Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-03-2007, 16:32   #1
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
[Sesja] Odskrzydlenie

Wstęp

W królestwie Hadrancji przez długie lata panował pokój i szczęście. Król Dantor III, pochodzący z długo i sprawiedliwie panującej dynastii Kasparrów ożenił się młodo z pochodzącą z sąsiedniego księstwa Glittaryngii hrabianką -czarodziejką, Quessią. W Glitaryngii zresztą wszystko zdawało się być magiczne... to maleńkie państewko było słynne na cały świat ze swoich magów, astrologów i zaczarowanych przedmiotów. Na każdym szanującym się dworze było przynajmniej kilku glitaryndzkich mędrców a ich zdanie częstokroć kształtowało losy całych narodów.

W kilka lat po ślubie - upłynęły one szczęsliwie i beztrosko - narodziła się mała królewska dziewczynka, nazwana po babce Ciatynne. Rozpieszczana przez wszystkich, obdarowywana zarówno przez swoją królewską rodzinę jak i magów z Glitaryngii dziewczynka rosła... po to, by w wieku sześciu lat stracić matkę.

Król na długie miesiące pogrążył się w czarnej rozpaczy, nie chciał widzieć nikogo, prawie zapomniał o córeczce... jedyną opieką dla niej była stara Harretta, która była jeszcze piastunką jej matki. Trwało to ponad dwa lata. Łagodność królewny i czas zrobiły swoje - król powrócił do zmysłów i zajął się tak rodziną, jak i państwem.
Po kilku kolejnych latach ożenił się ponownie - małżeństwo z córką panującego w Glitaryngii Franmira przypieczętowało przymierze wcześniej nadwyrężone przez ślub z Quessią, która do panującej rodziny nie należała. Piękna Sab została królową Hadrancji, ale nie zajęła miejsca w sercu jej władcy. Okazała się troskliwą żoną, dobrą panią i starała się zastąpić maleńkiej Ciatynne utraconą matkę - po kilku latach urodziła królowi drugą córkę.
Tak jak wcześnie Ciatynne otworzyła serce króla na świat, tak teraz nowo narodzona Marla Selene otworzyła je na nową żonę władcy. Wszystko zdawało się układać szczęśliwie...

Kilka miesięcy temu wśród pospólstwa zaczęły szerzyć się plotki o klątwie ciążącej na księżniczce Ciatynne - podobno przekleństwo na niej ciążące zabija każdego mężczyznę który spojrzy na nią po zachodzie słońca... niektórzy mówili też o zamianie w posąg, a tych w pałacu miało stać już tysiące. Inni wspominali raczej o przemianie w sowę... albo jastrzębia... mysz?
Cokolwiek by to nie było, księżniczka z pewnością była przeklęta. Z jakiego innego powodu do zamku potajemnie ciągnęły procesje magów, mędrców i wróżbitów? I dlaczego król nie ogłosił jeszcze jej zaręczyn? Ciatynne miała już siedemnaście lat - jeszcze kilka i nie będzie mogła wyjść za mąż już nigdy.

***
Odskrzydlenie
Baśń o klątwie, podróży i odwadze.

W królestwie Hadrancji wciąż źle się dzieje... Ale gdzieś tam, wśród wielu kupców i żebraków, pasterzy i kurtyzan, szewców i karczmarzy, żonglerów i złodziejaszków – gdzieś tam znajduje się dwóch mężczyzn, którzy są szansą na odmianę złego losu.
Choć jeszcze o tym nie wiedzą.

Bayard

Na wysokiej górze stoi zamek – siedziba władców Hadrancji. Wieże zdają się sięgać nieba, mury budzą respekt a stroje i maniery dworzan budzą powszechny zachwyt. Pod bramą stanął Bayard Świniopas, mężny kawaler, którego przeznaczeniem jest uwolnić spod złego czaru królewską córę.


