Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-01-2009, 09:11   #221
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pomysł do najszlachetniejszych nie należał.
Lepiej by było zabić Rożyńskiego w walce, albo i żywego katu oddać. Jeśli jednak zły był z nim, to ognia użyć trza było, jako że zły, chociaż z płomieni pochodzi, ognia niczym wody święconej się boi.

Przez pacholika prowadzeni do piwnic zeszli. A dragoni, związanych kozaków ze sobą zabrawszy, do piwnic owych ich znieśli, by nikt przed czasem znaleźć ich nie mógł i alarmu nie podniósł.

Dużo tej oliwy imć Rożyński nie miał. Gospodarzem, co już wcześniej zauważyć się dało, kiepskim był. Mimo tego na spalenie złego starczyć powinno...
Każdy z nich bukłaczek niezły zabrał ze sobą, a dragon jeden antałek nawet malutki z oleum wyszukał, którego z sobą zabrał, po czym do kuchni wrócili, zaś pan Jaksa drzwi od piwnicy na zamek zamknął i klucz zabrał ze sobą.

Z dragonów jeden, głowę wystawiwszy, podwórzec zlustrował. Nie dostrzegłszy nikogo, na resztę skinął, po czym ku wieży ruszyli, z bronią do użycia gotową.
Wejście do owej szybko znaleźli. Cóż stąd, skoro odrzwia żelazem okute były. I zamknięte, co panowie Bracia sprawdzili. Belka solidna alibo topór radę by sobie z drzwiami owymi dały. Proch podsypany umiejętnie takoż. Jeno nie o to szło, by zamku załogę przed czasem na nogi postawić.

- A wy kto? - głos zdziwiony zza pleców ich dobiegł.

Kozak to był jakowyś, któren przez nikogo nie zauważon ku nim się podsunął. Alarmu, trafem jakowymś, nie podniósł, nie sądząc, by wróg jakowyś do zamku niepostrzeżenie dostać się mógł.

- Do pana pułkownika przyszlim - pan Jaksa zaczął, ku kozakowi się podsuwając - jako nas i do zamku swego...

Nie dokończył, dzięki czemu ust swych kłamstwem nie skalał o zaproszeniu prawiąc. O krok od kozaka będąc szablę, co ją to za plecami schował pytanie słysząc, ku szyi owego skierował.

- A dla ciebie życiem może jesteśmy, jeśli na pytania odpowiesz.

Kozak, ostrze pod brodą widząc, oczy wytrzeszczył. Nim cokolwiek zrobić zdołał, już wachmistrz z dragonem jednym za ręce go chwycili, co by ujść nie mógł, gdyby koncept takowy do głowy mu przyszedł.

- Ilu was w zamku stoi? - pytał pan Jaksa - I gdzie są owi ludzie? Ilu w budynkach któych? I jak do wieży onej - skinął głową w stronę wieży, co za plecami jego stała - wnijść, co by hałasu nie czynić?
 
Kerm jest offline  
Stary 01-02-2009, 08:23   #222
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Kozak patrzył chwilę wystraszony.
- A wy kto ? Ludiej czy czarty ? - spytał podniesionym głosem. Po czym jak nie wrzaśnie :
- Maksymie bywaj !!! - zwinął się jak kot chcąc z uścisku wywinąć, ale gruchnął go wachmistrz rękojeścią w potylicę i siczowiec legł jak długi.

Z murów huknął strzał i kula z chrzęstem wbiła się w ceglana ścianę budynku. Jednocześnie jakieś głosy w stajni i poruszenie usłyszano. Znać spora część mołojców tam na sianie spała.
Do szlachciców podskoczył wachmistrz.
- Wasze miłoście wyrżną nas tu.
Byla to prawda, w wąskim , ciasnym korytarzu mozna by ich tu łacno skłuc rohatynami, czy spisami, kilka luf muszkietowych też uczyniloby jatkę.


