lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Antykreator (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/3177-antykreator.html)

MigdaelETher 13-05-2007 23:07

Antykreator
 
Głębia:

Lucyfer siedział wygodzie w fotelu i nagryzał końcówkę wiecznego pióra. Brakowało mu weny ,a ziemski wydawca naciskał, terminy goniły. Niewielu wiedziało ,że włacdza głębi miał artystyczną duszę i talent pisarski. Jego książki rozchodziły się na ziemi w tysiącach egzemplarzy, pisał oczywiście pod pseudonimem, jako niejaki Dan Brown. Wtem oko nocy zawibrowało na jego biurku.

-Tak-popatrzył na jego czarną powierzchnie, która zamigotała.

Oczom Lucyfera ukazał się obraz miniaturowego demona, miotającego się po ekstrawagancko urządzonej komnacie.

-Luciu! Muszę się przed kimś wygadać! -fiołkowe oczy Asmodeusza płonęły gniewem-Ktoś spacyfikował moją wioskę! A najgorsze w tym jest to ,że moi ludzie boją się teraz do niej podejść i posprzątać cały ten burdel! Zaczynają rzygać, dusić się i w ogóle istny cyrk.

-Jakiś magiczny atak? -upadły anioł zadumał się.

-Też tak sądzę, już posłałem po Algiviusa, może on spacyfikuje to gówno-dalej pieklił się demon.

-Poczekaj, przebiorę się i rzucę na to okiem –wstał, narzucił na siebie czarną skórzana kurtkę, wyciągnął z kieszeni skrawek i…już stał w wytwornym salonie Asmodeusza.


Stali na niewielkim wzniesieniu i spoglądali na wioskę u ich stóp. Panowała kompletna cisza, między zabudowaniami na poczerniałej ziemi leżeli niegdysiejsi mieszkańcy osady.
Ich ciała były powykręcane w nienaturalny sposób, wokoło ust mieli pianę , gdzie niegdzie widać było kałuże krwi i wymiocin. Zapach fekaliów był nie do zniesienia, ale nie to było najgorsze. Lucyfer pochylił się, czaszka mu pękała, to pulsowanie, ten potworny ból…
Nagle stanęło mu przed oczami ,jak dowodząc Zastępami, walczył z NIM!

-Kurwa ,Mod, mamy problem, gigantyczny problem…Antykreator…on chce otworzyć przejście w Głębi!!! Musimy koniecznie powiadomić o tym Gabriela i resztę!

Królestwo kwatery Szarańczy <Anduris>:

Siedzisz przy stole w pustej kantynie. Posiłek już dawno się skończył, grzebiesz w metalowej misce do ścianek której przykleiły się resztki manny. Nagle na stolik pada cień. Poirytowany podnosisz wzrok na intruza. Ku swojemu zaskoczeniu konstatujesz ,że stoi nad Tobą nie kto inny jak Daimon Frey ,Abbaddon, niszczyciel. Anioł odsuwa krzesło, siada ,wytrząsa z paczki papierosa.

-Anduris, pamiętasz jak stanąłem w twojej obronie, po tym jak bawiłeś się w inkwizytora?-zaciąga się, papierosem i kontynuuje nie czekając na Twoją odpowiedź-możesz się zrewanżować, mamy problem i myślę że twój miecz nam się przyda.

Limbo Bar”Pod cyckiem Lilith”<Nanael>:

Leżysz zapity w trupa pod stołem. Do knajpy wchodzi Ksopigiel, rozgląda się.

-A tu jesteś śpiąca królewno! -zbiera Twoje „zwłoki”, przerzuca Cię przez ramie i wychodzi.

Królestwo ogród Archanioła Rafała w Szóstym Niebie<Melodia>:

Klęczysz przy rabatce niebieskich róż ,małymi złotymi nożyczkami odcinasz jedna po drugiej i wkładasz do plecionego koszyczka. Będą pięknie wyglądać na stole w jadalni, Jego świetlistości Rafaela. Opieka nad jego ogrodem i domem sprawia Ci tyle radości, a korpulentna anielica Irja nie może się Ciebie nachwalić.

