, nagrobki na cmentarzu aby znaleźć ten należący do wujka. |
03-11-2006, 20:44 | #12 |
Reputacja: 1 | Ringo Mężczyzna wyciągnął ku Timmy'emu dłoń. - Ja jestem Ringo - dla przyjaciół, wrogów i wszystkich innych, niech dobry Bóg ma ich duszyczki w swojej opiece. Ringo spojrzał na Timmy'ego upewniając się, że ten poprawnie zrozumiał jego imię, a potem... zaczął gadać. Przez dobrych dziesięć minut ględził nie dopuszczając Timmy'ego do głosu. Każdą próbę przerwania mu gasił przeciągłym psssss! Ględził o tym, że w życiu nic nie jest pewne, kilka razy wyraził zainteresowanie tym, gdzie podziali się wszyscy mieszkańcy miasteczka, przynajmniej cztery razy powtórzył, że otrzymał misję od Boga - nie dało się za bardzo zrozumieć jaką, ale za każdym razem Ringo wskazywał na trumnę i mówił coś o swoim przyjacielu. Tylko raz wspomniał o swojej rodzinie - stwierdził, że jego żonę i małoletnią córeczkę COŚ zżarło i że to COŚ było ogromne, brzydkie jak noc i śmiesznie się poruszało - w tym miejscu nawet na chwilę wstał od stolika i zademonstrował chód tego CZEGOŚ. Potem usiadł, stwierdził, że powinni znaleźć właściciela tej budy, bo chce mu się pić i najnormalniej w świecie się zamknął. I znów wydawał się twardym cynglem do wynajęcia, a przynajmniej do czasu, gdy ponownie otworzy usta. |
04-11-2006, 00:08 | #13 |
Reputacja: 1 | Bob Chinney Bob przez pewien czas przecierał okno ręką, ale tylko rozmazywał brud na szybie. Z resztą kurz po wewnętrznej stronie uniemożliwiał zobaczenie czegokolwiek poza ogniem buchającym z pieca i połyskujacych elementów, pewnie jakiejś stali. Aa tam, z resztą co ja - złodziej jestem?Wymamrotał do siebie. Zastukajmy do drzwi, może dowiem się, kto to tam się grzeje. Może ma coś na rozgrzewkę, he he.. Dziwiło go trochę, że nikogo innego tu nie ma, oprócz tego ślepca stukającego jakąś rurką po kamieniach. Później z nim pogada, widać, że też przyjezdny. Poza tym wszedł już na teren cmentarza, najwyraźniej czegoś szuka, nie ma co mu przeszkadzać. Bob sam nie wiedział, czemu ta szopa przykuła jego uwagę.. Może przez dym z komina? Przywiązał osła do ogrodzenia i uderzył kilka razy pięścią w drzwi. Posypało się trochę kurzu, staruszka zaczęło kręcić w nosie..
__________________ Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu. |
08-11-2006, 20:30 | #14 |
Reputacja: 1 | Bob Chinney Drzwi które miały być w założeniu zwykłymi drzwiami do "szopy", stawiają opór godny twardej kobiety. Krótki rzut oka, i widać że bez czegoś ciężkiego drzwi się nie otworzą. Chyba że znajdziesz klucz, bo drzwi posiadają otwór na takowy. Jack Daniels Wszystko było by proste, gdyby nie fakt, że najpierw musiałeś przejść kawałek od "szopy" do bramy. Brama jest... Cóż, mieszkańcy są chyba bardzo uczuleni na hieny cmentarne. Właściwie, to Brama sprawia takie wrażenie, że cmentarz mógłby odeprzeć prawdziwy szturm hien. Tak, to na pewno to. Bo przecież nikt nie zabezpieczył się przed tym co może wyleź ze cmentarza? Brama jest wykonana w stylu, hmm, krzyżowatym, czyli tym samym co ogrodzenie. Jest uformowana z setki krzyży, które nie są połączone regularnie, ale tworzą dziwną siatkę. Za bramą widać spokojną aleje, ktora w połączeniu z paroma drzewami, tworzy całkiem miły i sympatyczny wizerunek strzeżonego i czystego cmentarza. Brama ma dziwny otwór w kształcie krzyża, mniej więcej na wysokości ramienia. Liście leciutko szumią na niewyczuwalnym wietrze. Ringo&Timmy Rozmowa trwa, nikt jednak nie przychodzi. Przez całą waszą "rozmowę", nic nie dotarło do waszych uszu. Aha, i kontuar wygląda na dobrze wyposażony.