 
Arango jest offline  
Stary 01-02-2009, 14:59   #223
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tym razem powiodło się mniej szczęśliwie.
Okrzyk kozaka i strzał z muszkietu obudziłyby każdego. Nie dziwota więc, że w stajni pobliskiej ruch się zrobił...
Widocznie spali tam ludzie. I z pewnością nie zamierzali snu owego kontynuować...

Rację takoż miał wachmistrz.
Stać tu nie mogli.
Byle chmyz mógł ich tu z muszkietu, na dachu będąc, trafić. A paru z przodu podejść i jak kaczki wystrzelać, albo na spisy czy widły nawet wziąć.

Dróg przed sobą parę mieli.
Drzwi rozwalić i do wieży się wedrzeć. Ciosów kilka toporem... Albo i proch podłożyć...
Tajną furtą uciec, tak jak przyszli. Może stwory obce by ich nie napotkały... Albo i nawet. Ogniem by je można przegnać.
Jeno nie po to tu weszli, by uciekać od razu.
Mogli takoż na mur wnijść wysoki i stamtąd odpór dać...

- Drzwi rozwalamy - wskazał pan Jaksa na bramkę żelazem okutą - zali na mury wejdziem? Ogień też wzniecić by warto, stajnię na przykład podpalając. Pan Starosta wiedzieć będzie, że w zamku dzieje się coś. Może na zamek uderzy... A odpór mniejszy zastanie, kiedy załoga nami i ogniem zajęta będzie...

- I nam takoż łatwiej będzie... - dodał. - Ustrzel który tego, co z muszkietu do nas wypalił. Jeden mniej. Zysk jakowyś...
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 01-02-2009 o 15:54.
Kerm jest offline  
Stary 04-02-2009, 13:59   #224
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Zamysł Pana Mariusza co by wieżę podpalić gładko szedł dopóty Panowie bracia ciężkich drzwi okutych metalem nie zastali. Problem rychło powstał jak tu drzwi sforsować, bo widać było, iż siły nie lada trzeba by takowe wyważyć, na otwieraniu zamków nikt się chyba nie znał a czas naglił. Na domiar złego jeszcze jaki kozaczyna wyskoczył i choć legł zaraz powalony to tumultu zdążył narobić, tak że i z murów poczęto strzelać ku szlachcicom.
Myślał szybko pan Mariusz co by tu zrobić, odstępować od celu gdy tak blisko byli nie chciał, ale i zostać na pewną śmierć nie zamierzał.

Tymczasem słysząc towarzysza, strażnika na murze począł wypatrywać a gdy mu w końcu pojawiła się ciemna sylwetka nieznacznie tylko pochodnią oświetlona złożył się do strzału i wystrzelił z półhaka modląc się co by dobry Bóg kulę doniósł. W czasie gdy celował mówił do towarzyszy czasu nie tracąc:

- Spróbujcie proch podłożyć i wysadzić, jak się uda nam do środka dostać to stamtąd obronę prowadzić możem. Jak nie wyjdzie wysadzanie, to na resztę już czasu braknie i zwiewać będzie trzeba czym prędzej takoż jak się dostaliśmy – po drodze jeszcze stajnie podpalając.
 
Eliasz jest offline  
Stary 10-02-2009, 12:02   #225
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Zmitygował się Pan Mateusz. Zrazu plan był prosty – trza było dostać się do zameczku. Straże, a hultajów napotkanych rozszczepić wpierwiej i ubić samego Pana na zamczysku onym. To też gdy problemy się pojawiły, to i frustracja napłynęła. Niechęć i złość.

Przeklął mości Ankwicz, kiedy hultaj zakrzyknął do alarmu wzywając. Wyciągnął samopał i począł przymierzać, zamykając to jedno to drugi oko dla lepszej perspektywy… Wystrzeliło! Mateusz nigdy nie miłował się w samopałach, a jako się zdało wachmistrz co przy nich był szybko wyskoczył i gruchnął kozaka. Szczęście nie trwało wiele, bowiem strzał jakowyś z murów padł. Stało się.

