Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-06-2008, 22:37   #1
 
Manni's Avatar
 
Reputacja: 1 Manni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputację
[In Nomine Magnae Veritatis] I czym teraz jest Zło?

[MEDIA]http://caat.wrzuta.pl/aud/file/1bmwXD2qYb/karnivool_-_themata.mp3[/MEDIA]

"Teraz na świat wylewam ten kielich trucizny,
Żrące jest i palące mojej gorycz mowy,
Gorycz wyssana ze krwi i z łez mej ojczyzny,
Niech żre i pali, nie was, lecz wasze okowy"

- Adam Mickiewicz-


Jak to się dzieje w Polsce...

Na początku był chaos i tak już zostało...

Bóg przegapił moment rodzenia się układów politycznych Europy. Nie miał już potem wpływu na granice, tereny zajmowane przez dane narody, czy ich wzajemne sąsiedztwo. Oczywiście część faktów starał sie potem zmieniać, ale marnie mu to wychodziło. Wobec takiego stanu rzeczy, dla realizacji swoich przywódczych i kreatorskich ambicji pozostawały mu jedynie tereny wschodniej Europy.

Może właśnie dlatego postanowił tak tutaj namieszać... Zdecydował, że naród Polski (takowy zaczął się właśnie wyłaniać z "wnętrza gęstwiny" borów północy) znajdzie swoje miejsce pomiędzy dwoma potęgami politycznymi, terytorialnymi i militarnymi. Co z tego wynikło wszyscy wiemy...

Do czasów Mieszka I, Polską (przesadnie) nie interesowały się, ani Rada Najwyższa, ani Dwór Demoniczny. Z drugiej strony tereny te nie przedstawiały większej wartości dla interesów Szatana, lub Boga. Prawdą jest, że na zachodzi Europy istniały już wówczas takie potęgi jak: Francja, Hiszpania, Włochy itd.

Prawdopodobnie dlatego działanie Dobra i Zła na ich terytoriach przebiegło w tak burzliwy sposób. Przecież znacznie zabawniejsze jest wywieranie wpływu na wodzów ogromnych armii, niż kierowanie bojami o trzy sarny, lub hektary puszcz. Ponadto Bóg był znacznie spóźniony z projektem "New Playground" i miał inne rzeczy na głowie.

Dopiero Dominik na początku X wieku, zainteresował się wschodnią granicą Niemiec. Korzystając z przerw obiadowych doprowadził w 966 roku do chrztu pierwszego polskiego władcy (nie mylić z królem), przez co cała Polska objęta została wpływami religii chrześcijańskiej. Zaraz potem zajął się innymi sprawami o pozostawił Polskę samej sobie...

Dopiero w XIII wieku Rada Najwyższa zauważyła, że przy układzie sił państw tego regionu, Polska stanowiła punkt strategiczny w Europie. Dominik, po kilku sprzeczkach w łonie Rady (zagorzałymi przeciwnikami był Yves i Katarzyna), zdołał wywalczyć zgodę na wysłanie Zakonu Najświętszej Marii Panny (pod dowództwem Ludwika), aby "przyjaźnie" wkroczyć na ziemie polskie. W celu osiągnięcia swego celu na drodze pokojowej, uczynili swoim sługą Konrada Mazowieckiego który to poprosił Zakon o rozprawienie się z wrogami kraju.

Początkowo problemy zdawały się być nikłe, lecz po pewnym czasie wydało się, że Dominik pominął w swoich planach (drzemiący w każdej istocie) pierwiastek pragnienia samostanowienia o swoim losie. Zakon zaczął krwawą ekspansję terytorialną, zagarniając coraz większe obszary. Wzrost jego potęgi i zuchwałości doprowadził do szeregu wojen Polsko - Krzyżackich.

Wszyscy wiemy jaki miały one przebieg. Ostateczna porażka Krzyżaków była niespodzianką dla Dominika, a szczególnie dla Ludwika. Podobno, wojska polskie otrzymały pomoc od kilku aniołów Michała, który zrobiłby wszystko, aby zniweczyć wysiłki Archanioła Sprawiedliwości (oczywiście nigdy nie zostało to udowodnione).

Po takiej porażce, Dominik zdecydował się na pertraktacje, w wyniku których Polska powoli wróciła na wcześniej obraną drogę. Niestety, nigdy nie była ona krajem takim, jaki wymyślił sobie Dominik. (przygarnianie protestantów z całej Europy, czy zabójstwo Stanisława - biskupa krakowskiego...). W XVII wieku, postanowił nie ingerować w dokonujące się kolejno trzy rozbiory Polski. W ten sposób kraj ten zniknął z map Europy na ponad 120 lat.
Polska odzyskała niepodległość po I wojnie światowej, ale ani siły Zła, ani siły Dobra nie miały w tym udziału.

Po II wojnie światowej zapanował (jak wiemy, JAK BARDZO DOBRZE WIEMY) ustrój komunistyczny.

Wpływ sił Dobra na polityczny wizerunek Polski stracił na znaczeniu. Jednak potęga kościoła przetrwała w świadomości i religijności Polaków. Po upadku komunizmu, siły Dobra wykorzystały status kościoła do stworzenia pierwszego demokratycznego rządu III Rzeczypospolitej Polskiej.

Jednak w tym samym czasie siły Zła uderzyły ze zdwojoną siłą...

W tym momencie Polska na granicy ścierania się Dobra ze Złem, przy słabej przeciwwadze tego pierwszego. Oczywiście, w życiu publicznym wpływ Dobra zdaje się być znacznie większy, przynajmniej dla zwykłego obserwatora, ale tak naprawdę...


Ten dzień zapowiadał się całkiem miło. Poranna rosa szkliła szyby domów na obrzeżach Krakowa. Po długiej nocy przychodził jeszcze dłuższy dzień... Całkiem to nudne po oglądaniu tego samego przez kilka miliardów lat. Jednak coś w powietrzu było nie tak, choć pewnie nikt tego nie wyczuwał, coś się szykowało, to jednak nie był typowy dzień. A jednak. Marzec niósł jeszcze lekkie powiewy chłodnego i wilgotnego powietrza, powietrza które niosło orzeźwienie porannego zimna, oraz znużenie jeszcze jednego dnia. Tramwaje powoli sunęły po swoich torach niosąc ze sobą siłę roboczą połowy miasta, to ta połowa pracowała by druga mogła teraz spać...
I tak przez wieki...
Ostatnie lata nie przyniosły nic nowego. Stadiony wciąż jeszcze nie są wykończone, autostrady stały się niemal toposem stosowanym do kpin już nie tylko Polaków. Kolejny dzień, kolejny wtorek, kolejny poranek, kolejny rzut kostką...

Aniela „Devil” Święcicka
Red Drop miało dzisiaj udaną noc, oczywiście jak na dzień roboczy. Ludzi było niewiele, oni zjawiali sie głównie w piątek oraz sobotę, to Ci jednak nie przeszkadzało, nawet nie chciałaś wiedzieć kto jest kim. No bo na co Ci to? Była godzina szósta. Ostatni goście dopijali ostatnie piwa i kończyli rozmowy, tancerek już nie było poza dwoma które zazwyczaj opiekowały się barem niż zapewniały gościom bardziej zmysłową rozrywkę. Lokal nie potrzebował już Twojej opieki od dawna, tak więc mogłaś wyspać się tej nocy trochę bardziej, szczególnie, że noc była spokojna... jak na ten lokal.
Na zapleczu także zaczynało wiać pustkami. Właściwie byłaś tam sama, popijając drinka na wygodnej sofie cieszyłaś się życiem.
Ostatnimi czasy zrobiło się całkiem nudno, jeżeli chodzi o twoje "powołanie". Lokal stanowił nie małe źródło informacji, a Ty już dawno nie miałaś wieści od swojego Księcia. Jakoś to Ci nie przeszkadzało, choć przeczuwałaś w powietrzu, że to może się zmienić. Ta błogość trwała za długo.
Z rozmyślań wyrwała Cię jedna z tancerek, gdyby nie plakietka na za bardzo odsłoniętym biodrze z napisem "Magda" w życiu byś nie powiedziała jak ma na imię. Za dużo ich tutaj...
- Ostatni już wyszli. Zamknąć lokal?
Dziewczyna czuła się nieswojo. Jak każda nowa. Było to widać na pierwszy rzut oka.

