Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-09-2008, 09:41   #171
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Jak udało się rozstępować koniki, to i podróż mijała raźniej. Zresztą co tu mówić! Żwawy krok siwka, w pełni współgrał z entuzjazmem Pana Mateusza. Konik aż wyrywał do przodu, chętny do biegu. Tak i Mateusz skoczył by za nim.

Lecz nie mniej fartowana była kompanija. Kilku nowej szlachty, co to Mateusz nie miał z nimi przyjemności. Lub przynajmniej w duchu wierzył że przyjemności nie miał. Z nimi, z ich braćmi czy siostrami. Takież to echa dawnego żywota, gdzie to się nie patrzyło którędy trakt wiedzie i czy kto na nim stoi.

Tedy wzięło się Panu Mateuszowi na wspominki. Dawnych czasów. Służby. Walk i wojen. A nader to ukochanej i niefartownej pozycji w jakiej to Pan Ankwicz pozostawał. Z raz jeszcze jednen powróciły dawne wątpliwości i decyzje. Ot te które dowiodły go do tej oto karczmy. Która wychynęła z za drzew ukazując się kawalkadzie.

– Zaiste zacna karczma – ozwał się szlachcic idący na przedzie. Zrazu zdał się poważną personą, bo począł sprawdzać broń. Acz dyskretnie.
Mateusz spokojnie lustrował okolicę, nijak nie sposobiąc się na okoliczność co to Pan Jaksa zwiastował. Prędzej mu było by pragnienie swe zaspokoić. Zatrzymał tedy konika. Nieopodal wejścia. Żyd wnet wybiegł ku nim. Żydowskim swym okiem grosiwa wypatrywał, co to za gorzałkę drugiego sortu i nie świeże mięsiwo, chytry chciał pobrać od dobrych Panów Braci.
Wnet zaczął opowiadać, nawoływać i zapraszać. Kłaniając się przy tym nikso. Żyd.

Pan Ankwicz przysłuchiwał się swobodnie, jak to Pan Jaksa w dialogi wchodzi i pokrzykuje co na żyda. Sam Pan Mateusz poprawiał przy tym konika i popręg mu luzował. Już chciał się włączyć do dyskusji, kiedy to o wodzie Pan Gorajski mówił. Ale pomiarkował Pan Ankwicz, bo i żart mógł być źle odebrany. Zwłaszcza w oczach szlachcica, co to niechybnie przypatrując się kompaniji, stał nieopodal.

Ruszył chwilę później Mateusz do karczmy. Przechodząc przy tym koło szlachcica wielce ciekawskiego. Zwolnił Pan Mateusz przechodząc obok tego. Spojrzał ku niemu hardo. Zastrzygł wąsem i spodełba tak spoglądał. Nijak się jednak nie odezwał. Ruszył do karczmy, tak jakby nie obchodził go kaprawy jak i jego kompanija. Z miejsca zajął najbardziej dogodny stół i wygodnie się rozsiadł. Opierając o ścianę i tak co by mieć baczenie na drzwi i resztę sali. A gdy reszta jegomościów dołączyła odezwał się Mareusz. Słowa swe kierując ku Panu Gorajskiemu.
– Jako że nie strasznym że gardło waszmości zaśnie, mówić można. Tedy powiedz nam co żeś widział i co planujesz. – poczym spojrzał po sali, hardo tak jakby szukał ciekawskich czy innych co to jeszcze miejsca swego i szabli Mateusza nie znali. Czyli tak że wszystkie szaraczki głowy spuszczali, a zawalidrodzy wyciągali je ciekawscy.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 20-09-2008, 19:30   #172
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Karczma Żyda Moszke

Weszli tedy we czterech i bystro rozglądali się bystro po izbie. Była równie niechlujna jak i sam karczmarz.

Stoły stały cztery w niej, na krzyżakach postawione z desek ledwo co heblowanych. Przy jednym, najdalej od kominka stojącym siedziało rozwalonych w niedbałych pozach pięciu podpitych szlachciców, nie-szlachciców, o gębach gęsto bliznami poznaczonych i wzrokiem nieco już mętnym obserwowało nowo przybyłych.

- Masz waszeć rację, bo karczma podła i pewnie nóżka takiej bogatej pani progu by tu nie przestąpiła - rzucił w odpowiedzi pan Ankwicz, który do jednego ze stołów już zmierzał.
- Żydzie miodu a zacnego daj, nie czwórniaka, co lichotę nim częstujesz ! - dorzucił.

- Aj waj. Szanowny pan jeszcze miodu nie spróbowal, a juz biednego Żyda gani - obok pojawił sie jak wyrosły spod ziemi Moszke z solidnym dzbanem napitku.

- Nie widzisz parchu, że to panowie sa nie holota co wieś we czterech trzymają i jednym chłopskim dymem sie dzielą - wtrącil sie szlachcic od drzwi, ten co im na spotkanie wyszedł - biegaj po trunek do piwnicy, wiem że go masz jeszcze, ten wiesz jaki... - nie dokonczył, a Żyd zaczał sie sumitować.

- Miód to zacny, kazden jeden co go pije nachwalić się go nie może, ale dla waszmości specjalny rarytas mam, skoro pan Pogorzelski każą - miód dwójniak co go sam pan miecznik przemyski pili. Zaraz przyniose, jeno do piwnicy zejsc muszę, bo go tam dla gości najważniejszych trzymam.

