|
Phoebe czytała pamiętnik raz za razem, starając się stłumić narastającą gdzieś w głębi trzewi panikę. Leżącego obok trupa nie bała sie w ogóle - Phoebe nie bała się śmierci. Aż do teraz... aż do chwili, gdy nie czytała o niej jak o własnej historii. Phoebe - Marzycielka milczała... Phoebe - Realistka myślała. Czy faktycznie słowa z pamiętnika były prawdą? Usiłowała sobie przypomnieć, czy po drodze było coś do jedzenia, jakieś owoce, jakieś żyjątka, śpiew ptaków? Nie pamiętała, nie zwróciła uwagi, nie myślała o tym, tak była nieuważna przez tą euforię, którą Phoebe - Marzycielka ją zaraziła!!! Phoebe - Marzycielka szepnęła coś na swoje usprawiedliwienie tak cicho, że nikt jej nie usłyszał... Ten chłopak dostał się tutaj przez kaplicę, Czy tą samą co one? Pewnie tak... A te światła? czym były te światła?? Przeraziły go... to musiało być coś niesamowitego. I to uczucie głodu, a raczej jego brak. Phoebe też nie była głodna. Przez nerwy? Może to jakieś zabójcze złudzenie? może nie czujesz głodu, aż umierasz....? A może po prostu nie była głodna? Phoebe po teraz pierwszy cieszyła się, że ktoś przy niej jest. Przynajmniej nie umrze sama... Dlaczego ma umrzeć?? Jest ich pięcioro, coś wymyślą, dadzą radę! - Wiesz, co to oznacza? - zapytała dziewczyny, starając się, żeby w jej głosie nie było słychać strachu i wściekłości, jaką czuła. - musimy się stąd wydostać. jeśli to jest prawda, musimy się wydostać jak najszybciej, zanim skończymy jak ten tutaj... Spojrzała na zwłoki. Poczuła ból w palcach lewej dłoni... owinięte z całej siły wstążką były już prawie czarne... - Jesteś głodna? - zapytała dziewczynę. |
Brwi Rogera ściągnęły się w czymś na kształt skupienia. Jak tam wleźli? Przez ten kanał? O co w tym w ogóle chodzi? I czy Joshua nigdy wcześniej nie dostał w pysk za takie pytania jak to zadane Alice? Bo chyba parę razy powinien... - Dajcie spokój!- krzyknął, słysząc głos Brenny- Wychodźcie stamtąd, wszystko opowiecie nam na zewnątrz. Wątpię, czy w takich miejscach jest bezpiecznie. Wychodzić, już!- głos chłopaka stawał się coraz niższy, zaczynał mu przypominać ten, którym przemawiał ciągle jego ojciec. Upodabnia się do niego? Nie, nie możliwe... Po prostu za dużo myśli. - Właśnie, Joshua, co tam jest? Gadaj. Już.- warknął, słysząc pytanie zadane przez Alice. Kimkolwiek była ta dziewczyna, nie była tak głupia. Może nie będzie musiał samemu walczyć z tym całym chaosem, jaki już powoli rodzi się w tym miejscu? Może nie będzie musiał samemu usiłować obmyślić każdego planu, oby. Bo w tej chwili miał tylko jeden plan- nie rozdzielać się. Uważał się tu za przywódcę, to był więc jego rozkaz. Roger zaś odziedziczył po ojcu z pewnością przynajmniej jedną cechę- w takich chwilach nie znosił sprzeciwu. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:49. |
|
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0