Michał "Mongoł" Zagórny
Ostatnio nie było wcale ciekawie... Dół zakazał Ci zabawę na obszarze miasta. Podobno "za bardzo zwracasz uwagę skrzydlatych". Nie mieli dobrego poczucia humoru, nie wiedzieli co to dobra zabawa. Jednak udało ci się zrobić kilka fajerwerków, nie były jednak na tyle dobre, żeby Cię zabawiły na dłużej. Zostały wzięte za wybryki szczeniackie. Po ostatnim wysadzeniu w powietrze fontanny nawet nie wolno Ci wytwarzać porządnych materiałów wybuchowych... Poprzedni dzień spędziłeś na dłubaniu przy swoim samochodzie. To daje pewną satysfakcję, czujesz jednak, że jak się nie rozerwiesz to w końcu wybuchniesz. Był poranek, zazwyczaj ludzie szykują się do pracy, ty jednak chrapałeś głośno niewiele robiąc sobie z mieszkających w mieście ludzi. Właściwie nigdy nie robiłeś sobie z nich nic więcej.
Twój sen jednak miał zostać dość szybko przerwany. Usłyszałeś huk, jak by wybuchu... na początku sądziłeś, że po prostu śni Ci się miły sen, jednak odgłos tłuczonego szkła szybko zmienił twoje zdanie. Zawiał Cię mroźny wiatr. Gdy otworzyłeś oczy, zauważyłeś, że okno w pokoju jest rozbite a na ziemi leży połowa cegły. Na dworze słychać było śmiech dzieciaków...

Krzysztof „Chris” Skórzewski

Wczorajszego dnia udało Ci się doprowadzić do skutku spotkanie Demona Baala z kontaktem. O to właśnie chodzi. Wszystko poukładane i w jak najlepszym porządku. To już druga misja zakończona sukcesem. miła odmiana, dla zabicia czasu. Twój sklep powinien zostać otworzony dokładnie o 10.00 tak więc wieczorem skrupulatnie nastawiłeś budzik na 8.45 dokładnie sprawdzając każdą sekundę. Spałeś spokojnie wiedząc, że wszystko będzie następnego dnia dokładnie tak jak poprzedniego - idealne. Budzik powoli zaczynał przechodzić z cichego alarmu do coraz głośniejszego. Powoli wyciągnąłeś rękę by go zgasić, wiedząc, że masz jeszcze 4 minuty i 32 sekundy na nie za szybkie wstanie. Po tym właśnie czasie się podniosłeś. Nie potrafiłeś ukryć zdziwienia patrząc na zegarek. Była 11.20.
Obok budzika siedziała kotka rytmicznie machając ogonem, przysiągł byś, że gdyby tylko potrafiła się usmiechać, pokazała by Ci szczerze wszystkie zęby.
- Oj, chyba zaspałeś.
Mruknął w twojej głowie głosik który był tak rozbawiony, że z trudnością zachowywał powagę. Po czym kotka wskoczyła szybko na parapet uciekając przez okno, zanim zdążyłeś jeszcze odpowiedzieć.
 
__________________
"If you want to know where your heart is,
look where your mind goes when it wanders"

Ostatnio edytowane przez Manni : 30-06-2008 o 23:56. Powód: Literówka
Manni jest offline  
Stary 01-07-2008, 02:21   #2
 
Vincent's Avatar
 
Reputacja: 1 Vincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodze
„Uwielbiam, gdy wszystko idzie dokładnie tak, jak to zaplanuję. W sumie nasz kontakt nie był zbyt przekonujący, gdy zapewniał, iż zależy mu na spotkaniu i dobrze zrobiłem, że dopilnowałem tego osobiście.” –Chris sunął spokojnie w swoim czarnym, lekko podstarzałym BMW wąskimi uliczkami Krakowa, powoli zbliżając się do swojego mieszkania. Widać było, że chłód zaczyna dokuczać tym lżej ubranym przechodniom. Dzień się kończył.

- Cześć Kiciuś – powiedział w progu drzwi, gdy zobaczył Nilę siedzącą przed TV, oglądając „Teksańską masakrę piłą łańcuchową”. „Klasyka” – przebiegło przez myśl Krzyśkowi.

- Miauu – odpowiedziała od niechcenia, nie ruszając się z fotela. ”Skapnęła się, że ma dobry humor i nie będę się jej czepiać… w sumie ma rację.” Przez chwilę Chris chciał opowiedzieć jej o tym, jak gładko udało mu się wszystko załatwić, ale jednak zmienił zdanie.

- Ścisz troszkę – powiedział spokojnym głosem, przechodząc przez salon i kierując się do swojego pokoju. Nilaihah nie zareagowała.

- Ścisz – powtórzył trochę głośniej, gdy doszedł do drzwi. Nadal nic. Obrócił się w jej stronę i zmierzył ją swoimi błękitnymi oczyma, które płonęły zbyt pięknie w świetle pięćdziesięciowatowych żarówek, aby należały do zwykłego śmiertelnika. W sumie nie tylko oczy sprawiały takie wrażenie, ale cała jego postawa.

Kotka w końcu wcisnęła przycisk na pilocie swoją białą łapą, mocno kontrastującą z resztą czarnego futra. „W końcu” – Krzysztof delikatnie uśmiechnął się do kociaka, choć ona już ponownie gapiła się w pudło wyrzucające z siebie krwawe obrazy.

Chris zniknął w drzwiach życząc jej dobrej nocy, samemu zabierając się za rozgrzewkę. „Utrzymywanie formy fizycznej jest jak najbardziej wskazane. Niekiedy można dzięki niej szybko rozwiązać problem”. Po piętnastu minutach oparł nogi o łóżko i zaczął robić pompki. Sześćdziesiąt pompek, na dokładne wykonanie każdej – dokładnie jedna sekunda. Kolejne trzydzieści w drugiej minucie ćwiczeń, jedna na dwie sekundy i jeszcze dwadzieścia w trzeciej, z taką samą precyzją. „Przerwa”. Usiadł zmęczony na łóżku i wbił oczy w swój srebrny, szwajcarski zegarek Adriatica delektując się upływającymi sekundami. Wskazówka przesuwała się ze wspaniałą precyzją. Zaczął obserwować ją, gdy była po lewej stronie tarczy i wskazywała czternaście sekund. Później sięgnęła małego kwadracika, w którym była cyferka oznaczająca dzień miesiąca. Wskazówka zaczęła spadać w dół, sekunda po sekundzie, a gdy przecięła napis:

Quartz
Water resistant 100m


zaczęła poruszać się ponownie w górę. Z dokładnie taką samą prędkością przesuwała się zahaczając kolejne metalowe znaczniki umieszczone na białej tarczy. W końcu przecięła cyfrę „12”, jedyną godzinę zaznaczoną na cyferblacie. Czternaście przeskoczeń wskazówki, które dopełniły pętlę, trwały tak samo długo jak czternaście mierzone w którymkolwiek innym miejscu, mimo, że można byłoby się spodziewać, iż na finiszu przyspieszy. Chris obserwował jeszcze pięć takich cykli, wszystkie były tak samo dokładne. Przynajmniej na tyle, na ile był w stanie to wykryć.

Jeszcze jedna seria pompek w wykonaniu Chrisa, taka sama jak poprzednia. Podczas tej serii jego ciemne włosy solidnie mu dokuczały obijając się o policzki i wpadając do otwartych ust, gdy robił wdech, jednak wykonywał serię poprawie nie zważając na to. Przyzwyczaił się trochę do tej niedogodności, nigdy nie lubił wiązać włosów z tyłu, nawet na czas ćwiczeń. W dodatku nie były według niego na tyle długie, żeby to wyglądało sensownie – jego włosy miały może ze dwadzieścia centymetrów… W końcu skończył, a na usta spłynęła mu słona kropla potu. Wstał i zaczął planować jutrzejszy dzień.

„Jak zwykle, na dziesiątą muszę być w pracy. Przez jakieś pięć minut będę się obijać w łóżku, potem wstanę. Założę zegarek, ogolę się… nie, teraz się ogolę. Zaraz po prysznicu” – rozmyślając uwolnił ze spodni swój ogon, który wcześniej był zawinięty wokół paska. Przez chwilę był trochę spłaszczony, ale już po piętnastu sekundach wyglądał idealnie – śnieżnobiały, mięciutki, puszysty długi ogon, pasujący idealnie do białej słodziutkiej tygrysiczki z różowymi uszkami, ale nie do demona.




