Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-05-2007, 20:39   #11
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Kobieta powinna stwarzać sytuacje, a mężczyzna je wykorzystywać.
Gilbert Cesbron



Mathab Shazandi

Putfile - The Garden - KLIK

- Spokojnie mam to! - z torebki wyszarpnęła nowiutki przewodnik po Londynie i uśmiechnęła się ściskając ci dłoń. Stanowczo i mocno, raczej aby siebie przekonać, że rzeczywiście nic jej z twojej strony nie grozi. Chociaż z babami to nigdy nie wiadomo. - Mat mów mi... - tu na chwilę się zawahała - Emilia. Zresztą to nie ważne. Chodźmy!
Złapała cię za rękę i poprowadziła (a raczej pociągnęła) wprost w paszczę Londynu. Kupiła dwie kanapki z sałatą i szynką, po czym przeciągnęła cię przez całe miasto, tłumacząc że "tam jest taka fajna knajpka i ona MUSI ci ją pokazać". Minęliście Richmond Park, z daleka udało wam się dostrzec Tower of London i Świątynię Temple. Emilia zachowywała się jak małe dziecko, któremu daje się cukierki. Była dosłownie wszędzie na raz. Biegła od wystawy do pomnika, nie omijając niczego. Na twój zniecierpliwiony wzrok robiła smutną minkę i ciągle powtarzała "bo ja zawsze chciałam zobaczyć Londyn, tym bardziej obecnie". Nie rozumiałeś, czemu musiała wszystko zrobić w jeden dzień i co właściwie znaczyło to "obecnie". Nie dowiedziałeś się skąd jest, chociaż kilka razy przeklnęła po francusku. Chociaż to mogło nic nie znaczyć... Im dłużej przebywaliście razem, tym bardziej tajemnicza ci się zdawała.
W końcu około siódmej dotarliście na miejsce. Knajpka, a raczej restauracja mieściła się w pobliżu Soho (które Emilia po prostu obiegła dookoła w tą i z powrotem i zapewne zajrzała pod każdy kamień, nawet jeśli ważył pół tony) nazywała się LAbiryNT - tak głosił szyld. Byłeś tak zmęczony, że po prostu opadłeś na krzesło i nawet palcem nie ruszyłeś, kiedy nadszedł kelner i położył przed wami menu. Cała ta wycieczka przypominała ci zakupy. Jak kobiety to robią? Łażą godzinami po sklepach, przymierzają, wymieniają, kłócą się o cenę i nie są zmęczone? To musi być genetyczne.
Emilia wyciągnęła na wpół pustą paczkę papierosów mentolowych i zapaliła jednego. Po czym na jej twarzy pojawił się grymas najwyższego obrzydzenia i zgasiła fajkę natychmiast.
- Nie masz... - po czym machnęła ręką "nieważne" i zawołała kelnera - Chcę paczkę jakichkolwiek papierosów byle nie mentolowych.
I zamachała mu przed nosem banknotem 50$. Kiedy mówiła, "cena nie gra roli", mówiła poważnie. Może to jakaś arystokratka, która wyrwała się na chwilę ze swojej wielkiej willi?
- Wiesz, od czego pochodzi nazwa? - w końcu udało jej się zapalić coś, co jej smakowało (Malboro) i zaciągnęła się głęboko.
Papieros zapaliła zapałką, robiąc przy tym dziwny, naprawdę zabawny wyraz twarzy. Po czym rzuciła paczkę zapałek niedbale na stolik. - Rozejrzyj się.
Dopiero teraz zauważyłeś dziwny wzór na ziemi ułożony z kostki brukowej i przerastającej przez to trawy. (W pobliżu chodziły gołębie - to paskudztwo żyje wszędzie i jest nie do wytępienia!)