Nie uszlo uwagi Panów Braci, spojrzenie jakie ów pan Pogorzelski z karczmarzem wymienili nim ten zniknał w drzwiach na zapleczu. Szlachcic wziął ze stolu przy ktorym pięciu kamratów jego siedzialokubek trunku i zblizył sie do Kompaniji.

- Jestem Pogorzelski herbu Boża Wola, były towarzysz pancerny w choragwi wojewody Mniszcha. Zdrowie waszmosciom - wzniósł toast.
- Dokąd to droga prowadzi ?



Szkic karczmy :

1 - 4 -
stoły i ławy
5 -
szynkwas
6 - kominek
7 - drzwi wejściowe
8 - drzwi na zaplecze i do piwnicy
9 - okna
10 - kompani Pogorzelskiego
 
Arango jest offline  
Stary 21-09-2008, 18:02   #173
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Pan Ankwicz zasiadł przy stole spoglądając jeszcze w ślad za żydem co zniknął za drzwiami. Obejrzał kompanów Pogorzelskiego przy sąsiednim stole i … jakby dopiero dostrzegł tego co pytał.
- Mości Pogorzelski. Słyszał żem o waszmości. Jeno nie jestem taki pewien czy najwpierwiej o waszmości służbie pancernej. Słyszałem, słyszałem… - Mateusz jakby oceniał chwilę szlachcica – Jestem Mateusz Ankwicz herbu Awdaniec. A przywiodła nas tu chęć przepłukania gardła przed dalszą drogą.
Szlachcic bystro spojrzał na pana Mateusza.
- Widać waszmość żeś bywały w okolicy skoro o mnieś słyszał - podkręcił wąsa.
- Znają mnie i moją szabelkę tutaj - uderzył się po boku - a wielu takich co ją poznało teraz ziemię gryzie. Pytałem dokąd droga prowadzi, a Pogorzelskiemu się odpowiada – dodał butnie.
- Pomiarkuj waszmość. Dobrze radzę. – spojrzeli po sobie, tak że jakby ciszej w izbie się zrobiło. Chwilę to trwało kiedy Pan Pogorzelski ozwał się.

- Ale po prawdzie to my tu nowin wielce ciekawi jesteśmy. Ze slow waszmościów miarkuję żeście chyba księżnę po drodze spotkać musieliście? - ton jego na powrót stal się przyjazny.
- Księżnej żadnej spotkać nie spotkali. Choć jak żeśmy w Sanoku stali to słyszeliśmy o takiej co zaraz i księżną ozwać się będzie mogła. Pani Dębska, bo o niej mowa.
- Pani Dębska waszmość powiadasz? Czy to ta co męża straciła roków temu ze dwa? Powiadają że bogata to wdowa, w latach młoda a urodą sławna. Powiadacie waszmościowie że w Sanoku? Czyżby na jarmark zjechała? Powiadają że ten w roku tym wielce udany i nawet z Turczech i kupcy się zjechali ?
- Żydzie –
huknal – przechero gdzie tam kąty wycierasz? Miodu przynoś, bo panowie spragnieni po drodze pewnikiem.
- Musi to być ta pani o której mówisz. Bo słyszeliśmy że dóbr wszelakich przy niej sporo, złota i innych dobrodziejstw. Z karawaną ciągnie
– Pan Mateusz zrobił pauzę. Tak jakby te wieści obojętne mu były, ale po prawdzie chciał jeno dać słuchaczom rozbudzić apetyty. Po czym ciągnął.
- Ponoć tabor ciągnie od Lwowa aż, a teraz z Przemyśla na Sanok, Płonną Kalnicę i Rudawkę jedzie. Tak co by do włości Pani Dębskiej czem prędzej zajechać. Ale czemuście waszmosci tacy ciekawi? Znacie Panią Dębską?
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 25-09-2008, 14:56   #174
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dość napastliwe było to wypytywanie w wykonaniu imć Pogorzelskiego. Który najwyraźniej znany był w tej okolicy z burd najrozmaitszych, skoro z takiej strony słyszał o nim Pan Mateusz. A jeśli kiedyś pan Pogorzelski w pancernych służył, to nie bardzo pewnie byli z niego dumni.
O panu wojewodzie też różne ciekawe wieści chodziły, a niektórych nie godziło się powtarzać.

Zdawał się pan Pogorzelski do zwady dążyć, pewnie w siłę swej szabli tudzież kompanów wierząc, ale dziwnym jakimś trafem się pomiarkował. Widno wieści o pani Dębskiej ciekawszymi mu się zdały niźli możliwość wszczęcia kolejnej burdy i posiekania kolejnego oponenta, bo trudno sądzić, by lęk poczuł kompanów mając za plecami, gotowych w sukurs ruszyć.

Twarz pana Pogorzelskiego nie miała nic ze szlachetności, jaka warstwę do której przynależał cechować powinna. I pewnikiem w sercu owej szlachetności również nie dostawało, co z zachowania wynikało tak jasno, jakby ów szlachcic stanął na środku izby i głośno się tym chwalił.

Nie okazując ani mrugnięciem niechęci, która w sercu kiełkować zaczynała, Pan Jaksa cierpliwie słuchał dyskursu, jaki między panami szlachtą rozwijać się zaczął.
W międzyczasie rzucił okiem na stół, przy którym usiedli.
Jak na to, że studnia jest tuż obok, to woda nader rzadko jest tutaj w użyciu - pomyślał. - W obozach czyściej bywało.
Najwyraźniej ci, którzy bywali w tym zajeździe, nie o czystości myśleli, jeno by gardła przepłukać.