– A pójdziesz ty, obdartusie chędożony! – barczysty strażnik uzbrojony w ciężki topór najwyraźniej miał trochę zbyt mało poważania dla przyszłego królewskiego zięcia – Że có, że królewiątko odczarujesz? A paszoł won, śmierdzielu! Za wysokie progi na twe brudne nogi! Ho ho ho, nieźle mu powiedziałem, có ni – Og? – drugi strażnik zdawał się nie dorównywać intelektem i wymową koledze, bo szczytem jego możliwości było tępe acz wrogie gapienie się na przybysza – Posłuchaj, mikrusie. Tu przyłazili i magowie, i mędrkowie, i rycerzyki – wszytko albo odprawieni z kwitkiem albo dopuszczeni do próby – która nikomu się nie powiodła. Zabieraj zatem swoje cztery litery w troki i szoruj na dół rynsztoki sprzątać, bo jakem Balr – NIE PRZEJDZIESZ!
Ta przemowa zdało się wyczerpała strażnika – acz tylko intelektualnie. Przybyszowi nie trzeba było długiej oceny sytuacji – ci dwaj to zaledwie straż przednia, za nimi jeszcze kilka takich par musiałby minąć... Dostanie się do zamku zdawało się być niewykonalne. Groźne spojrzenie Balra pomogło jeśli chodzi o tempo podejmowania decyzji – już w chwilę później każdy z mieszkańców położonego u stóp zamkowego wzgórza miasta mógł oglądać scenkę rodzajową ‘Bayard zstępujący’.
Niezależnie od tego, co chłopak myślał i planował – opuszczenie miejsca pierwszej przegranej bitwy było konieczne. Całkowity odwrót? Przegrupowanie sił? Wszystko to najlepiej wykonywać nad kufelkiem czegoś chłodnego albo misą strawy.

Karczma ‘Pod końską kitą’ była słynna na cały kraj – głównie ze względu na świetne piwo i marną obsługę. Efekt był taki, że każdy amator świetnego piwa musiał na nie czekać nierzadko pół dnia. Tym razem w karczmie jednak nikt nie narzekał – wokół huczało od wieści o jakimś ‘Zarrissimo Magnifico’. Miał on być wieszczem, wędrownym magiem, najwspanialszym wróżbitą świata – cóż, generalnie rzecz biorąc typkiem zarabiającym na ‘rozwiązywaniu nierozwiązywalnego’ albo ‘bajdurzeniu’, zależnie od podejścia. Postać ta podobno odwiedziła Hadrancję i znajdowała się w jednym z okolicznych miast.
W tej właśnie karczmie zasiadł Bayard – na razie zdążył zrobić tylko to, na podejście kogoś z obsługi zazwyczaj czekało się tu kilka godzin... Czas ten chłopak mógł jednak poświęcić na przemyślenie swojej dalszej taktyki i wysłuchanie plotek.

Hadrian

Przy gorącym ogniu kowalskiego paleniska, nad jadłem i napitkiem – siedzi dwóch mężczyzn, czekają. Czekanie samo w sobie zdaje się być czynnością dość monotonną, nie tutaj jednak. Jeden z mężczyzn to Hadrian Grajek, bard o sporym talencie i niezłym warsztacie – więc opowieści płyną jedna za drugą, przeplatają się ze sobą, wiążą... Smoka do księżniczki dzieli w nich zaledwie kilka wersetów.

***

Drzwi do pomieszczenia stanęły otworem – bezpośrednim powodem tej nagłej zmiany było celne kopnięcie wymierzone ciężko obutą stopą. Do środka weszło sześć postaci, które na ciężkie zbroje narzucone miały ciemnoszare płaszcze zakrywające twarze. Podobne sylwetki zarysowały się pod oknami, za drzwiami... Ilu ich?
Jak się okazało, to tylko straż. Prawdziwy intruz wszedł dopiero po chwili, do pomieszczenia już zabezpieczonego – kowal rozpoznał w nim swojego zleceniodawcę, ale w zupełnie odmiennym odzieniu.


– Słyszałem, że nie przyjmiesz mojego zlecenia, kowalu... Cóż, teraz – kiedy już znasz jego istotę – to bez znaczenia. Pozwoliłem sobie przybyć trochę wcześniej, żeby zabrać co moje – tu przeniósł wzrok na Hadriana a później stojący pod ścianą kostur – – a także to, co właśnie moje się staje. – skinięcie jego dłoni ponagliło najbliżej stojącego napastnika do pochwycenia kostura-włóczni i wycofania się – Nie szukajcie mnie, nie mieszkam w tym kraju. Nie pytajcie o mnie. Zapomnijcie o wszystkim, a będziecie żyć. Jedyny, który nie przetrwa to smok – i uwierz mi, Hadrianie, jest mi bardzo przykro jeśli będzie to oznaczało spełnienie się jego klątwy. Żegnajcie.
Gęsty, szary dym zasnuł całe pomieszczenie – zanim napadnięci przestali cokolwiek widzieć zauważyli jeszcze, że wszyscy intruzi rozmyli się w powietrzu – bez śladu. Później nie widzieli już nic... Jeszcze później poczuli obezwładniającą senność... Po to, by zbudzić się w południe z potężnym bólem w oszołomionych głowach.

