Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-05-2007, 18:14   #21
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Splamiony

Elf miał mieszane uczucia co do Latilien. Z jednej strony mógł z pewnością uznać, że między nim a tą młodą szlachcianką nawiązała się jakaś cicha nić porozumienia, że dogadują się całkiem nieźle. Z drugiej jednak strony, reprezentowała ona chyba najbardziej irytujący Splamionego typ szlachty- ci znudzeni zwykłym życiem, chcący ryzykować i walczyć. Sama ta chęć wydawała mu się co najmniej dziwna, sam z chęcią oddałby im miecz w zamian za zwrócenie całego jego długu... A raczej zrobiłby to, gdyby było to możliwe- swoje postanowienia musiał wypełnić samemu...

Splamiony nigdy nie spał długo, tym bardziej więc nie leżał też w dzień. Odpoczął na łóżku jedynie parę chwil i zerwał się z niego, chwytając za miecz. To najlepiej go odprężało, trochę ćwiczeń. Wymachy, cięcia, pchnięcia... Zero defensywy- sam atak. To była taktyka elfa, dotychczas zawsze skuteczna. Który zresztą z jego dotychczasowych wrogów spodziewałby się takiej siły od tak niepozornej postaci jak Splamiony? Chyba nikt...

I wtem zatrzymał się, nagle, w pół ruchu. Wbił swoje oczy za okno, na wielki dziedziniec, okolice jakiejś niewielkiej, pewnie bocznej bramy. Ten człowiek. Althree Garthon, "Kupczyk". Spec od rozeznania, dawniej pojawiający się zawsze tam, gdzie Chłopaki z Portowej coś planowali. Teraz jednak gang się rozpadł, ale Kupczyk nadal żyje... On też miał spory dług u samej sprawiedliwości, lecz Splamiony miał co do niego inne plany. On powinien spłacić go życiem...

Nie czekał na nic. Wepchnął miecz do pochwy, zarzucił na siebie odrobinę lepsze ubranie, poprawił maskę i wybiegł z komnaty. Czy to było to niebezpieczeństwo, którego ciągle się spodziewał? Kto wie. Na początek jednak będzie musiał sobie pogadać z Kupczykiem...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 31-05-2007, 23:45   #22
 
Hammen's Avatar
 
Reputacja: 1 Hammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputację
Everon

Everon w swojej odświętnej szacie przechadzał się pomiędzy gośćmi z najodleglejszych krańców Faerunu. Ich różnorakie akcenty przeplatały się z muzyką graną przez kilku pięknie ubranych artystów. Za każdym razem, gdy któryś z gości odważył się popatrzyć Dynaalowi prosto w oczy, ten z powagą delikatnym ruchem głowy kłaniał się. Kapłan wziął z jednej z tac niesionych przez licznych kelnerów kielich z czerwonym napojem. Powąchał, po czym skosztował. W smaku tego wina zaklęte było słońce dalekiego południa, mieszające się z rześką bryzą wiejącą od wzburzonego morza. –Całkiem niezłe- stwierdził po chwili zadumy.

Trzymając kielich w lewej dłoni, kapłan Kossutha sięgnął wolną ręką do prawej kieszeni szaty. Wyciągnąwszy list ponownie go powąchał, zamykając przy tym w zamyśleniu oczy. „Wanilia, cynamon i…” Everon zmarszczył brwi wytężając pamięć. Jak bardzo by się nie starał, nie był w stanie sobie przypomnieć tego charakterystycznego zapachu. Jedno nie pozostawiało wątpliwości. Tym kto dostarczył zieloną kopertę była na pewno kobieta. Tylko która? Kapłan popatrzył po zgromadzonych, jednocześnie delikatnym, okrężnym ruchem ręki mieszając pozostały w kielichu płyn. Żadna z pań nie przyglądała mu się w tej chwili. Everon zauważył, że jest postrzegany jak każdy inny kapłan; jak każdy inny gość na królewskim balu. „Może to i lepiej, że się nie wyróżniam?” zastanowił się, ratując w ten sposób resztki dobrego humoru. Dynaal lubił być duszą towarzystwa, ale na tak dużej imprezie, wśród tylu zacnych gości było to wręcz niemożliwe.

Mężczyzna wypił resztki wina, a następnie odłożył pusty puchar na jeden z rozstawionych stolików. Everon ruszył w stronę niewielkiej, marmurowej fontanny, dumnie wypinając pierś. Na froncie szaty widniał płomień, taki sam jaki kapłan nosił na zbroi. Starannie wyhaftowany odpowiadał na każde nie zadane pytanie o kościół, którego sługą był poważny, złotowłosy mężczyzna.
 
__________________
"The eagle's eye is hiding something tragic
but in this night the red wine rules in me"
Hammen jest offline  
Stary 01-06-2007, 00:29   #23
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Przechadzaliście się wśród zebranych gości. Czuliście się w pewien sposób wyjątkowi z tego powodu, że mogliście uczestniczyć w królewskiej uroczystości na dworze Cormyrskim wśród takiej elity. Były tu najznamienitsze osoby z całego Leśnego Królestwa, oraz wielu posłów. Ze średniej szlachty było niewielu przedstawicieli, i z tego co udało wam się podsłuchać, każdy był czymś zasłużony dla kraju. Zebrani zaczynali się już powoli niecierpliwić. W pewnym momencie usłyszeliście z jednej strony donośny głos herolda
- Zacni Panowie i Szlachetne Panie, Szanowni goście, pragnę was wszystkich przeprosić w imieniu księcia za opóźnienie jakie nastąpiło. Dwadzieścia minut różnicy mam nadzieję nie zrobi państwu różnicy. Jeszcze raz bardzo przepraszam i proszę o cierpliwość, zapewniam że bal będzie wyśmienity.

Wróciliście do rozmów z gośćmi i przysłuchiwaniu się prowadzonym dyskusjom. A było czego słuchać, znamienici politycy, artyści, wynalazcy, słowem cała śmietanka towarzyska znalazła się na zamku.


