Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-04-2006, 22:08   #1
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
[Sesja] SLND 42

Pod powiekami budziła się świadomość. Najpierw jako iskra zrozumienia a potem ukłucie bólu. Coraz więcej bodźców dotykało świadomości, opływając ją a nawet porywając ze sobą w splątanym tańcu doznań. Dlatego też najpierw poczuliście ciepło. Obmywało Was całkowicie i nawet mieliście wrażenie, że nie jest to ciepło, ale gorąco. Żar zdawał się być dojmujący i dokonały. Nurzając się w nim macie świadomość, że otacza Was szczelny kokon ciepłego oprzędu. Jednak ten kokon nie był miękki. Szorstkość podłoża, bowiem Wasza świadomość już odzyskiwała orientację w przestrzeni, nie była tym, co oczekiwaliście, ale też nie raziła tak bardzo Waszego zmysłu dotyku. Nawet dało się wyczuć miękkość, choć taką bardzo … ziarnistą. To wystarczyło by wreszcie zaczął działać słuch oraz węch. A te nowe kanały świadomości dostarczyły Wam dość sprzecznych wrażeń. Jednak wrażeń, które w zestawieniu z tym, co leżało w archiwach świadomości, tworzyło zgrabną całość. Szum morza. Tak, morze. Pamiętacie do dobrze, a im bardziej kartki przeszłości przelatują przed Waszymi oczyma, tym więcej powiązań i zrozumienia dociera do świadomości.
Statek, port, pożegnanie oraz kamery. Słoneczny dzień na nabrzeżu portowym. Obrazki jak z widokówki. Wszystko luksusowe, pełne przepychu oraz nowoczesności. Wstawał świt. Nie, to nie świt. To „Aurora” – tak nazywał się statek. Jacht. Keje portowe zostawały coraz bardziej w tyle. Biała smuga za statkiem, jak ślad. Jedyny ślad, jaki pozostał.
Szum morza. I cisza. Nic poza nim i nią. A przecież…
…ludzie. Na statku było pełno ludzi. Każdy czekał na coś, każdy z tym rejsem wiązał nadzieje. Uśmiechy, czasami łzy bezsilności oraz niezrozumienia. Białe stroje obsługi, która donosiła szampana. Głośny śmiech kobiet. Kartki wspomnień przelatują z coraz większą prędkością. Jakby ktoś otworzył okno i przeciąg dokonał reszty.
Węch odkrył jeszcze jedno doznanie – spaleniznę. Specyficzny zapach paliwa oraz palących się kawałków plastiku lub farby. Zbyt intensywny niż zapachy codziennych konserwacji statku. Swąd mieszał się z zapachem powietrza, słodkim i upajającym. Takim jak…
…drinki serwowane na jachcie. Takie z parasolkami i z dużą ilością owoców. Pite przy basenie, albo w salonie. Słodki smak na ustach oraz zapach owoców. I ten swąd. Słychać było ciche „klik”. Jakby ktoś zmieniał taśmę w magnetofonie. I zmienił. Bo wtedy zrobiło się gorąco. I pojawił się smród paliwa. I ból.
Wreszcie wzrok. On wraca ostatni, jak litościwy kat wreszcie pokazuje twarz dla skazańca. Przez załzawione oczy widać morze. Poza nim piasek, palmy, zieloną plamę zieloności oraz błękit nieba. Widać też ciemne punkty nieopodal. Przecieracie oczy z łez. Widzicie siebie na piasku plaży, a słońce nie pozwala Wam na siebie spojrzeć. Widać też palące się szczątki świtu, bijące w niebo czarnymi kolumnami tłustego dymu.
Nie jest łatwo zebrać myśli. Nie jest łatwo nawet myśleć o tym, by je zebrać. Istnieje tylko tu i teraz, istnieje piasek, plaża i zielona ściana drzew. Inni rozglądają się bezradnie wokół. Każdy jest zaskoczony. Każdy z Was.
Cisza wypełniona szumem morza zaczęła się wypełniać także czymś innym.
- Ver, odezwij się. Ver?!! – dobiegło z prawej strony.
- O mój Boże, co się stało? – inny głos z niedowierzaniem zadał pytanie.
Plaża budziła się do życia, jak jeszcze nigdy dotąd...
nie czujecie poważnych obrażeń, a jedynie zadrapania i lekkie poparzenia – nic niebezpiecznego. Liczne drobne rzeczy – od toreb i plecaków po stalowe szczątki rozsiane są na całej plaży. Pomiędzy nimi przechadzają się kraby oraz inna fauna morska...
...zaczyna się ruch.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 24-04-2006, 12:00   #2
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Michael Tarsky

