Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-02-2007, 19:02   #1
 
Tułacz's Avatar
 
Reputacja: 1 Tułacz ma wyłączoną reputację
[sesja] Star Wars



Kap, kap - Kropla za kroplą pukała o kaptur starego mistrza, kilka z nich przebiegło po krawędzi i opadły na mały zielony nos.

-Uh ty- Otarł nos i zaśmiał się. Wdech, powietrze było takie świeże, prawie nie jak Coruscant, cała planet była dzisiaj taka senna taka spokojna, taka piękna w całej swej brzydkiej miejskiej istocie.

- Przybywają ho, ho - Zakołysał się wesoło na swojej drewnianej lasce i obserwował jak na puste lądowisko siada mały wymęczony stateczek. Mały Mistrz spoglądał na wychodzącego przodem Mistrza Ragde i jego Padwana Shado. Gdy obaj zbliżyli się do Yody i wymienili ukłonami Mistrz Ragde przemówił.

-Nas wyczekiwałeś Mistrzu Yoda ? Miłe to powitanie aczkolwiek osobliwe - Powiedział starszy już Jedi , zmęczenie trudami losu było widoczne na jego twarzy.

-Pytanie to trudne jest , tak… - Rozpoczął warzyć sprawę z iście przejętą miną.

-Bowiem odpowiedz jest nie jasna , oczekiwałem i nie oczekiwałem bądź co bądź nadal oczekuje. – Spojrzał z zamyśloną miną na Marka.

- Tak iście to problem poważny będę o tym medytował- Zaśmiał się Mistrz Mark Ragde.

-Taka opinia krąży że stary Mistrz Yoda tylko filozofuje nie chciałem zawieść was , ho, ho - Uradowany mistrz potarł nos bowiem kolejne zdradzieckie krople przypuściły atak z nad jego kaptura na bez brony nos.

-Uh ty- Potrząsnął głową i spojrzał na Shado.

-Czy Padawana swego poinformowałeś ?- Spytał nie odrywając wzroku od młodego Twi’leka.

-Nie Mistrzu , wiadomość tą uznałem że najlepiej ty przekażesz - Mówił zgaszonym głosem , i spuścił wzrok ku mokrej płycie lądowiska.

-Nie dobrze , nie dobrze uczyniłeś jeśli prawo mam sądzić ciebie. Tak… – Mistrz Yoda pokręcił głową poczym poprawiając kaptur zbierał słowa.

- Widzisz Shado , Jedi całe życie musi się uczyć i chronić się przed słabością swego umysłu. A o prawdziwej dojrzałości świadczy świadomość o tym że jest się zagrożonym a przyznanie się do tego wymaga jeszcze większej odwagi. – -Warzył słowa uważnie

- Jest jeszcze coś czego opisanie przerasta znane mi słowa bowiem …

-Shado ja odchodzę…- Wydusił Mistrz Mark.

-Zbyt wiele lat , zbyt wiele spraw które chce załatwić zanim odejdę. Ja czuje że musze uporządkować własne myśli nie jestem teraz w stanie nauczać, ja biorę to jak to nazwał Mistrz Yoda.

-Urlop , załatwi co ma załatwić uleczy swe myśli i wróci do nas- Powiedział wesoło chociaż na jego twarzy widniał ból wiedział że Mistrz Ragde od dłuższego czasu cierpiał poprzez koszmary z przeszłości chęci zemsty brały górę po latach skrywanej goryczy. Odesłanie go w samotnie nie było tym co czynią Jedi ale skoro Mark powiedział że chce odejść całkowicie mimo uwag Yody , to lepszą opcją było dać mu trochę czasu.

-Pamiętasz o tym co obiecałeś staremu Yodzie ? - Powiedział bardzo poważnie i dosyć chłodno , spoglądając przy tym Markowi w oczy.

-Żyje według kodeksu, zemsta jest dla mnie czymś nie czystym wiesz o tym. Potrzebuje czasu by właśnie tych uczuć się wyzbyć tych i kilku innych…Shado postaraj się zostać wielkim Jedi wiem ze potrafisz , na razie zostaniesz w świątyni tutaj na Coruscant ale rozglądaj się za Mistrzem który zabierze cię dalej byś kontynuował naukę przy jego boku. Mistrzu Yoda , Shado , niech moc będzie z wami…- Powiedział ukłonił się i po prostu odszedł.

-Kap , Kap- Krople deszczu tłumiły kroki Mistrza Marka Ragde , wielkiego Jedi który się pogubił w życiu tak najzwyczajniej jak ty i ja…

***

-Uh ty- Yoda przetarł nos po raz kolejny i wtulił się mocniej w kaptur,

-Moc silna jest w tobie , ale i nie spokojna…- Wypalił z pod kaptura…

-O są już , są już padawani.- Nie dając ci szans na odpowiedz wskazał mały punkt na budzącym się nieboskłonie Coruscant.

***



-No to prawie u celu , przedstawiam matkę cywilizacji , Coruscant -Powiedział pilot przez megafon do siedzącej w luku pasażerskim dwójki młodych Jedi…

Gdy przeszli przez atmosferę planety grad zaczął dudnić o kadłub statku, po chwili był to już tylko zmęczony deszcz a w ich oczach rosło wspaniałe wielkie miasto.

-Piękne co ? cała planeta to wielkie miasto a teraz właśnie budzi się do życia- Zachwycał się pilot.

-To budynek senatu , robi wrażenie ?- Powiedział gdy zatoczyli koło wokół ogromnego budynku.

Świątynia Jedi jest już tutaj - Pianie zachwytów przerwał mu komunikat.

- Witaj ,,Uresie 3,, , oczekują was na lądowisku nr 7 liczę że podróż była udana i niech moc będzie z wami – Skontaktował się ktoś kto zarządza lądowiskami w sektorze świątyni Jedi. Statek z rykiem silników zatoczył jeszcze jedno koło nad monumentalnym budynkiem świątyni i powoli zaczynaliście lądować.