Splamiony

Zszedłeś na dół na dziedziniec. Jednak nie było tam już Garthona, przeszedłeś cały dziedziniec, spytałeś strażników, ale nie zostało po nim ani śladu. Może to było twoje przewidzenie? Nie, takie rzeczy Ci się nie zdarzają. On gdzieś tutaj się kręci. Szukając go trafiłeś na placyk przed ogrodem gdzie zebrała się największa liczba gości. Próbowałeś w tym tłumie wypatrzyć Kupczyka, ale nic z tego. Zapadł się jak kamień w wodę.



__________________________________________________ ____________




Przechadzaliście się po ogrodzie, jedni rozmawiając z gośćmi inni poszukując swoich „znajomych”. W pewnym momencie usłyszeliście wysoki czysty dźwięk dzwonka, który rozlegał się po całym ogrodzie.

- Szanowni Państwo jestem I Adiutant Kasztelan Knivor Dereuzyn i pragnę zaprosić Was wszystkich tutaj zebranych do sali balowej. Książę jest gotów. Zatem proszę za mną. –

Głos kasztelana był czysty i donośny, usłyszeli go nawet Ci, którzy stali w dużej odległości gdzieś w ogrodzie. Pierwszy Adiutant poprowadził zebranych gości szerokimi schodami wprost do sali balowej.



__________________________________________________ _____________________

Splamiony

Ciągle wypatrywałeś Kupczyka, musiał gdzieś tutaj być, a jednak nie byłeś w stanie go dojrzeć. Zauważyłeś, że strażnicy Cię obserwują, nic dziwnego, byłeś jednym z nielicznych gości z bronią. W pewnym momencie ujrzałeś hrabinę Mallereusse i pannę Latilien
- Witaj Leekanie, słyszałam, że Latilien udało się wyciągnąć Ciebie na miasto. Bardzo słusznie, zawsze twierdziłam, że Suzail jest jedną z najwspanialszych stolic. Widzieliście budynki Wielkiej Biblioteki i Akademii Muzycznej? Zaiste majstersztyk architektury, a Ty co o nich myślisz? –

Latilien mrugnęła do Ciebie i uśmiechnęła się, całkiem naturalnie jak na arystokratkę przyzwyczajoną do dworskiej etykiety. Pytanie hrabiny niezbyt Cię interesowało. Twoja uwaga z poszukiwania Kupczyka zwróciła się na postać Latilien ubranej w zwiewną żółtą suknię z jedwabiście lekkiej tkaniny. Z suknią wspaniale grały jej złote włosy w tym momencie spięte na głowie okryte złotą siateczką. Odsłoniętą, powabną szyję zdobiły dwa kolczyki z białych pereł oraz delikatna złota kolia w elfie wzory.
__________________________________________________ ________________________





Wielkie drzwi zostały otwarte i goście zaczęli wchodzić na salę balową. Mała orkiestra już grała klasyczną, uroczystą muzykę. Wraz z tłumem ludzi weszliście do ogromnej sali. Z jednej strony okna wyglądały na miasto, z drugiej ogromny taras skierowany był w stronę jeziora. Wysoka sala była wszędzie ozdobiona purpurową i złotą barwą. Naprzeciw wielkich drewnianych drzwi stał na podwyższeniu stół okryty złotym obrusem, mogący pomieścić około dziesięciu osób. Po środku stały dwa wyższe krzesła, na jednym siedziała już namiestniczka Alusair Obarskyr. Na przeciwległej ścianie do tarasu stał jeden długi rząd stołów przykrytych na fioletowo. Blaty aż uginały się od zastawy, apetycznie pachnąca dziczyzna, dzbany miodu i wina, egzotyczne owoce i inne potrawy których nawet nie znaliście. Wszystko było oświetlone ogromną liczbą świec, na stole, na ścianach i z sufitu zwisających. Po prawej stronie książęcego stołu na scenie stała orkiestra, złożona z sześciu muzyków ubranych w purpurowo złote stroje. Służba zaczęła rozmieszczać gości po stołach. Jedynie poselstwa zostały przy wejściu.
Zostaliście usadowieni w nieznacznej odległości od książęcego stołu hrabina Mallereuse i Latilien, za nią towarzyszący Leekan Arrouzer, a następnie Everon Dynaal. Po chwili gdy większość gości się usadowiła wszedł książę, a muzyka ucichła. Młody mężczyzna, średniego wzrostu, ubrany w ciemno granatowy mundur oficerski pełen insygniów. Z twarzy był to młodzieniec zadbany, o bladej cerze z długimi włosami spiętymi w warkocz, jak każdy oficer Purpurowych Smoków.

- Pragnę powitać gorąco wszystkich zebranych. Cieszę się, że tak licznie przybyliście na moje urodziny. Wiem oczywiście, że jest to dzień ważniejszy niż tylko obchody kolejnego roku mojego życia. Dziś wchodzę w wiek dorosły, co za tym idzie za dwa lata założę królewską koronę i wezmę za żonę damę którą uznam za stosowną do zadania królowej. Może nawet dziś znajdę tą jedną, a jeśli nie to zapewne poznam kilka kandydatek. Ten wieczór ma być przepełniony radością i zabawą, dzisiaj pokażę wam jak Cormyr podejmuje gości i mam nadzieję, że przybędziecie też za dwa lata kiedy będę mógł wam pokazać jak przyjmuje królewski Cormyr. Zapewniam was, że nie pożałujecie że przybyliście tak długą drogę na mój zamek. Zatem zaczynajmy niech gra muzyka, niech Suzail się bawi! –