-Są piękne i takie delikatne-usłyszałaś głos za plecami, odwróciłaś się. To sam archanioł Rafał stał nad Tobą i uśmiechał się delikatnie, jak tylko on potrafi-Droga Melodio jesteś jedną z moich najlepszych uczennic .Opanowałaś już trudną sztukę uzdrawiania a ponad to masz jasny przenikliwy umysł, dlatego mam dla Ciebie pewne zadanie.


Głębia kwatery Kruków<Blacker>:

Siedzisz na swojej pryczy i czyścisz swój karabin typu „Kula Ognia”, piękny projekt Adramelecha, prawdziwe cacko. Jego gładka lufa pokryta jest klątwami i symbolami zakazanymi. Twoja dłoń delikatnie dotyka rycin, czujesz jak wibrują. Ilu to już Szeolitom ta zabawka odebrała życie, uśmiechasz się na samo wspomnienie. Do pomieszczenia wszedł Twój przełożony Baal Chanan, kruk na jego policzku wpatrywał się w Ciebie czarnymi oczami.

-Blacker nie będę gadał po próżnicy, mamy tu niezłe gówno jesteś potrzebny-wykłada Ci sprawę zwięźle.

Ziemia bar HellFire<Jacob>:

Stoisz przy barze i liczysz utarg. Na mahoniowym szynku stoi szklanka z lodem i butelka Johny Walkera. Ruda barmanka nalewa ci trunku do szklanki, tylko uważny obserwator był by w stanie zauważyć nieludzkie błyski w jej migdałowych oczach. Piękna dakini uśmiecha się do Ciebie.
-Może Ci rozmasować plecy Jacob, wyglądasz na zmęczonego? -wychodzi zza baru, jej delikatne dłonie muskają Twój kark.

-Widzę ,że ta Twoja knajpa to całkiem niezły interes-od progu uśmiecha się Raguel -Nalej mi drinka złotko. Jacob musimy porozmawiać, był dzisiaj u mnie Mod i chce wynająć mojego najlepszego człowieka.



Ziemia USA Manhatann<Orfeusz>:

Wyborne cygaro, zaciągasz się głęboko. Wyciągasz wygodnie nogi na skórzanej kanapie, na ścianie na przeciwko wisi obraz "Święta rodzina" Michała Anioła oryginał oczywiscie. Przypominasz sobie piękne czasy kiedy ze starym malarzem upijaliście się na umór, opowiadaliście sobie sprośne historie, Ty o dziwkach, a on o młodych chłopcach i szczaliście z Ponte Vecio do Arno we Florencji.Te miłe wspomnienia przerywa uporczywie wibrujące w twojej kieszeni oko nocy.

-Witaj mój drogi Orfeuszu-Asmodeusz uśmiecha się z wnętrza kryształu-czy możesz być w moim klubie za powiedzmy 20 minut?

Blacker 13-05-2007 23:36

Blacker wstał ze swojej pryczy i rozprostował skrzydła. O, dobry losie, znowu powrót do służby czynnej. Ktoś sobie o nim przypomniał. Mimo swojego częściowego kalectwa może znowu się przydać. Koniec bezczynności, koniec smętnego liczenia niczym nie różniących się od siebie dni. Jego broń znowu będzie mogła posmakować krwi.

Od tej bezczynności chyba wszystkie kości mu zardzewiały. Przynajmniej, tak by można sądzić po chrupnięciu, jakie wydał wstając. Uśmiechnął się do siebie, uśmiechem samozadowolenia, dość przyjemnym mimo zniekształcającej twarz blizny.