Zabrakański chłopak wyszedł ze statku wraz ze zjawiskową dziewczyną. Szli nie pewnie przez lądowisko w stronę małego człowieczka i jakiegoś posmutniałego Twi’leka.

-Ide z wami ! - Krzyknął pilot poczym wygramolił się ze statku, dogonił ich w kilku susach i głupkowato się wyszczerzył.

-Nigdy dotąd nie byłem na lądowisku świątyni Jedi - Jego uśmiech stał się o ile było to możliwe jeszcze głupszy, gdy w końcu się zrównali pilot wypalił.

- Witaj wielki Mistrzu Yodo - Jego oczy utkwiły w Shado i posłał mu głęboki ukłon.

-Auuu- Krzyknął pilot.

-Uh Ty- Bąknął Yoda uderzając go w piszczel drewnianą laską.

- Co jest , słucham cię karzełku ?- Yoda zamierzył się po raz kolejny ale wtedy jakimś cudem doszło do pilota o co chodzi zielonemu.

-Prze , przepraszam wielki Mistrzu , ja już lepiej pójde- I oblany rumieńcem powlókł się do statku.

-Niech moc będzie z tobą-Powiedział Yoda potajemnie wytykając język.

-Padawany przyjechały- Powiedział już poważniejszym ale zawsze wesołym tonem.

-Khamea i Khameir ,yhym - Skinął głową poczym przedstawił Shado

-A chodźmy teraz na stołówkę - Zaproponował i z szelmowskim uśmiechem pomasował się po brzuchu, drzwi rozsunęły się a wy zagłębiliście się w świątyni…

***



Mistrz Balzak stanął naprzeciwko Ciebie, klinga jego miecza brzęczała spokojnie , ból w udzie i lewym przed ramieniu został zignorowany przez ciebie i odebrany jako prosty sygnał że po prostu zostałeś trafiony ale uderzenia broni treningowej były choć nie na tyle silne by zabić to na tyle mocne by zadać ci lekkie rany . Aczkolwiek rana na lewym przed ramieniu uniemożliwiała ci walkę wiec przełożyłeś miecz do słabszej prawej dłoni. Czułeś jak moc wiruje w pomieszczeniu zmęczenie utrudniało ci zespolenie się z nią , nagle Balzak przesadził dystans miedzy wami w kilku susach i wyprowadził kilka szybkich machnięć uniknąłeś pierwszych dwóch a przed trzecim osłoniłeś się dobrym blokiem , miecze zwarły się i zatrzeszczały.

-Bardzo dobrze Kyp, jesteś szybki - Powiedział Mistrz Balzak który trenował uczniów w walce mieczem , starł pot z czoła i wyłączył miecz świetlny.

-Wydaje mi się że lepiej by ci szło z podwójnym mieczem, pomyślimy o tym kiedy będziesz budował własny. - Rozmasował szyje na której była szrama po przypaleniu mieczem treningowym.

-Idź się wykąpać i zajrzyj do medyków oni zlikwidują od razu te ślady po walce.-Gdy młody Jedi odłożył miecz treningowy na stojak z bronią posłał ukłon mistrzowi i ruszył przed siebie…

Stołówka była dosyć pełna uczniów , nie znał jeszcze nikogo zbyt dobrze bowiem przybył przed wczoraj więc siedział na uboczu , obserwował tylko raz po raz jak Mistrz Yoda rozmawia przy jedzeniu z jakimiś uczniami , gdy stołówka była pusta młody Padawan dojadał jeszcze udko jakiegoś ptaka.

***

Mały mistrz Yoda rozejrzał się po opustoszałej stołówce i spojrzał na Kypa Durrona.

-Przewodnika , znalazłem ja wam - Wskazał uczniom siedzącego w kąciku Kypa.

-Chodźmy , chodźmy- Powiedział zeskakując ze stołka, podeszli do niego a Yoda uśmiechnął się i po tym jak wdrapał się na krzesło zabrał chłopakowi udko tucznego ptaka.

-To są nowi Padawani – Powiedział zagryzając udko.

-Wczoraj oprowadzany byłeś to pokaż że im północne skrzydło drogę do Sali treningowych , skrzydła medycznego , biblioteki i do komnat. A tam moi drodzy nasze tuniki czekają- Wskazał na
szarawe ubranie jakie nosił Kyp.

-Wyzbyć się musicie tego - Pociągnął Khame za dodatkowy pasek.

- I w skromność i w męstwo ubrać się musicie , potem wasze łaszki wam oddamy ale tutaj przestrzega się stroju Padawanów , tak …No idźcie potem zawitają do was droidy i powiadomią o zajęciach. - Mistrz obgryzał radośnie udko a wy udaliście się w stronę korytarza, czuć było że moc jest tu silna , tak największa świątynia Jedi , najwspanialsi Mistrzowie i wy chłonni na wiedze Padawani , świat stał przed wami otworem a było to wszystko w bardzo , bardzo odległej galaktyce…
 
__________________
Zakon nadejście sesji Vengara. Przyłącz się!
Tułacz jest offline  
Stary 27-02-2007, 22:08   #2
 
Tamriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputację
Khameir Sarin podziwiał przez okno Coruscant. Wielkie miasto budziło się właśnie do życia. Minęli jedną z wielkich stacji bojowych i stację orbitalną. Następnie zaczęli przebijać się przez podwójną tarczę osłonną. Stolica Galaktyki była wielka. Dzieliło je jedno pasmo górskie Manarai, na którmy były widoczne niewielkie zabudowania. Dojrzał Senat i jego cel Świątynie Jedi.

Khameir podziwiał wspaniałość stolicy, jednak jego mina nie wyrażała tego. Była zimna i bezduszna. Taka, jakby nie było w niej życia, a sam chłopak nie był żywą istotą, a sztucznym robotem.