Książę przemawiał szczerze i serdecznie, a w ostatnie słowa wybrzmiały z energią. Zaraz po nich z tarasu rozległy się wystrzały małych armat obwieszczające stolicy, że książę rozpoczyna zabawę. Na niebie nad Suzail rozkwitły magiczne ognie, w kolorach złota i purpury rzecz jasna. Przez kilka chwil niebo okryły fajerwerki różnych rodzajów, aż na końcu usłyszeliście większy huk, a nad Cormyrską stolicą światła ułożyły ogromnego purpurowego smoka w złotej tarczy, godło państwa. Książę zaczął przyjmować poselstwa. Kolejno podchodzili do niego delegaci z najodleglejszych krajów, przedstawiający mu swoje dary. Grupa złotych elfów w lśniących muślinowych strojach, powabnymi ruchami zbliżyła się do księcia. Wszystkie oczy były zwrócone na te piękne istoty. Poseł odezwał się do księcia, ale nie mogliście tego usłyszeć. Dwa pozostałe elfy wystrzeliły w powietrze magiczne światła, z których powstały dwie fontanny tryskające iluzoryczną złotą wodą. Rozległy się fanfary, a poseł złożył na ręce księcia czarną szkatułę ze złotymi zdobieniami. Książe ukłonił się i podziękował, po czym przyjął kolejne poselstwo. Reszta przybyłych była równie zadziwiająca co elfy z Narrust. Książę dostał między innymi, klatkę z przepięknym ptakiem co śpiewał tak, że muzycy przy nim nie chcieli wracać do swoich instrumentów, pelerynę całą zrobioną z duritu alaudyzjańskiego o charakterystycznej zielonej barwie i znanego ze swoich magicznych właściwości, gnomiej roboty purpurowy kirys wysadzany najszlachetniejszymi kamieniami. Muzycy grali, a do stołów zasiadali posłowie. Miejsce obok Everona zajął krasnolud w czarno zielonym surducie, z jednym okiem zasłoniętym zieloną jedwabną szarfą. Miejsce obok hrabiny Mallereuse zajął Elaraldur.

Volstagh

Wszedłeś na salę, która przygniotła Cię swoim wystrojem. Zdałeś sobie sprawę, że nie dane Ci było nigdy gościć na takiej uroczystości. Wokół nigdzie nie było żadnych trefnisiów, ani błaznów. Nie wiedziałeś co masz zrobić kiedy służba rozsadzała gości. Stałeś przez chwilę oniemiały wśród posłów aż podszedł do Ciebie jeden ze służących

- Czy mam przyjemność z szanownym Panem Irbinem De Harrauzerem? Wysłannikiem z Mirabar, odznaczonym orderem Złotej Kanwy w Luskan za wynalezienie nadwiernika kwazynowego molchynu-dwanaście?
- Aa... tak – tylko tyle zdążyłeś wydukać słysząc niezrozumiałe dla Ciebie nazwy. Lokaj najwyraźniej był wyuczony na pamięć i musiał się co najmniej trochę znać na tym o czym mówi, przynajmniej takie robił wrażenie.
- Myśleliśmy, że już pan nie przyjedzie. Słyszeliśmy o problemach z karawaną na Trakcie Handlu. Proszę za mną –

Byłeś z jednej strony zmieszany, a z drugiej strony cieszyłeś się że mogłeś uczestniczyć w takiej uroczystości jako pełnoprawny gość. Nawet nie jako gnomi trefniś, ale jako posłaniec z dalekiego północnego Mirabar. Zasiadłeś na miejscu wskazanym przez służącego. Na prawo od Ciebie siedziało trzech krasnoludów w czarno zielonych surdutach, a na lewo jakiś starszy mężczyzna w okularach, wyglądający na jakiegoś uczonego.

Splamiony

Jeszcze kilka razy próbowałeś wypatrywać Kupczyka, ale w sali wcale nie było to łatwiejsze. Po pierwsze piękno wystroju przytłumiło Cię, a po drugie, panienka Latilien której towarzyszyłeś wyglądała jeszcze piękniej w tym świetle. Siadła po twojej prawicy, od strony książęcego stołu. Po twojej lewej siadł wielki wzrostem mężczyzna w ciemnych szatach kapłańskich.

- Jak Ci się podoba Leekanie? Ja znajduję to wyśmienite. Ach te ognie były zaprawdę zdumiewające, jestem pewna że jakiś mag musiał maczać palce przy tym smoku na końcu!

Evereon

Byłeś zachwycony tym co zobaczyłeś. Warto było zapłacić taką sumę za dostanie się w to miejsce. Ale przecież nie przybyłeś tutaj na uroczystość... Wyciągnąłeś z kieszeni list i wąchałeś. Jednak twój nos był pobudzony tymi wszystkimi zapachami przepysznych potraw. Nalałeś sobie od razu miodu. Mhm, wyśmienity lipcowy półtorak, nalany na dereni i borówce. Dawno nie piłeś takiego, istne arcydzieło miodosytnictwa. Zacząłeś się rozglądać wkoło, obok Ciebie z lewej siedział krasnolud z długą szarą brodą spiętą w warkoczyki, zajadający już pieczeń zajęczą. Po raz pierwszy raz widziałeś krasnoluda jedzącego w tak kulturalny sposób, zgodnie ze wszystkimi wymogami etykiety. Po twojej prawej natomiast siedział jakiś podejrzany jegomość, lekkiej budowy, z twarzą zakrytą maską.

Elaraldur

Kiedy przeszli wszyscy posłowie nastała kolej na Ciebie. Podszedłeś do książęcego stołu i ukłoniłeś się nisko. Książę dał znak głową abyś się wyprostował.

- To jest nowy nadworny minstrel Elaraldur L’Chean, muzyk wielkiej klasy. – poinformował Azouna kasztelan Dereuzyn.
- Racz zatem powitać Cię w naszych prograch Elaraldurze z Wybrzeża. Rad jestem, że artysta taki jak Ty będzie na naszym dworze. Mam nadzieję, że twój dzisiejszy występ pokaże nam twoje umiejętności
- Dziękuje Ci Panie. Czuję się zaszczycony mogąc Ci grać w twoje osiemnaste urodziny książę. –


Z tymi słowami skłoniłeś się, na co książę odpowiedział skinieniem głowy i uśmiechem. Jego osoba wydała Ci się bardzo sympatyczną i przyjazną, nie podobną do innych arystokratów wysokiego rodu, którzy gardzili osobami niższej rangi. Udałeś się na swoje miejsce gdzie posadził Cię służący. Usiadłeś pomiędzy jakąś starszą hrabianką w zielonej sukni, a jednym ze złotych elfów, którzy jako pierwsi składali dar na ręce księcia.
 