- Interesuję się labiryntami. Musiałam tu przyjść, bo bym się nie wydostała dalej. - znów mówiła zagadkami i uśmiechała się do siebie patrząc w dal. Nie wystarczyłoby powiedzieć, że po prostu lubi i tyle? Po co te aluzje, których i tak nie rozumiesz? - Labirynt w symbolice ogrodowej to odzwierciedlenie trudnej, krętej drogi życiowej pełnej przeszkód i małych podpowiedzi, na które musisz się natknąć, aby trafić do środka... A przecież nic nie zamówiliśmy, a ty pewnie jesteś głodny!
Otworzyła kartę i zajrzała do środka na głos studiując waszą przyszłą obiado - kolację. Kiedy złożyliście zamówienie i czekaliście na ciepły posiłek, wróciła do poprzedniego tematu przyglądając się ziemi, paznokciom czy paczce zapałek.
- Dziś symbolizuje drogę rozwoju duchowego. Wejść do labiryntu to przekroczyć magiczną granicę i wkroczyć do tajemniczego świata. Dążenie do wnętrza oznacza pokonanie własnych słabości i odnalezienie celu. Inna sprawa, że często służył do tajemnych schadzek. - uśmiechnęła się zapalając kolejną fajkę.

John Whiterook

Putfile - Why go? - KLIK

Na słowo "nie tutejsze" bezczelna parsknęła śmiechem.
- Zachowuj się. - znów powtórzyła nieśmiała.
- Wiesz, wcale nie musisz się odzywać, wystarczy cię nagrać na taśmę i od czasu do czasu ją puścić. - bezczelna znów założyła nogi na blat.
- O daj jej spokój. - do stolika dosiadła się trzecia. Postawiła dwa kufle z piwem (pewnie jedno dla ciebie) i dwie szklaneczki whiskey.
- Jestem Ina. - podała ci dłoń. - Ta, co jej się twarz nie zamyka to Silva, a to Nina.
- Znów pijesz te szczyny? - bardziej wredne stwierdzenie niż pytanie padło z ust Silvy. Imiona miały zupełnie nie indiańskie. Ciekawe dlaczego?
- Mamy do ciebie interes. - na jeden raz opróżniła zawartość szklanki. - Sprawa wygląda tak. Możemy zaoferować ci... podróż.
- I to nie do rezerwatu. Coś bardziej... interesującego. - Silva zdjęła nogi ze stołu i nachyliła odpowiednio eksponując swoje walory. - Nie musisz się martwić o pieniądze i jedzenie. To będzie zapewnione. W pewien sposób. - uśmiechnęła się w taki nieprzyjemny, groźny sposób. Jakby wiedziała coś, co wcale ci się nie spodoba.
- Tylko jest jeden warunek. - Nina podniosła oczy. Zdawało ci się, że patrzysz w dwa głębokie, szmaragdowe jeziora. Działało to (niezupełnie umiałeś znaleźć słowo)... kojąco (najlepiej pasowało). - Kiedy się zgodzisz, nie ma już odwrotu.
- To co idziemy? - Silva już opróżniła swój kufel (niedokładnie wiesz kiedy) i wstała. - Nie po to tyle cię szukałyśmy, żebyś się teraz rozmyślił.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 17-05-2007, 21:18   #12
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Chłopak przytakiwał i stroił miny tak jakby wszystko rozumiał, ale tak naprawdę nie miał zielonego pojęcia do czego dziewczyna zmierza. Jednak by nie wyjść na ignoranta nie przerywał jej. Wreszcie padły słowa których mógł się uczepić – A więc to tak! – chłopak uśmiechnął się do dziewczyny z pobłażliwością – miejsce schadzek... no to jak już tu jesteśmy, to może skorzystamy z okazji i przejdziemy się po tym niezwykłym labiryncie? Przygotuj się na magiczną podróż ...– chłopak złapał dziewczynę za rękę i tak jak ona wcześniej jego, tak on teraz ją porwał.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
sante jest offline  
Stary 18-05-2007, 19:37   #13
 
Judeau's Avatar
 
Reputacja: 1 Judeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znany
John Whiterook

