Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-09-2007, 00:26   #91
Administrator
 
fleischman's Avatar
 
Reputacja: 1 fleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputację
Argie wstał z ziemi, otrzepał pył z ubrań i rzucił kilka siarczystych przekleństw w kierunku przyczyny braku jego snu. Zrobił swoją typową minę znużonego sceptyka i rozejrzał się wokoło. A było na co patrzeć!
Ludzie biegali, krzyczeli, bachory płakały a dziewice piszczały. Krótko mówiąc burdel jaki się tworzy w hash-barze kiedy się kończy towar.
Pomyślał jeszcze chwilkę o barach tego typu, tylko że bez problemów z zaopatrzeniem, zastanowił się chwilkę jak daleko stąd może być Holandia i czy w tych czasach już było tam tak fajnie jak w XXI wieku.
~Dobra. Niech będzie, że ruszę tyłek. Browara brak, fajek brak. Dno większe niż Europejskie filmy. Zobaczę co zrobią tym frajerom z firmy.~
Włożył ręce do kieszeni i ruszył za tłumem spokojnym krokiem.
~Może przy okazji koło jakiegoś baru będziemy przechodzić.~
Przeszedł kilka kroków zastanawiając się czy mieli dobre piwo w tych czasach.
~No dobra, może chociaż im łby poodcinają i będzie fajnie.~
 
fleischman jest offline  
Stary 29-09-2007, 15:04   #92
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Nawet w najdziwniejszych miejscach możliwe są dziwy jeszcze większe. Czym bowiem nazwiemy możliwość wkroczenia wprost do czyjegoś umysłu na i tak dla Przybyszów nienormalnym Zaszlaku? Moc wyobraźni potrafi tu zdziałać naprawdę wiele- tworzyć, wędrować i niszczyć. Trzeba więc tej zadziwiającej zdolności kreacji używać odpowiedzialnie i umiejętnie- źle zastosowana wyobraźnia może doprowadzić do śmierci… i do wielu daleko gorszych rzeczy…

***
- Wyja… Wyjaśnienia? Tak… Już…- odezwał się Przybysz, słysząc pytanie Ricardo. Był zdyszany, przerażony, wykończony zarówno fizycznie jak i psychicznie. Zresztą, czemu się tu dziwić- przed chwilą miał jeszcze zawisnąć, a teraz wiać przed tłumem wieśniaków…

Pojawiały się jednak większe problemy niż złe samopoczucie przed chwilą wyzwolonego młodzieńca. Chociażby to, iż w mieście nie mogą czuć się bezpiecznie. Z pewnością niedługo ludzie przemogą swój strach i wyjdą z widłami, pochodniami i innymi ciężkimi przedmiotami by, jak nakazuje tradycja, dopaść czarowników, pojmać i spalić na stosie. Takie są uroki średniowiecznych cywilizacji… A jedyną szansą na pomoc zdawał się być znów Sowizdrzał

- Staruszka Betsey, Staruszka Betsey…- powtarzał w myślach w kółko Finley.

- Nie wiecie jak dojść do Staruszki Betsey? Oj, głuptaki! Chodźcie, ja wam pokażę!- rozległ się nagle głos, dziecięcy głos…



Nikt nie zauważył przybycia dziewczynki, chociaż wszyscy dokładnie się rozglądali. Odziana w jakieś brudne, brązowe „szmatki”, z jasnorudymi włosami i łobuzerskim błyskiem w oku, pojawiła się jakby znikąd, wyrosła spod ziemi zaraz za plecami Ricardo. Wyrosła, powiedziała co chciała i szybkim krokiem ruszyła przez siebie… Zaiste, coraz dziwniejsze zdarzenia spotykają pracowników korporacji „New Dreams”.