Pół godziny później – po sprawdzeniu, że po napastnikach nie było śladu ani wieści wśród okolicznych mieszkańców – siedzieli na werandzie nad kubkami zsiadłego mleka.
Moja strata nie jest wielka, grajku – kowal wciąż cedził słowa jeszcze wolniej niż zazwyczaj, najwyraźniej nie doszedł jeszcze do siebie – Cóż takiego? Zysk, z którego i tak miałem zrezygnować... Drzwi... no tak, drzwi – trzeba się jutro za nie zabrać. Ot, i wszystko. Co innego ty – jeśli prawdą jest, że z zabiciem smoka przez tego maga spełnią się wszystkie gadzie klątwy... Musisz odszukać go wcześniej, musisz zdjąć klątwę z rodzica.
Kowal zadumał się na dłuższą chwilę i dokończył – Kuma mówiła mi onegdaj, że w najbardziej na północ wysuniętym zakątku królestwa, w osadzie Drittham zatrzymał się wędrowny mędrzec, jakiś Srassimo? No jakoś tak. Może on powie Ci, gdzie znaleźć poczwarę?
Zakończywszy tą długą – jak na niego – przemowę kowal westchnął ciężko i dolał sobie mleka. „Może by tak się zdrzemnąć trochę? Te wszystkie magiczne arkana zawsze doprowadzały mnie do bólu kiszek...”
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
Stary 25-03-2007, 17:15   #2
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Hadrian czuł się parszywie. Nie dość, że nie zadał żadnego nawet pytania, to stracił kostur, stracił szansę na wypytanie, a kowal jeszcze przez niego stracił drzwi. Na samą myśl palce zagięły się w pięść, którą minstrel huknął w balustradę werandy.

- Złodziej, no istny złodziej! Czegoż on na tego smoka tak okrutnie zawzięty, ojca mi gotów - jęknął, głosem zabarwionym frustracją i rozpaczą. - Auć! - dodał, kiedy ręka rozbolała w pełni.

Zwiesił głowę, siedząc w milczeniu.

- Zaskoczył mnie, mistrzu, przyznaję. Sądziłem, że przyjdzie z dwoma, może trzema. Ale taka chmara... I magia! Ha. Nawet jakbym do kostura doskoczył, nicby mi po tym nie przyszło. Dymu nie rozwieję, strażników tylu nie pokonam. Głupim był, żem nie sprawdził, czy szpiegów jakowych tu nie ma, huncwot jeden. O smoczej włóczni mu opowiedziałem, to i ją porwał. Głupi ja głupi! - grajek chwycił się za głowę i milczał dłuższą chwilę. Wreszcie rzekł:

- Mędrzec mówicie? Ano pójdę. Bez wielkiej nadziei, ale pójdę. Nie pierwszy to mędrzec będzie, w którym nadzieji resztki położę. Jeno wpierw, pozwólcie za kłopot sprowadzony przeprosić, drzwi Wam chociaż wstawię z powrotem.

To rzekłszy Hadrian zwlókł się ociężale z siedziska. We łbie miał kuźnię istną, "młotów sto chyba huczy", pomyślał. Powłócząc nieco nogami doszedł do koryta z wodą, zanurkował. Rzecz powtórzył trzy razy, by wreszcie ze zlepionymi wodą włosami lecz cokolwiek żywszym wyrazem na gębie stanąć przed kowalem.

- No Mistrzu, toć się za odrzwia wezmę od razu, bo ruszać mi będzie wkrótce trza. Cóż rzekniecie? Wiecie którędy do owego Dritham najlepiej podróżować i co tam, tudzież po drodze, zastanę?

Znac było, że zmęczony, że trochę się sili na rześkość, ale się starał.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 25-03-2007, 21:29   #3
Cep
Banned
 
Reputacja: 1 Cep nie jest za bardzo znany
Scena 1 - Karczma "Pod Końską Kitą"

Bayard rozsiadł się wygodnie na szerokiej ławie i wbił tępy wzrok w gęsto pokryty pajęczyną sufit.

"Obsługa karczmy jest tak leniwa, że nawet o sprzątanie izby nie dba należycie... Co by na to powiedziała moja matula, łby by im pourywała, obibokom."

W tym momencie, oprócz nieprzyjemnych wrażeń estetycznych (świniopas esteta, a to ci dopiero rodzynek!) głowę młodzieńca zaprzątały myśli dotyczące konsumpcji wyśnionego trunku. Przez ostatnie kilka dni podróży, gdy wyczerpały się domowe zapasy, pił jedynie wodę z koryta, którą zagryzał owsem. Okupił to kilkoma powierzchownymi ranami nabytymi podczas karkołomnej ucieczki, gdy jeden z właścicieli "plądrowanego" gospodarstwa poszczuł go psami. Inaczej to wszystko sobie wyobrażał...