... Z każdym ich zdaniem oczy Johna rozszerzały się bardziej.
Ten dzień do reszty zwariował. O czym one, do cholery, mówią? Jaki interes, jaka podróż? Co to znaczy „bez odwrotu”? Wyjazd na zawsze?
Czy ona właśnie powiedziała, ze go szukały...? Utrzymanie spokojnego wyrazu twarzy stawało się coraz trudniejsze. Sytuacja zaczynała go przerastać. Przychodzą tu nagle, z nikąd, niczym sowy, uderzają propozycjami, zagadkami jak szalony mustang, a on ma w jednej chwili z nimi odejść?! ... Z miejsca gdzie się urodził, wychował, gdzie mieszka jego plemię, z –jego- ziemi? Tylko by pojechać w jakąś, podejrzanie brzmiącą, podróż z trzema obcymi, dziwnymi kobietami...?
Westchnął i popatrzył w piwo. Gruba warstwa piany przykrywała złocisty trunek.
Nigdy nie lubił piany. Co gorsza, sam nie umiał sobie nalać, żeby nie powstała. Zmarszczył brwi.
Z drugiej strony, co go tu czeka? Zachlanie na śmierć? Może dostanie robotę przy pakach w hurtowni, a może wyląduje na ulicy, jak niektórzy ze starszych Indian, których widuje. Nie potrafiłby też żyć w rezerwacie... Zresztą, tam nie jest lepiej. Jakby całe to miejsce dogorywało. Ale wyjazd? Na zawsze? To by było jak ucieczka, opuszczenie swojego ludu w potrzebie...
...
Kim one, do kurwy nędzy, są, czego chcą? To jakieś żarty. Mimowolnie chwycił w dłoń swój rytualny, turkusowy naszyjnik. „Duchy, wskażcie mi drogę...”
Wentylator głośno pracował, bezskutecznie starając się ochłodzić drżące, niczym galareta powietrze. Stara szafa grająca wytrzaskiwała skoczną melodyjkę z lat 70-tych.
Patrzył spokojnie na twarze kobiet.
Czas płynął.
Myślał.
Kocha to miejsce, jednocześnie go nienawidząc. Kolejny toksyczny związek. Może tym razem powinien przerwać to, póki może, powinien uczyć się na błędach. Delikatnie pogładził bliznę na brzuchu. Może powinien godnie rozstać się z tym miejscem, zanim ono go zniszczy. Ucieczka... czy uwolnienie?
Silva poruszyła się niespokojnie. Zauważył strużkę potu spływającą po jej piersi.
Otworzyła usta, lecz nim wydobyła z siebie słowa, podniósł dłoń.
- Nigdy się nie –namyśliłem-, Pani Silvo. –rzekł wolno z ponurą miną- Doskonale, drogie Panie. Macie moją uwagę. Porozmawiajmy o tym interesie. Wiem, że niektórzy ludzie wiecznie się gdzieś spieszą, więc kiedy poznam wszystkie szczegóły, spotkam się z Paniami jutro rano i poznają Panie moją decyzję.
 
__________________
"To bez znaczenia, czy wygrasz, czy przegrasz, tak długo jak będzie to WYGLĄDAŁO naprawde fajnie"- Kpt. Scundrel. OotS
Judeau jest offline  
Stary 20-05-2007, 20:04   #14
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Z naprawdę wielkich posiadamy tylko jednego wroga - czas.
Joseph Conrad

Mathab Shazandi

The-another-version-of-truth - KLIK

- Ale jedzenie...! - rzuciła zaskoczona dziewczyna, kiedy odciągałeś ją od stolika. Zaśmiała się jednak wesoło i dała się pociągnąć dalej. Kelner niosący tacę z waszym posiłkiem popatrzył niepewnie i pokręcił głową w stylu "Ci cholerni zakochani". Zatrzymaliście się przy wejściu. Właściwie to Emilia złapała cię mocniej za rękę i nie pozwoliła wejść.
- Myślisz, że... - zmieszała się i już bez zawahania, ruszyła przodem. Kiedy zaczęliście błądzić po licznych uliczkach i bawić się "w chowanego" (dziewczyna nie była najlepszym graczem, ciągle się śmiała, dawała się łatwo złapać i co więcej, wcale jej to nie przeszkadzało) zdawało ci się, że labirynt starannie przystrzyżony z jałowca w rzeczywistości to gęsty, nieprzenikniony świat, który wcale ciebie tu nie chce. W pewnym momencie udało się wam odnaleźć środek. Stała tu pięknie rzeźbiona fontanna w kształcie jakiejś półnagiej nimfy z dzbanem. Jej niewidome oczy przywitały was jako kolejnych, którzy odważyli się tu dotrzeć. Emilia opadła zmęczona (ale zwiedzając miała mnóstwo siły, myślałby kto...) na jedną z czterech ławczek i czekała, aż usiadziesz. Zamknęła oczy, odchyliła głowę do tyłu, zupełnie się zrelaksowała. Słyszałeś jedynie jej przyspieszony oddech i cichy szum fontanny. Ostatnie promienie słońca padały na jej śnieżnobiałą skórę ozdabiając jej włosy złotymi refleksami. Wyglądała jak doskonała kopia greckiego posągu. A może jest dziełem samego Pigmaliona?


