Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-05-2007, 19:18   #1
 
Corran's Avatar
 
Reputacja: 1 Corran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumny


Tak dla ścisłości

***

DAWNO ,DAWNO TEMU W ODLEGŁEJ GALAKTYCE
***
Wojny Klonów rozpoczęły swe żniwa na dobre , tysiące ofiar i bitew,
Ból , cierpienie , rozpacz.
Wielu bohaterów podejmuje wyzwanie rzucone tajemniczemu Imperatorowi
Który posługując się Hrabią Dooku , prowadzi szaleńczą ekspansje na planety Republiki.
Bierny opór stawia Armia Klonów wspierana przez dzielnych Rycerzy Jedi.
***
Gdy Armie zmagają się w polu bitew, jak i w bataliach ponad atmosferami planet.
Senat Republiki zaczyna gnić od środka bowiem wielu jego przedstawicieli przystaje do paktu z Darth Tyranusem.
Sytuacja jest napięta przez długi czas wielu senatorów utrudnia prace senatu , przerywając obrady i paraliżując władze.
Senator Palpatine chociaż robi co może to senat powoli wypada mu z rąk.
***

Ginie wielu Jedi a mistrzowie w obawie o rozwój najmłodszych postanawiają wznieść dodatkową enklawę na mroźnej planecie hoth.
Według pogłosów w kuluarach rady Jedi ma być to również miejsce ewakuacji całej świątyni…




***



A Childrens of Bright side of the force~



Wznoszenie enklawy trwało już od dwóch tygodni, wszyscy rezydenci zajmowali się swoją pracą w ciszy, jak roboty. Mroźny klimat planety jak by zamrażał poczucie humoru lub jakiejkolwiek chęci ingerowania w samopoczucie innych. Było to jak zmaganie sie z samym sobą i oczywiście wszędobylskim zimnem. Jedynie mistrz Dune, przejawiał jakieś wymuszone odruchy do organizowania treningów zespołowych w czasie wolnym od oględzin obszaru przez młodych Jedi.



W końcu 16 dnia oznajmił że sporządzanie danych na północ od enklawy uznaje za zakończone i młodzi Jedi ruszą sporządzać mapy obszarów na wschód, było to jak wbicie kija w mrowisko ukazanie ogromu pracy jaki czeka jeszcze na 4 rycerzy.

Ku zaskoczeniu wszystkich teren wschodni był o wiele ciekawszy od obszarów północnych, już pierwszego dnia napotkali kilka jaskiń i oznaczyli wiele miejsc jako nie bezpieczne z racji na skrywane pod kopułą śniegu aktywne gejzery i niestabilne podłoże.

***

Nie liczne dwójki techników z republiki również pomagały młodym Jedi w odkrywaniu terenów w pobliżu enklawy...

-Burkes , jesteśmy już bardzo daleko od enklawy- Zabrzęczał komunikator komandora Burkesa.Mężczyzna którego
młoda twarz okraszona była dwu dniowym zarostem, poprawił tylko swą pozycje w siodle i spiął Tauntaun'a.

,,Czemu one tak muszą śmierdzieć,,- Zwierze jak by odczytało myśli jeźdźca i wydało z siebie marudny krzyk.



-Spokojnie , mała wiesz że i tak jesteś dla mnie najwspanialszą kobietą- Zaśmiał się klepiąc zwierze po grubym skołtunionym futrze. Po chwili w jego głowie rozbłysła scena w której budzi się w swoim apartamencie na Coruscant i obok zamiast jego towarzyszki leży list. Całe zimno z Hoth nie potrafiło z akcentować tego co poczuł gdy drżącą dłonią dotknął koperty, pustka , mróź , i lodowy sopel przebijający jego serce. Jakie były powody ? Nie chciał wiedzieć
przypuszczał oczywiście że może inny mężczyzna , może to przez ciągłe nie obecności dyktowane obowiązkami komandora. List wciąż nie otwarty czekał w wewnątrz umiejscowionej pod kamizelką kieszeni. To dlatego zgłosił sie do misji na Hoth , praca pomagała mu bardziej niż kiedykolwiek. I ta misja od rady , by uważać na tę dziewczynę to nie były przelewki. Przeszedł go dreszcz , jedno z urządzeń do pomiarów oszalało.