Chris spojrzał na swoje przekleństwo gniewie i zamerdał nim energicznie z niezadowolenia. Po chwili mu przeszło i ponownie skupił się na tym, co rano będzie musiał zrobić. „Razem z dojazdem do sklepu zajmie mi to wszystko jakieś czterdzieści minut. No, może 45, zależnie od ruchu. Wstanę o 8:45, będę miał pół godziny zapasu. W sam raz aby zaczepić jedną lub dwie dziewczyny i pogadać chwilę, albo żeby przejść się po rynku i obejrzeć wystawy.” – gdy chwilę ochłonął po treningu, nastawił budzik po czym ruszył w stronę łazienki. Rozebrał się. Wszedł do kabiny i puścił na swoje ciało chłodny strumień wody. Zegarka nie ściągał. Wodoodporny. Stał pod prysznicem jakieś pięć minut delektując się przyjemnym, oczyszczającym chłodem, po czym podkręcił trochę temperaturę i zaczął się szorować szorstką gąbką. Gdy już miał wychodzić puścił całkiem gorącą wodę, żeby było mu ciepło zanim zdąży się wytrzeć w ręcznik. Później założył bokserki i ogolił się dokładnie przy lustrze. Nie lubił zarostu, szczególnie wąsów. Poszedł spać spokojny, ten dzień zaliczył do zdecydowanie udanych.



Następnego dnia rano




Chris obudził się na dźwięk budzika. Od razu na pierwsze takty, leżał jednak spokojnie czekając aż zacznie dzwonić trochę głośniej. Przez okno wpadały promienie słońca. „Mhmm… całkiem szybko zrobiło się jasno… to chyba nie jest normalne o tej porze roku” –spojrzał na zegarek. „Co do licha!?” – pomyślał, a na tę myśl nałożył się inny głos

- Oj, chyba zaspałeś. – to była Nila. „Wredny futrzak przestawił zegarek. Zrobił to, gdy spałem, czy gdy poszedłem pod prysznic? Tak czy inaczej, jestem spóźniony. O osiemdziesiąt minut w tym momencie” – pomyślał, ale nie zamierzał burzyć swojego planu tylko po to, żeby zmniejszyć spóźnienie. Kotka zgrabnie opuściła mieszkanie Krzyśka.

- Wracaj tutaj, cholerny Czarnuchu!! – krzyknął za nią, ale nie przyniosło to efektu. Zrezygnował też z użycia „rozmowy umysłowej”, aby dosięgnąć kotkę wyzwiskami. Pokierował myśli na inne tory. „Tak czy inaczej, jest już solidnie spóźniony”. Zabrał zegarek ze stolika i pobiegł pod prysznic „Odkąd jestem w tym ciele nigdy nie musiałaś na mnie czekać, nic ci się nie stanie jak raz się spóźnię. To tyle, odnośnie sklepu „Kate’s cloacks & jewellery” i jej właścicielki” – myślał wycierając włosy w pośpiechu. Wskoczył w niebieskie jeansy Pierre Cardin i naciągnął na kark czarno-zieloną koszulę, spryskał nadgarstki zapachem Puma Black, potarł nimi o szyję. Założył buty, kurtkę skórzaną i był gotowy – tylko paska do spodni nie chciało mu się zakładać. Nosił go tylko dlatego, że ładnie wyglądał, bo w sumie potrzebny nie był. Wziął portfel, kluczyki i pobiegł do auta.

Przygotowanie się zajęło mu piętnaście minut, choć miał na to pół godziny. Za to na drodze panował już większy ruch i podróż się wydłużyła. Na miejscu był za sześć dwunasta, jednak nie miał zamiaru się tłumaczyć albo zwalać winę na innych. Już stojąc w futrynie drzwi zaczął swoją gierkę. Przez moment taksował Kasię spojrzeniem, po czym powiedział:

- Cześć! Nie wierzę własnym oczom. Radzisz sobie beze mnie, nawet nie zadzwoniłaś, mimo, że się spóźniłem tyle czasu. Nie martwiłaś się o mnie? Że coś mi się stało? - podszedł dwa kroki i znowu przystanął.

- Że napadły mnie sfrustrowane kobiety, wykorzystały i zostawiły w lesie? Może się zwolnię, skoro już mnie nie potrzebujesz? Widzę, że dobrze sobie radzisz sama –powiedział Chris, a pomyślał: „Dziwne, że nie wydzwaniała minutę po dziesiątej… przecież od dawna się nie spóźniłem. Od bardzo dawna. No i ona przecież nie ma pojęcia o zegarkach… o biżuterii, tak. O zegarkach, nie.”
 

Ostatnio edytowane przez Vincent : 01-07-2008 o 18:55.
Vincent jest offline  
Stary 01-07-2008, 20:18   #3
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Aniela na wpół leżąc na sofie sączyła drinka składającego się z czerwonego Martini, soku pomarańczowego, kilku kropel cytryny, trzech listków mięty i kostek lodu. Ta specjalność klubu nazywała Fresh Marty, a zarazem był to ulubiony drink demonicy. Patrząc się w sufit zastanawiała się co będzie dziś robić. Może pójdzie an zakupy żeby kupić jakąś nową kieckę? Miała ochotę się zabawiać, dorwać jakiegoś młodziaka i go zdeprawować. Byle był przystojny i miał długie włosy, lubiła długie włosy. Można się nimi fajnie bawić podczas seksu. No i żeby był prawiczkiem bo takich się najlepiej deprawuje. A jeśli będzie do tego zagorzałym katolikiem to będzie już szczyt marzeń. Tak, poszuka kogoś odpowiedniego hmm... w bibliotece? Czemu nie.

Była zadowolona ze swojego obecnego życia. Klub przynosił naprawdę świetne zyski, mogła sobie pozwolić na wszystko. Właściwie zastanawiała sie czy by nie pojechać na tydzień na jakieś egzotyczne wyspy. Sączyć drinka pod palmami, podziwiać piękne męskie ciała, pływać wśród morskich fal... Tak, takie wakacje by się jej przydały, klub można spokojnie powierzyć Beacie, kierowniczce, do tej pory sprawdzała się świetnie w zarządzaniu. 5 może 6 dni, gdzieś na Karaibach... A może wziąć kogoś ze sobą?

Z rozmyślań wyrwała ją ta nowa dziewczyna, Magda. Śliczna buzia i piękne ciało, jak bardziej się wczuje w lokal to będzie można ją zaprosić do jakiegoś trójkącika lub czworokącika. Piękne blond włosy, jasne oczy i ładna opalona cera, klienci od razu ją polubili. W tym czerwonym latexowym wdzianku wyglądała tym bardziej seksownie.

- Tak, zamknij, i zrób mi herbatę.

Dziewczyna tylko skinęła głową i szybko zniknęła z pola widzenia. Aniela postanowiła teraz coś wypić a na śniadanie zajrzy do pizzeri. Miała ochotę na pizzę z porządnym, ostrym sosem, potem wybierze się na miasto. Sama nie wiedziała czy najpierw po ciuchy a potem biblioteka czy na odwrót. Ale w końcu doszła do wniosku że kupi świetny ciuch i w nim pójdzie na swoje polowanie.

Stanęła przed lustrem i przyjrzała się swojemu ciału. Można je było spokojnie nazwać perfekcyjnym. Ubrała spódnicę do kolan w kolorze bordo, do tego kremową bluzkę z dużym dekoltem, rajstopy koloru ciała i czarne szpilki. Czerwony włosy upięła w kok wypuszczając kilka pasem. Do tego biżuteria z pereł i zegarek na złotej bransolecie. Tak, teraz byłą gotowa do wyjścia. Wypiła tylko herbatę, która już na nią czekała i ruszyłą w stronę pobliskiej pizzeri.