Ostatnio edytowane przez Diakonis : 01-06-2007 o 22:48. Powód: kolejny wpis
Diakonis jest offline  
Stary 02-06-2007, 01:46   #24
 
Elaraldur's Avatar
 
Reputacja: 1 Elaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znany
Elaraldur

Bard usiadł elegancko, acz wystarczająco wygodnie na ozdabianym krześle. Przywitał się z uszanowaniem z otaczającymi go gośćmi uśmiechając się przyjemnie. Zdawał sobie sprawę, że jak zwykle roztaczał wokół siebie aurę podziwu i ogromnego zainteresowania swą osobą. Do siedzącego obok elfa odezwał się z dużym szacunkiem, witając go w jego własnym języku. Elaraldur sam był po ćwierci słonecznym elfem, wychowanym przez elfiego dziadka w zwyczaju tej rasy, toteż był bardzo rad z takiego spotkania.

Jednak w tej chwili nie mógł się rozluźnić. Pamiętał o jego dokładnym zadaniu tutaj, na dworze w Suzail. Zaklęcia, które rzucił na siebie przed uroczystością wyostrzyły jego zmysły i przy odpowiednim skupieniu był w stanie usłyszeć nawet najcichszą rozmowę prowadzoną przy innym stole. Nałożył sobie porcję dzikiej gęsi, obserwując wszystkich wokół. Dwór tutaj nie różnił się bardzo od elit Wrót Baldura, do których przywykł, urozmaicali go jednak liczni goście, tak różnorodni i interesujący, że sam z chęcią spędziłby i dekadzień na poznawaniu tych wszystkich indywidualności.

Czuł też na sobie wzrok wielu. Poprawił swój bordowy dublet i pogładził futerał z lutnią. Przyzwyczajony był do ciągłego bycia obserwowanym, zwłaszcza na takich uroczystościach. Jego osoba o delikatnych, prawie elfich, dostojnych rysach twarzy i ubrana zawsze w nienagannym stylu, zawsze ściągała wzrok zaciekawionych mężczyzn i zalotne spojrzenia młodych niewiast. A takich było tu co niemiara. Bard patrzył na piękne, jak i te jedynie upiększone damy. Niektóre nawet dały się złapać na niezbyt dyskretnym wgapianiu się w niego, a napotykając wzrok Elaraldura, spuszczały oczy chichocząc zalotnie. Niektóre przypominały trochę Saulvinię, za którą tak tęsknił, przywołując wraz z nią swoją młodość i wspólne występy w całych Wrotach. Jedna z młodych dam była szczególnie do niej podobna. Elaraldurowi aż głupio było, gdy oddając mu spojrzenie ujrzała jego otępiały, zamyślony wyraz twarzy. Ta jedynie widząc jego afekt uśmiechnęła się słodko i szeroko. On odwrócił wzrok, nie romansu tutaj szukał.

Wyciągnął z kieszeni kartkę z jego deklamacją do Suzial i Księcia, którą napisał wcześniej będąc chwile sam w pokoju. Sądził, że dobre wrażenie zrobi ta krótka przemowa przy akompaniamencie lutni, lub lekkim wykorzystaniu magii. Nauczył się już jej na pamięć, jednak czuł lekkie zdenerwowanie występem, który miał nastąpić niebawem. Miał nadzieję, że po jego koncercie, będzie więcej okazji na zapoznanie się z gośćmi i usłyszenie interesujących rozmów. Szczególnie zależało mu na wywarciu dobrego wrażenia na Księciu i rodzinie królewskiej, którzy bardziej otworzyliby się na niego. Taka okazja nie mogłaby się zmarnować.

Wychwycił z pomocą wyostrzonego słuchu kilka rozmów wyższej arystokracji i księcia, jednak chyba nikt nie napoczął jeszcze tematów, o które by mu chodziło. Oddał się więc z lżejszym sercem ucztowaniu. Nalał kielich wykwintnego wina i wdał się w rozmowę z siedzącym obok elfem. Gdy rozmawiał na tematy artystyczne i związane z muzyką, w których, jak się spodziewał Elaraldur, elf dobrze się obracał, kilka razy jeszcze udało mu się złapać wzrok nieznajomej piwnookiej damy, która teraz niemalże napastowała go wzrokiem. Nie mógł tego zignorować i słuchając wywodów elfa odpowiadał jej spojrzeniem. Stwierdziwszy po pewnym czasie, że nie do końca stosowne będzie rozmawianie przy gościach zewsząd w elfim języku, rozpoczął dyskusję z hrabianką obok. Choć nie miała do powiedzenia niczego, co mogłoby interesować młodego barda, udawał on zaciekawienie tak umiejętnie, że nawet go polubiła. Nie spotykał zresztą osób, które by go nie polubiły.

Tak rozmawiając i od czasu do czasu zerkając na niewiasty z dworu, Elaraldur czekał na czas swego występu.
 

Ostatnio edytowane przez Elaraldur : 02-06-2007 o 01:48.
Elaraldur jest offline  
Stary 02-06-2007, 13:47   #25
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Volstagh

- Zacni Panowie i Szlachetne Panie, Szanowni goście, pragnę was wszystkich przeprosić w imieniu księcia za opóźnienie jakie nastąpiło. Dwadzieścia minut różnicy mam nadzieję nie zrobi państwu różnicy. Jeszcze raz bardzo przepraszam i proszę o cierpliwość, zapewniam że bal będzie wyśmienity.
~Nie ma co. Wpadka na samym początku. To zły omen.~ Pomyślał gnom. ~Pytanie tylko dla kogo. ~
Na wszelki wypadek Volstagh splótł dłonie i wykonał skok do tyłu, mówiąc po cichu. -O Beshabo, zazdrosna bogini, odwróć od mnie swe oko.

