Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-10-2008, 22:51   #521
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

Dostało mu się za jego głupi psikus porządnie. Młodzi wypożyczyli sobie Czarodzieja i pojechali po nim aż w uszach dziadkowi, od ich jazgotania zgrzytało. Nie, żeby się ich pouczeniami przejął, wręcz przeciwnie. Wiedział dokładnie, jaką reakcję wywoła u porywczych towarzyszy. Szczególnie bawiło go obserwowanie wściekłej Serafin, a jej dziwne przemiany źrenic wielce go zaintrygowały. Jednak ani jej ani Johannowi nic nie odpowiedział, robiąc przy tym miny pokornego i cichego staruszka.

Aż to momentu, gdy Hektor postanowił spieprzyć wszystko…

- Jedno mu trzeba przyznać, jest chłopak zdeterminowany. Zielarz zdążył jedynie rzucić ten krótki komentarz zanim diaboły ruszyły do natarcia. W myślach jednak obmyślał już dziesięć różnych sposobów na pozbycie się bezmyślnego kapłana.

- Do ataku! – Krzyknął jeszcze entuzjastycznie, po czym bezpiecznie usunął się za towarzyszy, „niechcąco” zahaczając dłonią o biodro Białowłosej. Zrekompensował sobie tym samym jej wredne docinki, choć z pewnością i za to mu sie oberwie. Ich gierki coraz bardziej bo bawiły.

Nie zamierzał tym razem używać magii, nie mógł ryzykować i nie widział zresztą ku temu powodów. Był poza tym ciekaw, na co naprawdę było stać Serafin i pozostałych członków drużyny.

„Choć mała sztuczka nie zaszkodzi. Takie bezmyślne zwierzęta powinny na nią się złapać.”

- Poczujcie niszczącą moc maguji!Czarodziej zamierzał cisnąć czarny pył pod nogi, a w zasadzie kopyta przeciwników mając nikłą nadzieje, na wystraszenie zwierzołaków. Proszek robił głośne BUUM i ŚWIST idealnie nadające się na straszak.
 
mataichi jest offline  
Stary 08-10-2008, 13:39   #522
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
"Idiota... idiota... Otaczają mnie sami idioci!!!"

Pionowymi źrenicami Serafin obserwowała sytuację. Dobywszy długiego sztyletu, gotowa do starcia, próbowała wymyślić jakiś plan, strategię... cokolwiek, co ocaliłoby ich samych oraz te sterowane przez naturę istoty. Nawet widząc ich drapieżność, nie potrafiła ich znienawidzić. Czy jednak było to usprawiedliwieniem dla rozszarpywanego żywcem Hektora? W całym zamieszaniu kobieta nawet nie zwróciła uwagi na sprytnego staruszka, który postanowił schować się dziarsko za jej plecami... Zbytnio zajęta była rozmową.

„- SERAFIN, MUSISZ OCALIĆ TEGO KAPŁANA.
- Zwariowałeś? Przecież sam się rzucił do ataku i to bez rozkazu...
- JEŚLI MU NIE POMOŻESZ, UMRZE.
- Bo zasłużył. Sam przecież zaatakował tego ich przystojniaka, więc niech zdycha.
- NIE, DZIECKO. ŻYCIE TO ŻYCIE. KAŻDE ŻYCIE MA TAKĄ SAMĄ WARTOŚĆ. NIE TOBIE WIĘC ROZSĄDZAĆ O WINIE.
- Kurwa, ale...
- JEŚLI POZWOLISZ ODEBRAĆ MU ISKRĘ, NIGDY NIE ODPOKUTUJE SWYCH WIN. ZAPAMIĘTAJ, ŻYCIE JEST NAJWYŻSZĄ WARTOŚCIĄ.”


Z zachwytem niemal stojący obok Wyszemir zobaczył, jak tatuaż na ciele białowłosej ożywa i zaczyna leniwie falować na wzór oceanu. Symbole wpełzały powoli na drugą połowę ciała, wyraźnie starając się ogarnąć jak największą jego część.

- NIE ZBLIŻAJCIE SIĘ. – rzekła Serafin potężnym, męskim głosem do towarzyszy, a ci najbliżej stojący poczuli na skórze znajome szczypanie towarzyszące zwykle bliskiej burzy – niewielkie wyładowania elektryczne.

