Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-05-2007, 19:48   #21
 
Vivian's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znany
*Light Side* Dalila Zearalenon

Dalila jakoś nie zdziwiła się, gdy zza pagórka wyszedł mistrz Dune. Walka była zbyt cukierkowa, żeby mogła mieć cokolwiek wspólnego z prawdziwym niebezpieczeństwem. Rzecz jasna wyrzut adrenaliny do organizmu nastąpił, ale nic ponadto - wszak z potyczki wyszli cali, zdrowi i rumiani z zimna i zadowolenia. A do tego na deserek: gratulacje, w międzyczasie leciutkie pouczenie, odwołanie patrolu i zaproszenie na posiłek. Szkoda, że życie nie może być tak proste...

Mistrz patrzył na nią. Badał wzrokiem wszystkich po kolei, tak jak stali, ale ją obserwował uważniej. Wyraźnie dłużej i tak... inaczej. Wytrzymała tę chwilę spokojnie, ale nie była pewna, co o tym sądzić... Wiedziała, że to równie dobrze mogło być przywidzenie, ostatnio była jakaś przewrażliwiona...

Fakt zanotowała sobie w pamięci i na tym poprzestała. Wizja odroczonej wyprawy i posiłku na szczęście należała do pozytywów, więc, kiedy tylko zadbała o swojego ukochanego Tauntauna, pojawiła się przy okrągłym stoliku.
Jakoś nigdy nie traktowała pokarmu jako czegoś nadzwyczajnego. Jadła po to, żeby żyć, nie na odwrót. A jednak ostatnimi czasy musiała przyznać, że pewne dania mogą być nad wyraz "przyjemne". Na przykład taka sałatka. Leży sobie elegancko na czystym talerzyku, pachnąca i kolorowa, a gdy już znajdzie się w ustach, pieści zmysły bogactwem smaków i konsystencji... A cóż dorównać może kawałkowi mięsa o ładnie zarumienionej powierzchni, który pozwala się pokroić bez użycia wymyślnych technik i narzędzi? Dania takie jak te są idealne. Do tego stopnia, że można o nich całkiem zapomnieć. Mimo że nie poświęca się im uwagi, nie uciekają, nie znikają w niewytłumaczalnych okolicznościach i nie grożą niestrawnością. Lili w pełni wykorzystywała daną jej przez los szansę: nawet nie przeszło jej przez myśl, żeby się zastanowić, co właściwie wkłada do ust.

Wciąż dręczyły ją te nowe tereny. Co się odwlecze, to nie uciecze - one nadal tam są i czekają na nich... Czuła, że powinna porozmawiać z Mistrzem, ale właściwy moment nie nadchodził, a w wyniku informacji o wspólnym pokoju jej myśli nieco zboczyły z toru i pozwoliła, by Dune opuścił jadalnię.
"Dlaczego...? A co, gdyby...? A jeżeli...? Co mi tam, niech się ze mną męczą."

Głos Freia:"Ja wyspecjalizowałem się w leczeniu i przyspieszaniu swoich odruchów. Prócz podstawowych umiejętności każdego Jedi potrafię też nieznacznie przewidywać zdarzenia przyszłe, uspokajać zwierzęta i oszukiwać umysł."
Głos Kayli:"Najlepiej idzie mi unoszenie przedmiotów i manipulowanie nimi za pomocą Mocy, poza tym jestem też dobra w sprowadzaniu iluzji. Liznęłam też podstawy leczenia, manipulacji umysłem i używania Mocy w celu szybkiego przyswajania większej ilości wiedzy."
Cisza: ...


Podniosła wzrok znad trzymanego w dłoniach owocu i rzuciła okiem na pozostałych. Keiran milczał i przeczuwała, że czekają na nią. Właściwie nie trzeba było być geniuszem, żeby stwierdzić to na pewno. Prawdę mówiąc miała ochotę wstać i wyjść. Plan zrealizowała w połowie. Wstała.

- Wiecie co? Mówicie tak, jakbyście czytali odpowiedzi z anonimowej ankiety. Ale niech i tak będzie. Stawiam krzyżyk przy: podstawowych umiejętnościach, leczeniu, przewidywaniu przyszłości, manipulacji umysłem oraz szybkim przyswajaniu wiedzy. Dosyć skromnie rozbudowuje to wasz zasób informacji na mój temat, nie sądzicie?