Szum morza... żar... piasek w ustach... Zbierając resztki sił mężczyzna podciągnał ręce i powoli się uniósł. Zaniósł się lekkim kaszlem wypluwając piasek z ust. Próbował wstać ale przewrócił się na bok, mając siłę jedynie siedzieć. Musiał chwilę poczekać, zanim dojdzie do siebie. Jego czarna koszulka i sztruksowe, brązowe bojówki były mokre, ale w upalnym słońcu dosyć szybko wysychały.
Przetarł lewą dłonią oczy. "Okulary!" przemknęło przez jego myśl. Rozejrzał się wokół, ale nigdzie w pobliżu na piasku nie dostrzegł tego, czego szukał. Machnął ręką. W sumie bez okularów widział w miarę dobrze, do pewnego stopnia. Gdyby coś to i tak miał zapasową parę... w walizce... Właśnie walizka! Ponownie się rozejrzał, spoglądając nieco dalej. Wszędzie widział tylko jakieś odłamki i szczątki, leżące bezładnie torby, plecaki. Gdzieś tam dostrzegł też coś jeszcze. Ludzie... leżeli na piasku...
Potrząsnął głową, ponownie przecierając oczy i próbując zebrać myśli...

***

Siedział w kajucie, przy swoim laptopie. Na ekranie mignęło znajome mu logo Eclipse. Miał wprawdzie wypoczywać, ale postanowił zerknąć, jak idą prace nad projektem. Miał jakieś dziwne przeczucie, że musi to zrobić. Przez modem komórkowy połaczył się z CVS i ściągnął ostatnie źródła projektu. Jego oczom ukazał się kilka czerwonych krzyżyków przy plikach ze źródłami.
- Co jest k***a! - zaklął pod nosem.
Szybko rzucił okiem na wskazane pliki i niemal pozieleniał ze złości. Ktoś zrobił commit wrzucając jego stare źródła! "Ron" pomyślał. Włączył Skype i założył słuchawki w nadziei, że Ron będzie dostępny. Miał szczęście.
- Cześć Ron, co to ma być? Zrobiłem update i co widzę? Moje stare źródła!? Masz mi może coś do powiedzenia? (...) Jak to nie wiesz o co chodzi? (...) Zakomitowałeś moje źródła sprzed ponad tygodnia! Mówiłem przecież, żebyś regularnie ściągał wszystko, co każdy z nas aktualizuje. Tak naprawdę CVS nie powinien do tego dopuścić, ale w jakiś zdolny sposób udało Ci się rozwalić moją pracę! - wziął głęboki oddech, słuchając wyjaśnień Rona. Postanowił, że się uspokoi i nie będzie krzyczał.
- Słuchaj Ron. Narobiłeś niezłego bigosu. Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, ale masz to naprawić. Zaraz prześlę ci wszystkie moje aktualne źródła. Na szczęście mam kopię. Zbierzesz to do kupy z najświeższymi źródłami swojego modułu. Jak już będzie gotowe i będzie działać, zrobisz commit na CVS i dasz mi znać. Potem wszystko sprawdzę. (...) Dobra rozumiem. Postaraj się to zrobić możliwie jak najszybciej. W razie czego odezwę się.
Rozłączył się. Nieźle się zdenerwował. Postanowił już o tym nie myśleć. W końcu był na urlopie. Szybko spakował potrzebne pliki i wysłał maila. Wyłączył laptop. Postanowił, że jeśli w przyszłości przyjdzie mu kompletować zespół do pracy, to nigdy nie pracować ponownie z Ronem. Schował sprzęt do plecaka i wyszedł na pokład.

Stał przy barierce i wpatrywał się w horyzont. Świeże morskie powietrze kojąco na niego działało. Wokół krzątało się mnóstwo ludzi, pasażerowie, obsługa. Odwrócił się tyłem do barierki. W tej samej chwili przeszły koło niego dwie młode kobiety w samym bikini. Mimowolnie odprowadził je wzrokiem, a było na co popatrzeć. Potem spojrzał na deski pokładu i pokręcił głową uśmiechając się sam do siebie. Nagle coś go zaniepokoiło... Rozejrzał się na wszystkie strony... Coś było nie tak...