,,Promieniowanie po środku lodowej pustyni ?!,,

-Komandorze czemu sie pan zatrzymał czy coś sie stało!!! KOMANDORZE !!- Żołnierz zobaczył tylko jak lód pod Tauntaun'em komandora Burkesa zapada się. Podbiegł bliżej stając na krańcu zobaczył że komandor musi być na dnie olbrzymiego krateru którego dna nawet nie widać. Z miejsca jego uwagę przykuły malowidła na ścianach ogromnego krateru i sama gładkość owych ścian jak by ociosanych , wymodelowanych...

***

-Pamiętajcie młodzi rycerze że najważniejsze jest zachowanie spokoju , na nic zdadzą sie wasze umiejętności jeśli w obliczu zagrożenia wpadniecie w panikę , dlatego tak ważne są nasze ćwiczenia z medytacji.- Powtarzał Mistrz Dune przechadzając sie pomiędzy czwórką młodych Jedi.

-Nie ma emocji - jest spokój.- Powtarzali pierwszy wers kodeksu zbiorowym głosem.

-Tak , spokój świadczy o ...Tak żołnierzu?- Do komnaty wpadł zziajany żołnierz republiki.

-Czy możemy zamienić słowo na osobności ? Chodzi o Komandora Burkesa..-Mistrz Dune opuścił na chwilę sale i zdezorientowanych uczniów.

Gdy wszedł ponownie ze zmartwioną miną powiedział.

-Komandor Burkes zaginął...

***

Ciemna strona biła od tego miejsca , mroczne malowidła na ścianach groty wywoływały dreszcze. Kiedy cała piątka w końcu dotknęła dna zdziwieniu nie było końca. Na ziemi leżało pogruchotane ciało Tauntaun'a ale nie było ani śladu po Burkesie. Szli w ciszy każdego dobiegały myśli co mogło sie stać. Korytarze kręciły sie i rozwidlały , pełne mrocznych malowideł i złowieszczych rzeźb.

-To rzeźby Sithów...- Oznajmił Dune , uważał że spraw oczywistych ukrywać nie warto w końcu wszyscy uznani zostali już za pełnoprawnych rycerzy Jedi.

Im więcej kilometrów w głąb groty pokonywali tym bardziej gorąco dawało im sie we znaki. Lewo , prawo , prawo , prosto , lewo i ... tak na końcu korytarza było światło, na tyle mocne że oświetlało korytarz., zgasili miecze świetlne i szli powoli , skanując wszystkimi zmysłami najbliższą lokacje , co tam jest co przyjdzie im zobaczyć…

Wyszli a gorące powietrze buchnęło im w twarze , most prowadził w dół do małej wysepki otoczonej lawą. Sama komnata była ogromna ale nie przykuwała uwagi tak jak to co miało miejsce po środku wysepki.

-Komandorze Burkes - Powiedział spokojnie mistrz Dune.

-Powiedz mu by milczał – syk wydarł się z ust komandora

-Milcz Jedi….- Komandor Burker ku przerażeniu wszystkich uderzył w nich piorunami , agonia i ból…

Dziewczyna obudziła się z krzykiem , pot płynął jej po plecach , była w swoim łóżku w enklawie na Hoth.

-Kolejny zły sen ? – Spytał mężczyzna siedzący na krześle w rogu pokoju, jego głos i wygląd odrzucił ją był człowiekiem ze snu .