Gdy Pan Ankwicz mówić skończył, pytanie w powietrzu zawieszając, Pan Gorajski uznał, że i jemu czas najwyższy słów kilka dorzucić.

- Jaksa Gorajski herbu Orla - skinął głową panu Pogorzelskiemu, niezbyt okazując, by słowa o licznych adwersarzach w ziemi spoczywających jakiekolwiek wrażenie na nim zrobiło.

- A waszmość, Panie Mateuszu - zwrócił się do Pana Ankwicza - o pani Dębskiej lepiej nie wspominaj. Nie godzi się źle o białogłowach mówić, ale ta takim brakiem rozsądku się cechuje, że jeszcze mnie żółć zalewa na jej wspomnienie.

- Owóż musisz wiedzieć, mości Pogorzelski - zwrócił się wprost do natręta - żem z ową panią słów kilka miał możliwość zamienić. I imaginuj sobie, waszmość, że pani Dębska nader wysokie mniemanie ma o sobie i swoich ludziach, a rad cudzych słuchać nie lubi. Gdym jej na słabość eskorty uwagę zwrócił, to powiedziała, że jej ludzie upilnują i ochronią i ją, i jej dobytek. I że głupoty o niebezpieczeństwach opowiadam.

Z jego twarzy widać było, że ubolewa nad brakiem rozsądku pani Dębskiej.

- Gdyby to szlachcic jakowyś powiedział, już byśmy na majdanie na ostre poszli, ale z białogłową na języki walczyć się nie godzi. Jako by rzekł jeden ze znajomków moich, oleum nieco zdałoby się owej białogłowie, a jam nie brat jej czy opiekun, by w mniej polityczny sposób mądrości i rozsądku ją uczyć.

Przerwał na moment i rozejrzał się dokoła, jakby w oczach kompanów potwierdzenia słów ostatnich szukał. Na co niejeden z tych, co go słuchali głową skinął.

- A było z nią ludzi - Pan Jaksa kontynuował opowieść - czterech czy pięciu hajduków i woźniców tyluż samych, paru pacholików nie licząc. Możliwe też, że wiezie dobra dość znaczne. Kufrów przy mnie, a liczne były, nie otwierała, alem widział dywaniki, jakie wyłożyć kazała, by zbyt chropawe deski przykryć. I zastawę, której cesarz by się nie powstydził.

Miał wrażenie, że panu Pogorzelskiemu w oku zdrowym błysk się pojawił, gdy usłyszał o ludziach, jacy pani Dębskiej towarzyszyli. Tudzież o jej kufrach.
A jeden z jego kompanów aż się podniósł z miejsca, by lepiej opowieść słyszeć. By biedak słuchu nadwyrężać nie musiał, pan Jaksa mówił tak głośno, że słychać go było w całej izbie.

- A gdy jeden z obecnych tam Panów Braci pomocą chciał służyć, osobę swoją oferując, fuknęła na niego tak, jakby na cześć jej nastawał. Jakby komu do szczęścia baba potrzebna była, która za najmędrszą na świecie się ma. Co z tego, że piękna to niewiasta. Toć lepiej starym kawalerem do końca żywota być, niźli takową na kark sobie brać.
 
Kerm jest offline  
Stary 25-09-2008, 15:36   #175
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Mariusz w pełni kontent był widząc karczmę do której zajechali. Trudy żołnierskiej tułaczki mogłyby być zażegnane przez jakikolwiek kawałek suchego miejsca, strawy i dachu nad głową – a karczma spełniała wszystkie te wymogi.

Mariusz pewnym żołnierskim krokiem ruszył do wnętrza, za kamratami. Sam nic jeszcze się nie odezwał bo i potrzeby nie było, prędcy w gadce towarzysze już zaczęli plan realizować.

Widok wnętrza nieco mu zapału pogasił. Marne zapijaczone mordy bywalców jeszcze bardziej na nerw mu wskoczyły. Dłoń mimowolnie powędrowała w kierunku szabli, druga sięgała za pazuchę po broń palną. Nim jednak obie spoczęły na broni, Mariusz podświadomą komendę im cofnął. Baczył jednak uważnie na obcych.

Uważnie też wsłuchiwał się w wymianę zdań między miejscowym szlachcicem a żydem. Zdziwiło go nieco tak dobre przyjęcie ich przez Pogorzelskiego, szlachcic nieznany a tak uprzejmy? Mariusz podejrzliwości nabrał dopiero gdy wymianę spojrzeń dostrzegł pomiędzy żydem a szlachcicem, taki sam wyraz twarzy, spojrzeń, widział nie raz u szubrawców którzy cichaczem w sądzie dogadać się próbowali. Spojrzenia potrafiły powiedzieć więcej niż słowa.
Zawołał więc zaraz za karczmarzem nim ten na dobre się oddalił
- przygotuj strawę Żydzie, bom głody a pić na pusty brzuch nie lubię.
Nigdy nie tłumaczył by się żydowi, jednak to była raczej wymówka dla Pogorzelskiego wyszykowana, niż do karczmarza.