W zamyśleniu po lądowaniu, nie słuchał przekomarzania się Mistrza Yody z pilotem. Szedł na samym końcu. Samotność zawsze towarzyszyła jego wędrówce, odkąd jego rodzice zmarli w tragicznej napaści, a on sam był świadkiem ich tragicznej śmierci.
W stołówce nawet nie tknął jedzenia. Gdy doszedł do młodego chłopaka, którego Yoda nazwał Shado, spojrzał mu głęboko w oczy przenikająco.

Sarin nie odezwał się ani słowem. Jego wargi nawet nie drgnęły. Emanowała od niego moc, jednak nie była ona ogromna, a doświadczenia też nie miał wielkiego.

Emocje? Nie wiedział co to jest. Nie pamiętał kiedy już płakał, złościł się, zamartwiał. Jego bariera przed otoczeniem była grubsza i wytrzymalsza niż niejedna Gwiazda Śmierci. Ciężko było do niego dotrzeć. Ból i wizja po utracie rodziców jeszcze nie raz dręczyła go po nocach, dlatego sen uważał za konieczne zło.

Wskazane przez Mistrza szarawe ubrania padawana, nie zrobiły na Zabrakaninie żadnego wrażenia, nałożył odzienie na siebie i gotowy do zwiedzania czekał na jakikolwiek znak od swojego "przewodnika"
 
__________________
Yami yori mo nao kuraki mono, Yoru yori mo nao hukaki mono Konton no umi yo, tayutoishi mono, konjiki narishi yami no oo Ware koko ni nanji ni negau, ware koko ni nanji ni chikau Waga maeni tachifusagarishi subete no orokanaru mono ni Ware to nanji ga chikara mote hitoshiku horobi o ataen koto o! Giga Sureibu!
Tamriel jest offline  
Stary 27-02-2007, 22:36   #3
 
cynis's Avatar
 
Reputacja: 1 cynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skał
Wylądowali na platformie tuż przed Wielką Świątynią Jedi. Budowla była monumentalna. Nie to żeby Shado nie widział wcześniej czegoś tak ogromnego ale tu dochodziło uczucie wszechobecnej mocy. Mocy która przenikała, przyciskała. Siła sprawiająca, że czuło się tu bardzo małym, nie ważne jak potężnym się jest. Sama bryła Świątyni też przedstawiała się wspaniale i doskonale w swej prostocie. A może to tylko wrażenie wywołane renomą tego miejsca? Dlaczego wcześniej tu nie byliśmy? I dlaczego akurat teraz? Moc drgała. Miliony przeczuć wibrowały wewnątrz każdej komórki organizmu. Wyszli na lądowisko:

-Nic nie mówisz? Jak na ciebie to dziwne...- ironicznie skomentował zachwyt ucznia mistrz Ragde.
-...B-Bo brak mi słów... twi'lek odpowiedział cicho.
Mistrz odwrócił głowę i spojrzał mu prosto w oczy -To chyba pierwszy raz. po czym szybko odwrócił wzrok i roześmiał się. Shado mógłby przysiąc, że zobaczył na twarzy człowieka dziwny wyraz. Nie skupiał się jednak na tym. Pochłonęła go kontemplacja tego miejsca.

Idąc w stronę wejścia do gmachu młody padawan wyczuł obecność potężnej istoty. Spojrzał na drogę i zaraz rozpoznał Wielkiego Mistrza Jodę. Słyszał o nim wiele. Jednak na temat jego wyglądy było dość mało przesłanek. Spodziewał się kogoś wyższego. Spójrzmy prawdzie w oczy kogoś co najmniej o głowę wyższego od niego samego. Ale powątpiewanie skonfrontował z echem mocy jakie poczuł i wyzbył się negatywnych myśli. Podeszli wprost do starego mistrza. To akurat było do przewidzenia nawet bez mocy. Ale następnych wydarzeń Shado się nie spodziewał. Po wymianie ukłonów rozmowa przeszła na mniej formalne tory. Krótko: Ragde i Joda na pewno się znali i chyba nawet lubili. Rozmowa była krótka ale w żadnym wypadku nie rzeczowa. Przynajmniej nie do momentu oświadczenia Marka. "Shado ja odchodzę…" Padawan myślał chwilę. Mogłem się tego spodziewać. Był markotny odkąd dowiedział się, że lecimy na Coruscant. Pewnie przygotowywał się od dawna. Reszta słów dwóch mistrzów do niego nie docierała.
Mistrz odchodzi.
W następnej chwil mistrz ukłonił się i ruszył w stronę statku. Shado nie znalazł w sobie siły by go pożegnać. Zresztą Mark chyba się tego nie spodziewał. Twi'lek patrzył na statek kiedy ten startował. Patrzył na kokpit w którym siedział jego były mistrz i pierwszy prawdziwy przyjaciel. Skinął mu głową. Nie zobaczył czy nastąpiła odpowiedź.
Mistrz odszedł.
Nawet piękny wschód słońca nie był dziś taki piękny jak zwykle.

Kiedy statek zniknął z zasięgu wzroku mistrz Joda wyrwał Shada z letargu -Moc silna jest w tobie , ale i nie spokojna…- Padawan chciał odpowiedzieć ale nie zdążył. Mistrz oświadczył, że przybyli następni. Zrobił to specjalnie w tym momencie żebym nie strzępił języka. pomyślał kiedy statek nowych uczniów był już blisko. Co ja bym mu niby odpowiedział?

Powitał nowoprzybyłych. Parsknął tylko odruchowo kiedy pilot dostał po łydce. Takie rzeczy śmieszyły go niezależnie od sytuacji. Po czym wrócił w sferę ponurych myśli, które wieczorem lub podczas najbliższej medytacji zepchnie tam gdzie wszystkie. Na samo dno w kąt pamięci. Tam gdzie leżą wspomnienia przykre, podobne do: zostawienia matki, niewoli i innych.