Kobieta dumnie uczyniła krok naprzód, jednakże zdając sobie sprawę z tego, że zaraz niewiele zostanie z kapłana, błyskawicznie, w mgnieniu oka niemal przyskoczyła do grupy górskich diabłów, zatrzymując się kilka metrów przed nimi. Jeden z potworków zawył donośnie na tę sztuczkę i rzucił się w stronę przybyłej.

- Auuuuu! – stworzenie zawyło donośnie, kiedy ledwo dotknąwszy Serafin, poraziła go niewielka błyskawica, której źródłem było... ciało białowłosej.

- STÓJCIE!!! – zagrzmiał jej potężny głos chcąc powstrzymać kolejnych chętnych do starcia.

- TO, CO ZROBIŁ TEN CZŁEK JEST NIEWYBACZALNE. – te słowa miały ogromne natężenie, jako że ich brzmienie dochodziło nie tylko do serca, ale i do umysłu, odzywając się echem w głowach zgromadzonych – PONIÓSŁ ZASŁUŻONĄ KARĘ, NIE TRZEBA GO ZABIJAĆ. STARCZY, ŻE DO KOŃCA SWYCH DNI ŻYĆ BĘDZIE W HAŃBIE. ODDAJCIE GO NAM I POZWÓLCIE PRZEJŚĆ, GÓRSCY STRAŻNICY, A BĘDZIEMY WASZYMI DŁUŻNIKAMI... POMOŻEMY WAM W POTRZEBIE, JEŚLI TERAZ WY POMOŻECIE NAM TERAZ. CZY PRZYSTAJESZ NA TO, WODZU?

Roziskrzonymi od mocy oczyma kobieta spojrzała ze spokojem na wielkie stworzenie, które pierwsze zostało zaatakowane przez fanatycznego kapłana. W jej wzroku nie było jednak ani krzty obrzydzenia, mimo że smród towarzyszący tym istotom przewyższał każdą, nawet najświeższą gnojowicę. W złotych oczach był teraz tylko spokój... spokój i pradawna wiedza.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 08-10-2008 o 13:55.
Mira jest offline  
Stary 14-10-2008, 17:44   #523
Van
 
Van's Avatar
 
Reputacja: 1 Van ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputację
O Moridusie, któż to z twojego boskiego rodzeństwa powołuje do służby tak durne istoty jakimi są ludzie ? - zawołał głośno Krdik, wyjmując swój młot i swoją tarczę i przygotowując się do odparcia ataku rozwścieczonych i rozjuszonych stworów. O ile wcześniej darzył Hektora szacunkiem, to po zademonstrowaniu przez niego ludzkiej głupoty, nie zamierzał nawet ruszać człowiekowi z pomocą.

Zanim jeszcze stworzenia zdążył przebyć dzielącą ich odległość, krasnolud mocą swojego boga, posłał w kierunku agresorów czar zwany przez starszych kapłanów "Kamiennym pociskiem". Nie zdołał jednak zaobserwować jakie skutki poczynił on w szeregach rozjuszonych stworów, ponieważ zwrócił uwagę na to co działo się obok niego. A tam się działo.

Serafin stałą się jakby centrum burzy, co Ungart poczuł jako mrowienie, ponieważ był całkiem niedaleko.

- NIE ZBLIŻAJCIE SIĘ. - powiedziała nie swoim głosem idąc w kierunku atakujących stworów.

- TO, CO ZROBIŁ TEN CZŁEK JEST NIEWYBACZALNE. PONIÓSŁ ZASŁUŻONĄ KARĘ, NIE TRZEBA GO ZABIJAĆ. STARCZY, ŻE DO KOŃCA SWYCH DNI ŻYĆ BĘDZIE W HAŃBIE. ODDAJCIE GO NAM I POZWÓLCIE PRZEJŚĆ, GÓRSCY STRAŻNICY, A BĘDZIEMY WASZYMI DŁUŻNIKAMI... POMOŻEMY WAM W POTRZEBIE, JEŚLI TERAZ WY POMOŻECIE NAM TERAZ. CZY PRZYSTAJESZ NA TO, WODZU? - odmieniona białowłosa próbowała pertraktować ze stworami, co krasnolud uznał za bezsensowne, nie śmiał jednak protestować, widząc to co widział.
 