Jedynie mocno zarysowana ironia w treści wypowiedzi wskazywała na rozdrażnienie dziewczyny, spowodowane w większym stopniu porannym niepokojem, aniżeli przebiegiem rozmowy. Nie odstępując od swojego postanowienia, złapała jeszcze jeden owoc ze stołu i udała się do wyjścia. Nie miała ochoty na dyskusje, a szczególnie na właśnie dyskusję. Poza tym miała coś ważniejszego na głowie... A jednak, nie wiedząc czemu, przed drzwiami przystanęła.

- Za to w nieistotnej rubryce "informacje dodatkowe" dopisuję... - kontynuowała nie odwracając się - ...Ojca, który zostawił moją matkę i matkę, która czterokrotnie nieudolnie próbowała popełnić samobójstwo, w tym raz na moich oczach. W sumie może wystarała się w końcu o bilet na tamtą stronę, ale nic o tym nie wiem, bo uciekłam z domu.

Ton głosu wskazywał na skrajną obojętność - zero drżenia, brak intonacji i emocji. Zamykające się drzwi przerwały męczącą ciszę. Wyszła.
 
__________________
"Are you devil or angel...? Are you question or answer...?"
Vivian jest offline  
Stary 30-05-2007, 20:36   #22
 
cynis's Avatar
 
Reputacja: 1 cynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skał
"Dark Side" Drran Masstru

Walka trwała długo i nie wnosiła wiele do obecnego układu sił. Szermierze nadal dotrzymywali kroku Asajj tylko dlatego, że ona im na to pozwalała. Chwyt na jej mieczach zmienił się tylko nieznacznie. Moc Drrana natomiast nie wywoływała żadnych efektów. Co prawda zmniejszając samą siłę ładunku a zwiększając częstotliwość ataków był w stanie trafić ale wyczerpanie dawało mu już we znaki i błyskawice nie były w stanie nic zrobić. Te, które doszły celu, pozostawały niezauważone. Nie było widać nawet drobnych oparzeń na skórze kobiety. Tym niemniej próbował dalej jak umiał.

Nie byli w stanie jej pokonać. Bawiła się nimi. W pewnym momencie powiedziała: -Koniec zabawy...- To mogło oznaczać, że są tak beznadziejni i nie ma sensu dalej się z nimi męczyć albo jednak zrobili tyle żeby zdenerwować trenerkę. Tak czy inaczej Kiffar stracił jeden z mieczy, nieomal razem z ręką, w dość efektownym jak na skalę wybuchu, a dziewczyna otrzymała najpierw cios zwykły tuż po tym mocą. Niestety mocowładny podszedł akurat zbyt blisko. Ponownie został odrzucony. Ponownie uderzył o ziemię po ataku mocą. Kiedy tak leżał zastanawiał się czy to w ogóle ma jakiś sens. Znowu wstawać i znowu atakować bez efektów. Później ponownie zostałby rzucony. Był pewien. Ból w lewym ramieniu nie malał. Może powinien zostać na ziemi i poczekać na koniec. Nie musiał się martwić, że zginie ale...