W stołówce było już lepiej. Jedzenie średnio zjadliwe, jak to które pamiętał z Dantooine. Pewnie wszędzie jest tak samo. Mistrz Yoda okazał się mieć bardzo rozrywkową osobowość. Rozmowa z nim nawet o historii powstania Świątyni była zabawna. Do tego Shado obojętnie ile się starał nie mógł traktować go poważnie. I jeszcze ta dziewczyna. W trakcie posiłku chłopak imieniem Sarin spojrzał mu prosto w oczy. Było to lodowate spojrzenie. Shado wytrzymał je i odwzajemnił takim które w jego mniemaniu miało być zadziorne ale w żadnym razie nie wrogie. Ciekawe.

Przedstawiony przewodnik wyglądał na lekko wyprutego i chyba nie zachęcała go wizja utraty ostatniego kawałka jedzenia w zamian za oprowadzanie nowych po budynku. Kiedy Shado dowiedział się, że będą musieli nosić to takie coś, był lekko obrażony zapytał tylko cienko sam siebie: -Dlaczego?- Przebrał się jednak. Nie było innej rady.
 
cynis jest offline  
Stary 27-02-2007, 22:37   #4
 
Khalida's Avatar
 
Reputacja: 1 Khalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnie
-Aaaaa! Jaka ona pięęęęękna!- dziewczyna patrzyła z podziwem przez okno. -Nigdy jeszcze nie byłam na Coruscant, a ty?- nawet nie czekała na odpowiedź siedzącego obok niej chłopaka, mimo iż zdążyła zauważyć że i tak by jej nie odpowiedział. Nie przeszkadzało jej jego milczenie, było jej nawet na rękę, nikt jej nie przerywał. -Oooo! Jak myślisz, pójdziemy do senatu? Znaczy żeby go zwiedzić! Było by fajnie, budynek z zewnątrz wygląda wspaniale! To zadziwiające jak piękne twory może wykreować ludzki umysł, no nie? Architektura jest naprawde bardzo ciekawa, i tak pełna różnic, nie mówie tu tylko o budowlach na różnych planetach, ale na jednej też! Jak myślisz, ile by potrzeba żeby zwiedzić całą planetę? A jak myślisz, są tu lasy? Albo jeziora? Naboo podobno jest piękna, ale nigdy tam nie byłam. Jak myślisz, polecimy tam moze kiedyś z jakąś misją? - przerwała na chwilkę, gdy pilot wskazał im Akademię Jedi.- Iiiiiii!- pisnęła z zachwytem- Ale cuuuuudooo! Super, i my tam będziemy trenować, fajnie no nie? - uśmiechnęła sie szeroko do towarzysza. Widząc jego obojętną minę zmarkotniała trochę i usiadła spokojnie na swoim siedzeniu. Po chwili jednak znowu uśmiechnęła sie szeroko, gdy tylko wylądowali.
Ze statku praktycznie wybiegła. Widząc jednakże Yode, zatrzymała sie i przybrała powazną minę. Podeszła jako pierwsza do Mistrza Jedi i padawana który koło niego stał. Na jej twarzy wykwitł silnie powstrzymywany uśmiech. Przywitała sie serdecznie z chłopakiem i skłoniła mistrzowi. W końcu nie wytrzymała i wyszczerzyła sie, a gdy pilot popełnił gafę parsknęła cichym śmiechem. Nagle opamiętała sie i spojrzała zmieszana na Yodę, lecz jej oczy nadal sie śmiały.
-Wybacz, Mistrzu...-
Na stołówce zjadła posiłek ze smakiem, lecz dość długo, gdyż jego spożywanie ciągle przerywała radosnym trajkotem z mnóstwem pytań. Gdy tylko Yoda przedstawił im 'przewodnika' obdarzyła chłopaka szerokim uśmiechem i radosnym
-Hej!- po czym słuchała dokładnie co mówił Yoda. Na wzmiankę o przebraniu sie jej mina bardzo zrzedła i spojrzała sie błagalnie na Mistrza.
-Naprawde musimy nosić tuniki? Lubie swój styl ubierania sie, i nie wiem czy chce go zmieniać... - powiedziała -zresztą... własny styl ubierania sie świadczy o indywidualności, co chyba jest bardzo ważne, prawda? No bo nie można przeciez ograniczać charakteru i w ogóle. No ja rozumiem że ważna jest pokora, skromność, pozbycie sie przyziemnych, pustych pokus, ale no jednak pozwolenie na rozwój osobowości też jest bardzo ważny, prawda? Nie? - zakończyła niepewnie-No tylko sobie o mnie źle nie pomyślcie!- dodała szybko proszącym głosem-Bo ja naprawde nic złego na myśli nie mam, tylko swoje zdanie wyrażam... No i ... - popatrzyła po obecnych.-ehe... hehe... mam sie zamknąć, tak?- zapytała nagle.
 
__________________
Każdy powinien mieć motto.
Nawet jeśli jest dziwne:
"I'm greedy, not stupid..."
Widzicie?
Khalida jest offline  
Stary 27-02-2007, 23:09   #5
 
Corran's Avatar
 
Reputacja: 1 Corran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumny
Odkładając broń na stojak, już po raz dwudziesty obejrzał ją dokładnie przyglądając się konstrukcji miecza, delikatna linia obudowy skrywała w sobie tylko kilka elementów elektroniczny, które w takim miejscu jak to były łatwo dostępne, gdy tylko mistrz wyszedł Kyp, wymontował z miecza po przez zdejmowanie soczewki i dwóch półprzewodników wiedział że kryształ się nada bo to tylko moc i uregulowania baterii i mocy plazmy powodowały że miecz był tak słaby, po przez ten jeden dzień który tutaj spędził siedział większość czasu w świątynnej bibliotece studiując budowy różnych mieczów świetlnych a także ich zastosowania i moce które sprawiały że broń tak egzotyczna w tym uniwersum potrafił wyciąć batalion wojska bez szkody dla Jedi władającego nim, dlatego właśnie tak fascynowały Kypa, który jako dzieciak niewiele widział a wiele czytał Holocronów które mówiły o rycerzach Jedi i ich dokonaniach, pieśni o rycerzach były wspaniałe szczególnie czytane w tajemnicy przed strażnikami w kopalni, dlatego tak zakazana wiedza zawsze go pociągała zawsze będzie pociągać dlatego właśnie teraz kradł kryształ i nie można było tego nazwać pożyczeniem tylko kradzieżą po to by spełnić swoje marzenia o byciu kimś więcej niż tylko człowiekiem z kopalni i właśnie to maleństwo miało z niego uczynić najzdolniejszego Padawana w świątyni, pierwszego który zrobił swój własny miecz w przeciągu tygodnia nauki, był poświęcić dużo dla tego celu i właśnie tak miało być....

