Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-04-2007, 01:05   #11
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
"Co się dzieje!!!" - krzyczał w głowie Damien, przyglądając się na falujący obraz monitora oraz wyświetlacz komórki. To, że innych dopadała panika, nie było dla chłopaka żadnym pocieszeniem. W chwilach takich jak ta przeklinał w duchu, że ma swój pokoik i nie może nawet się poradzić innych ludzi. A tak widzi tylko przez szybę (obraz oczywiście faluje) jak Johns zapiera się nogami pod biurkiem i ani myśli wyjść.
Damien poszedł za jego przykładem. Nie należał do specjalnie odważnych gości i nie zamierzał tego właśnie teraz zmieniać. Jeśli to ćwiczenia przeciwpożarowe, to zaraz ktoś się pojawi i powie, by wyjść drzwiami ewakuacyjnymi. Jeśli nie, to lepiej przeczekać. Przecież może to jakieś zwyczajne przepięcie elektromagnetyczne. Znów siądą serwery a cała zgraja księgowych będzie miała wolne, bo bez komputerów przecież nie można pracować.
"Tak, to dobry pomysł na przeczekanie. Przecież tak naprawdę to nic się nie stało. Chyba..." pomyślał i zszedł na ziemię by oprzeć się plecami o biurko i widzieć przed sobą drzwi wejściowe.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 12-04-2007, 08:44   #12
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Susan Pulasky, piętro XXI

- Annie, błagam - możesz przyciąć końcówki tych kwiatów dla Esther i zmienić im wodę? Trochę mi klapły... - jak to cudnie mieć sekretarkę... ale faktycznie, trzeba by następnym razem postarać się o osobistą asystentkę. Albo lepiej - asystenta.

Z chwilowego zamyślenia wyrwał Susan modulowany dźwięk telefonicznego dzwonka.
- Tak, pani Flint. Oczywiście, sprawdzę jeszcze raz czy umowa od Grossmanna nie leży w rozdzielni. Tak jak Pani mówiłam dziś rano - szansa jest mała. Wszystkie przesyłki są rozdzielane, sprawdzane i przekazywane jeszcze tego samego dnia. - Susan umilkła na chwilę, odsuwając słuchawkę od ucha - urywane zdania rozmówczyni słychać było i tak aż nazbyt dobrze - Z przyjemnością przełączyłabym Panią do Esther Moore, ale niestety ma ważne spotkanie. Nie jestem pewna, czy dziś jeszcze będzie dostępna. Obiecuję odszukać przesyłkę, nawet jeśli jest jeszcze w Dziale Poczty Zewnętrznej. Oddzwonię w ciągu godziny. - głos rozmówczyni nabrał łagodniejszych tonów - Tak, proszę bardzo. Nie ma problemu. Do usłyszenia.

Uff. O tej umowie Susan słuchała już od wczoraj i miała jej szczerze dość. "Dobrze... najpierw telefon do Esther. Trzeba ją uprzedzić, że ta stara jędza Flint jej szuka - no i oczywiście powiedzieć co nakłamałam. Może uda mi się dowiedzieć co się u niej stało..." - komórka Esther była zaprogramowana pod piątką, Susan ze słuchawką przy uchu zaczęła pisać dzisiejszy 'plan załatwiania spraw', zaraz po telefonie do szefowej było szukanie tej pieprzonej przesyłki.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
Stary 12-04-2007, 23:17   #13
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
Ricardo Finley