Chcąc nie chcąc dźwignął się na kolano. Potem wstał ale kiedy spojrzał w stronę walki zobaczył ciekawą scenę. Assaji całowała Kiffara, a w następnej chwili ledwie uszła spod klingi dziewczyny. Teraz bok kobiety zdobiło płytkie cięcie. Tego chyba jednak było za wiele. Masstru już widział co się święci. Nawet nie próbował podchodzić. Czuł drżenie midichloianów wszędzie wokół. Tu skończyła się wiara, że to tylko zabawa. Nienawiść i chęć mordu były wyczuwalne. Przygotował się jak mógł do uników i odpierania mocy. Był jednak w pełni świadom, że i tak nie będzie w stanie się obronić. Nie przed tym żywiołem. Nie bał się ale myślał, że to koniec. I wtedy się zaczęło. Miecze ruszyły do ataku same. Drran zdążył uskoczyć. Ale tak jak się spodziewał walcząc błyskawicami dostał większymi. Takich jeszcze nie widział. Nie miał szans ich uniknąć. Były kilkukrotnie szybsze i cholernie bardziej potężne. Osunął się tylko po ścianie czując swąd własnego palonego ciała. Zamknął oczy tuż przed atakiem i zakrył twarz oboma rękami. Teraz obie dymiły i piekły straszliwie. Tak samo jak prawie cały tors. W ustach czuł miedziany smak krwi. Siedział pod ścianą, opuścił ręce i łapał oddech próbując odciąć się od bólu. W wojsku bywał poparzony. Detonatory termiczne to chyba ulubiona broń wszelkich wojsk. Ale nic nie przygotowało go na to. Nie słuchał wychodzącej kobiety. Jedyne co rejestrował to ból i drżenie ściany gdy drzwi się zamknęły. Siedział tam i nie próbował wstawać. Oddychał coraz spokojniej. Receptory bólu już wyczerpywały przekaźniki. Powinno przestać boleć. Co teraz robić. Otworzył oczy i rzucił patrząc na Kiffara czołgającego się do dziewczyny: -Myślisz, że mieliśmy szczęście, czy jesteśmy jej po prostu potrzebni w charakterze mięsa armatniego?- Jego głos okazał się ochrypły i szorstki, nawet bardziej niż zwykle. -I czy daliśmy radę jej cokolwiek zrobić poza tym kosmetycznym drapnięciem?- nie wiedział czemu zapytał ale czuł, że musi zostać przytomny bo może się już nie obudzić.
 
__________________
Nie bój się śmiać z samego siebie. W końcu jest szansa, że przegapisz żart stulecia.
cynis jest offline  
Stary 30-05-2007, 20:39   #23
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
*Light Side* Frei Zuun

- Przepraszam - rzucił za wychodzącą Lili, po czym wbił wzrok w talerz.
- ja nie chciałem jej urazić - uniósł wzrok szukając zrozumienia na twarzach towarzyszy
- wydawało mi się, że po prostu w tej sytuacji powinniśmy zacząć od poznania swoich umiejętności, by wiedzieć jak możemy się wspierać - wstał odetchnąwszy głęboko - gaz w masce zaświszczał delikatnie.
- nie chciałem nikogo urazić, ani włazić w życiorys z butami - ruszył od stołu w stronę wyjścia.

Idąc korytarzem chwycił futrzaną kurtkę z kapturem. Zmierzając w kierunku grodzi bazy wykonał szybko uspokajające ćwiczenie Jedi. Następnie odbił w stronę mniejszego włazu na zewnątrz i szybkim krokiem wyszedł na skutą lodem dolinę przed bazą.

Wiele muszę sie jeszcze nauczyć. W świątyni zbyt dużo czasu widać poświeciłem księgom rozwijając swój intelekt, a zapominając o roztropności. Nie umiem zachować się wśród ludzi, właściwie nic dziwnego przecież nigdy nie miałem przyjaciół.
Westchnięcie zatonęło w nieostającym krzyku lodowego wichru
Często zresztą nie rozumiano mojego podejścia do świata - oni widzą kolory szarości dla mnie jest tylko czerń i biel. Dobro i zło. Wiedza i ignorancja.
Ruszył nieznacznie na przód, huk wichrów uspokajał go, oczyszczał umysł o dziwo sprowadzając wyciszenie. Zuun odetchnął głęboko...
Gdzie sie podziała moja dyplomacja...westchnał obejmując się zmarzniętymi ramionami

Odkąd Mistrzyni Adi Gallia zabrała go z Durona, gdy był małym chłopcem żył chłonąc sterylną atmosferę świątyni, karmiąc się mądrością mistrza Yody i pozostałych starszych. Błyskawicznie przyswajał nauki o cierpliwości, tolerancji i spokoju umysłu. Z łatwością tez dostrajał sie do ścieżek Mocy... Domu i rodziny po prostu nie pamiętał...