Van jest offline  
Stary 15-10-2008, 20:54   #524
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Góry Szare - walka z diabołami na polanie (popołudnie)

Stworzenia rzuciły się na drużynę, sprowokowane agresywnym zachowaniem Hektora. Kapłan szybko przystąpił do walki, zaskakując tym swoich towarzyszy. Tę chwilę zaskoczenia wykorzystali przeciwnicy, którzy zdążyli do nich dobiec i zaatakować. Stojący najbliżej Johann wyjął rapier i próbował ugodzić diaboła, ten jednak był szybszy i z całym impetem ugodził kupca w pierś. Płaszcz, kamizela i koszula zostały bezlitośnie rozdarte, a na klatce piersiowej Johanna pojawiły się cztery głębokie cięcia. Zapach krwi i siarki uderzyły mu do głowy, a palący ból przez chwilę go zamroczył. Padł na ziemię sczepiony razem ze stworzeniem. Szczęśliwie nim tamten zdążył zadać kolejny cios, tym razem wycelowany w twarz mężczyzny, adrenalina zaczęła krążyć w jego organizmie i Johann z całą swoją siłą zrzucił z siebie napastnika. Sięgnął po swój rapier, który upadł obok niego i szykował się do kolejnego ataku. Był już osłabiony szybką utratą krwi, w głowie mu się kręciło i czasem widział to jednego diabła szykującego się do skoku na niego, to zaś dwóch identycznych, a czasem jeden bądź dwaj przeciwnicy zaczynali się dziwnie kręcić dookoła.


Nim Johann zmierzył się po raz kolejny ze „swoim” diabłem, Wyszemir sięgnął do swojej sakwy i zrobił drobną sztuczkę, mając nadzieję, że wystraszy rogaczy. Rozsypany proszek, przy zetknięciu z ziemią zaczął iskrzyć i strzelać. Istotnie część diabłów przestraszyła się tego zabiegu – ale nie ta część, która powinna! Młode (które próbowały podejść coraz bliżej – być może w nadziei, że przypadnie im smaczne mięsko z pokonanych wrogów, a może raczej z chęci wypróbowania swoich sił w walce) i ich matki na widok błysku i huku rozpierzchły się po polanie i zanurkowały w las. Samce co prawda były zaskoczone, lecz nie dały się przestraszyć na tyle, by uciec lub poniechać walki. Na dodatek sam przywódca zupełnie nie zwrócił na to uwagi. Hektor próbował z nim walczyć, lecz większy i silniejszy osobnik nie dawał mu niemal na to szans. Sztylet ledwo drasnął diabła, a na rzucenie czaru nie potrafił znaleźć w sobie dość koncentracji i siły. Wódz powalił go jednym ciosem na ziemię i przygniótł swoim ciężarem. Potężnymi zębiskami niemalże zmiażdżył lewą rękę kapłana. Ten zawył z bólu, nie miał czasu nawet myśleć o zwróceniu się po pomoc do Aion, więc tylko z całej siły zadał cios sztyletem prosto w oko rogacza. Diabeł ryknął i odskoczył od Hektora, lecz to rozwścieczyło go jeszcze bardziej. Zapach siarki przybrał na sile, a wokół dłoni wodza zaczęły się pojawiać płomienie. Można było się domyśleć, że te stworzenia, słusznie zwane diabołami, miały wiele wspólnego z magią ognia, a wybuchy i huki nie stanowiły dla nich nowości. Nie było jednak pewności jak bardzo zaawansowaną magią dysponuje przywódca stada. Jeśli podpali tylko Hektora, będzie można to jakoś przeżyć, lecz jeśli rzuci kulą ognia, przeżyją jedynie jego odporni na magiczne płomienie towarzysze.