-Aż taka masz do mnie nie chęć ? Wiesz ja wykonuje tylko swoje zadanie , mam Cię tu pilnować i w razie czego…Sama wiesz jakie mam rozkazy i martwią mnie te twoje sny. Z resztą nie ważne , rada Jedi Ci ufa więc ja też powinienem.- Wstał z krzesła i podszedł w stronę wyjścia.
-Jutro macie zacząć patrolować wschodnie tereny od enklawy, trzeba nanieść mapy obszaru z reszta wież o co chodzi. Dobranoc panno Yuda – Komandor Burkes opuścił komnatę a dziewczyna wyczerpana kolejnym , snem , wizją czy czymkolwiek to było po prostu usnęła…

***

Ranek jak każdy ranek , przywitał chłodem i jakimś takim kacem moralnym. Na śniadaniu nikt nie powarzył się o jakieś opowieści po zwykłych uprzejmościach zabrali się za jedzenie, monotonia tego lodowego pustkowia przytłaczała. Kiedy pół godziny później wszyscy ubrani stricte co do warunków atmosferycznych wyjechali na oswojonych Tauntaun’ach przez skuta lodem wschodnią bramę miała rozpocząć się ekspansja na wschodnie tereny.
Cała czwórka jechała powoli analizując teren, byli rozrzuceni w nieznacznej odległości, co jakiś czas ktoś nanosił dane w cyfronotesie.

-Wzzzzzzzzzzip !!- Kilka wiązek lasera pomknęło ze wszystkich stron , większość skupiła się na dosięgnięciu Keirana ten odruchowo aktywował miecz świetlny którym sparował większość wiązek lasera i przeturlał się po grzbiecie Tauntaun’a zasłaniając się przy tym zwierzakiem. Kayla zadbała by wszyscy zebrali się w zwartym szyku. Teraz kiedy stali zasłonięci swoimi Tauntaunami mogli zidentyfikować przeciwnika lekko wychylając się. Kel DorianinFrei spostrzegł że są otoczeni przez kule jakich używa się do treningu mieczem świetlnym. Lili używając jednej z funkcji cyfro notesu namierzyła 8 robotów.

,,Widocznie mistrz Dune postarał się by tym razem nie był to nudny patrol,,


-------------------------------------------------------------------------

*Dark Side of the Force*


Delikatne światło zachodzącego słońca przebijało się przez nie do końca
czyste okno w pokoju. Gabinet był w całości wykończony drewnem z lasów
Ithora. Na środku stało wielkie biurko zbudowane z plastali, na ścianach
wisiały obrazy przedstawiające sceny batalistyczne, w których różne rasy
walczyły tylko o jedno... o życie. Pod sufitem wisiał jeden samotny
kandelabr, który teraz miarowo kołysał się, jakby pchany niewidoczną
mocą. A na nim paliła się tylko jedna świeca, której delikatne światło
spływało z góry słabo oświetlając pomieszczenie, przez co panował w nim
półmrok.

-A więc powiadasz, że są do mojej dyspozycji i tylko przede mną
odpowiadają za swoje czyny, czyż tak ?

Słowa płynęły z ust kobiety o wyglądzie śmierci: biała cera, ogolona
czaszka, na której widniały zawiłe wzory tatuaży, symbolizujące dwunastu
zabitych lordów wojennych na rodzinnej planecie. Z oczu jej biła żądza
mordu i władzy - to właśnie Asajj Ventress najlepsza z uczniów Darth
Tyranusa. Stała przy oknie w gabinecie Hrabiego Sarenno, wpatrzona w
horyzont planety zwanej Vjuna, na którym teraz właśnie zachodziło słońce
leniwie przebijające się przez warstwy gazów wydzielanych z tysięcy
bagien na tej planecie. To właśnie było tu najpiękniejsze - codzienny
teatr powtarzający się od setek jak nie tysięcy lat i zawsze tak samo
piękny i fascynujący. Tysiące barw, setki kolorów, gdy światło rozbite
przez pryzmat “oddechu planety” - jak mawiali tubylcy, zalewało planetę
swoim ciepłym blaskiem, dając poczucie, że ktoś nad nimi wszystkimi
czuwa. Chwile zamyślenia przerwał miękki, ale zarazem władczy głos z
dźwięczącą w nim nutą doświadczenia.

-Tak, tylko twoi... możesz im nawet pourywać wszystkie członki jeżeli
zechcesz. Tylko pamiętaj, przywódcy planet mogliby być niezadowoleni z
tego, że miliony kredytów poszły do piachu dla twojej zachcianki.