Na dodatek przegonili go spod bram zamku, to był dopiero dyshonor... Wszak podawał się za rycerza, dzielnego Bayarda herbu "Dębowa Głowa". Marny stan i przyodziewek tłumaczył tym iż napadnięto go na trakcie i doszczętnie ograbiono. Niestety, nie grzeszący wyobraźnią strażnicy nie kupili jego opowiastki.

Po około półtorej godziny młodzieńca wyrwała z zamyślenia pulchna posługaczka która postawiła przed nim solidny kufel piwska, przy okazji wylewając część drogocennego trunku na blat stołu. Bayard skrzywił się na widok takiego marnotrawstwa. Zapłacił dziewce monetami "na czarną godzinę" przechowywanymi w niedostępnym dla światła dziennego miejscu. Trakty wręcz roiły się od opryszków i był zmuszony uciekać się do takich środków ostrożności. Po zainkasowaniu należności dziewka wymamrotała coś od niechcenia i ruszyła w stronę szynkwasu, uwodzicielsko kołysząc potężnymi biodrami. Nasz bohater poczuł się co najmniej zignorowany! Ta obsługa...

Świniopas znajdował się w beznadziejnym położeniu. Jedyne co mogło temu zaradzić to potężna magia i czary! Posilając sie łapczywie piwem, tym ochoczej przysłuchiwał się karczemnej gadaninie.

Nieśmiało potrącił łokciem jednego z mężczyzn siedzących przy stoliku obok, gdzie toczyła sie najżarliwsza dyskusja na temat wędrownego magusa.

- Panie, gdzież się podziewa ten wróżbita co tu o nim wszyscy gadają? Chętnie bym go o rade poprosił, gdyż przybyłem tu księżniczkę odratować i królestwem sprawiedliwie władać! Ah... Wybacz me maniery, zwę się Bayard herbu "Dębowa Głowa". Napadnieto mnie na trakcie i...
 

Ostatnio edytowane przez Cep : 25-03-2007 o 21:32.
Cep jest offline  
Stary 26-03-2007, 00:35   #4
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
Losy osób, które natchniony pieśniarz nazwałby bohaterami tej historii - a grajek opentańczo euforyczny mógłby może użyć słowa 'herosi' - są już na zbieżnych torach. Pędzą ku sobie jak dwa meteory przez astralną pustkę.

Bayard

Mężczyzna spojrzał na pytającego z lekkim rozbawieniem.
- Nie kończ, proszę. Takich szlachciców, którzy zostali obrabowani na trakcie jest tutaj więcej niż pająków pod sufitem. I - uwierz mi - naprawdę nie docieka, który z nich jest wikliniarzem, który stajennym a który żebrakiem. Ciebie uplasowałbym gdzieś pomiędzy - może praca na roli? Nieważne.
Sztukmistrz, o którym mówimy zatrzymał się w Drittham - jest to osada położona o kilka dni drogi na północ, blisko morskich klifów stanowiących granicę naszego kraju. Jeśli masz do niego sprawę radzę Ci, postaraj się zdobyć kilka atrybutów prawdziwego szlachcica - srebrne denary na przykład byłyby dość dobre...
- przerwał na chwilę, sprawdzając reakcję przysłuchujących się kompanów - a ta była chyba po jego myśli, bo gruchnęli śmiechem - Podobnież magita ten udziela za te brzęczące krążki rad nadspodziewanie trafnych. I kurzajki leczy! Chociaż tobie akurat, 'Dębowa Głowo', nie będzie to potrzebne. Szlachcic, nie-szlachcic - gładysz z ciebie, młodzieńcu. Może popróbuj szczęścia z córkami bogatych rzemieślników?

Z tej rady Bayard skorzystać nie chciał - gdzie tam rzemieślniczym córom ( no, chyba że nadprzeciętnej urody ) do przyszłego zięcia samego króla! Uszczypliwości nieznajomego mężczyzny nie dotknęły zbyt mocno dumy młodzieńca - w końcu chodziło mu o informacje, a te otrzymał. Przydatne... tak. Postanowił z samego rana wyruszyć do Drittham - tak samo dobre miejsce jak każde inne, a rada nieznajomego mędrka mogła okazać się przydatna w jego tak śmiałym planie. Kwestia finansowa nie martwiła Bayarda... zawsze kiedy pieniądze były potrzebne, jakoś je zdobywał.

Sen na sianie w przykarczemnej stajni był bardzo odświeżający - a panujący w niej od rana ruch sprawił, że pierwszy z bohaterów tej baśni był na Szerokim Trakcie już wcześnie rano.