"Hmm, z oliwkami czy bez oliwek?" zastanawiała sie nad wyborem będąc jeszcze w drodze.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher

Ostatnio edytowane przez Redone : 01-07-2008 o 20:20.
Redone jest offline  
Stary 03-07-2008, 10:34   #4
 
krismilka's Avatar
 
Reputacja: 1 krismilka nie jest za bardzo znany
"Moździerz? A może raczej coś na kształt bombardy z okolicznych śmietnikowych materiałów. Tak czy innaczej trzeba się tym zająć taki potencjał nie może być marnowany"
Michał ziewną okrutnie, usiadł na łóżku, przeciągną się aż w stawach zatrzeszczało i ubrał się szybko. W międzyczasie usłyszał znane komendy
- Ładuj - i odgłosy jakiejś krzątaniny.
"Dobra trzeba się pośpieszyć bo całkiem blok zdemolują" Michał złapał sztyl od łopaty ( na wsi pełni on rolę zamienną kija bejsballowego a przyzwyczajenia pozostały) taser produkcji chińskiej i wybiegł z domu.
- Ja was psie krwie pozabijam co mi tu dom marnować będziecie szatańskie nasienie co nudzi wam się ? Ja już wam znajdę zabawę oj znajdę..
Na drodze przed blokiem zastałem cudowny w swej prostacie twór. Trójka dzieciaków (Antek od Pereszczaków i jego starsza siostra Mariolka i jakiś obcy nieznany dzieciak wszyscy w wieku 13- 15 lat) krzątała się wokół czegoś co niewprawne oko mogło by uznać za zwykły wózek złomiarza ale dla mnie to była broń - moździerz o ładowaniu odprzodowym z ładunkiem miotającym złożonym z jednej petardy (czerwona piratka) i dużą ilością amunicji czyli cegieł które walały się tu i ówdzie. " Nie no tak się bawić nie będziemy"
Michał szybko pobiegł do konstrukcji ale gdy dzieciaki go zobaczyły starały się dać nogę.
- Jak psie krwie celujecie wasza nauczycielka matematyki mieszka 2 piętra nademną na 7 piętrze nie na 5.
Dzieciaki zdziwione stanęny na drodze i chwilowo zaprzestały ucieczki.
- Nie dość że pała z matmy sprawiedliwie się wam należy to jeszcze macie problem z trajektorią pocisku i pożądnym celowaniem
Demon rozejżał się czy nie widać nadciągających glin. Otworzył drzwi samochodu.
- Wsiadać chyba że chcecie zapoznać się z tutejszą policją. A oni nie będą tak dobroduszni jak ja i pewnie rodziców ściągną i ze szkoły kogoś... A jak chcecie się jakoś z tego zamieszania wyplątać to wsiadajcie.
Dzieciaki niepewnie stały przed samochodem." Dobra dość tego" Michał demontował lufę improwizowanej bombardy i wrzucił ją do bagarznika. Była trochę ciężka ale żeliwne rury kanalizacyjne mają to do siebie że trochę ważą.
-To co wsiadacie czy czekacie na policję?
Trójka winowajców powoli i niechętnie zaczęła się pakować do samochodu.
Po chwili samochodzik radośnie turlał się w kierunku domku na wsi. Radio boleśnie zawodziło ostatni hiperprzebój DJ Fiesto i w rytmie radosnej tłuczki przez niektórych zwaniej muzyką zajechało na plac niewielkiego gospodarstwa rolnego.
- Wyłazić teraz czeka was nauka !
Demon zaprowadził młodych zamachowców do stodoły i zapalił naftową lampę.
- Po pierwsze nie życzę sobie żeby ktoś bombardował mi mieszkanie nawet jeżeli tylko przypadkiem. Po drugie wykonanie działa na durze petardy i cegły było dobrym pomysłem ale z tej klasy pociskami to możecie marzyć o trafieniu do celu. Po trzecie przyjechaliście tutaj z włąsnej woli i macie trzymać mordy na kłódkę na mój temat.
Przez chwilę stodoła wypełniła się mrokiem i ZŁEM
- A teraz przejdźmy do nauki. Antek pokaż tą petardę.
Po otwarciu petardy ukazało się jej wnętrze. Trochę gipsu aby zabezpieczyć z dwóch stron ładunek i szary proszek pośrodku.
- To drogie dzieci jest proch czarny i służy do zabijania się nawzajem ludzkości już prawie 1000 lat Ponieważ inne materiały wybuchowe są zbyt trudne do zrobienia przez was zajmiemy się na razie prochem czarnym. Optymalne proporcje prochu to: 74,64% saletry, 13,51% węgla drzewnego i 11,85% siarki (wagowo) Obecnie w pirotechnice stosuje się 75% azotanu potasu, 15% węgla drzewnego z lekkiego drzewa i 10% siarki A teraz zajmiemy się zrobieniem prochu czarnego. To całkiem łatwe i jakie fajne rzeczy potem można zrobić z drzwiami waszej pani z matmy. Najpierw bierzemy siarkę można ją czasami jeszcze kupić w sklepach ogrodniczych i mielimy ją na drobny proszek bo zwykle jest w granulkach. No rusz się Ty no ty nie Antek jak masz na imię? A z resztą nie ważne. Tam stoi młynek do kawy bierz go i miel tą siarkę. Antek ty zajmiesz się wagą a Mariolka noo nie stój tak tylko przynieś te puste puszki po farbie. Antek dokładnie... nie wiesz co to znaczy 75% ?? To znaczy że z kilograma bierzesz 75 deko. Mierz dokładnie tą saletrę noo dobrze a teraz wsyp ją do tej glinianej donicy. Taak siarka już zmielona to teraz 10 deko siarki i do następnej donicy. No to teraz węgiel drzewny taak zgadłeś Nowy ten do grilla. Tak zmiel go trochę więcej bo lekki jest a potrzeba 15 deko. Taak do 3 donicy. Teraz część siarki wsypujemy do donicy z saletrą a resztę do węgla drzwenego. Taak bardzo ładnie. MARIOLKA GDZIE Z TĄ METALOWĄ ŁYŻKĄ?? Nienienie drogie dzieci nie używamy nic metalowego ani plastikowego gdy mieszamy składniki. Dobra drewniana może być. Teraz mieszać przesypać mieszać razem i tak mamy 1 kilo prochu czarnego. Teraz ostrożnie wsypujemy do tej niewielkiej puszki taaak i ubijamy tłuczkiem. Nie za mocno ale trochę można go ubić. Teraz ta pokrywka z dziurką i lontem z waszej petardy i gotowe. możecie zanieść prezent pani z matematyki i zapalić lont gdy będzie już na progu jej mieszkania. A rozumiem chcecie wypróbować ok Mariolka ładuj połowę reszty do tej puszki .... tak zgadlaś trzeba od razu ubijać dobra dziewczynka. Teraz trzeba lont zrobić to weź te sznurówki wyciągnij ze środka te białe włókna i napchaj tam prochu.. taaak teraz weź ten klej butapren i pomaluj ten lont z zewnątrz. Noo chwilkę musisz poczekać a potem spokojnie odkleisz lont od swojej dłoni. Noo gotowe. To co jedziemy z powrotem czy chcecie sobie zapas zrobić większy?


Po półtorej godziny znajomy renault megane rocznik 96 zatrzymał się przed blokiem. Cisza spokój i staruszki siedzące na ławeczkach. Budce suflera znowu w życiu coś nie wyszło a psy zostawiały pole minowe na skwerkach. Troje moich nowych młodocianych przyjaciół wyszło z mojego samochodu . Demon Wyciągnął komórkę i zadzwonił po szklarza. Po chwili słychać było sporą eksplozję i jakieś okna na 7 piętrze wyleciały na fali podmuchu.

Nie ma to jak od rana spełniać dobre uczynki.

Demon wsiadł do samochodu i pojechał coś zjeść w pobliskiej knajpie.
 
