Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-05-2007, 16:00   #1
 
Reputacja: 1 OZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodze
[Storytelling] Aniołeczki

Adam patrzył w dziwne zwierciadło. Kłębił się w nim dym.
-Co mi ukażesz?
Anioł był niepewny swych decyzji. Bał się o każdą duszę, jaką lustro łaskawie wybierze by wysłać na śmierć. Miał wrażenie, że gdzieś w fioletowym dymie wewnątrz lustra wystawały rogi, na chwilę jeden z obłoków przybrał formę Cerbera.
-No nie, tylko nie ten wstrętny...
Nagle chmura zaczęła się rozwiewać. W tafli zwierciadła ukazała się młoda twarz. Zwierciadło wybrało dziwnie.
-To nie możliwe. – Głos starego archanioła łamał się na każdej sylabie. – Mam przekazać moją tajemnicę dla istnienia, które nie jest człowiekiem? Nie jest elfem? Mam przekazać to komuś, kogo dusza żyje między dwoma światami? Czemu tak wybrałeś? Gdzie reszta z drużyny? Ten młodzieniec o temperamęcie byka ma być wybawcą? Zginie, zginie! Zginie przy pierwszej próbie.
Starzec złożył głowę w dłonie. Nie wiedział, co ma myśleć. Chłopak został już napiętnowany, nie dało się tego odwrócić. Nie dało się zmienić przeznaczenia. To wiedział każdy...

Młody półelf imieniem Silvarin odbywał poranną musztrę, jak zwykle nie sprawiała mu ona kłopotu. Z lekkim uśmiechem na twarzy pokonywał kolejne kilometry lasu służącego za tor przeszkód. Zwinne ruchy, miarowe tępo biegu, równe oddechy.

Do końca biegu pozostało może dwieście metrów. Wszystko idzie gładko. Półelf w porannym słońcu wygląda tak jakby niosły go skrzydła prawdziwego anioła.

Dowódca kompanii Silvarina wyprężył wzrok. Coś nad młodziakiem błysnęło. Czy to możliwe by?
-Skrzydła... został wybrany!

Młodego półelfa dało się zauważyć na skraju lasu. Ponad nim połyskiwały wielkie, anielskie skrzydła. Wyglądały jak uplecione przez pająka z najdelikatniejszych nici. Wyglądały na wyjątkowo silne. Krople rosy pokrywające widmowe pióra przypominały drobne diamenty. Półelf czół się dziwnie lekki. Zamknął na chwilę oczy i pozwolił swoim stopom prowadzić. Wydawało mu się, że oderwany od ziemi szybuje. To był cudowny moment. Który nagle zamienił się w palący ból na lewym policzku. Coś okropnego! Uczucie rozgrzanego do białości metalu przytkniętego do skóry. Półelf zemdlał.

Pozostałe Aniołki, które widziały całe zdarzenie zazdrościły dla Silvarina. Zostać wybranym to wielki honor! Każdy z zazdrością patrzył jak na policzku młodziaka powoli pojawia się znak wybrańca – stary znak przedstawiający skrzydła anioła rozpostarte, przygotowane do bitwy.

Silvarin podniósł się w ciemnym pokoju. Piekł go lewy policzek. Zza jego pleców dobiegł go śpiewny, męski głos.
-Przy lewej ręce masz lusterko, możesz to obejrzeć.
Tancerz wojny odruchowo spojrzał za siebie, nie było tam nikogo. Lewą dłonią znalazł lusterko leżące na ziemi. Spojrzał na swój lewy policzek. Widniała na nim para nastroszonych, anielskich skrzydeł. Znak był mocno wypalony na skórze.
-Spokojnie, zniknie.
Tym razem głos rozległ się przed Aniołkiem. Silvarin był zdumiony, gdyż do tej pory nikt nie był wstanie podejść go z taką łatwością.
-Jestem Archanioł Adam. To miejsce, w którym się teraz znajdujemy to tylko wytwór twojej wyobraźni. Miejsce dla naszej pogawędki – Mężczyzna w białej szacie zastanowił się chwile – w zasadzie dla mojego monologu. Będę się streszczać. Zwierciadło wskazało właśnie ciebie jako drużynę, która ma odzyskać tajemny skarb. Nie myśl, że pomyliłem się. Powinno mi wskazać czterech śmiałków, jednak ukazało tylko ciebie. Nie rozumiem, co to znaczy. Więc, wracając do tematu. Na twoim policzku pojawiło się znamię, znamię Anioła. Jest błogosławieństwem naszego świata, jednak w krainach barbarzyńców czy przy spotkaniach z wszelakimi bestiami jest ono przekleństwem. Nie ukryjesz go przed żadnym z Aniołów... tych upadłych również. Uważaj, więc na nie. Nie martw się, nie będzie oszpecać twej twarzy w nieskończoność. Zniknie, gdy tylko powrócisz do realnego świata, a pojawiać się będzie być może w czasie walk, przy bestiach... gdy będzie musiało.
Głos starca mocno posmutniał. Wzrok beznamiętnie patrzył na twarz Silvarina.
-Twą nagrodą za przyjęcie tego brzemienia jest uzyskanie dostępu do tajemnych mocy Aniołów. Nie myśl tylko, że do wszystkich. Na wiele będziesz musiał długo pracować. O tym jednak dowiesz się w czasie swej podróży. Teraz powiem ci mój drogi Aniołeczku jak będziesz musiał zasłużyć na pierwszą z tajemnic.