- Wasze miłoście wyrżną nas tu. – ozwał się ten sam wachmistrz.
- Jeśliśmy będziemy długo dumać co robić, być to może. Ale po mojemu zacniej ich wyrżnąć pierwej. – zawadiacko rzucił Pan Mateusz. Ale po prawdzie sytuacja nie była łatwa. Mogli uchodzić, ale czy to tak po szlachecku?

Pan Jaksa zakrzyknął co by drzwi do wierzy szturmem brać. Długo nie miarkował Mateusz. Przytaknął i nie czekając by być następnym dla samopałów z murów ruszył do odrzwi onej wierzy. Nie lubował się w samopałach, więc tym bardziej innym chciał dać popis strzelecki. Wszak bronią szlachcica jedną jedyną szablica być musi. Nie?

- Pódź no waszmość! Razem! – zakrzyknął przyganiając dwu dragonów. Bowiem uwidział sporą belkę co to spoczywała z boku. Zdać się mogło że jako taran mogła się przysłużyć. A z nią jak zapałką dało się wydłubać deskę jedną z drzwi wierzy. Wyrwę poczynić i na niej belkę opierając wysadzić drzwi z zawiasów.

Planu długo nie analizując wspólnie z dwójką dragonów uderzył na drzwi…
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 11-02-2009, 12:05   #226
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Zamek Teleśnica niedługo przed północą

Zamieszanie się na podwórcu uczyniło, bo kilkunastu Kozaków wypadło nań ze stajni, bez koszul przeważnie, jeno tylko w hajdawerach, ale za to każdy z szablą, czy rusznicą.

Huknęło kilka strzałów, ale albo przeniosły ponad murami, albo uderzyły gdzieś po ścianach.
Pan Mateusz z dragonami łupnęli beleczka raz i drugi.
Bez skutku. Doskoczył jeszcze trzeci, chłop jak tur wielki i spróbowali znowu.
Jedna z desek zatrzeszczała przeraźliwie i ustąpiła. Choć szpara powstała taka, że tylko kot chyba mógłby się przez nią przecisnąć, to jednak starczyła by upchnąć tam rożek z prochem i kawałek muszkietowego lontu dołączyć.

- Pod ściany !

Uskoczyli pod mury i skulili, gdy zagrzmiało i obsypało ich drzazgami i kurzem. Odrzwia wygięły się nieco i wiały na jednym już tylko zawiasie. Skoczył ku nim pan Ankwicz i w ciemną czeluść zerknął, bo jeśli jakieś pochodnie przedtem się tu paliły, to pogasły od eksplozji.
Zdało mu się że tu lamus jest, bo pomieszczenie beczkami i sprzętem wszelakim był zastawiony, z tego co dostrzec mógł, dalej schody na górę i w dół prowadziły.

Tymczasem panowie Mariusz i Jaksa dobrze się musieli chamstwu już odcinać, bo ci kupą ruszyli ku nim. Inna sprawa, że na razie gładko im to szło, bo wśród kozactwa na razie nie było nikogo, kto by komendę objął, a ciasnota przejścia sprzyjała obronie.
 
Arango jest offline  
Stary 11-02-2009, 13:09   #227
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Pan Mariusz półhaka użytego schował za pazuchę i po chwili za szable sięgnął gdyż przyszło mu ataki kozaków odpierać podczas gdy kamraci drzwi wyważyć próbowali. Huk wyważonych drzwi nową nadzieje w Mariuszu obudził, teraz gdy droga na górę otworem stała, trza im było nieco czasu kupić, sięgnął więc po butelczynę z oliwą i cisnął nią w kozaków u spodu wieży się kłębiących. Po prawdzie większość kozaków uskoczyła a i nie wszyscy mieścili się u podnóża wieży, jednak oliwa za zadanie miała nie tyle zabić czy poranić wroga co powstrzymać go nieco. Za butlą druga poszła a chwilę później Mariusz pochodnią w stronę rozbitego oleju rzucił, odcinając tym samym drogę ujścia ale i wejścia do wieży.

- Ruszajta się Panowie, dym nas tu zaraz dojdzie.