~Vanticusa zobaczył... jasne, a ja jestem wcieleniem Bane'a. Paskudne ptaszysko, od jutra przechodzi na dietę.~ pomyślał gnom przechadzając się pomiędzy zgromadzonymi przedstawicielami szlachty. Wszędzie było tyle bogactwa, nawet więcej niż widział gdy służył Bronowi w Mieście Tysiąca Iglic. No ale tu jest stolica Cormyru ...
Od zapachów korzennych przypraw kręciło się Vostaghowi w nosie.
~No i gdzie jest Purchawek? Założę, że znalazł sobie jakąś interesującą kruczycę, lowelas od siedmiu boleści.~ Tak myśląc Volstagh trzymał się w cieniu, obsługa przyjęcia nie powinna bowiem rzucać się w oczy. W pewnym momencie usłyszał z jednej strony donośny głos .
- Szanowni Państwo jestem I Adiutant Kasztelan Knivor Dereuzyn i pragnę zaprosić Was wszystkich tutaj zebranych do sali balowej. Książę jest gotów. Zatem proszę za mną. –

Gnom ruszył zanim wraz z innymi, i po chwili zorientował się, że nie był to najmądrzejszy pomysł. W swych jarmarkowych szatach z jak wyróżniał się na tle pozostałych gości ubranych w najpiękniejsze szaty z najdroższych tkanin.
~I nie mam nawet jak rzucić czaru, by ukryć swą mizerną postać, bez zwracania uwagi osób dookoła. Oko Beshaby musiało na mnie spocząć. ~Myślał posępnie gnom.
Nagle do Volstagha podszedł jeden ze służących. Przez głowę gnoma przebiegło, kilka pomysłowa na wymówki. Ale gdy usłyszał od służącego..
- Czy mam przyjemność z szanownym Panem Irbinem De Harrauzerem? Wysłannikiem z Mirabar, odznaczonym orderem Złotej Kanwy w Luskan za wynalezienie nadwiernika kwazynowego molchynu-dwanaście?
- Aa... tak – tylko tyle zdążył wydukać Volstagh. Nie spodziewał się bowiem, że ktoś w ogóle weźmie go z ambasadora. Lokaj najwyraźniej był wyuczony na pamięć i musiał się co najmniej trochę znać na tym o czym mówi, przynajmniej takie robił wrażenie.
- Myśleliśmy, że już pan nie przyjedzie. Słyszeliśmy o problemach z karawaną na Trakcie Handlu. Proszę za mną –
- Problemach ?! Problemy to małe słowo mój chłopcze.- Volstagh instynktownie wszedł w rolę. Co prawda jedyne słowo jakiego zrozumiał z bełkotu lokaja to Luskan. Ale dla zawodowego łgarza, jakim był gnom, to wystarczyło. - Napadnięto mnie i obrabowano. Mnie ..ambasadora! Mój immunitet nic dla nich nie znaczył. Wybili moją służbę i zniszczyli moje galowe ubrania. I nie byli to zwykli zbóje, zapewniam cię. Mieli ze sobą maga, który zniszczył mój powóz, kulą ognia. I mówili z sembijskim akcentem.
Volstagh zasiadł nieco niepewny swej roli i zmieszany. Niemniej grał swą rolę do końca. Za podszywanie się pod ambasadora pewnie grozi jakaś mało przyjemna kara, i Volstagh wątpił by uwierzyli, że była to tylko pomyłka.
- Powinienem dać ci napiwek chłopcze.- rzekł Volstgh sięgając po złota monetę z sakiewki. Ale po jej wyciągnięciu dodał.- Ale pewnie zaszczyt jakim jest służenie rodowi królewskiemu jest największą nagrodą, a ja jeszcze muszę wrócić do Mirabar.
Szybki ruch dłoni gnoma spowodował, że moneta znikła.
Gnom przyjrzał się siedzącym z obu stron gościom. Krasnoludy wyglądały jak napuszone indory, zaś okularnik sprawiał wrażenie sympatycznego.
- Jestem wysłannikiem z Mirabar, Irbin De Harrauzer , a waszmość jakie miano nosisz?- spytał gnom uczonego. - Jeśli dobrze zgaduję musicie być przewodniczącym którejś miejskich gildii.
Zanim ów uczony zdążył odpowiedzieć muzyka ucichnąć i do sali wszedł młody książę rozpoczynając przemówienie.

- Pragnę powitać gorąco wszystkich zebranych. Cieszę się, że tak licznie przybyliście na moje urodziny. Wiem oczywiście, że jest to dzień ważniejszy niż tylko obchody kolejnego roku mojego życia. Dziś wchodzę w wiek dorosły, co za tym idzie za dwa lata założę królewską koronę i wezmę za żonę damę którą uznam za stosowną do zadania królowej. Może nawet dziś znajdę tą jedną, a jeśli nie to zapewne poznam kilka kandydatek. Ten wieczór ma być przepełniony radością i zabawą, dzisiaj pokażę wam jak Cormyr podejmuje gości i mam nadzieję, że przybędziecie też za dwa lata kiedy będę mógł wam pokazać jak przyjmuje królewski Cormyr. Zapewniam was, że nie pożałujecie że przybyliście tak długą drogę na mój zamek. Zatem zaczynajmy niech gra muzyka, niech Suzail się bawi! –

Potem były fajerwerki i to co Volstagh najbardziej się obawiał.. Składanie darów przez poselstwa księciu.. W końcu bowiem przyjdzie przecież pora na wysłannika Mirabaru.
Póki co zatopił się w rozmowie z uczonym ..Aż rozległy się słowa herolda.
- Wysłannik Mirabaru Irbin De Harrauzer, odznaczony orderem Złotej Kanwy w Luskan za wynalezienie nadwiernika kwazynowego molchynu-dwanaście !
Gnom wstał i ruszył w kierunku księcia dostojnym powolnym krokiem. Nie zważał na niepochlebne szepty ze strony innych stronnictw i zakrztuszenie się wysłannika Thay. Spojrzał kątem oka na niego, wyglądał na zaskoczonego. Volstagh domyślał co mogło sprawić, że Thay , tak nie lubiane w Cormyrze przysłało tu swego przedstawiciela. Urodziny księcia były bowiem doskonała okazją na poprawienie swego wizerunku i w przyszłości, utworzenie enklaw na terenie królestwa. Tak, władcy Thay zawsze myśleli długoplanowo.
Volstagh stanął przed księciem, i bez drżenia w głosie rzekł. - Drogi książę, wybacz mi mój strój, jakże nie pasujący do dzisiejszego dnia, jak i brak daru dla ciebie. Niestety podróż którą odbyłem z mego ukochanego Mirabaru do twego królestwa, nie upłynęła mi tak jak planowałem. Na Trakcie Handlu, doszło bowiem do incydentu, który nawet dziś żalem napawa me serce. Otóż zostałem napadnięty, mój dar i szaty zrabowane, a moi słudzy zginęli w bohaterskiej obronie mego życia. Ja sam ledwo przeżyłem ową napaść...I nie byli to zwykli zbóje, tylko dobrze zorganizowana i wyposażona banda, mówiąca z sembijskim akcentem i mająca w swym składzie czarodzieja w czerwonych szatach. Nie będę tu oskarżał nikogo, ale niewątpliwe zdam stosowny raport, gdy powrócę do domu.
Nie mogąc jednak złożyć stosownego daru jako dowodu życzliwości Mirabaru dla królewskiej dynastii Cormyru, składam więc swoje skromne usługi na okres trzech miesięcy.