John Whiterook

Where-this-ocean-go - KLIK

- Silva siadaj. - Ina zazgrzytała zębami. - Nie wszyscy są tacy bezmyśli jak ty.
Silva, zanim mrugnąłeś, już trzymała długie paznocie przy gardle brunetki. Ta złapała ją za rękę, wykręciła na plecy i warknęła coś do ucha. Nie, z pewnością nie zachowują się jak typowe Indianki. Raczej jak wściekłe kojoty.
- Musisz im wybaczyć, ale są dość... nerwowe. Podróżujemy od dwóch dni bez przerwy. - Nina uśmiechnęła się do ciebie i cichym, matowym głosem mówiła dalej - Jednak spieszy nam się. Niestety musisz podjąć decyzję zanim pójdziesz spać.
Jednym okiem obserwowałeś zapasy pozostałych dwóch kobiet. Ina nawet nie dała szansy blondynce wyrwać się z uścisku założonego chwilę temu. Silva wciągnęła dwa razy głębiej powietrze do płuc, ale w końcu usiadła. Ina poprawiła włosy i skierowała swoją całą uwagę na ciebie.
- Posłuchaj John - skąd ona do diabła zna twoje imię? - nie naciskałabym, gdyby nie to, że wskazały cię duchy.
Spojrzała na Ninę, potem na Silvę.
- Może po nas tego nie widać, ale jesteśmy szamankami, - mina bezczelnej blondynki wyrażała "kto jest, ten jest" - a duchy potrafią być bardzo przekonujące. - uśmiechnęła się - Zwłaszcza te należące do naszych przodków.
- Po takim tłumaczeniu to nawet żółw niewiele by wiedział. - Silva z nadętą miną (zachowywała się jak rozpuszczona nastolatka) w końcu raczyła się odezwać - po prostu weźmy go do Mistrza i tyle...
Wzruszyła ramionami.
- Oczywiście tylko jeśli się zgodzisz - znów usłyszałeś Ninę. Ta trójka to naprawdę wybuchowa mieszanka. - Przedstawimy ci Głównego Szamana Rezerwatu i po rozmowie z nim podejmiesz decyzję.
Poczułeś się nieprzyjemnie. Przewiercały cię natarczywe spojrzenia trzech kobiet. I o co właściwie chodzi z tym Szamanem? Znasz, przynajmniej z widzenia, tutaj wszystkich, a z tego co one mówią wynika, że to jednak wielka bzdura! Żaden normalny Indianin nie wziąłby na praktyki (chociażby mu zapłacili złotem) tych tutaj. No może ta Nina, ale pozostałe dwie? O zgrozo! Zresztą nigdy ich tu nie widziałeś. Chowały się przed tobą czy jak? I co to za durny tytuł? Pierwszy raz słyszysz. Główny Szaman Rezerwatu. Zupełnie jak Główny Gubrnator Stanu jakiegoś tam.
- Ech - westchnęła Ina, biorąc na ręce psa (którego dopiero zauważyłeś) i wstając - zrozumiesz, kiedy w końcu się stąd ruszymy. To jak? Idziesz z nami do Szamana? On ci wszystko wyjaśni i wtedy podejmiesz decyzję. Decyduj, bo mamy naprawdę mało czasu.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 20-05-2007, 21:05   #15
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Mathab Shazandi
Chłopak był zauroczony widokiem. Bał się ruszyć z miejsca, by nie zepsuć sobie tego jakże pięknego widoku. W końcu opamiętał się i podszedł do dziewczyny, usiadł koło niej.
- Piękne miejsce, dziękuje, ze mnie tu zaprowadziłaś. – chłopak spojrzał na fontannę i wtedy uświadomił sobie, ze tak naprawdę nadal nie wie jak tu się znalazł. Spojrzał na dziewczynę badawczym wzrokiem – Miałaś kiedyś wrażenie, że jesteś w miejscu sobie zupełnie nieznanym? Tak jakbyś obudziła się w całkiem innym miejscu niż zasnęła. – nie miał zamiaru pytać jej bezpośrednio, bo by mogła go wziąć za jakiegoś świra, a tego na pewno nie chciał.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
sante jest offline  
Stary 21-05-2007, 16:34   #16
 
