Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-06-2007, 13:18   #21
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Polana nad Sołynką

Czetkowski
przycupnął za grubym dębem, ostrożnie wychylił głowę i obserwował obozowisko. Po chwili odprężył się - jasne było, zę nie zamieszkuje tu zbójecka wataha, a spokojni uciekinierzy. Za rzeczką kręciło się przy 6 wozach paru zbrojnych, pod dowództwem wysokiego, około 50 letniego człowieka noszacego się z pańska i na zachodnią modę ubranemu, ale widać było że to też dworscy hajducy zwani czasem w sanockiem sabatami, a nie zbóje. Skinął głową panu Mariuszowi usadowionemu za pobliskim wiązem. Obaj odprężyli się i zaczeli tyłem wycofywać w kierunku pozostawionych pod opieką towarzyszy koni.

Daniłłowicz sapał ciężko i patrzył na Niewiarowskiego, który owinął wokół dłoni wodze dwóch koni i położył się na miękkiej trawie. Do ust włożył żdzbło, oczy przymknał i zdało się że drzemie. Nie przywykł pan Władysław do takiego lekceważenia niebezpieczeństwa, wręcz lekkomyślnym takie zachowanie mu się zdało.

Szósty zmysł nakazał Draganowi ruchem ręki wstrzymać uzbrojonych wozniców, którzy szli za nim. Właściwie powinien wziązć sabatów, ale ich stroje ze złotymi szamerunkami byłyby widoczna w lesie z daleka.
Wszyscy przycupneli, a Hassan na migi nakazał im milczenie . Posunął się nieco w przód i ostrożnie wychylił z kępy paproci. Kilkanaście metrów przed nim dwóch ludzi obserwowało chwilę polanę, po czym zaczeło ostrożnie wycofywać. Ze stroju nie można było poznać, czy to rozbójnicy, okoliczni szaraczkowie, czy też żołnierze. Mihicz położył rękę na kolbie pistoletu...

Walenty Algiert zabłądził wczoraj.
Chciał skrócić sobie drogę i napotkawszy wąską rzeczkę postanowił pojechać wzdłuż niej. Miał nadzieję, ze napotka nad nią jakieś sioło, osadę, czy chociażby chatę smolarzy.
Nadzieje jego okazały się jednak płonne. Dobrze po zmierzchu zdecydował się na spoczynek. Rozpalił ognisko i z pistoletami w rękach ni to drzemał, ni to czuwał.
Rano zziebnięty i skostniały, w podłym nastroju dosiadł konia i ruszył dalej. Koło południa poczuł trawiący go głód. Teraz juz naprawdę zły zaczął ostro popędzać konia.
Wyjechał z małej dolinki i stanął zdumiony.

Na rozległej polanie stało kilka bud drewnianych, wokół których kręciła się może setka ludzi i ze dwa razy więcej zwierząt domowych.
Na drugim brzegu jakiś rosły chyba oficer musztrował przy sześciu wozach ósemkę sabatów.

Nagły powiew wiatru przywiał zapach mięsiwa, i podpłomyków. Poczuł jak wnętrzności skręca mu głód. Skierował konia ku wozom i dał mu ostrogę
__________________________________________________ ______________

Jedna z szop na polanie.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 28-06-2007 o 17:00.
Arango jest offline  
Stary 28-06-2007, 13:38   #22
 
Szarik's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłość
Dragan Michicz stwierdził, że nie warto ryzykować puszczenia tych ludzi wolno. Wycofał się kilka kroków do woźniców.
- Ty - Wyszeptał do jednego z nich. - wracaj do taboru i sprowadź tu sabatów. Pochwycić tych ludzi trzeba. Wy dwaj zostańcie tu. Na mój sygnał palcie z rusznicy. Tak tylko by tamci myśleli, że nas więcej.
Po wydaniu poleceń ruszył ostrożnie sam za dwójką obcych. Z działaniem chciał poczekać aż nadjedzie czeladź. Pistolet trzymał w pogotowiu w lewej ręce, w prawej dzierżąc szablę nisko przy ziemi. Jeżeli zostanie zauważony strzelać będzie raczej by uwagę nadciągającej pomocy na siebie zwrócić niż by ranić kogokolwiek.
 
Szarik jest offline  
Stary 28-06-2007, 17:31   #23
 
Bood Master's Avatar
 
Reputacja: 1 Bood Master nie jest za bardzo znany
Kiedy tylko Walenty dojechał do domostw siedząc wciąż na koniu zakrzyknął:
-"Hejże dajcie jadła i picia zbłąkanemu jeźdźcowi!"