Po tych słowach Volstagh skłonił się księciu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 02-06-2007, 14:40   #26
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Splamiony

Zaiste, piękny pokaz ufundowały władze Cormyru gościom. Sam Splamiony nawet, który od zawsze starał się nie tracić koncentracji, zagapił się jak dziecko na sztuczne ognie. W duchu podziękował za maskę- gdyby nie ona, wszyscy zobaczyliby, że potężny ochroniarz hrabiny Mallereuse gapi się za okna z otworzonymi ustami, niczym mały chłopiec podglądający koleżanki siostry w łaźni.

- Tak, pokaz był cudowny. Uwielbiam takie chwile, to jak powroty do dzieciństwa na tę parę krótkich chwil...- przerwał i dopiero wtedy dotarło do niego, że powinien dyskretnie ostrzec swoje "klientki"! Kupczyk bowiem mógł być i tu, a jeżeli jakimś cudem rozpoznał elfa, to z pewnością nie będzie chciał umilić mu życia. W końcu to jego obwiniali o rozpad Chłopaków z Portowej...

- Teraz słuchaj.- urwał nagle, przybliżył się do Latilien i zaczął szeptać- Widziałem na dziedzińcu kogoś z mojej przeszłości. Kogoś bardzo groźnego. Wątpię, by pojawił się tu tylko po to, by najeść się i natańczyć... To pewnie nic wielkiego, ale trzymajcie się z twoją szanowną ciotką blisko mnie...

Spojrzał jeszcze porozumiewawczo na kobietę, po czym rozsiadł się w naprawdę wygodnym fotelu dostawionym do stołu. Miał mocno mieszane uczucia- z jednej strony naprawdę podobało mu się to miejsce, ta uroczystość... Ale bardziej chyba zależało mu na znalezieniu jego. Althree. Znaleźć, dowiedzieć się co tu robił i... W końcu po coś miał ten miecz.

Splamiony wiedział jednak, iż nie może po prostu biegać po sali i szukać swojego dawnego znajomego. Prędzej czy później Kupczyk się ujawni, to bardzo w jego stylu. A może jest tu jeszcze ktoś z nim? Odruchowo chwycił za swój miecz. Da sobie z nimi radę, musi dać. Nie po to ćwiczył tyle godzin, nie po to ściął się w pojedynkach mniej lub bardziej szlachetnych z dziesiątkami, jeżeli i nie z setkami, nikczemnikami i ludźmi szlachetnymi-inaczej. Da radę.

Tym czasem jednak uczta trwała! Jeden z elegancko odzianych służebnych nachylał już dzban, by napełnić kielich stojący przed Splamionym, lecz ten krótki ruchem dłoni "odpędził" chłopaka i przysunął pusty kieliszek do siebie. Nie da się jeść przez maskę, a zdejmować w takim miejscu jej nie może. Jeszcze racz przejrzał tłum w poszukiwaniu swojego dawnego "przyjaciela", tym razem jednak porzucając tą czynność w połowie sali- nie ma szans wypatrzeć tu nikogo...

A potem pogrążył się w najzwyczajniejszych w świecie zajęciach typowych dla uczty...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.

Ostatnio edytowane przez Kutak : 02-06-2007 o 17:14.
Kutak jest offline  
Stary 05-06-2007, 02:05   #27
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Volstagh

Książę łaskawie Cię odprawił i tylko podziękował za twoją ofiarę. Kasztelan co prawda patrzył na Ciebie z pode łba, ale Namiestniczka i Azoun IV nie uczynili Ci żadnej uwagi. Zapewne wszyscy przyjęli do wiadomości, że jesteś wysłannikiem z Mirabar. Krasnoludy siedziały i jadły co chwila tylko rzucając kilkoma słowami w swoim języku do towarzyszy. Uważnie przyglądali się gościom z nad talerzy, nie wykazując żadnej chęci do konwersacji. Mężczyzna siedzący po twojej lewej także rozglądał się po sali, powoli sącząc wino z kielicha. Nie wydawał się w żaden sposób skrępowany, najwidoczniej etykieta leżała mu we krwi.

- Irbin De Harrauzer, jak mniemam? Bardzo ciekawe, słyszałem wiele o pańskich doświadczeniach i odkryciu. Jestem Honoriusz de Balzin, astronom i fizyk, pracuje na Uniwersytecie Karnicusa w Longsaddle. – Honoriusz zwrócił się do Ciebie, spoglądając z nad swoich zielonkawych szkieł. W tym samym momencie zobaczyłeś jak do sali wleciał Parszywek wzbudzając zainteresowanie i zdziwienie wśród służby. Jednak kiedy zobaczyli jak siada na twoim ramieniu uspokoili się.
- Kra kra. Ja widzę, że Ty sobie tutaj dogadzasz kulinarnie, a o herbatnikach z pewnością zapomniałeś.
- Ty skwaśniały garze kasztanów, jak śmiesz wspominać o herbatnikach.
- Chcesz powiedzieć że nie masz dla mnie moich ciasteczek? Ty niewdzięczniku, ja za Ciebie prowadzę poszukiwania a Ty...
- Ależ po co się od razu kłócić tak się składa, że ja akurat mam przy sobie kilka herbatników.
– To mówiąc Honoriusz wyjął zza pazuchy małe zawiniątko. Rozpakował papier i podał twojemu krukowi dwa herbatniki.

- Widać od razu, że osoba kulturalna. Może mnie zapoznasz z tym zacnym Panem? –
Parszywek któremu najwidoczniej zaimponował twój rozmówca, przyglądał się mu uważnie.