- Mariusz Leszczyński herbu Belina. – przedstawił się Pogorzelskiemu, nic już więcej nie dodając.

Mariusz miał chwilę by się nad sprawą zastanowić, póki co rozmowę zostawił towarzyszom. Nie śpieszyło mu się do kosztowania trunku tak dziwnie im poleconego. Pamiętał wszakże, iż ludzie Rożyńskiego w okolicy przebywać muszą, a ten tu szlachcic na takiego wyglądał. Dla ludzi bez honoru uśpienie i obrabowanie szlachty niczym trudnym do wykonania nie było. Mariusz obeznany w sprawach sądowych nie raz usłyszał o róznych podłościach , szlachty niegodnych – a jednak przez szlachtę czynionych. Dlatego też poprawkę brać musiał na honor szlachecki, wiedząc, że nie każdy szlachcic oń dba.

Mariusz uważnie słuchał toczonej rozmowy. Nie zdziwiło go nawet natarczywe wypytywanie o Panią Dębską – w końcu potwierdzało to tylko jego wcześniejsze przypuszczenia. Sam przytakiwał zaś kamratom na każde ich słowo. Czasem oponował nawet, by odwrotnego efektu nie osiągnąć. Mogło się bowiem zdarzyć, że „okazja” na zbyt łatwą, przymilną i ustawioną zdać się mogła, jeśli nawet nie Pogorzelskiemu, to Rożyńskiemu – z relacji jakie usłyszy.

- Przesadzasz panie bracie, od kiedy kufrów mnogość wieziona przy sobie o jakiejś majętności świadczą? Pewnikiem ochronę większa by wzięła gdyby majętności wiozła, a to, że trasę wybrała która ją na jarmark wiodła czystym przypadkiem być musiało, lub z goła upodobaniem kobiecym.

- Jam już zresztą mówił, żebyście panowie bracia z umiarkowaniem wspominali o Pani Dębskiej, - zaraz potem dodał ciszej, tak że jedynie szlachta przy stoliku słyszeć mogła w tym i Pogorzeliski: – przecież prosiła Waszmościów – tu spojrzał już tylko na swych kamratów – byście nie wspominali o jej podróży, transakcję ważną zawarła i lepiej by bandziory jakieś się nią nie interesowały – tu rzucił przeciągłe spojrzenie w stronę gromadki szlachty, która wcześniej już w karczmie zasiadała i dobrych skojarzeń nie wzbudzała. Siedzącego przy nich Pogorzelskiego traktował w tym czasie jak swego, co rusz „ufne” spojrzenie mu śląc nie mniej niż towarzyszom swoim.

- Panie bracie
– zwrócił się wprost do Pogorzelskiego – mam ufność, że Waść zostawi ta wiedzę dla siebie. A wy miarkujcie trochę z głosem, bo słychać Was w całej karczmie.

Miał nadzieję, że wyrównał przesadzoną wręcz opowieść, która dla zbójców niczym bajka o złotej rybce zdać się mogła. Trudna do uwierzenia mogła to być pokusa, więc Mariusz celowo wtrącił się w rozmowę, aby to wrażenie zatrzeć. Czekając na dalszy rozwój wydarzeń spokojnie obserwował Pogorzelskiego, Żyda i resztę „szlachty” siedzącej w karczmie.
 
Eliasz jest offline  
Stary 27-09-2008, 13:32   #176
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Karczma Moszke samo południe

Żyd pojawił się jak spod ziemi wraz z wyrostkiem może dwanaście wiosen mającym i zastawił stół misami z kluskami ze słoniną, kapustą dobrze skwarkami przyprawioną i półgęskiem. Obok położył solidny bochen chleba.

- Raczcie Panowie szczególnie owej gąski spróbować. Przepis to stary i wszyscy potrawę sobie chwalą...

- Przestań pleść parchu i miodu dawaj. MIODU rozumiesz ??? -
Pogorzelski huknął na karczmarza.

Wyraźnie spłoszony Żyd pobiegł zaraz zamiatając połami niezbyt czystego chałata, takąż polepę gospody, bo nawet i podłogi z desek tu nie było, a jeno ziemia nogami nielicznych podróżnych ubitych słomą wymoszczono.

Wnet wrócił z dzbanem garncowym napitku i kilkoma kubkami. Rozlał trunek stawiając go przed każdym, w tym i przed ich nowym znajomym. Ten spojrzał na niego z ledwo skrywana złością.

- Czyś ty Żydzie oczadział ? Nie wiesz, że ja, pan Pogorzelski herbu Boża Wola, towarzysz pancerny tylko okowitę pija ? Migiem przynieś a mocną - po czym zwrócił się do Kompanii.

- Pytacie waszmościowie czy panią Dębską znamy ? Nie, nie znamy, ale jego męża poznalezliśmy... dobrze... - krzywy uśmiech wypłynąl mu na twarz.

- Poznalismy go jako człeka wielce honorowego i jako takiego szanowaliśmy go odpowiednio... - od stołu jego kompanów dobiegło kilka stłumionych parsknięć śmiechu.

- Cisza tam !!! - huknął na swoich.

- Uszanowali ... - powtórzył.

- No waszmościowie - podniósł kubek cynowy, który Moszke mu przyniósł i wzniósl w górę.

- Za powodzenie !!! Pan Pogorzelski toast wznosi, nie można odmawiać - znów jego głos przybrał nieprzyjemnych tonów.