Hadrian

Praca nad wstawieniem wyważonych drzwi nie trwała długo - ale okazała się bardzo pomocna w odświeżeniu głowy zubożonego o magiczną włócznię grajka. Robota zbyt absorbująca intelektualnie nie była, więc podczas stukania-pukania-szlifowania miał Hadrian czas na ułożenie sobie w głowie planów na przyszłość.
Najbliższy krok był jasny - a raczej było ich około dziewięćdziesięciu tysięcy, taka bowiem odległość dzieliła go od Drittham, gdzie przyjmował tajemniczy mędrzec.

Natychmiast po zakończeniu naprawy Hadrian wyruszył w drogę (cóż... nadmierną dokładnością byłoby tutaj opisywanie wszystkich koniecznych pożegnań ). Do Szerokiego Traktu dotarł jeszcze tego samego dnia, ale wędrował nim tylko kilka tysięcy kroków - później zapadł zmrok.

Ciepła letnia noc nadeszła powoli, przynosząc ze sobą zapach wieczoru który minstrel tak bardzo polubił na szlaku. Razem z nocą przybyły też odgłosy nocnych stworzeń, a także... tak! Kroki... i fałszywe pogwizdywanie jakiegoś spóźnionego wędrowca. Hadrian postanowił na wszelki wypadek cofnąć trochę swoje posłanie i już w chwilę później, zza zakrętu...

***

Tak! Piękne damy, szanowni panowie! Oto zbliża się chwila w której losy naszych herosów, największych śmiałków w całej Hadrancji splotą się po raz pierwszy!
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
Stary 26-03-2007, 01:35   #5
Cep
Banned
 
Reputacja: 1 Cep nie jest za bardzo znany
... wyszedł wysoki, szczupły, młody mężczyzna o długich brązowych włosach, związanych na karku w końską kitę. Prosta koszula szyta z grubego, nie bielonego płótna i połatane perkalem, parciane spodnie sugerowały, iż podróżny wywodzi się z niskiego stanu. Na ramieniu opierał solidny drąg z przewieszonym na końcu niewielkim pakunkiem. Tym włóczykijem okazał się oczywiście Bayard - jak zwykle zamyślony i wpatrzony w nocne niebo, nucąc jakąś biesiadną piosnkę, fałszując przy tym zawzięcie.

Nagle młodzieniec przestał wygwizdywać rytmu piosenki i zamarł w bezruchu. Jego wściekle zielonym oczom ukazały się niewyraźne zarysy jakiejś postaci czyhającej w mroku, obok traktu.

- Odpowiadaj kimże jesteś i czemu czaisz się na podróżnych przemierzających ten trakt! - rzekł nieco drżącym głosem młodzieniec - Jeśliś łotr spod ciemnej gwiazdy wiedz, że jestem nie byle jakim rycerzem i to biegle władającym orężem... Jedno celne cięcie mej klingi potrafi przynieść natychmiastową śmierć!

Świniopas uniósł kij w bojowej pozie, mając cichą nadzieję, że ciemność zmyli napastnika...
 

Ostatnio edytowane przez Cep : 26-03-2007 o 02:20.
Cep jest offline  
Stary 26-03-2007, 02:14   #6
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Post Hadrian, Szeroki Trakt

Ukazała się jakowaś postać. Hadrian jednak nie tym się zmartwił.

Bandytów i owszem, się obawiał, zwierząt jakowychś takoż, ale cóż było robić. Posłanie ułożył, ognisko jakoweś od biedy rozpalił, jeśliby zaś bandyci takim pogwizdywaniem obwieszczali swą obecność... Nie dość, że to jakoweś zacne dusze musiałyby być, nikogo bowiem innego pogwizdującego (nawet fałszywie) Hadrian wyobrazić sobie nie umiał, to jeszcze nic się na już okradzionym przecie grajku nie obłowią.

"Chyba, że lirę czy flet. Flet niezły, ale przecie pieniędzy im nie przysporzy a lirę, ha, lirę jak skradną, to nawet bym się ucieszył. Przedmiot to kłopotliwy, klątwą obciążony. Że też ów łotr się na lirę nie połakomił jeno na włócznię!"

Jak zwykle wspomnienie Zakapturzonego przywiodło Hadrianowi na myśl słowa kowala, o klątwie i zgonie smoka, o losie ojca. Jak zwykle na moment go to zatrzymało. Zatem bez trudności Bayard zoczył postać, nie do końca schowaną.

Okrzyknięty, Hadrian cicho zaklął pod nosem. "Dureń! Istny dureń z ciebie Hadrianie! Po to się chowasz, by cię widziano?!"