***

Powoli podniósł się z piasku i stanął chwiejnie na nogach. "Na Boga! Co się stało!?" pomyślał znowu rozglądając się dookoła. Plaża, na której się znajdował wyglądała jak pobojowisko. W oddali widział leżących ludzi... nie wiedział czy żyją. Pomimo potwornego upału przeszedł go lodowaty dreszcz. Miał wrażenie, że to jakiś koszmar! Dotknął dłonią prawej skroni. Coś go piekło i jakaś lepka ciecz pokrywała jego skroń i policzek. Otępiałym wzrokiem spojrzał na rękę, którą dotykał twarzy. Była lekko zakrwawiona. Zaraz potem na prawym przedramieniu dostrzegł kilka zadrapań i czerwoną plamę jakby po oparzeniu, która to, dopiero teraz poczuł, piekła go niemiłosiernie.
Zakaszlał i upadł na kolana. Sięgnął do kieszeni spodni szukając czegoś. Wreszcie wydobył z niej swój inhalator. Lekko drżącą ręką przyłożył do ust i nacisnął. Schował urządzenie i powoli, głeboko oddychał. Wiedział, że to ze stresu. Rzadko mu się to zdarzało, ale pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji. Sam do końca nie mógł uwierzyć w to, co się wokół niego działo. Potrzebował teraz kilku minut, aby dojść do siebie...
 
Malekith jest offline  
Stary 24-04-2006, 13:17   #3
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Ann Orwel:

Anna leżała otulona piaskiem ze wszystkich stron, było jej tak dobrze... Odczuwała błogie ciepło jakby była we własnym łóżku otułona puchową kołderką w takiej chwili jak ta ,która następuje po przebudzeniu, ale jeszcze przed tym jak zdzwoni budzik , żeby zerwać resztkę snu z powiek i zmusić nas do uruchomienia wszystkich zmysłów... Ale zmysły nieuchronnie dochodziły do głosu... Węch: bardzo nieprzyjemne odczucie-zapach nadpalonej skóry, włosów, dawno wypalonego plastiku ,ale też świeży otrzeźwiający zapach morza... Przeklinała... Przeklinała ten zapach jak tylko potrafila, gdyż zmuszał ją do otworzenia oczu... Czego tak bardzo się bała... Czuła słońce na twarzy.. palący żar na powiekach ,ale nie chciała się budzić za nic na świecie...

Myślami wróciła... gdzie wróciła?... nie była pewna. Pamiętała tylko jak siedziała w swojej kajucie na statku...
- To był... był jakiś ... chyba program telewizyjny...
Wspomnienia były zatarte... Skupiła się bardziej, żeby sobie przypomnieć co się stało.. Ale nie potrafiła... Wszystkie myśli zostały ucięte przeszywającym uczuciem palenia, co zmusiło ją do otwarcia oczu. Miała lekką zaćmę, jakby przesadziła z lekami przeciwbólowymi, która jednak przeszła samoistnie po paru sekundach. Pierwszym widokiem było poparzone ciało i małe ranki na skórze w okolicach ud. Może naprawdę to tak bardzo nie bolało... ale dla osoby tak przewrażliwionej na punkcie swojej skóry jak Anna wydało się to jak największe katusze.. Panicznie zaczęła się rozglądać wokół siebie i macać piasek szukając swojej apteczki.. Nie znalazłszy jej w swojej najbliższej okolicy, wstała żeby mieć szersze pole widzenia. Ale widok który się jej ukazał, kazał jej natychmiast zapomnieć o swoim uszczerbku na zdrowiu i wrócić myślami do wydarzń z przed tego snu. Ponieważ takie pobojowisko nie mogło się samo pojawić i ona też bez jakiegoś ważnego powodu nie zawędrowała by tu, tak daleko od Ottawy. Jednak nie mogla się skupić na tamtych wydarzeniach...Może była jeszcze w szoku.. Dostrzegła w tym prawie, że Boshowskim pejzażu jakichś innych ludzi.. Zaczęła się wpatrywać w ich twarze..żeby przypomnieć sobie skąd ich zna jednak pojawiały się w jej głowie pojedyńcze sceny i sytuacje nie wiele mowiące jej o tym co się wydarzyło... A przede wszystkim nie mówiące - Dlaczego?