Jako jedyny nie zwrócił na to uwagi Damien… Ból przyćmił wszelkie jego zmysły, poza jednym, tym nowoodkrytym, który pozwalał mu widzieć to, co zdawało się powstawać jedynie w jego wyobraźni. I chociaż każdy moment kosztował go wiele, to ciągle usiłował stworzyć broń… Kreował ją, oglądał, podziwiał, choć ciągle nie mógł dotknąć… Damien był na skraju wytrzymałości… Chociaż, czy to nadal był on?

***
Gdy już powoli zasypiała, gdy czas przestawał jej tak dotyczyć, Susan poczuła przykry ból. Uderzenie, kopnięcie… Momentalnie poderwała się na nogi i rozejrzała się wokół. Nie było obok nawet żadnego z „Sowizdrzałów”, żadnej żywej istoty… Tylko parę kamieni, roślin i drzewo, które przed chwilą sama kopnęła…

Moment…

Drzewo odwzajemniło cios!? Przecież to niemożliwe, nierealne… One nie żyją, nie ruszają się, nie oddychają, nie mówią i nie oddają, gdy się je kopnie! Chociaż, jeżeli nie ona tu rządzi…

- Eh, przydałby się tu ktokolwiek poza mną…- westchnęła- Dylu, gdzież jesteś…

- Słucham?- wszystkie „klony” Sowizdrzała obróciły się w kierunku kobiety w jednej chwili, zatrzymując się i wypowiadając słowo potężnym chórem.

To nie było normalne…

***
Plac był całkowicie pusty, co do tego Caroline nie miała wątpliwości. Nie było tu nikogo, żadnej żywej duszy, tylko trochę śmieci na ziemi. Miała kiedyś taki sen, o tym, że została sama w wielkim mieście… Teraz doskonale go pamiętała. I chociaż teraz została sama na placu, na dodatek był to plac po środku średniowiecznego miasteczka- to czuła się naprawdę nieswojo…

A później nadeszły kolejne fale. Stojąc tak i myśląc, poczuła nagły przypływ negatywnych emocji. Z jej oczu pociekły łzy, jej dłonie zacisnęły się w pięści tak mocno, że aż boleśnie. Czuła strach, nienawiść, rozpacz- ten człowiek jest zły, okrutny! Chciała krzyczeć, chciała go zamordować tak, jak on zamordował dzieci tej matki! Wiedziała, że zaraz otworzy pod nim klapę, właśnie ona… Chciała po prostu wrócić z tej egzekucji! Nie, nie, chciała mu pomóc- on nie mógł być tak okrutny, jak mówił. Jeżeli to mag, to może przecież też uzdrowić matkę, a ona musi żyć, bez niej nie dadzą sobie rady w czwórkę, zginą najbliższej zimy…

- DOŚĆ!!- krzyknęła Caroline, niemal kuląc się na ziemi pod natłokiem myśli, cudzych myśli. Myśli tłumu…

A potem czuła już tylko jedno uczucie. Ból, niesamowity ból, który ciągnął się niczym nić, gdzieś w boczne uliczki. Głosy tłumu przycichły, lecz na jak długo…?
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 30-09-2007, 18:02   #93
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
A ta mała skąd tu wyskoczyła? Widać jakieś pokrewieństwo z tym miastem, ono też pojawiło się znikąd. Jakoś nie mogłam powstrzymać się przed szerokim uśmiechem na widok tej małej. To wszystko zaczynało robić się po rpostu zabawne.

- Dobra, to idziemy za małą, chyba nie mamy innego wyjścia.

Pociągnęłam za sobą Damiena, który w ogóle nie zwracał uwagi na to co się dzieje. Chyba coś go boli, bo widać wyraźny grymas na jego twarzy. Ten człowiek jest jakiś dziwny, nie wzbudza szczególnej sympatii. Jednak siedzi w tym tak samo jak my i nie mam zamiaru go tu zostawiać.

Gdzie sie podziała ta mała? Aaa, tam jest. Szybka, trzeba jej przyznać.