Sytuacja stawała się coraz bardziej tragiczna. Krdik, stojący najdalej i obserwujący pole bitwy z zimną krwią i opanowaniem godnym wielkiego wojownika, który brał udział w niejednej potyczce, kalkulował ich szanse na zwycięstwo. Chwilę wcześniej swoim czarem ogłuszył diabła, który wyraźnie zmierzał w jego stronę, jednak stworzenie właśnie zaczęło znowu się podnosić. Zauważył, że Johann zranił swojego przeciwnika, lecz ten znowu dopadł do niego i obalił go na ziemię. Kupiec był ranny i nie miał szans w zwartym starciu i należało mu jak najszybciej pomóc. Venefica z wprawą i szybkością posługiwała się swoimi gwiazdkami i stojąc w sporej odległości od reszty, z precyzją zatapiała jedną po drugiej w ciałach diabołów. Nie robiło to na nich specjalnego wrażenia, choć jednak zadawało im ból. Należało zmienić taktykę i przejść do bardziej konkretnego ataku. Do Wyszemira podbiegał właśnie kolejny przeciwnik, który chwilę wcześniej zawahał się przed atakiem, gdy starzec rzucił pod jego nogi wybuchający proszek. Tym razem jednak nie obejdzie się bez starcia. I do Serafin (która zdawała się głęboko zamyślona, jakby kalkulowała sobie coś, tymczasowo nie zwracając uwagi na otoczenie) zbliżał się właśnie ostatni z samców. Wszystko to trwało ułamki sekund i kapłan musiał szybko podjąć decyzję któremu z towarzyszy pomóc. Nagle jednak wszystko się zmieniło!


Tatuaże na ciele Serafin zaczęły świecić, falować i żyć własnym życiem. Przemiana jej ciała i głosu wprowadziła w zdumienie jej towarzyszy. Jednak – przynajmniej na razie – nie powstrzymała diabłów. Ten, który szykował się do ataku na nią, skoczył i próbował ugodzić ją pazurami. Potężne wyładowanie elektryczne sprawiło, że czas niemal zatrzymał się w miejscu. Wszyscy, zarówno stworzenia, jak i przyjaciele, wpatrywali się w białowłosą. Jej napastnik zawył, odleciał na kilka metrów i... padł.


- STÓJCIE!!! – zagrzmiał jej potężny głos chcąc powstrzymać kolejnych chętnych do starcia.

- TO, CO ZROBIŁ TEN CZŁEK JEST NIEWYBACZALNE. PONIÓSŁ ZASŁUŻONĄ KARĘ, NIE TRZEBA GO ZABIJAĆ. STARCZY, ŻE DO KOŃCA SWYCH DNI ŻYĆ BĘDZIE W HAŃBIE. ODDAJCIE GO NAM I POZWÓLCIE PRZEJŚĆ, GÓRSCY STRAŻNICY, A BĘDZIEMY WASZYMI DŁUŻNIKAMI... POMOŻEMY WAM W POTRZEBIE, JEŚLI TERAZ WY POMOŻECIE NAM TERAZ. CZY PRZYSTAJESZ NA TO, WODZU?



Słowa Serafin musiały mieć wielką moc. Choć każdy słyszał je doskonale, to tak naprawdę wydawało się, że są kierowane do umysłów i serc. Nie ważne w jakim języku były wypowiadane, nie ważne jakie wyrazy docierały do uszu słuchających – ich sens jasno docierał do każdego. Nietrudno więc wyobrazić sobie jakie zdumienie wywołało to na obliczach diabłów. Obca, potężna moc, wdzierająca się do ich umysłów, przeraziła je nie na żarty. Była to na dodatek moc zupełnie przeciwna ich własnej naturze. Choć diabły nie miały wiele wspólnego z prawdziwym, mrocznym złem, to jednak ich byt przepełniony był zwierzęcym egoizmem, myśleniem o zaspakajaniu własnych potrzeb, szczególnie tych najniższego rzędu. Brak im było typowych dla ludzi namiętności czy woli wybierania między dobrem i złem. Jeśli kalkulowali, to zawsze na własną korzyść, potrafili oszukiwać czy wykorzystywać nawet swoich własnych braci, a im któreś z nich przejawiało większą agresję, spryt i chuć, tym więcej znaczył w ich szeregach. Przyjęło się więc uważać, że są to stworzenia niemal równe demonom, złe i zepsute z gruntu, co na dodatek miała poświadczać ich naturalna skłonność do magii ognia i trucizna wydzielana przez ich ciała. Tak naprawdę jednak, choć były to stworzenia myślące, więcej miały w sobie zwierzęcości i naturalnych instynktów, niż prawdziwego zła.