Wysoki, dostojny mężczyzna z włosami równo ułożonymi wstał zza biurka i
podszedł do kobiety powolnym krokiem. Ujął jej podbródek w dwa palce, jak
kochankę i namiętnie pocałował. A gdy skończył słowa niosły gorzką prawdę.

-Tylko nie zapominaj, przed kim ty odpowiadasz...

Odwrócił się do niej plecami i ruszył w stronę drzwi. Otworzył je
pstryknięciem palców i przeszedł przez próg, zostawiając wojowniczkę sam
na sam ze swoimi rozmyślaniami.

-Trójka, tak ?

Nienawidziła niańczyć dzieciaków... zresztą w ogóle mało co lubiła. Lubiła
szydzić, zadawać ból i zabijać.

-Już ja im pokażę.....

Szyderczy uśmieszek zagościł na twarzy byłej Jedi,

-A więc do dzieła. Na początek trochę zabawy....

Wyszła innymi drzwiami niż Hrabia i szybkim krokiem ruszyła przed siebie.


** ** **


-Wszystko według planu mistrzu... Jest młoda i niedoświadczona, ale sądzę,
że podoła tej misji.

Niebieski wizerunek kanclerza zakołysał się delikatnie i rozmazał, ale
po chwili wyostrzył siei rzekł

-Dobrze, zrób, co ma być zrobione.......

I malutka sylwetka znikła wraz z przerwaniem transmisji. Hrabia Sarenno
rozsiadł się w fotelu i przymknął oczy, analizując wszystkie punkty
planu, które miał jeszcze do wykonania. Delikatny uśmiech przyszłego
triumfu zagościł na jego twarzy, po czym przerodził się w śmiech
porównywalny z tym, co można oglądnąć na filmach w Holonecie. Śmiech
szaleńca, który właśnie odkrył, że wygrał.


** ** **


-Co jest...

Tylko tyle udało się powiedzieć Haniyi zanim spłynęła na nią ciemność
połączona z tępym bólem w tylnej części czaszki. Ból paraliżował ciało
dziewczyny jakby ktoś wgryzał się w nią zębami i wyszarpywał kawałki
ciała. Już nie raz czuła cierpienie ale nigdy tak wielkie. Ciało opadało z
sił, a
umysł był w jeszcze gorszym stanie - jakby ktoś próbował rozerwać go od
środka. Gdy po kilku minutach piekącej męczarni udało jej się wreszcie
zebrać “do kupy”, poczuła, że przeguby rąk ma silnie
związane, a na oczach coś w rodzaju opaski, która jednak nie była z
materiału, ale z czegoś twardszego - co uciskało i sprawiało ból. Chyba
komuś sprawiało radość patrzenie jak młoda kobieta słania się na
kolanach w piasku.

Po pewnym czasie udało się jej wstać, ale za chwile coś
twardego z dużą siłą uderzyło ją w twarz i znów położyło na ziemi.
Dziewczyna była już mocno zdenerwowana. Wyczuła w niedalekiej odległości
od siebie trzy osoby. One również władające mocą... w tym jedną
nieporównywalnie
silniejszą od niej.

-Wstawać wyrzutki....

Usłyszała ze strony, gdzie jak się wydawało, stała owa potężna istota.



** ** **


Wszystkie barwy świata, które wirowały przed oczami Drrana dostarczały
wielu doznań, ale żadne nie było miłe... po chwili wszystkie nałożyły
się na siebie, tworząc tylko nieprzeniknioną ciemność. Jego zmysły nie
były tak wyczulone, jak przed kilkoma godzinami, gdy jadł posiłek wraz z
... eeee... nie mógł sobie przypomnieć. Czuł, że jest
skrępowany i miał zawiązane oczy, a także był niesiony przez jakieś
droidy w nieznanym kierunku. Nagle przestali iść, a on zaczął spadać...
trwało to najwyżej sekundę, bo już za chwilę upadek został zamortyzowany
przez piasek, na którym chłopak miał “szczęście” się zatrzymać. Gdy
próbował się podnieść z ziemi, ktoś lub coś bardzo mocno uderzyło w jego
splot słoneczny znów powalając na ziemię. Kiedy klęczał, nie mogąc
zebrać sił, by wstać, “coś” znów przyłożyło mu, ale tym razem w plecy a
Masstru poczuł chrupnięcie jednego z żeber. Nie mógł się skoncentrować
teraz na mocy, która w tym momencie wydawała się jedynym i słusznym
sojusznikiem. Teraz jednak został jej pozbawiony, a na to miejsce wpełzł
ból i otępienie.