Dopiero Kai Haddora pokazał mu galaktykę inną niż ta z hologramu w świątynnej bibliotece. Dla dwunastolatka to był szok. Nie mógł pojąć jak te miliardy istot może pałać takim egoizmem, takim gniewem...
Niewielki, futrzasty Botański mistrz pokazał mu miriady świetlistych oblicz galaktyki, Frei nigdy jednak nie miał okazji poznać choćby jednej duszy innej niż swoja czy Kaia.

Cały czas Kel Dor myślał, że każdy Jedi to czysta, sprawiedliwa istota, miłująca wszystkich w koło, śpiesząca z altruistyczną pomocą nawet najmniejszemu żyjątku przepełnionemu Mocą.
Naturalna cierpliwość i dobroć przekazana w genach Freiowi wspomagała w nim te odruchy, sprawiając, iż może nazbyt dobrze wpasowywał się w rama wyidealizowanego obrazu Rycerza.
Czyżby jednak mylił się...

Czułem w niej frustrację pomyślał spoglądając na tańczące w chłodzie drobne płatki śniegu. Nie rozumiał co się stało, po prostu nie mógł tego pojąć, przecież mieli być drużyną, braćmi i siostrami, czemu więc zachowywali się jak wrogowie ?

Stracił poczucie czasu, chłód jednak upominał się o niego przejmującym dreszczem. Odetchnąwszy jeszcze raz Zuun ruszył z powrotem...
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.

Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 30-05-2007 o 21:12.
Nightcrawler jest offline  
Stary 30-05-2007, 21:07   #24
 
Lavi's Avatar
 
Reputacja: 1 Lavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie coś
Keiran popatrzył na Lili wysłuchał co powiedziała, po czym kontynułował swoje danie. Nie chciał gadać co potrafi, jego techniki wymagają jeszcze dopracowania. Wiedział że i tak w końcu będzie musiał powiedzieć co potrafi bo inni nie dadzą mu żyć. Nagle Lili wychodząc powiedziała coś co go zmartwiło, jak on może tak po prostu mówić. Jedi o ile mu wiadomo nie może być targany przez uczucia. Musi pogadać o tym z mistrzem, ale najpierw musi porozmawiać o tym z Lili. Nie będzie przecież jej obgadywał za plecami. Skoro mają pracować razem to muszą się też razem wspierać. Wstał i wyszedł za Lili. Szedł za nią jakieś 10 metrów. Dreptał tak po prostu, nie ukrywał się że nie ma go za nią, wręcz przeciwnie chciał żeby go usłyszała i wiedziała że za nią idzię.

Za chwile z jadali wyszedł ktoś jeszcze, Keiran się obejrzał i ujrzał Frei'a, który najwyraźniej najbradziej odczuł słowa Lili. Patrzył na idącą przed nim dziewczynę która była wyraźnie spięta. Nie wiedział co ma zrobić i co ma myśleć. Skoro jej rodziców dopadłą taka tragiedia to będzie musiał na nią uważać. Nie ma niczego niebezpieczniejszego niż Jedi targany przez emocje. Staje się on wtedy bardzo łatwym łupem dla ciemną stronę mocy. Tak przynajmniej mówił mistrz. Na razie postanowił za nią podąrzać.
 
__________________
"I never make the same mistakes twice" -- by Me :P

Ostatnio edytowane przez Lavi : 30-05-2007 o 21:12.
Lavi jest offline  
Stary 30-05-2007, 22:21   #25
 
Lirymoor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodze
*Light Side* Kayla Knylenn

Zachowanie Lili na chwilę zaskoczyło Kaylę. Gdy szok minął westchnęła trochę to ze zmartwieniem i trochę z ulgą. Wyglądało na to, że nie tylko jej problemy mogły się odbić na funkcjonowaniu grupy. Nie dziwiła się iż dziewczyna nie chce dzielić się z innymi swoim brudami. Sama wolała wyjść przez śluzę bez skafandra niż mówić o Mistrzu Krymie, przynajmniej teraz póki oni wszyscy wciąż byli jej tak bardzo obcy. Mimo to Lili nie musiała tego załatwiać w ten sposób. Nawet nie zamierzała się starać. Jeśli rzeczywiście mistrz Dune miał jakieś plany w stosunku do nich, to znacznie bezpieczniej było podejść do nich jako grupa.