„Chyba, że wcześniej kozacy ogień ugaszą” – pomyślał Mariusz, nie dzieląc się już swymi przemyśleniami. W kłębowisko ciał wypalił z drugiego półhaka co by kozacy zbyt skorzy do gaszenia pożaru nie byli. Po paru krokach gdy w pomieszczeniu za drzwiami się znalazł, rozejrzał się szybko za beczką czy innym sprzętem który by można z góry po schodach sturlać, zrzucić, dodatkowego materiału pod ogień dostarczając, tudzież gdyby ogień przeszkodą dla kozaków już nie był – sprzęt ten zrzucany jako balast na głowy kozacze , wspinające się po schodach miał być traktowany. Przeto na ogień rzeczy łatwopalne pójść mogły, zaś na głowy kozacze – te ciężkie. Dodatkową korzyścią było mniejsze lub większe barykadowanie wieży, co przynajmniej na spowolnienie kozaków wpływać mogło.
 
Eliasz jest offline  
Stary 12-02-2009, 14:31   #228
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jeśli do tej pory oczu kto jeszcze nie otworzył, hałasem zbudzony, to martwym być musiał, albo i w trupa zapity, co w wśród opryszków takowych rzadkością być nie musiało.
Kozactwa, sądząc po głosach, kilkunastu ze stajni się sypnęło i w stronę, skąd trzask drzwi rozbijanych dobiegał, kupą ruszyło.

Wrychle za szablę pan Jaksa chwycić musiał, atakującym się odcinając i czas reszcie kompanii na drzwi do końca otwarcie dając. Takoż i pan Mariusz pospołu z nim stawał, a i wachmistrz do nich dołączył. Łatwość obrony w ciasnocie za nimi przemawiała, a z nią i atakujących głupota, z których żaden ze spisą do walki nie stanął.

Wystrzałów parę się rozległo od kozaków strony, ale niecelne wszystkie, za co mszę zamówić należało. Nad głowami swych kompanów strzelać psubraty musieli, ale i tak szczęście panom braciom sprzyjało. Widno brak wodza prawdziwego po wroga stronie powodem się okazał, że kozacy jak tłum bezmyślny atakowali, miast z planem jakowymś na wroga ruszyć.


Płomienie od oliwy, przez pana Mariusza rzuconej i pochodnią podpalonej wysoko w górę poszły, kozaków do tyłu spychając. Co pan Jaksa w mig wykorzystał, paląc w ciżbę raz z jednego, potem z drugiego pistoletu, co go na zbójach w gospodzie zdobył, garłacz po Żydzie na inszą okazję ostawiając. Wachmistrz zaś, co za plecami jego stał, takoż i z bandoletu strzelił, podobnie jak i pan Mariusz.
I krzyki wśród kozaków po strzałach się rozległy, chociaż ocenić pan Jaksa nie mógł, zali trafion jakowyś, czy jeno z obawy krzyczą.

Rozpatrywać się w za długo nie mógł, bo go wachmistrz za rękaw szarpnął, słusznie ku drzwiom otwartym prowadząc, gdzie już i inni weszli.


Rzeczy w pomieszczeniu mnogo było, od beczek po skrzynki, tudzież mebli podniszczonych parę. Wraz pan Jaksa z dragonami dwoma beczki dwie co większe podle drzwi podsunął, by nikt wnijść od razu do wieży nie zdołał.

- Zejdź no który obaczyć - powiedział - kędy schody owe w dół wiodą. Wiedzieć warto, zali nie można wnijść do wieży ze strony inszej. Plugastwo by nas zaraz zalało...

- Takoż do góry popatrzeć trza, co by gospodarz nasz nie naszedł nas niespodzianie, kiedy drzwi mu będziem naprawiać - dodał, skrzynkę jakowąś ciężką do beczek co przy drzwiach stały dosuwając.
 