Judeau's Avatar
 
Reputacja: 1 Judeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znany
John Whiterook

John odchylił się lekko na krześle, splótł ręce na piersiach i słuchał z niedowierzaniem, zaskoczeniem i szerzej-niż-zwykle otwartymi oczyma. Świat powariował. Nie miał pojęcia o czym kobiety mówiły, ale jeśli twierdziły, że przysłały je Duchy... One zawsze wiedzą lepiej. Oby, to nie było kłamstwo. Jeśli faktycznie mają coś wspólnego z Indiańską wiarą, nie popełniłyby takiego bluźnierstwa...
Nie...
Miał przeczucie, że mówią prawdę... a skoro jeszcze proponowały spotkanie z Szamanem, głównym, czy nie, nie widział powodów, żeby się na rozmowę nie zgodzić. Od niego z pewnością dowie się więcej niż od tych... dziwnych kobiet.
- Yhm. No dobrze... – zmarszczył lekko brwi i podniósł, z westchnięciem. kufel do ust- Skoro taka jest wola Przodków, chodźmy – Skinął głową Ninie.
- Mam nadzieję, że nie zamierzacie mnie porwać, he, he- bardziej powiedział, niż faktycznie się zaśmiał, po czym wstał od stołu, dopijając piwo, i wskazał kobietom drzwi...
 
__________________
"To bez znaczenia, czy wygrasz, czy przegrasz, tak długo jak będzie to WYGLĄDAŁO naprawde fajnie"- Kpt. Scundrel. OotS
Judeau jest offline  
Stary 22-05-2007, 00:07   #17
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
"Poznanie tajemnicy to pogrążenie się w niej".
Nikołaj Bierdiajew



Mathab Shazandi
http://When-Its-Cold-Id-Like-To-Die - KLIK

Emilia siedziała chwilę bez ruchu. Patrzyła na nadal (czemu jeszcze nie zaszło? ) zachodzące słońce, które nadało zieleni wokół niesamowitego blasku zimnego metalu.
- Wydaje mi się, że wszyscy tak mają. - zdjęła buty, porzucając je w nieładzie koło nogi ławki. Wolno podeszła do fontanny i usiadła na jej krawędzi, maczając nogi w zimnej krystalicznej wodzie.
- Ja tak mam codziennie - poprawiła się nie patrząc w twoim kierunku. - Każdego, osobnego dnia jestem kimś innym.
Wstała i burząc do tej pory nieruchomą taflę wody obeszła fontannę.



- Nikt nie pozostaje taki sam, wciąż się zmieniamy. Coś w stylu "nigdy nie wejdziesz dwa razy do tej samej rzeki".
Brzmiało to dziwnie, zwłaszcza, że sama stała po łydki w lodowatym jeziorku a naokoło zapadał mrok. Odwróciła się w twoją stronę i opierając się na fontannie (woda ściekała jej po twarzy, włosach, ubraniu) popatrzyła na ciebie przeraźliwie smutnym wzrokiem.
- Ale niezależnie kim się budzę, czy mam pieniądze, czy pracuję jako przewoźnik bydła - nie potrafię uciec od siebie. - wskazała palcem na czoło. Powoli oderwała się od marmuru i wyszła z fontanny. Ponownie wróciła na ławkę i położyła się na prawym boku zwijając się w kłebek i kładąc wilgotną głowę na twoim kolanie.
- Jeśli faktycznie budzisz się za każdym razem jako ktoś inny, może się okazać, że się zgubisz. Ale nic nie dzieje się przypadkowo. Wszechświat wszystko naprawi. Wystarczy, że rozejrzysz się dokładniej wokół siebie. On cały czas daje ci znaki. Wszystko może być znakiem. W końcu to zrozumiesz.
Wstała i zabrała buty. Mimo iż robiło się coraz ciemniej, słońce nadal twardo stało na granicy horyzontu.
- Chodź, pewnie jesteś głodny. Obiad na nas czeka. - ruszyła nie patrząc za siebie. Jej ciepły, pełen uroku głos gdzieś zniknął a na jego miejsce pojawił się cichy, wypłowiały głos starszej kobiety.


