|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
11-05-2007, 22:29 | #1 |
Reputacja: 1 | [Storytelling] Zaginione dusze Mathab Shazadi Powoli otwierasz oczy. Coś jest nie tak. Ciche pikanie maszynerii medycznej przyciąga twoje spojrzenie. Wszystko cuchnie szpitalem. Co jest do...? - Proszę zachować spokój - pielęgniarka, która właśnie weszła do pokoju, uśmiecha się przyjacielsko - Jest pan w szpitalu. Podejrzewaliśmy wstrząśnienie mózgu, ale nic na to nie wskazuje. Wypiszemy pana po południu. Ma taki dziwny akcent. Nietutejsza. Angielka? Możliwe... Sprawdza jeszcze kroplówkę i kartę choroby po czym wychodzi. Zegar na ścianie zaraz przed tobą wskazuje 10.00. Nieprzyjemnie zaczęło się robić koło 15.00. Przyszedł jakiś młody doktor, co się uważał za nie-wiadomo-kogo i za wszelką cenę chciał cię zatrzymać w szpitalu. Mówił coś o "kilku" badaniach. Znając lekarzy, przetrzymałby cię tu do północy, a ty chciałeś tylko wrócić do domu. Ile razy byś mu nie mówił, że nic cię nie boli, on znów swoje. Jakieś pieprzenie o przezorności ...!! I czy nikt tu nie potrafi mówić normalnie?! Wszyscy mają ten angielski akcent! Inna sprawa, że sam ledwo w swój znakomity stan zdrowia wierzyłeś. Pałką zdzielili cię po głowie aż cię zamroczyło, a na czole nie było najmniejszego śladu. Byłeś tak zaskoczony (i znudzony), że gapiłeś się z 40 minut w lustro, sprawdziłeś każdy centyment skóry i nic. Potem okazało się, że zamienili twoje ciuchy. Dostały ci się czyjeś znoszone jeansy i zmięta koszula. Ani dokumentów, ani pieniędzy, ani (o zgrozo!) komórki. Wściekły opuściłeś budynek, żeby nikogo nie zabić. Zimne, wilgotne powietrze trochę ostudziło mordercze zamiary. W końcu podniosłeś wzrok i zamarłeś w pół-kroku. Nie, nie, nie. Bez jaj. Przecież to Buckingam Palace! Ale to niemożliwe. Odwróciłeś głowę w lewo, a tam wesoło stała czerwona budka telefoniczna. Ulicą przemknęła specyficzna czarna taksówka. Wszystkie znaki na niebie i ziemi jasno wskazywały, że byłeś w Londynie. Peiter Kamil Pietrowic Dźwięk budzika natrętnie przypominał o tym, że trzeba już wstać. Ręką sięgnąłeś w kierunku źródła irytującego pipczenia i zanim pojąłeś, że coś jest nie tak, do pokoju jak burza wpadła chmara małych istotek, najwyżej 10-letnich. -TATO TATO WSTAWAJ!! JUŻ! ZRÓB NAM ŚNAIDANIE! NO TATO! Zanim się spostrzegłeś trójka brzdąców ściągnęła z ciebie kołdrę i twardo obstawała za swoim. Jeszcze trochę i spadniesz z łóżka. Całemu zdarzeniu towarzyszyły wrzaski dzieci. - No dobrze, wystarczy. - w uchylonych drzwiach pokoju stała młoda kobieta i z radosnym uśmiechem przyglądała się zajściu. - Sonia zejdź z tatusia. Chłopcy już się ubierać! Już szybciutko! Kiedy dzieci wyszły, podeszła do szafy i zaczęła się przebierać. - Ja naprawdę Sam nie wiem, jak ty to wytrzymujesz. One ci kiedyś wejdą na głowę. - uśmiechnęła się dobrodusznie i wybrała z szafy szary kostium. - Nie powinieneś już wstać, mój mężu? W drodze do łazienki podeszła jeszcze do łóżka i złożyła ci pocałunek na czole. - Pospiesz się trochę. Co prawda dzisiaj ja wiozę dzieciaki do szkoły, ale przypominam ci, że to ty robisz śniadanie. I zniknęła w drzwiach do łazienki. Rozmiary pokoju i ustawienie łóżka od wczoraj się nie zmieniły. Natomiast całe wnętrze całkowicie. Zaczynając od łóżka, koloru ścian, mebli skończywszy na elementach ruchomych. Nie przypominasz sobie, żebyś miał żonę i dzieci. Najpierw Chińczyki teraz to. Wspaniale.
__________________ "Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea." Robert A. Heinlein |