Zetknięcie z taką potęgą i czystym dobrem, wywołało w nich strach i popłoch większy nawet, niż naturalny strach przed śmiercią. Było to dla diabłów coś nowego i choć pojmowały znaczenie kierowanych do nich słów, nie wiedziały nawet, co odpowiedzieć. Troje pomniejszych diabłów spoglądało z lękiem na swojego wodza i trwało to kilka uderzeń serca. Największy z nich wreszcie się zdecydował. Odstąpił powoli od Hektora, który leżał i jęczał z bólu. A potem w mgnieniu oka odwrócił się i pędem przeleciał całą polanę, chowając się w lesie. Za nim, skamląc ruszyły pozostałe trzy samce. Ostatni z nich, porażony błyskawicą, leżał wciąż na ziemi bez znaku życia.


Serafin powoli wracała do siebie. Nienawidziła tych chwil, kiedy obca istota przejmowała nad nią całkowitą kontrolę. Nienawidziła, ale jednocześnie uwielbiała czuć w sobie wszechogarniającą moc. Nie mogła jej sama kontrolować, ale to uczucie... było niepodobne do czegokolwiek innego. Cudowne i upajające. I jednocześnie tak denerwujące! Schodziła na dalszy plan, przestawała mieć kontrolę nad własnym ciałem, nad własnym umysłem. Myśl, że mogłaby nigdy nie powrócić na właściwe miejsce, być zawsze bezwolnym więźniem, była okropną udręką. Na szczęście wierzyła, że jej mimowolny towarzysz nigdy nie będzie w stanie jej tego zrobić.


Wyszemir obserwował, jak ciało Serafin wraca do normalności. Jej dumna, poważna twarz, która przez chwilę przybrała obce rysy, teraz na powrót była tą samą, śliczną, kobiecą buźką. Choć teraz mógł już coś podejrzewać, nadal nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo byli podobni do siebie. Jak bardzo musieli się pilnować, by „ten drugi” nie zajął ich miejsca. Choć dzieliła ich przepaść, nie tylko wiekowa, byli chyba jedynymi osobami, które mogły się wzajemnie w pełni zrozumieć.


Po krótkiej chwili rzeczywistość przywróciła wszystkich do życia. Johann próbował się podnieść, a miejsce, gdzie leżał, znaczyła już spora kałuża krwi. Jego twarz i klatka piersiowa poharatane były pazurami diaboła. Ledwo trzymał się na nogach, czuł okropny ból, a jego ciało odmawiało posłuszeństwa. Rany paliły go prawie ogniem piekielnym. Bywał już wcześniej nie raz ranny, ale żadna rana zadana ludzką bronią nie bolała tak bardzo, jak te. Obraz przed jego oczami zaczynał się wypaczać, widział już nie tylko podwójnie, ale i zniekształcenie. Podobną katorgę musiał przeżywać Hektor. Miał zmiażdżoną rękę i kilka ran szarpanych. Nie próbował się nawet podnosić, ale jego twarz wyrażała bezmiar cierpienia – spocona, pokrwawiona i wykrzywiona bólem. Wszystkie jego członki drgały. Wreszcie nie wytrzymał i górskie powietrze przeciął okropny wrzask:


- Aioooooooon! Aioooooooooooon!
 
Milly jest offline  
Stary 16-10-2008, 19:58   #525
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- Aaa zamknij się!

Serafin uderzyła kapłana prosto w czubek głowy i jeśli nie zemdlał od tego ciosu oraz pozostałych ran, to przynajmniej pokazały mu się gwiazdki przed oczami, bo od razu umilkł. Kobieta naprawdę nie miała sił i nastroju w tej chwili się patyczkować. Dopiero jak znajdą się w bezpiecznej odległości, będzie mogła porobić "achy" i "ochy" nad kiepskim stanem Hektora. Teraz najważniejsze, to wyjść z tego w miarę w jednym kawałku...

Była wdzięczna Rasielowi, kiedy ten brał sprawy w swoje ręce, ale do cholery... czuła się niby córeczka-jedynaczka, która musi wołać tatusia, gdy chłopcy zabiorą jej ukochaną lalkę. To takie upokarzające! Szczególnie dla kobiety, która lubiła być samowystarczalna.

Nie chcąc nadużywać więcej cierpliwości diabłów, które przecież nie będą tak stać i stać w nieskończoność, Serafin odwróciła głowę do pozostałych towarzyszy i warknęła na nich.

- No, co się gapicie? Niech mi ktoś pomoże odciągnąć tego świra, trzeba go opatrzyć gdzieś...