__________________
Dziś z życia się nie odchodzi, dziś wyrywają cię z życia...

Ostatnio edytowane przez krismilka : 03-07-2008 o 10:54.
krismilka jest offline  
Stary 03-07-2008, 11:37   #5
 
Manni's Avatar
 
Reputacja: 1 Manni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputację
"Aniela „Devil” Święcicka"

Po drodze do pizzeri stwierdziłaś, że jednak bez oliwek, oliwki to sadyzm który wykraczał nawet ponad Twoje granice...
Dzień zbliżał się powoli do południa, sklepy powoli otwierały swoje oczy by handlować i nie tylko. Miałaś na tyle dobry wpływ w mieście, że wiedziałaś dobrze gdzie kupować i co. Czasami wypowiedzenie odpowiedniego imienia otwiera wiele "specjalistycznych" sklepów, które w swej branży są wręcz perfekcyjne...
Jednak nie dzisiaj, żułaś pizze patrząc na kelnera który cały czas rzucał Ci to tu, to tam spojrzenie (raz przez to o mało co się nie wywalając), dostałaś od niego nawet darmową pepsi... Już wiesz dlaczego lubisz tą pizzerie, ten chłopak wyglądał tak niewinnie... Gdy złapałaś jego spojrzenie puściłaś mu oczko, biedny chłopak zrobił się czerwony i schował się na zaplecze, już nie wyszedł rzucając od czasu do czasu spojrzenie przez uchylone drzwi.
Postanowiłaś też pochodzić trochę po sklepach (w tym byłaś całkiem niezła), w ten sposób czas powoli leciał nieubłaganie ku południu. Dzisiaj było już całkiem ciepło, jak na marzec... aż za bardzo. Na ulicy zaczęły się sporadycznie pojawiać krótkie rękawki. Kilka minut przed dwunastą zadzwoniła Twoja komórka, specjalny sygnał oznajmił Ci, że ktoś dzwoni z zaplecza "Red Drop", o tej godzinie nie powinno tam nikogo być, a tego telefonu by Cię niepokoić nie używano już bardzo długo. Ostatni raz było to, gdy pewien Demon Oiukki nie upił się rozwalając część lokalu jakimś niewielkim ładunkiem wybuchowym... Odebrałaś telefon bez słowa. Głoś kobiety która mówiła bezbłędnie należał do owej "Magdy" która zamykała lokal. Głos dziewczyny trząsł się ze zdenerwowania...
- Pani... w klubie, czeka na Ciebie ktoś... eee... prosił, żebyś zjawiła się jak najszybciej...

Krzysztof „Chris” Skórzewski

Kasia spojrzała na Ciebie z ukosa nie odzywając się, jak by była obrażona. Sklep świecił pustkami... Trochę czasu kręciłeś się po nim, nie wiedząc za bardzo co ze sobą zrobić. Niewiele było tutaj roboty... W końcu zabrałeś się, za sprawdzanie niektórych z zegarków, dawało Ci to dziwną satysfakcję i pewien relaks, który był Ci na rękę (szczególnie po pobudce). Kasia cały czas dziwnie na Ciebie patrzyła, zbyt dziwnie. To nie było "normalne", choć w tym świecie normalność przestawała mieć jakiekolwiek znaczenie. W końcu się złamała, po długim westchnieniu, podczas którego jak by układała powoli myśli odezwała się, na początku całkiem nawet z troską.
- Krzychu... ostatnio zachowujesz się dość dziwnie. Znam Cię od lat... od wielu lat. Po tym wypadku kolejowym zmieniłeś się.
Umilkła na chwilę jak by szukając słów, patrząc na tarcze jednego z zegarów wiszących na ścianie który powoli zaczynał wskazywać dwunastą.
- Nigdy nie byłeś dobry w elektronice, a tu nagle zacząłeś naprawiać wszystko, znikasz nie wiadomo gdzie... spotykasz się z dziwnymi ludźmi. Jesteś jakiś nieobecny. Zawsze się trochę spóźniałeś. A od jakiegoś czasu wszystko masz jak by... wyliczone. I jeszcze ten kot, przecież ty byłeś uczulony... Stałeś się jak by bardziej pobudzony.
Załamała ręce jak by mogła jeszcze wyliczać wiekami, spojrzała na Ciebie z nie ukrywaną troską.
- Wpadłeś w jakieś dziwne towarzystwo? Krzychu jacyś ludzie Cię dzisiaj od rana szukali, jeden z nich miał broń...
Wydawała się przerażona, jak każdy któremu się coś wymyka z pod kontroli...
- Krzychu, bierzesz coś?
Czekała powoli i cierpliwie na Twoją odpowiedź, jednak gdy skończyła mówić zgoła inny głos dotarł do Twojego umysłu, bezbłędnie rozpoznałeś w nim Nilę, brzmiała dość poważnie.
- Szefie, ktoś włamał się do naszego mieszkania, wydaja się czegoś szukać. Pięciu, po mowie rozpoznaje, że chyba niebiańscy...
Wiedziałeś jaki zasięg mają tego typu wiadomości. Nila zapewne była przy domu.

Michał "Mongoł" Zagórny

Dzieciaki okazały się bardziej pojętne niż myślałem. nauka im się wyraźnie podobała i szybko załapały Twoje nauki. Na osiedlu rozległo się tego dnia jeszcze kilkanaście wybuchów. Sam za to zaczynałeś czuć oznaki dumy... Miałeś iść dzisiaj do pracy, teoretycznie, ale nauka była ciekawsza, tak miło jest popatrzeć jak młodzież się rozwija... Szklarz miał dzisiaj wolny termin, tak więc dość szybko miałeś mieć nowe okno, umówiłeś się z nim na 18. Po śniadaniu postanowiłeś posprzątać kawałki szkła w mieszkaniu, jednak jakoś nie mogłeś się do tego zabrać. Zamiast tego obserwowałeś wesołą zabawę trójki nieco osmolonych dzieci. Po jakimś czasie dziewczynka którą nauczałeś najważniejszych podstaw chemii zapukała do Ciebie do drzwi, prosząc o więcej zabawek...
Niedługo po tym zadzwoniła Twoje komórka, to dzwonił dół.
- Miałeś dać sobie spokój na jakiś czas z "zabawami", ściągniesz na siebie niepotrzebną uwagę... Tylko sie nie usprawiedliwiaj, to że coś wybucha gdzieś blisko Ciebie nie jest przypadkiem.
Głos wydawał się rozbawiony, byłeś pewny, że należał do Demona Oiukki, zapewne na drugiej lub trzecie randze. Głos ciągnął dalej.
- Niemniej jednak Książę zadowolony jest z Twojego... wkładu w rozwój najmłodszego grona... Jednak trochę daj na wstrzymanie. Niedługo coś Ci znajdziemy...
Rozmowa się zakończyła, nie czekając nawet na Twoja odpowiedź.
 
__________________
"If you want to know where your heart is,
look where your mind goes when it wanders"
Manni jest offline  
Stary 03-07-2008, 18:00   #6
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Devil spacerowała sobie po mieści przyciągając uwagę ludzi. Rozgrzane spojrzenia mężczyzn i zazdrosne zerknięcia kobiet, to jest to co tygryski lubią najbardziej. Pogoda z resztą zachęcała do odsłonięcia trochę ciała wiec spódniczka była dobrym wyborem. Ciekawe jak długo utrzyma się ta dobra pogoda.

Aniela siedziała właśnie na ławce wystawiając twarz ku słońcu, które promieniami okalało delikatną skórę. Takie lenistwo dobrze robiło na cerę, ot zero stresów i relaks. I nagle dźwięk komórki. Scar Tissue sączyło się z małych głośniczków.

[media]http://www.toneseeker.net/Red%20Hot%20Chili%20Peppers-Scar%20Tissue.mp3[/media]
Demonica wyszukała szybko telefon w torebce, otworzyła klapkę (bo dziś telefon z klapką to rzecz obowiązkowa) i zerknęła na wyświetlacz. No tak, z klubu, bo któż inny mógłby ją teraz niepokoić. Nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.

- Pani... w klubie, czeka na Ciebie ktoś... eee... prosił, żebyś zjawiła się jak najszybciej...
- Przedstawił się?
- Nie...
- A jak wygląda?
- Chudy, lekko siwy, w garniturze... wydaje się taki... wyrachowany...


Aniela zamknęła klapkę i chwilę wpatrywała się przed siebie. Z Magdy już nic nie wyciągnie, zestresowała się dziewczyna. Ale kim jest ten mężczyzna? Najlepiej iść się przekonać.

Kobieta wrzuciła telefon z powrotem do torebki i energicznie wstała z ławki. Była 30 minut drogi pieszo od klubu, ale nie mogła pozwolić by gość czekał tak długo, choć to nie ładnie nie umawiać się prędzej. Akurat w pobliżu był postój taksówek. Za kierownicą czarnego mercedesa siedział mężczyzna, po pięćdziesiątce, włosy zaczynały mu już bieleć. Szybko wyrzucił papierosa , dgy zobaczył jak ładna dziewczyna chce się przejechać.

- Dokąd pani sobie życzy?
- Red Drop.