Keiran i Frei wyszli zostawiając ją samą przy stole. Obaj dość zaaferowani słowami Lili. Keiran dalej był dal niej wielkim znakiem zapytania, ale wciąż można było mieć nadzieje iż będzie się starał współdziałać. A to trzeba było mu poczytać za plus.

Freia niewątpliwie zmartwiła ta sytuacja, czym po raz kolejny potwierdził przypuszczenia jakie Kayla miała wobec niego. Wydawał się wierzyć głęboko w nauki Jedi i starał się robić to co jest właściwe, tak jak ona jeszcze kilka miesięcy temu. W teorii to powinno wystarczyć. Praktyka bywała znacznie boleśniejsza, wiedziała o tym aż za dobrze. On też będzie musiał się przekonać i była niemal całkowicie pewna, że to będzie go bolało. Nikt nie mógł odrobić za niego tej życiowej lekcji, tak jak nikt nie mógł odrobić jej za nią, jednak być może mogła go na to jakoś przygotować.

Wstała od stołu i wyszła na korytarz. Frei zniknął w grodzi. Keiran ruszył za Lili. Nie była pewna czy to dobry pomysł, chyba potrzebowała teraz trochę samotności. Zastanawiała się czy nie zatrzymać go, jednak stwierdziła, że skoro sam narzucił im rezerwę to będzie się do tego stosować. Z jej towarzyszy chyba tylko Kel Dor chciał budować jakiekolwiek więzy.

A ty Kaylo, czego ty chcesz? Przez chwilę zastanawiał się nad tym pytaniem. Na pewno nie chcę oglądać kolejnej tragedii. Odpowiedziała w końcu. A tak się to może skończyć jeśli nie staną się grupą. Postanowiła wiec przyjąć wyciągniętą rękę. W końcu nie znaczyło to przecież, że szuka zastępstwa dla Mistrza Kryma, jego miejsca nie mógł zając nikt. Jednak chciała przetrwać i zamierzała podjąć ku temu wszystkie niezbędne kroki.

Zajrzała do Tauntaunów wiedząc, że Frei niedługo wróci, nikt nie wytrzyma długo na tym mrozie. Kiedy przekraczał gródź już na niego czekała.

- Nie przejmuj się tak bardzo. Mam wrażenie, że ktoś tutaj ma wobec nas jakieś plany. A jeśli tak to musimy razem współistnieć i współpracować, czy to się Lili podoba czy nie i nikt nie kazał się jej zwierzać. – powiedziała z lekkim uśmiechem. – Może jej przejdzie gdy sama to zrozumie. Jak na razie jedyne co możemy zrobić to nie naciskać i zostawić jej otwarte drzwi, gdyby zmieniła zdanie.

Wzięła głęboki oddech przed kolejną częścią wypowiedzi bojąc się, że uzna ją za zbyt śmiałą.

- Miałam się właśnie udać do sali treningowej. Chyba trochę zaniedbałam ćwiczenia, było to dzisiaj widać. Miałbyś ochotę się przyłączyć? Wolałabym trening Mocy bo chyba mamy już dość bijatyk na dzisiaj. Jednak jeśli ci nie odpowiada możemy wziąć kilka robotów i poćwiczyć walkę, po tej samej stronie, nie jako przeciwnicy. – zaproponowała usiłując nie dać po sobie poznać jak bardzo odpychająca wydawała się jej kolejna walka. Żadnego pobłażania sobie Kaylo, musisz się przecież w końcu przemóc, czemu nie zacząć od razu? Miała nadzieję, że nie uzna jej za nudziarę, gdyby byli na Coruscant zaproponowała by coś ciekawszego jak wyjście do miasta, ale innego można było robić na Hoth, poza liczeniem płatków śniegu rzecz jasna.
 