Ricardo wrócił się ostatni raz.
-Zapomniałbym. - Zwrócił się do Martina - Jeśliby ktoś tu wszedł, szczególnie ktoś z ochrony, Zamknij wszystkie programy i udaj, że przeglądasz mój projekt. Wyszedłem siusiu. - Wsunął do kieszeni dziurkaczo-zszywacz do papieru, następnie pobiegł na zaplecze i po chwili wrócił z kamizelką któregoś ze sprzątaczy. Zdjął z wieszaka pierwszą lepszą czapkę zawinął ubrania pod ramię. Obrócił się i dodał.
-Nie martw się. Nie zrobię nic głupiego.
Ricardo wyszedł ze swojego biura "zawołał" wszystkie windy. Starał się przy tym być nie zauważony. Cholera, ale byłby obciach jakby rozniosło się, że bawię się windami. Ale przecież nie mógł obojętnie siedzieć przed monitorem. Udał się do schodów pożarowych. Kiedy już znalazł się na pustej klatce ubrał czapkę i kamizelę, wyjął flamaster i zaczął coś zaznaczać na gaśnicach. Coś co w jego mniemaniu robi konserwator techniczny zajmujący się tymi sprawami. Wspiął się kilka pięter w górę, aż znalazł sie przy wyjątkowo nieuczęszczanym korytarzu, przycupnął z boku nad gaśnicą. Zdjął z niej blokadę i zaczął udawać prace konserwatorskie. Jedną rękę położył na dyszlu. Będzie miał szanse coś dostrzec, przy odrobinie szczęścia pozostając niezauważonym. Serce waliło mu jak szalone.
 
Angrod jest offline  
Stary 13-04-2007, 22:51   #14
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Caroline Lothee

Klimatyzowana, ekskluzywna winda nagle wydała się Caroline zbyt ciasna i duszna. Szybko przejrzała się w lustrze i poprawiła włosy i żakiet. Opuszkiem palca rozprowadziła szminkę na ustach i z rozżaleniem stwierdziła, że nowoczesne windy są zdecydowanie zbyt szybkie. Drzwi rozsunęły się bezszelestnie, a jej pojawienie się oznajmił denerwujący, melodyjny dźwięk.
Brwi Caroline powędrowały w górę, a źrenice rozszerzyły się nieco gdy dostrzegła minę sprzątacza. Jej uwadze nie uszła mało gustowna - aby nie powiedzieć głupawa - czapeczka mężczyzny. Coś tu było nie tak i paradoksalnie właśnie to uspokoiło kobietę. Podświadomie zrozumiała, że trudna rozmowa z Szefem Wszystkich Szefów odwlecze się na jakiś czas.
Sprzątacz pchnął drzwi, a Caroline zachowała się tak, jakby był to boy hotelowy uniżenie wpuszczający ją do środka. Przekroczyła próg, zrobiła jeszcze jeden krok i dopiero wtedy się zatrzymała. Porozrzucane papiery na biurku i podłodze. Słuchawka od telefonu zwisająca tuż nad ziemią. Obrotowy, głęboki fotel obity prawdziwą skórą odsunięty aż pod samo okno, a dwa mniejsze fotele dla petentów przewrócone.
Caroline owszem, zdziwiła się, ale przede wszystkim odczuła coś na kształt ulgi. Wreszcie postanowiła zauważyć sprzątacza i dowiedzieć się od niego czegoś więcej. Spojrzała na niego pytająco.
- Gdzie jest pan Kervish? Co tu się dzieje? - zadała pytanie ściągając brwi w geście niezadowolenia.
 
Milly jest offline  
Stary 19-04-2007, 23:04   #15
Administrator
 
fleischman's Avatar
 
Reputacja: 1 fleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputację
CLICK!

