|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-02-2007, 12:28 | #61 |
Banned Reputacja: 1 | Ostre słowa kościeja wyraźnie zafrasowały Ludwiga. Nazista zazgrzytał szczęką i wyglądał jakby miał się rozpłakać lub wybuchnąć nagłym gniewem. Zacisnął kościane dłonie w pięści i pogroził zawistnie przybyszowi. Oficerska czapka lekko zsunęła mu się na oczy co nadawało dodatkowego, złowrogiego charakteru jego czaszce, lekko ją zacieniając. - Myślisz ,że o tym nie pomyślałem?! Jak śmiesz podważać moje kompetencje? Liczy się aryjski duch walki i naturalne predyspozycje do panowania, jakimi hojnie obdarzył mnie Wotan. Może nie mam tylu zauszników jakimi szczycił się Fuhrer lecz w ciągu kilku dni wyszkolę swój własny, karny oddział Heintze Jugend. Wykrzywił żuchwę w grymasie zdradzającym iż ma do powiedzenia coś ważnego i zupełnie zaskakującego... - Tym oddziałem będziecie WY! Mamy psa oraz kanibala-zwiadowcę, ducha-szpiega, małą dziewczynkę (?!), pancernego truposza i władającego ostrą jak brzytwa kosą berserkera. Być może nie jest to napawający dumą widok ale przerobię ich na fanatycznych morderców czy Ci się to podoba czy nie! Twa niewiara doda mi sił! Nawet to dziecko, wskazał kościstą dłonią na Hannę, będzie zabijać z mym imieniem na ustach. Jej niepozorny wygląd zmyli jej przyszłe ofiary... Ludwig uniósł dłoń w górę i wykrzyknął w stronę niebios : - Teraz ja będę tu PANEM! |
04-02-2007, 20:18 | #62 |
Reputacja: 1 | Ludwig Heintze Szkielet spojrzał na Ciebie, wykrzywiając żuchwę, w grymasie wyraźnego zadowolenia. Twoje słowa zamiast go zbić z tropu wyraźnie go ucieszyły. Zchował odznaczenia Abwery, i... zasalutował Ci - Właśnie TO chciałem od Ciebie usłyszeć. Odkąd wstałem szukałem kogoś, kto mógłby mnie poprowadzić. Zanim jednak zaczniesz zawojowywać świat, trzeba by zjednać sojuszników. Mam trochę kontaktów, żywych jak i martwych. Jeśli poważnie chcesz się do tego zabrać, powinniśmy wyruszyć do miasta na wschodzie i to jak najszybciej. W starym teatrze pogadamy z moimi znajomymi, którzy także poszukują nowego Guru... Wszyscy Na cmentarz zaczynają spadać pierwsze krople deszczu, rozbijając się o marmurowe nagrobki, przemaczając wszystko i wszystkich oraz zasłaniając horyzont swoją kurtyną (Mortar - zapał żądnych krwi drechów został ochłodzony przez lodowaty deszcz. Zawrócili z powrotem do wioski)
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life. —Terry Pratchett |
04-02-2007, 20:40 | #63 |
Reputacja: 1 | Zbigniew Kozon Zombi nawet za życia nie był zbyt dobry w komunikacji interpersonalnej, więc ten stan nie zmienił się zbytnio po jego śmierci. Zignorował niezrozumiałą odpowiedź szkieletu i skupił się na głośnych i wyraźnie wypowiadanych zapowiedziach Ludwiga o przyszłej chwale. Całkiem podobała mu się ta wizja - podbijaliby świat, rządzili nad innymi, mieliby dużo jedzenia i alkoholu.. nie, niestety z tego ostatniego musiałby zrezygnować, skoro jego wątroba uległa takiemu rozkładowi... Za życia bronił prawie cały czas swojego lasu przed "intruzami", czyli innymi myśliwymi, badaczami dzikiej przyrody i wycieczkami szkolnymi. Powoli zaczął myśleć, co by było, gdyby dookoła niego nikt nie był intruzem, a wszystko należało do nich, tych hajnzejugent, jak szkielet to nazwał. Aż dziwne, że taki stary, a taki naiwny... Zapowiadał się na niezłą ulewę, z tego, co Zbigniew wiedział o meteorologii praktycznej. Dobra, ponie ofiserze! Bedem doprym kanibalem!! Najlepsiejszym kanibalem, jakiego kiedykolwiek miałeś!! - nie miał pojęcia co to słowo znaczy, ale brzmiało poważnie. A tyraz chodzimy do tego Niemca, co ten wyszynk prowadził!! Ucieszy siem jak pobratymca spotka! Łeb Zbigniewa dalej puslował boleśnie, ale już nie tak natarczywie.