Ostatnio edytowane przez Lirymoor : 30-05-2007 o 23:05.
Lirymoor jest offline  
Stary 31-05-2007, 00:35   #26
 
Vivian's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znany
*Light Side* Dalila Zearalenon

Drzwi zamknęły się, pozostawiając po drugiej stronie ściany trójkę milczących padawanów i słowa, które wciąż jeszcze krążyły pod sufitem. Właściwie Dalila sama zdziwiła się, że to powiedziała. Zawsze, ale to zawsze unikała tematów osobistych. Tylko dotąd robiła to bardziej skutecznie i konsekwentnie. Trudno. Obrała w miarę sensowny kierunek poszukiwań, a więc sekcję wojskową, i ugryzła jeden z wyniesionych owoców. Przysmak zupełnie nie przypominał brzoskwinki i właściwie nie smakował jak ona - był o niebo lepszy.

Nie zaszła daleko, a już ktoś wyszedł z jadalni i podążył za nią. Niezawodnie poznała chód Keirana. Z resztą, niedługo potem salę opuścił Frei, ale ten chociaż nie planował jej doganiać. Najwyraźniej trochę niechcący zepsuła atmosferkę na spotkaniu towarzyskim. "Dlaczego zebrało mi się na te głupie zwierzenia... Czyżby rutyna? Tak, to chyba sedno sprawy... Trudno." stwierdziła ostatecznie i postanowiła natychmiast rozwiązać problem ze swoim przybranym ogonem. Mógł chociaż podbiec...

Odwróciła się. Powstrzymała ironiczny uśmiech. Nie pchnęła też Rycerza na ścianę. Za to nieznacznie przechyliła głowę w prawo i uniosła brwi w niemym oczekiwaniu. Starała się, żeby wyraz jej oczu wyglądał w miarę możliwości przystępnie. Nawet szczerze ciekawa była, co też ma jej do powiedzenia...
 
__________________
"Are you devil or angel...? Are you question or answer...?"
Vivian jest offline  
Stary 31-05-2007, 01:41   #27
 
Lavi's Avatar
 
Reputacja: 1 Lavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie coś
Keiran szedł jeszcze przez chwilkę za Lili. Nagle ona zatrzymała się i obróciła. Keiran odwrócił wzrok, tak jakby rozglądał się po korytarzu i w ogólne nie miał zamiaru jej śledzić. Gdy dotarł do Lili, zatrzymał się. Po czym powoli odwrócił w jej stronę. Na jego twarzy było widać zdziwienie, tak jakby nie wiedział o co jej chodzi. Patrzał na nią tak przez chwile, widział na jej twarzy niecierpliwą minę. Zdaje się czekała na jakiś wykład z jego strony. Keiran natomiast stał tylko by po chwili powiedzieć:

- Nie chce ci prawić żadnych morałów, ale jak uznasz że jestem wart by z tobą o tym porozmawiać to jestem w naszym pokoju. - uśmiechnął się szczerze po czym skierował się do pokoju.

Nie chciał żeby to zabrzmiało jakby się wymądrzał, lecz chyba mu się nie udało. Wie że Lili potrzebuje czasu dla siebie, rozumie ją dlatego nie chce naciskać. Jak będzie gotowa to porozmawia z nim lub po prostu się na niego obrazi. Chciał jej pomóc, ale jeśli nic by nie zrobił tym bardziej zamknęła by się w sobie. Ona też musi zdać sobie sprawę że, nam też nie jest łatwo. Keiran szedł tak korytarzem, oddalał się od Lili, coraz dalej. Na zakręcie zatrzymał się popatrzył na nią po czym poszedł dalej.

Gdy dotarł do pokoju, drzwi rozsunęły się przed nim. Szczerze wolałbym mieszkać sam, ale co robić takie życie. Tam na zewnątrz czuje się cudownie, uwielbia przyrodę, najbardziej uwielbia las. Czuje się tam niezwykle wolny i szczęśliwy, jakby mógł wybierać miejsce w którym ma mieszkać to właśnie było by to w lesie lub blisko niego. Podszedł do swojego łóżka, położył się na na nim na plecach i zaczął dumać nad dzisiejszymi wydarzeniami. Szczególnie zastanawiał się co myśli teraz o nim Lili. Nie chciał jej urazić a nie jest pewien czy mu się to udało. Może powinien ją zostawić samą, chociaż osobiście uważa że każdy powinien mieć wsparcie, a może powinien z nią porozmawiać.