Raz jeszcze spojrzała za stworzeniami, które czmychnęły do lasu i pewnie stamtąd obserwowały teraz obcych, po czym bez zbędnych ceregieli złapała Hektora za kołnierz, by wraz z nim oddalić się ku pozostałym podróżnikom.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 16-10-2008 o 20:13.
Mira jest offline  
Stary 22-10-2008, 16:11   #526
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszermir

Nie spodziewał się takiego przebiegu wydarzeń.

Hektor i Johann byli naprawdę mocno poturbowali, lecz to nie na rannych skupiła się uwaga Wyszemira. Zerkał on co rusz na Serafin, która wybawiła całą drużynę od większych kłopotów, używając niezwykłej mocy, pochodzącej z jej wnętrza. Nie mógł jej wcześniej wyczuć, więc teraz czarodziej z zaciekawieniem obserwował jej tajemnicze tatuaże, aż te całkowicie ustąpiły z jej ciała.

„Dobrze zrobiłem pozwalając pozostałym działać.” – starzec wykonał szybki rachunek zysków i strat w głowie, po czym pomógł zbierać z ziemi krwawiącego najemnika. Ten cierpiał jednak zbyt bardzo i nie wyglądał, aby gdziekolwiek był w stanie dojść. Najwyraźniej pazury zwierzoludzi musiały zawierać jakiś rodzaj trucizny.

Zielarz sięgnął do swojego niezastąpionego tobołka i wyjął z niego malutkie pudełeczko. Zawartością okazał się być biały drobny proszek. Starzec nabrał małą jego zawartość na palec i podstawił go do nosa cierpiącego Johanna.

- Zaciągnij się. Krasnalu pomóż mi z nim! Mishka wyłaź z krzaków i razem z Veneficą, pomóżcie Serafin pozbierać tego głupca. – Zawołał do pozostałych. Kiedy wreszcie udało się zaaplikować „lekarstwo” Johannowi, Wyszemira uśmiechnął się zadowolony.

- Potężny narkotyk. Przez najbliższe parę godzin, będzie jak zombie, nie wiem, jaki ból trzeba by mu zadać żeby coś poczuł. – Wyjaśniając działanie specyfiku, próbował pomóc w obwiązywaniu ran towarzysza, choć z jedną ręką nie było to najłatwiejsze.

- Teraz się nie możemy cofnąć. – powiedział głośno swym chropowatym głosem, widząc niepewność w oczach towarzyszy. – Podjęliśmy się zadania, więc musimy je wykonać. Rannym pomożemy lepiej dopiero, gdy opuścimy terytorium diabołów. Jaką decyzję podejmujesz Venefico?

Decyzja ostateczna należała właśnie do niej, a ta nie miała łatwego zadania. Jego stanowisko było jasne, choć wiedział, że poranieni nie przeżyją podróży przez wnętrza gór. Po raz kolejny dokonał trudnego wyboru.

Kiedy wreszcie znalazł się blisko Białowłosej, puścił do niej oczko uśmiechając się chytro. – Masz głos jak dzwon moja droga, o charyzmie nie wspominając. Cóż, chętnie porozmawiałbym na ten temat, jeśli kiedyś miałabyś na to ochotę. Teraz zadowolę się stwierdzeniem, że jest to spowodowane twoimi bardzo dobrze rozwiniętymi narządami oddechowymi, że tak sprośnie powiem.

„Oj masz czym oddychać, chętnie porozmawiałbym o tym i nie tylko porozmawiał, he he he”.

Jego myśli, chociaż nie były pesymistyczne, w końcu jakąkolwiek ścieżkę by nie wybrali, będzie podróżował w otoczeniu pięknych kobiet. Jego cel tylko chwilowo się oddalił.
 
mataichi jest offline  
Stary 25-10-2008, 19:08   #527
Van
 
Van's Avatar
 
Reputacja: 1 Van ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputację
Krdik

Krasnolud był lekko zaskoczony obrazem walki. Nie sądził, że ta cała awantura zakończy się w taki sposób. Owszem, było dwóch rannych, ale jednak, przynajmniej na razie, nikt nie zginął. Pokaz Serafin całkowicie go zdumiał. Nie spodziewał się po tej kobiecie czegoś takiego. Moc głosu którym przemawia uderzyła go do całego. Widać ta podróż miała przynieść jeszcze wiele niespodzianek.