Pan Pogorzelski


Nie doszlo jednak do wychylenia trunku, bo nagle jak przysłowiowy grom z jasnego niebo huknęło jak z mozdzierza i momentalnie zrobilo sie ciemno.
To burza nie wiadomo skąd nagle się objawiła a chmury, ktore zda się znikąd zasnuły niebno i zakryły słonce spowiły i tak ciemną izbę jeszcze większym mrokiem.

- Co do diaska ? - zdumiał się Pogorzelski, bo i ulewa zaczęła bębnić o kryty słomą dach karczmy.

Jednocześnie zaskrzypiały odrzwia i w ciemnym prostokącie ukazały się dwie sylwetki, okryte opończami. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę.

Moszke tymczasem zawiesil parę bardziej kopcących niz świecących łuczyw w metalowych obejmkach na ścianie i w ich słabym blasku mogli wszyscy przypatrzyć się nowo przybyłym.

Pierwszy z nich był to szlachcic bardzo mlody, z twarzą skrytą pod kapturem i tylko końce olbrzymich wąsów wystawały spod niego. Szable miał wschodnią przy pasie, raczej zabawce podobna niz orężowi.
Bylo w jego postawie coś dziwnego, lekkiego, co zdawało się świadczyć o jego bardzo mlodym wieku.

Druga z postaci był to człowiek lat dobrze juz czterdziestu, w polskim ubiorze, z kołpakiem na oczy nasuniętym. J
ednak o jego cudzoziemskim pochodzeniu zdawała sie świadczyć broda na hiszpańską modę przycieta i rapier długi, do boku przypaszony.
W ogóle Panom Braciom dziwnie te postaci znajome się wydały, osobliwie ów starszy, ale w słabym świetle, gdy szli przez izbę do stołu szczegółów wiecej się dojrzeć nie dało.




Ów szlachcic czterdziestoletni


Pogorzelski,
który bacznie przypatrywał się gościom teraz obrocił się ku Kompanii.

- Napijmy się waszmościowie ! Miód zacny ten Żyd ma...

Upił nieco okowity i patrzył na Panów Braci w milczeniu jakby zachęcając do wypicia.

- Tedy powiadacie, że pani Dębska na jarmarku byla ? Tedy pewnie moc specjałów wiezie i dobra wszelakiego, bo majetna to niewiasta ?

- A co tam waszmościowie w szerokim swiecie słychać -
dorzucil jakby chcąc załagodzic natrectwo pierwszego pytania.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 27-09-2008 o 18:45.
Arango jest offline  
Stary 27-09-2008, 17:31   #177
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W chwili, gdy Pan Mateusz na temat Pani Dębskiej się wypowiadał, zapał nieco Pana Pogorzelskiego i jego kompanów starając się przygasić, Jaksa dość obojętnym wzrokiem rozglądał się dokoła. I chociaż zdawać by się mogło, że robi to całkiem obojętnie, to jednak jego oczom nie uszedł żaden ważny szczegół.

Całkiem mu się podobało miejsce, które zająć mieli. Stół, przez Pana Ankwicza wybrany, stał od wejścia niedaleko, co, w razie potrzeby, ułatwić mogło szybkie opuszczenie izby.
On sam siedział koło ściany i od tej strony nikt go zaskoczyć nie mógł, ale wydostać się zza niego...
Dyskretnie sprawdził stół. Przybity do podłogi z pewnością nie był i wywrócić by go się dało, gdyby czasem Pana Pogorzelskiego kompani do nierozsądnych czynów się posunęli...

Kiedy Pan Mateusz mówić skończył, Jaksa parę słów tylko powiedział i to jakby tylko do sąsiada skierowanych.

- Powiadała? - Zdziwienie brzmiało w jego głosie. - Nicem o tym nie słyszał. Musi wonczas to mówiła, gdym wyszedł, co by mnie krew zła nie zalała.

Pokręcił głową, jakby żałując, że za dużo o Pani Dębskiej obcym opowiedział.

- Pan Pogorzelski, jako waść rzekłeś, z pewnością nikomu opowiadać o owej karawanie nie będzie...

Gdyby za mijanie się z prawdą Bóg miał karać kłamiącego, to z pewnością Pan Jaksa, słowa owe wypowiadający, byłby pierwszą w tej izbie ofiarą. Albo raczej drugą, bowiem ich rozmówca, o mężu Pani Dębskiej mówiący, z pewnością na czoło by się wysunął...

Spojrzenia między kaprawookim szlachcicem a Żydem wymieniane nie mogły ujść niczyjej uwadze. Jak i niechęć karczmarza do przyniesienia trunku owego, tudzież fakt, iż sam Pan Pogorzelski zachwalanego przez siebie miodu tknąć nie chciał.

Pan Jaksa, któren do chwili wypełnienia ślubu trunków żadnych miał nie pijać, tym bardziej nie zamierzał do ust miodu brać, dekoktem jakowymś być może zaprawionym. A nawet jeśli Moszko tojadu czy wilczej jagody tam nie wrzucił, to i tak sok z maku byłby niemile widzianym do trunku dodatkiem...
A słowa Pana Pogorzelskiego, z naciskiem do picia namawiającego, tym bardziej niechęć Pana Jaksy wzmagały. Nim jednak słowo rzec zdołał ciemność wielka i gromu huk uwagę wszystkich od trunku odwróciły. Gdy głowy zebranych w stronę drzwi się zwróciły, Pan Jaksa, miast do gardła, na podłogę połowę miodu posłał, któren to trunek w słomie rozrzuconej bez śladu zniknął.