Niewiele tedy myśląc, nadrabiając fantazją grajek wyszedł na środek traktu spiesznie dobywając podłużnego, metalicznego przedmiotu. Stanąwszy na środku traktu, chwycił ów przedmiot w obie ręce i... zniknął na moment nieledwie z oczu Bayarda, kiedy chmura zasłoniła księżyc.

Opanowawszy pokusę, by uciec przed tą groźną postacią uzbrojoną, a być może i orężną w umiejętności fechtmistrza, Hadrian przyjrzał się napotkanemu. Wysoki, dobrej postury. Odzienie, cóż, ciężko orzec, bo ciemno. Miecz coś miał długi, grubawy też. Byłby to kostur? Diabli noc nadali. Jeśli nawet, słowa były z fantazją, toteż nie czekając dłużej, minstrel uniósł flet do ust i począł wygrywać skoczną melodię, którą chwilę temu powitał go przybysz. Wygrawszy pierwszą zwrotkę i refren, odjął flet od ust, skłonił się wymyślnie i z fantazją, mówiąc:

- Rozbroiliście mnie panie gwizdaniem swoim, bo - śmiem bezczelnie zauważyć - skradliście tak ze trzy nuty z pieśni o "Pasterce, co oszukała księcia". Tedy ofiaruję ogień, towarzystwo wesołe, piosenkę na flecie zagraną albo śpiewaną, jak Wasza wola, oraz chleba pieczonego, ziemniaki bowiem już zjadłem. Ubogo, ale serdecznie. W zamian proszę o zlitowanie się nad mymi uszami i gwizdów zaprzestanie, chyba, że fletowi do wtóru.

W głosie Hadriana skrzył się śmiech. Nim skończył, chmura przeszła, zaś światło księżyca oświetliło postać grajka.

Szczupły, w szarej pelerynie, w ręku ściskał graniasty kapelusz z białym piórem. Gładysz, nieźle ubrany, z lirą na ramieniu i fletem w drugiej dłoni.
Kasztanowe włosy, w puklach spływające na ramię, długie ręce i palce, blada cera - wszystko to nadawało minstrelowi wygląd jakiego arystokraty, a pamiątką było po matce. Po ojcu odziedziczył był chłopak jeno zarys mocny szczęki i szmaragdowe oczy.

- Zapraszam do ognia, we dwóch zawżdy raźniej. Hadrian Grajek jestem, nieznajomy wędrowcze. Jadłeś już co?
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 26-03-2007, 02:46   #7
Cep
Banned
 
Reputacja: 1 Cep nie jest za bardzo znany
Bayard opuścił śmiercionośny oręż i odetchnął z ulgą. Nie był tchórzliwy z natury ale do bitki nigdy nie było mu śpieszno. Oparłszy kostur o ramię ruszył niepewnym krokiem w stronę ogniska.

Gdy podszedł bliżej, a płomienie paleniska oświetliły zarówno jego postać jak i spotkanego na trakcie przybysza, skłonił się z przesadną kurtuazją człeka nie obytego w takowych ceremoniałach.

- Zwę się Bayard herbu "Dębowa Głowa". Wyruszyłem z mej rodowej posiadłości w tajną i niebezpieczną misję... Wybacz mą początkową oschłość panie lecz napadnięto mnie kilka dni temu i doszczętnie okradziono... Przeklęte zbóje! Zostawiono mi ino te łachy i ten kij coby mnie wilcy żywcem nie pożarli.

Nie tracąc czasu na zbędne konwenanse, świniopas rozsiadł się na posłaniu obok ogniska i śmiało chwycił pajdę chleba. Urywał kawałek i pożarł go łapczywie w mgnieniu oka. W świetle ogniska można było wyraźnie dostrzec jego śniadą, opaloną cerę charakterystyczną dla ludzi pracujących w polu. Nie przerywając jedzenia, w trakcie przeżuwania darowanego chleba, rzekł co następuje:

- Widzę iż jesteś biegły w sztuce grania na flecie. Me uszy potrafią docenić prawdziwy kunszt... co prawda sam talentu zbyt wiele nie posiadam ale, jak mawiała moja matula, nie można mieć wszystkiego! Do czego innego zostałem stworzony. - krótka pauza na przełknięcie - Wojaże, ratowanie księżniczek i poskramianie zbójców, oto mój fach! Co prawda z tamtymi mi sie nie udało ale... było ich dziesięciu na mnie jednego! Dziewięciu powaliłem, ostatni zaszedł mnie od tyłu i obuchem przez łeb dał. Obudziłem się tak jak teraz siedzę...