Silvarin zaczął powracać do realnego świata, a w oddalającym się głosie Archanioła Adama wyłapywał szczątkowe informacje. Słowa, które zapamiętał brzmiały: północ, czarownic, zabić, ostrzegam, zły wybór.

Młody półelf otworzył oczy w swojej komnacie. Był bardzo zdezorientowany. Podbiegł do lustra i spojrzał na lewy policzek. Nie było na nim nic. Na chwilę w jego głowie pojawiła się myśl, że powinien odłożyć na jakiś czas ziele głupca, którego fajkę wypalił wczoraj z kolegami.

W tym jednak momencie, jak na złość, policzek zabłyszczał lekko. Nagle po policzku przebiegła czarna linia układająca się w dwa skrzydła przygotowane do ataku.

-Co dalej? – Młody półelf nie wiedział, co robić. – Północ? To dwojakie znaczenie...


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

-Bajarz zasiadł na schodach starej karczmy. Odpalił fajkę, z której uniósł się zapach ziół. Dym wypuszczany z jego ust przybierał dziwne formy i nie raz przypominał bajkowe stwory, o których tak często on sam opowiadał.
-Bajarzu! Bajarzu! Co nam dzisiaj opowiesz?
Jedno ze starszych dzieci, jakie zbiegły się by wysłuchać historii zapytało podstarzałego mężczyznę.
-Być może będzie to opowieść o ludziach. Myślicie, że to nie jest ciekawe? Baśń będzie straszna! Więc które z was się bać ma w nocy i nie będzie mogło spać, niech lepiej odejdzie. Kiedy byłem dużo młodszy i wędrowałem po całym świecie trafiłem do miasta gdzie swe umiejętności ćwiczą najmłodsze z Aniołów. To przepiękne i stare miasto.
Dym uniósł się ku górze i przybrał kilka kształtów by po chwili całkowicie się rozpłynąć.
-Gdy siedziałem w tamtejszej karczmie los pozwolił mi podsłuchać jak dwoje młodych ludzi umawiało się na spotkanie na Szczycie Cerberusa. Na górze tej wiele setek lat temu, jedna z najstarszych Cnot podobno pokonała tego piekielnego psa, jednak nie wiedząc, że zwierze to potrafi się odradzać pozostawiła jego trzy głowy razem. Każde z was wie, że zęby Cerbera zrobione są z najczystszych diamentów, które potrafią zniszczyć nawet anielskie zbroje. Nasz świat jest dziwny by tak nieczyste zwierze w swej paszczy nosiło tak szlachetne kamienie. Jednak! – Głos starszego mężczyzny uderzył w słuchających niczym grom. – Ci młodzi ludzie mieli w swej podróży inny cel. Czekałem na nich przy północnej bramie miasta. Nie dałem im odejść daleko. Znając te lasy biegłem jak oszalały by zdążyć przed nimi. Tam musiało się coś dziać. No cóż moje dzieci... nie myliłem się! Gdy dotarłem na miejsce wielki księżyc oświetlał łysy szczyt góry! To, co ukazało się moim oczom przeszło wszelkie moje oczekiwania! Na tle białej tarczy na niebiosach zobaczyłem lewitujące wysoko nad ziemią postacie. Dwunastu ludzi tworzyło krąg, ich dłonie mocno iskrzyły, a słowa mówione przez nich odbijały się niewiarygodnym echem. Chwile po mnie na miejsce tych dziwnych obrzędów przybyło także dwóch młodziaków, których podsłuchałem w mieście. Zdziwiłem się, gdy pewnym krokiem weszli na sam szczyt. Prawie na czworaka skradałem się bliżej. Nagle dwójka z kręgu zeszła na ziemie. Stojąc za plecami młodych ludzi wyciągnęli sztylety