Najbliżej jej leżała jeszcze nie przytomna młoda dziewczyna coś koło... może 18 lat, ciemne krótkie włosy...
- Widziałam ją już... tak chyba na tym statku.. była tak radosna, że się dostała... teraz już wiem byłam w jakimś programi TV kręconym na statku... Cały czas się uśmiechała.. Dużo mówiła.. kokietowała facetów.. Ble.. Nie znoszę takich..

Dalej pod dziwnym kątem leżała .. kolejna osoba... hmn... od piasku i innych ludzi odróżniał ją przedewszystkim kolor włosów- płomiennie rude
- Takie jak ja jeszcze miałam przed chorobą...
Ale nie mogła znaleść wiele wspomnień z nią związanych, może tylko to jak...
-Tak wiem rozmawiałam z nią po norwesku.. Kiedyś... przy jakimś basenie.. chyba ten basen był naprawdę ładny.. chociaż może trochę zbyt nowoczesny.. Chyba nie przypadła mi do gustu...

Niedaleko znalazła wzrokiem jeszcze kogoś przytomnego.. może tylko jeszcze jedyną żywą osobę w otoczeniu (ale nie sprawdzała stanu reszty rozbitków-nie chciała się załamywać) Był to dość wysoki, smukły (i chyba w jej guście) przystojny młody mężczyzna..
- Jakoś mam z nim tylko jakieś przebłyski świadomości.. Jak stał w kolejce.. Jak opierał się o barierkę na tym nieszczęsnym statku..
(teraz już powoli uświadamiała sobie co się stało),
- albo jak mijałam go gdzieś...

Postanowiła podejć do niego i zapytać co się dokładnie wydarzyło mając nadzieję, żę on ma dokładniejsze wspomnienia zwiazane z tą katastrofą niż ona..A przede wszystkim mając nadzieję, że nie potwierdzi jej przypuszczeń..
 
rudaad jest offline  
Stary 24-04-2006, 16:14   #4
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Jeffrey Bradley
- Kolejne gorące popołudnie! Pary gruchające sobie w parku, całe rodziny panicznie biegnące nad morze, baseny oblegane przez hordy spoconych ludzi- czyli kalifornijski standard!- darł się prezenter "New California".
Delikatne ruchy kierownicą, uśmiech na twarzy i pełno spokoju na twarzy- Jeff właśnie wracał od psychologa, zaraz wstąpi do domu, uściska żonę i wycałuje dzieci. Kolejne miłe popołudnie z rodziną- może gdzieś wyjdą? Nad morze? Tak, to jest pomysł! Natalie wygląda bosko w stroju kąpielowym...
Zatrzymał swojego Lexusa SC przed garażem, po czym- wdychając zapach róż- zmierzał w kierunku głównych drzwi do domu. Piękny dzień- myślał, że takie już przeminęły.
- To wszystko potrafi być jednak piękne...- mruknął Bradley, wskakując po schodach.
Otwarte drzwi... Dziwne- zawsze były zamknięte, siedzieli w końcu głównie w ogrodzie... Pewnie Natalie zapomniała, jak zwykle biegła za dzieckiem. Odrobinę już zaniepokojny mężczyzna wszedł do przedpokoju. Cisza... Nikt go nie powitał, nikt nie zostawił nawet kartki, że gdzieś wyjechali... Rozejrzał się uważnie- nikogo nie było w domu. Wszedł powoli na piętro i nagle zobaczył- w łazience paliło się światło! Skoczył tam, po drodze mało co nie potykając się o zawinięty dywan. Otworzył drzwi i...


[center:07a6ce6b66]***[/center:07a6ce6b66]