Czekał spokojnie na reakcję miejscowych, raczej się ich nie obawiał, chociaż mimo wszystko położył dłoń na rękojeści swej szabli, ale nie wyjmował jej z pochwy.
Był tak głodny i zmęczony, że jedyne o czym teraz myślał, to ciepła strawa i dzban przedniego piwa.
 

Ostatnio edytowane przez Bood Master : 28-06-2007 o 17:39.
Bood Master jest offline  
Stary 30-06-2007, 12:06   #24
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Mariusz Leszczyński wrócił ostrożnie bacznie obserwując teren, który opuszczał, gdy do czekających wraz z Panem Czetkowskim doszedł rzekł tylko:
- Na koń Panowie Bracia, to obóz uciekinierów wraz z dworskimi hajdukami. Na przebierańców mi nie wyglądają ale ostrożność zachować trzeba. Dobrze było by tam zjeść coś i przenocować, wszelako jednak nie ja tej wyprawie przewodzę i nie do mnie decyzja ta należy.
 
Eliasz jest offline  
Stary 01-07-2007, 16:49   #25
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Jan Czetkowski

Powróciwszy do reszty towarzyszy kręcił głową niepocieszony. Odzywała się jego młodzieńcza fantazja, która wręcz kazała udowodnić nowej kompanii, na co go było stać.

-Zwykli uciekinierzy.- powtórzył po panu Leszczyńskim zawiedziony. – Decyzja, co do odpoczynku powinna należeć do pana Niewiarowskiego, ale nie uważam, żeby pomysł z gościną był rozsądny. Sam panie Leszczyński powiedziałeś, że nie wiadomo kim są ci ludzie. – W jednym momencie był już na koniu. Spoglądał pytająco na Tomasza. Choć natura Jana sprawiała mu nieraz spore kłopoty z dyscypliną to jednak lata spędzone w oddziale lisowczyków wyryły mu w umyśle posłuszeństwo w stosunku do przełożonych
 
mataichi jest offline  
Stary 16-07-2007, 16:05   #26
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Las nad Sołanką, Polana

Do Walentego podeszło dwóch ludzi jeden młody, jasnowłosy, miał lat może 20, drugi starszy, siwy już, choć rodzinne podobieństwo można było uchwycić.

- Witaj bracie. Jestem brat Marek Wróblewicz, przełożony zboru, a to mój syn Jan. Strawy i odpoczynku nie odmawiamy nikomu, kto w pokoju przybywa. Wiedz jednak, że broni nie uznajemy jako wytworu szatańskiego i jej nie używamy. Pomiarkuj się tedy w tym względzie. Uszliśmy przed synami Lucyfera co przybyli do Sańska. Rozgość się tedy bracie i strawą poczęstuj.



Niewiarowski milczał chwilę rozmyslając, po czym sie ozwał.

- To pewnie ludzie co z Sańska uszli. Spokojni oni, każdego gościa przyjmą jeśli nie pijanica i rozrabiaka. A nas tam kolacją poczęstują i pod dachem zanocujemy, bo do Chajnówki już dzis nie dojedziemy. Zatem panowie skoro decyzja podjęta na koń i ruszajmy spokojnie. Panowie Daniłłowicz. Czetkowski, Leszczyński, o dobrze, żeś panie Ankwicz za nami nadążył. W samą porę dogoniłeś nas. Koń już zdrów ?

Uzyskawszy odpowiedz skinął w odpowiedzi głową i kontynuował.

- Zatem panowie bandolety i pistolety do juków i jedzmy..

Kompania zatem wolno ruszyła. Zza kępy paproci obserwowały ich czujne oczy. Wkrótce zbliżyli się do linii drzew.



Michicz czołgał się za dwójką wycofujących się. Zobaczywszy więcej jeżdzców, dosłownie się zapadł między krze i łowił pilnie o czym rozmawiają. Po wyruszeniu jezdzców, podniósł się ijuż tak nie zważając czy go odkryją ruszył tam gdzie powinni przybyc sabaci.
 
Arango jest offline  
Stary 17-07-2007, 16:43   #27
 
Bood Master's Avatar
 
Reputacja: 1 Bood Master nie jest za bardzo znany
Walenty przypiąwszy szablę i nadziak do siodła, a także ukrywszy pistolety w niewielkich jukach zsiadł z konia, którego przypiął do pierwszego lepszego mocniejszego drąga.
-"Prowadźcie gospodarzu na pokoje. Wdzięcznym ja ci za gościnę."

Algiert ruszył na staruszkiem.
Po drodze uważnie przyglądał się chałupom i ludziom dookoła. Patrzył na ich pracę i życie.
Starał się trochę poznać swych gospodarzy.
W końcu zdecydował się podjąć rozmowę:
-"Azali panie powiadacie, że spod Sańska zbiegacie? A któż to was stamtąd pognał?"
 