Zignorował polecenia mistrza by udać się do skrzydła szpitalnego gdzie ci Medycy Jedi zaczęli by go sycić mocą w celu zagojenia jego lekkich ran, które równie dobrze mogły zagoić się same, nigdy na nikim nie polegał teraz także nie zamierzał, myślał że nauka w świątyni to tak jak w zwykłej akademii, wyścig szczurów by dorwać się na jak najwyższe miejsce w hierarchii struktury którą teraz była społeczność rycerzy, strażników mocy, którzy byli odmieńcami takimi jak oni tak jak on także chcieli być najlepsi w tym co robią, skąd młody Kyp mógł wiedzieć że oni robią to z innych pobudek niż on.....

Szedł wielkimi korytarzami, minął skrzydło Medstaru i poszedł dalej, zdążał do swojej celi której z nikim nie dzielił bo miał dzisiaj poznać swojego współlokatora miał nadzieję że będzie to kobieta, skoro inni padawani mieszkali z kobietami w pokojach to czemu on nie miałby, mieszkać z jedną z tych uroczych stworzeń, które w większości uważał za anioły, sądził że rodzą się one gdzieś na księżycach Iego, gdzie piloci gwiezdni mogli zobaczyć ich popisy w tańcu na wietrze kosmicznym, gdy nagle wszedł do swojego pokoju uzmysłowił sobie że to co wziął za drugie łóżko było po prostu materacem na stelaż jaki stał w jego pokoju i uśmiechnął się ze swojej głupoty, było jeszcze lepiej niż podejrzewał nikt mu nie będzie przeszkadzał w konstrukcji miecza. Wsunął kryształ pod łóżko i zakrył kawałkiem ścierki nałożył materac na łóżko poskakał chwile po nim i kiedy doszedł do wniosku że zachowuje się dziecinnie przestał momentalnie i poprawił tunikę która go gryzła jak mówili mistrzowie, ta tunika trenuje uwagę i skupienie pozwala zajrzeć w głąb siebie i nie patrzeć na to przez pryzmat doznań zewnętrznych które powodowały ból i cierpienie, Kyp jednak doszedł do wniosku że to bujda i po prostu oszczędzają na ubraniach normalnych ale przyjął to i sądził że może kiedy mu się to przyda w walce i uratuje życie tylko nie wiedział jeszcze w jaki sposób i ciągle zadawał sobie pytanie w jaki sposób kawałek szmatki uratuje mu tyłek. Wyszedł z pokoju kierując się w stronę stołówki, w brzuchu mu burczało a w kopalni że nie karmili zbyt dużo teraz to nadrabiał różnymi smakołykami serwowanymi w stołówce, chodził tam tylko kiedy miał trochę czasu lub był naprawdę głodny można było usłyszeć tam ciekawe plotki, nawet Jedi plotkowali cóż to tylko istoty boskie, usłyszał nawet o jakiś dwudziestu upadłych o których później się dowiedział że to po prostu Jedi którzy wystąpili z zakonu i teraz działają na własną rękę z przyczyn niezgody z zasadami zakonu, Kyp nie dowiedział się jakie to były zasady, już niedługo miał się dowiedzieć...

Wszedł do stołówki w której jak zwykle było gwarno i głośno, niektórzy siedzieli i jedli a niektórzy rozmawiali wymieniając poglądy o ostatnich wydarzeniach, o politykach i o tym jak nieudolnie działa senat w dzisiejszych czasach, i jak bardzo jest skorumpowany, jednym słowem najbardziej oberwało się Kanclerzowi Valorum i jemu podległym.
W kącie stał Yoda z dwójką młodych padawanów, ten mały zielony człowieczek był najważniejszą istotą w tej świątyni, tym który najbardziej pojmował moc i jej aspekty, a także był bardzo miły dla każdego kto go szanował. Więc Kyp także szanował choć jeszcze nie wiedział za co, młodzieniec rozkoszował się smakiem świeżego mięsa jakiegoś ptaka, nie ważne jakiego ważne że smakowało, gdy podszedł do niego Yoda na co Durron momentalnie się zerwał i chwile po tym jak Mistrz wyjął mu z ręki obiad, Kyp słuchał poleceń małego Jedi, spojrzał po pozostałych, Zabrakanin, Twilek, i nad wyraz Urodziwa Kobieta która od razu wpadła w oko Durronowi to ona pierwsza się odezwała. Po jej monologu Kyp dochodził do siebie chwilkę i pomyślał że komuś puszczą nerwy, nic jednak takiego się nie stało, był prawie zawiedziony.

Wykonał skrzętnie, polecenia i idąc z nową kompanią po kolei oprowadzał ich po pomieszczeniach świątyni która nigdy nie przestawała go zachwycać, wysokie sklepienia wszędzie wszechobecna moc i to poczucie majestatu i prestiżu które wnikało w jego duszę gdy kroczył tymi korytarzami.

Pokazał im salę treningową, Medstar, i skrzydło mieszkalne, wskazał im drogę do pomieszczeń sanitarnych a także wyjaśnił gdzie mogą znaleźć mistrzów gdy będą potrzebować ich rady czy pomocy.....

Dopiero po tym wszystkim gdy oni ciągle szli za nim odwrócił się do nich i powiedział
-Jestem Kyp Durron, miło mi was poznać – powiedział to tak jakby z niechęcią w głosie, co było rzeczywistym stanem, kolejna konkurencja w tym wyścigu pomyślał. Tylko do dziewczyny odniósł się milej i nawet pocałował ją rękę gdy podała mu na powitanie. - A wy ?....
 