Krótko mówiąc - niezły burdel. – skwitował po przyjrzeniu się pokojowi, niewiele się przejmując ciemnowłosą damulką, która miała do niego wyraźne pretensje. Po przeliczeniu kwiatów, kartek papieru i skaczących po dywanie pcheł, w końcu znalazł chwilę czasu na obdarzenie swoim typowym, pogardliwym spojrzeniem pani ważnej. Wyjął papierosa i zapalił go ciągle się na nią patrząc, po czym podszedł do biurka nie reagując na jej pytania. Poruszył myszką aby wyłączyć wygaszacz, dzięki czemu ujrzał okienko pasjansa. Zgasił papierosa wcierając go butem w dywan kosztujący więcej niż jego roczna pensja.
Taki sam ścierwojad jak ci wszyscy ważniacy, łącznie z tą damulką myślącą, że jeśli pracuje w biurze to wszyscy inni to jej słudzy. Taaa zawsze zajęty szef.
Spojrzał zmęczonym wzrokiem na swoją "współlokatorkę", przebiegł jeszcze raz wzrokiem po śmietnisku, które kiedyś było pokojem prezesa i zapalił drugą fajkę. Musiał się napalić skoro kamery nie reagowały na niego.
Mimo wszytko ta sprawa śmierdzi bardziej niż Nowy York o poranku. - puścił oscentacyjnie kilka kolorowych kółek - Ten zasraniec Butch bełkotał na mnie za każdym razem jak tylko wyciągałem szluga a teraz wyprowadzili szefa jak psa i żadna kamera się nawet nie ruszyła. - zaciągnął się mocno dymem, wstrzymał na chwilę oddech - A z resztą, gówno mnie to obchodzi. - i wypuścił cały dym nosem. Kolejna dziura wypalona w luksusowym dywanie pojawiła się koło poprzedniej.
Wyszedł z pokoju mijając nadal zszokowaną pannę Lcośtam i oparł się o swoją miotłę. Lepiej poczekać żeby zobaczyć co się stanie. Po cholerę mieszać się w jakąś kabałę. Pogłośnił muzykę aby przypadkiem nie usłyszeć pytań, które by mu ewentualnie zadawano.
 
fleischman jest offline  
Stary 20-04-2007, 17:47   #16
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
W dzisiejszych czasach paraliż systemu komputerowego stoi na równi z zatrzymaniem życia na całym dotkniętym tym współczesnym kataklizmem obszarze. Jedynie małe jednostki mają szanse to przetrwać.

12:11, biurowiec korporacji „New Dreams”
Ann nie wyglądała na złą, raczej na zamyśloną. Sharon bez trudności zauważyła, że twarz jej koleżanki z pracy wydaje się być po trosze zmartwiona i zdenerwowana. Coś się stało? Kto wie. Kątem oka panna Davis zauważyła komórkę, którą Ann próbowała powolnym ruchem włożyć do kieszeni. Czyżby też dostała jakiś telefon…?

Sharon była pewna, że gdzieś słyszała już o takich rzeczach… Chwilę później, gdy po wydrukowaniu paru kwitów miała wolnych chwil na komputerze, weszła na jedną ze stron poświęconych zjawiskom paranormalnych i po minucie poszukiwań znalazła to, o czym myślała. Lot 19. Eskadra pięciu torpedowców zaginęła nad Trójkątem Bermudzkim w roku ’45, a ludzie na Bahama do dziś odbierają dziwne telefony, w których słyszą słowa pilotów i ich rozkazy. „Zagubione” fale radiowe, chociaż niektórzy podejrzewają UFO. Tylko kto nadawałby przez radio o otwarciu jakiś drzwi…?

I gdy chciała kliknąć na „Zobacz opinię fachowca”, zaczęło się. Komputer po prostu zwariował- PC Speaker wydawał różne, bezładne dźwięki, po monitorze zaczęły chodzić „fale”, jakby nadchodziło połączenie na komórkę. Światła w pomieszczeniu migały, telewizor na którym leciały reklamy nagle pokazywał tylko kalejdoskop różnych barw… Piski, warknięcia, trzaski- setki dźwięków, tysiące bezładnych obrazów…

„Wypuście- 3116!”, pojawiło się nagle wszędzie. Wyświetlacze komórek, telewizory, komputery… Słowom towarzyszyły wszelkie odgłosy, jakie urządzenia tylko umieją wydawać, coraz głośniejsze i głośniejsze… Dzięki Bogu nie było w pomieszczeniu żadnych klientów, dziewczyny same kuliły się i próbowały schować za ladą… Horror!

Nagle zapanowała cisza. Cisza i zadziwiająca ciemność- okna prawie szczelnie zasłonięte żaluzjami nie przepuszczały wiele światła, a oświetlenie pomieszczenia zupełnie wysiadło. Dopiero po paru chwilach kobiety zaczęły się rozglądać po pomieszczeniu. Ani u nich, ani na korytarzu, ani na schodach- nigdzie nie było prądu. Odłączyli zasilanie w całym biurowcu?

