- Nie jest po wszystkim uciął chłodno Thanatos. - Mogą mieć własne okręty, wtedy sami zaczną nas ścigać. - jego blada twarz jak zwykle nie wyrażała żadnych emocji. Wpatrywał się po prostu w oddalające się miasto -Lepiej powiedz komu tak zależy na Tobie Panie, skoro wysyła odział żołnierzy w nadmetalowych pancerzach ? i skąd ta rana odwrócił głowę w stronę człowieka zaplatając na ręce na piersi wskazał na ciecie na szyi Hrabi |
Ziemia drżała z każdym krokiem prawie trzy metrowego nadmetalowgo kolosa. Siedzący na jego szczycie gnom za pomocą przekładni kontrolował każdy ruch mechanizmu. "Nie wykonaliście planu" - głos lodowego elfa był zimny choć brzmiała w nim nuta szyderstwa - "Arcyksiążę będzie niezadowolony." "Więc na twoim miejscu zaczął bym się martwić o głowę" - ripostował gnom - "w końcu to nie moja wina że TWOI ludzie nie dostarczają na czas nadmetalu i kryształów." Twarz wynalazcy wykrzywiła się w dziwnym grymasie, zaś oczy zalśniły dziwnym czerwonym blaskiem. Tamtej nocy światło księżyca wskazało mu drogę, wiedział co ma robić i nikt nie będzie go pouczał. "Na dzisiejszy wieczór masz mi dostarczyć jeszcze pięć transportów nadmetalowych sztab" - głos gnoma był dziwny, jak by nieobecny - "I nowych niewolników, ci pracujący przy budowie tak szybko się zużywają. " Niewielki kadis siedzący przy wejściu uśmiechnął się pod wąsem. "Szło zło przez świat, miało zwykłą twarz" - zanucił cicho pod nosem - "a ludzie się mylili. Przyjmowanie na służbę tego upiornego wynalazcy było błędem za który jego pan kiedyś drogo zapłaci." *** Hrabia chwycił Lathariasa za ręce, jego oczy były spokojne i przepełnione bólem. "Przepraszam przyjacielu" - powiedział cicho - "Przepraszam że to sie tak potoczyło. Tak niewiele mi o sobie opowiedziałeś, tak niewiele wiem z własnych źródeł. Poczekaj proszę chwile zaraz opowiem ci co wiem." Obracając się w stronę Thanatosa mężczyzna zaczął - "Kim jest nasz przeciwnik. Podejrzewam że na to pytanie mogę ci już udzielić odpowiedzi. Jest nim Arcyksiążę Anorgyros, kiedy pierwszy raz dotarła do mnie ta informacja nie chciałem w nią uwierzyć. W Mieście Masek często pojawiają się przedmioty owiane jakoby legendą. Kiedy pierwszy raz usłyszałem historię skarbu pomyślałem że jest to jedna z takich legend, pojawiają się one często i mają na celu udramatyzowanie historii przedmiotu. Dopiero teraz upewniłem się że coś co pierwotnie uważałem za bajania dziwaka jest prawdą." Hrabia poprawił kołnierz. "Co sie zaś tyczy zamachowca to podejrzewam że był nim Kapelusznik, niestety nie wiem dla czego mnie nie zabił kiedy miał ku temu okazję." - głos mężczyzny był zmęczony - " Na ostatnie z twych pytań odpowie Carlini " Na głos tego imienia ożywił się starszy człowiek stojący nieopodal. Nie zwracając twarzy w waszą stronę rozpoczął - " Ludzie w nadmetalowych pancerzach to tak na prawdę golemy bojowe należące do Doży, przybyły aby nam pomóc i wywołać strach w napastnikach. Wiedzieliśmy że lodowe elfy przybyły do miasta... Nie podejrzewaliśmy jednak kto nimi dowodzi. Co się zaś tyczy statku to przez najbliższe dwa dni port będzie zupełnie zablokowany. Nikt bez zgody Doży z niego nie odleci, nie musimy się obawiać się pogoni... ." Głos Carliniego zanikł nagle pośród huku silników. Okręt przyspieszał do całej na przód, kierując się wprost w Gwieździsty Obłok. |
Tak, ciemność. Tą ciemność Latharias zdążył już całkiem nieźle poznać. Tym razem nie widział urywanych obrazów- tym razem widział wszystko dokładnie, każdy element jego poprzedniej wizyty w tym miejscu. Tak wielki koszmar pozostawia w każdym umyśle, nawet lodowego elfa, wielkie ślady... Ciemność, ciemność tej planety... - Racja! Trzymajcie się! I pod żadnym pozorem nie oddalajcie od statku!- krzyknął lodowy elf, samemu pędząc do kabiny Hrabiego. Pod pokładem będzie bezpieczniej, a przy tym chciał chociaż spróbować pomóc przetrwać tą podróż hrabiemu. - Proszę uważać!- zawołał, wchodząc do kabiny- Może nie być zbyt bezpiecznie... |