Elaraldur

Elf siedzący obok Ciebie nazywał się Endaal i jak się okazało również interesuje się muzyką w niemniejszym stopniu niż Ty. Z rozmowy wynikło że Endaal także był bardem, a nawet podróżował po Krainach w charakterze grajka, jednak dawno skończył się ten okres w jego życiu. Dzisiaj jest posłem Thethyru i jednym z Królewskiej Rady w swojej społeczności. Zauważyłeś, że hrabianka siedząca po twojej lewej stronie, stara się dyskretnie podsłuchać twoją rozmowę i kilka razy Ci się przyglądała.
Usłyszałeś bicie dzwonu. Przeprosiłeś swojego rozmówcę Endaala, tłumacząc że właśnie masz dać występ. Patrząc na rodzinę Królewską zobaczyłeś przyzwalający gest Namiestniczki. W tym momencie kasztelan wstał i zadzwonił swoim dzwonkiem zwracając uwagę zebranych.

- Panie i Panowie, mam zaszczyt przedstawić państwu Elaraldura L’cheana, nowego nadwornego minstrela. Panie Elaraldurze prosimy
 
Diakonis jest offline  
Stary 05-06-2007, 20:33   #28
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
~Przydałaby się jakaś ofiara przebłagalna dla Beshaby ~.pomyślał posępnie gnom, który choć czcił wszakże przede wszystkim gnomi panteon, to włączył do niego kilka z ludzkich bóstw. Beshaba była jednym z nich.
~Że też musiałem trafić na uczonego. ~myślał Volstagh uśmiechając się fałszywie.
- Widać od razu, że osoba kulturalna. Może mnie zapoznasz z tym zacnym Panem? –zapytał gadatliwy kruk.
-To jest Honoriusz de Balzin, uczony tak jak ja. A to Purchawek, kruk należący do mnie, Irbina de Harrauzer z Mirabaru.- Wywierając nacisk na poszczególne słowa Volstagh przekazał wyraźne przesłanie krukowi. Dla Purchawka nie było w tym nic nowego. Dobrze znał swego pana.
- Właśnie, mam pecha służyć Irbinowi de Harrauzer.. Największemu pechowcowi jakiego znam.- odparł posępnie kruk.- A może ty szukasz chowańca , inteligentnego, z dużym bagażem doświadczeń...
- Wcinaj krakersy i nie gadaj głupot, my uczeni mamy wiele spraw do omówienia. - burknął Volstagh.
- A co do naszej rozmowy..- rzekł Volstagh. - Chętnie omówiłbym z panem aspekty mojego odkrycia. Niestety, obowiązek dyplomaty przed przyjemnością uczonego. Byłby pan tak łaskaw i opowiedział o najważniejszych personach na tym przyjęciu. Nie chciałbym popełnić jakiejkolwiek gafy , która mogłaby wywołać dyplomatyczne spięcia. Zapewne wiesz drogi Honoriuszu, jak drażliwi bywają arystokraci, zwłaszcza na swoim punkcie.
Po tych słowach gnom skupił się na słuchaniu i zapamiętaniu słów Honoriusza.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 05-06-2007, 22:26   #29
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Volstagh

- Gafę to Ty już popełniłeś Irbinie, czy jak Cię tam zwali. Na twoje nieszczęście znałem Irbina de Harrauzer'a, choć pobieżnie, ale nie przypominam sobie w Tobie ani jego wyglądu ani manier. Chciałem jednak dowiedzieć się czegoś więcej o Tobie, nie jesteś szpiegiem, ani też uczonym. Nawet nie zająknąłeś się kiedy mówiłem o Uniwersytecie Karnicusa w Longsaddle, choć jest znajduje się on w Luskan o czym musiałbyś wiedzieć zastępując Irbina jako szpieg, gdyż pan Harrauzer wykładał tam przez pewien czas. Nie zdziwiło Cię też kiedy powiedziałem, że wykładam fizykę i astronomię na tymże Uniwersytecie, chociaż każdy naukowiec wie że uczelnia Karnicusa wykłada tylko nauki przyrodnicze, jak biologia, medycyna, chemia, a nawet częściowo magię, ale nigdy nie miała nic wspólnego z fizyką i astronomią. W ten sposób wnioskuję zatem żeś przez przypadek trafił tutaj i na pewno nie pochodzisz z północy, nie jesteś też szpiegiem. Więc może mi powiesz kim właściwie jesteś? Jeśli opowiesz coś ciekawego to oszczędzę twój tyłek i nikomu nie powiem o twojej tożsamości. -

Honoriusz patrzył cały czas na księcia mówiąc cicho w twoją stronę. Nie wydawał się zdziwiony swoim odkryciem. Kiedy skończył mówić, upił wina z kielicha po czym wlepił swoje oczy w Ciebie.

- Kra, kra, nie dość że kulturalny, to jeszcze inteligenty. Odkąd pracuję z tym zielonobrodym nie spotykam już takich ludzi. Panie de Balsin, czy Pan na pewno nie potrzebuje chowańca? Wiedział pan że kruki dodają prestiżu i są symbolem mądrości? - Parszywek zwracał się bezpośrednio do Honoriusza nie zważając na Ciebie. Zamknął się dopiero gdy go chwyciłeś za dziób.
 
Diakonis jest offline  
Stary 07-06-2007, 00:33   #30
 
Hammen's Avatar
 
Reputacja: 1 Hammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputację
Rozpoczęcie uroczystości swoim pięknem wprawiło kapłana w osłupienie. Był to jeden z najwspanialszych pokazów sztucznych ogni jaki Everon widział na własne oczy. Te barwy i kształty jakie przybierały na niebie…zdumiewające.

Sługa Kossutha zasiadł na cudownie wygodnym krześle, którego oparcie i siedzenie obite było miękkim, purpurowym aksamitem. Spojrzawszy na długi stół, gęsto zastawiony półmisami pełnymi owoców, pięknie pachnących mięs i innymi potrawami rodem z egzotycznych południowych kuchni nie miało się wątpliwości, że goście przyjmowani są prawdziwie po królewsku. Everon spoglądał na srebrne tace, nie mogąc się zdecydować od czego zacząć ucztę.