Przewrócił się na bok, nie wiedział czemu, wydawało mu się żę teraz będzie mógł zasnąć. Jednak myśli które napływały mu do głowy nie dawały mu spać. Chyba powinien ją przeprosić, może potraktował ją zbyt obojętnie. Właśnie dlatego Keiran nie lubi rozmawiać ludźmi, nie wie co mówić żeby im nie robić przykrości. Zawsze gada coś głupiego a potem siedzi godzinami i się martwi czy dobrze zrobił.

Ponownie przewrócił się na plecy, w tej pozycji dalej rozmyślał o Lili i o reszcie drużyny do której nic się nie odezwał. Ma nadzieje że nie będą go uważać za jakiegoś nadętego gogusia który zawsze wie wszystko. Po prostu on nie wie co im powiedzieć, jego przeszłość jest tak banalna i prosta że nawet nie ma sensu jej wspominać. Tym bardziej nie powinien jest wspominać w pobliżu Lili. Czekało go kilka godzin przemyśleń.
 
__________________
"I never make the same mistakes twice" -- by Me :P
Lavi jest offline  
Stary 31-05-2007, 15:24   #28
 
denis's Avatar
 
Reputacja: 1 denis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwu
Light Side

Wysoki , młodo wygladajacy człowiek ziewnał .
Lot wprawdzie trwał tylko 9 godzin , jednak dla niego czas dłuzył sie w nieskonczonosc .
Nie lubił latac na Hot . Ale dobra zapłata i w zasadzie brak ryzyka były wystarczajaco zachecały go do regolarnych lotow na te zapomniana brzez bogow lodowa kule . No i mieli dobra kawe .
Z lekkim znudzeniem nacisnał kilka przycisków i statek skierował sie w strone planety .
Po kilku minutach szum silników wypełnił niewielki hangar arktycznej bazy .
Trap niewielkiego YT wkrótce został opuszczony i młody człowiek , ubrany w gruba podszyta futrem kurtke wysiadł i rozejrzał sie . W strone statku zdecydowanym krokiem ruszyło kilku zołnierzy , ktoryz wkrótce zaczeli wyniosci z ładowni skrzynie i paczki z zaopatrzeniem . Do pilota podszedł starszy mezczycna i serdecznie uscisnał mu reke .
Pilot odetchnał , stary nic nie moiwł o dwudniowym spoznieniu ...
" Witaj Jerk ... mam nadzieje ze nic strasznego nie spotkało cie "
Obej skierowali sie do wnatrza bazy ... " Zabierzesz 5 osob spowrotem ... "
Pilot chciał zaprotestowac , ale wiedział ze wszelkie dyskusje ze starym Jedi na nic sie zdadzą , starzec nigdy nie zmieniał zdania , westchnał tylko i kiwnał zrezygnowany głowa .

***
Wasze komunikatry odezwały sie wzywajac was do kantyny .

***
Lili juz miała spojrzec na komunikator
gdy sluza na powrót otworzyła sie w dzwiach stał młody człowiek , w wieku lat około 20 ... ubrany w gruba , sktórzna kurtke z banty podszyta grubym futrem .
"Cześc " powiedział wszczerzac zeby ... minał dziewczyne i lekkim krokiem podszedł do automatu z kawą wciskajac przycisk .
Zapach kawy wypełnił kantyne .

***
Keiran
Twoje rozmyslania powoli zaczynały stawac sie senna imaginacja kolejnej rozmowy z Lili ...
Oczy powoli zamykały sie , a ciepło pomieszczenie delikatnie "łamało " wszelkie bariery dzielace cie od krainy snów
W tym momencie komunikator odezwał sie , swoim cichym acz denerujacym dzwiekiem .
Miałes udac sie do kantyny w sprawie niecierpiacej zwłoki .

***
Frei i Kayla

W pomieszczeniu zapałda na chwile cisza . Słowa Lili jeszcze wisiały w powietrzu gdy niespodziewanie wasze komunikatory zabrzęczały niecierpliwe . Wasz mistrz wzywał do kantyny
 
denis jest offline  
Stary 31-05-2007, 16:24   #29
 
Lirymoor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodze
*Light Side* Kayla Knylenn

Kayla z westchnieniem wyłączyła komunikator. Widocznie raporty zwiadowców okazały się ciekawsze niż zakładał Mistrz skoro tan nagle chciał czegoś od nich. A może otrzymał jakieś wieści z frontu lub ze Świątyni. Ogarnęły ją złe przeczucia.