To musi być jakieś poważne gówno, skoro ściągają jego, anioła krwi. Był on jednym z ostatnich, powołanych bezpośrednio przez PANA, w przeciwieństwie do tych zrodzonych ze śpiewu. Zazdrość, jaką u niektórych to budziło nie raz przyszło mu doświadczyć, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie boraziłby bezpośrednio kruka śmierci. No, chyba że ktoś, kto miał dość życia

W buncie Lucyfera udział wziął właśnie z tej wrzechobecnej w niebiosach monotonii. Wcześniej należał do szarańczy, ale jego aktualna pozycja dużo bardziej mu odpowiadała. Tutaj nie było setek sztywnych regół, obowiązków wobec etykiety. Po prostu swoboda. I ona dość prędko stała się monotonna, ale przez pewien czas to piekło było dla niego rajem.

Teraz zaś, znowu trzeba załatwić coś porządnego. I znowu on jest wzywany. Schował broń do kabury, założył kamizelkę i zbroję, przypiął do pleców stary miecz. Na szczęście nie zdąrzył zardzewieć, choć porządne oczyszczenie z kurzu by mu się przydało

Zwrócił się do przełożonego, Baal Chanan swoimi tradycyjnymi słowami

- Gdzie się mam stawić i kogo zabić?

Panda 13-05-2007 23:46

Jacob. Ziemia, Bar HellFire
Siedziałem przy barze licząc utarg. Ruda barmanka zrobiła mi drinka. Dziewczyna uśmiecha się do mnie i proponuje mi masaż. Nie miałem nic przeciwko temu... Piękna wyszła zza baru i swoimi delikatnymi dłońmi masuje mi kark. Jej dotyk działał relaksująco, pod jej dłoniami moje spięte mięśnie rozluźniały się, wręcz rozpływałem się.
-Widzę,że ta Twoja knajpa to całkiem niezły interes-obróciłem głowę w stronę skąd wydobywał się głos. To Raguel, uśmiecha się od progu-Nalej mi drinka złotko.Jacob musimy porozmawiać był dzisiaj u mnie Mod i chce wynająć mojego najlepszego człowieka.
Dziewczyna oderwała ręce od mego karku.
-Skarbie wróć. Masuj dalej, a Ty, Raguel, sam sobie nalej.- uśmiechnąłem się chytrze- Mod, co on na Głębie chce? Po co mu Twoi ludzie?! Jakoś mi się nie chce wychodzić z mojego małego Królestwa. Więc czego kurwa chce Mod?- lekko poddenerwowany odprawiłem rudzielca i duszkiem dopiłem drinka.
Spojrzałem zirytowanym wzrokiem na Raguela czekając na wyjaśnienia.

geerkoto 14-05-2007 01:57

Nanael
Ciężko powłócząc nogami, wspierając się na ramieniu staram się pomóc w przesuwaniu zewłoka.
- Przyrzedłeś sięę ze mną napić? - Czkam głośno, próbuję zebrać myśli. - Nie-e... Przyś-siadłbyś sięę po pro... (czknięcie) stu. - Nagle myśli zbierają się do kupy. - Jest robota, taa-a? Potrzeba ci wykolejeńca? Czy może stra... (czknięcie) ceńtza...
Zatrzymuję się nagle.
- Stój, będę rzyg...
Nie udało się dokończyć. Tak jakoś wyszło...

Lkpo 14-05-2007 15:48

Anduris, Stołówka
 
Anduris siedział myśląc o biednych duszach, które wyzwolił. Wiedział, że teraz pewnie są mu wdzięczne za uwolnienie. Bynajmniej nie miał żadnych wyrzutów. Gdy jego przełożony a zarazem przyjaciel stanął nad nim, ten podniósł wzrok.
- Anduris, pamiętasz jak stanąłem w twojej obronie,po tym jak bawiłeś się w inkwizytora? Możesz się zrewanżować, mamy problem i myślę że twój miecz nam się przyda.
Chwilę pomyślał. Było to jeszcze na początku jego powstania. Wtedy to jeszcze potrzebował protektora. Teraz Abadon był głównie jego przyjacielem. Czasami w dysputach był przeciwwagą jego poglądów. Mimo wszystko zawsze szanował jego zdanie.
-Wątpisz w moją pamięć? Oczywiście, że pamiętam. I nadal nie chcesz mi przyznać racji iż trzebało tak postąpić. Lecz cóż, mów przyjacielu w czy rzecz. Nawet najgorszej misji sprostam, na chwałę Pana.
Widząc, że nikogo nie ma na sali ściągnął kaptur. Jego ponure oblicze drastycznie się zmieniło nabierając trochę dobroduszności. W dodatku fakt, że twarz tego anioła widziało tak niewielu dodawała jeszcze aurę tajemnicy.
Mam nadzieję, że nie będę musiał się znowu tłumaczyć nikomu z tego co ostatnio robiłem. Należało im się, niszczyli dobro jakim zostali obdarzeni.