W pewnym momencie przypomniał sobie o przyczynie jego wizyty na tej uroczystości. Wyciągnął z kieszeni zielonkawą, pachnącą kopertę, po czym przysunął ją w kierunku swojej twarzy. Pozwolił, aby tajemnicza woń, którą przesączony był list, roztoczyła swoją magię w powietrzu, przed oczami kapłana. Delikatnie, nosem wciągnął powietrze, jak gdyby rozkoszował się zapachem nieznanych perfum, którymi kochanka spryskała zielonkawy papier. Nie mógł sobie przypomnieć gdzie ostatnio czuł coś podobnego. Z stłumionym westchnięciem i zrezygnowaniem malującym się na twarzy schował liścik głęboko do kieszeni.

Everon nalał sobie złotego, pitnego miodu z srebrnego dzbanka, na którego bokach znajdowały się wygrawerowane cztery lecące smoki. Tak, jak to miał w zwyczaju powąchał trunek, przed degustacją. „Mmm” zamruczał cicho, jak zadowolony kot. Widać Cormyrczycy nie oszczędzali pieniędzy na sprowadzane przez nich napoje. Miód pachniał wyśmienicie…a, jak się okazało, smakował jeszcze lepiej.

Kapłan odłożył puchar ze złotym napojem na stół, a następnie spojrzał po „sąsiadach” siedzących obok niego. Po lewej stronie jakiś elegancki krasnolud zajadał się jakimś pieczonym mięsem, nie zwracając najmniejszej uwagi na resztę gości. Everon uśmiechnął się pod nosem, zdecydowawszy, że nie będzie przeszkadzał mężczyźnie w posiłku, który, biorąc pod uwagę zapał z jakim karzeł zajadał się dziczyzną, był prawdopodobnie najważniejszym punktem programu w planie wizyty brodacza. Dynaal odwrócił się w lewo, aby przyjrzeć się kolejnemu gościowi balu.

Szczupły mężczyzna, chyba elf, z bronią przy boku, na dodatek noszący tajemniczą maskę. Takiego zestawienia w jednej osobie Everon nigdy by się nie spodziewał, tym bardziej na tak uroczystym przyjęciu. Człowiek spojrzał na kobiety siedzące obok eleganta. Dwie pięknie ubrane szlachcianki, jedna młodsza, która co pewien czas zagadywała do elfa. „Hmmm, najwidoczniej jest on jakimś znajomym, bądź sługą tych dam” pomyślał kapłan, sięgając po swój kielich. Ciągle patrząc na mężczyznę wypił kilka łyków cudownego napoju, zastanawiając się nad tym po co ten typ nosi maskę. Everon odłożył srebrny kielich, a następnie z zagadkowym uśmiechem na twarzy rozpoczął rozmowę z elfem, który najwidoczniej bardzo intrygował sługę Pana Płomieni.

-Wspaniałe przyjęcie, nie prawdaż? Tyle znanych osobistości w jednym miejscu; bardzo rzadki widok.- rozpoczął odważnie Dynaal.

- Zbyt niezwykły- westchnął Splamiony- Wolałbym tu połowę tych ludzi.

-Niewygodne znajomości? Zgadłem? Zresztą nie musi Pan odpowiadać, sam obawiam się spotkania kogoś, powiedzmy "niewłaściwego", w tym tłumie-człowiek popatrzył po zasiadających przy stole. - Wybaczy mi Pan wścibskość, ta piękna dama obok- zapytał kapłan zmniejszając dystans miedzy nim, a elfem- to Pańska znajoma, czy...-wykonał znaczące mrugniecie okiem uśmiechając się w kierunku elfa.

- Powiedzmy, że znajoma. I nie, nie chodzi mi o niewygodne znajomości. Chodzi mi po prostu o ludzi, o to, że jak na mój gust jest ich tutaj za dużo. No i o tych strażników też, ale im chodzi głównie o broń.

Everon oparł się wygodnie o krzesło, wychylając kolejny łyk miodu. Na chwilę zamyślił się przygryzając dolną wargę, a następnie wznowił dialog z mężczyzna. - Skąd przybywasz i jak powinienem Cię nazywać, nieznajomy?
Elf obrócił się w stronę kapłana, gdyby nie maska na jego twarzy widać by było pełen ironii uśmiech.
- Skąd przybywam? Możemy powiedzieć, że zewsząd. Nie mam za dobrej orientacji w terenie, dlatego trudno mi powiedzieć gdzie nigdy nie byłem- ale byłem prawie wszędzie. A nazywać mnie? A jak ci wygodniej, przyjacielu? Ochrzcij mnie jakim tylko chcesz imieniem, to bez różnicy.

Everon uśmiechnął się tajemniczo przymykając powieki. Za tym zachowaniem kryło się zdziwienie, jakim kapłan zareagował na słowa Splamionego. Bardzo rzadko spotykał osoby tak obojętne w stosunku do tego jak postrzegają je inni. Lecz Everon bardzo lubił takich oryginalnych ludzi posiadających własny sposób na życie, własną tajemniczą osobowość. Takie osobniki przeważnie miały wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia, lecz wyciągniecie z nich jakichkolwiek informacji graniczyło z cudem. Dynaal lubił wyzwania.-Mów mi Everon- powiedział wprost kapłan, nie zważając na słowa elfa.- Mam cichą nadzieję, że nie jest to ostatni raz kiedy się widzimy, Zamaskowany- ostatnie słowo mocno, wręcz teatralnie zaakcentował, robiąc po tym krótką przerwę, jak gdyby czekał na reakcję Splamionego.- Teraz pozwolisz, że po zaspokojeniu ciekawości, skupię się na zaspokojeniu mojego głodu- powiedział uśmiechając się kapłan. Skłamał. W jego głowie nadal krążyły pytania dotyczące tajemniczego zamaskowanego, siedzącego obok. Everon sięgnął po udko kurczaka przybrane bazylią. Zaspokojenie ciekawości przy takim typie jak Splamiony najprawdopodobniej nie było możliwe. Stwierdziwszy to sługa Kossutha oddał się jedzeniu najrozmaitszych, wspaniale pachnących potraw, co chwile popijając je cudownym miodem. ''Zamaskowany..." pomyślał...
 
__________________
"The eagle's eye is hiding something tragic
but in this night the red wine rules in me"
Hammen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172