Odkąd skończyła się walka Essi nie opuściła swojego miejsca przy burcie. Skulona siedziała bez ruchu, tępo wpatrzona w deski pokładu. Nie pojawiała się na posiłkach, a jedzenie, które litościwie przynosił jej kadis, ledwo skubała. Czasem wydawało się, że coś cicho nuci czy mówi do siebie. Nawet przepiękna mgławica nie wyrwała jej z otępienia. Krzyk bosmana "Trzymajcie się !!!" sprawił jedynie, że skuliła się mocniej w sobie, ignorując nawet syczący w głowie głos "Złap się czegoś idiotko!!". |
Thanatos nienawidził latać. Statek cały czas podrygiwał i kołysał sie, co uniemożliwiało temu na ogół zwinnemu niczym łasica Elfowi jakąkolwiek koordynacje ruchów. Większość czasu mężczyzna spędzał albo w swojej kajucie, albo przyczepiony do jednej z balustrad okrętu. W momencie gdy coś trafiło w maszt Thanatos upadł obok sternika zbity z nóg nagłym wstrząsem. Miał nadzieje zę silnik jest w całości, bo jakoś nie uśmiechała mu się śmierć na tej łajbie. W ogóle nie uśmiechała mu sie śmierć. Ale polec w boju to jeszcze do przyjęcia ale tak, żeby chociaż stał na twardej ziemi. Po chwili zauważył zę zaraz jego życzenie może się spęłnić - ziemia pędziła mu na spotkanie z zawrotną prędkością. Złapał się kurczowo balustrady do której dopełzł, następnie poczuł wstrząs i poczuł jak leci głową w duł ku wielkiemu morzu ciemności. |
Nadmetalowy pancerz kroczył powoli po fabryce, w olbrzymiej hali tysiące robotników zajmowało się konstrukcją jakiegoś dziwnego Mekanizmu. Widzisz książę - rozpoczął gnom - Makina powstaje tak powoli gdyż brakuje mi ludzi i materiałów, gdybym miał dwa razy tyle robotników i stałe dostawy surowców kadłub był by już gotowy. Wiem - na twarzy Anargyrosa pojawił się dziwny grymas - ale nic na to nie poradzę. Ktoś próbował uśmiercić cesarzową, zaś moja porażka w mieście masek osłabiła trochę moją pozycję. Arcy mag obrócił się na piecie i ruszył w stronę wyjścia. Po chwili dołączył do niego niski bury kadis w śmiesznej czapce. Nie pykło - na twarzy kota pojawił się szyderczy uśmiech - nie wypiła wina do końca, gdyby to zrobiła była by teraz w stanie agonii. Milcz !!! - wykrzyknął Anargyros - sam nie wiem dlaczego wciąż pozwalam ci żyć. Bo tylko ja mówię ci całą prawdę - odparł kadis - Tylko mnie możesz ufać. Książę przeszedł jeszcze parę kroków i dopiero wtedy zauważył że jego towarzysz gdzieś zniknął. *** Latharias Powoli podniosłeś się z podłogi, czułeś ból w okolicy mostka. Lepka ciecz spływała powoli po policzku, chyba rozciąłeś sobie łuk brwiowy. W kajucie panował półmrok, dopiero po chwili zobaczyłeś medyka okrętowego wstającego zza sofy. Mężczyzna wyprostował się i podszedł do łóżka szlachcica. Hrabia jest nieprzytomny, ale na szczęście żyje - wymamrotał lekarz i obrócił się w twoją stronę - Na pierwszy rzut oka z panem też nie jest najgorzej poruczniku, ma pan rozcięty łuk. Zaraz się tym zajmę. Medyk właśnie sięgał po torbę gdy drzwi do kajuty otworzyły się z łoskotem. Do pomieszczenia wpadli Carlini wraz z gnomem. Mamy problem - wymamrotał mężcyzna - kryształ zasilający się rozładował i... z pokładu zniknęło kilka osób. Nie mogę ich nigdzie znaleźć. Thanatos Odzyskiwałeś przytomność, powoli twoje zmysły wracały do siebie. Leżałeś na ziemi, to nie był pokład okrętu tego byłeś pewien. Poczułeś na twarzy nienaturalnie zimny powiew. Podniosłeś głowę... twoim oczom ukazał się przedziwny widok. Leżałeś pośrodku olbrzymiego placu na środku którego stała tytaniczna kolumna z czarnego marmuru. Najbliższy budynek znajdował się jakieś sto metrów od ciebie. Wszędzie było pusto i przeraźliwie cicho. Po chwili zauważyłeś Essi, była oparta o ścianę, jak by ktoś specjalnie ją tam posadził. Wygląda jak by spała... albo była w jakimś transie. Essi Nie bój cię się dziecko - głos był cichy i spokojny - zdołałem was obronić elfko. Wszędzie panowała ciemność, nie widziałaś swojego rozmówcy ale byłaś pewna że jest gdzieś niedaleko. Twoje naturalne zdolności pozwalały ci wyczuć szczerość jego intencji. Musicie się obudzić dziecko - tym razem głos był bardzo stanowczy - Nie możecie tu zostać, grozi wam niebezpieczeństwo. Musicie wstać i iść w stronę wielkiej wierzy z zegarem. Lodowy elf wam pomoże. Powoli otwierałaś oczy, siedziałaś oparta o ścianę jakiegoś budynku. Przed tobą otwierał się olbrzymi, pusty plac na którym leżał Thanatos. |