John Whiterook

Sleep-alone-46 - KLIK

- To zależy jak zdefinujesz porwanie. - Silva powiedziała z przekąsem. Ina zatrzymała cię gestem dłoni zanim doszliście do drzwi. Nina przemknęła między wami i podciągnęła rękawy.
- Jeśli pozwolicie... - uśmiechnęła się wesoło, po czym skupiła mocno w międzyczasie dotykając obiema wyciągniętymi przed siebie dłońmi faktury drzwi. Mruczała coś pod nosem.
- Tak będzie szybciej. - rzuciła do ciebie Ina szeptem nie odrywając wzroku od spokojnej blondynki.
- Już. - słabym głosem powiedziała Nina i szybkim ruchem otworzyła drzwi. Zamarłeś. Widok wcale nie przestawiał twojego miasteczka, tylko jakąś drogę na pustkowiu. Co do...?!?



- Mówiłam, że nie mamy dużo czasu. W takich wypadkach korzysta się ze skrótów. - Ina pchnęła cię przez drzwi.
- Dobra, teraz moja kolej. - Silva idąca zaraz za tobą, z radością małego dziecka, trzasnęła drzwiami. Patrzyłeś z niedowierzaniem. Po tej stronie widoczna była jedynie drewniana framuga i drzwi. Nigdzie budynku, czy chociażby jakiegokolwiek charakterystycznego dla White Rock elementu. Silva z kopniaka z pół-obrotu wywaliła framugę wraz z drzwiami, zrównując je właściwie z ziemią. Uniósł się pył. No dobra, temperatura i ten irytujący piasek się nie zmienił. Ale to raczej niezbyt poprawiło ci humor.

Peiter Kamil Pietrowic

The-great-destroyer-70 - KLIK

Podniosłeś w końcu słuchawkę, niepewny co też (a raczej kto) może odezwać sie po drugiej stronie. Przez niewyraźne szumy przedzierał się słaby, tubalny męski głos.
- ...Ostrzeżenie da... pole szukaj okręg...
Cisza, po czym znów szum i cichy głos.
-...estaeś jednym z ... podróż... ażaj na znak...
Głośny dźwięk zmusza cię do odsunięcia słuchawki od ucha, ale szybko przykładasz ją z powrotem. Zbyt nieprawdopodobne okazuje się to, co słyszysz. Każda sylaba może choć trochę rozjaśnić tajemnicę.
- ...na znaki... potkamy si... kiedyś... nie zapętlij się...ętaj znaki...one cię poprowa...ą...
Znów powietrze przerwał pisk i telefon stał się głuchy. Czułeś się przytłoczny. Teraz to już się nic nie zgadza...
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 22-05-2007, 17:16   #18
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze

Mathab Shazandi

Chłopak słuchał dziewczyny jak zaczarowany. ‘Co ma na myśli, mówiąc, że można się zgubić? Zresztą... szkoda marnować takiej okazji.' Chłopak chciał się już zbliżyć do dziewczyny i ją pocałować, ale coś go odepchnęło. Uderzyły go ostatnie słowa, a właściwie ich dźwięk. Do tej pory słyszał tylko przyjemny, słodki i namiętny głos ładnej dziewczyny, a teraz, tak nagle gdzieś ta słodkość prysła, a w zamian pojawiło się zmęczenie. I to nie zmęczenie dniem, tylko wiekiem. Mat nie miał zamiaru dłużej myśleć o tym co usłyszał, ale też myśl o pocałunku nagle mu przeszła. Nie pozostawało nic innego jak pójść za dziewczyną. – Dobra chodźmy, ale proszę, powiedz mi coś więcej o tym zagubieniu.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
sante jest offline  
Stary 22-05-2007, 17:24   #19
 
Tsumanu's Avatar
 
Reputacja: 1 Tsumanu jest na bardzo dobrej drodzeTsumanu jest na bardzo dobrej drodzeTsumanu jest na bardzo dobrej drodzeTsumanu jest na bardzo dobrej drodzeTsumanu jest na bardzo dobrej drodzeTsumanu jest na bardzo dobrej drodzeTsumanu jest na bardzo dobrej drodzeTsumanu jest na bardzo dobrej drodzeTsumanu jest na bardzo dobrej drodzeTsumanu jest na bardzo dobrej drodzeTsumanu jest na bardzo dobrej drodze
Kamil Pieter Pietrowic