A, co dziwniejsze, wszystkie komórki nagle straciły zasięg…

***
Jak jednak później pokazał los, odszukanie przesyłki odsunęło się dla Susan w czasie, i to dość mocno. Są bowiem w życiu ważniejsze sprawy niż odszukanie przesyłki, nawet gdy potrzebuje jej wyjątkowo upierdliwa pani Flint. Bywała okropna, ale miała swoje biuro parę pięter wyżej. To znaczyło naprawdę wiele…

Tymczasem jednak Esther nie odbierała. Susan z niecierpliwością wystukiwała jakieś dziwne rytmy paznokciami na blacie biurka, co chwilę przestając i zaczynając od nowa. Była odrobinę zdenerwowana, a jeszcze bardziej zaciekawiona niezapowiedzianą absencją swojej szefowej. Ileż to rzeczy mogło się dziać…

Wybrała numer drugi raz. Może tym razem odbierze? Pierwszy sygnał, drugi, trzeci…

Zaraz po trzecim sygnale stało się coś co najmniej dziwnego. Dziwne trzaski- ale nie te dyskretne i ciche, jak przy rozmowach z kimś w Europie, a ogromne ich natężenie zagłuszające w całości sygnały… Te trzaski i piski po chwili stały się nie do zniesienia, toteż Susan rozłączyła się i odruchowo odrzuciła komórkę w róg stołu. W tym samym momencie, dosłownie w tej samej sekundzie, na ekranie monitora pojawiły się zakłócenia. Podobnie zresztą na ekranie komórki, wszystko zaczęło po prostu wariować! Fale, kolory, piski, trzaski…

Przez parę sekund wydawało się jej, że widzi coś na ekranie. Słowo „Wypuśćcie” i jakieś cztery cyfry, chyba 3116. Jeżeli miałoby to mieć jakiś głębszy sens, to i tak panna Pulasky była zbyt zszokowana i zaskoczona, by zrozumieć ukryte przesłanie…

A po chwili prąd został wyłączony. Gabinet ogarnął półmrok, nieśmiale rozpraszany przez słońce, które oczywiście świeciło teraz po drugiej stronie biurowca. I dopiero po całym zdarzeniu dotarło do Susan, że musiało stać się coś poważnego. Ktoś wyłączył zasilanie w całym budynku! Zapowiada się jakaś większa sprawa…

***
Damien, widząc biegających po korytarzach przerażonych ludzi, wcale nie czuł się lepiej. Czuł się coraz gorzej- komputer nie miał zamiaru przestawać wariować, do tego radio, komórka i każdy inny sprzęt w zasięgu wzroku przyłączył się do tej kakofonii nienaturalnych dźwięków. Jego głowa wręcz wybuchała bólem. A w środku tylko czaił się Victor. Damien był pewien, że on tylko czeka na odpowiednią chwilę…

Chwycił swoją komórkę, chciał wyjąć ze środka baterię i usunąć z tej orkiestry chociaż jednego „wykonawcę”. Była strasznie gorąca- zaraz chyba się przegrzeje. I wtedy spojrzał na ekranik. Między zakłóceniami znajdowały się litery… „Wypuśćcie 3116”. Cokolwiek miały one oznaczać- nie było to nic normalnego… Jakiś błąd? Najpewniej tak, ale dziwne, że litery ułożyły się w logiczny ciąg… Chyba będzie musiał wymienić telefon…

Odgłosy ucichły. Zrobiło się jakość ciemniej. Damien spojrzał rzeczowym wzorkiem i po sekundzie wiedział już, co się stało. Awaria była na tyle poważna, że wyłączyli dopływ prądu do całego budynku, a na dodatek- spojrzał na komórkę- tak, muszą mieć urządzenia zagłuszające fale. Aż dziwne- czy to legalne? Tak czy inaczej w tej chwili w wieżowcu New Dreams jest odcięty od świata, ale przynajmniej bezpieczny- awaria się skończyła. Teraz pewnie przyjdzie ktoś i każe im wracać do domu. A w domu weźmie kąpiel. O tak, naprawdę się spocił.