__________________ Mroczna wydawnicza małpa przedstawia Gindie, czyli wydawnictwo fabularnych gier karcianych. Uuuk. |
11-11-2006, 18:52 | #15 |
Reputacja: 1 | Timmy Mężczyzna przysłuchiwał się z wielką uwagą opowieści towarzysza, kilka razy próbując przerwać i o coś zapytać, co jednak nie było mu dane. Gdy Ringo skończył mówić, Timmy wstał podszedł do barku i powiedział: - Może sami się poczęstujemy ? Jakby coś, to zostawimy pieniądze na ladzie. Później możemy pójść poszukać kogoś w tym miasteczku, bo ja jak na razie, nie spotkałem tu jeszcze, po za tobą, żywej duszy. - rzekł, po czym poszedł za bar i nalał sobie i towarzyszowi po kieliszku whisky. Następnie podał Ringo jego porcję, po czym jednym chaustem opróżnił swoją. |
11-11-2006, 20:34 | #16 |
Reputacja: 1 | Bob Chinney AAAA..psik!!! Glaca Boba zderzyła się z wielką prędkością z drzwiami, aż jęknęły (na pewno one?). Parę przestraszonych korników uciekło do rodzinki rezydującej w okiennicach, ale drzwi wytrzymały. A niech się spali ta chałupa!! Mam ją w nosie! Kichnął siarczyście jeszcze raz, zostawiając smarki na framudze. Chodź Belu, napijemy się czegoś. Uśmiechnął się, poczuł się trochę ożywiony. Zażył jeszcze tabaki, schowanej w ichrowym woreczku wyciągniętym z kieszeni na piersi. Zachciało mu się jeszcze bardziej pić, trochę twarz mu poczerwieniała. Wsiadł na osła i ruszył w poszukiwaniu saloonu. Po drodze dziwił się wyludnieniu miejscowości, osioł czuł się trochę nieswojo.. ucieszył go nieco widok powozu i konia. Zdziwiony brakiem wody w korycie przyniósł wiadro wody ze studni i postawił przy Bellinidzie. Dolał resztę whisky z buteleczki i klepnął osła pieszczotliwie po karku. Dobrze się sprawiłaś, 50 km bez postoju. Poprawił kapelusz i zajrzał do saloonu. Zobaczył Timmiego i Ringo, raczących się whiskey. Witajcie młodzieniaszkowie, mogę się przyłączyć? Ostatnią whiskey oddałem swojemu rumakowi, bo zasłużył, choć dla damy, to należałby się szampan...
__________________ Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu. |
16-11-2006, 21:27 | #17 |
Administrator Reputacja: 1 | Jack podrapał się po policzku. ~Chyba trzeba odwiedzić miejscowego cepogrzeba.~ Obrócił się na pięcie i całkiem przypadkiem obrał drogę w kierunku kościoła. ~No ale dobrze, że wujek znalazł bezpieczne miejsce zamieszkana. Miło, że tak tutaj dbają o klientów.~ Stukał radośnie lufą o podłoże, wyraźnie zadowolony. Tradycyjnie potknął się całkiem przypadkiem o kamień, a nawet zaczął sobie mroczno przygwizdywać. A raczej wydawać z gardła jakiś gulgot, ale on uważał, że gwiżdże. |
18-11-2006, 16:31 | #18 |
Reputacja: 1 | Ringo Mężczyzna przyjął od Timmy'ego swoją porcję whisky i idąc za przykładem towarzysza szybko opróżnił kieliszek. Zadowolony położył rękę na swoim brzuchu i uśmiechnął się od ucha do ucha. - Dobry pomysł miałeś z tym poczęstunkiem, łebski koleś jesteś, a to dobrze, dobrze - Ringo poklepał przyjacielsko Timmy'ego po ramieniu. - To co, idziemy szukać żywych? I w tym momencie do saloonu wszedł Bob Chinney, który wymamrotał coś o rumaku, damie i szampanie. - O wilku mowa! Zupełnie jak w Piśmie: "Nie szukajcie, albowiem sami was znajdą" - Ringo nie wyglądał na pewnego, czy takie słowa rzeczywiście znajdują się w Biblii, ale przynajmniej zabłysnął w towarzystwie, a przynajmniej tak mu się zdawało. - Zaoszczędziłeś nam póki co drogi, tajemniczy przyjacielu bez imienia. Siadaj, zostało chyba trochę whisky... |
20-11-2006, 18:50 | #19 |
Reputacja: 1 | Timmy Uśmiechnął się do towarzysza, wstał i już miał zamiar pójść po kolejną porcję, gdy do saloonu wszedł Bob. Przyjrzał mu się, podszedł w jego kierunku, wcześniej położywszy puste kieliszki na stole, po czym podał nowo przybyłemu dłoń do przywitania. - Witaj. Pewnie, że się możesz przyłączyć. Co prawda nie znaleźliśmy właściciela tego uroczego miejsca, ale postanowiliśmy się poczęstować. Zaraz ci przyniosę trochę whisky, a może i szampan się znajdzie. - powiedział, a następnie ruszył za bar, wyjął trzy nowe kieliszki, ponieważ zapomniał wziąć starych, i nalał każdemu. Następnie podał towarzyszom i rozpoczął poszukiwanie szampanu. |
20-11-2006, 19:15 | #20 |
Reputacja: 1 | Po usłyszeniu słów Ringa, przez chwilę stał i patrzył się na niego jakby myśląc o czymś innym. Po paru sekundach milczenia wybuchnął:Bez imienia?? Przyjacielu?? Przecież mam imię, mój drogi. A na słowo "Przyjaciel" jestem przewrażliwiony od jakichś dziesięciu lat. Uśmiechnął się do niego wytrzeszaczając oczy i szczerząc zęby. Mi też miło spotkać tu jakichś żywych, zaraz obok zapasów. A mam trochę buteleczek do napełnienia... Ostatnie zdanie powiedział do siebie, ciszej. Zajrzał na zaplecze i zawołał Jest tu ktoś?? Poczekał chwilkę na odpowiedź, ale nie usłyszał niczego, co możnaby uznać za odgłos wydawany przez człowieka. Obsługa... Trzasnął drzwiami podochocony możliwością "sprzątania", jak nazywał rozgrabianie tego, co zostawało po licznych "miastach - widmach", które odwiedzał. Był nawet starszy niż niektóre z nich... Z pewnym trudem wdrapał się na stołek przy ladzie i złapał szklankę zaoferowaną przez Timmy'ego. No to za wszystkich mieszkańców tej mieściny!!! Podniósł szklankę i wypił łyczek przezroczystego płynu. Nazywam się Bob. A wy jak się nazywacie? I co do licha przygnało was do tej dziury?
__________________ Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu. |