Nagle na plaży rozległ się krzyk. Mężczyzna, jakiś polityk czy inny popularny, półprzytomnie wił się w piasku, krzycząc na zmianę "Nie!" i "Błagam!". Wtem- nagle, jak w dawnych filmach, otworzył oczy. Odetchnął delikatnie- to tylko wspomnienie. A nad nim niebo... Był na statku? Chyba...
Błękitne niebo i kilka białych chmurek szybko uspokoiło Jeffreya. To tylko wspomnienie, dawne wspomnienie. Teraz jest na statku... Zaraz... Na statku? Coś tu nie grało...
-O ku**a...- wymruczał tylko w szoku
Wyspa... On, kilku znanych mu ludzi, jakaś dziwna okolica. Zerknął na siebie- z jego białego podkoszulka w którym zasnął opalając się zostało tylko kilka małych szmatek... Całych we krwi... Podniósł się delikatnie- cały brzuch we krwi...
Zapach potu, krwi, w oddali paliła się benzyna... Bał się podnieść z piasku- czuł tu ten zapach, zapach śmierci. A do tego, o ironio, piękne niebo. Tylko co się stało z tym statkiem!?
Spróbował wstać. Ledwie podniósł się kilka centymetrów nad ziemię, upadł. Skurcz. Nie, nie skurcz. Coś gorszego. Nerwy... Mężczyzna zaczął panicznie czołgać się po piasku, przeczesując okolicę- przeszedł po jakimś młodym mężczyźnie, chyba z tym z którym rozmawiał o prawie amerykańskim i słuszności własnego wyroku... Nic się nie liczyło- musiał to znaleźć.
W końcu odetchnął z ulgą- pod jakimś starym leżakiem znalazł swoją torbę. Pieprzył kamerę czy komórkę- tam był Vertimind! Szybko wyjął pudełko- troche przemokło, ale tabletki są szczelnie pakowane, wycisnął sobie na rękę 3 tabletki i połknął je. Położył się na ziemi. Zamknął oczy.

[center:07a6ce6b66]***[/center:07a6ce6b66]

Po jakiś dziesięciu minutach wstał- czuł się już lepiej. Miał kilka ran- dość duża szrama na brzuchu i wiele śladów, chyba po szkle, na plecach. Wstał i przyjżał się plaży- i, szczerze mówiąc, niezbyt ruszył go ten obraz. Liczyło się to, że on sam przeżył- dla Jeffreya najwazniejszy był on sam. Ale ludzi przy okazji też mógłby uratować...
Szedł powoli, starając się rozruszać kości. Ta piękna modelka, którą chciał zaprosić na kolacje leżała gdzieś przysypana odrobiną piasku. Milioner, staruszka, żołnierz... Tylu ludzi, mało kogo tak naprawdę poznał. Chętnie naprawiłby ten błąd- ale pewnie wszyscy już są daleko, na tamtym świecie...
Wtem zobaczył jakieś 100 metrów od siebie dwie osoby- tego wiewiórkowatego informatyka i rosjankę. No cóż, nie ufał ludziom od Puttina, ale...
- Hej wy!- zawołał- Co tu się stało!?
Powoli szedł w tamtym kierunku. Mimo zmęczenia wiedział, co musi robić. Zaszedł tak daleko właśnie dlatego, że nigdy nie siadał na tym pieprzonym piasku ze zmęczeniem w oczach...
 
Kutak jest offline  
Stary 24-04-2006, 17:30   #5
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Ann Orwel:
Zanim zdążyła jeszcze dojść do Michaela/Micha/ Maicka czy jakoś tak (imię tego kolesia słyszała chyba tylko raz w momencie kiedy ogłaszali wyniki tego nieszczęsnego rejsu-wszystko zaczynało się jej rozjaśniać powoli) usłyszała za sobą jakiś męski głos wołający- "Hej wy! co tu się stało?". Pierwszym jej odczuciem po tym nawoływaniu była radość, że jednak nie została do końca sama w tej dość niespotykanej sytuacji. Jednak gdy się odwróciła , zobaczyła tego sławnego pana Ktoś-skandal i jakoś radość nie bardzo chciała się utrzymywać. Ale mimo niechęci do osób medialnych postanowiła się uśmiechnąć w jego stronę. W końcu przecież może uda się im wspólnie ustalić bieg wydarzeń i nie ma co z góry zakładać, że to tępak. A poza tym pierwszy przytomny towarzysz nie wyglądał zbyt dobrze także napewno przyda jej się pomoc, żeby chociaż przenieść go w mniej nasłonecznione miejsce-nie to żeby pałała wielką miłością do bliźniego ,ale chyba lepiej nie spędzać nocy samej w nieznanym miejscu.
Więc kiwnęła w stronę nadchodzącego, żeby się pospieszył ,a sama doszła do pierwszego z mężczyzn. Nachyliła się nad nim i zapytała:
-Dobrze się czujesz? A może raczej, Czy zaraz nie umrzesz?
Z jej pierwotnego zachowania (tego zaraz po przebudzeniu) niewiele pozostało. Anna szybko wpadała we wściekłość ,ale także w sytuacjach konfliktowych równie szybko potrafiła się opanować.
 