Cold 14-05-2007 16:22

Melodia

Młoda Anielica o długich, płomieniście rudych włosach, klęczała w ogrodzie Archanioła Rafaela. W prawej dłoni trzymała malutkie, złote nożyczki, którymi odcinała niebieskie róże, a następnie wkładała je do koszyczka, nucąc przy tym jakąś niebiańską melodię.
Co kilka chwil była zmuszana do zakładania za ucho uciążliwego kosmyka rudych włosów, który łaskotał ją po policzku.

Niespodziewanie, jakby znienacka, usłyszała za sobą czyjś głos, z pewnością należący do mężczyzny. Osobnik, stojący za plecami Melodii, skomentował wygląd niebieskich róż, mówiąc, iż są piękne i delikatne, co oczywiście było prawdą.
Niebieskooka włożyła malutkie nożyczki do koszyka, gdzie uzbierało się już mnóstwo tych niebiańskich kwiatów.
Wstała i odwróciła się tak, aby móc spojrzeć w twarz rozmówcy. W jej oczach dało się zobaczyć przez kilka chwil wielkie zaskoczenie, bo przecież to sam Rafael zaszczycił ją rozmową.
Melodia ukłoniła się delikatnie, po czym spojrzała na róże w koszyku, jakby sprawdzając, czy żadna z nich nie jest w jakiś sposób uszkodzona, a tak naprawdę to nie chciała być na tyle bezczelna, żeby patrzeć się na swojego Nauczyciela.

- Zadanie, dla mnie? – spytała, jakby chcąc się upewnić, czy dobrze usłyszała. Dopiero teraz ośmieliła się spojrzeć na Archanioła. Odstawiła koszyk z różami. – Ach, dziękuję... Mogłabym tylko wiedzieć, jakie jest to zadanie? – zadała nieśmiało pytanie, mając nadzieję, iż nie wyszła na wścibską osobę.
Rumieniec, który pojawił się na policzkach Anielicy po tym, jak usłyszała od Rafaela te... słowa uznania, nie zniknął do tej pory, co wprawiło Melodię w malutkie zakłopotanie, lecz nie dała po sobie tego poznać.

denis 14-05-2007 22:00

Orfeusz odlozył Mossberga , który jakos tak przypadkiem znalazł się w jego rekach w chwili gdy cos zaniepokoiło jego zysły ... Leniwie spojrzał na Asmodeusza wrednie usmiechajac się ... „Nie przyszła gadzina „ pomyslał z satysfakcja „ boi się „ .
Zaciagnał się po raz kolejny cygarem i zwrócił do demona
„ A na Huj ? „

MigdaelETher 15-05-2007 00:57

Blacker:

-Takiej odpowiedzi spodziewałem się po Tobie-Baal Chazar uśmiechnął się i klepnął Cię przyjacielsko po ramieniu.

-Wiesz gdzie jest klub Pana Asmodeusza w Limbo? Zresztą po co ja się pytam, pamiętasz te urocze dżinnije, u których Lucyfer załatwił nam noc, po tym jak rozgromiliśmy tych pieprzonych Szeolitów !-zaśmiał się rubasznie na wspomnienie tych pięknych czasów-Tak aż się łezka w oku kręci.