Choć taksówkarz próbował zagadywać Anielę, ta nie reagowała, nie miała ochoty na wdawanie się w dyskusję o pogodzie. Bo po co o niej dyskutować, wszyscy widzą jaka jest. Wkrótce klub pojawił się na horyzoncie, a Aniela miała wrażenie że to jakiś ważny gość czeka w środku.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 04-07-2008, 00:01   #7
 
Vincent's Avatar
 
Reputacja: 1 Vincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodze
Kasia była trochę przybita. Nawet słowne zaczepki nie skutkowały, a mało która kobieta potrafi (lub chce) się im opierać. Chris postanowił dać sobie z nią spokój – „jak przestanie się fochać, to sama zacznie gadać”.

W sklepie nie było klientów, a z wszystkimi naprawami i reklamacjami Chris uporał się już wczoraj, więc postanowił zająć się przeglądem zegarków. Zaczął od tych na wystawie – chodziły idealnie. „W końcu dlatego je tam ustawiłem” – pomyślał zadowolony, a złość na kotkę odchodziła powoli w niepamięć. Gdy ruszył do gabloty na środku pokoju ze sportowymi modelami japońskich Casio, Kasia podjęła rozmowę:

- Krzychu... ostatnio zachowujesz się dość dziwnie. Znam Cię od lat... od wielu lat. Po tym wypadku kolejowym zmieniłeś się.

"Nie, Kaśka, nie będę ci się tłumaczyć. Nie lubię się tłumaczyć, poza tym kobiety też nie lubią, jak facet się tłumaczy. Zachowują się, jakby tego chciały, ale przecież wcale tego nie chcą, to tylko taka gra pozorów." – pomyślał, a na głos powiedział:

- Hmmm? Jak to się zmieniłem?

Chris słuchał jej wywodów i układał w głowie konkretną wymówkę.

- Kasiu, na żarty ci się zebrało, czy za dużo „Z archiwum X” oglądałaś wieczorem na DVD? Jak to się zmieniłem? – Chris zaczął się sobie przyglądać – Jestem taki sam, wyszedłem z tego bez szwanku, nadal mam ciemne włosy- tutaj pociągnął kosmyk z lewej strony tak, aby mieć go przed oczyma – i metr osiemdziesiąt dwa - rozłożył ręce bezradnie - Przecież mnie znasz, wiesz, że studiowałem na politechnice... no dobra, elektronika to nie był mój ulubiony przedmiot, ale pamiętam, że coś takiego miałem… poza tym robię w tym zawodzie nie od dzisiaj. A to, że jakiś kretyn który pewnie kupił sobie papierek doktora zdiagnozował mi alergię, to nic na to nie poradzę. Wcześniej tego nie sprawdzałem, po prostu trzymałem się od kotów z daleka.

- Wpadłeś w jakieś dziwne towarzystwo? Krzychu jacyś ludzie Cię dzisiaj od rana szukali, jeden z nich miał broń.. Krzychu, bierzesz coś?.

To Chrisa zainteresowało, nawet bardzo. „Kto może mnie szukać? Z mafiami nigdy nie zadzierałem, dealerów też nie znam. Aniołki wykryły moją zasłonę? Mogą być albo bardzo dobrzy w swoim fachu, albo bardzo kiepscy. Jak są dobrzy, to mogli już zapomnieć jak nie wzbudzać podejrzeń na Ziemi, a jak to żółtodzioby to jeszcze muszą się bardzo dużo nauczyć” – gdy o tym myślał usłyszał głos w swojej głowie, wyraźny prawie jak Kaśki, ale trochę inny:

- Szefie, ktoś włamał się do naszego mieszkania, wydaja się czegoś szukać. Pięciu, po mowie rozpoznaje, że chyba niebiańscy... – to była Nila. Chris przez sekundę rozważał te słowa, ale starał się nie pokazać po sobie Kaśce, że coś jest nie tak. „W sumie to niewiele zrobię, jeśli jest ich pięciu... ale dobrze byłoby tam być... Najpierw Kaśka, potem niebiańscy".


- Jestem czysty, wiesz, że nie tykam tego ścierwa. Powiem od razu, że do sekty też nie wstąpiłem. Chyba nie myślisz, że Marsjanie mnie podmienili, wtedy, podczas wypadku? - spojrzał na nią krytycznie - Już dawno udowodniono, że na Marsie nie ma życia, a jeśli było, to nie było inteligentniejsze od naszych glonów. Czy to jakiś nowy program telewizyjny, z tych podobnych do „Mamy cię!”? A propos punktualności… to chyba dzisiaj nadrobiłem zaległości, prawda? I znowu muszę wyjść, możesz zamknąć trochę wcześniej. Jak przyjdzie ten koleś od srebrnego Rolexa, który ci go zostawił do naprawy, to oddaj mu go i powiedz, żeby kupił sobie jakiś oryginalny, bo wątpiłem, czy stać go na oryginalne zamienniki części… Jak przyjdzie ktoś w garniturze, to pokaż mu zegarki z wystawy, a jak w jeansach to te z środkowego regału… a jak w dresie, to powiedz, że sklep adidasa jest na Grabiszyńskiej. – powiedział i ruszył szybkim krokiem w stronę drzwi, jednak wychodząc odwrócił się i rzucił jeszcze:

- A jak przyjdzie kobieta, to na pewno sobie poradzisz – powiedział z uśmiechem na ustach. Biegnąc do auta wyjął komórkę i zaczął rozmowę:

- Cześć, tu Samsaviel. W Krakowie, na Królewskiej 7 przez 2 mam mały oddział z góry. Co najmniej pięciu. Możliwe, że kontakt, z którym umówiłem wczoraj jednego od Baala, sypnął. Przyślecie kogoś z dołu? Potrzebuję ze trzech, czterech. Nie tych żarłoków od Haagenti, ani tych od ładunków wybuchowych. Najlepiej kogoś z naszych, od mojego Pana Kronosa, albo od Księcia Baala. Nie chcę też piromanów, to moje mieszkanie... – mówił Chris przekręcając kluczyki w stacyjce, choć wiedział, że ma nikłe szanse na otrzymanie posiłków. Komórkę podtrzymywał głową i ramieniem, a gdy położył lewą rękę na kierownicy światło odbiło się od tarczy zegarka i poraziło go w oczy. Spojrzał na nią. 12:25, 27 sekund. 28 sekund. Chris uśmiechnął się w myślach. Wcisnął sprzęgło, wrzucił jedynkę na ręcznej skrzyni biegów i ruszył w stronę swojego domu. „Jeśli nie dostanę posiłków to skorzystam z umiejętności Nili, żeby dowiedzieć się, co robią… Chociaż nie, przecież ona sama pewnie ich podsłuchuje. Może jak dowiem się, co tam się dzieje, spróbuję odesłać jednego z nich gdy nadarzy się okazja?”
 

Ostatnio edytowane przez Vincent : 04-07-2008 o 13:45. Powód: drobne poprawki - akapity, kursywy itp
Vincent jest offline  
Stary 04-07-2008, 12:23   #8
 
krismilka's Avatar
 
Reputacja: 1 krismilka nie jest za bardzo znany
Po rozmowie ze swoim przełożonym nagle przypomniał sobie o czymś takim jak praca Cholera muszę zadzwonić że miałem wypadek wymyślić jakąś ściemę Niestety szkło dalej leżało na podłodze Poleży nie ucieknie ha a takich widoków nie warto przegapić Demon wyciągną komórkę i zadzwonił do swojego przełożonego w zakładzie pracy.
- MARCEL SŁUCHAJ CO TAM TAK GŁOŚNO no już lepiej słuchaj mam problem okno w mieszkaniu mi wybili jakieś rozróby na osiedlu .... nie no nie skinole czy panczury ci to dawno wyginęli ale ciekawie u mnie się zrobiło. Możesz to jakoś ustawić żebym dostał dziś urlop na żądanie a nie nieobecność? Pogadać z panią Halinką z wydziału HR (Human resources) ? Kiedy teraz czekam na szklarza. AA ona i tak tylko na rano jest w pracy jak w biurze siedzi. Wiesz co podaj do niej numer to sobie zapiszę. Co mówisz że niezły kawałek z niej mięska? Haha to może nawet osobiście ją odwiedzę. Patrzeć nikt mi nie zabroni. Szkoda że dopiero jutro rano. To co masz tam jakieś zastępstwo za mnie na razie? Coo nowy sobie znowu z wtryskarką nie radzi ? Co się zwaliło aa znowu nie zamyka do końca. Czujniki wszystkie działają? Tak to może coś z osiowością form jest nie tak sprawdź czy nigdzie nie o nic nie haczą. Noo właśnie delikatnie młotkiem i wszystko gra i buczy. No nic na razie trzymaj się tam. Jutro powinienem być ale najpierw pójdę do tej polecaniej przez ciebie pani Halinki. Dobra na razie.