Kerm jest offline  
Stary 06-03-2009, 08:30   #229
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Zamek Teleśnica

Dragon jeden skoczył schodami w dół, inszy zaś na górę pobiegł.
Zastawiwszy jako tako bekami i skrzyniami wejście myśleć musieli o ujściu stad bo i już dym taki się kłębił że i płucom powietrza zaczęło brakować, kule też co prawda na oślep przez mołojców wystrzeliwane szczerbiły ściany pomieszczenia.
Dragon z góry przybiegł i krzyczy że drzwi na mury wiodące zawarł bo tam pół tuzina siczowców się pchało, wtem i drugi wraca i krzyczy, że schody ku lochom ciemnym prowadzą, ale za dlaeko nie szedł bo tam ciemności okrutne.

Chwycili tedy za pochodnie jakie na kupie w kącie leżały Panowie Bracia i w mig je zapalili, gdy jeden z żołnierzy na ziemię osuwa za pierś trzymając widno kulą wrażą uderzony. Widzą też szlachcice, że i barykada ich pomimo ognia, a hakami i osękami rwana pękać zaczyna, tedy wyrozumieli, że uchodzić im już czas najwyższy.

Zbiegli w te czeluście piekielne, jakimi sie one lochy ciemne wydawać mogły i szli nimi czas jakiś nie wiedząc czy też godzinę idą czy pacierzy kilka.



Korytarze zaś wiły się raz w prawo, raz w lewo, wkrótce też i ściany ceglane zniknęły i zastąpiły je wykute w skalnej materii. Ziąb też i wilgoć stały się jeszcze większe i nawet pochodnie, choć dobrze nasmołowane skwierczeć i dymić zaczynały.
Pościgu obawiać się nie musieli, bo mołojcy za nic w te diabelską zda się ręką czynione lochy by się nie zapuścili.
Wnet i oni znużenie poczuli, a to z powodu zepsutego powietrza, ale idący na przedzie pan Jaksa krzyknął nagle, ze wnet wyjście, bo korytarz znów cegłą kładziony. Zachodzili tez w głowę, gdzie też wyjście z nich być może aż poświatę nikłą zobaczyli i głosy jakieś, choć tłumione, przecie poznali ze mowa ruska.

Ani chybi sala też jakaś przed nimi byc musiała.
Zatrzymali sie tedy by uradzić co dalej.

- Czekajcie, Waszmościowie - powiedział pan Jaksa, ruchem ręki zatrzymując pozostałych. - Obaczę, zali nie czai się ktoś w komnacie owej...



Zmrużył oczy pan Jaksa za załom muru głowę wystawiając, bo pochodni tam na ścianach zawieszonych były kilkanaście i dym nie mając widać ujścia dostatecznego w oczy gryzł. Jednak po chwili szczegóły wszystkie snadnie mógł rozpatrzeć.

Na środku sali stał mały jakiś pop pokurczony, w brudnej i tłustej szacie. Zawodził on coś w swym śpiewnym języku to raz żegnając się odwrotnie, to popluwając na wszystkie strony świata. W ręce jednej czarkę bez ochyby z wódka trzymał, w drugiej świecę czarną, na ziemi zaś pod jego stopami znaki jakieś wykreślono, ale jakie pan Jaksa nie dojrzał.

Przy stole co pod przeciwległą ściana był ustawiony stał sam Rozyński lecz jakby mniejszy, czegos niepewny. Obok niego dwóch mołojcow w szable i pistolety uzbrojonych, lecz bladych jak smierć co nawet z tej odleglości i w półmroku widać było.
Na końcu sali otwór w scianie był wykuty, ale za nim taka ciemnośc, że choc oko wykol nic nie dojrzec nie mogleś.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 06-03-2009 o 09:17.
Arango jest offline  
Stary 06-03-2009, 11:29   #230
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Z dragonów jeden do góry schodami pobiegł, lecz wrócił zaraz.

- Drzwi tam kolejne, za którymi droga do góry prowadzi. Żelazne i zamknięte. I jeszcze insze, com je zawarł, bo na mury prowadzą, a siczowców z pół tuzina już tam lezie. Jeno długo zamknięte nie będą.

- A tu - żołnierz co w dół zszedł meldować zaczął - przejście jakoweś jest. Bez drzwi, jeno ciemno tam strasznie. I powietrze nieświeże.

