|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
02-05-2007, 18:04 | #411 |
Reputacja: 1 | Eris Zmęczona i nieco znudzona spacerowaniem po mieście wolnym krokiem wracałam do domu gospodarza. Cały czas myślałam o tym wszystkim, co mnie dotąd spotkało i co jeszcze mnie czeka. W tak krótkim czasie tak wiele się zmieniło a miało się zmienić jeszcze więcej. Nie miałam ochoty jeszcze wchodzić do środka a wszystko wskazywało na to, że jako pierwsza wróciłam. Usiadłam więc na murku przed domem przyglądając się przechodniom i czekając na powrót reszty drużyny. |
02-05-2007, 19:40 | #412 |
Reputacja: 1 | Maina - Witaj Naomi. - Powiedziała słabym głosem. - Jeśli by to nie sprawiło problemu, to napiłabym się trochę wody - Uśmiechnęła się delikatnie. Strasznie chciało jej się pić. Nie była głodna. Przynajmniej na razie. Poza tym była przyzwyczajona do głodówek. Nie zawsze udawało się znaleźć jakąś robotę. Szok spowodowany napaścią powoli znikał. Usiadła na łóżku podpierając się rękami i wzięła wodę. Napiła się parę łyków i znów położyła się. Rozpoznała mężczyznę który jej pomógł. Stał w cieniu w kącie. - Dziękuję - Powiedziała cicho, ale słyszalnie.
__________________ A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam. |
02-05-2007, 22:19 | #413 |
Reputacja: 1 | MAINA Demonica przyniosła Ci wody i z miłym uśmiechem pozostawiła Cię w pokoju, żebyś odpoczywała. Wychodząc rzuciła tylko "jak będziesz czegoś potrzebować, to krzycz" i zniknęła za drzwiami. ERIS Siedziałaś na murku. Zmierzch już nastawał i jeszcze nikt z drużyny się nie pojawił. Nagle usłyszałaś -ZłODZIEJ!! Zboczeniec!! Łapać gnojka! - po czym ujrzałaś uciekającego chłopaka a za nim biegnącego rzeźnika (sądząc po zakrwawionym fartuchu i toporku w ręce) - Kto go złapie dostanie nagrodę! Chłopak miał może ze 20 lat, był umorusany i przerażony... BLACKER Dziecko, któremu zabrałeś watę cukrową rozpłakało się, jak to dzieci, gdy im się coś zabierze. Ojciec nic Ci nie powiedział, jedynie wydał kolejne pieniądze na watę. Idąc spokojnie ulicą usłyszałeś krzyki. Kobiece krzyki... DARKEN Demon nie pozwolił ci wyjść z poza zasięgu karczmy. Tak jak on dostał kuflem od ciebie, tak ty od niego. -Gdzie się wybierasz, szczurze?! Boisz się? Jako pół demon nie powinieneś przejmować się nierówną walką! Chodź tu i pokarz co potrafisz, wypierdku! - zawołał demon. DARKSTONE Idąc potknąłeś się i upadłeś... Zobaczyłeś swojego mistrza, mimo tego, jak Cię potraktował, darzyłeś go jakąś sympatią. Niestety owy obraz nie przedstawiał twojego mentora żywego... Otrząsnąłeś się. Nadal leżałeś na ziemi, głowa cię bolała niemiłosiernie. Dźwignąłeś się na kolana i wstałeś. -Nic ci się nie stało? - spytało jakieś dziecko, trzymające pieska w rękach. Musiało ci się długo przyglądać... -Ktoś pana okradł... Pobiegł tam - wskazało ręką w przeciwną do ciebie stronę. Zerknąłeś na sakiewkę, nie było jej... SERAPHIN Najwidoczniej przysnąłeś na krześle w pokoju... Ocknąłeś się na jakiejś polanie. Było ciemno, a polana nie była ziemską przestrzenią. Byłeś w Niebie. Rozejrzałeś się: w dali widziałeś siebie i Darkena. Miałeś właśnie złamać mu skrzydła, gdy przeszył Cię mieczem. Zdziwiony przetarłeś oczy i ponownie się rozejrzałeś. To już nie było Niebo... Krwistoczerwone słońce, łąka zalana krwią... A ty szybowałeś nad nią. W dole leżeli wojownicy. Nikogo nie znałeś, aż do chwili... Naomi, Blacer Maina Eris Darkstone Darken leżeli martwi w śród innych. A pośród całego krwistego widoku stałeś TY, z zakrwawioną kosą i śmiałeś się. Ponownie przetarłeś oczy. Światło poraniło twoje oczy, ale gdy już wszystko wróciło do normy, znów znajdowałeś się w pokoju, gdzie leżała Maina.