Demon siedział na łóżku i zbierał porozrzucane kawałki szkła.]Dobra tylko te większe... no dobra ujdzie i tak boso nie chodzę po mieszkaniu tylko w butach. W końcu po pobieżnym sprzątaniu udał się do łazienki ogolić się i wziąć prysznic. Potem tylko szybko się ubrać i jazda do hipermarketu "Odchłań" -slogan reklamowy "Znajdziesz tam wszystko a nawet i więcej a ODCHŁAŃ zakupów cię pochłonie".
Na klatce schodowej spotkał rozhisteryzowaną kobietę której
"Wysadzili w powietrze całe mieszkanie co cholerne antyterrorysty znowu się rozpanoszyli i wysadzają co popadnie?"
Szybko minął zbiegowisko przy jednym radiowozie który przyjmował zeznania ledwo żywych i schizofremicznych staruszek
" To taki ładny dzień był chłopcze aż tu nagle jak nie wjadą ci terroryści tą ciężarówką...."
Straż pożarna się już zwijała w końcu nic się nie pali. Teraz bojowi chłopcy z zapałem godnym lepszej sprawy rozglądali się w tłumie za jakąś piękną poszkodowaną której każdy z nich mógłby pocieszyć, otulić kocykiem ( pomóc w szybkim pozbywaniu się bielizny itd) Michał załadował się do swojego samochodziku i ruszył na zakupy. Skoro za niedługo będzie jakaś robota to trzeba kupić parę podstawowych artykułów niezbędnych dla każdego terrorysty. Na parking przed sklepem zaatakowany został przez świadków jehowy
" Czy chce pan porozmawiać o Bogu i jego miłości do nas wszystkich?? Jezus na prawdę umarł za twoje grzechy"
Było to młodsze trio (czyli dwóch chłopaczków i panienka wszyscy dobrze ubrani i piękni-ładni) czyli coś z czym można by był się nieźle zabawić ale Dół powiedział żebym się za bardzo nie wychylał a porwanie tej trójki z parkingu hipermarketu zostawiło by wyraźne ślady. Z drugiej strony wiecznie na tym parkingu stać nie będą kiedyś wybiorą się w mniej monitorowane miejsca. Demon Grzecznie odpowiedział na ich tyradę
- Jeżeli Bóg Nie miał by nas głęboko w dupie to zsyłał by zbawiciela co 30 lat aby umarł za nasze grzechy bo wierzcie mi ludzie dostatecznie dużo grzeszą aby ich oczyszczać co pokolenie najlepiej jak Pogorzelcy na wschodzie - OGNIEM bo w piśmie napisano że ogień oczyszcza
Speszone trio udało się w kierunku najbliższej staruszki podbudować się moralnie a Michał udał się na zakupy. Na stoisku z AGD kupił butelkę rozpałki do grilla dalej koło namiotów 2 pojemniki gazu ( każdy po 0,75 kg) taśmę klejącą i czteropak piwa. Przeszedł koło stoiska z damską bielizną i nacieszył oczy tym czego większość nie jest w stanie spostrzec. Ruszy do kasy i zapłacił za zakupy gotówką (poradnik młodego terrorysty - materiały zawsze kupuj w hipermarkecie i zawsze płać gotówką) Jakaś miła pani zachwalała mu walory platformy Cypher + ale uciekła spłoszona gdy obją ją ciasno i zaproponował wspólne oglądanie w swoim mieszkaniu kanału dedykowanego dla sadomasochistów i zoofili. Już nie niepokojony przez nikogo (Za to odprowadzony wzrokiem przez ochronę nigdy pacany się nie nauczą dyskretnej obserawacji ) wpakował sie do samochodu i ruszył do domu. teraz tylko załatwić sprawę z szklarzem i wieczór wolny.
 
__________________
Dziś z życia się nie odchodzi, dziś wyrywają cię z życia...
krismilka jest offline  
Stary 05-07-2008, 21:21   #9
 
Manni's Avatar
 
Reputacja: 1 Manni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputację
Aniela „Devil” Święcicka

Coś Cię niepokoiło w głosie dziewczyny. Prawda, była nowa, prawdą też była, że od początku zachowywała się trochę za mało pewnie, jak na pracownika twojego klubu. Jednak przerażenie w głosie za często nie towarzyszyło zaufanym, a właśnie tym była owa Magda, przynajmniej z tego co wiedziałaś...
Taksówkarz był facetem który, no cóż, chyba nie mógłby wykonywać żadnego innego zawodu, był to typowy, czterdziestoletni lekko siwy jegomość z nie mniej siwym wąsem i lekko przepitym wyrazem twarzy, choć wydawał się w miarę sympatyczny, choć stwierdzenie "wzbudzanie zaufania" było już w tym momencie przegięciem. Miał kilka prób rozpoczęcia rozmowy, nawet za bardzo go nie słuchałaś patrząc w okno... Twoje myśli były już od jakiś 15 minut w Red Drop. Jedyne co zwróciło Twoją uwagę to zdjęcie, chyba całej rodziny, zaraz nad radiem, obok niego wisiała laurka rysowana dość dziecinną ręką z koślawym napisem "Dla najlepszego dziadka". Nawet sympatyczne...
Taksówka mknęła przez Kraków by w końcu zatrzymać się przed klubem. Taksówkarz uważnie przyglądał się Twojej czynności wysiadania. Nachyliłaś się przez okno do wnętrza taksówki będąc świadomą satysfakcji jaką dasz facetowi.
- Ile płacę? - zapytałaś z ironicznym uśmiechem.
- Jak dla Pani, jedynie dziesięć złotych. - taksówkarz miał wyraźne problemy z patrzeniem Ci w oczy, starał się jednak jak najmocniej zachować powagę i dobre wychowanie... Średnio mu to wychodziło.
Powolnym acz zdecydowanym krokiem weszłaś do klubu. Było w nim pusto, na stolikach leżały poukładane do góry nogami krzesła. To samo było przy barze. Dopiero po chwili zobaczyłaś jeden (dwu osobowy) stolik przy którym siedział w półmroku jakiś facet, trzymał już w ręku do połowy upity drink. Po kolorze rozpoznałaś "Fresh Marty". Za ladą stała Magda, z wyrazem twarzy który wskazywał na to, że wcale by tam nie chciała być, a już na pewno nie chciała by być zauważona. Zamówiłaś u niej ten sam drink po czym podeszłaś do "gościa", dopiero teraz będąc w stanie go rozpoznać...


Nie mogłaś się mylić. Widywałaś tą postać już wiele razy... nigdy na ziemi, już wiesz czemu Magda wyglądała tak jak wyglądała. Przed tobą siedział Andromalius, najpotężniejszy z Książąt, i jednocześnie Twój główny władca (no.. może poza Szatanem, ale on się nie interesował właściwie niczym). Andromalius skłonił lekko głowę po czym tym samym gestem nakazał Ci usiąść na jedynym wolnym przy stoliku fotelu. Przemówił Demonicznym językiem, a Ty miałaś pewność, że słodkie lenistwo się kończy...
- Witaj, Shigurath, całkiem ładnie się tutaj urządziłaś... Jak Ci się wiedzie?