Spoglądał Pan Jaksa w stronę nowo przybyłych, w postaciach których coś dziwnego było. Zarówno w starszym, któren dziwnie znajomym wydał się Panu Jaksie, choć skąd, powiedzieć nie potrafił, jak i w młodszym, co głowę jakby przed niepogodą pod kapturem schował. Gdyby nie wąsy, zdawać by się mogło, że niedorostek jakowyś do karczmy wkroczył. Alibo i niewiasta.

Wzrok Pana Gorajskiego ku bokowi młodziana pomknął, gdzie szabelka ze wschodu rodem wisiała. Podobną na ścianie, w stryja komnacie widział. I w rękach trzymał. Niepozorna była i zabawkę dla pacholęcia przypominała, ale pozór to był jeno. Ostra była nad podziw i włos w powietrzu cięła, jako i chustkę jedwabną, z powietrza nań lecącą.

Oderwawszy wzrok od szabli a myśli od wspomnień skierował oczy Pan Jaksa na spoglądającego na nich, a stojącego tuż obok Pana Pogorzelskiego, któren zmianą tematu od swej ciekawości niewczesnej uwagę odwrócić usiłował.

- Miód zacny, jako waszeć mówiłeś - orzekł - a i smak ma ciekawy. Nigdym takiego nie kosztował...

Opanował nie wiadomo skąd płynącą ochotę, by o Rożyńskiego zagadnąć...
Spojrzał przez okno, za którym strumienie wody na ziemię się lały.

- Czort jakowyś pogodę ową zesłał. Akurat gdy w drogę ruszać powinniśmy... Zmokniem - rzekł nie tyle do pana Pogorzelskiego, co do swoich towarzyszy.

Zdecydowanie nie była to odpowiedź na słowa pana Pogorzelskiego, ale do sytuacji adekwatna...
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 02-10-2008 o 11:56.
Kerm jest offline  
Stary 27-09-2008, 22:21   #178
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Czyś ty Żydzie oczadział ? Nie wiesz, że ja, pan Pogorzelski herbu Boża Wola, towarzysz pancerny tylko okowitę pija ? Migiem przynieś a mocną - po czym zwrócił się do Kompanii.

Mariusz innej okazji na próżno mógł szukać, wnet na te słowa sam wciął się w rozmowę i do żyda zakrzyknął.

- Tako i mi okowity przynieś życie, ino chybko.

Widząc już protest w oczach Pogorzelskiego i chęć jego do prób zmiany decyzji szybko mu dodał.

- Waszmość wybaczy, innym razem zacnego miodu spróbuję, dziś jakoś smaku nie mam, a solidna okowita zaiste świetnym będzie zmiennikiem.

Miał już począć zachwalać walory okowity, ale się wnet połapał, że nad smakoszem Pogorzelskim jego nieznajomość trunku szybko by się wydała. Wolał więc sprawę przemilczeć, zaś otwarte nalegania zamierzał spokojnie lecz jednostajnie oddalać. Pogorzelski zmusić go nie mógł a wybierając trunek ten sam co on, nikt mu złego wyboru zarzucić mnie mógł, szczególnie nie on. Nie zamierzał kosztować podejrzanego trunku, ani się też w trudną sytuację wpędzać. Przy trunku bez toastów się nie obędzie a toast odmówić rzecz hańbiąca.

Gdy rozmówca na temat męża Pani Dębskiej wszedł żyły w imć Mariuszu zagotowały się. Nie dał po sobie jednak tego poznać, zajął się bowiem nabijaniem fajki aby spojrzenie swe ukryć. Zrobił to kosztem głupiej sytuacji, gdyż wkrótce żyd jedzenia miał przynieść. Wolał jednak aby mu danie ostygło, niż gdyby miał się wydać z emocjami swemi. Wyzwałby na szablę psubrata, wiedząc przecie od Pani Dębskiej jak walka z jej mężem wyglądała. Pomniał jednak na plan z jakim tu przyjechali, a przecie zakładał on, że ci z karczem Rożyńskiemu odpowiednie wieści donieść muszą.

Gdy gromła burza, Mariusz za broń chwycił z nawyku. W porę się jednak pomiarkował choć rękę już miał na rękojeści półhaka a drugą na szabli. Choć już jedno i drugie wyszarpywać począł, nie wyciągnął całkiem broni, a gdy zorientował się, że to żaden wystrzał, szybko poprawił obie. Przez mózg w ułamku sekundy przewinęły się podobne zdarzenia, huki wystrzałów, krzyki przerażenia, rozpacz zaskoczonych. Zbyt wiele walk, zbyt wiele dni spędzonych w pełnej gotowości przeżył Mariusz by z dnia na dzień nad emocjami zapanować. Pot otarł z czoła i na nowoprzybyłych uwagę zwrócił.


- Tedy powiadacie, że pani Dębska na jarmarku byla ? Tedy pewnie moc specjałów wiezie i dobra wszelakiego, bo majetna to niewiasta ?

- A co tam waszmościowie w szerokim świecie słychać

Zagaił na nowo Pogorzelski, nim jednak Mariusz odezwać się zdołał Jaksa pierwszy głos zabrał.