__________________ Sore wa... Himitsu desu ^_~ |
02-05-2007, 23:20 | #414 |
Reputacja: 1 | Darken Eh, Demon nie dawał za wygraną. Cisnął we mnie kuflem, który wylądował na mojej potylicy. -Gdzie się wybierasz, szczurze?! Boisz się? Jako pół demon nie powinieneś przejmować się nierówną walką! Chodź tu i pokarz co potrafisz, wypierdku! - zawołał. -Nędzny robaku- mój głos brzmiał strasznie. Większość widowni cofnęła się do tyłu. Odwróciłem się a moje oczy płonęły -Wiesz z kim masz do czynienia? Jam jest Darken, były dowódca Armii Szatańskiej w wojnie z Bogiem. To ja posyłałem tysiące Aniołów do Czyśćca. Tacy jak Ty kłaniali mi się w pas.- mówiąc to szedłem spokojnym krokiem. Z każdym centymetrem mój gniew i złość wzmagały się- Masz ostatnią okazje by uciec.- ostrzegłem. Zrobiłem szybszy ruch i w sekundę znalazłem się przed Demonem. Z całej siły uderzyłem osiłka w brzuch. Kolejny mój cios wymierzyłem w nos delikwenta. Dla pewności kopnąłem go po nerach. |
02-05-2007, 23:25 | #415 |
Reputacja: 1 | DARKEN Demon nawet nie drgnął. Twoje ciosy niewiele mu robiły. Napastnik wziął duży zamach i walnął cię w głowę...
__________________ Sore wa... Himitsu desu ^_~ |
03-05-2007, 00:02 | #416 |
Reputacja: 1 | Darken Dostałem oszołamiającego strzała w łeb. Gdy się otrząsnąłem pomyślałem: Twardziel... Ale ja znajdę sposób Coraz bardziej się denerwowałem. W żaden sposób nie mogłem go "ugryźć". Wraz z moją furią wzrastała moja siła. Teraz to dostrzegłem. Nie miałem szans z nim na pięści. Odskoczyłem od niego na około dwa metry. Przyjrzałem się mu dokładnie. Kolo tak na oko ma 186cm. Dobrze zbudowany. Nie wygląda na kogoś, kto porusza się z prędkością światła. Zrobiłem dwa kroki i dosłownie przed nim zniknąłem. Pokazałem się za nim i z całej siły kopnąłem go w zgięcie nogi. Facet upadł na kolana. Szybkim ruchem ręki dobyłem miecza i przyłożyłem mu go do szyi. -A teraz dasz mi odejść w spokoju albo poderżnę Ci gardło będziesz musiał wrócić do piekła a tam nie będzie różowa, już ja się o to postaram. Nadal mam ram dłużników.- powiedziałem do niego po czym przesłałem mu wizję tego, co stanie się, gdy wróci do piekła. |
03-05-2007, 00:14 | #417 |
Reputacja: 1 | Darken Patrzyłeś na demona. W prawdzie nic z początku nie dostrzegałeś, ale teraz to już chyba nie dało się nie zobaczyć paskudnej mordy wystającej z potylicy faceta... Żółte oczy błyszczały nienawistnie a kły, równie żółte jak oczy szczerzyły się w paskudnym uśmiechu. -Zabij, jeżeli masz na tyle odwagi... Ale za każdym razem odradzam się silniejszy - z pleców mięśniaka wyłoniły się czerwone, ohydne ręce zakończone pazurami i złapały za Twój miecz. Demon postanowił chyba opuścić ciało biednego mężczyzny, by ten mógł żyć. Przed Tobą stał ponad dwumetrowy potwór. Obleśny, czerwony, brzydki... (Mimo, że widzę go w myślach nie znajduje słów aby go opisać, 'brak słów' przeszedł na mnie w sprawie demona ) Wepchnął sobie miecz w brzuch i pokręcił w nim tak, że zrobił sobie pokaźną dziurę. - Do zobaczenia w przyszłości - rzucił i spłonął. Masz chyba kolejnego wroga w piekle...