-Ale do rzeczy, masz się tam stawić za 20 minut. Prosili o mojego najlepszego człowieka. Idziesz tam jako Kruk, pamiętaj! Nie zawiedź mnie Blacker!- jego dłoń zacisnęła się na Twym ramieniu, poczułeś nieprzyjemny ucisk. Oczy Baala patrzyły na Ciebie zimno, nie zostało w nich nic z tego ciepła i sympatii jakimi jeszcze przed chwilą promieniały.

Jacob:

-Może z większym szacunkiem Jacob! -warknął Raguel

-Nie chcę mieć problemów z Asmodeuszem, ą on ma wszędzie swoje wtyki- to mówiąc demon rzucił podejrzliwe spojrzenie barmance, która zamiast odejść jak jej poleciłeś, krzątała się po sali niby coś sprzątając.

-Naprawdę nie wiem, o co chodzi! Prosili tylko o mojego najlepszego człowieka. Może chodzi o stłumienie jakiejś kolejnej rewolty? Ostatnio dużo się mówi o zakusach markiza Kymmerisa, podobno zbiera ludzi i chce zdetronizować Lucyfera. Ale to są tylko plotki, a to konkrety -Raguel wyciągnął z kieszeni płaszcza pokaźną sakiewkę i położył przed Tobą na barze.
Zważyłeś ją w dłoni, była naprawdę ciężka, pociągnąłeś za troczek. Twoim oczom ukazała się zawartość woreczka. Diamenty, rubiny, szmaragdy skrzyły się wśród głębiańskich złotych talarów.

-To tylko zaliczka, Asmodeusz powiedział, że płaci dwa razy tyle i dorzuci jeszcze ze trzy ładne demonice do Twojego baru! Zastanów się Jacob. Jeśli się zdecydujesz to za 20 minut masz być u niego w klubie.

Nanael:

-Kurwa zjebie obrzygałeś mi buty! -wrzasnął Ksopigiel patrząc na swoje, jeszcze przed chwilą lśniące oficerki.
Anioł zamętu, z impetem rzucił Cię na udeptana ziemię przed barem. Wylądowałeś twarzą w swoich rzygowinach. Ksopigiel sprzedał Ci potężny kopniak w bok.

-Już sobie przypomniałem czemu wysłałem Cię do pilnowanie Szeolu! –sapnął, schylił się po Ciebie i znowu przerzucił przez ramie.

-Gabryś zbiera ludzi na jakąś wielką akcje, więc stwierdziłem, że mu Ciebie podrzucę. Ty się zabawisz, a nasz kochany regent dostanie kurwicy, a ja będę miał z tego przednią zabawę! –rechot Ksopigiela dochodził stłumiony przez opary alkoholowej mgły która otulała Twój zbolały umysł.

Anduris:


-Wiesz dobrze, ze nigdy się z Toba nie zgodzę! Zrozumiał byś to, gdybyś musiał tak jak ja na życzenie Pana niszczyć miasta, wyrzynać w pień całe wioski! Zabijać mężczyzn, kobiety i dzieci! Wszystko w imię Pana i z jego rozkazu! –Frey uniósł się na krześle, jego wilcze rysy wyostrzyły się, ą ciemne oczy zapłonęły.

-Przepraszam Andurisie uniosłem się.-wciągnął głęboko powietrze i usiadł z powrotem na krześle.
Smukłą dłonią potarł wytatuowaną na policzku salamandrę.

-Wiesz, jak mnie to męczy, nie mogę spać cały czas mam koszmary. Nawet nie wiesz przyjacielu ile bym dał za to, żeby ktoś uwolnił mnie od tego brzemienia.-Abbaddon uśmiechnął się do Ciebie ze smutkiem.

-Ale teraz chodźmy, zabierz swój miecz. Nie mamy czasu do stracenia, Gabriel i Michał oczekują nas w Pałacu Pańskim.


Melodia:

Rafał podszedł do Ciebie, w jago delikatnych orzechowych oczach mieściła się chyba cała miłość i dobroć tego i innych światów. Wyciągnął dłoń i pogłaskał Twoje kasztanowe włosy.