-Wstawać wyrzutki....

Usłyszał z przodu. Zwrócił przy tym uwagę na charakterystyczne buczenie,
które wydawały miecze świetlne podczas, gdy były włączone...



** ** **


Piękny dzień, ciepło trochę może za gorąco, ale lepiej niż zimno. Słońce
świeciło mocno, bo czuć było jego ciepło na skórze. Niestety zawiązane
oczy przeszkadzały w widoczności, co powodowało dodatkową
frustrację młodego Kiffara. Do tego związane ręce z tyłu w przegubach
były... delikatnie mówiąc przegięciem. Gdy szedł pustym korytarzem w
całkowitej ciemności, po kilkuset metrach poczuł, że wszedł do większego
pomieszczenia o wiele większego niż nawet arena na Geonosis. Ale gdy
tylko wszedł coś podcięło mu nogi i wylądował na piasku, który jakby od
niechcenia wylądował w jego ustach powodując charczenie i dostając się
do gardła. Chłopak wypluł wszystko i zaczął szarpać się z
sznurami, które jak na złość nie chciały puścić, wstał i wyczuł kilka
osób również obdarzonych “darem”.

-Wstawać wyrzutki.....

Sława, które miały zaboleć, najbardziej uderzyły w dumę mężczyzny. I
począł pałać zemstą, bo tego już wszystkiego było za wiele. Poczuł także
jak w innych osobach wzbiera moc oprócz jednej, od której bił dziwny
spokój zabójcy. Ale biła od niej także aura potęgi, o której każdy z
tutaj obecnych poza nią mógł pomarzyć, na razie. Choć może pewnego dnia.
Kto wie....


Coś podniosło was za pośrednictwem mocy wysoko w górę. Nie patyczkując
się owa osoba telepatią zerwała opaski z waszych oczu, powodując
chwilowe oślepienie. Oczy nie przyzwyczajone do tak silnego blasku, na
chwilę przestały “działać”, a po kilku sekundach z jasności zaczęły się
wyjawiać kształty wielkiego pomieszczenia w kształcie prostokąty o
wysokich na 20 metrów ścianach z kratą na górze. Nie było ucieczki ani
żadnego wyjścia, a ostatnie wolne właśnie zamknęło się z sykiem. Ściany
były gładkie jak szkło, że nawet pająki by się po nich nie wspięły, a co
dopiero ludzie. Gdy spojrzeliście w dół jakieś dziesięć metrów niżej
stała kobieta i szeroko się uśmiechała jak wąż, który zaraz pożre trzy
myszy na obiad, wcześniej długo się z nimi bawiąc, by w końcu zabić i
pożreć w czasie, gdy jeszcze adrenalina będzie krążyć w żyłach.

-Zwą mnie Asajj Ventress, a was zwą kupą banciego łajna i nim
zostaniecie, dopóki nie udowodnicie, że zasługujecie na inne miano. Macie
mnie zwać swoją mistrzynią - to tyle co do was. Oprócz tego macie zakaz
odzywania się do mnie, macie wykonywać tylko rozkazy, zrozumiano?

Ból, który nastąpił chwilkę później tak bardzo niszczył i zabijał zdrowe
odruchy, że nawet droid by powiedział, że jest Banthą, a co dopiero kilka
młodych osób, którym zadano pytanie czy zrozumieli. Po chwili Asajj
usłyszał pomruki oznaczające odpowiedź twierdzącą, poczuła się.....
usatysfakcjonowana.

-A teraz zaczynamy na poważnie. Lekcja pierwsza: walcz by zabić, lekcja
druga: jeżeli ktoś cię uderzy, to znaczy, że dałeś się uderzyć, lekcja
trzecia:
zawsze razem macie walczyć, bo gówna z was a nie wojownicy.