rudaad jest offline  
Stary 24-04-2006, 18:09   #6
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Michael Tarsky

Po wykonaniu kilku głębszych oddechów poczuł się nieco lepiej. Poczuł, że lek zaczął działać i oddychało mu się już dużo swobodniej. Słyszał, że ktoś zbliża się do niego ale nie bardzo miał siłę się rozglądać.
"Myśl Mike, myśl... i uspokój się... co się u licha stało?"
Nagle usłyszał głos. Miły głos. Jak się okazało należał do nachylającej się nad nim dziewczyny. Była trochę podrapana i poparzona. Miał wrażenie, że gdzieś już ją widział... na statku... Rosjanka? Tak... chyba tak.
- Tak... - mruknął - W miarę dobrze... a na tamten świat mi się nie spieszy - powiedział usiłując zdobyć się na uśmiech, ale obecna sytuacja wcale nie nastrajała do śmiechu.
Podniósł się i rozejrzał. W oddali dostrzegł zbliżającego się mężczyznę. I nie był zbyt uradowany na jego widok. Bradley. Nie znał go osobiście ale mimo to nie lubił go zbytnio. Zawsze wkurzał go ten typ ludzi. Wymoczkowaty paniczyk. W dodatku brudził sobie łapy polityką, co nie wpływało pozytywnie na jego opinię w oczach Michaela. Zignorował mężczyznę i zwrócił się do dziewczyny:
- Myślałem, że ja jeden to przeżyłem. A ty? - zapytał - Rozumiem, że jesteś cała?
 
Malekith jest offline  
Stary 24-04-2006, 18:44   #7
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Jeffrey Bradley
Widząc machanie kobiety przyspieszył kroku- w końcu warto było znaleźć kogoś, kto zjednoczy się z nim w ciężkiej chwili. Po drodze Jeffrey dziękował za każdą minutę w siłowni, za każdy obóz w dzieciństwie, za każdy wypad za miasto... W prawdzie nie było to niczym wielkim, ale czuł się chociaż trochę pewniej...
Gdy już znalazł się przy dość nietypowej "parce" powiedział dość przyjaznym tonem
- Co z wami? Widzieliście co się stało? Wiecie coś o tym pieprzonym statku!?
Powoli jego obojętność zmieniała się w gniew, wściekłość na zaistniałą sytuacje. Został z ludźmi, których w ogóle nie zna, którym w normalnym świecie pewnie w życiu by nie zaufał... No ale cóż, los zsyła niespodzianki- i naszym zadaniem jest sobie z nimi poradzić...
 
Kutak jest offline  
Stary 24-04-2006, 20:23   #8
 
Flamir's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamir ma wyłączoną reputację
Gdy się obudził czuł zmieszanie bał się otworzyć oczy jedynie słyszał nałowyłanie jakiegoś mężczyzny i ledwo słyszalne słowa z dziwnym akcentem i postanowił poleżeć jeszcze chwilkę przeżyć to jeszcze raz, zanalizowac ostatnie minuty.Był jeszcze zbyt zmęczony, zaspany a jego umysł zbyt przytłoczony ostatnimi wydarzeniami, emocjami by zareagować.Myśli w jego głowie pędziły niczym stado Bizonów niszczących wszelkie odczucia że nic się nie stało!!Coś się musiało stać!!Gdy skoncentrował się na ostatnich wspomnieniach w jego głowie narodził się ból i przytłumił wszystko inne pulsując złośliwie.Nie udało mu sie przypomnieć ostatnich sekund,minut a może nawet godzin!!Lecz do jego głowy nie dotarło nic tylko wspomnienie gdy z swoją narzeczoną był na przed wyjazdowych zakupach.



****
Fen wraz z narzeczoną przechadzał się po swoim ulubionym centrum handlowym wędrując od jednego sklepu do drugiego wraz z pęczniejącymi w jego rękach siatkami.
-Tak mi przykro że nie możesz płynąć ze mną.
-Ależ kochanie widocznie nie jestem dość barwną osobistością bu wziąść udzial w luksusowym rejsie.Pewnie bali się że obszkubie ich statkowe kasyno uśmiechnęła się
-Może porozmawiam z organizatorami rejsu i zgodzi się wziąść ciebie zamiast mnie.Przymierzał wtedy czarne trampki nad kostke.
-NIE zgadzam się syknęła i reszte zakupów nie rozmawiali już o tym
****