Ale nikt nie przychodził. Nikt, poza Victorem

***

Ricardo czuł się całkiem nieźle w roli „tajnego agenta”. Udawanie konserwatora szło mu całkiem nieźle- po chwili nawet połapał się, gdzie powinien wpisywać jakieś cyferki (chociaż co to za cyfry miały być- nie wiedział), powoli acz skutecznie piął się w górę po schodach. Wiedział, że prędzej czy później ta dwójka ochroniarzy dojdzie i tutaj, tak czy inaczej przejdą obok niego. A jeżeli wezmą go ze sobą, w końcu jest niepotrzebnym świadkiem…? No cóż, o tym pomyśli później.

Po chwili słyszał już ich kroki na schodach… Był na trzydziestym dziewiątym piętrem, powoli zbiegali wprost na jego „poziom”. Byli już na czterdziestym piętrze, Ricardo wstrzymał oddech, zaraz wyłonią się, zaraz zbiegną po schodach… I nagle ich kroki ucichły. Poczekał jeszcze chwilę i powolnym krokiem wszedł piętro wyżej. Wszedł na poziom czterdziestego piętra…

Tak, tajemnicze „40. Piętro”. Niektórzy mówią, że znajdują się tutaj jakieś magazyny, inni mówią o pustym piętrze, zaś najczęściej mówią o sejfie. W końcu te wielkie, pancerne drzwi przed którymi właśnie stanął Ricardo nie stoją tu tak, bez celu…

Tylko co do cholery stało się z tą trójką, myślał chłopak. Jego przemyślenia jednak przerwało nagłe zgaśnięcie wszystkich świateł, jedynych (poza malutkimi okienkami) źródeł światła na schodach. Awaria? Nie zdarzało się dotąd…

***
Na „samej górze” też nie działo się zbyt ciekawie. Argieve i Caroline nawet nie próbowali rozmawiać, chociaż może to i dobrze. Czekali tylko na to, aż sprawa się wyjaśni i obserwowali „krajobraz po bitwie” w gabinecie „Żelaznego Stanley’a” . Rozsypana ziemia z kwiatków, rozbite szklanki… Argie w duszy błagał wszystkie znane bóstwa o to, żeby ci faceci nie zwracali im szefa- bo jeżeli będzie to musiał sprzątnąć… O nie. Prędzej wsadzi cały ten kij od miotły w tłuste dupsko Kervisha…

Nagle w obu kieszeniach odezwały się telefony. Nie na długo- bo nim Argie i Caroline zdążyli odebrać połączenia, komórki przestały dzwonić. Zaczęły… Trzeszczeć? Piski, trzaski… Po chwili wszystko wokół zaczęło wariować! Kręcąca się w kółko kamera, telewizory w gabinecie szefa, wszystkie komputery zaczęły wariować, ale jakby bez celu… Wszystkie? Nie! Miotając się po piętrze Caroline zauważyła, że komputer szefa nadal działa…

„Power Off- 10 sec”, głosił napis w okienku nie dającym się wyłączyć. Przez chwilę jeszcze postali co najmniej zdziwieni, i mocno przestraszeni całym tym „szałem” maszyn, a po 10 sekundach zapadła już tylko ciemność.

Są na 58 piętrze, a windy nie działają…
***

Ludzie na ulicach przystawali zdziwieni. Nagle cały biurowiec należący do „New Dreams”, bodaj najwyższy w New Alrec, spowiła ciemność. Pogasły wszelkie światła, od najniższego do najwyższego piętra. Ktoś już zadzwonił po policje, parę osób próbowało się dostać do środka- lecz prócz kaprawych oczek Johnstona drzwi pilnowało sześciu rosłych ochroniarzy. Cokolwiek działo się w tym budynku- pozostanie wewnątrz…
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.

Ostatnio edytowane przez Kutak : 22-04-2007 o 17:27.
Kutak jest offline  
Stary 21-04-2007, 08:10   #17
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Susan Pulaski, 2117

Pierwszą reakcją Susan na te dziwne zakłócenia był paniczny strach - była stuprocentową racjonalistką i ta seria dziwnych zdarzeń całkiem wytrąciła ją z równowagi. Za chwilę jednak zmusiła się do trzeźwej oceny sytuacji. Zakłócenia na monitorze? Pewnie ktoś coś przy nim przez sieć majstrował. Brak prądu? Cóż... może coś w elektrowni, może w ich instalacji... Przecież się na tym nie znam, do licha. Jeśli chodzi o telefon to kilka dni wcześniej bateria padła - mimo, że powinna mieć jeszcze dwie kreski. Najbardziej niepokojące było rozważanie serii tych przypadków naraz... Ale nie będę się tym teraz zajmować.