Cokolwiek to jest oby nie trzeba było tego pacyfikować, atakować, powstrzymywać ani niszczyć. Oby choć w tej sprawie Moc miała dal niej trochę litości. Przynajmniej dzisiaj. Pomyślała ponuro po czym zebrała się w sobie i uśmiechnęła się do Freia. Usiłowała ukryć przed nim, iż jest bardziej zmartwiona niż zaintrygowana tym wezwaniem. Sama nie była pewna czemu znowu spodziewa się czegoś złego. Może to ta wojna tak bardzo wpłynęła na jej postrzeganie świata. A może po prostu zbyt dobrze znała realia rządzące życiem. Na pewno znacznie lepiej niż by chciała.

- Lepiej zobaczmy o co chodzi. – powiedziała odwracając się na pięcie z zamiarem udania się najprostszą drogą do kantyny.
 

Ostatnio edytowane przez Lirymoor : 31-05-2007 o 19:24.
Lirymoor jest offline  
Stary 31-05-2007, 18:28   #30
 
Vivian's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znanyVivian wkrótce będzie znany
*Light Side* Dalila Zearalenon

Keiran wyszedł zaraz po niej, stawiał pewne kroki i jakimś cudem podążali w tym samym kierunku... Ciekawe dlaczego w takiej sytuacji tak mało przekonująca wydawała się namiętna obserwacja jednolitych ścian? Chłopak prawie rozczulił Dalilę, kiedy "nagle" zauważył jej obecność - niewinne zadziwienie odmalowujące się na jego twarzy, bez względu na umiejętności aktorskie, było skrajnie niedorzeczne.
- Nie chce ci prawić żadnych morałów, ale jak uznasz, że jestem wart by z tobą o tym porozmawiać to jestem w naszym pokoju. - powiedział i odszedł.
Rozbawił ją, ale wysłuchała uważnie do końca, tak jak robi się to przy czteroletnim dziecku. Każdy lubi, gdy jest traktowany poważnie, a szczególnie najmniej poważni ludzie. No i na swoje szczęście, poszedł jej na rękę - nie pytał, nie czekał na reakcję, tylko zmył się do pokoju. Ciekawiło ją jedynie, gdzie znajduje się ich wspólna norka... Może niekoniecznie zamierzała rozmawiać z Keiranem o "tym", cokolwiek "to" miało znaczyć. Po prostu przewidywała, iż wieczorem i tak będzie musiała tam trafić, chyba że zdecyduje się na nocleg z Tauntaunami. Teraz jednak miała co innego na głowie...

Kilkanaście minut bezskutecznie rozglądała się za Mistrzem i w końcu trafiła do punktu wyjścia: stołówki. Oparła się o ścianę, nieco już zrezygnowana, gdy zabrzęczał komunikator. Od niechcenia posłała obgryzioną pestkę do kubła na drugim końcu pomieszczenia i sięgnęła po urządzenie. "Byleby nie było za późno..." przemknęło jej przez myśl i zapragnęła jak najszybciej dowiedzieć się, o co chodzi. Nie dane jej było. Do kantyny wpakował się jakiś przystojny młodzieniec w skórzanej kurtce, rzucił swoje roześmiane "cześć" i, jak gdyby nigdy nic, dobrał się do automatu z kawą,. Zdecydowanie widziała go po raz pierwszy, a na Hoth takie przypadki były raczej rzadkością... Dalila rzuciła okiem na informację od Mistrza i nie bez satysfakcji stwierdziła, że nigdzie wybierać się nie musi.

- Witamy na Hoth. Widzę, że odnalazł Pan już gwóźdź programu turystycznego, ale może wypadałoby się przedstawić? - zwróciła się do przybyłego zimnym, niskim, miłym dla ucha głosem. Chyba nawet lekko się uśmiechnęła.
 
__________________
"Are you devil or angel...? Are you question or answer...?"
Vivian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172