Essi budziła sie powoli; zresztą wcale nie miała ochoty sie budzić. Instynktownie czuła, że nie spodoba jej sie to, co zobaczy po otwarciu oczu. Jednak głos był stanowczy; było jej też co raz bardziej zimno, dlatego też w końcu rozwarła powieki. O ile dobrze pamiętała, byli na statku a nie... tutaj... - gdziekolwiek by sie to "tutaj" nie znajdowało. Plac był pusty... przeraźliwie pusty, co wraz z nieznajomością miejsca napawało elfke przerażeniem. Starając się przezwyciężyć zesztywnienie członków podpełzła do lodowego elfa. Czy tego chciała, czy nie, był jedyną znaną jej teraz istotą, wyjąwszy ten męski głos, który rozbrzmiewał jeszcze echem w jej głowie. Ej, ty... jak Ci tam było... ej... obudź się... no obudź się, chodź... chodź, musimy stąd iść. No wstawaj, nie leż tak na zimnym, złapiesz wilka albo inną ośmiornicę - Essi przypomniały się mgliście rady babci - No ruszże ten zezwłok !!! - wrzasnęła, szarpiąc go rozpaczliwie za rękę, bo mimo że Thanatos miał otwarte oczy, to patrzył na nią dość nieprzytomnym wzrokiem. |
- Byle szybko.- warknął tylko na widok zbliżającego się medyka- Potrzeba nam czasu. Mały opatrunek starczy, później zajmiemy się większymi sprawami. Spojrzenie Lathariasa było zimne i nieznoszące sprzeciwu, tak więc lekarz tylko przyłożył kawałek zmoczonej w czymś tkaniny i przykleił go jakimś dziwnym, zapewne krasnoludzkim, plastrem. Trzymał mocno, chociaż lodowy elf zdawał sobie sprawę z tego, że w przeciągu paru godzin będzie cały we krwi. O ile przeżyją te parę godzin. Wyrwał z pochwy szablę i szybkim krokiem wyszedł na pokład. Rozglądał się po okolicy, powoli i dokładnie, jego wzrok musiał się przyzwyczaić się do panujących na planecie ciemności. - Cała załoga do mnie! Natychmiast!- krzyknął. Jeżeli mają tu przetrwać, to tylko razem. Na początek musiał jednak porównać normalną ilość załogi z tymi, którzy przetrwali lądowanie i zastanowić się, czy jest w ogóle po co szukać zaginionych... Kryształ wydawał się odleglejszą sprawą. |
Wszystko w koło wyglądało jakoś nierealnie. Ból wstrząsał całym jego ciałem. Thanatos czuł przynajmniej, że leży na twardym gruncie, który wreszcie sie nie buja jak pokład statku. Gdzie jednak był, jak przez mgłę dostrzegał budynki, jakaś kolumna. Przez chwile przeszło mu przez myśl że umarł, że to reminiscencje jego wspomnień i świadomości, które ulatniają się gdzieś w niebyt. Zaczął wpadać w niepohamowaną panikę. Chciał żyć, jak każdy Lodowy Elf nie wierzył w żadne życie pozagrobowe. Była tylko atramentowa odrętwiająca czerń nieświadomości i zapomnienia. Stagnacja bezruchu... Gdzieś z oddali dobiegł go jakiś bezskładny bełkot - jakby ktoś wypowiadał jego imię - zobaczył nad sobą znajomą postać i poczuł że całym jego ciałem wstrząsa przenikliwy ból- po chwili zrozumiał że ktoś nim szarpie... No ruszże ten zezwłok !!! - wrzasnęła postać i szarpnęła mocniej wyciągając elfa jakby z innego stanu świadomości. -Essi ? mruknął mrugając oczami, po czym usiadł szybko na zimnej ziemi rozglądając sie po placu - gdzie jesteśmy ? - był już pewien że żyją nie rozumiał skąd tylko wzięli się w tym miejscu. Po chwili wstał powoli wciąż czując ból w całym ciele, nie dał jednak tego po sobie poznać. Następnie sprawdził czy ma przy sobie broń i popatrzywszy spokojnie na kobietę rzuciła - Gdzie Hrabia i ta jego przeklęta łajba ? |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:01. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0