Bez prądu na odszukanie paczki pani Flint szans zbyt wielkich nie było, wszystkie informacje były w kumputerowej bazie danych. Susan mogłaby skorzystać z chwili przerwy w pracy i skoczyć na szybki lunch, Annie by jej dała znać jak wszystko wróci do normy...
Już wychodziła ze swojego biura, kiedy powróciła myśl o tych dziwnych komunikatach na monitorze. Susan nie była ekspertem jeśli chodzi o komputery, wiedziała jednak doskonale że nad swoją maszyną nikt w korporacji nie ma pełnej władzy. Jedna z jej koleżanek dostała pisemną naganę za zainstalowanie na firmowym komputerze zestawu stu pasjansów (Ileż można grać we Freecell'a), a chłopak z czternastego piętra wyleciał za przeglądanie po godzinach stron pornograficznych. Po prostu - informatycy z nadzoru sieci korporacyjnej otrzymywali od każdego wykrytego naruszenia zasad sporą premię... Susan nigdy nie wystawiła się na łatwy strzał.
Ale teraz? Wiedziała, że z jej komputera mogą zdalnie korzystać nadzorcy... a jeśli jest też zainstalowany jakiś system alarmowy?
Wypuśćcie... 3116? To powinno być jakieś dziesięć pięter wyżej...
Jeśli ktoś zatrzasnął się w pokoju 3116 - ruszenie z odsieczą mogło być znacznie bardziej opłacalne niż szukanie paczki dla pani Flint z pokoju 25-cośtam. Susan była dość dobra w otwieraniu drzwi wsuwką do włosów... jeśli jednak w tamtym pokoju zamek jest magnetyczny? Cóż - kto nie gra, nie wygrywa.

Zgarnęła do torebki najpotrzebniejsze rzeczy - w tym niedziałający telefon - i wyszła z pokoju. Annie oczywiście siedziała pod swoim biurkiem Ta dziewczyna nie ma za grosz przedsiębiorczości. Brak prądu, wielka mi rzecz - mam nadzieję, że nie narobi w majty. A w każdej chwili ucieka nam kilka okazji na awans... - i Susan nie zamierzała stracić swojej. W dwie minuty później znajdowała się już na klatce schodowej, w drodze do pokoju 3116.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
Stary 21-04-2007, 23:47   #18
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Sharon Davis

- Aaaa!
Kiedy na ekranie pojawił się napis "Wypuśćcie 3116" prawie dostałam zawału i aż podskoczyłam. O mało nie spadłam z krzesła. Ale przestraszyłam się nie na żarty. Najpierw ten telefon mówiący o 3116, teraz to... Poczułam się nagle zagubiona, jeszcze bardziej kiedy zgasły światła. Po plecach przebiegają mi zimne dreszcze. Boję się.

Kiedy jednak budynek nie runął, nie wybuchła żadna bomba i w ogóle świat nadal istnieje, doszłam do wniosku, że to pewnie tylko awaria. Pomogłam innym dziewczynom, sprawdziłam czy wszystko z nimi w porządku. Co teraz? Jeszcze nigdy nie byliśmy w takiej sytuacji.

Przez chwilę pomyślałam by zejść na dół i popytać tam co się dzieje. Ale schodzenie z 12 piętra po schodach nie wydawało mi się ciekawą propozycją.

3116. U nas w budynku to pewnie gdzieś wyżej. Ciekawe co tam jest. Może jakiegoś informatyka dopadło szaleństwo i postanowił wszystkim zrobić psikusa. Ale chyba musiałby być naprawdę szalony.