__________________ Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu. |
07-02-2007, 00:31 | #64 |
Reputacja: 1 | Zenek rozglądnął się zaciekawiony. Patrząc po zachowaniu grupki wokół szkieleta z za dużą czapką, działo się coś epokowego. Ale patrząc po niebie, cała sprawa mogła szybko spłynąć z deszczem i przeminąć z wiatrem... - Wtopili - zamruczał cicho zombie jedno z ulubionych słówek księdza, kiedy ten słuchał wiadomości w TV Trwam. On na pewno nie chciał wtopić. Ksiądz zawsze się gniewali, kiedym wtopił. Toteż szybko porwał na rękę Hannę i niemal ruszył biegiem, kiedy przypomniał sobie, że dzieczynka rozmawiała z Aniołkiem. W dwu susach znalazł się przy statule, po czym zerwał ją szybkim krokiem, przy akompaniamencie rozwalanego postumentu pod statuą. - Nieładnie przerywać konwersację, a poza tym będzie nieładnie jak Aniołek zmoknie! - rzucił usprawiedliwiając się, ruszając biegiem w stronę najbliższego schronienia. Zenek trochę się zastanawiał, czemu Aniołek, skoro mógł przesuwać przedmioty, nie przesunął się sam ale przypomniał sobie kapliczkę i przestał - oczywiście, aniołek się nie chciał sam przesuwać, by jego statuetka nie skończyła jak kapliczka. Zenek ścisnął mocniej aniołka dając mu tym samym znać, że będzie go chronił przed takim losem. Postronny obserwator mógłby przysiąc, że dotychczas uśmiechnięty cherubinek nagle zsiniał, a jego różowa dotychczas twarzyczka zaczęła zdradzać oznaki ściśnięcia płuc imadłem. |
05-07-2007, 21:06 | #65 |
Reputacja: 1 | Delikatnie nietypowa drużyna, pod dowództwem ogarniętego wizją swojej przyszłej chwały Ludwika powoli zbierała się do wyjścia z cmentarza. Burza, która zmoczyła doszczętnie świat wokół skończyła się równie gwałtownie, jak nadeszła. Przez powoli rozpagadzające się niebo przebijały się pierwsze promienie słońca Jednak widok światła przebijającego się przez chmury wszystkim przywiódł na myśl coś przyjemnego, jednak uczucie to było tak nietrwałe, że nikt nie uświadomił sobie, co to było. Gdy już prawie udawało się dojść do jego źródła, uciekało, wymykało się. Jednak zrozumieliście. Nie powinno was tutaj być... Wtedy usłyszeliście w głowach głos. A może nie do końca głos? Przypominało to odległy grzmot, jakby przy trzęsieniu ziemi, układający się w przesłanie. Mówiło wam ono o tym, że nie zasłużyliście na tą karę. Wtedy, nagle trafiliście do jakiegoś holu. Ściany były wręcz oślepiająco białe. Naprzeciw was stał jakiś niemłody mężczyzna z pokaźnym pękiem kluczy w ręku - Przepraszamy was za to nieporozumienie. Nasza biurokracja pomyliła przydziały i zamiast skierować was do odrodzenia w nowym ciele, skierowano was do odrodzenia w swoich starych ciałach. Zrobił się niesamowity bałagan, ale powoli wszystko wraca do normy. W imieniu wszystkich, chciałem przeprosić za to nieporozumienie. Teraz wszystko pójdzie swoim normalnym torem. Wasze nowe wcielenia czekają... Sesja nie jest zamknięta, gdyż przy próbie jej zamknięcia wyskakuje mi błąd forum
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life. —Terry Pratchett |