Młodzieniec zlustrował kompana wzrokiem i przybierając nieco zawadiacki wyraz facjaty wyszeptał konspiracyjnym tonem:

- Wiedz ,że zmierzam teraz do maga wielkiej wiedzy i potęgi! Jego mądrość pomoże mi odczynić zły urok, który padł na księżniczkę tych ziem. Wszak na takiego rycerza jak ja czeka tyle czasu... Niewielu to mówię, także nie rozpowiadaj tej nowiny szlachetny panie, albowiem mam wielu wrogów którzy czyhają na me życie. Zazdrośni są i mściwi gdyż z polecenia samego króla podróżuję...

Bayard ugryzł sie w język, opamiętując się i poskramiając wodze fantazji którym już za bardzo pofolgował. Wystarczyło jedno źle dobrane słowo i misternie budowana konspiracja młodzieńca weźmie w łeb... O ile już jej szlag nie trafił.
 

Ostatnio edytowane przez Cep : 26-03-2007 o 02:50.
Cep jest offline  
Stary 26-03-2007, 03:00   #8
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Post Hadrian, Szeroki Trakt

"Oż, do diaska! Toć rycerz pełną gębą!" zaśmiał się w duchu Hadrian ogarnąwszy łachy, cerę i uzbrojenie towarzysza.

Na głos jednak rzekł:

- Mam tedy zlecenie dla Cię, zacny rycerzu. Aleć ostrzegę zawczasu, nie jest to rzecz prosta czy bezpieczna. Tedy, dam zjeść spokojnie. Sam także głodnym cokolwiek jeszcze.

Schowawszy flet do pokrowca, chłopak zasiadł, sięgnął po bukłak z wodą i podał towarzyszowi. Przegryzł pajdę pieczonego chleba połową jabłka dobytego z sakwy, drugą połowę podał Bayardowi.

- Mędrzec ów w Drittham pewnikiem rezyduje, cny Bayardzie? - zagadnął w końcu Hadrian, gdy w popiele została jedna już tylko pajda chleba, a po jego części jabłka nie było już śladu.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 26-03-2007, 23:31   #9
 
Tahu-tahu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumnyTahu-tahu ma z czego być dumny
I tak od słowa do słowa, od pajdy do pajdy, od opowieści do opowieści - wpatrzeni w pełgające pomału płomienie... postanowili na poszukiwania tajemniczego mędrca wyruszyć wspólnie. Zawsze to ciekawiej - no i oczywiście raźniej, rozbójnicy też mogli się gdzies tu włóczyć.

***

I oto bohaterowie tej historii śpią snem sprawiedliwych - nie przeczuwając, że kolejne spotkanie z przeznaczeniem wisi już nad ich głowami...

***

Zasnęli - po całodziennej wędrówce, wieczornym spotkaniu, długich nocnych rozmowach... Obozowe ognisko tliło się jeszcze przez kilka godzin po to by później osnuć znużonych wędrowców lekką acz cuchnącą mgiełką dymu - aż wreszcie całkiem zgasło. Do świtu pozostała jeszcze czwarta część nocy, mrokolubne stworzenia pomału kończyły swoje conocne walki o byt... Ta część doby przez prymitywne plemiona żyjące w odległych krainach Niezbadanego Zachodu uważana była za najlepszą porę na atak, ale tutaj - prawie w sercu cywilizowanego królestwa, przy głównym trakcie - podróżnicy mogli spać bez strachu, że poczują kościane ostrze w przestrzeni międzyżebrowej. Wokół panował sielski spokój, osoba o prawdziwie poetyckiej naturze spędziłaby ten czas patrząc jak bledną gwiazdy – wsłuchana w odgłosy odchodzącej nocy...

TRACH
Podróżników obudził rumor czegoś ciężkiego staczającego ze skarpy za nimi - czy był to sen, czy też hałas ten był poprzedzony trzaskiem łamanych gałęzi?

Zasypiając, śmiałkowie nie spodziewali się tak gwałtownego wyrwania z objęć Morfeusza (cóż... w zasadzie w obu przypadkach były to raczej objęcia pulchnych karczmarek / ślicznych rzemieślniczych cór / tajemniczych leśnych boginek). Mimo to na równe nogi zerwali się momentalnie – z posiadaną bronią przygotowaną do obrony przed bandą zbrojnych intruzów... Kolejny błąd.
Zamiast nich ujrzeli siedzącą na ziemi dziewczynę o minie cokolwiek zdezorientowanej - według krytycznych obserwatorów 'głupawa' byłoby określeniem znacznie bardziej adekwatnym. Po sennych marzeniach przycupnięta wśród kurzu, potłuczona dziewczyna nie prezentowała się zbyt korzystnie... a niesłusznie. Uważny – bardzo uważny - obserwator zauważyłby ponętne kształty skulonej niewiasty, śliczny owal przybrudzonej twarzy, złocistość włosów, w których zaplątane były teraz zeschnięte liście... kilka gałązek, pająków a nawet mała mysz.
Widząc dwóch - bądź co bądź uzbrojonych - młodych mężczyzn i ich zdziwione spojrzenia kobieta w pośpiechu wstała, otrzepała suknię z popiołu i pyłu a z włosów wyjęła wszystko, co przypadkiem się w nich znalazło.