Ostatnio edytowane przez Bood Master : 17-07-2007 o 16:52.
Bood Master jest offline  
Stary 18-07-2007, 15:36   #28
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Życie nauczyło Daniłłowicza nie ufać łatwo nowopoznanym, szczególnie zaś tym, którzy pijanic pod swoim dachem nie chcieli- bowiem cóż Władysław miał począć, pić przestać!? Dlatego też złym i czujnym okiem zerkał co rusz to na Niewiarowskiego, to na ludzi poukrywanych gdzieś w krzakach.

Czy oni atrakcja jakaś, murzynka albo karzeł, żeby gapić się na nas i oglądać z uśmiechem dziwacznym? Irytacja i zmęczenie targały ciałem szlachcica. Chciał już gdzieś zasiąść w spokoju, wina napić się dobrego i zagryźć mięsiwem, średnio wypieczonym i posypanym przyprawami z krańca świata samego. O tak, tego do szczęścia mu było potrzeba!
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 20-07-2007, 13:09   #29
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Jak tylko to możliwe jeździec wsłuchiwał się w każdy ruch swego konia. Mateusz dobrze znal swego siwka. Sprawnie zmienił ruch przechodząc w kłus. Zaledwie chwilę później sprawnie powodując, niemal zatrzymał konika. Wszystko zdawało się w porządku. Jakby potwierdzając odczucia Mateusza, siwek zarżał ochoczo i począł przebierać kopytami, chcąc przyrzec że już gotów do skoku.

Siwek Mateusza był dość drobnym, lecz zwartym koniem. Siwek jabłkowity był zwierzęciem wesołym, pogodnym zawsze skłonnym do jazdy. Przywykły do szybkiego biegu z radością nosił jeźdźca. A że znal go dobrze dawał się dobrze powodować. Lecz i jemu mógł przydarzyć się uraz. Ot źle stąpnął i kamień ugrzązł w kopycie. Mateusz obawiał się urazu, lecz teraz siedząc na koniku był już pewien że właściwie oporządziwszy siwek był w pełni sprawny do biegu.

Jedyny problem że towarzystwo odstało. To tez pogonił siwka, a ten z radością ruszył pędem.

***

Wyjeżdżając z za zakrętu począł zwalniać widząc konnych. Nie inaczej jak swoją kompanię. Siwek zarżał radośnie, a i Mateusz uśmiechnął się pod nosem widząc swe „zguby”.
Mości Niewiarowski powitał Mateusza.
- Koń już zdrów?
- Zdrów i wesół. – odparł Mateusz z wyraźnym zadowoleniem. Widać było i po postawie i sposobie jazdy że Mateusz miłował swego konia i prawdziwą troską go otaczał – wybaczcie Panowie zwlokę.
 
Junior jest offline  
Stary 28-07-2007, 00:05   #30
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Jan Czetkowski

Pokręcił wąsem z niesmakiem. Decyzje Niewiarowskiego przyjął jednak z pokorą. Jan wykazywał się bezwzględnym posłuszeństwem, gdy posiadał jasno określonego dowódcę. Tą zasadę wpoił mu już nieżyjący przyjaciel, z którym przez ostatnie kilka lat przyszło mu tułać się po tym marnym padole. Nieraz oberwało mu się za młodzieńcze wybryki.- mimochodem Czetkowski rozmasował kark co nie uszło uwadze pozostałych podróżnych.

Problem pojawiał się wtedy gdy dowódcy nie było. Posiadając buntowniczą naturę często robił wszystko na opak co jego towarzysze nie omieszkali mu później tego wypominać. A to gdy wszyscy byli za postojem on twierdził, że nie potrzeba mu odpoczynku to znów gdy wszyscy do drogi się zabierali on zmęczony w najlepsze rozkładał się na ziemi z źdźbłem trawy u ustach. Tak to Jan Czetkowski nieraz grał na nerwach swoich towarzyszy i gdyby mogły powstać z tego jakieś dźwięki młody sarmata byłby nie lada muzykiem.

- Panie Tomaszu chciałbym wierzyć, w pańskie słowa ale na wszelki wypadek radze mieć się na baczności. Jak to mądre przysłowie głosi : strzeżonego Pan Bóg strzeże. – Pochwaliwszy się mądrością życiową, splunął na ziemie i z kwaśną miną zapytał.- Panowie zostało coś jeszcze tej gorzałki bo znowu mnie dreszcze biorą?

Wypiwszy spory łyk, ruszył już milczący za resztą panów braci rozglądając się nieufnie po okolicy.
 
mataichi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172