Krzysztof „Chris” Skórzewski

Kasia wyglądała na zawiedzioną, Twoje argumenty do niej nie trafiały, sam musiałeś przyznać, że niektóre były absurdalne... Jednak teraz nie miałeś czasu na więcej. Wychodząc, a właściwie wypadając niemal już w biegu ze sklepu miałeś wrażenie, że Kasia rzuca Ci dość dziwne spojrzenie, jak by z satysfakcją. Jednak nie miałeś za bardzo czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Z mieszanymi uczuciami pognałeś w stronę własnego domu. Telefon milczał przez pewien czas. Po czym odezwał się kobiecy głos, przynajmniej tak Ci się wydawało, w języku Demonów trudno płeć odróżnić.
- Słuchaaam? - zapytał leniwy głos, jak by przez lekkie ziewnięcie.
- Cześć, tu Samsaviel... - "sekretarka" przerwała Ci natychmiast.
- Samsaviel... Ranga?
Zdawało się, że twoja rozmówczyni czegoś szuka. Sam byłeś nieco już zdenerwowany nie mówiąc już o tym, że Ci się śpieszyło... jej jak widać nie.
- Zerowa! - Krzyknąłeś już niemal do słuchawki wchodząc raczej nie przepisowo w zakręt.
- ...W Krakowie, na Królewskiej 7 przez 2 mam mały oddział z góry. Co najmniej... - podjełeś dalszą próbę przekazania wiadomości, tym razem jednak także Ci przerwano.
- Proszę czekać... - w telefonie pojawiła się muzyczka, jedna z tym która ma umilić Ci czekanie i jedna z tych które wkurzają do granic możliwości...
Nie wytrzymałeś, rozłączyłeś się rzucając telefon na tylne siedzenie. Chyba byłeś zdany na własną rękę, no, może nie licząc kota...
Nie zdążyłeś dobrze wysiąść z samochodu gdy usłyszałeś w umyśle raz jeszcze głos Nili.
- Przed chwilą zniknęli... teleportacja, jeśli dobrze widziałam.
Nie czekając długo wpadłeś do mieszkania. Było w okrutnym stanie, wszystko porozwalane, a był taki porządek rano. Nila siedziała na oknie, przeciągłym miałknięciem domagała się wpuszczenia do środka. Rozwalone było dokładnie wszystko, szafki, szuflady, półki. Wyraźnie czegoś szukali. Na ścianie niebieskim sprayem było napisane: "Prędzej czy później - wrócimy". Nie wiesz czemu wierzyłeś w to zapewnienie.


Michał "Mongoł" Zagórny

Dzień był ciekawy, jednak nieco niepokojący, sam nie wiesz dlaczego. W sumie wszystko sie układało. W pracy nawet Cię nie chcieli. "Dostajesz miesiąc PRZYMUSOWEGO urlopu..." te słowa Twojego przełożonego cały czas dudniły w odmętach twojego nieco strutego siarką mózgu. Może lepiej by było nie wysadzać laboratoriów ostatnio... Ale nic to! Masz teraz miesiąc wolnego, życ nie umierać. Twoim zdaniem porządek jako taki panował w pokoju, może sklarz jeszcze po sobie posprząta to będzie akurat. Powoli (przecież nikt nie chce wypadku) jadąc przez miasto do domu usłyszałeś raz jeszcze jak dzwoni twój telefon. Znowu dół dzwoni. Odebrałeś pośpiesznie, przełączając na zestaw głośnomówiący.
- troche za duże zamieszanie zrobiły Twoje dzieciaki, ktoś to musiał posprzątać. Uważaj, żeby Andromalius nie zwrócił na Ciebie uwagi. Podobno jest w mieście.
Demon za słuchawką zrobił sobie małą przerwę. Słychać było też przekładanie kartek.
- Ale nie po to dzwonie, miałem coś dla Ciebie znaleźć i mam. Pomożesz w jednym pilnym zadaniu w tym rejonie. Książę Oiukka sądzi, że Twoje umiejętności będą odpowiednie. Jeszcze dzisiaj masz się zgłosić do klubu Red Drop, powiedzmy o 20, szukaj niejakiej Shigurath, reszty się dowiesz na miejscu.
Telefon rozłączył się, nie czekając nawet na Twoją odpowiedz. Zatrzymałeś się niedaleko domów, biorąc pakunki powoli zacząłeś iść w stronę mieszkania.
- ...w tych zamachach ponoć zginęła jedna z nauczycielek pobliskiej szkoły...
Podsłyszane rozmowy napawały Cię dumą, ale ludzi zebrało się stanowczo za dużo. Na środku zbiegowiska było kilku policjantów oraz trójka nieletnich zamachowców oraz Twoich uczniów w jednym.
- Kto wam dał te materiały? - policjant wyglądał na wkurzonego, i miał powód. Była już ponoć jedna ofiara... Dzieciaki za to były w ostatnim stadium paniki, już nawet nie płakały... Chciałeś czmychnąć bokiem. Po chwili jednak jeden z dzieciaków Cię zobaczył, wskazał na Ciebie palcem po czym zawołał głośno do policjanta.
- On!
 
__________________
"If you want to know where your heart is,
look where your mind goes when it wanders"

Ostatnio edytowane przez Manni : 05-07-2008 o 21:25. Powód: Literówka
Manni jest offline  
Stary 05-07-2008, 22:25   #10
 
Vincent's Avatar
 
Reputacja: 1 Vincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodze
Chris nie wytrzymał, gdy sekretarka przerwała mu po raz drugi i rzucił komórkę na tyle siedzenie. W sumie to nie fakt, że sekretarka nie ma pojęcia o dobrym wychowaniu, ale ta muzyczka wyprowadziła go z równowagi. Wysiadając z auta usłyszał głos Nili:

- Przed chwilą zniknęli... teleportacja, jeśli dobrze widziałam.

„Świetnie, po prostu świetnie. Co za wspaniały początek dnia” – pomyślał Chris wpadając do swojego mieszkania, w którym był taki burdel, że przez chwilę nie był pewny, czy to jego mieszkanie. Do okna dobijała się Nila. „Okej, zaczniemy od ciebie”. Chris był w parszywym nastroju i w dodatku przypomniał sobie poranny wybryk kotki. Wpuścił ją do środka:

- Siadaj i siedź cicho, aż nie rozkażę inaczej – powiedział wskazując krzesło obok stolika, na którym była sterta podartych kartek i fotografii Krzyśka. Sam zajął miejsce naprzeciwko kotki i zrzucił wszystko ze stołu jednym ruchem ręki, po czym zaczął stukać palcami po blacie i rozpoczął przemowę:

- Dobra, mała. Zaczniemy od początku. – powiedział powoli, po czym błyskawicznie wysunął swoje długie, stalowe pazury i od teraz to nimi skrobał stół. - Wiesz, dlaczego jesteś tu ze mną? Z trzech powodów. Po pierwsze, spieprzyłaś sprawę i za karę jesteś zasłużonym. Byłaś taka jak ja, ale już nie jesteś. Jesteś moim zasłużonym. I tu przechodzimy do drugiego punktu. Tam na dole stwierdzili, że możesz mi się przydać, dlatego cię dostałem. Jednak, jak zapewne pamiętasz, ja uznałem, że jesteś bezużyteczna i odesłałem cię z powrotem. – skarcił ją Krzysiek, po czym kontynuował - Przysłali mi cię ponownie. Pewnie nieźle się musiałaś naprosić, żeby znowu dostać szansę powrotu, co? Nie chciałabyś chyba znowu wylądować na dywaniku u przełożonych? - w tym momencie Chris zacisnął pazury na blacie tak mocno, że zostały wgłębienia. "Trzeba będzie kupić obrus." – Jak słusznie zauważyłaś, to nie było pytanie. Dopiero teraz poproszę cię o wypowiedzenie się. Opowiedz mi kogo widziałaś w moim mieszkaniu, jak wyglądali, czy mówili tylko po ichniemu, czy coś zrozumiałaś, czego mogli szukać i czy to znaleźli.

Po rozmowie z Nilą, rozkazał jej:

- Pomożesz mi sprzątać, zajmiesz się ustawianiem małych pierdołek na miejsca i składaniem kartek na kupę, ja je później sobie posortuję. Jak tu będzie porządek, masz mi przynieść mysz. Pokaż, że coś umiesz wykonać poprawnie i że jest jakikolwiek sens trzymać cię tutaj.

Po półgodzinnych porządkach Chris poszedł do sklepu po kilka gazet o samochodach, żeby plakatami zakryć napis na ścianie i obrus na porysowany stół. Później będzie musiał zmyć te bazgroły, ale na razie tylko go zakryje. Przyklejając sportową, dwudrzwiową wersję BMW w miejsce napisu „Prędzej” rozmyślał o Kaśce. „Zachowywała się trochę… dziwnie”. Trudno było mu rozgryźć spojrzenie, jakim potraktowała go na odchodne. Zostawił pokój nie do końca posprzątany, a wychodząc rzucił Nili wrogie spojrzenie, mówiące „od teraz lepiej bądź grzeczna, bo dni dobroci dla zwierząt właśnie się skończyły". Postanowił wrócić do sklepu, wcinając po drodze hamburgera. Miał nadzieję, że Kaśka jeszcze nie zamknęła.
 

Ostatnio edytowane przez Vincent : 05-07-2008 o 22:32.
Vincent jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172