Krdik spojrzał na stan rannych, do których natychmiast dopadli inni. Zwracał też baczną uwagę na miejsce gdzie zniknęły diaboły. Miał nadzieje, że niepotrzebnie się martwi, ale jak mówi starożytne krasnoludzkie przysłowie "Przezorny zawsze ubezpieczony". Dlatego Ungart chciał jak najszybciej wynieść się z tej przeklętej polany. Oczywiście nie rozważał odwrotu, choć wybór nie należał do niego, to jednak miał zamiar obstawać przy kontynuowaniu wyprawy.

- Krasnalu pomóż mi z nim! Mishka wyłaź z krzaków i razem z Veneficą, pomóżcie Serafin pozbierać tego głupca. - Zawołał Wyszemir. Krasnolud natychmiast przypadł do niego i Johanna.

- Wynośmy się stąd jak najprędzej, bo jeszcze koledzy Serafin się rozmyślą ! - Krasnolud nie chciał się narażać na atak ani chwili dłużej.

Gdy stary czarodziej zapytał Veneficę o dalsze decyzje, krasnolud spojrzał na nią z oczekiwaniem. Miał nadzieję, że ta zgodzi się, iż odwrót nie ma sensu.
 
Van jest offline  
Stary 04-11-2008, 21:19   #528
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Mimo, że mieli ze sobą dwóch rannych, szli szybko, pnąc się do góry, byle jak najdalej od siedliska górskich diabłów. Póki co też nikt jakoś nie chciał myśleć o tym, że jeśli zadanie ich się powiedzie, zmuszeni będą wracać tę samą drogą. Lepiej wszak nie dobijać się teraz, kiedy sytuacja i tak nie jest zbyt kolorowa.


Na postój pozwolili sobie dopiero pod koniec dnia. Co prawda Venefica najchętniej szłaby jeszcze dłużej, by odciągnąć swoją drużynę od nieszczęsnej polany, jednak ranni zbyt już byli wyczerpani. Zatrzymali się więc niedaleko górskiego strumyczka, gdzie przy pomocy Mishki, Wyszemir zajął się poszkodowanymi. O ile Johann był po prostu osłabiony i należało mu podać coś na wzmocnienie, o tyle sytuacja kapłana nie przedstawiała się już tak pozytywnie. Hektor dostał gorączki, a krew z jego ran wciąż się sączyła. Stary zielarz spodziewał się najgorszego – infekcji, która w efekcie doprowadzić może do śmierci kapłana.

- Teraz módl się do swojego boga, klecho. – mruknął pod nosem Wyszemir.

Chciał może dodać coś jeszcze, lecz Krdik uciszył go ruchem dłoni. Krasnolud, który stał oparty o drzewo, przylgnął doń plecami i uchwyciwszy mocniej topór, rozglądał się czujnie.

- Liście szeleszczą, coś tu idzie... – wyjaśnił cicho.

Stojąca niedaleko Serafin przymknęła na chwilę swe złote oczy, jak gdyby próbowała wyczuć zagrożenie, które choć niewątpliwie zbliżało się, to trudno było określić, z której strony nadejdzie.

- To... magia do nas zmierza. – wyjaśniła po chwili, sama zdziwiona tym odkryciem.

- Tam! – Ven wskazała kierunek, gdzie wyczuwała kumulującą się wiązkę energii.

Portal magiczny faktycznie po chwili otworzył się pomiędzy dwoma, pochylonymi ku sobie sosenkami. Magia skumulowała się, powodując wyładowania elektryczne w przestrzeni portalu, aż... wyłonił się z niej człowiek – mężczyzna w czerwonych szatach.

- Czarodziej... – szepnęła półelfka, po czym ukłoniła się z gracją, mimo iż czuła jak niepokój paraliżuje jej trzewia.

Ich mocodawcy nieraz podkreślali, że nie chcą się ujawniać i dlatego stworzyli tą grupę poszukiwaczy przygód, zamiast osobiście odnaleźć Kamień Dusz. Jeśli więc teraz jeden z nich zjawił się tutaj, coś musiało się zdarzyć, coś niedobrego.

- Bądź pozdrowiona Venefico My’fern, bądźcie pozdrowieni wędrowcy. – odezwał się czarodziej beznamiętnym głosem – Przynoszę wieści i nowe zadania dla was.

- O matko... – wymknęło się Serafin.