-Moja mała Melodia, moja mała mądra Melodia –przemawiał spokojnie i uśmiechał się do Ciebie –Przyszedł dla nas czas wielkich wyzwań i wielkiej próby. Dla tego właśnie potrzebne będą Twoje zdolności i bystry umysł.

-Melodio czy kochasz Pana, czy jesteś dla Niego gotowa zrobić wszystko!? -ton Rafał zmienił się z łagodnego przeszedł w stanowczy.

Archanioł położył ręce na Twych ramionach. Poczułaś bijące od nich ciepło i tą niesamowitą moc, którą Ty także potrafiłaś z siebie wykrzesać lecząc chorych i rannych. Nie mogłaś się równać z Rafałem, którego imię w końcu znaczyło „Bóg uzdrawia” ale Twoje ręce i tak potrafiły czynić cuda.

-A czy jesteś się w stanie poświęci dla Królestwa, dla mnie?! Jeśli tak to chodź ze mną, czekają na nas w Pałacu Pańskim.


Orfeusz:

-Nie dzwonie aby ucinać sobie pogawędki o Twoich genitaliach, które swego czasu wzbudziły nie lada sensacje wśród dziewczyn z mojego burdelu- demon szczerzy się do Ciebie.

-Zadałeś złe pytanie staruszku! Prawidłowe brzmi za ile, albo raczej za co!

Rozmowa zaczęła schodzić na bardziej interesujące Cię tematy. Co takiego Mod chciał Ci zaproponować, zastanawiałeś się, craz bardziej skupiając się na rozmowie.

-Rękopis ‘Boskiej komedii” Dantego prawdziwy rarytas –kusił Cię Zgniły Chłopiec-wiem że jak mało kto potrafisz docenić jego wartość i mój gest. Jeśli zgodzisz się zrobić coś dla mnie dorzucę Ci jeszcze szkic Kleopatry, który wyszedł z pod ręki Michała Anioła, ą zdaję mi się że masz do niego sentyment. Myślę, że się dogadamy. To jak za 20 minut w moim klubie.-demon rozłączył się. Stary skurwysyn wiedział jak Cię podejść.

geerkoto 15-05-2007 01:45

Nanael
Lepiej. O wiele lepiej...
Spoglądam na buty Ksopigiela, spluwam i wycieram rękawem.
- Zadowolony? Bo ja kurewsko... - uśmiecham się. - Ty to potrafisz zmotywować, dorzuć jeszcze jakieś zaklęcie trzeźwiące, to sam wstanę...
I sprawdzę twój refleks, draniu - dorzucam w myślach.
Nawet myślenie o przywaleniu byłemu przełożonemu nie poprawia humoru. Zbieram się z ziemi.
- Zbiera ludzi, powiadasz? - Zaczynam splatać palce w znak "Wytrwałość" - Czegóż to się tak wystraszyli, nadęte bufony jedne? Wielka akcja, zamiast polityki? Komu przyjdzie nakłaść po pysku? Mówże.

denis 15-05-2007 11:07

„ Pieprzony drań „ . Orfeusz siedział jeszcze przez chwile na fotelu „ Ja ja nienawidze tego szczwanego szczura”
Przez chwile rozwazał mozliwosc by pokazac temu malemu cwaniaczkowi , ze nie można go kupic „ot tak „ .


„Parszywe bydle „ pomyslał Oreusz wchodzac do klubu Asmodeusza „Kurwiszcze jakich malo „
Był czesciowo zły na siebie , ze ta mała gnida tak szybko go kupiła ... pewnie trzymał te cacka na jakas specjalna okazje ...
Nie zdejmujac płaszcza , ani przyciemnianych okularów wszedł do hallu klubu ...
Podszedł do szatniarza
„Szef na mnie czeka „ powiedział jakby od niechcenia ... ale już czuł dotyk delikatnego pergaminu w dłoniach i sycacej oczy kreski mistrza ...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:23.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172