- W dwa ognie nas wezmą i ducha wyzioniem bez walki - stwierdził pan Jaksa. - Uchodzić nam trza - dodał, schody w dół prowadzące wskazując - i to szybko.

Szkoda, że na mur nie weszli i tamtędy do wieży nie ruszyli. Ciszej by to zapewne było, tak i Kozaków by nie pobudzili. Ale żałować nie było po co.

- Łuczywa są tu jakoweś! - Wachmistrz wyprostował się, pochodni pęk z ziemi podnosząc. - Skrzesz który ognia.

Wraz z ognia zapaleniem z żołnierzy jeden kulą trafiony na ziemię padł bez życia, co pan Jaksa wraz sprawdził. A że i barykada ich chwiać się i rozpadać zaczynała, ku wyjściu do podziemi ruszyli.


Kręty był korytarz, ciemny i wąski. W dół kolejne schody prowadziły, w skale już kute, a potem spad ostry przez metrów kilkadziesiąt. Wilgoć okrutna tu panowała, która nawet pochodniom szkodzić się zdawała.

- Nawet gdyby głowę ściąć by mi mieli, nie rzeknę, wiela czasu minęło, odkąd w te czeluście żeśmy weszli - rzekł w końcu pan Jaksa. - A po wilgoci sądząc, kole rzeki być możem.


Szli kawałek jakiś znowu i zmęczenie pan Jaksa odczuwać zaczął, jako że i powietrza do oddychania dobrego nie było.
Nagle wznosić się korytarz zaczął. A chwilę później pan Jaksa, któren metrów parę przed innych się wysunął, cegły, miast litej skały zobaczył, którą to wieścią z innymi zaraz się podzielił.

- Wyjście pewnikiem blisko być musi, jako że skały się skończyły i cegła przed nami - zawołał, co by i inni ucieszyć się mogli.

Ruszyli dalej.
Po pacierzach kilku, czy też kilkunastu może, słowa jakoweś do uszy ich dotarły, tudzież blask daleki zoczyć można było.
Ani chybi komnata tam jakowaś była.

- Czekajcie, Waszmościowie - powiedział pan Jaksa, ruchem ręki pozostałych wstrzymując. - Obaczę, kto czai się w komnacie owej.

Pochodnię ostawiwszy ku głosom cicho ruszył.
Straży nijakiej po drodze nie było - widno nie spodziewał się nikt, co by ktokolwiek ze strony tej przyjść mógł. Tak i pan Jaksa bez przygody żadnej do końca korytarza dotarł, nawet się nie potknąwszy, bo podłoga równa była.
Zza załomu głowę lekko wystawił i wnętrze komnaty oglądać zaczął.
Chociaż pochodni kilkunastu dym w oczy płynął i w obserwacjach przeszkadzał nieco, to i tak szczegóły liczne dojrzeć można było... A widok niepokojący się malował.

Ku swoim pan Jaksa szybko, acz równie cicho jak poprzednio wrócił.

- Sala tam dość wielka i ludzi czterech. Szlachcic jeden, może i Rożyński. Kozaków dwóch, zbrojnych nieźle, Jeno, jako i szlachcic ów, miny nietęgie mają i zdawać by się mogło, że uciec by woleli. A mieliby kędy, bo drzwi po tamtej stronie są, to pewnikiem i korytarz drugi się ciągnie.

- Czwarty to pop jakby, co diabelskie obrzędy odprawia. Znaki jakoweś na podłodze wypisał, świecę czarną w łapie trzyma, jako też i krzyż plugawi, odwrotnie się żegnając. Widno złego przyzywa.

- Jeśli się pospieszym... - Tu pan Jaksa garłacz wyciągnął i prochu podsypał. - ...popa ustrzelim, albo i Rożyńskiego za jednym razem. Chocia to mało szlacheckie, ze złym każdą metodą walczyć trza...
- Jak tamci padną, to i Kozacy walczyć nie będą.


Tu pan Jaksa mówić skończył i w stronę komnaty ruszył, by popa jak najszybciej w ognie piekielne wysłać.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 06-03-2009 o 11:33.
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172