__________________
Dyplomata to ktoś, kto mówi ci abyś poszedł do diabła, a ty cieszysz się na podróż...
Corran jest offline  
Stary 28-02-2007, 16:53   #6
 
Tułacz's Avatar
 
Reputacja: 1 Tułacz ma wyłączoną reputację


Uczniowie skończyli obchód północnego skrzydła poczym udali się do swoich komnat…

***


Yoda wysłuchiwał raportów mistrza Windu odnośnie misji, jaką ukończył niedawno.
Słowa czarnoskórego mistrza zdawały się trafiać, obok Yody, w końcu poirytowany spytał.

-Wszystko w porządku Mistrzu Yoda ?- Wyczekiwał przez dłuższy czas odpowiedzi, ale mały stworek jedynie masował się po brodzie.

-Uh ty…- Wybełkotał

-Słucham ?- Spytał zdziwiony Windu.

-Moje dziecko uważa, że zabłądziło- Mówił zdawałoby się bardziej do siebie samego.

- O czym mówisz ?Nic nie rozumiem- Mistrz, Windu był wyraźnie zniechęcony do rozmowy.

-Pamiętasz, gdy tu przybyłeś Mace ? pamiętasz może, kto cię oprowadzał po świątyni ?- Powiedział rozbudzony wspomnieniami Yoda .

-Nie wiem mistrzu to było dawno miałem 10 czy 11 lat -Odpowiedział Windu nie widząc najwyraźniej sensu pytania.

- oh , oh mistrz Windu przecież nigdy dzieckiem nie był- Zarechotał Yoda

-Oprowadzał cię wtedy Rycerz Jedi jeszcze nie mistrz a nazywał się Mark Ragde- Powiedział Yoda a jego małe nóżki wystające poza fotel kręciły młynki w powietrzu.

- Może nie pamiętam , a co u starego Ragde ?- spytał Windu nie wiedząc, o co może chodzić zielonemu mentorowi.

-Był tu dzisiaj i zostawił swego Padawana , myślę, że będziesz miał przyjemność go wkrótce spotkać.

-Marka czy Padawana?

-Mark potrzebuje czasu by uporządkować swoje myśli i swoje sprawy , a Padawanów doszło dzisiaj troje.

-To z wczorajszym, 4 jaki to ma sens dla naszej rozmowy ?- Odpowiedział skołowany Windu. Yoda zeskoczył z fotel i podreptał do wyjścia.

-9 lat , 9 lat miałeś wtedy Windu

-Wiem-Odparł , a gdy Yoda wyszedł dodał.

-Pamiętam to jak by to było wczoraj…- Zapadał w wir rozmyślań…

***


-Bi pi , Bi pip - 4 drodiy typu R2 toczyło się po przez korytarzu , po chwili kręcenia się pod drzwiami zanurzyły się w pokojach do których zostały wysłane.

Po wysłuchaniu komunikatów 4 Padawanów wyszła z komnat leniwie i każdy udał się w swoją stronę.

***

Komnata zalana była ciemnością , weszłaś nie ufnie , zaraz za tobą zasunęły się drzwi.

-Bzzyy- Obudziła się zielona klinga miecza mistrza Yody.

-Powitać ciebie mi miło Khamea , oh, oh trening zaraz zaczniemy. Mówił spokojnie a poświata miecza przesuwała się leniwie po ciemnym pomieszczeniu.

-Po lewej- Powiedział cicho a ty dojrzałaś zarys stelaża, podeszłaś i podniosłaś jeden z mieczy. Niebieska klinga treningowego miecza zbudziła się z trzaskiem , poczułaś dreszcz emocji. Yoda ktoś przewiązał ci oczy czarną wstęgą teraz nie widziałaś już nawet klingi miecza. Ktoś podprowadził cię kawałek.

-Opróżnijcie umysły i otwórzcie je na moc niech wpłynie w was…- Mówił spokojnie Yoda.

-Pokłońcie się i aktywujcie miecze.- Odezwał się inny głos.


Khameir został wprowadzony do komnaty i otrzymał treningowe ostrze od Mistrza Balzaka, po chwili zawiązano mu oczy i wprowadzono do innego pomieszczenia. Usłyszał kogoś tak to był Yoda , jest tu jeszcze Mistrz Balzak i jakiś znajomy zapach , ktoś się koncentruje. Zabrak poczuł jak moc przywoływana przez przeciwnika krąży wzburzona po komnacie.

,, Pokłońcie się i aktywujcie miecze,, - Komenda do walki po omacku zapadła.

Khameirowi nie udało zjednoczyć się z mocą , był lekko podenerwowany bowiem na Dantooine nie miał z tym problemów od nie pamiętnych czasów. Stres narastał…

***


Krople deszczu opadały przez otwarte wrota wielkiego hangaru, owy hangar pełen był X-Wing’ów , T-Wing’ów , wielkich Y-Wing’ó i wszelkiej innej maści myśliwców.

-Auu- Ktoś krzyknął a Kyp i Shado , podbiegli do źródła dźwięku, ich oczom ukazał się Rodianin ubrany w strój pilota.



Ów Rodian rozcierał sobie czoło i wskazał palcem na leżące na ziemi narzędzie które widocznie uderzyło go w głowę.

-Padawany - Zapiszczał wesoło.

-Ja być Eskulapa , ja uczyć latać w myśliwiec - Wypiął dumnie pierś ale cała jego osoba nie napawała optymizmem przed lekcją. Drapał się po głowie jak to zazwyczaj robią osoby które nie wiedzą co powinny zrobić.

-Wiedzieć już -Ucieszony wskazał wam 2 jednostki A-Wing.

-Odbędziemy mały lot w około miasta-Coś w waszych głowach szeptało ,,I have a bed feeling’s about it,,

Maszyny poderwały się , pilotowanie A-Winga nie należało do najtrudniejszych jeśli chodziło o obsługę gorzej było już z ciągiem i manewrowaniem przy dużej prędkości.