Poprawa wyglądu zewnętrznego - a przynajmniej zyskanie odrobiny godności - nie rozwiązało najwyraźniej problemu stanu umysłu dziewczyny. Całą sytuacją (a przede wszystkim - co dziwne - swoją obecnością w tym miejscu) była chyba bardziej zdziwiona niż Bayard i Hadrian. Zachowanie o tyle kuriozalne, że to właśnie ona dokonała ledwie chwilę temu jednoosobowego desantu na ich obozowisko.
- Co?... Kim wy...? Ja... - ze zdziwieniem (ci sami krytyczni obserwatorzy użyliby słowa ‘tępo’) patrzyła na swoje podrapane stopy i naddartą suknię - Jak to możliwe? - z widocznym przestrachem przeniosła wzrok z siebie na nich, a wreszcie na szarzejące niebo - Muszę uciekać!
Jak powiedziała, tak zrobiła – zanim się obejrzeli już zniknęła w przygościńcowych zaroślach, doleciał ich tylko okrzyk Nie idźcie stąd!

"Ta dziewczyna chyba nie potrafi zachowywać się normalnie..." - ta myśl nasunęłaby się chyba każdemu. Najpierw wpada na nich z przydrożnych zarośli, zachowuje się jak lunatyczka - a teraz ucieka w las... Po chwili osłupienia obaj mężczyźni oczywiście rzucili się w pogoń za nieznajomą - ale bezskutecznie. Cóż... tropicielami to oni nie byli. Brak jakichkolwiek (łatwo rozpoznawalnych dla amatorów) śladów wskazywał na to, że dziewczyna albo dobrze umiała poruszać się po lesie - albo rozpłynęła się w powietrzu... albo po prostu była snem.
 
__________________
"All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe
Odskrzydlenie.
Tahu-tahu jest offline  
Stary 27-03-2007, 11:58   #10
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Post Hadrian

Piękne niebo było tej nocy. Usiane gwiazdami, bezchmurne, przejrzyste niczym źródlana woda. Można było obejrzeć łowy Łucznika, ucieczkę Panny. Przyglądnąć się śpiącemu Smokowi, oglądnąć potworne kształty Węża.

Ale, nawet gdy Bayard już zasnął, Hadriana trzymało na nogach zmartwienie. Wspominał słowa Zakapturzonego, tak długo, aż zmorzył go niespokojny sen, w którym Zakapturzony powtarzając "Przykro mi, Hadrianie" wbijał jego włócznię w smoka, który z bólem ryczał "Nie powstrzymałeś go, minstrelu! Twój ojciec nigdy Cię już nie rozpozna!" i zwalał się na ziemię z wielkim łoskotem i przy wtórze trzasku łamanych gałęzi...

Trzasku łamanych gałęzi?!

TRACH

A jednak! Wybudzony gwałtownie Hadrian porwał sie na równe nogi... i zamarł, wpatrzony w naprawdę śliczną dziewczynę, o pięknych, długich i złotych włosach...

Boginka leśna, sylfa jakowaś? - przemknęło Hadrianowi przez głowę, kiedy dojrzał zwierzyniec cały zaplątany w te pyszne złote sploty.

Akurat na tę myśl dziewczę powstało i poczęło się ogarniać. Hadrian w zadziwieniu usta aż otworzył.

- Ekhem - odchrząknął, próbując zdobyć uwagę dziewczęcia. Udało mu się aż nadto. Panna bowiem zorientowawszy się naraz widać w sytuacji... pierzchła!

Zanim się obejrzeli już zniknęła w przygościńcowych zaroślach, doleciał ich tylko okrzyk Nie idźcie stąd!

"Przecież jeszcze coś jej się stanie! Zwariowała?"

- Poczekaj proszę! Nie zrobimy Ci krzywdy! - krzyknął jeszcze za nią, ale nawet nie wiedział, czy usłyszała. Jakby rozpłynęła się w powietrzu.

- Dziwna przygoda. Rozglądnąłbym się jeszcze za nią chwilę, Bayardzie, samojedna w lesie, kto wie co ją może spotkać. Raźniej myślę będzie, jak we dwu ruszymy.

To rzekłszy Hadrian pochwycił swój kostur, zarzucił flet na ramię i ruszył powoli w las, oglądając się na kompana.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172