- Czort jakowyś pogodę ową zesłał. Akurat gdy w drogę ruszać powinniśmy... Zmokniem

- Waszmość dziś już wyprawiać się nie będziem, nie w taką pogodę.

- Żydzie a szykuj no chyżo izbę dla czterech szlachciców. Wygód specjalnych mieć nie musi, my żołnierze do niewygód przywykli…

Specjalnie podkreślił fach własny i kamratów, gdyż zachowanie Pogorzelskiego dziwnie próbą spicia i zrabowania pachniało. „ A może zbyt podejrzliwy się robię?” Chwilę później gdy wszystkie procesy sobie przypomniał, co to je często obserwował, szybko myśl swą przegnał. Tyle podłości, kłamstwa i niskich pobudek w szlachcie było, że aż dziw brał, że jeszcze Rzeczpospolita stoi.

Co by Pogorzelski zaś zbyty się nie poczuł Mariusz zaserwował mu opowieści kilka z frontu, sprzed pół roku aktualnych. Co by też nie myślał, że szlachta świeżo po żołdzie, ani też podejrzliwości nie nabrał co do wiedzy trójki Panów Braci. Czas starał się jak najdłuższy swą opowieścią zagrabić, bo po prawdzie im mniej mówili o okolicznych wieściach, im mniej się ze swą wiedzą zdradzali tym lepiej. Przynęta zarzucona już została, teraz dbać trzeba było aby rybki nie spłoszyć. Szykowana komnata w każdej chwili dobrą wymówką do opuszczenia biesiady być mogła, ale chwilowo to nowoprzybyli uwagę Mariusza zaprzątnęli.

"Szlachcic z rożnem z pewnością jest obcokrajowcem, lub też swojakiem lecz za granicą wychowanym." Mieszkając w okolicach Prus, Pan Mariusz często się takich nawidział i zdążył przywyknąć do niecodziennej mody i fechtunku. W ostatniej chwili na pomysł wpadł co to mógł Pogorzelskiemu plany pokrzyżować…

- O kolejni goście do karczmy witają. Siadajcie z nami Panowie Bracia, miód tu na stole najzacniejszy, a chętnie usłyszę od waszmościa skąd pochodzi. Rapieru już dawnom nie widział, choć w mych stronach widok ten nierzadki, a Waszmość gdzie nauki fechtunku pobierał? …

Nim ktokolwiek zdążył zareagować Mariusz uświadomił sobie, iż przepytuje szlachtę nawet się nie przedstawiwszy.

- Wybaczcie me gapiostwo, zapomniałem się przedstawić. Jam Mariusz Leszczyński herbu Belina.

Kątem oka zerknął jeszcze na reakcję Pogorzelskiego. Nie okazywał znajomości z nowoprzybyłymi, więc nie będąc z nimi w zmowie raczej mogła mu nie w smak być ich obecność. Szczególnie jeśli porcja miodu w większej, nie mniejszej grupie rozdzielona będzie.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 28-09-2008 o 16:58.
Eliasz jest offline  
Stary 29-09-2008, 15:27   #179
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Takoż zasiedli wszyscy przy stole. I rozgadało się towarzystwo. Po prawdzie sam Pan Mateusz począł perorować i w dyskusje wchodzić. A czynił to tak aby temat tak łakomy i chętnie omawiany stał się publicznym. Nie było i zaskoczeniem że Pogorzelski wnet zainteresował się i o Panią Dębską rozpytywał.

I jako winny tego Pan Ankwicz nie mógł odmówić sobie wyrzutu. Bo po prawdzie nie lubił on gdy w sprawy mężczyzn białogłowa wplatana. Bo czy to nie wstyd dla żołnierza że miast szturmem brać zamek, do podstępu się odwołuje i to tak że na szalę cześć niewiasty rzuca? Poczęły tedy wątpliwości i rozterki nachodzić Pana Mateusza, kiedy to miód wylądował na stole. Żyd zdawał się wielce nie swój, co nie uszło uwadze kompaniji. Poczęli się odmawiać i wykręcać od picia. Jakby jakiś diabeł w miodzie był zaklęty.

Bo po prawdzie może i był? Nagle pogoda stała się okrutnie nie urodziwa i lać z nieba poczęło tak gęsto że z trudem o dalszej drodze było myśleć.
- No waszmościowie! – zakrzyknął Pan Pogorzelski, szlachcic jedyny co stał jeszcze – Za powodzenie!!! Pan Pogorzelski toast wznosi, nie można odmawiać!!
Krzyczał w niebogłosy ten szlachetka, a postawą swą buńczuczną widać że chciał do obaw innych doprowadzić. A takoż to było w rodzinie Pana Mateusza, że kiedy kto wywyższał się czy przewag swych szukał, tedy szabla poczynała świerzbić i wszyscy Ankwicze do oporu się brali. Tedy nie dziwota że spojrzał na niego Pan Mateusz nie kryjąc niechęci.