Świątynia Jedi oddalała się , Eskulapa zrobił kilka kółek na wysokim pułapie. Wasze komunikatory zaskrzeczały.

-Jedi zrobicie jeszcze ze 2 kółka ale nie wchodźcie w ruch miejski bo to nie bezpieczne-Eskulapa wykręcając beczke finalnie zmienił kierunek i powrócił robiąc jeszcze kilka śrub w stronę hangaru, widocznie ten Rodianin potrafił przyzwać moc inaczej nie pilotował by aż tak dobrze… Zaczęliście robić te swoje nad wyraz nudne okrążenia a na dole śmigali ludzie w ścigaczach , szalony ruch na Coruscant
 
__________________
Zakon nadejście sesji Vengara. Przyłącz się!
Tułacz jest offline  
Stary 28-02-2007, 18:00   #7
 
Corran's Avatar
 
Reputacja: 1 Corran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumny
Kyp przywitaniu ze strony innych uczniów, prychnął lekko tylko niezadowolony, i odszedł do swojej komnaty po drodze wstępując do świątynnych warsztatów po kilka jakże istotnych części nikt go nawet nie zapytał po co mu to ponieważ wielu Padawanów konstruowało swoje zabawki i droidy w zaciszu własnych komnat, tylko że Kyp nie budował droida ani nawet myśliwca tylko swój pierwszy miecz świetlny, i po wielu godzinach nocnej pracy, wreszcie skończył i był zadowolony wiedział jednak że miecz musi po przez trans Jedi zespolić się ze swoim właścicielem i żeby to moc płynęła przez niego i wraz z nim była nie tylko bronią ale przedłużeniem ręki wojownika. Problem w tym że Kyp wiedział jak wprowadzić się w taki trans, nie miał tylko na to czasu ponieważ było na to potrzebne kolo trzech może czterech dni a on ciągle gdzieś biegał i wykonywał polecenia tak jak teraz :

Wsiadał do A-winga, jak on nienawidził tych maszyn potrzebowały pierścieni nad przestrzennych do podróży pomiędzy systemami gdzie nawet zwykłe transportowce miały wbudowane jednostki napędu nad przestrzennego i mogły w dowolnej chwili uciekać zaskakiwać i atakować wrogów w razie potrzeby a tutaj, A-wing już trochę używany nie mówiąc już o wymontowanych zapewne niektórych systemach i podzespołach jak na przykład broń pokładowa, lasery czy torpedy protonowe.

Wystartowali....

Kyp widząc popisy Rodianina, nie był tyle zafascynowany co zdenerwowany na to że on tak jeszcze nie potrafi próbował dzielnie powtarzać każdy manewr mistrza ale nie mógł nadążyć w nawet co prostszych sztuczkach, próbował się zespolić z mocą poczuł jej przypływ i fale zalewające jego umysł podpowiadające mu co ma robić i jak się zachować stał się niewolnikiem mocy co jeszcze bardziej go denerwowało nie dość że Jedi latali lepiej od niego to jeszcze ktoś próbował narzucić mu swoją wolę, zdenerwowanie przeradzało się powoli w gniew który zadowalał młodego Durrona on podnosił poziom hormonów we krwi i pozwalał na jeszcze większy dostęp do mocy i wielu jej aspektów jak choćby ruchy jego stały się płynniejsze a manewry coraz bardziej powtarzalne i możliwe do wykonania. Ktoś lecący obok mógł pomyśleć ze w czasie lotu podmieniono pilotów i że ten drugi jest lepszy...... szybszy.... doskonalszy.....
 
__________________
Dyplomata to ktoś, kto mówi ci abyś poszedł do diabła, a ty cieszysz się na podróż...
Corran jest offline  
Stary 28-02-2007, 19:02   #8
 
cynis's Avatar
 
Reputacja: 1 cynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skał
Wycieczka dobiegła końca. Tak jak się Shado spodziewał Świątynia wewnątrz robiła nawet większe wrażenie niż z zewnątrz. A to wszystko, teraz był już pewien, przez ogromną koncentracje istot kształtujących moc. Ta mistyczna siła była tu gięta, skręcana, przepychana, przenoszona i zmieniana w każdy inny możliwy sposób. Aż cud, że ściany się nie wypaczają. Przyjrzał się najbliższej i nie był pewien czy jej kształt jest zgodny z pierwotnym czy został zmieniony.

Młody padawan wszedł do swej celi i... Zatęsknił za ciasną kajutą statku, w którym do niedawna mieszkał. Nawet tam było więcej luksusu. Ale co począć. Miejsce dość skąpo wyposażone. Łóżko, czy raczej prycza, stolik, krzesło i coś chyba najlepszego: okno wychodzące na wschód. W tej chwili na zewnątrz widać było w zasadzie tylko chmury deszczowe. Chociaż tego mi nie odebrali. pomyślał. Pokuj nie był w sumie zły tylko bardzo pusty jak na taką wielkość. Najgorsze co musiał znosić przez najbliższy czas to ubranie. Shado był przekonany, że pożegnał się z tym stylem na dobre opuszczając Dantooine. Ledwie pozbył się tego uporczywego uczucia drapania. Tego okrutnego uczucia wciskającego, wwiercającego się pod skórę i wciskającego do mózgu. Mistrzowie twierdzili, że to po to by pracować nad koncentracją. Bujda Shado nauczył się robić dwie rzeczy równocześnie lub czasem nawet trzy. Jadł i drapał się, pisał i drapał się oraz choćby nie wiadomo jak było to niebezpieczne czy dziwne: pojedynkował się drapiąc swędzące miejsce. A teraz nagle miał do tego wrócić. To nie jest fair. Niemniej jednak ubrał się w to co mu przygotowano. Co jakiś czas drapał się ale rzadziej niż na Dantooine. Tak jak sobie zaplanował wcześniej w pokoju od razu usiadł do medytacji.
Oczyść umysł.
Pozbądź się wszelkich zbędnych myśli.
Uporządkuj uczucia.