i sprawnym, głębokim cięciem poderżnęli im gardła. Modły stały się jeszcze głośniejsze, a iskry lecące z dłoni odprawiających rytuał zaczęły przybierać formę prawdziwego ognia. Dwa martwe ciała, tak! Te dwa martwe ciała również zaczęły się modlić. Mógłbym przysiądź, że tak właśnie było. Dwójka z dwunastu magów wrócili na swoje miejsca w kręgu. Stałem tam jak wryty i zastanawiałem się, co dziwniejszego mogło się jeszcze zdarzyć! I WTEDY! Wtedy nadszedł on! Iskry spadające na ziemie rozpętały pożar, płomienie strzelały wysoko, delikatna łuna rozświetliła okolice. Gdzieś z tego małego piekła usłyszałem skowyt jakby trzech psów jednak wiedziałem, że ten pochodzi od jednego! Nie myliłem się. Po chwili na nasz świat ze swej pieczary wylazł strażnik samego Hadesu! Cerber! W mgnieniu oka rozszarpał dwójkę martwych, młodych ludzi. Gdy piekielny ogar kończył swą ucztę magowie nagle przestali się modlić. Ogień gasł, a cała dwunastka stanęła na ziemi. Mym oczom ukazał się kolejny zadziwiający widok gdyż nad jedną z tych osób ukazały się skrzydła. Skrzydła czarne jak noc. W jego ręku zabłysnął anielski miecz i wtedy zrozumiałem, że jest to legendarna Cnota. Jednak, czemu miała ona czarne skrzydła? Widziałem jak wprawionym cięciem odcina pierwszą głowę, jak następne dosięga drugiej i jak trzecie zostawia ostatnią z tych głów na nikłym paśmie skóry przytwierdzonym do śmierdzącego karku bestii. Widziałem jak ta wisząca głowa wyje i jak zapada się pod nim ziemia, która pochłania prawie zdechłego Cerbera wraz z jego głowami spowrotem do piekielnych czeluści.

Widziałem jak Cnota opada na kolana wbijając ostrze swego miecza w ziemię. Chwile później wszystko zniknęło i powróciło do normalności. Zostałem sam na pustym szczycie oświetlanym jedynie przez księżyc.

Wgłębiając się w tę historię zrozumiałem treść widma, jakie było mi dane zobaczyć. Legendarna Cnota nie zdołała pokonać Cerbera gdyż trzecie z jej cięć nie odcięło jego głowy do końca. Anioł o tak wysokiej randze wiedział, co to znaczy i poświęcił swe wieczne życie by dokończyć dzieło. Co kilka lat, przy pełni księżyca poświęca się dwie nieczyste dusze dla Cerbera, a Cnota stara się dokończyć to, co zaczęła. Historia jednak lubi się powtarzać. Ludzie powiadają, że Cnota ma nagrodę dla tego, kto pomoże jej dokończyć dzieła i oczyści jej imię. Czy to prawda? Nie wiem, próbowałem się dowiedzieć jednak brakło mi specjalnej broni. Sztyletu, jakim podcina się gardło nieczystym duszom, bo tylko ten sztylet jest wstanie przeciąć skórę tego piekielnego strażnika.

Jednak to nie koniec kłopotów... słowa zaklęć, modlitw, ofiary – to wszystko zaginęło przez wszystkie lata. Podobno można to odnaleźć w mieście młodych Aniołów. Lecz nie sądzę by zwykłym śmiertelnikom mogłoby się to udać. Jak myślicie me dzieci? Czy ktoś odnajdzie stare wzgórze, o którym już prawie nikt nie pamięta? Może jeden stary bibliotekarz czy skryba.
Fajka starszego mężczyzny zgasła, a on sam odszedł bez słowa. Tłum wsłuchanych dzieci odprowadzał go wzrokiem...
 
OZ40 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172