Gdy skończyła swój monolog, z waszych rąk spadły krępujące was więzy. A
wy zaczęliście szybki lot w dół, nie w ciemię bici wylądowaliście na
pisaku dosyć miękko nic sobie nie robiąc. Teraz już wiedzieliście co was
uderzyło, to były miecze świetlne.

-Podnieście je i jazda do walki,

Powiedziawszy te słowa w jej rękach jakby znikąd pojawiły się dwa miecze,
z których wysunęły się dwa szkarłatne ostrza, stanęła krzyżując ręce na
piersi tak, że dwa miecze wyglądały jak krwawe skrzydła anioła zagłady.
Szybkimi ruchami zaczęły wirować w jej dłoniach, jak oszalałe, zataczając
szerokie kręgi na przemian z małymi. Po małym, ale jakże efektownym
popisie, zrobiła ruch jakby odganiała muchę, a Drran poleciał kilka
metrów do tyłu.

- Lekcja czwarta: “Władcy mocy” walczą na tyłach wspomagając swoich
towarzyszy, a osłabiając wrogów, tylko miecznicy mają walczyć w pierwszym
rządzie.

Podnieśliście miecze, które po chwili zaczęły płonąc niebieskawym
światłem. A ona jakby nigdy nic zaczęła na was biec. Gdy była już blisko
zgasiła miecze jednak nie zatrzymując tylko jeszcze bardziej
przyśpieszyła, by po chwili wbiec w Hanyie i przeniknąć przez nią... Gdy
zdziwienie wystąpiło na obliczu dziewczyny, Aristea usłyszał tuż za plecami

- Lekcja piąta, nie ufajcie oczom bo łatwo je zamknąć.

A po chwili potężne kopnięcie prosto w plecy, popchnęło Kiffara prosto w
objęcia nagrzanego piasku. Wszystko wydarzyło się w ciągu pięciu sekund.
Była piekielnie szybka i zabójcza. Miecze w jej rękach znów zasyczały i
tym razem naprawdę ruszyła do ataku. Zdążyliście w ostatniej chwili
wysunąć klingi ponownie. Ale ona już miedzy wami była zadawała celne i
śmiercionośne ciosy, ale dawaliście radę je wszystkie parować lub unikać
dosyć sprawnie, gdy po chwili tego tańca prawie wbiliście siew rytm ona
przyśpieszyła niszcząc tym samym waszą harmonią zadawania ciosów co
kompletnie wybiło was z rytmu a jak sami wiecie to jest najgorsza rzecz
która może zdarzyć się szermierzowi podczas pojedynku. A Ventress
wiedziała o tym nie gorzej od was i skrzętnie to wykorzystałaby gdyby
nie przyszedł wam z pomocą Białowłosy mężczyzna nazwany przez Asajj
“Władcą mocy” . Z jego palców w stronę Kobiety poszybowały pioruny
utworzone z czystej potęgi mocy przez co Asajj musiała skierować ostrze
w inną stronę by przyjąć ten ładunek na miecz, jednocześnie drugim
wykonując paradę przed ciosem Hanyi. Lecz po chwili znów wałczyła i tym
razem już jak najostrzejszy zawodnik z takim przeciwnikiem żadnemu z was
nie było dane jeszcze się zmierzyć.

-Za wysoko garda, niżej na nogach, wyżej miecz, unikaj tego ciosu
zamiast parować,

Mówiła to bardzo szybko, wypominając wam błędy, które popełnialiście
podczas walki, w międzyczasie niwecząc wszystkie wysiłki Drrana, który
próbował cokolwiek uczynić jej za pomocą mocy, a po chwili fala potężnej
mocy wszystkich was położyła na ziemi.

-Wstawać wyrostki...... To była dopiero pierwsza runda.

Miecze niebezpiecznie zawirowały w rękach wojowniczki. Czyżby Runda
druga.....
 
__________________
Dyplomata to ktoś, kto mówi ci abyś poszedł do diabła, a ty cieszysz się na podróż...

Ostatnio edytowane przez Milly : 29-05-2007 o 09:13.
Corran jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172