Kiedy już się trochę uspokoiłam, a prądu nadal nie było, powiedziałam Ann, ze idę sie rozejrzeć. Chociaż nie chce mi się schodzić na dół, ciekawość pcha mnie do góry. Trzeba zobaczyć, co sie znajduje w 3116.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 22-04-2007, 13:32   #19
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
Ricardo Finley

Ricardo znalazł sie między młotem a kowadłem. Nie mógł ryzykować powrotu do biura. Wiedzieli kim jest. Nie chciał podzielić losu szefa. Wydawało mu się, że ogląda film. 40 piętro zawsze myślałem, że to tylko skutek frustracji pracowników połączonej z nadużyciem alkoholu. Kurczowo ściskał gaśnicę. Zgasły wszystkie światła. Aż podskoczył z przerażenia. Sprawdził telefon. Już na nic mu się nie przyda. Cholera, Atak terrorystyczny? Muszę zawiadomić policje. Tylko jak? No kurwa. Za co cię przyjęli do tej pracy? Znacznie łatwiej spokojnie wymyślać scenariusze do reklam. Co ja tu w ogóle robie? Przestał przejmować się wyrzuceniem z roboty. Podszedł do okienka na schodach i wyjrzał przez nie, wiele nie było widać. Odstawił gaśnicę (ta byłą za duża) i poszedł po nową, może się jeszcze przydać. Pospiesznie wrócił z mniejszą, rozbił okienko, wystawił dyszę i wypuścił cały środek gaśniczy na zewnątrz. Tego nie mogą nie zauważyć. Odstawił puste urządzenie. Stał tak przez dłuższy czas pod ścianą starając się uspokoić. Następnie podniósł pełną gaśnicę i ruszył zbadać ciemne, 40 piętro.
 
Angrod jest offline  
Stary 24-04-2007, 00:07   #20
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
13 piętro, gdzieś pomiędzy

Litery na wyświetlaczu komórki wdzierały się do głowy Damiena tworząc zniszczony trakt jak po przejściu bydła przez prerię. "Co to jest? Co to jest?" - myślał. Ciągle też zerkał na boki czy coś się nie zmienia, czy nie przychodzi nikt i nie ogłasza, że jest koniec alarmu. Spocił się i miał nadzieję, że wreszcie się to skończy. Będzie mógł wrócić do domu i... i wtedy go dopadł. Osłabiony Damien nawet nie zdążył zareagować, gdy Victor wychynął zza niego i z paskudnym uśmiechem powiedział: "Damien, Damien, Damien. Już od lat słyszę od ciebie ciągle to samo gówno. Pozwolisz, że ja się tym zajmę...". Wzrok Damiena zamknął się jak zatrzaśnięta okiennica a umysł spoczął na pierzynie z cyfr. Pozostawało mu tylko czekać. I tak nie miał nic lepszego do roboty.
Tymczasem Victor wstał spod biurka. Otrzepał nogawki i popatrzył na skulonych pod stołami innych ludzi. Popukał w blat biurka rozglądając się i patrząc co się dzieje. Monitory już nie falowały pod wpływem nieznanej energii - światła też nie było. Dobrze, że to jeszcze dzień i trochę słońca wpadało przez przyciemniane szyby biurowca. Najwyraźniej zadowolony Victor ruszył do drzwi. Szybko odkopał w pamięci ostatnie, co można było dostrzec na wyświetlaczu komórki. 3116. Pokój czy kod? Pokój czy kod? A tam, to dobre dla doktorka. Stawiam na pokój. Umysł, wolny od obecności drugiej osoby, pracował na najwyższych obrotach. A nie jest to tempo zawrotne bo i Victor nie jest człowiekiem skomplikowanym.
Sprawnie otworzył drzwi. Ciemność panowała w korytarzu ustrzona tylko zielonymi tabliczkami z podświetleniem wskazującymi drogę do zejść ewakuacyjnych. Ruszył w ich stronę oświetlając sobie drogę komórką, która choć w ten sposób mogła nadawać się do czegoś. "16 piętro. Trzeba iść do góry" - powtarzał sobie w myślach a głośno nucił sobie pod nosem:
♫♫Run to the hills♫♫
♫♫run for your lives ♫♫
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172