Trwał w stanie półprzytomności jakąś godzinę lub półtorej nie był pewien. Nigdy nie był w stanie ocenić upływu czasu podczas medytacji. Wyrwał go z tego stanu jakiś droid. Uderzył go w plecy i przedstawił swoją wiadomość. Stawić się w hangarze. Znaczy trening latania. Przynajmniej trochę zabawy zanim przejdziemy do innych „rozrywek”. Przyjął wiadomość i odprawił robota.

W hangarze podszedł do otwartych wrót. Padał deszcz. Krople spadające na ciało twi’leka przyjemnie koiły uczucie swędzenia. Po chwili pojawił się... Kyp. Chyba tak miał na imię.
-Polatamy sobie trochę.- powiedział z szerokim uśmiechem Shado.

Rodianin wydawał się bardzo nieodpowiedzialny jak na kogoś kto uczył. Albo powinien. Po wykonaniu kilku akrobacji stwierdził, że wraca do bazy i zostawił swoich uczniów. Jedna myśl przeszyła umysł Twi’leka: Wolność. Manewry były całkiem składne. Rodianin znał się na rzeczy ale nie pozwoliłby na to co miał w planie Shado. Widział zminy w technice Kypa. A sam uważał się za niezłego pilota. Od jakiegoś czasu już prowadził statki. Nie do końca myśliwce ale jednostki takie były w niektórych aspektach łatwiejsze od ciężkich transportowców do których przywykł.

Statek mistrza zniknął na tle Świątyni. Uśmiechnął się. -Kyp lecimy zrobić coś odrobinę ciekawszego...?- zapytał. Zrównał się z drugim statkiem i pokazał palcem w dół. W sam środek ruchu Coruscant. -Myślisz, że dasz rade powtórzyć to co ja zrobię?- i z gracją kosmicznego przemytnika zanurkował pionowo w dół. Moc wypełniła go całkowicie. Pozwolił jej na to. Zaczerpnął z wszechobecnych źródeł. Usłyszał wiele głosów z różnych stron. Zobaczył przedwidoki jak to interpretował – czyli to co się zaraz zdarzy. -Jaaahhhooooooooo!!- wrzasnął ile sił w płócach. Nie miał żadnych złych przeczuć...
 
__________________
Nie bój się śmiać z samego siebie. W końcu jest szansa, że przegapisz żart stulecia.
cynis jest offline  
Stary 28-02-2007, 19:25   #9
 
Corran's Avatar
 
Reputacja: 1 Corran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumny
Kyp by tego nie zrobił?
A jakże że zrobił, czuł że po tych wyczynach będą mieli obydwoje przechlapane ale w tym momencie o tym nie myślał, myślał tylko teraz co zrobić żeby utrzeć nosa temu Shado który był tak pewny siebie i swoich umiejętności pilotażu. Kyp dalej napędzany nie czystą mocą ale frustracją i gniewem wiernie powtarzał sztuczki Padawana i żadnego błędu nie popełnił a nawet po chwili stosował własne ewolucje narażając się na obelgi i krzyki niezadowolonych kierowców na Coruscant, co zbywał tylko śmiechem i brzydkimi pyskówkami, które w zupełności nie pasowały Padawanowi w żadnej sytuacji, pilotował coraz ostrzej myśliwiec a jego moc czuł że rośnie jak jądro słońca tuż przed wybuchem i zamianą w supernową, jego ruchy stały się szybsze pewniejsze agresywniejsze pełne wszystkiego co przypisywano najlepszym pilotom w galaktyce, Teraz on nim był nikt inny tylko on Kyp Durron.....
 
__________________
Dyplomata to ktoś, kto mówi ci abyś poszedł do diabła, a ty cieszysz się na podróż...
Corran jest offline  
Stary 28-02-2007, 20:05   #10
 
Tamriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputację
Błogi sen spadł na Zabrakanina. Był spokojny jak nigdy, po raz pierwszy odkąd wyruszył z Irydonii. Zawsze dręczyły go koszmary. Jego życie stało się puste, jak on sam, jednak tliła się w nim cząstka nadziei. Ukryta moc. To było jego przeznaczenie.

Spokojny wypoczynek dla młodego chłopaka pozwolił szybko zregenerować siły. Wstał wcześniej. Jeszcze przed wschodem słońca, który mógł podziwiać. Ciepłe promienie ogrzały jego szarą twarz. Popłynęła łezka z oka.

Dźwięk rozsuwanych drzwi, przez które wjechał R2 pozwoliło odciągnąć Khaeimira od smutku. Kilka wesołych piszczeń wydobywających się z robocika zmusiło go do zebrania się i ruszenia za maszyną. Korytarz wypełnił się padawanami i innymi robotami R2, które prowadziły uczniów do sal treningowych. Przekroczył próg komnaty, gdzie oczekiwał na niego mistrz Balzak. Sarin otrzymał miecz świetlny, a następnie na jego oczy została nałożona ciemna opaska. Przez materiał nie było nic widać. Zdenerwował się. Jednak starał się złączyć z mocą. Zaprowadzony do sali obok wyczuł dwie potężniejsze postacie oraz jedną która była porównywalna z jego mocą, ale również nie czuła się pewnie.
Zabrakanin stanął wyprostowany skupił się na otoczeniu. Wyczuł gdzie stoi mistrz Yoda i mistrz Balzak, którzy dali znak do rozpoczęcia walki. Na przeciwko czuł niespokojną moc. Następnie ruszył do przodu cichym i szybkim susem, by zaatakować przeciwnika długim cięciem.
 
__________________
Yami yori mo nao kuraki mono, Yoru yori mo nao hukaki mono Konton no umi yo, tayutoishi mono, konjiki narishi yami no oo Ware koko ni nanji ni negau, ware koko ni nanji ni chikau Waga maeni tachifusagarishi subete no orokanaru mono ni Ware to nanji ga chikara mote hitoshiku horobi o ataen koto o! Giga Sureibu!
Tamriel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172