Nagle uświadomił sobie że teraz jest gdzie ndziej nie ma przy nim Olivine!!Jednocześnie do jego świadomości doszło że ona mogła by tu zginąć i wtedy nie pogodził by się z tak bolesną stratą, na raz miał cień satysfakcji lecz i cień bólu że nie ma jej przy nim w tak "trudnej" chwili.Powoli zmienił pozycję i usiadl na rozżarzonym piasku badając swoje ciało w poszukiwaniu jakichś poważniejszych ran a zarazem spoglądał drażliwie na swoje podniszczone ubrania jednak ucieszył sie gdy zauważył że jego trampki są nieskazitelne prawie jak nowe,jednak rozszarpana łydka sprawiła że chwycił się za włosy i zauważył że większośc jest poobszarpana i spalona.Natychmiast wstał,zatoczył się po tak gwałtownym ruchu i zaczął szukać walizki lub jakichkolwiek nożyczek by odciąć swój podniszczony kucyk.Gdy spojżał na leżących wokoło ludzi niektórych zbierających się z plaży powiedział Dzień Dobry do K**wy nędzy i zaczął dalej przeszukiwać plaże!!!!
 
Flamir jest offline  
Stary 24-04-2006, 22:16   #9
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Ann Orwel :
Spojrzała na Jeffreya i powiedziała:
-Z nami prawie ,ok a jak ... hmn.. nie pamietam za dobrze kim jestes .. jak ty sie czujesz? Wiesz... Jeśli znalazłbyś moj plecak turystyczny to w nim jest zestaw leków i lekarstw i różnego rodzaju opatrunków.. można by opatrzyć tych co jeszcze żyją.. A co do dawniejszych wydarzeń podejrzewam, że będziemy mieli wystarczająco dużo czasu, żeby ułożyć jakąś sensowną historię- co? jak? i przede wszystkim dlaczego?
Nie zwracając za bardzo uwagi na reakcje rozmówcy Ann zaczęłą opisywać swój plecak:
-Taki duży, czarny, w paru miejscach połatany z naszywkami różnych kapel-pamiątka po czasach młodości A i jak znajdziesz już tą apteczkę to opatrzę ci brzuch.. poza tym każdemu z nas przydałoby się odkazić rany , rani i poparzenia
Zwróciła się jeszcze raz w stronę klęczacego jeszcze mężczyzny:
- Nie masz, żadnych poważniejszych urazów? Możesz wstać? Potrzebujesz pomocy, jakichś środków-myślę o medykamentach.. lekko się uśmiechnęła widać jej słowiańska natura jeszcze nie zagineła więc lżej jej było sie uśmiechać nawet w trudnych sytuacjach niż komuś innej narodowości. Podała też mu rękę chcąc go podnieść i jednocześnie przedstawić się więc powiedziała :
-Anna Pawłowa Orłowa, lub Ann Orwel a najszybciej to po prostu Rought jestem-chyba nie dane nam było wcześniej się poznać. A może po prostu nie specjalnie o to zabiegaliśmy. Teraz nie mamy wielkiego wyjścia"
Odwracając głowę w stronę chyba najbardziej kolorowej postaci w otoczeniu, która właśnie wróciła do świata żywych z jakże wyszukanym i inteligentnym okrzykiem na ustach : "Dzień dobry do ku*** nędzy", Zmierzyła go wzrokiem i odpowiedziała tylko :
-Przyłączasz się do tych co chcą przeżyć, czy raczej pojdziesz szukać nędzy u tych wcześniej wspomnianych ku**w? Cały jesteś pyskolu?
 
rudaad jest offline  
Stary 24-04-2006, 22:36   #10
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Jeffrey Bradley
-Taa, w przyszłości zamierzam napisać książkę... Jeffrey Bradley- "Jak w krótkim czasie od vice ministra spraw zagranicznych stać się poszukiwaczem zaginionych plecaków..."- wymruczał Jeffrey, poczym uśmiechnął się z dość zawadiackim akcentem do Rosjanki. No cóż, czas się brać do roboty...
Mężczyzna wstał i zaczął powoli przemierzać plażę- szukając swoich rzeczy- zawartości torby czy walizki- oraz plecaka Ann... Ogólnie szukał wszystkiego, co mogło mu pomóc- każdej apteczki, każdej torby z lekami... Naprawdę potrzebowali pomocy...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172