Gdy już chciał wstać i rzec co o tym sądzi, opatrzność otworzyła nad nim swe niebiosa i przypomniała po czemu tu zajechali i co czynić im trzeba. Westchnął tedy tylko Pan Mateusz.
- Ech… Zwyczaj u nas taki że jak kto wznosi trunek okowitą, to nie godzi się wtórować trunkiem gorszym w swej mocy. Polej tedy i mi Żydzie.
Towarzystwo znów się zmitygowało. Zwłaszcza Pan Pogorzelski począł spoglądać niechętnie.
- Widzę Żydzie – ozwał się znów Pan Ankwicz – że nikt trunku twego zacnego nie chce. Tak jakbyś upodlił go jakoś czy dodał do niego smaku nieczystego. Wszak wiadomo że szlachta wnet dobry trunek wyczuje.
Mówiąc to spojrzał Pan Mateusz na Pana Pogorzelskiego. I nie zawiódł się bo pośród skomleń i wymówień Żyda, których nikt słuchać nie chciał, ozwał się i owy szlachcic.
- Pan Pogorzelski do miodu prosi! A mnie się nie odmawia! – to mówiąc na szabli położył rękę. A kompani jego powstawali z miejsc – Miód to najzacniejszy. Karmazyny go tu piły. A prócz tego to ja swym imieniem o jakości jego świadczę. Chcesz mnie kłam acan zadać?!
Ostatnie słowa bardziej wydyszał niż wymówił. Z wściekłością i złowrogim błyskiem w oku.

Zakotłowało się w głowie Pana Mateusza. Złość sprawiedliwa do głosu doszła. Kiedy zawalidroga z karczmy jakowejś tak ku niemu mówi. Powstał tedy szlachcic z miną grobową. A misje jakowe to przyjęli puścił w niepamięć gotów na szablach roznieść tego z który zaś miodu miał pić i prawić o karawanach.

- Takoż waszmość prawisz o miodzie, a ponoć nie pijasz trunków takowych. Może znak to że i o innych sprawach tak samo żeś mówił? Czyli żeś łgał jeno!! – zakrzyknął Mateusz w odpowiedzi.
- Jak Pan Pogorzelski mówi że zacny, to zacny! A waszeć kto by mi kłam zadawać? Czekaj no, powiadasz wszak Ty Ankwicz? Z tych spod Przemyśla? Nie, onoi wszak od chłopów się wiodą, to nie z tych jesteś. A może spod Lwowa? Też nie, ich mać po krzakach się z każdym pokłada. Mać znana, a ojca szukać w polu! – poczęli się śmiać kompanioni Pana Pogorzelskiego, który sam ujął się pod boki zaczął zaśmiewać się jak z najlepszego dowcipu.
Zagryzł zęby Pan Ankwicz. Poczerwieniał na twarzy i ozwał się:
- Widać waszmość żeś po rynsztokach siedział, boś nie słyszał o mnie. Ale powiadają że najlepiej szlachcica po tym jak szablą robi poznasz. Więc jesli od tego dziegciu ręka ci nie straszna tedy zapraszam. Ale jeśliś waszeć w słabości na co widzę tedy gotowym lewą ręką walczyć albo i oczy szarfą przysłonić. Doda to waszmości odwagi?
- Chamie zatracony – począł wrzeszczeć Pogorzelski - do mnie z szablą się stawiasz? Boże, Boże jak to ma być w tej Ojczyźnie milej dobrze jak tu byle łyk co szlachectwo kupił za dukaty do szlachcica z szabla sunie? Stawaj mopanku, ale na dworze, jeśli burza Ci nie straszna i deszczu się nie boisz. Honor Ci czynie, bo powinienem batem pognać.
– Stawaj Pogorzelski. Dzień mi milszym sprawisz. Jeno jeśliś jeno mleć potrafisz, a do szabli żeś obcy, tedy pomiarkuj. Albo weź se kogo do pomocy. Co byś mi zawodu nie sprawił!
To mówiąc wciąż bacząc na przeciwnika ruszył Pan Mateusz na zewnątrz. A minę miał złą i zaciętą.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 29-09-2008, 16:25   #180
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Mariusz zdziwiony był nieco, gdyż plan cały misterny począł się rypać. Kompanion jego Mateusz , Pogorzelskiego na szablę wyciągać począł. „ A jeśli ubije psubrata, to kto wieści na zameczek zaniesie?" – spojrzał się mimowolnie na kompanionów Pogorzelskiego gotów przyhamować ich zapał do bitki na mordach widoczny. Takim jak oni bacznie na łapy trza było patrzeć, bo chwila nieuwagi mogła Mateusza życie kosztować. Wspomniał raz jeszcze pojedynek jaki się z mężem Pani Dębskiej odbył.

Wyzwiska zbyt daleko już zaszły by można było gniew któregoś z szlachciców pogromić. Przekraczało to nawet możliwości Mariusza, nie czół nawet takiej potrzeby, bo przecie z wymiany zdań wynikało, iż Mateusz pierwszy zaczął cisnąć Pogorzelskiego, więc chyba do takiej oto sytuacyji sam chciał doprowadzić.

Mariusz wstał od stołu co by czasu na to nie poświęcać gdyby już tu do walki dojść miało. Szablę swą odsłonił choć nie wyciągał jeszcze, lewą rękę zaś za pazuchą zatknął gotów w każdej chwili samopała użyć – choć wyłącznie na niehonorowych przeciwników. Plecami do ściany się ustawiając obserwował spokojnie dalszy rozwój wydarzeń. Pilnował głównie kamratów Pogorzelskiego – gdyż na tego psubrata baczenie musiał mieć Ankwicz, zaś, że oczu z tyłu głowy nie posiadał, trzeba było się tą tłuszczą zająć.
 
Eliasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172