- Niestety, brat szanownego Johanna został porwany z więzienia, gdzie dotychczas przebywał, przez bliżej nam nieznaną grupę. Wiemy, jedynie, że porywacze posługiwali się sztuką magii, nic więcej. Wraz z Joachimem zniknęły jego rzeczy, więc mamy podstawy przypuszczać, że była wśród nich mapa. Jeśli nawet nie, to człek ten był jedyną wskazówką, prowadzącą was do zadania. Priorytety zatem zmieniły się, trzeba go odnaleźć za wszelką cenę teraz, inaczej trop przepadnie. Podążajcie za mną przez portal, musicie jak najszybciej wrócić do miasta.

To rzekłszy czarodziej odwrócił się, gotów ponownie zanurzyć w przejście magiczne. Przystanął słysząc za sobą nieśmiały głos dziewczęcia.

- Em, przepraszam, a ja? – wyksztusiła nieśmiało Mishka.

- Nie znam cię, dziewko. – odparł mężczyzna w szkarłacie - Nie należysz do tej grupy, więc pozostaniesz tutaj.

- To się nie godzi zostawiać pannę samą, skoro w pobliżu diabelstwa się czają! – wybuchnął oburzony krasnolud.

- Ja się zgodziłam przyjąć Mishkę do grupy, podróżuje z nami już od pewnego czasu... – starała się wyjaśnić Venefica i w ten sposób jakoś ubłagać czarodzieja. Ten jednak tylko obejrzał się przez ramie i chłodnym wzrokiem zmierzył niedoszłą dziewczynę służebną.

- Ona nie posiada żadnych talentów, nie jest potrzebna do wykonania zadania, raczej tylko by przeszkadzała, zostanie więc tutaj. Wy zaś chodźcie, zanim magia się rozproszy.

- To się nie godzi! – powtórzył krasnolud z uporem – Zatem ja zostaję, nie dam dziewczyny zjeść tym bestiom!

- Ja... ja również. Zostaję – Serafin widać znów toczyła wewnętrzny bój, tym razem jednak frustrację skupiając na czarodzieju. – Udało mi się raz przegonić potworki z doliny, to i znów powinno.

- Wasz wybór. Ta wyprawa zatem już nie jest waszą, możecie zostać. – skomentował jedynie czarodziej, po czym przeszedł przez portal.

- Ja też bym został...ale to mój brat. – tłumaczył się Johann.

- W porządku, wiemy przecież. – Krdik poklepał go przyjaźnie.

- Strasznie mi przykro... – odezwała się półelfka, która stała od początku sytuacji jak zamurowana, nie wiedząc czy wierność winna jest bardziej karczemnej dziewce, czy swemu mocodawcy. Choć serce mówiło swoje, rozum podpowiadał jednak drugą opcję, była przecież odpowiedzialna za całą drużynę.

- Idźcie już. – pogoniła ich białowłosa, widać nie chcąc się rozmyślić.

- Głupia jesteś, dziouszko. – podsumował jej zachowanie Wyszemir, kierując się w stronę portalu. On nie miał żadnych wątpliwości.

- A ty szpetny. – odgryzła się - Żegnaj starcze.

- E tam, do zobaczenia raczej.

I tak drużyna rozpadła się po raz pierwszy.


***


Drugi i ostatni podział dokonał się po tym, gdy pewnym stało się rozdzielenie losów Joachima i mapy. Tu bowiem Johann zdecydowany był przede wszystkim ruszyć na pomoc bratu, Wyszemir zaś za wszelką cenę chciał odszukać mapę.
Jak wiadomo konflikt nigdy nikomu nie służy, wobec czego po pewnym czasie bezowocnych poszukiwań oraz ciągłych kłótni, Venefica zmuszona była rozwiązać drużynę i samodzielnie szukać śladu Kamienia Dusz w zamorskich bibliotekach.
Każdy więc uczestnik wyprawy ruszył swoją drogą... lecz na końcu żadnej z nich nie było legendarnego skarbu.


Tak oto kończy się opowieść o losach poszukiwaczy przygód. Kończy, lecz nie umiera.
Dopóki bowiem Kamień Dusz istnieje gdzieś w przestrzeni, dopóty znajdować się będą chętni, by zawładnięcia jego mocą... I choć minie kilka bezowocnych lat, wreszcie znów ktoś znajdzie się na tropie skarbu – to jednak już całkiem inna opowieść.


KONIEC
 
Milly jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172