- Ej, mała, zwolnij trochę, ni... - chciałam dodać że nikt nas nie goni, ale to jakoś nie na miejscu. Znowu zaśmiałam sie pod nosem. - A z resztą... - szepnęłam już tylko do siebie i poszłam za dziewczynką, podpierając Damiena.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 01-10-2007, 09:40   #94
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Susan Pulasky nie należała do osób, które łatwo się poddają - tym razem jednak... po prostu nie widziała żadnego wyjścia z tej gównianej sytuacji.
Ciężko zresztą ten koszmar nazwać nawet 'sytuacją' - Susan nie miała pojęcia, co się z nią dzieje i dlaczego.

Z nieufnością obejrzała krnąbrne drzewo, starała się nie zwracać uwagi na tłum Dylów, którzy raczej nie zdawali się być zbyt pomocni i po prostu poszła.
Wiedziała, że nigdzie nie dojdzie, ale po prostu musiała 'coś' zrobić i przemyśleć sytuację.
Po kilku chwilach stwierdziła, że w tych nerwach niczego rozsądnego nie zrobi. "Muszę się uspokoić" Ponownie usiadła na ziemi pomiędzy wielkimi drzewami, stopy, nogi, ręce, dłonie... wszystko prawie automatycznie złożyło się w jedną z ulubionych asan Susan. W głowie przemknęły przez chwilę słowa jakiejś mantry, dziewczyna poczuła ogarniający ją spokój i pustkę.
Podczas pracy w korporacji wielokrotnie sprawdziła, że nawet 15 minut jogi pozwala na całkiem nowe spojrzenie na problem.

Ogarnęła ją nicość.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
Stary 19-10-2007, 17:34   #95
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Caroline Lothee

Caroline skuliła się i upadła na ziemię, złapała się za głowę, tak jakby chciała wyrwać sobie włosy. Nie zrobiła tego jednak, choć poburzyła staranne uczesanie.

Oszaleję... oszaleję... Przestańcie! Przestańcie myśleć!!

Krzyczała we własnych myślach skręcając się z bólu. Korzystając z okazji, gdy napływające do niej cudze emocje osłabły, przezwyciężając ból, przezwyciężając strach, powlokła się w stronę zaułka. Tam skuliła się w kłębek, zakrywając uszy tak jakby to mogło jej pomóc nie słyszeć już więcej tych okropnych myśli! Oddychała szybko i płytko dysząc przy tym i popiskując - zupełnie jak bohaterka jakiegoś taniego horroru - pomyślała sama o sobie, ale nie potrafiła się uspokoić. Znad podciągniętych pod samą brodę kolan rozglądała się dookoła wystraszonym wzrokiem...
 
Milly jest offline  
Stary 27-10-2007, 10:56   #96
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
- Ale kim ty... Hej hej, wracaj. - Dziewczynka widocznie nie zawracała sobie głowy przedstawianiem się i innymi mało istotnymi sprawami. Cóż, ważne, że wiedziała jak dojść do Staruszki Betsey

- Dobra, to idziemy za małą, chyba nie mamy innego wyjścia. - Odezwała się Sharon.

- Na to wygląda. - Ricardo pociągnął ledwo co uratowanego przybysza przed siebie, chciał go mieć na oku. - Pójdziesz ze mną! Cały czas cię słucham. - Ruszyli za dziewczynką. Chłopak spojrzał na ledwo wlokącego się Damiena, opierającego się na dziewczynie.

- A z tym co znowu? Ranny? - Przybysz, dziewczynka, Dyl, staruszka, zniknięcie Susan, zachowanie Damiena, i cały ten Zaszlak, to wszystko było cholernie dziwne. Ricardo czuł, że nie nadąża. Teraz miał nadzieje, że u Betsey choć część tego się wyjaśni. Gdzie ta mała tak goni?
 

Ostatnio edytowane przez Angrod : 27-10-2007 o 10:58.
Angrod jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172