Kamil powoli odłożył słuchawkę. Teraz był pewien, że został porwany. Najprawdopodobniej wrogie kapitalistyczne państwa dowiedziały się, że jest agentem KGB, znalazły go i uprowadziły. Ktoś jednak go odnalazł i próbował się skontaktować. W obozie treningowym często chodziły plotki o niesamowitej technologii zagłuszającej Amerykan. To z pewnością tego użyli, gdy tylko namierzyli kontakt z poza ośrodka jenieckiego. Miał tylko jedno wyjście. Jakoś dowiedzieć się gdzie jest i kto się z nim próbował skontaktować.

Szybko przeszedł do pokoju, w którym spał i przeszukał szuflady i szafki w poszukiwaniu czegoś o czym porywacze mogli zapomnieć, a co mogłoby wskazywać, że jest w ciągłej obserwacji. Z całą pewnością są tu również podsłuchy i kamery. Nie szukał ich, bo i tak by ich nie znalazł. Jego trener ciągle powtarzał, że kapitaliści są bezduszni i jeśli zaistniałaby taka potrzeba to nawet gołębiowi wszczepiliby podsłuch w tyłek, a z pewnością taka potrzeba zaistniała skoro zorganizowali taką wielką akcję dla jednego agenta. Pewnie chcieli się dowiedzieć, gdzie są ośrodki szkoleniowe. Pieter nie mógł im tego powiedzieć, bo sam tego nie wiedział. Zawsze przewożono go z zasłoniętymi oczami i z pewnością często kręcono się w kółko żeby nigdy nie poznał położenia baz. Za samo odezwanie się na służbie groziła śmierć, a co dopiero za niedopilnowanie, by tajne informacje przedostały się w ręce wroga!

Pewnie nawet Stalin nie wiedział, gdzie się te ośrodki znajdują. W końcu mogliby podłączyć komputery do jego głowy i pobrać te informacje. Z nim takich rzeczy nie będą robić, bo nie mają pewności, czy on w ogóle wie gdzie one są, a takie urządzenie wygląda jak budynek i zżera tyle energii ile produkuje kilka elektrowni!

Dużo łatwiej było wyprać mu mózg i pozwolić mu samemu się wyspowiadać ze wszystkich grzechów, a potem zabić.
 
Tsumanu jest offline  
Stary 23-05-2007, 10:34   #20
 
Judeau's Avatar
 
Reputacja: 1 Judeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znany
Gorący wiatr zatrzepotał ubraniami stojących na środku pustkowia postaciami. Kłębek wypalonych słońcem gałązek przetoczył się leniwie przez powalone drzwi.
John zamknął usta, zmielił w językiem pył, który zaczął mu już wpadać do gardła i splunął.
Nerwowo szukał w pamięci dużych ilości wypitego alkoholu, albo wypalonych szamańskich ziół. Może coś dosypały do piwa... Całkiem możliwe, w końcu ta z pieskiem je niosła...
To nie był sen. Nie raz doświadczał wizji w tipi szamana, a tutaj nie widział Rodrigo- Gadającego Kaktusa. Tak... wizje odpadają.
Znaczy, że go struły i wywiozły... tylko jak? W promieniu kilku mil nie ma samochodu, nie doniosłyby go... To zupełnie nie ma sensu... To dziwny, dziwny dzień...
- Ty. Żyjesz?- Silva szturchnęła go w ramię
- ... – zamrugał oczami. Wnętrzności kurczyły się jak szalone a głowa pulsowała uniemożliwiając myślenie.- What the fuck is goin’ on?? What the hell?!- wykrzyczał łamiącym się głosem. Podbiegł do do powalonych drzwi i obrócił się dookoła z paniką na twarzy.
- Co wy żeście zrobiły? Co to jest, GODdamn, fuckin' shit!- doskoczył do stojącej najbliżej Silvy, złapał ja za ramiona i brutalnie potrząsnął- Co to za cholerne sztuczki?!
 
__________________
"To bez znaczenia, czy wygrasz, czy przegrasz, tak długo jak będzie to WYGLĄDAŁO naprawde fajnie"- Kpt. Scundrel. OotS
Judeau jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172