__________________ Sore wa... Himitsu desu ^_~ |
04-05-2007, 13:15 | #418 |
Reputacja: 1 | Darken -Do zobaczenia.- rzuciłem oschło i skierowałem się w stronę domostwa. Po drodze rozmyślałem o tym, jaki się stałem. Kiedyś taki demon mógł mi buty lizać a teraz?! Teraz nie daje sobie rady. Trzeb coś na to poradzić... Idąc tak, zastanawiałem się jak zwiększyć swoją moc. Nagle padłem na kolana i rozłożyłem ręce. -Panie, Belzebubie, Szatanie. Spraw, bym wrócił do dawnych sił, do dawnej chwały. Spraw, bym znów wzbudzał strach w sercach innych. Błagam DAJ MI MOC!- te ostatnie słowa wykrzyczał. |
07-05-2007, 21:03 | #419 |
Reputacja: 1 | Darken Żaden z demonów raczej nie pokwapił się o odpowiedź, tym bardziej o ukazanie się czy dodanie Ci sił... Chyba musisz zostać taki, jaki jesteś...
__________________ Sore wa... Himitsu desu ^_~ |
07-05-2007, 21:20 | #420 |
Reputacja: 1 | Blacker napiął arbalet, nasadził kulę w rowku. Tam, gdzie jakaś kobieta krzyczy, zwykle jest rozbójnik albo złodziej. A za ubicie jednego bądź drugiego nie powinien być ścigany prawem. Przynajmniej nie tak bardzo. Pamiętał, jak kilka lat temu także, by zaspokoić swój ,,głód" mordowania... pomagał straży miejskiej w eliminowaniu bandytów. Nie dość, że nikt go za to nie ścigał, to jeszcze płacili. Jednak pozostawanie dłużej w jednym miejscu nie było dla niego, więc porzucił wygodną posadę i ruszył dalej. Później nie było tak wesoło. Dostał robotę. Łatwy cel, bez obstawy, duża kasa. Tylko taki szkopół, że to był mag, i to nie byle jaki. Kiedy ognista błyskawica rozorała mu lewe skrzydło zwolnił cięciwę. O dziwo, trafił ofiarę między oczy. Jednak lewe skrzydło jest całkowicie niesprawe, a jego regeneracja najprawdopodobniej zajmie jeszcze około roku. A teraz jest tu, z tą dziwną zbieraniną. O nikim tak naprawdę nic nie wiedział, z nikim go nic nie łączyło. Co prawda, było to normalne wśród jego rasy, która z natury nie jest zbyt towarzyska (zresztą, to ile biesów włóczy się po ziemi? jak dotąd nie spotkał żadnego innego. Pewnie jest to wina jego połowicznej krwi), oraz tego samego wymagała jego profesja, ale pewnikiem przez większość zostałby uznany za odludka. A tak naprawdę, był to chyba najlepszy dowód, że nie ma wobec nich złych zamiarów, jaki tylko można dać. Głównym mottem zabójców, u których się szkolił (niedługo, bo niedługo, ale jednak) było ,,przyjaźń okazuj tylko przyszłej ofierze". Poprawił lekko kaptur, żeby nie buzić sensacji i ruszył w stronę krzyków
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life. —Terry Pratchett |